• Nie Znaleziono Wyników

Wojenna przygoda pokolenia

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Wojenna przygoda pokolenia"

Copied!
18
0
0

Pełen tekst

(1)

Tadeusz Witkowski

Wojenna przygoda pokolenia

Teksty : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 3 (27), 133-149

(2)

Tadeusz W itkowski

Wojenna przygoda

pokolenia

l

M atką pokoleń literack ich nie je s t h isto ria lite ra tu ry . J e st nią histo ria po prostu. Z niej rodzi się świadom ość odrębności doświadczeń. O na też san kcjon u je w arto ść dokonań pisarskich, grożąc zepchnięciem n a m argines i sprow adzeniem do sta n u niew ażkości w szystkiego, co z p u n k tu w i­ dzenia dośw iadczeń history czn y ch jest m ało istotne. P ro b le m a ty k a pokoleniow a m usi być historycznie w ażna. O g en eracjach w y o d ręb n iany ch w sposób sztuczny szybko się zapom ina. Ilu to pisarzy ducho­ wo już uform ow anych zgłaszało swój akces do fo r­ m acji dopiero w stęp u jącej z tego tylko w zględu, że spotkała ją ciekaw sza przygoda? W trzydziestoleciu los tak i p rzy p adł w udziale „pokoleniu 60” . Ducho­ w a w spólnota O rien tacji „H y b ry d ” — g ru p y re p re ­ zentującej w połowie la t sześćdziesiątych dążania znacznej części d e b iu tu jący ch wów czas poetów — rozpadła się, gdy ty lk o na literack ą a ren ę w kroczyli pisarze m łodsi, złączeni w spólnym dośw iadczeniem lat 68— 70.

Nie m niej dw uznaczna w y d aje się być sy tu a c ja „po­ kolenia 56” , m ającego skądinąd w sw ych szeregach kilku znakom itych pisarzy. D ośw iadczenie rok u 1956,

D oświadczenie historyczne pokolenia

(3)

T A D E U S Z W ITK O W SK I 334 Antypokole- niowa w ypo­ w iedź Łuka- siewicza Konkurencyjne doświadczenie

stanow iąc jed n ą z podstaw w yod rębnian ia tej f o r­ m acji, było w sto p n iu znacznie w iększym przedm io ­ tem zain tereso w an ia generacji starszej. B ardziej n iż przeżycie h isto rii politycznej integrow ało m łodszych p isarzy ówczesne życie literackie, głów nie zaś — fu nkcjonow anie pism a „W spółczesność” . D ziałalność n a łam ach tego pism a, m ająca przeciw działać ciąże­ niom odśrodkow ym , nie doprow adziła jed n a k do z a ­ d eklaro w an ia jak ie jś ideologii czy też poety ki m ło ­ dych.

„Tak zwane pokolenie «Współczesności» — napisze po la ­ tach Jacek Lukasiewicz — n ie było nigdy jakąś grupą lit e ­ racką, czy — jeśli spojrzym y z perspektyw y — nurtem o jednolitym a naw et zbliżonym artystycznym programie. Jeśli sięgniem y po czasopisma sprzed kilkunastu lat, znaj­ dziemy w iele wypowiedzi pisarzy zaliczanych do ow ego p o­

kolenia protestujących przeciw kładzeniu pospiesznych

wspólnych m ianowników. Dziś tym bardziej nie stanow ią oni żadnej grupy. Coś, co było terminem raczej okolicz­ nościowym na użytek książki czy polemiki, oderwane od kontekstu, staje się nieprecyzyjnym i m ylącym liczmanem , służącym często do stwarzania fałszyw ych opozycji (...) O czywiście można się doszukiwać pewnych zbieżności p o­ staw czy idei, ale na innej (tj. nie dotyczącej kwestii, prze­ życia pokoleniowego — T. W.), raczej immanentnej poetyc­ kiej płaszczyźnie, niedostępnej formom artykułu publicy­

stycznego czy deklaracji” („N ow jr Wyraz” 1973 nr 1—2,

s. 124— 125). '

H istoria połow y la t pięćdziesiątych b y ła jako czyn­ n ik in te g ru ją c y zb y t m ało w ażka. P otrzebow ano czegoś „cięższego” . Z dośw iadczeniem w ieku d o jrz a ­ łego mogło zaś ty lk o jedno konkurow ać — przeżycie dzieciństw a i wczesnej młodości przy p ad ające na okres okupacji. C ała trudność sy tu a c ji pokolenia po­ legała na tym , że te m a t w o jen n y należał do n a jb a r­ dziej eksploatow anych. Jego podjęcie było samo przez się a tra k c y jn e i nie m usiało stw arzać p rzesła­ n ek grupow ego porozum ienia. A trakcyjn o ść nie sp ro ­ w adzała się w yłącznie do widowiskowości w o jennych fabuł, stanow iącej zawsze bardzo dobrą pożyw kę dla

(4)

135 W O JE N N A P R Z Y G O D A P O K O L E N IA

k u ltu r y m asow ej. M iała ona sw oje analogony w w y ­ soko a rty sty c z n y m obiegu lite ra tu ry . Sw oistość pola tem aty czn eg o w o jn y p rzejaw ia się w ty m , że każda z o b ję ty c h nim w a rstw problem ow ych m oże znaleźć szczególnie w yraziste sform ułow anie, niezależnie od tego, czy zam kn ięta w ty m tem acie rzeczyw istość m a w ygląd jednoznaczny, czy je s t k o n stru k c ją m e­ tafo ry czn ą. Chodzi nie ty le o to, że o tw iera on róż­ n o ro d n y m — k o n k retn y m i parabolicznym treściom ja k ą ś szerszą drogę, ile o to, że o tw a rta przezeń d ro ­ ga je s t lepiej ośw ietlona, że jej pobocza są bardziej w idoczne. Nic w ięc dziw nego, że te m a t w o jn y i oku­ p a c ji sta w ał się m agnesem dla pew nego ty p u zagad­ nień. W szędzie, gdzie w g rę w chodziły k w estie m o­ raln e , sp ra w y ostateczne, ta m był on p o ten cjaln y m dostarczy cielem k orelatów przedm iotow ych, p rzy cią­

gał sw oją ostrością i ekspresyw nością.

P rz ed podjęciem decyzji trzeb a było w ięc p rz y n a j­ m niej z grubsza oczyścić pole, przygotow ać w łaści­ w y g ru n t, jakim ś w y jaśn ieniem uprzedzić zarzu t, że ulega się żyw iołow i mody. W ro ku 1961 jed en z czo­ łow ych przedstaw icieli młodego pokolenia prozaików zanotow ał n a łam ach „W spółczesności” :

„wojna znów stała się tem atem modnym. Kino, telew izja, radio, tek sty pow ielane — pełne są owych kryptokrym inal- nych fabułek, które pretekstu dla niezdrowej em ocji szu­ kają w sytuacjach ludzkiego bytu nie poddających się na­ rzędziom i celom rozrywki” (nr 13).

K ry ty k a m ody n a w o jen n y te m a t nie została — ja k widać — po djęta z pozycji kogoś, k to te m a t w ojny odrzucał. Przeprow adzono ją z pozycji kogoś, kto w ystępow ał przeciw jego p rofanacji. P ię tn u ją c modę, pisarz b ro nił jednocześnie w artości, n a k tó ry c h żero­ w ała, a więc poniekąd także tego, co ją pow ołało do życia.

Różne są m ożliwości w y ko rzystania te m a tu okupa­ cyjnego. Jego pojaw ienie się może być re z u lta te m w yboru „niekoniecznego” i stanow ić ty lko m etaforę

Oczyszczanie pola

(5)

T A D E U S Z W ITK O W SK I 130

Wtórne funkcje tem a­ tyki

egzystencjalną, p re te k st dla pokazania p ew nej s y ­ tu a c ji u n iw ersaln ej istniejącej poza realiam i h isto ­ rycznym i. S y tu acje w ojenne stw a rz a ją m ożliw ość skonkrety zow an ia różnorodnych konfliktów i k w estii m oralnych, k tó re są a k tu a ln e rów nież w in n y ch sy ­ tuacjach , np. — wszędzie, gdzie w grę w chodzi ko­ nieczność zabicia innego człowieka. P rzy w o ły w an ie te m a ty k i w o jen no-okupacyjnej pełni często różne fu nkcje w tó rn e — m otyw uje postulow any p ro ­ g ram estety czn y albo uzasadnia w y bo ry a rty sty c z n e dokonyw ane w innych, nie tylko p rozatorsk ich dzie­ dzinach tw órczości pisarzy. Ale też w yróżnić m ożna przy p adk i czynienia z te m a tu w ojennego m iejsca skupienia p ro b lem aty k i, k tó ra za swój przedm iot m a fenom en w o jny i zjaw iska jej tow arzyszące w raz z ty m w szystkim , co je w arunkow ało. Takie u ży tk o ­ w anie te m a tu okupacyjnego w kontekście tem ató w podnoszących kw estie „bieżące” upow ażnia do p rz y ­ puszczeń, że ew okuje on p ro b lem atyk ę w ażną z p u n k tu w idzenia teraźn iejszych potrzeb. W ojna s ta je się przez to ja k gdyby jedn ym ze składników rzeczyw istości, za k tó rą pisarz czuje się w spółodpo­ w iedzialny. Tylko p rzy takiej stra te g ii w o jna daje się opisać jako fa k t z pokoleniow ej biografii.

W ydaje się, że cały p roblem stosunku do h isto rii lat 1939— 1945 m iał w przy p ad k u pokolenia „W spółczes­ ności” trz y aspekty. M ówiąc najogólniej, należało: po pierw sze — w yciągnąć konsekw encje literack ie z te ­ go, że w o jen n y fra g m en t biografii był niew ielki i tylko w m ałym stopniu mógł tw orzyć podstaw ę form ow ania się późniejszych więzi, po d ru g ie — ustosunkow ać się do zastanych stereoty p ów w ojen ­ no-oku p acy jn y ch okresu, w k tó ry m pisarze dopeł­ niali sw ej edukacji, po trzecie w reszcie — w yko­ rzystać m ożliwości stw arzane przez położenie pokole­ niowe, przede w szystkim — przez d ystan s czasowy, z którego pisarz oglądał w ojnę. Tym trzem spraw om poświęcone będą niniejsze uwagi.

(6)

137 W O JE N N A P R Z Y G O D A PO K O L E N IA

2

W ojenna proza „pokolenia 56” m a swego ch arak tery sty czn eg o b o h atera. J e st nim ob serw u jące i przeżyw ające w y d arzen ia lat okupacji dziecko lub — jeżeli akcja w łaściw a toczy się po w o jn ie — m ężczyzna, k tó ry był dzieckiem lub w cho­ dził dopiero w okres sw ej dojrzałości podczas oku­ pacji. D ośw iadczenia w o jn y u k o n sty tu o w ały jego pow ojenn ą „teraźniejszość” . Nie m a on praw ie w cale przeszłości innej niż w ojenna, a w każdym razie przeszłość tak a nie liczy się, jeśli nie jest ko n­ sek w en cją przeżyć okupacyjnych. W ojna uform o­ w ała m u osobowość, pozbaw iając jednocześnie m o­ żliwości przełam ania w łasnej form y, przezw ycięże­ nia obsesji, zm odyfikow ania u k ształtow anej w izji św iata. Rzuciła cień n a te ry to ria codziennego b y to ­ w ania, w sku tek czego życie jego stało się p onure i jałow e.

N aw et wówczas, gdy w y stęp u jąca postać w dzieciń­ stw ie nie dośw iadczyła bezpośrednio w ojny, p a trz y na realia współczesnego życia przez p ry zm at cudzych dośw iadczeń o kupacyjnych, dopisując je niejako do w łasnej biografii. D zięki tem u zam anifestow ane zo­ staje poczucie w spółuczestnictw a w dośw iadczeniu „starszy ch b rac i” , a tak że ty ch rów ieśników , k tó ry m dane było przeżyć w szystko osobiście i w pełnych w ym iarach. W yraźnie zaznaczyło się tu dążenie, by z w ojny czynić układ odniesienia dla całości pokole­ niow ych doświadczeń. B ezustanna p ro jek cja przeżyć w ojennych w teraźniejszość spowodow ała, że p rze­ żyw any czas zaczął upodabniać się do czasu m itycz­ nego.

„Czasy te — w yznaje bohater-narrator Czasu odwróco­

nego — splotły się ze sobą w moim przypadku dokładnie,

że już sam nie wiem , czy istnieją osobno, czy istnieją w ogóle, gdyż być może istnieje tylko jeden, ciągły, trwały czas, który jest przeszłością i teraźniejszością, albo nie

Dziecko boha­ terem

Mityzacja czasu

(7)

T A D E U S Z W IT K O W S K I 138

W ojenne przy­ spieszenie dojrzewania

istnieje w cale a tylko jest naszym dziwnym i niespraw­ dzalnym wyobrażeniem o czasie” (s. 17— 18)1

W ojna u stan o w iła dość w y ra ź n ą cezurę w obrębie pokoleniow ej biografii. D ośw iadczenia okupacyjn e o tw orzyły ok res psychicznej dojrzałości „m łodocia­ n y c h ” b o h ateró w . (P io tr ze Z m ierzch u św iata

i z W y s p y ocalenia, D aw id z powieści W oj- dow skiego C hleb rzu co n y u m a r ły m zaczęli pod w pływ em n ow y ch dośw iadczeń m yśleć i działać jak ludzie dorośli). K ażd y ich w ybó r św iadczy o doskonałym zrozum ieniu konw ecji życia w obo­ zie, w getcie, podczas ucieczki p rzed nagonką lub d en u n cjacją, a tak że w lesie, w u k ry ciu i w ko n sp i­ racji. W a ru n k i życia przy sp ieszy ły proces ich d o j­ rzew ania, choć tru d n o b y ło b y w skazać m o m ent w biografii d ecy d u ją c y o p rzem ian ie. Chłopcy ci s ta ­ w ali się m ężczyznam i za każd y m razem w sy tu a c jac h zagrożenia życia swojego lu b osób bliskich. Gonczar z Haraczu szarego dnia zabił N iem ca, gdyż by ła to jed y n a szansa u rato w a n ia w łasnego życia, a swój akces do „podziem ia” zgłosił w m om encie, gdy poszu­ kiw ało go gestapo. Głód p a n u ją c y w getcie kazał d w u n a sto le tn ie m u D aw idow i w ychodzić z n a ra ż e ­ niem życia poza m ur.

„Żywność była cenniejsza niż życie. Przyw ykł do tego, że mija stale w ach ę i jakoś wraca, z czasem otępiał. D ow ie­ dział się, że strach to najw iększe zło, i chodząc zakazanym i ulicami nauczył się w porę zdejm ować opaskę z gwiazdą, odruchowo zw alniać kroku, m ijać obojętnie Niemców, po­ licjantów i nie wpadać w popłoch” (Chleb rzucony umarłym, s. 316).

P io tr C zerestw ieński zachow ał się po raz pierw szy jak człow iek dorosły podczas ucieczki we w rześniu 1939 r. M iał w te d y trz y n a ście lat. Ale dośw iadczenie w rześnia nie zniszczyło jeszcze jego dzieciństw a, po­

1 W szystkie nie uzupełnione dodatkow ym i informacjami nu­ mery stron w nawiasach koło cytow anych fragm entów u sta­ lone zostały w ed łu g pierwszych w ydań książek.

(8)

139 W O J E N N A P R Z Y G O D A PO K O L E N IA

n iew aż w okresie dw óch n a stę p n y c h la t przeby w ał p o d opieką m atk i w m iejscu w zględnie bezpiecznym . D opiero bezpośredni ud ział w w alce i osobiste zaan­ gażow anie w w y d arzen ia, jak ie m iały m iejsce w ro k u

1942 na te re n ie d aw n y c h k resów wschodnich, p rze­ k sz ta łciły jego osobowość. W w iek u la t niesp ełna szesn astu objął dow ództw o sam odzielnej g ru p y p a r­ ty za n c k ie j, k tó ra w k ró tce sta ła się p o strach em oko­ licznych band „pogrom szczyków ” .

T ru d n o doszukać się w zachow aniach dorastający ch b o h ateró w in fan ty lizm u . O w iele ła tw ie j w skazać go w postaw ach ludzi p ełn o letnich . B ardziej przypom i­ n a dziecko sw ym sposobem m y ślen ia i przeżyw ania k o m en d an t obozu z T rism u sa G rochow iaka niż dzieci z utw o rów B ogdana W ojdow skiego. Także n ie ­ k tó re z konw encji życia p arty zan ck ieg o przedstaw io­ nego w opow iadaniu K o m en d a n to w a są objaw em swego ro dzaju zbiorow ej nieodpow iedzialności w ła ­ ściwej w iekow i dziecięcem u.

W sum ie — nad sen sem p o zy ty w n y m przeżycia, ja ­ k im b y ła w ojna, zd aje się górow ać zdecydow anie je ­ go sens negatyw ny. D ośw iadczenia okupacji nauczyły boh aterów odwagi, so lidarności i pośw ięcenia, ale pozbaw iły ich Dom u, w y trą c iły z norm alnego ry tm u życia, prow adząc n iek ie d y do zapoznania podstaw o­ w ych w artości m o raln y ch . Chłopcy ci, w spom inając po latach sw oją przeszłość, będą czasam i dążyli do w yrów nania rach u n k ó w , szukając rek o m p en saty w p róbach przeżycia ów czesnych w yd arzeń po raz w tóry na rach u n ek niedojrzałości. P a m ię tn ik z po­

w stania w arszaw skiego w y d a je się w szakże jed y n y m

przy k ładem p o zy ty w n ej realizacji tego dążenia; p rzykładem ty m ciekaw szym , że b o h a te r-n a rra to r i jednocześnie podm iot p rzeży w ający m a w czasie, gdy rozgry w ają się opisyw ane w y darzenia, dw adzie­ ścia dw a lata. M ożliwe zresztą, że w a ru n k ie m sk u ­ teczności tego ty p u s tra te g ii p isarsk iej je st fa k t bycia dorosłym w tak ich sy tu a c ja c h w łaśnie ja k te, w k tó ­ ry ch znalazł się n a rr a to r P a m iętnika ... We w szy st­

Ujem ny bilans doświadczeń

(9)

T A D E U S Z W ITK O W SK I 140

Wartości do­ kum entalne

kich innych p rzy p ad k ach poszukiw ania kończą się na ogół stw ierd zen iem niem ożności p o w rotu w św iat dziecięcych doznań. B ohaterom pozostaje rozpam ię­ ty w anie przeszłości okupacyjnej w p ersp ekty w ie ich ew en tu aln ej przyszłości. Z rozpam iętyw ania tego n ie w y n ik ają jed n ak żadne k o n k retn e w nioski na dziś, poza ogólnym prześw iadczeniem , że niegdysiejsze przeżycia n ależy przetw orzyć na a k tu a ln e w artości. K oncepcje p isarzy nie b y ły w ty m punkcie d o sta­ tecznie skrystalizow ane, nie m ogły więc generow ać żadnych w artości, k tó re by stanow iły w yłącznie po­ koleniow ą własność. W łączając się w n u r t ponad- pokolęniow ych uniw ersaliów , podkreślając ciągłość, nie odrębność, k o n tak to w ały się z zastan ą tra d y c ją lite ra tu ry w ojenno-okupacyjnej.

3

N ikt chyba nie zaryzykow ałby dzisiaj tw ierdzenia, że rów ieśnicy W ojdow skiego i K rasińskiego ograniczali się w swej tw órczości prozatorsk iej do pow ielania inform acji przekazanych wcześniej przez ludzi obarczonych w iększym b aga­ żem osobistego dośw iadczenia. W artość d o k u m en ta l­ na tak ich utw orów , jak Haracz szarego dnia, Chleb

rzu co n y u m a rły m , czy też P a m iętn ik z pow stania w arszaw skiego, utw orów , w k tó ry c h au to rzy s ta ­

w iają sobie m iędzy innym i za cel św iadczenie o praw dziw ości w yd arzeń, jest niew ątpliw a. ,,Po to, aby św iadectw o (lub strzęp św iadectw a, jak w m oim przypadku) zostało kiedyś doniesione, w ielu ludzi złączonych przy p ad k iem sta je obok siebie” — pisał Bogdan W ojdow ski w przedm ow ie „Od a u to ra ” do w spom nianej wyżej powieści (s. 7). W P a m iętniku ... nato m iast znaleźć m ożna takie zdanie: „Będę szcze­ ry , przy p o m in ający siebie tam tego w fakcikach, może za dokładny, ale za to tylko praw d a będzie” (s. 11). Jed n ak że sam a dokum entalność nie stanow i

(10)

111 W O JE N N A P R Z Y G O D A P O K O L E N IA

o sw oistości dokonań. W niew ątpliw ie w iększym sto p n iu złożył się na tę swoistość w ysiłek w idoczny w prób ach globalizacji znaczeń ułam kow ych i w w y ­ p rac o w y w a n iu języka, p rzy pom ocy którego chce się przekazać re z u lta ty w łasnych przem yśleń. A by nie pozostać czym ś w tó rn y m , am bicje poznawcze p ro zy pokolenia siłą rzeczy m u siały w spółgrać z jej zobow iązaniam i arty sty czn y m i; nie m ogły przeciw ­ sta w ia ć się fun k cjom czysto literackim . P rz y zało­ żeniach tak ich p u n k t osadzenia p ro b lem aty k i ulegał przesunięciu. C iężar zagadnienia przenosił się jak g d y b y z przedm iotu poznaw anego na podm iot po­ znający. Nie chodziło o odrzucenie now ych elem en­ tów , k tó re należy rozpoznać i w pisać w całość, lecz 0 znalezienie innej persp ek ty w y , z k tó rej całość tak ą m ożna pełniej zobaczyć. U stosunkow anie się do za­ s ta n y c h literack ich stereo ty p ó w w o jny było więc

n iejako etapem pro ced u ry poznaw czej.

B ra k bezpośredniego, pełnow ym iarow ego k o n tak tu z m ateriałem h istory czn y m skazyw ał poniekąd prozę pokolenia na stylizato rstw o. W idać to w yraźnie w utw o rach, na k tó ry c h fabułę sk ład ają się epizody w o jn y p arty zan ck iej oraz w y d arzen ia rozgryw ające w obozie k o n cen tracy jn y m . K o n stru k cje św iata przedstaw ionego są tam na ogół zręcznym odwzoro­ w aniem różnorodnych sy tu acji, jak ie spotkać m ożna w klasycznych pozycjach lite ra tu ry partyzanck iej 1 obozowej. U w aga ta odnosi się w pew nym stopniu rów nież do n iek tó ry ch fo rm u ł uogólniających, w ja ­ kich pisarze próbow ali zam knąć sw e przem yślenia. P roza pokolenia przyjm o w ała najczęściej za w łasną w izję człow ieka zreifikow anego, zdeterm inow anego w a ru n k a m i życia, m yślącego katego riam i leśnej lub obozowej rzeczyw istości. L iterack im p u n k tem o p ar­ cia b yły dla niej n u r ty dem itologizujące. Na g ru n ­ cie lite ra tu ry po dejm u jącej tem aty k ę p arty zan ck ą i szerzej — „k o m b atanck ą” w zapleczu prozy „po­ kolenia 56” pozostaw ało pisarstw o tak ich autorów , jak J a n Józef Szczepański i Tadeusz Różewicz. Bez­

W ypracowy­ w anie nowego języka W nurcie de­ m itologizują­ cym

(11)

T A D E U S Z W IT K O W SK I 142

W opozycji do stereotypów

pośrednią tra d y c ję dla lite ra tu ry obozowej sta n o ­ w iła proza Tadeusza Borowskiego.

O ile jed n ak w prozie „k o m b atanckiej” daw ało się zaobserw ow ać pew ien ru ch m yśli w ychodzącej poza zastan ą tra d y c ję w ind yw id ualnych k ieru n k a ch , o ty le nie m ożna powiedzieć tego sam ego o prozie zajm u jącej się obozem ko n cen tracy jn y m . W y starczy skonfrontow ać bliżej P oszukiw anie (z tom u W a kacje

Hioba) W ojdowskiego, opow iadanie Sędziów tr z y s tu czterd ziestu d ziew ięciu (z tom u Jakie w ielkie sło ń­ ce) oraz W ó zek K rasińskiego z D niem na H a rm en - zach lu b U nas w A u sc h w itzu , by stw ierdzić, że

tw ó rcy pokolenia nie w ykraczali w racjo n alizow aniu prob lem u poza to, co przekazał Borowski. O tw arcie zresztą przyznaw ali się do dziedziczenia spadku. T ak na p rzy k ład pisał o autorze Pożegnania z M arią Bogdan W ojdow ski: „W prozie zrek o n stru o w ał rze ­ czywistość kon clag ru a więc coś, czego lite ra tu ra po nim już nie jest w stan ie tknąć; tu ta j w zniósł się na sam szczyt lite ra tu ry dw udziestow iecznej, n i­ czego podobnego w Europie nie m a ” . A w in n ym m iejscu: „T u taj zaczyna się droga szkoły polskiej, z tego m iejsca należało rozpocząć pracę, tęd y m ogły biec k o n ty n u ac je ” („W spółczesność” 1961 n r 13, s. 1, 3). W p rak ty ce lite ra tu ry „obozow ej” owa k o n ­ ty n u ac ja sprow adzała się jed n a k do tw orzen ia coraz to now ych w arian tó w form uły, w k tó re j zam y k ały się ustalone przez a u to ra K am iennego św iata ogólne p raw a obozu, a co najw yżej — do w p row adzenia now ych chw ytów sty listyczn ych potrzebn ych do jej „cieniow ania” . Proza „pokolenia 56” ciążyła co p ra w ­ da b ardziej w stro n ę groteski i parabo li (P o szu ki­

wanie, W ózek), ale to tylko przenosiło podstaw ow e

praw idłow ości n a in n e p iętro uogólnienia.

D ziedzictw o m yśli Borow skiego sytuow ało tw órczość p isarzy podejm u jących te m a ty obozu i g e tta w opo­ zycji do lite ra tu ry naiw nie m artyrologicznej. Je st ta przeciw staw ność bodajże w yraźniejsza niż w p rzy ­ padk u m istrza, gdyż proza „obozowa” pokolenia

(12)

143 W O JE N N A PR Z Y G O D A PO K O L E N IA

częściej posiłkow ała się d rw in ą i sarkazm em . Z kolei tw ó rc y w alo ry zu jący tem a ty k ę k o m b ata n ck o -p a rty - zan ck ą zw racali się przeciw konw encjom rew olw e­ ro w y m i sen ty m en taln o-p rop agan d o w y m . P ierw sze p rzeciw staw ien ie obejm ujące także sztuki m asow e, głów nie — film , w y raża się przede w szystkim w tym , iż działanie zb rojn e nie interesow ało prozaików „po­ ko lenia 56” w p ersp ek ty w ie sk u tk ó w m ilitarn y ch , ale w sw ych fu n k cja ch ideologicznych. M ilitarn e sk u tk i d ziałań w ojskow ych polskiego podziem ia nie b y ły w oczach p rzedstaw icieli tej gen eracji na ty le w ażne, b y móc decydow ać o politycznych losach n aro du . Skuteczność działań w ydaw ała się im nie p ro p o rcjo n aln a do złożonych ofiar. W licznych u tw o ­ ra c h p rze w ijają się m o ty w y niepow odzenia akcji, połowicznego sukcesu, spóźnienia z odsieczą itp. O brazy w alki są obrazam i „w y k rw aw iania się” . R a­ ch un ek w ojen nych zysków i s tr a t przeprow adzony w H araczu szarego dnia w ypada stanow czo n a n a ­ szą niekorzyść. O kup, k tó ry trzeb a składać za śm ierć w roga, znacznie przew yższyłby w artość czynu, gdy­ b y m ierzyć ją w edle zasad stra te g ii fro ntow ej. Za­ chow ała jed n a k sw ą ważność sam a idea w alki, idea przy w racająca sens działaniu, in te g ru ją c a w szyst­ kich, k tó ry c h celem było odzyskanie wolności. I cho­ ciaż dalej drogi prow adzić m iały już w ind y w id u al­ ny ch kieru n k ach , w spólna pozostaw ała owa etyczna m iara w artości czynu. TwTórcy „pokolenia 56” zbli­ żali się w ty m punkcie do p ra k ty k i literack iej ró ­ w ieśników Baczyńskiego. W ydaje się, że bliska była im szczególnie w sw ym w ydźw ięku k atastroficzn ym i ideologicznym n astaw ien iu na ofiarniczą so lidar­ ność liry k a pokolenia w ojennego.

Opozycyjność drugiego rod zaju znalazła swój w yraz w przeciw staw ieniu hom ofoniczności lite ra tu ry „ku pokrzepieniu s e rc ” pow stałej podczas okupacji (K a­ m iński, częściowo Żukrow ski) a także hom ofonicz­ ności lite ra tu ry pow ojennej, k tó ra rzeczyw istość okupacyjną oglądała przez p ry zm a t politycznego

Polityczna i etyczna wartość czynu

(13)

T A D E U S Z W ITK O W SK I

Proza p olifo ­ niczna

pew nika — polifoniczności w łasnych w izji. P isarze tej g en eracji próbow ali w w iększym sto pn iu zrozu­ m ieć ra c je w rogów oraz czynili bardziej rów n o­ p raw n ym i, niż to m iało m iejsce w przy p ad k u po­ kolenia poprzedników , stanow iska i postaw y b oha­ teró w re p re z en tu ją c y c h w ram ach pew nej n a d rz ę d ­ nej s tru k tu ry różne o rien tacje polityczne i szerzej — św iatopoglądow e. W H araczu szarego dnia K ra s iń ­ ski rozw ażał rac je N iem ca i Polaka, k on fid en ta i żołnierza podziem ia. P oszukiw anie m ożna odczy­ tyw ać jako swego rodzaju próbę bezstronn ej (bo to taln ie zironizow anej) p rezen tacji św iata w e w n ętrz ­ nego osób zajm ujący ch różne m iejsca w obozowej hierarch ii w ładzy. W pew nym sensie podobne n a ­ staw ienie cechuje T rism usa G rochow iaka, choć nie jest to u tw ó r polifoniczny.

W Z m ierzch u św iata i Zasypie w szy stk o zaw ieje m am y do czynienia ze szczególnym przypadkiem polifonii. W ojna in te rn aliz u je się tu ta j w przeżyciu jednego bo h atera, ale podm iotem działań jest coraz to in na postać (P io tr C zerestw ieński, K atarzy n a, P a ­ w eł W oynowicz). Na ogólną w izję sk ład ają się kreślone z różnych p erspektyw , ciągle w zbogacane obrazy cząstkow e, na ogólną „w ym ow ę” — głosy bohateró w każdorazow o przeżyw ających historię. S ygnalizow any w ybór tra d y c ji m yślenia o w ojnie był jed n ą z form pokoleniowego sam ookreślenia, a sam o przeżycie fak tów literack ich bez w ątpienia rzutow ało n a stosunek pisarzy do w ojn y jako takiej. Nie tylko. W yznaczało ono rów nież granice dla in­ dyw id u aln y ch pró b form ułow ania tego stosunku.

4

W prozie „pokolenia 56” w i­ doczne jest stałe napięcie m iędzy dążeniem do uczu­ ciowego o kreślenia się wobec w ojny a chęcią jej intelek tu aln eg o sp en etro w ania z pozycji obserw a­ tora. P ierw sze z dążeń uobecniło się w przeżyciach

(14)

1-15 W O JE N N A P R Z Y G O D A PO K O L E N IA

postaci, d ru gie — w prow adzonej n a rra c ji. S k u t­ k iem tego p ersp e k ty w a czasowa, z jakiej tw órcy og ląd ali niegdysiejsze w ydarzenia, odbarw iona i zre ­ d u k o w a n a do m inim u m w planie przeżyć bohaterów , b y ła bardzo mocno podkreślona w sam ym opow ia­ d a n iu o w ojnie. W w ielu u tw o rach d aje się w yczuć d y sta n s bądź to m iędzy akcją w łaściw ą toczącą się w czasie bliskim m om entow i w ypow iadania n a rra c ji a przy p om n ien iem czasu okupacji, k tó ry pow raca w re tro sp e k c ja c h lub jest rek o n stru o w an y przez w y o braźnię b o h a te ra -n a rra to ra z ułom ków jego n a ­ b y te j w iedzy o w ojnie, bądź to m iędzy czasem

ak cji rozgry w ającej się w lata ch okupacji a m om en­ te m jej przedstaw ienia. N iekiedy podkreślano ów d y sta n s expressis verbis w przedm ow ach autorskich, w dopisach ded y k acy jn y ch lub w sam ej n a rra c ji. „Dzisiaj m nie sam em u to i owo w y d aje się n ie­ w iarygodne, w ted y było zw yczajne” — pisał Bog­ d an W oidow ski w przedm ow ie do swej powieści o w arszaw skim getcie (s. 5). D obrą ilu stra c ją pow yższej reg u ły jest ten oto fra g m en t P a m ię t­

n ika z pow stania warszaw skiego: „Teraz m am c zter­

dzieści pięć lat, po ty ch d w u d ziestu trzech latach leżę na tapczanie cały, żywy, w olny, w dobrym s ta ­ nie i hum orze, jest październik, noc 67 rok, W ar­ szaw a znów m a m ilion trz y sta tysięcy m ieszkańców. M iałem siedem naście lat, k ied y raz się położyłem do łóżka i usłyszałem a rty lerię . To był fro n t” (s. 11). „ P rz e strz e ń ” dzieląca oba m om enty nie była pusta. W tym , co ją w ypełniło, poczesne m iejsce zajm o­ w ała nie do końca w y k laro w an a i istniejąca raczej in te rsu b ie k ty w n ie w iedza o w ojnie. P isarz staw ał wobec fa k tu jej ciągłego korygow ania i reaktualizo- w ania. A by zrekonstruow ać obraz w ojny, chcąc nie chcąc m usiał przeb rn ąć przez ową sferę „pom iędzy” . Zależnie od tego, czy obraz m iał być odw zorow a­ niem zapisanej w pam ięci w izji, czy rek o n stru k c ją całości wychodzącej poza osobistą em pirię, droga mogła być bard ziej lub m niej tru d n a do przebycia.

Strategie dy­ stansowania się Pokonywanie przestrzeni 10

(15)

T A D E U S Z W ITK O W SK I 146

Sfera języko- rodna

Czasam i potrzeb a było dużego w y siłku „żeby — ja k pow iada n a rra to r jednego z opow iadań zam ieszczo­ nych w Z m ie rzch u św iata — w ym inąć przeszkody, k tó re pam ięć p iętrzy ła na drodze, i żeby tra fić na w łaściw e m iejsce w czasie w yb ran e w cześniej, ści­ ślej: m iejsce w czasie i p rzestrzeni (...)” (s. 5). D aw ka w iedzy oficjalnej zm niejszała się p rzy ty m lu b zw iększała w zależności od przyjm ow an ej p e rsp e k ­ tyw y. ' Bywało, że „oficjalność” u zu pełn iała tylk o w spom nienie. N iekiedy dane b y ły ty lk o te ra ź n ie j­ szość i rzu to w a n y na nią obszar „pom iędzy” . S ta n o ­ w iły one wówczas podstaw ę re k o n stru k c ji h ip o te ­ tycznych możliwości innego zrealizow ania się b io ­ grafii osoby przeżyw ającej. Los w łasny p rzy m ie ­ rzano do losów ludzi, k tó rzy niezależnie od sw ej w oli zostali b o h ateram i okupacyjnych w yd arzeń. W jeszcze inny ch p rzypadkach sfera oddzielająca m om ent w ypow iedzi od m om entu d ziania się h i­ storii staw ała się dostarczycielem języka p o trz e b ­ nego do opisu w ydarzeń. R ek o nstrukcja obrazu w o j­ n y dokonyw ała się w te d y przez przew artościow anie sposobu m ów ienia w ow ym czasie „pom iędzy”. Ilu ­ stra c ją pow yższych uw ag niech będą trz y c y ta ty :

1. „Miałem w ięc młodą na ogół rodzinę. Na zjazdach z oka­ zji zaręczyn bywało do dziewięćdziesięciu osób. Dzisiaj cho­ dzę i szukam ich śladów na miejscach straceń, wśród p ol­ nych mogił. Oglądam odciski palców na ścianach gazowych komór. Zapełnili w szystkie gazowe komory, w szystkie grcby zbiorowe, skierowali na siebie oczodoły luf, ażeby odwrócić uwagę ode mnie. Żeby nie starczyło m iejsca ani wolnej chwili. Miałem tylko sześć lat i można m nie było nie za­ uważyć” (Pełnomocnictwo w tomie Ekipa «Antygona», s. 41). 2. „Ale ja tam nie doszedłem, leżę nagi pod ścianą lekko różową, czarną wprawdzie teraz, w ciemności, punktowaną zielonym blaskiem radia, cicha muzyka krąży tą pustynią jak nocny ptak. Ręce do góry podniosłem, nad głowę, od­ dychałem głęboko. Jak oddychał tamten marynarz, p ow ie­ szony za ręce wykręcone do tyłu, wytrzym ał dwanaście go­ dzin, mistrz Oświęcimia, (...)” (Wycieczka A u sc h w itz —

(16)

147 W O JE N N A P R Z Y G O D A PO K O L E N IA

3. „I w ogóle to jest jedyny sposób, zresztą nie sztucznie w ykom binow any, ale jedyny w łaśnie naturalny. Przekaza­ n ia tego w szystkiego. Przez dwadzieścia lat nie mogłem o tym pisać. Chociaż tak chciałem. I gadałem. O powstaniu. T ylu ludziom. Różnym. Po ileś razy. I ciągle m yślałem, że w łaśn ie te gadania przez dwadzieścia lat — bo gadam o tym przez dwadzieścia lat — bo to jest najw iększe przeżycie m ojego życia, takie zam knięte — że w łaśnie te gadania, ten to sposób nadaje się jako jedyny do opisania powstania”

(Pam iętnik z powstania warszawskiego, s. 45—46).

W skaźnikiem zasygnalizow anego w cześniej napięcia je s t nie tylko k sz ta łt sy tu a c ji n a rra c y jn e j, ale także k o n s tru k c ja św iata przedstaw ionego. W czasie le k tu ­ r y odnosi się w rażenie, że w w ielu przypadkach św iadom ość k o n stru u ją c a s y tu u je rzeczyw istość oku­ p a c y jn ą wobec czasu późniejszego, że postacie za­ c h o w u ją się, jak gdyby obserw ow ał je w idz egzy­ s tu ją c y w przyszłości.

N a w et w p rzy padk ach całkow itej przezroczystości n a rr a c ji napięcie to w y stę p u je m niej lub bardziej w y raźnie. P rzed e w szystkim bohaterow ie m ają nie­ jed n o k ro tn ie świadom ość w ażności w łasnych w ybo­ rów ; ważności z p e rsp e k ty w y przyszłych konsekw en­ cji swego położenia. Z dają sobie sp raw ę z tego, że przyszłość będzie m u siała się uporać z problem am i, przed k tó ry m i oni sam i bezpośrednio stanęli. W Hai-

raczu szarego dnia istn ieje cała siatk a różnorodnych

napięć, uch w y tn y ch co p raw d a dopiero na poziomie głosu au to ra. W yg ryw a się tu napięcia: m iędzy m ożliw ościam i różnorodnych spełnień, jakie stw a­ rza ją losy b ohaterów , a spełnieniem faktycznym , k tó re znalazło swój w y raz pozaliteracki w losach ludzi rzeczyw iście istn iejący ch ; m iędzy jaw iącym i się różnym postaciom w izjam i przyszłości n arodu a k sz ta łte m zrealizow anym w rzeczyw istości istn ie ­ jącej poza litera c k ą fikcją. O dpow iada tem u pew ne napięcie w ew n ątrz zaprezentow anego św iata. „M y­ ślane” przez G onczara słow a w iersza, k tó re posłu­ żyły za m otto powieści: „P ojedziem y m oja m iła in aczej” , p rzy w o łu ją czas przyszły m arzenia, p rze­

Homologia na­ pięć

Chciałoby się pojechać in a­ czej

(17)

T A D E U S Z W I T K O W S K I 148

Dystans em o­ cjonalny

ciw staw iając go w ojennej teraźniejszości bohaterów . S y tu o w an ie akcji u tw orów wobec przyszłości m ogło w ynikać m iędzy in n y m i z fak tu , iż m artyrolo gia czasu II w o jn y św iatow ej nie m iała p u n k tu odnie­ sienia w przeszłości, a poniekąd także stąd, że czas przed w o jen n y p rzestał być dla pokolenia h isto rią „żyw ą” , w y w ierającą w p ływ na form ow anie się jego biografii. Proza pokolenia „W spółczesności” w cho­ dziła w u k ład sy m e trii z prozą k o m b atancką p o ­ d e jm u ją c ą te m a t kam p anii w rześniow ej. T am ta n astaw io n a by ła na kon fro n tację i ro zrach u n ek z przeszłością przedw ojenną. W izje przyszłości nie stan o w iły w niej logicznego n astęp stw a akcji; do­ czepiano je z zew nątrz. Ta n ato m iast oriento w ała się głów nie n a w o jenn ą teraźniejszość i pow ojenną przyszłość, rzadziej p y tała o przyczyny, częściej a n a ­ lizow ała skutki.

Czasow y dystans, z jakiego au to rzy p a trz y li na w y ­ darzenia, objaw iał się niekiedy w em ocjonalnym sto su n k u do p rzed m iotu opisu. W tak ic h oto sło ­ w ach przem aw ia do sw oich klientów — w spółm iesz­ kańców z g e tta doktor Obuchow ski, b o h a te r p ow ieś­ ci W ojdowskiego:

„— Ty jeszcze żyjesz? Nie m yślałem . Największa omyłka w mojej praktyce. Chaim, pójdziesz ze mną natychm iast do szpitala. Zaczekaj trochę, następny!” (Chleb rzucony u m a r ­

łym , s. 175).

A w in n y m m iejscu:

„Hm, co to ma być? Noga? Gdzie podziałeś pośladek? Przestajecie być podobni do ludzi. Stań bokiem i trzymaj w yżej tę koszulę. Bliżej. Teraz dobrze. I zapamiętaj sobie. Ciało to coś, w co lekarz może wbić igłę. A jeśli igła już nie wchodzi, to znaczy, że ciała nie ma. Finis! Pozostał wrol- ny od trosk duch” (ibidem, s. 324).

M akabryczny h u m o r obecny w tej powieści (hum or, k tó ry zresztą św ietnie fu n k cjo n u je w p rzed staw io ­ n ym świecie) bierze się chyba nie ty lko stąd, że p rozaicy pokolenia w y k o rzystali dośw iadczenia lite ­ r a tu r y opow iadającej o w ojnie w to nacji

(18)

szyderczo-149 W O JE N N A P R Z Y G O D A P O K O L E N IA

-groteskow ej (np. proza S tan isław a Zielińskiego); pew n e rejo n y tem aty czn e — jak obóz k o n c e n tra ­ cy jn y , getto — b y ły dla ta m te j lite ra tu ry raczej niedostępne. P rzekroczenie ta b u lite r a tu r y m a rty - rologicznej stało się m ożliw e dopiero po upływ ie czasu. N ieprzypadkow o chyba n iek tó re sceny z C hle­

ba rzuconego u m a r ły m czy też z W ó zka przypom i­

n a ją dow cipy na tem a t obozu, k tó re zaczęły krążyć w obiegu społecznym w lata ch sześćdziesiątych. T ak więc obraz w ojny, będąc podstaw ą, z k tó rej pisarz w yprow adzał k sz ta łt rzeczyw istości pow ojen­ nej, b y ł jednocześnie przez tę rzeczyw istość m ode­ low any. Jego rek o n stru k c ja dokonyw ała się na sty k u dążeń m itotw órczych i m itoburczych. I z p u n k tu w idzenia ostatecznych rez u lta tó w arty sty czn y ch w ażny w y d aje się nie tylko fa k t ujm ow ania jego luźnych frag m en tó w w ra m y pam ięci. Rów nie isto t­ n y jest m echanizm zapom inania przeszłości. O ile jed n ak n a g ru n cie aksjologi słowo „zapom nieć” może mieć w pew nych k o n tek stach nacechow anie do d at­ nie, z poznawczego p u n k tu w idzenia oznacza m an ­ kam ent. C hyba że zapom nienie jest odrzuceniem zbędnego b a la stu pam ięci, ham ującego zdolność trzeźw ej oceny. W ówczas m ożna znaleźć rzeczy­ w istą przeciw w agę w re k o n stru k c ji faktów dotąd nie zauw ażonych. W ydaje się, że tego ty p u rów no­ wagi n a jb a rd zie j b rak prozie „nieletnich św iadków ” wojny. Poza w y jątk am i, do k tó ry c h zaliczam

Z m ierzch św iata, Zasypie w szy stk o zaw ieje, P a m ię t­ n ik z pow stania w arszaw skiego i Chleb rzuco ny u m a rłym , nie są jak dotąd w stan ie zrekom penso­

wać tego b ra k u „czysto a rty sty c z n e ” zyski zapełn ia­ jące konto pokolenia.

Wojna — m o­ delująca i m o­ delowana

Cytaty

Powiązane dokumenty

[r]

System rekreacyjny jest zwykle rozumiany jako pojęcie indywidualne czyli system regionalny, a nie jako powtarzający się w przestrzeni typ krajobrazu.. Przewoźniak

W dowolnym postępie geometrycznym 2013-wyrazowym wyrazy m-ty, n-ty, k-ty tworzą (w tej właśnie kolejności) trójwyrazowy postęp geometryczny... Punkt D jest środkiem boku AB

3 Termin „supererogacja” został wprowadzony do etyki za sprawą Davida Heyda, który jest zarazem jednym z ważniejszych autorów zajmujących się tematyką związaną

Można się spodziewać, że po przeczytaniu tego opracowania wielu badaczy, którzy do tej pory traktowali zjawisko nowej duchowości jako mało znaczące, przekona się o potrzebie

W ogrodzie przy warsztatach Kolei Warszawsko-Wiedeńskiej w Żbiko- wie (st.Pruszków) odbędzie się jutro wielka zabawa na rzecz miejscowej szkoły handlowej tow.. IV zabawie

(Nawet gdyby się okazało, że suma cierpień zwierząt poddanych eksperymentom przekracza sumę cierpień ludzkich, którym udało się zapobiec, to i tak nie należy

Jednak istnienie takiego sądu nie stanowi przekonującego argumentu na rzecz istnienia niepoznawalnych prawd, lecz na rzecz twierdzenia, które mówi, że nie jest znany sąd