• Nie Znaleziono Wyników

View of Analytical Philosophy and the Nature of Mind: Time for Another Rebirth?

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "View of Analytical Philosophy and the Nature of Mind: Time for Another Rebirth?"

Copied!
10
0
0

Pełen tekst

(1)

T Ł U M A C Z E N I A R O C Z N M K I F I L O Z O F I C Z N E To m XLIX , zeszy t 1 - 2001 J O H N J. H A L D A N E F I L O Z O F I A A N A L I T Y C Z N A I N A T U R A U M Y S Ł U : C Z A S N A P O N O W N E O D R O D Z E N I E ? * I

Jednym z najbardziej znaczących aspektów pow ojennej filozofii an a litycz­ nej, „ sz k o ły ”, która rozw inęła się w W ielkiej Brytanii, a następnie ro z p rze­ strzeniła w świecie anglojęzycznym (i poza nim), był renesans filo z o fii u m y­ słu. O drodzenie to zaw dzięczało bardzo wiele intelektualnej inspiracji G ilberta R y l e 'a (w O k sfo rd z ie ) 1 i Ludw iga W ittgensteina (w C a m b rid g e )2. Na swój w łasny sposób obaj filozofow ie bronili tego, co m ożna byłoby określić m ia­ nem „personalizm u h u m an isty czn e g o ” . Obaj zm ierzali do pokazania, że p o d ­ m iotam i stanów psychicznych i działań intencjonalnych są po prostu żyjące, aktyw ne byty ludzkie, funkcjonujące na ogół w kontekstach społecznych oraz w zgodzie z pow szechnie zrozum iałym i zasadam i ro z u m o w an ia i zachowania.

P r o f . Jo h n J. Ha l d a n e - U n i v e r s i t y o f S t A n d r e w s , U K .

A n a ly tic a l P h ilo s o p h y a n d the N a tu re o f M in d : T im e f o r A n o th e r R eb irth ? , w: The M in d -B o d y P ro b lem . A G u id e to the C u rr e n t D e b a te, eds. R. W arn e r, T. Szu b k a. Oxford:

B lac k w e ll 1994. s. 195-203. A rty k u ł ten o p iera się c z ę ś c io w o na ese ju In c a rn a tio n a l

A n th r o p o lo g y , który z n ajd u je się w zbiorze: H u m a n B ein g s, ed. D. C o c k b u r n , C a m b rid g e : C U P

1991. s. 191-211.

1 G. R y 1 e, The C o n c ep t o f M in d . L o n d o n : H u tc h in s o n 1949, i n a s tę p n e w y d a n ia b r o s z u ­ row e p u b lik o w a n e p rzez P e n g u in B o o k s. [C zym j e s t u m y sł? , przeł. W. M a r c is z e w s k i, W a r s z a ­ wa: P W N 1970],

' L . W i t t g e n s t e i n , P h ilo s o p h ic a l In v e stig a tio n s , przeł. na an gie lsk i G. E. M. A n s c o m b e , O xford: B lac k w e ll 1953, i da ls ze p rz ed ru k i [D o cieka n ia filo z o fic z n e , przeł. B. W o l- n iew ic z, W a r s z a w a : P W N 1972],

(2)

1 8 6 JOH N J. HA L D A N E

Z w a ży w szy na te personalistyczne początki, na ironię zakraw a to, że o b e c ­ nie analityczna filozofia um ysłu najbardziej faw oryzuje naukow e i kartezjań- skie m odele um ysłu - to znaczy takie, które traktują um ysły jako organiczne maszyny obliczeniow e lub jako tajem nicze podm ioty znajdujące się w z w y ­ kłych ciałach m aterialnych i spraw ujące nad nimi kontrolę. N iew ątpliw ie ci, którzy w podejściu W ittgensteina d ostrze gają głębię i p r a w d ę , nie b ę d ą życz­ liwie nastaw ieni do sporej części w spółczesnej psychologii filozoficznej, uważając, że nie w yprow adziła ona odpow iednich w niosków z poprzednich krytyk kartezjanizm u i że tkwi w w ięzach n a ukow ego poglądu na świat. Stanowiąc m niejszość, m ogą oni szukać oparcia gdzie indziej, mając nadzieję wykazać, że o p ozycja w stosunku do naukow ych i kartezjańskich sposobów myślenia nie jest żadną m iarą czym ś filozoficznie ekscentrycznym . Być może wyjaśnia to częściow o, dlaczego w W ielkiej Brytanii i A m eryce Północnej wzrasta zainteresow anie m y ślą „ k o n ty n e n ta ln ą ’', szczególnie tą, która ma zw iązek z n aturą bytów ludzkich. W ystarczy w spom nieć o zainteresow aniu, jakim ciesz ą się obecnie w tym rejonie Husserl, Heidegger, M erleau-Ponty i S a r t r e ’.

Innym pow odem , który m oże skłaniać do w yjścia p oza o b ec n ą ortodoksję, są daleko idące ograniczenia w prow adza ne przez jej założenia doktrynalne. Prawdę pow iedziaw szy, każdy, kto jest dobrze oczytany we w spółczesnej analitycznej filozofii um ysłu oraz zastanaw ia się nad tym, z czym się za­ poznaje, będzie p ra w dopodobnie narażony na in telektualną klaustrofobię. Chociaż bow iem jest to obszar bardzo szerokich i intensyw nych badań, to jednak osiągane wyniki są zastanaw iająco ubogie. U w a ża się, że granice tego, co jest tu m ożliwe, nie są od siebie zbytnio oddalone, a wobec tego do d y s­ pozycji m a się niewiele stanow isk, które zresztą - w e dług mnie - nie są atrakcyjne. S p ro w ad z ają się one w zasadzie do takiej lub innej postaci fizy k a - lizm u oraz do takiej lub innej postaci dualizm u.

Nawet ta charakterystyka sugeruje szerszy zakres m ożliw ości niż ten, który jest rzeczyw iście uw zględniany. W iększość uczestników w spółczesnych dys­ kusji przyjm uje je d n ą z wersji du a lizm u własności. W ersje te różnią się m ię­ dzy sobą przede w szystkim sposobem traktow ania o d p ow iednich własności

J Zob. np. n a s tę p u ją c e prace: D. C o o p e r , E x is te n tia lis m , O xfo rd: B lac k w e ll 1990; H. D r e y f u s, B e in g -in -th e -W o rld : A C o m m en ta ry on H e id e g g e r 's B e in g a n d Tim e. D iv i­

sio n I, C a m b r id g e , Mass .: M I T P ress 1991; H u sse rl. In te n tio n a lity a n d C o g n itiv e S c ie n ce , eds.

H. D reyfus, H. Ha ll. C a m b r id g e , Mass.: M I T Press 1982; S. M u 1 h a 1 1, O n B ein g in the

W o rld : W ittg e n stein a n d H e id e g g e r on S eein g A sp e c ts , L o n d o n : R o u t le d g e 1990; P. C a w s, S a rtre , London: R o u tle d g e & K e g an Pa ul 1979.

(3)

FIL O Z O FIA A N A L IT Y C Z N A I N A T U R A U M Y S ŁU 187

(czy naw et w szystkich). Chodzi o to, czy są one stwarzane czy też o d k ry w a ­ ne, czy są redukow alne czy też su i gen eris itd. Niektórzy autorzy, np. John Searle, uw ażają, że w łasności m entalne są realne i że są fizycznym i w ła s n o ś ­ ciami m ó z g u 4. Inni, ja k R ichard S w inburne , rów nież u w a ż a ją je za realne, lecz dow odzą, iż są one całkow icie różne od czego k o lw iek m aterialnego. Trzecia grupa autorów przyznaje, że je ś li istniałyby n iere dukow alne cechy m entalne, to nie m ogłyby one być fizyczne, ale woląc utrzym ać integralność nauk fizykalnych, g o d zą się na tezę o nieistnieniu specyficznych w łaściw ości psychicznych. W konsekw encji pró b u ją pokazać, że to, co psychiczne, jest redukow alne do tego, co fizyczne, lub dowodzą, że jeśli redukcjonizm byłby skazany na niepow odzenie, to tym gorzej dla naszych p otocznych sposobów m yślenia o nas sam ych jako o podm iotach m ających umysły.

Całkiem n iedaw no - i raczej w brew tendencjom lat sześćdziesiątych i siedem dziesiątych - ożyły realistyczne wersje dualizm u, chociaż ich sk ro m ­ ne, kruche i niepew ne wyniki nie stanow ią tu o d zw ierciedlenia trwałych w ytw orów koncepcji platońskich, augustyńskich i kartezjańskich. Bardziej znaczący trend (zgodny z ogólnym nom inalistycznym nastaw ieniem p o w o je n ­ nej filozofii) wiąże się natom iast z różnymi postaciami an ty rea lizm u. S zcz e­ gólnie w y ró ż n iają się dzisiaj dwa takie stanow iska w filozofii um ysłu, które o d p o w iad a ją podobnym tradycjom w metaetyce, a m ianow icie relatyw izm i teoria błędu (pogląd, że chociaż nasze przekonania o jakiejś dziedzinie m o­ głyby być obiektyw nie praw dziw e, to jed n ak faktycznie takie nie są). R o z ­ p o w sz e c h n io n ą w e rsją tego pierw szego stanowiska, którą znow u łatwo jest opisać za p o m o c ą paralelnego poglądu w etyce, jest projektyw izm . W edług projektyw izm u, skłonni jesteśm y z jakiegoś pow o d u przypisyw ać bytom ludz­ kim i niektórym innym obiektom (w łączyw szy w to zw ierzęta i być m oże m aszyny) liczne w łasności, które w rzeczyw isto ści im nie przysługują. M ożna byłoby pow iedzieć, parafrazując H u m e ’a6:

W e ź m y ja k ie ś za c h o w a n ie ciele sne, co do k tó reg o panuje zgoda , iż je s t w y p o ­ w iedzią . Z ba d a jc ie go i je g o p rz y c z y n y we w sz e lk im m o ż liw y m o św ie tle niu i zo b a cz cie, czy m o ż ec ie zna le źć taki stan fa k ty c z n y czy też takie istnienie realne, któ re b yśc ie n az y w ali zn a c zen ie m . Ja k k o lw ie k rzecz u jm iec ie, to z n a j­ dziecie ty lko p o ru s z e n ia cielesne. Nie m a ża d n e g o innego stanu fa k ty c z n e g o

4 J. S e a r 1 e. M in d s, B ra in s a n d S c ie n ce , Lon don: P e n g u in B o o k s 1989 [U m ysł, m ó zg

i n a u ka , przeł. J. B o b ry k , W arsz a w a : P W N 1995],

■ R. S w i n b u r n e, The E v o lu tio n o f the Sou l, O xfo rd : C l a r e n d o n P re s s 1986. 0 P a r a fr a z a ta o p ie r a się na: D. H u m e, T rea tise o f H u m a n N a tu re , ks. III. cz. I [ T ra kta t

(4)

188 JOHN J. H A L D A N E

w ty m w y p ad k u . Z n a c z e n ie ca łk o w ic ie w y m y k a się w am z rąk. póki r o z w a ż a ­ cie sa m o to działanie. N ie m o ż ec ie go zn a le ź ć , póki nie zw rócicie waszej r efleksji ku w łas n em u sw em u w n ętrz u i nie zn a jd z iec ie reakcji, która budzi się w w as w stosunku do tego z a ch o w a n ia.

W ielu ludzi opow iadających się za takim poglądem , jak Daniel Dennett, to projektyw iści tylko w odniesieniu do pew nych klas zjaw isk 7. Są oni rzecznikam i realizm u, jeśli chodzi o konstytutyw ne cechy fundamentu, na którym n a budow yw ane są własności uzależnione od reakcji. P rawdę m ówiąc, sam a metafora p ro je k c ji w ym aga realizm u na jakim ś poziomie; nie wydaje się bow iem możliwe, byśm y obracali się po prostu w sferze w arstw ow o uło­ żonych projekcji, w sferze sam ych tylko w yobrażeń. Z drugiej strony są tacy - należy do nich Hilary Putnam - którzy sądzą, że w takim połączeniu pro- jek ty w izm u i realizmu, w odniesieniu do, pow ied z m y , psychologii i fizjologii, nie dostrzega się wszystkich implikacji przynajm niej niektórych argum entów , które z początku m ogły skłaniać ku p ro je k ty w iz m o w i8. Często przyjm uje się na przykład, że n iem ożliw a jest spójna w yk ład n ia koncepcji, iż przedm iotom prz y słu g u ją w łasności niezależnie od naszego ich dośw iadczania lub u jm o ­ w ania pojęciow ego, czy też - co jest do tego zbliżone - że nie ma żadnego sensu m yślenie o świecie pojętym w o derw aniu od określonych teorii lub praktyk, w obrębie których m ówi się o rzeczach i ich cechach c h a rak tery s­ tycznych. A zatem niektórzy utrzym ują, że każde filo z o fic zn e rozróżnienie m iędzy tym, co rzeczyw iste, a tym. co stanow i projekcję, jest czym ś b łęd ­ nym. Dla obecnych celów w ystarczy (chociaż nie jest to niekontrow ersyjne) określić takie poglądy jako przykłady totalnego rela tyw izm u p o jęcio w eg o . Przy takim postaw ieniu sprawy nie ma potrzeby przypisyw ać p ierw szeństw a jakiejś dziedzinie (chociaż niekoniecznie jest to zakazane). N ietrudno więc dostrzec, dlaczego dla tych. którzy pow ażnie traktują co dzienną psychologię, lecz odpycha ich dualizm ontologiczny, pociąga jąca jest któraś z wersji tego poglądu.

W przeciw ieństw ie do ujęć, które traktują dziedzinę codziennej psychologii jak o częściow o (lub całkow icie) u k o n s ty tu o w a n ą przez nasze reakcje e m o c jo ­ nalne i zainteresow ania praktyczne, zw o le n n ic y teo rii M ędu u w a żają pojęcia psychologiczne za w ytw ory błędnych hipotez w yjaśniających i podkreślają, że po prostu nie istnieją zjawiska, do których stosow ałyby się te hipotezy: nie ma żadnych intencjonalnych stanów czy procesów . W świetle tej konkluzji

7 D. D e n n e t t. T he In te n tio n a l S ta n ce , C a m b r i d g e , Mass.: M I T Press 1987. 8 H. P u t n a m. R e p r e s e n ta tio n a n d R e a lity , C a m b r i d g e , Mass.: M I T P ress 1988.

(5)

FIL O Z O F IA A N A L IT Y C Z N A I N A T U R A U M Y S ŁU 189

m ożna przyjm ow ać, ja k to czyni np. Paul C hurchland. że elim in a tyw izm jest j e d y n ą rozsądną opcją9. N iem niej jed n ak m ożna też przyjąć, że niezależnie od owej pustki codziennej psychologii (i znacznej części także psychologii teoretycznej), nie m ożem y, lub nie pow inniśm y, odrzucać naszych błędnych założeń. Ten pogląd ma w sobie coś z tragedii greckiej, gdyż przyjm uje, że znajdujem y się w stanie nieuleczalnego złudzenia. Z rozm aitych pow odów , które szeroko w yłożyłem gdzie indziej i których nie będę obecnie powtarzać, uważam elim inatyw izm i teorię błędu za całkow icie błędne i ostatecznie n ie­ zrozum iałe s t a n o w is k a 10. Z ich rzecznikam i jestem jed n ak do p ew nego stop­ nia w zgodzie: gdyby projektyw izm lub totalny relatyw izm p ojęciow y był n ajlepszą d ro g ą do zach o w a n ia naszego potocznego w idzenia nas sam ych jako osób, to w ów czas lepiej byłoby pow iedzieć, że m im o w szystko nasze p o jm o ­ wanie sam ych siebie jest złudzeniem , chociaż być może złudzeniem , którego nie da się uniknąć.

P ow odem podejrzliw ości w obec tych form antyrealizm u m oże być to, że zaw iera się w nich ogó ln a doktryna k o m p a ty b ilizm u , który narażony jest na te sam e słabości, co jej bardziej szczegółow e wersje w prow adzone w zw iązku z kw estią w olności i determ inizm u. W w ersjach tych twierdzi się, że k o n ce p ­ cja działania n ieu w a ru n k o w an e g o przez uprzednie przyczyny jest złudzeniem , lecz rów nież utrzym uje się, że m ożem y uw ażać siebie za podm ioty działania, naw et jeśli to, co robim y, jest rezultatem w cześniejszych zdarzeń, nad któ­ rymi nie m ieliśm y żadnej kontroli. Z ało ż y w szy np. m etafizykę projekty- wistyczną, zachęca się nas do przekonania, że chociaż zdarzenie m oże być całkow icie zdete rm in o w an e pod w zględem swych przyczyn, to j e d n a k m ożna go pojm ow ać w sposób zezw alający na to, by było ono w olnym działaniem. Z pew nośc ią m ożliwe jest przekonanie, że o tym, co zde te rm inow ane , m ożna p o m y śle ć jako o czym ś w olnym , lecz samo m yślenie nie czyni tego wolnym , a więc w tych okolicznościach przekonanie to będzie fałszywe. O czyw iście, projektyw ista m oże o d p ow iedzieć, że w edług jego poglądu, sam o to, że uw a­

9 P. C h u r c h l a n d . M a tte r a n d C o n sc io u sn e ss, C a m b r id g e , Mass.: M I T P ress 1984, oraz F o lk P s y c h o lo g y a n d the E x p la n a tio n o f H u m a n B e h a v io u r . „ P r o c e e d in g s o f the A r is to te ­ lian S o c ie ty ” , suppl. vol. 6 2 ( 1 9 8 8 ) , s. 209-2 2 1 .

10 J. H a l d a n e . F o lk P sy c h o lo g y a n d the E x p la n a tio n o f H u m a n B e h a v io u r : U n d e r­

s ta n d in g F o lk, tam że. s. 2 2 3 - 2 5 4 (o d p o w i e d ź C h u r c h la n d o w i ) . T en arty k u ł i a rty k u ł C h u rc h la n -

d a s ą p r z e d r u k o w a n e w: F o lk P sy c h o lo g y a n d the P h ilo s o p h y o f M in d . eds. S. M. C h risten s en . D. R. T u rn er. Hills dal e, N.J.: E rlb a u m 1993. N a sz s p ó r był dale j k o n t y n u o w a n y . Zob. P. C h u r c h l a n d . T h eo ry. T a x o n o m y a n d M e th o d o lo g y : A R e p ly to H a ld a n e 's U n d e r­ s ta n d in g F o lk ”, ..P ro ceed in g s o f the A ris to telian S o c i e t y ” , 9 3 (1 9 9 3 ), s. 3 1 3 -3 1 9 , ora z J. H a 1-

(6)

190 JOH N J. H A L D A N E

żamy, iż coś ma charakter psychiczny, m oże w ystarczać do tego, aby tak było, gdyż - w edług tego poglądu - reakcje ko n stytu u ją zjawiska. W ów czas jed n ak - jak sądzę - lepiej byłoby ujm ow ać rzeczy tak, jak się rzeczyw iście mają, pow iadając, że jeśli chodzi o to, co za szło, to było to coś zd e te rm in o ­ w anego, aczkolw iek m ożem y patrzeć na to tak, by nie brać tego pod uwagę. U w zględniw szy te krytyki rela tyw izm u i teo rii b łęd u , m ożna byłoby się spodziew ać, że entuzjazm w y w o ła ją obecne wersje rea listyczn eg o dualizm u własności. N iem niej jed n a k znow u nie mogę zrozum ieć, jak te w ersje m o ­ głyby być spójne, nie m ów iąc ju ż o tym, by były przekonujące. N iew ątpliw ie dostrzegają one realność tam, gdzie inne poglądy widziały złudzenia, lecz nie p o dają żadnego zrozum iałego w yjaśnienia, jak własności m entalne są p o w ią ­ zane z fizycznym i, a m ów iąc dokładniej, ja k dokonuje się integra cja tych dwóch zbiorów własności. N iektórzy autorzy prz y jm u ją pogląd, że nie da się tego pow iązać z takimi p o w szechnym i założeniam i, jak np. to, że myśl może oddziaływ ać przyczynow o, i szu k a ją ratunku w jakiejś postaci ep ifen o m en a - lizm u, w koncepcji głoszącej, że zdarzenia m entalne są biernym i produktam i ubocznym i działalności neurofizjologicznej. T rudno nie uważać, że s tano­ wisko takie poniosło klęskę, jeśli m a ono być p ró b ą opisu nas sam ych, z g o d ­ nego ze św iadectw em dośw iad c zen ia i refleksji. Jeśli istnienie zjaw isk p sy ­ chicznych nie w pływ a w żaden sposób na bieg zdarzeń, to znajdujem y się już bliżej, niż dalej, stanow iska teoretyka błędu. T a konkluzja jednak, podobnie jak w niosek nieograniczonej teorii błędu, tak bardzo nie zgadza się z danym i, które stanow ią m otyw ację dla filozofii umysłu, że trudno j ą traktow ać jako odpow iedź na pytanie: ja k a jest nasza natura jako podm iotów m yślących i działających?

Ponadto w spółczesne wersje d ualizm u własności m ają zw yczaj w iązać go z fizykalistycznym m onizm em substancjalnym . Skłania to do położenia d o ­ datkow ego nacisku na słów ko „ n a s z a ” w pow yższym pytaniu, gdyż refleksja sugeruje, że istnieje ciągły p sychofiz yczny podm iot m yślenia i działania. N eodualista skłonny jest w y m ienić ludzkie ciało lub jak ąś jego część, np. mózg. jako coś, z czym zw iązany jes t ów podm iot, lecz te sugestie o b fitują w trudności pojęciow e i epistem ologiczne, i wcale nas to nie przybliża do zrozum ienia, jak subiektyw ność m ogłaby być w łasnośc ią bytu, którem u to ż­ sam ość substancjalną nadaje jego natura fizyczna.

(7)

FIL O Z O FIA A N A L IT Y C Z N A I N A T U R A U M Y S ŁU 191

II

D otychczas podałem katalog błędów . N asuw a się w zw iązku z tym p yta­ nie: jak wobec tego filozofia analityczna pow inna zm ierzać do zrozum ienia um ysłu i jeg o relacji do m aterii? P odkreśliłbym tu w artość u w z glę dnie nia innych nurtów w tradycji filozofii zachodniej. W ym ieniłem w cześniej autorów „ k o n ty n en ta ln y c h ” , którzy w taki czy inny sposób n aw ią zują do bardzo n o w a ­ torskich badań austriackiego filozofa, Franza Brentana. To w łaśnie on za p o ­ czątkow ał koncepcję, że specyficzna dla tego, co m entalne, jest in tencjo nal- n o ść : w szystkie fenom eny m entalne m ają treść lub są „ o ” czym ś (naw et jeśli to, do czego się odnoszą, nie istnieje poza ś w iad o m o ścią m y ś lą c e g o ) 11. Aż do niedaw na badania aktów intencjonalnych były prow adzone w dużej m ierze jedynie przez tych, którzy kontynuow ali Husserlow ski program fen o m en o lo g ii. Obecnie jed n ak intencjonalność znajduje się w centrum analitycznej filozofii um ysłu i ta zm iana zao w o co w a ła now ym i i płodnym i sposobam i m yślenia 0 naturze tego, co psychiczne.

C hciałbym jednak, aby dalszym krokiem było w ykorzystanie tradycji d o ­ ciekań filozoficznych, która sięga poza Husserla i Brentana. „ W p ro w ad z en ie” intencjonalności przez Brentana było w rzeczywistości ponow nym p rz yw oła­ niem koncepcji, która odgryw ała centralną rolę w neoarystotelesowskiej, scho- lastycznej psychologii (którą Brentano znał, jako w y chow anek sem inarium duchow nego). Rozwijając uwagi A rystotelesa z D e anim a, Tom asz z A kwinu 1 inni autorzy mówili o myślach, które m ają byt intencjonalny (esse in ten tio ­ nale), oraz wiązali m ożliwość tego sposobu istnienia z naturą intelektu jako czynną w ład z ą żyjących bytów ludzkich. Sugeruje to sposób rozum ienia u m y ­ słu wiążący się z ogólnym ujęciem naszej natury jako pew nego rodzaju istot żywych oraz otwierający perspektyw y dla dalekosiężnej antropologii filozo­ ficznej, która nie jest ani m echanistyczna, ani eteryczna, lecz ma coś w spólne­ go z personalistycznym i punktami w idzenia W ittgensteina i H u s s e r la 12.

D okonując przeglądu fa w o ry zo w an y ch obecnie opcji w filozofii um ysłu, zauw ażyłem , że w iększość projekty w istów i (realistycznych) dualistów w łas­ ności to moniści, jeśli chodzi o podłoże lub nośnik atrybutów psychicznych. M onizm ten jest m aterialistyczny w sensie, jaki przypisuje się dzisiaj term in o ­

11 F. B r e n t a n o, P s y c h o lo g y fr o m an E m p iric a l S ta n d p o in t, ed. by L. M c A lister. L ondon: R o u tle d g e & K eg an Paul 1973.

12 Z ob. d a ls z ą d y s k u s ję w: J. H a 1 d a n e. U n d e rs ta n d in g F o lk. P sy c h o a n a ly s is , C o g n i­

tive P s y c h o lo g y a n d S e lf-C o n sc io u sn e ss, w: M in d . P sy c h o a n a ly s is a n d S c ie n ce , eds. P. C lark.

(8)

192 JO H N J. HA LD A N E

wi „ fiz y k a liz m ” . Kiedy czyta się dzieła tych filozofów - a praw dę m ówiąc, p rzew ażającej części autorów z tej dziedziny - trudno się oprzeć ironicznej m yśli, że w takim lub w innym stopniu, p o zo stają oni pod w pływ em zn ie­ kształconych wersji dw óch arystotelesow skich idei. P ie rw sz ą z nich jest dy­ stynkcja su b stc in c ja -a try b u t, a drugą rozróżnienie f o r m a - m a te r ia .

P ow iada się niekiedy, np. w zw iązku z roz w aża niam i nad d o k try n ą trans- substancjacji, że scholastycy średniow ieczni traktow ali własności jako m eta­ fizy c zn ą „ sk ó r ę ” o k ry w a ją c ą przedm ioty, którym one przysługują. Z histo­ rycznego punktu w idzenia jest to całkow icie nietrafne i bardzo m ocno znie­ kształca stanow isko scholastyczne, w ypracow ane na podstaw ie lektury A ry sto ­ telesa. W sz elako od czasów L o c k e 'a , szczególnie wśród filozofów a ngloję­ zycznych, narastała tendencja do tego, aby m yśleć o substancjach i w łasn o ­ ściach, w zorując się na m odelu przedm iotu i jeg o powłoki.

P rzyjąw szy założenie m aterialistyczne, m o żn a być bardziej skłonnym do upodabniania owej rzekom ej relacji do tej, ja k a zachodzi m iędzy przedm iotem a p o w ło k ą lub okryciem , które leży na pow ierzchni tego przedm iotu. Tak jak m ożna dodaw ać dalsze w arstw y, dzięki czem u ch a rak ter pow ierzchni ulega różnorakim zm ianom , zależnym częściow o od natury poprzedniej powierzchni, tak też - przy tym sposobie m yślenia - w łasności są układane (przez Naturę) jedne na drugich na podstaw ow ym nośniku, a ch a rak ter danej w arstw y jest częściow o zd eterm inow any przez to, co leży poniżej. Ten prosty obraz naj­ lepiej ujm uje sens znacznej części w spółczesnych rozw ażań nad s u p e n re n ie n - cją, szczególnie w zw iązku z psychicznym i aspektam i bytów ludzkich. Z g o d ­ nie z tym obrazem jest tak, że w w arstwie che m ic znej znajduje się coś, co w pływ a na w arstw ę zw ie rzę cą (lecz w stopniu, który nie pozw ala m ówić o ścisłej determ inacji), a w arstw a zw ierzęca oddziałuje z kolei na o sad z o n ą na niej w arstw ę psychiczną. M ów iąc inaczej, lecz w sposób, który nie jest by­ najm niej bardziej zadow alający, to, co psychiczne, jest „su p e rw en ie n tn e” w stosunku do tego, co biologiczne, a to z kolei jest „ s u p e rw en ie n tn e” w sto­ sunku do tego, co chem iczne. (Etym ologia sugeruje tu, że termin ten dok ład ­ nie o d p o w iad a relacji, na której określenie jest on obecnie używ any, a m iano­ wicie charakteryzującej się tym. że je d n a w a rstw a „nakłada się” na drugą).

Nie będę się zatrzym yw ał na w adach tego obrazu ani na tym. jak w y k o ­ rzystuje się dzisiaj ideę superw eniencji. W arto jed n a k zauw ażyć, że gdyby Arystotelesow i i T om aszow i z A kw inu udało się j ą pojąć, byliby n a jp ra w d o ­ podobniej zaskoczeni. Na pewno nie chodziło im o taki sposób rozum ienia relacji s u b sta n c ja -a try b u t. W edług nich być s u b stan cją to być rzeczą, której pew ne własności są dla niej (m etafizycznie) konstytutyw ne, a inne, np. p o ło ­ żenie i o kre ślona szybkość ruchu, m o g ą jej przysługiw ać w danym m om encie,

(9)

FIL O Z O FIA A N A L IT Y C Z N A I N A T U R A UM Y SŁU 193

lecz nie w innym. Jest czym ś oczyw istym , że w tradycji arystotelesow skiej, w yjąw szy szczególne przypadki, nie m a sensu m yśleć (nawet m etaforycznie), że w łasności, istotne lub przypadłościow e, układają się w „ w a rs tw y ” na p o ­ w ierzchni rzeczy, którym one przysługują.

K olejnym znakiem różnicy między w y ra finow anym neoarystotelizm em , jaki prezentuje T om asz z A kw inu, a w ie lo m a w spółczesnym i autoram i jest sposób p ojm ow ania m aterii. N iew ykluczone, że przedstaw iciele obu tradycji mogliby pow iedzieć, iż byt ludzki ma kom pozycję m aterialną, lecz w ich ustach zna­ czyłoby to coś całkow icie odm iennego. Pow iedziałem w cześniej, że w o b e c ­ nym użyciu rozróżnienie su b s ta n c ja - a try b u t sugeruje, że jeśli m ożna byłoby odsłonić p o dstaw ow y nośnik w arstw psychicznej, biologicznej i chem icznej, które składają się na byt ludzki, to pozostałoby jeszcze „ c o ś”. Pytanie „ c o ?” spotkałoby się obecnie praw do p o d o b n ie z odpowiedzią: „bryła lub inna jakość m aterii” . Taki sposób m ów ienia pokazuje, że pierw otne filo z o fic z n e pojęcie materii, skorelow ane z pojęciem form y czy natury, uległo zm ianie, ustępując m iejsca pojęciu em p iryczn em u (lub, co jest bardziej m ylące, za pojęciem filozoficznym zaczęło się kryć pojęcie em piryczne). T y m cz asem Tom asz z A kw inu uważał, że m aterię najlepiej po jm o w ać (gdy rozw iązuje się z a g ad ­ nienia filozoficzne) nie jako rodzaj d o św iadc zalnie dostępnego materiału, lecz jak o m etafizyczny aspekt substancji, bez w zględu na to, czy b ędą to policza l­ ne rzeczy, czy jakieś m ierzalne ilości. Dla T o m asza z A kw inu twierdzenie, że byt ludzki ma konstytucję materialną, jest bezspornie praw dziw e tylko w tym sensie, że jest to substancja, czyli jed n o stk o w a, rzeczywista, żyjąca n atu ­ ra, różnorako działająca, która stoi w opozycji do tego, co jest z w y k łą m o żli­ w o śc ią życia, d an ą nam wtedy, kiedy ro z w aża m y naturę ludzką jako taką.

A bstrakcyjnie pojęta m ateria jest m o ż n o śc ią p rzyjm ow ania form, a form a jest zasadą aktualizującą, tym, co sprawia, że coś jest taką właśnie rzeczą. Ani materia, ani form a nie m ogą istnieć poza je d n o s tk o w ą substancją, której konkretne istnienie w zajem nie określają. R ozw ażm y w zw iązku z tym n as tę­ pujący fragm ent z dociekań T o m asza nad m etafiz y k ą stwarzania:

A u g u sty n b o w ie m po trak to w a ł n ie u fo r m o w a n ie materii ja k o brak wszelkiej form y. W ó w c z a s j e d n a k nie m o ż n a p o w ie d z ie ć , że n ie u fo r m o w a n a m a teria b y ła cz a s o w o w c z e ś n ie js z a czy to w stosunku do je j fo rm o w a n ia , czy rozdz iele nia . Jeśli chodzi o fo rm o w a n ie , je s t to ja sn e . Jeśli b o w ie m m a te r ia n ie u fo r m o w a n a była by w c z e ś ­ niejsza pod w z g lę d e m trw ania, b y ła b y j u ż w akcie: to b o w iem suponuje trw anie, p o n ie w a ż k r e se m stw a rz a n ia je st byt w akcie. T y m zaś, co je st w akcie , je st form a. P o w ie d z ie ć w ięc. że m a teria p o p r z e d z a fo rm ę , to p o w ie d z ie ć , że byt je st w akcie bez aktu: a to je s t sp rze cz n o ść. Nie m o ż n a też p o w ie d z ie ć , że (m ateria) m ia ła ja k ą ś fo rm ę w sp ó ln ą , a d o p ie ro później d o sz ły do niej ro zm aite form y,

(10)

19 4 JO H N J. H A L D A N E

które ją różnicują. [...] Stąd należy powiedzieć, że materia pierwsza ani nie była stworzona bez formy, ani pod jedną wspólną formą, lecz (że była stworzona) pod formami różnymi13.

W sensie m etafizycznym m ateria jest m o żn o ścią prz y jm o w a n ia form. (T w ierdzenie to m o żn a porów nać z koncepcją, że przestrzeń jest w arunkiem istnienia przedm iotów m aterialnych). Rzecz jasna, nie w ynika z tego, że każda jed n o stk o w a substancja, która realizuje tę m ożność, jest m aterialna w dzisiejszym sensie. Jeśli tak jest, m ożem y rozw ażyć ew entualność, że e m p i­ ryczna materia zw iązana jest tylko z jed n y m sposobem m ożności, ta sam a zaś form a lub zasada d e term inując a m oże być zrealizow ana na różne (lecz p o w ią­ zane) sposoby, stosow nie do różnych gatunków m ożliw ości. A ponadto ta realizacja może być j e d n o c z e s n a 14.

Zapuszczam się tu na nieznane obszary, gdzie p raw dopodobnie pojawi się wiele problem ów filozoficznych. W postępow aniu tym kryje się j e d n a k suges­ tia, że podejm ując w ysiłek zrozum ienia, ja k to jest m ożliw e, że istnieją m yślące, działające p odm ioty, w arto chyba pow rócić do idei w cześniejszej tradycji, która m im o wszystkich swych innowacji, jest w dalszym ciągu w dużym stopniu n ieznana filozofom analitycznym . Byłoby bardzo dobrze, gdyby ten pow rót d oprow adził do kolejnego renesansu filozofii um ysłu.

P rzeło żył T adeusz Szubka

Słowa kluczowe: m etafizyka, filozofia umysłu, filozofia analityczna, dusza,

tomizm

Key words: m etaphysics, philosophy o f m ind, analytic philosophy, soul,

thom ism

13 Św. T o m a s z z A k w i n u . S u m m a th e o lo g ia e, la. q. 66, a. 1. [ P rzek ład c y t o ­ w a n e g o fr a g m e n tu - prof. P io tr Ja r o s z y ń s k i] .

4 K o n c ep c ja ta a n a l i z o w a n a jes t w J. H a 1 d a n e, B r e n ta n o 's P ro b lem . „ G r a z e r P h ilo ­ so p h isc h e S t u d ie n ” , 3 5 (1 9 8 9 ), s. 1-32; t e n ż e , In c a r n a tio n a l A n th r o p o lo g y , t e n ż e . M in d

- W o rld Id e n tity T h e o ry a n d the A n ti-R e a lis t C h a lle n g e , w: R e a lity , R e p r e s e n ta tio n , a n d P r o jec tio n , eds. J. H a ld an e , C. W r ig h t, N e w York: O U P 1993, s. 15-37.

Cytaty

Powiązane dokumenty

CVD-MKPCA combines the merits of CVDA and MKPCA methods. Compared to the recently developed MKCVDA [28], CVD-MKPCA has two advantages. First, linear and nonlin- ear features

Unifikacja tych głosek prowadzi do szeregowania haseł je zawierających tak, jakby fonetycznie nie było między nimi opozycji (np. [ć] zapisane przez dwuznak cz i odczytane jako

Być może mając na myśli podobne wątpliwości, autorzy edycji krytycznej wybierają za podstawę drugie wydanie Życia książki i nie zmieniają w jego tekście nic

Rafał Marcin Leszczyński z kolei przeprowadził rekonstrukcję poglądów filozoficz- no-religijnych Pawła Hulki-Laskowskiego i stwierdził, że trudno zarysować kolejne etapy

Tematem wiodącym spotkania były nowoczesne technologie, urządzenia i formy pracy w rozwijaniu kompetencji czytelniczych, choć nie brakowało także warsztatów z

Francję  oraz  Prusy  wiązała  w  tych  okolicznościach  postać  markiza  Stanisla- sa  Jana  de  Boufflers  –  chrześniaka  króla 

Inne ćwiczenia pdf do wydruku dostępne na

Idea Europy i myśl współczesna w Hiszpanii składa się z trzech części: pierwszej, poświęconej relacji Europa – Hiszpania, drugiej, prezentującej myśl