Wojciech Kuta
Wszystko dla wszystkich?
Diametros nr 5, 205-206Diametros nr 5 (wrzesień 2005): 205 - 206
Wszystko dla wszystkich?
Wojciech Kuta
M edycyny od ekonomii oddzielić niepodobna. Taki pogląd - w yrażony przez A utora tekstu wprow adzającego do niniejszej dyskusji - prof. Kazimierza Szewczyka, podzielam i z satysfakcją postaram się dać temu w yraz poniżej.
Nie znajduję natom iast argum entów, które pozwoliłyby mi zaufać innej diagnozie, postawionej przez prof. Kazimierza Szewczyka; takiej oto, iż „System
świadczeń zdrow otnych pow inien być urządzony jednostopniow o (z ewentualnym i odpłatnym i proceduram i uzupełniającym i)".
Coś takiego, jak rynek usług m edycznych, napraw dę istnieje. Bez wątpienia też ów rynek będzie się rozwijał. Społeczeństwa starzeją się; liczba osób niepracu jących (często wym agających stałej opieki) rośnie szybciej niż liczba aktywnych zaw odow o; naukow cy w ciąż odkrywają i opracow ują nowe, skuteczniejsze m etody terapii.
To kilka, ogólnie już znanych i do znudzenia pow tarzanych pow odów , dla których ochrona zdrow ia staje się coraz droższa i trudna do udźwignięcia naw et dla najbogatszych państw. Trwają więc poszukiwania możliwie najbardziej efektywnych modeli finansowania świadczeń oraz procedur. Politycy stanęli już przed koniecznością pogodzenia idei solidaryzmu (zaw sze ktoś w systemie nie będzie w stanie płacić składki, ale będzie chorow ał...) z wydatkam i na opiekę zdrow otną rosnącym i nierzadko szybciej niż produkt krajowy brutto. Publiczny płatnik musi więc dokonywać bolesnych w yborów , w myśl zasady - „nie wszystko dla wszystkich".
Segment usług m edycznych w krajach wysokorozwiniętych należy do w ażnych gałęzi gospodarki. Natomiast w Polsce o leczeniu w ciąż mówi się nie tyle w kategoriach ekonomicznych, co głównie w kontekście misji, powołania albo służby - oczywiście „bezpłatnej". Skutek jest taki, że kiedy w Zachodniej Europie i USA, a ostatnio na bliskiej nam Słowacji, w draża się istotne korekty systemu,
Wojciech Kuta Wszystko dla wszystkich?
nowe program y czy w ręcz głębokie reform y w finansowaniu opieki zdrowotnej, nad W isłą w ciąż staram y się dopiero jakikolwiek system zbudować. Dwie dotychczasowe próby - z kasami chorych i N FZ w rolach głównych - nie przyniosły oszałamiających rezultatów.
M am y więc gigantyczną szarą strefę w opiece medycznej (wg Ministerstwa Zdrow ia ok. 8 miliardów zł rocznie), równie „imponujące" długi publicznych szpitali oraz najwyższy w Europie wskaźnik niezadowolenia pacjentów ze sposobu zorganizowania opieki zdrowotnej - w g badań Stockholm Network aż 86 proc. Polaków uw aża, że funkcjonowanie ochrony zdrow ia w Polsce w ym aga pilnych reform.
Fundam entalnym założeniem przy konstruowaniu systemu ochrony zdrowotnej w Polsce (a po w yborach now a koalicja rządow a wreszcie jakiś system zaproponuje...) powinien być rzecz jasna w prow adzany etapami -wielostopniowy układ finansowania świadczeń, obejmujący m.in.: fundusze ubezpieczeń zdrow otnych (publiczne i niepubliczne), komercyjne polisy zdrow ot ne, ustaw ow o regulowane współpłacenie, pewien udział środków budżetu państwa, a być może także i inne modele opłacania usług m edycznych - choćby w ram ach indywidualnych kont ubezpieczenia zdrowotnego. Ten ostatni instrument spraw dzany jest już w USA (element program u „Ownership Society"), a trwają doń przym iarki na Słowacji.
Elementy wolnorynkowe w systemie ochrony zdrow ia (m.in. konkurencji świadczeniodawców i ubezpieczycieli oraz alternatywnych źródeł finansowania świadczeń) faktycznie oznaczają jak definiuje to prof. Kazimierz Szewczyk -w pro-wadzenie „rozdzielnict-wa ceno-w ego" czy też „racjono-wania rynko-w ego" usług zdrowotnych.
Jeżeli jednak tych elementów w systemie brakuje, pacjent skazany zostaje wyłącznie na „racjonowanie nierynkow e", utrudniające dostęp do świadczeń -m.in. z pow odu wspom nianych wcześniej, a nieuchronnych ograniczeń w finanso waniu lecznictwa wyłącznie ze środków publicznych.