Vł
\ioo\x
* *oo Z o S ^ S
Vł>|gGOtf ,
k/OO£
4
©^*$
KSIĄŻKI DLA WSZYSTKICH
MIĘSO
CZYPOKARMY ROŚLINNE?
wskazówki dietetycznego oflżywiania się
napisał
Dr. Józef Drzewiecki b. ordynator kliniki terapeutycznej wydziałowej
cesarskiego warszawskiego uniwersytetu
W A R S Z A W A
N A K Ł A D E M I D R U K IE M M. A R C T A 1904
SŁOWO W STĘPNE.
Nasze ciało i nasza krew powstaje z tego, co jadam y i pijem y. N a tu ra l ną przeto jest rzeczą, że jędrne, zd ro we ciało i czysta, zdrowa krew , z k tó rej wszystkie inne tkanki się w ytw a rzają, m ogą być następstw em jedynie czystego i zdrow ego jadła i napoju. Nie potrzeba dodawać, jak ważną i do niosłą ro lę w naszym życiu odgryw a ją rodzaj i c h a ra k te r spożywanego przez nas codziennie pokarm u. A je dnak w życiu codziennnym praw ie wcale nie zw racam y uwagi na to, co jemy: spożywamy nie to, co jest zdro we i dla nas potrzebne, ale raczej to, co nam sm akuje i do czego przyzw y czaili nas rodzice lub okoliczności.
Błędne pojęcia o djecie codziennej tak się rozpow szechniły i zakorzeniły głę boko w um ysłach wszystkich warstw , że dzisiaj lekarz należycie rzecz poj m ujący, bardziej m usi walczyć z owe- mi że tak nazwiemy — nałogam i dje- tetycznem i, aniżeli z sam ą chorobą. Znane nam są fak ty , tym sm utniejsze, że m iały miejsce w inteligientych ro dżinach, jak rodzice karali swe dzieci za to, że, idąc za głosem przyrody, m ięsa jadać nie chciały, m ięsa, k tó re im lek arz zalecił. W tych razach, wskutek nieuctw a lekarza, rodzice do puszczali się podw ójnego na własnych dzieciach przestępstw a: jak najniesłu- szniej je k a ra li i zmuszali je do zada wania gw ałtu ich własnej naturze. Ileż to raz y zdarza się, a są to fakty życia codziennego, że chorzy nie znoszą wi na lub koniaku; że mają w stręt do m ięsa, lub innych pokarm ów i nap o jów, a pom im o to lekarze par force n a kazują im pić i spożywać rzeczy w stręt ne i przeciw ne przyrodzie ich u s tro ju. L ekarz pow inien być przyjacielem i sługą p rzy ro d y , ale nie jej wrogiem .
5
Ustrój człowieka to nie ratu sz śred n io wieczny, w którym bezkarnie b u rm i strzow ać m ożna. To, co jest dla nas w strętne, jest zarazem i szkodliwe. Każdy gwałt, zadany ustrojow i, nie przejdzie bezkarnie, i wcześniej lub później m usim y za niego odpokuto wać.
Jeżeli weźmiemy pod uwagę, że ja dać codziennie m usim y, to zrozum ie my, że błędna djeta, pow tarzając się, jak kropla, spadająca na kamień, n ie odzownie powoli dziurkę wyżłobi. Są chorzy, którzy przez całe swe życie biegają od lekarza do lekarza, od a p teki do apteki po to, aby napychać kieszenie i lekarzom i aptekarzom . W ielu z nich nadarem nie ulgi dla sie bie szuka i znaleźć jej nie może, gdyż w ich życiu codziennym , a m ianowicie w djecie, tkw ią pewne uchybienia, podsycające ustaw icznie chorobę i p ro wadzące ustrój do ostatecznej ru in y .
Skarżym y się na to, że młodsze po kolenia stają się coraz bardziej słabo w ite i nerw owe. Coraz częściej sły szymy o sam obójstw ach i p rzestęp st
wach m łodzieży, a naw et dzieci; o błą kanie staje się coraz częstszą i s tr a szniejszą chorobą. Nasze szpitale, do my dla obłąkanych i więzienia są p rz e pełnione, a choroby, wraz z okro p n o ściam i tow arzyszących im operacji ch iru rg iczn y ch , zam iast zm niejszać się, coraz więcej wzmagają się i szerzą. Jeżeli są skutki, to m uszą być i p rz y czyny. Stan taki przypisujem y, a p rz y najm niej staram y się przypisać wsze lakim innym przyczynom z wyjątkiem djety. A jednak ta djeta urab ia nasze ciało, naszą krew, nerw y i mózg.
A utor wie dobrze, jak tru d n o wal czyć z przyzw yczajeniam i życiowemi człowieka. Wie, że um ysł ludzki ró w nież podlega tym samym praw om co i ciało: istnieją nałogi cielesne, istnie ją i nałogi um ysłowe. Przekonanie, że m ięso jest potrzebne i zdrowe, tak | głęboko zakorzeniło się w naszych um ysłach, iż dziesiątków lat potrzeba, aby ten ćwiek z um ysłów ludzkich wyrwać, tak samo, jak całych dziesiąt ków lat p o trzeba było na w ykorzenie nie, że tak powiemy, «zbrodniczego»
zwyczaju puszczania krwi wszystkim chorym , nie wyłączając nawet suchot ników i tyfusowych. A jednak w swo im czasie powagi naukowe nazywały puszczanie krw i «rzeczą zdrow ą i n a ukową®.
A utor będzie się czuł szczęśliwym, jeżeli praca niniejsza zwróci uwagę ogółu na niewłaściwość dzisiejszej djo- ty, z któ rej, jeszcze raz pow tarzam y, u rab ia się całe nasze ciało, nasza krew, nerw y i mózg. To, co tutaj n a pisał, nie jest bynajm niej teoretycznym tylko w ynikiem pracy gabinetow ej, lecz opiera się na przeszło dwunasto-; letnim spostrzeżeniu i doświadczeniu! nad samym sobą, swą rodziną i liczne-' mi chorem i. Motywy, jakiem i się kie row ał, sam czytelnik znajdzie w tej książeczce i sam będzie ją m ógł oce nić. Sądzi jednak, że książeczka ta, uważnie i kilka razy przeczytana, r z u ci duże św iatło na djetę, z któ rą w znacznym stopniu zarówno zdrow ie ciała i um ysłu, jak i długość naszego życia są związane. Niech będzie ona jedną więcej k ro p lą z tych, które sp rz y
jają wielkim a pokojowym przekształ ceniom społecznym, — p rze k sz ta łce niom , przeznaczonym do zm ienienia oblicza świata, do zaprow adzenia sp o koju i do posunięcia ludzkości na szczeble szlachetniejszego i podnioślej- szego życia.
«W naturze ludzkiej leży niezwykła i niewyjaśniona dążność konserwatywna i, gdy myślę o ludzkości, zawsze przy pominam sobie zamarzających w śniegu: wszyscy chcą spać i, jeżeli będziemy starali się wyciągnąć ich ze śniegu, od powiadają: «pozwólcie nam spać, tak przyjemnie jest spać w śniegu» i... za sypiają snem wieczystym. Oto jest nasz obraz; oto, co całe życie robimy!»
Swatni Vivekananda.
Jednym z najbardziej niezbędnych warunków zdrow ia dla każdej istoty organicznej jest pokarm naturalny. Ro ślina przew ażnie ciągnie dla siebie pożyw ienie z ziemi, a po części doby wa je z pow ietrza. Gdy klim at lub g ru n t, w jakich roślina w zrasta, będą dla niej nieodpow iednie, o bujnym jej rozroście mowy być nie może. Toż samo dzieje się i ze zw ierzętam i. Za rad cza p rzy ro d a każdem u zwierzęciu, począwszy od najm niejszego, a skoń czywszy na największym, przeznaczy ła pokarm właściwy, harm onizujący z jego ch araterem iu stro jem wew nętrz
10
nym, i każde zwierzę w stanie n a tu ry tylko właściwy sobie pokarm spożywa. P ra w d ą jest, że rośliny — dzięki sztucznym wysiłkom człowie k a —m ogą rosnąć w klim acie nieodpo wiednim i rozw ijać się na g runcie dla siebie niewłaściwym; p raw dą jest rów nież, że i zw ierzęta m ogą żywić się nieodpow iednim dla siebie pokarm em . I tak: na jałowym brzegu m orza k ro wy żywią się rybam i; jeden z klownów cyrkow ych obwoził po świecie barana, zajadającego z chciwością befsztyki po angielsku i pijącego czarną kawę; ten że klown przyzw yczaił konia do w stręt nego nałogu żucia tytoniu, a m ałpę do palenia. Żaden jednak zdrowo m y ślący człowiek nie będzie utrzym yw ał, że zw ierzęta te znajdow ały się w wa ru n kach zdrow ia.
Człowiek, posiadający większą od zw ierząt siłę przystosow yw ania się do najrozm aitszych warunków życia, ła-' twiej niż one przyw yka do całego sze reg u takich pokarm ów i napojów, do jakich jego narządy traw ienia wcale nie zostały stw orzone. Nie o to atoli
11
chodzi, co człowiek może jadać, ale 0 to, co powinien, t. j. jaki rodzaj po k arm u dla niego jest najwłaściwszy 1 najnaturalniejszy, a zatym najzdrow szy. W szystkie doświadczenia wieko we, wszystkie spostrzeżenia i w szyst kie nauki dowodzą, że zarów no dla zw ierząt, jak i dla człowieka istnieje pew ien rodzaj pokarm u, specjalnie harm onizującego i z jego charakterem i z jego budową w ew nętrzną.
W szystkie religje, jakie tylko na kuli ziemskiej istnieją, nauczają nas, że właściwe m iejsce człowieka jest sad, a nasiona i owoce są jego pokarm em n a tu ra ln y m . To, czego wszystkie r e ligje nauczają, znajduje potw ierdzenie we wszystkich naukach p rz y ro d n i czych, zajm ujących się badaniem czło wieka.
N auki przyrodnicze pod względem pożywienia dzielą zwierzęta na trzy grupy: a) r o ś l i n o ż e r n e (herbiuora), b) m i ę s o ż e r n e ( camwora) i c) w s z y s t k o ż e r n e ( omnwora). P o m iędzy zwierzętam i roślinożernem i m am y jedne, które żywią się traw ą
i rozm aitem i roślinam i (graminivora), jak np. koń, krowa, owca, jeleń, wiel błąd itd.; i drugie, żywiące się w yłą cznie nasionam i i owocem (fructwora),
jak o rangutang, szym pans i goryl. Ze zw ierząt m ięsożernych m am y jedne, karm iące się świeżym m ięsem , jak lew, ty g ry s, p a n te ra i t. d., in ne zaś żywią sie padliną, jak hijena, wilk i niektóre ptaki. Świnia jest ty pem wszystkojedzącego zwierzęcia, żre wszystko: płazy, m łode zw ierzęta, od padki, zarówno jak owoce, nasiona i korzenie.
W dzisiejszych czasach, czasach mo raln eg o upadku człowieka niektórzy zw olennicy djety m ieszanej, opierając się na opowiadaniach, w ysnutych przy p rzędzeniu kądzieli, zaliczają go do tej samej k ateg o rji co i świnię. Zdaje się jednak, że człowiek sta ł się je szcze bardziej w szystkojedzącym an i żeli sama Świnia; że powyższe zdol ności swe zawdzięcza zw yrodnieniu swoich popędów, przeczyć nie będzie my, ale, żeby to zawsze tak było w sta nie p rzy ro d y i w stanie zdrow
ia—-prze-13
ciwko tem u świadczą nietylko wszyst kie nauki, ale i sama p rzy ro d a.
Człowiek, co praw da, przew yższa wszystkie zw ierzęta pod względem in- teligiencji i m oralności,ale pom im o to nie p rzestaje być zwierzęciem pod względem swej organizacji i potrzeb fizycznych. Budowa jego ciała w zu pełności przypom ina budow ę u stro ju zw ierząt owocożernych: m a ręce do zryw ania owoców, a jego upodobania i powszechne zwyczaje (m am y ludy p ro ste na względzie) wskazują, że owo ce i nasiona roślin są jego pokarm em naturalnym .
Człowiek nie ma ani pazurów , ani narządów traw ienia, ani w reszcie po pędu i zamiłowania, jakie c h a ra k te ry zują zwierzęta m ięsożerne; rów nież nie ma cech właściwych zw ierzętom ro ś li nożernym . Zęby m ięsożernych zwie rz ą t służą do szarpania, rw ania i ro z dzierania na kawałki. Inaczej rzecz się przedstaw ia z zębam i człowieka: przednie zęby zbudowane są do p rze cinania, boczne zaś do rozm iażdżania i ro z c ie ra n ia . Aczkolwiek człowiek posiada kły, które — jak wiadomo —
stanow ią najw ybitniejszą cechę zwie rz ą t m ięsożernych, to jednak fakt ten nie może bynajm niej stanowić dowo du, że jadać powinniśm y mięso. Gdy byśm y z budow y zębów chcieli w ypro wadzać wnioski o charak terze p o k a r mów, to, poniew aż kły istnieją i u o- g iera , i u jelenia, i u wielbłąda, i u la m y, a naw et u niektórych z tych zwie rz ą t są silniej niż u człowieka rozw i nięte, pow innibyśm y na m ocy tego fak tu i powyżej wym ienione zw ierzęta do wszystkojedzących zaliczyć.
N aśm iałby się każdy z tego p rz y ro dnika, któ ry b y dla tego, że jeleń i w ielbłąd kły posiadają, chciał u trz y mywać, że zw ierzęta te, obok innych pokarm ów , pow inny jadać także i m ię so! Pow ażni p rzyrodnicy i anatom o wie starali się już dawno obalić błęd ne pojęcia o żywieniu się człowieka, op ierając się na budowie jego przew o du pokarm ow ego. W ystarczy pow o łać się tu na n iektóre z tych świadectw. I tak, pro f. L aw rance w swym dziele
«Lectures on Physiology» (str. 189, 191)
i szczęk, które ściśle odpow iadają b u dowie tych narządów u m ałp, wnieść możemy, że człowiek, tak samo jak i m ałpy, powinien żywić się ro ślin a mi*. Tegoż sam ego zdania jest~Cuvier
'‘\Anim al Kingdorn str. 46, O rf, London
1840), prof. Owen ( Odontography, str. 471), M. Gassendi (works, vol., X, p. 20), Linneusz (Linnaei Amoenitates Acade-
rnicae, vol. X, p. 8) i w ielu innych.
I rzeczywiście, badając cały łańcuch ewolucyjny państw a zwierzęcego, ńie możemy nie zauważyć, że w tym ła ń cuchu, któ reg o ostateczne na tym świecie ogniwo stanow i człowiek, naj bliżej nas stoi najwyższy gatunek małp, t. zw. «człekokształtne». Porów nyw ając naprzykład zęby goryla z zębami czło wieka, praw ie żadnej różnicy nie zau ważymy. Ja k małpy, tak i człowiek posiada 16 p a r zębów, z tą tylko r ó żnicą, że kły u m ałp są szersze i sil niej zbudow ane, i służą im do ro z g ry zania orzechów i do obrony. Istnieje w uzębieniu człowieka i m ałp jeszcze i ta różnica, że zęby m ądrości u małp,
niestety daleko wcześniej niż u ludzi w yrastają.
Nic jednak u człowieka nie p rzem a wia ta k wymownie przeciw djecie mięsnej, jak właśnie jego przew ód p o karm ow y, k tó ry pod względem swej budowy anatom icznej do teg o stopnia jest podobny do przewodu p okarm o wego m ałp, że, gdybyśm y najbieglej- szem u anatom owi dali do rozpoznania dwa wycinki z kiszek, jeden z m ałpy, a d ru g i z człowieka, to naw et przy po mocy drobnow idza nie zdołałby on rozróżnić, k tó ry kawałek pochodzi z m ałpy, a k tó ry z człowieka. Nietyl- ko budowa, ale układ i pokrycie przez otrzew ną (periteneum) kiszek są zupeł nie takie same u człowieka, jak i u wyż szych małp; potw ierdzają to cenne b a dania p ro f. B roca *), którego zdanie, jako w ybitnego antropologa, szczegól niejszą dla nas w artość posiada.
A przecie wiadomo nam, że m ałpy w stanie p rz y ro d y żyją tylko owocami,
*) Broca, L ’ordre des primates. Bulle- tins de la societe d’ Anthropologie, Yol. IV.
17
a niekiedy tylko jaja i ślim aki zjadają i lubo, w stanie oswojenia, do mięsa przyw ykają i dość chętnie je jedzą, je dnak w stanie n atu raln y m , m ają w stręt do mięsa i od niego stro n ią. Doświad czenie hodowców małp nauczyło, że m ięsne p okarm y czynią je bardziej złośliwemi i k rn ąb rn e m i i powodują częste choroby żołądka, kiszek, płuc, nerek i skóry, a co najważniejsza, ży cie im skracają; to też dzisiaj ani h o dowca małp, ani w łaściciel m enażerji nie odważą się żywić ich mięsem.
W ogrodzie zoologicznym w L o n d y nie przez długi przeciąg czasu ani o- ran g u ta n g , ani g o ry l nie mogły się chować; przypisyw ano to klim atowi. Tymczasem okazało się, że nie klim at, lecz ro stb e e f angielski był tego wszy stkiego przyczyną, i odkąd za p rz e sta no żywić je mięsem, a poprzestano na dawaniu im pokarm ów roślinnych, do skonale się chowają.
Ale pow róćm y jeszcze do anatom ji narządów traw ienia! A natom ja porów nawcza naucza nas, że p rzy ro d a obda rzyła zwierzęta m ięsożerne dużą
18
bą,a król kim przew odem pokarm ow ym , zwierzętom zaś roślinożernym dała
małą w ątrobę a długie jelito. W szyst kim nam dobrze wiadomo, z jak ą ła twością i jak p rę d k o —zwłaszcza w cie p le —mięso psuciu podlega. Otóż, czę ści m ięsne niestraw ione ulegają ry c h łem u gniciu w kiszkach, a wytwory owego gnicia w postaci t. zw. ptomai- nów, leukom ainów i t. p. m ogą się do stawać do krwi i stanow ić źródło n aj
rozm aitszych chorób. Przew idująca
jednak p rzy ro d a zabezpieczyła stwo rzenia, żywiące się mięsem, od podo bnego zatrucia, dając im z jednej stro ny k rótki przew ód pokarm ow y w celu prędkiego usuw ania części niestraw io- nych, a z drugiej stro n y dużą w ą tro bę, której głównym zadaniem jest ni szczyć alkaloidy gnilne, fizjologicznie w kiszkach się tw orzące (t. zw. «prze-
ciwtrująca» czyli «odtrutkowa» czynność
w ątroby). Poniew aż człowiek ma zna cznie dłuższy przew ód pokarm owy a znacznie m niejszą w ątrobę, niż stwo rzen ia m ięsożerne, przeto niestraw io ne części m ięsne dłużej w kiszkach po
19
zostają i podlegają dłuższemu gniciu; tym więc sposobem znaczna ilość al kaloidów gnilnych dostaje się do wą tro b y i drażniąc ją, może być p rz y czyną wielu jej cierpień.
Z resztą sama w ątroba, będąc za m a łą i za słabą, aby zniszczyć całą ilość napływ ających do niej alkaloidów g n il nych, pozwala na ich przejście do krwi, co—rzecz n a tu r a ln a - sprow adza z a tru cie układu nerw ow ego. Niedawno p rz e konano się, że w każdym m ięsie tw o rz ą się t. zw. toksyny, czyli alkaloidy tru jące, o niezwykle gwałtow nym dzia łaniu. Do takich alkaloidów należą:
nerwina, mydaleina, muskaryna gnilna,
metylganina i t. d. Stosownie do roz
woju zwierzęcia, ptom ainy powyższe posiadają większą lub m niejszą siłę tru jącą. R yby zepsute zaw ierają naj większą ilość alkaloidów, jako to: ga-
nidynę, parwolinę, a nadew szystko ety- lendiaminę. Ślimaki jadalne i ostrygi
w ytw arzają mylotoksynę, k tó ra znajduje
się także i w serach zgnojonych. J e dnym słowem, zjadam y codziennie znaczne ilości pokarm ów zwierzęcych
o w łaściwościach trujących, czego zu pełnie pokarm y roślinne w sobie nie zaw ierają (D ujardin-Beaum etz: «Toxi- nes». Bulletin gćneral de thirapeuthigue,
15 fe v rie r, 1890). Stąd najrozm aitsze cierpienia krw i i nerwów bio rą począ
tek. ,
M edycyna nie zna żadnej choroby, w ynikającej z jedzenia pokarm ów r o ślinnych, które — jak wiadomo — czy szczą krew, ale natom iast zna cały szereg chorób, z jedzeniem mięsa związanych, w liczbie k tó ry ch naczel ne miejsce zajm ują: suchoty, ra k , kar- bunkuł, zołzy, artrety zm y , choroby kiszek, żołądka, w ątroby i t. d. i t. d. Sam w yraz skrofuły pochodzi z łaciń
skiego «scrofa», co znaczy maciora. Już
widocznie starożytni R zym ianie byli tego m niem ania, że skrofuły od świń pochodzą; a Mojżesz, ów wielki praw o dawca ludu izraelskiego, nietylko ży dom zab ro n ił jeść świniny, ale się n a wet jej dotykać nie pozwolił. «Mięsa świń jeść nie będziecie i ścierwa się ich nie dotkniecie (D euteron. XIV, 8).
21
szych sił i życia sp ożyw am y, zam ienia się w narządach traw ienia na t. zw. m leczko (chylus). «Najnowsze dośw iad czenia fizjologów — powiada prof. S y l w ester Graham *)—-wykazały, że acz kolw iek charakter fizyczn y i chem icz ny m leczka pozostaje praw ie identy czny, bez w zględ u na rodzaj pokarmu, z jak iego się ono wytwarza, to jednak organizacja życiow a (yital constitutioń) m leczka i krwi, a zatem i w szystkich tkanek naszego ciała, zależy głów nie od jakości pokarmu. Jeżeli w yp u ści my m leczko z naczynia żyw ego, to konstytucja życiow a m leczka, w ytw o rzonego z m ięsa, jest w stanie opierać się działaniu powinowactw n ieorgan i cznych tylko czas krótki i po dwu lub trzech dniach gnić pocznie. Tym cza sem m leczko, wytw orzone z czystych i zdrow ychpokarm ów roślinn3rch, przez
całe tygodnie opierać się będzie d zia
*) Dr. Sylwester Graham: Lectures on
the Sciences o f H um ań Life. Lecture XIV.
Section 914, pag. 362. Editon published by Samuel R. Wells. New-York.
łaniu nieorganicznych powinowactw, aż w reszcie gnić zacznie p rzy tych sa m ych objaw ach, co i pierw sze m lecz ko. Daje tym sposobem dowód n ie zbity, że w spraw ach chym ifikacji (w ytw arzania się papki pokarm owej) i chylifikacji (wytwarzania się mlecz ka)—czynności życiowe są więcej skoń czone i bardziej dokładne przy użyciu roślinnych pokarm ów, przez co m lecz ko posiada więcej siły konstytucyjnej
(morę power of vital constitution) do opie
ran ia się gniciu, aniżeli gdy powstaje z traw ienia m ięsnych pokarm ów.
Również wiadomo, że krew ludzka, w ytw orzona ze zwierzęcych pokarm ów i wypuszczona z naczynia żywego, da leko prędzej gniciu podlega, aniżeli krew pow stała z traw ienia roślinnych pokarm ów i, że zawsze w tych r a zach — przy identyczności innych ob jawów—ustrój tych osób, które poprze stają przew ażnie na pokarm ach zw ie rzęcych, bardziej jest skłonny do go rączkow ania i spraw rozpadowych, aniżeli ustrój tych, które wyłącznie trzym ają się czystych pokarm ów r o
23
ślinnych. P rzeto, jeżeli dwu c z e rs t wych, jednego wieku ludzi, jeden, od żywiający się przew ażnie pokarm am i mięsnemi, a d ru g i pozostający w yłącz nie na djecie roślinnej i wodzie, zosta ną nagle w czasie ciepłej pogody zabi ci, a ciała ich leżeć będą na powietrzu, wystawione na działanie pierw iastków i powinowactw państw a nieorganicz nego, w tedy ciało jarosza będzie leżeć dwa lub trz y raz y dłużej od ciała m ię sożercy bez w ydzielania w strętnego zapachu, od gnicia zależnego».
Są to fakty tak poważne i tak de cydujące, iż same przez się w y sta r czają, aby szalę faktów i argum entów na stronę jarstw a przeciągnąć.
Gdybyśm y w ybór m ieli pom iędzy ubraniem nowym, a zużytym, każdy z nas w ybrałby sobie u b ran ie nowe, a zużyte pozostawiłby... dla przyjacie la. Mięso jest m aterjałem już zużytym; zwierzę wykonywało nim już pewną pracę, używało go i zanieczyściło od padkam i ro z m a ite m i, będącem i nie zbędnym wynikiem każdej czynności życiowej. Z y ć —znaczy zużywać i za
nieczyszczać swój ustrój. Tym czasem we w szystkich nasionach, jako to: ka szy, ryżu, grochu i w jajach, m aterjał odżywczy znajduje się w stanie dzie wiczym, zaopatrzony w siłę, a raczej energję życiową, która w mięsie już w znacznym stopniu została w yczer paną. Nierów nie więc korzystniej jest dla u stro ju żywić się m aterjałem dzie wiczym, w energję życiow ą o b fitu ją cym, aniżeli m aterjałem już używ a nym i zanieczyszczonym odpadkam i, wytw arzającem i się praw idłow o za ży cia zwierzęcia we wszystkich tkankach. Do takich zanieczyszczań przedewszy- stkim mocznik zaliczyć należy. Przeto, dziwić nas nie powinno, dla czego mo cne rosoły i buljony, bez jarz y n goto wane, mocz swym zapachem nam p rzy pom inają. Zalecanie więc chorym ro sołów i buljonów jest op arte na nie świadomości, która, jak wiadomo, jest m atką występku.
Dr. A lfred C arp en ter, głośny hi- gjenista angielski, na kongresie lek a rzy w r. 1884 przedstaw ił w sekcji hi-
25
w której dowodzi na podstawie danych statystycznych, z różnych państw za czerpniętych, że 60% do 90% mięsa,
jakie poczciwi ludziska zjadają, pochodzi od zwierząt chorych*), a żydzi, którzy — jak wiadomo — najpiękniejsze okazy na rzeź dla siebie wybierają, tylko około 40%— 60% mięsa koszernego otrzymu ją. Cyfry przytoczone nie mogą i nie bę dą nas wcale dziwić, jeżeli weźmiemy pod uwagę, że zwierzęta, na rzeź prze znaczone, nie mogą w swych potrzebach cielesnych kierować się dowolnie in stynktem wrodzonym, lecz zmuszone są ulegać woli człowieka, a w tych wa runkach zdrowie zwierzęcia nieodzow
*) Rzecz do zastanowienia, że we wszy stkich państwach chrześcijańskich zarów no dniem jak i nocą, bezpotrzebnie i w wa runkach barbarzyństwa całe tysiące więk szych stworzeń ginie śmiercią gwałtowną, aby zadowolnić nienaturalną żądzę czło wieka do mięsa. Statystyka urzędowa stwierdza, że co najmniej m iljon zwierząt pada tą drogą codziennie, a z tej liczby w ciągu jednego roku Europa i Ameryka zjadają przeszło sto miljonów trupów cho rych zwierząt.
nie na szwank narażone być musi. Zresztą, gdyby naw et zw ierzęta żyły w stanie naturalnym i pasły się na łą ce, to i tak z chwilą ich przybycia do większego m iasta, zdrow ie ich już w stanie nienorm alnym znajdow ać się będzie. Prócz tego cierpienia p rze d śm iertne, walka z sam ą śm iercią i licz ne w zruszenia, jakim zw ierzęta w rz e ź niach nieodwołalnie podlegają, wszy stko to sprzyja pow staw aniu w ich krw i t. zw. ptomainów, o których po wyżej już wspom inaliśm y, a których analiza chemiczna w ykryć nie jest w możności, pomimo że posiadają nie zwykle silne i gwałtow ne działanie.
Pojm iem y teraz z łatw ością, dlacze go u Nowozelandczyków, którzy nigdy mięsa nie jad ają, jako też u Hindusów*),
*) W Indjach i Chinach, gdzie cywili zacja bajecznie głęboko w czasy zamierz chłe sięga, jarstwo znajduje się w wiel- kiem poszanowaniu. Wedy czyli księgi święte stanowczo zabraniają używać mię sa, jak również wszystkiego tego, co ze zwierząt zabitych pochodzi. Otóż, dlate go to Anglicy trzydzieści siedem lat temu ściągnęli na siebie taką nienawiść i
po-27
którym relig ja zabrania zabijać zwie rzęta i żywić się ich m ięsem ,— choroby w ątroby, apopleksja, rak, suchoty itd., praw ie są nieznane. Początkow o są dzono, że klim at jest tego przyczyną, dopóki nie przekonano się, że E u ro pejczycy, jadający mięso, tak samo w Nowej Zelandji, jak i w innych k ra jach na rak a i suchoty chorują i um ie rają.
Pow yższe dwie choroby, owa istna gardę całej ludności, że zmuszali żołnie- rzów krajowych do jedzenia mięsa; ci zaś woleli raczej śmierć ponieść, aniżeli po gwałcić jeden z najświętszych przepisów religijnych. A- jak wiadomo—rasa ta, tak starożytna i tak liczna, posiada swoją tra dycję, swoją kulturę i literaturę, która -- zwłaszcza literatura naukowa — śmiało do walki o pierwszeństwo z najnowszą lite raturą naukową stanąć może. Buddyści, stanowiący większą część ludności Chin i Cejlonu, tych samych trzymają się prze pisów, i nietylko unikają zabijania zwie rząt dla pokarmu, ale nawet uważają za obowiązek religijny okazywać im swe współczucie i dobroć (zobacz Catechisme
bouddhiąue de l’eglise du S u d a Ceylon,
trąd. franęaise: Passim, petit od str. 105. Paris, 1883).
plaga ludzkości, pom im o zapew nień lekarzów , że m edycyna olbrzym ie z ro biła postępy, coraz bardziej a bardziej stają się częstsze i pospolitsze. Tow a rzystw a jarskie, od kilkudziesięciu lat w Anglji już istniejące, dowodzą sta tystyką, że w m iarę jak ludziska coraz więcej m ięsa jadać zaczęli, — rak i su choty coraz częstszą stają się chorobą: ilość zjadanego m ięsa stoi w prostym stosunku arytm etycznym do ilości o- fia r, jakie ra k i suchoty w daninie śm ierci ro k rocznie przynoszą.
Ju ż V erneuil, znany c h iru rg fra n cuski, zw rócił uwagę, że ra k może mieć związek z żywieniem się p rz e ważnie mięsem, a idąc dalej za tą m y ślą, w ykrył, że mianowicie wieprzow i na stw arza w arunki przyjazne powsta w aniu ra k a . Okoliczność powyższa objaśnia nam, dla czego pojaw ienie się rak a u Izraelitów jest o wiele rzadsze, niż u chrześcijan. Do podo bnych spostrzeżeń doszedł także i dr. Roux *).
29
Jakież są przyczyny, że ludzie tak chętnie mięsiwo jadają? Niema innej przyczyny nad nieświadomość i zupeł ną nieznajom ość, a nieśw iadom ość, jak już zaznaczyliśmy, jest m atką wy stępku.
Zwróćmy się do p rzy ro d y i badając ją uważnie, starajm y się w yczytać w niej, czy daje nam lub nasuwa jakie wskazówki, upoważniające nas do za bijania zwierząt łagodnych i karm ie nia się ich ciałem?
Zwierzę drapieżne, trap io n e głodem , na widok zdybyczy ożywia się: oko je go nabiera ognia i blasku; ślina obfi cie do jam y ustnej napływ a i nieraz kroplam i z pyska ścieka na ziemię; ciało przy b iera postać przyczajoną; zwierzę natęża swoją uwagę i siły i w konwulsyjnym drżeniu wyczekuje chwili sprzyjającej, by na zdobycz się rzucić. Tu instynkt zwierzęcia w ca łej pełni się odzywa.
Czyż człowiek na widok jelenia, s a r ny lub wreszcie wołu odczuwa jakie instynktow e pragnienia? Będzie się zachwycał pięknością kształtów i
zwiń-nością ruchów zwierzęcia; będzie chciał zbliżyć się do niego, pogłaskać je ipo- pieścić, ale daleki jest od m yśli, by zjeść zwierzę i tym sposobem swój ap ety t zaspokoić. Tym bardziej nikt nie pom yśli o zjedzeniu kawałka m ię sa, gdy zwierzę, o darte ze skóry, leżeć będzie na ziemi. W tedy już nie ape ty t, ale raczej uczucie w strętu owład nie nam i, a ślina bynajm niej do ust nam napływ ać nie będzie To instynkt, k tó ry w strętem do nas przemawia! P rzyrodzony, niezw yrodniały jeszcze instynkt każdego zwierzęcia wskazuje mu nieom ylnie jego pokarm n a tu ra l ny. Gdziekolwiek znajdziem y padlinę zarażającą swą wonią pow ietrze do okoła, znajdziem y również i szereg w strętnych zwierząt, żywiących się tru p am i: świnię, hijenę, wilka, kruka, jastrzębia i t d., schodzących się tu na ucztę, której resztkam i rojow isko n aj rozm aitszego robactw a i owadów się zadaw alnia. Lew i ty g ry s natom iast rozkoszują się w ciepłej krwi świeżo rozszarpanego przez siebie zwierzęcia, a od padliny stronią.
31
A teraz zastanówm y się chwilkę nad tem, jaki też u człowieka jest sm ak na tu ra ln y i jakie są jego skłonności względem pokarm u? Czytelniku i ty, nadobna czytelniczko! bio rę was na sędziów. Pozwólcie mi wziąć się za ręce i zaprow adzić do ogrodu, k tó ry — jeżeli zechcecie — stanie się rajskim ogrodem , Edenem . Spojrzyjcie: do koła was ro sną drzew a, obciążone przepięknym owocem; to jabłka r u miane, to grusze złociste, to brzoskw i nie puszyste, to śliwki, to orzechy, to porzeczki, agrest i mnóstwo innych, których wyliczyć nie um iem , z a p ra szają was na ucztę. W idzę, jak poły kacie ślinkę; jak twarz wasza się roz- pogadza i uśm iecha, a oczy blasku n a bierają. Patrzcie dalej: są w tym ogrodzie i rozm aite korzonki soczyste i nasiona posilne: grochy, ziem niaki, rzepa, b u raki i t. d. P ierś wasza całą pełnią oddycha, gdyż pow ietrze czerst we pełne jest miłej woni i wszystko dokoła tchnie pięknem naturalnym . P atrzcie: oto dziatwa szczęśliwa zbie ra owoc i zryw a kwiaty; wszystko tr y
ska życiem, harm onją, czystością, spo kojem i szczęściem. Jeszcze raz po w tarzam y, wszystko w ogrodzie tchnie pięknem , i niem a tam żadnej rzeczy, k tó ra b y u człowieka z najbardziej su b telnym smakiem m ogła w stręt budzić.
A tera z pozwólcie, że was zaprow a dzę, byście się przy jrzeli innem u o- brazow i: w strętna, niezdrow a woń n a pełnia pow ietrze; ry k i jęk konających zw ierząt rozlega się na wasze pow ita nie; ry n szto k i pełne są krw i... ale nie w yryw ajcie swych dłoni... m usicie wejść!... P atrzcie: tam, wół — p ra c o wnik, spogląda łzawym okiem na swo ich m orderców i ry k przeraźliw y wy daje; to p ó r pada na jego czaszkę i wnet krew z gardzieli mu bucha... Silny, poczciwy wół, k tó ry przez całe życie pracow ał dla człowieka, p adł za m ordow any. Tam oto owca lękliwa czu je n o żn a g a rd le i beczeniem bolesnym oznajm ia koniec swego niew innego życia. Cielęta, oderw ane od p iersi swych m atek, wiszą na tylnych no gach; z ich żył rozciętych powoli krew się wylewa, aby mięso m ogło być
bia-33
łe i stało się delikatne w skutek dłu gich m ęczarni. Niedość tego; dokoła was leży pełno rozćw iartow anych t r u pów zwierzęcych, przyjaciół i p ra c o wników człowieka, a ich krew i w n ę trz ności pokryw ają całą podłogę.
Gdzież jest człowiek, k tóry mógłby swe zm ysły widokiem takim napawać? Czy scena powyższa jest piękna dla oczu, przyjem na dla ucha i m iła dla pow onienia i czy wywołuje w nas uczu cie zadowolenia i szczęścia?
Gdy kochanek zapragnie wyjść na przechadzkę ze swą ulubioną, czy pój dzie z nią do ogrodu, czy też do rzeź ni? Je śli zapragnie posłać jej podarek, czy pośle jej kosz owoców, czy też po lędwicę?
Człowiek kocha świat ro ślin n y i znaj duje go pełnym piękna, pow abu i za dowolenia, gdyż to jest świat, w któ ry m został stw orzony i osadzony, a ca ła istota jego do tego świata p rzy sto sowana. Inaczej rzecz się przedstaw ia ze zw ierzętam i m ięsożernem i. Co o- gród piękny, pełen soczystych owoców,
obchodzi lwa, wilka, hijenę lub ty grysa?
Zw ierzęta nie chcą ani pić, ani jeść tego co jest dla nich szkodliwe i, kie
row ane instynktem przyrodzonym ,
w ybierają te tylko pokarm y, które dla nich są odpow iednie. Jed en tylko człowiek ma ten przyw ilej, że może nie słuchać głosu przy ro d y i jadać i pijać szkodliwe dla siebie pokarm y i napoje, któ re jednak chwilowe tylko powodują zadowolenie sztucznie pod nieconego smaku. To też człowieknie- rów nie więcej skłonny jest do chorób, aniżeli zw ierzęta w stanie swobody. Z w ierzęta żyją w zgodzie z praw am i swej przyrody, a człowiek przeciw ko tym praw om nieustannie wykracza, zwłaszcza pod względem jadła i napoju.
Dopóki djeta odżywiania się nie ulegnie refo rm ie, dopóty ludziska przekładać będą cuchnące mięsiwo i ser zgniły nad pachnące i czyste po k arm y roślinne; dopóki dym ty to n io wy m ilszy im będzie nad wonne tchnie nie p o ran k u majowego; dopóki in sty n k t n a tu ra ln y swych praw nanowo
35
nie odzyska, dopóty zam knięte i nie dostępne pozostaną dla nich subtelne piękności przy ro d y ; dopóty cały sze re g zjawisk, jakiem i clo nich przem a wia, a jakie po barb arzy ń sk u tra k tu ją i odrzucają, będzie dla nich niepojęty, gdyż to wszystko jest za wzniosłe, za subtelne dla um ysłu, k tó ry tarzając się w m aterji grubej, nic więcej poza nią dojrzeć już nie może.
Im więcej człowiek stoi na szczeblu ewolucyjnym w przyrodzie, tym współ czucie i m iłosierdzie dla istot słabych i bezbronnych powinno być silniej wnim rozw inięte; a zatym zabijanie zw ierząt łagodnych i bezbronnych dla p o k a r m u musim y uważać za pozostałość b arb arzy ń sk ą, niegodną człowieka u- cywilizowanego, a tym bardziej ch rze ścijanina.
B udda zabronił zabijać zw ierzęta, a M ahomet nakazał być dla nich do b rym i czułym . R eligja chrześcijań ska naucza, że człowiek jest synem Boga i pierw iastek bóstwa w sobie p o siada. Nauka zaś, k tó ra dzisiaj tak dum nie czoło do góry podnosi, k tó ra
człowiekowi w ydarła to, co ma n aj droższego, bo serce i ducha, obdziera naw et Bóstwo z poczucia spraw iedli wości i doskonałości, i nakazuje czło wiekowi być okrutnym , odbierać ży cie spokojnym zwierzętom i mięsem ich się żywić. Będąc panem stw orze nia, człowiek może zabijać zwierzęta, gdy one godzą na jego życie, na jego mienie; lecz zabijając, niechaj będzie panem , ale nie tyranem .
Człowiek brzydzi się śm iercią i od niej, o ile można, stara się oddalić; gdyby więc przy ro d a stw orzyła go do żywienia się mięsem, nasze m atki i sio stry chętnie chw ytałyby za noże i z przyjem nością kurze łebby ucinały lub gołębiowi ukręcały główkę. Za proponujm y naszym paniom , by wła sną rę k ą k u rę zarżnęły; raczej raz na zawsze w yrzekną się m ięsa, aniżeli na ten k ro k się odważą, sam bowiem czyn zabijania jest w strętny i przeciw ny wyższej naturze człowieka i najszla chetniejsze jego uczucia obraża.
Pokażm y dziecku kurczę lub inne stw orzenie i powiedzmy, że je zabije
37
my na obiad. Gorące łzy z oczu dzie cięcia pociekną, a usta będą składały w yrazy błagalne, by stw orzenia tego nie zabijać. To głos n a tu ry p rzem a wiać będzie przez dziecko, natury, której praw nie zdołano w nim jeszcze pogwałcić!
Aby móc zabijać, trz e b a się od lat najm łodszych do tego przyzw yczajać. A do czegóż się człowiek przyzw y czaić lub z czym się oswoić nie może? Umysł jednak takiego człowieka i jego stro n a m oralna godne będą, zaiste, politow ania. Są to fakty, na jakie się powoływać chyba rzecz zbyteczna. W spomnę tu tylko o praw ie angiels kim, które w spraw ach o zabójstwo odejm uje rzeźnikom m ożność zasiada nia na krześle w charak terze sędziów przysięgłych.
Nasze ciało m aterjalne jest m iesz kaniem , a raczej więzieniem czegoś
niematerialnego. Ja k każda budowla,
tak i ono wymaga, aby je opalano i w m iarę zużywania odnaw iano. W po karm ach więc, jakie człowiek przy j muje, i m aterjał budulcow y i paliwo,
k tó re na m ocy ogólnych praw fizyki jest głównym źródłem siły, znajdować się powinny. M aterjału budulcow ego dostarczają nam pokarm y obfitujące w białko a więc i w azot, będący jego składnikiem , a paliwa czyli siły — po k arm y bogate w węgiel, a z a ty m t.z w . węglowodany w postaci cukru, k roch m alu i tłuszczu.
W edług obliczeń, dokonanych na podstawie tablic Dr-a Pavyego i D-ra E d w ard a Sm itha *), w ypada, że ustrój człowieka potrzebuje cztery do pięciu uncji czyli około 1/a funta m aterji azo towych i 15 do 22 un. czyli od 1 do 12/3 funta węglowodanów; z tych ostatnich — w edług D-ra P la y fa ira — na k ro c h mal i cukier, jakie są niezbędne dla u stro ju , p rzypada 17 do 18 uncji t. j. około 11/2 funta, a jak wiadomo, wyjąw szy mleka, niem a wcale cukru w po karm ach z państw a zwierzęcego.
W idzimy więc że dla odnowienia ciała człowiek potrzebuje niezwykle m ałej ilości białka, bo zaledwie 1/8
*) Physiology of Yegetarianism by Dr.
39
część funta *),— ale za to sporej ilości krochm alu i cukru, które, jak to już zaznaczyliśm y, siły i ciepła dostarcza ją. To też najsilniejsze i najw ytrw al-
sze zw ierzęta, k tó re nietylko p racę człowieka, ale i jego zapał wojenny od niepam iętnych czasów dzielą, nie z mię sożernych, lecz z roślinożernych po chodzą, a ich pożyw ienie nie w azot, lecz w węgiel obfituje. Zrozum iem y więc łatwo, że w chorobach, gdzie wskutek gorączki szybkie palenie u- stroju się odbywa, nie m aterjał bu d u l cowy, t. j. nie białko jest potrzebne, lecz m ate rja ł palny, t. j. krochm al i cukier. Największym przeto błędem i nieznajom ością rzeczy jest zalecanie w suchotach, gdzie palenie u stro ju szybko postępuje, pokarm ów m ięs nych. Doświadczenie nasze własne przekonało nas, że suchotnicy, którym lekarze tylko dni lub tygodnie życia przeznaczyli, całe nawet m iesiące i la ta żyli przy djecie roślinnej, głównie *) Najnowsze badania wykazują, że i ta ilość jest jeszcze zaduża.
składającej się z owoców, kaszy, ryżu i g rochu. Żadna inna choroba nie zdarza się tak często, jak suchoty; to też jej djetetyka i leczenie najlepiej pow inny być zbadane. Tymczasem, niestety, jest to cierpienie, co do któ rego najm niej m ają lekarze jasnego pojęcia, jak radzić i jak je leczyć nale ży. Dziwić nas to nie powinno. Le karze dzielą się na dwa obozy *): J e den obóz stanow ią lekarze inteli- gientni, myślący, dla których żywię
*) Zastrzec się tu musimy, iż dzieląc lekarzy na dwa obozy, nie mamy zamia ru na nich napadać, jak to niektóre je dnostki złej woli będą może chciały nam przypisywać. Każda rzecz ma dwie stro ny: jasną i ciemną. Każdy zawód ma lu dzi inteligientnych, myślących i ma rze mieślników, a zawód lekarski od tej regu ły wyjątku nie stanowi. Ze smutkiem za znaczyć musimy, że obóz lekarzy-rzemieśl- ników jest niezwykle ludny i gwarny, aczkolwiek na usprawiedliwienie lekarzy' można dodać i to, że i na innych placów kach społecznych liczba rzemieślników zna komicie nad liczbą myślących jednostek góruje.
41
wielką cześć i uznanie, lecz tych nie stety, jest n a d e r szczupła garstka. D rugi obóz stanow ią lekarze-rzem ieśl- nicy, inaczej papugi, którzy nie m ają własnego zdania, lecz nauczywszy się zdań cudzych, na nich tylko polegają, i przez całe życie je pow tarzają. Le- karze-rzem ieślnicy — m aw iał Paracel- sus—to istna plaga dla ludzkości! O ile lekarz m yślący jest dobrodziejstw em dla miejscowości, w której się znajdu je, o tyle znów rzem ieślnik jest dla niej przekleństw em . Pam iętajm y, że lekarz z chwilą przystąpienia do cho reg o już sym patje i zaufanie jego r o dziny zdobywa.
Publiczność, zawsze za głosem więk szości idąca, zapom ina, że nauka — to nie parlam ent; że w nauce niem a gło sowania, lecz są tylko fakty i dowo dzenia. Nie ten ma słuszność, kto ma więcej głosów za sobą, lecz ten, kto przedstaw ił więcej faktów i dowodów.
W szystko to przytaczam y dlatego, że bardzo często słyszeć się zdarza uwagi, czemu większość ludzi tych poglądów
do h isto rji postępu ludzkości, gdzie przekonają się, że wszystkie m yśl:, po suwające naprzód świat cały, nietylko przez większość przyjm ow ane nie by ły, ale naw et przez tę większość ro z wój ich był tam owany; przekonają się, że nie masy, lecz jednostki postęp prow adziły i prowadzą; że Akademje i Towarzystwa naukowe zawsze postęp m yśli tam owały i tam ują, tak że bez żadnej przenośni wraz z Hoenem- W rońskim rzec można, że «les smants
par brevet sont les ennemis nós des progres de la vMtć»*), co znaczy: patentow ani
*) W «Reforme absolue du savoir hu- main» tom III, pag. III, o Akademjach i Towarzystwach naukowych tak się ten gienjalny myśliciel wyraża: «Jestto już dzisiaj fakt niezaprzeczony, ze żadna kor poracja naukowa ani nie dokonała żadne go zasadniczego odkrycia, ani też bezpo średnio do niego się nie przyczyniła. Prze ciwnie, jest rzeczą powszechnie wiadomą, że wszystkie zasadnicze odkrycia w nau kach, jakie przyczyniły się do pewnych reform, były stale odrzucane przez ciała naukowe, a zwłaszcza przez Akademję Nauk w Paryżu; przeto bez żadnej prze nośni powiedzieć można, że patentow ani
43
uczeni są urodzonem i nieprzyjaciółm i postępów praw dy.
«Nie trzeba na to głębokiej znajo m ości dziejów postępu ludzkiego—po wiada Dr. Kaczkowski *) — życie po wszednie praw ie codziennie daje nam dowody, że najpiękniejsze praw dy tuż pod ręk ą ludzi leżały i tysiące lat świat na nie patrzał, nie widząc ich, a choć je widział, nie pojm ow ał. Nie mówmy tu już o praw ach etycznych, które każdy człowiek ma w sercu głę boko w yryte. Iluż to ludzi np. p a trzało, jak jabłko, spadające z gałęzi, nie leci w pow ietrze, ale na ziemię; jak p a ra podnosi pokryw kę szczelnie g a r nek przym ykającą. A przecież nie wiele la t temu, jak w spadaniu jabłka
uczeni są urodzenemi nieprzyjaciółmi po stępów prawdy. I rzeczywiście niema po między urządzeniami społecznemi niczego bardziej niedorzecznego (plus absurde)
a przeto bardziej barbarzyńskiego (plus barbare), wśród cywilizacji obecnej, jak ciała naukowe, stanowiące dotykalnie rze czywisty nonsens co do celu swego istnie nia*.
*) Dr. Kaczkowski Ant.: Nauka homeo- patji, T. I, str. 2.
badacz p rzy ro d y ujrzał odsłonięcie jednej z najw iększych zasad fizycz nych; jak drugi zastosował ową siłę p a ry i potęgą jej dziwy z tysiąca i j e dnej nocy przew yższył. Rzecz godna uwagi, że kiedy już w licznych w ar sztatach m echanicznych dośw iadczo no, co to za olbrzym i pracow nik ta p a ra w odna, pierw szy statek parow y (1809 r. budowany) został przez an
gielskie dziennikarstw o wyśmiany.
Kiedy już zgnił do połowy, przybył pewien A m erykanin, obejrzał go, zba dał* i w Nowym-Yorku zbudował d ru gi, na którym (w 1811 r.) na m orze się puścił, także wśród ogólnego śm ie chu i urągań».
A dziś? Dziś, litujem y się nadow em i czasam i zarozum iałości i nieuctw a, po cieszając się myślą, że bezpow rotnie przepadły.
W yśmiewała Akademja angielska wraz z całym wydziałem lekarskim od krycie H arveya o krążeniu krwi, skut kiem czego znakom ity ten lekarz p ra k tykę u tra c ił i popadł w biedę. Taż sama Akademja zawyrokowała wraz z całym szeregiem powag naukowych o niem ożli
45
wości przeprow adzenia telegrafu za- atlantyckiego. J a k dalece gwiazdy na
ukowe mogą być zacofane w swoich
pojęciach, świadczą o tym wymownie dzieje G alileusza. A cóż się działo niedawno ze spirytyzm em ? Nazwano go oszustwem dla tego, że znaleźli się tacy, którzy niejednokrotnie w zjawi skach spirytyzm u pozwolili sobie na oszustwo. Podobnie rzeczby się p rze d stawiała, gdyby ktoś utrzym yw ał, iż niema wina dlatego, że byli tacy, których na fałszerstw ie wina p rzy ła pano. Łatwiej jest rzecz jaką wyśmie wać, niż ją zbadać, i ocenić należycie. S łow em — h isto rja postępu p rzech o wała nam całe stronice przykładów , dowodzących, że zarozum iałość, zwy kle chodząca w parze z ograniczono ścią, zawsze stała na zawadzie rozpo wszechnianiu m yśli nowych i pożytecz nych. A ponieważ ludzi zarozum ia łych czyli ograniczonych jest liczba zawielka w porów naniu z m yślącem i, nic w tym dziwnego, że ich nieuctwo w sądzeniu faktów lub zjawisk niezna nych nie razi ogółu, albowiem — jak
słusznie orzekał Seneka — pudorem rei
tollit multitudo paccontium, co znaczy:
«hańbę grzechu zaciera mnogość g rze szących! »
To też gdy nas kto spyta: czy może- bne jest, aby tyle uczonych umysłów błądziło, a tylko szczupła g a rstk a praw dę posiadła? — odpowiedzieć m o żemy: idź i przeczytaj historję postę pu ludzkości i zapam iętaj sobie, że dopóki w świecie zarozum iałość p rz e ważać będzie, dopóty każda nowa myśl, każde nowe odkrycie też same przejść musi koleje, co i odkrycie H arveya, G alileusza i t. d.
Toż samo i z jarstw em się dzieje. Mięso jest źródłem zdrow ia, mięso jest źródłem siły—pow tarzają lekarze —-a publiczność w tóruje im, jak echo p u ste a głośne. Mylność tego pojęcia natychm iast się uw ydatni, skoro p rz y pom nim y sobie, że mięso, jako p o karm , będący głównie z białka złożo ny, jest budulcowym a nie siłodajnym m aterjałem , i nie może być źródłem zdrow ia, skoro pierw iastkam i szkodli- wemi jest zanieczyszczone.
47
W edług prof. G. B unge’go *) «mię- sień pracu je przedew szystkim dzięki bezazotowym (niebiałkow atym ) m a te r iałom pokarmowym®, są to więc wę
glow odany , zawsze nagrom adzone
w m ięśniu w postaci zapasowego gly- kogenu.
Ju ż Claud B ern ard zauważył, że za pas glykogenu w m ięśniu podczas p r a cy znika, co zresztą później licznem ido świadczeniam i potwierdzono. Nie ule ga zatym w ątpliw ości,—powiada dalej prof. Bunge — że węglowodany służą za
materjal dla pracy mięśniowej. D r. Vau-
ghan H arley przedstaw ił w K rólew skim Tow arzystw ie Londyńskim pracę, w k tó re j, opierając się na szeregu do świadczeń i rozumowań, dowodzi, że cukier jest głównym czynnikiem ener- gji mięśniowej. Z doświadczeń tego uczonego wynika, że przy lichym od żywianiu się cukier zwiększa siłę m ięś
*) Wykład chemji fizjologicznej i pato logicznej dla lekarzy i uczących się. War szawa 1889.
niową z 6 proc. do 39 proc., a przy należytym odżywianiu z 8°/0 do 16%, p rzy czym jednocześnie wzm agają się w łasności zapobiegające w yczerpaniu nerwowem u. (Rev. Sc. Nr. 5, 1894). Pojm ujem y więc, jak wielkim nieuc twem grzeszy każdy lekarz, w pajają cy w chorego, aby dla odzyskania sił i zdrow ia dużo mięsa jadał.
Nie p rzy mięsnej djecie n ieśm iertel ni Spartańczykow ie, broniący walecz nie przejścia przez Term opile, tak w spaniałą natchnieni zostali odwagą. Toż samo m ożna powiedzieć o zwy cięzcach pod Salam iną i M aratonem . Dopóki synowie G recji i Rzymu na r o ślinnej djecie (obfitującej w węglowo dany) poprzestaw ali, dopóty państw a te słynęły z podbojów i potęgi, a k a r ty dziejów starożytnych pełne były przykładów bohaterstw a i odwagi. Z chwilą jednak, gdy rozkosze podnie bienia w yrugow ały skrom ne pokarm y roślinne, zniewieściałość i m ałodusz ność zajęły m iejsce odwagi i b o h a te r stw a, i przyspieszyły upadek tych państw .
49
Cóżby na to powiedzieli nasi siła cze, będący zaledwie mdłym cieniem owych daw nych atletów, że w starej Grecji w t. zw. palestrach czyli akade- mjach atletycznych m łodzież od lat najm łodszych ćwiczyła się, trzym ając się wyłącznie djety roślinnej! Chleb jęczm ienny i oliwa stanow iły główny pokarm pierw szych gladjatorów rzym skich, a o djecie tej H ipokrates, ojciec m edycyny dzisiejszej, w yraża się, że rozwija znakom icie siły fizyczne i wy trw ałość.
Za najsilniejszych ludzi na świecie uchodzą ro b o tn icy okrętowi w Turcji, t. zw. «hamalowie»; przenoszą oni z ła twością od 600 do 800 angielskich funtów ciężaru. Posiłkiem ich: tylko chleb z kukurydzy, figi, daktyle i wo- góle owoce. Sir W iliam F a irb a irn *) w yraża się o nich, że są to najsilniej zbudow ani ludzie w całej E uropie.
Robotnik angielski, przeważnie rost-.*) Cytowany przez D-ra Annę Kings- ford w jej pracy doktoryzacyjnej: De
l’alim entation vegetale de 1’homme. These
de Paris 1880.
b e e f’ami się odżywiający, nie może dorów nać w ytrw ałością robotnikow i irlandzkiem u, żywiącemu się głównie zbożem i ziem niakam i. Z resztą całą klasę roboczą Polski, Rosji, Irlan d ji, Szwecji, Danji i t. d., t. j. krajów , które bynajm niej do gorących nie należą, składają jednostki przeważnie, a naw et, m ożna powiedzieć, wyłącznie żywiące się pokarm am i roślinnem i. Samojedzi (szczep m ieszkający na północy Rosji), żywiący się jedynie pokarm am i pocho- dzącem i ze zw ierząt zabitych, przed staw iają zupełnie zw yrodniałą i godną politow ania rasę, podczas gdy p o k re wne im plem ię Finnów , pod tą samą szerokością gieograficzną m ieszkające a żywiące się roślinam i, rów nież jak Szwedzi i Norwegczycy, piękną stano wi rasę. Z resztą najnowsze dośw iad czenia fizjologów stw ierdzają fakt, że główne źródło p rac y mięśniowej sta nowi nie mięso, lecz p okarm y ro ślin ne, w krochm al obfitujące, i że te ro z wojowi sił fizycznych sprzyjają.
N ietylko jednak siły fizyczne rozw i jają się korzystnie przy djecie ro ślin
51
nej, ale i strona umysłowa człowieka również dodatnio wpływ ten odczuwa. H isto rja wymownie poucza nas przy kładam i, że wielu ludzi, którzy nowe drogi m yśli światu otw orzyli i nowe to ry ludzkości wskazali, z przekona nia własnego do jaroszów należeli.
To, co jem y, to stanowi nasze ciało, naszą krew —to też zabarw ia z konie czności nasze m yśli. Czyste jadło da je czystą krew; czysta krew — czyste myśli; czyste m yśli — czyste, szlachet ne czyny, a szlachetne czyny — dają nam zadowolenie w ew nętrzne i szczęś cie. Bez krwi mózg wcale działać nie może. Jeżeli zamało krw i do mózgu dopływa, występuje osłabienie i om dlenie; gdy zadużo — tracim y świado m ość. Gdy krew je s t zanieczyszczo na, czynność mózgu m usi być w adli wa. Jeżeli jakie jady k rąż ą we krwi, n ózg zaraz to odczuwa. Czyż potrze- b i przypom inać, jak prędko odczuwa my wpływ alkoholu? Poniew aż po k a rm y , przyrządzane bezpośrednio z owoców i ro ślin , są czystszem i od
mięsa,*) przeto, jako ta k ie —logicznie rzecz b io rą c —m uszą wytw arzać krew czystszą i urab iać c h a ra k te r szlachet niejszy. Kościół zaś, zalecając i n a kazując w strzem ięźliw ość i posty, m iał właśnie powyższe względy na uwadze. P ro fe so r T yndall, pisząc o tym p rze d m iocie, tak się wyraża: «Moralność czystości krw i (the morality of clean blood) pow inna być jedną z pierw szych
lek-*) Wszystko, co żyje, to się zanieczysz cza, gdyż życie jest sprawą fermentacyj ną i rozkładową. Zarówno więc tkanki zwierzęce zawierają w sobie odpadki roz kładowe czyli zanieczyszczenia, jak i tkan ki roślinne. Zachodzi atoli pomiędzy za nieczyszczeniami roślinnemi a zwierzęee- mi ta różnica kapitalna, że zwierzęce za nieczyszczenia są potrzebne dla roślin i oczyszczania ich soków, a zanieczysz czenia roślinne są potrzebne dla człowie ka i oczyszczenia krwi jego. Rosoły prze to i wogóle zupy mięsne są dobre do pod-lewenia drzewek i krzaczków i dla nich korzystne, ale nie mogą być dobre dla człowieka jako pokarm. Zbyteczne doda wać, że zupy roślinne, jako krew czysz czące, mają prócz znaczenia odżywczego jeszcze i lecznicze swe działanie.
53
eji, wygłaszanych przez naszych p asto rów i nauczycieli. M aterja fizyczna jest podkładem (substratum) dla p ie r wiastku duchowego, a fakt ten pow i nien pokarm ow i, jaki spożywamy i po wietrzu, jakim oddycham y, nadać zna czenie transcendentalne. Zalecając te go ro dzaju pieczę nad naszym u s tro jem fizycznym , nie mamy bynajm niej na m yśli opychania lub tuczenia ciała
(stuffing orpampering of the body). Uszczu
plenie sobie pokarm u lub od czasu do czasu d obry post klasztorny, są w tych razach środkiem doskonałym®*).
U derzającą, ch arak tery sty czn ą ce chą w szystkich zw ierząt m ięsożer nych jest drapieżność i okrucieństw o, a fakty i dośw iadczenia stw ierdzają, że cechy te stoją w związku z p o k arm a mi mięsnemi. Jeżeli pójdziem y do me- n ażerji lub ogrodu zoologicznego, fa kty sam e nam się nasuną. Spojrzyj my na słonia, jest to zwierzę olbrzy mie ale spokojne i łagodne. Lecz je-*) Food: Its Influence on Character by Albert Broadbent pag. 3. Manchester 1897.
żeli zbliżym y się do klatki lwa lub ty grysa, przekonam y się, że są to zwie rz ę ta niespokojne i nerw ow e. P o n ie waż wzm iankowane zwierzęta żyją w jednakow ym klimacie, przeto taka różnica ich c h a ra k te ru nie z czego in nego, tylko z pokarm u powstać m u siała. Psy, złe i niedostępne, karm io ne przez ro k roślinnem i pokarm am i, stają się łagodne i bardziej uległe; przeciw nie, żywione m ięsem surowym, stają się dzikie, a nawet niebezpieczne.
Nawet ty g ry s, zwierzę n ajtrudniej dające się poskrom ić, schw ytany szcze nięciem i karm iony pokarm am i ro ślin nem i, oswaja się do tego stopnia, że bez żadnych środków ostrożności lu dzie m ogą dawać mu przystęp do sie bie. Je d e n z kupców w Moskwie w swoim czasie chował sobie dwu t y grysów, które chodziły po pokojach, jak koty, ale też mięsa praw ie nie do staw ały. To, co się dzieje ze zwie rzętam i, to samo dzieje się i z człowie kiem. Teofrast, uczeń Platona, zm ar ły w 107 roku życia, następujące wy powiada zdanie o djecie: «Dużo jedzą
55
cy i karm iący się m ięsem czyni u- m ysł swój ciężkim i na stronę głupoty go przeciąga*. L ord B yron p rzek o nany był, że jedzenie mięsa pobudza ludzi do wojen i krwi przelew u. Z n a ny m alarz F uselli, chcąc pobudzić wy obraźnię do tw orzenia przerażających widoków, zwykle mięso surow e jadał. W tym sam ym celu pani Radcliffe, p i sząc dzieło pod tytułem : «Mysteries of Udolpho», także surow e mięso jadała.
Człowiek—powiada P aracelsu s *) —-*) Wspominając o Paracelsusie, nie mo żemy się powstrzymać, by o tym najwięk szym gienjuszu, jakiego medycyna wyda ła, kilku słów nie przytoczyć. Paracelsus żył w końcu XV i na początku XVI stu lecia; jako lekarz zdobył sobie sławię w ca łej Europie leczeniem takich chorób, wo bec których dzisiejsza, dumna ze swoich postępów (?), medycyna jest zupełnie bez silną. Lekarze ówcześni, nie mogąc pojąć, jakim to sposobem tak skutecznie można leczyć raka, suchoty, trąd, słoniowaciznę i t. p., uważali go za djabła, czarownika, maga, szarlatana i t. d., i takiemi przy domkami tego wielkiego uczonego obda rzyli. Krytyka zaś, z jaką wystąpił prze ciwko lekarzom i ówczesnemu leczeniu,
56
jest isto tą dwoistą: posiada p rzyrodę ludzką i zwierzęcą. Jeżeli czuje, m y śli i działa tak, jak islota ludzka po winna działać—jest człowiekiem; jeże li zaś czuje i działa jak zw ierzę — jest zwierzęciem i rów na się tym zwierzę tom, których charekterystykę um ysło wą w sobie przejaw ia (Philosophia Sa-
gax).
Gdyby nasi uczeni i lekarze mieli więcej pojęcia o człowieku, k tó ry b a r dziej, aniżeli przypuszczają, jest isto tą złożoną; gdyby pam iętali o dewizie tak wielką nienawiść i oburzenie przeciw ko niemu wywoła, iż pewnego wieczora, gdy Paracelsus powracał z jakiegoś licz niejszego zebi’ania, lekarze napadli na nie go i zamordowali; mówimy «zamordowa-li», gdyż w kilka dni w skutek ran otrzy manych, ten kolos w medycynie tchnienie ostatnie wydał. Tak oto kończy się wątek dni tego najgienjalniejszego lekaćza, który krytyką swoją pragnął podnieść i umy słowy i moralny poziom stanu lekarskie go, oraz poprawić dolę ludzkości, trapionej różnemi dolegliwościami fizycznemi. Dziś, dopiero po latach 400, nauka Paracelsusa zaczyna należycie być oceniana, a dzieła jego na wagę złota są rozkupywane.
57
w yrzeźbionej wielkiemi literam i na św iątyni pogańskiej w Delfach sta ro żytnych «yvw&i asaotóv>> (gnoti seau- ton)—poznaj samego siebie, — łatwiej- by zrozum ieli, jaki to wpływ ujem ny wywiera m ięsna djeta na c h a ra k te r człowieka; jak wzmacnia jego zw ierzę ce in sty n k ty i skłonności, a tym sa mym czyni go mniej człowiekiem. Zrozum ieliby łatwo, dlaczego m o ral ność, uczciwość, szczerość i b r a te r stwo, tak pospolite w czasach daw niej szych, kiedy mięso nie codziennym , lecz zbytkownym było pokarm em , — są dziś tak wyjątkowe; zrozum ieliby, dlaczego wzniosłe, szlachetne ideały zdruzgotane, a zastąpione zostały g r u bo m aterjalnem i, i dlaczego ludziska w szystkiego tego, co tylko poza g r u bą m aterję w ykracza, pojąć nie zdoła ją, a naw.et w istnienie czegoś niem a- terjalnego wcale w ierzyć nie m ogą i wierzyć nie chcą.
Dopóki człowiek dla podtrzym ania życia obficie-m oże czerpać wszystkie niezbędne pierw iastki z świata roślin nego, k tó ry m tak szczodrze p rzy ro d a
nas obdarzyła, a k tó ry n a całej kuli ziem skiej bogato się rozw ija, zabijanie zw ierząt uważać trzeb a za czyn bar
barzyński, niegodny ucywilizowanego
człowieka, a tym bardziej chrześcija
nina.
J a ro s z współczuje zw ierzętom ip rzy - znaje im praw a przynależne. Nie ule ga najm niejszej wątpliwości, że istn ia ły dzikie pokolenia, które stanowczo ludzkie mięso nad inne pokarm y p rz e kładały. Sama przez się nasuw a się tu uwaga, że plem iona te, w obronie swej niezw ykłej djetetyki, m ogłyby się zasłaniać i praw dopodobnie zasła niały się takiem iż samemi arg u m en ta mi, jakie zwolennicy mięsnej djety je szcze dzisiaj na swoją obronę p rz y ta czają: «To zawsze tak było»; «to jest zwykły try b życia naszego społeczeń stwa*; «to nas wzmacnia*; «lekarze to zalecają, więc musi to być praw o n a tury*; «trzeba być praktycznym i nie poddaw ać się jakim ś sentym entom hum anitarnym * i t. p. Tak zdaje się dzicy mawiali, a dzisiaj świat cywilizo wany toż samo pow tarza.
59
Pow iadają, że W ielki Chan ta ta rsk i k arm ił swoich magów i astrologów tru p am i skazańców; miało to ich siłę i wiedzę potęgować. W idocznie leka rze dzisiejsi tegoż samego są zdania, skoro głoszą, że bez odpowiedniej ilo ści m ięsa ustrój człowieka nie m ógłby należycie spełniać swych czynności. Pozostaw m y ich w tym m niem aniu, spokojni, że wraz z nami przeciw ko nim wszystkie nauki przyrodnicze i sam a p rzy ro d a w ystępują. Niema powagi po nad samą przyrodą!
Djeta ro ślinna jest djetą n atu raln ą, a p rzeto najzdrow szą dla człowieka, najlepiej w nim podtrzym uje czerst- wość ciała i um ysłu, zachowuje z d ro wie i przyspiesza wyzdrowienie w cho ro b ie . J e st to przedew szystkim djeta piękna, dostarczająca człowiekowi si ły, energji i zadowolenia, i zarówno d o b rą jest dla robotnika, jak i dla fi lozofa. P rz y jarskiej djecie kw itną na tw arzy rum ieńce, oczy nabierają blasku, zmysły — czułości, dowcip — ostrości, a um ysł — siły; uczucia i m y śli stają się głębsze i czystsze, traw ie