B ib lio te k a U. M . K. T o r u ń
POSTĘPY
ASTRONOMII
C Z A S O P I S M O
P O Ś W I Ę C O N E U P O W S Z E C H N I A N I U
W I E D Z Y A S T R O N O M I C Z N E J
PTA
T O M II — Z E S Z Y T 1
1 9
5
4
P A Ń S T W O W E W Y D A W N I C T W O N A U K O W E
SPIS TREŚCI ZESZYTU 1
W. Z o n n, O stosunku do astronom ii w Polsce . . . 3 W. I w a n o w s k a , Ewolucja g w i a z d ...9
Z LITERATURY NAUKOWEJ
K. K o z i e ł , Problem czasu w astronom ii . . . . 25 W. I w a n o w s k a , Źródła em isji radiow ej . . . . 32 A. S t r z a ł k o w s k i , Średnice „radiogwiazd" . 32 A. L i s i c k i , Radio-obiekty n a półkuli północnej . . 34 K. R u d n i c k i , Badania prom ieniow ania radiowego
a ucieczka g a l a k t y k ... , 3 5 W- I w a n o w s k a , Wpływ ośrodka
międzygwiazdo-wego na prędkości g w i a z d ...37 A. S t r z a ł k o w s k i , Świecenie nocnego nieba zw ią
zane z efektem C z e r e n k o w a ... 37 K. R u d n i c k i , Rozkład jasności nowopowstających
gwiazd ... . 3 9 A. L i s i c k i , Nowe potwierdzenie spiralnej stru k tu ry
G alaktyki , ... ... , , , 41 K R O N I K A
Prof, d r Stefan Pieńkow ski (Wspomnienie pośmiertne) . 42 Spraw ozdanie z działalności Polskiego Tow arzystw a
Astronomicznego za rok 1953 ... 43 Całkowite zaćmienie Słońca dnia 30 czerwca 1954 r.
w północno-wschodniej P o l s c e ... 45 Widok nieba w czasie całkowitego zaćmienia Słońca
30 czerwca 1954 ... 48 i
P O L S K I E T O W A R Z Y S T W O A S T R O N O M I C Z N E
P O S T Ę P Y
A S T R O N O M I I
K W A R T A L N I K
T O M I I
— Z E S Z Y T 1
K R A K Ó W • S T Y C Z E Ń — M A R Z E C I 9 5 4
P A Ń S T W O W E W Y D A W N I C T W O N A U K O W E
K o l e g i u m R e d a k c y j n e
R edaktor N a c z e ln y : S T E F A N P I O T R O W S K I , W arszaw a C z ło n k o w ie : T A D E U S Z B A N A C H I E W I C Z , K ra k ó w W Ł A D Y S Ł A W T Ę C Z A , K ra k ó w W Ł O D Z IM IE R Z Z O N N , W arszaw a Sekretarz R e d a k c ji: K A Z IM IE R Z K O R D Y L E W S K I , K ra k ó wA dres R e d a k c ji: K ra k ó w 2, plac N a Groblach 8 ni. 4 ;
A dres Sekretariatu: K ra k ó w 2, ul. K o p e rn ika 27 m. 4
' ' ł i P A Ń S T W O W E W Y D A W N I C T W O N A U K O W E — W A R S Z A W A ul . K ra k o w sk ie P r z e d m ie ś c ie 79 N a k ł a d 4 0 0 - f - 10 0 egz. P o d p is a n o do d r u k u 10. 111. 1S51 A r k . w y d . 4 ‘2 , a r k . d r u k . 8 - f - w k le jk a D r u k u k o ń c z o n o 1 8 . I I I . 1954 P a p ie r drulc. s a ł. 7 0 g k l. V, 7 ^ x 1 0 0 c m N r z a m ó w ie n ia 6 * 1 2 /5 8 Do s k ła d a n i a 19. X I I . 1 9 5 8 Cena z ł 5. — M -5 -1 6 5 7 1 D l l U K A l l N I A Z W I Ą Z K O W A , K R A K Ó W , U L . M I K 0 Ł A J S K A 18
i
Postępy Astronomii, T. II, z. 1
O stosunku do astronom ii w Polsce
W ŁO D ZIM IER Z ZONNO bserw atorium Astronom . Uniw. W arszaw skiego
(A rtyku ł dysku syjny)
Zarówno wśród szerokich mas naszego społeczeństwa, ja k i wśród ludzi kierujących naszym życiem naukow ym panuje często przeko nanie o osobliwej roli astronomii wśród nauk, o jej jakob y specjalnym charakterze i specjalnych zadaniach. Owo niesłuszne (jak to zaraz spró bu ję pokazać) przekonanie, będące, po części przynajm niej, pozostałością czasów dawnych, przejaw ia się w różnych sytuacjach i na różnych szcze blach naszego życia. P rzejaw ia się m iędzy innym i w osobliwym trakto waniu astronomów przez szerokie m asy; astronomów traktu je się często jako ludzi różnych od adeptów innych nauk przyrodniczych, jako ludzi upraw iających w iedzę bardzo im ponującą zw ykłem u człow iekow i i w zb u dzającą jego podziw. Niem al że każdy wśród naszych astronomów nie jednokrotnie m iał możność spotkać się z tego rodzaju niezasłużonym „uznaniem " ze strony czy to słuchaczy w ykład ów popularnych, czy też czytelników popularno-naukowej literatury. W ielu zaś pośród astrono mów to uznanie cieszyło — tych oczyw iście, którzy nie zdają sobie sprawy z tego, że w yrasta ono z niew łaściw ego podłoża i dlatego jest niezasłu żone.
Innego rodzaju p rzejaw tego niew łaściw ego stosunku do astronomii daje się zaobserwować również wśród niektórych w ładz kierow niczych; tutaj w ystępuje często pewnego rodzaju niezaradność wobec tej nauki, zarówno w sprawach jej organizacji, ja k też i d ydaktyki i „pielęgnowa- nia“ astronomii w Polsce. W czasie licznych konferencji i rozmów w spra w ie astronomii często się stwierdza, że ten, czy ów pośród ludzi kieru ją cych naszym życiem naukow ym nie ma w yrobionego stosunku do spraw astronomii. Spraw a d ydaktyki astronomii na naszych uniw ersytetach nie jest dotychczas ustawiona w sposób w łaściw y; powodem tego również jest n iew łaściw y stosunek do tej dyscyplin y naukow ej. Nowopowstała Polska Akadem ia Nauk, om aw iając w jednym z pierw szych num erów „Życia N au ki“ spraw y dyscyplin naukow ych szczególnie w ażnych dla gospodarki kraju i jego kultury, całkow icie pominęła astronomię. Tym czasem nie
4 W łodzim ierz Zonn
w yd aje się, aby ktokolw iek m iał cień w ątpliw ości, co do dużego znacze nia astronomii w rozw oju kultury. To pominięcie astronomii jest prze jaw em nieporadności wobec spraw astronomii w Polsce.
Czynione tutaj zarzuty, naw et gd yb y b y ły całkow icie słuszne, obar czają sum ienie nie tyle tych, do których są bezpośrednio skierowane, ile sumienie polskich astronomów, ich bowiem obowiązkiem było w łaściw e naświetlenie spraw astronomii w obecnym życiu Polski, tak wobec sze rokiego społeczeństwa, ja k też i wobec czynników kierujących naszym życiem . Jeśli chodzi o szerokie m asy społeczeństwa, bardzo w iele się już zrobiło poprzez literaturę popularno-naukową, która, moim zdaniem, w sposób w łaściw y przedstaw iała i przedstaw ia rolę i charakter w spół czesnej astronomii. Nasza powojenna literatura astronomiczna jest już całkow icie w olna od niektórych przedw ojennych tendencyj, usiłujących przedstawić astronomię w jakim ś „korzystniejszym ", niż inne nauki świetle, przez tanie imponowanie czytelnikom ogromem wszechświata, bądź też przez w yciąganie z astronomii łatw ych a efektow nych wniosków filozoficznych, sprzecznych często z charakterem tej w iedzy przyrodni
czej.
W powojennej literaturze popularno-naukowej nie m ogły być jednak poruszane spraw y stanu astronomii w Polsce współczesnej i jej aktual nych zadań w powiązaniu z rozwojem naszej gospodarki i kultury z tej prostej p rzyczyn y, że zagadnienia te nie dają się łatw o popularyzow ać i że poruszać je należało wobec innych czytelników i w innym miejscu. Otóż tego, zdaje się, dotychczas nikt nie zrobił i może to jest jedną z p rzy czyn niew łaściw ego stosunku do astronomii, o którym m ówiłem na po czątku artykułu. A że ten stan rzeczy jest oczyw iście niekorzystny tak dla przyszłości naszej astronomii, ja k też i naszej kultury, uw ażałem za konieczne poruszenie tej sprawy, mimo że w żadnym przypadku nie czuję się do tego bardziej powołany, niż każdy inny „p ra k ty k u ją cy “ astronom w Polsce.
Zacznijm y może od spraw najprostszych; od charakteru współczesnej astronomii, która w zasadzie niczym się nie różni od innych nauk p rzy rodniczych posługujących się szeroko w sw ych badaniach metodami m a tem atycznym i. Astronom ia jest może najbardziej zbliżona do fizyk i (zwłaszcza, jeśli w łączym y do tej ostatniej również i mechanikę); można b y w ięc astronomię traktow ać jako pew ien dział fizyk i w tym samym stopniu, ja k np. geofizykę można traktow ać również jako pew ien dział fizyki. Pew ne działy astronomii można i trzeba potraktować jako roz winięcie m echaniki — tzw. astronomię klasyczną, zw łaszcza m echanikę nieba; inne znowu — jako rozwinięcie i zastosowanie innych działów fizyki, w szczególności teorii prom ieniowania i term odynam iki (ostatnio również i elektrodynam iki). Takim działem jest cała współczesna
astro-O sto su n k u do astron om ii w P o lsc e 5
fizyk a i niektóre działy astronom ii gw iazdow ej. Różni astronomię od fizyk i jedna tylko, dość istotna z punktu widzenia metod pracy, oko liczność: to m ianowicie, że astronomowie w części doświadczalnej sw ej pracy praw ie całkow icie ograniczać się muszą do o b s e r w a c y j , w tedy gdy fizykom dostępny jest również i eksperym ent. Okoliczność ta jednak nie w iele zm ienia zasadniczy charakter astronomii.
K ażd y zatem astronom jest przyrodnikiem posiadającym dość grun towne przygotow anie zarówno z fizyki, ja k i m atem atyki i tę okoliczność bardzo sumiennie uw zględniły nasze program y studiów, ja k też i program y studiów w e w szystkich innych krajach.
Przyszłość człow ieka kończącego w Polsce studia astronomiczne n i e m u s i o g r a n i c z a ć s i ę j e d y n i e d o p r a c y w c h a r a k t e r z e n a u k o w c a , w tym znaczeniu tego słowa, jakie ono ma w m owie potocznej. Nie musi ograniczać się do pracy w jakim ś instytucie naukowo- badawczym , tak ja k praca ludzi kończących w Polsce studia fizyczne lub m atem atyczne, geofizyczne lub przyrodnicze, nie ogranicza się prze cież tylko do instytutów naukow o-badawczych. W prowadzenie tego ro dzaju ograniczenia ogromnie b y zubożyło i obniżyło całą kulturę naszego kraju. W szak nauka musi rozw ijać się nie tylko na sw ym najw yższym szczeblu w instytutach n aukow o-badaw czych, lecz również i na w szystkich niższych, kończąc na szkole podstawowej lub redakcji czaso pisma popularno-naukowego. Astronom ia zaś nie powinna być bardziej ekskluzyw nym kierunkiem studiów i pracy niż inne nauki o podobnym charakterze, a w ięc fizyka, geofizyka lub chemia, jeśli oczyw iście w spo sób w łaściw y ocenim y rolę astronom ii w rozw oju kultury. Inne, specjalne traktow anie jednej tylko z dyscyplin przyrodniczych — astronomii — nie jest doprawdy niczym uspraw iedliw ione i może być w ytłum aczone jed y nie jakim ś nieporozumieniem łub przesądam i ciążącym i na nas od czasów bardzo dawnych.
W iele ludzi, godząc się z tym stanowiskiem w zasadzie, w ysuw a jednak obiekcje co do istniejącego zapotrzebowania na astronomów twierdząc, iż jest ono bardzo małe, i że to w łaśnie czyni z astronom ii w iedzę spe cjalną. K rótko mówiąc, twierdzą, że to obecne życie czyni astronomię „ekskluzyw n ą". Otóż gd yb y to naw et było praw dą (a nie jest), odpo w iedziałbym na to, że „tym gorzej dla ży cia“ . Jeśli astronomia w ciągu w ielu w ieków b yła w dość dużym stopniu „zrośnięta" z życiem i w ciągu w ielu w ieków społeczeństwa odczuw ały dość duże zapotrzebowanie na astronomię zarówno ze w zględu na jej znaczenie gospodarcze ja k i po znawcze, to obecny upadek zapotrzebowania na astronomię należałoby ocenić niew ątpliw ie ujem nie. N a szczęście jedn ak tak nie jest. W iele ludzi po prostu nie w idzi tego zapotrzebowania i nie docenia w ięzi po m iędzy astronomią a naszym obecnym życiem . K to w ie, czy głów ną p
rzy-6 W łodzimierz Zonn
czyną tej krótkowzroczności nie je st ta okoliczność, że Polska nigdy nie
była krajem m orskim i Polacy nie byli narodem żeglarzy.
Nie jest przypadkiem , że najbujniejszy rozkw it astronom ii obserw u
jem y od wielu la t przede wszystkim w krajach morskich, w których tra
dycje astronom iczne są zawsze żywe i aktualne. Mała Holandia produkuje
więcej astronomów na swoich uczelniach niż Polska, naw et powojenna.
Nie czas jednak na zagłębianie się w te skądinąd bardzo interesujące,
lecz mniej aktualne w tej chwili spraw y źródeł osobliwego stosunku ludzi
w Polsce do astronomii. W ażniejsza jest spraw a obecnej sytuacji, która
wskazuje na to, że zapotrzebowanie społeczne na astronom ię w Polsce
jest niew ątpliw ie duże, znacznie większe, niż by się to w ielu ludziom
nie m ającym bezpośredniego z nią kontaktu wydawało. Świadczy o tym
choćby liczba członków Pol. Tow. Miłośników Astronomii, kilkanaście
razy wyższa niż w okresie m iędzyw ojennym i w tym samym stopniu
zwiększony nakład popularnego miesięcznika astronomicznego „U ranii“.
Zacznijmy może od spraw najbardziej bezpośrednich. Niemal że
wszyscy astronom owie w Polsce pracujący naukowo muszą wiele — po
wiedziałbym: zbyt wiele — czasu poświęcać sprawom, w których mogliby
być z powodzeniem zastąpieni przez „średnią“ w arstw ę astronomów,
których w Polsce brak. Mam tu na m yśli przede wszystkim działalność
w ydawniczą i popularno-naukow ą. Daleki jestem od myśli, iż naukowiec
nie pow inien się tym zajmować; przeciwnie jestem zdania, że każdy z nich
musi w mniejszym lub większym stopniu brać udział w upowszechnianiu
swojej nauki; jednak obciążenia z tego w ynikające nie mogą obarczać
t y l k o naukowców, zajm ujących się jednocześnie pracam i badawczymi.
Tymczasem w Polsce je st w łaśnie tak. Przecież w naszych w ydaw nic
twach, w redakcjach pism, słuchowisk i filmów popularno-naukow ych
nie ma chyba ani jednego astronom a z prawdziwego zdarzenia! Tym
czasem, jak to dobrze wiemy, w ydaw nictw a te wypuszczają w św iat b a r
dzo wiele i dość wartościowej literatu ry popularno-naukowej, słuchowisk
i filmów. Astronom owie-naukowcy muszę więc zastępować i zastępują
zarówno redaktorów, ja k i recenzentów broszur, artykułów , słuchowisk
i filmów; w dodatku są jeszcze autoram i niem al że wszystkich tych po-
zycyj. A utoram i przeszło 50 większych pozycyj bibliograficznych i setek
mniejszych w naszej powojennej literatu rze popularno-naukow ej są nie
m al w y ł ą c z n i e astronomowie zaangażowani czynnie w pracy n au
kowo-badawczej. Świadczy to bardzo dobrze o ich poczuciu obowiązku
społecznego, lecz jednocześnie źle o organizacji całokształtu naszego życia
„astronomicznego", zaspakajanie bowiem odnośnych potrzeb w ta k dużej
skali nie może nie odbić się ujem nie na pracy naukowo-badawczej n au
kowców. Bezpośrednią zaś przyczyną tego stanu rzeczy jest właśnie owa
„ekskluzywność“ studiów astronom icznych w Polsce, w w yniku której
O stosunku do astronomii w Polsce 7
niem al każdy astronom w Polsce musi b yć „M adchen fiir A lles" wobec kom pletnego braku w arstw y „średniej" astronomów. Przez w arstw ę „średnią" rozumiem tu ludzi w ykształconych, lecz nie m ających bądź to zamiarów, bądź też w arunków na zajm ow anie się pracą badawczą. Otóż w e w szelkich innych dyscyplinach naukow ych w Polsce ta w arstw a „średnia" jest dość liczna — z w yjątk iem w łaśnie astronomii.
Nie mam dostatecznie ścisłego kontaktu z innym i instytucjam i „po trzebującym i" astronomów, w iem jednak pośrednio o tym , że w w ielu placów kach geodezyjnych, kartograficznych, m eteorologicznych, w urzę dach m iar i w ag, również mogą i powinni pracować astronomowie. Nie m ówię ju ż o różnych resortach M inisterstwa Żeglugi, które jakoś się „obchodzą" bez astronomów, prawdopodobnie po prostu z powodu braku „takow ych " w Polsce, trudno bowiem sobie w yobrazić rozsądne posta wienie całokształtu spraw m orskich w jakim ś kraju bez licznego udziału w nich mniej lub bardziej w ykształconych astronomów. Przecież jedno z najsłyn niejszych na świecie obserwatoriów, Obserwatorium Pułkowskie, m iało za cel w łaśnie kształcenie naw igatorów i podniesienie poziomu m arynarki rosyjskiej. Ten sam cel przyśw iecał i przyśw ieca w ielu dużym placówkom astronom icznym rów nież i na zachodzie, które, oczywiście, obok prac o charakterze użytkow ym , prowadzą prace badawcze, jedno bowiem niepodzielnie w iąże się z drugim. Nie chcę dopuścić m yśli, by Polska mogła być pod tym w zględem jakim ś niezrozum iałym w yjątkiem ...
Pozostaje w reszcie jeszcze jedno bardzo szerokie pole działania dla astronomów : różnego rodzaju szkolnictwo. W program ach w szystkich szkół ogólnokształcących m am y astronomię, którą muszą przecież w y kładać ludzie zn ający się na niej. Astronom owie są kształceni tak, że m ają prawo, obok astronomii, nauczać m atem atyki, a także fizyki. Nic zatem nie przem aw ia przeciwko angażowaniu astronomów w szkolnictwie, w iele natomiast przem aw ia za tym , jeśli oczyw iście zaliczym y astrono mię do dyscyplin o dużym znaczeniu dla rozw oju kultury. Z kontaktów z nauczycielam i wiem, ja k źle oni sobie dają radę z nauczaniem astro nomii, i ja k ogromne trudności z tym m ają. M ają i oczyw iście będą mieli, dopóki ten przedm iot traktu je się u nas jako „sp ecjaln y" i dopóki studia astronomiczne nie zostaną um asowione w sposób podobny do umasowie- nia u nas studiów fizyczn ych lub geograficznych — z zachowaniem oczy w iście jakichś rozsądnych proporcji.
Na zakończenie w arto b y poruszyć jeszcze jedną sprawę, tłum aczącą w dużej m ierze krótkowzroczność w sprawach astronom ii i związane z cym jakob y m ałe zapotrzebowanie na tę naukę. Zapotrzebow anie nie jest czym ś oderw anym od stopnia rozw oju danej nauki, lecz jest w p ew nym stopniu funkcją rozw oju danej dyscypliny naukow ej: rośnie w miarę rozw oju nauki i, niestety, m aleje w m iarę jej zaniedbywania.
Społeczeń-8 Włodzimierz Zonn
stwo o bardzo niskim poziomie w ykształcenia w dziedzinie np. m atema tyk i nie będzie miało tak w szechstronnych żądań i zapotrzebowań pod je j adresem, ja k społeczeństwo o w ysokim poziomie tej w iedzy. S k re ślenie astronomii z indeksu „w iedz ekskluzywnych*' niew ątpliw ie pod niesie stopień zapotrzebowania na astronomię w naszym społeczeństwie — a przecież rozw ijanie zapotrzebow ania na w iedzę i rozszerzanie hory zontów m yślow ych jest istotną cechą humanizm u socjalistycznego. Zdaje się, że tę okoliczność dobrze zrozum iały w ładze kierujące w Polsce oświatą, w prow adzając astronomię jako przedm iot obow iązkow y do ostat niej k lasy szkoły ogólnokształcącej. Zarządzenie to jednak tak długo po zostanie czym ś nastręczającym ogromne trudności w realizowaniu, do póki inne czynniki rów nież nie zm ienią swego stanowiska w stosunku do tej nauki i nie pomogą M inisterstwu O św iaty w jego niew ątpliw ie słusznym i nowoczesnym dążeniu do traktow ania astronomii na równi z innym i naukam i przyrodniczym i.
G im n a z ju m m ę s k ie w T o ru n iu , z a ło ż o n e w r. 1594, p o s ia d a ło p rz e z p a r ę s tu le c i p o r t r e t M ik o ła ja K o p e rn ik a w y so k o c e n io n y p rz e z h is to ry k ó w s z tu k i. W c z a sie o k u p a c ji h it le ro w s k ie j z o sta ł on p r z e n ie s io n y d o M u z e u m w ta m te js z y m r a tu s z u , a w r. 1943 w y w ie z io n y w o k o lic e T o ru n ia . O d n a lezio n o go w r. 1945 w s ta n ie d u ż e g o z n is z c z e n ia w W y rz y s k u . W la ta c h 1946—8 z o s ta ł o d n o w io n y w P a ń s tw o w e j P r a c o w n i K o n s e rw a c ji Z a b y tk ó w M a la r s tw a w W a rs z a w ie p o d k ie r u n k ie m p ro f . B o h d a n a M a r c o n i e g o . O to je g o o p in ia z a c z e r p n ię ta z B iu le ty n u H is to r ii S z tu k i r. 1953 n r 2. P o r t r e t n a m a lo w a n y n a d ę b o w e j d e sc e f o r m a tu : 51X 41,5 cm p r z e d s ta w ia M ik o ła ja K o p e r n ik a w w ie k u 35—40 la t. C zas p o w s ta n ia : l a t a 1540— 60. W w y k o n a n iu ce c h y m a l a r s tw a p ie rw s z e j p o ło w y X V I w . W b re w n ie k tó r y m w y p o w ie d z io m n ie z o s ta ł o n w y k o n a n y z n a tu r y , lecz z a c z e r p n ię ty z n ie is tn ie ją c e g o d z iś p ie r w o w z o ru . W ięcej z b liż a się d o m o d e lu n iż s t r a s b u r s k a k o p ia a u to p o r tr e tu w ie lo k r o t n ie o d n a w ia n a . J e s t n a jle p s z y m z is tn ie ją c y c h p r z e d s ta w ie ń K o p e rn ik a . K o p ię jeg o , s p a lo n ą w r. 1944 p rz e z h itle r o w c ó w , p o s ia d a ło O b s e r w a to r iu m U n iw e r s y te tu w W a r
Postępy Astronomii, T. II, z. 1
. E w o l u c j a g w i a z d
(R eferat w y g ło sz o n y n a sy m p o zjo n ie astro fizy czn y m
P o lsk ieg o T o w a rzy stw a A stron om iczn ego w e W rocław iu , w sierp n iu 1953 r.).
W. IW A N O W SK A
O b s e rw a to r iu m A s tro n o m . U n iw . M. K o p e r n ik a w T o r u n iu
Przez ewolucję gwiazdy będziemy rozumieć zm iany czasowe jej stanu
fizyczno-chemicznego, dla danej gwiazdy nieodwracalne. Poznanie drogi
ew olucyjnej planet, gwiazd, galaktyk i samej m aterii jest właściwym
celem nauki o wszechświecie. Zagadnienie to je st obecnie dalekie od
rozwiązania; jednak nauka dzisiejsza może się poszczycić osiągnięciami,
rzucającym i światło na pewne fragm enty tego zagadnienia. Zadaniem n i
niejszego referatu jest ogólne przedstawienie dzisiejszego stanu wiedzy
o ewolucji gwiazd. Ponieważ w tej dziedzinie astronom ia radziecka ma
bardzo poważne sukcesy, uznano za właściwe poświęcić im specjalny
r e f e r a tJ).
Zacznijmy od przeglądu podstaw obserw acyjnych i zapytajm y, czy
obserwowano w okresie istnienia człowieka na Ziemi procesy ewolucyjne
w gwiazdach? — N iew ątpliw ie tak: podstawowa funkcja gwiazdy, w y
syłanie promieniowania elektromagnetycznego, je st procesem dla danej
gwiazdy nieodwracalnym , a zatem ewolucyjnym. Poza tym obserw ujem y
u niektórych gwiazd emisję korpuskularną: stwierdzono ją u gwiazd
masywnych na drodze spektroskopowej; Słońce w yrzuca strum ienie jo
nów w erupcjach, w ywołując zorze polarne w naszej atmosferze oraz
zakłócenia stanu jonosfery i pola magnetycznego Ziemi. Jedn ak zmiany
param etrów gwiazdy: masy (M), dzielności prom ieniow ania (L), prom ie
nia (
R), składu chemicznego (średni ciężar cząsteczkowy |i), wywołane
emisją prom ieniow ania i m aterii, są tak powolne, że nie zdołano ich
stwierdzić w okresie czasu objętym przez obserwacje. Jedynie w gwiaz
dach nowych i supernow ych zmiany są bezpośrednio dostrzegalne. W tej
sytuacji jesteśm y zmuszeni odgadywać drogę ewolucyjną gwiazd na pod
staw ie ich chwilowego stanu obecnego, biorąc przy tym pod uwagę fakt
istnienia wielkiej różnorodności typów gwiazd, wśród których możemy
10 W. Iw anow ska
dom yślać się różnych stad ió w ew o lucyjnych; chodzi o w łaściw e „n an i
zanie" ty ch typ ó w n a nici czasu. Nie zdołalibyśm y tego zadania ruszyć
z m iejsca bez znajom ości sta n u i procesów m ate rii w e w n ę trz a c h gwiazd.
T oteż początek naukow ego b ad an ia ew olucji gw iazd je s t rów noczesny
z n arod zin am i teo rii ich budow y w ew n ętrzn ej, k tó re p rz y p a d a ją n a po
czątek bieżącego stulecia. P ierw szą te o rią ew olucji gw iazd b y ła hipoteza
L o c k y e r a , u p a tru ją c a w liniach w y k resu H ertz sp ru n g a — R u ssell’a
drogę ew o lucy jn ą gw iazd. W edług tej teorii zasadniczym procesem ew o
lu cy jn y m gw iazdy b y łab y k o n tra k c ja z zachow aniem niezm iennej m asy
i niezm iennego skład u chem icznego. Z p ierw o tn ej m gław icy pow stałby
w ty m procesie zim ny olbrzym , k tó ry w m ia rę k u rczen ia się w ędrow ałby
w zdłuż gałęzi olbrzym ów w y k resu H— R ku olbrzym om gorącym ; w ty m
czasie te m p e ra tu ra jego w w y n ik u k o n tra k c ji m u siałaby w zrastać, jasność
zaś ab so lu tn a po zostaw ałaby w p rzy b liżeniu niezm ien na dzięki k o m p en
sow aniu się efek tó w w zro stu te m p e ra tu ry i m alejącej pow ierzchni. Po
osiągnięciu m ak sim u m te m p e ra tu ry w klasach w idm ow ych
B—
A ,gw iazda
posu w ałaby się n a stę p n ie w zdłuż ciągu głów nego, kończąc żyw ot w po
staci zim nego karła; sp ad ek te m p e ra tu ry e fek ty w n ej próbow ano tłu m a
czyć o d stęp stw em m a te rii od p ra w gazu doskonałego p rzy ty c h w a rto
ściach gęstości. T eo ria L o c k y e r a cieszyła się początkow o dużym k re d y
tem , a n a w e t początkow e zdobycze teo rii bu do w y w ew n ętrzn ej gw iazd
zdaw ały się ją podtrzy m yw ać; sam R u s s e l l w rozpraw ie dotyczącej
jego w y k re su z r. 1913 s ta ra ł się ją uzasadnić. Je d n ak ż e w ciągu n astęp
nego dziesiątka la t m usiała ona upaść w obec now ych dan ych dotyczą
cych m as gw iazd, skali długości ich życia i zachow ania się m ate rii w e
w n ę trz a c h gw iazd. W ciągu n a stę p n y c h 30 la t grom adzono dane o bser
w a cy jn e odnoszące się do p a ra m e tró w gw iazd, z drug iej stro n y k rzepła
i ro zw ijała się now a gałąź astro fizy ki — teo ria bud ow y w ew nętrzn ej
gw iazd, i dziś n a u k a m oże sobie pozwolić n a now ą próbę p ostaw ienia
te o rii ew olucji gw iazd, p rzy n ajm n iej w odniesieniu do n iek tó ry ch ich
grup
J e s t to zasługą w ielu badaczy w spółczesnych; r e f e ra t n in iejszy
opiera się głów nie na o statn ich pracach B. S t r ó m g r e n a i M. S c h w a r z -
s c h i 1 d a.
K luczem do w spółczesnych b adań n ad ew olucją gw iazd je s t rów nież
w y k res H ertzsp ru n g a— R ussell’a oraz zależność m asa— jasność absolutna.
K luczem ty m je d n a k po słu g u jem y się dziś inaczej niż w epoce odkrycia
ty ch związków.
N a podstaw ie danych o b serw acy jn y ch w iem y dzisiaj, że zarów no na
w y k resie H— R, ja k i zależności m asa— jasność ab so lu tn a (M— L) d y sp e r
sja p u n k tó w nie je s t w y nikiem jed y n ie błędów obserw acji: jeżeli spo
rządzim y te w y k re sy dla w szystkich gw iazd z osiągalnym i w artościam i
p a ra m etró w , poza błędam i ob serw acy jn y m i będzie istn iała re a ln a d y sp
er-E w olucja gw iazd 11
sja pun któ w , czyniąca z ty ch zw iązków raczej k o relacje niż zależności
fu n k cy jn e.
Je d n a k dla o tw a rty c h grom ad gw iazd otrzym ano, przy zachow aniu
najw yższej p recy zji p om iarów fotom etryczny ch, p raw ie idealne linie,
różne dla różnych grom ad (patrz rys. 1).
Rys. 1. W ykres Hertzsprunga—Russella gwiazd I populacji. L inie tłuste odpo wiadają gromadom otwartym: A. 12 Monocerotis, B. Plejady, C. Coma Berenices (wg O. S t r u v e , Stellar Evolution, 1950). Linie cienkie — teoretyczne tory ew o lucyjne m odeli w g pracy M. S c h w a r z s c h i l d a ApJ 116, 317, 1952
T eoria budow y w ew n ętrzn ej gw iazd sta c jo n arn y c h p rzew idu je, że
spośród p a ra m e tró w gw iazdy
M, R, L, \xtylko dw a są niezależne, np.
Mi |i, pozostałe zaś są ich fu n k cja m i (tw ierdzenie sfo rm u łow an e n i e
zależnie przez V o g t a i R u s s e l l a w r. 1928). T w ierdzenie to jest
w y nikiem nadw yżk i w a ru n k ó w brzegow ych ponad rozporządzalną ilością
stały ch całkow ania w rozw iązaniu ró w n ań rów now agi gw iazd. W
kon-12 W. Iwanowska
sekw encji istnieją dwa związki (tyle bowiem wynosi owa nadwyżka)
pomiędzy param etram i gwiazdy
F i (L, M, |x, R) = 0,
F 2 (L , M, |i, R) = 0,
z których możemy wyznaczyć np. L i R jako funkcje M oraz |i :
L = f 1 (M, (i),
R = ft
(M, |i).
Postać tych związków zależy od przyjętego modelu budowy gwiazd;
wyrazem „m odel“ obejm ujem y założenia określające środki transportu
energii w gwieździe (promieniowanie czy konwekcja), wyrażenia na
współczynnik nieprzezroczystości m aterii (x ) oraz produkcję energii (e),
jednorodność lub niejednorodność składu chemicznego m aterii gwiezdnej.
D ołączając do związków (1) równanie określające tem peraturę efektywną
gwiazdy
L — 4itl?2aT e4,
można otrzymać związek pomiędzy L, Te oraz [x
L ' = h ( T t , |i).
(2)
Funkcje f t , f2, f3 określają param etry gw iazdy: dzielność promienio
wania, promień i tem peraturę efektyw ną przy pomocy dwóch niezależ
nych param etrów : m asy i średniego ciężaru cząsteczkowego gwiazdy.
Z tych funkcji interesują nas szczególnie
i / 3, widzimy w nich
bowiem teoretyczne odpowiedniki znanych z obserw acyj związków, czy
raczej korelacyj: m asa— jasność absolutna, oraz jasność absolutna — typ
widmowy (wykres H— R). Ściśle biorąc, odpowiedniości tej realnie nie
możemy ustalić, ponieważ nie umiemy wyznaczać empirycznie wartości
średniego ciężaru cząsteczkowego dla gwiazd; na karb zmienności tego
param etru składam y istnienie realnej dyspersji punktów w empirycznych
związkach m asa—jasność absolutna i w ykres H— R.
Jeżeli zatem dla pewnej grupy gwiazd otrzym ujem y jednoparam e-
trowy związek L — M lub L — Te („ostra“ linia na wykresie), wnosimy
stąd, że gw iazdy tej grupy bądź posiadają jednakow y średni ciężar czą
steczkowy, bądź też istnieje ścisła korelacja pomiędzy średnim ciężarem
cząsteczkowym i m asą (lub tem peraturą efektywną) gwiazdy. Tę ostatnią
interpretację przyjm ujem y np. dla ostrych wykresów H—R otrzym yw a
nych dla grom ad otwartych.
Po przypomnieniu tych bardzo ważnych dla interpretacji wykresu
H— R wniosków z teorii budowy wewnętrznej gwiazd *), przechodzimy
*) Szczegółowe ich omówienie znajdzie czytelnik w referacie prof. dr S. P i o- t r o w s k i e g o , „Postępy A stronom ii", T. I, z. 2, str. 69 (1953).
Ewolucja gwiazd 13
do postaw ienia zagadnienia ewolucji gwiazd przez w prowadzenie do n a
szych rozważań czasu (t) jako argum entu. Praw dopodobnie wszystkie
param etry gwiazdy zm ieniają się z czasem; zm ieniają się również związki
między nimi (model). Moglibyśmy dwa niezależne param etry M i
p.
(a z ich pomocą wszystkie pozostałe) przedstawić jako funkcje ich w ar
tości początkowych M0 i [i0 oraz w ieku gwiazdy t0
M = M (M0, Ho, t0);
^=1* (Mo, H0, t0).
W ten sposób w aspekcie ew olucyjnym związki L—M i L—Te przybie
rają charakter związków 3-param etrow ych
L = L (M0,
t0),
Te = T\, (M0, |i0, t0),
L = L (Te, |iu,
to)-Stan obecny gwiazdy i jej położenie na w ykresach M—L i L— Tc są
zdeterm inowane przez wartości początkowej masy i składu chemicznego
oraz przez wiek gwiazdy. Droga ewolucyjna poszczególnej gwiazdy prze
biegała by na tych w ykresach po Unii zmiennego t0 przy stałych M0 i IV
Gwiazdy jednej gromady, co do których możemy założyć jedność miejsca
i czasu powstania, ułożą się na naszych w ykresach wzdłuż linii jedna
kowych Ho i t0 przy zm iennym param etrze M0. Gwiazdy jednej popu
lacji, dla których w przybliżeniu moglibyśmy przyjąć jedność miejsca
powstania, tw orzyłyby dw uparam etrow ą rodzinę o jednakow ym
^.0
a różnych M0 i t0.
W niniejszym referacie ograniczymy się do przedstaw ienia tych prób
teoryj, w których głównym procesem ew olucyjnym są reakcje jądrow e
zachodzące we w nętrzu gwiazdy (przemiana wodoru w hel), w których
zatem tylko jeden z dwóch niezależnych param etrów gwiazdy, ciężar
cząsteczkowy, zmienia się z czasem, drugi zaś, masa gwiazdy, pozostaje
praktycznie niezm ienny (drobny ubytek masy na rzecz promieniowania
zaniedbujemy),
M — const.,
H == |t (t).
Prace astronom ów radzieckich, głównie A m b a r c u m i a n a i F i e -
s i e n k o w a , zryw ają z postulatem stałej masy, przyjm ując pewien
szczególny proces w yrzucania m aterii przez gwiazdy.
Jeżeli głównym źródłem energii w gwieździe jest przem iana wodoru
w hel, możemy łatw o w yrazić szybkość w zrostu średniego ciężaru czą
steczkowego [i jako funkcję L i M. W yrażam y p, jak zwykle, przy
14 W. Iw anow ska
pom ocy zaw artości w 1 g ram ie m a te rii gw iezdnej: w odoru ( X gram ów ),
h e lu (Y gram ów ) i całej reszty p ierw iastk ó w ( Z — 1 — X — Y gram ów ),
1
2 X + s/4 Y + V*Z
(3
)przy czym, w m yśl naszych założeń d X / d t = — dY/ dt , Z — const. D ziel
ność prom ien iow ania L je st p ro p o rcjo n aln a do szybkości „sp alan ia" w o
doru w gw ieździe, czyli
d X
L
dt
M
(4
)Z ałożyliśm y p rzy tym , że skład chem iczny pozostaje je d n o sta jn y w ob rę
bie gw iazdy, co m oże być osiągnięte, jeżeli fu n k cjo n u je jak iś proces m ie
szający m ate rię w gwieździe. W spółczynnik proporcjon aln ości w w y ra
żeniu (4) m ożem y określić ze znanej w ydajności en erg etyczn ej procesu
H -> He, m ianow icie: p rzem ian a 1 g w odoru w h el dostarcza 6.1018 ergów
energii. W odniesieniu do Słońca oznacza to, że p rzetw o rzen ie całej sło
necznej m asy w odoru n a hel po k ry ło by em isję prom ieniow ania Słońca
na przeciąg 1011 lat, jeślib y dzielność prom ieniow ania Słońca b y ła stała
i rów na obecnej. Z w iązek (4) m ożem y zatem nap isać w postaci
= — 10 11 —' -
/ro k .
(5)
M /M O
Skoro w em p iryczn ym zw iązku m asa— jasność ab so lu tn a je s t L ~ M 3"’,
w y n ik a z naszego w zoru, że tem po zużyw ania w odoru rośnie bardzo
szybko z m asą. O bliczając z tego w zoru zm iany sk ład u chem icznego dla
gw iazd o różnych m asach i jasnościach abso lu tn y ch w ciągu um ow nego
o kresu 3.10® lat, otrzy m am y dla Słońca A X = 0 ,0 3 — w arto ść nieznaczną,
dla gw iazdy ty p u F o m asie 1,5 M O i L = 6 LO , A X = 0,12. G w iazda
o m asie 1,7 M O zużyłab y w ty m czasie całkow icie swój w odór, a gw iazdy
m asyw n iejsze m iały b y k ró tszy czas życia niż 3.109 lat: dla gw iazd ty p u B
b y łb y on rzęd u zaledw ie 107 lat.
W dalszych p rzy bliżen iach n ależy uw zględnić zm iany L w ciągu życia
gw iazdy, ja k rów nież ro zpatrzy ć w ypadek, gdy nie m a w gw ieździe m e
chanizm u m ieszającego. Szybkość p rz e tw a rz a n ia w odoru w h e l d X/ d t
m ożem y obliczyć na p odstaw ie znanych przek ro jó w czynnych reakcyj
jąd ro w y ch cyklu C— N lub H + H, jeżeli znam y te m p e ra tu rę i ciśnienie
ośrodka; dla Słońca (model E p s t e i n a) obliczono w ten sposób zm ianę
zaw artości w odoru w ciągu 3.109 la t jako fu n k cję odległości od środka;
zaw iera się ona pom iędzy 0,36 w środku i 0 u pow ierzchni.
J u ż te n p rzy k ład w skazuje, ja k w ażnym czynnikiem w zagadnieniu
ew olucji gw iazd je s t sp raw a m ieszania się m ate rii w gwieździe. P rzy
Ewolucja gwiazd 15
b ra k u procesów m ieszających dostatecznie szybko m ate rię w gwieździe,
zużyw a ona szybko rozp o rząd zaln y w odór w jąd rz e c e n tra ln y m i sta je
się, jeśli nie b y ła ta k ą z inn y ch powodów , gw iazdą o n iejed n o ro d n y m
składzie chem icznym ; ja k zobaczym y później jej rozw ój ew o lucy jny
pójdzie in n y m to rem niż u gw iazd jednoro dn ych . J a k dotąd, p rze w id u
jem y m ożliw y m ech an izm m ieszający m ate rię w gw ieździe w postaci
cy rk u la cji południkow ej pow stającej w w y n ik u ob rotu gw iazdy dookoła
osi. P rą d y p ołudnikow e tego ty p u znam y w atm osferze Ziem i. P róbow ano
je u jąć teo rety cznie, u z y sk u jąc zależność szybkości c y rk u lacji od m asy,
rozm iarów i szybkości ro ta c ji gw iazdy (v ). S w e e t , k tó ry ostatnio
p o d jął rew izję tego zagadnienia, doszedł do n astępu jącego w y rażen ia na
czas w ędrów k i m ate rii z ją d ra gw iazdy do pow ierzchni (tm)
U = 3,2.1013 (L/LO)-1 (M/M O)3 ( R / R Qy 2v ' 2 lat.
S to su nek tej w ielkości do czasu w y czerpania w odoru w jąd rz e k o nw ek
cy jny m (t e) je s t m ia rą skuteczności procesu m ieszania m ate rii przez
p rą d y południkow e. P rz y jm u ją c , że ją d ra ko nw ek cyjn e gw iazd ciągu
głów nego z a w iera ją 10% całej m asy i że początkow a zaw artość w odoru
w nich w ynosi X = 0,8, S t r o m g r e n o trz y m ał n astę p u jąc e w artości
sto sun k u tjtm dla gw iazd ciągu głów nego, odpow iednio do znanych
śred n ich prędkości ro tacji.
K lasa:
Oe-Be O-B
A F0-F2 F5-F8 dG d K
dM
v (km /sek):
350
94
112
51
20
0
0
0
t j t m :
5
0,4
1,4
0,4
0,1
0
0
0
Z tab e lk i tej w ynika, że podział n a gw iazdy w ym ieszane i niew ym ie-
szane w w y n ik u działania p rąd ó w p ołudnikow ych przebiega około środka
k lasy F z tym , że in d y w id u aln e gw iazdy m ogą m ieć prędkości ro ta c ji
różne od p rz y ję ty c h śred nich i m ogą w y m ykać się spod tego podziału.
W w y p a d k u Słońca e fe k t ro ta c ji nie w y starcza do skutecznego m ieszania
m aterii. Z in n y ch procesów m ieszania b ran o pod uw agę konw ekcję
w w a rstw ie jo n izacji w odoru, położonej w Słońcu tu ż pod fotosferą. Do
tychczasow e rozw ażania pro w ad zą do w niosku, że w k a rła ch późniejszych
klas niż Słońce w a rstw a ta może m ieć znaczną grubość i m oże m ieć zna
czenie dla naszego zagadnienia. Poza ty m u w szystkich gw iazd ciągu głów
nego m ożem y przy jąć dokładnie w ym ieszane jąd ro konw ekcyjne.
Po ty ch rozw ażaniach ogólnych m ożem y przejść do szczegółowego
przegląd u obszarów w y k resu H —R z p u n k tu w idzenia zagad n ien ia ew o
lucji.
16
]. Ciąg główny, klasy O—B (M >5M 0)
Bardzo wysoka wartość stosunku L/M dla tych gwiazd, a zatem
i dX/dt, prowadzi do bardzo krótkiego czasu zużycia wodoru (rzędu 107
lat). Wypływa stąd wniosek, który znalazł szereg innych potwierdzeń,
że są to gwiazdy bardzo młode, powstałe z materii międzygwiazdowej
w obecnej epoce Galaktyki. Teoria budowy wewnętrznej gwiazd, nie
stety, nie ma dla tych gwiazd zadawalającego modelu. Trudność tkwi
w zbilansowaniu energii: przyjm ując zwykłą zależność produkcji energii
cyklu węglowego od temperatury (T18—T20), nie otrzymuje się wystar
czającego pokrycia emisji promieniowania. Nie znając budowy wewnętrz
nej tych gwiazd, nie możemy też obecnie ująć teoretycznie ich drogi
ewolucyjnej. A m b a r c u m i a n i F i e s i e n k o w przewidują dla
gwiazd klas O—B szybkie obsuwanie się wzdłuż ciągu głównego w wy
niku szybkiej utraty masy. Bliższe omówienie tej koncepcji znajdzie
czytelnik w referacie prof, dr W. Zonna 1).
2. Ciąg główny, klasy A—F 5 (l,2M O <M <5M O )
Możemy przyjąć, że u większości gwiazd tego przedziału materia jest
wymieszana dzięki rotacji, a zatem skład chemiczny jest jednorodny.
Przyjmując dla tych gwiazd: model Cowlinga (konwekcyjne jądro, otoczka
w równowadze promienistej, ciśnienie promieniowania zaniedbywalne);
produkcję energii przez cykl węglowy: e = const. Z X p T 20; współczynnik
nieprzezroczystości: x = const.
--- p T'3'5, przy czym x = const.;
ho-x
mologiczność przekształceń — możemy znaleźć przybliżone wyrażenia ana
lityczne naszych związków (1), a z nich „teoretyczny związek masa—
jasność absolutna" i „teoretyczny wykres H—R “ . Będą one zawierały
jako parametr skład chemiczny (X i Z), co pozwoli nakreślić drogi ewo
lucyjne tych gwiazd na gruncie przyjętego procesu przemiany wodoru
w hel przy niezmiennej masie.
Przyjęte założenia uprawniają do napisania pierwszego ze związków (1)
w postaci
L = const.
^
R"0,5 M5’5 |jl7'5.
(la)
Zj\ 1 ! .X)
IŁ
Drugi związek otrzymamy z bilansu energii L = J'4itr2 f edr przez
pod-O
stawienie na s wyrażenia przyjętego w założeniu, oraz związków homo
logicznych TC~ M K _1 (i , pc ~ MR'3 (poza jądrem konwekcyjnym t. jest
zerem). Dostajemy
L — const. ZXR 23M22 |i20.
(Ib)
Ewolucja gwiazd 17
Eliminując z tych związków R, otrzymujemy „teoretyczny związek
masa— jasność absolutna"
Dołączając do (la) i (lb) związek L = 4nR2aT e4 i eliminując R i M,
otrzymujemy „teoretyczny wykres H— R “ w postaci
W znalezionych związkach wpływ składu chemicznego jest wyrażony
przez X, Z i |i. Tę ostatnią wielkość możemy wyrazić przez X i Z za
pomocą związku (3). S t r ó m g r e n obliczył tabele numerycznych war
tości czynników składu chemicznego równań (2a) i (2b) jako funkcje
X i Z. Wynika z nich, że w interesującym nas zakresie czynnik równa
nia (2a) może być przedstawiony z wystarczającym przybliżeniem jako
proporcjonalny do Z_1X 4, w równaniu (2b) — jako proporcjonalny do
Z2/3X. Ostatecznie napiszemy nasze związki
Ze związków tych odczytujemy zmiany ewolucyjne parametrów
gwiazdy L i Te, oraz tory gwiazd na wykresie H— R. Gdy X maleje przy
stałych M i Z, dzielność promieniowania gwiazdy i temperatura efek
tywna wzrastają, na wykresie H—R gwiazda przesuwa się na lewo w górę,
odchylając się nieco poniżej pierwotnej linii ciągu głównego (rys. 1).
Tempo przesuwania się jest tym szybsze im większa jest masa gwiazdy.
Określa je równanie (5), w którym obecnie możemy uwzględnić ewo
lucyjne zmiany L według równania (2c). Otrzymamy
Li , Xi oznaczają wartości początkowe odpowiednich wielkości. Całku
jąc otrzymane równanie w granicach od X = X f do X = 0, otrzymamy
czas (i,) całkowitego wyczerpania początkowej zawartości wodoru X,
L = const.
______1 ______ / _________I _______ \ 1/4 5 n 1 ,2 2 j^ 5 ,1 3Z (1 + X J I Z 2X ( 1 + X ) /
(2a)
L = const. T ~ 8/15Z2/3X 2/ir>(l + X )“/15
—i,3Tc5’6.
(2b)
L at= const. X Z - ^ M 5'13,
L = const. T-8/15Z2/3X T ,5'6,
(2c)
(2d)
oraz wynikające z nich wyrażenia na Te
7 ^ 5,6^ , x 23/i5 Z "5/:!X "5M 5,13
(2e)
lub
lat.
18
Przyjm ując początkową zawartość wodoru X — 0,8, otrzym am y: a) dla
gwiazd klasy O— B (M — 15MO, L = 10 000 LO) t! = 2,4.107 lat (ekstra-
polowaliśmy nieco nasze rów nanie poza zakres stosowalności); b) dla
gwiazd klasy F (M = l,5MO, L = 4.5L0), ^ = 4.10* lat.
3. Ciąg główny, klasy F5—M (M <1,2M 3)
Około klasy F5 ustaje mechanizm mieszania m aterii w gwiazdach
przez rotację; w tej też okolicy ciągu głównego produkcja energii prze
staw ia się z cyklu węglowego na proces H + H, odpowiednio do niższych
w artości tem p eratu r centralnych. Niska w artość stosunku L/M w tych
klasach wskazuje na bardzo powolne tempo zmian ewolucyjnych:
w umownym okresie 3.109 lat, stanow iącym dolną granicę w ieku Słońca,
jego zawartość wodoru zm ieniła się zaledwie o 3%, przesunięcie na w y
kresie H—R musi wypaść znikomo małe. Dzięki tem u też możemy
w pierw szym przybliżeniu założyć jednorodny skład chemiczny2) (aczkol
wiek zdajem y sobie spraw ę z różnic, jakie w tym okresie mogłyby pow
stać przy zupełnym braku procesów mieszających). W jeszcze silniejszym
stopniu dotyczy to gwiazd późniejszych klas.
Dla Słońca model budowy jest dokładniej rozpracowany niż dla ja
kiejkolw iek grupy gwiazd. Był on w ielokrotnie popraw iany w m iarę
postępu naszych wiadomości odnośnie w yrażeń na produkcję energii
i współczynnik nieprzezroczystości. Dla przykładu przytoczymy model
E p s t e i n a z r. 1951: T c = l,5 .1 0 7, X = 0,82, Y = 0,17, Z = 0,01. Uzy
skujem y w nim skład chemiczny taki, jaki na podstaw ie analizy widma
słonecznego otrzym ano dla atm osfery Słońca. Dla gwiazd leżących po
niżej Słońca w ciągu głównym nie ma dotąd zadowalającego rozwiązania
modelu: odw rotnie niż w gwiazdach bardzo gorących, otrzym uje się zbyt
dużą produkcję energii w stosunku do em isji promieniowania.
4. Gałąź olbrzymów
Olbrzymy, a także nadolbrzym y i podolbrzymy, stanow iły oddawna
zagadkę teorii budowy gwiazd. Poświęcono jej kilka dziesiątków prac
z wynikiem, który można nazwać znalezieniem drogi do rozwiązania.
Problem polega na tym, że zwykłe modele ze związkiem TC~MR"1 |t dają
przy dużych w artościach promieni olbrzymów tak niskie w artości tem
p eratu r centralnych, że produkcja energii przez procesy jądrow e wypada
znikomo mała w porów naniu z em isją promieniowania. W yjściem z tej
trudności, wskazanym jeszcze przez E d d i n g t o n a , jest przyjęcie mo
delu o niejednorodnym składzie chemicznym : zakładając, że średni
2) S o r o k i n i M a s e w i c z opracowali m odel Słońca z uw zględnieniem róż nicy składu chem icznego w jądrze i otoczce.
Ewolucja gwiazd 19
ciężar cząsteczkow y [i rośnie ku środkow i gw iazdy — założenie zbieżne
z efek tem p rzem ian y w odoru w h el w gw iazdach niew ym ieszanych —
u zy skuje się w yższe w artości te m p e ra tu r c e n traln y c h p rzy danej w a r
tości p ro m ien ia niż w m odelach jednoro dn ych . Z ależnie od p rz y
jęteg o p ra w a ro zk ładu [i z odległością od środka r o trz y m u je m y m n ie j
szą lu b w iększą zw yżkę te m p e ra tu ry . Z a praw dopodobny bylibyśm y
skłonni uw ażać ta k i rozk ład |i
( r ) ,k tó ry 1° — je s t fizycznie uzasadniony,
np. przez rozkład ośrodków p ro d u k cji en ergii w gw ieździe oraz m ech a
nizm m ieszający częściowo m aterię, 2° — prow adzi do m odeli zgodnych
z rzeczy w isty m i olbrzym am i. Spośród w ielu ro z p a try w a n y ch m odeli dużo
uw agi pośw ięcono m odelom o bezw odorow ym izoterm icznym jąd rz e i bo
g atej w w odór otoczce k o n c e n tru ją c e j n a sw ej w ew n ętrzn ej pow ierzchni
p ro d u k cję energii. O graniczeniem tego m odelu je s t okoliczność, że bez-
w odorow e jąd ro nie może przekroczyć określonego ułam k a m asy gw iazdy.
In te re su ją c y z p u n k tu w idzenia ew olucji ciąg m odeli obliczył ostatnio
M. S c h w a r z s c h i l d . Są to gw iazdy złożone z ubogiego w w odór
w n ę trz a (X = 0,01, Y = 0,97, Z = 0,02) oraz b ogatej w w odór otoczki
(X — 0,92, Y — 0,06, Z — 0,02). We w n ę trz u z n a jd u je się, nie w y p e ł
n iają c go, jąd ro k o n w ek cy jne, re sz ta gw iazdy je s t w rów now adze p ro
m ienistej. S kład chem iczny w n ętrza, ja k rów nież otoczki, je s t jedn ako w y
dla k o lejn y ch m odeli ciągu, różnice p o legają n a p o stęp u jący m stosunku
m as w n ę trz a i otoczki. Za pom ocą ciągu siedm iu m odeli o m asach w n ę trz
od 14% do 50% całej m asy i rozpiętości m as od 1 do 4 m as Słońca a u to r
p o k ry w a z n ad w yżką cały obszar o lbrzym ów i podolbrzym ów n a w y
kresie H— R. R ozw iązania jego, zilu stro w an e n a rys. 1, są zgodne z rze
czyw istym i olbrzym am i pod w zględem te m p e ra tu r e fek ty w n y ch i jasności
absolu tn ych , istn ieje n a to m ia st p ew n a w ątpliw ość co do m as; n iestety
w ątpliw ości tej w tej chw ili nie m ożna ro zstrzygnąć z pow odu n ie
pew ny ch i szczupłych w yznaczeń m as olbrzym ów z gw iazd podw ójnych.
Poza ty m p rz y ję ty przez Schw arzschilda rozkład n(r) w y m ag ałby fi
zycznego uzasadnienia. T ym nie m n iej, jak o p ró b a rozw iązania zagad
n ien ia budow y i ew olucji olbrzym ów , ciąg m odeli Schw arzschilda zasłu
g u je na uw agę: p rze d staw ia on drogi rozw ojow e gw iazd ciągu głów nego
k las
A— G o m ałej prędkości ro tacji. Tem po ew olucji, ja k zawsze, rośnie
z m asą gw iazd. N a p rzyk ład zie tego rozw iązania w idzim y w yraźn ie, ja k
decydujące znaczenie dla ew olucji gw iazdy m a kw estia istn ien ia lub
b ra k u m echanizm u m ieszającego m ate rię : dw ie id en ty czn e gw iazdy, s ta r
tu ją c e z tego sam ego p u n k tu ciągu głównego, z n a jd u ją się u sch yłku
drogi ew olucyjnej n a p rzeciw ny ch k rań c a c h zak resu te m p e ra tu r i ro z
m iarów , jeśli jed n a z nich m iała szybką ro tację, d ru g a — nie.
do-20
niosła rola w zagadnieniu budowy olbrzymów postaci w yrażenia na
współczynnik nieprzeżroczystości. W cytowanym rozwiązaniu au tor przy
jął stały czynnik gilotyny w otoczce i rosnący proporcjonalnie do p 0'25 —
we w nętrzu 3).
5. Białe karły
Ten rodzaj gwiazd o bardzo gęstych, częściowo lub całkowicie zde-
generow anych, praw ie izotermicznych w nętrzach, bardzo ubogich w wo
dór, uważa się powszechnie za końcowy etap rozwojowy gwiazdy. Do
chodzą do niego gwiazdy bądź drogą stopniowej ewolucji, bądź drogą
kataklizm ów zwanych gwiazdami nowymi, polegających na zapadnięciu
się w nętrza gwiazdy przy jednoczesnym odrzuceniu w arstw wyższych.
C h a n d r a s e k h a r wykazał, że istnieje górna granica masy gwiazdy,
poniżej której może nastąpić częściowa lub całkowita degeneracja m a
terii w gwieździe. Granica ta zależy od średniego ciężaru cząsteczko
wego; przy [i = 2 wynosi dla określonego modelu 1,7 mas Słońca. Jeżeli
niektóre białe karły są produktam i gwiazd o większych masach, m usiały
one w przeszłości pozbyć się części swej masy.
6. Zagadnienie populacyj
Pojęcie populacji w sensie, jaki jej nadał B a a d e, lub pokrew ne
pojęcie kinem atyczne podsystemu, wprowadzone przez L i n d b l a d a
a rozbudowane przez P a r e n a g o i K u k a r k i n a , odniesiemy w sche
macie naszych rozważań do zespołu gwiazd o w spólnym (makroskopowo)
m iejscu urodzenia. P aram etry fizyczne gwiazd są prawdopodobnie cią
głym i funkcjam i m iejsca i czasu ich powstania. Jeżeli znajdujem y w n a
szej G alaktyce oddzielne populacje, jest to w ynikiem nieciągłej stru k
tu ry Drogi Mlecznej, charakterystycznej również dla innych galaktyk.
Mówiąc o dwóch populacjach, mówimy o gwiazdach pochodzących z jądra
lub z ram ion spiralnych G alaktyki: jest to pierwszy, gruby podział. Sto
sując k ry teria subtelniejsze, możemy wyróżnić większą liczbę populacyj,
aż dojdziemy w procesie podziału do pojęcia asocjacji lub grom ady gwiazd.
M ateria, z której pow staw ały i pow stają gwiazdy, może mieć różny
skład chemiczny w różnych regionach G alaktyki, stąd gwiazdy różnych
populacyj mogą mieć różny początkowy skład chemiczny. Różnice lokalne
gęstości, tem peratury i ruchu turbulencyjnego tw orzyw a mogły spowodo
wać ukształtow anie się różnych rozkładów mas gwiazd. Średni wiek gwiazd
różnych populacyj może być różny zależnie od tego, w których miejscach
G alaktyki m ateria wcześniej „dojrzała“ do procesu form ow ania gwiazd.
3) E. J. S u s z k i n a opracowała niedaw no model ewolucyjny olbrzyma, w którym jądro konw ekcyjne, po w yczerpaniu wodoru, ulega stopniowej degeneracji.
Ewolucja gwiazd 21
Wreszcie, przy tym samym średnim czasie istnienia, mogą być gwiazdy
różnych populacyj więcej lub mniej posunięte w procesie rozwojowym,
zależnie od rozkładu mas i składu chemicznego materii. Pytanie, które
z tych czynników i w jaki sposób oddziałały na ukształtowanie odrębno
ści populacyj, jest właściwym zagadnieniem populacyj w aspekcie
ewolucji. Zagadnienie to znajduje się obecnie na warsztacie astrofizyki.
Rys. 2. W ykres H ertzsprunga— R ussella grom ad k ulistych i tory ew olucyjne o lb rzym ów w g pracy S a n d a g e ’a i S c h w a r z s c h i l d a ,
A pJ
116,463, 1952
Podstawą do jego rozwiązania powinny być dane obserwacyjne odnośnie
parametrów gwiazd różnych populacyj. Tutaj napotykamy od razu na
trudność, jeśli chodzi o znajomość mas gwiazd II populacji: znamy bardzo
niewiele gwiazd podwójnych wśród gwiazd szybkich, dla których można
z zadowalającym przybliżeniem wyznaczyć masy. Zdają się one wska
zywać na to, że empiryczna krzywa M— L II populacji przebiega ponad
krzywą I populacji, to znaczy, przy tej samej wartości masy, gwiazdy
II populacji promieniują intensywniej. Jeżeli na wykresie H—R przyj
miemy za ciąg główny II populacji gałąź podkarłów (ciąg gwiazd
szyb-22 W. Iwanowska
kich leżący w klasach A —M poniżej ciągu głównego I populacji, w odle
głości około 2m), jeżeli dalej dla obu ciągów wolno przyjąć ten sam model,
który rozpatryw aliśm y poprzednio — wówczas możemy otrzym ać układ
linij L—M i L—T e dla dwóch populacyj zgodny (przynajm niej jako
ściowo) z obserwowanym, przy założeniu dla II populacji bądź mniejszej
zaw artości pierw iastków ciężkich (mniejsze Z), bądź mniejszej zawartości
wodoru (mniejsze X) bądź też obu tych warunków. Cóż mówią badania
spektroskopowe o ew entualnych różnicach składu chemicznego gwiazd
obu populacyj? M. S c h w a r z s c h i l d doszedł do wniosku, że osobli
wości spektralne gwiazd szybkich dadzą się wytłum aczyć na gruncie
założenia mniejszej w artości Z (i większej wartości X) dla tych gwiazd.
Z prac w ykonanych w Toruniu nad widm am i gwiazd szybkich klas F— K
oraz zm iennych typu RR Lyrae w ynika, że łączne założenie mniejszych
w artości X i Z w II populacji pokryw a najw iększą ilość obserwowanych
efektów. D efinityw ną konkluzję u tru d n ia b rak ustalonej skali tem peratur
efektyw nych dla gwiazd II populacji. Z tego względu pilną potrzebą jest
badanie rozkładu natężeń w widmach ciągłych tych gwiazd, lub cho
ciażby wskaźników barw y, by można było określić dla nich przynajm niej
tem peratury barw ne.
Gałąź olbrzymów II populacji, której schem atyczny przebieg dla gro
m ady kulistej przedstaw ia kreskow any obszar na rys. 2, nasuw a przede
wszystkim zagadnienie modelu, ponieważ tu taj, podobnie jak dla olbrzy
mów I populacji, istnieje trudność uzyskania w ystarczająco wysokich
w artości te m p eratu ry centralnej przy dużych rozm iarach gwiazdy. I tu
również zwracam y się do modeli o niejednostajnym składzie chemicznym
(niejednorodnych), które tę trudność pokonywują. Przytoczym y znowu
dla przykładu inną pracę M. S c h w a r z s c h i l d a, w której au tor osiąga
dla pewnego rodzaju modeli niejednorodnych tory ewolucyjne podobne
do linii olbrzymów II populacji. Punktem wyjścia je st gwiazda ciągu
głównego pozbawiona m echanizmu mieszającego m aterię, a więc niero-
tująca. Gwiazda taka zużywa wodór w centralnym jądrze, przesuw ając
się w tym okresie bardzo nieznacznie ponad ciąg główny. Z chw ilą gdy
bez wodorowe jądro osiągnie granicę przew idzianą przez C h a n d r a s e k
h a r a (około 12% masy gwiazdy), Schwarzschild wprowadza swój ciąg
modeli, w których źródłami energii są: przem iana wodoru w hel w w ar
stw ie otaczającej bezwodorowe jądro, oraz rozpoczynająca się kontrakcja
jądra. Energia graw itacyjna kurczącego się jądra częściowo zużywa się
n a pokrycie em isji promieniowania, częściowo zaś na podnoszenie tem
p e ratu ry ją d ra i otoczki. W tym okresie następuje silna ekspansja otoczki
i spadek tem p eratury efektyw nej, gwiazda szybko odsuwa się od ciągu
głównego na prawo. Gdyby nie wchodziły w grę nowe źródła energii,
gwiazda posuwałaby się po torze poziomym aż do krańców w ykresu H—R.
Ew olucja gwiazd 23
Zakręt gałęzi olbrzymów gromad kulistych ku górze, Schwarzschild tłu-,
maczy (rachunków odnośnie tej części krzywej nie przeprowadził) możli
wym wejściem w grę nowych reakcyj jądrowych, w szczególności prze
widzianej przez S a l p e t e r a przemiany helu w cięższe pierwiastki,
Proces ten wymaga temperatury ok.
2.108stopni; tego rzędu temperatury
osiąga wnętrze modelu Schwarzschilda w punkcie zwrotnym. Schwarz
schild liczył swoje modele dla składu chemicznego otoczki:
X
=
0,60, y = 0,38,Z
= 0,02,oraz jądra:
X = 0, Y
=
0,98,Z
= 0,02.Wobec dużej
niepewności co do modeli olbrzymów, trudno jest w tej chwili dyskuto
wać nad różnicą składu chemicznego tych gwiazd w różnych populacjach.
W ogólnej konkluzji wydaje się słusznym przypuszczenie, że gwiazdy
różnych populacyj powstały z materii o różnym początkowym składzie
chemicznym i posuwają się po różnych torach ewolucyjnych na wykresie
H— R. Jeśli chodzi o średni wiek podkreśla się, że gwiazdy II populacji
są zespołami starszymi niż gwiazdy I populacji. Nie brano jednak do
tychczas pod uwagę przy szacowaniu wieku tej okoliczności, że stosunek
L/M
jest dla gwiazd II populacji większy — o jaki czynnik, dokładnie
obecnie> nie wiemy. Również możliwa początkowa mniejsza zawartość
wodoru w tych gwiazdach działałaby w kierunku skrócenia skali ich
wieku.
P o d s u m o w a n i e w y n i k ó w
Omówiliśmy pokrótce dzisiejszy stan zagadnienia ewolucji pojedyn
czych gwiazd „normalnych14, rozpatrując w tym referacie możliwości jego
rozwiązania na gruncie założenia niezmienności masy. Reasumując wy
niki, możemy przedstawić krótko dzieje przeciętnej gwiazdy ciągu głów
nego w następujący sposób. Gwiazdy powstawały i powstają obecnie
z kondensacyj materii międzygwiazdowej. Zasadniczymi procesami ewo
lucyjnymi pokrywającymi emisję promieniowania są: kontrakcja i pro
cesy jądrowe, głównie przemiana wodoru w hel. Tempo ewolucji jest
szybsze dla gwiazd absolutnie jaśniejszych. Końcowym etapem gwiazdy
jest stan białego karła — bezwodorowej masy zdegenerowanego gazu.
Schemat ten odpowiada gwiazdom ciągu głównego na prawo od klasy
A.
Teoria budowy i ewolucji tych gwiazd jest najbardziej zaawansowana. Na
tomiast teoria młodych gwiazd górnej części ciągu głównego znajduje się
jeszcze
in statu nascendi
; obiecującą drogę do rozwiązania zagadnienia
ewolucji tych gwiazd wskazuje koncepcja emisji materii, rozpracowana
przez astronomów radzieckich. Gałąź olbrzymów zdaje się przedstawiać
drogę ewolucyjną gwiazd ciągu głównego nie posiadających szybkiej ro
tacji, niejednorodnych pod względem składu chemicznego. W tym krót
kim przeglądzie nie zostały uwzględnione gwiazdy podwójne i osobliwe,
jak zmienne, lub gwiazdy o wyjątkowym składzie chemicznym.
Zagad-24 W. Iw anow ska
nienia specjalne, jakie nasuw ają te rodzaje gwiazd (zagadnienie pow sta
w ania i trw ałości gwiazd podwójnych, zagadnienie stabilności gwiazd),
mogą rzucić wiele św iatła na interesujący nas problem ewolucji. Również
ważnym z tego p u nk tu widzenia jest problem wzajemnego oddzia
ływ ania gwiazd i m aterii międzygwiazdowej — zagadnienie pewnego
rodzaju równowagi między fazą rozproszoną i gwiazdową m aterii. Teoria
akrecji, chociaż zapewne posunięta do zbyt daleko idących wniosków
w pracach H o y 1 e’a, B o n d i’ego i ich współpracowników, staw ia to
zagadnienie w ogniu dyskusji. Bez przesady można powiedzieć ogólnie,
że nie m a w astrofizyce współczesnej zagadnień, które by bezpośrednio
lub pośrednio nie wiązały się z zagadnieniem ewolucji gwiazd, ogólniej —
ewolucji m aterii we Wszechświecie.
L I T E R A T U R A
B. S t r o m g r e n , E v olution of S tars, A stro n o m ic a l Jo urnal 57, 65, (Tam że szcze gółow y w y k az lite r a tu r y ) 1952.
M. S c h w a r z s c h i l d , Inhom ogeneous S te lla r M odels I, A stro p h y sic a l Journal, 116, 317, 1952.
A. S. S a n d a g e , M. S c h w a r z s c h i l d , Inhom ogeneous S te lla r M odels II, A stro p h .
Jo u rn a l 116, 463, 1952.
S ym posium on S te lla r E volution, VI I I A sse m b ly o f th e IA U , 1952.
B. C. C o p o K H H h A . r . M a c e B M H , K B o n p o c y 06 3b o j i i o l(m m 3Be3fl w i a B H O i i n o c jie flO B a T e jiB H O C T M , Ac t p o h. JKypHaji X X V III, 21, 1951.
E , M. C y u i K H H a , K Bonpocy 06 s b o j i i o h m h K pacHtix rm'airroB, A c t p . J K y p n a ji X X X, 274, 1953.