A C T A U N I V E R S I T A T I S L O D Z I E N S I S
F O L IA L IT T E R A R IA P O L O N IC A 5, 2002
Agnieszka Kowalkiewicz
F O R M Y N E G A T Y W N E G O K U LTU R E L IG IJN E G O
W T R Y L O G II H EN R Y K A S IE N K IE W IC Z A
D alej, d a lej s io str y w iedźm y, C za ro d zie jsk i k rą g z a w ie d ź m y O t tak, o t tak, o t tak;
T rzy k ro ć tak i tr z y k r o ć w spak, T rzy k ro ć je s z c z e do dziew ięciu. Pst! - ju ż p o zaklęciu.
W illiam S hakespeare
„B o nie pytajcie m nie, gdzie jest u niego g ran ica m iędzy m iłością
Ojczyzny a m iłością K ościoła. W kaw ałku żelaza rozpalonego do białości
któż umie określić dokładnie, gdzie kończy się żelazo, a gdzie zaczyna się
pień!? Jednem sercem W iarę m iłuje On i Ojczyznę, je d n ą duszą nad ich
boleścią boleje, Ojczyzna i K ościół jednem m u są um iłow anem Jeruzalem ,
k tóre posiadło całkow icie duszę jego i serce” 1.
W taki sposób m ów ił o Sienkiewiczu ksiądz Józef K łos podczas n ab o żeń
-stw a żałobnego za duszę L itw osa. Życie Sienkiew icza przesycone było
m iłością d o Ojczyzny i w iarą, czego dow ody zauw ażyć m o żn a w czasie
lektury Trylogii. Pisarz porusza tam tem aty religijne i opisuje wszelkie
form y kultu będące wyrazem wiary bohaterów .
Jed n ak obok oczywistego i wyrazistego k ultu Boga i M aryi znaczącą
funkcję w świecie przedstaw ionym Trylogii - podobnie ja k w życiu człow ieka
XVII w. - pełni antytetycznie umieszczony kult negatyw ny, czyli m agia,
w niewielkim stopniu dostrzeżony przez krytykę.
' K s. J. K ł o s , M ow a żałobna [...] za duszę ś.p. H enryka Sienkiew icza, [w:] M o ty w y
W różby Ilo rp y n y pojaw iały się często w świecie powieściowej fikcji.
C zarow nica zawsze chętnie służyła ra d ą i pom ocą B ohunow i. M im o że
podlegała siłom diabelskim , była p o w abną kobietą (o czarnych długich
włosach, ciem nych oczach i pięknych, białych zębach), o której pan W
oło-dyjowski m ówił „ k raśn a w iedźm a” . P odobne w rażenia odnosił Rzędzian:
Jak tylko tro ch ę ozdrow iał, przychodziła d o niego D o ń có w n a, żeby m u to wróżyć. 1 w różyła, ale nic d obrego. Bezecna to o lbrzym ka, z diabłam i w k om ityw ę w chodzi... ale dziew czysko hoże. Jak się zaśmieje to przysiągłbyś, że k o b y ła n a łące rży. Z ęb isk a białe pokazuje, ta k a m ocna, że p an cerz m oże rozedrzeć, a ja k chodzi, aż się ziem ia trzęsie (IO M , X X X II, 442-443).
H o rp y n a stosow ała różnorakie form y w różenia. P osługiw ała się pszenicą
i w odą, z których potrafiła odczytać przyszłość. Z n a ła też liczne zioła i ich
właściwości:
- I w idziałeś wróżby?
- W idziałem , słyszałem. D ym iska jakieś, syki, piski, jak ieś cienie, ażem tru ch lał. O n a zaś w środku stojąc, brwi czarne w kozła postaw i i p o w tarza: „L ach przy niej! L ach p rzy niej! czyłu! h u k u - czyłu!... Lach przy n iej” . T o znów pszenicy n a sito nasy p ie i p a trz y , a ziarn k a to tak ch o d zą jak ro b actw o i: „Czyłu! huku! czyłu! Lach przy n iej” (IO M , X X X II, 442-443).
D o ń có w n a zbliżyła się d o k o ry ta m łyńskiego i p o d n io sła d ru g ą zastaw ę, w strzym ując w odę krynicznego w odospadu; wnet w artk a fala zapłynęła zdw ojonym pędem przez k o ry to ; k o ło zaczęło się o b racać szybciej, aż wreszcie zakrył je pył w odny; zbita n a m iazgę p ia n a kłębiła się pod kołem ja k ukrop.
W iedźm a w biła swe czarne oczy w owe w aty i chwyciwszy się za w arkocze k o ło uszu poczęła wołać:
- H uku! huku! p o k aż się! W kole dębow ym , w pianie białej, w tu m an ie jasn y m , zły ty czy d o b ry , p o k a ż się! [...]
- W idzę krzyknęła w iedźm a (IIO M , III, 25).
W każdej wróżbie pojawiają się różne typy zam aw iań i zaklęć. U H orpyny
przew ażają słowa: „C zyłu, h u k u ” lub „h u k u , h u k u ” . Zaklęcia w ówczesnych
wiekach m ożna było podzielić na dwie zasadnicze grupy: w dobrej lub złej
spraw ie. F o rm u ły wypowiedzi były z reguły skrzętnie u k ry w an e, gdyż
poprzez głośne w ypow iadanie zaklęć m ogły one utracić swą m oc. Przy
zam aw ianiach w ykorzystyw anych w złej spraw ie dochodziły jeszcze strach
i obaw y przed zem stą lub złą opinią. Zaklęcia w dobrej spraw ie dotyczyły
głównie spraw m iłosnych, chorób ludzi i zwierząt. Z a ujaw nienie takich
zabiegów nie groziła k ara religijna, gdyż „zażegnywacze” 6 często w prow adzali
do form uł zaklęć fragm enty m odlitw y i wezwania sakralne. D zięki tem u
unikali zarzutu praktykow ania pogaństw a. H orpyna na pewno nie uniknęłaby
kary, gdyż nic nie łączyło ją z dobrym i ducham i. Świadczy o tym także
miejsce zam ieszkania wiedźmy. Jest to okolica przerażająca, d obrze ukryta
hippomanus, czyli okrągła narośl n a czole, wielkości suszonej figi, z ja k ą
czasem rodzi się źrebię. „W edług ksiąg m agicznych ta cudow na narośl,
spożyta jak o proszek zmieszany z krw ią osoby, k tó ra chce być p o k o ch an a,
pow oduje w ybuch gorącego u czucia” 7. R óżne były przepisy n a napój
m iłosny, a jedne dziwniejsze od drugich. C zasam i takie przypadki kończyły
się śmiercią, nie zaś wybuchem gorących uczuć, gdyż określone środki
pobudzające użyte w zbyt dużej daw ce pow odow ały zapalenie w nętrzności
lub demencję*. D obrze więc, że H elena nie została zm uszona do wypicia
tego niebezpiecznego napoju.
O
k o n tak tac h H orpyny z czarną m agią św iadczą też przygotow ania
R zędziana do zabicia wiedźmy. C hłopiec bał się czarow nicy i jej mocy:
„ D aj no jegom ość po k ó j, m am ja na nią kulę św ięconą, niechże ju ż
na tę diablicę przyjdzie czarna godzina” (II P, X X II, 253-254), jed n ak
Rzędzian przewidywał, że święcona kula nie wystarczy, dlatego po
wy-strzale przygniótł H orpynę kam ieniem , na którym narysow ał krzyż kredą
święconą:
O lbrzym ie ciało wiedźm y k o p ało jeszcze ziemię nog am i, konw ulsja w ykrzyw iła straszliw ie jej tw arz, n a wyszczerzonych zębach o siad ła krw aw a p ian a, a z g a rd ła w ychodziło głuche chrapanie.
T ym czasem pachołek w ydobył z z an ad rza kaw ałek kredy św ięconej, naznaczył n ią krzyż n a kam ieniu i rzekł:
- T eraz nie w stanie (IIO M , X X II, 259).
Z achow anie R zędziana i jego w spółtow arzyszy odzw ierciedla stan umysłu
i świadomość ludzi współczesnych Sienkiewiczowi. W iara w istnienie czarownic,
upraw iających czarną m agię, była wciąż żywa i jednocześnie wywoływała
u ludzi lęk.
M otyw czarow nic nie ogranicza się w powieści do działań H orpyny.
W iedźmy obecne są w otoczeniu C hm ielnickiego i jego obozu. Pełnią one
p o d o b n ą funkcję ja k H o rp y n a . Były w yrocznią C hm ielnickiego, k tó ry
w m om entach przełom ow ych pytał je o radę i prosił o przepow iadanie
przyszłości. C zarow nice te m iały p o dobne do H orpyny sposoby w różenia,
choć nie w szystko m ogły przewidzieć:
Sam Chm ielnicki, choć na szczycie sławy, choć potężniejszy niż kiedykolw iek, zląkł się, gdy się o śm ierci „ d ru h a ” K rzeczkow skiego dow iedział, i znów czarow nic zaczął o przyszłość pytać. W różyły różnie - w różyły now e wielkie w ojny i zw ycięstw a, i klęski - nie um iały jed n ak pow iedzieć hetm an o w i, co się z nim sam ym stanie (IIO M , X V , 178-179).
' J. C o l i n d e P l a n c y , op. cit., s. 126.
* D em encja - upośledzenie inteligencji, zdolności ro zu m o w an ia i krytycznej oceny sytuacji, niekiedy i pam ięci, będące objaw em niek tó ry ch ch o ró b nerw ow ych i psychicznych; otępienie.
Spotkania z czarownicam i prowadziły często do osłabienia czujności hetm ana,
gdyż łączyły się one z zabaw ą i rozryw ką. D latego też przyjaciele C hm
iel-nickiego zarzucali m u zbytnią ufność w przepow iednie i czary wróżek.
U w ażali, że powinien działać i kierow ać się rozsądkiem : „N ieraz bywało,
pułkow nicy nagabyw ali Chm ielnickiego: «Czemu zaś ku W arszaw ie nie
ruszasz, ale spoczywasz, z czarow nicam i czary odpraw ujesz i g o rzałką się
zalewasz?»” (IO M , XX V I, 347).
W iedźmy C hm ielnickiego to nie tylko m łode kobiety, tak ja k H orp y n a.
Pojaw iały się rów nież starsze i trochę przerażające czarow nice, z czego
w ynika, że wiek nie odgryw ał żadnej roli w kwestii podpisyw ania p ak tu
z diabłem :
Weszły n a koniec w orożychy, to jest czarow nice, z którym i h etm an zwykle d o p óźna w noc d o p ijał słuchając przepow iedni: dziw ne postacie, stare, p o k ru szo n e, żółte lub w sile m łodości, w różące z w osku, ziaren pszenicy, ognia, piany w odnej, z d n a flaszki lub z tłuszczu ludzkiego (IIO M , X V III, 207).
W arto przyjrzeć się bliżej sposobom w różenia wszystkich czarownic
wystę-pujących w powieści. Z arów no H o rp y n a , ja k i wiedźm y C hm ielnickiego
posługiwały się ziarnam i pszenicy. Sądzę, że m o żn a ten sposób porów nać
z jed n ą z najstarszych m etod plem ion indiańskich, k tó re przepow iadały
przy-szłość ze znaków pow stających podczas przesypyw ania piasku. P odobnym
sposobem przepow iadania jest sztuka w różenia z herbacianych fusów. T en
ludowy zwyczaj przekazyw any był z pokolenia na pokolenie. O dczytyw anie
tych wróżb jest zbliżone. Z iarno, piasek czy fusy tw orzą kształty przywodzące
na myśl ptaki czy inne zwierzęta. K ażde z nich sym bolizow ało coś innego.
Symbolika odegrała istotną rolę również podczas wróżb H orpyny z wody koła
m łyńskiego. W czasie przepow iadania przyszłości B ohunow i w iedźm a mówi:
- Czekaj! jest i kniaziów na! jest w w ianku rucianym , w białej sukni, nad n ią ja s trz ą b . - T o ja.
- M oże i ty. Ja strz ą b czy sokół? Jastrząb! - T o ja (IIO M , III, 26).
Bohun odebrał tę w iadom ość jak o pom yślną wróżbę. Jed n ak H o rp y n a nie
była pew na swego osądu. Jastrząb i sokół to ptaki p o d o b n e d o siebie,
a jed n ak sym bolizują coś innego. Z arów no sokół, ja k i ja strz ą b oznaczają
ogień, szybkość, odwagę, dzikość i wojowniczość p o d o b n e cechy c h a ra k
-teryzują B ohuna i Skrzetuskiego. Ale na tym kończą się podobieństw a.
Jastrząb sym bolizuje przede wszystkim potęgę, szlachectw o, w spaniałość
i m ądrość, sokół natom iast to zuchw ałość, złość i zawiść9. T o częściowe
9 Potw ierdzeniem tego, że ja s trz ą b jest sym bolem Skrzetuskiego jest też fa k t, że n am iestnik m iał w herbie lego drapieżnika.
po d o b ień stw o dw óch p tak ó w spow odow ało obaw ę H o rp y n y w trak c ie
w różby. N ied o k ład n o ść w om ów ieniu sym bolu p ro w a d ziła bow iem do
zafałszow ania wyniku przepowiedni.
Jednak umiejętności wróżenia nie przypadały w powieści jedynie H orpynie
i czarow nicom Chm ielnickiego. O swych zdolnościach czarow ania w spom ina
także pan Z agłoba, który chce po raz kolejny rozbaw ić i zadziw ić swych
kom panów , opow iadając im o swych przygodach w trakcie pobytu w Azji:
- Jezus M aria! to ś chyba w aćpan czarow ał! - z ak rzy k n ął p an W ołodyjow ski.C o p raw d a to czarow ałem — odpow iedział p an Z ag ło b a - bom się też tego piekielnego kun sztu jeszcze za m łodych la t od jednej czarow nicy w Azji wyuczył, k tó ra zakochaw szy się we m nie, wszystkie a rk a n a czarodziejskiej sztuki mi dyw ulgow ała. A le wiele czarow ać nie m ogłem , bo sztu k a n a sztukę. Pełno tam w różków i czarow nic k o ło C hm ielnickiego, ci tyle m u d iab łó w d o usług posp ro w ad zali, iż oni nimi ja k chłopam i robili. Spać idzie, to m u diabeł musi b u ty ściągać; szaty m u się zak u rzą, to je diabli ogonam i trzepią, a on jeszcze gdy pijany, tego lub ow ego w pysk, że to - p o w iad a - źle służysz!
P obożny p an L onginus przeżegnał się i rzekł:
- Z nimi m oce piekielne, a z nam i niebieskie (IO M , X X X , 408 409).
R eak cja P odbipięty kolejny raz w skazuje n a p o d ział religijny m iędzy
walczącymi obozam i. Szlachetność, w iara i spraw iedliw ość bohateró w o to
-czonych opieką niebios m usi zwyciężyć „m oce piekielne” .
F orm y kultu negatyw nego obejm ują nie tylko czarną m agię czarow nic,
lecz także wiarę ludzi w upiory, złe duchy, a naw et sam ego S zatana. Jego
wyznawcą w Potopie stał się pułkow nik K uklinow ski, zdrajca ojczyzny,
któ ry przystąpił do wrogiego obozu Szwedów. Nie przyw iązyw ał o n żadnej
wagi do wiary. Poniew aż był człowiekiem bezwzględnym , w yznającym kult
zła, m o żn a go nazw ać satanistą:
Sam bow iem nieraz m aw iał w zaufanej k o m p an ii p o pijanem u:
„Spełniło się niejeden uczynek, za k tó ry pow inien był p io ru n trzasn ąć, a nie trz a sn ą ł” . Га bezkarność spraw iła, że nie wierzył w spraw iedliw ość bożą i k a rę nie ty lk o za życia, ale i p o śm ierci, inaczej m ów iąc: nie wierzył w B oga, wierzył jed n a k w d iab ła , w czarow nice, w a stro lo g ó w i w alchem ię (II P, X V I, 262).
K orzeni wierzeń w upiory m ożna dopatry w ać się w dem onologii słow
iań-skiej. Z nane one też były ludom południow o- i zachodnioeuropejskim , k tóre
p ra w dopodobnie przejęły je właśnie od Słowian. U piory nazyw ano inaczej
w ypiorami, wampierzam i, w am piram i, strzygoniami. Badacze kultury słow
iań-skiej uw ażają, że tak ie w y obrażenia dem oniczne stan o w ią k o n ty n u ację
daw nych wierzeń ludowych jeszcze z okresu przedchrześcijańskiego. W polskiej
literaturze konfesyjnej i pseudonaukow ej z X V II i X V III w. pośw ięcono
upiorom wiele uwagi. Z ajął się nimi m. in. В. C hm ielow ski w N owych
A tenach, J. B ohom olec w dziele p t. D iabeł w sw ojej p o sta ci z o k a zy i
i pytania, je śli są upiory czy J. M . Ossoliński w W ieczorach bodeńskich.
Ludyczne wyobrażenia upiorów znalazły też swe odzwierciedlenie w literaturze
rom antycznej, a zwłaszcza w poezji A dam a M ickiewicza i Sew eryna G
osz-czyńskiego. D o tw órców poruszających m otyw u piorów dołączył także
H enryk Sienkiewicz, który przez w prow adzenie tych w ątków buduje nastrój
tajem niczości i strachu. U piory zawsze pojaw iają się w nocy, w ydają różne
dźwięki i przerażające odgłosy. U jrzenie takiego up io ra zw iastow ało
nie-szczęście. T ak interpretow ali upiory żołnierze przebyw ający ze Skrzetuskim :
N oc z ap a d la nad p u sty n ią, a z nią n a stała godzina duchów . C zuw ający w stanicach rycerze o pow iadali sobie w owych czasach, że nocam i w stają n a D zikich P olach cienie poległych, k tó rzy zeszli tam n ag łą śm iercią w grzechu, i o d p raw u ją swoje k o ro w o d y , w czym im żaden krzyż ani kościół nie p rzeszkadza [...]. M ó w iono także, że one cienie jeźdźców snując się p o pustyni zastępują d rogę p o d ró żn y m jęcząc i p ro sząc o znak krzyża św iętego. M iędzy nim i trafiały się upiory, k tó re goniły za ludźm i wyjąc. W praw ne ucho z d alek a ju ż rozeznaw ało wycie u p io ró w od wilczego. W idyw ano rów nież całe w ojska cieniów , k tó re czasem przybliżały się tak d o stanic, że straże grały larum . Z ap o w iad ało to zwykle w ielką w ojnę (IO M , I, 7).
K im były upiory? Poglądy w tej kwestii były bardzo zróżnicow ane.
P ew ną inform acją było tylko to, że w yw odzą się one z dusz określonych
ludzi. L eonard Pełka podaje kilkanaście wersji, m. in. zm arłych śm iercią
tragiczną, chytrych, skąpych, okru tn y ch i złych, niebierzm ow anych lub
zm arłych bez spowiedzi, niewierzących lub niepraktykujących, m ających
dw a serca lub dwie dusze, sam obójców , czarow nic i czarow ników 10. P odobne
wiadom ości przekazuje czytelnikom Sienkiewicz. W d rodze do C zartow ego
Ja ru orszak B ohuna i H orpyny przejeżdżał przez m iejsca zam ieszkałe przez
upiory. Stało się to pow odem do w ysłuchania historii esauła:
- A co się wam zdarzyło, ojcze O w siwuju?
- Jechał ja raz [...] n o cą k o ło mogił. W tem baczu, hyc coś z tyłu z m ogiły n a k ulbakę. O bejrzę się - dziecko - sineńkie, bladeńkie!... W idno T a ta ry z m a tk ą , w ja s y r prow adzili i u m arło bez chrztu. Oczki m u goreją ja k świeczki i kwili, kwili! Skoczyło mi z ku lb ak i na k ark , aż tu czuję: k ą sa za uchem . O H ospody! u p ió r [...].
- T o n a W ołoszy tyle upiorów , ojcze?
- C o drugi W ołoch, to p o śmierci będzie u p ió r - i w ołoskie najgorsze ze w szystkich. T am ich nazyw ają bru k o łak i.
- A k to m ocniejszy ojcze: d id ’k o czy upiór?
- D id ’ko n ad nimi atam an . [...] brukołaki n a dziewczyńską krew najłakom sze (II O M , I, 11).
Jednak m im o wszystko, według esauła, były sposoby zwyciężenia upiora:
Alem to n a W ołoszy d ługo sługiwał, gdzie upio ró w więcej niż ludzi i tam są n a nie sposoby. Zeskoczyłem z k o n ia i gindżałem w ziemię. „Zgiń! p rzep ad n ij!” , a o n o jęk n ęło , chwyciło się za głowę gindżała i p o ostrzu spłynęło pod m uraw ę. Przeciąłem ziemię krzyżem i pojechałem (II O M , I, 11).W edług wierzeń ludowych istniały jeszcze inne możliwości unieszkodliwienia
upiora. D o tych praktyk zaliczano m. in.: o d k o p an ie grobu i przełożenie
ciała tw arzą d o ziemi, ucięcie głowy zm arłem u, włożenie k aw ałka żelaza do
ust zm arłego, wywiercenie dziury w głowie i wlanie wody święconej do
w nętrza, zam ów ienie m szy świętej, posy p an ie g ro b u ziaren k am i m ak u .
N iezaw odnym spo so b em na u p io ry i w szelkie złe d u ch y była je d n a k
m odlitw a i czynienie znaku krzyża. W iara pozw alała przetrw ać najgorsze
chw ile, naw et w tedy, gdy strac h o p an o w ał ju ż całą duszę człow ieka.
W takiej sytuacji znalazła się Basia podczas ucieczki od Azji:
Basia była odw ażna, b ard zo odw ażna, ale ja k wszyscy ówcześni ludzie - p rzesąd n a. T o też gdy p o m ro k a z ap a d la zupełnie, włos w yprężał się jej n a głowie, a dreszcz przech o d ził przez ciało n a myśl o nieczystych siłach, k tó re m o g ą zam ieszkiw ać te stro n y . B ała się szczególnie upiorów . W iara w nie była szczególniej ro zpow szechniona p o całym N ad d n iestrzu z pow o d u sąsiedztw a M u ltan i właśnie te strony, k o ło Ja m p o la i R aszkow a, m iały p o d tym względem złą sław ę. T ylu tu ludzi sch o d ziło ustaw icznie ze św iata n a g łą śm iercią, bez spow iedzi, rozgrzeszenia. Basia przy p o m n iała sobie w szystkie opow ieści, k tó re w ieczoram i w C hreptiow ie praw ili przy ogniu rycerze: więc w do lin ach przepaścistych, w k tó ry ch w iatr po w iał, zryw ały się nagle jęki: „Jezu, Jezu!” - o płom ieniach błędnych, w k tó ry ch co ś c h rap a ło - o śm iejących się skałach - o bladych dzieciach „S y su n ach ” z zielonym i oczym a i p o tw o rn ej głow ie, k tó re prosiły, by je zab rać n a k o ń , a zab ran e poczynały w ysysać krew - wreszcie o głow ach bez k ad łu b ó w chodzących n a pajęczych n o g ach i o najstraszniejszych z tych w szystkich ok ro p n o ści, dorosłych upiorach, czyli lak zwanych z w ołoska „bru k o łak ach ", które w prost rzucały się n a ludzi.
Basia poczęła się żegnać znakiem krzyża i nie ustaw ała d o p ó ty , d o p ó k i nie zem dlała jej ręka, ale i w ów czas od m aw iała litanię, bo żad n ą in n ą b ro n ią przeciw nieczystym siłom nie m ożna było nic poradzić. O tuchy d o d aw ały jej k onie, k tó re nie okazu jąc żadnej trw ogi, p arsk ały raźn o (PW , X L , 403-404).
Ówczesne upiory nie tylko wyły, gryzły, poruszały się, przybierały różne
postacie, ale rów nież wyśmiewały ludzi i urządzały sobie harce, co m ógł
potw ierdzić pan Zagłoba:
- C o się z tym borem stało? - p y tała p a n a Z agłoby Basia.
- M iejscam i m ogą to być stare zasieki [...], m iejscam i znów to w ichry m ołdaw skie tra tu ją tak po lesie, w któ ry ch w ichrach, ja k o starzy ludzie pow iad ają, u p io ry alb o zgoła d iab li h arce w ypraw iają.
- A w aszm ość w idziałeś kiedy diabelskie harce?
- W idzieć nie w idziałem , alem słyszał, ja k o diabli pokrzykiw ali sobie z uciechy: „u - ha! u - ha!” Spytaj się M ichała, b o i on słyszał.
- B asia, lu b o odw ażna, b ała się jed n a k trochę złych d uchów , więc zaraz poczęła się żegnać. - Straszne to strony - rzekła (PW , X X II, 215).
Jak wynika z przytoczonych fragm entów powieści i dok u m en tó w e tn o
-graficznych, ju ż w połow ie X IX w. w yraźnie zarysow ały się tendencje do
utożsam iania up io ra z chrześcijańskim pojęciem pokutującej duszy ludzkiej.
W prow adzenie tych m otyw ów do Trylogii świadczy o rozległej wiedzy
i szerokich zainteresow aniach Sienkiewicza, któ ry tak wiernie p o trafił oddać
panujące wówczas wierzenia i tradycje.
W pracy tej w arto jeszcze w spom nieć o wszelkiego ro d zaju przepow
ied-niach i przew idyw aied-niach. M oże nie są one podstaw ow ym elem entem kultu
negatyw nego, ale podobnie jak czarna m agia, wiedźmy i upiory wywołują
dreszczyk em ocji, a także w zbudzają ciekaw ość i zainteresow anie. D la
większości ludzi przyszłość jest najczęściej zam kniętą księgą, jed n ak dla
niektórych m oże o n a być d o stęp n a w jak iś inny, tajem niczy i niezwykły
sposób. C iekaw ość dotycząca przyszłych w ydarzeń d oprow adziła do rozw oju
różnych m etod przepow iadania przyszłości - takich jak: chirom ancja, k arty
ta ro ta czy astrologia. N a to m iast d la zwykłych ludzi ważne stały się wszelkie
zjaw iska pojaw iające się w naturze. Najczęstszym m iejscem ukazyw ania się
znaków było niebo. Ludzie obserw ow ali wszelkie zm iany n a firm am encie
i starali się je zinterpretow ać. T ak też rozpoczyna się pierw sza część Trylogii'.
R ok 1647 był to dziw ny ro k , w któ ry m ro zm aite znaki n a niebie i ziem i zw iastow ały jak o w eś klęski i nadzw yczajne zdarzenia.
W spółcześni k ro n ik arz e w spom inają, iż z w iosny szarań cza w niesłychanej ilości w yroiła się z D zikich Pól i zniszczyła zasiewy i traw y, co było przep o w ied n ią n a p ad ó w tatarsk ich . L atem zdarzyło się wielkie zaćm ienie słońca, a w krótce p o tem k o m eta pojaw iła się n a niebie. W W arszaw ie w idyw ano też nad m iastem mogiłę i krzyż ognisty w o b ło k ach ; o d p ra w ian o więc p o sty i d a w an o jałm u żn y , gdyż n iektórzy tw ierdzili, że z araza p ad n ie n a k raj i wygubi rodzaj ludzki [...]. G d y więc ta k p orządek przyrodzenia zdaw ał się być całkow icie o d w róconym , wszyscy n a Rusi oczekując niezw ykłych zdarzeń zw racali niesp o k o jn y um ysł i oczy szczególniej ku D zikim P o lo m , od k tó ry ch łatwiej niźli skąd in ąd m ogło się u k azać niebezpieczeństw o (Ю М , I, 5).
Personifikacja i dem onizacja zjawisk atm osferycznych pow odow ała ta k ą
właśnie interpretację ruchu kom et, zaćm ienia słońca czy opadów . W edług
poglądów ludow ych, niezbadane m oce m ogą w ładać takim i zjaw iskam i, jak
mgły, w iatry, chm ury burzow e i gradow e czy w yładow ania atm osferyczne.
P raw d o p o d o b n ie wywoływało to w obserw atoriach skojarzenia z wizjami
apokaliptycznym i. Potw ierdzenia m o żn a doszukać się we fragm encie P otopu:
A oprócz tego n a niebie pojaw iły się znaki złej w różby zw iastujące większe jeszcze klęski i nieszczęścia. R az w raz z chm ur p rzelatujących niebiosa tw orzyły się ja k o b y wieże w ysokie, jak o b y flanki forteczne, k tó re n astępnie zaw alały się z łoskotem . P io ru n y biły w ziemię, jeszcze śniegiem p o k ry tą, lasy sosnow e żółkły, a gałęzie drzew skręcały się w dziw ne chorobliw e kształty; zw ierzęta i p tak i p ad ały od jakiejś nieznanej ch o ro b y . N a k o n iec d o strz eż o n o i n a słońcu plam y niezw yczajne, m ające k ształt ręki jab łk o trzym ającej, serca p rzeb iteg o i krzyża. U m ysły trw ożyły się co raz bardziej, a zakonnicy gubili się w dociek an iach , co by owe znaki m ogły znaczyć. D ziw na jak a ś n iespokojność o g arn iała w szystkie serca (I P, X , 153).I nie bez przyczyny, gdyż rzeczywiście w różba ta jest b ard zo sk o m
-plikow ana i rozbudow ana. C ała przy ro d a - zjaw iska atm osferyczne, fa u n a
i flora
jednom yślnie i harm onijnie zatrwożyły człowieka. Jednak najbardziej
przerażające stały się w tym przypadku plam y n a słońcu. S ym bolika tych
znaków jest bardzo szeroka, co - ja k pisze Sienkiewicz - zauważyli ówcześni
zakonnicy. W yjątkow o w ieloznaczny jest sym bol ja b łk a , k tó ry m o żn a
wyjaśnić m. in. ja k o jed n o z insygniów królew skich, czyli przedm iot władzy.
P oza tym jab łk o to zakazany ow oc, sym bol w iadom ości dob reg o i złego,
a więc system u ocen i norm m oralnych. Jed n a k ow oc ten interpretow any
jest także w sposób pejoratyw ny. Już w średniow ieczu m nisi stworzyli na
ten tem at przysłowie: M ala m ali mało mala contulit omnia mundo, co
znaczy, że „jabłko sprow adziło wszystko zło św iata” . T ru d n o te inform acje
zestawić ze znakiem krzyża i przebitego serca, k tó re niew ątpliw ie kojarzą
z m ęką i cierpieniem C hrystusa. Ale Słow nik sym boli11 przedstaw ia jeszcze
inny sposób wyjaśnienia sym bolu jab łk a. W edług chrześcijan M ary ja ja k o
now a Ew a lub C hrystus trzym ający jab łk o są atrybutem o d k upienia grzechu
pierw orodnego. 1 akie rozw iązanie spraw ia, że wbrew niespokojności, k tó ra
ogarniała wszystkie serca, jest to pozytyw na w różba. R zeczpospolita po
długim cierpieniu i wielu wyrzeczeniach zostanie w rezultacie o d k u p io n a
i zwycięży, tak jak po długiej męce zm artw ychw stał Jezus.
W Trylogii pojawiają się nie tylko przepowiednie budzące grozę. Przyroda,
rośliny i zw ierzęta m ogły być rów nież przyjaźnie nastaw ione do człow ieka.
Nie wywoływały wówczas strachu i w rażenia niebezpiecznej tajem nicy, lecz
przeciwnie, w prow adzały spokój, radość i budziły nadzieję, czasem m ocno
już uśpioną. T ak też stało się, gdy przybył książę Jerem i W iśniow iecki, aby
ruszyć na Z baraż:
W łaśnie gdy pan L an ck o ro ń sk i zbliżył się d o księcia z b u ław ą w ręk u , by m u ją oddać, jed n a z gwiazd oderw aw szy się od sklepienia i ciągnąc za so b ą strugę św ietlaną, spadła z hukiem , w stro n ie K o n stan ty n o w a, skąd m iał n ad ciąg n ąć C hm ielnicki i zgasła.
- T o C hm ielnickiego gwiazda! - krzyknęli żołnierze. - C ud! cud! znak widomy! (IIO M , X X IV , 297).
Pomyślnej wróżby dośw iadczył także król Jan K azim ierz w d rodze do
Lubowli:
D zień był chm urny i śnieg walił tak gęsto, że n a kilkanaście k ro k ó w nie było m o żn a dojrzeć d rogi przed so b ą. A le król był w esół i pełen dobrej myśli, b o zdarzył się zn ak , k tó ry wszyscy za najpom yślniejszą poczytyw ali w różbę, a któ reg o współcześni historycy nie om ieszkali naw et w k ro n ik ach zapisać. O to przy sam ym wyruszeniu k ró la z G ło g o w a pojaw iła się przed koniem biała całkiem p taszy n a i poczęła krążyć, w zbijając się chw ilam i w górę, chw ilam i zniżać się nad sam ą głow ą m onarszą, kw iląc przy tym i świegocąc radośnie. W spom niano, że p o d o b n y p tak , ale czarny, kręcił się n a d królem , gdy w sw oim czasie z W arszaw y przed Szw edam i ustęp o w ał (II P, X X III, 379).
A gnieszka K ow alkiew icz
W cyklu powieściowym H enryka Sienkiewicza często pojaw iają się ptaki
jak o symbole. Sokół i jastrząb spowodowały kłopoty interpretacyjne H orpyny.
A u to r Potopu ukazuje rów nież p ta k a białego, który zwiastuje szczęście oraz
czarnego - zw iastującego niepom yślne w ydarzenia. W Ogniem i m ieczem
Sienkiewicz przedstaw ia jeszcze innego, m niej drapieżnego p ta k a - kukułkę.
W arto przytoczyć tu całą gamę jej innych nazw: grzegołka, gżegżółka,
k u k aw ka, kukołka, zazula (tak B ohun nazyw ał H elenę), zieziulka, zozula
i żegzułka. K u k u łk a należy do p tak ó w obdarzonych dużą sym patią. Ten
sentym ent często przejaw ia się w literaturze ludowej, piosenkach, o p o w
ia-daniach, przysłow iach oraz powieściach. W Ogniem i m ieczem kuku łk a
wróży H elenie i Skrzetuskiem u szczęśliwe życie i liczne potom stw o:
Po skończonym o b ie d á e nam iestnik z H eleną wyszli d o sad u w iśniow ego [...]. Sad był ja k o śniegiem , wczesnym kwieciem obsypany, za sadem d ąb ro w a, w której k u k a ła k u k u łk a
- N a szczęśliwą to nam w różbę - rzekł p a n Skrzeluski - ale trze b a się p o p y tać. I zw róciw szy się k u d ąb ro w ie pytał:
- Z azulu niebożę, a ile lat będziem żyć w stadle z tą o to panną? K u k u łk a poczęła k u k a ć i kukać. N aliczyli pięćdziesiąt i więcej. - D ajże tak , Boże!
- Z azule zawsze praw dę m ów ią - zauw ażyła Helena.
- A kiedy tak, to jeszcze będę pytał! - rzekł ro zo ch o co n y nam iestnik. I pytał:
- Z azulu niebożę, a siła mieć będziem chłopczysków ?
K u k u łk a ja k b y zaniem ów iła, zaraz poczęła o d p o w iad ać i w ykukała ni m niej, ni więcej, jak dw anaście.
Pan Skrzeluski nie p o siad ał się z radości.
- O t, sta ro s tą zostanę, ja k m nie Bóg miły! Słyszałaś w aćpanna? hę?
- Z g o ła nie słyszałam - odpow iedziała czerw ona ja k w iśnia H elena - n aw et nie wiem 0 coś py tał (Ю М , V II, 110),
S ym bolika kukułki jest jed n o zn a czn a - to p ta k wieszczący, w różebny.
Z w racano się do niej zazwyczaj w dw óch spraw ach: m iłości - kiedy to
m łode dziew częta pytały o dzień wesela oraz śmierci - gdy starzy ludzie
chcieli poznać jej d a tę 12.
Wielu ludzi chciałoby poznać datę swej śmierci, wiedzieć, ile czasu m ają
jeszcze przed sobą. Ale chyba wszyscy boją się tego dnia, czują niepew ność,
strach i obawę. Jak pisał H oracy: m ors ultima linea rerum est — śm ierć
kresem w szystkiem u13 i dopiero później m o żn a dowiedzieć się, czy trafiliśm y
do św iata wiecznej szczęśliwości, czy przeciwnie - nie zasłużyliśm y na
nieskończoną radość. Śmierć w prow adza w nieznane światy Piekła, Czyśćca
1 Raju, rozb u d za w yobraźnię i wywołuje wiele emocji bez względu na czasy,
w których człowiek żyje. Ludzie od zawsze personifikują śm ierć, m ają o niej
12 S. C z e r n i k , op. cit., s. 150-151.
różne w yobrażenia. P rzedstaw iają ją ja k o k o ścio tru p a z ko są lub klepsydrą,
kiedy indziej znów n a koniu goniącą uciekających ludzi. W tradycji
śred-niowiecznej opisyw ano ją także ja k o uzb ro jo n ą kobietę o rozpuszczonych
włosach, m ającą skrzydła nietoperza i p a z u ry ’jastrzęb ia lub ja k o szkielet
okryty aksam itnym płaszczem , bogato ozdobionym złotem . W ten sposób
ukazuje też śmierć Sienkiewicz. Soroka, k tó ry opow iada żołnierzom oblężenie
Z baraża, przedstaw ia następujący obraz śmierci:
P rócz tego, tu złe d uchy nie m ają m ocy nijakiej, a tam jen o przez p iąte k , so b o tę i niedzielę diabli nie w spom agali hultajstw a, a przez resztę d ni po całych n o cach straszyli. Posyłali śm ierć n a oko p , żeby się p okazyw ała żołnierzom i serce im d o bitw y o dejm ow ała. W iem od takiego, k tó ry ją sam widział.
- W idziałże ją? - pytali ciekaw ie chłopi k u p iąc się k o ło w achm istrza.
- N a własne oczy! Szedł d o k o p a n ia stu d n i [...]. Idzie, idzie, aż p a trz y , naprzeciw niego p od ch o d zi ja k a ś figura w czarnej płachcie.
- W czarnej, nie w białej?
- W czarnej; n a w ojnę w c zarn ą się o n a ubiera. M roczyło się. P rzybliża się żołnierz: „W erd o ?” - p y ta - o n a nic. D o p iero p o ciąg n ął za płach tę - p atrzy : k o ścio tru p . „A ty tu czego?” - „ J a - p o w ia d a - jestem śm ierć i p rzy jd ę p o ciebie za ty d zie ń ” . - Ż o łn ierz p o m iark o w ał, że źle. „C zem u to - p y ta - za tydzień? to ci prędzej nie w olno? - A o n a n a to: „P rzed tygodniem nic ci uczynić nie m ogę, b o taki ro z k az ” (II P, X V , 228).
Poznajem y więc śmierć, k tó ra przychodzi d o człow ieka, rozm aw ia z nim
i uprzedza, że w krótce go zabierze. Z analogiczną tem aty k ą spotykam y się
u Sienkiewicza w krótkim opow iadaniu pt. Sabałowa bajka. A kcja tej
opowieści rozgryw a się w okolicach Z akopanego, gdzie Sienkiewicz uwielbiał
przebyw ać i odpoczyw ać. T u taj właśnie śmierć przyszła d o górala:
[...] raz seł chłop ze św idrem i rą b an icą d o N ow ego T arg u n a siacie. Ja k o ś za P o ro n in em slow arzysyła się z nim stara baba. C hłop, ze był m ąd ry gazda, p o z n ał Śm ierć i zara myśli, ja k o się jej p o zb y ć14.
Być m oże bajka Sabały posłużyła autorow i Trylogii za pierw ow zór opowieści
Soroki. W obu przypadkach śm ierć porozum iew a się z człow iekiem , a co
ważniejsze w jednej i w drugiej historii ludzie chcą ją przechytrzyć i odsunąć
w ten sposób od siebie. Sposoby unieszkodliw ienia śmierci są różne:
Ż ołnierz myśli sobie: „T ru d n o ! ale kiedy o n a m i tera z nic zrobić nie m oże, to niechże jej choć za swoje o d p łacę.” K iedy nie ow inie ją we płach tę, kiedy nie zacznie o k am ienie g natam i walić! O n a w krzyk i n u ż się prosić: „Przyjdę za dw a ty g o d n ie.” - „N ie m oże być!” - „przyjdę za trzy, za cztery, za dziesięć, p o oblężeniu, za rok, za dw a, za piętnaście!” - „ N ie m oże być!” - „przyjdę za pięćdziesiąt lat!” - P o m iark o w ał się żołnierz, b o ju ż m iał pięćdziesiąt, myśli sobie: „S to - dość!” Puścił ją. A sam zdrow y i żyw d o tej po ry ; d o bitwy' chodzi jak w taniec, bo co m u tam ! (II P, X V , 228).
N a inny sposób pozbycia się śmierci w padł góral:
W zion wreszcie wiercić dziurę d o w irby, wiercił, póki nie wywierci!, a p o tem w nią zagląda. - C zego patrzysz? - p y ta Śmierć.
- C hcesz uznać, to sam a zaźrzyj.
Z ażrzała Śm ierć d o dziury, nie widzi nic - a bez ten cas ociosał se ch ło p rą b an icą bukow y kołek.
- N ie widzę nic - p o w iad a Śmierć. - W leź całkiem to obacys.
Ledw ie Śm ierć w lazła całkiem , zatk ał ci j ą ch ło p - prosem piknie - bukow ym kołkiem , przybił kołek obuchem i p o s e łls.
W tych dw óch Sienkiew iczow skich opisach m o żn a dostrzec kolejne
podobieństw o. Śmierć nie w zbudza strachu w człowieku, do któ reg o
przy-chodzi. Jest m u uległa, posiada cechy typow o ludzkie, tj. ciekaw ość i słabość.
Nie potrafi obronić się przed żołnierzem , któ ry ją bije, ani w ydostać się
z zabitej kołkiem dziury. Śmierć nie jest przedstaw iona ja k o zjaw isko
m etafizyczne czy przeżycie duchow e. Jest to raczej ludow e w yobrażenie, być
m oże potrzebne ludziom , gdyż taki ironiczno-hum orystyczny sposób jej
przedstaw iania pozw ala z większym spokojem i mniejszym strachem podejść
do tego istotnego tem atu w życiu każdego człowieka, zwłaszcza w m om encie,
gdy jego egzystencja jest zagrożona. K olejnym istotnym elem entem jest fakt,
iż obaj mężczyźni nie chcą zlikw idow ać śmierci całkowicie, m im o że m ają
tak ą m ożliwość. Żołnierz odd ala ją jedynie od siebie na pięćdziesiąt lat,
gdyż sto lat życia zupełnie go zadow ala. G ó ral n ato m iast p o kilku latach
wypuszcza śmierć z wierzby, poniew aż „ludziska przestali um ierać; zajaziło
się od nich w Z akopanem , w Białym D unajcu, w C hochołow ie, wsędy, ze
cłek koło cłeka stał, jak o sm ereki stojom w borze” . Śmierć jest więc
w pewnym m om encie życia wybawieniem od starości, biedy, sam otności
i zmęczenia. Bez niej żyw ot człow ieka stałby się niemożliwy. Śmierć daje
nadzieję na lepsze i spokojniejsze życie po życiu.
K ult negatyw ny w powieściach stanow i bardzo w ażną ich część, zwłaszcza
w zestaw ieniu z oddaw aniem czci Bogu. Jest to znak rozpoznaw czy, dzięki
k tórem u m o żn a odszukać bohaterów pozytyw nych charakteryzujących się
w iarą i w iernością Bogu i M aryi oraz bohaterów negatyw nych, będących
blisko czarnej magii. U piory, złe duchy, śm ierć. S zatan, czarow nice, w różby
i zw iązana z nimi sym bolika w prow adzają elem enty napięcia, przygody
i tajem nicy.
U lubioną lekturą Sienkiewicza były dw a eposy H om era: Iliada i Odyseja.
Jedną z cech gatunkow ych epopei jest obecność w utw orze dw óch płaszczyzn:
św iata boh ateró w i bogów . W iara katolicka jest m onoteistyczna, więc m oże
chcąc zrekom pensow ać brak wielu bogów , Sienkiewicz w prow adził szeroko
rozw inięty wątek upiorów , czarow nic i złych duchów , które, podobnie jak
starożytni bogow ie, ingerują w świat ludzi, podsuw ają im różne pomysły
i rozw iązania.
Zygm unt Szweykowski powiedział, że Trylogia to „baśń na tle dziejowym” .
W dużej m ierze to właśnie kult negatyw ny stw orzył ta k ą niew ytłum aczalną
i trochę strasz n ą baśniow ość, w której p rzek racza się granice m iędzy
światem realistycznym a tym rządzonym przez siły n ad n a tu raln e.
A gnieszka Kowalkiewicz
F O R M S O F N E G A T IV E R E L IG IO U S C U L T IN T R Y L O G IA ( T R IL O G Y ) BY H E N R Y K S IE N K IE W IC Z
( S u m m a r y )
T h e article touches upon a subject o f the events an d p h en o m en a b elonging to the circle o f m agic w hich is the a rt o f p erfo rm in g tasks for beyond the abilities o f an o rd in ary m an. T h u s, the article covers witches (why they a p p ear in the novel), th e ir p ro p h esies as well as sym bolic in te rp reta tio n s o f these predictions. T h e m an ifestatio n s o f negative cult also include h u m an belief in p h a n to m s, evil spirits an d even S atan himself. T h e in tro d u c tio n o f such m otifs to T rilogy reveals the a u th o r’s p ro fo u n d know ledge and b ro ad in terest in th is subject.
N a tu ral curiosity a b o u t w h at the fu tu re will b ring, aroused peo p le's co n cern over all the p h en o m en a occurring in n a tu re . T his them e is also a p a rt o f this study.
T h e last p a rt o f this article covers the subject o f v arious in te rp reta tio n s o f the sym bols o f birds. It also p o n d e rs u p o n the m o tif o f d e a th an d how it is p o rtray e d in the novels by H enryk Sienkiewicz.