• Nie Znaleziono Wyników

Na marginesie książki - „Istorija organiczeskoj chimii”, G. W. Bykow, Moskwa 1976

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Na marginesie książki - „Istorija organiczeskoj chimii”, G. W. Bykow, Moskwa 1976"

Copied!
17
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

D Y S K U S J E , P O L E M I K I , R E F L E K S J E

Stefan Zamecki

(W arszawa)

NA M ARGINESIE KSIĄŻKI G. W. BYKOWA ISTORIJA O RG ANICZESKO J C H IM II'

Historię chemii, podobnie zresztą jak historię wszelkiej nauki, można uprawiać według dwóch uzupełniających się modeli: internalistycznego lub ekstemalistycznego. W przypadku drugim — przynajmniej gdy chodzi o jego wydanie skrajne — w ogóle nie potrzeba znać samej chemii (rozumianej jako systemy twierdzeń należycie uzasadnionych o rzeczywistości badanej przez chemików lub jako systemy działań poznawczych prowadzących do takich twierdzeń), natomiast potrzeba znać dzieje instytucji, w których zajmowano się chemią, dzieje polityki kierowania chemią w danym kraju itd. W przy­ padku pierwszym znajomość samej chemii jest niezbędna, historia chemii — uprawiana według modelu internalistycznego — ma bowiem ukazać obraz osiągnięć i błędów chemików przeszłości. Oczywiście, uzyskiwanie owego obrazu odbywać się może różnymi drogami, z uwzględnieniem treściowych motywów właściwych nie tylko chemii, lecz i innym naukom przyrodniczym (np. fizyce i biologii), a także dyscyplinie (czy może lepiej: rodzinie dyscyplin) zwanej „filozofią”. Uwzględnienie osiągnięć filozofii w zakresie eksternalis- tycznej historii chemii uchodziłoby za przedsięwzięcie co najmniej osobliwe z metodologicznego punktu widzenia.

W literaturze światowej znaleźć można przykłady zarówno internalistycz­ nego, jak i ekstemalistycznego wariantu uprawiania historii chemii. Przeważa jednak pierwszy. Opinię taką odnieść można również do piśmiennictwa radzieckiego, w tym także pisarstwa Gieorgija Władimirowicza Bykowa — profesora w Instytucie Historii Przyrodoznawstwa i Techniki w Moskwie, współcześnie najwybitniejszego radzieckiego historyka chemii organicznej.

1 G. W. B y k ó w : Istorija organiczeskoj chimii. M oskwa 1976. Tekst niniejszego szkicu stanowi nieco rozszerzoną wersję referatu wygłoszonego dnia 28 kw iatnia 1980 r. na po­ siedzeniu Z akładu H istorii N auk Ścisłych kierowanego przez prof. J. D obrzyckiego.

(3)

162 S. Z am ecki

Napisałem „współcześnie” , ponieważ jeszcze dziesięć lat temu za najwybit­ niejszego uchodził Josuf Sulejmanowicz Musabekow (1910— 1970), autor blis­ ko 400 prac historycznych opublikowanych w latach 1935— 19722.

G. W. Byków jest autorem kilku książek poświęconych dziejom chemii organicznej, jak: Istorija kłassiczeskoj tieorii chimiczeskogo strojenija (1960); Istorija elektronnych tieorii organiczeskoj chimii (1963); Awgust Kekule. Oczerk żizni i diejatielnosti (1964); Istorija stiereochimii organiczeskich sojedinienii (1966); Istorija organiczeskoj chimii— Strukturnaja tieoria. Fiziczeskaja organi- czeskaja chimija. Rasczetnyje mietody (1976); Istorija organiczeskoj chimii — Otkrytije ważniejszych organiczeskich sojedinienij (1978). Dwie ostatnie książki stanowią syntezę dotychczasowego dorobku autora w zakresie historii chemii organicznej; ze względu na wymagania wydawnicze materiał umieszczony został w dwu tomach, co zresztą okazało się szczęśliwym posunięciem.

G. W. Byków napisał też wiele artykułów o podobnej tematyce co wymienione powyżej książki; jest redaktorem kilku pozycji zbiorowych, w których swoje artykuły zamieścili jego współpracownicy — historycy chemii organicznej.

Omawiana książka została pomyślana jako historyczne wprowadzenie do akademickiego kursu chemii organicznej. Autor zakłada, że czytelnicy jego książki dysponują już dość zaawansowaną wiedzą z zakresu samej chemii, toteż uznaje on za zbyteczne zamieszczenie w swojej publikacji słownika wyrazów „obcych”, którymi posługuje się w toku wykładu historii dyscypliny przez siebie uprawianej.

Książka składa się z: Przedmowy, wstępu zatytułowanego Periodyzacja dziejów chemii organicznej oraz czterech części: I. Teoria strukturalna (za­ wierająca rozdziały: 1. „Teorie przedstrukturalne”, 2. „Klasyczna teoria struktury chemicznej”, 3. „Stereochemia”, 4. „Jakościowe teorie elektronowe”, 5. „Chemia kwantowa związków organicznych”) II. Chemia fizyczna związków organicznych (zawierająca rozdziały: 6. „Termochemia i termodynamika

chemiczna”, 7. „Ciecze i roztwory”, 8. „Kinetyka”, 9. „Chemia kwantowa

reakcji organicznych”, 10. „Kataliza”); III. Fizyczne metody chemii organicznej (zawierająca rozdziały: 11. „Refraktometria i polarometria”, 12. „Metody elektryczne i magnetyczne”, 13. ’’Spektroskopia optyczna”, 14. „Metody dyfrakcyjne”. 15. „Spektroskopia masowa i spektroskopia elektronowa”, 16. „Radiospektroskopia”); IV. Analityczna chemia organiczna (zawierająca rozdziały: 17. „Metody analitycznej chemii organicznej w XIX wieku” , 18. „Metody analitycznej chemii organicznej w XX wieku”, 19. „Metody obliczeniowe”). Całości dopełnia bibliografia do poszczególnych części oraz skorowidz: nazwisk i rzeczowy.

K rótko mówiąc, mamy do czynienia z książką dla specjalistów czyli chemików-organików oraz historyków chemii organicznej. Jako taka ma ona

2 Por. S. Zamecki, recenzja książki Glawy iz istorii organiczeskoj chimii. M oskw a 1975. „K w artalnik H istorii N auki i Techniki” 1978 n r 2 s. 505— 510. Recenzowaną książkę m ożna uznać za swojego rodzaju księgę pam iątow ą w ydaną ku czci właśnie J. S. M usabekowa.

(4)

Na marginesie książki G. W. Bykowa 163

realizować w zasadzie cele pragmatyczne, które autor explicite sformułował w Przedmowie do drugiego tomu książki (1978).

„Historia takiej nauki jak chemia organiczna może służyć z pożytkiem przynajmniej: po pierwsze, samej chemii organicznej, pozwalając lepiej zrozumieć dialektykę jej rozwoju nie tylko w przeszłości, ale i współcześnie i w przyszłości; po drugie, może wspomagać proces pedagogiczny, przyczy­ niając się do rozszerzenia horyzontów i pogłębienia przyswojenia sobie materiału przez studiujących ; i po trzecie, może ona wspomagać rozwiązywanie problemów naukoznawczych — badanie prawidłowości rozwoju nauki z uw­ zględnieniem aspektów socjologicznych, ekonomicznych, organizacyjnych i osobowościowo-psychologicznych” 3.

Osobliwe, że wśród owych problemów naukoznawczych G. W. Byków nie wymienił problemów „filozoficznych”. Możnaby sądzić, że autor nie przypisuje historii chemii organicznej jako szczegółowej metanauce tych możliwości, które filozofowie tradycyjnie przypisują refleksji, filozoficznej oczywiście, nad -historią nauki pojmowaną całościowo. Możliwe jest jednak i inne wyjaśnienie, a mianowicie, iż niektóre problemy — tradycyjnie określa­ ne jako „filozoficzne” — autor byłby skłonny inaczej nazywać; takie roz­ wiązanie— jak mi się wydaje — bardziej odpowiada intencjom autora aniżeli pierwsze. Interesujący jest zwłaszcza postulat badania prawidłowości rozwoju nauki. Postulat ten częściowo przypomina wytyczne programowe F. Zna­ nieckiego wyrażone w pionierskiej rozprawie Przedmiot i zadania nauki o wiedzy (1925) 4.

Termin „chemia organiczna”, występujący w tytule książki G. W. Bykowa, określa dyscyplinę badającą związki węgla. Taki bowiem utarł się zwyczaj używania tej nazwy. Nie znaczy to jednak, aby badania nad każdym związkiem węgla były zaliczane przez ogół chemików wyłącznie do chemii organicznej. Powiem więcej: badania nad węglanami zaliczane są zwykle do chemii nieorganicznej i — oczywiście — niektórych innych dyscyplin przy­ rodniczych, stosownie do przyjmowanego przez nich punktu widzenia. Dodam, że w ostatnich latach wystąpiła w chemii nowa tendencja, a mia­ nowicie do zacierania różnicy między chemią organiczną a nieorganiczną. G. W. Byków — jak można sądzić — jest przeciwnikiem tej tendencji, natomiast z aprobatą, stara się realizować — jako historyk chemii — płodne hasło zbliżania chemii organicznej do chemii fizycznej. Omawianą tu książkę można by na dobrą sprawę zatytułować Historia fizycznej chemii organicznej.

3 G. W. B y k ó w : Istorija organiczeskoj c h im ii— O dkrytie ważniejszych organiczeskich sojedinienij. M oskwa 1978 s. 7.

4 R ozpraw a ta przedrukow ana została w czasopiśmie „Z agadnienia N aukoznaw stw a” 1976 z. 1. Osobliwe, że filozofowie nauki w Polsce na ogół obsesyjnie, bo tru d n o inaczej ten fakt określić, unikają cytow ania tej właśnie rozpraw y F. Znanieckiego, gdy piszą o postulacie badania prawidłowości rozw oju nauki. N ato m iast z dużym ukontentow aniem cy­ tują T. S. K uhna, stw arzając złudzenie jakoby to, co radykalnie nowe w XX-wiecznej refleksji nad nauką, było wyłącznie produktem zagranicznym . W niektórych opracow aniach na tem at T. S. K uhna pom ija się naw et krytykę jego poglądów przeprow adzoną przez autorów zachodnich (sic!). Tak tworzy się idole, sztucznie podtrzym yw ane przy życiu.

(5)

164 S. Zam ecki

Wspomniałem wcześniej, że G. W. Byków jest zwolennikiem internalistycz- nego uprawiania historii chemii. Oczywiście, aby wykonać to zadanie w zakresie chemii organicznej, musiał on sformułować odpowiedni program badawczy na swój własny użytek. Niezbędne było przede wszystkim doko­ nanie periodyzacji dziejów chemii organicznej, w przeciwnym bowiem razie wykład tych dziejów byłby amorficzny i nielogiczny, jak to miało miejsce — zdaniem G. W. Bykowa — w przypadku książki C. Schorlemmera Wozniknowie- nije i razwitije organiczeskoj chimii (Moskwa 1937, przekład 2 wydania angielskiego z 1894 r.) i P. Waldena Geschichte der organischen Chemie Seit 1880 (Berlin 1941). Zbyt szczegółowa periodyzacja — jak u E. Hjelta i C. Graebego — oparta na chronologii wydarzeń, gubi z kolei wzajemną więź między rozmaitymi kierunkami chemii organicznej a czynnikami, które odegrały doniosłą rolę w rozwoju tej dyscypliny.

Według G. W. Bykowa — przedstawiając dzieje chemii organicznej — na­ leży zwrócić uwagę na wewnętrzną logikę rozwoju tej dyscypliny. Można to osiągnąć wyodrębniając momenty przełomowe w jej rozwoju, a tym samym dokonać periodyzacji jej dziejów. Periodyzacja zaproponowana przez autora uwzględnia cztery okresy w dziejach chemii organicznej: 1) e m p i r y c z n y —

od pierwszego poznania substancji organicznych (jako związków węgla), pierwszych sposobów ich zdobywania i przekształcania do powstania chemii organicznej jako nauki w końcu XVIII w . 5, 2) a n a l i t y c z n y — od końca XVIII w. do lat sześćdziesiątych XIX w.; 3) s t r u k t u r a l n y — od początku lat sześćdziesiątych XIX w. do połowy pierwszego dziesięciolecia XX w.; 4) w s p ó ł c z e s n y lub f i z y k a l i z a c j i — od połowy pierwszego dziesięciolecia XX w.

Periodyzacja ta posiada — według G. W. Bykowa — charakter warunkowy, podobnie zresztą jak wszelka periodyzacja, w tym sensie, że odzwierciedla ona tylko główne właściwości wyróżnionych chronologicznie okresów. Zgodnie z tym zastrzeżeniem może on twierdzić zgodnie z prawdą, że w okresie „empirycznym stosowano już taki fizyczny przyrząd jak termometr, w okresie zaś „fizykalizacji” wykonano wiele doniosłych prac empirycznych. Nawiasem mówiąc, w oparciu o zbliżoną ideę uwzględniania głównych właściwości wyróżnianych okresów W. Tatarkiewicz zaproponował periodyzac- ję dziejów filozofii6.

Propozycja G. W. Bykowa, dotycząca periodyzacji dziejów chemii orga­ nicznej, jest interesująca i — w moim przekonaniu — okazała się płodna

w przedstawianiu przez niego tych dziejów zgodnie z ich „wewnętrzną logiką”. Rzecz jednak w tym, że owo przedstawienie dokonało się w formie syntezy dopiero w drugim tomie jego książki (1978), a — ściślej — w jej

5 Por. S. Z a m e c k i : Chemia — stara czy nowa dyscyplina. W ars/aw a 1980. Wiedza Powszechna.

6 Por. W. T a t a r k i e w i c z : Droga do filozofii i inne rozprawy filozoficzne. W rszawa 1971; por. też S. Z a m e c k i : „D roga do filozofii" Władysława Tatarkiewicza w „K ultura i Społeczeństwo" 1972 nr 3.

(6)

Na marginesie książki G. W. Bykowa 165

zakończeniu, noszącym tytuł Oczerk obszczej istorii organiczeskoj chimii (s. 266—316). W omawianym tu pierwszym tomie periodyzacja dziejów chemii organicznej dość luźno wiąże się z zastosowanym schematem wykładu materiału historycznego. Tom ten napisany nie tyle zgodnie z tą periodyzacją, ile zgodnie z tematycznym podziałem materiału historycznego, który autor zgromadził. Stwierdzę od razu — niezależnie od ewentualnej dyskusyjności tej uwagi — że podział tematyczny wydaje mi się posunięciem płodnym. Wykład historii chemii organicznej w ramach poszczególnych grup tematycz­ nych (teorie strukturalne, fizyczna chemia związków organicznych, fizyczne metody chemii organicznej, analityczna chemia organiczna) realizowany jest w książce zgodnie z chronologią i ważnością opisywanych faktów. Zgodna z zaproponowaną periodyzacją jest natomiast część pierwsza poświęcona teoriom strukturalnym (s. 13— 106).

Przyjrzyjmy się dokładniej jak G. W. Byków realizuje swój zamysł przedstawienia „wewnętrznej logiki” rozwoju chemii organicznej. Ograniczę się do omówienia pierwszej części* książki. Ogrom materiału uniemożliwia szczegółowe przedstawienie części pozostałych. Dodam, że sprawy omawiane w tych ostatnich zawierają materiał wykładany współcześnie w szkolnictwie akademickim w ramach chemii organicznej, nie zaś historii tej dyscypliny.

Część pierwsza książki G. W. Bykowa stanowi prawie w całości rezultat powtórnego opracowania materiału przedstawionego przez niego w mono­ grafiach z lat 1960, 1963, 1964 i 1966. Jest to fakt godny uwagi, zważywszy że od opublikowania przez autora ostatniej ze wspomnianych monografii upłynęło 15 lat. Wyjątkiem jest rozdział ostatni — poświęcony chemii kwantowej związków organicznych — napisany jako swoisty epilog historii teorii struk­ turalnych. Część pierwsza opracowana jest w ten sposób, aby oczywista dla czytelników stała się teza, iż w zakresie teorii strukturalnych w chemii organicznej cały dotychczasowy rozwój tej dyscypliny nieuchronnie zmierzał do wytworzenia właśnie chemii kwantowej związków organicznych. Poszcze­ gólne teorie omawiane w tej części książki stanowią — gdyby na nie spojrzeć z dużego oddalenia — niejako m o m e n t y p r z e ł o m o w e w dziejach chemii organicznej. Sam G. W. Byków, omawiając treść tych teorii, jest jednak daleki od traktowania ich pojawienia się jako rewolucji w dziejach chemii organicznej. Są to dla niego po prostu kolejne etapy w dziejach tej dyscypliny, a ściślej — etapy tylko fragmentu jej dziejów rozpatrywanego pod kątem widzenia e wo l u c j i teorii strukturalnych. Nie jest to w literaturze radzieckiej ujęcie odosobnione, o czym świadczy na przykład wybitne dzieło J. I. Sołowiewa Istorija uczenija o roztworach (1959), będące jednym z nielicznych w skali światowej opracowań syntetycznych tytułowego tematu 7.

7 W arto może na tym miejscu wspomnieć o interesującym artykule A. Lagga Roz­

bieżności w nauce, który w przekładzie M. Skwiecinskiego opublikow any został w „Z agadnie­

nia N aukoznaw stw a” 1980 z. 3. A rtykuł ten polemizuje z K uhnow ską wizją rozw oju nauki, opartego na idei tzw. rewolucji naukow ych, w ykorzystując bogaty m ateriał z dziejów chemii.

(7)

166 S. Z am ecki

Okres e m p i r y c z n y w dziejach chemii organicznej nie wsławił się — twierdzi słusznie G. W. Byków — żadnym teoretycznym ujęciem, które byłoby znaczące z punktu widzenia strukturalnego ujęcia związków organicznych. Ostatecznie nie dziwi to, ponieważ chemia jako nauka była dopiero in statu nascendi. Prace R. Boyle’a, J. Blacka, J. Priestleya, A. L. Lavoisiera, J. L. Prousta, C. L. Bertholleta czy J. B. Richtera nie stanowiły znaczącej zachęty dla rozwijania podejścia strukturalnego nie tylko w chemii organicznej, ale w ogóle w chemii. Słusznie więc G. W. Byków widzi początki tego ujęcia dopiero w okresie a n a l i t y c z n y m , który trwał trwał — przypomnę — aż do lat sześćdziesiątych XIX wieku.

Wiadomo, że w okresie analitycznym zrodziła się atomistyczna koncepcja J. Daltona (1766— 1844). Nic przeto dziwnego, że koncepcja ta stała się niejako naturalną pożywką dla rozwijania teorii strukturalnych. Przestrze­ gałbym jednak przed absolutyzowaniem roli atomistyki (oczywiście Daltonow- skiej), gdy chodzi o rozwój dziewiętnastowiecznej chemii, w tym także chemii organicznej8.

Dla okresu analitycznego charakterystyczne było dość częste zmienianie przedstawień teoretycznych. Świadczy to o braku w chemii j e d n e g o panują­ cego paradygmatu — by użyć modnej skądinąd, lecz jakże wprowadzającej w błąd, frazeologii T. S. K u h n a9.

Okres s t r u k t u r a l n y przebiegał pod szyldem rozwijania klasycznej te­ orii struktury chemicznej oraz stereochemii. Obie te teorie powstały na terenie chemii organicznej a następnie podstawowe ich idee zostały przenie­ sione na teren chemii nieorganicznej.

Okres f i z y k a l i z a c j i rozpoczął się wówczas, gdy na skutek odkrycia elektronu nastąpiło — jak twierdzi G. W. Byków — „głębokie przekształcenie teorii strukturalnej” (s. 14). Powstały wówczas kolejno rozmaite j a k o ś c i o w e t e o r i e e l e k t r o n o w e wyjaśniające budowę związków organicznych (np. oparte na pojęciu wiązania jonowego, kowalentnego, a także teoria rezonansu), w dalszym zaś etapie kwantowa chemia związków organicznych. Tę ostatnią można — jak sądzę — potraktować jako wynik swoistej adaptacji mechaniki kwantowej dla potrzeb chemii organicznej.

Tak więc rozwój teorii w ramach chemii organicznej w okresie fizy­ kalizacji przebiegał — twierdzi słusznie G. W. Byków — w dwu kierunkach Po pierwsze, w kierunku wyznaczenia najważniejszych g e o m e t r y c z n y c h parametrów związków organicznych, jak np. długości wiązań i kątów wartościo­ wości. Stało się to możliwe dzięki zastosowaniu rozmaitych f i z y c z n y c h m e t o d b a d a n i a (por. część IV książki). Metody te pozwoliły rozszerzyć

8 Zresztą naw et w XX w. rozwój chemii przebiegał w niektórych jej specjalnościach niezależnie od koncepcji atom istycznych. Tendencja ta zaznaczyła się u najpłodniejszego i najwybitniejszego polskiego fizykochemika pierwszej połowy XX w. — W. Świętosławskiego.

9 Por. moje recenzje książek J, K m ity S zkice teorii poznania naukowego (1976) oraz P. K. Feyerabenda Jak być dobrym empirystą? (1979) — opublikow ane na łam ach „Zagadnień

(8)

Na marginesie ksią żki G. W. Bykowa 167

dziedzinę badań nad przestrzenną budową związków organicznych, włączając do niej nie tylko molekuły, ale i rodniki, jony, stany przejściowe, kompleksy, a wreszcie umożliwiły zaawansowane badania nad mechanizmami reakcji organicznych. Oczywiście, wspomniane metody umożliwiły ilościową charak­ terystykę na wpół intuicyjnych pojęć zarówno klasycznej teorii struktury chemicznej, jak i stereochemii. Po drugie — co ważniejsze z filozoficznego punktu widzenia — rozwój teorii w ramach chemii organicznej przebiegał w kierunku s u b s t a n c j a l i z a c j i podstawowych pojęć klasycznej teorii struk­ tury chemicznej i stereochemii. Nastąpiło to dzięki wprowadzeniu aparatury terminologiczno-pojęciowej opartej na koncepcji elektronu. Tym sposobem takie pojęcia, jak wartościowość czy wiązanie chemiczne uzyskały nową interpretację.

Te ogólne rozważania G. W. Bykowa są natępnie bardzo szczegółowo egzemplifikowane kolejnymi teoriami chemii organicznej, układającymi się w książce w c i ą g g e n e t y c z n y .

W ostatnich latach — twierdzi G. W. Byków — zaznaczyła się w związku z fizykalizacją chemii organicznej tendencja do automatyzacji nie tylko w dziedzinie technologii chemicznej, ale i badań „czysto akademickich”. Związane jest to z wdrożeniem do tych badań techniki komputerowej. W związku z tym autor książki sądzi, że obecnie chemia organiczna wstępuje w nowy okres swojego rozwoju — okres c y b e r n e t y c z n y (por. s. 11). W odniesieniu do tej skądinąd interesującej propozycji chciało by się poczynić uwagę, że jest ona dyskusyjna, jeżeli chodzi o jej metodo­ logiczną płodność. Argumentowałbym, że nie jest wcale dowiedzione, aby wprowadzenie techniki komputerowej do badań „czysto akademickich” (resp. podstawowych) w chemii organicznej powodowało jakąś znaczącą nowość w dziedzinie teorii tej dyscypliny. W każdym razie G. W. Byków nie uzasadnił, iż tak być musi.

Przejdę obecnie do problematyki szczegółowej, dotyczącej wspomnianego wcześniej ciągu genetycznego teorii w ramach chemii organicznej. Od razu stwierdzę, że ciąg ten nie ma w książce charakteru ani po prostu kumulatywnego, ani też po prostu rewolucyjnego (jako zmian jakichś paradygmatów w którymś z ponad dwudziestu sensów użytego przez T. S. Kuhna terminu „paradygmat”). Z pewnością najlepiej byłoby go określić mianem s p i r a l n e g o jako — rzecz jasna — idealizacja rzeczywistego prze­ biegu wydarzeń w dziejach chemii organicznej10. W ciągu tym wpraw­ dzie kumulują się pewne teorie, ale też i zdarzają się koncepcje przed­ wczesne, które dopiero po latach są rozwijane przez teoretyków; niek­ tóre teorie zdają się odgrywać rolę przełomową, chociaż wcale nie re­ wolucyjną w sensie T. S. Kuhna. Taki mieszany obraz dziejów teorii strukturalnych w chemii organicznej ukazuje się autorowi niniejszego artykułu

10 Por. interesujący artykuł A. Synowieckiego opublikow any w „Studiach Filozoficznych” 1980 nr 2.

(9)

168 S. Zam ecki

po przeczytaniu książki G. W. Bykowa. Nie muszę chyba specjalnie uzasadniać, iż takie podejście G. W. Bykowa — bardziej niż komulatywistyczne czy re­ wolucyjne — liczy się z realiami, które wystąpiły w dziejach nauki.

Oczywiście, wszystkie drogi w chemii, w tym także w chemii organicznej, prowadzą do A. L. Lavoisiera, który przyczynił się wielce do ustalenia składu pierwiastkowego niektórych związków organicznych. Początkowo też chemicy-organicy koncentrowali swoją uwagę na problemach składu chemicz­ nego substancji organicznych, wypowiadając hipotezy o tzw. konstytucji tych substancji, o racjonalnym składzie, o wzorach racjonalnych idt. Do­ minowało przy końcu XVIII w. osobliwe przekonanie, że dany związek chemiczny — obojętnie czy organiczny, czy nieorganiczny — da się w sposób jedno-jednoznaczny scharakteryzować przez skład racjonalny. Przekonanie to, wprawdzie naruszone częściowo przez C. L. Bertholleta (w chemii nieorga­ nicznej) na przełomie XVIII i XIX w., dzięki silnym wpływom zwolen­ ników linii Richtera-Prousta-Daltona pozostało w gruncie rzeczy dominujące aż do lat dwudziestych XIX w. Wtedy to bowiem stanął w chemii organicznej problem i z o m e r ó w (termin ten wprowadził J. J. Berzelius w 1830 r.). Okazało się, że tzw. racjonalny skład wcale nie określa jedno-jednoznacznie każdego związku organicznego. Dodam, że — z punktu widzenia wiedzy współczesnej — istnieje znikoma liczba związków organicznych, które nie posiadają w ogóle izomerów, różnych zresztą typów (por. dalsze uwagi).

Nader spektakularnym przykładem -— wspomnianym zresztą przez G. W. Bykowa — falsyfikującym tezę o jedno-jednoznacznym charakterze relacji między składem racjonalnym a właściwościami związków chemicznych było

O

II

otrzymane przez F. Wóhlera mocznika o wzorze N H2—C—NH-, z jego

izomeru — cyjanianu amonu o wzorze NH4—O—C = N. Oba te związki

mają identyczny skład racjonalny. Jest to przypadek izomerii dziś już trywialny wobec bardziej wyszukanych typów izomerii — np. konformacji rotacyjnych etanu (C2H6) czy mezoirterii11.

Nic przeto dziwnego, że chemicy-organicy zaczęli już na początku XIX w. twierdzić, że rozłożenie atomów w molekułach wywiera olbrzymi wpływ na właściwości tych ostatnich. J. L. Gay-Lusaac stał na takim stanowisku już w 1814 r. Pewne przekonania starożytnych filozofów przyrody na temat wielkości i kształtu atomów, nasilające się w chemii tendencje mechanis- tyczne, analogie krystalograficzne — wszystko to kierowało chemików ku tezie, że przestrzenne rozłożenie atomów w molekułach w sposób istotny determinuje właściwości molekuł. A jednak — jak słusznie argumentuje G. W.

11 N a tem at rozm aitych typów izom erii w klasie związków organicznych por. wybitny, liczący 1320 stron, podręcznik Johna D . R o b e r s t a i M arjorie C. C a s e r i o : Chemia

(10)

N a marginesie książki G. W. Bykowa 169

Byków — cała ta geometryzacja chemii organicznej zaznaczająca się na po­ czątku XIX w. była zjawiskiem p r z e d w c z e s n y m z punktu wdzenia moż­ liwości ówczesnej chemii jako nauki. Same pojęcia atomu i molekuły były co najmniej do 1860 r. (I Międzynarodowy Kongres Chemików w K arl­ sruhe) mętne i mało operatywne. Niemniej jednak w oparciu o ideę przestrzennego uporządkowania atomów w molekułach, a także ideę sto­ sunków genetycznych, powstały dwa szeregi teorii, określanych przez G. W. Bykowa mianem „przedstrukturalnych” — te o r ie r o d n i k ó w i t e o r i e t ypów.

Niejako produktem wtórnym tych teorii stały się następnie koncepcje wartościowości i łączenia się atomów węgla w łańcuchy, a także koncepcja wiązania chemicznego. Koncepcje te powstawały jako efekt rozbudowywania teorii atomistyczno-molekułarnej z jednej strony, z drugiej zaś — jako efekt jej adaptacji na terenie chemii organicznej. Nie wchodząc w szcze­ góły stwierdzę, że opracowywanie operatywnych koncepcji wartościowoś­ ci, wiązania chemicznego i innych odbywało się w toku dość powolnego likwidowania nieokreśloności teorii atomistycznej J. Daltona, zwłaszcza zaś dyskusji na temat ustalania rzeczywistych ciężarów atomowych i moleku­ larnych. Wielkie zasługi miał na tym polu J. J. Berzelius, największy autorytet w zakresie tych spraw w pierwszej połowie XIX w. Dodam, że chemicy na ogół respektowali prawo stałości składu, lecz stosowali je roz­ maicie zależnie od przyjmowanej przez nich metody wyznaczania ciężarów atomowych i molekularnych. Jeszcze przy końcu lat pięćdziesiątych XIX w. można było spotkać w literaturze chemicznej cztery wzory empiryczne kwasu octowego: C4H4O4, C8H80 4, C2H20 2, C2H40 4. Fakt ten nie był,

oczywiście, spowodowany błędami doświadczalnymi, lecz brakiem powszechnie zaakceptowanych podstaw teoretycznych ujmowania danych doświadczalnych.

Teorie przedstrukturalne — według terminologii G. W. Bykowa — a miano­ wicie teoria rodników i teoria typów powstały więc w sytuacji wyraźnego nienadążania refleksji teoretycznej w chemii organicznej za postępami w dzie­ dzinie uzyskiwania danych doświadczalnych.

Początków t e o r i i r o d n i k ó w G. W. Byków dopatruje się w pracach jeszcze A. L. Lavoisiera. Jest to sugestia z pewnością trafna, chociaż wydaje mi się, iż bardziej sugestywna jest rola J. J. Berzeliusa, który w sposób autentycznie dualistyczny traktował związki organiczne, co wiązało się z jego koncepcją elektrostatyczną budowy wszelkich związków chemicznych. W każdym razie, abstrahując, od — by tak rzec — protorodnikowej koncepcji A. L. Lavoisiera, koncepcja J. J. Berzeliusa miała oparcie w znanych mu faktach.

J. J. Berzelius sądził, że związki organiczne składają się z dodatnio i ujemnie naładowanych części. Ze względu na horyzont myślowy uczonych pierwszej połowy XIX w. teza ta wspierała filozoficzną ideę m a t e r i a l n e j p l u r a l - n o ś c i ś wi at a. Nic przeto dziwnego, że sfalsyfikowanie tezy J. J. Berzeliusa jako tezy ogólnej przyczyniło się do stopniowego umacniania się w chemii

(11)

170 S. Z am ecki

organicznej idei m a t e r i a l n e j j e d n o ś c i ś wi at a. Temat ten jedynie sygna­ lizuję niejako na marginesie książki G. W. Bykowa. Wielka szkoda, że brak w niej rozważań na ten interesujący przecież te m a t1 2 zważywszy że

idea materialnej jedności świata w klasie związków organicznych stano­ wiła istotne novum. W odniesieniu do klasy związków nieorganicznych nie wywoływała ona w XIX w. zbyt poważnych kontrowersji nawet u uczonych, którzy skądinąd wyznawali idealistyczne stanowisko filozoficzne.

Czynnikiem, który świadczył na korzyść teorii rodników, były z pewnością dane doświadczalne uzyskane w chemii organicznej pierwszej połowy XIX w. G. W. Byków przypisuje w związku z tym dużą rolę odkryciu przez J. Liebiga i F. Wóhlera w 1832 r., iż grupa benzoidowa c 1 4h5o2

(współcześnie przyjmuje się C7H5O) nie ulega zmianie w toku wzajemnych

przekształceń benzaldehydu w kwas benzoesowy. Idee te kontynuował H. Kol­ be. który — zdaniem G. W. Bykowa — stanowił ogniwo łączące teorię rodników z teorią typów. Ciekawa jest przy tym uwaga autora, że A. M. Butlerów tak wysoko cenił koncepcje H. Kolbego, iż zinterpretował je w duchu swojej własnej teorii struktury chemicznej, chociaż nie przeszkodziło to chemikowi rosyjskiemu skrytykować jednocześnie swojego niemieckiego pop­ rzednika (s. 24).

Teorie rodników były — zdaniem G. W. Bykowa — pierwszymi teoriami w ramach chemii organicznej, pełniąc funkcje eksplanacyjne i predyktywne. Ważnym ich komponentem była dość metafizycznie brzmiąca teza o nie­ zmienności rodników. Obalenie tej tezy w 1834 r. przez J. B. Dumasa zagmatwało sytuację w chemii organicznej, obaliło bowiem jednocześnie dualistyczną teorię J. J. Brzeliusa i teorię rodników. Chcąc jakoś uratować per­ spektywy tworzenia teorii w chemii organicznej A. Laurent i J. B. Dumas zapro­ ponowali w latach czterdziestych XIX w. — odpowiednio— t e o r i ę j ą d e r i t e o r i ę t y p ó w 13. Obydwie te teorie traktuje G. W. Byków jako teorie typów w szerokim sensie, twierdząc iż pozwalały one na operatywną klasyfikację związków organicznych, przewidywanie, a nawet wyjaśnianie ich właściwości. Oczywiście u ich podstaw legła wspomniana już idea przestrzennego uporządkowania atomów w molekułach. Ideę tę G. W. Byków kwalifikuje jako bezpłodną w owych czasach. Ale — powiedziałbym — osobliwa to bez­ płodność wzmiankowanej idei, skoro — zgodnie z sugestią autora — pozwoliła ona na pełnienie przez teorie typów aż trzech funkcji: klasyfikowania, przewidywania i wyjaśniania! Toteż odejście od starej teorii typów na rzecz nowej Ch. Gerhardta skłonny byłbym interpretować nie tyle względami „wewnętrznej logiki” rozwoju chemii organicznej, ile względami filozoficz­

12 O idei m a t e r i a l n e j p l u r a l n o ś c i ś w ia t a versus idea m a t e r i a l n e j j e d n o ś c i ś w ia t a w spom inam w cytow anej w przypisie 5 pracy Chemia — stara czy nowa dyscy­

plina. Por. też W. S. W ja z o w s k i n : Materialisticzeskaja filosofija i chimija. M oskwa 1980.

Dziękuję Panu drow i W. Ługowskiem u za umożliwienie mi zapoznania się z tą książką. 13 Por. A. S y n o w ie c k i: Tendencje mechanistyczne w dziewiętnastowiecznej chemii „Czło­ wiek i Św iatopogląd” 1977 n r 9.

(12)

Na marginesie ksią żki G. W. Bykowa 171

nymi. Takie rozwiązanie podpowiada mi zresztą sam G. W. Byków twierdząc, że pod wpływem pozytywizmu A. Comte’a wielu chemików lat pięćdziesiątych XIX w. zaprzeczyło samej możliwości wglądu w przestrzenne uporządko­ wanie atomów w molekułach metodami ówczesnej nauki. Jest to bardzo interesujący motyw książki autora radzieckiego.

Nowa teoria typów Ch. Gerhard ta nie pretendowała do wyjaśnienia stosunków przestrzennych w molekułach, natomiast kontentowała się przed­ stawianiem stosunków genetycznych między molekułami oraz przewidywaniem ich funkcji. Było to — według G. W. Bykowa — podejście pozytywistyczne; sądzi on jednak, żedla czasów Ch. Gerhardta było ono o b i e k t y w n i e u p r a w ­ n i o n e ze względu na ówczesne możliwości nauki. Jeżeli ma on rację, a sądzę, że tak, to okazuje się, iż wpływu pozytywizmu na naukę nie należy kwali­ fikować wyłącznie w sposób negatywny. Bez względu na jego ograniczoność z dzisiejszego punktu widzenia i możliwości nauki dzisiejszej odegrał on rolę inspirującą nie tylko w zakresie — o czym wspomina G. W. Byków —- zwalczania tzw. Naturphilosophie, ale — co ważniejsze — wysunięcia programu badania p r a w i d ł o w o ś c i r o z w o j u c z e g o k o l w i e k : rzeczywistości przyrod­ niczej i społecznej czy wreszcie samej nauki.

Oczywiście, nowa teoria typów posiadała ograniczoności, dające się ocenić z punktu widzenia „wewnętrznej logiki” rozwoju chemii organicznej — i to nawet czasów, w których powstała. G. W. Byków słusznie twierdzi, że wzory oparte na teorii typów Ch. Gerhardta wyrażały jedynie zdolność związków do reagowania (funkcji) w takiej czy innej r e a k c j i wy mi a n y . Oczywiście, reakcje syntezy i analizy nie mogły być ani wyjaśnione, ani przewidziane z punktu widzenia tej teorii. Nasuwa się uwaga, która z pew­ nością zainteresuje niektórych metodologów, że badania nad jakąś funkcją (tu: zdolnością molekuł do ulegania reakcjom wymiany) mogą niekiedy skutecznie zablokować badania nad innymi funkcjami oraz — co również ważne — nad strukturą. Niestety, badania naukowe rządzą się swoją własną logiką, która bywa zbyt „pokrętna”, aby dała się ująć w jednym uniwer­ salnym schemacie.

Ogólnie mówiąc, G. W. Byków przyznaje jednak, że teorie przedstruk- turalne, a zwłaszcza nowa teoria typów, stanowiły krok naprzód w kierunku wyjaśnienia i »przewidywania na terenie chemii organicznej. Obydwie funkcje tej dyscypliny zostały zrealizowane w XIX w. najpełniej w t e o r i i s t u k t u r y c h e m i c z n e j A. M. Butlerowa (1861). Przejście od tej teorii dokonało się poprzez akceptację idei wartościowości 1 4 i wiązania chemicznego (E.

Frankland, 1852; H. Kolbe, 1857; A. Kekule, 1857; J. Loschmidt, 1861). Wiele interesujących informacji podaje G. W. Byków omawiając teorię struktury chemicznej. Nie ma powodu, abym szczegółowo referował poglądy

14 Z radzieckich opracow ań, poświęconych tym spraw om , polecam zwłaszcza książkę W. I. K u z n i e c o w a (red.): Razwitije uczenija o walentnosti. M oskw a 1977.

(13)

172 S. Z am ecki

G. W. Bykowa w tej sprawie, ponieważ w 1978 r. na lamach periodyku „Człowiek i światopogląd”, opublikowany został przekład odpowiedniego rozdziału tej książki15. W dyskusji na referatem, stanowiącym podstawę niniejszego artykułu, zwrócono uwagę, że autor radziecki zbyt mało miejsca poświęcił wykładowi merytorycznej strony teorii struktury chemicznej oraz jej analizie logicznej. Wiele uznania wzbudził natomiast styl argumentacji G. W. Bykowa w kwestii priorytetu w zakresie sformułowania owej teorii przez A. M. Butlerowa.

W świetle ustaleń G. W. Bykowa skłonny byłbym przypisać teorii struktury chemicznej następujące walory: 1) umożliwiła ona opisywanie

struktury molekuł związków organicznych w specyficznej aparaturze termi- nologiczno-pojęciowej; 2) umożliwiła przewidywanie struktury i funkcji

chemicznej molekuł; 3) umożliwiła wyjaśnienie tych struktur i funkcji: 4) stawiała problemy, których w jej ramach nie można było rozwiązać, stając się punktem wyjścia dla powstania stereochemii, a następnie teorii elektronowych w chemii organicznej. Najciekawsze wydają mi się pierwszy i dwa ostatnie punkty.

Otóż A . M. Butlerów wprowadził termin „struktura chemiczna” będący zwrotem skrótowo-zastępczym wyrażenia „wiązanie chemiczne lub sposób wzajemnego połączenia atomów w ciele złożonym” (resp. w molekule — według terminologii dzisiejszej). Form ą opisu struktury chemicznej były dla niego tzw. wzory strukturalne, stosowane zresztą już wcześniej w pra­ cach A. Kekulego i A. Coupera. Novum chemika rosyjskiego polegało na jedno-jednoznacznym powiązaniu struktury chemicznej z właściwościami m olekuł16. Odróżnia to jego teorię od teorii-poprzedniczek. Tradycyjny punkt widzenia głosił przy tym, że „natura cząstki złożonej określona jest przez naturę, ilość i układ jej elementarnych części składowych” . Wskazany punkt widzenia A . M . Butlerów zastąpił własnym: „natura chemiczna cząstki złożonej określona jest przez naturę jej elementarnych części składowych, przez ich ilość i strukturę chemiczną” (s. 33). Propozycja ta nie wynikała ani z pojęcia wartościowości, ani pojęcia wiązania chemicznego, chociaż na nich bazowała. Stanowiła, czemu nie sposób racjonalnie zaprzeczyć, płodną heurystycznie hipotezę, którą chemicy-organicy wykorzystali zwłaszcza w celu przewidywania w licznych klasach związków organicznych.

Wspomnę, że od połowy lat sześćdziesiątych rozpoczął się triumfalny pochód teorii struktury chemicznej, rozbudowywanej przez następców A. M. Butlerowa w Cesarstwie Rosyjskim (W. W. Markownikow) oraz w Europie Zachodniej. Niemniej jednak i ona znajdowała przez kilkadziesiąt lat (sic!) wybitnych przeciwników, jak H. Kolbe, M. Berthelot, N. A. Mienszutkin

15 Por. G. W. B y k ó w : Powstanie i rozwój klasycznej teorii struktury chemicznej. „Czło­ wiek i Św iatopogląd” 1978 n r 10. Z języka rosyjskiego przełożył W. Ługowski.

16 Jest to olbrzymi k rok naprzód w stosunku do stanow iska chemików początków XIX w., którzy twierdzili, że relacja między tzw. składem racjonalnym a właściwościami m olekuł m a charakter jedno-jednoznaczny.

(14)

Na marginesie książki G. W. Bykowa 173

czy D. I. Mendelejew. Pozytywistyczny ton krytyki dominuje — według G. W. Bykowa — w wypowiedziach zwłaszcza N. A. Mienszutkina (nie mylić z jego synem B. N. Mienszutkinem, również chemikiem) i M. Berthelota. W latach dziewięćdziesiątych obaj uznali się za pokonanych. H. Kolbe do końca życia pozostał jednak przeciwnikiem A. M. Butlerowa zarzucając mu głoszenie poglądów z kręgu Naturphilosophie. Nawiasem mówiąc, ana­ logiczną krytykę wywołała na początku XIX w. na Wyspach Brytyjskich atomistyczna hipoteza J. Daltona. Można wnosić, że dzieje pewnego stylu krytykowania koncepcji naukowych „lubią” się powtarzać.

Warto tu stwierdzić za G. W. Bykowem, że wraz z umacnianiem się w świadomości chemików-organików teorii struktury chemicznej usunięta została na dalekie pobocza rozważań idea przestrzennej struktury molekuł. Była to — jak mogę sądzić — częściowa koncesja na rzecz pozytywistycznego stanowiska Ch. Gerhardta. Realizm A. M. Butlerowa był — powiedziałbym — realizmem dwuwymiarowym. Stąd też i inspirująca rola jego teorii, polegająca na dynamizowaniu poszukiwań takiej teorii, która zdolna byłaby opisać, prze­ widzieć i wyjaśnić zjawiska zachodzące w świecie trójwymiarowym, a nawet czterowymiarowym, jeśli uwzględnić czas reakcji chemicznych. Teoria struk­ tury chemicznej — takie odnoszę wrażenie — była skrojona na miarę uczone­ go, który nauczył się w młodości myśleć kategoriami różnych teorii typów, ale — nie mogąc przeskoczyć własnej epoki — nie nauczył się jeszcze sięgania (sic!) do wcześniejszej tradycji z początków XIX w. Owa tradycja, chociaż przedwczesna jak na możliwości chemii in toto, niosła w sobie idee świata trójwymiarowego (por. uwagi poprzednie); znane też były fakty doświadczalne, które niejako czekały na zinterpretowanie teoretyczne. Mam na myśli wykryte na początku XIX w. zjawisko izomerii optycznej czy później izomerii typu cis-trans. Doprowadziły one ostatecznie do powstania stereochemii.

Z lektury książki G. W. Bykowa wpływa doniosły filozoficznie wniosek, iż trudno w dziejach XIX-wiecznej chemii organicznej znaleźć okres, w którym panowałaby niepodzielnie tylko jedna teoria. Kolejne teorie w chemii organicznej były zastępowane ich sukcesorkami, nie utrwalił się żaden jeden panujący paradygmat w sensie T. S. K uhna (ściśle w którymś z sensów T. S. Kuhna). Dlatego błędna wydaje mi się teza, jakoby w XIX w. w chemii organicznej wystąpiły jakieś rewolucje pojmowane jako zmiany panującego paradygmatu. Zawsze byli zwolennicy i przeciwnicy takiej czy innej teorii; jest to sytuacja że tak powiem — dla nauki normalna.

Teoria struktury chemicznej nie wyłamuje się z takiego schematu. Największa jej siła polega na tym, a zabrzmi to z pewnością nader osobliwie, że była ona bezbronna w wyjaśnianiu faktów izomerii optycznej oraz izomerii kwasu maleinowego i fumarowego. Jej ograniczenia były — że powtórzę raz jeszcze — źródłem poszukiwania nowej, ogólniejszej teorii. Nie nazywałbym owych ograniczeń „anomalią” ; anomalią — z mojego punktu widzenia — byłoby raczej istnienie tak ogólnej teorii, która potrafiłaby

(15)

174 S. Z am ecki

wszystko wyjaśnić. Ale taka teoria jest co najwyżej wyrazem wiary i można sobie darować rozważania na jej temat.

Powstanie stereochemii można traktować z jednej strony jako konty­ nuację wysiłków rozbudowania teorii struktury chemicznej, z drugiej zaś jako kontynuację tych wątków chemii organicznej pierwszej połowy XIX w., które akcentowały przestrzenne uporządkowanie atomów w molekułach. W książce G. W. Bykowa — jeżeli trafnie oceniam — drugi motyw jest zaz­ naczony o wiele silniej niż pierwszy.

Prace J. B. Biota z lat trzydziestych, a następnie L. Pasteura z lat czterdziestych XIX w. przyczyniły się do wysunięcia przypuszczenia, iż czynność optyczna uwarunkowana jest przestrzenną budową molekuł. L. Pasteur miał w tym zakresie szczególnie wybitne zasługi. Uzasadnił on mianowicie, że kwas gronowy jest mieszaniną dwu związków — kwasu winowego prawoskrętnego i lewoskrętnego; udało mu się też rozłożyć kwas gronowy na dwa wspomniane izomery optycznie czynne (1848). Zdaniem G. W. Bykowa L. Pasteur, mimo iż wiązał zjawisko czynności optycznej z asymetrią molekuł, był jednak daleki od wyjaśnienia przyczyn powodujących czynność optyczną. Do zadowalającego wyjaśnienia tych przyczyn zbliżyli się natomiast — twierdzi autor — W. W. Markownikow (1865), a zwłaszcza J. Wislicenus (1873). Ten ostatni szczególnie acentował tezę, że przestrzenne uporządkowanie atomów przy tej samej strukturze chemicznej (w sensie teorii struktury chemicznej) wpływa na powstanie zjawiska czynności optycznej. Niemniej jednak — można sądzić na podstawie książki G. W. Bykowa — 0 wiele ważniejszą rolę w powstaniu stereochemii odegrały badania nad zjawiskiem izomerii kwasu maleinowego i fumarowego oraz ich pochodnych, a także prace teoretyczne zmierzające w kierunku sformułowania kon­ cepcji tetraedru węglowego. Sprawy te nie zostały dotychczas zbyt szcze­ gółowo opisane w polskim piśmiennictwie z zakresu historii chemii i fi­ lozofii chemii.

Idea tetraedru węglowego pojawiała się wielokrotnie już w latach sześć­ dziesiątych XIX w.: w pracach A. M. Butlerowa (1862), A. Kekulego (1867), A. Rosenstiela, A. Ladenburga i E. Paternó (1869). W związku z tym w książce G. W. Bykowa wspomina się o rozmaitych wątkach dyskusji związanych z ideą tetraedru węglowego, sądzę jednak, iż zbyt słabo zaakcentowana została rola dwu chemików zachodnich — A. Kekulego 1 A. Coupera. Autor słusznie natomiast uwypuklił przełomową rolę J. Van’t-Hoffa w dziele tworzenia stereochemii. Historyk chemii z przykrością jednak stwierdzi, iż — omawiając pierwszy artykuł tego uczonego z zakresu stereochemii — G. W. Byków nie podał jego tytułu i roku wydania, a jednocześnie poinformował czytelników w przypisie (s. 49), że sam przełożył ten artykuł na język rosyjski17. Z innych źródeł mi wiadomo, że ory­

17 Por. G. W. B y k ó w : Istorija stierieochimii organiczeskich sojedinienij. Red. A. F. Płat. M oskwa 1966.

(16)

Na marginesie ksią żki G. W. Bykowa 175

ginalny tekst J. Van’t-Hoffa opublikowany został w pierwszej połowie lat siedemdziesiątych XIX w. W tekście tym podane jest wyjaśnienie zja­ wiska czynności optycznej; najkrócej mówiąc, zjawisko to spowodowane jest — według J. Van’t-Hoffa — obecnością asymetrycznego atomu węgla czyli takiego, którego cztery „powinowactwa” nasycone są czterema różnymi podstawnikami. Podobne poglądy głosił współtwórca stereochemii, a miano­ wicie J. A. Le Bel.

Koncepcje J. Van’t-Hoffa i J. A. Le Bela wywołały ostrą krytykę ze strony „klasycznych” — by tak rzec — przeciwników teorii struktury chemicznej — M. Bertheiota i H. Kolbego. Można się było zresztą tego spodziewać, skoro krytykowali oni już „dwuwymiarową” teorię A. M. Bultlerowa. Szczególnie napastliwe było wystąpienie H. Kolbego, który swój artykuł z 1877 r. wymierzony przeciwko J. Van’t-Hoffowi rozpoczął sło­ wami: „Naturphilosophie, pokonana pięćdziesiąt lat temu ścisłym badaniem przyrody, w obecnych czasach znowu została wypuszczona przez pseudo- przyrodników z klatki przeznaczonej do przechowywania odpadków umysłu ludzkiego” (s. 49—50). M. Berthelot — jak interesująco pisze G. W. Byków — stosował w krytyce argumenty metodologiczne (oczywiście pozytywistycznego autoramentu) oraz rzeczowe, wskazując na fakty rzekomo sprzeczne z kon­ cepcją krytykowaną. Mimo tych krytyk koncepcja J. Van’t-Hoffa i J. A. Le Bela zyskała poparcie wielu chemików, w czym pozytywnie zasłużyli się J. Wislicenus i A. Baeyer. W miarę upływu lat na porządku dziennym pracy chemików-organików stanął problem syntezy izomerów optycznie czynnych czyli tzw. syntezy asymetrycznej. Pełną syntezę asymetryczną zrealizowano jednak dopiero w XX w., a dokonali w 1953 r. A. P. Terentiew i J. I. Kłabunowski.

W arto tu wspomnieć za G. W. Bykowem o podejmowanych już w łatach dziewięćdziesiątych XIX w. próbach wyjaśnienia osobliwości podwójnego wiązania, a następnie potrójnego wiązania między atomami węgla. W owych czasach wiedza na ten temat była praktycznie równa zeru, co z satys­ fakcji odnotowywali przeciwnicy takiej czy innej odmiany organicznej chemii strukturalnej. I nie potrzeba było nawet zajmować stanowiska pozytywis­ tycznego, aby twierdzić, że na pewien czas celowe będzie wstrzymać sięj od wyjaśnienia niektórych faktów, ą kontynuować ich gromadzenie. W od­ niesieniu do problematyki wiązań podwójnych i potrójnych maksyma ta. okazała się nader konstruktywna.

Rozwój klasycznej stereochemii, czyli stereochemii typu J. Van’t-Hoffa i J. A. Le Bela, doprowadził do powstania w połowie XX w. nowego kierunku zaliczanego do stereochemii, a mianowicie tzw. analizy konformacyj- nej. Traktuje ona o swoistym typie izomerii przestrzennej związanej z obrotem wokół wiązania pojedynczego. Początków tego kierunku dopatruje się G. W. Byków w pracach C. A. Bischoffa, A. Baeyera i H. Sachsego z lali dziewięćdziesiątych XIX w. Poważny wkład w rozwój analizy konformacyjnej wnieśli w XX w.: H. Eyring, G. B. Kistiakowski, E. B. Wilson, L.

(17)

Pau-176 S. Zam ecki

ling, E. L. Eliel, O. Hassel, K. S. Pitzer, a zwłaszcza D. H. Barton. Rola analizy konformacyjnej w chemii organicznej jest obecnie tak wielka, że niektórzy autorzy nie wahają się twierdzić, że „chemik nie rozumiejący analizy konformacyjnej nie rozumie chemii organicznej” (s. 56).

N a tych uwagach wypada mi, niestety, zakończyć omawianie książki G. W. Bykowa. Niechaj czytelnik niniejszego artykułu nie łudzi się jednak, iż omówiłem wszystkie najważniejsze problemy poruszone przez autora radzieckiego. Jest ich zbyt wiele jak na możliwości krótkiego przecież artykułu.

Zdecydowałem się napisać o tej książce z dwu przynajmniej względów. Po pierwsze dlatego, że jest to monografia bardzo wartościowa; po drugie z tego względu, iż od 1970 r. nie wydano w Polsce żadnego przekładu książki zagranicznego autora z zakresu historii chemii. A szkoda, gdyż publi­ kacje z tej dziedziny — wydane w Związku Radzieckim, Stanach Zjedno­ czonych i Wielkiej Brytanii — zasługują na upowszechnienie.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Na stronie: docwiczenia.pl z hasłem: A4QQDU słuchacie tekstu o trenowaniu słoni w Tajlandii.. W podręczniku ten tekst jest

Rachunkowość jest tym systemem, który dostarcza informacji historycznych o dochodach i wydatkach związanych z programami (zadaniami). W odniesieniu do planowania budżetowego,

2. Wniosek musi zawierać wskazanie wyroku, w stosunku do którego żądana jest re- wizja, a także zawierać informacje niezbędne do wykazania, że spełnione są warunki określone

For the lateral control-system design, similar performance indicators are defined for the angle of sideslip, β, and bank angle, σ (state deviation), the roll and yaw moments, M T ,x

Sovereign funds have a positive effect on the european companies in which they invest because they actively seek to monitor the actions of the firm’s management, so between 1995

reinforced nanocomposite films can be obtained by simply mix- ing two uniaxial liquid crystalline solutions: (i) a colloidal nematic filler phase comprised of a suspension of

Część pierwsza stanowiąca wpro­ wadzenie do całego dzieła zawiera przegląd literatury dotyczącej historii geologii w Rosji w pierwszej połowie X IX wieku,

Kosieka o początkach nowoczesnego leś- nictwa w Galicji (1782—1815).. Nie była ona wolna od ujęć niewystarczających czy dyskusyjnych, ale łeż i to w większości może