Janusz Jasiński
Czy wspólne dziedzictwo na Warmii i
Mazurach? : z zagadnień
współczesnej świadomości
historycznej
Echa Przeszłości 10, 465-486
2009
ECHA PRZESZŁOŚCI X, 2009 PL ISSN 1509-9873
PROBLEMY I DYSKUSJE
Janusz Jasiński
Olsztyn
CZY WSPÓLNE DZIEDZICTWO
NA WARMII I MAZURACH?
Z ZAGADNIEŃ WSPÓŁCZESNEJ ŚWIADOMOŚCI
HISTORYCZNEJ
U w a g i w s tę p n e
Rok 1989 stanow i przełom w dziejach Polski, a to dzięki odzyskaniu politycznej niepodległości. W ślad za n ią poszły radykalne zm iany ustrojowe, łącznie z gospodarczymi i w szerokim zakresie w dziedzinie kultury. Ale na byłych Ziemiach O dzyskanych stosunek do regionalnej historii odróżniał je od „starej Polski”. Oto w II połowie XX w. pokolenia wyrosłe n a Ziemiach Zachodnich i Północnych zaczęły akceptować jako swoje w łasne, obok pol skich, tradycje niem ieckie. J e s t to problem tyle ciekawy, co i niepokojący, przeto tym bardziej w ym aga poważnych studiów socjologiczno-historycznych, które zresztą są ju ż wyrywkowo prowadzone. Rzecz ujm ując w najw iększym skrócie, n a powyższe przem iany złożyły się trzy procesy.
1. K ażda tw orząca się społeczność po pewnym czasie szuka zakorzenienia n a swojej ziemi. O ile n ajstarsi osiedleńcy, pochodzący najliczniej z terenów zabużańskich, odczuwali (i n adal odczuwają) nostalgię za krajem dzieciństwa i młodości, to ich dzieci i wnukowie, szanując odczucia ojców i dziadków, n a tu ra ln ą koleją rzeczy w iążą się em ocjonalnie nie tylko z krajem swego urodzenia, la t szkolnych i zawodowej pracy, lecz także z grobam i swoich przodków n a nowej ziemi, które często usytuow ane są obok grobów dawnych mieszkańców, najczęściej oznaczonych inskrypcjam i: „Hier r u h t in G ott” ... Schm idt czy Schulz.
2. Przez całe dziesięciolecia czytaliśm y głównie w prasie o polskości W ar m ii i M azur, nierzadko niezgodnie z praw dą, ja k bezpośrednio po roku 1945 o piastow skich tradycjach w Olsztynie, przy jednoczesnym pom ijaniu róż
4 6 6 Jan u sz Jasiń sk i
nych aspektów niemieckości. Czasam i, ale rzeczywiście wyjątkowo, krytyko w ano a rc h ite k tu rę p ru sk ą , zw łaszcza budow nictw o doby secesji1. Ową sprzeczność pomiędzy słowem drukow anym czy oficjalnymi wypowiedziami a rzeczywistością z łatw ością dostrzegano. Niestety, te n s ta n rzeczy - n a zasadzie w ylew ania dziecka z k ąp ielą - budził nieufność wobec rzetelnych poszukiw ań naukow ych dotyczących różnych zagadnień tem aty ki polskiej, naw iązujących do studiów prowadzonych m .in. już w XIX w. (Wojciech Kę trzyński, Karol E m ilian Sieniaw ski i in.). Toteż gdy z czasem coraz bardziej dostrzegano b ra k wiarygodności mediów pereelow skich, proporcjonalnie od bijało się to niekorzystnie, chociaż niesłusznie, n a zaufaniu do nauki. Tak n a szą naukę postrzegano w RFN i częściowo niem iecki p u n k t w idzenia przy jęty został przez polską opinię publiczną po roku 1989.
3. Od zakończenia II wojny światowej upłynęło do roku przełom u blisko pół wieku. Siłą rzeczy najgorsze w spom nienia z la t 1939-1945 wyblakły, n ajstarsze pokolenia, w raz z ich negatyw nym oglądem okupantów, odchodzą n a zawsze. W czasie sta n u wojennego okazało się, że ci Niemcy nie są tacy straszn i, odwrotnie - przyszli nam z w ielką c h ary taty w n ą pomocą. Przeto w szystkie te przem iany rzutow ały i n ad al rz u tu ją pośrednio n a jakość odnie sień wobec historii Ziem Zachodnich i Północnych.
W 1991 r. pow stająca W spólnota K ulturow a B orussia ogłosiła swój moc ny m anifest, głosząc w nim istn ienie w przeszłości i teraźniejszości wielokul- turowości naszego obszaru. Pisała: „Chcemy poprzez pełniejsze poznanie re gionalnej przeszłości, stosunków politycznych i narodowych, w artości k u ltu ralnych i cywilizacyjnych, krytycznie i twórczo dążyć do budow ania nowej wiedzy, nowej k u ltu ry i postaw życiowych w łaśnie tu n a W arm ii i Mazu- rac h ”2. W zasadzie program te n został niem al powszechnie zakceptowany, poniew aż nie zaw ierał otw artej negacji dotychczasowych b a d a ń różnych przejawów k u ltu ry niepolskiej (o czym za chwilę). Ale w ślad za pierwszym oświadczeniem Borussii, zaczęły się ukazyw ać zbyt daleko idące krytyczne oceny dawniejszych b a d a ń z powodu dotychczasowego nadm iernego - ja k głoszono - eksponow ania polonizm u kosztem innych w artości kulturow ych. M inionem u życiu publicznem u zarzucano w tej dziedzinie przekłam ania, a n aw et w prost kierow anie się ideologicznymi przesłankam i. Czy rzeczywi ście k ry ty k a ta była uzasadniona?
W obec n ie m ie c k ie j sp u ś c iz n y k u ltu r o w e j n a W arm ii i M azu rach p r z e d 1989 r.
J e s t rok 1945, rozpoczyna się polskie w ładanie w O kręgu M azurskim bezpośrednio po traum atycznej okupacji w Polsce przedw rześniow ej. Co się okazuje? Nieliczni polscy urzędnicy i społeczni działacze z sam ozaparciem
1 Z. R ew ski, O o d p ru sa czen ie a rc h ite k tu r y Z ie m Z a c h o d n ic h , „O d ra ” 1949, n r 7. 2 „B o ru ssia ” 1991, n r 1, s. 1 0 8 -1 0 9 .
Czy w spólne dziedzictw o na W armii i Mazurach?. 4 6 7
p rzystępu ją do ratow ania, zbieran ia i m agazynow ania dóbr kulturalnych. Jeżdżą, p en etru ją, zwożą, w ydzierają je sowieckim ekipom. Nie chodzi tu 0 ratow anie tylko dowodów polskości, ale o całość zastanej kultury, ta k du chowej, ja k i m aterialn ej, a więc kościelnej, m ieszczańskiej, dworskiej, także ludowej. W gruncie rzeczy była ona w większości pochodzenia niemieckiego. Dzięki tej działalności zbierackiej pow stały biblioteki In sty tu tu M azurskiego 1 M uzeum M azurskiego, odtworzono zbiory hozjańskie, erygowano Wojewódz kie Archiw um Państw ow e. W dziele rato w an ia zbiorów poniem ieckich aktyw nie uczestniczył pełnom ocnik rzą d u n a O kręg M azurski, płk J a k u b Praw in. Dzięki jego interw encji w niejednym w ypadku odbierano dobra k u ltu raln e z rą k Arm ii Czerwonej. D la ilu stracji owego pionierskiego o kresu przytaczam fragm ent spraw ozdania inż. J a n a Grabowskiego, ówczesnego naczelnika Wy działu K u ltu ry i Sztuki: „ M iesiąc sprawozdawczy [sierpień 1945] poświęci łem zabezpieczaniu dóbr kultury, jak ie mogły były pozostać po opuszczaniu siedzib niem ieckich przez wojska radzieckie. Rozesłałem do starostów pism a, polecając im zwrócenie uw agi n a pozostałości w dworach, jak ie w pism ach wymieniłem. Po rozesłaniu pism w yruszyłem w objazd. W M orągu uchwyci łem nić, k tó ra zwróciła m oją uw agę n a pozostałości bibliotek pochodzących z Królewca, a prawdopodobnie w obawie przed zniszczeniam i wojennymi, rozparcelow anych pomiędzy dwory n a obszarze całego pow iatu morąskiego. Trafiłem n a znaczne zbiory k siąg w zrujnow anych dworach: Gross A rnsdorf [Jarnołtowo], B au d itte n [Budwity], R eichertsw alde [Markowo] i Silberbach [Strużyna]. Pobieżne obliczenia pozw alają oznaczyć liczbę tomów n a k ilk a n a ście tysięcy. Oczywiście owe księgi zabezpieczyłem i zwożę do O lsztyna do tymczasowej składnicy n a Zam ku. Oprócz M orąga otrzym ałem wiadomość 0 odnalezieniu części bibliotek n a terenie pow iatu rastem borskiego [kętrzyń skiego]. W powiecie pasłęckim , ja k m nie inform ują otrzym yw ane m eldunki, znajduje się jeszcze wiele przedmiotów, pochodzących z Królewca, które wy m agają natychm iastow ego zab ran ia do O lsztyna. Jedynie w pow iatach połu dniowych szczycieńskim i niborskim [nidzickim] dwory są puste, w yszabro w ała je bowiem doszczętnie ludność z drugiej strony granicy. N a terenie pow iatu pasłęckiego byłem w Q u itan ien [Kwitajny] siedzibie niem ieckiej ga łęzi rodziny Doenhoffów. Przywiozłem sta m tą d dw adzieścia kilk a portretów 1 obrazów. Pom iędzy nim i k ilk a z początku XVI w., wybornego pędzla oraz sz ta n d a r wojskowy polski z czasów Wazów. Zabezpieczyłem n a m iejscu pięk ne, zabytkowe meble, które w najbliższych dniach przywiozę do Olsztyna. Dowiedziałem się, że n a teren ie pow iatu pasłęckiego w opuszczonym młynie znajduje się k ilk a skrzyń sta ra n n ie opakowanych, pochodzące niew ątpliw ie z Królewca. Je ste m pewien, że i w innych miejscowościach tego pow iatu trafię n a ciekawe znaleziska. Pojechawszy do Dobrego M iasta, aby zabrać zabezpieczone dawniej rzeźby z kolegiackiego kościoła, dowiedziałem się ze zdum ieniem , że bibliotekę m iejscową zarekw irow ały władze sowieckie i wy staw iły przy niej w artę. Ob. Pełnom ocnik R ządu R.P. n a O kręg M azurski poruszył wszelkie sprężyny, aby zdjąć rekwizycję biblioteki, co się powiodło.
4 6 8 Jan u sz Jasiń sk i
Biblioteka wróciła do Dobrego M iasta. Jednocześnie udało się ocalić wywiezio n ą bibliotekę k a te d raln ą we Fromborku. Pozwolę sobie wspomnieć, że składni ca n a Zam ku w Olsztynie liczy już obecnie przeszło setkę obrazów i rzeźb zinw entaryzow anych, dział zaś regionalny po przyw iezieniu kafli ze Szczytna będzie zaw ierał wszystko, co ocalało z ceram iki ludowej m azurskiej”3.
W specjalnej instru k cji Wydział K u ltury i S ztuki w skazywał, jak ie zabyt ki k u ltu ry należy otaczać urzędow ą opieką: obrazy, rzeźby, wydawnictwa, tkaniny, przedm ioty codziennego użytku, specjalnie ręcznie w ykonane, kafle, meble - im starsze tym cenniejsze. Nie trz e b a tu dodatkowo tłum aczyć, że w większości pow staw ały one w pracow niach i w a rszta ta c h niemieckich. Pierw szy dyrektor M uzeum M azurskiego, niedaw no zm arły H ieronim Skurp- ski (1914-2007), człowiek światły, o niezwykle szerokich horyzontach, już na jesieni 1945 r. zaproponował dwie stałe ekspozycje: „Przyszłe m uzeum obej
mować będzie dział sztuki oraz dział regionalny w raz z etnografią, w m iarę m iejsca i odpow iednich eksponatów . D z i a ł s z t u k i z a w i e r a ł b y w s z y s t k o [podkr. - J.J.], co pozostało i udało się uratow ać z m alarstw a, rzeźby, przem ysłu artystycznego, w szystkich epok i stylów po m uzeach, zbio rach pryw atnych, dworach wiejskich i zburzonych kościołach n a całym te re nie O kręgu M azurskiego. Dział sztuki ludowej obejmowałby wszystko, co odnosiło się do polskiej części terenów, a więc do M azur i W arm ii”4. I chociaż S kurpski expressis verbis nie powiedział, że w dziale sztuk i chodzi przew aż nie o niepolskie obiekty, to z k o n tek stu jego propozycji w ynika, że w łaśnie je m iał n a myśli, zwłaszcza iż dział sztuki przeciw staw ił polskiej sztuce ludo wej. Był to więc pogląd otw arty n a dzieła ogólnoludzkie bez względu n a ich etniczny rodowód. Ponownie przypom inam , m iało to miejsce już w 1945 r., a nie dopiero po 1989. Je śli zaś S kurpski specjalnie dbał o rodzim ą sztukę ludową, to należy pam iętać, że była zw alczana szczególnie silnie w okresie hitlerow skim , bardzo często fałszowana, po czym prezentow ana, jeśli nie jako niem iecka, to germ ańska. Podkreślam owe m anipulacje, tym bardziej iż obec nie ten , kto odwołuje się do istn ien ia rodzim ych pam iątek, oskarżany je st niejednokrotnie o nacjonalizm.
N ajpierw więc gromadzono dobra k u ltu ra ln e , n astęp n ie je opracowywa no, wreszcie prezentow ano n a różnych w ystawach. W ielką zasługę w tym zakresie należy oddać kustoszowi olsztyńskiego m uzeum , d r K am ili Wró blewskiej. W m iesięczniku „W armia i M azury”, począwszy od 1964 r., przez k ilka la t publikow ała artyk u ły w czterech cyklach: „Stary p o rtre t ze zbiorów M uzeum M azurskiego”, „Sztuka W arm ii i M azur w okresie m illennium ”, „Biografie artystów W arm ii i M azur” oraz „A rchitektura W arm ii i M azur”, popularyzując w te n sposób w ielokulturow ość regionu. W ielokulturowość, po niew aż b o h ateram i jej artykułów byli obok Niemców Flam andow ie, rodowici M azurzy i W arm iacy oraz Polacy przybyli tu z różnych stro n Rzeczypospoli
3 A rchiw um P aństw ow e w O lsztynie, U rz ąd P ełnom ocnika R ząd u n a O kręg M azurski, n r 36. 4 Ib id em , n r 219. H ie ro n im S k u rp s k i z 14 lis to p a d a 1945 r.
Czy w spólne dziedzictw o na W armii i Mazurach?. 4 6 9
tej. W róblewska ukazyw ała przeszłość regionu w całej jej złożoności i we właściwych proporcjach. M iesięcznik był organem Stow arzyszenia Społeczno- K ulturalnego „Pojezierze”, cieszył się wśród elit regionu sporą poczytnością, n ak ła d jego wynosił około 5 tys. egzemplarzy. W śród czytelników nie było żadnych protestów przeciwko tego rodzaju polityce redakcji. Sam też uw aża łem popularyzację powyższych postaci i obiektów kulturow ych za rzecz oczy wistą. Później a u to rk a zorganizow ała w M uzeum W arm ii i M azur k ilk a wy staw n a te n tem at, wydając zarazem odpowiednie katalogi; za opiekę nad tym i zabytkam i był wdzięczny książę A leksander zu Dohna, dawniejszy w ła ściciel m ajo ratu w Słobitach5. W te n sposób Polska ju ż 30-40 la t tem u krok po kroku zrzucała niesłuszne piętno nacjonalizm u uform owane w kręgach byłych m ieszkańców P ru s W schodnich, chociaż z m iernym sku tk iem w środo w iskach rewizjonistycznych. Inny przykład. Borussia wywołuje wrażenie, j a koby była odkrywcą arch itek ta światowej sławy, E richa M endelsohna, urodzo nego w Olsztynie, pochodzenia żydowskiego. Otóż pierwszeństwo w tej sprawie należy przyznać Andrzejowi W akarowi, historykowi, publicyście, redaktorow i „Warmii i M azur” (1920-1995), który pisał o M endelsohnie już w 1964 r. N astępnie najpełniejszy arty k u ł o M endelsohnie opublikował Bolesław Wolski w 1967 r.6 Także w latach siedem dziesiątych sporo o nim pisano. Tak więc już przed 1989 r. należał do kanonu postaci związanych z h istorią Olsztyna.
To nie wszystko, Olsztyn pam iętał także o innych postaciach niem iec kich. F rag m enty Dzieci Jerom inów E rn s ta W iecherta tłum aczyła „W armia i M azury” już w lata ch 1958-1959, później W ydawnictwo Pojezierze opubliko wało całe jego dzieło (dwa w ydania). W tych sam ych lata ch m iesięcznik dostrzegł p isarza z Pruskiej Litwy H erm a n n a S u d erm an n a (1851-1928), d ru kując jego utw ór Jo ns u n d Erdm e. H istoryk Zygm unt Lietz przedstaw ił pol skim czytelnikom innego Zyda z Olsztyna, Hugo Haasego, czołowego polityka socjaldem okracji (1863-1919). E dw ard M artuszew ski upom niał się w 1960 r. o pam iątkow ą tablicę w Ławicach pod Iław ą dla noblisty E m ila B ehringa (1854-1917), motywując, że „można go zaliczyć do dobroczyńców ludzkości”. Drukowano też w latach sześćdziesiątych i siedem dziesiątych głośnych pisarzy niemieckich, m.in. Siegfrieda Lenza, G unthera G rassa, historyka Gottholda Rhodego. Dzięki Skurpskiem u wydobyto też z niepam ięci artystę i p isarza z Nidzicy R oberta Budzynskiego (1876-1959), po roku 1989 nie przypom nia nego. Dostrzeżono także, dziś ta k często drukowanego, białoruskiego p isarza S o k rata Janow icza oraz całą plejadę autorów rosyjskich z K aliningradu. Tak więc i w tym w ypadku ścieżki zostały p rze tarte przed przełom em roku 1989.
Spójrzmy jeszcze n a problem a rc h ite k tu ry specjalnie dworskiej i pałaco wej. N iem al w całości obiekty te należały do Niemców, bardzo często do znanych rodów junkierskich. Nie potrzeba chyba przypom inać, ja k ą złą sła
5 A. z u D o h n a, E r in n e r u n g e n eines a lte n O stp reu ssen , B e rlin 1991.
6 B. W olski, E r ic h M e n d e lso h n -a rc h ite k t z O lszty n a , [w:]: S z k ic e o lszty ń sk ie , re d . J . J a s i ń ski, O lsz ty n 1967, s. 2 5 7 -2 6 8 .
4 7 0 Jan u sz Jasiń sk i
wę m iały one w polskiej opinii publicznej, szczególnie w historiografii m a rk sistowskiej. Je d n a k pałace n ależą do zabytków sztuki i dlatego państw o polskie (inaczej niż w sąsiednim obwodzie kaliningradzkim ) przeznaczało n a ich odbudowę wielkie pieniądze. Wojewódzki konserw ator zabytków Lucjan Czubiel persw adow ał: „Decyzje U rzędu K onserw atorskiego oraz M in ister stw a K ultury i S ztuki m u szą być w tym zakresie niepodw ażalne, gdyż w yni k a ją one jedynie ze słusznych i dalekowzrocznych inwencji ochrony tradycji k u ltu raln ej społeczeństw a”7. K ilka la t później z du m ą informował o mało
znanej pracy swojego urzędu: „O statnia inw entaryzacja w ykazała 2700 za bytków. S ą to zam ki, pałace, dwory, fortyfikacje, bram y m iejskie, baszty, ratu sze, młyny, w iatraki, kapliczki przydrożne, kam ienice m iejskie, mosty, wieże wodne”8. Problem jed n a k dotyczył nie tylko ich odbudowy, ale i u trz y m an ia ich w należytym stanie. Niestety, różne spółdzielcze czy państwowe przed sięb iorstw a, n a czele z osław ionym i pegeeram i, którym oddaw ano w użytkow anie odnowione obiekty, bardzo szybko ponownie doprowadzały je do dewastacji. To była k w a d ra tu ra koła w socjalistycznej gospodarce.
Problem dotyczył zresztą nie tylko pałaców poniemieckich, ale i polskich, np. pałac w Czerninie koło Sztum u, należący ongiś do znanej rodziny Doni- m irskich, został także zapuszczony. Dlatego Czubiel gorzko konstatow ał: „nie m ożna powiedzieć, że w tej chwili ju ż zrobiono wszystko to, co przeszłość zostaw iła n am w postaci oryginalnej, ciekawej, historycznej i architektonicz nej substancji, służyło w pełni przyszłości. Wiele je s t instytucji, które powin ny bardziej niż dotychczas interesow ać się stan em obiektów zabytkowych, znajdujących się n a ich teren ie lub będących w ich użytkow aniu”. Niemniej wiele zrobiono. W 1978 r. odbyło się w Olsztynie II Forum PRL-RFN, na które zjechało szereg czołowych polityków z obu krajów. Przyjechała m.in. h ra b in a M arion Donhoff. R eportaż o niej opublikował Tadeusz W illan, wów czas red a k to r „Warmii i M azur”. H ra b in a uw ażnym okiem przyglądała się dawnym Prusom W schodnim. Była w Olsztynie, O lsztynku, From borku, Mo rąg u i K w itajnach. N a zakończenie podzieliła się swoimi w rażeniam i: „Tylko w krajach, które wycierpiały, co Polska, które były ta k bardzo zniszczone podczas wojny, spotyka się ta k w ielką troskę o pom niki przeszłości. Imponuje nam , że w Polsce nigdy nie brakow ało i nie braku je n a te n cel środków” - dokończyła z niew ątpliw ą p rzesad ą9. N ależy też pam iętać o odbudowywa
nych zam kach pokrzyżackich, ja k w Nidzicy, K ętrzynie, Ostródzie, O lsztyn ku, P asłęku, poza tym o odrestaurow anych ratu sz ac h w Pasłęku, Ornecie, Górowie Iławeckim , o B ram ie M iejskiej w P rab u tach , Wieży Wodnej we F rom borku itd. oraz o wielu zabytkowych kam ieniczkach w całym wojewódz twie itd. Zgoda, było to postępowanie oczywiste, ja k najbardziej racjonalne. Ale w obwodzie kaliningradzkim raczej budowano, niż odbudowywano, a n a przy kład ruiny średniowiecznego zam ku w Królewcu wysadzono w powietrze.
7 „W arm ia i M a z u ry ” 1974, n r 2. 8 Ib id em , 1979, n r 10.
Czy w spólne dziedzictw o na W armii i Mazurach?. 4 7 1
Zrozum iałe, że n a u k a historyczna początkowo koncentrow ała się n a pol skich w ątkach przeszłości. Był to teren, k tóry w różnym stopniu i różnych okresach był częścią Korony Polskiej, poza tym m ieszkała tu ludność polska. W zw iązku z 500. rocznicą inkorporacji W arm ii i M azur i innych ziem p ru skich do p a ń stw a polskiego (1954), zrodziło się dodatkowe zainteresow anie ich historią. M iano także n a uw adze ak tu aln e względy polityczno-społeczne, czego nie należy się wstydzić, bo chodziło o szybszą integrację nowych m iesz kańców n a ziem iach należących przed 1945 r. do Niemiec. Niemniej ju ż po 20 lata ch ogłoszony został nowy program badawczy, który obok wątków pol skich, objął całokształt zagadnień byłych P ru s W schodnich. Pozwolę sobie zacytować m oją wypowiedz z 1965 r.: „Należy również zająć się kw estią ludności litew sk iej, zw łaszcza k w e s tią jej odrodzen ia narodow ego [...]. W oparciu o m ateriały olsztyńskie m ożna opracować spraw y ludności żydow skiej oraz cygańskiej pomijanej w dotychczasowych b ad an iach i pogłębić wciąż egzotyczny problem zam ieszkałych w powiecie m rągow skim filiponów, a raczej starow ierców ”. W dalszym ciągu postulow ałem zajęcie się tem atam i gospodarczymi, m igracjam i i p a rtiam i politycznymi. Dalej: „W dziedzinie praw noustrojow ej w pierwszym względzie zasługuje n a opracow anie problem lan d rech tu n a W arm ii oraz określenie, ja k długo i w jak im zakresie W arm ia zachow ała swoje odrębności regionalne w ram ach prowincji wschodniopru- skiej. Nowego zainteresow ania w ym aga też całokształt spraw adm inistracyj nych: podziałów terytorialnych, zak resu kom petencji poszczególnych władz, u stro ju sądow nictw a (łącznie z patrym onialnym i i sołtysimi), u stro ju m iej skiego. W zespole K om itetu Stanowego oraz w zespole sejmów prowincjal- nych istnieje m ateriał (przypom niany przez T adeusza Grygiera) do dziejów w alki prowincji wschodniopruskiej z centralizm em berlińskim ”. Pisałem też 0 potrzebie zajęcia się h isto rią Kościołów katolickiego i ew angelickiego10. Moja pierw sza pow ażniejsza rozpraw a dotyczyła zagadnień społeczno-gospo darczych całej W armii, czyli ludności pod względem etnicznym i polskiej, 1 niem ieckiej11. A zatem nie byliśm y przeczuleni n a punkcie polskości. Był to, rzecz zrozum iała, program m aksim um , długofalowy, przew idziany n a dalekie lata. Całe szczęście, że środow isku olsztyńskiem u przyszedł z pomocą zespól profesora G erard a Labudy, badający historię Wielkiego Pomorza.
K u p o je d n a n iu
W spomniane już przyczyny łagodzące nieprzyjazne stosunki pomiędzy Pola kam i i Niemcami, pogłębione refleksją nad wezwaniem „przebaczamy i prosimy o przebaczenie”, wreszcie dwa tra k ta ty państwowe z 1990 i 1991 r. stworzyły w sumie klim at sprzyjający porozumieniu, a naw et pojednaniu obu narodów.
10 J. Jasiński, Potrzeby badawcze historiografii Warmii i Mazur od końca XVIII wieku do
1945 r., [w:] Stan i potrzeby badawcze nauk społecznych na Warmii i Mazurach. Referaty z sesji naukowej w Olsztynie. 26-27 lutego 1965 r., Olsztyn 1966, s. 47-57.
4 7 2 Jan u sz J asiń sk i
W łaśnie czynniki kościelno-religijne odegrały w tym zakresie w ażną rolę. N a W arm ii i M azurach bez w ew nętrznych oporów uznano, że mniejszość niem iecka m a praw o do nabożeństw w ojczystym języku, chętnie modlono się wspólnie przed staw ianym i krzyżam i upam iętniającym i ofiary roku 1945, zwłaszcza że spraw cam i zbrodni z reguły byli czerwonoarmiści. Z daw ną niem iecką ludnością w arm iń sk ą obchodzono 750. rocznicę erygow ania diece zji w arm ińskiej, pam iętając, że u jej początku i nie tylko byli biskupi n ie mieccy, że diecezja sk ład ała się z m ieszkańców polskich i niem ieckich, że w ogóle tradycje b isk u pstw a przez długie stulecia były wspólne. Przypom nia no katolicki wygląd O lsztyna, m .in. przez odbudowę figury św. J a n a Nepo m ucena oraz ponowne um ieszczenie obrazu NM P we wnęce Górnej Bramy; odświeżono pam ięć pl. Trzech Krzyży, zapom nianą już n a początku XX w.
W im ię racji ogólnoludzkich, chrześcijańskich, historycznych, także wy chowawczych, przystąpiono do odnaw iania zniszczonych bądź zapuszczonych nekropolii. O ile B orussia zajęła się głównie cm entarzam i wojennymi z la t 1914-1915, to założony w 1993 r. Społeczny K om itet R atow ania Dawnych C m entarzy dążył i dąży do resta u ro w an ia w szystkich nekropolii, bez względu n a w yznanie i narodowość pogrzebanych osób. Tu w arto przypom nieć dwie decyzje sprzed 1989 r. W 1984 r. władze wojewódzkie opublikowały wykaz w szystkich cm entarzy założonych przed 1945 r., uznając je n a podstaw ie u staw z 1962 i 1983 r. za nekropolie „podlegające ochronie praw nej”, czyli obiekty zabytkow e12. I drugie przypom nienie. W czasie Walnego Zgrom adze n ia Delegatów Polskiego Tow arzystw a Historycznego w Toruniu w 1988 r. w łaśnie przedstaw iciele O lsztyna dom agali się opieki nad w szystkim i s ta ry m i nekropoliam i w całej Polsce. W niosek te n został przyjęty jednom yślnie. Przeto i w tej dziedzinie rok 1989 nie stanow ił przełom u w sposobie m yślenia polskich elit. Dopiero w ostatn ich lata ch konkretne działania, w spierane inten sy w ną popularyzacją ze strony mediów, dokonały zasadniczej przem ia ny m entalnej w ujm ow aniu problem u cm entarzy w społeczeństwie, najm oc niej wśród młodego pokolenia, ale i wśród władz samorządowych.
W raz z coraz liczniejszym i k o n tak tam i polsko-niem ieckimi uśw iadom io no sobie, że ludność niem iecka położyła duże zasługi dla rozwoju gospodar czego, cywilizacyjnego i kulturow ego poszczególnych miejscowości n a W armii i M azurach. Ze zrozum ieniem przyjęto nazw y ulic K anta, H erd era i Wiecher- ta w Olsztynie. Zawieszenie pam iątkow ej tablicy K a n ta w Jarnołtow ie koło M orąga, gdzie filozof przez kilk a la t był pryw atnym nauczycielem, zbliżyło do siebie lokalną społeczność z m niejszością niem iecką. Zaczęła się ukazywać, chociaż krótko, niem iecka m u tacja regionalnego dodatku „Gazety Wybor czej”, coraz częściej drukow ane s ą niemieckojęzyczne przew odniki po m ia stach W arm ii i Mazur. Odbyw ają się spotkania młodzieży polskiej i niem iec kiej, m ieszane sympozja naukowe; daw ni m ieszkańcy bez obaw są przyjm o
Czy w spólne dziedzictw o na W armii i M azurach?. 4 7 3
w ani przez dzisiejszych właścicieli domów i gruntów (przynajm niej ta k było do niedaw na). Szczególnie młodzież fascynuje się przeszłością starych P r u sów, Krzyżaków, Niemców, różnym i zabytkam i. Tak pojm ow ana historia, rzecz zrozum iała, znajduje wdzięczny odbiór po stronie niemieckiej i n iew ąt pliwie służy pojednaniu.
K ilka p o jęć k o n tr o w e r sy jn y c h
Jednakże inne zaszłości historyczne nie są ta k proste. Ponieważ od 1990 r. cenzura została skasow ana, m ożna się było swobodnie wypowiadać i n a te m a t delikatnej spraw y w ysiedleń ludności niem ieckiej. Część polskiej opinii publicznej, po pewnych w ahaniach, przyjęła od publicystyki niemieckiej te r m in „wypędzenie”, mimo że w litera tu rz e polskiej funkcjonowało pojęcie „wy siedlenie”, przez które rozum ie się również przym usowy transfer. L ite ra tu ra polska stosow ała dla obu eksodusów jednakow y term in, mimo że naziści często w ysiedlenia łączyli z pacyfikacjam i, a już z reguły z w ysyłką do obo zów koncentracyjnych lub n a przym usowe roboty do Reichu. Tymczasem Niemcy n ad al posługują się pojęciem „wypędzenie”, w te n sposób a priori zak ład ają bezpraw ie tego tran sferu . Nie chcą też widzieć, że była to w ym u szona okolicznościami wojennymi i sytuacją geopolityczną decyzja zwycię skiej koalicji. Chodziło o to, że Polacy ze zburzonych m ia st i m iasteczek n a czele z W arszawą, z Kresów W schodnich, reem igranci z całej Europy m usieli gdzieś m ieszkać i to natych m iast, a nie dopiero po odbudowie k ra ju zniszczo nego z winy III Rzeszy. Trzeba też pam iętać, że chłonność m ieszkalnictw a n a Ziemiach Zachodnich i Północnych, w skutek działań wojennych i celowej dew astacji dokonanej przez Arm ię Czerw oną, była przynajm niej o 50% m niejsza niż w 1944 r. Również rynek pracy był spustoszony (gospodarstw a wiejskie, w arsztaty rzem ieślnicze, drobny przem ysł). Staw iam przeto pytanie retoryczne: W ja k i sposób obie nacje mogłyby się pomieścić? A przy tym , czy po straszliw ej okupacji ich życie w ogóle udałoby się ułożyć n a zasadzie względnie popraw nego sąsiedztw a? W szak Polacy m ieli w świeżej pam ięci zbrodnie okupanta, a z kolei Niemcy nie chcieli się w ew nętrznie, i nie tylko, pogodzić z faktem , że b ęd ą m ieszkać w obcym, wrogim państw ie polskim. Ów s ta n „tymczasowości” w świadomości zwłaszcza wschodnich Niemców domi nował aż do ratyfikacji w 1972 r. u k ład u warszaw skiego z 1970 r. K rytykow a nie z dzisiejszej perspektyw y w ysiedleń Niemców je s t przejaw em pięknego, ale abstrakcyjnego m oralizatorstw a, nie zakotwiczonego w ówczesnych re alia ch geopolitycznych, a tak ż e m oralnych. S łusznie k a rd y n a ł Döpfner stw ierdził, że przyznanie Polsce byłych niem ieckich ziem wschodnich bez równoczesnego w ysiedlenia ludności niemieckiej nie m iałoby sensu. Zrozu m iałe, że każdy przym usowy tra n sfe r je s t złem, ale w ówczesnej sytuacji - m niejszym , bo innego wyjścia nie było. Za zbrodnie III Rzeszy, w tym także W ehrm achtu, za fizyczne i m oralne popieranie wojny przez ogrom ną w ięk szość Niemców (póki m niem ano, że H itler zwycięży), cierpienia dotknęły
4 7 4 Jan u sz Jasiń sk i
także stosunkowo niew ielki odsetek niew innych Niemców. I tylko n a d ich losem ubolewał w 1995 r. W ładysław B artoszew ski, ale nie przepraszał. Nie posłużył się też nigdy w yrażeniem „wypędzenie”13.
Niestety, w tej spraw ie Polacy dali sobie częściowo narzucić rzekomo w łaściw ą analogię wysiedleń. Polska „wypędziła” Niemców, a ZSRR „repa triow ał” Polaków. Tymczasem w tym porów naniu zniknął najw iększy sp raw ca wysiedleń, tzn. III R zesza14. H ra b in a M arion Dönhoff, k tó ra w P rusach W schodnich wszystko postrad ała, nie zaw ahała się odważnie oświadczyć, m a jąc n a m yśli u tra tę „H eim atu” przez m iliony Niemców: „któż mógłby to brać za złe Polakom. W szak nigdy dotychczas żadnem u narodow i nie zadano tyle cierpień, ja k Polakom ze strony III Rzeszy”15. Uczciwe pojednanie może n astąp ić w tedy - to tru izm - gdy obie strony zn ają p ełn ą p raw d ą o w zajem nych stosunkach, przede w szystkim w czasie II wojny światowej i bezpośred nio po niej. Tymczasem pam ięć o w ysiedleniach Polaków w o statn ich latach uległa pow ażnem u zatarciu w Polsce, a w Niemczech w ogóle nie przedostała się do zbiorowej świadomości. Rzecz parad ok salna, dopiero w skutek nagło śnionych posunięć E rik i Steinbach, n a zasadzie n a tu ra ln e j reakcji, zaczęła się w Polsce odświeżać świadomość najgorszego e ta p u stosunków polsko- niem ieckich, czyli la t 1939-1945. N ato m iast po drugiej stronie Odry upo w szechnia się wiedzę „bycia ofiarą” ostatniej wojny przy niechęci do szuk an ia rzeczywistych przyczyn swojej tra g e d ii16. Nie oznacza to, że braku je w spo łeczności niem ieckich historyków rzetelnych b a d ań o postępow aniu o k up an tów w Polsce. Ich chwalebnym przykładem je s t chociażby publikacja N ie mieckiego In sty tu tu Historycznego w W arszawie o zbrodniach, szczególnie W ehrm achtu, popełnionych w naszym k ra ju w 1939 r.17 Problem , czy rezu l ta ty poszukiw ań naukowych zechcą popularyzować wysokonakładowe gazety, one s ą w szak, obok telew izji, czynnikam i najb ard ziej opiniotw órczym i. W Olsztynie recenzji z tej publikacji nie zauważyłem w żadnym codziennym ty tu le prasowym.
13 K o m p le ks w yp ęd zeń , re d . W. B orodziej, A. H ajn icz, K rak ó w 1998, s. 4 7 8 -4 9 5 .
14 P r z y k ła d e m teg o j e s t w y d a w n ictw o W yp ęd zen i ze W sch o d u . W sp o m n ie n ia P o la kó w
i N iem có w , red . H . J . B ö m elb u rg , R. S tö b in g er, R. T rab a , O lsz ty n 2001. J e ś li r e d a k to rz y nie
m ogli zn aleźć now ych w s p o m n ie ń o w y s ie d len iac h P o lak ó w z o k u p o w an ej P o lsk i, to n a leżało d o konać p rz e d ru k u z d aw n iejsz y ch . Z re s z tą n a w e t w O śro d k u B a d a ń N a u k o w y ch im . W. K ę trzy ń s k ie g o z n a jd u ją się n a te n te m a t n ie w y k o rz y sta n e m ate ria ły . W te n sposób p ro b lem zo stał p rz e d sta w io n y w k rzy w y m zw ierciadle.
15 M. D önhoff, P olen u n d D eutsche, D ie schw ierige V ersöhnung, H a m b u rg 1990, s. 55.
16 Z. M a z u r, C e n tr u m p r z e c iw k o W y p ę d z e n io m (1 9 9 9 -2 0 0 6 ), P o z n a ń 2 0 0 6 , s. 333: „W k a ż d y m ra z ie u p a m ię tn ie n ie »w ypędzeń« w sz e rszy m k o n tek ś cie n iem iec k ic h »ofiar« nie je s t obecnie w R epublice F e d e ra ln e j p ro b lem em m a rg in a ln y m . N iem cy c h cą w yjść z c ie n ia o sk a rże ń o ro z p ę ta n ie m o rd erczej w ojny i u ru c h o m ie n ie m asow ej e k s te rm in a c ji społeczności żydow skiej, o in n y c h n a ro d a c h nie w sp o m in ając. S a m i c h cą się zn aleźć w e »w spólnocie ofiar«, a innych, zw łaszcza C zechów i Polaków , w p ro w ad zić do »w spólnoty spraw ców «”.
17 J . B öhler, A u fta k t z u m V ern ich tu n g skrieg . D ie W eh rm a ch t in P olen 1939, F r a n k f u r t am M a in 2006.
Czy w spólne dziedzictw o na Warmii i Mazurach?. 4 7 5
Inny problem. N iem al w szystkie pism a, a szczególnie te najbardziej po p u larn e, pod wpływem niem ieckim , a n aw et część historyków polskich odci n a się od pojęcia Ziemie Odzyskane przez dorzucenie ironicznego dopisku „tak zw ane”. Do owego „rewizjonizmu historycznego” odniosłem się przed trzem a laty. Pow tarzam najw ażniejsze wnioski.
Ziemie O dzyskanie były w lata ch 1945-1948 nazw ą oficjalną, a zatem zgodnie z dotychczasowym zwyczajem nie tylko polskiej historiografii, nie pow inniśm y się od niej dystansować. Gdy podważam y jej sensowność, tym sam ym milcząco zakładam y, że były niem ieckie. Tymczasem ich losy toczyły się różnym i drogami. W najw iększym skrócie - powiedzmy - należały do h isto rii polskich Ziem Zachodnich i h istorii niem ieckich Ziem Wschodnich. N azw a Ziemie O dzyskane je s t swego rodzaju syntezą politycznej m yśli za chodniej Polaków, sięgającą z jednej strony do początków p a ń stw a piastow skiego, a z drugiej - do program u odbudowy Polski w XIX i XX w., w ykracza jącego daleko poza arg um en ty czysto historyczne. G eneralnie Polacy zdawali sobie spraw ę w 1945 r., że najw ażniejsza racja za przyznaniem im w Poczda mie Ziem Zachodnich i Północnych w ynikała z potrzeby dokonania rekom pensaty za u tra tę Kresów Wschodnich. Większość badaczy drugiej połowy XX w. nie dystansuje się od term in u Ziemie O dzyskane, n a to m ia st odwrotnie postę puje dom inująca część masowych środków p rzekazu i one to k sz ta łtu ją mylny pogląd o przeszłości Ziem Zachodnich i Północnych1 8. Osadnicy polscy przy
jeżdżający n a teren y należące przed w ojną do Niemiec, wiedzieli, że urzędo wo nazyw ają się Ziem iam i O dzyskanym i i ta k je słusznie w swoich wspo m nieniach określali. Dlaczego nie piszem y „tzw. Galicja” lub „tzw. G eneralne G u b e rn a to rstw o ”? Pom ijając przytoczone wyżej argu m en ty, p am iętajm y przede w szystkim o tym - pow tarzam - że term in Ziemie O dzyskane był dla la t 1945-1948 oficjalną nazw ą i ta zasad a po dziś dzień obowiązuje.
M niejszą k arierę zrobił n a to m ia st inny nowy pogląd, mianowicie, że wbrew stereotypow i o n ieu stan n y ch konfliktach z Niem cam i, w łaśnie północ n a g ranica Polski okazała się najbardziej stabilna. Moim zdaniem je s t to typow a m anipulacja obrazem naszych stosunków z Zakonem Krzyżackim, a następ n ie z B ran d en b u rg ią - P ru sam i. Je śli za p u n k t wyjścia przyjm iem y II pokój toruński, to należy pam iętać, że już kilkanaście la t później doszło do wojny księżej (1477-1478), a następnie do niezmiernie niszczącej wojny pruskiej za czasów ostatniego wielkiego m istrza krzyżackiego, Albrechta (1519-1521). W XVII w. słusznie oskarżono o złamanie przysięgi wierności lennika Jerzego W ilhelm a, a wkrótce ew identnie zdradził króla polskiego i Koronę Wielki E lektor Fryderyk W ilhelm, przechodząc n a stronę króla szwedzkiego K arola G ustaw a, za co otrzym ał „w prezencie” W armię. Mniej się też pam ięta, że walczył on z Polakam i pod W arszawą, w skutek czego doczekał się najazdu polsko-tatarskiego n a M azury (Prostki). Nie m ożna też zapomnieć o próbach
18 J . J a s iń s k i, K w e stia p o jęcia Z ie m O d z ys ka n y ch , [w:] Z ie m ie O d z y s k a n e /Z ie m ie Z a c h o d
nie i P ółnocne 1945-2 0 0 5 . 60 la t w g ra n ic a c h p a ń s tw a po lskieg o , re d . A. S a k so n , P o z n a ń 2006,
4 7 6 Jan u sz J asiń sk i
zdobycia P ru s Książęcych przez króla J a n a III, o poryw aniu wysokich m ęż czyzn Polaków do wojsk p ru sk o -b ran d e n b u rsk ic h w XVIII w., wreszcie o w ykorzystyw aniu słabości Polski nie tylko gospodarczej przez F ryd eryka II. W świetle tych przypom nień głoszona teza o trw ałej granicy, m ająca być dowodem popraw nych stosunków polsko-pruskich (niemieckich), je s t delik at nie mówiąc czystym nieporozum ieniem .
Kolejną tez ą (niem iecko-borussiańską) je s t próba zadekretow ania pojęcia W arm ii i M azur jako określenia ideologicznego, wynikającego z przesłanek politycznych, a to rzekom o, aby nie przywoływać niem iłej nazw y P rusy Wschodnie. Tymczasem, gdy Polsce przyznano w 1945 r. tylko południow ą część prowincji, elity polskie stan ęły przed niełatw ym pytaniem , jak ie m iano najbardziej adekw atne należy jej nadać. W wolnej publicznej dyskusji zabie r a li głos n a jw y b itn ie jsi uczen i - historycy, etnografow ie, geografow ie, a praw ie w ogóle politycy. Rząd opowiedział się najpierw za Okręgiem M a zurskim , co było jed n a k oczywistym błędem , bo eliminowało W arm ię, n a stę p nie za województwem olsztyńskim . Je d n a k oddolny nacisk polskich elit spo wodował, że jednocześnie posługiwano się niem al synonimicznym term inem W arm ia i Mazury, który ostatecznie zwyciężył w urzędowej nazwie - woje wództwo w arm ińsko-m azurskie (1999)19. W prawdzie aktu aln e województwo
wychodzi poza historyczne tereny Warmii i Mazur, ale bardziej odpowiedniej nazwy historycznej nie ma. N atom iast gdy historycy badają przeszłość regionu, to - zależnie od okresu - posługują się ówczesnymi term inam i: Zakon Krzyżac ki, P ru sy Krzyżackie, P ru sy Książęce, Królestwo w Prusach, P rusy Wschodnie oraz dom inium albo biskupstwo warm ińskie. Z resztą i niektórzy autorzy nie mieccy nie odcinali się od podwójnej nazwy: E rm lan d u n d M asuren2 0.
N ie p o k o ją c e o b ja w y d e g r a d a c ji r o d z im y c h tra d y cji
W raz z coraz większym dostrzeganiem spuścizny niemieckiej zauw aża się bagatelizow anie, a n aw et w ogóle pom ijanie wątków polskich w kulturze, czy szerzej w historii naszego regionu. Znam iennym przykładem tej ten d e n cji była próba usunięcia z wieży ratuszow ej O lsztyna H ym n u warm ińskiego (O Warmio moja m ila), do którego melodię skomponował słynny m uzyk F e liks Nowowiejski (1877-1946). P raw ykonanie hym nu odbyło się w łaśnie w Olsztynie w gorącej atm osferze plebiscytowej (1920). Niedawno młodzi rad n i przy aplauzie mediów chcieli zastąpić go nowym tek stem i m elodią „biesiadną”. Po burzliw ych p ro testach społeczeństw a władze wycofały się z niewczesnego pom ysłu, m ało tego, podjęły uchwałę, że H y m n w arm iński je s t zarazem hym nem O lsztyna. Od tego czasu, gdy odgrywany je s t podczas
oficjalnych uroczystości, słuchacze przyjm ują postaw ę zasadniczą.
19 J . J a s iń s k i, P o ls k a wobec d zie d zic tw a histo ryczn eg o P r u s W sch o d n ich p o 1945 r., [w:]
W spólne d z ie d z ic tw o ? Z e stu d ió w n a d sp u ś c izn ą k u ltu r o w ą n a Z ie m ia c h Z a c h o d n ic h i P ółnoc n ych , red . Z. M azur, P o z n a ń 2000, s. 2 0 -2 6 .
20 J . J a s iń s k i, W obronie pojęcia „ W arm ia i M a z u r y ”, „Z apiski H isto ry c zn e ” 2001, z. 4, s. 1 6 5 -1 7 5 . R o b e rt T ra b a u trz y m u je n a d a l, że j e s t to pojęcie ideologiczne.
Czy w spólne dziedzictw o na W armii i Mazurach?. 4 7 7
W drugiej połowie la t dziew ięćdziesiątych B orussia w ydała antologię lite ra c k ą P ru s W schodnich n ajp ierw po n iem ieck u21, n a stę p n ie po polsku i rosyjsku. Z am iar był słuszny, gdyż w te n sposób chciano ukazać wielokultu- rowość prowincji, poczynając od czasów staro p ru skich po wiek XX. Trudno jed n a k zrozumieć, dlaczego np. został całkowicie pom inięty św ietny okres k u ltu ry polskiej w XVI w. W połowie tego stulecia ukazało się w Królewcu więcej druków polskich niż w całym państw ie polskim. D ziałał w tedy sław ny wydawca i a u to r protestancki, Polak, J a n Seklucjan, który m .in. opublikował pierw szy d ru k ewangelicki w języku polskim W yznanie wiary (1544). Tutaj odbyła się pierw sza dyskusja naukow a n a te m a t polskiej ortografii. S ta n i sław M urzynow ski w 1551 r., a więc kilkanaście la t przed Rejowym „Polacy nie gęsi...” dobitnie tłum aczył, żeby nie w stydzi się pisać po polsku: „Bo jako Żydzi, Grekowie, Łacinicy i inne narody swymi języki czystych a poważnych i zbawiennych rzeczy dosyć popisali, którym się wszyscy dziwujemy, ta k nie wiem, przecz bychmy tego i my Polacy językiem naszym dokazać nie mogli”22.
N a Kongresie K u ltu ry polskiej w Olsztynie w 2000 r. w głównym refe ra cie błędnie przedstaw iono nie tylko nasze naukow e b a d a n ia historyczne, lecz n aw et popularyzację k u ltu ry w daw nych wiekach, rzekomo uk azyw aną jako wyłącznie polską (Kazim ierz Brakoniecki). N a poprzednich stron ach udowod niłem , iż rzeczywistość w yglądała zgoła inaczej.
A oto przykład współczesnego pom ijania polskich tradycji W arm ii i M a zur. Dwór w podolsztyńskim Tracku n ależał przez ponad dwa stulecia do polsko-warm ińskiego rodu Grzymałów; także m ający być tam rem ontow any pałac z przełom u XVIII/ XIX w. został wzniesiony przez Grzymałów, którzy dopiero w 1832 r. sprzedali go Belianom . Tam urodził się O skar Belian, przyszły bu rm istrz i n ad b u rm istrz O lsztyna (o nim za chwilę), ale spędził on w Tracku zaledwie najw cześniejsze dzieciństwo. Dlatego n ik t dotychczas nie nazyw ał dw orku w Tracku „dworkiem B eliana”. Niespodziewanie wbrew t r a dycji, wbrew praw dzie historycznej, nazwę powyższą zaczęły lansow ać olsz tyńskie media.
N astępn y casus. W 200. rocznicę urodzin W incentego Pola O lsztyn u fu n dował m u pam iątkow y głaz. „G azeta O lsztyńska” orzekła, że poeta nie m iał nic wspólnego z Olsztynem . Znowu niepraw da. Jego ojciec był rodowitym W arm iakiem spod Reszla. Syn p am iętał o k ra ju swojego pochodzenia, in te re sował się h isto rią W armii, w 1831 r. odwiedził w Olsztynie kolegów ze swoje go pułku, pisał o gwarze w arm ińskiej itd .23
21 M e in e r H e i m a t G e s ic h t. O s tp r e u s s e n im S p ie g e l d e r L i t e r a tu r . M it V o rw o rte n v o n K. B e d n a rz , A. S zczypiorski, N. E h le r t u n d K. P ru n s k ie n e , H e ra u s g . v o n W. L ip s ch e r u n d K. B rak o n ieck i. M it 26 A b b ild u n g en , M ü n c h e n 1996, ss. 669.
22 S. M u rzy n o w sk i, H isto ry ja ża ło sn a a str a s z liw a o F r a n c is z k u S p ierze o ra z O rtografija
p o lsk a , oprac. J . M a łłe k i F. P ep ło w sk i, O lsz ty n 1974, s. 3 0 -3 1 .
23 „Siedlisko. D ziedzictw o k u ltu ro w e i to żsam o ść społeczności n a Z iem iach Z achodnich i P ó łn o cn y ch ”, I n s ty tu t Z ach o d n i [dalej: „S iedlisko”], 2008, n r 5, s. 2 1 -2 3 .
4 7 8 Jan u sz Jasiń sk i
P a m ię ć n ie m ie c k a z a k lę ta w k a m ie n ia c h
U schyłku XX w. Towarzystwo M iłośników O lsztyna, inspirow ane przez olsztyńskie ziomkowstwo w G elsenkirchen, bardzo mocno zaangażowało się n a rzecz ustaw ienia n a jednym z głównych placów m iasta pom nika wspom nia nego już O skara Beliana, b u rm istrza i nadburm istrza w latach 1877-1908. U zasadniano, że Belian położył olbrzymie zasługi w rozbudowaniu swego m ia sta. Jed n ak że z b ra k u „zlustrow ania” jego działalności, nie wiedziano, że n a W arm ii był on najgorliw szym realizatorem polityki B ism arcka w czasie kul- tu rkam p fu , co udowodnił ju ż niem iecki historyk F ran z D ittrich tuż przed I w ojną św iatow ą2 4. Jeszcze gorzej, bo należał do założycieli h a k a ty w m ie
ście, a n aw et przez jed en rok pełnił funkcję przewodniczącego O rtsgruppe A llenstein. Dzięki k on trarg u m en tacji miejscowych historyków, R ada M iejska odrzuciła pomysł Tow arzystw a M iłośników O lsztyna. W arto dodać, że w is t niejącym w G elsenkirchen m uzeum O lsztyna braku je w ogóle świadectw polskości naszego m iasta, nie upam iętniono n aw et ostatniego red a k to ra „Ga zety O lsztyńskiej”, Sew eryna Pieniężnego, który w 1940 r. poniósł m ęczeńską śm ierć w H ohenbruch koło Królewca. Ba, w sam ym Olsztynie miejscowe Zakłady Graficzne cichutko, bez rozgłosu, już w 1998 r. w zw iązku z ich kom ercjalizacją pozbyły się dotychczasowego p atrona, Sew eryna Pieniężnego. Je śli zaś chodzi o działalność b urm istrzów olsztyńskich, to należałoby raczej wydobyć z zapom nienia J a k u b a Rarkowskiego, rządzącego m iastem w latach 1836-1865. W łaśnie on, nie sp ek tak u larnie, lecz uparcie i m ądrze przeobra żał Olsztyn w m iasto uporządkow ane, dbał o jego gospodarkę, o urządzenia kom unalne, o szpitale, cm entarze, budownictwo m ieszkalne, i to za jego czasów założono Towarzystwo U piększania O lsztyna2 5.
Bez większego nagłośnienia władze kościelne archidiecezji w arm ińskiej um ieściły dwa popiersia ostatniego b isk u p a niemieckiego M aksym iliana Kal- lera (1880-1947), jedno w k atedrze from borskiej, drugie we w spółkatedrze olsztyńskiej. K aller był rzeczywiście gorliwym duszpasterzem , tw ardo bronił u p raw nień swoich diecezjan w III Rzeszy. Jednak że, niestety, całkowicie aprobował w ojenną politykę H itlera. W 1939 r. w listach pastersk ich pisał, że wojna z P olską je s t prow adzona za ojczyznę, za fü h re ra i w imię Pana! N a początku 1941 r. ogłosił kolejny list p astersk i. Oto jego fragm ent: „Z podzi wem patrzym y n a n a sz ą arm ię w jej bohaterskim zm aganiu pod w spaniałym przywództwem [...]. W łaśnie jako chrześcijanie jesteśm y zdecydowani z a an gażować w szystkie nasze siły, by zapewnić ostateczne zwycięstwo naszej oj czyźnie. W łaśnie jako wierzący w C h ry stu sa stoim y w iernie przy Führe- rze”2 6. Je śli biskup dał się omamić propagandzie hitlerow skiej, to nie rozu
24 F. D ittric h , D er K u ltu r k a m p f im E r m la n d e , B e rlin 1913.
25 O lsz ty n 1 3 5 3 -2 0 0 3 , re d . S. A c h rem c zy k i W. O g ro d ziń sk i, O lsz ty n 2003, s. 1 6 5 -1 7 0 .
26 A. W olff-P ow ęska, A b liźniego swego... K ościoły w N iem czec h wobec „problem u ż y d o w
skiego”, P o z n a ń 2003, s. 354, cyt za: A. G roß, G ehorsam e K irch e-u n g eh o rsa m e C h riste n im N a tio n a ls o z ia lis m u s , M ain z 2000.
Czy w spólne dziedzictw o na W armii i Mazurach?. 4 7 9
miem, dlaczego po wojnie nie odciął się od swych wypowiedzi, dlaczego nie wyraził przynajm niej słów ubolew ania. W 1970 r. postawiono przed k a te d rą from borską obelisk z nazw iskam i biskupów polskich lub propolskich do K ra sickiego włącznie, n ato m ia st nie uwzględniono biskupów niem ieckich ze ś re dniowiecza i XIX-XX w. Tymczasem Kościół katolicki je s t in sty tu cją po nadnarodow ą, ponadpaństw ow ą. Ten b łąd należałoby obecnie napraw ie przez dostaw ienie z jednej strony k am ien ia z nazw iskam i biskupów niemieckich, podobnie z drugiej (wśród nich znalazłby się Kaller), a następnie, aby rzecz prowadzić konsekw entnie, wypadałoby pam iętać o polskich biskupach powo jennych. Byłaby to in teresu jąca p rze p lata n k a odpowiadająca historycznej rzeczywistości. Niem niej K aller n a specjalne wyróżnienie w obu św iątyniach nie zasługuje.
Postaw iony został także we From borku inny kam ień upam iętniający t r a gedię uciekających Niemców w 1945 r. przez Zalew W iślany i Mierzeję. Oto jego tekst:
450 Ostpreußische Flüchtlinge flohen über Haff und Nehrung, gejagt von uner bittlichen Krieg. Viele ertranken, andere starben in Eis und Schnee. Ihr Opfer mahnt zu Verständigung und Frieden.
Jan. - Febr. 1945 stycz. - luty
450 000 mieszkańców Prus Wschodnich przeżyło exodus przez Zalew i Mierzeję, pędzeni przez okrutną wojnę. Wielu utonęło, inni zginęli w lodzie i śniegu. Ich ofiary wzywają nas do porozumienia i pokoju.
Pom ijając pytanie, dlaczego w Polsce widnieje n a pierw szym miejscu n ap is niem iecki, i pom ijając niedokładny jego przekład n a język polski, w y ra żam zdziwienie z powodu ostatniego zdania. Kogo ofiary trag ed ii w zyw ają do porozum ienia. Polaków? Bo kam ień stoi w Polsce. Może jed n a k należało go um ieścić n a rosyjskiej części Mierzei. A w ogóle to Niemcy Niemcom zgotowa li te n los. Pam iętajm y, iż n ik t inny, ja k gau leiter Koch w strzym yw ał do końca ew akuację P ru s W schodnich; 44% współczesnych Niemców je s t zdania, że w iną za ucieczki i „wypędzenia” należy obarczyć ich przodków27. Poza tym brakuje mi przynajm niej pół zdania o tym , że d ra m a t dotknął także robotni ków przym usow ych, w sum ie ok. 12% ogółu ludności P ru s W schodnich w 1944 r., a to Polaków, Francuzów, Ukraińców, Rosjan, Białorusinów, którzy rów nież zostali zm uszeni do ucieczki i którzy rów nież ginęli „w lodzie i śniegu”, a niejednokrotnie ratow ali niem ieckie kobiety i dzieci. Mówią o tym w spom nienia uciekinierów. N a m iejscu władz from borskich nie zgodził bym się n a tego rodzaju n ap is28. W Gołdapi postawiono n a cm en tarzu k a mień, głoszący, że żyło tu 16 generacji niem ieckich. A przecież Gołdap był
27 P. Je n d ro sz c z y k , K ło p o ty N iem có w z p rzeszło ścią , „R zeczpospolita” z 4 s ie rp n ia 2005. 28 W p ew n y m se n sie F ro m b o rk z re h a b ilito w a ł się, fu n d u ją c p a m ią tk o w ą tab licę z n a s tę p u jąc y m te k s te m : „W h o łd zie b o h a te ro m w a lk o w olność i n iepodległość ojczyzny k u ch w ale i w iecznej p a m ię ci”. T ab lica z o s ta ła przy o zd o b io n a b ia ły m orłem , a pośw ięcono j ą w rocznicę o d z y sk a n ia n iepodległości 11 lis to p a d a 2004 r.
4 8 0 Jan u sz J asiń sk i
jedynym m iastem n a M azurach, w którym przez całe stulecia, obok ludności niem ieckiej, m ieszkała ludność polska i litew ska. Jeszcze w XIX w. odpraw io no tu nabożeństw a w trzech językach. Dlaczego ta k łatwo rezygnujemy, wbrew praw dzie, z nieniem ieckich tradycji?
C a su s N a k o m ia d y
N a specjalną uwagę zasługuje rozgłos z powodu odgrzebanego po 40 lata ch obelisku „wielkiego k anclerza” w N akom iadach n a M azurach z błędem ortograficznym w nazw isku („Bism ark”). Otóż kilku aktywistów, którym p a tronuje wójt gm iny K ętrzyn, uroczyście ustaw iło kam ień w głównym punkcie wsi, rzekomo zgodnie z wolą jej mieszkańców. Dlaczego rzekomo? Oto n a 500 m ieszkańców w głosowaniu wzięło udział zaledwie 10%, z czego trzecia część opowiedziała się przeciwko uhonorow aniu „żelaznego kanclerza”. Przy tym mało się pam ięta o istotnym przypisie do tej sprawy. J a k w ykazały bad an ia poznańskiego socjologa A ndrzeja Saksona a k u ra t sprzed trzech lat, aż 44% ludności w Polsce w ogóle nie wie, kim był Bism arck, 33% oceniło go n ega tywnie i tylko 4% pozytywnie. M ożna założyć, że s ta n wiedzy o kanclerzu w yglądał podobnie i w N akom iadach. Za pom nikiem opowiedzieli się w w ięk szości ci - m ożna założyć - którzy o nim wcale lub niem al nic nie wiedzieli, chociaż m usieli się o nim uczyć w szkołach, widocznie zapomnieli. Jed en z tam tejszych m ieszkańców w prost potwierdza: „Ludzie [...] są niew ykształ- ceni, często nie m ają n aw et szkoły podstawowej. Nie wiedzą, kim był Bi sm arck”29.
A rgum enty zwolenników m ałych ojczyzn są różne: „jest to kam ień zabyt kowy”, byłby to „gest pojednania”, „wieś go postaw iła niech więc i tera z stoi”, „dzięki Bism arckowi N akom iady rozw inęły się gospodarczo i kulturow o”, „będą wycieczki Niemców, b ędą pieniądze”. N ajpoważniejsze uzasadnienie wypływa jed n a k z chęci uszanow ania k rajobrazu kulturow ego, z afirm acji historii oraz dziedzictwa ziemi. Odpowiadam. Czy n a pewno obelisk w 1899 r. pow stał w w yniku wolnej decyzji daw nych mieszkańców? Nie wiem, ale i nie w iedzą tego jego protagoniści. P ra k ty k a była inna. Główną rolę n a wsi m a zurskiej odgrywały jej elity: wójt, dwór, proboszcz (pastor), nadleśniczy, re k tor (kierow nik szkoły), a także żandarm . Gospodarze, robotnicy rolni, wiejscy rzem ieślnicy nie m ieli tu nic do powiedzenia.
Czy B ism arck zasłużył się n a polu gospodarczym i k u ltu ra ln y m M azur? W ystarczy zapoznać się z ełcką „G azetą Ludow ą” z przełom u XIX i XX w., p rzedstaw iającą sytuację społeczną i gospodarczą wsi, aby dojść do odw rot nych konstatacji, o czym świadczy m .in. m azu rsk a em igracja zarobkow a do Niemiec Zachodnich i za ocean przed I w ojną światową. W spółczesny h isto ryk niem iecki A ndreas K ossert pisał n a te n tem at: „Coraz więcej Mazurów, których nie m ogła wyżywić ziem ia rodzinna, szukało szczęścia z d ala od
Czy w spólne dziedzictw o na Warmii i Mazurach?. 4 8 1
m azurskich jezior i lasów. Głód i nędza wygnały ich w obie strony”. O epoce Bism arcka: „M azurzy byli potrzebni jako pomocnicy, robotnicy najem ni, słu żący i żołnierze [...]. Szerokie m asy M azurów pozostały zdeklasow ane”30.
N ap ły ną pieniądze w raz z niem ieckim i tu ry stam i - m arz ą niektórzy. N ależy jed n a k pam iętać, jeśli chodzi o rolę B ism arcka w historii Niemiec, iż m iał i m a w ielu przeciwników. Nie kochali go katolicy z powodu kulturkam p- fu (ok. 40% m ieszkańców II Rzeszy), także socjaldem okraci (represyjne u s ta wy wyjątkowe), wreszcie m niejszości narodow e, obok Polaków Duńczycy i Alzatczycy. Duńczycy po odzyskaniu północnego Szlezwigu w 1920 r. bez zwłocznie usunęli w szystkie jego pom niki. Może rzeczywiście nieco więcej Niemców przyjedzie do N akom iad, ale nie tyle dla złożenia hołdu kanclerzo wi, ile z ciekawości.
Teraz dw a słowa o właściwościach kulturow ych krajobrazu m azurskiej m ałej ojczyzny. O dróżnia się ona od „starych” ziem polskich nie tylko w alora mi przyrodniczym i, to znaczy jezioram i, lasam i, narzutow ym i głazam i, ale również dziełem rą k i um ysłów byłych mieszkańców, a więc uroczymi k rę ty mi szosam i ocienionymi alejam i drzew, innym i niż w dawnej Polsce, dw orka mi, pałacam i, zniszczonymi, ale i odbudowanym i, licznymi cm entarzykam i, neogotyckim i kościołami, czerwonym i dom kam i wtopionym i w n a tu ra ln y krajobraz, wiejskim i staw kam i itd. W szystkie te zew nętrzne właściwości wy sta rc zą do zachow ania kolorytu małej ojczyzny.
M ieszkańcy N akom iad zostali pochwaleni za to, że nie w głębiają się w uczoną historię, lecz poznają j ą z autopsji. Pozornie to naw et ładnie wyglą da: „Historii m azurskiej k rain y nie uczyli się z książek. Poznali j ą z nagrob ków ginących cmentarzy, m urów stary ch kościołów, mebli, sprzętów pozosta łych w domach, które stały się ich dom am i”. Otóż to. Nie lekceważąc w izual nej m etody spotkań z historią, przecież nie m ożna odciąć się od wiedzy książkowej, szkolnej, uniw ersyteckiej. Istotnie, nekropolie wiele mówią, nie mniej ta k one, ja k i inne zabytki św iadczą zaledwie o drobnym ułam k u historii. Lekcew ażona w iedza książkow a dowodzi jed n ak , że B ism arck nie zasługuje n a oddaw anie m u hołdu w Polsce, także w N akom iadach. Ju ż nie mówię o jego wielkiej polityce antypolskiej, zm ierzającej do u trzy m an ia k raju w niewoli. N a M azurach, zanim się w ogóle zrodził ru ch polski, który zresztą nigdy nie zagroził potężnej II Rzeszy, to w łaśnie B ism arck wznowił bez w zględną działalność germ anizacyjną. Nie je s t to teza w ydum ana przez pro- pagandystów PRL-u, ale p raw d a udokum entow ana jeszcze przed I wojną światow ą, w okresie międzywojennym, a potw ierdzona b adan iam i naukow y mi po II wojnie światowej. A zatem dwa słowa n a te n tem at.
B ism arck został prem ierem P ru s w 1862 r. i już trzy la ta później jego m in ister kazał nauczać w szkołach elem entarnych, również n a M azurach, po
30 A. K o sse rt, M a zu ry. Z a p o m n ia n e p o łu d n ie P r u s W sch o d n ich , W a rsz a w a 2004, s. 142, 1 6 8 -1 6 9 . Szerzej n a te m a t po m n ik ó w B is m a rc k a i in n y c h p o zostałości n iem ieck ie g o im p e ria li z m u por. Z. M azu r, Ig r a s z k i z p o n ie m ie c k im d zie d zic tw e m , „S iedlisko” 2007, n r 3, s. 1 5 -2 0 .
4 8 2 Jan u sz J asiń sk i
niem iecku, pozwalając prowadzić lekcje religii w języku polskim jedynie n a szczeblu najniższym , n a co u sk a rż a ł się Wojciech K ętrzyński. Ponieważ n a kaz m in istra w praktyce nie był stosowany, ponowiony został w 1873 r. i tym razem rygorystycznie egzekwowany. W 1888 r., a więc n ad al za rządów Bi sm arcka, całkowicie wyrugowano polskie nauczanie religii n a M azurach. Cie szył się z tego powodu su p e rin te n d e n t m rągow skim Otto G erss (nie mylić z M arcinem G erssem , jego stryjem ): „O d d w u d z i e s t u l a t p r a c u j e m y z p o d w ó j n ą g o r l i w o ś c i ą n a d z n i e m c z e n i e m M a z u r ó w [pod kreśl. - J.J.], w spierając nauczycieli w ich nadzwyczajnej mozolnej robocie”. R ezultaty tej „roboty” widać było i w N akom iadach. O ile w 1870 r. mówiło tam po polsku około 50% m ieszkańców (według pruskich statystyk), to pod koniec XIX w. ju ż tylko 7%31. Zrozum iałe, że n a cofanie się języka polskiego wpływały także inne procesy, jed n a k poważny udział w zan ik an iu ludu m a zurskiego m iała polityka B ism arcka. Bo odbieranie m u mowy ojczystej - to pozbaw ianie isto ty jego m azurskości. N iebaw em do M azurów zaczęli się przyznaw ać rodowici Niemcy, lecz tylko dlatego, iż urodzili się w coraz popu larniejszym pod względem turystycznym „M asurenlandzie”, którzy jed n a k niewiele m ieli wspólnego z rdzennym i m azurskim i współm ieszkańcam i.
W brew niektórym obrońcom samego pom nika, nie m ożna go izolować od historycznej postaci kanclerza, nie je s t przeto ów k am ień ta k „niew inny” (Wojciech W rzesiński). Taka je s t bowiem rola tablic, obelisków, pomników - sym bolizują one wielkość postaci, chwalebne czyny i wzniosłe idee. U hono row anie B ism arcka w roku 1899, za rządów niem ieckich, je s t rzeczą oczywi stą, ale dlaczego sto la t później, w państw ie polskim? - tru d n o pojąć. Rów nież niezrozum iałym zjaw iskiem je s t ignorow anie przez działaczy Stow arzy szenia „M ała Ojczyzna” i N akom iad stanow iska władz państw ow ych oraz zdecydowanej większości historyków zajm ujących się dziejam i stosunków polsko-niemieckich. Środowisko olsztyńskie, reprezentow ane głównie przez pokolenie średnie, afirm ując w ielką k u ltu rę niem iecką zw iązaną z naszym regionem , wyraziło zdecydowany sprzeciw wobec a k tu w Nakom iadach; przy pomniało, że miejscowość ta nie je s t autonom iczną en klaw ą w Polsce. W śród olsztyńskich sygnatariuszy był rodowity M azur i rodowity W arm iak. Ważny je s t też głos In sty tu tu Kaszubskiego. K aszuby za czasów B ism arcka znajdo
wały się w podobnej sytuacji politycznej ja k Mazury. Czytam y w oświadcze n iu In sty tu tu Kaszubskiego: „... dla społeczności kaszubskiej jakiekolw iek próby choćby tylko przyw racania pom ników B ism arcka są bolesne i bulw er sujące, bo w najnow szych dziejach niewiele znalazłoby się polityków niem iec kich równie niechętnie i pogardliwie trak tu jący ch Kaszubów”. In sty tu t nie aprobował pomysłu, wbrew historykow i Lechowi Trzeciakowskiem u, aby po m nik przenieść do byłej rezydencji kan clerza w W arcinie, gdyż wyglądałoby to n a zaczątek „bismarckowskiego m auzoleum ”. Przyszedł też głos innego
31 W. C hojn ack i, Z b o ry p o lsk o -ew a n g elickie w b yły ch P ru sa c h W sch o d n ich w X V I - X X w., „R eform acja w P olsce” 1 9 5 3 -1 9 5 5 , t. 12, s. 3 6 4 -3 6 5 .
Czy w spólne dziedzictw o na W armii i Mazurach?. 4 8 3
h isto ry k a gdańskiego, W ładysław a Zajewskiego: „Bism arck to niezwykle zręczny polityk i dyplom ata p ruski, którego decyzją było, że »siła idzie przed prawem«. Ten kanclerz prowadził nie tylko politykę zdecydowanie antypol sk ą i z całych sił u trw ala ł rozbiór Polski, lecz w tym w ypadku »sprzeczną n aw et z racją n arod u niemieckiego«, a co n ap isał ongi nasz znakom ity znaw ca dyplomacji w ieku XIX prof. dr H enryk W ereszycki”. Od la t zajm ujący się najnow szą h isto rią P ru s W schodnich Wojciech W rzesiński przypom niał, że n aw et niedaw no zm arły w nuk kanclerza, K laus von Bism arck, „wypowie dział się przeciwko kultyw ow aniu tradycji bism arckow skich”. Dalej W rzesiń ski: „Bism arck chciał doprowadzić do zlikw idow ania kw estii polskiej, doty czyło to polityki osadniczej, wyznaniowej”, również germ anizacyjnej. Młodsze pokolenie nie może bezrefleksyjnie „nawiązywać do złych tradycji”, czego przykładem je s t odnowiony obelisk w N akom iadach.
Socjolog Andrzej Sakson zwrócił uwagę n a to, że pom niki B ism arcka usunięto i n a tych ziem iach, które po I wojnie światowej wróciły do Francji i Danii; n a to m ia st w o statn im okresie w okolicach Kłajpedy miejscowa spo łeczność nie dopuściła do reaktyw ow ania nazw y wsi Bism arck. Robert Traba z Borussii zajął stanow isko kompromisowe. Z jednej strony tra k tu je pom nik jako „część krajob razu kulturow ego tej ziem i”, ale wobec kontrow ersji, które wzbudza, chce przekazać go do pobliskiego m uzeum 32, za czym zresztą opo w iadają się wszyscy przeciwnicy obelisku.
Je śli zaś zwolennicy obelisku w N akom iadach tra k tu ją daw nych i współ czesnych historyków jako przeczulonych n a punkcie B ism arcka, to niechże przynajm niej u zn ają decyzję instytucji ja k najbardziej powołanej do rozstrzy g an ia tego rodzaju sporów. D r Andrzej Przewoźnik z Rady Ochrony Pamięci Walk i M ęczeństwa orzekł: „To człowiek, który je s t czytelnym symbolem nie mieckiej polityki antypolskiej. Wydaje się, że naw et w Niemczech n ik t nie czci Bism arcka”33. Oczywiście „nikt” - to przesada, ale oświadczenia Przewoźnika absolutnie lekceważyć nie wolno. Wreszcie przypomnijmy zdecydowanie nega tyw ną opinię W ładysława Bartoszewskiego, który nie m a najmniejszej w ątpli wości, że k u lt B ism arcka w Polsce je s t wielkim nieporozumieniem .
Niestety, pom nik w N akom iadach, to nie jedyny przypadek niepokojącej afirm acji najgorszych k a r t histo rii prusko-niem ieckiej n a obecnych ziem iach polskich. W 2006 r. został odbudowany z nieco zmienionym napisem (przez dodanie polskiego tek stu ) pom nik k u chwale plebiscytu z 1920 r. w Ram so wie (pow. olsztyński)34. Czy w Polsce zapom niano, ja k nieuczciwie został przeprowadzony?35 J e s t to kolejny bezrozum ny hołd oddany niespraw iedli wej polityce niem ieckiej. Ba, próbuje się czcić n a w e t W ehrm acht. Oto
32 „ G az e ta W a rm ii i M a z u r” z 8 p a ź d z ie rn ik a 2005.
33 „ G az e ta O ls z ty ń s k a ” z 8 p a ź d z ie rn ik a 2005.
34 L a n d k re is A llen stein O stpreußen, „H eim atjah rb u ch . W eih n ach ten ” 2006, n r 37, s. 191-195.
35 W. W rze siń sk i, P leb iscyt n a W a rm ii i M a zu r a c h o ra z n a P o w iś lu w 1920 ro k u , O lszty n 1974. N ie p o zo staw ił suchej n itk i n a tej b e zm y śln o ści J . C h ło sta, P r a w d a o p leb isc yta c h n a