• Nie Znaleziono Wyników

Rodzina Chrześciańska, 1903, R. 2, nr 24

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Rodzina Chrześciańska, 1903, R. 2, nr 24"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

Rok II. K atow ice, Niedziela, 14-go Czerwca 1903 r. Nr. 24.

Rodzina chrześciańska

Pisemko poświęcone sprawom religijnym, nauce i zabawie.

'

Wychodź,i raz na tydzień w JYiedzielę.

'R o d zin a chrześciańska® kosztuje razem z »Górnoślązakiem* kwartalnie 1 m a rk ę 60 fen. Kto chce samą »Rodzinę chrześciańską«

abonować, może ją sobie zapisać za 50 !. na poczcie, u pp. agentów i wprost w Administr. » Górnoślązaka* w K atow icach, ul. Młyńska 12.

Na Niedzielę drugą po Św iątka ch .

L ekcya

x. Jan. III, 13— 18.

Najmilsi! Nie dziwujcie się, jeśli was świat nienawidzi. My wiemy, iżeśmy przeniesieni z śmierci ao żywota; iż miłujemy bracią. Kto nie miłuje, trwa w śmierci. Każdy, co nienawidzi brata swego, mę- zobójca jest. A wiecie, źe wszelki m ężobójca nie ma

^ywota wiecznego, w samym sobie trwającego.

W tymeśmy poznali miłość Bożą, iż On duszę swą tza nas położył; i myśmy powinni kłaść duszę za

^jrącią. Ktoby miał majętność tego świata, a wi­

działby, źe brat je g o ma potrzebę, a zawarłby Wnętrzności swe przed nim jakoż w nim przebywa miłość B oża? Synaczkowie moi, nie miłujmy sło­

wem, ani językiem ; ale uczynkiem i prawdą.

Ewangelia u Łukasza świętego

w Rozdziale X I V .

O nego czasu powiedział Jezus Faryzeuszom tę Przypowieść: Człowiek niektóry sprawił wieczerzę Wielką, i wezwał wielu. I posłał sługę swego w g o ­ dzinę wieczerzy, aby powiedział zaproszonym, żeby Przyszli, boć ju ż wszystko gotowe. I poczęli się Wszyscy społecznie wymawiać. Pierwszy mu rzekł:

Kupiłem wieś i mam potrzebę wynijść, a oglądać ją ; proszę cię, miej mię za wymówionego. A drugi r z e k ł: Kupiłem pięć jarzm wołów i idę ich do­

świadczać; proszę cię, miej mię za wymówionego.

trzeci rzekł: Żonęm pojął, a przeto nie mogę Przyjść-. A wróciwszy się sługa, oznajmił to Panu sWemu. Tedy się gospodarz rozgniewawszy, rzekł słudze swemu: W ynijdź rychło na ulice i uliczki miasta; a ubogie i ułomne, i ślepe i chrome wpro­

w a d ź tu. I rzekł sługa: Panie, stało się, jakoś roz-

^azał; a jeszcze jest miejsce. I rzekł Pan słudze:

Wynijdź na drogi i opłotki, a przymuś wnijść, aby był dom mój napełnion. A powiadam wam, źe żaden z onych mężów, którzy są zaproszeni, nie ukusi wie­

czerzy mojej.

N auka z tej E w angelii.

Gdy Pan Jezus razu jednego był zaproszony na wieczerzę od znacznego Faryzeusza, i stosownie do swego zwyczaju różne przy stole dawał gościom nauki, rzekł nareszcie i do gospodarza, aby, gdy kogo zaprosi na wieczerzę, zapraszał jedynie z czy­

stej przyjaźni, z prawdziwej miłości bliźniego, a nie z interesu. »Zaproś ubogich, ułomnych, chromych i ślepych«, są słowa Zbawiciela, »a będziesz błogo­

sławiony, źeć nie mogą oddać: albowiem ci będzie oddano w zmartwychwstaniu sprawiedliwych®, to jest po śmierci w Niebie. — G dy to jeden z gości usły­

szał, zaw ołał: »Błogosławiony ten, który w Niebie od Boga nagrodzony zostanie!* — Na te słowa dopiero powiedział im Pan Jezus powieść, którą nam dzisiejsza powtarza Ewangelia.

Jak się ona to ma w istocie rozumieć?

Pan B ó g stworzył człowieka na to, aby G o ten człowiek znał, wiernie mu służył na tej ziemi, a po­

tem wiecznie z Nim w Niebie królował. A le czło­

wiek jak nam wiadomo, zgrzeszył na samem po­

czątku, i przez to utracił prawo do królowania na wieki z Bogiem ; a nietylko onego samego, ale i wszystkich jeg o potomków to nieszczęście sputkało.

B óg miłosierny zlitował się nad ludźmi, i obiecał zesłać im na ziemię Zbawiciela, któryby przez swoje zasługi przebłagał obrażonego na nich Boga, i przy­

wrócił im nazad prawo do królowania z Nim na wieki. Zawsze więc przeznaczeniem człowieka było, być wiecznie szczczęśliw ym ; być jakoby zaproszonym na wielkie, bo niebieskie gody. Z tych zasług tego przyjść mającego Zbawiciela nasamprzód korzystać mieli ci, pomiędzy którymi miał się narodzić ów Zbawiciel, to jest Żydzi, a między tymi znowu na­

samprzód ich przełożeni, nauczyciele, kapłani; sło­

wem, cała starszyzna. Ci więc mieli tylko czekać, aż im dadzą znać, że się ów Zbaw iciel narodził; aż ich wezmą na te gody, na to odkupienie od zatraty wiecznej. Cóż się przecie stało? Ot > Żydzi, a na ich czele ich przełożeni, czekali wpra.vJzie na tego Z b aw iciela; ale gd y przyszedł i wzywał ich do siebie, do swojej nauki świętej, na gody niebieskie, nie

(2)

186 chcieli G o słuchać, i powiadali, że On nie jest tym Zbawicielem, na którego oni czekają; nie przyjęli więc Jego zaproszenia, podając różne wymówki jak naprzykład i te: że On nie jest od Boga do nich posłany, lubo tego dostatecznie przez cuda dowodził, bo oni wiedzą, że jest synem cieśli z Galilei. Nie po światowemu ukazał im się, i nie do światowości wzywał ich, dlatego nie przyjęli Go, bo oni całem sercem do świata przylgnęli, ja k to powieść dzisiej­

sza w yraża: skupiłem wieś, pięć jarzm wołów, żonę pojąłem; tem zatrudniony, nie mogę przybyć na gody.* W szystko wymówki światowe. Na tychto Bóg, ów gospodarz niebieskich godów rozgniewany, kazał swemu słudze, Jezusowi Chrystusowi, i Jego Uczniom, już nie wzywać do siebie z narodu ży­

dowskiego starszyzny, ale po ulicach i uliczkach znajdujących się ślepych, chromych, to jest lud po­

spolity, od tej starszyzny wzgardzony, którego też wielka część przyjęła wezwanie na gody, weszła na nie i uwierzyła w Jezusa Chrystustusa. Ale jeszcze było miejsce dla wielu.

K tóż je miał zająć? Oto tułający się po dro­

gach i opłotkach, oto mieszkający za krajem żydow­

skim ludzie, poganie, bałwochwalcy: ci mieli zapełnić te od wieków przygotowane, przez grzech zamknięte, a przez Chrystusa na nowo otworzone Gody. »Te przymuś w nijść, aby dom mój był napełniony*.

Nikogo B ó g gwałtem nie zmusza do przyjęcia wiary świętej ; ale gorliwe jej ogłaszanie przez Apostołów, cuda działane, a nadewszystko oświecająca łaska boska zaślepionych w pogaństwie ludzi, zmusiła nie­

jako do przekonania się o prawdzie nauki Jezusa Chrystusa i do przyjęcia jej. Mocy bowiem tego wszystkiego i najwięksi nieprzyjaciele oprzeć się nie mogli. K ończąc dzisiejszą powieść Zbaw iciel po­

wiada : »że żaden z onych naprzód zaproszonych, a wymawiających się mężów, nie skosztuje tej niebie­

skiej wieczerzy, zbawienia, i nie będzie z Bogiem wiecznie królował*. Ztąd kochani bracia, ważna bardzo dla nas wypływa nauka, a ta jest następu­

jąca: I nas B ó g przez wiarę świętą, którąśmy po naszych ojcach odziedziczyli, zaprosił do królowania z sobą i codziennie zaprasza. Kiedyśm y zatem za ­ proszeni i przeznaczeni do nieba, nie marnujmy tego drogo nabytego prawa, zapominając o Bogu, zaniedbując nasze obowiązki, jakie na nas wkłada to wezwanie i ta wiara święta. Niechaj świat dla nas wszystkiem nie będzie; bo i nam powie Zbaw i­

ciel: »żaden z was nie skosztuje wieczerzy mojej*.

Miesiąc Najświęt. Serca Jezusowego.

To prawda, Panie, żeśmy zgrzeszyli Żeśm y C i wiele zadali ran,

Żeśm y na litość nie zasłużjdi, Aleś ty dobry' O jcie c i Pan' T yś za nas w ylał najdroższą krew, Zalej nią, zalej słuszny Tw ój gniew.

Serce Jezusa, ucieczko nasza, Zmiłuj się, zmiłuj nad ludem Twyw- W dniu następnym po oktawie B ożego Ciała, a więc zawsze w piątek, wypada uroczystość Najświ?"

tszego Serca Jezusowego, uroczystość, która rozlać swe blaski na cały miesiąc czerwiec.

Kult tego Bosko-ludzkiego Serca ma całą swo)3 historyę, swoją filozofię i teologię, a ztąd i swoją literaturę.

Jakkolwiek ostatniemi czasy dopiero kult ten się rozwinął i wyspecyalizował, to jednak jest on stary jak sam chrystyanizm. Powiedzieć można, ze zapoczątkował go już św. Longinus, ów żołn>erZ rzymski, k t ó r y włócznią przebił bok i serce Ukrz)' żowanego (Jan X IX , 34) i pierwszy doznał potęg1 tego Serca, gdy się nawrócił, wołając wśród tr z ę s ie ń '

ziemi, towarzyszącego śmierci Chrystusowej: ^ a 1' steć, ten był Synem Bożym !* (Mat. XXVII, 54)’

T o jego wołanie, wołanie poganina, było o c z y w i ś c i

natchnieniem Serca, które przebił... Żołnierska.je§

dusza, nieświadoma swego czynu, a będąca ś le p elfl

narzędziem w ręku B oga na krzyżu, snać była szczera i otwartą, skoro łaskę Bożą p rzyjęła.. *)

Rozpisywali się potem szeroko o s z c z ę ś l i 'v)'nl

grzechu Longinusa O jcow ie K ościoła; a już Bernard i Bonawentura (w. XII i XIII), jakby Prze"

widując późniejszy rozwój kultu Boskiego Serca 1 ścieląc mu drogę, bardzo wyraźnie o nim mówił1’

gdy św. Antoni Padewski wprost p r z e p o w i a d a ł

przyszłym wiekom niewiary. A ż wreszcie, dzię^1 natchnieniom błogosławionej Małgorzaty Maryi Ala coque, zakonnicy z rodziny Nawiedzenia, “) wyłon'*°

’) Sw. Jan Ewangelista zowie Longina żołnierzem, zas św. Mateusz, Marek (XV, 30) i Łukasz (XXIII, 47) mówili 0 setniku. Stąd uczeni Bollandyści rozróżniają dwie różne oS<^

bistości, noszące to same imię. Longin żołnierz, który pr?e , bok Zbaw iciela, poniósł m ęczeństwo za Chrystusa w CezaTe Kappadockiej. Krew ze świętego boku trysnęła mu W które odtąd dla w iary przejrzały. Znowu Longin setnik, d w odzący centuryą rzymskich żołnierzy w Jerozolimie, nawro się przy śmierci Zbaw iciela, a utwierdził się w wierze tern mocniej, że był świadkiem Jego zmartwychwstania. Z e wzg®r odrzucił żydow skie pieniądze, aby św iadczył, iż' apostoło"' zwłoki Chrystusowe wykradli. Ż yd zi przeto oskarżyli go %r Piłatem, iż głosi Chrystusa i królem G o zowie. Przekup101’ ’ Piłat postarał się u cesarza T yberyusza o w yrok śmierci <

Longina, a następnie sprzedał żydom jeg o głowę, którą 0,y gnojowisko rzucili. Znalazła ją tam jakaś ślepa kobieta’

która za przyczyną świętego męczennika wzrok o d z y s k a ła 2) C zyli w izytek, córek duchownych św. Francis^*

Salezego i św. Joanny de Cliantal. M. M. Alacoi|ue, jako ^ żytka, m ieszkała w Paray-le-Monial, pod Paryżem. W k sztorze tamecznym istnieje w ipaniała grupa, z d w ó c h

złożona: Chrystusa i M ałgorzaty Maryi, klęczącej u stóp A w iciela i zapatrzonej w Jego Serce.

(3)

187

S!ę z chaosu czi ogólnikowej odrębne zupełnie nabo­

żeństwo do tej — ja k mówi poeta — »niezgłębionej rzepaści łask« (XVII). Klemens XIII dozwolił tego nabożeństwa niektórym tylko kościołom, które o to prosiły (w. XVIII); Pius IX rozszerzył je na cały

°ściół, a nakoniec Leon XIII podniósł je do naj­

wyższej godności w świąt hierarchii, świeżo zaś (r' 1899) zatwierdził litanię o N. Sercu do publi­

cznego odmawiania ').

Zarzucano czci Serca Jezusowego zabobonność, graniczącą z bałwochwalstwem; bo i jakże można — Powiadano — oddawać cześć Boską fizycznemu

°rganowi ciała, chociażby to był organ samego firystusa? Odpowiadamy na to: Jakże można nie CZC1Ć> nie adorować tego przybytku Trtiłości Bożej Ugięciem ludzi; tej krynicy, z której siedmiorakim sfrunfieniem sakramentalnym wypłynęło odkupienie nasze; tej czary krwi Bożej, wylanej za nas do

° statniej kropli; tej wreszcie szlachetnej cząstki ciała 0zegO) buchającej ogniem nieskończonej miłości,

°plecionej męki ducha cierniową koroną i włócznią rozcież otwartej? Anatom widzi w sercu jeno 0rgan centralny krwi; psycholog upatruje w niem

^Usznie siedlisko uczuć; teolog zaś w Sercu Chry- stusowem nie może nie widzieć tej szczęśliwej cząstki

^ateryi, którą Najwyższa Miłość uświęciła na wieki.

^ Jak naturalną jest cześć oddawana Boskiemu ercu, sami o tem świadczymy, przechowując serca Wielkich ludzi, lub nawet istót kochanych, jak naj- roższe relikwie. Tak przechowywane jest serce na Sobieskiego (w kościele po-Kapucyńskim w arszawie), Józefa Poniatowskiego Chopina (w ko- Clele św. Krzyża w Warszawie) i t. d.

Już zaś najlepszym słuszności i rozumności tego są jego błogie owoce. Kult ten Opatrzność achowała na nasz wiek niewiary, aby przeciwstawić sP°ganiałym i zmateryalizowanym sercom ludzkim

^lerpiące 1 kochające wszyskich bez wyjątku i ka- Uego bez granic Serce Boga-człowieka, i tem je 'fiusić do w zajem n o ści2). Najwydatniejszym obja- 'Vern dziejowym skuteczności nabożeństwa do Serca j ezusowego jest wspaniała bazylika paryska na

°ntmartre, na której frontonie widnieje wymowny

*}ap is : »Cordi Sacratissimo Jesu Gallia poenitens et

^ o t a . .

Świątynia ta , na którą złożyły się skarby wdowie grosze całej Francyi, jest w intencyi fran- cUskich katolików przebłaganiem B oga za W ielką

W' l) Nabożeństwo to doznało na razie parokrotnej odmo- y z e strony Stolicy św., a to dla tego, źe ci, którzy się o nie starali, opierali sw e prośby na fakcie objawienia bł. Mał-

° r* a ty ; i dopiero w tedy otrzymało ono sankcyę kościelną, y przedłożonem zostało niezależnie od tego objawienia, jako Praktyka sama w sobie dobra i z dogmatem zgodna.

j. a) W e Francyi młodzież uniwersytecka urządza mani- estacyjne w ycieczk i do m iasteczek, i tam odbyw a z ludem oczyste pochody ze sztandarem Boskiego Serca. B yw ają zytem gorące przemówienia. Propaganda ta ogromnie oży­

wia uczucia religijne ludności.

rewolucyę *). Słynnym również był akt poświęcenia rzeczypospolity Ekw adoiskiej Boskiemu Sercu przez prezydenta Garcia Moreno, którego spiskowcy ma­

sońscy zamordowali z nienawiści do katolicyzmu (dn. 6 sierpnia 1875 r.). A O jciec święty, Leon XIII, u progu X X wieku poświęcił Sercu Chrystusowemu całą kulę ziemską, w celu wyjednania błogosławień­

stwa Bożego dla nowego stulecia, oraz przebłagania Boga za gizechy wieku X IX : bo pierwsze drugiem jest uwarunkowane. Każdy naród może tu zawołać z poetą:

A naszą nędzę tak dobrze znasz, My bardzo biedni o, Panie nasz:

Serce Jezusa, ucieczko nasza,

Zmiłuj się, zmiłuj nad ludem tw ym !

--- %

*) Napisał o tem głośny sw ego czasu powieściopisarż katolicki, Paweł Fćval, broszurę pt.: »Le dćnier du Sacrć Coeur«. Sam on osiedlił się w pobliżu tej świątyni, aby mógł w niej byw ać codziennie. C ały zaś obfity dochód z broszury rzeczonej oddał na budowę bazyliki.

Ks. Charszewski.

Drzewka przy drodze.

W skwarny dzień lata, po pustej drodze, Wiekiem i trudy złamany,

W lókł się powoli o jednej nodze Staruszek nędznie odziany.

W dali ju ż widział chaty wśród sioła, I krzyżyk wiejskiej dzwonnicy,

L ecz przy nim jeszcze pustki dokoła, Ni cienia, ani krynicy.

Gdzie tylko błędne rzucił spojrzenie, Spotykał łan, lub obłoki.

Upał mu w piersiach przytłumiał tchnienie, Piasek utrudniał mu kroki.

Tak biedny starzec w swem utrudzeniu Coraz wątlejąc na sile,

Usiadł na wzgórku w smętnem milczeniu By tam odpocząć przez chwilę.

Serce gwałtownie biło mu w łonie.

Myśl śmierci przyszła złowroga,

Z łożył więc z płaczem wychudłe dłonie, I tak się modlił do B o ga:

Ty! który ważąc śmiertelnych dolę, Nie żądasz śmierci grzesznika, Boże mój! wielbię twą świętą wolę W e wszystkiem, co mię spotyka.

Gdym wiek dojrzały pędził w żołnierce, Boleścią srogą zwalczony,

Ileż to razy biedne me serce Tęskniło w te lube strony!

Jak wielkie muszą być moje winy!

T u wiek mój minął szczęśliwy,

(4)

T u niegdyś drzewka obok dróźyny Sadził nasz dziedzic poczciwy,

A jam najbardziej w pastuszków kole, W śród pierwszej ich wzrostu pory, Niebaczne z nimi wiodąc swawole, Darł korę, łamał podpory.

O ! gdyby chociaż jedno zostało, Coby dziś chłodnym swym cieniem Schroniło moje zbiedzone ciało Przed silnym słońca promieniem!

O ! któżby myślał, że kiedyś z wiekiem, To, com w pustocie dziecięcej

Popsuł, zostawszy starym człowiekiem, Teraz opłaczę n ajw ięcej!

* *

*

Tu twarz staruszka nagle pobladła, Ręce bezwładnie obwisły,

Sędziwa głow a na pierś opadła I wszystkie omdlały zmysły.

A gdy się ocknął po ich utracie, U jrzał się w pośrodku sioła.

W porządnej izbie, gdzie się postacie W ieśniaków snuły dokoła.

I gdy w ich gronie siły odzyskał, Jął prawić dziwne swe dzieje,

I wszystkich w koło jak dziatki ściskał, K oń cząc swe smętne koleje.

Dotąd on jeszcze wród miejskiej młodzi, Która go wszystka zwie dziadem,

Przy każdej pracy chętnie przewodzi, Swym zachęcając przykładem ;

A myślom swoim puściwszy wodze, N aucza wieśniacze dziatki,

B y strzegły pilnie drzewek przy drodze, I sadów w około chatki.

A choć młodzieńczą utracił siłę, Lubuje się wśród zieleni,

Marząc, źe kiedyś je g o mogiłę Drzewko swym liściem ocieni!

D u s z a ludzka

o b ra z e m i p o d o b ie ń s tw e m B o g a .

Jak moneta podana Panu Jezusowi, wedle Ewangelii świętej miała wyciśnięty na sobie obraz cesarza, tak też każda dusza ludzka ma wy­

ryty na sobie obraz sam ego Boga. Przyjrzyjmy się trochę temu obrazowi tak z jego strony przyrodzonej ja k nadprzyrodzonej.

i. W szystko co Pan P óg stworzył jest w pe- wnem znaczeniu Jego obrazem; bo wszystkie stwo­

rzenia noszą na sobie Jego ślady. Przymioty N ie­

widzialnego występują w nich, jak pisze św. Paweł

(Rzym r. 20): »Rzeczy je g o niewidzialne, od stwo­

rzenia świata przez te rzeczy, które są u c z y n io n e zrozumiane, bywają poznane; wieczna też moc jego i bóstwo.* Obraz zaś Boga w duszy ludzkiej jest daleko wybitniejszy i dokładniejszy. Zdaje się, że sam B ó g na to w skazał przy stworzeniu: podczas gdy wszystkie inne rzeczy wywołał z niczego, mówiąc:

»Niech się stanie* — zabierając się do s tw o rz e n ia człowieka powiedział jakby uroczyście (Mojż. i, 26):

»Uczyńm y człowieka na wyobrażenie i na podobień­

s tw o nasze; a niech przełożony będzie rybom mor­

skim i ptastwu powietrznemu i zwierzętom i wszyst­

kiej ziemi i nad wszelkim płazem , który się płaza po ziemi*. C o tedy czyniło pierwszego c z ło w ie k a obrazem i podobieństwem B oga? To, ź e był upo­

sażony darami przyrodzonem i i nadprzyrodzonemu które go czyniły podobnym Bogu.

2. Na czem zależą dary przyrodzone? Na tem, że dusza ludzka jest duchem rozumnym, wolnym 1 nieśmiertelnym.

Dusza jest uposażona rozumem. Rozum jest w ła d z ą poznania tego, co jest prawdziwe w s tw o r z e ­ niach i B oga samego, najw yższej prawdy, źródła wszelkiej prawdy. R o z u m albo raczej r o z s ą d e k uzdalnia nas też do rozróżniania, co jest dobre, a co jest złe. Bo i dobre jest prawdą, o ile ono z dobrocią Boską się zgadza, jakoby prawdziwy nie- sfałszowany wyraz tejże. Złe zaś jest nieprawdą, kłamstwem, nie zgadzającem się z dobrocią Bożą.

Przez tę nieoszacowaną władzę poznania tego co jest prawdą i dobrem, jest c z ło w ie k podobny naj­

mędrszemu Bogu, który wszystko, co prawdą i do­

brem jest, poznaje.

Dusza jest uposażona wolną w o l ą . W o l n a

wola jest władzą kochania tego, co się uznało za prawdę i dobro, i wykonania tego bez w e w n ętrzn ej konieczności i bez zewnętrznego przymusu, a więc wedle wolnego wyboru. Pismo św. zaświadcza, że B ó g tę władzę, a przez nią możność zasługi, czło­

wiekowi dał. »Bóg od początku stworzył czło w ie k a i ostawił go w ręce rady jego... Położył przed czło­

wiekiem żywot i śmierć, dobre i złe; co mu się po­

doba, będzie mu dano (Syr. 15, 14— 18). I ten dar wolnej woli czyni człow ieka w znakomitej m ierze Bogu podobnym. Bo i B óg we wszystkich s w y c h

dziełach na zewnątrz jest całkiem wolny, a p rzez dobre używanie swej wolności c z ło w ie k staje się wiernym obrazem z wolną wolą działającego B oga*

Dusza i w tem jest obrazem Boga, ź e jest nie­

śmiertelną. Pismo święte n a rozliczych m ie jsca ch tego uczy a i sam rozum to wskazuje. Dusza bo­

wiem, będąc duchem, nie ma części, a więc też nic w niej nie może się odłączać, oddzielać, ro zp a d a ć, rozkładać na cząstki. Sama tylko w s z e c h m o c n o ś ć Boska m ogłaby ją zniszczyć. L ecz B ó g nie chce je j zniszczenia; owszem chce, żeby żyła, jak On

przez całą wieczność.

W ielu O jców Kościoła w trzech władzach du­

szy widzi nawet obraz niepojętej T rójcy P rzen a)-

(5)

więtszej. Nad tem tu rozwodzić się nie będziemy, j a s z c z a , źe nie w szyscy się zgadzają w tem, jakie rzy władze w duszy rozróżniać trzeb a: byt, rozum wolę, czy też pam ięć, rozum i wolę, czy też Urtlysł, wolę i serce. Bądź jak bądź, w szyscy prz}7- Puszczają trzy władze, w których widzą obraz trzech

°sób w Bóstwie. Można też jeszcze w tem uznawać P° obieństwo duszy z Bogiem, źe jak B óg Panem J^st całego świata, tak i dusza umie aż do pewnego

°Pnia panować nad całym widzialnym światem.

3- Na czem zależały dary nadprzyrodzone du-

*zy pierwszego człowieka, czyniące go jeszcze po-

° niejszym B o ga? Oto na tem, źe miał łaskę

"'lęcającą, która go czyniła miłym Bogu synem aWała prawo do Królestwa niebieskiego. Świadczy tern Pismo św. Kaznodzieja Pański (7, 30) mówi:

g uczynił człowieka praw ego*, a święty Paweł, ywając do »odnowienia się duchem um ysłu*, na- toina: »O bleczcie się w nowego człowieka, który t K • ^ ° S a stworzony jest w sprawiedliwości i świą-

® liwości* (Efez. 4, 23— 24). T a łaska uświęcająca

^yni nas synami Bożemi. »Którzykolwiek Duchem g 0iym rządzeni są, ci są synami Bożym i*, mówi , Paw eł (Rzym. 8, 14), to znaczy, źe kto po- łaskę uświęcającą, a więc rządzi się Duchem , ?^ym, ten jest synem Bożym. »A jeślić synami*,

^ pisze dalej tenże Apostół, tedyć i dziedzicami, flJ^ sicam i Bożymi, a spółdziedzicam i Chrystusowemi Wzym. 8, 17).

Łaska uświęcająca, wziąwszy w posiadanie du- 5 człowieka, uszlachetnia i udoskonala wszystkie J w ład ze: rozum, wolę i serce. Dlatego też rwszy człowiek, dopóki się znajdował w stanie asH miał tak doskonałe rozpoznanie, że umiał »na- imionami ich wszystkie zwierzęta« (1, Mojż.

1 2o). Mędrzec Pański wyraźnie mówi o pierwszych . 2ica ch : »Dał im radę i język i serce ku myśleniu nauką rozumu napełnił je. Stworzył w nich umie- lo ść duszną, rozumem napełnił serca ich, i złe

^tiobre ukazał im* (Syr. 17, 5— 6). I wola człowieka stanie pierwotnym łaski nie była tak skłonna do ego jak teraz, lecz we wszystkiem zgadzała się Wolą Bożą. Złe pożądliwości we wnętrzu czło- nie obudzały się, co wynika ze słów Pisma j ę t e g o (1. Mojż. 2, 25): »O boje byli nadzy (to jest

i żona jego) a nie wstydzili się*.

W szystkie popędy przyrodzone były pod pano- aniem rozumu. Dopiero gdy zgrzeszyli, »otworzyły

? oczy obojga i poznali, że byli nagimi* (1. Mojż.

’ ?)• Złe do duszy pierwszych rodziców mogło p *° przyjść z zewnątrz, przez pokusę szatańską.

rzydał też jeszcze B ó g osobną łaskę: nieśmiertel- . c ia ła ; człowiek nie podlegał trudom, chorobom śmierci. Mieszkał w rozkosznym ogrodzie, w raju,

° ry był jakoby przedsionkiem Nieba.

^ z e z grzech człowiek utracił dary nadprzyro-

° ne, ale przywrócił je Syn Boży, uzdatniając czło-

^ eka do odzyskania nadprzyrodzonego podobieństwa Szy z Bogiem. A b y zaś człowiek wiedział, jaki to

obraz w duszy je g o ma być odrysowany, Zbawiciel przyjął naturę ludzką i stał się pierwowzorem ludz­

kości odkupionej. Dlatego sam wzywa do naślado­

wania Go, a Paweł św. (Kol. 3, 9— 10) zachęca nas, abyśmy oblekli nowego człowieka »podług wyobra­

żenia tego, który nas stworzył«. Na innem miejscu (Rzym. 8, 29) wymienia to jako przeznaczenie nasze, abyśmy »byli podobni obrazowi Syna Jego*.

4. Tak więc niech święty obraz Boży coraz do­

kładniej w duszy naszej się odrysowuje. Amen.

P O K U T A R Y B .

( B a j k a ) .

Pobożny zakonnik, wymowny, gorliwy, Nad morza raz zjawił się brzegiem I począł nauczać, wtem zaraz — o dziwy!

Ryb mnóstwo stanęło szeregiem.

Karp paszczę otworzył od ucha do ucha, Okonek wychylił z wód lice,

I szczupak żarłoczny nadpłynął i słucha;

I pstrągi i małe sołwice.

Sum nadbiegł pospiesznie i rucha wąsami, I stokfisz wytrzeszczył swe oczy,1 Śledź także nadpłynął porówno z flondrami,

I rekin poważnie się toczy.

Lin z leszczem przybyli i łosoś się zjawił, Przypłynął też węgorz otyły,

I rak ociężały pospiesznie się stawił, A nawet i żaby przybyły.

I wszystko uważa w milczeniu głębokiem ; A mówca tak serca im kruszy, Ż e każde z zwilźonem słucha go okiem

I czuło poprawę w swej duszy.

Już karp z rozczulenia rozpływa się w wodzie, Popłakał się węgórz z sędaczem,

Sumowi łzy liczne spływały po brodzie, I stokfisz wybuchnął w głos płaczem.

Sam rekin rozbójnik poprzysiągł w swej duszy, Ż e żywot wieść będzie ju ż dobry,

I szczupak się zaklął, źe rybek nie ruszy, A żaby płakały jak bobry.

Rak też miał rzetelną poprawę na względzie, Bo dawał zgorszenie swym chodem ;

W ięc przysiągł, że więcej wstecz chodzić nie będzie, Lecz tylko posuwać się przodem.

Skończyła się wreszcie żarliwa przemowa, A w wodzie ruch powstał niemały:

(6)

G dy mowy ostatnie przebrzmiały ju ż słowa, W net ryby do domu wracały.

Najpierwszy się szczupak skruszony obrócił I połknął sąsiada karpika;

W tem rekin się z boku na szczupaka rzucił, W zajemnie i jeg o połyka.

A piskorz, co dotąd się w mule lubował, Jak dawniej zarzucał się w błocie;

I stokfisz, co tak się serdecznie zbudował, T rw ał dalej w bezdennej głupocie.

I żaby, co chciały ja k słowik zanucić, Rechtały, skrzeczały bez sromu;

A rak już nie raczył się wcale obrócić, Lecz tyłem się cofał do domu.

T ak robi niejeden: poprawę przyrzeka W tej chwili, gd y mówcy słów słucha, Lecz skoro te przebrzmią — tak samo człowieka

Jest szczerą, ja k ryb owych skrucha.

0 Leszku złotniku i o Leszku pastuchu

książętach polskich.

W dawnych czasach, kiedy to jeszcze naród polski nie miał takich królów, jak to teraz u innych narodów są cesarze i królowie, rządziły się albo gminy same, albo kilka gmin razem, albo wszystkie razem wybierały sobie zwierzchnika, którego w o­

dzem, wojewodą albo książęciem zwano. W odzem takim albo książęciem b y ł Krak, który miał Kraków założyć; była W anda, o której podanie niesie, że nie chcąc pójść za mąż za niemieckiego książęcia, uto­

piła się w W iśle; był Leszek jeden i drugi, był P o­

piel, którego m yszy zjadły i inni. O Krakusie, W an ­ dzie i o Popielu ju ż pewnie każdy musiał niejedno słyszeć. Opowiem o Leszku złotniku i o Leszku pa­

stuchu, jakim sposobem jeden i drugi został ksią- żęciem.

W ięc pierwszy Leszek był złotnikiem, co to umie ze złota i srebra rzeczy wyrabiać, jak kowal ze żelaza, a że wtedy, kiedy Leszek żył, wybuchła wojna, w ięc i on porzuciwszy swoje rzemiosło, po­

szedł z innymi bić wroga. A le cóż, nieprzyjaciel był liczny, miał dobre wojsko, trudno się było na­

szym Polakom trzymać. Pobici musieli uciekać, a niepryjaciel tymczasem niszczył wsie i miasteczka, paląc wszystko i rabując. Tak niszcząc co mu tylko w oczy wpadło, poszedł aż pod Kraków i byłby z pewnością także i to miasto spalił i zrabował, żeby nie nasz Leszek, złotnik. Ten widząc, że nieprzy­

jaciel liczny, i że mu w polu nie da się rady, użył podstępu. Zabrał gromadkę walecznych, podsunął się nieznacznie pod sam obóz nieprzyjacielski i tam czekał na chwilę sposobną, aby módz wpaść na nie­

przyjaciela. W ojsko nieprzyjacielskie rozłożyło się obozem pod górą. Leszek był dobrze ukryty za górą. Cóż on tedy robi, oto kazał przedtem ju£

przygotowane żerdzie w nocy poprzebierać w z b r o je

i poustawiać na górze tak jakby wojsko w s z e r e g i-

Z daleka wyglądało to tak jakby prawdziwe w o js k o .

Rano wódz nieprzyjacielski przebudziwszy się, widzi, że na górze wojsko w szeregach. W ysyła więc oddział jeden do bitwy.

Oddział ten już więcej nie wrócił. L e s z e k

bowiem spostrzegłszy idący oddział, kazał ż e r d z ie

uzbrojone uprzątnąć, a sam z swojem wojskiem się ukrywszy, uderzył na w nieładzie wracającego w r o g a

tak dzielnie, że go do nogi wyciął. Leszek nie tra- I cąc czasu każe zbroję poległych nieprzyjaciół wdziać swoim towarzyszom i tak przebranych prowadzi do obozu nieprzyjacielskiego. Nieprzyjaciel m yślał, wi­

dząc Leszka z swoimi nadchodzącego, źe to swoi wracają i nie miał się na baczności. A ż tu L e s z e k

wpada pomiędzy wojsko i pocznie rąbać. Powstało wielkie zamieszanie, bo w szyscy jednakowo u b r a n i,

jednak towarzysze Leszka znali się, bo ich było nie dużo, tamci zaś, nie znając się nawzajem , bił swój swego. W idząc taką wrzawę i taki bój wódz nie­

przyjacielski, idzie sam na miejsce bitwy z resztą wojska, a myśląc, że to prosta bójka między w r a c a -

jącem i z wyprawy pomyślnej z tymi, co zostali w obozie o łupy, pomaga jeszcze Leszkowi. Tak L e s z e k

za pomocą samych nieprzyjaciół szczęśliwie zwyciężył;

co nie dobił, wygnał albo wziął do niewoli. Nuż teraz radować się z wygranej bitwy. Z wielką uro­

czystością weszli zw ycięzcy do Krakowa. N a r ó d

przez wdzięczność za odniesione zwycięstwo obrał sobie Leszka książęciem. T ak Leszek z z ło t n i k a

został księciem.

A l e jeszcze pocieszniej udało się d ru g ie m u Leszkowi, pastuchowi, zostać księciem. Książąt na­

ród sam sobie obierał. Zw ykle dużo takich było, którzy chcieli zostać książętami, więc aby z tego kłótni jakich i niepokojów w kraju nie było, los roz­

strzygał, który miał być księciem. W łaśnie i wtedy kiedy Leszek pastuch wyrósł na tęgiego chłopa, miał się odbyć wybór takiego księcia, a że dużo t a k ic h było, którzy chcieli panować, więc los miał wybrać księcia. Po długiej naradzie starsi narodu postano­

wili, że ten, który najprędzej na koniu do mety do­

biegnie, będzie panować. Na ten cel przeznaczyli ładną równinę i wbili słup jako metę.

Jeden z takich, któremu się bardzo chciało pa­

nować, aby z pewnością dobiedz do mety innych wyprzedzając, kazał sobie podkuć konia, a na dro­

dze, którędy miano jechać do mety, powtykał ostre żelazne koły, i takież same mniejsze p o r o z r z u c a ł ,

myśląc, że gdy innych konie ukaleczają na nogi. on na podkutych najprędzej dobiegnie.

(7)

Tymczasem Pan B ó g chcąc wykazać takie

°szustwo; inaczej rozrządził, bo ani on, ani żaden z innych, którym się chciało panować nie został księciem, tylko właśnie nasz Leszek, pastuch. S ły­

szał on, ii mają wybierać księcia, z drugim więc Pastuchem chcieli spróbować, który z nich prędzej dojedzie do mety, i właśnie do swych gonitw w y­

brali sobie miejsce na publicznie przeznaczone g o ­ nitwy. A ie cóż niedługo jechali, konie na ostrych kołach okaleczeli, a tak spostrzegli podstęp.

Leszek mądrzejszy7 od swego towarzysza sko- rz>'stał z tego. Pow ciągał i pozsuwał on nieznacznie trochę takich kołów i zrobił takim sposobem sobie tylko znaną bezpieczną drogę do jazdy. Przyszło tedy do wyboru i gonitw publicznych. Stanęli Wszyscy ubiegający się o tron, a pomiędzy nimi i Leszek. Na dany znak ruszyli, ale co który ujedzie, to stanie, bo mu koń ukaleczał. Jeden tylko, który kołki powsadzał, stanął przy mecie — a drugi za nim Leszek. Jnż chcieli pierwszego okrzyknąć księciem, ale gdy zobaczyli, źe koń p o d u ty , i źe są

°stre kołki po drodze, nie dość, źe go nie wybrali księciem, ale jeszcze kazali go zabić za karę. Leszka, który drugi stanął u mety, wybrali księciem. 1 nie żałowali tego, źe im pastuch panował, bo Leszek M dzielny, waleczny i dobrze rządził, aby nie zhardział na tronie, miał dawne swoje suknie pa­

sterskie, i w te się czasami ubierał.

Tak to B óg kieruje mądrze losami człowieka.

Gdzież kiedy się mogli i Leszek złotnik i Leszek Pastuch spodziewać, że będą panować, a przecież tak się stało. W szystko w ręku Bogu. W. W.

Wet za wet.

Pewien kmieć prawując się z sąsiadem, oddał Papiery swoje jakiemuś pokątnemu doradcy, co był Pisarkiem u burmistrza w pobliskiem miasteczku, z prośbą, aby mu do sądu napisał suplikę, tylko aby długą. W kilka dni udał on się do ow ego pisarka,

k t ó r y mu doręczył przygotowaną suplikę, ale zarazem

dużą naliczył kwotę za to swoje pisanie.

»E! proszę jegom ości*, kmieć rzecze, »toć to tam choć długo, ale strasznie rozwlekło pisane; nie inogłoby to być odrobinę ściślej?*

♦ T ego wy mój bracie nie rozumiecie*, odpo­

wiedział pisarz; »to jest właśnie urzędowe pisanie.

Jeżeli nie macie pieniędzy, to mi za to możecie Zorać parę morgów roli*.

Poskrobał się chłopek w głowę, bo mu się to Jakoś nie zdało, pomyślał nieco, wreszcie rzekł: »ha!

cóż robić, kiedy trzeba, to trzeba!* Nazajutrz jak świt zajechał z pługiem na pole i ją ł orać, ale skiba

° d skiby^na dwa łokcie.

Około południa kiedy ju ż dokończał swojej roboty, nadszedł pan pisarz, i jak zobaczył taką orkę, skoczył jak oparzony; i coście też zrobili Ma­

cieju! zawołał, czyście oszaleli? — a na cóż się to zdała taka orka? za nic taka robota!...

»Ciekawym dlaczego?* odrzeknie Maciej spo­

kojnie; »albo to się pan na tem rozumie? To właśnie orka urzędowa, jak to pańskie pisanie...

teraz z nami kwita, dodał, zjeżdżając z pola... bywaj pan zd ró w !«

Pisarek nie od odrzekł słowa, tak był zdu­

miony, a Maciej tymczasem zaciął woły biczem i od­

jechał z pługiem do domu.

Rozmaitości.

Całokształt zasad hygieny w 29 wierszach.

Najpopularniejszy francuski kalendarz »Alma- nach Hachete« rozpisał swego czasu konkurs na treściwą pracę o hygienie. Nagrodę uzyskała z 500 nadesłanych prac następująca odpowiedź dra D e - c o r n e t a :

1. Hygiena ogólna: W stawaj wcześnie, idź spać wcześnie, bądź przez cały dzień zajęty.

2. Hygiena o d d echu : Chleb i woda utrzymują życie, czyste jednak powietrze i słońce niezbędne są dla zdrowia.

3. Hygiena pożywienia: Trzeźw ość i wstrze­

mięźliwość są najlepszemi eliksyrami długiego życia.

4. Hygiena skóry i otworów ciała: Czystość zapobiega rdzy; maszyny najporządniej utrzymane służą najdłużej.

5. Hygiena snu: Spoczynek dostateczny wzma­

cnia i odradza, nadmierny — osłabia.

6. Hygiena od zieży: Dobrze się ubierać, to znaczy: utrzymywać, przy całej swobodzie ruchów, 1 ciało w należytem cieple i ochraniać je od wpływów

j j nagłych zmian ciepłoty, (temperatury).

7. Hygiena mieszkań: Mieszkanie czyste i we-

|! sołe czyni miłem ognisko domowe.

8. Hygiena moralna: Umysł odpoczywa i zao­

strza się przez zabawę i rozrywkę; nadmiar zabaw jednak prowadzi do namiętności a namiętność do

| występków.

9. H y g i e n a umysłowa: W esołość przywiązuje

do życia i stanowi połowę zdrowia. Smutek i znie­

chęcenie przyspieszają starość.

10. Hygiena zawodowa: Karmi się twój mózg?

Nie pozwalaj zanikać twym rękom i nogom. Zara­

biasz na życie łopatą? — Staraj się ozdabiać umysł i rozwijać pamięć.

Oto — całokształt w 29 wierszach.

(8)

192

Przestrogi i rady.

Sposób przechowywania jaj.

A b y przechować jaja dłuższy czas bez zepsucia, co mianowicie dla handlujących tym artykułem nader przydatnem być może, należy zam oczyć je w wodzie nasyconej wapnem czyli tak zwanem mleku wapien- nem; przez co za obeschnięciem, utworzy się na nich silna powłoka niby druga łupina, która tamując przystęp powietrza do właściwej łupiny, zawsze nieco dziurkowatej, chroni je na czas długi od zepsucia.

Zdania moralne.

Kto się chętnie, pilnie uczy, Tem u nędza nie dokuczy.

Pięknym posagiem dla dziatek Są cnoty ojców i matek.

Błogosławione są matki, C o za złe karzą swe dziatki,

Cyklista.

G dy wybierze się z rowerem Na ulice łudne miasta, Często wpada pod doróżkę, B o mu w oku tkwi... niewiasta;

A sportowo-wycieczkowych U czuć wtedy czuje roje, G dy mu uda się za miasto W ybrać, ale tak... we dwoje.

* *

*

Subtelny.

Rzecz dzieje się na »balu« prywatnym, na któ­

rym do godziny czwartej rano nie podano jeszcze kolacyi...

G o s p o d y n i : »A, panie Karolu, to nie ła­

dnie! Pan wcale nie tań czy!...«

G o ś ć : »Bo ja, proszę pani, na czczo tańczyć nie mogę, a jestem jeszcze przed... pierwszem śnia­

daniem!*

Święto.

»Szanowny panie pryncypale, czy mogę pana prosić o krótki urlop... Teściow a mi umarła*.

»Pan to zawsze sobie jakieś święto wy^aj dziesz«.

S Z A R A D A .

-...—

D ruga, pierwsza owad znaczy, Co po drzewach hajdamaczy, C o się chętnie w lalki stroi, A nakoniec w kwiatkach broi.

Pierwsza, druga tam za międzą, Gdzie dziś wrogi nasze siedzą.

Gród to sobie starodawny, Z bitew i traktatów sławny.

Z a dobre rozwiązanie przeznaczona nagroda-

Rozwiązanie szarady z nr. 23-go:

Gdy Xerxes król perski z wojskiem wielkiem Hellad [najechał*

W ielki popłoch pomiędzy Ateńczykam i powstał.

Nie wstrzymała g o mężna obrona pod T e r m o p i l a ^ 1’

Gdzie Leonidas pada z trzystu walecznym i swefl11.

Niby rozhukana fala Persowie kraj zalewają, I Atenom ostatni cios zadać zamierzają.

G dy wtem sprytny T e m is t o k le s sposób ratu11}511 [wymyśli*- I w cieśninie Salamis potęgę Xerxesa zniszczył-

Paweł Flak z Zawodzi0, Łam igłówka niewątpliwie

T e m is to k le s znaczy;

Grek ten zwalczał Persów chciwie, — Salamis to baczy (bitwa r. 480 p. Chr.) Nadto w tem imieniu sławnem

»Te« polska litera

Łączy się z »M» greckiem, dawnem,

»Sto< jest liczba szczera. | F. L is z (*•

Gt°"

Odgadli jeszcze: p. Zuzanna Stanisław z iK gówka, pp. Jan Kania z Zawodzia, Paw eł GrZeS z Raciborskiej Kuźni.

Nagrodę otrzymała pani Zuzanna Stani^8 z Głogówka.

Nakładem i czcionkami » Górnoślązaka*, spółki wydawniczej z ograniczoną odpowiedzialnością w Katowicach.

Redaktor odpowiedzialny: Adolf Ligoń w Katowicach.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Cóż ma więc robić mieszkaniec takich okolic fabrycznych, gdzie o wodę dobrą, smaczną, zdrową tak trudno? Najlepiej będzie, żeby się dowiadywał, gdzie w

miast do życia powrócił. Feliks Gondek w swoim »W ieczorze św. I tak dzisiaj zastanówmy się nad trzema krzyżami, które stały na G olgocie czyli Kalwaryi. Na

Jeżeli tedy niektórzy ludzi wmawiać W am będą, że nie trzeba zachowywać postów dla tego, że to ma szkodzić w ogóle zdrowiu i sprzeciwiać się hy- gienie,

•nęża nie sprawuje sprawiedliwości Bożej. Jeszcze wam wiele mam mówić, ale teraz znieść nie możecie. L ecz gd y przyjdzie on Duch prawdy, nauczy was wszelkiej

sławionej M ałgorzacie Alacoąue, aby rozszerzała wśród ludzi nabożeństwo do N ajsłodszego Jego erca Boskiego, rosły z każdym prawie rokiem objawy wielkiej

siejszej ludzie każdego stanu wiele się nauczyć mogą, ale osobliwie rodzice a dziatki, wszelakiej pobożności żyw e przykłady wystawione mają.. A w drugiej

W ylicza Faryzeusz dużo dobrych uczynków, jakie pełnił, a jednak B óg na nie nie wejrzał. Augustyn, a nic nie znajdziesz. Wstąpił, aby się modlić, a on nie

Pewnego wieczoru dłużej jak zwykle modląc się, na grobie pani Tarmińskiej, Marta powiedziała ciotce, że nie chcąc jej być dłużej ciężarem, postanowiła