• Nie Znaleziono Wyników

Odra : tygodnik, 1948.01.04-17 nr 1-2

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Odra : tygodnik, 1948.01.04-17 nr 1-2"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

CENA 30 Z Ł Numer podwójny — 30 ilustracji — Prace Ignacego Fika, Antoniego Gołubiewa

NUM ER 1-2 (110-111) K ATO W IC E — W RO CŁAW — SZCZECIN — O LSZTYN, D N IA 4— 17 S TY C ZN IA 1948 ROKU RO K IV

M

ia s ta P o m o rza M a z o w ie c ­ k ie g o są po r o k u ja k z n a . jo m e dzieci. Z ta ją c y m s e r­

cem k ła d z ie się s p o jrz e n ia n a ic h m u ry , n ib y d ło n ie n a g ło w y ta m . ty c h i p rz y p o m in a ile n o w y c h coraz d o jrz a ls z y c h i w y r a z is t­

szych cech n a b ra ły ic h ob licza , w y c y z e lo w a n e n ie w id o c z n y m i po c ią g n ię c ia m i czasu.

J a kże , m iły m z n a jo m y m , z n a jo ­ m y m na d o ro b k u , w y d a je się Ó1 sztyn po r o k u n ie w id z e n ia . Z p o ­ godną gospodarską d u m ą dem on s tr u je n ie is tn ie ją c e p rz e d ro k ie m k w ie t n ik i, zieleńce, n o w e p o m n i­

k i, św iecące ś w ie ż y m ty n k ie m ściany, ^ f ir a n k i ru s z to w a ń na w c z o ra js z y c h czerepach k a m ie n ic , p rz e ja ś n ia łe po p o rz ą d k a c h u lic e , w ie lk o m ie js k ą zdo bycz: t r o le jb u ­ sy i p o w e s e la ły c h , o ż y w io n y c h przez r o k m ie szkań ców .

U po dnoży ratusza , p o d m e g a ­ fon em , k t ó r y z u d a n y m p rz e je , ciem tc ik u je fra z e s a m i, n a Ka­

m ie n n y m o b w a ło w a n iu p rz y s ia d a w ie c z o ra m i g ro m a d a lu d z i z n a . tu ra ln o ś c ią ja k b y od w ie czną . G ło ś n ik „ w y k u w a “ , „ u ja r z m ia “ ,

„ p rz e ła m u je “ , „ k r o c z y “ i „ w y ­ d z ie ra “ , a lu d z ie n a js p o k o jn ie j ga da ją o d ro biazga ch, s k ła d a ją ­ cych się n a z w y k łe codzienne ż y . cie. To, k tó r e n ie czekaj.ąc, w y ­ p rz e d z iło w d ą ż e n iu do n o r m a l.

nosci napuszonego defclam atora.

Zles z a p o d z ia ły się z a h a m o w a ­ nia r u c . y i z a k ło p o ta n e s p o jrz e - 1 ’ zf :nc^ y n ie p e w n e k r o k i. R ę - słow a nJ m i g f s ta m i z a o k rą g la ją i_n w a -' 0iczy o d e rw a ły się od b r u . i le k k o ^ 1 P ° n im p e w n ie z m ^ n ił siię O ls z ty n , . , ° r »T m c d o w a rz o n y n ie d o ro - eK. N a p rz e d p ro ż u m ałeg o p r o ­ testan ckieg o k o ś c ió łk a n ie w y s ia ­ d u ją ju ż , n ib y posępne w ro n y , czarno od ziane N ie m k i, kroczą ce u k ra d k ie m i u k r a d k ie m ły p ią c e na p rz e c h o d n ia . P o ls k i n a p is o b . ja ś n ia o p o rz ą d k u na bo żeń stw d la p o ls k ic h e w a n g e lik ó w . W b a ­ zie w y p a d o w e j zeszłorocznej w łó . częgi, u w ile ń s k ic h re p a tria n tó w ,

„p a rs iu c z c k “ n ie c h rz ą k a przez ścianę i gęś n ie b iw a k u je w w a n ­ nie. D o r o b iły się c h le w a i k o jc a . N a w e t szczur, gad s w o js k i, u d a . r n i L u * ) a k iś czas n ie w in n ą

ro z k a p ry s z o n y do p rz e - sady, p a d ! o fia rą z a c ie k łe j n o r ­ m a liz a c ji sto s u n k ó w . W m ie js c u gdzie c h ro b o ta ł o n g i p o s S n a lM w podłodze sień d 7 s “

ta m e n to w , b ie li się t y lk o ła ta . Jakże p o d ro s ło to m ia s to przez d n i n ie w id z e n ia , ja k ż e fin e z y jn y ry s o w n ik — czas n a p ra c o w a ł się c ie n iu ją c n a jd ro b n ie js z e szczegó­

ły . Jednego niedostarje t y lk o do p e łn e j rad ości. A le b r a k te n n ie . p o k o i d ług o, n im z m ie n i się w św iadom ość. W ś p ie w n y m g w a - rzie u lic d a le j n ie sły c h a ć p ra w ie ,,g a d k i m iejscow ej,, a w w a r tk im p o to k u p rz e c h o d n ió w , z rz a d k a ty lk o , n ib y trz a s k a nie sio n a g ó r­

s k im prą d e m , p rz e m y k a tu z ie m - eza postać. T u z ie m c y n ie w y p ły . n ę li na pow ie ,rzchnię now ego ż y ­ cia, k tó r e w O ls z ty n ie z d a je się p ie n ić i m a ć p rz e d siebie, choć d la m ie szka ń ca s to lic y , czy r o j . n y c h K a to w ic , będzie to ty llk o n ie u d o ln a im ita c ja , W oczach m a ja c z y jeszcze ob raz w c z o r a j­

szego d n ia i t e j le n iw e j s tru g i codzienności, s z u k a ją c e j po o m a c ­ k u pe w n ego ło ż y s k a . . .

P od je d n y m w z g lę d e m n ie w ie le się z m ie n iło . P rz y p u s z c z a ln ie i za n ie m ie c k ic h czasów b y ły tu dw a m ie jsca , gdzie o k a ż d e j porze d n ia w y s łu c h a ć m ożn a b y ło słabe tę tn o o ls z ty ń s k ie j p o ls k o ś c i: d z i­

siejsza k a te d ra św. J a n a i p r o le . ta r ła e k i za ch o d n i dw orzec. R a n ­ k ie m , gd y słońce przem ocą p rz e . pych a się prze z c ie n is te a le je w okoli-cy z a m ku , szczególnie p r z y ­ je m n ie szuka się ży w y c h , r o d z i, m y c h r e lik tó w . W k a te d ra ln y c h ła w a c h tr w a ju ż n a m o d litw ie nieco p o b o ż n y c h i ta m n a jła tw ie j poznać p rz e d z iw n y u r o k u k r a d ­ k o w y c h z e rk n ię ć przez ra m ię za . m o d lo n y c h s ta ru s z k ó w i c ic h y c h p o c a łu n k ó w oczu z w y t a r t y m i k a r ta m i m o d lite w n 'k ó w b ru n s - b e rs k ic h . Tego r o k u p ró cz ż y w y c h

„a u to c h to n ó w “ z b iła się w g ro ­ m adę w je d n e j z bo czn ych n a w k o m p a n ia „ d a w n y c h “ ś w ię ty c h czekająca p o w ro tu na o łta rz e na m ie js c a za ję te przez pse ud og otyc- k ą szpetotę. Ł a tw o je d n a k do strzec, że i ci „a u to c h to n i“ o d d a li p ie rw s z e ń s tw o w in tr o n iz a c ji. Z m o rz a k w ia tó w , n a d p o c h y lo n y m i k o r n ie g ło w a m i W iln ia n , k r ó lu je ju ż z o łta rz a O s tro b ra m s k a P a n i.

N

a d w orze c za ch o d n i m ożna iść s tro m y m i u lic z k a m i, p rz e c in a ją c zniszczone s ta re m ia sto . P ię k n ie js z a je d n a k je s t dro g a po d za m k ie m , o b o k z ie .e n - ca z n o w y m p o m n ik ie m K o p e r n i.

ka , op od al s tro m y c h łu k ó w w ia ­ d u k tu k o le jo w e g o , skąd fo to g ra ­ fo w ie oo,n am o re p o lu ją na W id o ­ k i zam kow e.

p o ra n o z k il k u k ie r u n k ó w w ta c z a ją się n a p e ro n y d w o rc a w y p a k o w a n e p o c ią g i i p ła s k i, b a . ra m o w a ty b u d y n e k w y rz u c a fle g ­ m a ty c z n ie ru s z a ją c y c h się m ę ż . czyzn w ro b o c z y c h k o m b in e z o ­ nach, 'w y s m o lo n y c h n ie m ie c k ic h m u n d u ra c h , w n ie n a w is tn y c h czap kach w s z e lk ie g o ro d z a ju c y . w iln y c h i m ilita r n y c h in s ty tu c ji , Rzeszy, lu b s c h lu d n ie odziane, ró w n ie p o w ś c ią g liw e w ru c h a c h i m o w ie w ie js k ie k o b ie ty .

C h ło d n e m ro w ie p rz e m y k a po sercu n a w id o k ty c h lu d z i. Z e w ­

STEFAN S U LIM A

C ien ie n ad ugorem

n ę trz n y ic h w y g lą d p rz y p o m in a kogoś do brze znanego, bu d zą ce , go w szakże g w a łto w n y sp rz e c iw . Ile ż p o c h o p n y c h a w e r s ji w y z w o ­ liło p ie rw s z e z e tk n ię c ie z ty m tłu m e m . . .

K oso, co n a jm n ie j ch ło d n o , p a ­ trz ą na w y c ie k a ją c y z z a c h o d n ie ­ go d w o rc a tłu m n a p iy w o w i P o ­ la cy. A p rze z w s z y s tk ie niech ęci, p rz e c ie k a z ic h w z r o k u o s k a rż e ­ n ie i o b e lg a : T e s z w a b y !

T a m c i n ie k r z y ż u ją spo jrze ń.

S tą p a ją s p o k o jn ie , ja k b y n a w y . k ii, z a m k n ię c i w sobie, sobą t y l ­ k o z a ję c i. R o z m a w ia ją . P ó łg ło . sem — bez o s te n ta c ji. P rzez r a ­ m ię , ja k w k a te d rz e , trz e b a w y ­ s łu ch a ć te ro z m o w y , k tó r e c ie p łą fa lą w z ru s z e n ia z m y w a ją osad pierw sze go w ra ż e n ia . T e n tłu m

„ m ó ź i“ po p o ls k u — w a rm iń s k ą g w a rą , budzącą p ra g n ie n ie za g a . d a nia. D la te g o o d ru c h o w o p r ó b u ­ ję w y n a le ź ć kogoś, kog o b y n u r t o g ó ln y n ie u n o s ił k u m ia s tu .

N

a n a jn iż s z y m s to p n iu d w o r ­ c o w y c h schodów p rz y s ta n ę ­ ła w ie js k a k o b ie ta z k o szy­

k ie m , p r z y k r y ty m z w ie rz c h u c z a rn y m szalem i szuka kogoś w ciżb ie. W p ie rw s z y m p o ry w ie k u n ie j k ie r u ję k r o k i z nieo fo m yślo.

n y m z a p y ta n ie m , k tó r e m a w y ­ z w o lić z a k lę ty w m ilc z e n ie d ź w ię k w a r m iń s k ie j „ g a d k i“ . W o ln o , a le u p rz e jm ie o d w ra c a k u m n ie g ło w ę i z d z iw io n e oczy, w c h w ili g d y u ś w ia d a m ia m sobie, że p o n io s ły m n ie s e n ty m e n ty i nie m a m z czy m się z w ró c ić do k o ­ b ie ty w ła d a ją c e j n ie w y d a rtą prze z w ie k i polszczyzną.

N a jg łu p s z e z p y ta ń o go dzinę o tw ie ra z a m k n ię te usta . C z u ję je go bezsens, bo ró w n o cze śn ie ze s ło w a m i oczy p o n a d g ło w ą w a r - m ia c z k i p a d a ją n a b ia łą ta rc z ę zegara.

— B y d z ie p o ł ósm y — b rz m i o d p o w ie d ź i je j zaskoczone ź re ­ n ic e s ia d a ją o b o k m ego s p o jrz e ­ n ia na ta rc z y .

R a tu je m n ie m agiczne s ło w o

„ G ie tr z w a łd “ , k lu c z do serc i ję ­ z y k ó w w a rm iń s k ie g o lu d u .

— C h c ia łb y m zdą żyć n a po ciąg do G ie trz w a łd u i . . . — n ie p o ­ trz e b u ję ju ż ż a d n ych in n y c h n ie ­ p o trz e b n y c h słó w .

— T o m a jo m g w o łt czasu. P o ­ cią g ja d z ie o szczw iercz d z e w io n . ty. J e n o ty k o do S z o m fa łd a !

P o te m — o czy m sam d o s k o n a ­ le w ie m — m u s i się iść p ię ć k il o ­ m e tró w p ie c h o tą , a le p ie j w ogó­

le _ n ie w y s ia d a ć w S zom fa łdzie, k t ó r y dziś z w ie się U n iesze w o i je c h a ć do B ie sala, skąd je s t b l i ­ żej.

Ż y c z liw y u ś m ie c h o d pro w ad za m n ie na od ch o d n ym . Z k a ż d y m k r o k ie m serce p ę c z n ie je cic h ą r a . dością, a jednocześnie ściska się żalem . M o w a w a rm .a c z k i z d a w a . la się dźw ięczeć w uszach s tro ­ fa m i m ie js c o w e j p io s e n k i, w k t ó ­ re z a w a rty je s t c a ły c z a r k r a ju o c ie p łe j n a z w ie , W a rm ia :

O W a rn ijo , o W a m ijo T y z ia m n io ś w e nto m o ja , K r s ió m ech p rz o d k ó w zlano, K e n d y spojrzę, w szendo cudno, T y p rz e ś lic z n y r a ju ,

Ż e n a d ciebzie, ja k B ó g m n iły , N im a w św ecie k r a ju !

T y lk o 1, że te ra z p a d ły na w z r u ­ szenie iro n ic z n e s p o jrz e ń ’'a lu d z i, k tó r y c h r u c h y są b a rd z ie j p o ry ­ w is te a m n ie j spo kojne, gesty w ię c e j z a w a d ia c k ie . C zyżby a n i w piosence a n i w ż y c iu n ie z w ie ­ trz a ła d o tą d p ro śba da lszych z w ro te k :

O m ó j Jezu, m n iły Jezu, D o jż e s iły człeku, B y się na t y z ie m n i

D o ro b z ió ł lepszego z ie k u . . .

O

d następnego d n ia ro z p o . czyn-a się w ę d ró w k a po tr o - p a c h b r a te r s k ie j nie zg o d y i ro z w .k ły w a n ie tra g ic z n e j z a g a d . k i po m ie szania ję z y k ó w . W p ie r ­ w szej n a iw n o ś c i, po z s u m o w a n iu o p ty m iz m u , ja k im n a p e łn ia życie O ls z ty n a , n ie w y g a s ły ż a r p o ls k ie j tu z ie m c z e j „ g a d k i“ i zeszłorocz.

n y c h w s p o m n ie ń , ro b o ta w y d a je się na ty d z ie ń . W rzec z y w is to ś c i p rze w le cze się do ko ń c a w ę d ró w - k i i n ie będzie skończona. K a ż d e z z niszczon ych m ia ste czek, każd a z ce g la n y c h w s i do o s ta tk a d o rz u .

°ać ^ będą d ro b n e s z c z e g ó lik i te j w ie lk ie j s p ra w y i zaw sze czegoś b ra k n ie jeszcze do o g a rn ię c ia c a ­ ło ści, zaw sze d o ro b e k ro z m ó w i a u to p s ji będzie fra g m e n ta ry c z n y i p rz y p a d k o w y . B ęd zie to s m u tn a w ę d ró w k a za cz e rw o n ą n ic .ą b e z w ła d n e j b ie rn o ś c i je d n y c h , zastrasza ją cej a u to m a ty z a c ji są.

d ó w u d ru g ic h , niszczącej e n e rg ii w u tr z y m a n iu na stałe o d ru c h ó w u jeszcze in n y c h . K w e s tia „ a u ­ to c h to n ic z n a “ og lą d a n a o d s tr o ­ n y szarego c z ło w ie k a , od ty g la , w k tó r y m się rozża rza i fo r m u je , w y d a się zapuszczoną d żu n g lą , przez k tó r ą n ie p ro w a d z i żaden o b ie k ty w iz m — n a jm n ie j lu d z i n a p ły w o w y c h . O p in ie je d n e j i

d ru g ie j s tro n y będą ja s k ra w e ja k ja rm a rc z n e s z k ie łk a , zao strzo ne up o re m , p o ry s o w a n e n ie u ś w ia d o - w io n ą złością, lu b g o rz k ie g o ry ­ czą n ie z a g o jo n y c h ra n . S z a ry t u ­ zie m iec, szary o sa d n ik, szary p rz e d s ta w ic ie l w ła d z y zostaną z a p y ta n i o zdanie. Ż a d n e n ie b ę ­ dzie zgodne, ch yb a w je d n y m : uporze. O s ta tn i z u rz ę d u p o p ró ­ b u ją zna le źć się w p o ś ro d k u sprzeczności, ale w ic h w y p o w ie , dzia ch w ię c e j n a p o tk a się r e m i­

n is c e n c ji o fic ja ln y c h k u rs ó w , n iż z ro z u m ie n ia , zw łaszcza p e w n e j

„ in k r y m in o w a n e j“ s tro n y . Ze sprzeczności szary p rz e d s ta w ic ie l w ła d z w y c h o d z ił będzie ty lk o p rz y p o m ocy swego „ n ie o fic ja ln e , go i p ry w a tn e g o “ p rz e k o n a n ia ,w k tó r y m ro zp rę ża się w s z y s tk ie h a m o w a n e p rz y b iu r k u u ra z y .

U r a z y . . . S ię g a ją one głęboko.

A ż do dziecię cych dusz. T a m d o ­ p ie ro dostrzega się ic h niszczącą s iłę i sposób, w ja k i rozsze rzają n ik łą p o d s ta w ę fa k ty c z n ą i p ię . trz ą tru d n o ś c i.

P

o re s z tk a c h n ib o rs k ie g o (dziś n id z ic k ie g o ) z a m k u o p ro w a ­ d z a nas 12- le tn ia m oże d z ie w ­ c z y n k a spod W arszaw y, r e z o lu t­

n y i ś w ia d o m swego tuła czeg o do św ia d cze n ia s zkra b . J a kże d a ­ le c y je ste śm y, b y dziecko p y ta ć o „ a u to c h to n ó w “ , p a trz ą c przez w y p a lo n e o k n o z a m k o w e na o g ry z k i m u r ó w da w n ego N ib o rk a . N ie w ie m , ja k tow a rz y s z e , ja p r ó ­ b u ję się c o fn ą ć w czasy, gd y po ra z o s ta tn i p rz e d d ru g ą ś w ia to ­ w ą w o jn ą ż o łn ie rz p o ls k i prze z tę sam ą m oże o k ie n n ic e p a trz a ł na senne m ia ste czko. B o z am e k n i ­ d z ic k i ja k o m a le ń k i fra g m e n c ik w p is a ł się n a k a r t y ep op ei n a p o . le o ń s k ie j a przez to w itin e r a r iu m d o li i n ie d o li le g io n is tó w D ą b ro w ­ skiego i Z a ją c z k a . Z ta k ie j z a d u ­ m y w y r y w a m n ie d z ie w c z y n k a , p ró b u ją c nadążyć za m y m i m y ­ ś la m i, a s ta ra n ie je j do strze g a m na gle w c h w ili o c k n ie n ia :

— Po te j w o jn ie ś w ia t się s tr a ­ sznie po m ie s z a ł — s tw ie rd z a z ro z b ra ja ją c ą pow agą.

B rz d ą c posądza m m e o je r e m ia - szow y n a s tró j i przypuszcza, że b ia d a m n a d zniszczon ym N ib o r . k ie m i ra d b y p rz y w o ła ć m n ie do rzecz y w is to ś c i, w k t ó r e j nie ja je d e n m a m p o w ó d do bolesnych zam yśleń.

— N a m też k a z a li n ie d a w n o cho dzić do s z k o ły ra z e m z N ie m ­ c a m i — d o d a je ja k b y bez sensu.

M y ś l p rz e b ija je d n a k prze z s io . w a tuła czeg o dziecka. S ło w o

„N ie m c y “ trz e ź w i ro zm a rzo n e g ło w y .

O k ó ln y m i d ro g a m i r o z p y tu je ­ m y o n ic h , a dziecko z d o jr z a ło ­ ścią przeżytego c z ło w ie k a o d p o ­ w ia d a , n ie p rz y p u s z c z a ją c , co p o d n ie c iło c ie k a w o ś ć s m ę tn y c h tu ry s tó w . G dzie m o w a o N ie m . caoh na P o m o rz u M a z o w ie c k im , n a le ż y się w p ie r w d o p y ta ć n ie ­ zn a czn ie tre ś c i tego o k re ś le n ia . I w ty m w y p a d k u „k w e s tia a u ­ to c h to n ic z n a “ n ic z y m o liw a d o ­ b y w a się na p o w ie rz c h n ię . M a li N ie m c y w szkole, do k t ó r e j uczę­

szcza p o d w a rs z a w s k a d z ie w c z y n ­ ka, o k a z u ją się m a ły m i M a z u ra ­ m i. T y lk o m u r obcości, w y s ta w io ­ n y b e z im ie n n ą rę k ą , każe ic h z n ie s ła w ia ć n a jb a rd z ie j o b c y m m ia n e m .

— Ja kże c i N ie m c y d a ją sobie ra d ę z n a u k ą w p o ls k ie j szkole?

— p y ta m y z o k re ś lo n y m celem .

— O, o n i u m ie ją m ó w ić po p o l­

s k u — w y ja ś n ia d z ie w c z y n k a — t y lk o b a rdzo śm iesznie. W y ła ­ w ia m is k ie r k i ja k iś z a b a w n y c h re m in is c e n c ji, w y w o ła n y c h p r z y ­ p o m n ie n ie m m a z u rs k ie j p o ls z c z y ­ zny. W ie le b y m da ł, b y poznać t a ­ je m n ic ę tego u śm ie szku , b o . . .

D la te g o w ła ś n ie m a ła n ie b a w i się z m a z u rs k im i r ó w ie ś n ik a m k tó r z y p rz e z ja k iś czas boczyli, się na szkołę i n ie c h c ie li do n ie j uczęszczać. Co b y ło tego p o w o ­ dem z n ó w niesposób się d o w ie ­ dzieć. M a ła po p ro s tu nie wie.

W ie za to-, ja k ie je s t ź ró d ło ś w ia . dom ości. że M a z u rz y to N ie m c u :

— W ie lu ta k m ó w i! — s tw ie r ­ dza z p rz e k o n a n ie m .

D

a re m n ie p y ta m p o te m w N id z ic y o adres M a z u rk i, k t ó r y z w ła s n e j o c h o ty i p o d n ie ty z a jm u je sie ro z p ro w a ­ d z a n ie m k a le n d a rz y I n s ty tu tu M a z u rs k ie g o . S tarsze p o k o le n ie p rz e w a ż n ie n ie o r ie n tu je się n a . w e t, ja k ochrzczono sąsiednią u lic ę , szczególnie gd y ta no si j i - k ie ś n ie p o ls k ie i n ic n ie m ó w ią c e im ę ks. M ro.ngow iusza. J a k na złość deszcz le je tego d n ia i m ło dzie ż, n ie o c e n io n y cice ron e po p o m o rs k o -m a z o w ie c k ic h z a u ł-

ka ch , s ie d z i w dom ach. B r a k u je p rz y p o s z u k iw a n ia c h je j ż y w io ło ­ w y c h z a in te re s o w a ń to p o g ra fic z ­ n y c h i d la te g o n ie m ożem y d o ­ trz e ć do M a z u r k i o n ie z w y k ły c h tu sk ło n n o ś c ia c h . Z re s z tą może i le p ie j, s k o ro n a w e t d o m a ły c h M a z u ró w n ie t r a f ia się prziez f u r t . k ę m ło d y c h , g o rą c y c h serc, k t ó ­ ry c h o d k ry w c z ą cie kaw o ść o d ­ w ró c o n o od n a js z c z y tn ie js z e g o p o w o ła n ia : s z u k a n ia w d ru g ic h n a jp ie r w b ra c i — p o te m d o p ie ro od m ie ń có w .

W W a ta m b o rk u za w o z a m L y z ie b a b a z kie rno zam i, K ie r n o z jó z a k ó js ió ł w łu d , B a b a m ó ź i: das is t g u t!

T a k p r z y n a jm n ie j p o w ia d a p io ­ senka w a rm iń s k a , iro n iz u ją c a znie m cze n ie lu d n o ś c i m ie js k ie j.

N ie je s t też d la m n ie n ie s p o . dizianką, że w d z is ie js z y m B a rc z e ­ w ie , w c z o ra js z y m „W a ta m b o r k u “ , z n a d b a ro k o w e g o szczytu k o ś c io ­ ła p o b e rn a rd y ń s k ie g o d o la tu je g w a r n ie m ie c k ic h ro z m ó w . „ N o ­ w y “ W a rte m b o rk — m ia s to — n ig d y n ie u c h o d z ił za s ie d lis k o po lsko ści, w p rz e c iw ie ń s tw ie do

„s ta re g o “ — w s i — o ra z w ie ń c a o ta c z a ją c y c h go s z ta n d a ro w o p o l­

s k ic h osad, ja k L a m k o w o , R a m ­ sowo;, B a r t o łt y czy D y w ity . T o one — n ie W a rte m b o rk -m ia s to

— ś w ie c iły p rz y k ła d e m h o jn o ś c i n a cele n a ro d o w e z r u b r y k o f ia r ­ n y c h p ra s y w a r m iń s k ie j. N iechże w ię c i c hłop , n ie t y lk o baba w a r . te m b o rs k a „m ó ż i: das is t g u t“ , o d n a w ia ją c d a w n ą p o ls k ą b u d o ­ w lę , w k tó r e j k a r d y n a ł A n d rz e j B a to ry za ż y c ia w y s ta w ił sobie n a g ro b e k , n a jp ię k n ie js z e n a całe P ru s y d zie ło renesansu. B y le b y t y lk o b y ła to ta k a sam a k o n ie c z ­ ność, ja k u tego stareg o W a r m ia ­ ka , co to z a g a d n ię ty o d e rw a ł się o d ro b o ty i p o k ra ś n ia ł, m ogąc w ła m a n e j po lszczyźn ie o b ja ś n ić dro gę do „ k o ś c ie ln ik a “ .

R y c h ło g łę b o k i c ie ń pa da n a tę s k w a p liw ą to le ra n c ję . W d z is ie j­

szym B a rc z e w ie po ra z p ie rw s z y d o ty k a m ro p ie j ącego w r z o d u : szereg n ie m ó w ią c y c h dość bie g le po p o ls k u tu z ie m c ó w , do dziś n ie u re g u lo w a ł swego o fic ja ln e g o s to ­ s u n k u do p o lsko ści, co gorsza, o k r e ś lił go n e g a ty w n ie . Są ta c y m ię d z y ty m i N ie m c a m i z ję zyka, k tó r z y z a d e k la ro w a li się ju ż ja k o P olacy, a p o te m o d s tą p ili. Tego n ie je s t w sta n ie z a s ło n ić n a w e t s ta ry u ra d o w a n y W a rm ia k .

D o B a rc z e w a ze s ta c ji id z ie się ja k iś czas p rze z pola. W on ych s ie ls k ic h czasach, k ie d y d y m ią c y m o lo c h k o le i żelazn ej z na kazu w ła d z w ta r g n ą ł w życie p ru s k ie j p r o w in c ji, o jc o w ie m ia s ta z g o d z ili się na n ie m iłe sąsiedztw o ty lk o p o d je d n y m w a r u n k ie m : że k o le j będzie k o p c iła ja k n a jd a le j od W a rte m b o rk a .

— P r z y n a jm n ie j z a ro b ią na ty m d o ro ż k a rz e i będzie ja k a ś korzyść z tego w y n a la z k u — b rz m ia ła n a jb a rd z ie j rzeczow a z w y p o w ie d z i n a ra d z ie m ie js k ie j.

D z ię k i te m u p rz e d B a rcze w e m przyb ysz, id ą c y z dwoTca, m a spo.

sobność z a u w a ż e n ia kom iczne go s tra c h a n a w ró b le , p iln u ją c e g o pó l. W a ż u ro w y m s tro ju , w h e ł­

m ie n ie m ie c k im n a g ło w ie , s tr a ­ szydło r o b i n ie sp odziew ane w r a ­ żen ie i p ro s i się o zdjęcie .

G d y słońce p rz e k o m a rz a się z fotografem ;, w y p a d a n ie ra z ob ejść o b ie k t od p rz o d u i ty łu , aż o d p o w ie d n ie u ję c ie n a d ró b : n ie d o s ta te k ś w ia tła . T a k też b y ło i w m o im w y p a d k u . Z o s ta w ia ją c w p rz y d ro ż n y m ro w ie to w a r z y ­ szy p u ś c iłe m się przez ś c ie rn ie k u d z iw a d łu i n ie ra z o b tańco w a łero go do koła, n im z n a la z ł się na f i l ­ m ie . A n i m i w g ło w ie b y ło , że budzę p o d e jrz e n ia .

— T y lk o czekać m ilic ji, k tó r a nas w s z y s tk ic h z a p a k u je do kozy

— p r z y w it a li m n ie p o n u ro to w a ­ rzysze.

J a k się o ka za ło z a in te re s o w a n ie ta k o s o b liw y m , ja k s tra c h p o ln y , o b ie k te m rz u c iło na m o je in te n ­ c je cie ń w ro z u m ie n iu n a p ły w o ­ w e j lu d n o ś c i, d la k t ó r e j „z n ó w k tó r y ś z ty c h N ie m c ó w “ szw ędał się po po la ch.

B a rc z e w o n ie o b ja ś n iło , czy o b ja w ta k w y b u ja łe j p o d e jr z li­

w o ści b y ł ja k ą ś k o n s e k w e n c ją w y p a d k ó w , czy chorobą, rz u c iło je d n a k ś w ia tło n a głęb okość p o ­ d z ia łó w m ię d z y „a u to c h to n a m i“

a n a p ły w o w y m i. C i p ie r w s i po są.

d z a n i są o zdolność do z a k a p tu - rz o n y o h p o d s tę p ó w i k n o w a ń i n ie w ia d o m o , co je s t p rz y c z y n ą , a co s k u tk ie m tego, że W a rm ia ­ cy w B a rc z e w ie , a ta k ż e i gdzie in d z ie j, n ie m og ą znaleźć z n a p ły ­ w o w y m i P o la k a m i ta k ie g o m o ­ du s v iv e n d i, ja k i m o ż liw y je s t m ię d z y n im i a n ie d o b itk a m i p r a w d z iw y c h N ie m c ó w . S łusznie n a p is a ł n ie ta k d a w n o K . K o ź - n ie w s k i w s w y c h g ło ś n y c h w r a ­ żeniach m a z u rs k ic h w „ P r z e k r o . jiu“ , że n ie n a le ż y le k c e w a ż y ć g ło . sów osadniczych i oska rżeń p rz e ­

PAUL ELUARD

P rz e k ła d Jerzego Z a g ó rs k ie g o

To ona

(C’est elle)

N a t e j g w ie ź d z ie t r a w n ik a to ona T o ona w t y m d o m u p u s ty m T o ona w t e j c ie m n e j u lic y T o ona n a ty m p o m n ik u T o ona w ś ró d ty c h d z ik u s ó w T o ona w ty m sercu n ie g o d n y m T o o n a ta m n a śniegu

Z aw sze za m u re m J a k w g łę b i w ą w o z u .

D a r

(L e don) O na je s t p e s tk ą w fid z e m y ś li

O na je s t p e łn y m s ło ń c e m p o d z a m k n ię ty m i1 p o w ie k a m i I c ie p łe m w s p a n ia ły m w m o ic h w y c ią g n ię ty c h rę k a c h O na je s t c ie m n ą d z ie w c z y n ą i je j k r e w zatacza k o ło W ś ró d n o cy o g n ia d o jrz a łe g o .

L e k tu ra

(L e c tu re ) W ś ro d k u P a ry ż a M a rz y ła s k ro m n o ś ć B u k ie t n ie b a bez c h m u r W w a z ie c z a rn y c h d o m ó w K ie d y o n a czasu n ie m a S ta je się jeszcze p ię k n ie js z a J e j się n ie skoń czy ucz y ć N ie b o z a m y k a o k n o Słońce k r y je podłogę.

W iersze z to m u „L e s M a in s lib r e s “ 1947, P a ris S a llim a rd

c iw tz w . a u to c h to n o m : są one ja k d ro g o w s k a z bez n a pisu, w s k a z u . ją c y d w a p rz e c iw n e k ie r u n k i. A w ła ś c iw ie w a r to b y w ie d z ie ć , d o ­ k ą d s tr z a łk i p ro w a d zą .

P

rzypuszazam , że is tn ie je na te re n ie P o m o rz a M a z o w ie c . k ie g o w ię c e j n iż dzie się ciu s p ra w ie d liw y c h , k t ó r y m b y m o ż ­ n a z au fać, że po lsko ść ic h n ie je s t k o n iu n k tu r ą a n i m is ty fik a c ją , zw łaszcza g d y d la bezpieczeń st­

w a , w y b ó r o b e jm ie p o s p o łu ż y ją ­ c y c h i p rz e m a w ia ją c y c h zza g ro ­ b u . Z ty c h o s ta tn ic h w y m ie n ił­

b y m M ic h a ła K a jk ę , tra g ic z n e g o po e tę P ru s k ie g o M azo w sza i b y ł­

b y m s k ło n n y sądzić, że polskość je g o d z ie c i w in n a m ie ć p rz e z to w y s ta rc z a ją c ą re k o m e n d a c ję . Z p rz y k ro ś c ią p rz y ta c z a m n a z w is k a w s w y c h re p o rta ż o w y c h r e la ­ c ja c h , ty m ra ze m tr u d n o m i b ę ­ dzie u n ik n ą ć ta k ie g o u d o k u m e n . to w a n ia , bo id z ie o n a ś w ie tle n ie , m a ły m p r o m y k ie m je d n e g o p r z y ­ p a d k u , o d ru c h o w o ś c i i b e z tro s k i osa dn iczych n a s ta w ie ń .

K a jk o w e g o syna s z u k a m na b u d o w ie w M rą g o w ie . Poszedł ś la d a m i o jc a i t r u d n i się m u r a r ­ ką . N ie p o w in n o być tr u d n o z n a ­ leźć syna p o e ty p o ś ró d k ilk u n a ­ s tu r o b o tn ik ó w , w y k o ń c z a ją c y c h o d n o w io n y dom . A p rze cie ż nie m ogę się o n ie g o d o p yta ć.

— T o p e w n ie n ik t z P o la k ó w

— p o w ą tp ie w a z k o le i z a p y ta n y r o b o tn ik . J e s t je d n a k u c z y n n y i r o z p y tu je w ś ró d k o le g ó w .

— E, to p e w n ie te n M a z u r! — w p a d a k to ś na w ła ś c iw y tr o p i z p o b ła ż liw ą ir o n ią u d z ie la w y ja ­ śnień.

M a m t a k ie w ra ż e n ie , że je s te m n ie p ie rw s z y m d z iw a k ie m , k t ó r y b a ła m u c i się z „ t y m M a z u re m “ . L u d z ie odchodzą do ro b o ty , nie n a w ią z u ją c do mego d z iw a c tw a . N ie są c ie k a w i jego genezy, id ę w ię c szukać syna M ic h a ła K a jk i, k t ó r y w P olsce je s t t y lk o „ ty m M a z u re m “ i „ n ik im z P o la k ó w “ . O bsze rn ie w y łu s z c z a m i za to sw e p o g lą d y u r z ę d n ik P U R .u w je d n y m z m ia s t p o w ia to w y c h .

— J e ś li chce p a n słyszeć m o je p r y w a tn e z d a n ie — k o ń c z y w y ­ w o d y — uw a ż a m , że M a z u ­ ra m i n ie m a co z a w ra c a ć sobie g ło w y . N ie c h p a n p o p a trz y n a tę s p ra w ę po p ro s tu , bez lite r a c k ie ­ go n a s ta w ie n ia . C i lu d z ie p rz e s z li n ie m ie c k ą szkołę m y ś le n ia i tr z e ­ ba b y się do brze n a p ra c o w a ć — z n ie w ia d o m y m w y n ik ie m — by zaczę li m y ś le ć po p o ls k u — ta k ja k m y !

W akce ncie p o ło ż o n y m na o s ta tn im „ t a k ja k m y “ , akcencie b u ń c z u c z n y m , w y ra ż o n e je s t w s z y s tk o w ra z z u w ie lb ie n ie m d la S a m o s ie rry i M o n te Casino, z a m iło w a n ie m do ro m a n tyczn e g o fra z e s u i le k k o m y ś ln o ś c ią w r e a ­ lia c h i c a ły m ła d u n k ie m im p o n . d e r a b ilió w u c z u c io w y c h , ja k i t y l ­ k o da się zm ie ścić w trz e c h k r ó t ­ k ic h sło w ach .

— W ą tp ię , b y k to ś teg o p o t r a f ił do kon ać i w ą tp ię czy w a r to się n a w e t b ra ć do tego.

C

oś m i nareszcie zaczyna ś w i­

ta ć w g ło w ie . C z u ję w re s z ­ cie ja k iś p u n k t zaczepienia, gd y id z ie o p s ych o lo g iczn ą stro n ę z a g a d n ie n ia „a u to c h to n ic z n e g o “ . T e n c o n a jm n ie j p ó ł- in te lig e n t n ie w id z i n ic w a rte g o z a trz y m a n ia , n ic godnego u z n a n ia i r o z w in ię . c ia w c z ło w ie k u , k tó re g o z w ie M a z u re m . N ie w id z i w n im an i tego, co u w a ż a za swe z a le ty , an i tego, w czy m n ie dostrzega w ła ­ s n ych w a d . N ie w id z i, za d a tk ó w ...

M im o w o li p rz y p o m in a m i się fr a g m e n t p rz e d m o w y A r t u r a G ó rs k ie g o do w s p o m n ie ń p le b i­

s c y to w y c h A n n y Ł u b ie ń s k ie j.

s ta n o w ią c y c h d la re a lis ty p o ra ­ c h u n e k z naszą le k k o m y ś ln o ś c ią i ta n d e tn o ś c ią m y ś le n ia w s p ra ­ w ie p r u s k ie j — podów czas — po lsko ści.

,,W ta k ic h ty p a c h w s z y s tk o sta n o ­ w i o rg a n ic z n ą całość, p ra c a d n ia , d y ­ s c y p lin a o b y c z a jo w a , u m ia r w s w y c h p ra w a c h , w ie d z a w s p ó łż y c ia z lu d ź ­ m i i z n a tu rą , o g ro m d o św ia dczeń p o lity c z n y c h z d o b y ty c h p r z y tw o rz e n iu p u b lic z n y c h w a rto ś c i, s a m o d z ie l­

ność i p o le g a n ie na sobie, w s z y s tk o to ra ze m z b u d o w a ło J e d n o lito ś ć ż y c ia w e w n ę trz n e g o , o p a rte g o od w ie k ó w na w ie lk ic h k a n o n a c h . K ażda też w a rto ś ć m o ra ln a , zb u d o w a n a w n a tu ra c h te g o ty p u , p o sia da k o rz e ­ n ie g łę b o k o zapuszczone, k tó r e je j za c h w ia ć n ie p o z w o lą . Ż a d n e g o śla d u p o w ie rz c h o w n o ś c i n ie p e w n o ś c i, ta n ­ d e ty " .

W ie le id e a liz a c ji A . G órskie go trz e b a s ta ra n n ie o d d z ie lić od o b ie k ty w n y c h spostrzeżeń, a w t e ­ d y niespoaób b c c jiie n ie uzn ać tra fn o ś c i je go p o g lą d ó w na p s y ­ che P o la k a p o m o rs k o -m a z o w ie c . k ie go . N ie d z iw ię się też u rz ę d . n ik o w i P U R -u , że n ie w id z i w i e l­

k ic h szans p ra c y w b u d o w a n iu ś w ia d o m o ś c i p o ls k ie j poza w r o ­ d z o n y m i d y s p o z y c ja m i p s y c h ic z ­ n y m i i m e n ta ln o ś c ią tu z ie m c ó w . Czyż je d n a k w je g o ro z u m o w a ­ n iu aż n a d to n ie je s t w id o c z n y b łą d , u k r y t y w e w s z y s tk ic h p rz e ­ c ię tn y c h sądach lu d z i n a p ły w o ­ w y c h , z a ró w n o je d n o s te k d o d a t­

n ic h , ja k u je m n y c h społecznie, że w a r u n k ie m p o ro z u m ie n ia m ię ­ dzy p rz y b y s z a m i a tu z ie m c a m i je s t o d e b ra n ie ty m o s ta tn im o d ­ ręb no ści, n a b y te j w w ie k o w y c h zm a g a n ia ch , k ie d y to ta o d rę b ­ ność s ta w a ła s k u te c z n ie w p o ­ p rz e k — na o d m ia n ę — g e rm a n i­

z a c ji.

N ie u p ie ra m się p rz y słuszności te j o b s e rw a c ji, ale p o s ta n o w iłe m

Otton Swoboda

Śląsk (lin o ry t)

pa trz e ć na tz w . k w e s tię a u to c h ­ to n ic z n ą od s tro n y naszych, n ie t y lk o n ie m ie c k ic h p rz y c z y n , cho ć.

b y d la uczu lo n e g o m eg alom an a na ro d o w e g o m o g ło się to w y d a ć gorszące. N ie s te ty m y P o la c y m a ­ m y z d a w n a n ie z b y t c h w a le b n ą skło nn ość do z a m a z y w a n ia , nie n a p ra w ia n ia p o p e łn io n y c h p rz e . w in ie n , stą d w a r to i po d , ta k im k ą te m s p o jrz e ć na p e w n e zaga­

d n ie n ia .

Z

e s tro n y s z la c h e tn y c h , trz e ­ ba przyzn ać, je d n o s te k o b ­ s e rw u je się o s ta tn io w y s iłk i, b y po ło żyć k re s ro z d ź w ię k o m w ś ró d polsko ści Z ie m O d z y s k a , n y c h i u ła tw ić zespolenie dw ó ch je j o d ła m ó w : p rz y b y łe g o i t u - ziem czego. A le ja k ż e te u s iło w a ­ n ia obciążane są b a la s te m n ie p o ­ ro z u m ie ń . S p o ty k a łe m ' się z g o rz ­ k im ro z c z a ro w a n ie m z a p a lo n y c h id e a lis tó w , k tó r z y do godzenia o b u s tro n p r z y s tą p ili w e d le s ta ­ ro p o ls k ie j re c e p ty : „k o c h a jm y s ię !“ .

(D o koń czenie n a s tro n ie 2)

Cytaty

Powiązane dokumenty

N ic potem dziwnego, że rzucają one na siebie niepokojące cienie niekonsekw encji.. Już zupełnie białą nicią dofastrygow ane są

Szczególna wartość tego słownika polega także i na każdorazowym określeniu stosunku danego polityka do granicy na Odrze i Nysie łużyckiej... Czwartki

Podstawą procesu edukacyjnego jest komunikacja w relacji nauczyciel – – student i to ona będzie przedmiotem dalszych rozważań, uporządkowa- nych za pomocą metafory

Egzamin z Mechaniki

da w akw aryjum zupełnie uspokoi, m uł na dno opadnie, bliżćj będziemy się mogli przy ­ patrzyć ty m wszystkim istotom, a w owych dziwacznych, zielonych i

Zbiorowe prawo pracy- związki zawodowe, załoga i organizacje pracodawców. ZAJĘCIA

a) Pan Jezus uświadamia ludziom, że dobro i zło będą istniały obok siebie aż do końca świata. b) Wyjaśnia, że chociaż w świecie istnieje zło, to Pan Bóg wypełnia

W Czechosłowacji w latach siedemdziesiątych powstał wiersz-piosenka Oni się boją, w której wyliczono to wszystko, czego boją się przedstawiciele reżimu, i na koniec