• Nie Znaleziono Wyników

View of A half-way revolution. On the edition of Norwid’s artistic prose by Rościsław Skręt

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "View of A half-way revolution. On the edition of Norwid’s artistic prose by Rościsław Skręt"

Copied!
15
0
0

Pełen tekst

(1)

“ACCORDING TO THE CHANGING CALENDAR”. NORWID “RETHOUGHT”

S u m m a r y

The article is a critical appraisal of one of the most vital publications concerning Norwid and his biography: Kalendarz Īycia i twórczosci Cypriana Norwida [Norwid’s life and work calendar], published by Wydawnictwo PoznaĔskie in 2007. This ample publication has 141 publication sheets that is 1816 printed pages (vol. 1 – pp. 800, vol. 2 – pp. 800, vol. 3 – pp. 216). It constitutes an enormous achievement of the Poznan-based Polish Studies milieu. It is a collective publication, developed by a research team headed by Professor Zofia Troja-nowiczowa (co-authors being as follows: ElĪbieta Lijewska, Zofia Dambek and Małgorzata Pluty, Jolanta Czarnomorska and Iwona Grzeszczak). The author of the review makes a num-ber of corrections as regards dates and facts, yet he approaches the results of the huge collec-tive research effort with a great deal of researcher’s humility, indispensable in pursuit of his-torical facts. In his analyses, the author employs the contextual apparatus: hishis-torical and phi-lological. The author proves that Norwid’s Calendar is an undeniable source of invaluable knowledge, yet he shows that in this kind of research there is always “endless work of History” waiting ahead.

Słowa kluczowe: Kalendarz; Norwid; komentarz; data; ParyĪ; Warszawa; ksiąĪka. Key words: calendar; Norwid; commentary; date; Paris; Warsaw; volume.

Translated by Konrad Klimkowski

BOGDAN BURDZIEJ – prof. dr hab., pracownik UMK w Toruniu, literaturoznawca, pracownik naukowy Zakładu Literatury Młodej Polski i Dwudziestolecia MiĊdzywojennego; e-mail: boburdz @umk.pl

Wojciech K r u s z e w s k i – REWOLUCJA W PÓŁ DROGI

O EDYCJI PROZY ARTYSTYCZNEJ NORWIDA W OPRACOWANIU ROĝCISŁAWA SKRĉTA

Edycja krytyczna daje okazjĊ do niezwykłej lektury. OczywiĞcie, przede wszystkim słuĪy kontaktowi z dziełem, udostĊpnia jego tekst w postaci moĪliwie jak najlepszej, zgodny z twórczą wolą autora, poprawny, bĊdący owocem

(2)

niekie-dy wieloletniego namysłu badacza nad dokumentacją literacką. WłaĞciwie skon-struowane wydanie krytyczne dostarcza takĪe wielu dodatkowych informacji: o dziele, jego genezie i wydawniczych losach, o decyzjach, które podejmowali autor i jego wydawcy. MoĪna wiĊc czytaü materiały publikowane w edycji kry-tycznej w sposób nieco pokrĊtny, interesując siĊ nie tylko tym, co w niej naj-waĪniejsze – utworami literackimi, ale równoczeĞnie Ğledząc kunszt pracy edy-torskiej. MoĪna siĊgnąü po edycjĊ krytyczną i czytaü dzieło w kontekĞcie biogra-fii autora, innych waĪnych dzieł, prądów artystycznych i myĞlowych, oĪywiają-cych daną epokĊ; moĪna je czytaü egzystencjalnie, ale moĪna teĪ widzieü w nim przedmiot działaĔ edytorskich. Ze wzglĊdu na pieczołowitoĞü opracowania tek-stu dzieła, wydanie krytyczne nadaje siĊ do takiej lektury lepiej niĪ kaĪde inne. A poniewaĪ czĊsto zdarza siĊ równieĪ, Īe przygotowany krytycznie tekst jest odmienny od znanego dotychczas szerokim rzeszom odbiorców, korzystanie z takiej publikacji moĪe doprowadziü i doprowadza nieraz do rewizji sądów hi-storycznoliterackich, a takĪe do weryfikacji zasad sztuki edytorskiej. Wydania tego typu nie pojawiają siĊ w Polsce zbyt czĊsto. Tym samym rzadko mamy okazjĊ dowiedzieü siĊ nie tylko, co nowego w stanie wiedzy o Norwidzie, ale teĪ co nowego w filologii, w organizujących ją tendencjach metodologicznych, co nowego odkryto w zasobach archiwalnych, którymi dysponują badacze od czasu poprzedniej waĪnej (jeĞli nie krytycznej) edycji.

SiĊgając po Norwidową prozĊ w opracowaniu RoĞcisława SkrĊta, próbowa-łem przede wszystkim odnaleĨü odpowiedĨ na pytanie o warsztat edytora. Mniej interesowało mnie dzieło Norwida, a bardziej sposób jego przygotowania do druku.

Mojej lekturze siódmego tomu Dzieł wszystkich Cypriana Norwida towarzy-szyły dwa załoĪenia. Pierwsze, o charakterze negatywnym, sprowadzało siĊ do przekonania, Īe nie powinny mnie interesowaü edytorskie deklaracje. Kilkana-Ğcie lat temu, na początku prac Komitetu Redakcyjnego Norwida Dzieł wszyst-kich ukazała siĊ na łamach „Roczników Humanistycznych” instrukcja wydawni-cza1. Nic prostszego niĪ spróbowaü dziĞ porównaü załoĪenia leĪące u podstaw prac zespołu edytorskiego z tym, co faktycznie zostało zrobione. Ciekawsza wy-dała mi siĊ jednak metoda wyczytująca decyzje z konkretnego tekstowego kształtu dzieła i z towarzyszącego mu aparatu. WyjĞciowe deklaracje, choüby najsłuszniejsze i najlepiej przemyĞlane, muszą ulec modyfikacji pod ciĞnieniem konkretnych problemów wydawniczych. Dlatego próby „rozliczania” edytorów z konsekwencji wobec sformułowanych przed laty załoĪeĔ nie mają sensu. (W ogóle kategoria konsekwencji, wbrew temu, co siĊ o tym sądzi w Ğrodowisku 

1

(3)

redaktorów, niezbyt czĊsto jest w edytorstwie przydatna. Problem ten powróci jeszcze w niniejszej recenzji). Nie interesowało mnie teĪ rygorystyczne rozlicza-nie decyzji wydawcy ze związku z decyzjami podjĊtymi przez redaktorów pozo-stałych tomów, które ukazały siĊ do dziĞ w Dziełach wszystkich. Jedyna spójnoĞü i jedyna konsekwencja, jakiej szukałem, wyczerpywały siĊ w granicach tomu siódmego Dzieł. To w samych prozach artystycznych Norwida próbowałem od-naleĨü racjĊ dla konkretnych rozstrzygniĊü zaproponowanych przez RoĞcisława SkrĊta.

Drugie załoĪenie, natury pozytywnej, polegało na wyborze kategorii, która ukierunkowała moją refleksjĊ nad tym tomem. Zapoznając siĊ z Norwidowską prozą, szukałem Ğladów dialogu edytora z wielkim pisarzem. Dialog ten dokonu-je siĊ w polu napiĊcia miĊdzy dwoma biegunami: miĊdzy tendencją do narzuce-nia poecie przez edytora swojego głosu, swojego jĊzyka (edytor zadaje twórcy gwałt i kaĪe mu mówiü to i tak, jak chce wydawca), a tendencją przejawiającą siĊ w absolutnej biernoĞci, kapitulacji wydawcy przed skomplikowaną materią literacką. Szukałem Ğladów zmagania siĊ z tymi pokusami, wskazujących na to, Īe w edycji ma miejsce prawdziwy dialog. Tworząc tĊ przestrzeĔ dialogu w od-niesieniu do dzieł istotnych dla kultury narodowej, zagospodarowywanych juĪ edytorsko wielokrotnie, wydawca naukowy musi byü wyjątkowo uwaĪny. W takich wypadkach (a jest to teĪ casus Norwidowego dzieła) oddziałuje bo-wiem na wydawcĊ presja tradycji edytorskiej. To z powodu tradycji edytorskiej Pan Tadeusz ukazuje siĊ do dziĞ z Epilogiem; nawet wówczas, gdy edytor expressis verbis kwestionował przynaleĪnoĞü tego utworu do epopei narodowej. Po prostu: oddziaływanie tradycji jest czĊsto trudne do przezwyciĊĪenia. Jak dotąd nikt w stanie badaĔ nie podjął refleksji na tą waĪną kategorią. A przecieĪ tradycja edytorska jest, i doĞwiadcza jej kaĪdy, kto próbował ustaliü tekst dzieła. Wydawca zmaga siĊ nie tylko z autorem i jego dziełem, ale nader czĊsto (i są to bardzo bolesne zmagania) z tradycją jakiejĞ obecnoĞci dzieła w piĞmiennictwie narodowym. Samo wejĞcie na drogĊ edycji jest przecieĪ spowodowane rozpo-znaniem jakiejĞ luki właĞnie w tradycji edytorskiej. Wiele decyzji podejmowa-nych jest w jej kontekĞcie, nie zawsze przeciw niej; niekiedy w sposób bezre-fleksyjny przyjmują edytorzy jakieĞ ustalenia swoich poprzedników. To tradycja edytorska zagłusza niekiedy głos autora, zmienia dialog w chór unisono. Starając siĊ rozpoznaü przestrzeĔ dialogu miĊdzy poetą i jego wydawcą, szczególną uwa-gĊ zwracałem na obecną w tej relacji tradycjĊ wydawniczą, przede wszystkim na Ğlady wchodzenia z nią w konflikt.

(4)

1. KORPUS UTWORÓW

Problemy natury edytorskiej pojawiają siĊ juĪ na etapie ustalenia, które utwo-ry Norwida powinny znaleĨü siĊ w tomie. Redaktor zupełnie słusznie starał siĊ uniknąü sytuacji, w której obok siebie znalazłyby siĊ dyskursywny traktat o mil-czeniu i gĊsto okraszona rysunkami anegdota o niedoszłym samobójstwie starej panny, oba utwory (było nie było) mające charakter prozatorski. Głównym wy-zwaniem dla wydawcy naukowego jest uporządkowanie spuĞcizny autora. Zada-nie to tym waĪniejsze, im wyĪsza ranga pisarza w kulturze. WłaĞciwe ułoĪenie materii literackiej pozwala dostrzec istotne wymiary danego piĞmiennictwa, jego rozmach, wielonurtowoĞü lub jego wyjątkową kondensacjĊ. Problem polega jed-nak na tym, Īe wraz ze wzrostem tej rangi (zaleĪnej wszak miĊdzy innymi od pisarskiej biegłoĞci i artystycznego nowatorstwa) podziały miĊdzyrodzajowe i miĊdzygatunkowe stają siĊ od XIX w. coraz mniej oczywiste.

Dotychczasowi wydawcy Norwida mieli z jego prozą kłopot, wynikający z koniecznoĞci odpowiedniego zakwalifikowania wielu utworów. Dla osób słabo zorientowanych w twórczoĞci autora Vade-mecum mogą to byü kwestie zdumie-wające, bowiem te dylematy dotyczą tak podstawowych (wydaje siĊ) spraw. A wiĊc: co w ogóle jest Norwidową prozą? GarstkĊ piasku Gomulicki opubliko-wał jako poemat prozą (w czĊĞci edycji zbiorowej z innymi poematami). Prze-smycki [ArcheologiĊ I] dał do druku w tomie korespondencji Norwida. Podobnie rzecz siĊ ma z [Dwiema powieĞciami]. Podstawą pierwszych trzech (z okresu dwudziestolecia) wydaĔ tego utworu był list Norwida do Teofila Lenartowicza. JuĪ jednak w pierwszym druku (1935) Gomulicki podał go jako prozĊ. Dwóch kolejnych wydawców (PigoĔ i Przesmycki) widziało w tym zapisie po prostu list. Włączając [ArcheologiĊ], GarstkĊ piasku oraz [Dwie powieĞci] do przygo-towanego przez siebie zbioru, RoĞcisław SkrĊt w sposób praktyczny dał odpo-wiedĨ na pytanie o toĪsamoĞü tych utworów: jest to proza artystyczna. Decyzje o nieepistolarnym charakterze [Archeologii] i [Dwóch powieĞci] (choü utwory mają epistolarną genezĊ) oraz o niepoetyckiej proweniencji Garstki piasku (choü dzieło to ma wyraĨnie liryczne znamiĊ) są waĪne, bo kategorycznie porządkują Norwidową spuĞciznĊ.

Jeszcze waĪniejsze, bardziej fundamentalne są problemy wynikające z po-trzeby rozpoznania dziełowego charakteru tych utworów. Granice dzieła rozu-miem w tym wypadku jako wiązkĊ trudno definiowalnych cech, dziĊki którym edytor rozpoznaje w jakimĞ elemencie spuĞcizny (w zapisie) pisarza dzieło. Nie-łatwo to postĊpowanie ująü w zespół okreĞlających je norm, bo teĪ wola autorska w tym zakresie jest niełatwa do uchwycenia, kapryĞna, a i zaleĪna od wielu ze-wnĊtrznych czynników. Łatwo jednak dostrzec konsekwencje postĊpowania

(5)

badawczego, którego celem jest odróĪnienie dzieła od tego, co dziełem nie jest. W siódmym tomie Dzieł wszystkich Norwida rzecz tĊ widaü wyraĨnie na przy-kładzie Archeologii. Norwid prozĊ opatrywaną dziĞ tym tytułem załączył (bo tytuł [Archeologia I] pochodzi od wydawców) do listów skierowanych do dwóch róĪnych adresatek: do Konstancji Górskiej i do Joanny KuczyĔskiej, pomijając problem, czy to proza artystyczna, czy list (rozstrzygniĊty przez wydawcĊ tak, jak ukazano powyĪej), z czym mamy do czynienia? Czy istnieje jeden utwór w dwóch redakcjach, czy teĪ rozbieĪnoĞci miĊdzy tymi zapisami są tak duĪe, Īe moĪemy mówiü juĪ o dwóch dziełach, o dwóch Archeologiach Norwida? RoĞci-sław SkrĊt opowiedział siĊ za tą drugą moĪliwoĞcią. RzeczywiĞcie, lektura obu Archeologii pozwala odnaleĨü argumenty przemawiające za tezą, Īe są to dwa osobne utwory: róĪnice są tak znaczne, iĪ trudno byłoby zestawiü klasyczny re-jestr wariantów. Jednak mam zasadniczą wątpliwoĞü co do takiego rozstrzygniĊ-cia problemu. Moim zdaniem nie ma Īadnych podstaw, aby przyjmowaü przeko-nanie o dwóch utworach. Archeologią zasilił Norwid swoją korespondencjĊ. Gdyby jednak myĞlał o jej druku, to znając jego obyczaje wydawnicze oraz jego estetykĊ pisarską (w skrócie: Norwid nie był pisarzem ani wielowariantowym, ani tym bardziej piszącym kolejne wariacje na dany temat) – zadajmy to pytanie – czy drukowałby niemal jednoczeĞnie dwa razy dwa róĪne utwory na ten sam temat i w wielu aspektach łudząco do siebie podobne? OczywiĞcie, nie. Decyzja o podwójnym druku Archeologii jest wyrazem ograniczeĔ warsztatu edytorskie-go. ĩeby było jasne: nie jest to, moim zdaniem, wyraz edytorskiej bezradnoĞci czy ignorancji. Wydaje mi siĊ, Īe w tej Ğwiadomej decyzji widaü pierwszy istot-ny element odsłaniający obecnoĞü w omawianej edycji presji tradycji edytor-skiej. W tym wypadku okazuje siĊ ona istotniejsza od napiĊü artystycznych or-ganizujących Norwidowe pisarstwo. Decyzja wydawcy odpowiada dynamice pisania, ale nie logice dzieła.

Kolejna sprawa wiąĪe siĊ z uporządkowaniem tych próz. W recenzowanym tomie przyjĊto klucz chronologiczny. Zrezygnowano z zaproponowanego przez Gomulickiego układu genologicznego, a to ze wzglĊdu na arbitralnoĞü i mgli-stoĞü przyjĊtych kryteriów. Ta decyzja ma charakter właĞciwy. OczywiĞcie, gdy-by zastosowaü inny podział, moĪe udałoby siĊ ustrzec pewnych dwuznacznoĞci. Włączenie [Wymiany listów] do zbioru (choüby i jednoelementowego) przekła-dów prozatorskich mogłoby daü lepszy wgląd w tĊ czĊĞü dorobku pisarskiego Norwida. Jednak układ chronologiczny ma i tĊ zaletĊ, Īe pozwala dostrzec dy-namikĊ danego nurtu pisarskiego, jego nasilenia i słabniĊcia. Trudno tu o jedno-znaczne przesądzenie, która struktura byłaby właĞciwsza. Z pewnoĞcią moĪna stwierdziü, Īe zaproponowana kompozycja jest prosta, klarowna i przez to do-brze słuĪy lekturze, nie wikłając jej w niepotrzebne interpretacyjne załoĪenia juĪ

(6)

na samym początku. WątpliwoĞci moĪe budziü jedynie wspomniane umieszcze-nie w tym tomie [Wymiany listów]. Nie jest to oryginalna proza Norwida (co moĪe sugerowaü kompozycja tomu, pozbawiona wewnĊtrznych podziałów). Jest to tłumaczenie, na dodatek takie, którego podstawa jest doskonale znana, nicze-go tutaj nie trzeba siĊ domyĞlaü.

JeĞli chodzi o wybór tekstów do korpusu Norwidowych próz, muszĊ zadekla-rowaü jeszcze jedną rzecz. Razem z edytorem ĪałujĊ, Īe do dziĞ nie udało siĊ odnaleĨü dziennika bĊdącego owocem podróĪy Norwida do Ameryki. Tym sa-mym Īadnych nieznanych dotąd utworów Norwida w recenzowanym tomie nie ma. Jest za to nowa propozycja prozatorskiego kanonu, jego nowe uporz ądko-wanie, co nie jest sprawą bez znaczenia. Ta nowoĞü nie ma charakteru rewolu-cyjnego, ale stanowi raczej korektĊ (jak decyzja w sprawie Garstki piasku). Ko-rektĊ trafną. WątpliwoĞci co do „podwójnej” Archeologii nie mogą ostatecznie zmieniü oceny tego aspektu wydawniczej roboty.

2. PODSTAWA DRUKU

W metryczkach tekstów czĊsto pojawiają siĊ zdania w rodzaju: „Atg siĊ nie dochował” (Łaskawy opiekun, s. 259), „Atg zaginął” (Menego, s. 263). Dlaczego siĊ nie dochowały? Niektóre z tych informacji powinny byü obowiązkowo od-czytywane studentom filologii polskiej, coraz czĊĞciej nierozumiejącym związku miĊdzy historią a literaturą. Fragment noty wydawniczej do [Wymiany listów] (s. 288): „Atg, który znajdował siĊ wĞród papierów po Zaleskiej, przepadł w 1920 w Grodnie”. Urywek z metryczki [Dwóch powieĞci] (s. 289): „Atg, który znajdował siĊ w Bibliotece Ordynacji KrasiĔskich w Warszawie wĞród kore-spondencji Lenartowicza [...], spłonął w 1944”. CytujĊ te zdania, bo moĪe siĊ-gnie do mojej recenzji jakiĞ (przyszły?) nauczyciel polonista, ktoĞ, kogo intere-suje samo dzieło, ale niekoniecznie towarzyszący dziełu aparat. JeĞli metryczki tekstów wykonane są solidnie (jak solidnie wykonał je RoĞcisław SkrĊt), takĪe one mogą dostarczyü czytelnikom poĪywnej strawy.

Taka sytuacja archiwalna piĊtrzy przed wydawcą kolejne trudnoĞci. W tomie opublikowano dwadzieĞcia utworów. Zachowały siĊ autografy tylko oĞmiu dzieł. Co wiĊcej, tylko siedem utworów było drukowanych za Īycia Norwida. Po roku 1862 (po lipskiej edycji Poezji) Īadna proza Norwida nie została juĪ przez twór-cĊ opublikowana. A były wĞród tych utworów dzieła waĪne, np. cała prozatorska tetralogia z ostatnich lat Īycia (Stygmat, „Ad leones!”, Tajemnica Lorda Singel-worth, Ostatnia z bajek). Sytuacja jest wiĊc skomplikowana i wymaga zaniecha-nia mechanicznych rozstrzygniĊü w zakresie wyboru podstawy edycji. PoniĪej

(7)

przedstawiĊ dwa przykłady, dwa odmienne problemy, które wymagały róĪnego postĊpowania.

Zupełnie wyjątkowa (ze wzglĊdu na „obfitoĞü” dokumentacji) jest sytuacja Garstki piasku. Zachowały siĊ dwa druki sporządzone za Īycia i pod kontrolą Norwida: pierwodruk paryski z roku 1862 i druk ze wspomnianej juĪ powyĪej edycji lipskiej. Edytor poszedł za dominującą we współczesnym edytorstwie szkołą i podstawą druku uczynił drugą publikacjĊ. Poezje z roku 1862 miały byü dla Norwida ksiąĪką waĪną, przełomową. Twórcy zaleĪało na właĞciwym przy-gotowaniu do druku tego tomu. Edytor kontrolował jednak tekst pochodzący z brockhausowskiego wydania, porównując go z pierwodrukiem, co umoĪliwiło mu m.in. uznanie emendacji Gomulickiego w 35 wersie II czĊĞci tej prozy: „A ten cierpiał wiele lat za ojczyzną” (nie, jak w edycji lipskiej: „za ojczyznĊ”). Jak wiĊc widzimy, w takim postĊpowaniu daleko od automatyzmu, a wybór pod-stawy edycji rozumiany jest właĞciwie, jako ten etap pracy, który nie jest równo-znaczny ze wskazaniem poprawnego tekstu. PodkreĞlam to, bo nie dla wszyst-kich jest to oczywiste.

Trudna sytuacja związana jest z [Dwiema powieĞciami]. Nie zachował siĊ Īa-den przekaz autentyczny, a dwie pierwsze edycje (Gomulickiego i Pigonia, obie z roku 1935) znacznie siĊ od siebie róĪnią1. RoĞcisław SkrĊt porównał obie wer-sje z kolejną edycją – wykonaną przez Przesmyckiego w roku 1939. Wszystkie trzy wydania powstawały w sytuacji, gdy autograf dzieła był jeszcze dostĊpny. Wnioski z porównania skłoniły edytora do wyboru jako podstawy dalszych edy-torskich działaĔ pierwodruku (edycja Gomulickiego). Studium tego akurat casu-su przekonuje, Īe edytor traktował tradycjĊ jako Ĩródło, któremu naleĪy siĊ kry-tyczny namysł, a nie bezwzglĊdne posłuszeĔstwo, Īe dysponował narzĊdziami pozwalającymi mu na waloryzacjĊ tej tradycji i wykorzystanie jej do własnych, oryginalnych ustaleĔ.

3. USTALENIE TEKSTU

RelacjĊ edytora do tradycji wydawniczej widaü najlepiej na przykładzie usta-lania tekstów dzieł. Do rangi fundamentalnych nazwisk w tej tradycji z pewno-Ğcią urastają Juliusz Wiktor Gomulicki oraz Zenon Przesmycki. Ich ingerencje 

1

Na marginesie: studium wariantów tego utworu pozwala zaobserwowaü rzecz, która dla współczesnych wydawców, przekonanych o absolutnym arcymistrzostwie Stanisława Pigonia na niwie edytorstwa, moĪe byü nieco zaskakujące. Okazuje siĊ, Īe [Dwie powieĞci] były przez niego przygotowane do druku albo niestarannie, albo doĞü dowolnie.

(8)

w tekst dzieł zostały jednak przez RoĞcisława SkrĊta zweryfikowane, a nie po prostu przyjĊte. CzĊĞü melioracji Gomulickiego i Przesmyckiego została przez niego zaakceptowana i włączona do tekstów w najnowszej edycji zebranej Nor-widowych próz (np. emendacje kalendarza na kalendarze, nie zwaĪali na nie zwaĪały – oba przykłady z Łaskawego opiekuna, s. 260). Warto jednak zwróciü uwagĊ na te, które zostały odrzucone. Odsłaniają one bowiem ciekawy rys warsztatu zarówno samego SkrĊta, jak i jego poprzedników.

W notach towarzyszących tekstom widzimy, Īe Gomulicki zmieniał mostu na mostku, najprzód na naprzód (drugi casus razem z Przesmyckim, oba przykłady z Menego, s. 263), podarek na podarunek (Bransoletka, s. 279), posądzany na posądzony (Cywilizacja, s. 285); takĪe w wielu innych miejscach Gomulicki zmieniał tekst doĞü dowolnie. MoĪna odnieĞü wraĪenie, Īe z wydawcy naukowe-go niejednokrotnie zmieniał siĊ w redaktora wydawniczego. Co odsłania rewizja ustaleĔ tekstowych Gomulickiego i Przesmyckiego? Spójrzmy na ten przykład dotyczący Bransoletki, s. 279: „[...] uznano za nieuzasadnione emendacje Gomu-lickiego, zmieniające formĊ pdr [edycja lipska – W. K.] »pĊdzla« (I 6) i »pend-zel« (I 73) na »pĊzla« i »pĊzel«”. Polszczyzna z epoki Norwida dopuszczała obie formy: i pĊzel, i pĊdzel. SkrĊt słusznie wiĊc zrezygnował z ujednolicania form, które były poprawne. Dalej w tym samym zdaniu edytor zaznaczył, Īe zrezy-gnował takĪe z emendacji podarek na podarunek, „chociaĪ forma »podarunki« pojawiła siĊ w pdr wczeĞniej”. To dla mnie jeszcze waĪniejsze miejsce. Edytor deklaruje wyraĨnie, Īe nie stosuje do form jĊzykowych zasady konsekwencji, Īe pozwala, by jĊzyk Norwida był taki, jak w podstawie druku, tak długo, jak długo jest to jĊzyk poprawny. A Īe rozchwiany, Īe niekonsekwentny? CóĪ z tego? Ten wybór RoĞcisława SkrĊta uwaĪam za właĞciwy. WiĊcej, w obliczu tego, co siĊ dzieje we współczesnym edytorstwie, w którym coraz wiĊcej edycji ma charakter adaptacji, uwaĪam, Īe wart jest osobnego namysłu. ĩałujĊ jednak, Īe zasada ta nie została zastosowany na wszystkich etapach pracy nad zbiorem. Najlepszym przykładem tego są modernizacje pisowni, o czym dalej.

JeĞli chodzi o ustalenie tekstów, RoĞcisław SkrĊt oprócz zweryfikowania tra-dycji edytorskiej w tym zakresie wprowadził wiele zmian w stosunku do dotych-czasowej postaci tekstu. Są to zawsze zmiany uzasadnione i dobrze słuĪące teks-towi. Nowa delimitacja tekstu Estetyczne poglądy, do którego wprowadzono numeracjĊ zabezpieczającą dzieło przed błĊdnym odbiorem (zob. s. 307), jest tego najlepszym przykładem.

Trudno mi jednak zrozumieü wszystkie działania na tytułach utworów. Prze-kład Norwida z francuskiego został przez wydawcĊ siódmego tomu Dzieł wszystkich opatrzony tytułem [Wymiana listów miĊdzy królem Abagarem i Jezu-sem ChrystuJezu-sem]. Gomulicki w Pismach wszystkich wydrukował to pod nazwą

(9)

[Korespondencja miĊdzy królem Abagarem i Jezusem Chrystusem]. Wydawca wyjaĞnia (s. 288): „Wydaje siĊ, Īe przyjĊta w tym wyd. w tytule »Wymiana li-stów« bardziej odpowiada zawartoĞci tekstu”. Moim zdaniem – ani lepiej, ani gorzej, jest ona bez znaczenia. W [Dwóch powieĞciach] sytuacja jest odmienna. Wydawca podaje tekst dzieła za pierwodrukiem (druk z 1935), ale przyjmuje tytuł za Pismami wszystkimi Gomulickiego. Wydaje siĊ, Īe ta z kolei operacja na tekĞcie jest zasadna, jako Īe podtrzymuje pewną tradycjĊ obecnoĞci tego utworu w kulturze polskiej, tradycjĊ bardzo wpływową, a jednoczeĞnie pójĞcie za pier-wodrukiem (tytuł PowieĞci dwie) niewiele by zmieniało.

Dawałem juĪ powyĪej wyraz przekonaniu, Īe tradycja edytorska nie powinna byü balastem, a jedynie punktem odniesienia. Kryterium relacji do niej powinna jednak byü wyłącznie poprawnoĞü, rozumiana zgodnie z ogólnie przyjmowanym znaczeniem tego słowa oraz z zasadami edytorskimi. JeĞli tytuł jest poprawny, po co go zmieniaü? Tradycja funkcjonowania tego tekstu juĪ jakaĞ jest. JeĞli nie wprowadza ona czytelnika w błąd – po co w nią ingerowaü? Podany przeze mnie przykład [Dwóch powieĞci] ukazuje, Īe RoĞcisław SkrĊt to rozumie, jednak nie zawsze udawało mu siĊ ustrzec przed pokusą zbĊdnej oryginalnoĞci.

4. MODERNIZACJE

Modernizacja jĊzykowa to wbrew doĞü powszechnym przekonaniom jedna z najtrudniejszych operacji na tekĞcie. Pozornie czysto mechaniczna czynnoĞü, polegająca na zastąpieniu pisowni dawnej przez tĊ obowiązującą współczeĞnie (zgodnie z jakąĞ instrukcją modernizacyjną), rozbija siĊ jednak zawsze o deta-liczne, acz fundamentalne problemy edytorskie, o drobnostki, wobec których wydawca jakĪe czĊsto okazuje siĊ bezsilny, skazany na arbitralne decyzje. Ko-niecznoĞü rozpoznania funkcji danego elementu jĊzykowego, przypisania go właĞciwej instancji nadawczej (autorowi, zecerowi...), potrzeba ujrzenia go we właĞciwym kontekĞcie, na tle szerokiego materiału porównawczego – wszystko to sprawia, Īe modernizacja staje siĊ najczĊĞciej sprawdzianem jakoĞci pracy wydawcy naukowego. To zarazem właĞnie na tej płaszczyĨnie najłatwiej o po-lemiki, tutaj najczĊĞciej i najpiĊkniej mogą siĊ edytorzy róĪniü. Tak jak ja róĪniĊ siĊ od wydawców Norwida Dzieł wszystkich.

Jest w najnowszej edycji Norwida pewna klasa działaĔ na tekĞcie, z którą siĊ nie zgadzam. W nocie edytorskiej czytamy (s. 257): „Staranie o poprawnoĞü tekstów Norwida nie wyklucza modernizacji niektórych form jego jĊzyka, zwłaszcza fonetyki i pisowni. Modernizując je, brano pod uwagĊ wiedzĊ o jĊzy-ku polskim w w. XIX i o jĊzyku Norwida, a takĪe póĨniejsze zmiany dotyczące

(10)

ich nacechowania stylistycznego”. Trudno mi siĊ zgodziü z dwoma zawartymi tu przekonaniami. Przede wszystkim uwaĪam, Īe modernizacje są dopuszczalne jedynie w zakresie pisowni (ortografii i interpunkcji), o ile te cechy nie są w dziele funkcjonalne, jakoĞ artystycznie w tym dziele „nie grają”. Jestem głĊ-boko przekonany, Īe warstwa brzmieniowa utworu literackiego (fonetyka, o której napisał SkrĊt) jest integralnym elementem utworu, bez wzglĊdu na to, czy brzmienia te są przez autora sfunkcjonalizowane, czy nie. I właĞnie dlatego uwaĪam ingerencjĊ w fonetykĊ za niedopuszczalną (przynajmniej w edycji kry-tycznej). Co wiĊcej, kryterium zmiennego nacechowania stylistycznego uwaĪam za niewłaĞciwe. Nie tylko pisownia i fonetyka zmieniają swoje stylistyczne na-cechowanie. Wyraz kobieta był kiedyĞ nacechowany stylistycznie zupełnie ina-czej niĪ dzisiaj. A mimo to nikt z powodu tej róĪnicy stylistycznej nie szuka zamiennika dla słowa w najnowszych edycjach dzieł literatury dawnej. UwaĪam, Īe dokładnie tak samo powinna byü traktowana fonetyka.

Z tego powodu z przykroĞcią przyjąłem decyzjĊ o zmianach nareĞcie na na-reszcie, ĨwierzĊcego na zwierzĊcego, wreĞcie na wreszcie, trwoĨliwie na trwoĪli-wie, Ğlachetny na szlachetny, Ğrebrna na srebrna. WłaĞnie na przykładzie tych modernizacji najlepiej widaü, co zostało zaprzepaszczone i dlaczego. Mam takie wewnĊtrzne przekonanie, Īe nie pozwolono Norwidowi mówiü „po Norwido-wemu”, w przyrodzonej mu polszczyĨnie, tak, jak siĊ osłuchał w ojczyĨnie, zgodnie z tym skarbem, lokalną polszczyzną, którą wywiózł ze sobą na obczy-znĊ. Zabroniono Norwidowi powrotu na płaskie, nudne, ale swoje Mazowsze. Dlaczego dzisiaj zabraniają mu jego edytorzy mówiü „po mazursku”? Dlaczego mazowieckie twarde koketeria (wers 26 w III czĊĞci Bransoletki) zmieniono na kokieteria, a mystyka (forma podana w pierwodruku przez Gomulickiego) zmie-niono na mistyka ([Dwie powieĞci] w. 88)?

Przyczyny takich decyzji edytorskich siĊgają dalej niĪ dyskusje w gronie Komitetu Redakcyjnego Dzieł wszystkich i charakteryzują najgłĊbsze przyzwy-czajenia współczesnych Polaków: poddanych od szkoły treningowi jĊzykowej standaryzacji, niechĊtnie mówiących w towarzystwie w jĊzyku swojej wsi, swo-jego regionu, pilnujących siĊ wrĊcz, by im siĊ coĞ nie wymknĊło. Mi jednak takie osobliwoĞci smakują. DziĊki dobrej konstrukcji Dzieł wszystkich, dziĊki rozbudowanemu inwentarzowi odmian mogĊ obcowaü z polszczyzną Norwida (zgoda: z tym, co ja skłonny jestem uznaü za polszczyznĊ Norwida). Jednak ze-pchniĊcie tych form fonetycznych do pozycji nietekstowej (bo do rangi odmian) uwaĪam za błąd. (Inna sprawa, Īe nie wszystkie takie interwencje mają charakter wyłącznie fonetyczny. Zmiana domówiał na domawiał jest odmiennej natury).

OczywiĞcie, zakonserwowanie w sposób bezwzglĊdny fonetycznych cech jĊ-zykowych z pierwodruków i autografów Norwida moĪe doprowadziü do tego, Īe

(11)

niektórzy czytelnicy bĊdą tym formom nadawali walor stylistyczny niezgodny ze stanem faktycznym. Nie moĪna wykluczyü, Īe ktoĞ zobaczy stylizacjĊ tam, gdzie nie ma po niej Ğladu, gdzie po prostu odcisnął swój Ğlad jĊzyk epoki, regionu, Ğrodowiska. Jednak po to są inne czĊĞci edycji naukowej, temu słuĪą noty i ko-mentarze, dodatki edytorskie, Īeby zabezpieczyü czytelnika przed błĊdnym ro-zumieniem dzieła. Tekstu z jego dystynktywnymi cechami (a za takie uwaĪam fonetykĊ) zmieniaü nie wolno.

RoĞcisław SkrĊt miał ĞwiadomoĞü wagi warstwy jĊzykowej. Dlatego zostawił formĊ niedoperz (s. 65), nie zmienił słowa na nietoperz. Dlaczego jednak z po-dobną konsekwencją nie zostawił słów podanych przeze mnie powyĪej?

Osobną sprawą są problemy interpunkcyjne. Kolejnym edytorom przestan-kowanie Norwida sprawiało wiele kłopotów. W tym zakresie decyzje wydawcy uwaĪam za roztropne, choü w kilku detalicznych rozstrzygniĊciach przyjąłbym odmienne rozwiązania. Przede wszystkim ucieszyło mnie zachowanie wielu osobliwoĞci interpunkcyjnych, kombinacji znaków, które dzisiaj nie są po-wszechnie stosowane, na przykład ?? (na s. 136), ??!!... (na s. 152) czy wyj ąt-kowych sytuacji jak ta na s. 105: „one są sprzĊtami! – – WszakĪe”. Na ile znam dziewiĊtnastowieczną literaturĊ (np. pisarstwo starszego od Norwida ks. Stani-sława Chołoniewskiego czy niemal rówieĞnego autorowi Assunty Józefa Kra-szewskiego), to, co z dzisiejszego punktu widzenia jest interpunkcyjną osobliwo-Ğcią, w XIX w. było zjawiskiem powszechnym. Nie mam wątpliwoĞci, Īe ów-czesna interpunkcja miała charakter retoryczny, niewiele ją łączy ze współcze-snymi zasadami przestankowania, ufundowanymi na rozpoznaniu struktury skła-dniowej wypowiedzeĔ.

Te osobliwoĞci interpunkcyjne były dla edytora istotne na tyle, Īe zachował sygnały, z których – moim zdaniem – moĪna bez straty dla dzieła zrezygnowaü, jak z myĞlników koĔczących niektóre całostki Garstki piasku.

5. TEKST I OBRAZ

Absolutnym novum jest w tej edycji sposób podania do druku Klary Nagnio-szewskiej samobójstwa. Anegdotyczna historia została przez poetĊ obudowana rysunkami korespondującymi z tekstem. Powstała wyjątkowa tekstowo-graficzna hybryda, a wraz z nią powstał problem edytorski: jak to wydawaü? Dotychczas tekst był drukowany osobno i osobno informacje o rysunkach (Gomulickiego Pisma wszystkie), choü w historii edycji była teĪ drukowana podobizna autogra-fu. W publikacji przygotowanej przez RoĞcisława SkrĊta utwór ten potraktowano po raz pierwszy tak, Īe nie ma wątpliwoĞci, iĪ integralnym dziełem jest właĞnie

(12)

ta hybrydowa całoĞü, Īe warstwa graficzna nie jest dodatkiem do tekstu, ale są to dwie warstwy ĞciĞle ze sobą powiązane.

Godna najwyĪszego uznania pieczołowitoĞü zespołu redakcyjnego (bo nie tylko edytora) posunĊła siĊ tak daleko, Īe inicjalne N w wyrazie Niektórzy na s. 158 zostało zastąpione podobizną tego inicjału z rĊkopisu. Nie tylko same obrazy, ale i topografia strony, wzajemne relacje miĊdzy poszczególnymi ele-mentami zostały oddane w druku z całą naleĪną temu cymelium uwagą i staran-noĞcią.

Nie sposób jednak nie zauwaĪyü, Īe takie rozwiązanie stanowi teĪ pewien problem. W tomie znajduje siĊ duĪy materiał ikonograficzny. Jedną z ilustracji jest wklejka z podobizną autografu PamiĊtnika podróĪnego. Wygląda on bardzo podobnie do Samobójstwa; jest to równieĪ – moim zdaniem – tekstowo-graficzna hybryda. Dlaczego wiĊc tego dziełka nie potraktowano identycznie? Dlaczego w wypadku PamiĊtnika wydawca „rozkleił” jeden dokument i na mocy konkret-nych wydawniczych decyzji do rangi dzieła podniósł tylko warstwĊ tekstową? W edycji brak odpowiedzi na to pytanie.

* 

W roku 2004 nakładem Biblioteki ĝląskiej w Katowicach ukazał siĊ tom wierszy Józefa Czechowicza zredagowany przez prof. Tadeusza Kłaka. Tytuł tej publikacji: Wiersze liryczne w układzie własnym poety. Takiego tomu Czecho-wicz nigdy nie wydał. W jednym z jego brulionów zachował siĊ jednak plan takiej publikacji, projekt nakreĞlony własnorĊcznie rĊką autora nuty człowieczej. Zachował siĊ plan publikacji, ale nic ponadto. Zaproponowana przez prof. Kłaka ksiąĪka jest wiĊc edytorską wizją kanonu tekstów lubelskiego poety. (Nawet jeĞli wiadomo, jakie utwory chciał tam pomieĞciü Czechowicz, nie wiadomo, w jakiej redakcji. To zjawisko bardzo istotne, jeĞli pamiĊtaü o skłonnoĞci Czechowicza do kolejnych redakcji utworów).

Przypominam tĊ publikacjĊ, Īeby podkreĞliü odmiennoĞü drogi wybranej przez RoĞcisława SkrĊta. Cztery ostatnie dzieła prozatorskie opublikowane w tomie dochowały siĊ do naszych czasów jako jeden zespół archiwalny, tak zwana tetralogia epicka. Z listów Norwida wiadomo, Īe poeta planował druk tych utworów; miały one zabezpieczyü mu niezbĊdny dochód. Istnieje wiĊc po-kusa, Īeby postąpiü jak Tadeusz Kłak, jakoĞ ten zbiór wyróĪniü od całoĞci, spró-bowaü podkreĞliü autorską intencjĊ (widoczną nawet w dbałoĞci o karty rĊkopi-sów). SzczĊĞliwie edytor rozumiał swoje powołanie nie jako zastĊpowanie auto-ra, ale jako wiernoĞü dokumentacji.

(13)

To problem trudny, ale i zapraszający do dyskusji. JeĞli edytorstwo naukowe ma byü naukowe, to trzeba w nim znaleĨü miejsce na hipotezĊ. Jaki charakter ma hipoteza stawiana przez wydawcĊ? OtóĪ przyoblekana jest ona w postaü tekstu dzieła. MoĪna powiedzieü mocniej: tekst dzieła jest w edytorstwie hipotezą na-ukową. Zbiór próz artystycznych Norwida, wydany w Lublinie siedem lat temu, jest taką propozycją badawczą w zakresie kanonu tekstów i ich kształtu. Problem domniemanej tetralogii prozatorskiej (faktycznej jedynie w archiwum) jest gra-nicą, której RoĞcisław SkrĊt w tej hipotezie nie przekracza, sygnalizując go je-dynie w aparacie.

Czego wiĊc dowiadujemy siĊ o dialogu z tradycją norwidowską, który w swo-jej edycji prowadził badacz? Pomijam sprawy oczywiste, jak rewizjĊ ustaleĔ poprzedników i eliminacjĊ ich błĊdów.

Przede wszystkim – niektóre decyzje, jak ta dotycząca Samobójstwa Klary Nagnioszewskiej, mają charakter przełomowy. Nowy sposób edycji tego dzieła był moĪliwy prawdopodobnie miĊdzy innymi dlatego, Īe coraz wiĊcej wiemy o pisarstwie Norwida, wiĊcej niĪ w latach, w których pracowali Przesmycki i Gomulicki. UwaĪam, Īe nie zapadłaby decyzja o takim potraktowaniu tego dokumentu, gdyby nie (na przykład) prace Piotra Chlebowskiego o albumie Or-bis czy studia Edyty Chlebowskiej o plastycznych pracach Norwida. Prawdopo-dobnie nie byłoby tego równieĪ, gdyby nie obecna we współczesnej polskiej humanistyce refleksja o relacji tekst–obraz, o kodzie bibliologicznym, o tekĞcie jako układzie graficznym czy o liberackoĞci. Bez wzglĊdu na to, czy RoĞcisław SkrĊt siĊgnął do takich prac, idee te były w humanistyce obecne, tworzyły okre-Ğloną przestrzeĔ równieĪ dla prac edytorskich. Jednak taka edycja okazała siĊ moĪliwa przede wszystkim z powodu rozwoju technik drukarskich i nowych technologii informacyjnych. Edytorzy mogą juĪ realizowaü najĞmielsze nawet pomysły badawcze – jeĞli nie na papierze, to w formie elektronicznej.

JednoczeĞnie nie zostały do koĔca wyciągniĊte wnioski z tych decyzji (czego przykładem PamiĊtnik podróĪny). Nic nie stało na przeszkodzie (nic o tym nie wiem), Īeby potraktowaü ten dokument podobnie jak Samobójstwo. Co wiĊcej, skoro nie wydano go podobnie, to czytelnik uzyskuje od wydawców jasną wska-zówkĊ, Īe te dwa utwory, pomimo uderzającego podobieĔstwa, są w istocie zu-pełnie odmienne. Na czym jednak ta odmiennoĞü polega? Sposób wydania tych dzieł zdaje siĊ dowodziü, Īe Samobójstwo jest tekstowo-graficzną hybrydą, a PamiĊtnik to tekst z ilustracjami.

Gdybym miał siĊ pokusiü o domysł (moĪe nietrafny) co do przyczyn takiej decyzji, skłonny byłbym uznaü, Īe uwzglĊdniono przy jej podejmowaniu edytor-skie wahanie, którego istotĊ da siĊ sprowadziü do obawy przed zbytnim nowator-stwem. To nie miała byü rewolucja w obecnoĞci Norwida w literaturze polskiej.

(14)

Zmiana jest, i to zmiana znaczna. Nie jest to jednak rewolucja. Innym dowodem na to jest omówiona przeze mnie kwestia modernizacji. Czy Norwid mógł mó-wiü w tej edycji tak, ĪebyĞmy usłyszeli jego mazowiecką przynaleĪnoĞü? Mógł, ale nie mówi. Prawdopodobnie uznano, Īe czytelnicy nie są gotowi, Īe Norwi-dowi moĪna tym zaszkodziü.

W ten sposób odkrywam w recenzowanym tomie dwie cechy: ĞwiadomoĞü Norwidowych osobliwoĞci (z jednoczesną gotowoĞcią do ich ujawnienia) oraz obawĊ przed rewolucją. Dlatego niniejszą ksiąĪkĊ postrzegam jako rewolucjĊ w pół drogi.

BIBLIOGRAFIA

NORWID C., Dzieła wszystkie, t. VII: Proza, cz. 1, oprac. R. SkrĊt, Lublin 2007.

A HALF-WAY REVOLUTION.

ON THE EDITION OF NORWID’S ARTISTIC PROSE BY ROĝCISŁAW SKRĉT

S u m m a r y

The article is a review of the first volume of the critical edition of Norwid’s prose devel-oped by RoĞcisław SkrĊt. The review focuses on the choice of works for editing and print, on establishing the status of source texts, determining the form of the texts for print, performing language modernization and associating the textual material with iconography. Examining the actions undertaken by the editor in all these dimensions, one can put forward a claim that his work tries to follow two contradictory editorial directions. The editor developed an innovative canon of Norwid’s prose and managed to avoid mistakes made by his predecessors. At the same time, one can observe that the editor restrained himself from departing too far from the so-lutions adopted by the previous editors. This latter tendency is particularly evident on the linguist-ic plane. Hence, one can describe the reviewed edition of the text as a half-way revolution. Słowa kluczowe: edycja krytyczna; modernizacje jĊzykowe; Norwid; proza.

Key words: critical edition; language modernization; Norwid; prose.

Translated by Konrad Klimkowski

WOJCIECH KRUSZEWSKI – dr hab., Katolicki Uniwersytet Lubelski Jana Pawła II, Instytut Filologii Polskiej, Wojciech.kruszewski@kul.pl

(15)

Michał K u z i a k – W STRONĉ HERMENEUTYKI NORWIDA1

Norwid hermeneuta – to kolejne okreĞlenie poety, które po lekturze ksiąĪki Pauliny Abriszewskiej moĪna dodaü do przeprowadzonego kiedyĞ przez Krzysz-tofa Trybusia inwentarza takich okreĞleĔ, pojawiających siĊ w norwidologii i trwale naznaczających myĞlenie o twórcy Vade-mecum (choü, wypada zarazem pamiĊtaü, Īe Autorka deklaruje swoją niechĊü do wprowadzania takich etykiet)2. Sprawa zdaje siĊ oczywista. Norwid Īył w czasach heremenutyki, zarówno ro-mantycznej, jak i tej z okresu przełomu antypozytywistycznego; Īył w czasach, w których kultura coraz wyraĨniej stawała siĊ wieĪą Babel wielu róĪnych jĊzy-ków i tradycji kulturowych coraz szybciej modernizującego siĊ Ğwiata, co sta-nowiło niewątpliwie wyzwanie dla hermeneuty. Interesował siĊ historią i kulturą. Był myĞlicielem stawiającym pytanie o rozumienie i nierozumienie (a te, dodam, stanowiły dla niego nie tylko kwestiĊ poznawczą, ale i wiązały siĊ ze sposobem istnienia człowieka), a wiĊc hermeneutą filozoficznym; był last but not least hermeneutą filologicznym, rozwaĪającym kwestiĊ lektury i interpretacji.

Autorka recenzowanej ksiąĪki, udowadniając istnienie hermeneutyki Norwi-da, wskazuje na kwestie bardziej szczegółowe: widoczną u niego semiotyczną wizjĊ Ğwiata, koncepcjĊ jĊzyka jako Ĩródła poznania, koncepcjĊ lektury jako zwrotu ku głĊbokiemu sensowi tekstu, dialogicznoĞü oraz zainteresowanie ga-tunkami alegorycznymi i symbolicznymi. Zagadnienia te splatają siĊ z myĞle-niem poety o jĊzyku i literaturze, historii i kulturze, sacrum oraz Īyciu indywi-dualnym i społecznym. JuĪ sam ten splot ukazuje wagĊ podjĊtego przez Abri-szewską problemu dla twórczoĞci autora Milczenia.

Jak wspomniałem, na pierwszy rzut oka to sprawy oczywiste, ale nie zapomi-najmy, Īe Abriszewska jest autorką pierwszej i, jak dotąd, jedynej ksiąĪki na temat hermeneutyki Norwida, choü wypada zauwaĪyü, Īe wiele związanych z nią wątków pojawiało siĊ m.in. w poĞwiĊconych poecie ksiąĪkach Antoniego Dunaj-skiego, GraĪyny Halkiewicz-Sojak, Arenta van Nieukerkena (tu muszĊ zazna-czyü, Īe odczuwam deficyt odwołaĔ do wywodów tego badacza w ksiąĪce Abri-szewskiej – wszakĪe jego formuła perspektywicznoĞci i wykorzystanie we włas-nych interpretacjach inspiracji Heideggerowskich zdają siĊ istotnym ujĊciem



1

P. ABRISZEWSKA, Literacka hermeneutyka Cypriana Norwida, Lublin 2011. Cytaty z re-cenzowanej ksiąĪki oznaczam w tekĞcie, podając numer strony.

2

Cytaty

Powiązane dokumenty