• Nie Znaleziono Wyników

Lotos : miesięcznik poświęcony rozwojowi i kulturze życia wewnętrznego, 1936, R. 3, z. 5

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Lotos : miesięcznik poświęcony rozwojowi i kulturze życia wewnętrznego, 1936, R. 3, z. 5"

Copied!
36
0
0

Pełen tekst

(1)

I' „i

K R A K Ó W Z E S Z Y T 5

(2)

K om unikaty redakcji,

W ciągu bieżącego m iesiąca wyjdzie z druku

Magnetyzm Żywotny

(M esm eryzm )

i i ego własności lecznicze

napisał

J ó z e f Ś w i t k o w s k i

naucz. Uniw. J. K. we Lwowie

i Prez. tam t. Tow. P arapsychicznego im. J u lja n a Ochorowicza.

Je st to w yczerpujący podręcznik praktyczny, któ ry m oże być przydatny nietylko chorym , szukającym pom ocy, ale i tym , któ rzy zainteresow ali się m agnetyzm em t e o r e t y c z n i e i chcieliby w ypróbow ać jego w łasności p r a k t y c z n i e .

S P I S R O Z D Z I A Ł Ó W :

1. M agnetyzm nie jest hipnotyzm em . — 2. Z dziejów m agnetyzm u. — 3. Jakie jest działanie m agnetyzm u. — 4. Przedm iotow e objaw y m agnetyzm u. — 5. Ćo czują m agnetyzow ani. — 6. Jak m a zachow ać się chory. — 7. Kto może m agne- tyzować. — 8. Jak się m agnetyzuje. — 9. Co odczuwa m agnetyzer. — 10. Co leczy m agnetyzm . — 11. P rzedm ioty m agnetyzow ane. — 12. B akiet m agnetyczny. — 13. N iebezpieczeństw a m agnetyzm u. — 14. U suw anie drobnych dolegliwości. — 15. Choroby zapalne o przebiegu ostrym . — 16. Choroby przew lekle i zastarzałe. — 17. Choroby dziecięce. —- 18. M agnetyzow anie zdrowych. — 19. Sen m agnetycz- ny. — 20. Różne sta n y uśpienia. — 21. Objawy in telek tu aln e w hipnozie sugestyj- n ei- —• 22. Objawy in te le k tu a ln e w u śp ien iu m agnetycznem . — 23. Zdolność w y­

czuw ania chorób. — 24. B adanie in n y ch chorych. — 25. Objawy jasnow idzenia. — 26. M agnetyzer wobec uśpionego. — 27. N iebezpieczeństw a som nańibulizm u. — 28. P rzy k ład y leczenia m agnetyzm em . — 29. P rzy k ład y leczenia som nam bu- lizm em . — 30. Czemże ostatecznie jest m agnetyzm ?

CENÄ

dla abonentów „Lotosu“, którzy do dnia 20 b. m. prześlą zamó­

wienie na załączonej karcie (nakleić znaczek tylko za 5 groszy) — 3 zł + 25 gr porto. Cena księgarska od 1. VI. b. r. — 4,80 zł.

Z w racam y uw agę szczególnie naszych „ z i e l a r z y", że przedew szystkiem oni pow inni przestudjow ać powyższe dzieło, choćby z tego względu, że zioła w ręk u m agnetyzera n a b ie ra ją „specjalnego znaczenia“.

Wogóle z m a g n e t y z m e m ż y w o t n y m pow inni się gruntow nie zazna­

jom ić wszyscy nasi czytelnicy, jako że jest to jeden z najskuteczniejszych środków c^niczych, każdem u dostępny, niezależnie od czasu i pieniędzy. — Nie nadarm o m ów ią o nim w szystkie K s i ę g i Ś w i ę t e (leczenie chorych przez „nakładanie

(3)

MIESIĘCZNIK POŚWIĘCONY ROZWOJOWI I KULTURZE ŻYCIA WEWNĘTRZNEGO

OKAZ

P R Z E G L Ą D M E T A P S Y C H I C Z N Y O rgan T o w a r z y s tw a P a r a p s y c h ic z n e g o im . J u l j a n a O c h o r o w i c z a we L w o w i e

Rocznik III MAJ 1936 Zeszyt 5

„Porwać ogień strzeżony, zanieść w ojczyste strony to c e l . . . “

S t. W yspiański

M. H. Szpyrkówna (Warszawa)

Ciała zmartwychwstanie

...Niema w tem ani religji, ani ateizm u, ani filozofji an i m a te ria liz m u — są p oprostu fakty.

( P a s t e u r , re p lik u ją c n a zarzu ty i zachw yty dotyczące jego tez).

Studjum psychofizyczne na tle dogmatu.

I.

Codziennie, ja k ziem ia szeroka, m iljo n y u st dziecięcych p o w tarzają sło­

wa, kończące t. zw. S k ł a d A p o s t o l s k i — C r e d o — najw yższe praw dy religji, która je podniosła do godności dogm atu:

— W i e r z ę w D u c h a Ś w i ę t e g o ; Ś,'w i l ę t y K o ś c i ó ł P o ­ w s z e c h n y ; Ś w i ę t y c h O b c o w a n i e ; G r z e c h ó w O d p u s z c z e ­ n i e ; C i a ł a Z m a r t w y c h w s t a n i e ; i Ż y w o t W i e c z n y , a m e n !

Słowa te są pow tarzane z całkow itym autom atyzm em , i n ie m oże inaczej być. Z aw ierają tezy ew olucyjne ta k potężnej m iary, że gdyby je chcieć istotnie rozważyć, oszołom iłyby dorosłego i w ykształconego człowieka. Ile zdań, tyle obietnic o zasięgu kosm icznym , a n ajb ard ziej aktu aln y ch dziś d la człowieka, szarpanego rozterką współczesności! W i e r z ę w D u c h a Ś w i ę t e g o ; a więc pozytywne stw ierdzenie przedew szystkiem , że j e s t d u c h , w brew panującym postulatom m aterjalizm u . Święty K o ś c i ó ł P o w s z e c h n y ; a więc m inie kiedyś bratobójczy r o z b r a t r e l i g i j n y i złączy ludzi w p o ­ wszechnej jakiejś koncepcji w yznaniow ej. Ś w i ę t y c h O b c o w a n i e ; a więc istnieje możliwość p o r o z u m i e n i a d u c h o w e g o pom iędzy w y ­ soko doskonałem i jednostkam i, niezależnie od c z a s u , m i e j s c a i w a ­ r u n k ó w ! G r z e c h ó w O d p u s z c z e n i e : a więc p ra w d ą jest ta ją c a się w n ajb ard ziej zniepraw ionej duszy n a d z i e j a , że i d la niej — w drodze długich m oże i bolesnych przem ian n a ziem i czy poza ziem ią — otw orzy się kiedyś m ożliw ość o c z y s z c z a j ą c e j d o s k o n a ł o ś c i !

LDTLE

129

(4)

I wreszcie: C i a ł a Z m a r t w y c h w s t a n i e . T ęsknota traw ionej przez śm ierć ludzkości — tu zn a jd u je u tracony klucz do dziedziny, gdzie m a swoje korzenie D r z e w o Ż y w o t a . Podległa doczesności i zagładzie, a wiekuiście przeciw nim niem niej zbuntow ana — odzyska w łaściw ość niegdyś posiadaną w pierw ostw orzeniu i zwycięży śmierć, a co za tern idzie, o t w o r z y s i ę p r z e d c z ł o w i e k i e m możność istnienia, nieograniczonego ułom nościam i czasu i m aterji: ż y c i e w i e c z n e , amen!

Jakże się jed n ak dzieje, że te n ajw spanialsze perspektyw y rew indykacyj­

ne ludzkości, podaw ane przez religję, jak o p ra w d y niezaprzeczalne, nie zostały jed n ak w żadnej m ierze opatrzone przez wiedzę w jej w szechw ładnie dzisiaj

„a p ro b atu r“? I że w dziedzinie n auki obow iązują one tylko... dzieci?

Bo jed n ak — n ie zostały sankcjonow ane! W ięcej: n ie zostały naw et rozważone. W ykreślono je zgóry z obow iązujących wiedzę nowoczesną rub ry k , pozostaw iając jedynie, pod naporem trad y cji, jeszcze do użytku dziatw y, ale naw et i n a tym odcinku zaw ężając coraz bardziej. A przedm iot, nie przep u ­ szczony dziś przez szkolę, m u si podledz a tro fji lu b stać się abstrakcją i m artw ą literą. I ta k się ju ż dzieje. Uczuciowa część w iary trw a; rozum ow a — straciła kon tak t z życiem. P raw d y religijne stały się nieobow iązującem i wiedzę a b ­ strak cjam i. Człowiek, który p ow tarzał przez w iele la t „Credo“ rano i wieczór, stanie, zaskoczony, gdyby go nagle n a kongresie wiedzy spytać, czy jest pew ien, n ap rzykład, że jego ciało zm artw ychw stanie? I czy realną rzeczywi­

stością dla niego jest życie wieczne — oczywiście pom yślane w jak iejś bardziej m ożliw ej d la um ysłow ości dzisiejszego inteligenta postaci, niż śpiew anie p sal­

m ów przed tronem P a n a w nieskończoność w ieków i czasów? Nie stara się n a ­ w et konfrontow ać sw oich w ierzeń ze sw ojem i w iadom ościam i naukow em i: wie, że nie podoła! W ia ra w łaśnie n a tern polega, pow iad ają m u, że praw dy jej uzasadnieniom nie podlegają! W ięc przechow uje je w um ysłowości, jako b a ­ last lub jako k ap itał zakładow y, k tó ry przekazuje dzieciom. P raw d y w iary sta ją się szanow ną a niezrozum iałą tradycją, podaw aną z pokolenia w poko­

lenie bez rozw ażań, ja k ongiś — żydow ska K abbala: wierzono, że kiedy p rz y j­

dzie czas, zjaw ią się i kom entatorzy, a wówczas buchnie oślepiającym ogniem treść, w n iej przez w ieki w ukryciu przechow ana.

Możliwe, że był w tak iem stanow isku sw oisty sens i celowość. Możliwe, że w czasie, kiedy p ra w d y w iary były form ułow ane, w iedza ludzkości stała na tym poziom ie w stosunku do ich treści, co dziś — intelekt dzieci do praw d katechizm u: przekraczał ich możność rozum ow ania. Ówczesna w iedza nie objęłaby tych praw d dogłębnie, lu b też je w ypaczyła; m u siały czekać n a czas, kiedy ludzkość dojrzeje do ich analitycznego zrozum ienia.

Dziś czas ten nastaje. O znaką jego jest w łaśnie u p arte pragnienie in teli­

genta rozum ieć to, co uznaje za praw dę. Gorąco tęskni do m ożności uw ierzenia w n ajdalsze n aw et od n au k dogm aty, byle znalazł jakiekolw iek prow adzące k u tym niespraw dzalnym już tezom drogi dojścia, zbudow ane w m yśl jego w yćw iczeń naukow ych, jakąś, b y tak rzec, r e l i g i j n ą t e o r j ę p r a w d o ­ p o d o b i e ń s t w a , której wówczas skłonny byłby otw orzyć już n ajd alej id ą ­ cy kredyt m oralny. Ale pew ne p u n k ty w yjścia, styczne z wiedzą, znaleźć m usi!

T e styczne są. N iejedna cegiełka, skropiona serdeczną krw ią, ja k cem en­

tem , została rzucona d la w yró w n an ia poziom u przez pionierów , którzy punkty łączności znali. N iew ątpliw ie też zb u d u ją one zezasem platform ę wspólną,

(5)

k tó ra pozwoli n a dalszą i spraw niejszą ew olucję człowieczeństwa — pom nik m ęczeństw a nad apostołam i w iary zarów no ja k wiedzy.

Za pu n k t w yjścia obieram y następ u jące założenie:

1. W i a r a była przez tysiąclecia zarazem i przechow alnią w i e d z y daw nych ras;

2. D o g m a t y w i a r y m ogą być zatem i p r a w d a m i w i e d z y , jeszcze nie przeznaczonemi do analizy w czasie pow stania;

3. Jeżeli tak jest, m u szą one k ry ć jak ieś p u n k t y , d o c h o d z e n i u d o s t ę p n e , a więc i m ożliwość u z a s a d n i e n i a n a u k o w e g o .

4. Studjum to jest próbą podejścia w s p o s ó b a n a l i t y c z n y do tezy, podaw anej dotąd tylko jako dogm at, czyli a p o d y k t y c z n i e : tezy o m o ż- l i w o ś c i a c h z m a r t w y c h w s t a n i a c i a ł a c z ł o w i e k a .

II.

Pochodzenie, powstawanie, trwanie i zanik ciała.

P rzystępując do tezy o m ożliw ościach zm artw y ch w stan ia ciała, m u sim y rozpatrzyć przedm iot badany, a w ięc ciało, z interesujących d la nas punktów :

K onsystencja ciała, czyli jego s k ł a d n i k i ; Stany jego zm ienności, czyli ż y c i e c i a ł a ; Śm ierć ciała, czyli gran ica zm ienności;

E w entualne stany zm ienności po zgonie, czyli pozorność granicy zm ian.

Jeżeli idzie o doskonałą syntezę konsystencji ciała, określającej zarazem jego pochodzenie, d aje ją w sposób ogólnikow y ale niezm iernie trafny, znan y aforyzm biblijny, który brzm i:

— Z prochu-ś pow stał i w proch się obrócisz!

Istotnie. Jeżeli roześm iane, ru m ian e dziecko w niczem n ie przypom ina prochu ziemi, to kości ze starych grobów, rozsypujących się szarem truchłem , nie pozostaw iają co do tego żadnych wątpliw ości. Z iem ia sproszkuje je n a drobny pył i zasym iluje bez reszty, tak, że staną się nią sam ą. W ielom etrow ej grubości n aw ierzchnia plan ety „ Z i e m i a “, k tó rą zam ieszkujem y, składa się dosłownie z prochu ludzi zm arłych, n a którym zasiew am y zboża, jarzyny i owoce, stanow iące nasze pożywienie. N igdy niew iadom o, w którem kartoflu zjada się część sw ojej prababki, jeżeli się m ieszka w tych sam ych m n iej więcej stronach; nieznane cząsteczki zbrodniarzy i genjuszów , pom ieszane ze zw ykłą pospolitością, stanow ią najdosłow niej n asz chleb powszedni. Dziedziczność z pewnością nie dziedziczy się tylko z ciała żyw ych, lecz i z prochów zm arłych;

ziemia jest swoistem laboratorjum , które b u d u je tern gorsze lub tern doskonal­

sze ciała, im gorsze lub im doskonalsze są w jej rozporządzeniu składniki.

I przem iana m aterji ziem i jak o całości, zależnie od stopniow ej p rzem ian y m a ­ ter j i człowieka, któ ry w n ią sw oje prochy składa, p ow inna być przedm iotem rozw ażań nietylko n au k ezoterycznych, ale w dużej m ierze eugeniki.

Pow stajem y zatem z prochu ziemi, czyli jej rozproszonych, inertnych i nieosobowych cząstek, pod w pływ em niew idzialnego p ierw iastka o w łaśc i­

wościach życiotwórczych i organizacyjnych, w yodrębniam y się w kształt jedno­

lity, żywy i indyw idualny na czas jakiś, poczem, z chw ilą kiedy n a s opuści, rozsypujem y się powoli znow u n a nieosobowe inertne i rozproszone cząsteczki, asym ilow ane przez ziemię.

(6)

Gzem zatem z tego stanow iska jest człowiek?

Człowiek jest chw ilow ym ukształtem zagęszczonych cząstek otaczającej go przyrody, dotąd rozproszonych i inertnych, pod w pływ em p ierw iastka nie­

w idzialnego o w łaściw ościach organizacyjnych i życiotwórczych, które nazw ie­

m y popularnie: d u c h .

Gzem z tego stanow iska jest życie człowieka?

Życie jest n ieu stan n y m procesem przetw arzania m a te rji ciała przez n ie ­ w idzialny pierw iastek organizujący i życiotwórczy, nazw an y przez n a s duchem , któryto proces stopniow o przem ienia pierw otne w łaściw ości m a te rji ciało sk ła­

d ającej.

Gzem jest z tego stanow iska śm ierć?

Śm ierć jest pow rotem czasowo skupionych w kształt in d y w id u aln y cząstek m a te rji do stan u pierw otnego rozproszenia i inercji, n a skutek rozdziału z p ie r­

w iastkiem życiotw órczym i organizującym , duchem .

Po tych w stępnych niejako tezach, m ożem y zadać sobie pytanie, czemże byłoby w tak im razie ze stanow iska m ożliwości psychofizycznych, zm artw y ch ­ w stanie nie jak o pojęcie m istyczne, tylko jak o pew ien fakt przyrodniczy?

Z m artw ychw stanie byłoby selekcją z ogólnej m asy ciała przez p ierw ia­

stek „X “ (d u ch a) ty ch cząstek, które zostały przez procesy życiowe p r z e m i e ­ n i o n e i skutkiem tego podlegają i n n y m n i ż c i a ł o f i z y c z n e p r a - w o m , jakkolw iek są p ra w am i n a t u r a l n e m i , i z n a jd u ją p o t w i e r ­ d z e n i e w innych fak tach przyrodoznaw stw a.

III.

W pływ stanów psychicznych na fizjologję człowieka.

W rozdziale tym m u sim y rozpatrzeć, czy istotnie ciało ludzkie przem ienia się pod w pływ em procesów duchow ych, m entalnych, uczuciowych i t. p. czyli pod działaniem p i e r w i a s t k a n i e w i d z i a l n e g o . A tern sam em — czy jego cząstki m ogą być stopniow o subtylizow ane, ja k w destylatorze, w y­

ciągając z m a te rji grubej je j p ierw iastek lotny. W ty m celu m u sim y się udać do dziedziny dośw iadczenia, czy będzie ono codzienne, nasze własne, czy objek- tyw ne, naukow o stwierdzone.

Z obserw acyj codziennych podkreśla je szeregiem ciekaw ych przenośni, opartych n ie n a zm ysłow ych, lecz n a in tu ic y jn ie w yczuw anych w rażeniach, z w y k ł a m o w a . Mówimy: s e r c e s i ę ś c i s k a z ż a l u , lub: krew u d e r z a d o g ł o w y pod w pływ em g n i e w u . Nauce fak t oddziaływ ania stanów psychicznych n a ciało jest oddaw na i dobrze znany. Z adaniem każde­

go lekarza jest przede w szy s tk iem, po zastosow aniu środków doraźnych, oddzia­

łać n a p s y c h i k ę c h o r e g o . P rzew lekłe stan y przygnębienia w ytw arzają np. w ypad an ie włosów, w zruszenia — ekzemę; p rzestrach pow oduje jąkanie lub u tra tę m ow y i t. d. J a s k r a w y m p r z y k ł a d e m w rażliw ości nask ó r­

kow ej n a stany psychiczne s ą s t y g m a t y , zarów no w ich odm ianie m i­

stycznej, ja k histerycznej. Zbiorow ym m om entem widom ego w pływ u fizycz­

nego, w yw ieranego przez p ierw iastek niew idzialny w człowieku, jest często e k s t a z a , tak u plem ion dzikich, ja k w yw ołana odpow iedniem i ćw iczeniam i n a W schdhzie lu b n astęp u jąca sam orzutnie u ascetów. W ów czas nietylko p o ja­

w ia ją się s t a n y b i e r n e , ale i cały szereg o b j a w ó w c z y n n y c h : unoszenie się w powietrze, przybieranie postaw n o rm aln ie dla ciała niem ożli­

(7)

w ych i t. d. Często zjaw iska te w y d a ją się zaprzeczeniem pow szechnie obo­

w iązujących ciało fizyczne praw .

Poza objaw am i doraźnem i, w y stępującem i pod w pływ em czynników p sy ­ chicznych, które pow stają w zasięgu naszej obserw acji, znam y w ł a ś c i w o ­ ś c i n i e k t ó r y c h c i a ł ju ż jakgdyby założone w n ich p rzy urodzeniu, a przekraczające n o r m ę z w y k ł ą w tej czy innej m ierze. Istn ieją ludzie t. zw. e l e k t r y c z n i , pow odujący o d p o w i e d n i e f e n o m e n y ; l u d z i e m a g n e t y c z n i , przyciągający żelazo; ludzie an o rm aln ie reagujący n a sze­

reg m e t a l i ; obdarzonych specjalnym d arem u j a r z m i a n i a z w i e r z ą t ; m a g n e t y z e r ó w ; u z d r a w i a c z y ; ludzi o t. zw. z ł e m s p o j r z e n i u ; łudzi pochłaniających energję żyw otną otoczenia (w am piryzujących); i szereg innych o d r ę b n o ś c i f i z j o l o g i c z n y c h . D owodzą one, że niektóre jednostki p osiadają bądź inne niż przeciętnie składniki, bądź też — w zm ienio­

nym układzie i nasileniu. R az m ogą być przyrodzone, raz — nab y te pod w pły­

wem przeżyć psychicznych, ćwiczeń ascetycznych lub stanów fizycznych.

Czy o d r ę b n o ś ć tych składników w organizm ie n a zasadzie po w sta­

łych w nim zm ian d a s i ę s k o n s t a t o w a ć dośw iadczalnie i jak? Z k o ­ nieczności u tru d n ia odpowiedź b ra k precedensów w tym zakresie. N ikt z uczo­

n ych nie interesow ał się badaniem laborato ry jn em genjusza, czarow nika lub świętego przez odpowiednie analizy n a tezę skonstatow ania ew entualnej ich odrębności od reszty człowieczeństwa. Obecnie m etapsychologja, grup u jąca pow ażny odłam naukow ców, b ada nad n o rm aln o ść szóstozm ysłowca w spół­

czesnego, niezaangażow anego an i w m istyce, ani w nauce, a k tó ry p o jaw ia się coraz częściej n a w idow ni życia; jed n ak rów nież n i e b a d a g o ze stano­

w iska analizy biochem icznej. P rzytem trzeba byłoby jeszcze zbadać, czy od­

rębność k ry je się w a n a l i z i e , n a r z ę d z i o m b a d a n i a p o d l e g ł e j , czy też w p ierw iastkach dotąd niew idzialnych lub wogółe am aterjaln y ch , to znaczy — w duchu?

Jeżeli jednak nie m am y d a n y c h b i o c h e m i c z n y c h co do w pływ u d u ch a n a żyjące ciało — posiadam y zato kilkanaście w ypadków s e k c j i p o - z g o n n e j u osobników szczególnie w pływ om d u ch a podległych, a więc u t. zw. świętych. D ają one nadzw yczaj ciekaw e potw ierdzenie, ja k dalece psychika zdolna jest w prow adzić zm iany fizyczne w organizm ie, p rzekracza­

jąc n ajbardziej zdaw ałoby się n ienaruszalne jego p raw a. D r . 1 m b e r t- G o u r b e y r e , znakom ity badacz tych zjaw isk, przytacza c z t e r n a ś c i e w y p a d k ó w tak iej s e k c j i s e r c a u s t y g m a t y k ó w , którzy nieraz za życia zapow iadali noszone w niem znaki i rany. Z najdyw ano w n ich przy sekcji istotnie znaki, rany, napisy, litery, odwzory przedm iotów m ęki i t. p.

Sław nym jest fak t z sercem św. T e r e s y , w któ rem istotnie znaleziono zapo­

w iadane przez n ią pięć ran, n orm alnie przekreślających w szelką m ożność życia; niem niej żyła z niem i przez dw adzieścia trzy lata. (P rzechow uje się w kryształow ym relikw jarzu w H iszpanji, klasztor A lbijski.)

T ak więc w p ł y w p s y c h i k i n a zm ian y fizyczne w ciele nie zdaje się ulegać wątpliwości, i s t a n o w i zresztą t e z ę w nauce całkow icie p rz y ­ jętą. O statnio biologja, fizyka i m etapsychologja w prow adziły now y pogląd do b a d a ń n ad m ożliwościam i ew olucyjnem i człow ieka, których g r a n i c e są nadzw yczaj s z e r o k o z a k r e ś l o n e . Ciekaw e w tym względzie jest d zie­

ło K a r o l a R a h n a (Carl R ahn, Science an d the religious life, 1928, A m e­

(8)

ryka; przekład polski W ładysław a Okińskiego, 1932, Poznań, G ebethner i W olff). Prof. B łachow ski w przedm ow ie do przekładu m ów i:

„...Autor nie cofa się przed tw ierdzeniem , że r e l i g j a posiada b i o l o ­ g i c z n e z n a c z e n i e ; nietylko przeobrażenie istoty duchow ej, lecz także i w ielkie zm ian y w organizm ie.“ I dalej:

„...Trzeba, aby oświecony n atu ra liz m przejął z religji i technikę operow a­

nia i kierow ania procesam i fizjologicznem u“

B ahn, w sw ojem bardzo ciekaw em i szeroko pojętem stu d ju m wychodzi z założenia, że e w o l u c j a o r g a n i c z n a c z ł o w i e k a b y n a j m n i e j j e s z c z e n i e j e s t , wbrew finalizm ow i proklam ow anem u przez pew ną część naukow ców , s k o ń c z o n a :

„...Od analizy psychologicznej oczekiwać m ożemy, że wskaże, w jakiem m iejscu w obrębie system u procesów fizjologicznych człow ieka m ożliw a jest jego dalsza ew olucja organiczna. O pierając się n a zasadzie ew olucji organicz­

nej, m ożem y tu taj doszukiw ać się m ożliwości now ej, zm ienionej ludzkości."

A utor przypisuje słusznie tern większe m ożliw ości w kierow aniu z m ian a­

m i biologicznem i, im więcej będzie dziedzina w pływów, w iążących je z posta­

w am i duchow em i, poznana. W łaściw a ludzkość przyszłości, ow a przeobrażona ludzkość, m oże się różnić od dzisiejszego człowieka, „ ja k dzisiejszy człowiek od ich tjo zau ra“. I znam ienne d la treści obecnego stu d ju m są słowa z rozdz.

piątego:

„W aluzji do »Drzewa W iadom ości« w Genezie k ry je się w nikliw e w ej­

rzenie w problem . Im plikuje ono, że o s i ą g n i ę c i e w i e d z y przez: czło­

w ieka w y w o ł u j e j a k ą ś z m i a n ę jego stanow iska w p o r z ą d k u b i o l o g i c z n y m .“

O rganizm em tego zm ienionego porządku niew ątpliw ie będzie c i a ł o

z m a r t w y c h w s t a ł e . C. d. n.

w . Loga (Benares)

Z cyklu „Duchowe oblicze Indyj“

Guru

Kiedy, zw iedzając szk o ły i u n iw ersy te ty w Indjach, zap y tałem je d n e g o z ta m te jsz y c h p ed a g o g ó w , ja k d alek o p ó jd ą oni w naśladow nictw ie e u r o ­ p e jsk ic h uczelni, usłyszałem b ard zo zn am ien n ą odpow iedź: „W u rz ą d z e ­ niach, m eto d y ce — ja k n a jd a le j, w p o d staw ach w ychow aw czych zaś ja k n a jm n ie j.“

— S zkoły nasze, od pow szechnych do w yższych, o ile chodzi o p o stęp y d y d ak ty czn e, nie m o g ą p o zo stać zb y t d alek o p o z a e u ro p e jsk ie m i lub arne- rykańskiem i, g d y ż nie m ożem y zaprzeczyć w ybitnych w yników , o siąg n ię­

tych na tern p o lu p rzez ludy zachodnie.

„A le p o d staw a w ychow aw cza?... T u taj m iędzy W schodem i Zachodem je s t i będzie przepaść.

„W y w ychow ujecie zbiorow ość, „ k o le k ty w “, m y nie zerw aliśm y i nie m am y za m iaru to p ić w niej „indyw iduum “ .

S zkoły w asze, z w y jątk iem n iek tó ry ch angielskich, ja k liceum w E to n , lub niem ieckich, ja k szk o ła R. S te in era w S tu ttg a rc ie , to przew ażnie

(9)

fabryki, gdzie p ro d u k u jec ie przeciętn e, „ sta n d a ry z o w a n e “ au to m aty , — ludzi, k tó ry c h cale zadanie m a p o le g a ć na spełnieniu w przyszłości pew nych fu n k cy j w życiu spolecznem .

„G arść więc osób, najczęściej zup ełn ie do te g o nie pow ołanych, u z u r­

p u je sobie praw o o p racow ania „ p ro g ra m u w y chow aw czego“, na k ró tk ą n a ­ tu raln ie m etę, bo ich następ cy znów b ęd ą p rzechodzili g o rą c z k ę tw o rzen ia i reform .

„To też, m oże nie wiecie naw et, że w iększa część w aszych b o lączek społecznych i niezadow olenia, k tó re n u rtu je u w as stale, w ypływ a z te g o poryw ania się na n ajśw iętszą rzecz, ja k a istn ie je na świecie: n a duszę dziecka, nad k tó rą , zam iast j a k ro ślin ę oto czy ć ciepłem m iłości, robicie stale eksperym enty, w c ią g ając w w ir w aszych d o k try n , u p o d o b ań , p o lity k i i wo- g ó le egoistycznych celów .

„K o p ju jem y m oże w asze szk o ły zew nętrznie, ale B oże b ro ń nas od w aszych ideałów w ychow aw czych!

„U nas szk o ła przew ażnie bierze sobie za zad an ie n aukę; ro lę w y ch o ­ w awczą, oczywiście spełnia o n a też, p rzez w d rażan ie do dyscypliny, do życia spo łeczn eg o , lecz w ychow aw cą isto tn y m je d n o s tk i je s t u nas guru.

„T ego nie p o siad a żaden inny, p o za Indjam i, n aró d , ale w am będzie n aw et tru d n o zrozum ieć ro lę guru, bo nie m acie n aw et k ró tk ie g o o d p o w ied ­ nika w w aszych jęz y k a c h e u ro p e jsk ic h .“

„C o to je s t więc g u r u ?“ 6

R zadko k tó ry E u ro p e jc z y k fa k ty c zn ie będzie w m ożności w niknąć w isto tę stosu n k u guru, czyli w ychow aw cy, do czeli, t. j. do ucznia, gdyż rzad k o kiedy H indus dopuści E u ro p e jc z y k a do ta k ie j zażyłości, b ra te rstw a , p rzy jaźn i, p rz y k tó ry c h d o p iero zaczyna n ab ierać k sz ta łtu ten stosunek, a p ojęcie guru — jasn o ści z w łasnych przeżyć.

S potykam y, p o d ró ż u ją c p o In d jac h , w ielu serdecznych ludzi, g o śc in ­ nych, up rzejm y ch , — często nauczycieli, k tó rz y nie szczędzą u w ag ze sw ego dośw iadczenia, ale to jeszcze nie guru.

Guru i czela, to sym bioza duchow a d w o jg a istot, z k tó ry c h je d n a je s t w ięcej duchow o rozw inięta. Czela p o zo rn ie je s t uczniem , b o o n się pyta, radzi, spow iada ze w szelkich sw oich przeży ć duchow ych, tro sk , obaw , p r a g ­ nień i aspiracyj.

Ale czela m oże być sta rsz y w iekiem , aniżeli guru, m oże fo rm a ln ie być więcej w ykształconym in telek tu aln ie.

Z nakom ity filo zo f hinduski V ivekananda, tw ó rc a w sp ó łczesn eg o ruchu um ysłow ego i re lig ijn e g o Indyj, m iał ja k o g u ru an a lfa b e tę . G uru to starszy b r a t w rozw o ju ducha, czela — b ra t m łodszy. O czyw iście płeć nie stanow i tu ta j żadnej p rz eszk o d y i k o b ie ta m oże m ieć g u ru m ężczyznę i odw rotnie.

D obór guru idzie d ro g ą zup ełn ie n a tu ra ln ą . P raw ie k aż d y rozw inięty duchow o Hindus p osiada sw ego guru. J e s t to więc ju ż nie zw yczaj, lecz raczej in sty tu cja społeczna, o k tó re j m y w E u ro p ie m am y zupełnie błędne p o jęcie , p rzypuszczając z lite ra tu ry o k u lty sty c z n e j, pisan ej p rz ez p se u d o ­ naukow ców , że guru to w tajem n icz o n y w w iedzę ta je m n ą , a czela to ad e p t w tajem n iczen ia.

— Guru to coś zbliżonego do w aszeg o spow iednika, snuł mi d alej m ój rozm ów ca, z tą różnicą, że jem u opow iadacie ty lk o sw o je g rz ech y i upadki, g u ru zaś nasz słyszy i o dobrych p o ry w ach i w zlotach duszy, k tó re k o r y ­

(10)

g u je , k o o rd y n u je , je śli p o trze b a. Guru m usi być stałym p rzy jacielem , d o ­ radcą, a je śli się o d d ala, p o z o sta je w k o re sp o n d e n c ji ze swym m łodszym b ra te m .“

O to, m niej w ięcej, inspirow ane słow a, k tó re m i chcę się podzielić z czy­

teln ik am i e u ro p ejsk im i, J a k o człow iekow i, k tó re m u danem było p atrz eć p rz ez la ta cale na k ształto w a n ie now ych p o k o le ń k ilk u n a stu narodow ości,

— słow a te g łę b o k o w ryły się w pam ięci. I sądzę, że w a rte są one p o w aż­

n iejsze j analizy.

W In d ja c h bow iem do te g o w szystkiego d o d a ją jeszcze, że w E u ro p ie i A m eryce istn ie je n arzu co n y zg ó ry , p rzez pew ną g a rs tk ę ludzi, p lan i p r o ­ g ra m w ychow ania. J e s t on do p ew n eg o sto p n ia „ je d n o lity “ , j a k je d n o litą m a być w szędzie szkoła, w ed łu g p ew n eg o szab lo n u u ty ch w szystkich n a r o ­ dów , k tó re strac iły sam odzielność duchow ą. Bo, niech to będzie do b rze z r o ­ zum iane: n a ró d m oże m ieć w łasne p ań stw o , ale ducha w niew oli —

i o d w ro tn ie. '

H indusi są w p o lity c zn ej zależności, lecz niem a n a świecie w o ln iejsze g o n aro d u , je śli chodzi o w olność ducha. •

Oni w n iego w ierzą, w ierzą też święcie w je g o nieśm iertelność i a try b u t głów ny, k tó ry m je s t ...w olność!

W iększość ludów Zachodu, tra k tu ją c życie głów nie z m a te rja ln e j stro n y , id en ty fik u je się z m a te rja ln e m i p o trz e b a m i i je s t z te g o pow odu w niew oli duchow ej.

Z biorow e, szablonow e w ychow anie, „ sta n d a ry z o w a n ie “ człow ieka, ja k

„ s ta n d a ry z u je “ się, czyli u je d n o s ta jn ia , w y ró b w fabryce, w ytw o rzy p rz y ­ szłych „ fu n k c jo n a rju s z ó w “, czyli zm echanizow anych „ ro b o tó w “, lub ja k u pszczół — tru tn ió w , w imię p o tę g i i d o b ra „ u la “, k tó ry w szyscy b ęd ą nienaw idzili.

P ra s ta re Ind je n ig d y na kolek ty w izm duchow y nie p ó jd ą , b o u nich, j a k mi pow iedział d obitnie je d e n z m ędrców hinduskich — „św ieczka od św ieczki się z a p a la .“

M oże to o sta tn ie zdanie n a jtra fn ie j u jm u je ro lę guru i je g o p o tęg ę, ja k o czynnika w ychow aw czego.

„T en bow iem je s t praw dziw ym nauczycielem , k to ucząc, rośnie d u ch o ­ w o sa m “, m ów i m ąd ro ść w e d y jsk a . Świeca, z a p a la ją c dru g ą, zn a jd z ie się sam a w w iększem ośw ietleniu.

P raw dziw e nauczanie p o le g a nie n a przelan iu , lub tern b ard ziej nie na w p a ja n iu p o d g ro z ą p rzym usu sp o łecz n eg o pew nych w iadom ości, o p a rty c h , n o ta bene, n a m a terja listy cz n y ch d o k try n ac h , lecz na o b udzeniu u śp io n ej duszy je d n o stk i ku h a rm o n ji w świecie Je d y n e g o .

D o b ry w ychow aw ca dba ja k o g ro d n ik o m łode rośliny, a więc p o z o ­ staw ia ro z ro s t n atu ra ln y m siłom w ew nętrznym , p iln u je ty lk o , aby słońce i św iatło d o chodziło we w łaściw ej p o rz e i we w łaściw ym sto p n iu do dusz ich w ychow anków . W iedzy więc nie n arzu ca nikom u, a o fia ru je j ą też ja k kw iat, w iecznie żyw y, w iecznie świeży, bo w iecznie ożyw iony m iłością.

O to i w sk az an ia dydak ty czn e hinduskie.

Z aiste dziw ny k r a j, dziw ni ludzie! Czy ludzie p rzyszłości?

T o, co się tam widzi i słyszy, p rz ek o n y w a, że Ind je w m om encie za w a­

la n ia się w g ru z y naszej m a te rja listy c z n e j cyw ilizacji, w e jd ą jeszcze na

(11)

szerszą aren ę w dziejach ludzkości. O ni się do te g o szy k u ją, z tern się nie k ry ją .

W a rto je s t więc Ind je poznać, w a rto je stu d jo w ać, b o m oże n iejed e n p ro b lem i zag ad k a zostaną tym sp osobem w y jaśn io n e.

Indje, to całkow ita a n ty te z a Z achodu. A by więc je rozum ieć, m u ­ sim y przeniknąć w g łębię te g o sfinksa, sta ra ć się czytać w duchow em je g o obliczu.

J ó z e f Ś w itk o w sk i (Lw ów).

Co leczy magnetyzm żywotny?

U ryw ek z dzieła J ó z e f a Ś w i t k o w s k i e g o p. t. M a g n e t y z m ż y w o t n y ( m e s m e r y z m ) i j e g o w ł a s n o ś c i l e c z n i c z e . Zobacz ogłoszenie n a okładce nin. zeszytu (przyp. red.).

Jak w spom niałem w rozdziale 7, m agnetyzm leczy k ażd ą chorobę, jakkol­

w iek nie u każdego chorego. T o sam o m ów i Dr. med. G r a t z i j i g e r , za strze­

gając się jednak, że „nie każdy chory będzie uleczony, jeżeli zapóźno uda się do m agnetyzera; a często uzdrow ienie zależy od w a ru n k ó w życiow ych pacjenta i od jego w y trw ało ści“.

Ten sam autor podaje*) ze swej praktyki 301 w y p ad k ó w u l e c z e n i a m agnetyzm em takich chorób, jak: m igrena, reum atyzm , ischias, sza ra k a ta ­ rakta, fistula kiszek, k a ta r żołądka, neuroza, neurastenja, cjanoza, egzem y, b ez­

senność, epilepsja, pneumonja, błędnica, puchlina wodna, nerka w ędrow na, peri­

carditis, astm a, hem oroidy, peritonsilitis, nefritis, am enorea, otitis, żylaki, bro n ­ chitis, otłuszczenie, wole, m yom a, taniec św. W ita, koklusz, paraliż i inne.

Dr. med. L ä n g s d o r f f rów nież jest zdania,**) że „niema takiej choroby, ostrej lub chronicznej, którejby nie uleczył m agnetyzm ; leczyć się dadzą naw et usterki w rodzone, porażenia i t. p.". Podobnież w spom niany już lekarz, G rat- zinger, tw ierdzi, że „m agnetyzm działa n a w e t w chorobach z a s t a r z a ­ ł y c h , nieuleczalnych żadną inną m etodą. W cierpieniach chronicznych zabiegi m agnetyczne przeprow adzają chorobę w łagodne stadjum o s t r e ; organ od­

nośny ma przejść przebieg chorobow y jeszcze ra z w e formie lekkiej i dochodzi na tej drodze do uleczenia zupełnego, przyczepi objaw y w ystępują w porządku odwrotnym od końcow ych ku początkow ym “. Takie sam o zdanie o odw ró­

conej kolejności objaw ów w yg łaszał zpośród m agnetyzerów polskich dr. med.

E. P o l o ń c z y k .

W yniki, jakie sam w idziałem u różnych m agnetyzerów , św iadczą, że rz e ­ czyw iście lista chorób, na które m agnetyzm pom aga, jest niem al nieograni­

czona. Znam naw et w ypadki — jeżeli nie zupełnego w yleczenia — to p rzynaj­

* ) G r a t z i n g e r J o s e f Dr . m e d . „Das m agnetische H e ilv erfah ren “.

" ) V o n L a n g s d o r f f G u s t a w d r m e d . „Ein W egw eiser fü r das M agnetisieren“.

(12)

mniej p o w strzym yw ania przez szereg lat now otw orów złośliw ych (carcinoma) w rozw oju, a podobnież pow strzym yw ania lub naw et znacznego zmniejszania się w łókniaków (myoma). Znane są podobnież w ypadki szybkiego zam ykania się i gojenia ran o tw artych w zapaleniach ropnych, zupełnego oczyszczania organizm u ze złogów m oczanow ych w ostrem zapaleniu staw ów (arthritis deform ans) i t. p.

Rzecz jasna, że w ciężkich w ypadkach leczenie m agnetyzm em n i e m o ż e i ś ć s z y b k o i bezboleśnie. C zęstym objaw em b y w a — w spom ­ niane już rwyźej — pogorszenie pozorne, po którem dopiero następuje w yraźna popraw a. W chorobach zastarzały ch to pogorszenie chw ilowe może być spo­

w odow ane działaniem praw a o o d w r o t n e j k o l e j n o ś c i w ystępow ania objawów, lub też przeprow adzaniem „stadjum chronicznego w łagodne sta- djum ostre". W każdym razie zarów no chory, jak m agnetyzer, powinien być p rzy g o to w an y na takie m ożliwości; a z w ra c a na nie uw agę także Ochorowicz temi słow am i:*) „Ile to ra zy m agnetyzow anie podnosi chwilowo tem peraturę i tern leczy; osłabia, ażeby ostatecznie wzmocnić, albo zaostrza wydzieliny i tern chorobę kończy. N aw et krw otok b y w a dobrodziejstw em ; n aw et zamknię­

cie żołądka na kilka do kilkunastu dni, jeżeli się zjaw ia samo w ciągu kuracji m agnetycznej, może mieć cel leczniczy (np. doprow adzenie krw i do anemicz­

nej głow y). D rgaw ki m iejscow e zanim ustąpią, rozchodzą się na w szystkie m ięśnie od woli zależne; ból nerw o w y m iejscow y, ażeby mógł ustąpić na do­

bre, musi się rozejść po całem ciele. Atak, w y w o ła n y m agnetyzow aniem , z a- b e z p i e c z a od ataków sam oistnych i t. d., podczas gdy chory i m agnetyzer (niedośw iadczony) są w pierw szej chwili w y straszen i i zawiedzeni.

„Gdzież tu jest su g estja? Tu jest tylko w z m o c n i e n i e l e c z n i c z e j s i ł y n a t u r y , z a r a z a z d r o w i a , a tern sam em ( w z m o c n i e n i e w ysiłków n atu ry p rzeciw chorobie, to znaczy, przeciw naruszeniu równowagi funkcyj... W m agnetyzm ie czystym , bez sugestji i hipnozy, m ożna n i e b y ć m ę d r s z y m od natury, a jednak jej pomóc. Je st to bow iem j e d y n y śro­

dek, k tó ry nietylko że zw raca się w yłącznie do żyw otnej siły chorego, podobnie jak m asaż, elektryczność, hydropatja, słońce, pow ietrze, ale nadto zw raca się do niej z pomocą najbliższą, najodpowiedniejszą, bo z d r u g ą s i ł ą ż y ­ w o t n ą , energiczniejszą i szczęśliw szą w iwalce."

P rzy to cz y łem te słow a najgenialniejszego z lekarzy-m agnetyzerów pol­

skich, jako poparcie tw ierdzeń innych m agnetyzerów o nieograniczonej nie­

mal skuteczności m agnetyzm u w e w szystkich chorobach. Jeżeli m agnetyzer sw em i zabiegam i nie robi nic innego, jak tylko sw ą siłą żyw o tn ą pom aga słab­

szej sile żyw otnej chorego do zw alczenia choroby, to jasnem jest, że pomóc zdoła najskuteczniej i najw ydatniej.

R zecz p rosta, że m agnetyzm nie zdoła np. spraw ić, ab y chorem u odrosła noga am putow ana, lub, aby „sam a“ złożyła się mu ręk a złam ana, lub w reszcie, ab y zreg en ero w ała się w ątroba, zupełnie z ż arta n o w o tw o re m ; ale w e w szy st­

kich tych w ypadkach, w któ ry ch cho ry n arząd fizyczny z a c h o w a ł jesz­

cze sw ą zdolność do funkcjonowania, m agnetyzm p rzy w ró cić mu może tę zdolność.

*) Ochorowicz Ju lja n dr.: „Psychologia i M edycyna“.

(13)

/. A. S. F N Q 0I EEATTON

Wstęp w światy nadzmysłowe

(Dokończenie.) XXI. Na drogę.

Z rozdziałem XX zakończyłem zadanie, k tó re postaw iłem sobie p rz y opracow yw aniu te j k siążki; p rz ep ro w a d ziłem cię p rz ez p rz y g o to w a n ie do oświecenia, te m a t zatem je s t ju ż w yczerp an y . D oszedłszy do intuicji, nie p o trze b u jesz ju ż żadnych w sk azó w ek książkow ych, ani m oich, ani obcych, bo w szystkiego, co p ra g n ie sz wiedzieć, d o stąp isz in tu ic ją o w iele w szech­

stro n n iej i pew niej, niż n ajlep sz em i książkam i.

Nie w ynika z te g o oczywiście, ja k o b y nie były ci ju ż p o trz e b n e żadne stud ja książkow e. M asz działać w śród ludzi, pow inieneś zatem w iedzieć, co ludzie u m ieją, czerń z a jm u ją um ysły, ja k ie m a ją p o g lą d y , w ja k ic h k ie ru n ­ kach dążą. P o z a tern p o trz e b a ci będzie zap o zn aw ać się k o le jn o z dziełam i w y b itniejszem i ze w szystkich dziedzin o kultyzm u, a więc n iety lk o z w iedzą ta je m n ą w znaczeniu ściślejszem , lecz rów nież z a s tro lo g ją , alch em ją, ch iro m an cją, k ab ałą, spirytyzm em , m edjum izm em , n aw et z m ag ją czarną i kultem B afom eta, znać bow iem pow inieneś w szystko, co ludzie poznali.

Znać je d n a k , a w ykonyw ać, to dwie rzeczy różne. Z bytecznem byłoby o strze g ać cię, że nie w olno ci p ra k ty k o w a ć m a g ji cz arn e j lub spirytyzm u, w iesz bow iem sam o tern dobrze, a w razie w ątpliw ości o strz e g ła cię w p o rę tw a intuicja. Nie skusi cię p o d o b n ież a lc h e m ja do poszu k iw an ia sposobów w ytw arzania zło ta, bo wiesz ju ż, ja k a lch e m ję n ależy rozum ieć w je j z n a ­ czeniu praw dziw em , a z ło ta robić nie p o trz e b u je sz , bo będziesz g o miał zaw sze dość na w szystkie p o trze b y . P o d o b n ie ż nie będziesz bad ał a s tro ­ lo g ją sw ego h o ro sk o p u , bo wiesz, że tw ój h o ro sk o p m usi być zaw odny, sk o ro sam ja k o czeladnik swym losem k ieru je sz . Nie p o ciąg n ie cię w reszcie kabalizow anie, bo p rzez św iat k ab b ały , ja k o p rz ez halę nauki, p rzeszedłeś ju ż i w racać doń nie zam ierzasz.

Znać je d n a k pow inieneś to w szystko, i to znać g ru n to w n ie, bo nieraz w ypadnie ci ra to w ać k o g o ś n ie o p a trz n e g o , k to za p lą ta ł się w te d yscy­

pliny uw odne i trac i w nich duszę, b io rąc szych za zło to . W y m ag ać tw ej pom ocy będą rów nież m ed ja, czy to t. zw. jasn o w id zące, czy sp iry ty sty czn e lub telekinetyczne, bo one w szystkie nie m a ją m ocy w y p lą ta ć się ze sideł, k tó rem i opętały je puste isto ty astra ln e . W reszcie w ypadnie ci n ieraz zm ie­

rzyć się oko w oko z czarow nikam i zdecydow anym i, a więc p o tężn y m i n a ­ praw dę, i sparaliżow ać ich zam ysły, lub przeciw działać złu, k tó re ju ż w y ­ rządzili. Tu będziesz m iał do sw ego ro z p o rz ą d z e n ia w szystkie m oce dobre, je ż e li ich ty lk o nadużyć nie zechcesz.

P rzedew szystkiem je d n a k — bo ciąg le i stale — będziesz m iał do cz y ­ nienia z ludźm i zw yczajnym i, tw oim i b raćm i m łodszym i. W szakże n a to w szedłeś na „ścieżkę“, na to w spinasz się p o je j szczeblach aż do czeladz- tw a, aby działać w śród ludzi. W stąpisz m iędzy nich ja k o ich o p iek u n i p rz y ­ w ódca na dro d ze p o stęp u ; ale nie w stąpisz na żad n ą w yżynę, na żaden piedestał, z k tó re g o m ógłbyś z g ó ry n a nich p atrz eć, k az an ia w ygłaszać,

(14)

lub d ro g i w skazyw ać. W ejdziesz m iędzy nich, ja k o rów ny m iędzy rów nych, a n aw et zstąpisz niżej jeszcze, bo czeladnik nie p ra c u je na pow ierzchni, lecz na dnie sam em . Nie będzie cię nik t w idział, n ik t podziw iał, n ik t o k lask i­

w ał, n ik t h o łd y sk ład ał. Z stąpisz m iędzy ty ch m aluczkich ja k o nieznany, niedoceniany, często nierozum iany, a n aw et w yszydzany. Nie lękasz się je d n a k te g o , b o ju ż um iesz praco w ać nie dla ow oców , ani dla uznania, lecz dla p ra c y sam ej.

A na tę d ro g ę tw o ją , sza rą i niew dięczną, lecz p ełn ą b ło g o ści niewy- sło w io n ej, p ra g n ę ci dać — nie w skazów ki, nie pouczenia, ani n ak a zy — lecz m ały p ro m y cz ek św iatła, k tó ry w tw em sercu p o d trz y m a ć pow inien ów św ięty o g ień m iłości w sz e c h o g a rn ia ją c e j, aby o p ro m ien iała ci k ażdą chw ilę tw ej pracy. M asz iść m iędzy ludzi, a to nie znaczy rzucić w szystko, czerń z a jm o w a łeś się dotychczas i w ystąpić ja k o k a z n o d z ie ja w ędrow ny;

to znaczy coś tru d n ie jsz e g o bez p o ró w n a n ia. M asz z o s t a ć t a m g d z i e j e s t e ś , nie zm ienić w niczem tw e g o życia dotychczasow ego, a m im o to d ziałać na ludzi i dla ludzi. R ozum iesz sam , że działać m asz nie fizycznie, nie m a te rja ln ie , lecz duchow o. W ra sta ć m asz w dusze ludzi, nie w ich z a ję c ia codzienne; a w ra sta ć tak , aby oni te g o w cale nie sp o strze g li. M asz stać się im d ro g im i pożąd an y m , chociaż b ędą stro n ili od ciebie, spotw arzali cię i nienaw idzili. M asz zachow yw ać się tak , aby sp o strze d z nie m ogli, że k a m ie n u ją te g o w łaśnie, bez k o g o żyć im tru d n o .

P a m ię ta j o tern bez p rzerw y , ile to zdolności w yrobiłeś w sobie, ile dzięki nim m asz m ożności do d ziałan ia d o b re g o , ile zatem w inieneś dać tw ym bliźnim . A by w y b rać k ilk a p rz y k ła d ó w najbliższych, p rzy to czę ci ja k o ś ć tw ych ciał niew idzialnych. U praw ą ćw iczeń na ścieżce oczyściłeś tw e ciało m yślow e, o p an o w ałeś je g o fu n k c je i uczyniłeś zeń narzędzie sp raw n e i u d o sk o n alo n e. Twe m yśli są n iety lk o czyste i jasn e, lecz tak że nadzw yczaj po tężn e. D rg a n ia ich rozch o d zą się d alek o n ao k ó ł i d ziała ją b ard zo silnie na w szystkich w tw em otoczeniu.

Nie p o trz e b u je sz te d y k a z a ń ani p o uczeń słow nych stosow ać w obec ludzi, lecz w y starczą tw e m yśli ja sn e , logiczne, a p o tężn e. O ne pro m ien iu ją d alek o i d z ia ła ją na ciała m yślow e tw e g o o toczenia. A czy ono sobie uśw ia­

d am ia te n w pływ telep aty czn ie, czy te ż nie z d a je sobie z teg o spraw y, to rzecz o b o ję tn a . O ddziaływ anie to m oże u jaw n ić się d o p iero po pew nym czasie, n aw et długim , ale w yw rze sw ój w pływ niezaw odnie. W te n w łaśnie sp o só b będziesz oddziaływ ał na ludzi n a jp o tę ż n ie j. Ilek ro ć usłyszysz u ludzi ja k ie ś z a p a try w a n ia błęd n e lub niedorzeczne, nie usiłuj ich o d ra zu p o p r a ­ w iać i k ry ty k o w a ć. P o z o sta ń m ilczącym , choćby to m iało uchodzić za tw o je p o tw ierd z an ie; a ty lk o m yślam i p ro stu j sąd błędny. T w o je m yślaki po tężn e b ęd ą d ziałały pow oli ale stale, i m oże sam p o pew nym czasie usłyszysz od tychże sam ych ludzi sąd w p ro st przeciw ny p o p rzed n iem u , a z g o d n y z twoim . M yślam i sw em i dasz ludziom p o p ro stu in sp irację , n atchniesz ich m yślam i praw dziw em i.

B ądź w o g ó le w strzem ięźliw y w sw ych chęciach do p o p ra w ian ia ludzi, p o u cz an ia ich i d aw ania im rad słow nych. R ady ludzie p rz y jm u ją ty lk o w tedy, g d y one p o tw ie rd z a ją ich zam iary ; p o z a tern p y ta ją o rad y n a to ty lk o , aby ich nie usłuchać. G dy w y ją tk o w o zd a rzy się k to ś, k to cię prosi o ra d ę ze szczerem zaufaniem do ciebie i ze szczerą chęcią usłuchania, nie p o d aw aj m u rów nież ż a d n e j r a d y , ża d n eg o ro zstrzy g n ięcia g o to ­

(15)

w ego, ja k m a postąpić. S ta ra j się ty lk o ośw ietlić m u stro n y zle i do b re różn y ch m ożebnych w je g o w y p a d k u sp o so b ó w p o stąp ien ia; w sk aż m u w yniki, do k tó ry ch każd y z ty ch sp o so b ó w doprow adzi, a rozstrzy g n ięcie p o zo staw jem u sam em u. Nie dziw się je d n a k , ani nie p a trz nań lekcew ażąco, jeżeli on w ybierze w łaśnie sp o só b p o stą p ie n ia n a jm n ie j ro z sąd n y tw em zdaniem , gdyż bardzo często ka rm a je g o p o p ch n ie g o do te j w łaśnie, a nie innej, decyzji. Nie daj m u też n ig d y odczuć, że ro z cza ro w ała cię je g o decyzja, lecz p rz y jm ją do w iadom ości s p o k o jn ie , bez dalszych chęci p r o ­ stow ania je g o za p atry w a ń .

Równie potężn ie o d d ziały w a ją na o ta c z a ją c y c h cię ludzi tw o je u cz u ­ cia i n a stro je . Uczuć ujem n y ch , j a k gniew , niecierpliw ość, zawiść, pycha, pozbyłeś się ju ż na sto p n iu p rz y g o to w a n ia ; p o d o b n ie w y strz eg asz się n a ­ stro jó w pesym izm u, sm utku, p rz y g n ęb ien ia i zgryźliw ości. U m iesz ju ż m il­

czeć uczuciam i i n a s tro ja m i, ale p o n a d to m asz jeszcze w y tw arzać uczucia i n a s tro je d odatnie, aby o n e p ro m ien io w ały na tw e o toczenie. C odzień rano, nim w yjdziesz z dom u do za ję ć codziennych, zostaw w nim dla tw eg o otoczenia n a stró j p o g o d n y , ochoczy, zado w o lo n y . W sp ó łto w arzy szo m zaw odu p rz y n o ś rów nież co dnia n a stró j optym isty czn y , k o leżeń sk i, w y ro ­ zum iały. G dy u k tó re g o ś z nich o d czu jesz p rz y g n ęb ien ie lub zniechęcenie, sk ieru j nań swą opiek ę szczeg ó ln ą i s ta ra j się p odnieść g o na duchu nietyle słow am i bezp o śred n io p ocieszającem i, bo te b rz m iały b y najczęściej pusto, lecz raczej zw róceniem je g o m yśli na to ry p o g o d n ie jsz e , a p rzedew szyst- kiem posłaniem m u m ilcząco uczuć p o k rz e p ie n ia i siły. Z asy p iając w ie­

czorem , nie zaniedbuj nig d y p o słać na w szystkie s tro n y św iata tw e uczucia błogosław iące, pełne m iłości i u k o je n ia . N iem a chyba p o trz e b y d odaw ać ci, że p rzedtem m asz po słać p rzeb aczen ie serdeczne i praw dziw ie szczere k a ż ­ dem u z tych bliźnich, k tó ry m z d a rzy ło się, że w ciąg u dnia u razili cię, lub naw et skrzyw dzili w sw ej niew iedzy.

Gdy będziesz stale pam iętał o tern, że niem a ludzi złych, a są ty lk o niew iedzący, łatw iej ci będzie u strze d z się n a jlż e jsz e g o n aw et uczucia n ie­

chęci do ludzi, o drazy, lub p o g a rd y . Na to nie pozw ól sobie n ig d y ; lecz przeciw nie, do ludzi p rz y stę p u j zaw sze z szacunkiem i sy m p a tją , bo w k a ż ­ dym z nich tli isk ra B oża ta k a sam a, ja k w tobie. Nie p a trz na ich w ady i ułom ności, lecz s ta ra j się w idzieć w każd y m je g o s tro n y d o d a t n i e . S postrzeżesz, że niem a ta k ie g o człow ieka, choćby to był zb ro d n ia rz n a j ­ gorszy, w k tó ry m nie m o żn a znaleźć nic d o b re g o . N ieraz z a le ty ludzi k ry ją się pod p ow loką szo rstk ą , n aw et o d p y c h a ją c ą ; n ieraz oni sam i z a ta ja ją je w sobie, zniechęceni oziębłością o toczenia, lub je g o niew dzięcznością. Ty jed n ak m asz w łaśnie za zadanie o d g rz eb y w ać z p o d p o p io łu te isk ry dobre, ledwie tlejące ; więc też s ta ra j się od n aleźć je w k ażdym człow ieku bez w zględu na je g o w ygląd, stan o w isk o , o p in ję , ja k ą zresztą najczęściej n ie­

słusznie m ają o nim drudzy.

Twą cechą n ajw y b itn iejszą w odn o szen iu się do ludzi niech będzie przedew szystkiem w yrozum iałość do n ajd a lsz y c h gran ic, a raczej bez g r a ­ nic; w yrozum iałość n ietylko na ich w ady, ich niew iedzę i błędy, lecz tak że , co je s t znacznie trud n iejsze, na ich p o stęp o w a n ie w obec ciebie. P o m o że ci tu w skazów ka, znana ci ju ż z ro zd ziałó w d aw niejszych te j książki, ab y n a ludzi p atrz eć tak, ja k g d y b y m ieli ju tr o um rzeć. P rze z to zdołasz łatw iej p rz y ją ć bez zniecierpliw ienia ich zachow anie się w obec ciebie, m oże n aw et

(16)

ich krzyw dy, zad aw an e ci rozm yślnie. Z te g o p u n k tu w idzenia zdołasz także oceniać b e z stro n n ie j d o niosłość ich p o stęp k ó w i błęd ó w popełnianych, zdo-

* łasz o d ró żn iać w nich to, co je s t trw ale, od d ro b n o ste k p rz em ija ją cy ch , bez zn aczenia w obec w ieczności; nie przyw iązyw ać do nich te j w agi, ja k ą p rzy ­ w iąz u je się w tedy, g d y się je s t z kim ś codziennie. T a to le ra n c ja b e z g ra ­ niczna m usi je d n a k być w tobie czem ś ta k zro zu m iałem sam o przez się, ab y nig d y nie rzu cała się w oczy. Nie by łab y to to le ra n c ja praw dziw a, g d y ­ byś stro ił się w nią ja k w p an c erz i z odcieniem w yższości p atrz y ł na bliź­

nich tak , ja k na żak ó w n iesfornych p a trz y w o g ro d z ie p rzechodzeń. W y ro ­ zum iałość tw a m a cię n i e o d g r a d z a ć pancerzem n ieprzebitym od ludzi, lecz ow szem łączyć cię z nim i i do nich p ociągać.

T a łączność z ludźm i, ja k ą naw iąże tw a dla nich w yrozum iałość, nie po w in n a cię je d n a k w iązać z nim i i k rę p o w ać tw o ją niezależność życiow ą.

W iesz ju ż, ja k ie je s t znaczenie w łaściw e tych słów : nie w iązać się z nikim i z niczem . J e ste ś „w ęd ro w cem “, k tó ry w szędzie, g dziekolw iek je st, z n a j­

d u je ludzi obcych i o to czen ie obce. Życzy im d o brze, p o m a g a i służy, ale nie p rz y w iązu je się do nich. G otów je s t k a ż d e j chw ili opuścić ich i przenieść się w inne środow isko bez żalu za p o p rz ed n iem . W ja k i sp osób m asz z tern niew iązaniem się p o g o d zić m iłość dla w szystkich ludzi, w iesz ju ż z ro z ­ działów poprzed n ich . M iłość praw dziw a d a je w szystko, a nie żąd a niczego.

Nie o cz ek u jąc niczego, nie licząc na nic, nie w iążesz się tern sam em , a d o ­ b rz e życzysz zaw sze. Istn ieją oczyw iście zw iązki karm iczne, silniejsze niż zw iązki krw i; one p rz y k u w a ją cię do pew nych ludzi na czas o k reślo n y . Ale to nie ty się z nim i w iążesz; to ka rm a w iąże cię do nich i rozw iązu je z tą chw ilą, z k tó rą tę k a rm ę odrobisz. T akie w ypadki będziesz m iał w życiu dalszem i m iałeś je ju ż dotychczas. W iesz te ra z , ja k je rozum ieć.

T a k tu szc zeg ó ln eg o i o stro żn o śc i w y m ag a tw e zachow anie się w obec ludzi, k tó rz y w m niem aniu swem „ z n a ją się n a w iedzy ta je m n e j“ . S koro dow iedzą się lub dom yślą, że i ty pro w ad zisz stu d j a p o d o b n e g o ro d z aju , b ędą uw ażali cię za „sw e g o ", a siebie za u p raw n io n y ch do oczekiw ania od ciebie zw ierzeń lub p o uczeń o „ ta je m n ic a c h “ . B ędą to ludzie ró ż n eg o p o ­ k ro ju ; o p ró c z m an ja k ó w i fa n ta stó w niep o czy taln y ch spirytyści, hypno- ty z e rz y i p o g ro m c y „jasn o w id z ó w “ lub m edjów , w różbiarze i „ o k u lty ści“

ogó ln ik o w i, o b o k nich zaś tak że badacze pow ażni, teozofow ie i an tro p o z o - fow ie. Z achow aj się w obec nich z re zerw ą; słuchaj cierpliw ie, b o zw ykle lubią w iele m ówić, ale sam m ów m ało i nie p ro s tu j ich tw ierdzeń.

G dy cię w p ro st o zdanie z a p y ta ją , w ybierz to, co je s t słuszne w ich za p atry w a n ia ch , i potw ierdź, ale błędów nie p odnoś. Nie zrozum ieliby cię zapew ne, a g d y b y i p o ją ć zdołali, nie p rz y zn alib y ci słuszności, gd y ż milsze im są ich u p rzed zen ia. Ze stu d jó w sw ych znasz zap ew n e te k ieru n k i napół filozoficzne, k tó re dziś szerzą się p o d h asłam i te o z o fji i a n tro p o z o fji;

w iesz zatem , że niedoceniać ich nie należy. D la w iększości sw ych zw o len ­ ników są szczeblem najw yższym , do ja k ie g o w znieść się są zdolni w ogóle;

nie b u rz im zatem k u ltu d la au to ry te tó w ich i d o g m ató w , bo ludzie na ró ż ­ nych szczeblach w różne w ierzą p ow agi i ró ż n e tw ierd zen ia p rz y jm u ją za sw oje, ale do w zniesienia się p o n ad k u lt ja k ic h k o lw ie k p o w a g obcych, zew nętrznych, jeszcze nie dorośli. W każd y m razie te szczeble p rz y g o to ­ w aw cze, na k tó ry c h są, z a słu g u ją na uznanie.

(17)

P odo b n ie w strzem ięźliw ym b ąd ź w obec „badaczów nau k o w y ch “ , a więc p sychologów lub m etapsychików . M ożesz im, z n a ją c ciała wyższe, p o ddać nieraz kieru n ek , w k tó ry m b a d a n ia swe m ogliby d o p ro w ad zić do w yników pozytyw nych; ale nie w ychodź w ted y p o za ich poziom m a te rja - listyczny w m yśleniu, bo strac iłb y ś o d ra z u ich u fn o ść — nie w ciebie — lecz w praw d o p o d o b n o ść teg o , co im m ów isz. Rzecz p ro sta , że nie dasz się nigdy skusić do podd aw an ia im t w y c h z d o l n o ś c i p o d b a d a n ia d o ­ św iadczalne; n a jle p ie j naw et niechaj n ig d y się nie dow iedzą, że ja k ie ś z d o l­

ności n ad n o rm aln e posiadasz. C hoćby w szystkie ich ek sp e ry m en ty z to b ą daw ały w ynik niezbity, nie p rz y z n a ją ci, że są to zdolności n ad n o rm a ln e, tylko ano rm aln e, a więc p ato lo g iczn e.

Tw ój ta k t i poczucie in tu ic y jn e g ran icy , sk o ro n a nie będziesz zw ażał zawsze, u strz e g ą cię we w szystkich sto su n k ach z ludźm i od p o stęp k ó w n ie­

zręcznych i od zapuszczania się w sy tu a c je n iełatw e do n ap raw ien ia. T ru d ­ niej ci będzie u trzy m a ć ten ta k t i sp o k ó j um ysłu w w yp ad k ach , w k tó ry c h ze stro n y bliźnich sp o tk a cię ju ż n iety lk o niezrozum ienie lub lek cew aże­

nie, lecz naw et nienaw iść lub prześlad o w an ie. Ściśle je d n a k w y p e łn iają c nakaz, „nie w iązania się“, zd o łasz łatw iej znosić tak ie o b ja w y niew iedzy bliźnich; zachow asz w śró d nich sp o k ó j i nie zniechęcisz się do p ra c y d a l­

szej, rów nie w y trw a łej.

Do sp o k o jn e g o znoszenia niepo w o d zeń o sobistych m iałeś sp o so b n o ść w yrabiać w sobie h a rt ju ż na szczeblach p rz y g o to w a n ia ; te ra z zatem um iesz ju ż w itać z czołem rów nie p o g o d n e m p o w odzenie ja k i rozczarow anie. G dy nad głow ą tw ą g ro m ad z ą się ch m u ry p rz y k ro śc i lub nieszczęść, nie cofasz się trw ożnie, lecz w ychodzisz n aprzeciw nich nieustraszen ie; zan u rza sz się w te sp lo ty karm iczne z o d w a g ą niezachw ianą, bez w ah an ia i bez chęci odw lekania, bo m asz w sobie ufn o ść w M oce d o b re i w siły w łasne. P o p rzejściu p rzez p ró g w tajem n icz en ia sp ostrzeżesz, że te n h a r t ducha, ta n ieustraszoność i ufn o ść niezachw iana są ci p o trz e b n e na to, abyś zdołał p rz etrw a ć zw ycięsko „p ró b ę o g n ia “, cz e k a ją c ą cię po sp o tk a n iu ze s tra ż ­ nikiem p ro g u .

Na dro g ę, prow ad zącą cię do te g o sp o tk an ia, d a ję ci ty ch k ilk a słów ostatnich. Nie są to rady, bo rad ju ż nie p o trz e b u je sz , i sam sobie radzić nadal pow inieneś zaw sze; są to ty lk o p o d k re śle n ia ty ch rzeczy, o k tó ry ch ciągle m asz w życiu pam iętać. Im d alej w stę p u je sz p o szczeblach ścieżki, tern sam odzielniejszym się sta je sz , tern w yłączniej p o le g a ć m usisz na sobie samym. A tym „so b ą sam ym “ je s t tw o ja ja ź ń w yższa, ow a Isk ra B oża, k tó ra w tobie z iskierki d ro b n e j rozw inęła się ju ż w św iatło potężn e. Im ściślej będziesz się z tern św iatłem jed n o cz y ł, tern ja śn ie j ośw iecać ci ono będzie drogę, tern p ełn iejsze i d o sk o n alsze będzie tw e ośw iecenie. Idąc tą d ro g ą jasn ą raźno i niezachw ianie, sam n aw et nie spostrzeżesz, kiedy d o jrz e je sz do w tajem niczenia. Z askoczy cię niespodziew anie chw ila, w k t ó ­ rej zjaw i ci się postać ja sn a , ów „W ielki S tra ż n ik “ p ro g u , u jm ie cię za ręk ę — dosłow nie czy p rzenośnie, o to m n iejsza — i p o p ro w a d zi do w ró t

„św iątyni m ądrości". Za p ro g iem je j c z e k a ją cię p ró b y , w iodące do w ta ­ jem niczenia, a po nich usłyszysz z u st M istrza słow a: „T yś je s t ścieżką".

G dy żegnasz k o g o ś, w y b ie ra ją c e g o się w d ro g ę d aleką, chciałbyś w chwili ro z sta n ia pow iedzieć m u w iele, b a rd z o w iele, chciałbyś na d ro g ę dać m u ra d m nóstw o, w skazów ek i o strz e ż e ń ; nie m ów isz m u je d n a k nic,

(18)

b o słow a w y d a ją ci się zb y t m arn e i nieudolne. D op iero w o statn iej chwili rzucasz m u słów kilk a, w k tó ry c h zam ykasz w szystkie tw e d o b re życzenia dla niego. T ak i ja , za m ia st słów pustych, dam Ci na d ro g ę dalszą tylko to życzenie:

Niech cię B ó g prow adzi!

Z ainteresow anym przypom inam y, że cykl a rty k u łó w „W stępu w światy nadzm ysłow e“ w yszedł niedaw no n aszym n ak ła d e m rów nież w osobnej książce p. t. „ D r o g a w ś w i a t y n a d z m y s ł o w e “ —1 R adżajoga nowo­

czesna. Cena 3,80 zł, z przesyłką 4,30 zł (przyp. red.).

M. Wiktor (Kraków)

Rak a homeopatja

Ciąg dalszy.

Leczenie rak a środkam i w ew nętrznem i opiera się — jak to już mówiliśmy

— na przesłance, że rak jest schorzeniem ogólnem, a nie tylko miejscowem.

Dziś takie ujęcie sp raw y nie spotyka się już z tak radykalnym sprzeciw em ze stro n y „cechow ej“ m edycyny, jak ongiś. B adania w spółczesne przem aw iają w ybitnie na k o rz y ść takiego poglądu, k tó ry niedaw no jeszcze był uw ażany przez czynniki oficjalne w iedzy lekarskiej za karygodną herezję. A mimo to hom eopatja, przyrodolecznictw o i t. p. uporczyw ie obstaw ały od daw na już przy tego rodzaju poglądzie n a istotę raka, — i to już na długo przedtem , nim pojęcia takie, jak dyspozycja i konstytucja, z o stały z honorem w prow adzane zpow rotem do m edycyny w spółczesnej.

Już P a r a c e l s u s był zdania, iż choroby nie są w ynikiem przypadku, lecz następstw em pew nych fizjologicznych procesów , dających w w yniku t. zw . p o g o t o w i e c h o r o b o w e, k tóre dojrzaw szy, powoduje „naro­

dziny choroby“. — Ta zaś polega n a złem w spółdziałaniu energij życiow ych, którem u przeciw działają czynniki lecznicze, pojaw iające się samodzielnie w organizm ie z chw ilą pow stania choroby. D opiero gdy one zaw iodą, gdy okażą się m iewystarczającem i, w ystępują objaw y miejscowej, a jeszcze później ogólnej degeneracji patologicznej organizmu.

T o też pomoc lekarza w w alce organizm u z chorobą nie m oże się o gra­

niczyć w yłącznie do akcji miejscowej, której skuteczności częściow ej i w a ru n ­ kow ej bynajm niej nie zam ierzam y zaprzeczać. Nie w yczerpuje to jednakże zadania m edycyny i nie usuw a w łaściw ej, ogólno-organicznej przyczyny.

I tu zaczynają się dopiero najw iększe trudności dla dzisiejszej m edycyny, k tó ra jest w p ierw szy m rzędzie nastaw iona na m iejscow e przeciw działanie

chorobie.

Jeśli zaś zg ó ry staniem y na stanow isku, że rak jest chorobą ogólną orga­

nizmu, punkt ciężkości m etody leczniczej znajdzie się gdzieindziej. P ierw szym obow iązkiem będzie w tym w ypadku usunięcie podłoża biologicznego, umoż­

liw iającego pow stanie zmian chorobow ych, przeprow adzenie ogólnej niejako kuracji „odm ładzającej“, oczyszczenie organizm u z zatruw ających go produk­

tó w rozkładow ych. S tąd doniosłość i nieodzow ność odpowiedniej diety, odpo­

w iednich środków przyrodoleczniczych, zdążających do pobudzenia działal­

(19)

ności w szystkich komórek organizm u i zw iększenia produkcji naturalnych od­

trutek.

W iem y w praw dzie, iż długotrw ale m iejscowe podrażnienia skóry i w a rstw podskórnych mogą w yw oływ ać m iejscow e schorzenia rakow e. Znam y raka w arg u palaczy fajki, wiemy, iż rak może w ystępow ać nieraz jako t. zw. cho­

roba zaw odow a u kom iniarzy, u robotników zajętych w fabrykach aniliny, parafiny i t. d. C zyżby fakt ten przeczył teorji o w ew nętrznej przyczynie raka? Niekoniecznie, gdyż i w ty ch w ypadkach głębszą, istotniejszą p rz y ­ czynę stanow ią praw dopodobnie czynniki stojące w związku z w ew nętrzną przemianą m aterji w organizmie, a podrażnienia m iejscow e lokalizują niejako owe organiczne przy czy n y w danych m iejscach organizm u, zgóry już najbar­

dziej podatnych na skutek m echanicznego działania zew nętrznego. Zachodzi tu coś podobnego, jak np. z gruźlicą. P rzy c zy n ą bezpośrednią jest taki a taki bakcyl, opisany, sklasyfikow any i zbadany p rz ez naukę. Nie znaczy to jednak­

że, że w szędzie gdzie on istnieje, powoduje gruźlicę. C zynnikiem decydują­

cym jest tu sam organizm, jego indyw idualne dane, będące n astępstw em p rz y ­ czyn takich, jak np. w łasności odziedziczone, osłabienie organizm u naduży­

ciami, nieracjonalne odżyw ianie, w ycieńczenie nerw ow e i t. p. Jeśli naw et w niedługiej może już przyszłości nauce uda się stw ierdzić niezbicie, że rak jest chorobą infekcyjną, w yw ołaną np. jakimś bardzo m ałym zarazkiem , to pozostanie ciągle jeszcze otw arta kw estja, dlaczego u niektórych tylko osób dochodzi do w łaściw ych schorzeń rakow ych. W iem y już dziś np. z dośw iad­

czeń nad zwierzętam i, że zaszczepiony zarazek rak a (hipotetyczny jeszcze do­

tychczas), bardzo często powoduje łagodny przebieg choroby, przybierając postać np. brodaw ki, albo brodaw czaka. P ró b y przeniesienia najbardziej naw et złośliw ych now otw orów rakow ych na m ałpy, nie udaw ały się. A w roku 1926 np. pewien lekarz podjął się heroicznego zaiste dośw iadczenia, przeszczepiając na w łasne ciało tkankę rakow ą, k tó ra bez jakiegokolw iek dalszego działania lekarza po pew nym czasie sam a obum arła. Liczne tym podobne dośw iadcze­

nia wskazują, iż musi zaistnieć jeszcze pew ne „pogotow ie chorobow e , pew na dyspozycja, by mogło nastąpić „zakażenie".

Owe czynniki konstytucjonalne rak a stoją m. i. w zw iązku z kw estiam i dietetycznem i, oraz ze złem funkcjonow aniem pew nych narządów w e w n ę trz ­ nych. K rew chorych na ra k a w ykazuje pew ien anorm alny skład, św iadczący o zaburzeniach w narządach tw orzących i regenerujących ją. Nieracjonalne odżyw ianie tkanek okazuje się przy czy n ą zaobserw ow anego w now otw orach nienormalnego podziału kom órek. R ów nież sam e kom órki rak o w e produkują pewien trujący składnik, zag rażający zdrow ym kom órkom i działający bardzo niekorzystnie n a przem ianę m aterji. S ta ty sty k i w reszcie w ykazują, iż w zrost w ypadków raka pokryw a się z konsum cją m ięsa, kaw y i alkoholu. O bserw acje kliniczne w ykazały, iż nerw ow e przepracow anie, jako w ynik w spółczesnego gorączkow ego tem pa życia, staje się w ażnym czynnikiem p rz y w ystępow aniu raka, oddziaływ ując niekorzystnie na przem ianę m aterji, oraz w p ro st na ży w ą kom órkę. W reszcie niejednokrotnie już zaobserw ow ano, że złośliw e now o­

tw o ry ra k o w e same od siebie nieraz już zaginęły. Ś w iadczy to, że istnieją w organizm ie czynniki, przeciw działające tw orzeniu się now otw orów . Pom óc tym w łaśnie substancjom i w zm ocnić ich działanie, oto głów ny cel wszelkiej terapji. N aw et tam , gdzie zaistniały już w cale znaczne miejscowe objaw y cho­

Cytaty

Powiązane dokumenty

D oznałem potem trzech uczuć, chociaż nie m ogę określić, czy rów nocześnie, c zy też kolejno: Jednego b ard zo miłego, trudnego do opi­.. san ia uczucia

Święto żniw ne to niem al obrzęd religijny. Chroń siew y nasze od nieszczęścia, opiekuj się plonem. W szystkie te posądzenia są oszczerstwem. Polska Piastow a —

szym rzędzie u kobiet: czas pojawienia się pierwszej menstruacji. Wystąpienie jej przed 13 rokiem życia uważa się w naszym klimacie i dla naszej rasy za

Życie ty ch ludzi je st naogół szczęśliw e, choć niezaw sze wolne od pew nych nieporozum ień fam ilijnych lub procesów spadkow

Środki ane- stety czn e, stosow ane p rzez m edycynę oficjalną, nie rozw iązują w cale tego zagadnienia.. Znak ten daje energię, śm iałość i

Jeszcze Newton, ja k dow odzą jego pośm iertne papiery, poświęcił w iele sw ego cennego czasu bezpłodnym poszukiw aniom alchem

Sam o więc pojaw ienie się i trw anie pew nych p rzekonań je st dow odem rzeczyw istego istnienia jakiegoś ideału... T ego rodzaju złudzenia są bard zo

W ynalezienie lunety astronom icznej dało podw aliny pod nowo­.. czesną