• Nie Znaleziono Wyników

Biuletyn teologii małżeństwa i rodziny

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Biuletyn teologii małżeństwa i rodziny"

Copied!
17
0
0

Pełen tekst

(1)

Kazimierz Majdański

Biuletyn teologii małżeństwa i

rodziny

Collectanea Theologica 46/3, 161-176

(2)

C o llecta n ea T h eologica 46(1976) f. III

BIULETYN TEOLOGII MAŁŻEŃSTWA I RODZINY

P o ra z p ie r w sz y u k a zu je s ię w n in ie jsz y m zeszy cie „C ollectan ea T h eo lo ­ g ic a ” b iu le ty n te o lo g ii m a łż e ń stw a i r o d zin y * . Ł ączy się to z rozpoczętą n ie ­ d a w n o d ziałaln ością Z ak ład u T eo lo g ii P ra k ty czn ej, p o w o ła n eg o do życia w dniu 29 IV 1975 w ram ach A k a d em ii T eo lo g ii K a to lick iej.

P ie r w sz ą w ię c p o zy cję b iu le ty n u sta n o w i treść k o m u n ik a tu , ja k i k iero w ­ n ik zak ład u p rzek a za ł człon k om sy m p o zju m d u szp a stersk ieg o o d b ytego w A TK w d n iach 9— 11 IX 1975. K o m u n ik a t sta n o w i je d n o cześn ie u za sa d n ien ie p o­ w sta n ia b iu le ty n u p o św ięco n eg o te o lo g ii m a łż e ń stw a i rodziny.

P ozycją drugą jest streszczen ie w y p o w ie d z i dr C lau d e L a n c t ô t , p ro ­ fe so r a w S h erb rook (K anada) i człon k a P a p ie sk ie g o K o m itetu do S p ra w R o­ d zin y, k tó ry la tem 1975 r. p rzeb y w a ł w P o lsc e i, m ięd zy in n y m i, w y g ło sił p rzem ó w ien ie do gron a k się ż y zeb ran ych w S em in a riu m D u ch o w n y m w e W łocław ku.

O statn ią p ozycję sta n o w ią a k tu a ln e dokum enty:

w y p o w ie d ź d eleg a cji S to lic y A p o sto lsk iej n a Ś w ia to w ej K o n feren cji do S p raw P o p u la cji w B u k a reszcie oraz o m ó w ien ie in str u k c ji K o n g reg a cji N au k i W iary

D e a b o r t u pro cu r a to .

I. Z A K Ł A D TEO LOG II P R A K T Y C Z N E J A K A D E M II TEO LO G II K A T O L IC K IE J W W A R SZ A W IE

K om u n ik at, o Z ak ład zie T eo lo g ii P rak tyczn ej d o ty czy in s ty tu c ji n ow ej, co n a leży p o d k reślić ze w zg lęd u na to, że W yd ział T eo lo g iczn y A T K od d a w ­ na w sw ej stru k tu rze u w zg lęd n ia k ieru n ek p rak tyczn y, z sz ereg iem d yscyp lin i sp e c ja liz a c ji (jak np. k ie r u n e k b ib lijn o -p a sto r a ln y , k a te c h e ty k a , h o m ilety k a , litu rg ik a , so cjo lo g ia relig ii, m isjologia).

N o w a in sty tu c ja (Z akład T eo lo g ii P ra k ty czn ej) m ia ła , w p ierw o tn y m za­ m iarze, sta n o w ić In sty tu t T eo lo g ii P ra k ty czn ej, k tó r y o b ejm o w a łb y całość k ieru n k u p rak tyczn ego. P ro jek t ta k ie g o in sty tu tu został, p rzy o fiarn ym w sp ó ł­ u d zia le p r a co w n ik ó w n a u k o w y ch k ieru n k u p rak tyczn ego, szczeg ó ło w o opra­ co w a n y i n ie jest b y n a jm n iej propozycją zan iech an ą. Od stro n y teo lo g iczn ej za g a d n ien ie zo sta ło o b szern ie op racow an e w p od w ó jn y m zesz y c ie „A teneum K a p ła ń sk ieg o ” pt. Teo lo g ia j e s t p r a k t y c z n a (zeszy ty 390 i 391, rok 1974). Od stro n y organ izacyjn ej (rów n ież p rzy g o to w a n ej) sp ra w a czek a n a realizację. Jej sza n se rysu ją się p o zy ty w n ie.

N a to m ia st ju ż zo sta ł w ła śn ie p o w o ła n y do życia Z akład T eo lo g ii P ra k ­ ty czn ej. W iadom o o ty m ró w n ie ż z k o m u n ik a tu ze 148 K o n fe r e n c ji P len a rn ej

* R ed ak torem n in ie jsz e g o b iu le ty n u je s t bp K azim ierz M a j d a ń s k i , W arszaw a—W łocław ek .

(3)

162

B IU L E T Y N T E O L O G II M A Ł Ż E Ń S T W A I R O D Z IN Y

E p isk op atu P o lsk i (odbytej w W a rsza w ie 26— 27 VI 1975), k tó ry w p. 9 m ów i: „ K on feren cja P len a rn a w y słu c h a ła in fo rm a cji b isk u p a K a zim ierza M a j d a ń ­ s k i e g o n a tem a t Z ak ład u T eo lo g ii P ra k ty czn ej w A k a d em ii T eo lo g ii K a ­ to lick iej. Ta n o w a in sty tu c ja n a u k o w a , p o w o ła n a do ży cia z dniem 29 k w ie t­ n ia 75 r., za jm ie się g łó w n ie p o d sta w a m i n a u k o w y m i d u szp a sterstw a rod zin ”. D ok u m en t, k tó ry p o w o ła ł do życia Z akład T eo lo g ii P ra k ty czn ej, m a brzm ien ie n astęp u jące:

Z A R ZĄ D ZEN IE N R 29/OZG

M IN IST R A N A U K I, SZK O LN IC TW A W YŻSZEGO I TEC H N IK I z d n ia 29 k w ie tn ia 1975 r.

w sp ra w ie zm ian o rg a n iza cy jn y ch w A k a d em ii T eo lo g ii K a to lick iej w W ar­ szaw ie.

N a p o d sta w ie art. 7 u sta w y z dnia 5 listo p a d a 1958 r. o sz k o ln ic tw ie w y ż ­ szym (Dz.U. z 1973 r. nr 32, poz. 191) zarządza się, co n a stęp u je:

§ 1

W stru k tu rze organ izacyjn ej A k a d em ii T eo lo g ii K a to lick iej w W arsza­ w ie , ok reślon ej za rzą d zen iem M in istra S z k o ln ic tw a W yższego z dnia 14 p a ź­ d ziern ik a 1954 r. w sp r a w ie w y d z ia łó w i kated r w A k a d em ii T eologiczn ej w W a rsza w ie (Dz. U rz. M SzW iC K K z 1954 r. nr 15, poz. 98 i nr 161, poz. 110, z 1957 r., nr 5, poz. 23, Dz. Urz. M SzW z 1963 r. nr 7, poz. 54) w p row ad za się n a stęp u ją cą zm ianę:

— tw o rzy się, w ram ach W yd ziału T eologiczn ego, Z ak ład T eo lo g ii P r a k ­ tyczn ej.

§ 2

Z arząd zen ie w ch od zi w ży cie z dniem podpisania.

M I N I S T E R (— ) S. K a lisk i O fa k c ie stw o rzo n y m p rzez cy to w a n y w y żej d ok u m en t z o sta li p o w ia d o ­ m ie n i w sz y sc y ord y n a riu sze d iecez ji p o lsk ich p ism em rek tora A T K z 7 V 1975, p rzek azan ym w d n iu 10 V 1975 p rzez S ek reta rza E p isk op atu . W nieco p ó źn iejszy m te r m in ie w y sła n o z a w ia d o m ien ia do w y ższy ch p rzełożonych za­ k o n ó w m ęsk ich i żeń sk ich .

D od ajm y k ró tk i k o m e n t a r z do cy to w a n eg o za rząd zen ia m in istra: a) d ok u m en t m ó w i o „ z m i a n a c h o r g a n i z a c y j n y c h w A k a d e ­ m ii T eo lo g ii K a to lick iej w W a rsza w ie”;

b) z d ok u m en tu w y n ik a , że „w stru k tu rze organ izacyjn ej A T K w W ar­ sz a w ie ” od czasu jej p o w sta n ia zm ia n y zach od ziły z a le d w ie d w ukrotnie: w 1957 i w 1963 r.;

c) d ok u m en t n ie p rzew id u je żadnej v a c a ti o legis („zarządzenie w ch od zi w ży cie z d niem p o d p isa n ia ”).

S ą to a rg u m en ty na rzecz u zn an ia w a ż n o ś c i i p i l n o ś c i s p r a -w y.

O ja k ą sp ra w ę w g ru n cie rzeczy chodziło?

P e ty c ja , na którą od p ow ied zią jest zarządzenie, p o d k reśla ła w yraźn ie, iż g łó w n y m cele m za k ła d u b ęd zie, ja k to p od jął k o m u n ik a t ep isk op atu , „zaję­ cie się g łó w n ie n a u k o w y m i p o d sta w a m i d u szp a sterstw a ro d zin ”.

W ty m c elu zak ład ob ejm ie n a stęp u ją ce 4 p r a c o w n i e :

1° T e o l o g i i m a ł ż e ń s t w a i r o d z i n y — z teo lo g ią p ra k ty cz­ ną fu n d a m en ta ln ą i z teo lo g ią p rak tyczn ą m a łżeń stw a i ro d zin y oraz z te o lo ­ gią zn a k ó w cza só w w łą czn ie.

(4)

B IU L E T Y N T E O L O G II M A Ł Ż E Ń S T W A I R O D Z IN Y

163

2° H i g i e n y p s y c h i c z n e j — łą czn ie z z a g a d n ien ia m i p ed agogik i. 3° B i o m e d y c z n y c h a s p e k t ó w r o z w o j u c z ł o w i e k a , z h ig ien ą rozrodu lu d zk ieg o i sek su o lo g ią w łą czn ie. D odajm y, że b iom ed yczn e a sp ek ty rozw oju c z ło w ie k a p o zo sta ją w zw ią zk u z coraz b ardziej w idoczną i palącą potrzeba zd ro w o tn eg o w y c h o w a n ia sp o łeczeń stw a . W ty m w ła śn ie se n s ie p ra co w n ia ta m a sta n o w ić k o n ieczn y elem en t r e a liza cji program u d y ­ d a k ty czn o -b a d a w czeg o zakładu.

4° Z a g a d n i e ń s o c j o l o g i c z n o - e k o n o m i c z n y c h — w za­ k r e sie p ro b lem a ty k i rod zin n ej, z d em ografią w łączn ie.

K ażda z p ra co w n i p o siad a w ła sn eg o k iero w n ik a , k o o rd y n u ją ceg o pracę p oszczególn ych zesp o łó w n a u k o w y ch danej pracow ni.

Od czasu p o w o ła n ia zak ład u do życia p ra co w n icy n a u k o w i całego zakładu rozp oczęli harm on ijn ą w sp ó łp ra cę, której o w ocem je s t m . in. przygotow an y p rogram n a u k o w o -d y d a k ty czn y na rok ak ad em ick i 1975/76.

D ostęp do stu d ió w o tw a rty je s t dla w szy stk ich k się ż y , k tó rzy zech cą sp e ł­ nić o d p ow ied n ie w aru n k i. P rzy od p ow ied n iej ilo ści zgłoszeń m o ż liw e je s t p ro­ w a d zen ie sem in a riu m m a g iste r sk ie g o i d ok toranckiego. '.U czestn icy p u n k tów k o n su lta cy jn y ch będą m ie li m o żliw o ść p r z y g o to w y w a ć p race m a g istersk ie w zak resie sp e c ja liz a c ji zak ład u . U czestn icy stu d ió w zaoczn ych (odb yw ających się dla k sięży i zak on n ic, a zob ow iązu jących do p rzyjazd u na u czeln ię raz w m iesią cu ) m ogą ró w n ież w yb rać sp ecja liza c ję zakładu.

W y ja śn ien ia k ońcow e:

1° „T eologia je s t p ra k ty czn a i m a to w ie lo r a k ie k o n sek w en cje. W śród n ich je s t ta k że w n io se k d o ty czą cy jej zasięgu : teo lo g ia n ie je s t nauką dla w ta jem n iczo n y ch , m ó w i o p raw d ach p o w szech n ie w a żn y ch i dobrze, jeżeli m ó w i o nich w sp o só b p rzystęp n y; (...) p o w o ła n ie do jej u p ra w ia n ia je s t tak n ieek sk lu zy w n e, że na p rzyk ład życiorys ogłoszonego ostatn io doktora K ościoła, św . K atarzyn y S ien eń sk iej, n ie w sk a zu je na żadne w y k sz ta łc e n ie form aln e, choć w sk a zu je na w y ją tk o w ą zd oln ość p ozn a w a n ia p raw d przy pom ocy ś w ia ­ tła Bożego: d iv i n o lu ce c o g n o sc ib ilia ” (por. bp K. M a j d a ń s k i , Teologia

j e s t p r a k t y c z n a , A ten eu m K ap łań sk ie, 82(1974)4 n.).

K rótko m ów iąc, n ie u w ażam y, b y n a u k o w o ści sp rzy ja ła efe k to w n a z a w i­ łość, a przeszk ad zała prostota.

2° „Z asadniczym p y ta n iem te o lo g ii prak tyczn ej je s t p y ta n ie o to, co ma K o śció ł czyn ić dziś? (...) Sp raw a n ie jest now a. S tw ierd za to Sobór ucząc: «K ościół za w sze m a ob o w ią zek b adać zn ak i cza só w i w y ja śn ia ć w ś w ie tle E w a n g elii, ta k ab y m ó g ł w sp osób d o sto so w a n y do m e n ta ln o śc i k a żd eg o p oko­ le n ia odpow iadać lu d ziom na ich o d w ieczn e p y ta n ia (...)» (K D K n. 4)”.

„(...) W rażliw ość na „zn ak i c za só w ” k aże w z a k resie te o lo g ii p ra k ty cz­ nej — to je s t teologia! — za rezerw o w a ć (...) n a czeln e m ie jsc e dla w sp ó łc z e ­ sn ej p ro b lem a ty k i m a łżeń sk iej i ro d zin n ej, sk oro w k o n sty tu c ji p astoraln ej, w śród liczn y ch sp raw , k tó re dziś budzą p o w szech n ą tro sk ę, o sta tn i sobór w y ­ lic z a n a p ierw szy m m ie jsc u „sp raw y m a łż e ń stw a i ro d zin y ”, a P a w e ł VI uczy, że trosk a o to, „aby ży cie m a łżeń sk ie o sią g n ęło coraz w y ższą ludzką i ch rześcija ń sk ą d osk on ałość, je s t n a jw a żn iejszy m d ziełem i o b o w ią zk iem n a ­ szy ch cza só w ” (enc. H u m a n a e v i t a e , η. 30)” (t a m ż e , 6, 12).

Czyż podobnych g ło só w n ie zaczyn am y sły szeć ta k że u n as, i to w ca le n ie k o n ie c z n ie z am bon. N a leży się z teg o szczerze cieszyć. P rzecież — om n e

v e r u m a S p i r i t u Sancto.

A ja przepraszam za to, że p rzed o sta tn ie cy ta ty b y ły z w ła sn e g o a r ty ­ k u łu , o tw iera ją ceg o zesz y ty „ A ten eu m ” pt. T eolo gia j e s t p r a k t y c z n a . A le z e ­ szy ty (m ów ię o zeszy ta ch , n ie o artyk u le!) nap raw d ę p rzeczytać w arto. P o ­ w s ta ły w ła śn ie z ok azji prac nad p rzy g o to w a n iem In sty tu tu T eo lo g ii P r a k ­ tyczn ej (zeszyty: 390 i 391).

(5)

164

B IU L E T Y N T E O L O G II M A Ł Ż E Ń S T W A I R O D Z IN Y

I je szcze, z tej o k a zji, ta k i ch a ra k tery sty czn y szczegół: trzy o sta tn ie z e ­ sz y ty „ A ten eu m ” o d u sz p a ste r stw ie rodzin (m im o iż to czasop ism o o m a łżeń ­ s tw ie i ro d zin ie p isa ło ju ż sporo) zo sta ły d o sło w n ie ro zch w y ta n e. B rak już n a w e t zesz y tó w arch iw a ln y ch .

W rażliw ość na zn a k i c za só w w id o czn ie w śró d n as is tn ie je . To zn aczy, że jest, m im o w sz y stk o , w b ardzo n ie ła tw e j d zied zin ie, o której m ó w im y , m iejsce na ja k iś u za sa d n io n y op tym izm .

bp K a z i m i e r z M a j d a ń s k i, W a r s z a w a — W ł o c ła w e k

II. P R O BL E M Y D U SZ P A ST E R ST W A R O D ZIN

Z an im przejdą do zagad n ień , k tóre będą m ó g ł z a le d w ie naszk icow ać, ch cia łb y m p o w ied zieć o pow od ach , k tó re sk ło n iły m n ie do w iz y ty w P o lsce. P rzy czy n ą p ierw szą b y ła n iezn a jo m o ść P o ls k i i p ra g n ien ie, b y ją poznać. P rzyczyn ą drugą b yło sp ra w o zd a n ie, ja k ie o trzym ał z P o lsk i k s. bp G a g n o n , p rzew o d n iczą cy P a p ie sk ie g o K o m itetu do S p ra w R odziny. S p ra w o zd a n ie d o­ ty c z y ło o c z y w iśc ie d u szp a sterstw a rod zin n ego, k tó re m n ie b ardzo in teresu je. I w re sz c ie p rzyczyn a trzecia , ró w n ież w ażna: F ed era cja M ięd zyn arod ow a R oz­ w o ju R od zin y, której je s te m sek reta rzem g en era ln y m , p rzy w ią zu je dużą w agę do n a w ią za n ia m o ż liw ie liczn y ch k o n ta k tó w z różn ym i k rajam i, zw łaszcza zaś z k ra ja m i, z k tó ry m i dotąd rela c je n asze b y ły n ik łe, ta k że ze w zg lęd u na tru d n ość p ok o n a n ia b a r ie r y języ k o w ej: z k ra ja m i sło w ia ń sk im i i so c ja li­ sty czn y m i E uropy i A zji.

Zainteresowanie duszpasterstw em rodzin

1. W z a k resie d u szp a sterstw a rodzin tru d n o m i je s t w tej c h w ili w ch od zić w szczeg ó ły , z w ła szcza g d y chodzi o teren p o lsk i, k tó reg o n ie znam . C h cia ł­ b ym raczej n a szk ico w a ć p o d sta w o w e ra cje, k tó r e m n ie o so b iście pociągn ęły do z a in tereso w a n ia się tą dziedziną.

Są to , o c zy w iście, r ó w n ie ż racje o so b iste: p o d ziw i sza cu n ek dla w ła sn eg o ż y cia rod zin n ego. L ecz je d n o c z e śn ie je s t to c ią g le ro sn ą ce i coraz g łęb sze p rzek o n a n ie o ty m , że k o m ó rk a rodzinna je s t n ie ty lk o p o d sta w o w ą in s ty ­ tu cją w p ro cesie u sp o łeczn ia n ia k a żd eg o z n as, lecz w ięcej jeszcze — p ełn i p o d sta w o w ą rolę w k sz ta łto w a n iu n aszych zach ow ań , g łęb i n aszej oso b o w o ­ ści. W iedza w sp ó łc z e sn a m ó w i o tym , do ja k ieg o sto p n ia je s te śm y odbiciem n aszej rodziny. A w w a ru n k a ch w sp ó łczesn y ch , k tóre, jak m n ie inform ow an o, w P o lsc e p odobne są do k a n a d y jsk ich (m ow a jest zw ła szcza o p row in cji Q uébec), zach od zi szy b k ie, j e ś li n ie w ręcz g w a łto w n e , p rzejście ze sp o łeczeń ­ s t w a (a w ię c i rod zin y) w ie js k ie g o n a coraz to bard ziej m ie jsk ie , z w s z y s t­ k im i teg o n a stę p stw a m i. Te szy b k ie w sp ó łczesn e p rzem ia n y sp o łeczn e m ają ogrom n y w p ły w n a o rien ta cję ży cio w ą lu d zi, na ich sp o só b m y ślen ia , ocen y w a rto ści, zarów n o na p ła szczy źn ie czy sto lu d zk iej, ja k i w ż y ciu relig ijn y m .

D od ałb ym tu p e w ie n a sp ek t oso b isty . B ędąc ojcem czterech córek, p rze­ b y w a m w św ie c ie k o b iecy m , je ste m w ię c w r a ż liw y n a w sp ó łc z e sn ą d oniosłość p rzy g o to w a n ia nas, ro d zicó w , do teg o , że ś w ia t robi d o św ia d czen ia w sposób n ie z w y k le ry z y k o w n y z tzw . rew o lu cją sek su a ln ą i z r ew o lu cją ról w tej d zied zin ie. W iąże s ię to w ła śn ie z p rzeob rażen iam i ro d zin y w ie jsk ie j (praca k o b iety w dom u i w g o sp o d a rstw ie, ży cie m a łż e ń sk ie u sta b ilizo w a n e) na r o ­ d zin ę m ie jsk ą (m ałe m ieszk a n ia , p raca k o b ie ty ta k a ja k m ężczyzn y). J esteśm y św ia d k a m i teg o , ja k poprzez ś w ia t id zie żąd an ie n o w eg o ok reślen ia r o li za­ chodzącej m ięd zy m ężczy zn ą a k ob ietą, m iędzy, żoną a m ężem .

(6)

B IU L E T Y N T E O L O G II M A Ł Ż E Ń S T W A I R O D Z IN Y

165

Przem iany

C h ciałem p o d k reślić ten a sp ek t zagad n ien ia, g d y ż w m oim przek on an iu w y m aga to od n a s n o w eg o d u szp a sterstw a , n ow ej k a te c h e z y i in teg ra ln ej, rozu m iejącej so cjo lo g icz n ą e w o lu c ję rod zin y, p rzem ia n y śro d o w isk . N ależałob y dobrze zrozum ieć tę e w o lu c ję , jej w ła śc iw e d ążen ia, w y z w a la ją c e i r o z w ija ­ jące, n ie p o d k reśla ją c zb yt jed n o stro n n ie n iek tó ry ch a sp ek tó w p rzeciw n ych m o d elo w i trad ycyjn em u .

W sp om n ijm y, na p rzyk ład , o au to ry ta ry zm ie p a tria rch a ln y m , a także o stru k tu ra ch i fo rm a ch różn ych ról w rod zin ie, bard ziej d osto so w a n y ch do życia w ie js k ie g o n iż m iejsk ieg o .

I s tn ie je a n a lo g ia , która p o zw a la lep iej zrozu m ieć k o n tek st w sp ółczesn y. M yślim y często, że p rzem ia n y w rod zin ie, zw ią za n e z u rb an izacją, rów n ają się rozk ład ow i lu b u tra cie w a r to śc i rod zin n ych . O tóż p rzeciw n ie , sądzę, że je ste śm y przede w sz y stk im św ia d k a m i e w o lu c ji c y w iliz a c ji, k tó ra przechodzi z c y w iliz a c ji ro ln iczej do p rzem y sło w ej i p o p rzem y sło w ej. B y lep iej zrozu ­ m ieć te n k o n tek st so cjo lo g icz n y , an tro p o lo g iczn y , a n a w e t etn o lo g ic z n y , jest rzeczą in teresu ją cą o d n ieść s ię do an alogiczn ej r e w o lu c ji sp rzed ośm iu ty s ię c y la t, gd y czło w ie k p rzeszed ł ze sp o łeczeń stw a m y ś liw y c h i zb iera czy do sp o ­ łe c z e ń stw a ro ln ik ó w . R od zin a p rzeszła w te d y ró w n ież p rzez g łęb o k ie w strzą sy . Z resztą zja w isk o to w c ią ż trw a . G dy ro zm a w ia m y z n a szy m i p rzyjaciółm i w A fr y c e o p rob lem ach ro d zin y afry k a ń sk iej — z jej stru k tu ra m i, w n ie k tó ­ rych p lem io n a ch lu b reg io n a ch , w k tó ry ch p a n u je p atriarch at, m atriarch at, sy ste m p osa g ó w i p o lig a m ia — to stw ierd za się n a p rzyk ład , że p lem io n a B e r ­ b erów n a półn ocy S a h a ry sta n o w ią sp ołeczn ość roln iczą, n a to m ia st p o łu d n io ­ w a S ah ara to c ią g le jeszcze rejon sp o łeczn o ści m y ś liw y c h i zbieraczy. T oteż sy ste m p o lig a m ii, p o sa g ó w , au torytaryzm u rod zin n ego są m e c h a n iz m a m i'sp o ­ łeczn y m i i ek o lo g iczn y m i p rzeta rg ó w z p lem io n a m i są sied n im i, całk iem n ie ­ p rzy ch y ln y m i ty m sy stem o m .

P rzem ia n y , głęb ok a e w o lu c ja i r e w o lu cje sp o łeczn e, o ja k ich w sp o m in a ­ liśm y , d op row ad ziły do p rzejścia od sp o łe c z e ń stw m y śliw y c h , k tó re b y ły sp o łeczn o ścia m i ró w n o w a g i d em ograficzn ej p o p u la cji zero w y ch , do populacji, która się zw ięk sza , z w ię k sz e n ie to zaś w ią za ło się z ro zw o jem r o ln ic tw a i ro z­ w ój ten u ła tw ia ło .

M oże się to w s z y stk o w y d a w a ć o d le g łe od d u szp a sterstw a rodzin. A je d ­ nak p o zw a la lep iej zrozu m ieć k o n tek st, w ja k im m a łżeń stw a w sp ó łczesn e żyją, w śród p ow a żn y ch i sk o m p lik o w a n y ch tru d n ości.

D o ty ch cza so w a p odróż po P o lsc e p o zw o liła m i odkryć sy tu a c ję podobną do n aszej: m a cie jeszcze w ie le lu d n ości ro ln iczej, k tó ra — rod zice i ich d zie­ ci — p racują w polu , oraz część lu d n o ści zu rb a n izo w a n ej, żyjącej i p ra cu ją ­ cej w m ałych p o m ieszczen ia ch . T o w ła śn ie „szok m a k sim u m ” dw óch s y s te ­ m ó w oraz w a rto ść d w óch ro d za jó w sp ołeczn ości.

Nauka Kościoła

Co do n a u k i K ościoła, ch ciałb ym p od k reślić cztery sp raw y.

1. D la nas, za a n g a żo w a n y ch w n ie s ie n ie m a łżeń stw o m p om ocy w prze­ ży w a n iu życia m a łżeń sk ieg o , a zw ła szcza w p rzy jm o w a n iu o d p o w ied zia ln o ści w d zied zin ie re g u la c ji u rodzeń, n a u cza n ie K ościoła p osiad a sen s p rofetyczn y dla dw óch g łó w n ie przyczyn.

N ajb ard ziej, być m oże, o c z y w ista dla lu d zi św ie c k ic h je s t k on fron tacja czło w ie k a z tech n o lo g ią . N ie k tó r y m m oże ta sp ra w a w y d a w a ć się od legła od życia, dla m n ie — g in e k o lo g a -p o ło ż n ik a — je s t to rze c z y w isto ść k ażd ego dnia. N a leży uznać, że w d zied zin ie ta k u p raw y roli, ja k b u d o w n ictw a , tran sp ortu , k o m u n ik a cji czy n auk b io m ed y czn y ch , tech n o lo g ia n iep o m iern ie w zm ogła

(7)

166

B IU L E T Y N T E O L O G II M A Ł Ż E Ń S T W A I R O D Z IN Y

w ład zę czło w ie k a nad n atu rą, w ład zę, do której p rzy jęcia zachęca n as K sięga R odzaju.

J ed n a k że w d zied zin ie b iom ed yczn ej coraz bardziej je s te śm y sk ło n n i do u ży cia tej w ła d zy , b y zm ien ić i k o n tro lo w a ć czło w ie k a , zw ła szcza u początku i na k oń cu jeg o ży cia . U ży cie te c h n o lo g ii w ob ec n a tu ry je s t ca łk o w ic ie u sp ra­ w ie d liw io n e , je ż e li ch ce s ię n a p rzy k ła d ulżyć w cier p ien iu lu b pom óc w b ie ­ dzie. L ecz gd y się ch ce za sto so w a ć tech n o lo g ię, by zm ien ić (m o d i f i e r ) czło w ie­ k a (zap łod n ien ie in v i t r o , se le k c ja g en ety czn a , eu ta n a zja lu d zi starych i k a ­ lek ), to sto su je się tu tak ą filo z o fię czło w ie k a , k tóra sam a w sob ie je s t n ie ­ lu d zk a. C zy z każd ej p osiad an ej przez n as m o żliw o ści p o w in n iśm y uczyn ić u żytek? Co sta ło b y s ię w te d y z god n ością i w a rto ścią czło w ie k a ? P r z y k ła ­ dem ta k ieg o u życia p osiad an ej s iły są zn iszczen ia atom ow e.

A w ię c o d p ow ied ź dana na pytan ie: czy czło w ie k p o w in ien czy n ić to w sz y stk o , co czy n ić um ie? — je s t od p ow ied zią p o d sta w o w ą na p łaszczyźn ie: te c h n o lo g ia a k o n tro la ży cia , zarów no w jeg o p oczątk ach , ja k i u jeg o k resu .

Z a g a d n ien ie to p o w in n o za in tereso w a ć przede w sz y stk im teo lo g ó w , zw ła szcza te o lo g ó w -m o r a listó w .

2. B liż sz e m oże co d zien n ej tro sk i d u szp asterza są in n e a sp ek ty z a g a d n ie­ nia: zn a czen ie ży cia sek su a ln eg o . T ech n o lo g ia p o z w a la rozłączyć (a w ię c p o ­ m n iejszy ć zakres) sto su n e k p łc io w y od p rok reacji. P r o w a d z i to n ieu ch ro n n ie do se k su a liz m u -r o z r y w k i, do sek su a liz m u -e k sp e r y m e n tu , zarów n o w kręgu życia rod zin n ego, ja k i w z a k resie różnych filo z o fii w y c h o w a n ia (z w y c h o w a ­ n iem se k su a ln y m w szk o ła ch w łą czn ie), a ta k że w d zied zin ie h o m o sek su ­ alizm u itp.

E w a n g e lia , w sk a z u ją c tu na w ła śc iw e w y m ia r y (n a leży je dobrze o d c z y ­ tać), a ta k że w ią żą c p ro k rea cję z d ia lo g iem m iło ści, w n o si tu św ia tło p o d sta ­ w o w e.

S e n s życia se k s u a ln e g o je s t, zd an iem m oim , za g a d n ien iem p o d sta w o w y m w d u szp a sterstw ie rod zin ·— zarów n o na p ła szczy źn ie d u szp asterzy, jak i ludzi św ieck ich oraz za w o d o w y ch p r a c o w n ik ó w p orad n ictw a. W yn ik a to z n aszych badań i w y m ia n y d o św ia d czeń zd ob ytych w różn ych k rajach , m . in. n a p rzy ­ k ład przez M isjo n a rk i M iłości M. T eresy z K a lk u ty i p rzez k a te c h e tk i-z a k o n - n ic e z a a n g a żo w a n e w d u szp a sterstw o rodzin na F ilip in a ch , a ta k że przez róż­ n e ek ip y b a d a w cze w e F ran cji. W ydaje się , że sy n te z a ty c h b ad ań w o d n ie ­ sie n iu do życia c h rześcija n in a — celib a ta riu sza czy c z ło w ie k a żyjącego w m a ł­ ż e ń stw ie — p row ad zon ych w św ie tle K ościoła je s t n ajb ard ziej o b iecu jąca. O to jed en z p rzyk ład ów : w e F ra n cji, od 10 la t, gru p y p o szu k u ją ce, tak że w za­ k r e sie b io lo g ii, p u b lik u ją p rzeg lą d „A m our et F a m ilie ”, w k tó ry m są r o z w a ­ żane a sp ek ty k a te c h e ty c z n e , p a sto ra ln e i p ra k ty czn e, a w ła śn ie o sta tn i n u ­ m er, k tó ry m am przed sobą, za w iera r e fle k sje n a tem at: zn a czen ie dziecka w ży ciu se k su a ln y m i w m iło śc i (L ’e n f a n t , v é r i t é ou a u - d e l a de l’am ou r , A m our e t F a m ille , n. 90, ss. 22— 32).

To, co p o w ied zia łem , b rzm i dość o g ó ln ik o w o , ale m oże zdoła zachęcić (czego gorąco p ragn ę) do w sp ó łp ra cy ze św ieck im i, k tó ry m bardzo je s t p o­ trzeb n a pom oc d u szp a sterzy w teg o rod zaju p oszu k iw an iach .

3. W sp om n iałem o zn a czen iu n au k i K o ścio ła dla całej w ażn ej d zied zin y życia: ży cia sek su a ln e g o . W ła śn ie to n au czan ie, p rzeży w a n e na ło n ie rodziny, m ó w i o p ro fety czn ej ro li K ościoła. D la teg o w sp o m in a łem na początku o „re­ w o lu c ji se k s u a ln e j”. Z n aczy to, że rodzina, w sw ej e w o lu c ji, je s t p o w ołan a do d an ia o d p o w ied zi na g łęb o k ie p otrzeb y pom ocy w ro zw o ju p sy ch o lo g icz­ n ym czło w ie k a i to n ie p oprzez to, co się m ó w i, ale poprzez to, jak s ię żyje i ja k się p rzeży w a tak że, w tym w yp ad k u , sfe r ę sek su aln ą.

A n a lo g iczn ie m a się sp ra w a z w y siłk a m i k a te c h e ty c z n y m i i d u szp a ster­ s k im i w ogóle. M ożna w ie le n auczać, ale ja k i je s t te g o sk u tek , je ż e li rodzina ż y je in n y m i w a rto ścia m i? To się stw ierd za p rzy n a jm n iej w k rajach A m ery k i, w b a d a n ia ch nad sk u teczn o ścią k a tech ezy i d u szp a sterstw a w ogóle: sk u tecz­ ność ta za leż y od życia r e lig ijn e g o rodziny. T o, że ro d zice p rzeży w a ją sw o ją

(8)

B IU L E T Y N T E O L O G II M A Ł Ż E Ń S T W A I R O D Z IN Y

167

relig ijn o ść, w sp o m a g a i u tw ierd za k atech ezą. W n osi to ogrom n ie w ie le . Tak te ż m ają się sp ra w y o cen ia n e z czysto lu d zk ieg o p u n k tu w id zen ia: w d z ie ­ d zin ie b io lo g iczn ej, so cjo lo g icz n e j, przekazu w a rto ści, sza cu n k u dla dru giego czło w ie k a , sza cu n k u dla ży cia w rozw oju , dla życia p oczętego. S p osób w ja k i rod zin a, a zw ła szcza rod zice p rzeży w a ją te w a r to śc i (w obec sw y c h dzieci), p o g łęb ia k a tech ezę, a n a u cza n ie K o ścio ła lep iej je s t p rzek a zy w a n e, a z w ła sz ­ cza lep iej rozum iane.

4. A le m y, m a łżo n k o w ie, słu ch a ją c p rzek azów n a u k i K ościoła, często od­ czu w am y, że u ży w a n y je s t języ k leg a listy c z n y , a n ie e g z y ste n c ja ln y języ k rozw oju. T ak je s t w o b ec d zieci, w życiu cod zien n ym , u k a zu je się cele, do k tórych u siłu je się je ro zw o jo w o doprow adzić, p od ob n ie na p ła szczy źn ie d u sz­ p a ste r stw a m a łż e ń stw p o w in n iśm y m ieć cele, id ea ły , do k tórych dążym y. T u ­ taj też dialog d u szp asterz — c zło w ie k św ie c k i je s t z ja w isk ie m p od sta w o w y m , gd yż m a łżo n k o w ie, w sw y m ży ciu cod zien n ym , m a ją rea lizo w a ć d u szp a ster­ stw o ro zw o ju i w zrostu , w raz ze sw y m i d ziećm i — w szęd zie i w e w szy stk im . B ardzo często, w p ła szczy źn ie d u szp astersk iej (tak p rzy n a jm n iej w K a n a ­ dzie i w A m ery ce P ó łn o cn ej; tu te jsz e j sy tu a cji n ie znam ) is tn ie je ten d en cja do ja k ieg o ś p rze c iw sta w n e g o leg a lizm u : p rzed tem b y ło „ n ie”, te r a z jest „tak”; d aw n iej za k a zy w a n o , ob ecn ie daje się p ozw olen ie.

T y m czasem p r a w d ziw e d u szp a sterstw o to przecież pom oc w rozw oju. Z a­ d ziw ia i g o rszy p rzech o d zen ie od leg a lizm u n e g a ty w n e g o do le g a lizm u p o zy ­ ty w n eg o . S łu szn a droga n ie zn a jd u je się p e w n ie an i po jed n ej, an i po drugiej stronie.

C la u d e L a n c tô t , S h e r b r o o k (K an ada) t ł u m a c z y ł i s tr e ś c ił bp K a z i m i e r z M a j d a ń s k i, W a r s z a w a — W ło c ła w e k

III. DOK U M ENTY

V.7y stą p ien ia p rzew o d n iczą ceg o d eleg a cji S to lic y A p o sto lsk iej w czasie obrad Ś w ia to w ej K o n feren cji do Sp raw P o p u la cji w B u k a reszcie (20— 30.V III. 1974 r.) m ają ch arak ter tak zasad n iczy, a jed n o cześn ie a k tu a ln y , że zasłu gu ją na dokładną u w a g ę m o ż liw ie szero k ieg o k ręg u za in tereso w a n y ch . P u b lik u jem y obie w y p o w ie d z i w k o le jn o śc i ch ron ologiczn ej, za ch o w u ją c ty tu ły o ficja ln e obu d ok u m en tów *.

1. W ypowiedź bp Edwarda Gagnon, przewodniczącego delegacji Stolicy A postolskiej

na Św iatow ą K onferencję do Spraw Populacji

O d p ow ied zialn ość, ja k a spada na obecną k o n feren cję, je s t bardzo p ow aż­ na, lecz w s z y sc y tu zgrom ad zen i — je ste śm y o ty m p r ześw ia d czen i — są zd e­ cy d o w a n i, b y ją n a sie b ie p rzyjąć. U czy n im y to z ty m g łęb szy m p rzek o n a ­ n iem , im bardziej drogę n a sz e g o p o stęp o w a n ia p o zw o lim y rozjaśn ić nadzieją, płyn ącą ze św ia d o m o ści o is tn ieją cy ch tru d n ościach i z w ia r y w m o żliw o ść ich p rzezw y ciężen ia . To w ła śn ie w ta k im duchu — w d uchu słu żb y — S tolica A p o sto lsk a u czestn iczy w tej K on feren cji, lo ja ln ie pragn ąc w n ie ść sw ój w k ład , od p ow iad ający jej n a tu rze i p osła n n ictw u .

R zadko obrady m ięd zy n a ro d o w e za jm o w a ły się p rob lem em w a żn iejszy m n iż w sp ó łczesn y p rob lem populacji. D o ty k a n y tu je s t za sa d n iczy i p o d sta ­

* T łu m aczył z o rygin ału fra n cu sk ieg o bp K. M ajdański. Por. A ten eu m K a p ła ń sk ie 84(1975)201— 239, art. pt. P o p u la c j a — p r o b l e m r o d z i n y lu d z k ie j.

(9)

168

B IU L E T Y N T E O L O G I I M A Ł Ż E Ń S T W A I R O D Z IN Y

w o w y sto su n ek c z ło w ie k a do czło w ie k a , sto su n e k w ita ln y , w k tórym człow iek otrzy m u je od d ru g ieg o c zło w ie k a sw o ją eg z y ste n c ję i sw o je w łą c z e n ie do w sp ó ln o ty lu d zk iej. W sk a za n ia k o n fe r e n c ji m ogą s ię o d n ieść do n ajbardziej o so b isty ch sp r a w c z ło w ie k a i do w y k o n y w a n ia je g o n a jś w ię tsz y c h p raw . Ich treść m oże rzu tow ać na p rzy szło ść p o k o leń i sp o łe c z e ń stw , n a ich ży cie , k u l­ tu rę, stru k tu rę i ró w n o w a g ę.

W ielk i n iep ok ój le ż y u p o d sta w tej k o n fe r e n c ji i Ś w ia to w e g o R oku P o p u ­ la cji. S ą w nim n a p ew n o i sztu czn e e le m e n ty , w p ie r w sz y m jed n a k rzęd zie opiera się on n a r e a liz m ie dw óch w ie lk ic h p ro b lem ó w lu d zk ich : zacofan iu — bardzo trud n em u do p rzezw y ciężen ia , i w zro ście — n iezm iern ie u cią żliw em u do k iero w a n ia .

D o te g o p ierw szeg o n iep o k o ju d ołącza s ię in n y : by stra ch , za w sze zły doradca, n ie sp o w o d o w a ł sk o n cen tro w a n ia u w a g i raczej na p roblem ach p o­ zornych, n iż n a g łęb o k ich p rzyczyn ach i b y n ie sk ła n ia ł raczej do ujęć p o­ w ie rzch o w n y ch , n iż do ro zw ią za ń w y p ró b o w a n y ch i w p e łn i h u m an itarn ych . P rzecież o środ k iem p ro b lem u je s t czło w ie k , a „ czło w iek je s t nap raw d ę czło ­ w ie k ie m ty lk o w te j m ierze, w jak iej je s t panem sw y c h c zy n ó w i sęd zią ich w artości; je s t sp ra w cą w ła sn e g o rozw oju , w h a rm o n ii z n atu rą, jak ą otrzym ał od S tw ó r c y , i której m o ż liw o śc i i w y m a g a n ia d o b ro w o ln ie sp e łn ia ” (P o p u l o ­

r u m p ro g r e ssio , 34).

K o n feren cja z o sta ła p op rzed zon a w ie lk im w y siłk ie m , w ło żo n y m w p oszu ­ k iw a n ia i w w y m ia n ę p o g lą d ó w , o czym św ia d c z y , od d an a do naszej d y sp o ­ zy cji b o g a ta d ok u m en tacja. Z w ła szcza cztery k o lo k w ia sta n o w iły ory g in a ln ą m eto d ę p ozn an ia różn orod n ych orien ta cji w zak resie za g a d n ien ia tak d e lik a t­ n ego i k o n tr o w e r sy jn e g o . S ek reta rz g en e r a ln y k o n fe r e n c ji u zu p ełn ił m ateriał, organ izu jąc k o lo k w iu m n a tem a t p ra w c zło w ie k a , a sp ra w o zd a n ie z n iego w in ­ no in sp iro w a ć w sz y stk ie n a sze obrady. A tm o sfera i p e r sp e k ty w y w y p ły w a ­ ją c e z d o k u m en tó w p o zw a la ją stw ierd zić, że bez teg o k o n feren cja b y ła b y n a ­ rażona n a o g ra n iczen ie się do rozw ażań sp o łeczn o -ek o n o m iczn y ch , bez p o d ję­ cia p ro b lem ó w bard ziej zasad n iczych : w a r to śc i i m o ty w a c ji. R zeczy w isto ści te o ch arak terze in te le k tu a ln y m , m o ra ln y m i d u ch o w y m , k rótk o o k reślo n e w p ra k ty ce N a ro d ó w Z jed n oczon ych ja k o „ czy n n ik i k u ltu r o w e ”, zaw iera ją e le m e n ty ta k dla n a szeg o tem a tu p o d sta w o w e, ja k p r a g n ie n ie szczęścia, m i­ łość i cen a życia.

N iech m i b ęd zie w o ln o zatrzym ać się przez c h w ilę n a ty m ostatn im za­ g ad n ien iu . N a sze d o k u m en ty rozp atru ją cen ę ży cia , w zw ią zk u z k w e stią s t a ­ n o w ią cą n ie d o śc ig ły id ea ł całej sp ołeczn ości: z w a lcza n ia chorób i ś m ie r te l­ n ości, oraz obrony w a r to śc i ży cia , przy czym — zg o d n ie z ok reślen iem u ży­ ty m w jed n ej z d y sk u sji — ozn acza to p o sz u k iw a n ie „życia b ogatszego w tr e ś ć ” (E/C O NF/60/CBP/4.134). M im o to i w o g ó ln o ś c i i w te d y , k ie d y jest m o w a o m o ty w a c ji w d zied zin ie p rok reacji, n ie m ó w i się an i o zn aczen iu , a n i o sza cu n k u d la ży cia , a n i o p raw ach rząd zących p rzeb ieg iem sam ej p r o ­ kreacji.

D o k u m en ta cja u ja w n ia ja k b y za w sty d zen ie, gd y m ó w i o d zieciach , k tóre w ed łu g w y ra żen ia p ierw szeg o Ś w ia to w e g o Z grom ad zen ia do S p ra w Z drow ia, „ rep rezen tu ją całą n a d zieję p rzyszłej lu d zk o ści” (W H A 1, 43). J e ż e li c z y ta ­ liśm y d ok ład n ie, to w sp ra w o zd a n ia ch p o d sta w o w y ch zn a jd u je się jed n a t y l­ k o w zm ia n k a o szczęściu z a w a rty m w p o w o ły w a n iu ich do ży cia (E/C O N F/ /60/49— 85).

O dnosi się n a w e t w ra żen ie, że w n iek tó ry ch tw ie r d z e n ia c h w zak resie re la c ji p rzed łu ża n ie ży cia a rozrodczość, z a in te r e so w a n ie p łod n ością m ierzon e je s t tro sk ą o p rop orcję za stęp czą (d ążen ie do r ó w n o w a g i m ięd zy p rzyrostem n a tu ra ln y m a śm ie r te ln o śc ią — E/CONF/60/7.17). C zy w g ru n cie rzeczy nie o p o w ied zia n o się za p ew n y m rod zajem dobrobytu, k tó ry n ie sta n o w i p ełn i szczęścia i za św ia te m , w k tó ry m d zieci b y ły b y zu p ełn ie p rzytłoczon e przez ś w ia t d orosłych, o ileż w ięk szy ch , p o w a żn iejszy ch i w y rach ow an ych .

(10)

B IU L E T Y N T E O L O G II M A Ł Ż E Ń S T W A I R O D Z IN Y

169

C zu w ajm y nad ty m , b y n a sza k o n feren cja zrozu m iała m łod ych , zn u żo­ nych ja k im ś w zo rcem u b ezp ieczen ia , n udnej m o d ern iza cji i p ra g n ą cy ch cze­ g o ś lep szeg o , a n a p ew n o czeg o ś in n eg o , g o to w y ch do o p a n o w a n ia św ia ta , by go u czyn ić lu d zk im i rad osn ym .

1.

J est rzeczą zrozu m iałą, że d eleg a cja S to lic y A p o sto lsk iej stw ie r d z iła z sa ­ ty s fa k c ją , iż w p rzy g o to w a n ia ch do k o n feren cji i w o rg a n iza cji jej pracy, szc z e g ó ln ie w ie le u w a g i p o św ięco n o rodzinie.

J ed n a k że p raw d ę m ó w ią c a n a liza tr e ś c i d ok u m en tó w b u d zi r e fle k sje m ie ­ sza n e. N ie k ie d y tru d n o s ię zo rie n to w a ć, czy rod zin a je s t b rana pod u w agę ze w zg lęd u na sw ą w ła sn ą w a rto ść, czy te ż ch od zi raczej o z y sk a n ie w niej sp rzy m ierzeń ca w p ro w a d zen iu ja k ie jś p o lity k i. O dnosi się w ra żen ie, że ro­ dzina w id z ia n a je s t n ie m a l w y łą c z n ie w jej a sp ek ta ch sp o łeczn o -ek o n o m icz­ n ych . N ie w ie le u w a g i zw rócon o na g łęb o k ą rzeczy w isto ść, z której rodzina się w y w o d zi, która u za sa d n ia jej w ła sn ą fu n k cję i k tóra p o zw a la jej s ię roz­ w ija ć.

U zn a n ie m ie jsc a ro d zin y w sp o łe c z e ń stw ie i jej p raw je s t ja k b y w r e g r e ­ sji w p o ró w n a n iu do ja sn y c h w y p o w ied zi P o w szech n ej D ek la ra cji P r a w C zło­ w iek a i zn a czn ie n o w szej D ek la ra cji o P o stę p ie i R o zw o ju w d zied zin ie sp o ­ łeczn ej (N arody Z jed n oczon e, 11.XII.1969 r., art. 4). P ro jek t P la n u A k cji Ś w ia ­ to w e j, za m ia st p o p ro stu o d n ieść s ię do ty ch zasad, za m ien ia je n a zw y k łe za lec en ia . T ak czy n i w nr 37/a, a rty k u łu 16,3 p o w szech n ej d ek laracji: „Rodzi­ na je s t n a tu ra ln y m i p o d sta w o w y m sk ła d n ik iem sp o łe c z e ń stw a ”, a także w nr 37/c a rty k u łu 16.2, o d n oszącego się do w o ln o śc i zgody m a łżeń sk iej.

N a to m ia st słu szn e b y ło b y p rzea n a lizo w a n ie w ew n ę tr z n y c h w ię z ó w p o­ w sta ją c y c h w ro d zin ie, ca ło ści sp ra w , ja k ie n ależą do rod zin y z jej w ła sn ej n a tu ry i ze w z g lę d u na k tó re m a o n a p raw o „do o p iek i sp o łe c z e ń stw a ” (por. P o w szech n a D ek la ra cja , art. 16, 3).

To w ła śn ie rod zin a p rzeży w a ta k w ie le p rob lem ów p op u la cy jn y ch , w niej rozstrzyga s ię lo s d zieciń stw a , m łod ości, a ta k że — częścio w o —■ i w iek u trzeciego. P o to, b y m o g ła sp rostać ty m zadaniom , trzeb a jej za p ew n ić środki m a teria ln e , in te le k tu a ln e i d u chow e, k on ieczn e do w ielk o d u szn eg o p ełn ien ia jej p osłan n ictw a.

2.

Od o k o ło 25 la t p o ło żen ie m n iej u p r zy w ilejo w a n y ch dw óch trzecich lu d n o ści św ia ta sta ło się p rob lem em zasad n iczym na w szy stk icji p łaszczyzn ach ro d zin y lu d zk iej. P o czą tk o w o o stro żn ie, w o d n ie sie n iu ty lk o do k ilk u krajów , p óźniej coraz ostrzej i coraz p o w szech n iej, p o w sta w a ło p y ta n ie, czy p rzyrost n a tu ra ln y lu d n o śc i św ia ta , zw ła szcza w k rajach zn a jd u ją cy ch s ię na drodze do ro zw o ju , n ie s ta n o w i p ow ażn ej p rzeszk od y dla p o lity k i rozw oju . Sam fa k t u czestn iczen ia w tej k o n fe r e n c ji zo b o w ią zu je k a żd eg o z nas do za jęcia sta n o ­ w isk a w tej sp ra w ie.

W obu p o d sta w o w y ch d ok u m en tach , ja k im i w tym w z g lę d z ie rozporzą­ d zam y (E/CONF/60/4 i 5), p rób ow an o ok reślić zw ią zek p om ięd zy p rzyrostem d em ograficzn ym , ro zw o jem , zasob am i n a tu ra ln y m i i śro d o w isk iem . N a ogół tw ierd zen ia sta n o w ią c e w y n ik su m ien n y ch an aliz ch arak teryzu ją się um iarem i trosk ą o o b iek ty w izm , co za słu g u je n a u zn an ie. P o d p isu jem y się pod n a stę ­ pu jącym w n io sk ie m R ap ortu o R ozw oju : „G dy s ię sta w ia prob lem p op u lacji i rozw oju , zasad n iczą sp ra w ą je s t p rzy zn a n ie, ż e n ie chodzi o zja w isk a n ieza ­ leżn e. W zrost d em ograficzn y n ie sta n o w i głów n ej p rzy czy n y p rob lem ów roz­ w oju . P o lity k a d em o g ra ficzn a m oże w pow ażn ej m ie r z e w p ły n ą ć na bardziej ra cjo n a ln y rozw ój, a le n ie je s t ona w sta n ie ty ch p ro b lem ó w ro zw ią za ć” (E/CONF/60, 4, n. 118).

(11)

170

B IU L E T Y N T E O L O G I I M A Ł Ż E Ń S T W A I R O D Z IN Y

B ierzem y pod u w a g ę, że u jem n e sk u tk i z dużym p ra w d o p o d o b ień stw em zw ią za n e z p rzyrostem d em ograficzn ym , to sta łe p o szerza n ie się rozp iętości dochodu na g ło w ę m ieszk a ń ca w k rajach ro z w in ię ty c h i w k rajach będących na drodze do rozw oju; p o w o ln y przyrost p rod u k cji w sto su n k u do popytu, sz czeg ó ln ie w ro ln ictw ie; zn aczn e zw ię k sz e n ie k o sztó w w n iek tó ry ch d zied zi­ nach, a zw ła szcza w d zied zin ie w y ch o w a n ia .

N a to m ia st p rzy zn a jem y , że jesteśm y ro zcza ro w a n i p ersp ek ty w a m i przed ­ sta w io n y m i w ty m że ra p o rcie (E/CONF/60/4). W yd aje się , że istn ie ją c y lub za grażający k rajom r o zw ija ją cy m s ię b rak ró w n o w a g i, o cen io n y został ty lk o fu n k cją p o ten cja łu n arod ow ego, jak b y p o jęcie m ięd zy n a ro d o w ej s p r a w ie d li­ w o śc i sp ołeczn ej i so lid a r n o śc i n arod ów tr a k to w a n e b yło ja k o ab strak cja. O czy w iście p rzy zn a jem y , że często ta k się d zieje, ja k g d y b y t e id ea ły b yły je d y n ie utopią. J ed n a k że w sp ółp raca m ięd zy n a ro d o w a i w za jem n a pom oc te c h ­ n iczn a, od d a w n a p rzesta ły być ty lk o h ip otezam i. I je ż e li b y p osłu żyć się s ło w a m i P ro jek tu P la n u A k c ji Ś w ia to w e j, n ie p o trzeb u jem y ob aw iać się p o ­ w sta n ia „szerokich refo rm so cja ln y ch i in s ty tu c jo n a ln y c h , k tóre m ogą m ieć w p ły w na całą sp o łe c z n o ść ” (E/CONF/60/7, n. 29), to czy n ie p o w in n iśm y w cią g n ą ć do n a szeg o b ila n su całego p o ten cja łu m ięd zy n a ro d o w eg o , w odpo­ w ie d z i n a „ w y z w a n ie ” rzu con e św ia tu „przez w zra sta ją cą ilo ść lu d zi w sp ó l­ n ocie narodów , jak i rządom ?” — są to sło w a p a p ieża P a w ł a V I sk ie r o ­ w a n e do sek reta rza g e n era ln eg o naszej k o n feren cji. T ak ie p o stęp o w a n ie ozn a­ cza p o sza n o w a n ie dla ch ro n o lo g iczn eg o i ety czn eg o p ie r w sz e ń s tw a w r o z w ią ­ zaniach.

B iorąc pod u w a g ę „in ercję d em o g ra ficzn ą ”, o której często m ów ią e k s ­ perci, i ogran iczon ą sk u teczn o ść, jak ą p rzy p isu ją d otych czas prow adzonym sy ste m a ty c z n y m k am p an iom na rzecz p la n o w a n ia p rzyrostu naturalnego^ k o ­ n ieczn e je s t n a d a n ie ca łeg o zn a czen ia in n ej stro n ie te g o za g a d n ien ia . Otóż je ­ ż e li rozw ój sta n o w i sp r a w ę p ierw szo rzęd n ej w a g i d la za in tereso w a n y ch i j e ­ ż e li w p ew n y m zn a czen iu , k tó re n a leży śc iśle o k reślić, is tn ie je o d p o w ied zia l­ ność k a żd eg o k raju za u sta le n ie p o lity k i p o p u la cy jn ej, to n ic n ie zo sta n ie d o­ k o n a n e p rzez n arod y p o zo sta w io n e sw y m w ła sn y m w y siłk o m . M ożna tu p o­ sta w ić p y ta n ie: czy o siągn ą le p sz e r e z u lta ty m ając m n iejszą ilość m ie sz k a ń ­ ców ? Istn ie je co do teg o zgoda, że n a leży u d ostęp n ić w sz y stk im narodom te środ k i p ostępu, z ja k ich n iek tó re narody ju ż k o rzy sta ją . Jed n y m z w ażn ych o sią g n ięć, ja k ie g o n arod y m ają p raw o o czek iw a ć od n aszej k o n fe r e n c ji je s t w ię c en erg ic zn e w e z w a n ie , p op arte o d p o w ied n im i za lec en ia m i, b y w p row ad zić n a ś w ie c ie n o w y p orząd ek w za k resie rozw oju ; n a p otrzeb ę tę w sk a z a ł P a - w e ł V I w liśc ie sk ie r o w a n y m do S ek reta rza G en era ln eg o N a ro d ó w Z jed n o ­ czon ych z ok azji S e s ji S p ecja ln ej Z grom adzenia O góln ego w k w ietn iu roku ub iegłego. N a stę p stw a ob ecn ego k ry zy su ek on om iczn ego, sk ła n ia ją już p ań ­ stw a do p od jęcia p o n o w n ej, drastyczn ej r e w iz ji m ięd zy n a ro d o w ej p o lity k i ek on om iczn ej i h a n d lo w ej. B y ło b y g od n e u b o lew a n ia , g d y b y „kryzys e g z y ­ s te n c ji”, r z e c z y w isty prob lem p op u lacji, n ie m ia ł te g o sa m eg o p ob udzającego, a n a w et, p o w ied zielib y śm y , p rzy m u sza ją ceg o sk u tk u. M arazm , który ogarn ia o b ecn ie św ia t ro z w in ię ty , o strzega go, że zn a jd u je się na złej drodze. Czy zgodzi się on przyjąć za p ro szen ie do za p o b ieżen ia obecnej str a sz liw e j „ n ie­ ró w n o ści sp o łeczn ej” p rzed sta w io n ej w R ap orcie o R ozw oju (ta m że , nn. 110 do 115) — w życiu p o szczeg ó ln y ch je d n o ste k i b ard ziej je s z c z e w str z ą sa ją ­ cej — ca ły ch n arodów ? W ięcej tu w n o si egoizm b o g a ty ch , n iż rozrodczość biednych.

P rob lem n a b iera o stro ści, gd y ro zw a ży ć m ie jsc e , ja k ie w n a szy ch o b licze­ niach za jm u je ilo ść za so b ó w w sto su n k u d o w y m a g a ń k on su m p cji. R aport o Z asob ach i Ś r o d o w isk u (E/CONF/60/5) n ie w y d a je nam się pod ty m w z g lę ­ dem an i u top ijn y, an i zbyt p e sy m isty c z n y : is tn ie ją m o ż liw o śc i stw o rzen ia n o w y ch zasob ów ży w n o ścio w y ch i en erg ety czn y ch dla p o p u la cji zn aczn ie w ię k ­ szej, niż ta, którą p o zw a la ją p rzew id y w a ć n a jd o k ła d n iejsze ob liczen ia. Czyż za m ia st p o d k reśla ć ty lk o w ielk o ść. p rzek a zy w a n ej te c h n o lo g ii i k a p ita łó w p o ­

(12)

B IU L E T Y N T E O L O G II M A Ł Ż E Ń S T W A I R O D Z IN Y

171

trzeb n ych do sp o ży tk o w a n ia ty ch zasob ów , n ie n a leża ło b y n a jp ie r w ok reślić sto p n ia b ra k u ró w n o w a g i sp o ży cia , co n a d a ło b y zu p ełn ie in n e zn a czen ie lic z ­ bom , n a k tórych op arte są p rzew id y w a n ia ? C ytu ję ty lk o je d e n p rzykład w y ­ ję ty z d ok u m en tu E/CONF/60/50: „87°/o en e r g ii ele k tr y c z n e j zu żyw an ej dziś w św ie c ie , p o ch ła n ia ją k ra je b o g a te, a ty lk o 13%> z o sta je dla reszty św ia ta ”. R aport sta w ia n a ta rczy w e p y ta n ia . C zy je s t m o ż liw e , je ż e lib y n a w et nie b yło n ie słu sz n e , ro zw ija ć w ob ecn ym ry tm ie zu życie en e r g ii elek try czn ej przez k ra je ro zw in ięte?... C zy k ra je b ied n e b ęd ą w sta n ie osiągn ąć p oziom en erg ii, w y sta rcza ją cy do teg o , by u n ik n ą ć n ęd zy i b ied y? W ty m duchu zred a g o w a n y zo sta ł m em o ria ł p a p ieża P a w ł a VI w cy to w a n y m ju ż liśc ie , sk iero w a n y m do W a l d h e i m a: „Z w racam y s ię z ap elem do k r a jó w ro zw in ięty ch , b y p o d ­ ję ły w ie lk i w y siłe k w y r z e c z e n ia się sw y c h w ła sn y c h , b ezp o śred n ich k orzyści i p rzy jęły n o w y sty l ż y c ia , w y k lu c z a ją c y je d n o cześn ie i n ad m iern ą k o n su m p ­ cję i w y g ó ro w a n e p otrzeb y, k tó re są często stw a r z a n e sz tu czn ie przez m ałą grupę sp o łeczn ą w p o g o n i za b o g a ctw em . N ie m o ż n a te ż zap om in ać, że sty l życia op arty na sta le w zra sta ją cy m sp ożyciu , sz k o d liw ie o d d zia ły w u je na przyrodę i na śro d o w isk o n a tu ra ln e, a w k oń cu i na p o sta w ę m oralną sam ego czło w ie k a , zw ła szcza zaś m ło d zieży .”

P r a w ie tr z y d z ie śc i la t tem u ro zp ły n ęła się po E uropie n ie m ająca p r e c e ­ den su fa la „ludzi p r z e sie d lo n y c h ” (p e r s o n n e s d é p l a c é e s ). S tw o r z y ło to sz c z e ­ góln ą k la sę ludzi, przed k tó ry m i w sz e lk a przyszłość z d a w a ła się być za m k n ię­ ta, razem z m o żliw o ścią p rzy jęcia ze stro n y n o w ej w sp ó ln o ty n arod ow ej. T w ard y to b y ł prob lem , w o je n n a p ozostałość, n a te m a t której jed en z a u to ­ rów gorącej o d ezw y rzu cił sło w a : „ludzie z b y teczn i” ! W sp ó łczesn e p roblem y d em ograficzn e ob ejm u ją n ie ty lk o ta k ie zagad n ien ia, lecz czy m ożem y stw o ­ rzyć w ra żen ie, że is tn ie ją „ludzie zb y teczn i” w o b ec fa k tu za g a rn ięcia zasob ów i sp o ży w a n ia ich p rzez n ie w ie lk ą liczb ę ludzi?

3.

W tro sce o sk u p ie n ie u w a g i przy p o m o cy d ok ład n ego te k s tu oraz o u n ik ­ n ięcie teg o b y p ię tn a sto d n io w a p raca n ie p rzy n io sła k o n k retn y ch osiągn ięć, S ek retarz g en era ln y k o n feren cji p rzed łożył nam P ro jek t P la n u A k cji Ś w ia to ­ w ej (EĆCONF/60). W stęp do teg o d ok u m en tu w sk a zu je, czym ten p lan chce być: ch od zi w nim o p o ró w n a n ie sp ra w p o p u la cji z u sta lo n y m i p rzez różne in sta n c je m ięd zy n a ro d o w e p la n a m i w in n y ch d zied zin ach , w ram ach „dru­ g ie g o d ziesięcio lecia ro zw o ju ”. W ty m celu p lan ch ce „ w yraźn ego p r zek szta ł­ cen ia zm ian d em o g ra ficzn y ch (n. 1). C zy to je s t ca ło ść p o lity k i p op u lacyjn ej, czy też ty lk o jej część? W n a szy m rozu m ien iu a u ten ty czn a p o lity k a p o p u la ­ cyjn a dąży do u sta le n ia sp r a w ie d liw e g o p od ziału za so b ó w i przestrzeni; do w k ła d u lu d zi różn ych grup i k a te g o r ii w ie k u w ż y c ie n a ro d o w e i m ię d z y n a ­ ro d o w e — dziś i ju tro; do o d p o w ied zia ln o ści i zo b o w ią za ń p a ń stw i w sp ó l­ n o ty św ia to w ej w ob ec p o p u la cji istn ieją cy ch i m a ją cy ch nadejść. W tych w ła śn ie ram ach m ieszczą się rozw ażan ia na tem a t zm ian d em ograficzn ych , ich k o n se k w e n c ji i e w e n tu a ln y c h p o sta n o w ień , k tó re n a leży podjąć.

P e r sp e k ty w y P r o je k tu P la n u A k cji Ś w ia to w ej n ie są ta k szerok ie. Czy n ie to w ła śn ie je s t p rzyczyn ą jeg o braków ? O czy w iście m ożna w n im znaleźć d osk on ałe stw ie r d z e n ie na tem a t w a lk i z chorobam i i śm ierteln o ścią , na t e ­ m at n a u k i i badań, zw ła szcza zaś n a tem a t m igracji. Są to zagad n ien ia, w k tórych sto p n io w o za ry so w u je się m ożliw ość porozu m ien ia. D eleg a cja n a ­ sza p ragn ie, by prob lem m ig ra cji b y ł ro zp a try w a n y z tak ą u w agą, n a jaką zasłu gu je. R ozd ziały p la n u od n oszące się do teg o za g a d n ien ia , są w zn acznej m ierze in sp iro w a n e R ozpraw ą o P ra w a ch C zło w iek a , z a w iera ją cą g ru n to w n e in fo rm a cje i bardzo k o m p eten tn e su g estie. G łó w n a trosk a p ro jek tu odnosi się do m o ż liw ie n a jszy b szeg o zm n iejszen ia w sk a ź n ik a p rzyrostu n atu raln ego, m n ożąc za strzeżen ia , ja k ie b u d zi zasad a su w e r e n n o śc i p ań stw a.

(13)

-172

B IU L E T Y N T E O L O G II M A Ł Ż E Ń S T W A I R O D Z IN Y

r e s i S a l a s oraz w in te r w e n c ji n aszej d eleg a cji w cza sie k o n su lta c ji w G en ew ie, S to lic a A p o sto lsk a o św ia d czy ła , że p o d ziela tr o s k ę w y w o ła n ą ak tu a ln y m i p ro b lem a m i p o p u la cy jn y m i, n ie u w aża jed n a k , b y p od ejm ow an e d zia ła n ia m o g ły b yć k ie r o w a n e przez u w a g ę sk u p io n ą zb yt w y łą c z n ie n a b a ­ d an iu jed n eg o sp ośród c z y n n ik ó w (v a r i a b l e s ) d em o g ra ficzn y ch . P od tym w zg lęd em p ro jek t p la n u w y d a je n am się je d n o stro n n y . W y ja śn im y to sz c z e ­ g ó ło w iej na te r e n ie k o m p eten tn ej g ru p y ro b oczej, le c z ju ż tera z m u sim y z g ło ­ sić b ardzo p o w a żn e zastrzeżen ia , ja k ie w y w o ła ło b y w p ro w a d zen ie środ k ów p o śred n ich i b ezp o śred n ich w c e lu n a g łeg o zm n iejszen ia lic zb o w eg o w sk a ź ­ n ika p rzyrostu n a tu ra ln eg o . D eleg a cja S to lic y A p o sto lsk iej p o w ied zia ła już w G en ew ie: „O baw iam y się , ż eb y w y łą czn e sk o n c e n tr o w a n ie się n a p rzy ro ś­ c ie d em o g ra ficzn y m — tak , że z teg o z a g a d n ien ia c z y n i się u p rzy w ilejo w a n y p rzed m iot k a m p a n ii n a rzecz ro zw o ju i p o stęp u i ta k , że przeznacza się o l­ b rzy m ie środ k i n a r o z w ią z a n ie te g o je d n e g o p ro b lem u — n ie za ch w ia ło r ó w ­ n o w a g i p e r sp e k ty w i b y n ie p r z y g o to w a ło lu d zk o ści n o w y ch fr u str a c ji.” P ro ­ je k t p o w in ie n b yć p rzy k ła d em p recyzji w o k r e śle n iu k o m p e te n c ji p ań stw a w o d n iesien iu do p ierw szej za sa d y w o ln o ści w y b o ru m a łżo n k ó w (por. E/C O N F/ /60/C PB 10, n. 52). Z asada ta jest sta le p ow tarzan a w p ro jek cie, a le jed y n ie w s e n s ie p raw a do „ ogran iczenia u rod zeń .” W in te n c ji ty c h , k tórzy p ierw si w p isa li tę zasad ę do te k s tó w m ięd zy n a ro d o w y ch ch o d ziło p rzed e w szy stk im o ochronę w o ln o śc i m a łżo n k ó w w o b ec n ied y sk retn ej p o lity k i zm n iejszen ia p ło d n o ści (AM S 18, 49 i Z grom ad zen ie O gólne 2211/X X I).

W ielu zd aje s ię sąd zić, że „m od ern izacja” z a p e w n ia w tej sp r a w ie sąd c a łk o w ic ie zd row y, to zn aczy — ogran iczający. T y m cza sem n a le ż y dążyć do o p a n o w a n ia sie b ie i do ja k n a jd o sk o n a lszeg o p oczu cia o d p o w ied zia ln o ści. J e ­ ste śm y p rześw ia d czen i, że zd ro w y p o stęp te m u sp rzy ja , choć liczn e d o św ia d ­ czen ia w sk a zu ją , ż e gorzej sy tu o w a n i, a n a w e t b ied n i, często p rzew yższają pod ty m w zg lęd em lu d zi b ogatych . J e st p ew n e, że w y c h o w a n ie i k sz ta łto ­ w a n ie tak ich p o sta w zd ecy d o w a n ie przek racza p e r sp e k ty w y sp o łe c z n o -e k o n o ­ m iczn e i k o m p eten cje sa m eg o p a ń stw a .

W reszcie n ie m o żem y n ie p o w ied zieć, że fr a g m e n ty p lan u , d otyczące a n ty ­ k o n cep cji i śro d k ó w a n ty k o n cep cy jn y ch , są dla n a s n ie do p rzyjęcia. N ie do p rzy jęcia co do śro d k ó w a n ty k o n cep cy jn y ch , co do k tó ry ch K ościół k a to lick i w y p o w ie d z ia ł się i u w aża za sw ój o b ow iązek u trzym ać i w y r a ź n ie p o tw ie r ­ dzić sw o ją n aukę. N ie do p rzy jęcia ta k że dlatego, że n ie m a m y żadnej g w a ­ ran cji, iż n ie p o w o ły w a n o b y się na ten ty tu ł a rg u m en tu ją c na rzecz d op u sz­ czen ia p rzery w a n ia cią ży lu b jeg o le g a liz a c ji. W ą tp liw o ści w y ra żo n e n a ten tem a t w c za sie D eb a ty o P ra w a ch C zło w iek a (E/C O N F/60/60/C PB /4, 24 nn. 76— 82), n ie p r z y c z y n iły s ię do u sp o k o jen ia n a sz y c h e b a w .

T a k ie są za sa d n icze p o zy cje, ja k ie D e leg a cja S to lic y A p o sto lsk iej m a do p rzed sta w ien ia na obecnej k o n feren cji. D o ło ży m y sta ra ń , b y w czasie prac w k o m isja ch lep iej j e w y ja śn ić i sp recy zo w a ć. B ęd ziem y przede w szy stk im sta r a li s ię w n ie ść na obrady d ucha pełn ej w sp ó łp ra cy z n a szy m i k o leg a m i. P o z o sta je m y p rześw ia d czen i, że m oże tu zostać dokonana bardzo k o n stru k ­ ty w n a praca i że b ęd zie ona o ty le lep sza , o ile n ie b ęd zie p o d w a ża n ia s ta ­ ło ś c i zasad i u ch y la n ia s ię od w ie lk o d u sz n e g o za a n g a żo w a n ia . O by B óg, od k tórego w s z e lk ie o jco stw o b ierze sw o je im ię, ra czy ł nam pom óc.

2. Oświadczenie przewodniczącego delegacji Stolicy A postolskiej na zakończenie Św iatow ej K onferencji do Spraw Populacji

T ek st P la n u A k c ji Ś w ia to w e j, p rzed łożon y do ap ro b a ty k o n feren cji, w y ­ k a zu je is to tn e u le p s z e n ie p ro jek tu p rzek a za n eg o d eleg a to m n a początk u n a ­ szy ch prac. J est to w y n ik w y tę ż o n e g o w y siłk u , k tó reg o ja k o ść częścio w o sp ro ­ sta ła tru d n ościom p ro ced u ra ln y m i o g ra n iczen io m cza so w y m , z ja k im i się

(14)

B IU L E T Y N T E O L O G II M A Ł Ż E Ń S T W A I R O D Z IN Y

173

sp o tk a liśm y . R ed a k cja k o ń co w a m u sia ła s ię d okonać dając te k s t p ełen im p li­ k a cji p o lity czn y ch i e ty czn y ch , d otyczących życia sp o łeczn eg o n a ro d ó w i p ry ­ w a tn e g o życia rod zin oraz p o szczeg ó ln y ch jed n o stek . N iek tó re p op raw k i, na k tóre s ię zgodzono, sta n o w ią p o w a żn e w y ja śn ie n ie sy tu a c ji. C hodzi przede w sz y stk im o stw ie r d z e n ie , że p ro b lem p o p u la cji m o że być ro zp a try w a n y ty lk o w p e r sp e k ty w ie szerszej i zd ecy d o w a n ie p rio ry teto w ej ca ło ści d ziałań o d h o- szą cy ch s ię do in teg ra ln eg o ro zw o ju czło w ie k a . D o ch o d zi do te g o p od k reślen ie fa k tu , że d zia ła n ia , zm ierza ją ce do p ostęp u , w y m a g a ją w p ro w a d zen ia n o w eg o p orządku sp o łe c z n o -e k o n o m ic z n e g o , w duchu s p r a w ie d liw o śc i m ięd zy n a ro d o ­ w ej i w p ro w a d zen ia św ia to w e j ró w n o w a g i k on su m p cji.

D eleg a cja S to licy A p o sto lsk ie j n ie p rzesta w a ła p rzez c a ły czas trw a n ia k o n feren cji b ron ić ty ch te z i w y r a ż a u zn an ie d elegatom , k tó ry ch in icja ty w a p o zw o liła ty m tezo m ta k ja sn o s ię ukazać w te k ś c ie planu. O by jeg o w y k o ­ n a w cy za w sze się n im i k iero w a li!

P ra w d ę m ó w ią c ża łu jem y , że w ty m n o w y m u jęciu p la n p o zo sta ł w sp ra ­ w a ch isto tn y ch raczej w p ła szczy źn ie p o lity k i d em o g ra ficzn ej, n ie ogarn iając h o ry zo n tó w p ra w d ziw ej p o lity k i p o p u la cy jn ej. W y p o w ied zieliśm y s ię n a ten te m a t w n aszej in te r w e n c ji pod czas deb aty g en era ln ej. T ak ie u ję c ie p o zw o ­ liło b y u n ik n ąć n iep ro p o rcjo n a ln ie m ocn ego a k cen to w a n ia jed n eg o z w ie lu z a ­ ga d n ień d em ograficzn ych . P o z w o liło b y ta k że w ła ś c iw ie o cen ić za m ieszczon e w n iek tó ry ch rozd ziałach , r e fe r e n c je d o tw ierd zeń i h ip o tez, w s ty lu — n a ­ szym zd an iem — zb yt k a teg o ry czn y m , jak na teg o rod zaju dokum ent.

J e ż e li D eleg a cja S to lic y A p o sto lsk iej w y ra ża s w o je z a d o w o le n ie z n ow ej o rien ta cji P la n u A k cji Ś w ia to w e j, to jed n ocześn ie jest bardzo zan iep ok ojon a u m ieszczo n y m i w ty m p la n ie in n y m i p u n k tam i, co do k tórych n ie u k ry w a ła n ig d y sw e g o zdania: rod zin a, p o sza n o w a n ie ży cia , u ciek a n ie s ię do w szelk ich sp o so b ó w og ra n icza ją cy ch u rod zen ia. C h ętn ie tu p rzy p o m in a m y , żd w czasie — p row ad zon ych w n a jlep szy m duchu — n egocjacji, u czyn ion o p o w a żn y w y ­ siłe k , b y w y jść n a sp o tk a n ie n a szy ch d ezyd eratów . I w ła śn ie w tro sce o pełną lo ja ln o ść w e w sp ó łp ra cy z n a szy m i k o leg a m i sp recy zo w a liśm y ja s n o p o p ra w ­ k i, o k reśla ją ce n a sze p ozycje. S z liśm y ta k d alek o, ją k d alek o p orozu m ien ie b yło m ożliw e: D o str z e g liśm y ta k że m o m en ty , w k tó ry ch n a sz e p rop ozycje n ie u z y sk iw a ły ap rob aty z e str o n y liczn y ch d eleg a tó w . P o za ty m w n io sk i i sfo r ­ m u ło w a n ia za trzy m a n e z te k s tu ory g in a ln eg o , n a n ie sio n e w to k u ob rad p o ­ p raw k i, w y n ik i n iek tó ry ch g ło so w a ń ·— tw o rzą w za sa d n iczy ch d zied zin ach n ie ja sn o śc i, ja k im n a sz a d eleg a cja n ie m oże u d zielić pop arcia. K ażd y przyzna, że chodzi tu ta j o sp r a w y , co do k tórych sa m ch arak ter S to lic y A p o sto lsk iej w y k lu c z a w sz e lk i jej k om p rom is. J est ona w in n a tę w ie r n o ść T eh iu , od k tó ­ rego otrzym ała sw ą m isję. J est te ż do tej w ie r n o śc i zo b o w ią za n a w ob ec całej w sp ó ln o ty lu d zk iej, k tórej n ie s ie sw o je n a u cza n ie w duchu b ra tersk iej służby.

W ty ch w aru n k ach d eleg a cja n asza w id zi się zob ow iązan a n ie w yrażać zg o d y n a p rzy jęcie P la n u A k c ji Ś w ia to w ej tej k o n feren cji. P o dw óch ty g o d ­ n iach ożyw ion ej w sp ó łp ra cy in n a fo rm u ła zgody — p rzy jęcie z z a strzeżen ia ­ m i — m o g ła b y w oczach w ie lu , uchodzić za b ardziej o d p ow ied n ią. N ie m o że­ m y jed n ak w y r a z ić i ta k iej w a ru n k o w ej zgody. P a ń stw a — z ty tu łu p rzy­ z n a n eg o im p ra w a o k reślen ia z p ełn ą su w e r e n n o śc ią sw ej n arod ow ej p o lity k i p o p u la cy jn ej — b ęd ą się b ron ić przed ty m , co zo sta ło z a w a r te w p la n ie , a co, w ed łu g nich , je s t n ie do p rzy jęcia . Od S to lic y A p o sto lsk iej o czek iw a n a jest p o sta w a zasad n icza. W iadom o też, że o d w o ły w a n ie s ię do rozróżn ień m iędzy ty m , co zo sta ło lub n ie zostało p rzy jęte n ie m a ża d n eg o zn a czen ia d la ty ch , k tó rzy p rzyjm u ją o k reślon ą d ok tryn ę, lub p ytają o zd an ie. S tw ierd za m y , że p o z o sta w ie n ie n ie ja sn o śc i, w p ro w a d zen ie n ie sz c z ę śliw y c h sfo rm u ło w a ń , a ta k ­ że p o m in ięcie p ew n y ch za sa d n iczy ch e lem en tó w , je s t zd oln e w y w o ła ć zbyt w ie le fa łsz y w y c h in terp reta cji i złych sk u tk ó w , b y śm y m o g li przyjąć plan ja k o ca ło ść, która ta k ie tr e ś c i za w iera i m o g ła b y lo g ic z n ie jej in sp irow ać.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Łempicka Maria z Norwidów 65, 66 Łempicka Zofia 66 Łempicki Jerzy 65 Łempicki Julian 66 Łempicki Stefan 65 Łukasz Ewangelista, s´w. Przesmycki Zenon Misiołek

Ostatecznym kryterium oceny dzieła literackiego była dla Miłosza idea blasku, jasności prześwietlającej dzieło, będącej odbiciem osobowości twórczej - "duszy

Myślenie teatrem profesora Srebrnego, pozwalające mu na bezbłędny opis najważniejszych zjawisk z dziejów teatru i lite­ ratury dramatycznej, istoty tragedii i

Listy pochodzą z lat 1934-1939 i dotyczę przede wszystkim sprawy utworzenia w Zakopanem Uniwersytetu Waka cy j­ nego oraz Teatru Niezależnego.. Zawierają także wiele

Uzupełnia ją bogata szata graficzna, na którą złożyły się re­ produkcje renesansowych drzeworytów, grafiki dziewiętnasto wiecznej, podobizny pierwodruków dzieł

różnych rozwiązao informatycznych, jakimi są: biblioteki cyfrowe, repozytoria wiedzy, platformy czy bazy publikacji. i wyników badao, jednakże

W każdym kościele są jakieś przyczyny pobożności (obrazy, ołtarze, figury, czasem relikwie), i do nich przybywają wierni, w większej lub mniejszej liczbie; lecz ce-

Typową formą uwzględniania ryzyka jest stosowanie wielu scenariuszy rozwoju sytuacji (w szczególności scenariusza optymistycznego i pesymistycznego) i poprzez to działanie