• Nie Znaleziono Wyników

View of Norwid in German

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "View of Norwid in German"

Copied!
7
0
0

Pełen tekst

(1)

się z „pragm atyczną” w izją św iata w artości N orw id a, żeb y d o cen ić w ażkość próby zm ie­ rzenia się Jacka T rznadla z e św iatem p o ety . Próby p o łą czen ia inw encji interpretacyjnej z p erfek cjon izm em b adaw czym , eseistyczn ej lek k ości i przenikliw ości prac Jastruna z su m ien n ością i uderzającą trafnością sform u łow ań Ł apińskiego. M ożna się z czyta­ n iem N orw id a p rzez T rznadla w w ielu m iejscach utożsam iać, m ożna się spierać. Z aw sze jed n a k w arto książkę czytać.

A ndrzej V i n c e n z - N O R W ID P O N IE M IE C K U

Cyprian N o r w i d . Vade-mecum. Gedichtzyklus (1866). Polnisch-Deutsch. Übersetzt und eingeleitet von Rolf Fieguth. Vorwort von Hans Robert Jauss. Mönchen 1981 ss. 245.

N in iejsze w ydanie zaw iera tek st V ade-m ecu m wraz z p rzekładem n iem ieckim pióra R o lfa F iegu th a, te g o ż studium (s. 2 2 -6 7 ) oraz w stęp jed n eg o z najw ybitniejszych w sp ół­ czesn ych h istoryków i teo rety k ó w literatury w N iem czech Z achodnich, H ansa R oberta Jaussa (s. 1 3 -2 1 ).

Studium sw e zaczyna F iegu th o d o m ó w ien ia sytuacji badaw czej ostatnich lat, która charakteryzuje się , jak p isze, now ym sp ojrzen iem na w sp ółczesn ą p o ezję, w perspekty­ w ie cią g ło ści, a n ie zerw ania z d orob k iem X IX w ., jak to czyniła poezja m odernistyczna lat 1 8 7 0-1930. S koro p rzejście o d X IX w . d o p o ezji dzisiejszej w idziane jest jako ciąg­ ło ś ć , to jest tam i m iejsce dla N orw id a, je g o sam ego także m ożna zobaczyć z perspektyw y c iągłości. P rzekład V a d e-m ecu m p ozw olić m a na zapoznanie się z w ażną częścią polskiej tradycji literack iej, z której w taki czy inny sp o só b w yw od zą się tw órcy w sp ółk ształtu ­ jący eu rop ejsk ą św iad om ość literacką p o r. 1945, jak np. W itold G om brow icz, C zesław M iło sz , Stanisław Jerzy L ec (najszerzej m o że z tych czterech znany w N iem czech Z a ­ c h o d n ich ), Z b ign iew H erbert.

N orw id jak o w ybitny pisarz - d o d a je F iegu th - jest niem al w całości produktem recepcji w w. X X , co czyni g o szczególn ie interesującym . N astęp n ie F ieguth szkicuje n iek tóre aspekty tej recep cji, zatrzym ując się dłużej na ok resie p o r. 1956, p o czym p rzech od zi d o „tezy” baudelairow skiej - jak ją nazyw a - G om u lick iego i je g o poprzed­ ników .

F iegu th podkreśla „podstaw ow ą ten d en cję N orw id a” d o w idzenia spraw polskich na tle w ielkich p rob lem ów duchow ych oraz estetyczn ych ep o k i i przypom ina rolę, jaką uniw ersalizm p o e ty od egrał w dyskusjach norw idow skich 2. p o ł. lat pięćdziesiątych, k tóre d o w io d ły „aktualnej ży w o tn o ści” tej p o ezji n iezależn ie o d praw dopodobieństw a w ysuw anych w ów czas tez. Z n a czen ie tezy baudelairow skiej G om ulickiego w idzi Fieguth p rzed e w szystkim w tym , ż e u m ożliw iła on a zob aczen ie V ade-m ecum jak o początku innej „ m o d e m y ” niż francuska i szerzej - zach od n ioeu rop ejsk a, ale także w randze, jak ą cykl pozysk ał dzięk i tem u w historii literatury oraz w ogóln op olsk iej św iadom ości litera ck iej. A w reszcie - teza G o m u lick ieg o m iała n iem a łe zn aczenie w łaśn ie dla zdania so b ie spraw y z k om p ozycji V a d e-m ecu m ja k o „system atycznie skom p on ow an ego cyklu” (du rch k om p on ierter Z yk lu s).

P roces literacki n ie tylko m a aspekt teraźniejszy i p rzeszły, ale w skazuje też na przy­ szło ść. W arunki n ie są d an e „w sp ó łczesn o ści” , m uszą d op iero zostać zd ob yte w łasnym

(2)

trudem (tak rozum ie F ieguth apostrofę d o „p óźn ego w nuka” oraz p ok rew n e w yp ow ied zi p o ety ). Jeśli w . X X w idział w N orw id zie poprzednika d eform acji język ow ych n o w o ­ czesnej liryki, to m ożna zn aleźć u n ieg o p o d o b n e w sk azów k i, np. gdy p isze, ż e p o eta „N i sw oim i w stęp u je drzw iam i” (d o p o to m n o ści) (L a u r d o jr z a ły ). „O tw artym n a przy­ szło ść” perspektyw om N orw ida o b ce je s t zarów n o antym etafizyczn e n astaw ien ie p o l­ skiej awangardy, jak te ż id eo lo g ia dzisiejszych jej p rzeciw n ik ów , ja k o że historyczne życie słow a p oetyck iego jest dlań sym b olem i św iad ectw em życia S ło w a B o ż e g o . „ O t­ w artość” tek stów norw idow skich oznacza je d n o c z e śn ie , ż e w yższa praw da je s t „naj­ bardziej n iezak oń czon a z e w szystkich” (alleru n vollen d etst).

N a za k oń czen ie podkreśla F iegu th aktualność N orw id ow sk iej k o n cep cji p rocesu historycznoliterackiego, o w ie le bardziej aktualnej je g o zd an iem n iż k o n cep cje aw an­ gardy i p o ezji herm etycznej.

Jed nocześnie form ułuje o n ja k o p ostu lat badaw czy te z ę , ż e n ie n ależy w żadnym razie zam azyw ać (entschärfen) konfliktu m ięd zy V a d e-m ecu m a w sp ó łczesn ą m u p o ezją polską i eu rop ejsk ą, w ypow iada się te ż stan ow czo przeciw p rób om m odyfikacji całej k oncepcji p o lsk ieg o rom antyzm u p o to , aby i N orw id m ó g ł zn aleźć w nim sw e m iejsce. R aczej ju ż w idzi N orw ida n ie w ram ach realizm u literack iego w praw dzie (c o rów n ież p rop on ow an o), lecz w e p o c e realizm u ja k o jed n ą ze w zajem n ie nieraz sprzecznych prób p oetyckiej op ozycji w o b ec te g o o statn iego.

N a s. 7 0 -2 3 5 znajduje się p olski tek st V ade-m ecu m wraz z p rzek ład em filologiczn ym dokonanym przez w ydaw cę. N ie m iał o n zam iaru dać p rzek ład u p o e ty ck ieg o , a le starał się - jak pisze (s. 11) - o „m ożliw ie n ajw ięk sze zb liżen ie d o orygin ału [...], je śli ch od zi 0 dźw ięk [sic], konstrukcje sk ła d n io w e, w ielo zn a czn o ść sem an tyczn ą i gram atyczną oraz niejed n orod n ość stylistyczną” (tłu m . cytatów z om aw ian ej k siążki m o je - A . V .). Czy w ten sposób u d a ło się tek st przybliżyć czyteln ik ow i n iem ieck iem u , p o k a że zap ew n e przyszłość, trudno o cen ić je g o d o stęp n o ść literacką n ie b ęd ąc N iem cem . F ilo lo g iczn ie w ydaje się o n dość udany, ch oć m a się zbyt często w ra żen ie, ż e zam ierzon a u N orw ida 1 osiągająca przez to efek ty p o ety ck ie n iezw y k ło ść, zw łaszcza sk ład n iow a, n a czytelniku niem ieckim m oże robić w rażenie zw yk łej nieporadności.

W ielok rotn ie m ożna jed n a k ża ło w a ć, że tłu m acz n ie korzystał bardziej system a­ tycznie z pom ocy k om petentnych rodaków N orw ida (n ie p e łn a , jak się w y d a je, lista takich doradców znajduje się na s. 11), je śli ch od zi o zw yczajn e, a n ie w ielo zn a czn e rozum ienie niektórych fragm entów . P o zw o lę so b ie przytoczyć kilka przykładów teg o rodzaju lapsusów w tłum aczeniu skądinąd filologiczn ie w iernym :

s. 94 i 95 (X I. P ie lg rzy m ): P rzecież i ja - z i e m i t y l e m a m , / I l e j e j s t o p a m a p o k r y w a , / D o p o k ą d i d ę ! . . . - gd zie ostatni w ers tłu m aczy F ieguth: W ohin ich auch gehe! . . . , a więc: d ok ąd k olw iek id ę. D o p o k ą d ‘d o p ó k i’ n ie je s t jed n ak n e o lo ­ gizm em N orw ida, figuruje u L in d eg o , w S ło w n ik u w a rsza w sk im oraz w S ło w n ik u D o ­ roszew skiego.

s. 122 i 123 (X X X V I. P ow ieść): R o z e g ż ę starców i sp ło n ę n iew iastk ę — E rhitze G reise und erröte das M ägdlein; tutaj m ow a jest o synow ej (tak u L in d eg o , w S ło w n ik u w a rsza w sk im i u D o ro szew sk ieg o ) lub te ż o m łod ej k o b ie c ie , n ie dziew częciu . (P o ­ dob n ie na s. 163 Fieguth przekłada n iew iastę p rzez M äd ch en ).

s. 128 i 129 (X L . C en zo r-k rytyk ): B o i różnica by zg in ęła / C o? gościnny druh, a co? szynkarz: / Pam fletam i b yłyby d zieła , / K rytyk iem ?... b yłb y pojedynkarz! - Z u P am

(3)

phle-ten verkäm en d ie W erk e, / Z um K ritik er?... der D u ellan t! A w ięc m niej w ięcej: D o p o zio m u pam fletu sp ad łyb y d zieła , / D o p oziom u krytyka pojedynkarz, podczas gdy sen s tek stu N orw ida jest: d o p oziom u p ojedynkarza spadłby krytyk.

s. 134 i 135 (X L III. P u ry ta n izm ): ( S p o s ó b d o ś ć t a n i , a l e b a r d z i e j n i e - - c n y ) . - ( E i n e z i e m l i c h b i l l i g e A r t , a b e r e h e r n i c h t s n u t z i g ) , (ale raczej: b ezu żyteczn y, d o n iczeg o n iep otrzeb n y).

s. 162 i 163 (L X V III). N iew iasta ig łą k r z y ż na piersiach k o le - D a s M ädchen (zob. w y żej).

s. 202 i 203 (X C V . N erwy)-. I w ym alow an e papugi / N a p lafon ie - jak d łu gi - / Z d zio­ b a w d ziób zaw ołają: „ S o c j a l i z m ! ” - F iegu th przek ład a jak długi jak o w ie Schulden, a w ięc ja k o liczbę m n ogą o d rzeczow nika d łu g . Ja rozum iem ten zw rot jako przym iotnik (n a p la fo n ie, jak d łu gi = w całej je g o d łu g o ści). W tym sam ym tekście: D latego: usiądę z k ap elu szem / W ręku — a p o te m g o p ostaw ię - D eshalb: ich werd m ich setzen , den H u t / A u f dem S ch oss — und dann setz ich ihn w ied er au f (d osłow n ie: u siądę, z ka­ p elu szem na ło n ie , a p o tem g o zn ow u n a ło ż ę ). T ym czasem obraz jest tu, jak m i się w y d a je, inny: naprzód usiądę na chw ilę n ie od k ład ając kapelusza, a p o tem o d ło ż ę go (p o sta w ię na k o m o d zie czy na innym m eb lu do teg o celu przeznaczonym ).

s. 218 i 219 (C . N a zg o n ś .p . J ó zefa Z ., oficera W ielk iej-A rm ii): O chrześcijańskim sk o n u p o g o d n e g o to n ie p rzeło ż o n o : E in e s christlichen E n d es heiteren T o n (o pogodnym to n ie chrześcijań sk iego sk on u ).

s. 228 i 229 ( D o W alentego P o m ia n a Z .): C o w w i l i ę c h r z e ś c i j a ń s k i e j p r a w d y o b j a w i e n i a , / M i ę d z y z a c h o d e m g r e c k i e j i ż y d o w s k i e j w i e ­ d z y , - D i e a n d e r V i g i l i e c h r i s t l i c h e r W a h r h e i t s e n t h ü l l u n g / Z w i ­ s c h e n d e m S o n n e n a u f g a n g g r i e c h i s c h e n u n d j ü d i s c h e n W i s s e n s , c o jest niew ątp liw ie tylko w ynikiem n ieu w agi, ja k o ż e Sonnenaufgang oznacza w schód sło ń c a , ch o ć m o że n ie d o szło b y d o te g o , gdyby F iegu th p rzełożył w ilię przez V ortag i gdyby zauw ażył zw iązek z dalszym ciągiem zdania ( A za patronów jeśli w niebiosach m a k o g o , / T o chyba rzezi cio sem duszki w yp ęd zon e / Z cia ł, które żołd ak rzymski p o ­ pychał o strogą, / P rzed -m ęczeń sk ie i w w iek ó w w ieki u w ie lb io n e .), gd zie duszki prze­ ło ż o n e z o sta ło w liczbie p o jed y n czej, c h o ć m o w a tu o czyw iście o rzezi niew iniątek.

T en ostatn i w yp ad ek jest już na pograniczu przykładów o charakterze nazwijm y to interpretacyj. T ak w ięc na s. 102 i 103 (X V III. N atu ralia ): - R adość tam n iew ielk a ... lecz i ża l nie: / C o dziś d o jrzy ? ... jutro kuchcik zrywa! - W as h eu te reift? ... schneidet m orgen der K uchenbub ab! - A w ięc: d ojrzy p r z e ło ż o n e zo sta ło jako d ojrzeje, co jest w praw dzie m ożliw e (ch o ć h ip o tety czn e) jak o kon otacja teg o zdania, ale nie jest jeg o filologiczn ym przek ład em . P o d o b n ie n ieco na s. 136 i 137 (X L IV . C oś): Pożar się sze­ r z y !... o n w pada na rynek - / W ołają: „ M i a s t o o c a l a ! . . . ” - Sie rufen: „ D i e S t a d t b l e i b t h e i l ! . . . ” . A w ięc ocala - ( = o n ocala m iasto) p rzeło żo n e z o sta ło , jakby b yło trzecią o so b ą n ie o d o ca la ć, ale o d o c a le ć , w o b ec czeg o p od m iotem sta ło się m iasto. C zysto stylistyczną różnicę m am y na s. 116 i 117 (X X X I. „ R u sza j z B o g ie m ”) , gdzie R az księd za w drodze sp otyk a, - p rzeło ż o n o jako D a trifft er den P faffen am W eg e, a w ięc u żyto słow a pogard liw ego zam iast n eutralnego ksiądz. N a s. 211 i 215 (Fortepian S zo p e n a ) m am y d o czynienia z niezrozum iałym dziw actw em : Fryderyku od d an o przez F rederico!

(4)

N ie c o inny charakter m ają dwa ostatn ie przykłady. N a s. 182 i 183 (L X X X I. K o le b k a p ieśn i) ostatni w ers ( - A B ó g ją sam z n a !...) p rzeło ż o n y został: - G o tt w eiss es a llein !... - B ó g jed en to w ie, na czym oparty został w yw ód w e w stęp ie (s. 4 2 ), d otyczący dw u­ znaczności teg o w yrażenia. P o polsk u jed n ak (jak i p o n iem ieck u zresztą) odróżnia się znać od w ied zieć, przypuszczenie w ię c , ż e m ożliw a je s t asocjacja: A B ó g ją sam zna, z potocznym : B ó g w ie, B ó g raczy w ied zieć itp ., w yd aje się sła b o u zasad n ion e. A w reszcie - nieporozum ieniem jest tw ierd zen ie, ż e „ szczególn ie k an ciasto” w ypada konfrontacja cytatu i w yp ow ied zi odautorskiej na sku tek o p u szczen ia logiczn ie n ie­ zb ęd n ego nie (s. 43) w następującym tek ście (L X III. P ra c-czo lo )* : N auczysz [naród], by się tak śm iał, jak zasm u cał, / 1 zbaw isz lu d zk o ść... lecz a u tom atów !, który F ieguth tłum aczy: U n d erlösest die M en sch h eit... sondern A u to m a ten !, a w ięc: zbaw isz [nie] lu d zk ość... lecz autom aty. W rzeczyw istości op u szczon e z o sta ło tutaj p o w tó rzen ie sło w a ludzkość: zbaw isz ludzkość, lecz ludzkość au tom atów . T łu m acz w ziął w ięc d o p ełn ia cz autom atów za biernik m ęsk oosob ow y.

Jauss stara się w swej p rzed m ow ie usytuow ać tw órczość N orw id a, tak jak przed ­ stawia się ona w V ade-m ecum , na tle w sp ółczesn ej m u p o ezji francuskiej. Z aczyn a od paradoksu: tekst V ade-m ecum , k tórego autor jest w sp ó łczesn y B a u d ela ire’o w i, ukazuje się drukiem w całości, to jest jako cykl, d o p iero w r. 1953 w L on d yn ie - sam ego autora żyjącego w X IX w . na w ygnaniu w Paryżu, uw aża się sto su n k o w o o d niedaw na za k la­ syka n ow oczesnej polskiej liryki. Jauss porów n u je V ade-m ecu m z innym i sław nym i w y­ padkam i spóźnionej recepcji d zieła literack iego w X IX w . J eg o każdorazow a „n iew sp ół- czesn ość” m oże m ieć różne przyczyny: sprzeciw ia się o n o p anującem u sm ak ow i, gdyż proponuje antykanon estetyczn y (tak na przykład antyrom antyk B au d elaire przeciw W iktorowi H u g o ), albo p o d ejm u je, odnaw iając je , norm y estety czn e p rzeszłości (jak klasycyzujący parnasiści w o b ec rom antycznej liryki p rzeży ć), lub też an tycypuje form y estetyczn e przyszłości, jak rom antyczny ou tsid er N erval zap ow iad a o w iele p óźn iejszą „poezję ciem n ą” .

D z ie ło chw ilow o od rzucone m oże stać się bezustanną prow ok acją artystyczną i zm u ­ sić w reszcie w sp ółczesnych do uznania g o jak o in n ow acji, a w ten sp osób przyczynić się do stw orzenia now ej norm y estety czn ej, jak to b y ło z E d u ca tio n S entim entale F lau­ berta, która znajduje się u p o d ło ża d zieła P rousta, a o sta teczn ie francuskiej „now ej pow ieści” .

B yw a jednak i odw rotnie: nieu zn an e d zieło m o że p o zo sta ć przez dłuższy czas bez żadnego w p ływ u , aż n ow e dośw iadczenia estetyczn e doprow adzą do now ej norm y, która z kolei p ozw oli na retrospektyw ne odkrycie je g o zn aczen ia, jak w ów czas gdy liryka herm etyczna M allarm ćgo i jeg o szk oły d oprow adziła d o odkrycia S o led a d es G ón gory.

W X IX w. „Przyszłość: K o r e k t o r k a - w i e c z n a ! . . . ” p racow ała dla w y m ien io ­ nych w łaśn ie autorów b ez porów nania szybciej niż dla N orw ida: ręk op is V ade-m ecu m m usiał czekać blisko sto lat - od 1866 do 1953 r. - aż uk aże się drukiem ja k o ca ło ść, a w krótce p otem stanie się w ydarzeniem literackim tow arzyszącym now ym d rogom n o ­ w oczesnych polskich liryków . Z a tak duże o p ó źn ien ie recepcji d zieła , k tóre - jak pisze

* Do wiersza Prac-czoło wydawca niemiecki dołączy! 13 wersów z Pracy, która nie należy do Va­ de-mecum. Uwagi recenzenta dotyczą właśnie tego dodanego fragmentu (Red.).

(5)

w tym m iejscu Jauss - m a o b ecn ie praw o d o zajęcia n ależn ego m u m iejsca w kanonie d zieł literatury św ia to w ej, od p ow ied zialn e są w szystkie w ym ien ion e przyczyny. C zyta­ jąc dziś V ade-m ecum w św ietle historii X IX -w ieczn ej liryk ijiostrzegam y, że sprzeciw iało się o n o n ie tylk o p anującem u w ów czas sm akow i przeciętn ego czytelnika, ale także aw an­ g ard ow em u k an on ow i B a u d ela ire’a. N ie d la teg o , ż e m o g ło się w ydaw ać niew sp ółczesn e lub p rzed w czesn e, raczej d la teg o , ż e je g o d ziałan ie m usiało być prow okująco aktualne.

Jauss przeprow adza b łysk otliw e porów n an ie m iędzy B au d elaire’em a N orw idem . T e n ostatn i w ym ien ia w V a d e-m ecu m b ezp ośred n io w sp ó łczesn e warunki sprzeciw iające się p o ezji lirycznej, k tóre liryka B a u d ela ire’a alb o przem ilcza, albo też n egu je. T oteż z b ieżn o ści i rozb ieżności tych dw u „klasyków naszej w sp ó łczesn o ści” (tak d osłow n ie Jauss) dadzą się najlepiej w yrazić przez diagn ozę ów czesn ej fazy p o ezji, zawartą w e w stęp ie d o cyklu:

[...] - poezja albowiem j a k o s i ł a wytrzymuje wszelkie warunki czasów, ale nie wytrzymuje ich za­ równo j a k o s z t u k a . Owszem, zyskuje ona na p o t ę d z e w miarę, o ile zastępuje działalności innych a pokrewnych jej, którzy swego nie robią. Lecz tą drogą zyskując na p o t ę d z e , utraca na s z t u c e .

B au d elaire nie ch cia ł, by je g o p o ezja straciła na sztu ce, to też jeg o rów nie jak N o r­ w ida w yostrzon a św iad om ość w sp ó łczesn o ści d och od zi do gło su w innych formach: w krytyce artystycznej i literack iej, w dziennikach. T o w szystk o, co B audelaire rozłożył na szereg różnych, w tym naw et now ych gatunków literackich (np. w poem atach prozą cyklu S pleen de P a ris), u m ieścił N orw id w V ade-m ecu m . T łum aczy to dysharm onię tego cyklu, je g o fragm entaryczność, nieprzejrzystość k om p ozycji, a w reszcie kształt „urwany raczej na przedostatnim fin a le, gw ałtow n ym i w spaniałym F ortepianie S zo p en a niż nim za k o ń czo n y ” . Jauss p od k reśla, ż e stw ierd zen ie to n ie ujm uje n iczego jak ościom arty­ stycznym cyklu (k tó re w ym ien ia). T ylko ż e o n e w szystkie n ie prow adzą d o niew zruszo­ n e g o ła d u , harm onii części i ca ło ści lub d o przezw yciężenia m aterii przez form ę. Sam N orw id przeciw staw ił w sw ym „kapitalnym zak oń czen iu ” V ade-m ecum , tj. w liście p o­ etyck im d o W alen tego P om ian a Z ., tak iem u p o jęciu d zieła n ow oczesn e p o jęcie „écri­ tu re” ilustrując j e notatkam i W oltera w spraw ie za ło żen ia m anufaktury zegarków oraz „nam iętnym i pow iastkam i greckim i” B yrona.

Jauss w ym ienia zb ieżn o ści m ięd zy ob u poetam i: należą d o teg o sam ego p ok olen ia (o b a j, jak F lau b ert, u rodzeni w r. 1821), w sp óln e im jest o d w rócen ie się od autorytetu tych sam ych o jcó w , o d rom antycznych w zorów ich m łod ości; załam anie się p olitycznego rom antyzm u (u k o ń czen ie d zieła w przypadku B au d elaire’a K w ia tó w zła wyprzedza r. 1848, w przypadku N orw ida V ade-m ecu m - r. 1863) p o g łę b iło ich sceptycyzm w ob ec w iary w d em ok rację, w p o stę p , n aukę i tech n ik ę. Ich krytyka literackiego rom antyzm u o d n o si się d o estetyk i natch n ien ia, sam ow ystarczalnej subiektyw ności oraz roli pisarza ja k o w ieszcza. O pozycja m ięd zy przyrodą a m iejską cyw ilizacją została w obu cyklach p o d n iesio n a d o god n ości tem a tu p o e ty c k ie g o , ch o ć w od m ien n y sp o só b , jak o że N orw id n ie przyznaje m iastu naw et teg o rodzaju m elancholijnej p o ezji, jaką odkryw a B au d e­ laire w d ośw iadczeniu przech od n ia w anonim ow ej m asie lu d zk iej.

T a w sp óln ota k rytycznego nastaw ien ia w o b ec złu d zeń w sp ółczesn ości oraz w spólne w yob rażen ia o zadaniach i granicach przyszłej p o ezji n ie oznaczają jednak podobnej praktyki p o ety ck iej. N orw ida V ade-m ecum zaczyna się tam , gd zie kończą się K w ia ty zła .

(6)

Norwid zakłada w ięc z góry, że rozw iązanie p o ety ck ie zap rop on ow an e przez B au d e- laire’a nie nadaje się do p ow tórzen ia. V ade-m ecu m czyta się jak p oetyck ą form ę ep o k i Drugiego C esarstw a, N orw id kontynuuje „aktualizm ” S tendhala i p o e z ję H e in e g o , ale wychodzi d alek o p oza n ie, gdy stawia p o ezji za za d a n ie, by w c h ło n ę ła w sieb ie w arunki epoki. N ow oczesn a poezja, ja k o św iad om e d ośw iad czen ie sw eg o czasu , jest u N orw ida „daleka zarów no od rom antycznego kultu p rzeszło ści, jak i o d u cieczki od teraźn iej­ szości w utopijną przyszłość rozczarow anych so cja listó w ” . Jauss podkreśla ciągle p o w ta ­ rzane u pom nienie N orw ida, że przynależność do teraźn iejszości n ie jest stanem sam ym przez się zrozum iałym , który należy p o prostu zn osić. Jest o n „ w sp ół-czesn ością” , która dopiero ma zostać stw orzona. W yw odzi się w praw dzie z tych sam ych sp ostrzeżeń d o ty ­ czących sprzeczności dwu cyw ilizacji, technicznej i kulturalnej, a le zrezygnow anem u pesym izm ow i B au d elaire’a i Flauberta przeciw staw ia N orw id p rzek o n a n ie, że „nie sk o ń ­ czona jeszcze D ziejó w praca” i że jak pisze Jauss

-nawet w katastrofach politycznych [...], jeśli nie synowie, to wnukowie będą mogli rozpoznać iskrę historycznej prawdy. Iskrę tę można wydobyć z najabsurdalniejszego nawet gestu zniszczenia, jak gdy [...] fortepian Szopena „podobny do trumny” wyrzucony zostaje [...] przez kolumny ganku na ulicę i gdy to ostatnie wydarzenie pozostawia czytelnika z „vade-mecum” (w sensie: wiatyk) zawartym w ostatniej strofie:

Lecz Ty? - lecz ja? - uderzmy w sądne pienie, Nawołując: „ Ci e s z si ę, p ó ź n y wnuku! . . . J ę k ł y - g ł u c h e k a mi e n i e :

I d e a ł - s i ę g n ą ł b r u k u —

P odkreślając, że d zieło N orw ida d latego tak p ó źn o za c z ę ło d ziałać, ż e b y ło n a n ie- w sp ółczesn y sposób w najw yższej m ierze w sp ó łczesn e, Jauss w yp ow iad a się je d n o ­ cześnie przeciw w szelkim p róbom przypisyw ania p o e ty „tak dw uznacznym szk o ło m czy też stylom , jak parnasizm , sym bolizm lub h erm etyzm ” , ale tak że dopatryw aniu się w jeg o tw órczości antycypacji p óźn iejszych kierunków czy program ów . W porów naniu z deform acjam i surrealistów i dadaistów N orw id ow sk a ciem n o ść, ek scen tryczn ość, m ie­ szanina stylów w yglądają bardzo skrom nie - teg o rodzaju retrosp ek tyw n e sp ojrzen ie nic w ięc nie przynosi do w łaściw ego zrozum ienia p o ety . N a to m ia st d z ie ło N orw id a m o że rzucić n ow e św iatło na drogi p ow staw ania n o w o czesn ej liryki, którą n iem ieck a nauka o literaturze widzi od chw ili ukazania się d zieła Strukturen m o d e rn e r L y ń k H u ­ gona Friedrichsa (1956), jak w ślad za B a u d ela ire’em , R im b au d em i M allarm em kroczy drogą od przedm iotow ienia (E n tgegen stan d lich u n g) i d epersonalizacji.

V ade-m ecum , k tóre n ie sz ło tą drogą, p ozw ala nam u jrzeć szczeg ó ln ie w yraziście, jak w ysoka b yła cena tej n o w o czesn o ści, a p on ad to

[...] zachęca do szukania związków między poezją, doświadczeniem a czasem tam, gdzie je zakrył rzekomo bezczasowy kanon „czystej poezji”, albo tam, gdzie nowocześni poeci próbowali sprostać swemu obowiązkowi „bycia przede wszystkim współczesnymi” na marginesie tego właśnie obowią­ zującego kanonu estetycznego.

Jauss kończy swój szkic w yrażeniem n ad ziei, ż e w p ływ V a d e-m ec u m nie ograniczy się do tow arzyszenia polskiej liryce okresu p o sta lin o w sk ieg o , lecz ż e N orw id , ja k o

(7)

„p óźn o odkryty k lasyk ” (ein er verdrängten M o d ern e), b ęd zie m ógł d op om óc rów nież now ej liryce n iem ieck iej w zn alezien iu n o w eg o kanonu estety czn eg o , którego ta ostatnia szuka o d śm ierci C elana.

Z refero w a łem tak ob szern ie ten stosu n k ow o krótki szkic n ie tylko ze w zględu na zaw artą w nim ciekaw ą próbę ustalenia m iejsca N orw ida w tym , co nazyw a o n „kano­ n em literatury św ia to w ej” , ale także d la teg o , ż e Jauss jak o autorytet niem ieckiej kry­ tyki i nauki o literaturze zap ew n ia N orw id ow i sw ym sąd em , jak się w yd aje, to w łaśnie m ie jsc e , przynajm niej w opinii n iem ieckich uczonych. C zy i n iem ieccy p o eci pójdą za je g o radą - p o k a że przyszłość, ch oć m ożn a sądzić, że b ęd zie to zależało w dużej m ierze o d jak ości tłu m aczeń N orw id a, k tóre u kazały się ostatn io lub ukażą niebaw em .

S ło w em - m am y d o czynienia z w ydaw nictw em z e w szech miar godnym p ochw ały, k tó reg o zn aczen ie w id zę zw łaszcza w tym , ż e dzięki szkicow i Jaussa m oże przyczynić się d o dalszego zain teresow an ia N orw id em m łod ych kom paratystów niem ieckich.

G rażyna H a l k i e w i c z - S o j a k - S P Ó R O M E S J A N IZ M N O R W ID A

Zofia T r o j a n o w i c z o w a . Ostatni spór romantyczny. Cyprian Norwid - Julian K laczko. Warszawa 1981 ss. 160.

Z o fia T rojan ow iczow a za jęła się p olem ik ą m ięd zy C yprianem N orw idem a Julianem K laczk ą, m iędzy pisarzem z trudem docierającym do w spółczesnej mu czytającej pu­ bliczności a popularnym krytykiem i p olityk iem zw iązanym z H o telem Lam bert. Z per­ spektyw y w sp ółczesn ej ranga an tagon istów zm ien iła się zasadniczo. N orw id stał się - jeśli n ie d o sk o n a le p ozn an ym - to w każdym razie często cytow anym pisarzem , a K la­ czk o p ostacią d ość d o k ła d n ie zapom nianą. C hoćby z teg o w zględu od tw orzen ie tam tego sporu jest tem atem ciek aw ym . N ie stan ow i to w szakże dla autorki jed y n eg o p ow odu, by d o n ieg o sięgn ąć. - Pisarstw o K laczki zn ik n ęło z ży w eg o ob iegu literackiego, jeg o n azw isk o za częło p ojaw iać się g łó w n ie w zw iązku z życiem N orw ida, a przede w szystkim - z je g o tw órczością. Jest to k on tek st dla krytyka bardzo niekorzystny. W ypow iedzi je g o , przytaczane np. w kom entarzach G o m u lick iego d o P ism w szystk ich N orw ida, o d b iera się jak o g ło s niew rażliw ej krytyki i opinii p o lsk iej, ja k o g ło s głu ch ego na n ie­ sza b lo n o w e zjaw iska w sztu ce. T o w rażenie w zm acniają sądy N orw ida o nieuchronnym k on flik cie krytyki z p o etą przynoszącym n o w e prop ozycje artystyczne i intelektualne, sądy zaw arte w p oetyck ich refleksjach V ade-m ecu m , pow tarzane w korespondencji, ro zw in ięte w 1 od czy cie O J u liu szu S ło w a ck im . M im ow oln e lek cew ażen ie u m ysłow ego form atu K laczki prow adzi d o degradacji c a łe g o konfliktu. D o n io sły , zw łaszcza dla N orw id a, antagonizm sk łon n i jesteśm y interpretow ać w ów czas jako „p otyczk ę” , a nie „d ysk u sję” 1. T ym czasem n orw id olod zy dostrzegali k on ieczn ość opracow ania zagadnie­ n ia, którym zajm u je się T rojan ow iczow a, jak o n iezb ęd n eg o dla badań nad w ielostron­ nym i zw iązkam i tw órczości N orw ida z w sp ó łczesn ą m u krytyką2.

1 Określenie Norwida. C. N o r w i d . Pisma wszystkie. Zebrał, tekst ustalił, wstępem i uwagami krytycznymi opatrzył J. W. Gomulicki. T. 1-11. Warszawa 1971-1976. T. 4: Dramaty. Część pierwsza. Warszawa 1971 s. 533 (dalej cyt. PWsz z odesłaniem do odpowiedniego tomu).

2 Z. Jastrzębski pisał: „Stosunek myśli Klaczki do myśli Norwida wymagałby szczegółowego stu­ dium; okazałoby się wtedy, ile było między nimi nieporozumień - obu łączyła w wielu przypadkach

Cytaty

Powiązane dokumenty

vierengebied,wanneer bijvoorbeeld een buitendijkse verzwaring tot grote problemen aan1 eidi ng geeft ,zeker worden

Uroczystość otwarcia Alei Ofiar Katyńskich podczas XVIII.. Powszechnego Zjazdu Historyków Polskich

The 12th volume of Echa Przeszłości has a traditional structure, b ut it has been published in English in a hopeful attem pt to establish scientific cooperation

43 O tej niechęci do księcia pisze jego kuzyn, przyznając, że sam nie wiedział co było jej przyczyną. Jabłonna była letnią rezydencją ks.. awansowany na

The educational research in technical universities (aviation, construction, engineering faculties at the University „Ukraine”) has shown enough maturity high current

Rozwój cywilizacyjny współczesnego świata uwarunkowany jest rozwojem społeczeństwa wiedzy, a warunkiem rozwoju tego społeczeństwa jest edukacja przez całe życie, dzięki

Na získanie optimálnych kvalifikačných predpokladov u učiteľov odborných technických predmetov je dôležité neustále skvalitňovanie vzdelávania na vysokých

For the purpose defined objectives of the study: to ana- lyze the research problem in philosophical, psychological, pedagogical, tech- nical, fundamental and applied