• Nie Znaleziono Wyników

Projekt systemu szkolnictwa w Polsce 1917

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Projekt systemu szkolnictwa w Polsce 1917"

Copied!
40
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)
(3)
(4)
(5)

11 SYSTEMU n i l

W POLSCE

1917

Warszawa

K A Z I M E R Z K U J A W S K I .

*

(6)
(7)

Kazimierz Kujawski

PROJEKT

SYSTEMU SZKOLNICm W POLSCE

R. 1917.

Główne części tej pracy były w streszczeniu zakom u­

nikow ane na Zjeździe Towarzystwa Nauczycieli Szkół W yższych w Krakowie d. 28 M aja r. 1917, całość zaś — z drobnem i skróceniam i — odczytana na Zjeździe N au ­ czycielstwa Ziem i Piotrkowskiej w Częstochowie d. 20 sierpnia r. 1917.

K . K u ja w s k i.

Naród Polski stoi przed w ielkiem zadaniem budowania państwa własnego; powinniśm y uważać się za szczęśliwych, iżeśm y tej chwili doczekali.

Do budowy tego w ielkiego gm achu trzeba się brać z u m iło­

w aniem serdecznem i zapałem , ale z um iejętnością, rozwagą i m o­

cą, ażeby gm ach nie był prowizoryczny, lub 2goła iluzoryczny, lecz trw ały, do naszych przystosowany potrzeb.

Kto chce zbudować folwark, ale nie m oże odrazu wszystkich budynków postawić, ten robi plan całości, pozostawia miejsce na ew entualne zm iany i rozszerzenia w przyszłości, a na razie stawia tylko budynki najkonieczniejsze, porządne i m ocne, aby trwać m o­

gły wspólnie z tem i, które później postawione będą.

Podobnie pow inniśm y postępować przy budowie różnych części państwowego gm achu naszego: zorjenłow ać się i naszkicować p lan całkowity, a w ykonywać to, co jest m ożliwe i pilne. Postępując ina­

czej, zaplączem y się w szczegółach.

Szkic takiego całkowitego planu szkolnictwa polskiego ośm ie­

lam się w pracy niniejszej przedstawić.

(8)

- 2 —

Doświadczenia nasze z lat ubiegłych i przykłady innych ludów dowiodły, że przyszłość narodu we wszystkich dziedzinach jego ży­

cia w znacznej części zależy od wyrobienia pokolenia m łodego, któ­

re w okresie swej dojrzałości działa i tworzy na podstawie ilościowych i jakościowych zasobów, nagrom adzonych w młodości.

J a k i s i e w — ta k ie ż n iw o . To prawda stara, ale często zapo­

m inana.

J e że li p r a g n ie m y , a b y P o ls k a z a j ę ł a w świecie godne J e j sta­

n o w is k o , to m u s im y o d p o w ie d n io p r z y g o to w a ć m ło d z ie ż naszą.

Bliższe określenie wyrazu „odpowiednio" powinno być zadaniem wszystkich wychowawców, a zwłaszcza instytucji oświatowych.

Na razie m ożna tylko zaznaczyć, że w ychow anie i w y k s z ta ł­

cenie m ło d z ie ż y nie p o w in n o być d o s to s o w y w a n ie m do okreś lon e­

go z g ó r y szab lon u, lecz p r o w a d z e n ie m j e j , j a k o istoty ż y w e j , do w ia d o m e g o celu w znio słe go.

Państwo musi jednak mieć obywateli w yrobionych tak, aby żyli i pracowali zgodnie z jego potrzebam i. Państwo Polskie powinno odpowiadać wysokiem u ideałowi państwa nowoczesnego, więc po­

trzeby jego muszą być w ielkie i wzniosłe; obyw atele muszą być św iadom i swych celów, praw i obowiązków; wychowawcy m łodzieży muszą dokładnie zdawać sobie sprawę z odpowiedzialności, jaka na nich ciąży i dobrze się do swej pracy przygotować; społeczeństwo zaś całe musi baczyć, aby zachowane były wszystkie w arunki, nie­

zbędne do prawdziwie dobrego wychowania przyszłych obywateli kraju.

Ponieważ praca nad m łodem pokoleniem jest tylko częścią obo­

w iązków społecznych każdego obywatela, więc powinna harm onizo­

wać z innem i jego obow iązkam i. To sam o powiedzieć trzeba o ca- łem społeczeństwie: w ustroju państwowym troska o m łodzież ujaw ­ niać się musi w różnych kierunkach, ale zawsze będzie tylko częś­

cią całokształtu spraw państwowych, częścią ważną, która powinna harm onizow ać z pozostałem i. Bieg życia społeczno-państwowego i wychowanie m łodzieży muszą być w ścisłym ze sobą związku, aże­

by m łodzież wzrastała w takich warunkach, w jakich żyje naród.

Jeżeli życie społeczne ro zw ijać się będzie należycie, to w rodzo­

na m łodzieży dążność do postępu nie będzie w ytw arzała rozdźwięku pom iędzy nią, a pokoleniem dojrzałem , lecz zapewni ciągłość roz­

woju w przyszłości.

* *

*

Przy wyborze systemu wychowania powinniśm y uwzględnić właś­

ciwości naszego charakteru, doświadczenia lat ubiegłych — przeważ­

nie ujem ne, niestety — oraz wzory obce, krytycznie rozw ażone i do naszych w arunków rozum nie przystosowane; bezpośrednie prze­

szczepianie na nasz grunt choćby najlepszych urządzeń obcych nie zapewni w yników dobrych, a często będzie wprost sprzeczne z psy­

chiką naszego narodu.

Na wychowanie m łodzieży składa się tyle czynników, że przy organizowaniu życia publiczno-państwowego niepodobna ich wyo­

(9)

drębnić i oddać pod wpływ i kierunek jedynej instytucji państwowej, zwanej najczęściej m inisterjum oświaty. Inne instytucje m ają też bezpośredni albo pośredni w pływ na wychowanie m łodzieży, jak np.

Kościół, zarządy zdrowia publicznego, sztuki, sprawiedliwości, pracy i t. p., nie wyłączając zarządów w ojny i m arynarki; troszczą się one o m łodzież, w ydają dla niej prawa czy przepisy i kształcą ją w za­

kładach specjalnych.

Jeśli nie można ześrodkować w jednej instytucji państwowej tych czynników wychowania m łodzieży, które dadzą się ująć w okre­

śloną form ę szkoły, lub innej organizacji, to cóż mówić o tych nie­

uchwytnych wpływach, które na m łodzież wywiera całe życie spo­

łeczne, publiczne i rodzinne!..

M u s im y się z tern liczyć, że n ie ty lk o o r g a n iz a c ja w y c h o w a ­ n i a i w y k s z ta łc e n ia m ło d z ie ż y zd e c y d u je o p rz y s z ło ś c i naszego n a ­ ro d u , ale c a ł y nasz u s tró j w e w n ę tr z n y , z a s a d y , j a k i e m i r z ą d z i ć się b ę d z ie m y w ży c iu .

Im prędzej nadejdzie chwila, w której prawda w rzeczywistości górować będzie ponad fałszem ; w której odsłanianie prawdziwego oblicza przestanie być naiwnością, a stanie się obowiązkiem i cnotą;

w której piękne hasła będą nietylko w ypow iadane, lub w ykrzyki­

wane, lecz w czyn wcielane; w której wiedza i praca otrzym a pierw ­ szeństwo przed błyskotliwością i blagą; w której uczciwość bez­

względna stanie się cechą zw ykłą i powszechną; w której człowiek człowiekowi w ilkiem być przestanie, a stanie się bliźnim — tern le­

piej w ychow am y naszą m łodzież, tern pewniej utrw alim y w niej pod­

stawy szlachetne, tern lepszą przyszłość dla Polski zgotujem y.

Nadejście tej chwili zależy od ogólnego podniesienia się ducha narodu, a jednym z czynników, które je przyspieszyć m ogą, jest wszechstronna oświata dzieci, m łodzieży i dorosłych.

Zdrow e życie społeczeństwa polepsza wychowanie m łodzieży, a oświata powszechna polepsza życie społeczne.

Narody, w których obydwa te czynniki, w zajem nie na siebie działając, wpływ swój potęgują, m ają zwarte społeczeństwo, zdrową rodzinę i wysoką cywilizację.

Ulepszenie życia społeczeństwa i różnych wpływów, działają­

cych na m łodzież, będzie zadaniem całego narodu i całego rządu polskiego; podniesienie oświaty i zorganizow anie w ychow ania m ło­

dzieży będzie zadaniem przyszłego m inisterjum oświaty.

Rzadko zdarza się w życiu narodów chwila, podobna do prze­

żyw anej przez nas, gdy trzeba urządzać życie publiczne tak, jak się urządza gospodarstwo, zaniedbane skutkiem długiej niem ocy w łaś­

ciciela.

Z takiej chwili należy um iejętnie skorzystać i zreform ować, co reform y w ym aga. Pam iętać przytem trzeba, żeby każda dziedzina m iała w sobie zarodek życia i m ogła się ro z w ija ć sam odzielnie, gdyż częste przeprowadzanie reform daje w rezultacie zam ęt zam iast pożytku.

Budować trzeba na nowo, licząc się tylko z potrzebam i naro­

du i — w danym razie — oświaty, a nie z tern, co m am y obecnie;

— 3 —

(10)

— 4 - r

jeżeli z tego, co jest, przyda się coś na przyszłość, to pozostanie, a jeśli nie — to musi być usunięte.

W obec tego należy wytworzyć okres przejściowy, m ożliw ie spo­

kojny i niechaotyczny, w którym potrzebne zm iany dokonane będą.

W dziedzinie oświaty nie m ożna czynić zm ian gwałtownych i dlatego okres przejściowy zbyt krótkim być nie może.

W ielki pośpiech m oże być bardzo szkodliwym ; jeżeli zaś dotąd istnieliśm y w warunkach gorszych, to w ytrw am y jeszcze czas jakiś—

w przejściowych. Każdy krok obliczać trzeba dobrze i stawiać mocno.

Reform a teraźniejsza powinna sięgnąć głęboko; nie zadowalając się zm ianą fo rm y , powinna wlać treść now ą w form y odpowiednio dobrane.

R eform ow anie wychowania jest sprawą trudną, a dodatnie lub ujem ne skutki wychodzą na jaw najczęściej dopiero po kilku lub kilkunastu latach, gdy dorośnie m łodzież, której reform a dotknęła.

0 zasadach ogólnych reform y wychowania i nauczania pow in­

no w ten czy inny sposób decydować społeczeństwo, gdyż ta spra­

wa dotyczy najistotniejszych potrzeb całego narodu.

W państwach należycie zorganizowanych odpowiednie projekty rządu rozważane i uchwalane są przez sejm y czy parlam enty— i u nas niew ątpliwie tak będzie.

* *

*

D o w y c h o w a n ia o b y w atelskieg o i o t r z y m a n i a p ew n eg o m i n i ­ m u m o ś w ia ty k a ż d y o b y w a te l m a p r a w o ; ta zasada powinna być podwaliną całego systemu oświecenia, a więc i szkolnictwa. Czło­

w iek otrzym uje wychowanie w rodzinie, w szkole i w społeczeństwie.

Jakkolw iek udział rodziny i społeczeństwa ma znaczenie pierwszo­

rzędne, to jednak w pracy niniejszej zaledwie ogólnikowo poruszony być może.

* *

*

Potrzebne m inim um oświaty ogólnej m łodzież otrzym uje w szko­

le, zwanej rozm aicie: początkową, elem entarną, niższą, ludową, po­

spolitą, powszechną i t. d.

Szkoła ta bez względu na nazwę i szczegóły program u już w wielu państwach stała się podstawą oświaty ogółu i pierwszą, za­

sadniczą częścią system u szkolnictwa.

1 w Polsce inaczej być nie powinno, jeno trzeba cały system szkolnictwa oprzeć na jednej szkole — utrzym ajm y dla niej nazwę pow szechnej*) — kształcącej dzieci od 7 do 14 lat, t. j. do w ieku, w którym zacząć można naukę pracy ściśle zawodowej, albo skie­

rować dziecko do szkół średnich.

* ) p ro p o n o w an ą przez k o m is ję pedag. przy Żarz. Stow . N aucz. Pol.

(11)

— 5 —

Cl nas tę sprawę ujęła w ten sposób po raz pierwszy kom isja pedagogiczna przy Zarządzie Stow. Naucz. Pols.

Na tej podstawie m ożna rozm aicie budować system kształce­

nia dalszego. Jeżeli szkoła powszechna ma być podstawą, to po­

w inna być zbudowana m ocno i celowo, aby m ogła istotnie spełniać w ielkie zadania wychowywania i kształcenia obywateli.

Każda szkoła, a tern bardziej powszechna, powinna m ieć swój w ła s n y cel, a nie stać na stanowisku zakładu, przygotowującego do innych szkół lub egzam inów, gdyż to form alizuje pracę i skłania do uwzględniania w y m a g a ń owych szkół i egzam inów — z upośledze­

niem istotnego rozwijania i kształcenia m łodzieży.

Jeżeli s z k o ła d o b rz e spełni w ła ś c iw e swe z a d a n ie , to k a ż d y j e j w y c h o w a n e k będzie p rz e z to p r z y g o t o w a n y do d a ls z e j p r a c y

w ż y c iu lu b w in n e j szkole.

Gdyby szkoły m iały m iały tylko uczyć, to każda m ogłaby być zupełnie odrębną od pozostałych; ponieważ jednak muszą wziąć na siebie część zadań wychowawczych, które nie m ogą być traktowane dowolnie, przeto wszystkie szkoły m uszą m ieć pewne cechy ogólne, jeśli m ają swe posłannictwo należycie spełnić.

Szkoła w Polsce powinna wspólnie z rodziną i społeczeństwem, k ie r u ją c się z a s a d a m i N a u k i C h ry s tu s a , w y c h o w a ć i w y k s z ta łc ić k a żd e dziecko polskie na wolnego człow ieka-obyw atela.

Jeśli się zastanowić nad znaczeniem wszystkich wyrazów w okre­

ślaniu powyższem , to — zdaje się —- będzie m ożna zgodzić się na nie i uwzględnić przy tworzeniu szkolnictwa.

Jeżeli istotnie zw iążem y szkołę z rodziną polską i społeczeń­

stwem polskiem , to wprowadzim y do wychowania i uw zględnim y te czynniki, które na naszą m łodzież poza szkołą wpływają; w zm o­

cnim y stanowisko szkoły i zapew nim y jej dopływ inicjatyw y spo­

łecznej, zabezpieczający od zrutynizow ania albo przewagi kierunku, z w ym aganiam i społeczeństwo niezgodnego.

M ając wspólny z rodziną i społeczeństwem przedm iot swej pracy,, szkoła powinna też wspólnie z niem i pracować.

Że N a u k a Chrystusa musi być tłem i drogowskazem w w y­

chowaniu m łodzieży — to żadnej wątpliwości ulegać nie m oże.

W y c h o w a ć ma szkoła swego ucznia, to znaczy urobić jego charakter, nauczyć pracować i ułatwić mu rozwój wszechstronny, zaczynając od fizycznego, a kończąc na najwyższym — duchowym i religijnym .

Jakkolw iek w iem y, że szkoła nie m oże całkowicie wziąć tego obowiązku na siebie, to jednak, nadając w ielkie znaczenie wychowaw­

czej działalności szkoły, rozm yślnie um ieściliśm y wyraz „wychować"

przed — „wykształcić44, gdyż wychowywać trzeba i przy nauczaniu i przy zabawie i przy odpoczynku i przy pracy ręcznej, słowem — zaw sze.

Takie pojęcie o wychowaniu powinno być jedną z głównych za­

sad organizacji szkolnictwa i szkół poszczególnych, doboru m etod i m aterjału do nauki, oraz stosunku szkoły do innych instytucji społecznych.

(12)

— 6 —

W licznych przypadkach, zwłaszcza na wsi, szkoła będzie czyn­

nikiem um iejętniejszym i inteligentniejszym w sprawach w ychow a­

nia, niż przeciętne otoczenie ucznia i dlatego każdem swem sło­

w em , krokiem , czynem , a nadewszystko duchem , jaki w niej pano­

wać będzie — nada ogólny ton w ychow aniu młodzieńca: pokrzepi i rozwinie jego ciało, albo pozostawi to biegowi naturalnem u; za­

chęci go do pracy, albo m im ow olnie rozleniwi; pociągnie go na drogę prawdy, albo w atm osferze tak dzić pospolitych w ykrętów pozostawi; rozwinie uczucia narodowe, albo im drzem ać pozwoli;

wzniesie duszę dziecka ku Bogu, albo form ułkam i i praktykam i bez uczucia się zadowoli.

W y k s z ta łc ić — to znaczy rozwinąć um ysł, pobudzić jego twór­

czość, dać mu potrzebną sum ę wiedzy faktycznej, a uzdolnić i za­

chęcić do zdobywania nowej, nauczyć badać i prawdy naukowe odkrywać.

To wszystko każda szkoła w odpow iednim zakresie w \ konać m oże i powinna. W yniki zależeć będą od kierunku ogólnego, a głównie od p ra c y w ykonaw czej nauczycielstwa polskiego.

Kierownictwo ogólne m oże stawiać w ym agania, udzielać wska­

zówek, otwierać zakłady, kształcące nauczycieli i dozorować w yko­

nania pracy szkolnej.

Sam a praca wszakże będzie zawsze w rękach nauczycieli, któ­

rzy m ają bezpośrednią styczność z uczniem i jego otoczeniem do- m ow em .

M ów im y, że szkoła powinna wychować i wykształcić każde dziecko polskie, chcem y bowiem podkreślić zasadę prawdziwego de- m okratyzm u w szkolnictwie.

Mie znaczy to, że dzieci uczciwe i inteligentne będą m usiały koniecznie wychowywać się z dziećm i o nizkim poziom ie m oralnym i um ysłow ym , lecz znaczy, że dziecko ubogiego w yrobnika m a ta­

kie samo prawo do dobrej szkoły, jak dziecko bogatego „inteligen­

ta", że w szkole wszyscy uczniowie m uszą być traktow ani jednako­

wo, niezależnie od stanowiska ich rodziców i że nie powinno być szkół, przeznaczonych wyłącznie dla jednej lub kilku tylko klas spo­

łecznych.

Szkoła powinna stać na stanowisku równości obywatelskiej, która w ym aga, żeby każdy m iał przed sobą drogę otwartą i, zale­

żnie od swej wartości osobistej, m ógł stanąć na najwyższych szcze­

blach pracy publicznej, a niezależnie od szczebla, na jakim stoi w chierarchii społecznej, m ógł się czuć równym z innym i — co do praw i obowiązków — obywatelem O jczyzny.

Szkoła jest doskonałym terenem do w yrabiania w m łodzieży zasad współżycia społecznego, do wpojenia przedświadczenia, że nie przez sam o istnienie wśród innych człowiek staje się im rów nym , lecz przez pracę nad sobą, która mu wartość nadaje, która jego charakter w yrabia, która otwiera przed nim świat cały.

Każde dziecko polskie ma być w o ln ym człow iekiem -obyw atelem . W olność osobista jest jedną z cech narodu polskiego i uwy­

datniała się niekiedy aż nazbyt jaskrawo.

(13)

— 7 —

W m łodzieży naszej trzeba pielęgnować i wyrabiać nie sam owo.

lę, lecz wolność istotną, wolność myśli i uczucia, poszanowanie wol­

ności w półobyw ateli, swobodny polot i twórczość ducha, a przy tern wszystkiem — silną wolę, jaką m ieć m oże tylko człowiek praw dzi­

w ie wolny.

Szkoła ma wychować człow ieka-obyw atela. Jest to właściwie najkrótsze streszczenie wszystkich obowiązków szkoły i w spółdziała­

jących z nią czynników.

Człowieczeństwo w Szczytnem jego ujęciu przez Naukę Chry­

stusa i obywatelstwo, jako przynależność do pewnej grom ady lu­

dzi, silnem i w ęzłam i kultury i historji związanych, zawierają wszyst­

kie pierwiastki, jakie w duszy ludzkiej istnieją i rozwojowi ulegać m ogą.

Jeśli do tego celu w szkole dążyć będziem y, to m łodzież pój­

dzie w życiu po drodze pracy, nauki, m oralności, miłości, godności narodowej, poświęcenia i religijności.

To też każda szkoła w całej swej działalności musi m ieć na celu ideał człow ieka-obyw atela i w każdej chwili o tern pam iętać.

Dodać m ożna, choć to się sam o przez się rozum ie, że całe wychowanie i szkolnictwo stać musi na gruncie p ra w d y .

M o w a s z k o ły m u s i być: t a k - t a k , n ie -n ie ; c z y n y s z k o ły m u s zą być zgod ne z j e j s ło w a m i; c z y n y r o d z i n y i społeczeństwa m u szą być zgod ne z g ło s zo n e m i z a s a d a m i.

W takich jedynie w arunkach m oże się w m łodzieży wyrobić wola silna i wolność istotna, a co za tern idzie — odpowiedzialność osobista, której powinniśm y bezwzględnie w ym agać i od dziecka m ałego i od człowieka dojrzałego.

Całkowicie odpow iedzialnym za swe czyny m oże być tylko człowiek wolny, gdyż skrępowany musi nieraz działać w brew swojej woli; jakże wówczas czynić go za to odpow iedzialnym ?

Powyższe wywody, aczkolwiek — ze względu na ram y pracy — dość pobieżne, pozwalają twierdzić, że są w ym agania ogólne, które całem u szkolnictwu postawić należy, bez względu na jego system, stopień i charakter.

Staraliśm y się je streścić, podając określenie, jaką powinna być szkoła polska.

Niedość jednak postawić w ym agania — trzeba wskazać sposoby w ykonania.

W ychodząc z zasady, że w Polsce dobre szkolnictwo powstać m u si, nie będziem y się zrażali żadnem i trudnościam i, choć jest ich bardzo dużo.

W dobrej całości — części powinny być dobre.

Spróbujem y dotknąć najważniejszych elem entów szkolnictwa, a m ianowicie:

a) system u szkół, b) program ów i m etod, c) wykonawców i d) funduszów.

* * *

(14)

- 8 —

Dotychczas szkolnictwo w Polsce rozwijało się bardzo nienor­

m alnie i rzec m ożna, że jeśli nawet poszczególne szkoły tu i owdzie zadowalają w ym agania racjonalne, to naogół dziesiejsze szkolnictwo nie z a d o w a l a n ik o g o .

W skazaliśm y powyżej ogólne zadania szkoły. Zależnie jednak od bezpośredniego przeznaczenia swego, każda szkoła musi mieć cechy specjalne.

Rozmaitość szkół jest dzisiaj bardzo wielka, m oże nawet nieco chaotyczna; niepodobna jednak zbytnio jej ograniczać, gdyż trzeba uznać, że każdy powinien m ieć sposobność nauczenia się tego, cze­

go m u potrzeba i w taki sposób, jaki w danym przypadku będzie najodpowiedniejszy.

Należy więc zaprojektow ać system szkolnictwa, któryby nie krępował nauczania, a jednak utrzym ywał różne szkoły w określo­

nym stosunku w zajem nym i otwierał norm alne drogi kształcenia m łodzieży.

System szkolnictwa polskiego powinien być ożyw iony duchem n a s z y m w ła s n y m ; powinien zaspokajać wszystkie nasze potrzeby;

powinien się nadawać d la całej Polski; powinien pozwalać na w pro­

wadzanie zm ian w program ach, m etodach i organizacji szkół po­

szczególnych bez burzenia całokształtu budowy.

Ustosunkowanie w zajem ne szkół powinno być takie, aby w ra­

zie widocznej potrzeby uczniowie m ogli — bez wielkich trudności — przechodzić z jednego rodzaju szkół do drugiego, co jednak nie po­

winno krępować program ów szkolnych.

O pierając się na przesłankach powyższych i uwzględniając róż­

ne potrzeby, niew ym ienione w krótkiej pracy niniejszej, można zaprojektować system szkolnictwa, przedstawiony na załączonej tablicy.

Podstawą jest szkoła powszechna, rozum iana nietyle w zna­

czeniu m aterjalnem , jako osobny budynek z osobnym i nauczycie­

lam i, ile w um ysłowem — jako określony program , który wszyscy obyw atele przejść m uszą, bez względu na to, czy na tern zakończą swą naukę szkolną, czy nadal z niej korzystać będą.

Ażeby tę zasadę zastosować w rzeczywistości, trzeba określić, jaki poziom wykształcenia jest w danych warunkach dla każdego obywatela niezbędnym , ułożyć odpowiedni program i w ykonać go ściśle w szkole oddzielonej od stopni wyższych, lub z nim i łączonej;

w jednakowy zupełnie sposób na wsi i w mieście, lub nieco odm ien­

ny... słowem położyć nacisk na doprowadzenie sprawności um ysłu i zaso bu u m iejętno ści uc zn ia do p o z io m u określonego, a nie n a fo r m ę , w j a k i e j ten proces o d b y w a ć się będzie.

Szczególnie dla nas jest to niezm iernie ważne, abyśm y zdali sobie sprawę, iż niem ożliw em jest obecnie, ani w bliskiej przyszło­

ści zorganizować szkolnictwo tak, ażeby w całym kraju utworzyć ty­

le szkół powszechnych całkowitych, ile ich potrzeba i prowadzić je tak, ażeby wszelkie inne szkoły z tym sam ym program em naucza­

nia m ogły nie istnieć.

Ani potrzebnych do tego wykwalifikowanych nauczycieli i kie-

(15)
(16)
(17)

— 11 —

równików, ani odpowiednich w arunków m aterjalnych i hygjenicz- nych na razie nie znajdziem y.

Trzeba więc dążyć do celu stopniowo.

Dzieci m ałe, zanim zaczną się uczyć, zwykle przebywają w ro­

dzinie pod okiem matki.

Dzieci warstw pracujących, gdy nieraz oboje rodzice mają za­

jęcie poza dom em , powinny znaleźć opiekę w odpowiednich ochro­

n ac h , jakich już dość znaczną ilość w kraju posiadam y.

Jeżeli część ochron istniejących przekształci się na szkoły, to pow inny powstać ochrony nowe, aby m ałe dzieci nie cierpiały na tern, że ich rodzice pracują.

W szystkie dzieci od lat siedm iu do czternastu— przynajm niej — pow inny się uczyć.

W ynika z tego, że szkoła powszechna powinna być siedm io­

letnią; jeżeli jednak będziem y m ieli do czynienia z dziećmi zdolniej- szemi, a zwłaszcza, jeśli uczyć je będziem y w dobrych warunkach, to ten sam p ro g ra m da się w ykonać prędzej, np. w ciągu lat sześciu.

Ma wsi, gdzie liczba dni szkolnych z konieczności jest m niej­

sza, niż w m iastach, okres będzie siedm ioletni, w osadach i w m ia­

stach, gdzie nauka m oże się w lepszych warunkach odbywać, m o- żnaby oznaczyć okres sześcioletni.

Jeżeli odrazu nie m ożna dla wszystkich urządzić potrzebnej ilości szkół 6-cio i 7-m io letnich, to powstaje pytanie, co lepsze bę­

dzie dla kraju, czy uczyć wszystkie dzieci w m niejszym zakresie, czy m niej dzieci — w całkow itym ?

Zdaje się, że wobec grozy analfabetyzm u bezwzględnie trzeba uczyć te r a z w szystkie d zieci w m n ie js z y m zakresie, a p ró c ż tego, g d zie będzie m o ż n a , otwierać szkoły powszechne całkowite.

N ależy więc szkołę powszechną podzielić na dwa stopnie: 1 — pięcioletni (a m oże czteroletni?) na wsi, a czteroletni (trzyletni?) w mieście i 11 — dwuletni (trzyletni?). Dzieci m iejskie m ają na ra­

zie większe szanse kształcenia się dłuższego, niż wiejskie, więc po­

dział szkoły powszechnej na dwa stopnie głów nie dotyczy szkoły na wsi.

Stopień pierwszy dawałby wykształcenie ogólne m n iej więcej w zakresie w ym aganym do kl. Il-ej teraźniejszych szkół średnich z ko n ie c zn e in i z m ia n a m i i u z u p e łn ie n ia m i, stosownie do potrzeb życia naszego.

Stopień drugi co do poziom u w ykształcenia odpowiadałby w p r z y b liż e n iu w ym aganiom , staw ianym kandydatom do kl. IV-ej szkół średnich— oczywiście również z niezbędnem i zm ianam i w pro­

gram ie.

Za obowiązujący obecnie trzeba uznać stopień pierwszy, do którego w zasadzie należałyby dzieci od 7 do 12 lat. Ponieważ te­

raz i starsze dzieci często nie uczą się wcale, przeto na początek i one m usiałyby do szkół 1 stopnia uczęszczać. Oprócz tego nale­

ży urządzać naukę uzupełniającą w godzinach poobiednich dla dzie­

ci starszych, a w m iastach — dla tych, które przejdą kurs 6-cio letni i do innych szkół nie pójdą.

Dotychczasowa szkoła średnia powinna zawrzeć program szko­

(18)

— 12 —

ły powszechnej — uwzględniając przygotowanie przedszkolne — w pierwszych trzech klasach, t. j. do trzeciej włącznie.

M łodzież, która po przejściu kursu szkoły powszechnej będzie uczyła się dalej w szkołach, powinna mieć podstawę o tyle szero­

ką, aby m ogła obrać kierunek dowolny i dojść do nauk w stopniu najwyższym , t. j. do uniwersytetu, politechniki i instytutów wyższych.

Najprostszą, choć nie jedyną drogą do tego celu będzie g im n a ­ z j u m (hum anistyczne, klasyczne, realne i t. p.) z kursem pięcio­

letnim .

Pierwsza klasa gim nazjalna odpowiadałaby m niej więcej czwar­

tej klasie teraźniejszych szkół średnich.

Do tej klasy m ieliby wstęp uczniowie z różnych szkół po­

wszechnych, a więc m usieliby w niej w yrównywać pewne różnice w swych zasobach um ysłowych, przyzwyczaić się do odm iennego środowiska, nowych m etod nauczania, słowem zżyć się z nową dla siebie szkołą.

O ileby dane gim nazjum posiadało i klasy niższe, odpow iada­

jące szkole powszechnej 11 stopnia, to m iałoby większość uczniów własnych, co nie wyłącza jednak przyjm owania do pierwszej klasy

gim nazjalnej uczniów nowych.

W tej klasie uczeń m ógłby się zorjentować, czy obrał sobie właściwy kierunek, nauczyciele m ogliby ocenić jego zdolności i ew en­

tualnie po roku zostawić go nadal w gim nazjum , albo wskazać mu inną drogę zdobywania wiedzy.

W obec tego klasa pierwsza byłaby niejako klasą wstępną do gim nazjum , niwelującą uczniów i niew iele różniącą się co do ogól­

nego poziom u nauki od pierwszych klas innych szkół średnich, nazwanych w projekcie: liceum żeńskiem , progim nazjum realnem i sem inarjum nauczycielskiem .

Idzie o to, ażeby po ukończeniu kursu szkoły powszechnej każdy uczeń m iał czas i sposobność do zastanowienia się nad racjonalną zm ianą kierunku, jeżeli nie odrazu trafił na właściwą dla siebie drogę. Im wcześniej się zorjentuje — tern lepiej.

W kl. I powinna się zaczynać nauka łaciny, której wszak nie­

podobna wprowadzać do kursu szkoły powszechnej. G dyby zaś w 8-m io klasowych szkołach średnich zaczynać ją wcześniej (obe­

cnie zaczyna się w kl. 111), to przejście ze szkoły powszechnej do gim nazjum byłoby niezm iernie utrudnione, jeśli nie uniem ożliw ione.

Kto przeszedł kurs szkoły powszechnej w ciągu lat 6-ciu, ten ukończy gim nazjum , mając przeciętnie 1772 — 18 lat; po 7-m io letniej szkołę powszechnej maturzyści gim nazjalni będą m ieli lat 1 8 7 2 — 19.

W iek ten przy należytym rozwoju umysłu uważać trzeba za odpowiedni do rozpoczynania pracy w szkołach wyższych; studenci młodsi m ieliby przeważnie zbyt w ielkie trudności w studjach sam o­

dzielnych, co opóźnićby m ogło term in ukończenia szkół wyższych, albo rozpoczęcia pracy sam odzielnej.

M łodzież, która po ukończeniu kursu szkoły powszechnej nie m ogłaby lub nie chciała dążyć do szkół najwyższych, m iałaby do w yboru zakłady ogólnie kształcące, albo zawodowe.

(19)

— 13 —

Ogólnie kształcące trzyletnie p ro g im n a z ju m realne dawałoby wykształcenie, w ystarczające w życiu do bardzo wielu celów i po­

zwalałoby wychowańcom udawać się potem do szkół zawodowych.

O gólny poziom tego zakładu odpowiadałby w przybliżeniu 6-ciu klasom teraźniejszej szkoły średniej.

Progim nazja m ogłyby istnieć w łączności z niektórem i szkoła­

mi powszechnem i albo zawodowem i, lub też sam odzielnie.

Dotychczas m ów iliśm y wogóle o m łodzieży, nie odróżniając płci, gdyż wszystkie stopnie szkół p o w in n y być dostępne dla p łc i o b o jg a .

Czy wszędzie mą być zastosowana koedukacya— to jeszcze na razie jest kwestją otwartą, ale że ograniczeń w wyształceniu dla ko­

biet stosować nie można, to już dziś jest pewnikiem .

Niepodobna wszakże zaprzeczyć faktowi, że kobiety przeważnie m ają w życiu inne obowiązki, niż mężczyźni; jeśli nie każdy mężczyzna m oże kończyć szkołę wyższą, to tern bardziej nie każda kobieta uczynić to może. Z drugiej strony kobieta, jako m atka, m a prze­

ważający, a często wyłączny w pływ na wychowanie dzieci, więc po- * winna być ogólnie wykształcona, aby to zadanie jaknajlepiej speł­

nić mogła; wreszcie własne potrzeby um ysłu i stanowiska kobiety, jako człowieka-obywatela, w ykształcenia gruntownego w ym agają.

Ażeby tę potrzebę zaspokoić, należy ułożyć odpowiedni pro­

gram średniego w ykształcenia kobiety i wykonać go w zakładzie, nazw anym liceum źeńskiem, w kursie czteroletnim .

Program pierwszych trzech lat nauki w liceum byłby zbliżony do program u odpowiednich klas progim nazjum realnego i gim na­

zjum , ale z uw zględnieniem własnego celu liceum ; rok czwarty zaś byłby specjalnie przeznaczony na uzupełnienie wiedzy, potrzebnej kobiecie w życiu, jeśli nie będzie m usiała pracować zawodowo.

Po trzech latach nauki, a tern bardziej po ukończeniu liceum panny m ogłyby udawać się do szkół i kursów zawodowych różnych typów , by po dwu lub trzech latach posiąść um iejętność pracy za­

w odow ej.

Panny zdolniejsze i pragnące nauki wyższej m ogłyby przecho­

dzić do gim nazjum i potem do szkół wyższych, albo wprost na kursa ogólnie kształcące w różnych dziedzinach wiedzy. (W o lny uniw er­

sytet).

Ponieważ panny kończyłyby liceum przeciętnie w w ieku lat 16 1/, — 17, więc potem m iałyby jeszcze dość czasu na da|Szą naukę, jeśliby jej pragnęły.

Kończenie całkowitego wykształcenia panien w zbyt m łodym w ieku jest bezcelowe, a wywołane przez to przeciążenie um ysłu — niezm iernie szkodliwe.

Dotychczasowy stopień wykształcenia w zakresie 4-ch klas p o ­ winien być ze szkolnictwa w yrugow any, gdyż nie stanowi całości, lecz jest tylko form ą, pozostałą z czasów dawniejszych: nauka alge­

bry urywa się wszak po drugim roku nauczania, geom etrji — po pierw szym , łaciny — po drugim i t. d.

W tych przypadkach, w których dotąd żądano świadectwa z 4-ch klas, przeważnie wystarczy dobra znajom ość kursu szkoły

(20)

14 —

powszechnej, z której uczniowie wyjdą rozwinięci i uzdolnieni do pracy w różnych kierunkach; jeżeli zaś nie wystarczy, to trzeba żą­

dać wykształcenia naprawdę cokolwiek wyższego, a więc — kursu progim nazjum realnego trzyletniego.

Specjalną, a bardzo ważną szkolą są sem inaria nauczycielskie.

Jeśli szkoła powszechna ma byś naprawdę podstawą oświece­

nia narodu, to musi m ieć prawdziwie oświeconych nauczycieli.

Kurs nauki w sem inarjum nauczycielskiem powinien być w z a ­ sadzie pięcioletni i doprowadzić ogólny rozwój umysłu wychowań - ców do poziom u takiego, na jakim stoją m aturzyści gim nazjalni, a oprócz tego powinien dawać um iejętność zawodową.

Ze względu na potrzeby kraju oraz różne zdolności słuchaczów m ożnaby już po czterech latach nauki w sem inarjach w ydaw ać

„świadectwa", upraw niające do nauczania w szkole powszechnej 1-go stopnia, a po pięciu — „patenty" na nauczycieli szkoły powszechnej całkowitej.

Patent powinien otwierać dostęp do odpowiednich w ydziałów szkół wyższych, gdyż wśród uczniów sem inarjum nieraz się znajdą osobniki wysoce uzdolnione, które m ogą być na niwie publicznej pracow nikam i pierwszorzędnej wartości, jeśli będą m iały wykształce­

nie gruntowne.

W celu um ożliw ienia wstępu do uniwersytetu, w którym musi być zachowana zasada wolności studjów, należałoby ściśle opraco­

wać w arunki egzam inu dodatkowego, któryby obowiązywał absol­

wentów sem inarjum , a odbywał się w gim nazjum przed w stąpie­

niem kandydata do uniw ersytetu.

Uczniowie sem inarjum , którzyby m ieli zam iar udać się do uni­

wersytetu — a to byłyby przecie w yjątki — zawczasu przygotowaliby się do tego egzam inu, któryby dla nich łatwy nie był, choćby ze względu na łacinę.

* * *

Po trzech latach nauki w progim nazjum realnem , w liceum żeń- skiem , a nawet w gim nazjum , uczniowie m ogliby wstępować do szeregu 2- lub 3-letnich szkół i kursów zaw odow ych, albo na odpo­

wiedni kurs sem inarjum nauczycielskiego.

Szkoły i kursa zawodowe powinny w związku z p ra k ty k ą od­

pow iednią przez nauczanie przedm iotów specjalnych wykształcić m ło­

dzież w dziedzinie handlu, techniki, przem ysłu, żeglarstwa, ręko­

dzieł, rolnictwa, ogrodnictwa, wojskowości, adm inistracji, sztuk pięk­

nych i in.

Tym sposobem m łodzież przed ukończeniem 20-go roku życia m ogłaby już zaczynać sam odzielną pracę zarobkową w obranym kie­

runku.

W szelkie s z k o ły i k u rs a z a w o d o w e p o w in n y swe p r o g r a m y o p ie ra ć w zakresie n iż s z y m — n a szkole powszechnej, w w y ż s z y m n a p r o g i m n a z j u m re a ln e m , a w n a j w y ż s z y m — n a g i m n a z j u m ; jest

(21)

to u s p ra w ie d liw io n e p o t r z e b a m i ty c h szkół, a kon iec zne d la w p r o ­ w a d z e n ia ł a d u w szko lnictw ie.

W chwili obecnej należałoby jeszcze utworzyć szereg różnych szkół zawodowych niższych, opierających swe program y na szkole powszechnej 1-go stopnia, a m oże nawet jeszcze niżej — a to ze względu na teraźniejszy poziom oświaty.

Szkoły te m iałyby charakter tym czasowy i stopniowo podwyż­

szałyby poziom swej pracy, stosownie do wzrostu oświaty w kraju;

z czasem przekształciłyby się na szkoły zawodowe, opierające się na szkole powszechnej.

Do takich zawodów, jak weterynarja, dentystyka, farm acja na­

leżałoby wym agać uprzedniego wykształcenia w zakresie gim na­

zjalnym ,

N ie w spom inam y tu o sem inarjach duchownych, gdyż w tej sprawie kom petentne są jedynie odpowiednie władze duchowne.

Nie każdy wszakże m oże się kształcić w szkołach dotychczas wyszczególnionych. Trzeba jeszcze uwzględnić norm alne szkoły za­

wodowe niższe i praktyczną naukę rzem iosła, zwaną często „ter- m in em “.

Dla m łodzieży kończącej szkołę powszechną i pragnącej kształ­

cić się praktycznie, trzeba otworzyć dwu lub trzyletnie niższe szkoły z a w o d o w e — przem ysłowe, gospodarskie, handlowe, rolnicze, ręko­

dzielnicze, rysunkowe i t. p. — z warsztatam i praktycznem i i odpo­

w iednio zo rg an izo w an ą p ra k ty k ą w różnych zakładach fabrycznych i rękodzielniczych.

Uczniowie, kończący takie szkoły, m ając przeciętnie 1672 ■— 17 lat, m ogliby wstępować do fabryk i warsztatów, jako pracownicy płatni, um iejący pracować, choć jeszcze niezupełnie wyrobieni prak­

tycznie. Można wszakże być pew nym , że wkrótce w yrobiliby się na dzielnych i twórczych pracowników, którzy uzupełnialiby swą w ie­

dzę i um iejętność na kursach specjalnych.

Pozatem znaczna część wychowańców szkoły powszechnej uda­

wać się będzie wprost do m ajstrów na naukę rzem iosła, czyli do t e r m in u .

Istnieje nawet nie pozbawione słuszności przekonanie, że są takie rzem iosła, których w inny sposób nauczyć się nie m ożna, ty l­

ko przez kilkoletnią pracę w warsztacie praktycznym , gdyż trzeba poznać różne roboty, różne w ym agania klijentów , źródła zakupu surowców, gatunki m aterjałów i wyrobów, prowadzenie warsztatu i wiele, wiele szczegółów, które tylko specjaliści— praktycy znać m ogą.

W skutek tej czy innej przyczyny „term in" w dziedzinie rzemiosł długo jeszcze istnieć będzie; ponieważ zaś jest on pewnego rodzaju szkołą i to bardzo ważną, bo szkołą pracy, przeto należy mu dać odpow iednie miejsce w szkolnictwie.

Zdaje się, że trzeba go umieścić równolegle ze szkołą niższą zawodową, gdyż i poziom um ysłowy i w iek uczniów i czas trw ania nauki są zbliżone.

Ażeby zaś uniknąć dość licznych narzekań na nieodpowiednie traktowanie uczniów w term inie, należy nad nim rozciągnąć opiekę.

— 15 —

(22)

— 16 —

Usiłowania w tym kierunku weszły już na drogę czynu, gdyż istnieje t. zw. „Patronat nad m łodzieżą rzem ieślniczą", czyli instytu­

cja, która ma na celu um ieszczanie uczniów u odpowiednich m aj­

strów, dozór nad ich pracą, nauką, w ychow aniem i potrzebam i m a- terjalnem i.

W szkolnictwie zorganizowanem powinny dla term inatorów istnieć liczne kursa wieczorne, na których m ogliby uzupełniać swą wiedzę ogólną i zawodową.

Zwłaszcza w czasach najbliższych, dopóki niem a szkół potrzeb­

nych, kursa uzupełniające są niezbędne w c a ły m kraju .

Oprócz kursów dla term inatorów konieczne są specjalne kursa zawodowe i ogólnie kształczące dla starszej m łodzieży fabrycznej, rzem ieślniczej, rolniczej i wogóle pracującej, oraz dla dorosłych, któ­

rzy przeszli niższy kurs kształcenia, albo — niestety — nie kształcili się wcale.

Kursa specjalne m ogą być nawet kilkom iesięczne, na wzór duńskich „uniwersytetów ludow ych", albo roczne czy dwuletnie, w ie­

czorne lub dzienne, z warsztatam i lub bez... słowem n ajró żn o ro d ­ niejsze, byle odpowiadały istotnym potrzebom i były prowadzone przez instytucje i ludzi kom petentnych. N ietylko o dzieciach trzeba myśleć, ale i o analfabetach dorosłych, którzy sami na swej ciem nocie tracą i krajowi strat m oralnych i m aterjalnych przy­

sparzają.

* *

*

W zakresie najwyższym m łodzież kształcić się będzie w uni­

wersytetach, politechnikach, wyższych instytutach rolniczych, ogrod­

niczych, pedagogicznych, handlowych, w eterynaryjnych, dentystycz­

nych, artystycznych i innych specjalnych, oraz wogóle na kursach wyższych, w olnym uniwersytetem nazywanych.

Na tym poziom ie nauki niezbędne są studja sam odzielne, więc młodzież, wstępująca dc szkół tego typu, powinna być do takiej pracy przygotowana, t. j. powinna mieć um ysł dojrzały, rozw inięty, chwytliwy i— um ieć pracować.

Ponieważ współrzędnie z rozwojem umysłu uczniowie szkół śred­

nich nabywali wiadom ości, więc jeśli istotnie m ogą być uznam i za um ysłowo dojrzałych, to powinni m ieć otwarte wrota do szkół naj­

wyższych, niezależnie od niejakich różnic w zasobie wiedzy fak­

tycznej.

Nie należy stać na tym stanowisku, że ta lub inna wiadom ość ze szkoły średniej potrzebna będzie w szkole wyższej, gdyż w razie braku takiej wiadom ości student powinien umieć j ą zdobyć.

M ożna przytoczyć jako przykład, że na wydziałach p rz y ro d n i­

c zy c h naszych uniwersytetów m am y szereg profesorów, którzy prze­

szli przez gim nazjum filologiczne rosyjskie, gdzie ani jednej lekcji botaniki, zoologji albo m ineralogji nie słyszeli. To jednak nie przesz­

kodziło im studjować przyrodę, a nawet zdobyć przyrodniczą kate­

drę w e wszechnicy.

(23)

— 17 —

Przygotowanie przyrodnicze niew ątpliwie ułatwiłoby im studja, ale — jak się okazało — nie było bezwzględnie koniecznem .

Należy więc otworzyć wstęp do uczelni wyższych m ożliw ie sze­

roko, podczas studjów żądać pracy um iejętnej, a w w yniku — w ie­

dzy wartościowej, nie powierzchownej.

M ożna z dobrym skutkiem przyjąć do' politechniki ucznia, któ­

ry ukończył np. trzyletnią szkołę techniczną na podstawie progim ­ nazjum realnego, albo — do instytutu pedagogicznego czy rolnicze­

go — absolwenta sem inarjum nauczycielskiego, jeżeli są to m ło­

dzieńcy istotnie dojrzali i pragną nauki; natom iast złe wyniki otrzy­

mać m ożna z przyjęcia m aturzysty gim nazjalnego, którem u, przy uwzględnieniu różnych okoliczności łagodzących, większością głosów rada pedagogiczna przyznała świadectwo dojrzałości.

Oczywiście każdy m łodzieniec, wstępując do szkoły wyższej, musi posiadać pewne „m in im u m u wiedzy, ale powinno to być „ m i­

n i m u m " tego, co jest potrzebne człowiekowi średnio wykształcone­

m u, a nie „m a x im u m “ tego, co przy w ielkim wysiłku m ożna osiąg­

nąć w szkole średniej.

Jeżeli do studjów wyższych w danym kierunku będzie potrzeba przygotowania faktycznego, to wobec wolności studjów każdy może przesłuchać kurs odpowiedni w zakładzie wyższym, zanim się do danego działu nauki zabierze.

Kursa takie powinny być przewidziane i, stosownie do potrze­

by, ogłaszane.

Głównie baczyć należy na to, żeby do szkół wyższych wstępo-

! wała m łodzież zdolna, niezbyt m łodociana, lecz zrównoważona i doj­

rzała um ysłowo, ogarnięta prawdziwem um iłow aniem i czcią dla nauki, pragnąca poznać jej tajniki z powołania do danej dziedziny pracy, a nie wyłącznie w nadziei osiągnięcia lepszego stanowiska m aterjalnego.

M łodzież tego typu, wychodząc ze szkół średnich, będzie m ia­

ła zasób wiedzy faktycznej, wystarczający do słuchania w ykładów na stopniu wyższym .

Z takiej m łodzieży powstaną zastępy ludzi pracy i czynu, któ­

re dla dobra powszechnego przedewszystkiem, a potem dopiero dla siebie pracować będą.

N ie ilość p r z y z n a w a n y c h corocznie d y p lo m ó w z d e c y d u je o po­

z io m ie w yższego w y k s z ta łc e n ia w Polsce, lecz ja k o ś ć lu d z i, k t ó r z y j e o t r z y m y w a ć będą.

Szkolnictwo powinno być tak zorganizowane i takiem i zasada­

mi przejęte, żeby mogło dzielnych i twórczych pracowników w yda­

wać. Niedość jest jednak wiedzieć, czego potrzeba; trzeba wiedzieć, j a k to w y k o n a ć Dlatego więc niezm iernie ważną kwestją są pro­

gram y i m etody, według których rozwijać będziem y m łodzież naszą.

Programy i m etody, Adpow rada^ce wszelkim w ym aganiom pe­

dagogiki, hygjeny, ekonotfwj. du^K I narodu i czasów przeżywa-

(24)

— 18

nych — to ideał niedościgniony, wszakże zbliżać się do niego trze­

ba, o ile tylko można.

W iem y wszyscy, że program y dotychczasowe — to zlepki i przekształcenia dawniejszych program ów rosyjskich, dokonyw ane z konieczności; m etody są najczęściej zależne od poszczególnych nauczycieli. Trudno więc oczekiwać, aby stan ten odpowiadał po­

trzebom naszym. 1 tu więc budować trzeba na nowo.

W pracach pedagogów naszych znajdzie się sporo m aterjału do tej budowy, ale jest on rozrzucony i trzeba go zebrać.

Mawet takie prace, dotyczące program ów , które uwzględniają przyszłe norm alne w arunki szkolnictwa polskiego, m ają tę wadę, że opracowane są oddzielnie dla części, bez jednoczesnego związania w całość.

P r o g r a m y, m etody i ich w ykonanie — to treść spraw y szkol­

nej. O ne tylko m ogą zapewnić szkole dodatnie w yniki nauczania i w ychow ania, w nich znajdzie wyraz prawdziwy duch narodowy.

Te czynniki pracy szkolnej rozwiną i spotęgują przyrodzone ce­

chy dodatnie polaka, a zniwelują — ujem ne, oraz pozwolą zachować i uszlachetnić jego właściwości rasowe.

Jeśli na w ychow anie m łodzieży różne czynniki pozaszkolne silnie w pływ ają, to na jej wykształcenie powinna głównie wpływać szkoła.

Nie ta szkoła, która wyjaśnia i zadaje lekcję, a potem kontro­

luje, czy uczeń się w dom u nauczył, lecz ta, która zbiera m łodzież do wspólnej z nauczycielem pracy, która sama bierze na swe bar­

ki obowiązek rozwijania i nauczania, a zadania dom owe daje tylko w celu w yrobienia samodzielności uczniów.

Hasłem dla szkoły powinno być: „nauka w szkole, nie w do­

m u " . W ówczas tylko uczniowie będą m ieli czas na konieczne za­

jęcia i życie pozaszkolne, rodzinne, organizacyjno-społeczne, jak np.

harcestwo, kółka sam opom ocy, rozw ijanie talentów i t. p.; dzisiaj nie­

ma na to czasu, gdyż uczeń zajęty jest w szkole około 6 godzin;

jeśli chce dobrze „przygotować lekcje", to m usi, łącznie z lekturą obowiązkową, poświęcić na to około 3-ch godzin, więc razem rozwi­

jająca się m łodzież pracuje 9 godzin dziennie, nie licząc czasu, prze­

znaczonego na dom owe lekcje m uzyki czy języków ... a przecie dla człowieka dojrzałego, pracującego fizycznie, pragniem y tylko 8-m io godzinnego dnia roboczego!

Otóż program y powinny się liczyć z rzeczywistością i zawierać tyle tylko m aterjału na dany okres pracy szkolnej, ile uczeń średnio zdolny bez nadm iernego w ysiłku opanować może.

Powtarzamy nieraz „non m ultum , sed m ulta", ale nie zryw am y z pragnieniem w kładania w głowy naszych uczniów „m ultum ..." w ia­

domości.

Ile to nazw, fakcików , nawet ciekawych, ale niekoniecznych, kom unikujem y uczniom niby to dla pogłębienia przedm iotu, a w isto­

cie — bez żadnej korzyści dla ro z w o ju um ysłu. Kursa koncentrycz­

ne też najczęściej nie usprawiedliw iają pokładanych w nich nadziei, a czasu dużo zabierają.

Nauczm y uczniów korzystania z rozm aitych źródeł, dla nich do­

stępnych, np. atlasów, encyklopedji, słowników, m onografji, wyra-

(25)

— 19 —

biajm y zmysł orjentacyjny, wtedy pozostanie uczniowi dużo czasu, wolnego od w kuw ania nazw i faktów, niekoniecznie potrzebnych.

Trzeba też usunąć mnogość i specjalizację przedm iotów w szko­

le niższej i średniej, bo przecież wiedza jest jedna, więc trzeba w uczniach rozwijać zdolność i um iejętność rozum nego uogólniania.

Z drugiej strony wiedza w różnych kierunkach poszła dziś tak daleko, że trzeba jej dość dużo wtłoczyć w um ysły naszych dzieci, więc należy zastosować takie metody, aby to się odbywało z m o­

żliwie najm niejszem obciążeniem um ysłu. Nie m ów im y tu o braku w y s iłk u ze strony ucznia, gdyż bez niego trudno coś zdobyć; owszem trzeba wym agać, ażeby uczeń, wysilając swój um ysł, sam odkrywał prawdy, które będą dlań dostępne.

Zwłaszcza praca dom owa ucznia powinna być tak obm yślona, żeby m ogła być twórczą; wówczas będzie i sam odzielną i dla ucznia przyjem ną.

W obec tego nie m ożna zanadto spieszyć się z nauką; lepiej rozłożyć ją na okres nieco dłuższy, a prowadzić tak, ażeby w y ją tk i tylko, nie chcące pracować, pozostawały na powtórzenie kursu, niż spieszyć się tak, ażeby tylko zdolni uczniowie obywali się bez korepetycji dom owych a wielu słabszych nie podążało za kursem i, pozostając „na drugi ro k“, wędrowało ze szkoły do szkoły.

W ytwarza to fikcję w ykonania program u i powoduje dość czę­

ste przypadki, w których klasa słabo um ie kurs całkowity, a niektó­

r z y u c z n io w ie — um ieją doskonale.

Na styczniowym zjeździe nauczycjelskim w W arszaw ie gorąco oklaskiwano wypow iedziane zdanie, że „m y ogłupiam y naszą m ło­

dzież"; nie rozstrzygając słuszności tego zdania i oklasku, należy za­

pytać, czy nawet w dzisiejszych warunkach nie m am y dość um ie­

jętności i energji, ażeby przynajm niej „nie ogłupiać" naszych ucz­

niów?

Niew ątpliw ie potrzeba w pracy szkolnej pewnego ożywienia we wszystkich jej dziedzinach, oraz wielu zm ian i uzupełnień.

W program ach szkolnych musi być uwzględnione kształcenie o b y w a te la nietylko w postaci odrębnego przedm iotu, lecz w ujęciu w ielu innych przedm iotów i wprowadzeniu syntez, np. projektowanej

„nauki w Polsce współczesnej" i innych.

M ożnaby przytoczyć jeszcze długi szereg postulatów, dotyczą­

cych program ów szkolnych, wśród których m oże znalazłyby się nie­

jakie sprzeczności, więc dla uwzględnienia żądań, dla określenia stopnia wykonalności zam ierzeń, dla opracowania i oznaczenia w za­

jem nego stosunku program ów szkół poszczególnych — potrzebne jest poważne ciało zbiorowe, które tę pracę wykona.

Nie m ożna powierzać opracowania program ów osobom lub in­

stytucjom poszczególnym i potem je uzgadniać, tylko trzeba jednej

„Komisji Krajowej" powierzyć przygotowanie, uzgodnienie i szcze­

gółowe opracowanie zasadniczego program u ogólnie kształcących szkół powszechnych i średnich ze wszelkiem i ich odm ianam i i z uwzględ­

nieniem istnienia szkół zawodowych, które m ogą u siebie uzupeł­

niać przedm ioty, do danego zawodu potrzebne.

(26)

- 20 —

Program y pow inny być tak opracowane, żeby pozw alały na nie­

w ielkie zm iany lokalne, gdyż identyczność szkół i program ów nie jest pożądana, zwłaszcza, że bardzo trudno ją osiągnąć; lepiej więc pozostawić swobodę w szczegółach z obow iązkiem zachowania w ią­

zań głównych w całości.

Przy układaniu program ów i wskazywaniu m etod należy zaw ­ sze pam iętać o w ykonalności zarówno pod względem podawania nauki, jako też wchłaniania jej przez uczniów; najprostsze bowiem

zjawiska i prawdy w ym agają pewnego czasu, aby się m ogły w um y­

śle ucznia utrwalić i niejako przetrawić.

Jeżeli potrafim y znaleźć takie program y i m etody, jakich pra­

gniem y, to k a żd y uczeń w szkole i po wyjściu ze szkoły będzie c h c ia ł uczyć się n a d a l i to będzie nieom ylną wskazówką, iż po dobrej drodze kroczym y.

Główną osobą, prowadzącą m łodzież po tej drodze, jest na­

uczyciel. * * *

Najlepsze systemy, program y i urządzenia szkolne niew ielkie mieć będą znaczenie, jeżeli nauczyciele nie staną na wysokości za­

dania.

O d ducha, ożywiającego nauczycieli w szkole w olnej, zale­

ży duch, panujący w tej szkole i udzielający się m łodzieży.

Powinności nauczyciela są bardzo w ielkie, a stanowisko za­

szczytne, dlatego też nauczycielowi stawiać trzeba w ym agania wysokie.

Nauczyciel powinien nietylko uczyć, lecz i wychowywać; w szko­

le nie pow inien być jedynie kontrolerem pracy, w ykonanej przez uczniów w dom u, lecz prze.dewszystkiem przewodnikiem i doradcą w pracy szkolnej swych wychowańców.

Powszechnie w iadom o, że w pływ nauczyciela na m łodzież m o ­ że być bardzo wielki.

W prow adzając ciekawy um ysł dziecka w krainę wiedzy, sta­

wiając przed wrażliwą duszą młodzieńca różne ideały, nauczyciel wywiera nieraz w pływ decydujący na przyszłość swego ucznia.

Nauczyciela m ożna porównać z lekarzem .

Lekarzowi pow ierzam y zdrowie i życie, a więc ciało naszych dzieci, nauczycielowi — ich um ysł i charakter, a więc ducha; oby­

dwaj są tedy za przyszłość naszej m łodzieży, za zdrowie ich ciała i ducha odpow iedzialni.

Nakładając na kogoś odpowiedzialność, należy dać mu swobodę działania i w arunki odpowiednie, gdyż inaczej nie m oże odpow ie­

dzialności ponosić.

O bow iązek wychowania i wykształcenia dzieci obciąża właściwie tylko rodziców, ale układ stosunków społecznych i rozwój potrzeb intelektualnych oddawna skłania ich do powierzania tych obowiąz­

ków — częściowo lub całkowicie — innym ludziom , którzy je u m ie­

jętnie i sum iennie w ykonać powinni.

Rodzice zaś powinni współdziałać i spełniać wskazania tych, którym swe dzieci powierzyli, nie w yrzekając się jednak swych praw przyrodzonych.

(27)

— 21 —

flżeby taka praca m ogła dać wyniki dodatnie, konieczna jest h a r m o n j a i zżycie nią n a u c z y c ie la z r o d z i c a m i u czn ió w , a więc ze w s z y s ik ie m i s fe r a m i społeczeństwa.

Gdy nauczyciel nie będzie wyłącznie specjalistą do nauczania i popraw iania zeszytów z algebrą lub łaciną, lecz żywym człowiekiem , w rażliw ym na wszystkie objawy życia społecznego i indywidualnego, to jego wskazania wychowawcze będą m iały wartość wysoką, nie- tylko teoretyczną, lecz i praktyczną.

W szak wyżej cenim y i chętniej spełniam y wskazówki lekarza, który zna warunki życia naszego i do nich się stosuje, niż słuszne teoretycznie, ale często niew ykonalne żądania gabinetowego uczonego.

W skazania i czynności lekarza m ają tern większą wartość, im lepiej jest on w ykw alifikow any i im szlachetniejszym jest człowie­

kiem ; to samo stosuje się do nauczyciela.

Należy więc zabiegać o ja k n a jw y ż s z e kw alifik acje nauczyciela p o d w z g lę d e m u m y s ło w y m i m o r a l n y m , co uzasadnienia nie wym aga.

W tym celu powinny istnieć w ykłady, kursa i instytuty, w któ­

rych nauczyciele m ogliby się kształcić i dokształcać.

Jeżeli m łody lekarz, prawnik, inżynier, rolnik musi czas jakiś praktykować, zanim stanowisko sam odzielne otrzym a, to i m łody nauczyciel również pow inien przez czas pewien być pom ocnikiem nauczyciela, poznać organizację szkolną, słowem wyćwiczyć się prak­

tycznie, zanim stanowisko sam odzielnego nauczyciela obejm ie.

Praktyka nauczyciela m oże być krótsza, niż w innych zawo­

dach, ale powinna być wprowadzona, ażeby uchronić um ysły na­

szych dzieci od ryzykownych, choć w najlepszej wierze dokonyw a­

nych eksperym entów nauczycieli niedoświadczonych.

Gdy m am y odpowiedniego nauczyciela, to powinniśm y mu ufać i tego samego od dzieci naszych żądać.

Stosunek nauczyciela do uczniów i rodziny,, na tej zasadzie oparty, niezm iernie ułatwi utrzym anie t. zw. karności w wychowaniu i szkolnictwie.

Dopóki karność opierać będziem y tylko na w pływ ie poszcze­

gólnych osobników z pośród nauczycieli, na ich specjalnej um ie­

jętności trafiania do przekonania m łodzieży, na tłum aczeniu wszyst­

k ic h wskazówek i zadań— dopóty karność nie będzie stałą i pewną.

Uczeń powinien wiedzieć, że nauczyciel jest chwilowym zastęp­

cą rodziców, że należy m u się posłuch, szacunek i zaufanie, co nie jest ani uprzejm ością ani łaską ucznia, lecz obowiązkiem , bez wzglę­

du na to, czy dany nauczyciel uczy Religii, czy rysunków — m ate­

m atyki, czy kaligrafji.

Podkreśliliśm y jednak, że nauczyciel musi być odpowiedni, to znaczy, że nietyiko musi znać przedm ioty w ykładane, lecz ma po­

siadać wiadomości pom ocnicze i um iejętność pedagogiki praktycz­

nej, musi być człow iekiem -obywatelem , który naucza tak, jak inni specjaliści leczą, budują drogi, w ym ierzają sprawiedliwość, m alują obra­

zy i t. d., nie stając się przez to odsuniętym i od świata rutynistam i.

Gdyby jednak poprzestać na tych wym aganiach, to w wyniku otrzym alibyśm y sztywny, obojętny stosunek w zajem ny nauczyciela i ucznia.

Cytaty

Powiązane dokumenty

nie się zmieniają, to nadal proszenie o pieniądze zdaje się być szczególnym wy- zwaniem retorycznym, z którym jednak oswajamy się, coraz częściej trafi ając w sieci na

nieszczęśliwą minę, że obelgi więzną mi w gardle. I im dłużej doktor Dusseldorf milczy ze swoją zmartwioną miną, tym bardziej ja czuję się

Jeśli funkcja całkowita f powstaje przez składanie λ−definiowalnych funkcji całkowitych, to też jest

Projekt jest to przedsięwzięcie, na które składa się zespół czynności, które charakteryzują się tym, że mają:.. 

Poszukując odpowiedzi na postawione powyżej pytania, Canale i  Swain zauważyli, iż pojęcie kompetencji komunikacyjnej jest dość często stosowane jako odwołujące się

I wtedy ja mogłem zrobić jak gdyby całe to przygotowanie, bo ja dałem po prostu takie kartony 100x70 z narysowanym czarnym sercem, z narysowaną ramką plus napis:

Zastanów się nad tym tematem i odpowiedz „czy akceptuję siebie takim jakim jestem”?. „Akceptować siebie to być po swojej stronie, być

Na rysunku przedstawiono schemat systemu SLS... Na rysunku przedstawiono schemat