• Nie Znaleziono Wyników

Mixer magazyn studentów nr 31, grudzień 2008

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Mixer magazyn studentów nr 31, grudzień 2008"

Copied!
24
0
0

Pełen tekst

(1)

>v

c

Jr-> ro a N 0 _Q N k-<2 a £ NI 01 00

o

o

r\j 'C CU M "O =3 tl i no

c

T3-i fN m Ul LT)

-

Podświadomie jestem ukształtowany

podkładami muzycznymi do japońskich

gier komputerowych

...

czytaj, s. 11

entow

(2)

W numerze

m i X ę r

magazyn stuaeniow

w Kr*k«iH m k ó w i t a i j W y f c i z a j i m Ł A n d r n ^ f e F r y t i * M f r d m w i k l * ^ »

Nr 31, grudzień 2008 A peritil

PoWaGa

Politycznie Ważne Gadanie 4 K ształtow anie więzi

5 Wyzwą nie: s koni entow a ć orzec ze n ie s ądow e. .. 6 Czy człowiek współczesny m oże być istoty racjonalną?

Kraków od soodu

i 6 To już 30. n u m e r..,

StuDnEa

Studencki Drogowskaz Intelektualny 9 Bębnić każdy m oże

K U M u lu s

Kulturalny Uzupełni acz Młodzieży 17 To, co b ezpow rotnie uleciało...

18 Pom óc m łodym tw órcom niezależnym

19 Barack O bam a: iluzjonista godny swoich czasów? 2 1 І КЕ A i h orno se k sual i z jn

Temat z okładki

KSW w obrazie

11 Podświadom ie jestem ukształtow any p o d kła d a m i 22 - Szkoda czasu na granie coverów... m u zyczn ym i do japońskich gier kom puterowych...

r e d a k to r n a c z e ln y r e d a k c ja zd jęcia Bartosz W alat Iga Ralos Iw ona Faron Grzegorz M akuch Joanna O parć i k Agnieszka Prostak M agdalena Zakrzew ska A nna Zielińska

M ateusz Płocica Maciej Pietrzyk D aniel W ilk M irka Kędzierska D orota Zdechłikiew icz M irosław Żak G rzegorz La dra Łukasz Żołątłż d t p i la y o u t o k ła d k a a d r e s d o k o r e s p o n d e n c ji druk n a k ła d o p ie k a r e d a k to r s k a

Mateusz Janusz (husiars.pl) Monika Szewczyk m ixer_ksw @ interia.eu D ru k arn ia Leyko tel. 012 656 44 87 2000 egzem plarzy Maciej M alinowski ( W ydział Politologii i K om unikacji Społecznej)

Redakcja zastrzega sobie praw o do redagow ania tekstów oraz zm iany ich tytułów. Redakcja nie zw raca tekstów nie za m ówionych.

(3)

Bartosz Wal at redaktor naczelny

Aperitif

Rynku G łów nym piją grzańca, m anekiny z wystaw sklepo- V wych przystrojone są w m ikołajkow e czapeczki, a wy k ła-I w J dowcv ustalają sesyjne terminy. W szystko wskazuje na to,

/ 1 że jest grudzień. M ożna by oczywiście debatow ać o znaczę- ^ tego faktu, ale w tym w ypadku w ystarczy to chyba p o ­ traktow ać jako jednoznaczny w yznacznik aktualnej czasoprzestrzeni.

Trzym acie w rękach 31. n u m er m agazynu „M ixer”, który od tego w ydania kieruje się ku now em u etapow i podyktow anem u m oją obecnością. Wydaje m i się, że perspektyw a kolejnych 30 nu m eró w zapow iada się efektywnie - pozostaje tylko działać!

W tym num erze prezentujem y W am o b szern ą rozm ow ę z Czesi a went M ozilem , który stai się ostatnio p o d m io tem sporów o niezależności i k o m e n ji w polskiej sztuce. Polecam także reportaż A nny Zielińskiej, przedstawiający, jak silna jest pasja w śród m uzyków am atorów . G odne uw agi są także rozw ażania o Baracku O bam ie. Nasza dziennikarka Joanna O p a rd k przeanalizow ała sytuacje p o śred n io i bezp o śred n io z n im związane,

W ostatnich zdaniach chciałbym życzyć wszystkim rozleniw ionych Swiijt Bożonarodzeniow ych i serii sukcesów w nadchodzącym N ow ym Roku. Mam n a ­ dzieję, że już za m iesiąc spotkam y się na łam ach naszego pism a, by kontynuow ać walkę o niezależność studenckiego pun k tu w idzenia.

(4)

Konferencja naukowa

:„Stańczycy i organicznicy: Poznań

-

Kraków

"

Kształtowanie

Dariusz „nestor*

listopada br. w Krakowskiej Szkole Wyższej zorganizo­ wana została konferencja na­ ukowa, której tem a t przew odni stanow iły drogi rozwoju M ałopolski i W ielkopolski, Spotkanie było odpow iedzią na debatę, jaku od by lii się wcześniej w Poznaniu. K ontynuow anie tem atu m iało na celu jeszcze większe zacieśnienie w spółpracy m iędzy obydw om a regionam i kraju.

D yskutow ano o różnicach i analo­

giach m iędzy Poznaniem i Krakowem,

a także uw arunkow aniach kulturalnych, politycznych i historycznych, które w znacznym stopniu oddziaływ ają na po dejm ow aną w spółpracę m iędzy uczel­ nianą. Konferencję rozpoczęło w ystąpie­ nie rektora KSW prof. dr, hab, Jerzego M alca oraz założyciela Wyższej Szkoły Nauk H um anistycznych i D ziennikar­ stwa w Poznaniu Marka Przybylskiego* Gość podkreślił, że wraz; z delega­ ci;) jechał d o K rakow a,., ostem godzin, co stw arza pow ażny problem w kształ­

tow aniu więzi m iędzy o b u uczelnianym i środow iskam i. Zaznaczył, że in frastru k ­ tu ra kom unikacyjna w Poisce jest tak słaba, iż czasam i w spółpraca z regionam i wydaje się w ogóle niem ożliw a. W ypo­ w iedział się także na tem at p o d obieństw i różnic obydwu uczelni.

M erytoryczna cześć sp otkania p o ­ dzielona została n a dw ie części. W pierw ­ szej prof. dr hab. Marek Z iółkow ski om ów ił kwestię herbów , rysu historycz­ nego, a przede wszystkim m entalności regionalnej. M ówca pow ołał się n a dane statystyczne, co szczegółowo ukazało charakter społeczności wielkopolskiej.

Głos w dyskusji zabrała także prof.

dr hab. Renata Suchocka, która k o n ty ­

nuow ała tem at w izerunku m ieszkańców poznańskich regionów. Tym razem rów ­ nież od w o łan o się do statystyk, Profesor przedstaw iła nastroje m ieszkańców , ich poszanow anie tradycji, a także opinie społeczne, jakie w y rażają W tej części zaprezentow ali się jeszcze prof. dr hab*

Robert Kmieciak i prof. dr hab. W alde­ mar Łazuga.

D rugą partię spotkania pośw ięcono tem atow i „W spółczesna M ałopolska”. Studenci zgrom adzeni na sali m ogli w ysłuchać w ykładu prof, Stanisława

Tabisza, który opisał obecny charakter

plastycznych środow isk artystycznych Krakowa* Poruszone zostały aspekty pro m o cji sztuki, a także zaprezentow ano instytucje, które zajm ują się jej p ro m o ­ w aniem .

O historycznym i geograficznym u w arunkow aniu Krakowa m ów ił prof.

dr hab. Rajm und iMydel, który w o p a r­

ciu o m apki stru k tu ry m iasta zarysow ał przełom dziejow y na przestrzeni XIX

więzi

i XX wieku, Z kolei prof. dr hab. Elżbie­

ta Kaczmarska skupiła się n a planach

i skutkach założeń rewitalizacyjnych, jakie w Krakowie dotyczą głównie Za- b ło d a , gdzie do „odśw ieżenia infra­ stru k tu ry ” przyczyniło się w ybudow anie bu d y n k ó w kam p u su Krakowskiej Szkoły Wyższej. O statn im p u n k tem w ystąpień było przedstaw ienie zagadnień zw iąza­ nych z m ediam i lokalnymi, W tej kw e­

stii głos zabrali prof. dr hab. Ryszard

Kowalczyk z P o z n a n ia i prof, dr hab. Andrzej Jaeschke z KSW.

K onferencja nau k o w a „Stańczycy i organicznicy: Poznań - K ra kó w ” p o ­ zw oliła stu d e n to m poszerzyć w iedzę o M ałopolsce i W ielkopolsce w o b ­ szarach, któ re na co dzień po m ija się w sp o łeczn ej dyskusji- Tak r o z b u d o ­ w ana fo rm u ła e d u k a cy jn a z p e w n o ­ ścią p rzy n o si w iele korzyści. C ykliczne sp o tk a n ia stu d e n tó w ró żn y ch uczelni b ęd ą k o n ty n u o w an e. ■

(5)

PoWaGa

Wyzwanie:

skomentować orzeczenie sądowe...

Jeżeli student wydziałów prawa i adm inistracji chciał się poczuć jak

prawdziwy prawnik jeszcze przed otrzymaniem dyplomu, to miał taką

okazję. Mógł wziąć udział w XII Ogólnopolskim Konkursie na Glosę

do orzeczenia Sądu Najwyższego, Trybunału Konstytucyjnego oraz

Naczelnego Sądu Administracyjnego

M irka K ędzierska

W

Krakowie odbył się finał XII O gólnopolskiego Konkur­ su na G losę do orzeczenia Sądu Najwyższego, Trybunału Kon­ stytucyjnego oraz Naczelnego Sądu A dm inistracyjnego organizow any przez

Europejskie Stow arzyszenie Studentów Praw a ELSA P oland {The European Law Students' A ssociation) i jej sekcję lokalny ELSA Kraków,

M ożna pow iedzieć, że U niw ersytet Jagielloński wraz ze sw oim W ydziałem Praw a i A dm inistracji n ad ał tem u w y­ darzeniu splendoru, a w spółpraca z Kra- kowską SzkoLj W yższą, d ru g im krakow ­ skim o śro d k iem kształcącym m łodych praw ników , pozwoliła połączyć tradycję z n o w o czesn o ścią

Zostać laureatem tak prestiżow ego k o n k u rsu nie było łatwo. Prace należało nadesłać w term in ie od 14 w rześnia do \S listopada, DJa niektórych był to tylko m iesiąc, dla znakom itej w iększości osób biorących udział w konkursie były to aż dwa m iesiące wytężonej pracy.

U czestnicy konkursu ELSA m ieli za zadanie opracow anie jednego spo­ śród przedstaw ionych przez organiza­ tora orzeczeń i napisanie d o niego glo­ sy'. Z m ierzenie się z takim zadaniem to

nie lada wezwanie. Udział w konkursie m ogli wziąć nawet studenci II roku, ale żeby sprostać tem u zadaniu, trzeb a się było wykazać o g ro m n ą wiedzą z róż­ nych dziedzin praw a: adm inistracyjne- got karnego, cywilnego, finansow ego czy konstytucyjnego. Liczyła się arg u m e n ta ­ cja sądów', sposób form ułow ania myśli, a także popraw ność językowa. Praca m u ­ siała być po p raw n a form alnie oraz m ieć charakter naukowy.

Było 10 pięć kategorii, Sąd K onkur­ sowy wybierał najlepszą pracę w każdej z ni ej, W skład Sądu K onkursow ego wes zli tak znani naukow cy k atedry praw niczej jak: prof. d r hab. K rystyna C hojnicka, dziekan W ydziału Praw a i A dm inistracji UJ; prof. dr hab. A ndrzej Zoll, kierow nik Katedry Praw a K arnego UJ, oraz prof. dr hab. Fryderyk Zoll z Katedry Praw a Cy­ wilnego UJ. W śród wybitnych składu nic zabrakło profesorów Krakowskiej Szkoły Wyższej: prof. dr. hab. Zbigniewa Maciąga, profesora KSW, kierownika Katedry Prawa Konstytucyjnego, oraz p ro f dr. hab. A po­ loniusza Józefa Kosteckiego, kierownika Katedry Prawa Finansowego...

W tym rokit nadesłano aż 53 prace konkursow e. Finał k o nkursu odbył się 10 g ru d n ia br, w auli reprezentacyjnej Collegium N ovum UJ. O to laureaci:

Prawo cywilne: M arcin Brewicz (U niw ersytet Łódzki);

Praw o adm inistracyjne: A dam ja ­ w orski (U niw ersytet W arszawski) praw o finansowe: M ichał C hylat (U niw ersytet W arszawski);

praw o konstytucyjne: Jan P odkow ik (Katolicki U niw ersytet Lubelski) prawo karne: M arcin R o b en ek (U ni­ w ersytet Jagielloński).

Były pochwały, gratulacje i słowa uzn an ia dla m łodych, utalentow anych studentów . Oczywiście, nie zabrakło n a ­ gród pieniężnych i w yróżnień. Najlepsze prace zo stan ą opublikow ane w czasopi*

sm ach praw niczych. ■

* Glosa {z fec. glossa ‘język’) to ‘naukowy komentarz do orzeczenia sądowego za­ wierający jego krytyczną analizę. Jedna z prawniczych form dialogu między sądami a doktryny prawa. Zawiera za­ zwyczaj streszczenie przebiegu sprawy sądowej i pogłębiony komentarz autora. Gk>$& intiże być aprobująca lub krytyczna (w pełni lub częściowo) w stosunku do komentowanego orzeczenia1.

(6)

Konferencja naukowa w KSW

Czy człowiek współczesny

może być istotą racjonalną?

W

g ru d n iu br. K rakowska Szkoła Wyższa gościła wiele w ybitnych osób, które wzięły udział w konferencji naukow ej pt. »Racjonalne i pozcttaojonalne podsta­ wy współczesnej cywilizacji w refleksji naukow ej”, zorganizow a­ nej przez W ydział Nauk H um anistycznych KSW oraz Polskie Stow arzyszenie R acjonalistów

O brady zainaugurow ała prorektor KSW prof. dr hab, M a­ ria Kapiszewska w spólnie z dziekanem W ydziału N auk H u m a­ nistycznych prof. nadzw. dr. hab. Zbigniew em Puckiem oraz prezesem Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów M ariuszem Agn Osiewiczem,

W trakcie debat nad pytaniem zebrani w ysłuchali intere­ sującego w ykładu prof, d r hab. Jana Szmyda. W tej części pre­ zentacji ukazane zostały także francuskie uw arunkow ania w ol­ nej myśli - zebrani wysłuchali wykładu Jeana M arca Schiappy Sesję pierw szą zakończył redaktor ty g o d n ik a „Polityka” Edwin Bendyk, który zdefiniował sytuację p o sth u m an izm u i zobrazow ał tendencję d o podśw iadom ego dążenia d o racjo­ nalnego działania,

Drug;j część spotkania pośw ięcono uw arunkow aniom duchow ym i ukazaniu problem u z perspektyw y ludzkiego in ­ dyw idualizm u. Prot, d r hab. H alina G rzym ała-M oszczyńska przedstaw iła duchow ość jako natu raln y fenom en bycia czło­ wiekiem . a d r hab. B ernard K orzeniow ski podw aża! istnienie duszy i rozw ażał charakter um ysłu i wolnej woli. O statnim ele­ m entem tej części konferencji było intertekstualne odniesienie tem atu d o historii literatury z w ątkam i ezoterycznym i.

R acjonalne i poza racjonalne podstaw y w spółczesnej cy­ wilizacji wr refleksji naukow ej om ów ione zostały w aspekcie naleciałości etnicznych, kulturow ych i religijnych. Referat o zach o d n im ro zu m ie n iu myśli W sch o d u wygłosiła prof, d r hab. Beata Szym ańska-A leksandrow icz, która zobrazow ała stereotypow e przekonanie, że inna kultu ra oznacza kulturę ir­ racjonalną,

W spraw ie religijności Polaków glos zabrała prof, d r hab, Irena Borowik, a prof. d r hab. Zbigniew Pucek zbadał stru k tu rę społeczną z uw zględnieniem zarów no przem yślanych przesła­ nek racjonalnych, jak i przypadkow ych oraz podśw iadom ych czynników pozaracjonalnych.

W ystąpieniom tow arzyszyła żywa dyskusja, rów nież z udziałem studentów . W szystko sprow adziło się do w yodręb­ nienia dw óch sprzecznych biegunów, które nie tyle pow odują naukow y ferm ent) co z pełną stanow czością ukazują brak roz­ wiązań w prezentow anych kwestiach. O kazuje się, że wygrywa idea indyw idualizm u - po prostu róbta, co chceta.

Biedronka Zdjęcia: Mirosław Żak

(7)

PoWaGa

(8)

PoWaGa

" w - w m ж ДОй оЬіг v 'yrazu

doświadczeń duet

П-ҐІ kontekst i'.ult ir -,v. MiSfei к

(9)

StuDnla

Środa rano. - Czy ktoś już kied yifrał na bębnach - zapytał profe

50

r. Okazało się, że zdecydowanmriększość nie. W piątek wieczo

rem byliśmy już zespołem i wspóln ie zagraliśmy koncert.

Bębnić każdy może

- Mówcie n a m n ie Sm ok - rzucił m u zy k M arek Rajss i rozpoczął w arsz­ taty bębni ar skie w raz z prof. sztuk m u z y c z n y c h Ja n em P ilc h e m , tw ó rc ą M iędzynarodow ego Festiwalu P erku­ syjnego „Ź ró d ła i Inspiracje" - Zabrali­ śm y ze sobą trochę sprzętu - powiedzieli z uśm iechem .

Ich kolekcja w yglądała napraw dę im ponująco. Etniczne in stru m en ty od razu w zbudziły zainteresow anie. Pew nie wielu z nas myślało: „Ciekawe, ja k się na nich gra? Jak one b rzm ią ? . Nasi nauczy­ ciele chybu to wyczuli, b o nie kazali nam długo czekać - To sę bębny bata - mama, tata i dziecko„ pochodzą z A fryki oraz Kuby - opow iadał Smok. - Tabla to in ­ stru m en t indyjskit udu afrykański, guiro je st pochodzenia indiański ego, a dar a buca

w yw odzi się z krajów arabskich - konty­ nuował w raz z profesorem . A m y słucha­ jąc i obserw ując, z jaką precyzją potrafię

zagrać na każdym z nich, nie m ogliśm y mieć wątpliwości, że będą nas uczyć sami m istrzow ie.

Poszukiwacze dźwięków

Perkusista to bez w ątpienia bardzo w ażny m uzyk. Zwykle jednak, m ało w i­ doczny. Ale nie w przypadku, gdy w yko­ nuje m uzykę afrykańską czy latynoam e­ rykańską A Smok z profesorem w łaśnie d o takich należą. W trakcie k o ncertów lubią robić zam ieszanie na scenie, Tylko n a nasze w arsztaty przywieźli ze sobą kil* kadziesiąt instrum entów : bongosy, djem

-bys timbalesy, shakery i wiele innych. Bo taka m uzyka m usi być show.

Podobnie było na zajęciach. Naszych nauczycieli rozpierała energia. W n ie­ ustannym ruchu i skupieniu wyszukiwali coraz to nowe instrum enty, by jak n aj­ bardziej urozm aicić nasze zajada, - M u ­ szę przyznać\ że jest to dla m nie bardzo ciekawe doświadczenie, poniew aż na co dzień nie prow adzę ćwiczeń z początku- ją c y m i - m ów ił z u śm iechem profesor. C hociaż pew nie nieraz raniliśm y mu u szy Na nic zdały się jego prośby „Graj­ cie ciszej”. Przew ażnie, jak ktoś z nas p o ­ czuł o co chodzi, to daw ał czadu! 1 na­ wet kiedy profesor robił przerw ę, zawsze znalazło się kilka osób, które zawzięcie w aliły w bębny. W tedy uciekał od nas jak najdalej...

(10)

StuDnla

- Strzelaliście

k ie d y ś z

bata?

Wbrew pozorom we właściwej grze na bębnach nie chodzi tylko o to, żeby złapać rytm. Ra rdzo ważne jest również to» jak uderzyć. - Strzelaliście kiedyś

z bata? - pytał profesor Niestety. Wśród

uczestników warsztatów nie znalazła się ani jedna taka osoba. - Ą szkoda - k on ­ tynuował - /»{j iv taki właśnie luźny spo­

sób powinniście uderzać w bębny, jeżeli nie chcecie odczuwać zmęczenia - radził.

- A teraz złóżcie dłoń w taki spo­

sób, ja k b y ś c ie chcieli napief się z niej wody, i spróbujcie gratf na djetnbach - podpowiadał. Wskazówki profeso­

ra z cali) pewnością przydadzą się tym, którzy na zajęciach złapali bakcyla

i będą kontynuować naukę. Nie ma nic

gorszego niż złe nawyki, które później bardzo trudno wyelim inować. Ale praw­ da jest taka, że początkujący i tak muszą swoje wycierpieć. Zanim ręce przyzwy­ czają się do gry na bębnach, musi minąć jakiś czas. Dla nas liczyła się każda go­ dzina ćwiczeń przed występem. Rat lin­ kiem okazały się... plastry.

C z u liś m y , że z a lię b n im y

Trzy dni warsztatów, 12 godzin bębnienia. Będziem y m ieć koncert? Niektórzy byli zaskoczeni, że tu, czego się nauczyliśmy, pokażemy na scenie. I chociaż każdy z osobna niewiele p o ­ trafił, w grupie czuliśmy, że zabębni- my. Smok z profesorem nauczyli nas prostych rytmów, ale tak sprytnie to wszystko poukładali, że sami byliśmy zdziw ieni naszym brzm ieniem , b ęb ­ nienie tu świetna przygoda. - IV moim

życiu traw ju ż od kilkunastu tut - m ówił

Smok. N ie trzeba jednak lak długiego czasu aby gra m ogła Zachwycać. - Otac-

n iepracu ję z chłopakiem, który bębni od roku i jest rewelacyjny! Trzeba jednak przyznać, że wcześniej poświęcał na na­

ukę 3, 4 godzin y dziennie - podkreślał

Smok i jednocześnie zapewniał:

- Zobaczycie, że p o p ó ł roku irenin-

gu dźw ięki wydobywane z djem by będą się sam e dopasow yw ać do słuchanej m elo d ii N awet nie będziecie wiedzieć, kiedy to się stan ie...

(11)

Temat z okładki

17 listopada w Alchemii spotkałem się z Czesławem Mozilem

-

Podświadomie jestem ukształtowany

podkładami muzycznymi

do japońskich gier komputerowych...

A

C 7Г W VI iS

£

*4» Qu

- Jak to jest po гаг kolejny grać w A l­

chemii?

- To cu d o w n e. Tutaj g ram y ju ż od 2004 roku i zawsze jest w spaniale. Tu jest świetnie, bo znam ekipę. My pasujem y do Alchem ii, bo gram y kam eralne koncerty. Dziś gram z M arcinem tylko - m am y for­ tepian i ufam , że publika dostrzeze now ą aranżację tych piosenek. To jest takie dziwne, bo ja zam ieszkałem w Krakowie, m a m m eld u n ek krakow ski, ale od lipca byłem tu tylko przez pięć dni. jest to dla m n ie dzikie, naw et dziś nie byłem jeszcze w dom u.

- O statnio rozm aw iałem w tym m iej­ sc« z M aćkiem M aleńczukiem , który stw ierdzi!, że w Krakowie przebywa od strony sceny, a gdy chce wyjść pry­ w a tn ie , lo p r z y c h o d z i w ła śn ie tu. D la ciebie to też jest m iejsce zw iązane z prywatnością?

- Jak najbardziej. Tak napraw dę sam tworzysz w łasną pryw atność. Myślę, że tu na K azim ierzu jest m nóstw o ta ­ kich miejsc. Ja się tu czuje b ard zo d o ­ brze. M am jed n ak nadzieję, że najlepsze im prezy w A lchem ii są jeszcze przede mnij...

- W takim razie uważasz się już za kra­ kusa?

- W iesz, to je st d z iw n e , bo ja zaw sze u w a ż a łe m się za k ra k u sa . Nrie jestem tu u ro d z o n y , n ig d y n ie m ie sz k a łe m tu p rz e z d łu ż s z y czas, ale i ta k ja k m a m w y b ra ć ja k ie ś m iejsc e w P olsce, to w ybiorę Kraków, bo traktuje go jak dom . Tu m am przyjaciół i czuję się dobrze, wiem, w jakich knajpach pić, i w j a k i c h b a r a c h m le c z n y c h je ś ć . P rz e z o s ta tn ie sześć lat p rzy w o żę tu sw o ic h m u z y k ó w i o n i te ż p o k o c h a li to m iasto .

(12)

Fo t Ł uk as z Ż tih } Jź

Temat z okładki

r

- A co ^cst dla cieb ie najważniejsze

w tym miaście?

- N ajważniejsze jest to, że tu panuje kii* m at studencki. Ja lutaj wszędzie chodzę piechotą, bo w szystko jest blisko. I waz- ne też jest to, że m ogę tli być sobą, m ogę chodzić w takich ciuchach jak lubię. Esencji} jest jed n ak fakt, że tu m łode ge­ neracje m ieszają się ze starszym i. To jesl bard zo cudow ne. Tu nie m a tak, że ten b ar przyciąga takich ludzi, a tam ten in ­ nych. Tu wszędzie m o żn a spotkać zróż­ nicow ane środow iska.

- Jesteś już członkiem elity artystycznej Krakowa? Ponoć to bardzo zam knięta grupa,.,

- Na p ew n o nie jestem . Nie zależy m i na środow isku artystycznym . W arto pić wódkę z tym i, którzy są fajni, a że wśród tych są także artyści, to bardzo pięknie. Nie będę się pchał w jakieś środow iska. Osobiście znam wiele osób w Krakowie, ale to nie jest żadne zam knięte grono.

- Jak w tw oich oczach wygląda polska scena muzyczna?

- Polska scena jest iak najbardziej niesa­ m owita i ciekawa. Jestem pozytywnie na­ stawiony, bo istnieje wielu wykonawców, których szanuję i jestem ich wielkim fanem. To dotyczy zarówno tych młodych, jak i starszych. To cudowne, że kluby muzycz­ ne się rozwijają i nawet w małych m iastecz­ kach powstają wyjątkowe miejsca. Musze jednak wspomnieć, że w poniedziałek by­ łem w Sali Kongresowej na rozdaniu na­ gród Złote Dzioby. Konferansjerzy zaczęli spotkanie od slow: „Słuchajcie, tutaj jest śmietanka polskiego show-biznesu!” a ja wiem, kto jest śmietanki) polskiego show- biznesu i to na pew no nie ci, którzy byli w Sali Kongresowej. W sztuce nie chodzi przecież o sprzedaż płyt...

- W takim razie, co się przyczynia d o tego, że ta sytuacja tak wygląda?

- Jest takie środow isko ludzi, którzy m ają za dużo władzy na polskiej scenie m uzycznej. Ja naw et nie mówię o wy­ konawcach. Po p rostu jest grono, k tó ­ re lubi robić dla siebie im prezy i chce żebyśmy o tym pisali i mówili, tra k ­ towali je jak śm ietankę show -biznesu.

Dla m n ie jest dziw ne, choć m oże to n o r­ m a, że w 2008 roku, w dem okratycznym kraju m ożesz m ieć państw ow ą telewizję, która w raz z ra d ie m robi o g ro m n ą im p re­ zę, by się lansować. W d o d atk u organiza­ torzy w m aw iają ludziom , że w konkursie chodzi o esemesy, że w ysłanie w iad o m o ­ ści przekłada się na sukces danego idola. Z Całym szacunkiem , ale ja wiem, że taka kapela jak Feei, która sprzedaje m nóstw o płyt, nie m oże przegrać z Kombii! To n ie ­ możliwe. Tak sam o jak Sokol feal. Pono z p io sen k ą „W aucie”, którzy nagrali świetny teledysk i m ają genialny hit! O ni m ają więcej niż 6 m in wejść na youtube. eonu także nie m ogą przegrać w swojej kategorii. G dyby napraw dę decydow ały

esc mesy, wygraliby. Lans jest dobry, ale niech on będzie szczery.

** Jest w takim razie jakieś m iejsce dia alternatywy w Polsce?

- Pewnie, że tak. To s;j m ałe grona i żyją w ja k ic h ś k lik a c h , O czy w iście m ogę m ów ić tylko o tych osobach, które znam . Ja wierzę, że to środow isko wciąż się buduję. U w ażam jednak, że a lte rn a ­ tywa nie m oże być tylko dla alternatywy. Ludzie mają robić ró żn ą m uzykę. M iej­ sce m usi być dla każdego. C hodzi oto, by w każdym gatu n k u chwalić jakiś poziom . Ja nie chcę m ów ić, co dla m n ie jest dobrą m uzyką. Sądzę jedynie, ze polska

(13)

tyw a jest n a b ard zo w ysokim poziom ie, a pop nie. Ja k o ch am pop i chciałbym żeby był w Polsce lepszy,

- Kiedyś określiłeś swoją m uzykę jako „pop alternatywny ze wstawkam i p u n ­ kow ym i” M ożesz to rozwinąć?

- Obecnie piszę piosenki różne, ale trzeba zdawać sobie sprawię, że ich schematy są bardzo popowe. Chyba dlatego m oja m u­ zyka trafiła do szerszego grona. Obecnie pop kojai7,y się z czymś słabym. Za granicą tak nie jest. Tam niekonieczne to, co jest alternatywne, m usi nie być popem. Wręcz odwrotnie. W innych krajach, coś, co jest popem , jest bardzo eksperymentalne. Na polskiej scenie bywa inaczej. Tu m n ó ­ stwo rzeczy jest wykonywane mechanicz­ nie i n u d n a M nie kręci to, co nudą nie jest..,

- A jest jakaś granica alternatywy?

- W Polsce panuje przekonanies że sztu­ ka alternatyw na nie m oże zarabiać p ie­ niędzy. Ja juź zagrałem wiele k o ncertów za d arm o i cieszę się, że m ogę w końcu dzięki graniu żyć. Dlaczego sztuka al­ ternatyw na nie m oże być n a bankiecie? To tak jakbyś miał pro d u k t alternatywny, który zm ienia status w raz z ilością sprze­ danych płyt* W łaściciele dużych firm nie m ogą słuchać dobrej muzyki? To przecież bzdura, jeżeli m asz ochotę na „Taniec z gw iazdam i”, to m asz do niego iśćJ

- W iek propozycji koncertow ych o d ­ rzucasz?

- M am świetną m enadżerkę i w su­ mie nie wiem, jak lo wygląda, O d m a ­ wiam na p ew n o takim w ydarzeniom , które nit; pozw oliłyby m i grać koncertów wr zam ian za to, że co piątek rano w i­ działbyś m n ie wr telewizji, Nie zapraszaj­ cie m nie do trzeciej czy ósm ej edycji, zaproście m n ie do pierw szej edycji ja k ie ­ goś głupiego program u! (śmiech) Tak n a ­ praw dę to nie jest mój świat. W tej chwili najw ażniejsze jest granie i cieszę się, że m ogę to robić,

- Po sukcesie płyty „D ebiut” łatwiej grać repertuar Tesco Value?

- Nawet nie w iem , c^y łatwiej. Przy­ znam , że m oże naw et jest trudniej. W iesz, ludzie generalnie nie znają tego

(14)

Temat z okładki

materiału* Poznają go pierw szy raz. D o pi ero go odkryw ają. Kiedyś te piosen­ ki żyły własnym życiem i były grane dla grona, które je kojarzyło,

- A jest wyczuwalna granica p om ię­ dzy tym i, którzy słuchają cię dla mody» a tym i, którzy robią to z przekonania?

- Nie w idzę jej, ale istnieje na pew no. Zawsze tak było. Ja się cieszę i jestem wzruszony, że ludzie m n ie słuchają, ale w iem , że nie będzie tak zawsze. Teraz jest piętnaście m in u t sławy. M am jednak nadzieję, że kiedyś, jak będę grai coś in ­ nego, to ludzie pom yślą: - ej, kiedyś byłem na koncercie Czesława, robił coś fajnego, zobaczm y co gra teraz, ja jestem grajkiem i chciałbym* by zawsze było m iejsce dla m nie, aje nie m am żadnych oczekiwań na przyszłość. Po prostu chcę grać i będę b ard zo zadowolony, jak będzie się to p o ­ dobało ludziom .

- Na koncerty zabierasz swoich przy­ jaciół, którzy w różnych kom pilacjach w spółtw orzą zespół. To przyjemne grać z b lisk im i osobam i?

- To c u d o w n e D zięki te m u , ja n ic czuję tak iej o d p o w ie d z ia ln o ś c i, n ie m u szę niczego u d o w a d n ia ć . To są m oi p rzy jaciele. O n i ch cą grać tę m u z y ­ kę, bo zaw sze grali. K ochają Polskę, k och ają m n ie. P ro je k t celo w o n a ­ zywa się „C zesław Śpiew a” b o chcę b ra ć ró żn y ch m u zy k ó w ze sobą. K aż­ dy jest dla m n ie ważny. W p rz y sz ło ­ ści ch cę w y stęp o w ać z w ięk szą ekipą. Dla m n ie je st b a rd z o w ażn e, że osoby, k tó re m n ie słu ch ają, w iedzą, źe w szy st­ ko, co robię, w sp ie ra ją i w s p ó łtw o ­ rzą m o i p rzy jaciele. W sp a n ia łe jest, że p rz e z p ó łto re j g o d z in y w y stępu m o żem y u k azać, że k o ch a m y w sp ó ln ie grać i ro b im y to dla p rz y je m n o śc i.

- Te różne kom pilacje Czesława, k tó­ ry śpiewa, biorą się z tego, że jedna by ci się znudziła?

- N iekoniecznie. W tej chw ili jeżdżę z Karen i M arcinem - To m i się nie n u ­ dzi, Na p e w n o je d n a k b ęd ę m ia ł ochotę brać in n y ch m uzyków . Przez wiele lat, jak przyjeżdżaliśm y do Poiskj, to nie raz m usieliśm y b rać zastępczego grajka, bo nie w szystkim w yjazd pasow ał i nie

w szyscy mieli p ieniądze. G dy graliśm y p o d szyldem Tesco Value, dzw oniłem d o kolegów i pytałem , kto m a ochotę przyjechać. Każdy m a sw oje pro jek ty i sw oje życie. Cieszę się, że publika m i ufa i te piosenki m o ż n a grać w różnych składach,

- Zauważasz to, że w szyscy cię u w iel­ biają, bo jesteś jedyny, który przyjechał z zew nątrz i m ów i nam , że jesteśm y faj­ ni. Tutaj wszyscy m ów ią, że jesteśm y do niczego...

- To praw da, Tomek Lipiński pow iedział mi, że przez długi czas na polskiej sce­ nie nie było wykonawcy, który by nie narzekał. Tomkowi zapew ne chodziło 0 to, że podtekst piosenek jest pozytywny. Ten m ateriał został sławny przez przy­ padek. Ale to cudow ne, że osoby, które przychodzą na koncert z ciekawości, m ogą ujrzeć m ój subiektywny, niczym nieskrępow any ś w ia t

- C zyli jest coś tak iego jak n ieza

leż-r * $

n o sc :

- Jest o g ro m n a niezależność. Ludziom się w m ów iło, że jest inaczej, ja m am n a ­ wet w ytw órnię, która nie m a żadnych w ym agań. W spólnie podejm ujem y d e ­ cyzję i dyskutujem y. Najw ażniejsze jest m ieć d o brych ludzi wokół siebie, którzy dają cen n e wskazówki.

- Spotykasz się z jakimiś antyfanami?

- S p o t y k a m s ię . O s t a t n i o g r a ł e m w Poznaniu. Pizy barze siedziały dwie osoby, które w ogóle nie poszły n a salę, gdzie był koncert, a p ó źniej powiedziały, że to, co robię, jest kiepskie. N o ale jak m ożna oceniać koncert, gdy się na n im nie było? Ten tem at jest szeroki. Ja na przykład nie m iałbym potrzeby, by za­ łożyć sobie w Internecie fikcyjne konto 1 wyżywać się na ludziach. W Polsce w ie­ le osób tak robi.

- Może to specyfika naszej mentalności?

- Polska to taki kraj, w k tórym czuć wiele frustracji i kom pleksów. Szcze­ gólnie w Internecie, gdzie m o żn a po­ wiedzieć wszystko. M yślenie jest takie, że jak coś trafiło d o szerszej publiczności, to m usi być kiepskie. Musi.

- A m oże to właśnie wróg mobilizuje?

- To jest na pewno jakaś mobilizacja, ale ja nie będę komunikował się i wrogiem, który jest bezsensowny. Ja nie gram pod publikę. Właściwie to jest tak, ze jak tacy ludzie ga­ dają o tym, co ja robię, to znaczy, że jestem znany. Tak naprawdę zauważyłem, że jest wokół mnie głośno dopiero wtedy, jak po­ jawiły się negatywne komentarze na mój temat. Ale w gruncie rzeczy to dobre, hIb pobudza do zastanowień, co to jest sztuka. Ja nie uważam, że polska publika jest głupia, ale oni strasznie lubią określać innych. Trze­ ba tylko uważać, by nie wpaść w ocenianie ludzi po tym, czego słuchają.

- Czesław, jesteś m inim alistą?

- Jak najbardziej. Nie w iem czy to się u d a ­ je n a płycie, ale jak gram koncerty robię to bardzo ininirnalistycznie. Parę tonów na pianinie i z tego jest cała piosenka. Nie­ których może to przestraszyć i tremować. Wielu ma wątpliwość, jak coś tak prostego muzycznie może być tak tajne.

- A jak do tego ma się improwizacja?

- ja szanuję tę zdolność bardzo To, co tw orzę i zespołem , to taki specyficzny luz. My czujem y się bezpiecznie, więc staram y się m uzykę ogarnąć subiektyw ­ nym św iatem improwizacji. Trzeba przy­ znać, że on też jest m ini mali styczny.

- Spotykasz się z m łodym i ludźm i. Jak oceniasz now ą generację?

- M am przyjaciół, którzy są w m oim wieku, i jak spotykam ich m łodsze ro­ dzeństw o, to zauw ażam , że naw et ci pięć lat m łodsi całkowicie inaczej funkcjonu­ ją. Jest duża różnica poglądów . O n i żyją w przekonaniu, że m ogą wszystko. Tro­ chę teraz naiw nie generalizuję, ale to cał­ kiem inna generacja. To oczywiście jest bardzo pozytyw ne. Dla nich E uropa cał­ kowicie się otw orzyła, Jeżdżą na wakacje do Anglii, by dorobić, i nie m ają żadnych barier. Cały świat jest teraz mały.

- A co wkurza Czesława Mozila?

- M nie strasznie wkurza, że jak chcę p ła­ cić po d atk i i wyrobić sobie NIP, to d o sta ­ ję list, w którym mi grożą karą d o 2.5 tys. złotych, jeśli się nie przem elduję do ty ­

(15)

Temat z okładki

godni a, a wszystko dlatego, że w pisałem w im ieniu swojegc ojcu X a nie „t". To, co się dzieje w system ie jest dla m n ie niepojęte. W k u rza m n ie też sztuczne kreow anie świata. Nie narzekam ju ż na korki, bo wiem, jakie są, i po prostu nic jeżdżę po Krakowie sam ochodem .

- Na jakich fundam entach bazuje Two­ ja m uzyka. C o jest dla cieb ie in sp ira­ cją? M iała na to w p ły w szkoła m uzycz­ na?

- S zkoła m u z y cz n a na p e w n o n ie m ia ła n a Eo w p ły w u , b o o n a je d y n ie zachęca, ale to n ie przez nią się e d u ­ kujesz. W szy stk o tak n a p ra w d ę b a ­ zuje na id o la ch . K s z ta łto w a łe m się p rzez M a d o n n ę , P rin c e a , O ffsp rin g , Iro n M aid en , K o rn a, D e fto n s, B jork, PJ Harvey, N ick a C av e a, T o m a W aits a - to w szystko je d n a w ielka m iesza n k a. S łu ch ałem d u żo toJku, k lasy k i i m u z y ­ ki film ow ej. P rz y z n a m > że k o ch am gry k o m p u te ro w e i jako c h ło p c z y k o p ró c z ć w iczeń n a a k o rd e o n ie d u żo g rałem . P o d ejrz e w a m , że p o d św ia d o m ie j e ­ stem u k sz ta łto w a n y p o d k ła d a m i m u ­ zy czn y m i d o ja p o ń s k ic h g ier k o m p u ­ terow ych - m o że w ła śn ie d la te g o m o ja m u z y k a jest taka bajkow a. In s p iru ję się m u zy k ą i to jest n a tu ra ln e , ale n ie lubię, jak lu d zie p o ró w n u ją zespoły. W iad o m o , że n ie k tó re p io se n k i są do siebie p o d o b n e , ale to w y n ik a z p e w ­ nych o g ra n ic z e ń .

- M asz jakieś m arzenie zw iązane ze współpracy z muzykami?

- Jest wiele d o b ry ch m uzyków , ałe n i­ gdy jeszcze o tym n ie m yślałem , t rze­ ba zacząć od tego, co pasuje ze sobą. To, że jesteś fan em kogoś, nie znaczy, że razem potraficie stw orzyć coś dobre* go. Jestem w ielbicielem Lao Che, M ary­ si Peszek, Hey, Lecha Janerki - m oże to b rz m i b ard zo oklepanie, bo to o g ro m n e postacie, ale dla m n ie to jest w łaśnie śm ietan k a polskiego show -biznesu.

- M yślisz o jakim ś nowym projekcie?

- Myślę o tym , by w ydać m uzykę, któ­ rą gram już na koncertach. Dostaję ta k ­ że m n ó stw o d o b ry ch tekstów od fanów, które nigdy d o tą d nie wyszły z szuflady, a m ożna by zrobić z nich coś fajnego...

- W takim razie łatwo się utożsam ić

z czyim ś tekstem?

- Jeszcze cztery lata tem u p o w ie d z ia ł­ bym , że to w ogóle n iem ożliw e. T eraz ju ż w iem , że jest inaczej, fa m iałem fuksa, b o M ic h a ł Z abłocki p rz e słał mi lin k a do m n ó stw a tek stó w od in te rn a tó w i mia~ łem m o żliw o ść zad ecy d o w an ia, k tóre

z n ic h chcę śpiew ać. W y b rałem d z ie ­ sięć, któ re m i się b ard zo s p o d o b a ły Tak n a p ra w d ę w idzę w n ic h h is to ­ rie, które sam ch ciałem opow iedzieć. N ie b ęd ę m ów ił, jak ja je in te rp re tu ję , ale n a p ra w d ę m ogę pow ied zieć, że się

7. nim i u to ż sa m ia m .

R ozm aw iał: B a rto sz W alat

(16)

4

g ru d n ia br. w P rzychodni Tow a­rzyskiej (ul. Szewska 23) „M ixer“ zorganizow ał spotkanie ?,; okazji wydania 30, n u m e ru pism a. U czestni­ czyli w n im członkow ie redakcji, którzy w raz z now ym redaktorem naczelnym B arto szem W alałem starali się zaryso­ wać plan rozwoju m agazynu, a także za­ proszeni goście.

Po dc ziis dyskusji pojaw iły się cie­ kawe pom ysły uatrakcyjnienia „Mixe- ra” N iebaw em w prow adzone zostaną nowe pasm a tem atyczne. M agazyn od czterech lat trafia do rąk studentów Kra- kowskiej Szkoły Wyższej i spotyka się z coraz w iększym zainteresow a n iem (na­ w et osób z konkurencyjnych uczelni). Spora w tym zasługa autorów piszących do m agazynu, a przede w szystkim osób go redagujących., m in. długoletniego redaktora naczelnego k artk a M isińca i o p iekuna redakcji Macieja M alinow ­ skiego z W ydziału Politologii i K om uni­ kacji Społecznej.

„M ixer” cały czas czeka na now ych w spółpracow ników . Nie bójcie się pisać, napraw dę warto. Teksty przysyłajcie pod a d res em mixer_ksw@ inte ria . e u

R edakcja

„Mixer" czeka na nowych współpracowników

To już 30. numer...

B artłom iej M isin iec (2 łew ej), b y ły n aczeln y „M ixern"

(17)

Kino lat 30. ub. wieku, czyli „Przeminęło z wiatrem"

To, co bezpowrotnie uleciało...

Joanna O p a rcik

W

itając lata 30, ub. wieku, św ia­towa kinem atografia zdawała się zapow iadać to, co m iało nastąpić w przyszłości - kilkadziesiąt lat d o m in acji k ina am erykańskiego. Aż do lat 50. i GO., kiedy neorealizm w łoski czy now a fala francuska próbow ała zm ienić ten stan (jednak ze skutkiem nie do k o ń ­ ca u d an y m ), oczy w idzów skierow ane były bow iem za ocean.

Dla k in a w prost z fabryki snów był to czas, kiedy klarow ała się ostatecznie sy­ tuacja na ry n k u - pow stało kilka o g ro m ­ nych w ytw órni filmowych, które z d o m i­ now ały n a wiele lat produkcje film ów w H ollyw ood, a których szefowie wciąż ze sobą rywalizowali. P aram o u n t Pictures Zucora, M G M M ayera czy W arner Bro­ thers nie żałowali środków, by p o konać konkurencję. To w łaśnie w tedy zaczęły się wielkie produkcje, kiedy to o grom ne pieniądze przekładały się n a zapierające dech widowiska, mające przyćm ić d o k o ­ nania innych tygrysów tego biznesu.

Lata 30. ub. w ieku to też okres, kiedy kino zaczęło się rozwijać w kilku rożnych kierunkach: z jednej stro n y kino obycza­ jowe lat 30., w którym bohateram i byli tak zwani zwykli ludzie; początki kina w esternow ego z praw dziw ym d y n am i­ tem gatunku, czyli „D y liżan sem 1 z 1939 roku z n iezap o m n ian ą rolą m łodego Joh­ na Waynea, z drugiej ogrom ne p ro d u k ­ cje historyczne, w których najw ażniejszy był rozm ach i epickość dzieła.

Tym razem chciałabym się skupić na filmie b ęd ący m kw int esencją takiego w łaśnie rozm achu - filmie Victora Fle­ m inga z 1939 roku ze św ietną rolą Clarka G ablea i Vivien Leigh pt. „P rzem inęło z w iatrem ”. Tak, wiem - już słyszę glosy niezadow olenia: a to, że strasznie długie; a to, że przestarzałe i zbyt m elodram a- tyczne czy też pom patyczne. Jednak n a ­ m awiając was do obejrzenia tego film u, chciałabym , żebyście spróbow ali uw olnić się od myślenia XXI-wiecznego widza.

C hoć film uderza rozm achem , naw et dziś pam iętajm y, kiedy pow stał oraz jakie w rażenie m u ­

siał zrobić w latach 30. czv 40. ub. w ie­ ku.

Z pew nością wielu z was słysza­ ło o tym filmie, ale niewielu go oglą­ dało. Ta epicka h istoria opow iada 0 losach rodziny 0 1 H arów w ciągu lat, dla której tłem jest w y n iszczają­ ca A m e ry k ę X IX w ie k u w o jn a d o ­ m ow a p o m i ę ­ d z y P o łu d n ie m i P ó łn o c ą . P o m i­ m o że osią filmu pozostaje wojna, tak napraw dę nic w idać jej na e k ra ­

nie zbyt często - została raczej ukazana przez p ry ­ zm at m ałych h isto ­ rii poszczególnych bohaterów , sytuacje wydaw ałoby się prozaiczne (braki w zaopatrzeniu, kłopoty z d o sta ­ li iejn się do innych miast czy stanów,

bieda i po g ard a w ygranych w stosunku do pogruchotanego Południa),

To, co m nie się najbardziej podoba, to ukazanie ew olucji głównej b o h ater­ ki, któ ra je d n a k nie w yrzeka się swoich specyficznych cech charakteru. Zarów no n a początku, jak i p o d koniec filmu jest uparta, tem p eram en tn a i nieco

wyzy-FOR THE FIRST TIME IN ITS ORIGINAL TECHNICOLOR* GLORY

AND A RI MASTERED DIGITAL SOUNDTRACK

І № bS 'fb LL

U S U I КОЙМО O im n J L W U ^ M ) НЛТТІІ МсйИІЕ L THOMAS H IT C H !L Щ Щ Ш Г А Щ Д ЇН

[l.-A jii U S i : 4M к _ і з ; t>. .. : т. о і M a h c . a e f i M i t c h i u \

wająca w swojej pew ności siebie. Jednak o iie poznajem y ją jako sprytną i zuchw a­ łą, ale w gruncie rzeczy beztroską osób­ kę, o tyle na k o ń cu m am y do czynienia z p ełnokrw istą postacią kobiety, któ­ ra wiele przeszła, ale wciąż potrafi być dum na. M oże zresztą czasem na wyrost - jakby nie chciała przyjąć do w iadom

(18)

j Artystyczne Stowarzyszenie .scal_art

Pomóc młodym twórcom

niezależnym

ś d swojego beznadziejnego położenia. Ilustracją tego jest jej słynny tekst kilka­ krotnie pow tarzany jak m an tra „Pom y­ ślę o ty m ju tro ”

W idza zaskakuje autentyczność p o ­ staci, jakie potrafili zbudow ać aktorzy. Z arów no Leigh, jak i Gable stworzyli praw dziw ych ludzi z krw i i kości, ze sła­ bość iam i i dylem atam i, jakie każdy zn n s posiada. Pom im o pew nej m aniery gra­ nia, nieodłącznej dla film ów tej dekady, ich gra zaskakuje i świeżością, i now o­ czesnością. D odatkow ym atu tem w yda­ je się to, że stworzyli dwie godne siebie postacie - inaczej niż w wielu m elo d ra­ m atach lat. 30., gdzie często kobieta jest udręczoną ofiary lub fem m e fatale i w y ­ stępuje nierów na „walka” charakterów . Tu m am y dwójkę bo h ateró w m ogących hez przeszkód prow adzić ze sobij dialog na rów nych praw ach.

Po obejrzeniu tego filmu na pew no zapadną w am w pam ięć niezapom niane sceny - od nakręconego z przepychem ujęcia palącej się Atlanty, p o p rzez d ro b ­ ne kom ediow e scenki, jak choćby występ Scariett w sukience uszytej z weluro- wych zasłon, czy wszelkie sceny z u h o ­ norow aną O scarem czarnoskórą Hattie M cD aniel (grającą M am m y), aż d o scen dram atycznych, nakreślających b u rz ­ liwe m ałżeństw o głów nych bohaterów. Na uwagę zasługują też piękne kostium y i scenografia - wielki budżet pozwoli! na stw orzenie w yjątkowo dokładnych i w iernych dekoracji.

Z lii m u „Przem inęło z Wiatrem” unosi się wielki sentym entalizm za

lu­

tam i bezpow rotnie straconym i, za bez- troskością Południa, Film opow iada w szerszym ujęciu o pewnych wartościach, stylu życia, które bezpow rotnie odeszło, Bohaterowie próbują odnaleźć się w nowej sytuacji, wciąż chyba nie wierząc w upa­ dek świata, w którym się wychowali.

Co przesądza o sile filmu? Chyba jednak nie epickość historii, ale w łaśnie małe, w ew nętrzne d ram aty i p rzeo b raże­ nia b o h a te ró w Zmiany, jakie przyniosła wojna, na zawsze odcisnęły n a nich p ię t­ no, W pewien sposób ów obraz daje też nadzieje - przecież obserw ujem y świat oczami slrony przegranej, zrujnow a- j nego Południa, a jed n ak wszystkie p o ­ stacie pokazują, że z najgorszego pieklą m ożna wyjść zwycięsko - niekoniecznie m aterialnie, ale choćby (a m oże przede

w szystkim ) m oralnie. ■

M arta W aw rzyn iak

W

różnych publikacjach p oja­wiają się opinie, że klim at Krakowa nasiąknięty jest archaizm em i sterylnością. O kazuje się, że pow stają instytucje, których celem pozostaje walka z tym stereotypem . N aj­ now szym projektem , jaki w kom ponow ał się wr nasze m iasto, jest A rtystyczne Sto­ warzyszenie .scal_art, które nie m anife­ stuje, nie chce rewolucji,

Z m ateriałów prasowych rozsyła­ nych przez założycieli inicjatyw y p ro ­ jekt pow stał po to, żeby p o m ó c m łodym tw órcom niezależnym , którzy dot^d nie byli dostrzeżeni przez m ecenasów. Na stronie internetow ej Stowarzyszenia m o żn a wyczytać, że „głów nym celem jest w ytw orzenie spójnego w izerunku pokolenia '80, które by podjęło dialog z istniejącym i instytucjam i kulturalnym i" Inicjatyw a w ym ierzona jest wr p isa ­ rzy, grafików, fotografików oraz w szyst­ kich innych, którzy d o tą d m ieli p ro b le ­ my z ukazaniem swojej perspektyw y na szerszą skalę. Wydaje m i się, ze założenia, jak ich podjęli się inicjatorzy akcji, n a tra ­

fią n a od b ió r - szczególnie że m łodzie­ żowe środow isko krakow skie obfituje w ludzi w chłoniętych w artystyczny kli­ mat. Ale czy tru d n e praw a ry n k u pozw o­ lą p rzetrw ać tym założeniom ?

D o te i p o ry projekt przejaw ia się w rożnych m iejscach Krakowa, gdzie re­ alizuje wystawy, spotkania z uznanym i tw órcam i i zestaw ia „m łodych niezrze- szonych” z „docenionym i i sztandarow y­ m i^ Jedną z takich akcji było spotkanie ze Sław om irem Shutym oraz w ystawa Karoliny Liczman pt. „Kobieda" Brałam udział w obu przedsięw zięciach i z ob­ serwacji wynika, że .scal art. jest sto su n ­ kowo d o b rze zorganizowany. Oczywiście nasuw ają się p ew n e w ątpliw ości i chętnie skonfrontow ałabym je z tw órcam i akcji, ale pozwolę sobie to zbadać, u czestni­ cząc w kolejnych projektach, Tym razem

na forum pojawił się k onkurs literacki na „O pow iadanie o kanarach” - nag ro d ą jest publikacja m ateriału w w ydaw nictw ie A rtystycznego Stowarzyszenia, Chcecie publikować? Sprawa jest pro sta.

To bardzo dobrze, że w naszym m ie­ ście m ożna natrafić na ludzi, którzy sta­ rają się pom óc innym , W arto zauważyć, że z koncepcji tej organizacji wynika, iż wr pełni jest tw orzona przez rocznik '80 i trzeba przyznać, źe m ożna to uznać za w yznacznik świeżości i b ezk o m p ro m i­ sowego podejścia do podejm ow anych zabiegów. Za pointę niech posłuży moje spostrzeżenie, że po spotkaniach o rgani­ zowanych przez .scal art, byłam pewna, że p rojekt spotka się z uznaniem . W ierzę, że moje przeczucia przeniosą się na re­ alny w pływ tej organizacji na w izerunek w spółczesnej bohem y Krakowa.

PS

Jeżeli tworzycie i chcecie zam anife­ stować, że nie godzicie się z obecnym i re­ aliam i prom ocyjnym i m łodych artystów, napiszcie na info@scal-art.pl i pokażcie, że macie coś do powiedzeniu. Ja napisałam.

(19)

FeLieTon

Wybory w Stanach Zjednoczonych wciąż podlegają analizie...

Barack Obama:

iluzjonista godny swoich czasów?

No i stało się - zgodnie z sondażami wybory na stanowisko Commander in Chief,

czyli czterdziestego czwartego prezydenta USA, wygrał po raz pierwszy czarnoskó­

ry senator Barack Obama. Zaskoczenia nie było. Większość komentatorów od daw­

na to przwidywała. Czy zatem jest się nad czym pochylić i co analizować, kiedy tyle

już zostało powiedziane? Okazuje się, że tak...

A m e r y k o , „ p o k a ż s w o ją t w a r z ”

Po pierw sze, słynny już, dość szero­ ko opisany efekt Bradleya. O sobom nie- kojarzącym przypom inam , że socjologo­ wie nazw ali tak sytuację, kiedy to kolor skóry kan d y d ata okazuje się m ieć (p o ­ m im o przeciw nych zapew nień w ybor­ ców) decydujące znaczenie. C hodzi o to, żc m im o zdeklarowanego poparcia dia kandydata czarnoskórego głosujemy prze­ ciwko niem u ze względów rasowych.

Tyle teorii, a co w praktyce? W yda­ je się, że tym razem nie spotkaliśm y się z lakę sytuacją. Co więcej, myślę, że było w prost przeciw nie i trzeba m ów ić o efek­ cie odw rotnym , który od teraz zostanie chyba nazw any efektem O bam y. Senatora z Chicago p o p a rło o wielu więcej elekto­ rów (a więc zyskał dużo większe p o p ar­ cie społeczne) niż oczekiw ano. W ygrał bow iem przytłaczającym stosunkiem głosów, pokonując swojego republikań­ skiego przeciw nika nie tylko w d e m o ­ kratycznych stanach, ale także w tych miejscach, które od lat nazyw ano „ba­ stionem republikanów 5*, słynącym z w ie­ loletniego poparcia dla konserwatystów. W yborcy przełam ali jed n ak długoletnią tradycję i mając do w yboru p rzedstaw i­ ciela, b ąd ź co bądź, strony, która od 8 lat rządzi krajem z b ard zo m arn y m skut­ kiem (podpisując się choćby pod n ie­ kończący się wojną w Iraku i kryzysem gospodarczym ), zacisnąwszy zęby, z lek­ kim o p o rem poparli kandydata d em o ­

kratów p o m im o w ew nętrznego rasizm u. fmakrni

(20)

FeLieTon

Zastanaw ia m nie tylko jedno: co by się stało, gdyby kandydatem dem okratów na stanow isko prezydenta USA okazała się H ilary C linton? W brew pozorom kolor skóry niewiele by jej po m ó g ł - konser­ w atywni w yborcy z pew nością bardziej by byli skłonni do pop arcia O bam y niż kobiety - choćby białej jak śnieg. Ot, to w łaśnie słynna* pełna sprzeczności A m e ry k a ...

„Ociec, prać” ale i*., płukać

w nowym Lenorze Perwoll Black

D ruga spraw a to fakt, jak na w ybo­ r y am erykańskie zareagow ała cała p o p ­ kultura i m edia. Nie - to nie były już wy­ bory polityczne, którym i m ało kto się interesuje (choć oczywiście każde w ybo­ ry am erykańskie, ze względu n a pozycję tego kraju na arenie m iędzynarodow ej, przyciągają opinię światową). Tym ra ­ zem polityka p rzeniknęła praw ie w szyst­ kie dziedziny życia. Tylko dlaczego?

O dpow iedzią m oże być charakter obecnego w izerunku polityki. To już nie tylko kilkum iesięczna k am p an ia p rz e d ­ wyborcza w raz z w ystąpieniam i publicz­ nymi, sp o tam i reklam ow ym i i debatam i telewizyjnymi. W tym roku dostaliśm y coś gratis, jak przy zakupie proszku do prania, do którego dołącza się czasem p ły n dtj płukania, „Czarny K ennedy”, jak przez wiciu byw a nazywany O bam a (czego sam zainteresow any jest dosko­ nale świadomy), wyruszył w świat, O d ­ w iedziny kandydata na stanow isko p re ­ zydenta USA to dość rzadkie zjawisko. W ydaw ało się, oglądając słynne ju ż ujęcia ze spotkania senatora z 200-tysięcznym tłu m em berlińczyków, że chce on przy­ pieczętować swój sukces, zan im ten jesz­ cze nastąpił. Wręcz czekało się, kiedy zacznie mówić słynnym tekstem n o m en o m en K ennedyego: „Ich birt berliner”,

In n ą spraw ą pozostaje historyczne zaangażow anie św iata celebrity z n aj­ wyższej półki całego H ollyw ood. „M ia­ sto A niołów ” od lat w spiera (m niej lub bardziej) dem okratów , ale pierw szy raz w historii sytuacja osiągnęła tak szeroki zakres. Sym ptom y owej histerii m ogli­ śmy zauważyć już cztery lata tem u, k ie­ dy Al G ore walczył z G eorgeem W, Bu­ shem, przegryw ając z n im w tru d n y do uw ierzenia sposób, Rozczarow anie, jakie się w tedy pojaw iło w H ollyw ood, w yra­

żone choćby w (nie zawsze rzetelnych, aie o ty m .,, pstt) dokum entach Mo- orea, dodatkow o zdopingow ało gorące nazw iska Los Angeles, N o rm ą stało się publicznie głoszone p oparcie dla O b a ­ my, tw orzenie spotów reklam ow ych czy piosenek prom ujących.

Innym sposobem okazała się zabawa w „żywy billboard”, czyli n iem e w yraże­ nie zachw ytu p o p rzez noszenie koszu­ lek z w izeru n k iem senatora. W m iejscu, gdzie każdą byłą gwiazdę codziennie fo­ tografuje się choćby w d ro d ze do siłow ­ ni czy po kawę, takie w yrażenie swoich preferencji m iało szczególnie znaczenie, zapew niając darniow ą reklam ę o silnie społecznym wydźw ięku u grupy, która w tych w yborach najbardziej się liczyła - m łodych ludzi pierw szy raz w ybiera­ jących się na wybory. Ż adne pieniądze

nie są w stanie zapew nić takiej prom ocji, W ystarczy przejrzeć archiw a in te rn e to ­ wych blogów i stro n plotkarskich z o sta t­ nich dni kam panii.

N atom iast w itry n y ekskluzyw nych sklepów internetow ych na chwilę po­ chowały najnow sze kolekcje p re t-a -p o te r na rzecz m niej m oże glam our, ale jakże popraw nych politycznie baw ełnianych podkoszulków w artych 5 dolców. Z esta­ w ione ze szpilkam i o d M anolo Blahnika za 700 dolarów czy najnow szym i m o k a ­ synam i YSL, były idealnym strojem do biura m ieszczącego się p rz y gwarnych ulicach N ow ego Yorku.

Czy to ptak, czy samolot?

N ie to Super-Obama

W końcu tem at, nad którym zasta­ naw iano się trochę po cichu, trochę n ie­ chętnie i delikatnie, czyli reakcja m iędzy­ narodow a. Nikt oczywiście nie przyzna, że kolor skóry stanow i jakiś problem , Jednak sław na już, a niezm iernie żenują­ ca, w ypow iedz Berłu sconiego z M oskwy o „m łodym , zdolnym i opalonym ” O b a ­ rnie budzi wątpliwości, Śmiać sję m ożna, że to tylko je d n a k głupi w ybryk prem iera W łoch, ale niepokoi fakt, że i u nas nie jest lepiej. N azw anie O bam y „czarnym mesjaszem am erykańskiej lewicy* przez skrajnie prawicowego p osła G órskie­ go (należącego jed n ak d o drugiej p artii w kraju) przeraża. \ choćby były to o d ­ oso b n io n e glosy, pow inniśm y być na nie szczególnie wyczuleni.

C hoć wszyscy zapew niają o rów no­ ści ludzi wszelkiego pochodzenia et jucz­ nego, w ystarczy się bliżej przypatrzyć składow i większości rządów krajów eu­ ropejskich, by przekonać się, że nawet w w ielokulturow ych społeczeństw ach francuskich, niem ieckich czy brytyjskich osoby o o d m ien n y m niż biały kolor skó­ ry rzadko zasiadają w parlam entarnych ławach, nie m ów iąc już o zajm ow aniu wyższych stanow isk. M ożna oczywiście kłaść to na k arb wieloletniej dysproporcji w ykształcenia białych i kolorow ych oby­ wateli tych krajów czy też na zam knięcie się w ciasnych grupach etnicznych (np, Turków w N iem czech ). Jednak dalej nie tłu m aczy to tak wielkiej przew a­ gi stereotypow ego białego kołnierzyka w idealnym wieku 45-55 lat pod kraw a­ tem (okazjonalnie w ym ieniającego gar­ n itu r na garsonkę).

P rzy czy n n a le ż y szu k ać raczej w ogólnym społecznym przyzw oleniu na taką sytuację i podśw iadom ym prze­ konaniu oraz niechęci do innych grup et jucznych. Czas najwyższy, żeby biały establishm ent został lekko przem iesza­ ny (nic tak dobrze nie robi skostniałym stru k tu ro m d em o k racji jak m ała „rew o­ lnej a” otw ierająca oczy). I choć O bam a m oże się wielu w ydaw ać nieco k om ik­ sową postacią wraz ze sw oim i, tak, p rzy ­ znajm y to, dość ogólnikow ym i hasłam i w yborczym i, lykrze z wielkim żółtym „S” w ypisanym n a swoim niebiesko- czerw onym kostium iku,

Co oznacza w ybór O bam y dla A jneryki? T ru d n o powiedzieć - wciąż jest za wcześnie, żeby się przekonać, ile z haseł było tylko populistycznym m agnesem , a ile praw dziw ym i o b iet­ nicam i przyszłych działań. Jedno jest pew ne - wielkie oczekiw ania własnego społeczeństw a i uw ażne przypatryw anie się zza oceanu nie pozwolą raczej O ba- m ie na gładkie pseudo działania. Mając na karku sfrustrow any o d d ech własnego narodu, chcąc nie chcąc, będzie się m u­ siał przyłożyć i zaoferow ać praw dziw ie przełom ow e działania. Ze w spaniałego iluzjonisty i w ładcy ludzkich serc jnusi się teraz zm ienić w praw dziw ego czaro­ dzieja, który pokaże, że czary jed n ak ist­ nieją, a rzucenie złotym pisakiem w oczy zachwyconej widow ni z rozdziaw ioną ze zdziw ienia szczęką to tylko początek,

Jo an n a O p a rc ik

(21)

FeLieTon

-

Nie planujemy dzieci', mamy swoje centrum dowodzenia

-

kuchnię, w

ogro-

dzie mnóstwo ziół, które Steve zbiera, a ja ich używam, gotując

-

o p o w ia d a

lan, b o h a te r k a ta lo g u sz w e d z k ie j firm y, któ ry w z b u d z ił o b u rz e n ie śro d o ­

w isk k a to lick ich w Polsce

IKEA i homoseksualizm

M aciej P ietrzyk

W

związku prze/, sieć sklepów IKEA t promowaniem hom oseksualizm u ■ »Rzecz­ pospolita*’ i „Fronda” zaapelowały o ich bojkot. Szczególnie ostro wypowiedział się redaktor naczelny „Frondy* Grzegorz Górny: - Traktowanie zw iązków jeditopł-

ciowych jiiko równoprawnych z m ałżeń­ stwem jest niedopuszczalne. Publikacja IKEA jest prom ocję określonego stylu życia, który nie zasługuje na publiczne propagowanie. W iąże się to ze strategią oswajania, a następnie zalegalizowania zw iązków homoseksuaInych. Robi się to po to, by utrwalić ich obraz w społeczeń­ stw ie jako zw iązków równorzędnych, a potem prawnie je zalegalizować.

Jednak jeszcze dale} poszedł Marek Horodniczy, redaktor naczelny kwartal­ nika „44/Czterdzleści i cztery " Poza wzy­ waniem Jo bojkotu przedstawi! ciekawą wizję świata, z którą warto się zapoznać.

Horodniczy twierdzi, że otacza nas matrix, przez co nie widzimy rzeczy, ja­ kimi si) w istocie, lecz widzimy je takie, jakimi nam się wydają. Umiejętność rzeczywistego patrzenia na świat m ie­ li nieliczni, np, św, Jan od Krzyża czy św, Faustyna Kowalska, którzy na co dzień obcowali v. Chrystusem Panem i rozmawiali z Maryją. My jednak, nie mogąc dostąpić owej szczególnej łaski, m usimy szukać ratunku w Kościele, gdyż ten iako mistyczne ciało Chrystusa i ic- dyny depozytariusz prawdy objawionej iest w stanie nas z tego matriksu wycią­ gnąć. Praktykowanie homoseksualizmu to grzech ciężki, a powołaniem Marka

m iX er | grudzień 2008

Horodniczego jako publicysty pozostaje zrobienie wszystkiego, by takie zachowa­ nie nie aspirowało do pojęcia „norm’/ ’.

Okazuje się, że problem Jormy IKEA jest głębszy, niż moglibyśmy sobie w y­ obrazić. Nie chodzi tylko o propagowa­ nie homoseksualizmu, IKEA to również gigantyczna instytucja, która wyposaża nam dom y - formatuje ludzi, tak żeby nie mieli wyczulonej wrażliwości nawet w tak prozaicznej dziedzinie jak m e­ blarstwo, Grzech został w niej zakorze­ niony tak głęboko, Że właściwie nie da się go usunąć. A tam gdzie jest grzech, iest i szatan, który działa poprzez ludzi.

Jak w ięc w dzisiejszych czasach wal­ czyć z grzechem i szatanem?

Horodniczy suge­ ruje, że po- w in n i ś m y w s k r z e s i ć ducha śre­ d n i o w i e c z a , epoki moralnie i duchowo spój­ nej. N ie chodzi mu oczywiście o powrót do w ie ­ k ó w ś r e d n i c h , lecz o nawiązanie do tamtych czasów przez przeprowa­ dzanie ludzi na dobras stronę mocy*

A zatem tylko od nas zależy, czy nadal będziemy żyć w matrik- sie i czy obudzimy się

w realnym święcie redaktora Horodni­ czego. Jego głównym architektem jest specyficzna cząstka Kościoła, dla której każda różnorodność to zboczenie, gdzie nie istnieje pojęcie „tolerancji” a życie to nieustanna walka ze złem, O tym, Że zło czai się wszędzie, wiem y nie od dziś. Jednak kto by pomyślał, że p o­

między szafkami, krzesłami i meblami kuchennymi w IKBA mieszka najpraw­ dziwszy d em o n ...

(22)

KSW w obrazie

- Szkoda czasu na granie coverów...

- mówi MaciejMarendowski z zespołu „Drown My Day"

- C zym się ob ecnie zajmujesz?

- Jestem stu d en tem V roku ad m i­ nistracji na KSW, W łaściw ie w ybranie k ieru n k u zostało podyktow ane ro d zin n ą tradycją, bo ojciec też studiow ał ad m i­ nistrację. kię w jego ślady, poniew aż za­ wsze w d o m u wszystko kręciło się wokół tem atów związanych z t;j dziedziną...

- A co porabiasz p oza studiow a­ niem?

- Jestem m uzy Idem am atorem . O becnie w spółtw orzę zespół „D row n M y D ay”, w którym w ystępuję jako g i­ tarzysta, W łaściw ie jestem w spółzałoży­ cielem tej kapeli i tw orzę z nią od czte­ rech lat Nasze brzm ienie to deatheore, czyli połączenie m etalow ych rifó w ih a rd - coreow ej dynam iki. Bardzo dużo ćwiczę, b o m n ie to bawi. To zainteresow anie p o ­ zwala m i się rozwijać i realizować. O d za­ wsze m arzyłem o tym , żeby grać dla ludzi. Poza tym uw ielbiam m uzykę jako słu­ chacz, lubię zarów no b rzm ienia ciężkie, jak i elektroniczne.

- Czy d zienne studiow anie nie utrudnia realizow ania własnych pasji muzycznych?

- W ydaje m i się, że zdecydow anie nie. W ręcz przeciw nie - daje to wiele m ożliw ości, m a się przecież wolne w eek­ endy, , L

- Zespół „D row n My D ay” daje dużo koncertów?

- Stosunkow o tak, staram y się grać jak najwięcej w różnych m iastach w ca­ łym kraju i na ile to możliwe poza g ra n i­ cami, Dla mnie, jak i dla każdego członka z zespołu jest to za każdym razem w iel­ kie w ydarzenie. To świetne w rażenie, gdy ludzie się bawią i dobrze nas odbierają. Cieszy m nie bardzo, że spotykam y się z przejaw am i sym patii.

- D u żo jest fa n ó w tego rodzaju m uzyki?

- W Polsce to tw ór całkowicie n i­ szowy, raczkujący. W naszym kraju jest dużo zw olenników klasycznego m etalu i tego, co istniało w latach 90. To, co obecnie dom in u je na Z achodzie i w Sta­

nach Zjednoczonych, w ogóle do nas nie dociera albo dociera z paroletnim opóźnieniem . Ogólnie jest niełatwo, bo m iłośników muzyki, którą wykonujem y, bywa niewielu. M im o to b ard zo m ocno nas wspierają i pom agają, jak tylko mogą, Tak czy inaczej n ietru d n o zauważyć,

Cytaty

Powiązane dokumenty

Karpio A., Żebrowska-Suchodolska D., Efektywność inwestycyjna polskich funduszy emerytalnych w okresie zmian zasad prawnych, „Metody Ilościowe w Badaniach Ekonomicznych” 2016a, nr

From the macroeconomic point of view, such supple- mentary source of money creation could help the central bank to stabilize money supply and inflation, if the supply of money

Wartość wskaźnika Cash w roku zainicjowania dywidendy jest niemal taka sama, jak w roku trzecim przed zdarzeniem, przy czym test Wil- coxona nie potwierdza istotnych różnic

Cechą zastosowanej metody jest analiza zależności między wielkością udzielanej przez państwa członkowskie pomocy publicznej na rozwój regionalny a wielkością

W kontekście europejskiego semestru nierównowaga makroekonomiczna jest definiowana jako „wszelkie tendencje prowadzące do rozwoju sytuacji makroeko- nomicznej, które

Przeprowadzona scenariuszowa analiza zapotrzebowania na aktywa rezerwowe w Polsce w latach 2004–2015 w sytuacji wystąpienia szoku zewnętrznego skutkującego spadkiem wpływów

Najkorzystniejsza sytuacja dla finansów przedsiębiorcy występuje, gdy w chwili nabycia dobra zakres wykorzystywania tego dobra do celów opodatkowanej VAT działalności gospodarczej

Szczególnie identyfikowanie sytuacji płynnościowej, do- bór właściwych metod analizy oraz sam proces zarządzania kapitałem obrotowym netto są ważnymi elementami