• Nie Znaleziono Wyników

Kto trzyma klucz do przełamania kryzysu w nasiennictwie ziemniaka w Polsce?

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Kto trzyma klucz do przełamania kryzysu w nasiennictwie ziemniaka w Polsce?"

Copied!
3
0
0

Pełen tekst

(1)

Ziemniak Polski 2006 nr 3 11

Nasiennictwo i odmianoznawstwo

A r t y k u ł d y s k u s y j n y

KTO TRZYMA KLUCZ DO PRZEŁAMANIA KRYZYSU

W NASIENNICTWIE ZIEMNIAKA W POLSCE?

mgr inż. Bogusław Barański

Hodowla Ziemniaka Zamarte, Zamarte 33, 89-430 Kamień Krajeński e-mail: b.baranski@zamarte.com

a temat niezadowalającego (niektórzy twierdzą: katastrofalnego) poziomu na-siennictwa ziemniaka w Polsce wypowie-dziano już morze słów. Jednakże kryzys wciąż trwa. Udział sadzeniaków kwalifikowa-nych w ogólnym zużyciu materiału nasien-nego w Polsce utrzymuje się mniej więcej na poziomie 3-5%. Na tle innych rozwinię-tych rolniczo krajów jest to rzeczywiście żenująco niski poziom.

Co jest główną przyczyną kryzysu?

Pod koniec lat 80. uległ rozpadowi system nakazowo-rozdzielczy w sferze zaopatrzenia rolnictwa, a wraz z nim system central na-siennych, działających jako zwarty układ współpracujący z ośrodkami hodowli ziem-niaka i zapewniający systematyczne zaopa-trywanie gospodarstw rolnych na terenie całego kraju w kwalifikowany materiał na-sienny, w tym również sadzeniaki ziemniaka. W sytuacji dezintegracji tego całego sys-temu nastała faza chaotycznych działań ryn-kowych poszczególnych podmiotów zajmu-jących się nasiennictwem i dystrybucją mate-riałów kwalifikowanych. Na to nałożył się proces dość żywiołowej prywatyzacji central nasiennych i powstawania nowych prywat-nych firm zajmujących się nasiennictwem. Obecnie możemy mówić co prawda o pew-nej stabilizacji organizacyjno-kooperacyjpew-nej sektora, ale jest jeszcze daleko do stanu właściwie funkcjonującego systemu nasien-nego.

W gospodarce wolnorynkowej kluczowym ogniwem systemu nasiennego są zawsze firmy hodowlano-nasienne, które „dzierżą władzę” nad swoimi odmianami i produkują materiały przedbazowe i bazowe. W warun-kach Polski są to jeszcze podmioty niespry-watyzowane, pozostające pod nadzorem właścicielskim państwa, ale zachowujące jednak pełną suwerenność w decydowaniu o swoich odmianach, w tym – o sposobie ich rozmnażania i dystrybucji. Państwo z jednej strony przestało ingerować wprost w kształ-towanie systemu nasiennego, ale z drugiej strony utrzymało stosunkowo wysoki poziom dotowania działalności hodowlanej. W sytu-acji gwarantowanego wsparcia finansowego ze strony państwa firmy hodowlano-nasien-ne nie musiały przywiązywać zbytniej wagi do „trzymania w ryzach” dalszych ogniw sys-temu nasiennego (a to właśnie te dalsze ogniwa w gospodarce rynkowej są natural-nym źródłem pozyskiwania opłat na utrzy-manie hodowli) i zadowalały się po prostu sprzedawaniem materiałów bazowych swo-ich odmian niemal każdemu, kto był zainte-resowany ich nabywaniem. W pewnym sen-sie zachowanie takie można by uznać za racjonalne. Jednak w długofalowej perspek-tywie skutkowało ono i nadal skutkuje wła-śnie tym, że wskaźnik stosowania kwalifiko-wanych materiałów nasiennych jest tak dra-matycznie niski.

„Trzymanie w ryzach” przez firmy hodow-lano-nasienne poszczególnych ogniw sys-temu nasiennego należy rozumieć jako:

N

(2)

12 Ziemniak Polski 2006 nr 3 – w wypadku firm nasiennych –

kontro-lowanie rzetelności naliczania przez nie opłat licencyjnych i wyrywkowe sprawdzanie zgodności naliczenia ze stanem faktycznym, ale także: wyrywkowe kontrole jakości pro-dukowanego przez firmy nasienne materiału kwalifikowanego; w przypadkach udowod-nionych nieuczciwych zachowań – stosowa-nie sankcji przewidzianych w umowie licen-cyjnej, do zerwania współpracy włącznie;

– w wypadku rolników rozmnażających nieformalnie sadzeniaki na własne potrzeby (dotyczy to posiadaczy gospodarstw powyżej 10 ha) – wdrożenie, we współpracy z firmami nasiennymi, systemu deklarowania przez rolników takich rozmnożeń, a także wyryw-kowe kontrolowanie rolników, którzy w więk-szych ilościach zakupują materiały nasienne w firmach nasiennych, w celu ścigania prób unikania opłat od tzw. samozaopatrzenia;

– w wypadku rolników rozmnażających nieformalnie sadzeniaki na cele handlowe (tzw. szara strefa) – występowanie o ściga-nie z urzędu takich przypadków łamania praw hodowców odmian i prawa nasiennego (tu przydałaby się lepsza współpraca właści-cieli odmian z inspekcją nasienną).

Należy podkreślić, że skuteczne działania właścicieli odmian w ww. ogniwach formal-nego i nieformalformal-nego systemu nasienformal-nego wymagają rozwinięcia odpowiednich zaso-bów organizacyjno-kadrowych w firmach hodowlano-nasiennych. No i konsekwencji.

Opisana powyżej przyczyna zapaści w nasiennictwie ziemniaka jest zdaniem autora fundamentalna, a wszelkie inne przyczyny przywoływane przez analityków dla wyjaśnienia kryzysu są w zasadzie s k u t -k i e m tej głównej. Warto jedna-k prześle-dzić i te skutki (nazwijmy je tutaj przyczyna-mi „wtórnyprzyczyna-mi”), gdyż ich dokładniejsza anali-za jeszcze bardziej uzmysławia fundamen-talność przyczyny głównej.

Przyczyny „wtórne”

Pogląd: Niskie zużycie sadzeniaków wynika

z ich złej lub niepewnej jakości. Rolnicy zbyt często przekonują się, że materiał zakupiony w firmie nasiennej nie daje spodziewanej zwyżki plonu i w związku z tym wolą stoso-wać materiał z własnego rozmnożenia.

Komentarz: Warto jednak zastanowić się,

dlaczego firmy nasienne (oczywiście średnio rzecz biorąc, bo są chlubne wyjątki) nie

wzbudzają zaufania rolników, jeśli chodzi o jakość sadzeniaków. W pierwszym rzędzie winne są temu same firmy nasienne, choć na swoją obronę zawsze będą gotowe przy-wołać szereg nawet racjonalnie w pierwszej chwili brzmiących argumentów, takich jak wysokie koszty, niepewność zbytu, niestabil-ność sytuacji itp., itd. Grzechy niektórych firm nasiennych są jednak czasami poraża-jąco ciężkie... Ale tak naprawdę „piłka” jest po stronie firm hodowlano-nasiennych, które w imię dbałości o dobrą markę swoich od-mian mogą karać niesolidne firmy nasienne na przykład odbieraniem prawa do rozmno-żeń lub innymi sankcjami przewidzianymi w umowie licencyjnej. Konsekwentne zacho-wania firm hodowlano-nasiennych w tym zakresie powinny z czasem doprowadzić do utrzymania się na rynku tylko tych firm na-siennych, które produkują sadzeniaki wyso-kiej jakości. Gdy rolnicy dostrzegą tę wysoką jakość, znacznie chętniej będą inwestować w zakupy sadzeniaków kwalifikowanych, bo to im się będzie po prostu opłacało.

Pogląd: Sadzeniaki kwalifikowane są za

drogie i rolników na nie nie stać. Gdyby były dopłaty do materiałów kwalifikowanych, po-pyt byłby znacznie większy.

Komentarz: Sadzeniaki w Polsce tak

na-prawdę są znacznie tańsze niż w krajach Europy Zachodniej. O ile na rynkach za-chodnioeuropejskich relacja cen sadzenia-ków do cen ziemniasadzenia-ków jadalnych wynosi 1:2,5-1:3, o tyle u nas wskaźnik ten ustabili-zował się na poziomie 1:1,7. Paradoksalnie wyższe ceny sadzeniaków mogą wręcz zwiększyć popyt na sadzeniaki w Polsce. Wyższa cena musi mieć jednak ścisłe „po-krycie” w nienagannej jakości sadzeniaków. Często można usłyszeć głosy rolników: „Wo-lę zapłacić więcej za superelitę czy elitę za-kupioną w firmie hodowlanej, bo wiem, że materiał jest wysokiej jakości.” Wniosek z tego taki, że to nie wysoka cena jest proble-mem i barierą, lecz jakość i zaufanie nabyw-cy do producenta sadzeniaków.

Pogląd: Niskie zużycie sadzeniaków

kwalifi-kowanych wynika z tego, że wielu rolników zakupuje regularnie materiały elitarne w fir-mach hodowlano-nasiennych i prowadzi nie-formalne rozmnożenia – często na niemałą skalę – dla siebie, sąsiadów i dla innych rol-ników w okolicy.

(3)

Ziemniak Polski 2006 nr 3 13

Komentarz: To zjawisko rzeczywiście było i

jest jedną z przyczyn spadku zainteresowa-nia zakupami sadzezainteresowa-niaków kwalifikowanych. Nieformalne rozmnożenia są tańsze, gdyż nie są obciążone kosztami kwalifikacji i opła-tami licencyjnymi. Ale są to oczywiście dzia-łania nielegalne i powinny być ścigane z urzędu. Można temu jednak zapobiegać po-przez nieudostępnianie materiałów bazo-wych rolnikom nie mającym uprawnień do prowadzenia nasiennictwa. I taką metodę „prewencji” przed łamaniem prawa nasien-nego i prawa o ochronie odmian roślin firmy hodowlano-nasienne zaczęły już stosować.

Pogląd: Polska produkcja nasienna jest

na-stawiona niemal wyłącznie na rynek krajowy. Taka sytuacja nie występuje w żadnym kraju o rozwiniętym nasiennictwie. Gdyby istniał systematyczny (nie okazjonalny!) eksport sadzeniaków, zużycie sadzeniaków kwalifi-kowanych również w kraju byłoby najpraw-dopodobniej wyższe.

Komentarz: Firmy hodowlano-nasienne i

nasienne, planując nasadzenia, zdają sobie sprawę, że jedynym rynkiem zbytu dla nich jest Polska. Nie podejmują zatem decyzji o ewentualnym zwiększeniu areałów na wypa-dek korzystniejszej niż przeciętnie sytuacji popytowej na rynku krajowym (taką nadzwy-czaj korzystną sytuację odnotowano np. w minionym sezonie). Gdyby istniał dodatkowy „kanał” eksportowy umożliwiający wywóz za granicę ewentualnych nadwyżek sadzenia-ków, firmom byłoby łatwiej podejmować ry-zyko większych nasadzeń. Wypracowywanie rynków zbytu za granicą jest przede wszyst-kim domeną firm hodowlano-nasiennych, czyli właścicieli odmian. Wejście na dany rynek zagraniczny musi być bowiem poprze-dzone kilkuletnią procedurą badań rejestro-wych i poszukiwaniem partnerów i kontra-hentów.

Poza tym warto zwrócić uwagę, że dzia-łanie firm jednocześnie na rynku krajowym i na rynkach zagranicznych z reguły prowadzi do poprawy jakości sadzeniaków. Producen-ci sadzeniaków zdają sobie bowiem sprawę, że rynki zagraniczne są bardziej wymagają-ce, a poza tym ewentualne reklamacje po-ciągałyby za sobą znacznie poważniejsze konsekwencje, w tym finansowe. Poprawa jakości sadzeniaków na rynku krajowym na-stąpiłaby jako „produkt uboczny” podniesie-nia standardów ze względu na odbiorców eksportowych. A lepsza jakość sadzeniaków to byłby dodatkowy impuls dla zwiększania się popytu na sadzeniaki na rynku krajowym.

Klucz do przełamania kryzysu

Odpowiedź na tytułowe pytanie brzmi: klucz do przełamania kryzysu mają w ręku firmy hodowlano-nasienne, czyli w ł a ś c i c i e l e odmian. I klucz ten bez wątpienia będzie użyty, gdyż od 2007 r. kończy się czas ła-twych pieniędzy na postęp hodowlany z bu-dżetu państwa. Systemowe rozwiązania w zakresie ściśle kontrolowanych rozmnożeń aż do najniższego stopnia kwalifikacji staną się koniecznością. No bo jak inaczej zapew-nić sobie pozyskiwanie opłat na dalsze fi-nansowanie prac hodowlanych?

Firmy hodowlano-nasienne zapowiadają również kontrolowanie gospodarstw stosują-cych materiały z tzw. samozaopatrzenia. Chodzi o zapewnienie ściągalności opłat za używanie odmian z własnego rozmnożenia w gospodarstwie, zgodnie z ustawą o ochro-nie prawnej odmian roślin. (Z opłat tych będą zwolnieni jedynie mniejsi producenci, posia-dający gospodarstwa poniżej 10 ha).

Rolnicy powinni jednak mieć świadomość, że ściągane przez firmy hodowlane opłaty „wrócą” do nich w przyszłości w postaci jeszcze lepszych odmian ziemniaka.

Cytaty

Powiązane dokumenty