Ewa Andrysiak
Szadek i okolice w latach 1917–1918
we wspomnieniach działaczki
społeczno-oświatowej Władysławy
Głodowskiej-Sampolskiej
Biuletyn Szadkowski 10, 219-230
Tom 10
2010
Ewa Anadrysiak*
SZADEK I OKOLICE W LATACH 1917-1918
we wspomnieniach działaczki społeczno-oświatowej
Władysławy Głodowskiej-Sampolskiej
W 1965 r., w nieistniej
ą
cym ju
ż
dzi
ś
wydawnictwie „Ksi
ąż
ka i Wiedza”,
ukazały si
ę
wspomnienia Władysławy Głodowskiej-Sampolskiej pt.
Czerwone
zorze
.O ksi
ąż
ce, któr
ą
uznał za pozycj
ę
niezmiernie wa
ż
n
ą
w polskiej literaturze
wspomnieniowej, Stanisław Wygodzki na łamach „Nowych Ksi
ąż
ek”*
*
1 pisał:
Głodowska-Sampolska nie teoretyzuje, wierna kilku podstawowym zasadom,
które czyni
ąz niej prawdziwego człowieka napisała jedn
ąz najbardziej
wzruszaj
ących i warto
ściowych ksi
ą żek o komunistach polskich.
Autorka wspomnie
ń
- Głodowska-Sampolska2 - urodziła si
ę
w Pruszkowie,
była córk
ą
robotnika fabryki ceramicznej (pruszkowskiej „Fajansówki”). Ojciec
- wnuk powsta
ń
ca z 1830 r.3 - brał udział w ruchu robotniczym. Matka,
wychowuj
ą
ca sze
ś
cioro dzieci, tak
ż
e interesowała si
ę
ruchem robotniczym.
Rodzice dbali o edukację dzieci, ojciec uczył je dwa razy w tygodniu historii
Polski, matka z kolei - zasad uprzejmego zachowania, a
wieczory przeznaczone
były u nas na gło
śne czytanie ksi
ą żek. Ojciec przestrzegał,
żeby czyta
ćprzynaj
mniej przez godzin
ę, i ch
ętnie sam słuchał, wróciwszy z pracy zbyt zm
ęczony,
aby zajrze
ćdo swego ulubionego Sienkiewicza4
.
Ewa Andrysiak, dr hab., prof. UŁ, Katedra Bibliotekoznawstwa i Informacji Naukowej Uniwersytetu Łódzkiego, wicedyrektor Książnicy Pedagogicznej im. A. Parczewskiego w Kaliszu, prezes Towarzystwa Przyjaciół Książki w Kaliszu.
1 S. Wygodzki, O komunistach polskich, „Nowe Książki” 1966, nr 3, s. 159, 162. 2 Biografia opracowana na podstawie jej wspomnień: Czerwone zorze, Warszawa 1965. 3 Maciej Sampolski jako rotmistrz walczył na szańcach Woli pod dowództwem gen. Sowiń skiego. Został ciężko ranny, podczas pobytu w szpitalu otrzymał paszport na nazwisko Szurgot. Ukrywał się u krewnych na Kujawach, jego majątek Dęby Królewskie w Kaliskiem został skonfiskowany. We wspomnieniach Głodowskiej-Sampolskiej brak informacji, kiedy nazwisko po mężu - Głodowska - uzupełniła drugim członem: Sampolska.
W 1904 r. G ło d o w sk a -S a m p o lsk a p o z n a ła Ja d w ig ę D z iu b iń sk ą 5, zało ż y c ielk ę szk o ły p e d a g o g ic z n o -w y ch o w a w c z e j w P ru szk o w ie. Z a ró w n o sz k o ła (p rz e n ie s io n a pó źn iej do W ło c h p o d W a rsz a w ą), ja k i sam a D z iu b iń sk a o d e g ra ły w ż y ciu G ło d o w sk ie j-S a m p o lsk ie j d u ż ą rolę. W c z e śn ie te ż , w 1905 r., a u to rk a (w ó w czas d w u n a sto le tn ia ) w id z ia ła p ie rw sz e strajk i, p rz y g lą d a ła się sta rc io m i z a m ie szk o m u lic z n y m . N a co d z ie ń sty k a ła się z b ie d ą i b ez ro b o c ie m , p o z n a ła m e c h a n iz m d z ia ła n ia n ad p ro d u k cji.
W 1909 r. o p u śc iła P ru sz k ó w i ro z p o c z ę ła n a u k ę w e W ło c h a c h , w dw uletniej szkole p ro w ad zo n ej p rz e z T o w a rz y stw o W y c h o w a n ia P rze d sz k o ln e g o . Z te g o o k re su w sp o m in a szczeg ó ln ie Ja d w ig ę W y c z ó łk o w s k ą n a u c z y c ielk ę n a u k p rz y ro d n ic z y c h i S tefan ię S e m p o ło w sk ą 6, k tó ra w y k ła d a ła g e o g ra fię i tzw .
c zy ta n ie z lite ra tu ry, a ta tó e Ire n ę K o sm o w sk ą 7. W szkole p rz e z p e w ie n czas
n a u c z y c ie lk ą d y k cji b y ła L a u ra P y tlm sk a (c ó rk a M arii K o n o p n ic k ie j), z k tó r ą do W ło c h p rz y je ż d ż a ł p o e ta T a d e u sz M iciń sk i.
Po u k o ń c z e n iu szkoły, T o w a rz y stw o K u ltu ry P o lsk iej sk iero w ało G ło d o w sk ą -S a m p o lsk ą n a w ie ś, do P o d g ó rz y c (10 k m o d G ó ry K a lw a rii), d o k ąd p rz e n io sła się w lip c u 1911 r. O d p o c z ą tk u p ^ d z i e r n i k a p ro w a d z iła tajn e n a u c z a n ie, w d z ie ń lek cje z d ziećm i, w ie c z o re m n a to m ia st z m ło d z ie ż ą i d o ro słym i. Z a jm o w a ła się ta k ż e ro z p ro w a d z an ie m b ib lio te c z e k lo tn y c h p o w siach .
N a stę p n ie p ra c o w a ła w e w si F a b ia n k i8, w której z o rg a n iz o w a ła szk o łę d la d zieci. W lip c u 1913 r. p rz e n io sła się do K ru szy n k a, u c z y ła ta m w szkole, z a re jestro w an ej w P e te rsb u rg u ja k o 1 1 -m iesięczn y k u rs g o sp o d a rstw a ro ln eg o . N a z w a w y b ra n a z o sta ła c e lo w o , b y sz k o ła p o d le g a ła M in iste rstw u R o ln ictw a, a n ie M in iste rstw u O św iaty , k tó re m u p o d le g a ły sz k o ły z n a u c z a n ie m c a ło ro
5 Jadwiga Dziubińska (1876-1937), pedagog, działaczka społeczno-oświatowa. Organizatorka kursów dla ochroniarek wiejskich oraz szkół, m. in. rolniczo-żeńskiej w Kruszynku na Kujawach, męskiej w Sokołówku k. Ciechanowa. Współorganizatorka Instytutu Oświaty i Kultury im. S. Staszica w Warszawie (1919-1920), Państwowego Seminarium dla Nauczycielek Szkół Rol niczych, żeńskiego Uniwersytetu Ludowego w Sokołówku (pow. Ciechanów), Zrzeszenia Nauczycielstwa Szkół Gospodarstwa Wiejskiego. Od 1921 związana z PSL „Wyzwolenie”. Posłanka na sejm (1919-1922).
6 Stefania Sempołowska (1870-1944), działaczka społeczna, pedagog, publicystka, pisarka. Była organizatorką tajnego ruchu oświatowego w Królestwie Polskim, współorganizatorką strajku szkolnego w 1905 r., współzałożycielką Związku Nauczycieli Ludowych. Przeprowadzała akcje pomocy więźniom politycznym, m. in. komunistom; w latach 1920-1937 była przedstawicielką Rosyjskiego Czerwonego Krzyża w Polsce. Współredaktorka czasopism dla młodzieży, autorka prac o tematyce społeczno-oświatowej, powiastek dla dzieci i książek dla młodzieży.
7 Irena Kosmowska (1879-1945), działaczka ruchu ludowego, pedagog, publicystka; od 1908 r. w ruchu zaraniarskim. Współorganizatorka Tow. Kółek Rolniczych im. S. Staszica, organizatorka szkół rolniczych. W latach 1918-1931 członek ZG PSL „Wyzwolenie”, 1919-1930 posłanka na sejm. Współzałożycielka Instytutu Oświaty i Kultury im. S. Staszica (1919).
8 Fabianki - wieś przy szosie na trasie Włocławek-Lipno, jej właścicielki była Paulina Ryterman-Narbuttowa.
cznym . Z a le g a liz o w an ie sz k o ły ja k o k u rsu n ie p rz e w id y w a ło p rz e d m io tó w o g ó ln o k sz ta łc ą c y ch , za te m ję z y k a p o lsk ie g o cz y h isto rii u cz o n o w ścisłej k o n sp iracji. W K ru sz y n k u p ro w a d z o n o p rz e d sz k o le , szk o łę d la d z ieci i n au czan ie d o ro sły ch . Z e szk ó ł ty p u K ru sz y n k a w y sz li d z iałacze ru c h u ch ło p sk ie g o i w s p ó ł p ra c o w n ic y p is m a „ Z a r a n ie ” . A b so lw e n c i ta k ic h szk ó ł p ra c o w a li n a te ren ie całej P o lsk i, b y li p io n ie ra m i p o stęp u .
Po w y b u c h u I w o jn y św iato w ej p rz y sz ła a u to rk a C zerw o n y c h z ó r z d z ia ła ła w W a rsz a w ie w z arząd zie sc h ro n isk a p o d n a z w ą „ G o sp o d a d la U c h o d ź c ó w ” . W la tach 1 9 1 4 -1 9 1 5 p ra c o w a ła w p rz e d sz k o lu . R azem z M a ry n ą S e ro c z y ń sk ą 9 w 1915 r. G ło d o w sk a -S a m p o lsk a (w ó w czas u c z e stn ic z k a W y d z ia łu H u m a n i sty czn eg o W o ln ej W sz e c h n ic y P o lsk ie j) b y ła o rg a n iz a to rk ą k lu b u g a z e c iarz y , m ło d o c ia n y c h sp rz e d a w c ó w gazet.
O d w rz e ś n ia 1917 r. do p o ło w y 1918 r. p ra c o w a ła ja k o in stru k to r k u ltu ra ln o - o św ia to w y n a w si w S ierad zk iem . P rz e z p e w ie n czas z a jm o w a ła się c z y te ln ią n a U n iw e rsy te c ie R o b o tn iczy m , p ra c o w a ła w k lu b ie ro b o tn iczy m . W 1919 r. n a le ż a ła do w sp ó ło rg a n iz a to ró w d o m u d z ie c k a w P ru sz k o w ie p o d n a z w ą „N asz D o m ” . P ra c o w a ła w re d a k c ji p ism „ S p ó łd z ie lc a ” i „ Ś w ia t P ra c y ”, w y d a w a n y c h p rz e z Z w ią z e k R o b o tn ic z y c h S to w a rz y sz e ń S p ó łd zielczy ch .
W sty c z n iu 1921 r. G ło d o w sk a -S a m p o lsk a n a le ż a ła do w sp ó łz a ło ż y c ie li W a rsz a w sk ie j S p ó łd zieln i M ie sz k a n io w e j. W g ru d n iu te g o ro k u ro z p o c z ę ła p ra c ę w G łó w n y m U rzęd zie S taty sty czn y m . O d sty c z n ia 1925 r. p ra c o w a ła w K a sie C h o ry c h m . st. W a rsz a w y , sk ąd z w o ln io n a z o sta ła w e w rz e śn iu 1929 r. D o lip c a 1930 r. o trz y m y w a ła z a siłk i z F u n d u sz u B e z ro b o cia. N a stę p n ie p rzez m ie sią c z a tru d n io n a z o sta ła w S p o łeczn y m P rz e d się b io rstw ie B u d o w lan y m , p o te m p ra c o w a ła w W a rsz a w sk ie j S p ó łd zieln i M ie sz k a n io w e j. W ty m czasie ro z e sz ła się z m ężem . O d sty c z n ia do p ^ d z i e r n i k a 1932 r. p ra c o w a ła w b iu rze P o m o c y W ię ź n io m P o lity c z n y m , k tó re p ro w a d z iła S te fa n ia S em p o ło w sk a. W listo p a d z ie p o n o w n ie ro z p o c z ę ła p ra c ę w G łó w n y m U rzęd zie S taty sty czn y m . W 1936 r. z o sta ła z a tru d n io n a w M in iste rstw ie W y z n a ń R elig ijn y c h i O św ie c e n ia P u b lic z n e g o w sek cji sta ty sty czn ej, k tó rej k ie ro w n ik ie m b y ł M a ria n F alski.
Po w y b u c h u II w o jn y św iato w ej z o rg a n iz o w a ła sc h ro n isk o d la u ch o d źcó w . W e w rz e śn iu 1939 r. p ra c o w a ła ja k o in k a se n tk a k u c h n i ro b o tn iczej p rz y o d b u d o w ie P o w sz e c h n e g o Z a k ła d u U b e z p ie c z e ń W z a je m n y ch , pó źn iej w S p o łe czn y m P rz e d się b io rstw ie B u d o w la n y m ta k ż e w ch a ra k te rz e in k asen tk i. P o k a p i tu la c ji p o w sta n ia w a rsz a w sk ie g o z o sta ła w y w ie z io n a w ra z z w ie lo m a m ie sz k a ń
9 Maria (Maryna) Seroczyńska, zamę żna Morozowicz, nauczycielka - ukończyła szkołę
ochroniarek, założoną w Pruszkowie przez Marię Radziwiłłowiczową i Jadwigę Dziubińską („Mariadwinek”), w latach 1910-1914 nauczycielka w szkole rolniczej dla dziewcząt w Kru szynku. W czasie I wojny światowej ukończyła Szkołę Główną Gospodarstwa Wiejskiego. W okresie międzywojennym wizytatorka żeńskich szkół rolniczych Ministerstwa Rolnictwa.
cam i W a rsz a w y do Ż b ik o w a p o d P ru szk o w em , a n a stę p n ie w o k o lice K o ń sk ich , w k o ń c u tra fiła do P io trk o w a. W lu ty m 1945 r. p o w ró c iła do W a rsz a w y , w k w ie tn iu p o d ję ła p ra c ę w S p o łeczn y m P rz e d się b io rstw ie B u d o w lan y m , g d zie p ra c o w a ła do g ru d n ia 1945 r. N a stę p n ie p rz e s z ła do p ra c y w K o m ite c ie C e n tra ln y m P P R , g d zie p ra c o w a ła do k w ie tn ia 1957 r.
N ie ste ty , m im o p o sz u k iw a ń , n ie u d a ło się o d n a le ź ć in fo rm a c ji d o ty c z ą c y ch d a lsz y c h lo só w a u to rk i w sp o m n ie ń . W ia d o m o n a to m ia st, że w 1962 r. o p u b li k o w a ła w sp o m n ie n ia n a te m a t d z ia ła ln o śc i W a rszaw sk iej S p ó łd zieln i M ie sz k a n io w e j, której b y ła w s p ó łz a ło ż y c ie lk ą (1 9 2 1 )10. W 1971 r. z k o le i o d n io sła się do arty k u łu H a lin y R a d o liń sk ie j, p o św ię c o n e g o S zkole R o ln iczej w K ru sz y n k u 11, w której sam a p ra c o w a ła (1 9 1 3 /1 9 1 4 ).
P re z e n to w a n y p o n iżej fra g m e n t w sp o m n ie ń W ła d y sła w y G ło d o w sk ie j- S am polskiej pt. C zerw o n e zo rze d o ty c z y p ra c y k u ltu ra ln o -o św ia to w e j w S zad k u i o k o lic y p ro w ad zo n ej w o k resie o d p o ło w y w rz e śn ia 1917 r. do p o ło w y 1918 r.
L a te m 1917 r. in stru k to re m szk o ln y m n a o k ręg sie rad zk i z o sta ła M a ria S e ro c z y is k a , k tó ra p ra c ę in stru k to ra k u ltu ra ln o -o św ia to w e g o n a w si sieradzkiej z a p ro p o n o w a ła W ła d y sła w ie G ło d o w sk ie j-S a m p o lsk ie j. O d p o c z ą tk u sw ojej d zia ła ln o śc i G ło d o w sk a -S a m p o lsk a n a p o ty k a ła tru d n o śc i, m . in. ze z n a le z ien ie m n o c le g u , śro d k a tra n sp o rtu , u m o ż liw ia ją c e g o p o ru sz a n ie się p o tere n ie . O rg a n i z o w a ła k o ła k o b iet, k o ła m ło d z ie ż y , szk o ły , n a p o ty k a ją c p rz y ty m n a opór, za ró w n o ze stro n y m ie jsc o w y c h c h ło p ó w , z iem ian , k sięży , ja k i n au czy cieli.
J u ż n a p o c z ą tk u w y stą p iły ro z b ie ż n o śc i d o ty czące p ra c y o św iato w ej. M ie jsc o w e z iem ian k i (M a łg o rz a ta L e o p o ld z D z ie c h ta rz e w a i S ta n isła w a L eo p o ld z R z e p isz e w a ) c h c ia ły b y p r a c ą o ś w ia to w ą o b jąć ty lk o słu żb ę fo lw arczn ą. G ło d o w sk a -S a m p o lsk a p ra c ę tę w id z ia ła z n aczn ie szerzej, c h c ia ła d o trz e ć do w io sek , g d z ie n ie b y ło szk ó ł i nie d o c ie ra ła k sią ż k a . Z a o p a try w a ła te m iej sc a w p o d rę c z n ik i i k o m p le ty k sią ż e k z z a k re su ro ln ic tw a , h o d o w li i in n y ch d zied zin . K siążk i do n a u k i i k siążk i d la lo tn y c h b ib lio te c z e k z a m a w ia ła w W a rsz a w ie b ą d ź sp ro w a d z a ła j e z Ł o d z i, S ie ra d z a i K alisza.
P ra c ę ro z p o c z ę ła o d S zadku, g d zie z o rg a n iz o w a ła k o ło k o b ie t i ko ło m ło d zieży . P o d o b n ie b y ło w R z e p isz e w ie , tu ta k ż e p o w sta ły koła: k o b ie t i m ło dzieży , a sz k o ła d la d zieci słu ż b y fo lw arczn ej i d z ie c i ze w si m ie śc iła się w je d n y m z b u d y n k ó w d w o rsk ic h , o d b y w a ły się w niej ta k ż e im p re z y k u ltu raln e i zeb ran ia. R z e p isz e w ja k o je d y n y n a te re n ie , n a k tó ry m p ro w a d z iła d z ia ła ln o ść o ś w ia to w ą G ło d o w sk a -S a m p o lsk a , w y ró ż n ia ł się p o z y ty w n ie , a to z a s p ra w ą je g o m ie s z k a ic ó w , ro d z e ń stw a J ó z e fa i S ta n isław y L e o p o ld o ra z tró jk i ich k re w n y ch . M ieli o n i ży c z liw y sto su n e k za ró w n o do słu żb y fo lw a rc z n ej, ja k i lu d zi ze w si.
10 W. Głodowska, Wspomnienie, ,Życie Osiedli Warszawskiej Spółdzielni Mieszkaniowej” dodatek do miesięcznika „Domy Spółdzielcze” 1962, nr 1, s. 24-26.
W wielu wsiach Głodowska-Sampolska spotykała się z niechęcią ze strony
księży, którzy przestrzegali mieszkańców przed jej wizytami we wsiach. Między
innymi we wsi Małyi, gdzie ksiądz wspominał o niej z ambony, znalazła inny
sposób na zaangażowanie młodzieży. Rzuciła projekt założenia str^y ogniowej,
który dzięki wsparciu właściciela majątku został zrealizowany. Przy remizie
str^ackiej planowano otwarcie szkoły. Po odzyskaniu niepodległości, na
łamach wydawanego w Sieradzu pisemka wspominano str^: ogniową w Mały-
niu i nazwisko jej pomysłodawczyni.
Wspomnienia W. Głodowskiej-Sampolskiej pokazują pracę ludzi, którzy
dysponując niewielkimi środkami i możliwościami, podejmowali niełatwe
wyzwania organizowania instytucji i organizacji oświatowo-kulturalnych, przy
okazji jednak przypominając m. in. także ludzi i realia, z jakimi autorka
Czerwonych zórz spotykała się podczas pobytu na ziemi sieradzkiej, w okolicach
Szadku. Jej wspomnienia są także świadectwem stosunków społecznych owych
czasów ocenianych przez osobę o wyraźnych poglądach socjalistycznych. Bez
wątpienia też na wspomnieniach Władysławy Głodowskiej-Sampolskiej swój
ideologiczny ślad pozostawiły czasy, w których doszło do opublikowania jej
wspomnień.
ANEKS
W. Głodowska-Sampolska, Czerwone zorze. Wspomnienia, Warszawa
1965, fragmenty
(s. 147) W czasie mojej nieobecności w Warszawie Maryna Seroczyńska
przyjęła pracę inspektora szkolnego na okręg sieradzki. Po przyjeździe zastałam
od niej list, w którym mi pisała: „Komitet Obywatelski Sieradza ma zamiar
zapoczątkować pracę kulturalno-oświatową na wsi w Sieradzkiem. Szukają
odpowiedniego instruktora. Bez porozumienia się z tobą wysunęłam twoją
kandydaturę. Czy zgadzasz się przyjechać?”
Wiedziałam, w jakich warunkach żyje wieś. Znałam potrzebę oświaty na wsi.
Nie zastanawiając się ani chwili, wysłałam kartę: „Przyjeżdżam; napisz kiedy
i gdzie”.
(s. 148) Oprócz rodziców nie powiadomiłam nikogo. W połowie września
1917 roku pojechałam do Zduńskiej Woli, gdzie oczekiwała mnie Maryna. Po
przenocowaniu w hotelu następnego dnia wyjechałam do Szadka, gdzie miałam
zamieszkać. Szadek była to wtedy mała mieścina z rynkiem wybrukowanym
kocimi łbami, pełnym błota. Maryna miała trudności w znalezieniu dla mnie
pokoju. W końcu znalazła mieszkanie, niegdyś przeznaczone na sklep, z wej
ściem od ulicy, z twardym łóżkiem, z wypadającymi drzwiami od szafy,
stolikiem i taboretem pod miskę do mycia.
N a w stę p ie j u ż n a p o tk a ła m tru d n o śc i. O k azało się, że k o m ite t o b y w atelsk i S ie ra d z a n ie m a w ie lk ic h m o ż liw o śc i i d lateg o n a w ią z a ł k o n ta k t z n ie k tó ry m i o k o lic z n y m i z iem ian k am i. W sz y stk ie te p an ie u w ^ a ł y się z a p o stę p o w e . N a w stę p ie p o z n a ła m M a łg o rz a tę L eo p o ld z D z ie c h ta rz e w a 12 i S t a n i s ł a w L e o p o ld z R z e p is z e w a 13, je j cio tk ę. P an ie te o d w ie d z iły m n ie w S zad k u - i o to o k azało się, że p r a c ą o ś w ia to w ą c h c ą o b jąć ty lk o słu żb ę n a w ła sn y c h fo lw ark ach . Ja z k o le i k ró tk o zre fe ro w a ła m sw ój p la n p racy . M u sz ę p o z n a ć te re n . P ra c ę m o ją z a czn ę o d m ło d z ie ż y , k o b ie t i d zieci. Z a się g je j w id z ę d alek o w ięk szy . S łu żb ę fo lw a rc z n ą w łą c z ę ra z e m z n a jb liż s z ą w sią. P rzed e w sz y stk im ch o d z i m i o duże p rz e strz e n ie w iejsk ie, k tó re s ą b e z szkół. A ż e b y to zre a liz o w ać , m u sz ę b y ć u n ie z a le ż n io n a o d lo k o m o cji. K o n ik z w ó z k ie m ro z w ią z a łb y te n p ro b lem .
M a łg o rz a ta L eo p o ld sk ru p u latn ie n o to w a ła m o je w y p o w ie d z i. C o do k o n ia p rz e w id y w a ła tru d n o ści.
P ó k i sp ra w a z lo k o m o c ją nie w y ja ś n iła się, za c z ęła m p o z n a w a ć S zad ek i n a j b liż sz e o k o lice, do k tó ry c h m o ż n a b y ło d o trz e ć p ieszo .
D o W a rsz a w y n a p isa ła m o p rz y g o to w a n ie m i k o m p le tu k sią ż e k z d z ie d z in y ro ln ictw a, h o d o w li i innych.
W S zad k u szy b k o z a d o m o w iła m się. P o z n a ła m (s. 149) S tefan ię O lsza- k o w s k ą ż o n ę m ie jsc o w e g o ap te k a rz a, k tó ra w iele m i p o m o g ła w z b liż e n iu się do tu te jsz y c h lu d zi i w s p ó łp ra c o w a ła później ze m n ą sp o łeczn ie n a te ren ie S zadka. O b o je O lsz a k o w sc y b y li to lu d zie p o stę p o w i i u sp o łeczn ien i.
W S zad k u szy b k o z o rg a n iz o w a ło się k o ło k o b ie t, p rz y k tó ry m p o w sta ło i k o ło m ło d zieży . P o u ru c h o m ie n iu je d n e g o i d ru g ieg o k o ła w y ru sz y ła m do R z e p i szew a, k tó ry o d S za d k a d zieliło k ilk a k ilo m e tró w i c z ęsto b y ła o k a z ja z a b ra n ia się końm i.
P an i M a łg o rz a ta L eo p o ld z a w ia d o m iła m n ie listo w n ie, że n ie b ę d z ie m o ż n a zd o b y ć d la m n ie k o n ia. N a to m ia s t b ę d ę m ia ła z a p ew n io n e k o n ie do p rz e ja z d ó w w te re n o ra z n o cleg i. D la o rie n ta c y jn e g o u z g o d n ie n ia p o su w a n ia się w te ren ie z je c h a ły śm y się o b ie w R ze p isz e w ie u S tan isław y L eo p o ld . M im o m eg o n ie z a d o w o le n ia i n ie u fn o śc i, in n eg o w y jś c ia nie by ło . N a razie z d o b y ła m m ap ę i J e ź d z iła m ” p o niej n a p rz e strz e n i o d Ł o d z i do S ierad za, k re ślą c m arszru tę. O p ra c o w a ła m p la n p ra c y d la k ó ł k o b iet, m ło d z ie ż y , d z ie c i i w y ru sz y ła m z ty m w teren .
Z a c z ę łam o d R z ep iszew a. W e w si p o w sta ło k o ło k o b ie t i m ło d z ie ż y . S zk o ła d la d zieci słu ż b y fo lw arczn ej i d zieci ze w si m ie ś c iła się w m a ły m b u d y n k u d w o rsk im . W sz y stk ie z e b ra n ia i im p rezy k u ltu ra ln o -ro z ry w k o w e k o n c e n tro w a ły
12 Małgorzata Leopold, żona Stanisława Leopolda (1884-1940), właściciela folwarku Dziektarzew (Dziechtarzew).
13 Stanisława Leopold (1862-1933), siostra Józefa Antoniego Leopolda, właściciela Rzepiszewa, mieszkała z bratem, miała zapewnione dożywocie na Rzepiszewie, gdzie zmarła we wrześniu 1933 r.
się w budynku szkolnym. Właścicielami Rzepiszewa było rodzeństwo:
Stanisława i Józef Leopoldowie14. Poza nimi mieszkał tu jeszcze ich stryjeczny
brat, Karol15, i dwie kuzynki. Cała ta piątka ludzi nie stworzyła sobie życia
osobistego. Byli już wszyscy starzy i pozostali samotni. Znani byli w najdalszej
okolicy i powszechnie szanowani. Stosunek do służby folwarcznej i ludzi ze wsi
był bardzo życzliwy. Ludzie z folwarku pracowali w Rzepiszewie po piętnaście,
dwadzieścia lat; nie było tam zwolnień. Wszyscy razem się (s. 150) starzeli.
W jadalni Leopoldów spotykałam przy wspólnym stole ludzi ze wsi, jak
i z folwarku. Na tym terenie był to jedyny taki dom i jedyni ludzie tego pokroju.
Okoliczni sąsiedzi krytykowali ich mówiąc, że demoralizują służbę.
Cztery tygodnie przebywałam w terenie. Nie zniechęcałam się, chociaż było
mi ciężko i zdarzały się momenty zwątpienia. Wysyłałam do Warszawy nie
wesołe listy. Spotkałam się bowiem tutaj z dużą nieufnością. Starzy chłopi
ostrzegali przede mną wieś. Mówili
P rze c ie nie w iadom o, kto to; m oż
e to leg u n p r z e b r a n y za k o b ie tę
, ch ło p o kó w p o w y b ir o d o legunów , a d zio u c h y d o P ru s n ar o b o ty
. Nie mogli pojąć, dlaczego wędruję od wsi do wsi, jaki mam w tym cel.
Wszędzie tam, gdzie po drodze były szkoły, zatrzymywałam się u miejsco
wego nauczyciela i wciągałam go do współpracy.
Niestety, szkół na tej dużej przestrzeni była znikoma ilość. Organizując
ośrodek, gdzie miała być i szkoła, trzeba było znaleźć nauczycieli, których
brakło. Wyjście jednak znalazłam. Po wsiach spotykałam wielu robotników
z Łodzi, zamieszkałych tu czasowo z powodu głodu i braku pracy. Umieli oni na
ogół czytać i pisać na poziomie czterech klas szkoły powszechnej; byli niektórzy
i na wyższym poziomie. Wciągnęłam więc ich do pracy w szkole z dziećmi
i młodzieżą przeszkoliwszy ich przedtem i stale instruując i zaopatrując w po
dręczniki. Z Łodzi, z Sieradza, z Kalisza sprowadzaliśmy książki do nauki
i książki dla lotnych biblioteczek. Robotnicy na początku obawiali się, że nie
dadzą rady, z czasem jednak wciągnęli się do pracy.
Szkoły organizowane przez nas mieściły się w wiejskich izbach. Izby te
wykorzystywane były jednocześnie (s. 151) przez koła kobiet i młodzieży,
prowadzące normalne zapisy i wybory zarządu, zbierające składki członko
wskie, których wysokość ustalano wspólnie z zarządem koła młodzieży i koła
kobiet. Nauczyciel otrzymywał bezpłatne mieszkanie i zamiast stałej pensji -
produkty w naturze. Po uzgodnieniu z zarządem każde koło asygnowało ze
składek miesięcznych pewną s u m na książki do biblioteki i na imprezy
artystyczne, które rozwijały się nieźle i pokrywały później wszystkie wydatki
14 Józef Leopold (1860-1923), działacz o
ś
wiatowy i społeczny, kolekcjoner, właś
ciciel biblioteki. Szerzej patrz: E. Andrysiak, K. Walczak, Józef Leopold z Rzepiszewa i jego biblioteka(przyczynek do dziejów ksi
ę
gozbiorów ziemiań
skich), „Biuletyn Szadkowski” 2007, t. 7, s. 77-91, il.5 Karol Leopold (zm. 1928), syn Kazimierza (1818-1896?) prawnika, wła
ś
ciciela Tarnówki i Zuzanny z Porę
biń
skich.z tym związane. Pozostałe pieniądze przekazywano mnie, ja zaś z kolei ze wszy
stkich kół pieniądze co miesiąc przekazywałam sekretarce, Małgorzacie
Leopold, która z nich pokrywała koszt mojego mieszkania w Szadku i inne
wydatki związane z pracą.
W Szadku zatrzymywałam się zwykle kilka dni dla obsłużenia Szadkowskich
kół, sporządzenia sprawozdania z poprzedniego objazdu i przygotowania się do
następnego. Gdy wracałam do Szadka, czekała na mnie korespondencja i ksią
żki, w które stale zaopatrywał mnie Głodowski16, a Seroczytska dostarczała mi
je na miejsce. Z tytułu swej pracy Maryna często bywała w Warszawie. Niestety,
wiadomości od niej miałam nieliczne. Korespondować można było tylko na
zwykłych pocztówkach, na listy w zamkniętej kopercie okupant nie zezwalał,
zmieniło się to dopiero pod koniec wojny. A tak tęskniłam za Warszawą i nowi
nami z frontu. Oderwana byłam od wszystkiego, co działo się na świecie.
Zdobyłam we wsiach autorytet i zaufanie. Powstawało coraz więcej kół
i szkół. Natomiast zjawiły się inne trudności. Zainteresowali się moją osobą
księża. Nie do pomyślenia dla nich było, jak mógł ktoś wtargnąć na wieś bez ich
zezwolenia i aprobaty. Ogłaszali więc z ambon, żeby mnie nie wpuszczano do
wsi. Pierwsza niespodziewana przygoda spotkała mnie we (s. 152) wsi Małyń17.
Wieś duża z kościołem i tuż, blisko - majątek, który należał do paistwa
Chrzanowskich. Pani Chrzanowska była papierowym członkiem koła, na
zebrania nigdy nie przyjeżdżała. Stosunki małżeńskie Chrzanowskich nie były
dobre. Różnie plotkowano. Między innymi, że Chrzanowski wżenił się w mają
tek, a rodzina Chrzanowskiej uw ^ała zamążpójście córki za mezalians. Na tym
tle były nieporozumienia. Pana w domu nigdy zastać nie było można, natomiast
stale siedział we wsi; poznałam go właśnie tam, i to w tak zwanej herbaciarni,
do której zaszłam. Wieś ta miała dużo młodzieży, która wolne chwile spędzała
w herbaciarni. Przy herbacie dowiedziałam się więc, że ksiądz wspominał o mnie
z ambony.
- Od razu domyśliliśmy się, że to o pani ksiądz mówił w kościele -
zakomunikowali mi młodzi chłopcy.
Chętnie chcieliby coś robić, spędzać inaczej czas, ale ksiądz oznajmił, że jak
się zgłoszę do wsi, żeby ze mną nie rozmawiali, tylko odesłali mnie do niego.
- Do księdza nie mam po co chodzić - tłumaczyłam im. - Nie mam zamiaru
poruszać spraw religii, bo te sprawy należą do kościoła i księdza.
Ale chłopcy przestrzegli, że natrafię na opór kobiet, bo żadna nie da izby na
szkołę i nic zrobić nie będzie można.
16 Tadeusz Głodowski - w 1915 r. wstąpił na wszechnicę Towarzystwa Kursów Naukowych w Warszawie (pó
ź
niej Wolna Wszechnica Polska), gdzie w 1916 r. poznał Władysław, od1920 r.? żonę.
Okazało się, że Chrzanowski też nie żyje z księdzem w zgodzie.
Mimochodem rzuciłam projekt, aby we wsi założyć str^; ogniową.
- Jest tu tyle zdrowej, silnej młodzieży - mówiłam. - A jeżdżąc nie
spotkałam nigdzie najprymitywniejszego nawet sprzętu str^ackiego.
Nie wierzyłam sama w to, co mówię, ot tak głośno pomyślałam.
- Wie pani! To jest myśl! - zapalił się Chrzanowski. - Drzewo na budowę
i plac dam.
(s. 153) Wątpiłam, czy mówi poważnie. Tymczasem serio zabrał się do tej
sprawy.
Siedziałam na wsi chyba z dziesięć dni ku niezadowoleniu pani domu.
Wszystkie sprawy i plany omawialiśmy w herbaciarni. Pani Chrzanowska
rozchorowałaby się, gdyby dowiedziała się, że piękne sosny z jej lasu idą pod
zapoczątkowaną budowę remizy strażackiej, przy której miała powstać szkoła.
Przy hali strażackiej przewidziane było nadto pomieszczenie ze stołami i ław
kami, w którym później odbywać się miały zebrania kół i inne.
Tymczasem pokonałam opór kobiet, trafiły do nich moje argumenty - i dały
lokal na początkowe zebrania. Do systematycznego nauczania zwerbowałam
wychowawczynię, która uczyła dorastającą córkę Chrzanowskich, a wieczory
miała wolne. Organizowano płatne występy artystyczne, uzyskane pieniądze
przeznaczone były na sprzęt pożarniczy.
W celu przeszkolenia młodzieży w zawodzie str^ackim, z Szadka czy też ze
Zduńskiej Woli sprowadziliśmy str^aka. Budowę hali rozpoczęto. Ściągnięto ze
wsi cieślę, młodzież stanęła do roboty, a Chrzanowski objął kierownictwo
budowy. Po wyjeździe moim z Kaliskiego, już po odzyskaniu niepodległości,
miejscowe pisemko w Sieradzu wspomniało tę straż ogniową, umieściwszy tam
i moje nazwisko.
Księża nie przestawali mi rzucać kłód pod nogi. Poniew ^ jako znak
rozpoznawczy podawali, że przyjeżdżam na wieś wózkiem, postanowiłam
wyruszyć pieszo, tym bardziej że wieś, którą wybrałam, leżała tylko 15 km od
Szadka. Osiedle było duże. Znajdował się tam kościół, sklep i szkoła.
Zaszłam do szkoły. Było już po lekcjach, zastałam (s. 154) nauczycielkę
samą. Na mój widok nie potrafiła ukryć zdenerwowania. Domyśliła się, kim
jestem. Zanim zdążyłam powiedzieć, z czym przyszłam, przerwała mi nerwowo:
- Wiem, wiem, wszystko wiem. - Załamała ręce, złożywszy je jak do modli
twy. - Błagam panią niech pani ominie mnie i moją szkołę. Ja mam matkę na
utrzymaniu. Gdyby ksiądz się dowiedział, że ja pani w czymkolwiek pomagam,
zrobiłby wszystko, żeby mnie stąd usunąć. Ja pani wskażę gospodarzy w sąsie
dniej wsi.
Próbowałam ją uspokoić i przekonać, ale nic nie docierało do jej mózgu,
chyba tylko jedna myśl w nim tkwiła, abym najszybciej opuściła jej mieszkanie.
W y b ie ra ła m w io sk i bard ziej o d d alo n e o d k o ścio łó w . P o w stało w n ic h p o n a d d w a d z ie śc ia k ó ł k o b ie t, ty le ż k ó ł m ło d z ie ż y i szk ó ł d la d zieci. T ru d n o u w ierzy ć, ja k ie du że p rz e strz e n ie b y ły w ó w c z a s p o z b a w io n e szkół.
K o b ie ty w ie jsk ie w ty c h o k ręg ach z d ały e g z a m in n a n a jw y ż sz y sto p ień . Ich zd ro w y ro z u m i ro z są d e k z a c h w y c ały m n ie. A p rz e c ie ż rzad k o k tó ra z n ic h u m ia ła czytać.
M ło d e k o b ie ty , k tó re m ia ły czas i c h c ia ły się u c z y ć c z y ta ć i p isa ć , u c z y ły się z m ło d z ie ż ą w ie c z o ra m i. P ro g ra m d la k o b ie t u jęłam w se rię p o g a d a n e k . N a p ie rw sz y m m ie jsc u p o sta w iła m s p r a w h ig ie n y o so b istej i ty m zd o b y ła m sobie z m ie js c a zau fan ie; k o b ie ty z w ra c a ły się do m n ie w n a jin ty m n ie jsz y c h sp raw ach , ra d z iły się i sz u k ały p o m o cy .
C o raz w ięcej k ło p o tó w sp ra w ia ły d o jazd y . P an ie z k o ła ziem ian ek , u z a le ż n io n e od sw y ch m ę ż ó w , n ie zaw sze u m ia ły p rz e z w y c ięż y ć ich o p ó r, g d y ch o d z iło o danie k o n i. W re z u lta c ie w y ja z d y m o je stały się u z a le ż n io n e od d o b reg o h u m o ru o b szarn ik ó w . N ajw ięcej p rz e sz k ó d sta w ia ł p a n „n a J a ro c in ie ” Ja ro ciń sk i. Ó w (s. 155) Ja ro c in b y ł to j u ż sam p a ła c z ła d n y m p a rk ie m i o g ro dem , ale b e z fo lw ark u , k tó ry „ro z p ły n ą ł się ” z w in y p a n a d zied zica. P o z o sta ły ta m ty lk o w ie lk o p a ń sk ie to n y , p rz e strz e g an e so len n ie, i w ro g o ść w zg lę d e m w sz e lk ic h p o c z y n a ł sp o łeczn y ch .
O stateczn ie je d n a k p rz y je c h a łam do Ja ro c in a i w n ajb liższej w si zastałam szk o łę w m a ły m d re w n ia n y m d o m k u ; n a u c z y c ie lk ą w tej szkole b y ła sio stra N o rb e rta B a rlic k ie g o 18 z P P S , z k tó r ą od ra z u się d o g ad ałam . P o w sta ło ta m ko ło k o b ie t i k o ło m ło d z ie ż y z s ie d z ib ą w je j szkole.
Z k o le i za h a c zy ła m o m a ją te k B ą k i19, k tó ry n a le ż a ł do p. D reck iej. Z w o ła ła m z e b ran ie m ło d z ie ż y i k o b ie t z fo lw ark u . G d y j u ż w y b ie ra ła m się n a zeb ran ie, p. D re c k a o z n a jm iła m i, że ch ce p ó jść ze m n ą. P rz e c iw sta w ia łam się:
- P an i n ie p ó jd zie ze m n ą n a zeb ran ie. - D lac z e g o ? - m ó w i zd ziw io n a.
- P an i c h y b a o rie n tu je się, ja k i je s t sto su n e k słu ż b y fo lw arczn ej do d w o ru ? O b e c n o ść p a n i zep su je m i c a łą ro b o tę.
B y ła b y stra sz n a a w an tu ra, n ie u z y sk a ła b y m k o n i i n o c le g u , g d y b y n ie d zieci p. D reck iej, d o ro słe có rk i i syn; starały się w y tłu m a c z y ć m atce, że m a m rację. N ie p rz e k o n a ły je j je d n a k do k o ń c a i w y s y ła ła list z w y ra z a m i sw eg o o b u rz e n ia do sek retark i, M a łg o rz a ty L e o p o ld , p ro sz ą c , ab y g o p rz e k a z a ła zarz ą d o w i k o ła ziem ian ek .
18 Norbert Barlicki (1880-1941), publicysta, prawnik, działacz PPS, od XI 1906 - PPS- Lewicy. Po wybuchu I wojny światowej działacz PPS-Frakcja Rewolucyjna. Od XII 1916 do V 1918 radny miejski w Warszawie. Poseł na sejm (1919-1933), prezes parlamentarnego Związku Polskich Posłów Socjalistycznych.
N a stę p n ie p o je c h a ła m do Z a le sia 20. Z a le sie n a le ż a ło do p a n i C zarn o w sk iej. C z a rn o w sk a b y ła to siw a sta rsz a p a n i o b w ie sz o n a k lu czam i. N ig d y n ik o g o ze słu ż b y n ie w p u sz c z a ła do sp iżarn i, do p iw n ic y , n ik o m u n ie u fała. S k ą p a b y ła n ie p rz y to m n ie , całej słu żb ie d om ow ej w y d z ie la ła p o rc je je d z e n ia , n a w e t z iem n iak i w m u n d u rk a c h do k o la c ji, ch leb ró w n ie ż b y ł w y d z ie la n y . W Z a le siu ju ż u p rz e d n io z o rg a n iz o w a łam k o ło k o b ie t, k o ło (s. 156) m ło d z ie ż y i szk o łę d la d zieci. K o ła w iz y to w a ła m co d w a, trz y ty g o d n ie , p rz y je c h a ła m w ię c tu ty lk o z w iz y ta c ją . Z a trz y m a łam się w p o k o ju sąsia d u ją c y m z k a n c e la rią a d m in istra to ra m a ją tk u i b y ła m m im o w o ln y m św ia d k ie m ro z m o w y te g o ż a d m in istra to ra z k o b ie tą z fo lw ark u , k tó ra p ła c z ą c m ó w iła , że nie m a n ik o g o n a p o sy łk ę ; m a d ro b n e d z ieci, k a rto fle je j p o m a rz n ą , n ie z d ą ż y b o w ie m p ó źn iej w y k o p ać. C o w ięc d z ie c io m d a je ś ć w zim ie?
- M n ie n ic w a sz e k a rto fle nie o b ch o d zą; k a rto fle d w o rsk ie m u s z ą b y ć w y k o p a n e w p ie rw . P o sy łk ę m u sic ie dać; n ic m n ie n ie o b ch o d zi, sk ąd j ą w e ź m ie c ie - o d p a rł a d m in istrato r.
N ie lu d z k ie p o stę p o w a n ie a d m in istra to ra w z b u rz y ło m n ie do głębi. Z m ie n iła m p rz y g o to w a n y re fe ra t i w z a m ia n w y g ło siła m p o g a d a n k ę n a te m a t p a ń szczy zn y . P a ń sz c z y z n a w c z o ra j, d ziś, a z b liż a ją ce się ju tro . Z n ó w w p ły n ę ły listy do se k retark i M a łg o rz a ty L eo p o ld . S zum b y ł w ielki.
- Ja k to! S o cjalistce p o m a g a c ie , z s o c ja lis tk ą p ra c u je c ie? - w o ła ły ziem ian k i. Z w o ła n o z e b ran ie beze m n ie i w y su n ię to do g ło so w a n ia w n io se k w sp raw ie dalszej w sp ó łp ra c y ze m n ą. Ja k się p ó źn iej n ie o fic ja ln ie d o w ie d z ia ła m , ty lk o k ilk a g ło só w w ię k sz o śc i z a d e c y d o w ało o m o im p o z o stan iu .
(s. 161) Po ty c h w a k a c ja c h 21 m y śl o w y je ź d z ie do W a rsz a w y n ie d a w a ła m i sp o k o ju . Z d e c y d o w a ła m się o sta te c z n ie w y je c h a ć i za w ia d o m iła m o ty m se k re ta rk ę M a łg o rz a tę L eo p o ld . N a stą p iły d łu g ie ta rg i i o b ietn ice ze stro n y K o ła Z iem ian ek .
O stateczn ie w e w rz e śn iu 1918 r. w y sła ła m d ru g i lis t z a w ia d a m iają c y o m ojej n ie o d w o łaln ej d ecy zji.
Bibliografia
Andrysiak E., W alczak K., J ó z e f Leopold z Rzepiszewa i je g o biblioteka (przyczynek do
dziejów księgozbiorów ziemiańskich), „ B iu le ^ ^ . S z a d k o w sk i” 2007, t. 7.
Głodowska-Sampolska W., Czerwone zorze. Wspomnienia, W arszawa 1965. Głodowska-Sampolska W., Do redakcji Pokoleń, „Pokolenia” 1971, nr 1.
Głodowska-Sampolska W., Wspomnienie, „Życie Osiedli Warszawskiej Spółdzielni M ieszkaniowej” dodatek do miesięcznika „Domy Spółdzielcze” 1962, nr 1.
20 Zalesie - wieś (obecnie pow. poddębicki, gm. Zadzim).
21 Urlop spędziła autorka wspomnień w Topoli Królewskiej pod Łęczycą u przyszłej teściowej, nauczycielki-polonistki Stanisławy Głodowskiej.