• Nie Znaleziono Wyników

Głosy o wojnie domowej z końcem roku 1878

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Głosy o wojnie domowej z końcem roku 1878"

Copied!
24
0
0

Pełen tekst

(1)

GLOSY

WO H E DOMOW

z b r a rob 1878.

Gena 2 0 centów.

(2)
(3)

GLOSY O WOJNIE DOMOWEJ, * i

z kouceuŁ zoli ii l8j8.

W g ło śn ej spraw ie p. H au sn era, jego m ow y i w szy stk ich jej następ stw , w yszła św ieżo w e L w o w ie b ro szu ra, p. t . : Z Sejm em! N iew ielk a, b o zaledw ie 56 stro n ic dru k u obejm ująca, zaw iera ona dziw nie jasn y i w yczerpujący obraz całej tej spraw y, w y jaśn ien ia w szy stk ich zagadek, k tó re w n iej zastanaw iają, analizę i ocenienie w artości w szystkiego, czego ona b y ła sk u tk iem z jednej a początkiem z drugiej strony. P rz y b y ł w n iej do h isto ry i naszych, w ypadków bieżących bardzo cenny m a te ry a ł; przeto nie zdziw ią się czytelnicy, że mu pośw ięcim y bliższą uw agę.

Zaczyna a u to r zdaniem , że „zdarzenia sam e przez się dro b n e, b y w ają czasem znacznych w narodzie przem ian oznaką, albo i w ażnych zw rotów w ich h isto ry i czy w ich p o lity ce p o czątk iem “. O statn ie w y padki w G alicyi, tak m ałe sam e przez się, ta k nieznaczne w obec h isto ry i, zdają się przecież m ieścić w sobie zaród w ażnych następ stw . O dłączenie się k ilk u p o słó w od jed n o ści w delegacy!, nad an ie obyw atelstw a honorow ego, w reszcie ro zru ch na u licach , to rzeczy nie duże, to w ypadki n iem al codzienne. T ru d n o naw et zrozum ieć, żeby za sobą sk u tk i w iększej p o c ią g n ęły wagi.

„A przecież po w y stąp ien iu trzech p o słó w z delegacyjnego k o ła w ied eń ­ skiego, po n a d an iu jednem u z n ich obyw atelstw a h o n o ro w e g o przez m iasto L w ów , i po przypadkow ej burdzie n a ulicach tego m iasta, k tó re j n ik t nie chciał, stan rzeczy w tym k ra ju okazuje się co k o lw iek innym niż b y ł p rz e d ­ tem ; dają się tam słyszeć jak ieś tryum fy i jak ie ś obaw y z m iarą w ypadków wcale nie w p ro p o rcy i; dają się w idzieć sprzeczności pom iędzy p rz ek o n a n ie m i uchw ałam i rep rezen tacy i k ra ju a słow am i i postęp o w an iem n iek tó ry ch oby­

w a teli; w reszcie w postęp o w an iu ty ch o sta tn ic h daje się w idzieć sprzeczność w ielka z tern w szystkiem , co b y ło od la t k ilk u n a stu sta łą i pow szechnie zd a­

w ało się przyjętą p o lity k ą tego k raju , p rzy jętą i p ro w ad zo n ą bez w yraźnego upow ażnienia, ale z porozum ieniem i ap ro b acy ą ta k W ie lk o p o ls k i, ja k i lu d zi znaczących z W arszaw y i w ogóle z pod rossy jsk ieg o z a b o ru “ .

W ięc cóż to je s t? Czy przypadek, czy zapow iedź następstw w ażniejszych?

P o staw iw szy te pytania, odpow iada na nie a u to r n ajp ierw szczegółow em skreśleniem h isto ry i p o lity k i polskiej w G alicyi od ro k u 1865. J e s tto rzeczy­

w iście najw ażniejszy i n ajcen n iejszy u stęp całej pracy. W y ja śn io n o tu w szy stk o : stan o w isk o G alicyi w m o n arch ii, zadanie, jak ie m iała i ma do sp e łn ie n ia za­

ró w n o w obec siebie samej, ja k jeszcze w ięcej w obec całej P o lsk i, m ian o w i­

cie, że „m iała zdobyć dla żyw iołu p o lsk ieg o odrębne życie i sta n o w isk o znaczne w jednem państw ie naprzód, a sk o ro b y to z ro b iła przez to p a ń stw o , zdobyw ać i rozszerzać to znaczenie i stanow isko d a le j“. J e s t w ięc przecież jasn o , w yraźnie i bez ogródek podany ten pro g ram okrzyczanej p o lity k i p o l-

1

(4)

sko-austryackiej, o' k tó rej tw ierdzą w iecznie przeciw nicy, ze celem je j zatrucie ducha narodow ego, w yrzeczenie się przyszłości sam odzielnej itp. J e s t w reszcie bardzo przekonyw ująco w yjaśnione, dlaczego i jak im sposobem w y ro sła opo- zycyą przeciw legalnym reprezentacyom p o lity k i krajow ej, je s t w yśw iecona ta nieziozaim iała dla w ielu tajem n ica, dlaczego p atryotyczne d z ie n n ik arstw o u d erzało ciągle na ludzi, o k tó ry ch w praw dzie n ik t nie wie żadnego dow ódu, żeby P o lsk i nie chcieli lub do zatrucia ducha narodow ego dążyli, ale o k t ó ­ rych ta k jak o ś p ow szechnie rozeszła się ta opinia, że nieraz tru d n o uw ierzyć, iżby całk iem b y ła bez podstaw y.

„K.to baczną d aw ał uw agę n a b ieg spraw g alicyjskich, ten w idzieć m u­

siał, że od p o czątk u , to jes t od czasu kiedy zaw ieszona za rządów B elcredego R a d a pań stw a zeb ran ą z o stała n a now o przez m inisteryum B eusta, zatem od ro k u 1867, zaczęła w ystępow ać niechęć przeciw ko delegacyi, tak k o n se k w e n tn a i system atyczna, że kon ieczn ie przypisać jej trzeb a zam iar i plan. G dyby b o ­ w iem chodziło b y ło o kw estye i zasady polityczne ty lk o , ja k n a p rzy k ład u ch w ała z 2 m arca 1867, m ocą k tó rej Sejm w y sła ł delegatów sw o ich do P a d y państw a, gdyby o postęp o w an ie delegacyi w tym lub owym w ypadku, o m n ie j­

szy lu b w iększy zakres lu b stanow czość jej żądań, w takim razie i ró żn ica zdań i naw et nam iętność d a ła b y się pojąć, a opozycya przeciw d elegacyi m o ­ g łab y b y ła mieć cechę dobrej w iary i uczciw ości. A le tak n i e b y ł o : od p ierw ­ szej ch w ili w ydały jej w ojnę n iek tó re krajo w e dzienniki, a p ro w a d ziły tę w o jn ę znanym dosk o n ały m sposobem , rzucaniem p odejrzeń i rozsiew aniem potw arzy. Jeżeli delegacya zro b iła ja k iś k ro k czy to m ylny, czy ty lk o k ra ­ jo w i niem iły, k ro k te n zaraz użyty b y ł za pro test, za śro d ek ro zd rażn ien ia opinii, a n a dnie leż ało zawsze dom yślne lub naw et g ło śn o w ypow iedziane oskarżenie, że delegacya goni za sw ojem i w idokam i, ten za orderem , drugi za m in istery aln ą teką, in n y za zyskiem, a wszyscy o d stęp u ją spraw y i interes,ów k ra ju , w szyscy się „ z a p r z e d a l i “ ! T o w ielkie słow o, a n aw et pod ejrzen ia p ro stej nierzeteln o ści pieniężnej, odezw ały się ju ż w ro k u 1867. K ie d y po całorocznej przeszło k am panii R a d y państw a, z eb ra ł się Sejm w jes ie n i ro k u 1868, now e agitacye, now e oskarżenia, po w o ły w an ia po słó w przed try b u n ały m e e t i n g ó w , naw et żądania jak ieg o ś sądu na delegacyę, ja k żeby ona w m niejszości będąc, m o g ła b y ła p rzeszkodzić k o n sty tu cy i z g ru d n ia 1867, i zrobić coś w ięcej ja k przeciw tej k o n sty tu cy i m ów ić i g ło so w ać. K rz y k i b y ły tak d łu g ie i hałaśliw e, że aż na Sejm sam (i w tern jego znow u w ina) zro b iły w rażenie. Sejm po ogło szen iu now ej k o n sty tu cy i m u siał i przeciw niej p ro testo w ać i stan o w isk o k ra ju jasn o oznaczyć; ale w szelki p o m y sł czy p r o ­ je k t b y ł tak zaraz okrzyczany jak o niegodny, m iękki, bojażliw y, n iep a try o ty - czny, niedość w iele żądający, licytacya in p l u s tak szła ostro w d zien n ik ach , że w k o ń cu i Sejm sam s tra c ił rów now agę i zam iast sfo rm u ło w ać p rz ek o n a ­ n ia i żądania sw oje ogólnie, u c h w alił kategoryczną i dogm atyczną rezolucyę.

T a znow u s ta ła się p o d staw ą operacyjną now ej przeciw delegacyi kam panii.

R z ą d ja k k o lw ie k n iech ętn y w u k ład y w ch o d ził ; na w szystkie przecież arty ­ k u ły rezolucyi godzić się nie c h ciał, czy nie m ógł. Ile ra/.y D elegacya w ch o ­ d z iła w jak ieś u k ład y i p ró b o w a ła dojść do k om prom isu, k tó ry m ó g ł się skończyć nie m ałym i dalibóg dla k raju nab y tk am i, w o ła ło się zaraz, że D ele­

gacya zdradza program sejm ow y, b u n tu je się przeciw m ocodaw cy, zaprzepaszcza rezolucyę, pośw ięca praw a i in teresa kraju. A oczyw iście zawsze dla o s o b i­

(5)

3

stych celów i korzyści. D elegacya pow inna albo zdobyć n a rządzie i R a d zie p aństw a rezolucyę całą, albo w yjść z R a d y p aństw a, to by ło h a sło , k tó re pow tarzane w dziennikach, p rzy jęło się w opinii, na nieszczęście i w D e le g a ­ cy! samej, k tó ra zro b iła, czego, chciano. N ie m ogła zdobyć w szy stk ieg o , w y szła“ .

„O dpow iedzią n a ten k ro k b y ło praw o o bezpo śred n ich w y b o rach w ra­

zach k oniecznych (JSTothwahlgesetze), pierw szy k ro k do tych w y b o ró w b ezp o ­ średnich, k tó re mamy dziś, a k tó re dla R ad y pań stw a są wyrazem i środkiem tej cen tralizacy i i absorbcyi, k tó ra z różnych k rajów i n arodów m a zrobić je d n o litą A u stry ę, id e a ł Jó z e fa I I , M ettern ich a, B acha i dzisiejszej parlam en ­ tarnej w ię k sz o ści“.

„N ieu sta n n e więc szczucie opin ii przeciw D elegacy! m iało ten skutek*

że Sejm bardzo niezręcznie u c h w alił sw oją rezolucyę. że z tej rezolucyi nie w ynik ło nic, prócz o tw arcia drogi bezpośrednim w y b o ro m “.

„ A w tedy now e pole do a g ita cy i“.

,,A d resy do cesarza, adresy narzekające i oskarżające, p o litycznego i prak ty czn eg o sk u tk u p o zbaw ione zupełnie, bo cesarz nigdy na nic nie od p o ­ w iadał, g o dności S ejm u i k ra ju przez to szkodliw e, staw ały na pierw szem m iejscu jak o pierw szy niby obow iązek Sejm u, jak o jego czynność polityczna, a m iały ten przym iot nieoceniony, że utrzym yw ały n iep o k ó j w um y słach po za Sejm em i w Sejm ie, że zab ierały dużo czasu, że spraw k rajo w y ch choćby najw ażn iejszy ch załatw iać nie daw ały, a przez to zn o w u p o d k o p y w a ły z n a ­ czenie i pow agę Sejm u, o któ ry m znow u trą b iło się na w szystkie strony, że nic nie z ro b ił lu b z ro b ił za m ało “ .

„Im dłużej to trw a ło a p o w tarzało się częściej, tern silniej i śmielej m ogło w ystępow ać, bo każde oskarżenie przez p ubliczność przyjęte, nie o d ­ parte, sta w a ło się pods aw ą now ego, p raw d a, że n ik t na to w iele nie zw ażał, że k raj przyzw yczajony do zm iennych a k łam liw y ch d zien n ik arsk ich sądów pu szczał je m im o siebie, w m niem aniu, że one nic zm ienić i nik o m u zaszko­

dzić nie z d o ła ją ; p o k a za ło się przecież, że za w iele ufaliśpiy sobie samym a nie dość zręczności przeciw ników , skoro z tej ich ro b o ty ja k dziś mamy dow ody, zawsze ja k mądrze m ów ił V o ltaire, zostaw ało coś w głow ach, i dużo naw et zo stało . W ojna przeciw w szystkiem u, co jaw nem je s t i jaw nie działa, p ro w a ­ d z iła się tak reg u larn ie, nienaw iść do Sejmu, w ystępow ała tak o tw arcie a nie­

u fn o ść do niego p ro p ag o w ała się ta k system atycznie, że Sejm obecny jeszcze nie b y ł otw artym , kied y d zienniki lw o w sk ie zadecydow ały i napisały, że „po tym Sejm ie niczego d o brego spodziew ać się nie m ożna“.

„ K w e s ty a w sch o d n ia d o p ro w ad ziła n atu ra ln ie u sp o so b ien ie to do wyższej potęgi a zarazem dążnościom tym d a ła pożądaną sp o so b n o ść do podszczuw ania lu d zi na Sejm i na D elegacyę. R r a j c ze k ał oczyw iście i spodziew ał się, że A u s try a sk o rzy sta z jed y n ej sp o so b n o ści, żeby się raz n a zawsze zabezpieczyć od R o s s y i ; D elegacya polska w W ie d n iu n ie m o g ła ani R o s s y i w ojny w ydać, a n i rząd u do w ydania jej zmusić. Że tego zrobić nie m ogła? k tó żb y to b r a ł w ra c h u b y ; że co m o g ła to zro b iła, to je s t nie o p u śc iła żadnej sposo­

b n o śc i żeby rządow i tłóm aczyć, że P o lsk a jed n a może A u stry ę od R o s s y i i panslaw izm u z asło n ić, że to b y ł jedyny sposób m ożliw y i praktyczny m ów ienia o P o lsce, że dzięki D elegacyi w ch w ili tej zw rotu w dziejach św iata P o lsk a pow iedziała sw oje i od p rzedaw nienia się zaw arow ała, k tóżby b y ł dość głu p im

(6)

żeby to p rzyznał! T o w szystko b y ło , i było praw dą, i b y ło zasłu g ą i m iało w iększą wagę niż w szystkie szum ne d z ien n ik arsk ie frazesy lub w szystkie n o ty dyplom atyczne uniw ersalnego am basadora rząd u n arodow ego, ale to w yszło z delegacyi, to m ó w ił bądź G ro c h o lsk i, bądź D u n ajew sk i, bądź k tó ry inn y , ale zaw sze jed en z łu d z i stojących i działających jaw n ie ; a w ięc to je s t ra cz ej, to musi być przedstaw ione jak o nic nie w arte, owszem jak o szkodliw e, nie zero ale m in u s, nie o b o jętn o ść lu b n iezd o ln o ść tylko, to b y ło b y za m ało , ale jak o zd rad a spraw y narodow ej przez D elegacyę. Co się o niej n ie p isa ło od ro k u 1876! jakie kłam stw a, jakie potw arze, jak ie żądania nie do s p e łn ie ­ nia na ten sam zawsze tem a t: D elegacya nie staw ia kw estyi p o lsk ie j! O po­

w iadano nam — se non e vero e ben trovato —- że po śm ierci P iu sa I X jed en dzien n ik lw ow ski z góry zaręczał, że ta w iaro ło m n a i zap rzed an a D e ­ legacya z pew nością zaniedba w yw rzeć energicznego w p ły w u na Conclave, ażeby zapew nić w ybór P ap ieża dla in teresó w n aro d o w y ch k o rzy stn y “ .

„ R ó w n o cześn ie szk alo w ało się w szystko, co ty lk o w tym chórze w tó ro ­ wać nie chciało. Cgas dla czytelników G azety N aroäoivej je s t organem ros- syjskim , red ak to ro w ie jego u k ład a li się z jakim ś jen erałem I-ew aszew em a n aw et i z w ielk ą księżną D agm arą o zaprzedanie P o lsk i (czy G alicyi) w n ie ­ w o lę ro ssy jsk ą: ludzie pryw atni, jeżeli k tó ry z nich nie s łu c h a ł z n ab o żeń ­ stwem słó w G azety N arodow ej i śm iał się odzywać, do staw ali zaraz p a te n ta n a zdrajców . W szystkie te niem e p otw arze i niedorzeczne baśn ie sk u tk o w ały przecież tro ch ę, tu i owdzie z jakiego pow iatu ozw ał się jak i cienki g ło sik piszczący anatem ata na delegacyę, k tó ra o d stąp iła spraw y n aro d o w ej, tu i owdzie z jakiego więcej hucznego niż licznego zgrom adzenia lu d u ro zleg ały się grzmiące pio ru n y try b u n ó w “ .

P rzez czas jak iś niew ielk i to w p ły w w yw arło. O szczerstw o k rz ew iło się w praw dzie, ale sk u tk ó w prak ty czn y ch nie m iało. Owszem w iele razy ta k zw ana p arty a czynu, a w łaściw ie spisek anarchiczny z ry w ał się do dzieła, u p a d a ł ze srom em. D ow odem form acya legionów tu re c k ic h ro k u 1877, u sta ­ n o w ien ie p ełn o m o cn ik a narodow ego w o so b ie p. P la te ra, o tw a rte p o tęp ie n ie p ró b e k organizacyjnych itp. nad czem społeczeństw o p o lsk ie, mimo n a w o ły ­ w ań lw o w sk ich dzienników , przechodziło bez cerem onii do porządku.

„ W szy stk ie żyw ioły spiskujące w G alicyi przelękły się tego stan u rzeczy, p rzelęk ły się o swój w pływ i o tę „czystą ideę p o ls k ą “, k tó rą one jed n e, ja k m ów ią, z B ożej ła s k i rozum ieją, dzierżą i reprezentują. Z drugiej stro n y dzien­

n ik i od la t dziesięciu czy jed e n as tu w ojujące z Sejm em i z D elegacyą, w idząc że p o lity k a ko n serw aty w n a i leg a ln a nie u stęp u je ani przed ich grom am i, ani naw et przed m anifestam i R z ąd u narodow ego, z aciek ły się w sw ojej zaw ziętości do o sta tk a , a nieszczęśliw y o b ró t spraw y w schodniej i darem ność u siło w ań D elegacyi, żeby jej nadać inny, służyły im w y b o rn ie; k raj b y ł g łęb o k o z b o ­ lały , zaw iedziony gorzko, zatrw ożony o sw oją i o A u s try i naw et przyszłość.

M ów że mu, że kiedy się nie ud ało zdobyć więcej, to p o w in ien to co ma sta­

ran n ie zachow yw ać i rzeczyw istością żyć, do p ó k i go o k o liczn o ści znów do id ea łu nie zbliżą, to ro la m ałych duchów i serc n iepatryotycznych. W ie lk ie z d o ln o ści i w ielk ie c h ara k te ry uderzają w tak ic h razach na lu d zi działających, i n a n ich w alą odpow iedzialność, że nie o d budow ali P o ls k i a przy n ajm n iej A u s try i do odbudow ania jej nie zm u sili“ .

(7)

5

„ T a k w ięc sta ły rzeczy w Cralicyi przez ciąg ro k u 1877. S piskow cy krzą­

tający się czynnie ale bezskutecznie przy okazyi w o jn y i o sw ój w pływ p rz estra sz en i; d zienniki w iern e sw ojej jedynej tradycyi, a używ ające sw ojej jedynej zd o ln o ści p rzeczen ia w szystkiem u, co się ro b i, a szk alo w an ia w szystkich co ro b ią, pod ich sztandarem zaś w szystkie fałszyw e am bicye, w szy stk ie n iedouczone geniusze w łasnego au to ram en tu , wszyscy aspiranci do w y so k ic h p ła c i p o sad , cała arm ia ty ch u ro d zo n y ch m alk o n ten tó w , k tó rzy nigdy zrozu­

m ieć nie m ogą, że nie są p ierw si na św iecie, k ied y są tak m ało w arci i ta k m ało z d o ln i; a pod tern w szystkiem do p iero ludzie dobrego serca, i dobrej w oli, k tó rzy w idzieli, że. p rzep ad ła jedyna n igdy jeszcze nie w idziana sposo­

b n o ść p o b icia i u p o k o rzen ia R o s s y i. I ci m ogli łatw o uw ierzyć, że k to ś tem u w innym być m oże, że albo coś złego z ro b ił, albo coś dobrego zaniedbał, a k ied y im też p o w tarzan o przez la t dziesięć bez u stan k u , że D elegacya dba o in te re s au stry ack i i rządow y tylko, co najw ięcej o g alicy jsk i, ale nie o po lsk i, m ogli w k o ń cu pom yśleć sobie czasem : „a k tó ż w ie ? może to i p ra w d a !“.

„ D o jrze w a ły tak p o m ału elem enta sytuäcyi dzisiejszej ro zw ijan e w p ły ­ wem eu ro p ejsk ich w y p adków , an arch ia i patryotyzm praw dziw y odległe od sieb ie i od siebie niezależne, ale łatw e do zbliżenia, jeżeli ty lk o w yp ad ek jak i p ozw oli pierw szej ująć za uczucie drugie, a ująw szy, oszukać go i do sw oich celów nadużyć“ .

„Z d arzy ł się w tedy w y padek m ały, k tó ry je d n a k z a k ro ił n a sk u tk i w aż­

niejsze. N ajp ierw w ystąpienie pięciu p osłów z delegacyi, dalej u ch w ała KLoła p o lsk ieg o z 25 w rześnia r. b. o p o trzeb ie solidarności, n areszcie h isto ry a adresu R a d y pań stw a i m ow y p. H a u s n e ra “ .

„A d res b y ł jed en z n a jlich szy ch , jak ie się k ied y k o lw iek w tym lub jak im innym p arlam encie w idziało. P o d względem austryackiego patryotyzm u p rzy p o m in ał wdzięcznie tę pro śb ę, k tó rą w ro k u 1866 zan io sła do cesarza w iedeńska R a d a m iejska, żeby ty lk o b ro ń Boże sto licy sw ojej od zbliżającego się n iep rzy jaciela nie b ro n ił. P o d względem politycznym c h ciałb y b y ł pow ie­

dzieć, że trzeb a w ycofać w o jsk a z B o śn ii, ch ciałb y b y ł pow iedzieć, że jeżeli A u s try a sprzym ierzy się z R o ss y ą, to może zapanuje w niej despotyzm , ale jed n eg o ani drugiego n aw et w yraźnie pow iedzieć nie śm iał. N a pierw szą z ty ch m yśli p rz y p o m in ało się, co tak nie daw no jeszcze w tej samej Izb ie m ó w ił p. D u n a jew sk i: „w ielkie pań stw o o m ałej p o lity ce stać nie m o że“.

A co do drugiego m ogą być bez obaw y. R o ss y a czy w przym ierzu czy w w o j­

nie z A u stry ą, z p ew n o ścią nie zro b i nic n a szkodę p arlam en tu , k tó reg o w ię­

k szość m ałą p o lity k ę rozum iejąc i takiej się dom agając, ciągnie w odę n a jej m łyn. Je d y n a rzecz, k tó ra się z tej suchej a n a w et nie kw aśnej cytryny d a ła w ycisnąć, b y ł stra ch m atery aln y ch stra t, jak ie ona za sobą pociąga. D yskusya n ad tym adresem b y ła jego godną. B lada, m iękka, nudna, ślim aczy ła się w sposób tak o p łak an y , prow adzona b y ła przez ludzi, k tó rzy tak w idocznie w yczerpali już co m ieli m yśli i tale n tu i na żadną m yśl nową, na żaden n a ­ w e t effektow y zw rot retoryczny zdobyć się już nie m ogli, że sam e w iedeńskie dzien n ik i p isa ły w ro zp aczy : „ ta k i adres i tak a dy sk u sy a to k lęsk a dla w ier- n o k o n sty tu cy jn eg o stro n n ictw a, to jego w yrok śm ierci“.

„ K o ło p o lsk ie oczyw iście u c h w a liło g ło so w a ć przeciw adresow i, bo je ­ żeli ż ąd ał w ycofania w o jsk a z B ośn ii, to ż ąd a ł rzeczy niem ożliw ej, zatem b y ł n iep o lity c zn y ; jeżeli żąd ał p o k o ju ą u a n d m h n e , to w y ra ża ł m oże p o lity k ę

(8)

i in te res a przem ysłow ców i. finansistów , ale nie dążności i in teresa P o la k ó w ; jeżeli zaś d rż ał o dualizm i całą ko n sty tu cy ę dzisiejszą, to my P o lacy o ja ­ kąś k o n sty tu cy ę z pew n o ścią dbali, tej za id ea ł swój nie mamy i w jej o b ro ­ nie w ystępow ać nie w idzim y pow odu. Przem aw iał w im ieniu P o la k ó w pan G ro c h o lsk i i w ytłóm aczył, dla czego oni przeciw tem u adresow i g ło so w ać będą. N ie żeby po ch w alali p o lity k ę i m in istra , k tó ry ch dziełem b y ła o k u p a- cya B ośnii, ale że na ten fak t d okonany rad y już nie ma, a że po lity k a, jak ie j dom aga się adres, je s t jeszcze m niejszą i jeszcze szkodliw szą od tej, ja k ą p ro ­ w adzi hr. A n d rassy . „ W reszcie nie n a półw y sp ie B ałk ań sk im trzeba szukać ach illeso w ej pięty ro ssy jsk iej potęgi. T ą p iętą je s t k w estya polska. T y lk o wraz z n ią m ożna u b ić k w estyę w schodnią w d uchu austryackim , bo tylko przez nią m ożna złam ać suprem acyę R o ssy i i osiągnąć trw a ły p o k ó j“.

,,Zdaje się, że w tych sło w ach jes t m yśl p o lsk a i dość w yraźna naw et?

S koro zaś w adresie nie b y ło takiego pojęcia interesów au stry ack ich , rzecz p ro sta, że P o lacy n ie m ieli żadnego obow iązku g ło so w ać za nim, lecz owszem m ieli obow iązek g ło so w ać przeciw n iem u “ .

„D ziw na rz ec z, ja k te sło w a przeszły n iep rzestrzeżo n e, ja k d zienniki lw o w sk ie nie z w ró ciły n a nie uw agi. Czy dziwna.? bynajm niej. Ja k ż e m ia ły 0 n ich mówić, k ied y sło w a te zaprzeczały (nie pierw sze) w szystkiem u, co te d zienniki od la t dziesięciu często a dd dw óch już bez przerw y o D elegacy!

m ów iły. Ja k ż e m iały zw ró cić n a nie uw agę sw oją czy drugich, kied y w tych sło w ach b y ło w ięcej aniżeli we w szystkich frazesach ich sam ych i ich p ro ­ teg o w an y ch ? Czy choćby to jed n o m ilczenie tylko nie je s t p o szlak ą p lan u , system atycznej, um yślnej n iespraw iedliw ości, p ro g ram u ? “

„P rz em ó w ił w reszcie pan H au sn er, i zro b ił daw no niepam iętany w Izb ie w iedeńskiej effekt. O klaskom nie b y ło końca, W ie d eń przez k ilk a dni m ów ił ty lk o o tej m ow ie, a dzienniki w iern o k o n sty tu cy jn e ro zp ły w ały się z u n ie­

sien ia i w dzięczności. T reść tych w szy stk ich a rty k u łó w , a praw ie hym nów p o chw alnych, b y ła m niej więcej ta, że „nasze stro n n ictw o n ap isało adres tak nędzny, jakiego jeszcze św iat nie w idział, illu stro w ało go i k o m en to w ało w m ow ach tak czczych i n u d n y ch , jak ic h św iat jeszcze nie sły sz a ł, w ystaw iło sobie tak ie te s tim o n iu m p a u p e r ta tis , że po niem b y ło b y m usiało abdykow ać 1 rozejść się. W rozprzężeniu i rozbiciu samo nie w iedziało, czego chce i co m yśli. P rz y sz e d ł pan H a u sn e r i p o w ie d ział mowę z tak im talentem , że p o k ry ł całą tę słab o ść i u ra to w a ł sław ę i spraw ę stro n n ictw a, v iv a t n iech żyje S o b iesk i d er V e r fa s s u n g s p a r te i\u

N astęp u je znakom ite ocenienie mowy p. H a u sn e ra i jej znaczenia. J a s n o ja k na d ło n i ud o w ad n ia autor, że m ow a ta pom im o n iep o sp o liteg o ta le n tu dyalektyczm ego ta k ze stanow iska austryackiego ja k p o l s k i e g o b y ła złą, dlatego, „bo dążyła w A u s try i do tak iej m ałej p o lity k i, zgubnej i dla P o ls k i i dla A u stry i, a d la jed n ej ty lk o R o ss y i p o ż ą d a n e j; bo u ra to w ała od s ro ­ m otnego fia sco to stro n n ictw o , którego każda p o rażk a je s t naszą w y g ra n ą:

bo w reszcie i u b liż a ła P o lsce przez to, że ją na ró w n i z T u rcy ą staw iała, i n aru szała p o lsk ą zasadę przez to , że tu rec k i p odbój i przem oc u w a ża ła za zasadę i praw o, przestrzegając p raw d a A u s try ę przed R o ssy ą, n a P o lsk ę zda­

w ała się ro b ić krzyżyk, bo o jej praw ach, o jej przyszłości, o rozw iązaniu k w esty i w schodniej przez n ią nie m ów iła. Czy ten fak t do k o n an y w B ośnii, ta k niem o raln y i oburzający, że go czem prędzej odrobić trzeba, gdzieindziej

(9)

7

m iałb y być upraw nionym , a sk o ro T n rcy a ma tak niew ątpliw e, ta k dobre praw o do panow ania n a d Słow iańszczyzną p o łu d n io w ą, sk o ro bezpraw ie z cza­

sem może się stać praw em , to czy R o ss y a do podo b n eg o p raw a odw o łaćb y się nie m o g ła ? Czy nie m o g łab y , gdyby jej k to zap rzeczał praw a do p o s ia ­ d an ia n ap rzy k ład P o lsk i, uciec się pod o b ro n ę tycli w zn io sły ch id ealistó w , co ze sta n o w isk a praw a i zasady b ro n ią praw nego i spraw iedliw ego panow ania T u rcy i nad B u łg ara m i i B o śn ia k am i? “

A jed n a k m ow a ta m iała sukces n iesły c h an y n iety lk o w W ie d n iu , lecz w G alicyi, zw łaszcza we L w o w ie ! A jed n ak ten dany przez n ią p o liczek p o l­

skiej m yśli i p o lsk iej polityce, i polskim dążnościom , n ad ziejo m , i p o lsk iej w ierze w przy szło ść, i p o lsk iej m iło ści Ojczyzny i w szystkim uderzeniom p o lsk ieg o serca, w y w o łał entuzyazm , zo stał po d n iesio n y jak o w zór p atryoty- zmu, o b a ła m u c ił w iele u m y słó w i m ó g ł naw et zniew olić p o etę do w y k rz y k n ik u :

„ D a ł nam B óg m ożność w ypow iedzenia p o lsk ieg o słow a, d ał nam człow ieka, odda nam w k ró tce O jczyznę!“

N a B oga! cóż to je s t? zapytać m ożna, sen to czy praw d a? N ie ste ty ! praw da, a jak ieg o rodzaju, ja k logicznem fałszyw ych k ieru n k ó w następstw em , p o s łu c h a jc ie :

„A le teraz do p iero zaczynają się rzeczy dziw ne. Ja k im sposobem p o seł, k tó ry z b u n to w ał się przeciw S ejm ow i i w zn o w ił tradycyę liberum veto, jakim sposobem p o se ł, k tó ry głów nego daw nego i p ow szechnie znanego n iep rzy ja­

ciela w ro z b ic iu i rozp ro szen iu p o d rato w ał, jak im sposobem p o se ł, k tó ry m ów ił i g ło so w a ł za adresem żądającym od A u s try i ty lk o p o k o ju i bezczynności, jak im sposobem ta k i p o s e ł m ó g ł też ko m u k o lw iek podobać się w P o lsc e ?“

„O tóż tu w y stęp u je koalicy a w szy stk ich w k ra ju przeciw Sejm ow i z b u n ­ to w anych i b u n tu ją c y ch żyw iołów i ona ten fak t tłó m a cz y “ .

„Że nie ma nic w sp ó ln eg o pom iędzy dążnościam i p. H a u sn e ra a człow ieka, k tó ry o n iep o d leg ło ści P o lsk i m yśląc i jej pragnąc, m niem a, że osiągnąć ją m oże ty lk o przez spisek i R z ą d narodow y, k tó ż tego nie w idzi. N ie ma też nic w sp ó ln eg o m iędzy p. H au sn erem a Gazetą Narodową. O n chce ro z b ro ­ jen ia i po k o ju ; o n a jeżeli ma jak ie w p olityce zagranicznej w id o k i, to chyba śladem lepszych od siebie w id o k i w ojny A u s try i z R o ss y ą , a w ew nętrzna jej p o lity k a (także jeżeli je s t jak a ) zasadza się na opozycyi przeciw rządow i, k tó ra nie jest ideałem p. H ausnera. A le je s t m iędzy tem i trzem a p ierw iastk am i sprzecznem i jed en p u n k t w spólny. M iło ść Ojczyzny może i dążenia do n iej?

N ie, nienaw iść Sejm u, nienaw iść k arn o ści, w ładzy k tó rą się nie je s t — u g o r­

szych, u lep szy ch nienaw iść d ziałan ia legalnego pod rządem au stry ack im jak o niezgodnego niby z p o lskiem sum ieniem , interesem i h o n o rem . T e dw a u czu ­ cia s p o tk a ły się z faktem , te dw ie nien aw iści Sejm u s p o tk a ły się z b u n tam i przeciw S ejm ow i; w ięc choć n a tu rą i dążeniem od sieb ie dalekie, zbliżyły się i p o d ały sobie ręce przeciw w spólnem u n iep rzy jacielo w i, zaw iązały spółkę, w k tó rej obie stro n y w idzą sw oje k orzyści. P a n H au sn er, n o w oczesny re p re ­ z en tan t L iberum veto nie je s t już sam, z n alazł oparcie, nie je s t w ystępnym , ale b o h aterem ; ci zaś k tó rzy od la t całych z ró żn y ch pow odów u siłu ją obalić D elegacyę, znaleźli taran , któ ry m w nią w alić m ogą, znaleźli człow ieka, o k oło k tó reg o z ro b ił się h a ła s , w ięc choć czują i w iedzą dobrze, że on nie je s t ich człow iekiem , bio rą go, bo n a jak iś czas przydać się może, nie na to oczyw iście, żeby coś z ro b ił, ale żeby w iele przeszkadzał. S taw iają go więc na p o stu m en c ie,

(10)

b iją m u czołem i kadzą. J a k szczerze, to wie i on i oni, ale to w szystko jed n o , byle się ty lk o otaczający ’ tłu m nie sp o s trz e g ł; n iech ten uw ierzy a w szystko będzie dobrze, jed en ja k p o stoi na p ied estale czas jak iś, to się ju ż dalej sam na nim utrzym ać potrafi lu b z tego n a in n y skoczyć, drudzy ja k przyzw yczają lu d p o b ożny do czczenia fałszyw ych B ogów , m oże z d o ła ją łatw ie j stan ąć sam i n a o łta rz a c h “ .

„ O to h isto ry a i tajem nica aliansu p an a H a u sn e ra z d ziennikam i Iw ow - sk iem i i ic h dla nieg o zapału, k tó ry to alians jes t tak sam w sobie kom iczny, że w szystkie jego złe sk u tk i c h ara k te ru tego zmazać z n ieg o nie m ogą, i

„ch o ć m u serce p ęk a, śm iech mu z b ie ra “. Śm iech, bo ci w ielcy patry o ci, ci uprzy w ilejo w an i m on o p o liści m iło ści Ojczyzny, ci którym w szystko b y ło za m ało co z ro b ił Sejm i D elegacya, co w n iep o k a lan e j godności sw ego c h a ­ ra k te ru w szystko o g łaszali za płaszczące się i p łask ie , a w niep o jęty m h e ro ­ izm ie sw ojej m iłości O jczyzny sp okój i rozum nazyw ali b e zw ła d n o śc ią i b ezm y śln o ścią: ci co w id o k u i zapachu N iem ca sw ojem i p o lsk iem i nerw am i znieść nie m ogą, a o n aro d o w o ści tyle praw ią, że k to b y ich nie z n a ł m ó g łb y uw ierzyć, iż „Bóg im p o w ierzy ł h o n o r P o la k ó w “ — ci sam i dziś z centra-

listam i w iedeńskim i i lepiej jeszcze b o z p ruskiem i i ro ssy jsk iem i d ziennikam i klaszczą m ow ie, k tó ra p o d ła ta ła tro ch ę, zdarty, a ja k dobrze wiedzą, P o lsce zawsze w rogi sztan d ar c e n tra lis tó w ; bo srogi cios zadany polsk iem u in tereso w i i p rzy k ład gorszący dany n a ro d o w i sła w ią jak b o h a te rsk i, bo czując co robią, w y k ręcają się nędznym w ybiegiem i w m aw iają w lu d zi może i w siebie, że n ie ic h b o h a te r i o ra to r do niem ieckiego obozu p rzeszedł, ale N iem ców do p o lsk ieg o p rz ec ią g n ą ł; zapew ne teraz zobaczym y w n io sek H e rb s ta o nad an ie G alicyi co najm niej k a n clerstw a i in terp elacy ę G iskry, kied y rząd w yśle arm ię sw o ją do W arszaw y ! Z tego śm iech bierze. A serce pęka, że śm iech tak i je s t u nas możliwym ; że ja k Sew eryn R z ew u sk i w sw oich b ro sz u rac h p rzed stu b ez dziesięciu laty, ta k oni dziś m ów ią, że Veto i JRohosz to czyn b o h a ­ te rs k i i ob y w atelsk i obow iązek, że m ów ią to nie z zaślepienia, n ie, ale z nienaw iści do jedynej dziś w całym narodzie p o lsk iej władzy, do Sejm u i D elegacyi, że p su ją ja k mogą k arn o ść i p o lsk ie sum ienie w n arodzie, że sztan d ar n ib y trzym ając, b ro ń i oręż rzucają cen tralisto m pod nogi, a w szystko co się przez la t ośm naście zasługą Sejm u i D elegacyi zdobyło, to narażają na u tratę, b y le się na Sejm ie i na D elegacyi pom ścić za to, że są, za to, że coś z n ac zą i coś robią. N a tó serce pęka. A le są tacy, k tó ry ch i na to, na to w ła ­ śnie śm iech bierze, i ja k niegdyś w ro k u 1846 na w id o k rzezi g alicyjskiej przez P o lak ó w u łatw io n ej „C arycy w grobie k o ści d rgały tak lu b ie ż n ie jak niegdyś w o b jęciach O rłow a, czy P otem k in a, ta k dziś tru p p a rs k n ą ł w śm iech szy d erstw a“ , nie tak g ło śn y lecz niem niej serdeczny, kied y nasz w ielk i m ów ca i p atry o ta p is a ł (w liście do D zien n ika P oznańskiego) d o sło w n ie praw ie to sam o, co S t. Pietersburgskie Wiedomosti, a k las k ały m u d z ie n n ik i, z k tó ry ch jed en nazywa się P olskim , a drugi N aro d o w ym 11.

„D aw ny a system atycznie w ykonyw any pro g ram zb liżał się do sp e łn ie n ia, daw na ro k o sz ań sk a raw zięto ść przeciw Sejm ow i d o jrz a ła ta k dalece, że m o g ła lu b może m usiała w ybuchnąć ; pokusić się już nie o k ry ty sztych, ale o jaw n y c io s , k tó ry gdyby się u d ał, stałb y się dla politycznego życia G alicyi i dla w szy stk ich in teresó w p o lsk ic h z tem życiem p o łą c z o n y c h , niebezpiecznym jeżeli nie śm iertelnym “ .

(11)

N astęp n ie op o w iad a a u to r M storyę dalszycłi w ypadków , lis tn p. KLornela U jejsk ieg o , n adanie o b y w atelstw a honorow ego m iasta L w ow a p. H a u sn e ro w i, w y stąp ien ie p: J u lia n a C zerk aw sk ieg o , p. D aw id a A b rakam ow icza, lwowskiej"

b u rd y ulicznej itd., u sq u e a d fin e m . W szędzie je s t ta sam a p ra w d a, trafn o ść uw ag, s iła p rzek o n an ia, w erw a, a od czasu do czasu n a tu ra ln y w y b u ch o b u ­ rzenia na w id o k spraw i p o stę p k ó w n ie c n y c h , odzyw ający się słow am i, k tó re isto tn ie zgniatają przeciw ników . J e s t oczyw iście c h ara k te ry sty k a g łó w n y c h i n a jg ło śn iejszy ch au to ró w tej now ej w ójny k okoszej, cen n a n iezaw o d n ie dla p rzyszłej ty ch czasów i w ypadków histo ry i, ale pożyteczniejsza jeszcze dla sp ółczesnych.

„Bo k ied y pan C zerkaw ski — m ówi b ro sz u ra, opisu jąc posiedzenie rady m iejskiej lw ow skiej, na k tó rem p. H au sn ero w i h o n o ro v /e nadano o b y w atelstw o — do d zien n ik arstw a lw o w sk ieg o w racając, zaczął oceniać o b y w atelsk ą „n ęd zo tę i szk o d liw o ść ty ch p ra k ty k , k ła m s tw a ,' p e rfid y i, p o d s tę p u , o szczerstw a, fry- m arstw a, k tó rem i się p o s łu g u ją , by w b łą d w p ro w ad zić b ezb ro n n eg o w obec tej stry ch n in y obyw atela, m ieszając dla u łu d y rzeczy cne do bezecnych i p rz e ­ kręcan ej w najro zm aitszy sp o só b id e i narodow ej o sła n ia jąc się płaszczem “ — kied y zaczął roztrząsać, co zro b io n o z praw dą, z r z e te ln o ś c ią , ze sp raw ied li­

w o ś cią , k tó re przecież m ają być podstaw ą i duszą o pinii, w ted y n a d o w ó d

„tej niegodziw ej m etody, n a k tó re j usiło w an o p u b liczn o ść zapraw ić, b y się p o z b y ła k a rn o śc i w sp o ju narodow ym n ieo d zo w n ej“, p rz y ta cz a ł przy k ład y , i tak, k sięcia L eo n a S ap ieh y „na k tó reg o rzu ciła się z ajad ła s f o r a , i nie b y ło kalu m n ii, nie b y ło k a łu i brzydoty, k tó rem ib y go ta p rasa nie o b ry z g a ła “...

A o ni siedzą... i słu c h ają.

„ A ż do k o m n at dom ow ych zasłużonego starca sięg ały te bezsrom ne pióra, a p u b liczn o ść p o z w a la ła n a tę p o n iew ie rk ę “ . . .

a siedzą i słyszą to... b ezsrom ni,

„indyw iduom znanym p o w szech n ie z lic h o ty c h a r a k te r u , in d y w id u o m , k tó re się ku p u je, k tó re m iały tę bezczelną odw agę, by p u b liczn ie o św iadczyć, ze piszą dla tego, k to ich k u p i“. . .

a te in d y w id u a s łu c h a ją i m ilczą,

„istnym n ie r z ą d n ic o m p rasy pu b liczn ej w olno b y ło k alać zasłużonego męża i iść jaw n ie w pom oc n iep rz y ja c io ło m k r a j u . . . “

a te.... W e s ta lk i! siedzą i s łu c h a ją !!!

„ C o ? czy może nie słu szn ie pow iedzieliśm y na p o c z ą tk u , że ta scena b y ła dram atyczną? W ięcej, ona b y ła p atety czn ą praw ie, a m iała p a th o s nigdy jeszcze w tragedyi nie w idziane, p a th o s po d ło ści. W id zian o w iele razy w ie l­

k o ść w złem , zb ro d n ią p o d n iesio n ą nie do m oralnej, ale do tragicznej w z n io ­ sło ści, ale p o d ło śc i tak p o d łej, żeby d o c h o d ziła do id eału , do a b so lu tu m , do w ielkości, do hero izm u w sw oim rod zaju , tego n ik t jeszcze ani sam S zek sp ir nie w ym yślił. M ó w ił im tak ie rzeczy, a oni nic? Je ż e li m ów ił niepraw dę, to dlaczego go za d rzw i n ie w yrzucili, albo n aw et w sz tu k i nie ro zd arli, a jeżeli m ó w ił praw dę to ja k się pod ziem ię nie zapadli ze w sty d u ? A , to w ła śn ie id eał, to heroizm p o d ło śc i. O ni w iedzą, i c ały k raj w ie, że m ó w ił praw dę, ale cóż to znaczy, co im to szkodzi, przeczyć nie m ogą, b ro n ić się nie raczą bo nie p o trzeb u ją. O ni m ów ią sw ojem m ilczeniem : „P raw d a, jesteśm y p odli, praw da, że piszem y dla tego k to n as zap łaci, praw da, żeśm y n ierządnice, ale cóż z tego ? Z ostaniem y jak im i jesteśm y, i będziem y dalej ro b ili, co nam się

2

(12)

10

p o d o b a , a ty g łu p i uczciw y człow ieku z czcią i w iarą, z przek o n an iem i praw dą, ty nam nic nie zrobisz, i my zawsze będziem y górą, dla tego, żeśm y p o d li“.

W szystko praw da, prócz czterech słó w o s ta tn ic h , na k tó re p isać się nie możemy. G dyby óni dla tego byli g ó rą , że są p odli, w szystko b y ło b y już skończone. S p o łeczeń stw o , w k tó rem rządzi podłość., dla tego, że je s t p o d ło ­ ścią, to nie społeczeństw o, ale tru p , zgnilizna, na k tó rą nie ma ra tu n k u , dla k tó rej nie m a nadziei. T em my nie jesteśm y. A jeżeli u nas źle się dzieje, je ż e li nie uczciw ość i p raw d a lecz k łam stw o i w arch o lstw o gło śn iejsze, jeżeli te o statn ie tu lub owdzie p rzy g łu szają pierw sze, chw ilow e od n o szą zw ycięztw o, to nie dla tego, że są kłam stw em i po d ło ścią, ale dla tego tylko, że ludzie p orządni nie są dość odw ażni, nie dość energiczni, -że nie w alczą do o statk a lu b nie walczą w cale, że n ieskończenie liczniejsza w iększość zam yka się w swem ob u rzen iu i sądzi, że w sum ieniu a choćby naw et w zd an iu p o tęp iw szy z łe , sam a usunąw szy się na bok, uczyniła zadość sw em u obow iązkow i.

I nie dość na tem. A le z tych sam ych ludzi w g ru n cie p o rząd n y ch , k tó rzy z łe w idzą, pogardzają niem i o burzają się na nie, k tó rz y sądzą o w szystkiem rozum nie i uczciw ie, w ieluż je s t z pom iędzy nich, k tó rzy zdanie sw oje o tw ar­

cie p o w ied zieć potrafią? T a k ic h odw ażnych lic z b a zaw sze n ajm n iejsza i tacy w ydani są zawsze n ieprzyjacielow i ja k b y na łu p , bo k ied y p o d n o szą w alkę, kied y do niej staną, n a tu ra ln i sprzym ierzeńcy p o p iera ją ich chyba w d u c h u , część najw iększa sto i na u b o czu niem a, w ylękła, aby p rzypadkiem tak że do w a lk i w m ięszaną nie została, sło w em cały liczny obóz gdzieś się n ag le podziew a bez ś la d u , i kiedy go liczono n a tysiące, z całeg o o b o zu staje do w alki i w alczy zw ykle — jed e n człow iek. A z tym ła tw a przecież rada. I naj- sroższego odyńca w eźm ie przem ożna sfora psów , a d opraw dy w w alce takiej je s t coś do tej p o dobnego. N a tak ą je d n o s tk ę w ali się od razu cała burza oszczerstw , k alum nij, k łam stw , w szy stk ich m ożliw ych i n iem ożliw ych zarzutów ; czło w iek a najczyściejszego, o któ ry m doty ch czas n ik t n ajm niejszej nie śm iał p o d n ieść w ątp liw o ści, czyni się od razu jaw n ie i pisem n ie skończonym ło tre m , zdrajcą, nikczem nikiem , faryzeuszem , łgarzem itp . Czy to w alk a? N ie . C zło ­ w ie k , k tó ry szed ł do w alki uczciw ej, o tw a rte j, w im ię rzeczy w ażn y ch i św ię­

ty ch , z o s ta ł op ad n ięty przez zgraję opryszków , gorzej niż to i nie wiem jak nazw ać tę zgraję, bo dopraw dy op ry szk o w ie d obierający się ty lk o do kieszeni, m niej są ch y b a straszni i w strętni. A kied y ta k w alczy w tej m atni n iezn o ­ śnej, gdzie są przyjaciele, zw olennicy, gdzie ci w szyscy liczni, b ard zo liczni, o k tó ry c h w ie, że jego p rzek o n an ia podzielają, że m u p o ch w alili gorąco z am iar w y stąp ien ia w ich o b ro n ie? I co w ażniejsza wie, że ci ludzie m ają n ap raw d ę te p rzek o n an ia, że je m ają szczere, że to ludzie uczciw i, że to isto tn ie jego p rz y ­ jaciele i b racia. Gdzież oni są? C i.is to tn ie zacni, poczciw i i uczciw i, ci ludzie przekonań, to — tc h ó r z e ; b o leją nad nim szczerze, żału ją go, p ła k a ć gotow i, ale stan ąć za nim nie m ają o d w ag i; drudzy z g łęb i du szy rad zib y jeg o zwy- cięztw u, ale naw et do tego przyznać się nie śmią, tak się b o ją śro d k o w i b ro n i jeg o n ie p rz y ja c ió ł; nareszcie ci, co się zw ą najrozw ażniejszym i i n ajm ędrszym i — a pam iętam y d o b rze tak ie p rzy k ład y — ci zaczną p raw ić p ó łg ę b k ie m , że n ie ­ p o trze b n ie rozp o czy n an o w alkę, że jej sk u tk iem będzie ty lk o szk o d liw e zaw sze ro zn am iętn ien ie itp.

O to jest obóz lu d zi porządnych, k onserw atystów .

A le gdyby się n a tem k o ń czy ło ! G dzie tam 1 w cale n ie k o n iec.

(13)

11

Z tego b ra k u odw agi w o b ro n ie sw oich, z tej m ięk k o ści a raczej ma- zgajow atości, w y pływ a drugi b łą d k ardynalny, jak o n astęp stw o lo iczn e i sk u ­ tek psychologiczny, tj. szczególniejsze pobłażanie, w szystko p rzech o d ząca w y ­ ro z u m iało ść dla przeciw n ik ó w .

I jed n a i d ru g a należy do n a jp ięk n iejszy ch c n ó t c h rz e śc ija ń sk ic h , lecz jak w iadom o, w tedy ty lk o cnotam i są nie błędem , jeżeli nie p o k ry w a ją rzeczy cał­

kiem zły ch na szkodę rzeczy d obrych. Ja k się nazyw a sędzia, k tó ry z w ielkiej w yrozum iałości i p o b łażliw o ści nie u m iałb y uk arać w yraźnego zło d ziejstw a lu b ro zb o ju ? Zdaje się ie cnotliw ym by go nie nazw ano, a uczciw ym także tru d n o . A jed n ak nasi ludzie porządni, nasi k o n serw aty ści, o ile dla sw o ich są b ezw zględnie su ro w i, dla niep rzy jació ł m ają zw ykle n iew yczerpane zasoby w y ro zu m iało ści. Ztąd w obozie ich m nóstw o zaw sze indyw iduów , k tó re tam ani p rzek o n an iem , ani z żadnego innego ty tu łu nie n ależą; ztąd p o chodzi m ianow icie ten p ow szechnie znany b ra k należytego poszanow ania stro n n ictw a i należytej w niem k a rn o ści. N a cóż jed en i d rugi ma się kom prom itow ać, ma w ystępow ać jaw nie i stanow czo, kiedy wie, że, sko m p ro m ito w aw szy się przez sw oich stro n n ik ó w , prędzej zo stan ie opuszczonym , niżeli popartym , a przeciw ­ nie, sto jąc całk iem na u b o c z u , nie narażając się przeciw nikom , idąc n a w e t razem z nim i, za pierw szą lepszą spo so b n o ścią, za najm niejszem przym ileniem się do lu d zi p o rząd n y ch , ja k ów syn m arn o traw n y bezzw łocznie o tw artem i ram io n am i przy jęty przez n ich zostanie, siędzie na pierw szem m iejscu do uczty z tłu s te g o cielca lu b b aran a, kiedy w ie rn i, w ytrw ali stro n n icy , odw ażnie łb a sw ego w o b ro n ie zasad n adstaw iający, zapom nieni, czasem jak o zb y t sk o m ­ p ro m ito w a n i z um y słu choć z żalem ignorow ani, o c h ło d z ie i g ło d z ie patrzyć n a to b ęd ą zdaleka.

Czy to p rzesad a? D aj Boże, aby ta k b y ło , lecz n ies te ty u w ierzyć tru d n o , bo fak ta św iadczą inaczej. P ro s zę ty lk o p o p atrzy ć zw łaszcza tu, we L w ow ie, gdzie je s t jak ie stan o w isk o w ażniejsze, w ięcej w pływ ow e, k to na niem sie­

dzi, kogo na niem u trzym ują i p o p ierają ludzie p orządni, stro n n ictw o porządku, i p o p iera ją i ch w alą i pow agi a z asłu g do d ają — k o m u ? K tó r y z ty ch lu d zi kied y k o lw iek , gdzie i kiedy sta n ą ł choć raz o tw arcie w ob ro n ie p o n iew ieran y ch uczciw ych zasad? K tó r y choć raz jaw n ie i stan o w czo o b u rz y ł się n a to, co złe, na w arch o lstw o i krzyw dy praw dzie, rozum ow i i k ra jo w i w y rz ą d z a n e , i k tó ry ch o ć raz odw ażnie, po m ęzku przyznał, że brzydzi się i p o g a rd za tem , co w g łę b i p rz ek o n a n ia m a za złe i szk o d liw e? A n ato m iast k tó ry z n ic h z e rw a ł o tw arcie z w a rc h o ła m i, k tó ry im w cztery oczy nie s c h le b ia , m oże n a w et p o ta k u je ? A potem dziw icie się, że p o d ło ść g ó rą ? J e s t i być m usi nie d la tego że jest p o d ło śc ią , ale że ci, k tó rzy w iedzą i czują że je s t p o d ło śc ią , n ie m ają dość o d w a g i, aby to jaw nie p rzyznać, aby p rzykładem sw oim d ru ­ g ich ośw iecić, aby złem u i p rz ew ro tn e m u odjąć p o d staw ę do b a ła m u ce n ia najliczn iejszy ch , bo idących nie za w łasnem przekonaniem , nie za św iad o m o ­ ścią rzeczy, ale za p rzy k ład em tych, k tó ry m ufają i w ierzą, w idząc ich wyżej od siebie, n a sw ojem n ieja k o czele.

I tak będzie zaw sze, ja k długo stro n n ictw o lu d zi p o rząd n y ch cierpieć będzie n a b ra k p rzy m io tu b ard zo w ażnego : energii i ja k d łu g o p o w odow ać się będzie szlach etn em i w g ru n cie: w y ro z u m ia ło ścią , p o b ła ż liw o śc ią , m ięk­

k o śc ią, szlach etn em i pow tarzam zapew ne, ale w d ziałan iu politycznem nieraz n iety lk o n iepraktycznem i, lecz szkodliw em i. Bo tam , gdzie idzie nie o spraw y

(14)

12

o so b iste , ale o w ielk ie rzeczy ogólne, tara p rzek o n an ie i zasady, aby m iały sk u te k , muszą, m ieć energię i siłę, a m iarą p o stęp o w an ia m oże być nie co in n eg o , ty lk o b e zw a ru n k o w a sp raw ied liw o ść, n ajściślejsza i na nic się nie o glądająca, raczej n ieu b łag an a niż rozm azana i m iękka, raczej su ro w a ńiż w a­

h a ją ca się i chw iejna.

R o z u m ie to w y b o rn ie au to r b ro sz u ry i pow iada to w yraźnie, k ończąc p racę sw o ją n astęp n em i uw agam i:

„ J a k nas przed stu laty zg u b iła, tak dziś zgubić nas m oże a n arch ia działająca przez ro k o s z ; i dlatego trzeb a nam uczyć się k arn o ści. J e s t Sejm , jed y n a dziś p raw o w ita w ład za po lsk a, trze b a go s łu c h a ć .“

„ A le n a to d ają cichaczem do zrozum ienia d z ien n ik i lw o w sk ie, że o n nie je s t ani p raw ow itym ani polskim , bo p o d au stry ack iem praw em w ybrany i au stry ack ieg o cesarza nad sobą uznający, on m yśli p o lsk iej i zasadzie n ie ­ p o d leg ło śc i w ła śn ie uw łacza i zaprzecza. Je ż e li t a k ’ jest, jeżeli nasza zasada p o lsk a nie pozw ala nam uznaw ać za praw o w ite n ic, co się p o d a u stry ac k im rządem i praw em odbyw a, w tak im razie nie w y b ierajm y ani do S ejm u ani do R a d y p a ń s tw a ; n ik t nie może w y borcy zm usić, żeby do w y b o ru s ta n ą ł i g ło so w ał. A le kied y w ybieram y i to d o b ro w o ln ie, k ied y Sejm je s t w y brany w olnem i gło sam i n aro d u p o lsk ieg o (to jest tej jego części, k tó ra w ybierać m oże), to je s t reprezentacyą tego n a ro d u i je s t jego p ra w o w itą w ład zą, a my szanow ać i słu c h ać go m am y“ .

„ In n i znów m ów ią, b y ło b y to w szystko dobrze, g d yby lep szy Sejm albo lepsza D elegäcya, ale ta je s t ciężka jak a ś i nieczynna, pow iedzm y o tw a r c ie : n ieu d o ln a i n ied o łężn a. A k tó ż ją w y b ie ra ł n ap rzó d ? a p o tem , jeżeli je s t zła, to w ybierzcie lepszą. A k ied y nie możemy, nie m am y z czego, cośm y zn ali najlepszego i n ajzdolniejszego, tośm y już w y b rali! A w ięc szan u jcie i s łu ­ chajcie ty ch , k tó ry c h w yb ieraliście ja k o w w aszem najlep szem p rz ek o n a n iu uczciw ych i rozum nych. Czy gdybyście m ieli n iep o d le g ło ść i rząd w łasn y , czy m ielibyście p raw o i p o w ó d do buntu, gdyby dajm y na to, k ró l b y ł n iem ądry albo jed n o i drugie m inisteryum n ieu d o ln e ? N ie : m ielibyście p o w ó d i p raw o starać się o zm ianę m inisteryum , ale d o p ó k i to b y ło b y rządem , b y lib y ście obow iązani uznaw ać jego w ładzę. A w n arodzie p odległym , choć obo w iązek ten, sam przez się nie je s t m oże większy, to przestrzeganie jeg o śc isłe je s t jeszcze p o trzeb n iejsze. W o ln o zawsze z łe praw o praw nym śro d k ie m n a Sejm ie u su n ąć, ale d o p ó k i jest, trze b a go słu c h ać , bo jes.t p raw em : w olno p o s tę p o ­ w an ie re p rezen tacy i czy w ładzy ro ztrząsać i sądzić, a jeżeli jes t b łę d n e , p ro ­ stow ać, ale p o d k o p y w ać i nurtow ać, ale p o d n o sić przeciw niej b u n ty i k o n fe - deracyę, tego nie w o ln o .“

„D zie ło n u rto w a n ia i p o d k o p y w an ia, p row adzone od la t w ielu , ta k się w zm o g ło i n a siłach p oczuło, że sk o ro się sp o so b n o ść nadarzyła, p o d n io sło b u n t i k o nfederacyę, i sp ro w ad ziło kryzys w tej zadaw nionej c h o ro b ie . O spa w y rzu ciła n a w ierzch i p o k a z a ło się, jak ie w tym biednym organizm ie b y ły niezdrow e, b rzy d k ie, jad o w ite , z atru te p ierw iastk i. K ry z y s trw a, a nic nie ręczy, żeby m u siała skończyć się d o b rz e; p acy en t m oże z n iej w yjść, je ż e li nie n a m iejscu zabitym , to tak o słabionym , że z no w em i w so b ie zarodam i śm ierci ch erlać będzie d łu g o , jeżeli nie do k o ń ca, m oże oślepnąć, m oże ze­

szpecić się tak , że go n ik t n ie pozna. M oże też i w yzdrow ieć, jeżeli siln a, czerstw a n a tu ra w eźm ie górę nad c h o ro b ą i tym złym p ierw ia stk o m , k tó re n a

(15)

13

w ie rzc h w yrzu ciły , nie da p o zo stać lu b pow rócić w ew nątrz. M am y do w yboru, albo n ie b ro n iąc się lu b b ro n iąc się m iękko przeciw an arch ii, p o d d ać się ro k o sz o w i i k o n fe d era cy i w ew nątrz, a przez nie w o li n iem ieck ich c en tralistó w i R o s s y i, i upaść, jak o G alicya na zawsze, jak o P o lsk a , zn o w u na czas dłu g i i n ieo zn aczo n y ; albo poczuć i zebrać się w sobie i w szyscy razem z energią odeprzeć przypuszczony szturm , w ypow iedzianą w alk ę przyjąć i stoczyć n ie n a och o tn ik a, nie po p arty zan ck u lu b po ty raliersk u , ale całą siłą, c ałą m assą, i zwyciężyć. Z w yciężyć zw ycięztw em tw ierdzenia n a d przeczeniem , staw ian ia nad n iszczeniem , k a rn o ści nad anarchią, rząd u nad nierządem , praw a n ad b u n ­ tem . Bo tern w szystkiem je s t w alka, k tó rą dziś toczym y w sw ojej isto cie i treści, a w sw o ich śro d k a ch je s t prócz tego w alką uczciw ości z p o d ło śc ią . Zw yciężyć w niej trz e b a : a jeżeli w ezw aw szy B oga n a pom oc i św ia d k a , p ó j­

dziem y do n iej odw ażnie razem i ostrOj to w tedy kryzys, k tó rą przebyw am y, m oże skończyć się dobrze i w yjść nam na zdrow ie, te n ciężki jej b ó l, k tó ry nas dręczy, okaże się da B óg tym , co przychodzić z w y k ł

gdy o sta tn ia chioila zgon io życie p r z e s ila 11.

T a k je s t w alczyć trze b a i trzeba zw yciężyć, lecz znow u pow tarzam y, ze w ięcej niż jaw ne w a rch o lstw o , o sądzone daw no, o ddaw na przez w szy stk ich w zgardzone, a zaw ichrzające jeszcze jedynie sk u tk iem b ra k u odw agi u ludzi p o ­ rząd n y ch , zwyciężyć trze b a ten b ra k odw agi i tego w ew nętrznego n iep rz y ja ­ ciela, k tó ry się nazyw a p o ło w iczn o ścią, chw iejnością m oże naw et n ie zasad ale sp o so b u w yznaw ania i ich b ro n ien ia. Z łe, k tó re z ro b ił p. H a u sn e r i lw ow skie dzien n ik i, je s t ta k jaw n e, jask raw e i w ielk ie, że je każdy w idzi i każdy po jm u je. A ilu żto m iało odw agę w y stąpić przeciw n iem u ? K -tórzyto z lu d zi p o rząd n y ch m ieli odw agę w osobistem zetk n ięciu dać uczuć p a n u H a u sn e ro w i, że p o tęp ia ją czyn jeg o ? A ilu ż to m iało odw agę p orzucić już raz te niecne dzienniki, te ź ró d ła k ła m stw i b ło ta ? W ie lu ? T rze ch ! A ! i p o tem jeszcze chcecie aby p o d ło ś ć nie b y ła górą ? I potem chcecie , aby p an H a u s n e r za­

w ró c ił się ze z łej d ro g i i żeby nie zn alazł n a ślad o w có w ? T o d arm o ! T o czy­

ste n iep o d o b ień stw o !

Bo czyj w p ły w w tej spraw ie b y ł d alek o w iększym i gorszym , czy p an a H a u sn e ra i d z ien n ik ó w lw o w sk ich , czy np. pp. p o słó w G ro ssa, S k a łk o w sk ie g o i G oldm anna, k tó rzy w k o le g ło su jąc za so lid a rn o ś c ią , potem b ra li u d ział w uczcie dla p. H a u s n e ra ? O tóż n iezaw o d n ie ty ch o s ta tn ic h i w szy stk ich tych lu d zi porządnych, k tó rzy takim lu b podo b n y m sposobem dają p oparcie w ar- cholstw u.

R o zw aż b o w iem czytelniku, ja k to o d d z ia łu je n a tysiące ludzi, k tó rzy nie są w stanie sam i rozsądzić dla sieb ie tej spraw y stanow czo. Ci czują to i rozum ieją, że n ależało b y szanow ać u ch w ałę sejm ow ą, p ojm ą ła tw o słu szn o ść n a g a n y 'd la p o stę p k u secessyi. A le ja k o b o k tej nagany spostrzegą, że k o led zy sejm ow i, k tó rzy u chw alali so lid arn o ść, b iją p. H a u sn e ro w i braw o, źe m nóstw o in n y ch p o rząd n y ch i zajm ujących stan o w isk a lu d zi z p. H au sn erem po d a ­ w nem u są zażyłym i p rzy jació łm i, cóż n areszcie m uszą sobie pom yśleć? O to, że w yrazy oburzenia n ie k tó ry c h lu d zi p o rząd n y ch są za siln e i za nam iętne, Źe p o stęp ek p. H a u sn e ra i d zien n ik ó w lw ow skich, przez tylu porząd n y ch lu d zi to lero w an y , nie może m ieć ani tego znaczenia, jak ie m u nadajem y, a n i ty ch

(16)

14

złych, sk u tk ó w , przed jak ierai ostrzegam y, a raz to so b ie d o ś i lo g iczn ie w y­

tłum aczyw szy, T o b ie p rzestają wierzyć całkiem , w ierzą n a to m iast im, i c zło w iek uczciw y, O jczyznę k o c h ając y , w d o b rej w ierze p o p iera w archolstw o n a js tra ­ szliw sze, z czystem sum ieniem przyczynia się do an arch ii, w n iej p o jm u je praw dziw y p atryotyzm , a w T o b ie zaczyna w e d łu g o k u laró w D z ie n n ik a i N a - ro d ó w ki w idzieć zdrajcę, sprzedanego może M o sk alo m , bo odtąd ani czyta co T y piszesz, ani spraw dza, co o T o b ie m ów ią i piszą. A T y w ro k u przyszłym będziesz pana G rossa i p. S k ałk o w sk ieg o i w szystkich p o d o b n y ch w ybierać zaw sze i p o p ierać w szędzie i będziesz ic h chw alić, p o dnosić ich zasługi, na m nie samego przed nim m ów ić będziesz, że to n ap isan e n am iętnie, m oże n ie ­ słu szn ie, ja wezmę znow uż po łb ie od C iebie i tw oich n iety lk o od naszych w sp ó ln y ch p rzeciw ników , a oni i im p o d o b n i zo stan ą górą, aby przy danej sp o so b n o ści, p o p arci zn o w u pow agą ludzi porządnych, im i spraw ie tak samo się przysłużyć, ja k to teraz uczynili.

B ardzo trafn ie m ów i także a u to r b ro sz u ry :

„ Je ż e li za ja k ic h la t 100 p rzeczyta k to ak ta tej spraw y i zobaczy, że po jed n ej stro n ie b y li ludzie, k tó rzy b ro n ili zawsze przez całe lata p o lsk iej o d ręb n o ści G alicyi w A u stry i, k tó rzy A u stry ę zawsze w ie rn ie i uczciw ie p rzestrzeg ali przed R o ss y ą i panslaw izm em i dostarczając jej ile m ogli ś ro d ­ k ó w obrony, w skazyw ali zarazem jej sposoby, k tó rzy b ro n iąc po lsk ieg o życia i in te resu w G alicyi i w A u s try i um ieli przytem i p olitycznie przypom inać spraw ę P o ls k i całej ja k o „ze w szy stk ich e u ro p ejsk ich najb ard ziej e u ro p e js k ą “ , że zaś po stro n ie drugiej b y li tacy, co z p o lsk ich tradycyj jed n ą ty lk o p rz e ­ ch o w ali tradycyę L ib eru m Veto, k tó rzy spraw om galicyjskim p ro w in c y o n al- nym o ddali tę usługę, że się sta li sprzym ierzeńcam i tej p arty i, k tó re j w idocz- nem dążeniem je s t centralizacya i g e rm a n iz a cy a : k tó rzy sw oje nad zieje p o l­

sk ie na A u s try i, o p ierając rad zili jej ro zb ro jen ie i bezczynność i b e zb ro n ­ ność — i że potem w sw oim k ra ju je d n i u c h o d zili za n iedołęgów , d ru d zy za w ielk ich polity k ó w , jed n i za odstepcölv spraw y naro d o w ej, drudzy za jej b o ­ h a te ró w , ta k i człow iek za sto lat, jeżeli będzie ch ciał fa k t ten zrozum ieć, to n ie z d o ła w ytłom aczye sobie tego inaczej ja k przypom nieniem daw nego ła c iń ­ skiego a dagium i p rzypuszczeniem , że B óg jak iś zło śliw y , ch cąc ty ch lu d zi zgubić, p o m ie sz a ł im i o d e b rał rozum y“ .

Z apew ne, że ta k sobie ów przyszły rozum ny czło w iek pom yśli, ale gdy ro z p atrzy w szy stk ie ak ta d o k ład n ie , b odaj czy m u jeszcze d ru g a m yśl nie p rz y jd z ie : Czemu ci rozsądni, uczciw i ludzie, w alczący z lak ie m pośw ięceniem w o b ro n ie praw dy, czem u w tej w alce zapom inali o n ajgłów niejszym może n iep rzy jacielu , o w ew nętrznym , o sw oich niby stro n n ik ac h i n ib y sp rzy m ie­

rzeńcach, p o p ieran y ch przez sieb ie a zw ycięstw u n ajw ięcej p rzeszkadzających ? Czemu zm arnow ali tyle s ił w łasn y ch , zużyli darem nie tylu d o b ry ch żołnierzy, n arzek ając n a tch ó rz o stw o , rzeczyw iście odw ażnych nie um ieli p o p ierać, m ając sw oich d o b ry ch , częściej p o p iera li p rzeciw n ik ó w skrytych, n iera z m niej n iże li sk ry ty ch , a co n ajw ażn iejsza, ile razy przem ogli, tyle razy zaraz zam ilk li i kied y zw yciężonych za łe b w ziąć m ogli, tym zw yciężonym za łe b b ra ć się d ali? I k to wie, czy nie d o d a : że to dziw ne f a tu m , k tó re tak daw n iejszą ja k dzisiejszą h isto ry ę n aszą znaczy, iż m iędzy dobrym i nie b y ło u nas n igdy i nie m a p raw dziw ej, szlach etn ej, b ło g o sław io n e j i energicznej am bicyi, że najlep -

(17)

15

Szym i n ajzd o ln iejszy m ty lk o się zachciew a, ale że jeszcze żaden n a p raw d ę, szczerze i siln ie c h c i e ć nie um iał.

T a zn ak o m ita b ro szu ra w y w o łała też n iep o sp o lite w rażenie. N ajp ierw o d e zw a ły się g ło sy w ielk ieg o uznania, na k tó re b ro szu ra niew ątp liw ie w zu­

p e łn o ś c i z asłu ży ła. W ięcej od ty ch jed n ak zaśw iadczyły o jej w rażeniu i do ­ n io sło śc i re p lik i lw o w sk ic h dzienników . N ajp ierw sam o zjaw ienie się re p lik dow odzi, że cięgi zabolały, bo ja k tylko nie są bardzo d o tkliw e, p ra k ty k u je się w obec w szy stk ich zdań p rzeciw nych dobrze w ypró b o w an y sp o só b z u p e ł­

nego m ilczenia i ignorow ania. O tóż w tym w y padku p o k a za ło się, że m ilczeć n iep o d o b n a .

O dpow iedzi je d n a k nie o s ła b iły tw ierd z eń b ro szu ry , lecz je p o p arły . P ierw szy w y s tą p ił p. T ad eu sz R o m an o w icz im ieniem i w obro n ie D zie n n ik a Polskiego, a to w 299 num erze tego pism a z 28 g ru d n ia 1878 r.

Z acząw szy od bardzo p atetycznego, choć n iezb y t loicznego w stępu, p. R . w d ługiej exp ek to racy i zarzuca au to ro w i broszury przedew szystkiem w ielką zb ro d n ię „d e n u n c y a c y i “, a potem gorsząc się św iąto b liw ie „g w ałto w n y m i p ro sta c k im “ sposobem p isa n ia b ro szu ry , zarzuca a u to ro w i w b ard zo hojnym słó w szeregu „ n ie p raw d ę “ , „ n ieg o d n ą i niegodziw ą ta k ty k ę “, „lek k o m y śln e trak to w a n ie p rz ed m io tu “ , „n iecn ą w alkę“ , „potw arcze u d e rza n ie “, p rzed e­

w szystkiem zaś i b e zu stan n ie „złą w ia rę “.

O tóż co się tyczy tej dobrej w iary p . R o m an o w ic za i ty c h , w k tó ry c h o b ro n ie w y stęp u je, najw y m o w n iejsze o niej św iadectw o daje w ła śn ie ten sam a rty k u ł, w łasn e jego słow a. Zaraz w p o czątk o w y ch u stę p ac h m ów i p. R o m a n o ­ w icz, że od czasu u p a d k u p o w stan ia, „ sn u ją się n iep rzerw an e pasm a p u b lic y ­ sty czn y ch i in n y ch d ziałań . . . . k tó ry c h szczytem i a rcy d o sk o n a ło śc ią szla­

c h etn a d en u n cy acy a“. A do szeregu ty ch pism zalicza jed n y m tc h e m : L is ty P a w ła P o p ie la , T ek ę S ta ń cz y k a, Czasw p rogram y „o b alające p o lity c zn e dążenia P o ls k i jak o c a ło śc i“ i •—■ b ro sz u rę R a d c y S tan u oraz W alew sk ieg o h isto ry o z o fię ! O tóż d o b ra w iara! B roszura R a d c y S tanu i nieszczęsna książka p. W alew sk ieg o tw ierd ziły , że P o lacy o n iep o d le g ło ś ci m yśleć nie p o w inni, ale o p o g o d zen iu się z M oskalam i bez w zględu n a ofiary, ja k ic h to wym agać może. Czas zaw sze i wszędzie, tożsam o P rzegląd P olski, w k tó ry m d ru k o ­ w aną b y ła Teka Stańczyka, a p. P a w e ł P o p ie l całem sw ojem zacnem i pa- try o ty czn em życiem tw ierdzą, dow odzą, w p ajają w serca i um y sły czytelników , że najśw iętszy m obow iązkiem każdego P o la k a j e s t: nie zapom inać nigdy o p o l­

skim ideale, nigdy w p rzy szło ść n aro d u nie zw ątpić, ale dla tej p rzyszłości pracow ać, do u rzeczy w istn ien ia tego id ea łu dążyć bezu stan n ie, bez w y tch n ien ia, dążyć nie sam em ty lk o u czu ciem , nie frazesem lecz p racą całego ż y c ia , s iłą całego p rz e k o n a n ia , w szelk iem i w ładzam i rozum u, c ałą potęgą m iło śc i O j­

czyzny. D o d ać w reszcie trzeb a, że przeciw b ro szu rze R a d c y S tan u i przeciw h isto ry o zo fii W alew sk ieg o n ajsiln iejszą naganę p o d n ió s ł Czas i P rzeg lą d

Polski.

M asz w ięc czy teln ik u d o b rą w iarę p. R o m an o w ic za i jego p rz y ja ció ł.

P isze p. R o m an o w ic z w sw oim arty k u le, że b ro sz u ra Z Sejmem,, „to nie b ro ń uczciw a, co przeciw p rz ek o n a n iu staw ia p rz e k o n a n ie , co argum ent a rg u ­ m entem o d p ie ra , lecz b ro ń sk ry to b ó jcy zapraw ną tru cizn ą fałszu, niepraw dy, św iadom ego k ła m stw a “. A ta b ro ń jak się n a zy w a , k tó rą p. R o m a n o w ic z w alczy? A to rzecz uczciw a, k tó rą do p iero u c zy n ił? A to p rz ek o n a n ie czy

Cytaty

Powiązane dokumenty

The FTIR spectra of the unmodified and modified LDH are shown in Figure 6 Modified SLDH shows two types of bands: the first one corresponding to the anionic species

Srebrna 12; konto czekowe PKO Nr 1-6-100020 ZAMÓWIENIA na egzemplarze i komplety archiwalne przyjmuje Biuro Wysyłkowe Przedsiębiorstwa Sprzedaży Prasy

Rada Stanu ma ustalić, jaki stosunek ma być podległych jej organizacyi do niej, ale nie zjazd tych organizacyi, które rzekomo »oddają się całkowicie na rozkazy Rady Stanu«.. W

W szczeg´ olno´ sci liczba wszystkich podcia l cia la p n -elementowego jest r´ owna liczbie wszystkich dzielnik´ ow liczby n..

Więcej arkuszy znajdziesz na stronie: arkusze.pl... Wœród gimnazjalistów przeprowadzono ankietê na temat

uwagę na postępującą laicyzację społeczeństwa niemieckiego i wynikającą stąd tendencję do przekształcania świątyń chrześcijańskich w budynki

Osoby skreślone z listy członków PKZP powinny odebrać swoje wkłady najpóźniej ciągu 6 miesięcy od dnia skreślenia. Jeżeli były członek PKZP nie odbierze swoich wkładów w tym

Ustalając ranking województw w Polsce ze względu na poziom innowacyjno- ści opisywany przez cechy uwzględnione w badaniu, wykorzystano wchodzący w skład metod