• Nie Znaleziono Wyników

À quoi bon écrire tout cela?, czyli "Pamiętnik" Stanisława Brzozowskiego po francusku

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "À quoi bon écrire tout cela?, czyli "Pamiętnik" Stanisława Brzozowskiego po francusku"

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

Piotr Śniedziewski

À quoi bon écrire tout cela?, czyli

"Pamiętnik" Stanisława

Brzozowskiego po francusku

Teksty Drugie : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 3 (129), 98-112

2011

(2)

9

8

czyli

Pamiętnik

Stanisława Brzozowskiego

po francusku

W ro k u 2010 n ak ład em w ydaw nictw a Le B ru it d u Tem ps ukazał się fran cu sk i p rz e k ła d Pam iętnika S tanisław a B rzozow skiego. A u to rem b ard z o dobrego p o d w zględem literac k im tłum aczenia oraz krótkiego w stępu i przypisów jest W ojciech K olecki, posłow ie napisała M arta Wyka. W arto też podkreślić, że podstaw ą fra n ­ cuskiej p u b lik a cji jest w ydanie opracow ane w 1913 ro k u przez O stapa O rtw ina - uzu p ełn io n e o fragm enty dotyczące przede w szystkim tru d n e j relacji m iędzy Brzo­ zow skim a jego m a tk ą (u d o stęp n io n e p o lsk im c z y te ln ik o m w edycji A ndrzeja M encw ela2) oraz o trzy zapisy, obejm ujące d n i od 6 do 8 g ru d n ia 1910 roku, które odczytane zostały z rękopisów znajd u jący ch się w Bibliotece N arodow ej w W ar­ szawie i nie pojaw iły się do tej pory w żadnym p olskim w ydaniu Pamiętnika. D odać rów nież należy, że książka została sta ra n n ie opracow ana p o d w zględem graficz­ nym i ukazała się w w ydaw nictw ie, k tóre spośród autorów w schodnioeuropejskich publikow ało m .in. Lwa Szestowa oraz O sipa M andelsztam a.

S. B rzo zo w sk i H istoire d ’une intelligence. J o u rn a l 1910-1911, su iv i d e L ’inquiétude de

pensée p a r M . W y k a, tr a d u c tio n d u p o lo n a is, i n tr o d u c tio n e t n o te s W. K o le c k i, Le

B r u it d u T e m p s, P a ris 2010. D a le j c y ta ty p o c h o d z ą c e z w y d a n ia fra n c u sk ie g o lo k a liz u ję w te k ś c ie po sk ró c ie J.

Z o b . S. B rzo zo w sk i P a m iętn ik , w s tę p A. M e n c w e l, C z y te ln ik , W a rsz a w a 2000. F ra g m e n ty , o k tó ry c h m o w a, p r z e d ru k o w a n e z o s ta ły w n a jn o w sz y m k ry ty c z n y m w y d a n iu P a m iętn ika - zob. S. B rzo zo w sk i, P a m iętn ik , w s tę p M . W y k a, o p ra c . i kom . M . U rb a n o w sk i, O s s o lin e u m , W ro c la w 2007. C y ta ty p o c h o d z ą c e z w y d a n ia p o lsk ie g o lo k a liz u ję w e d łu g w y d a n ia O s s o lin e u m P.

(3)

Pojaw ienie się francuskiego p rzekładu nie byłoby może niczym zaskakującym , gdyby nie fakt, iż Pamiętnik trafił w ten sposób do rąk czytelnika, dla którego trad y ­ cja literackiej intym istyki jest - począwszy chyba od Wyznań Jeana-Jacques’a R ous­ seau, poprzez Dziennik intymny H enri-F rédérica A m iela, aż po Dziennik A ndré Gi- de’a - jednym z najw ażniejszych elem entów nowoczesnego piśm iennictw a. Tekst Brzozowskiego, obejm ujący lata 1910 i 1911, z chronologicznego p u n k tu w idzenia znajduje się zatem w sam ym ce n tru m w spom nianej tradycji, jakby na przecięciu tego, co udało się zrealizow ać pisarzom XIX-wiecznym, oraz tego, do czego dążyli artyści XX-wieczni. Istotna wydaje się więc genologiczna świadomość, pozwalająca n am nie tylko um ieścić Pamiętnik we w łaściwym m u kontekście gatunkowym , ale i - co jest prostą konsekw encją wcześniejszego zabiegu - zrozum ieć jego swoistość3.

Pamiętnik czy dziennik?

Do postaw ienia pytania o przynależność gatunkow ą Pamiętnika prow okuje już sam tytuł francuskiego przekładu, k tóry brzm i: Histoire d ’une intelligence. Journal

1910-1911. Po pierw sze, Kolecki zdecydował się wykorzystać tytuł nieukończonego

eseju Brzozowskiego (Dzieje pewnego umysłu) jako główną część ty tu łu w łasnego tłum aczenia, uzasadniając to podobieństw em problem atyki oraz ch arak terem obu tekstów - zbliżonych do intelektualnej oraz duchowej autobiografii bądź w yznania, do wypisów z le k tu r i projektów przyszłych utworów, wreszcie do dziennika intym ­ nego (zob. J, s. 18). Po drugie, jasna sugestia genologiczna - odpow iadająca tytułow i polskiem u - zepchnięta została w przekładzie do podtytułu. Tem u przesunięciu to­ w arzyszy też gest, k tóry m a jednoznacznie interp retacy jn y charakter: p am iętn ik przem ienił się w dziennik, co zasygnalizow ane zostało już przez porów nanie tekstu Brzozowskiego do dziennika intym nego. Znaczącą rolę odegrały tu bez w ątpienia także kłopoty, jakie pojawić się m usiały z przełożeniem na język francuski słowa „p am iętn ik ”. Ten rzeczow nik (użyty po francusku w liczbie pojedynczej) oznacza bow iem po pro stu „pam ięć” (w rodzaju żeńskim : la mémoire) lub tekst zredagow a­ nej, dyskursyw nej pracy (w rodzaju m ęskim : le mémoire). W yjściem z im pasu nie jest sięgnięcie po te n rzeczow nik w liczbie m nogiej (les mémoires), ponieważ otrzy­ m ujem y w ten sposób polskie „w spom nienia”, które m ogą być co praw da nazwą g atu n k u literackiego, ale nie odpow iadają stru k tu rze zapisów Brzozowskiego.

W ydaje się zatem , że p o d ty tu ł Journal jest szczęśliwym rozw iązaniem 4, m im o że Wyka - zarów no we w stępie do Pamiętnika, jak i w posłow iu (podejm ującym

Śniedziewski

„À quoi bon écrire tout cela?” . ..

O'

O ' 3 P o d o b n y m z ja w isk o m p o św ię c iła sw ą u w ag ę M . C z e rm iń s k a w k sią żce

Autobiograficzny trójkąt. Św ia d ectw o , w y zn a n ie i w y zw a n ie , U n iv e rs ita s , K ra k ó w 2000

(zob. z w ła sz c z a ro z d z . A utobiografia duchow a w d w udziestow iecznej literaturze polskiej, s. 55-98).

4 S am B rzo zo w sk i p o s trz e g a ł z r e s z tą P a m iętn ik ja k o d z ie n n ik w ła śn ie : „A le n a tu r a ln ie k ie d y ś, o ile te n d z ie n n ik m ój b ę d z ie c z y ta n y i a n a liz o w a n y , k ry ty k a b ę d z ie w id z ia ła w ty m , co p isz ę , d o w ó d m o jeg o u p o d o b a n ia d o p a ra d o k só w , s a d z e n ia się n a o ry g in a ln o ść , i n a tu r a ln ie ż a d n a siła te m u n ie z a r a d z i” (P, s. 88).

(4)

00

1

w iele w ątków ze w stępu polskiego) um ieszczonym w p u b lik a cji francuskiej - słusz­ nie zgłasza pew ne zastrzeżenia: „Byłby więc Pamiętnik kom pozycją faktów, n astęp ­ n ie ich utrw aleniem , nie zaś tradycyjnym dzien n ik iem , choć jego stru k tu ra oparta jest na dziennych za p isa ch ” (P, s. V III). We fra n cu sk im posłow iu b adaczka p ro p o ­ n u je ty tu ł Notes pour mémoire, zastrzegając jednak w przypisie, iż jest to tłu m ac ze­ nie dosłow ne, ale zarazem m niej wym owne n iż Journal (zob. J, s. 209). D alej Wyka przyznaje, że „Brzozow ski zastaw ia na czytelnika p u łap k ę, k tó rą m ożna b y zakw a­ lifikow ać jako p odstęp form alny. W ybiera ty tu ł Pamiętnik, ale ta k n apraw dę pisze d z ie n n ik ” (J, s. 212). A utorka francuskiego posłow ia zastrzega przy tym , że nawet jeśli jest to d ziennik, m a on niew iele w spólnego z francuską trad y cją d ziennika intym nego, poniew aż w n o ta tk ac h Brzozowskiego wyczuć się daje pośpiech, a k o ­ lejne zapisy dyktow ane są obawą zw iązaną z m ijającym czasem i zbliżającą się śm iercią (zob. J, s. 213). T ym czasem fran cu scy autorzy d zienników intym nych m ieli - m ożna rzec - zaufanie do czasu, nie spieszyli się, pow oli schodzili w głębie w łasnej duszy, a ich zapiski pow staw ały często przez wiele lat. Spostrzeżenie to tru d n o uznać za form alny w yznacznik pozw alający odróżnić tekst Brzozowskiego od dzienników francuskich, jed n ak rów nie tru d n o byłoby nie przyznać racji uw a­ gom W yki. P orów nanie Pamiętnika do d zien n ik a intym nego (sugerow ane także przez K oleckiego we w stępie do w ydania francuskiego) pozw ala bow iem um ieścić tekst Brzozowskiego we właściwej m u tradycji, która - jak każda tradycja - okazu­ je się w ieloaspektow a: dlatego w łaśnie niew ystarczające w ydaje się zestaw ianie zapisków au to ra polskiego w yłącznie z in ty m isty k ą X IX -w ieczną, choć od niej w łaśnie, choćby dla chronologicznego p orządku, w ypada zacząć.

Dziennik intymny: tradycja XIX-wieczna

Wyka p aro k ro tn ie porów nuje Pamiętnik do Dziennika intymnego A m iela5, choć podkreśla, że n adużyciem byłoby w idzieć w Brzozow skim naśladow cę szw ajcar­ skiego autora. Brzozowski już w 1901 ro k u deklarow ał w jednym z esejów, iż d ro ­ ga w ybrana przez A m iela „jest charakterystyczna dla nas - dzieci schyłku X IX w ieku, dla nas, którzy bez nad ziei i radości w itam y ju trz en k ę nowego stu lec ia” 6. W te n sposób au to r Pamiętnika p o dkreślał znaczenie d ziennika A m iela jako swo­ istej summy w rażliw ości X IX -w iecznej. C enił też filozofa za „zdolność p rze d m io ­ towego m y ślen ia”, której odpow iada łatwość „pojm ow ania i odtw arzania w sobie uczuć innych isto t”7, zm ysł historyczny oraz dar sym patii (ściśle zw iązany z em- patycznym m odelem krytyki). Jednocześnie niepokoił go n ad m iern y „pociąg do b ez im ien n o śc i”8, skłonność do d epersonalizacji i łatw ość, z jaką A m iel poddaw ał

5 Z o b . J, s. 213; P, s. X o ra z X X X V II-X X X IX .

6 S. B rzo zo w sk i F ryderyk H e n ry k A m ie l (1821-1881). P rzy czyn e k do psychologii społecznej, w: te g o ż Głosy wśród nocy, W y d a w n ic tw o K ry ty k i P o lity c z n e j, W a rsz a w a 2007, s. 132. 7 T am że, s. 132.

(5)

Śniedziewski

„À quoi bon écrire tout cela?”

się zanikow i w oli oraz ulegał posępnym uczuciom w ynikającym z analizy w łasnej podm iotow ości. A przecież to w łaśnie te dwa p roblem y najczęściej pow racają na k arta ch Dziennika intymnego. Jego w łaściciel albo żali się, że jest „istotą b łąkającą się bez konieczności, w ygnańcem z własnej woli, [...] w iecznym p o d ró żn ik iem ”9, albo też wzywa: „Zejdź głębiej w siebie” 10, co b u d z i w n im niepokój i prow adzi do odkrycia w ew nętrznej pustk i. N ie um knęło to uw adze G eorges’a P ouleta, który w eseju Am iel et la conscience de soi sk u p ie n ie na sobie pisarza znajdującego się z dala od św iata zew nętrznego uznaje za jeden z podstaw ow ych rysów D ziennika

intymnego11, będącego swego ro d zaju akuszerem i p ow iernikiem m yśli. P odobne

ro zu m ien ie intym ności d om inuje w innym X IX -w iecznym d zien n ik u , k tóry p ro ­ w adzony był przez m alarza - E ugene’a D elacroix:

J e s t w e m n ie coś, co c z ę sto siln ie js z e je s t o d m eg o c ia ła , c z ę sto z a ś p o d le g a jego k r z e p ią ­ c e m u w p ły w o w i. S ą lu d z ie , u k tó ry c h o d d z ia ły w a n ie ży c ia w e w n ę trz n e g o je s t n ie m a l ż a d ­ ne; d la m n ie w ięcej o n o z n a c z y n iż życie fizy czn e. B ez teg o o d d z ia ły w a n ia p rz e p a d łb y m ; ale o n o m n ie sp a li (m o w a tu o czy w iście o w y o b ra ź n i, k tó r a m n ą r z ą d z i i k ie r u je ) .12

Brzozowski, choć tego ro d zaju w yznania wywoływały w n im o druch sceptycy­ zm u, dość często pozw alał sobie jed n ak w Pamiętniku na podobne uwagi. Swoje n o ta tk i postrzegał n ie jed n o k ro tn ie jako bezw zględne ćw iczenie m ów ienia praw dy za w szelką cenę: „Z resztą ja tu zapraw iam się w szczerości. Chcę, aby dalsze k arty były coraz szczersze, bezw zględniejsze, zarówno gdy idzie o moje w nętrze, jak i o in ­ nych lu d z i” (P, s. 172). Bez w ątpienia słychać w tych słow ach dalekie echo sform u­ łow ań otw ierających Wyznania Rousseau: „C hcę pokazać m oim b liź n im człowieka w całej praw dzie jego n atu ry ; a tym człow iekiem będę ja ”13. C elem Pamiętnika jest więc sk ru p u latn a analiza w szystkich p oruszeń duszy, ich u zew nętrznienie, które przyniesie ulgę piszącem u, a czytelnikom będzie m ogło służyć jako nau k a czy prze­ stroga. D o ta k określonej m otyw acji Brzozowski dodaje jed n ak drobny, choć n ie­ zwykle isto tn y elem ent: zależy m u przecież nie tylko na spoglądaniu w głąb sie­ bie, ale także na próbie ch arak tery sty k i św iata oraz ludzi. W arto podkreślić, że tę sam ą różnicę - m iędzy „spow iedzią” R ousseau a w łasnym i zap isk am i - dostrzega także Ju les R e n ard jeden z najb ard ziej znanych i cenionych autorów francuskich,

9 H .-F. A m ie l D zie n n ik in tym n y, w yb. i p rz e k ł. J. G u z e , p rz e d . M . J a n io n , C z y te ln ik , W a rsz a w a 1997, s. 68.

10 T am że, s. 33.

11 Z o b . G. P o u le t A m ie l et la conscience de soi, w s tę p do: H .-F . A m ie l Jo u rn a l intim e, t.1 : 1839-1851, te x te é ta b li e t a n n o té p a r P h .M . M o n n ie r, c o lla b . P. D id o , p réf. B. G a g n e b in e t G . P o u le t, L’A ge d ’H o m m e , L a u s s a n n e 1976, s. 47. 12 E. D e la c ro ix D zie n n iki 1822-1863, o p ra c . A. J o u b in , p rz e ł. J. G u z e , J. H a rtw ig , w stę p J. S ta rz y ń sk i, O s s o lin e u m , W ro c ła w 1968, t. I, s. 12. 13 J.-J. R o u s se a u W yznania, p rz e k ł. i w stę p . T. B o y -Ż e le ń sk i, W y d a w n ic tw o Z ie lo n a Sow a, K ra k ó w 2 003, s. 21.

10

1

(6)

10

2

którzy na przełom ie X IX i XX stulecia p row adzili dzienniki: „N ie pow iem jak Jan Jak u b Rousseau: «Nie jestem podobny do kogokolwiek; śm iem wierzyć, że jestem in n y od wszystkich». N ie, nie! Ja jestem jak wszyscy i jeśli w m oim lu strze zobaczę siebie napraw dę, zobaczę niem al w szystkich” 14. R e n ard oraz Brzozow ski są prze­ k o n an i (i to różni ich zarówno od R ousseau, jak i A m iela), że na tożsam ość jed­ n o stk i wpływa nie tylko stan duszy, ale że k sz tałtu je się ona rów nież w zależności od tego, co wobec niej zew nętrzne. S tąd zapew ne sarkastyczne uwagi kierow ane p o d adresem krytyków w rogich czy choćby niech ętn y ch Brzozow skiem u oraz gorz­ kie spostrzeżenia na te m at własnej m a tk i, któ re O stap O rtw in zdecydow ał się u su ­ nąć z pierw szego w ydania Pam iętnika15.

N ap ię cie m iędzy ty m i p rzeciw staw nym i siłam i (w ew nętrzną i zew nętrzną), których Brzozow ski nie potrafi pogodzić an i zneutralizow ać, wyw ołuje w pisarzu n ie u sta n n ie pow racające stany dep resji czy rozpaczy:

N ie w ą tp liw ie m a m d u ż o d o p o w ie d z e n ia n a u s p ra w ie d liw ie n ie m o jej n ie c z y n n o ś c i, a p a ­ tii i p rz y g n ę b ie n ia , i to w ła ś n ie je s t fa ta ln e , że m a m ty le o b ie k ty w n ie s łu s z n y c h ra c ji. C o p o tej słu sz n o śc i? (P, s. 27)

R o z p a c z w k ra d a się p rz e z k a ż d ą sz c z e lin ę ; ro z p a c z i z n ie c h ę c e n ie . N ie m a m w tej c h w ili ż a d n e j łą c z n o ś c i z ż y c ie m - je ste m sa m , a c h o c ia ż w ie m , że m ogę w y w ierać w pływ , to a b s tra k c y jn a w ie d z a n ie c h c e się z re a liz o w a ć , sta ć się p o c z u c ie m . (P, s. 108)

N u d n o i sm u tn o ; n a jz u p e łn ie j b ezce lo w o . Ja s n y m , ja k sło ń c e, że trz e b a m y śli, filo z o ­ fii, e n tu z ja z m u i fa n a ty z m u m y ślo w e g o , i je d n o c z e ś n ie ta k ie je s t z n u ż e n ie , ta k ie s tr a s z ­ liw e z n u ż e n ie . (P, s. 143)

14 J. R e n a rd D zie n n ik, w yb., p rz e k l. i o p ra c . J. G u z e , W y d a w n ic tw o K rą g , W arsz a w a 1993, s. 78-79. D a le j c y ta ty p o c h o d z ą c e z teg o D zie n n ika lo k a liz u ję po sk ró c ie R. 15 C ie k a w e w y d a je się to, że B rzo zo w sk i łą c z y m o m e n t sw o ic h p is a rs k ic h n a ro d z in

z u w o ln ie n ie m się sp o d w p ły w u z a b o rc z e j m a tk i: „ P rz y m a tc e n ig d y n ie z a c z ą łb y m p isa ć - a raczej n ig d y b y m n ie d o sz e d ł d o p o w a ż n e g o tra k to w a n ia p is a n ia ” (P, s. 137). Z u p e łn ie o d w ro tn a re la c ja is tn ia ła m ię d z y A m ie le m a jego m a tk ą -

D zie n n ik in tym n y m o ż n a n a w e t p o tra k to w a ć ja k o z a p is n ie u d a n e j p ró b y p o w ro tu do

jej ło n a . C o w ię c e j, z a p is k i A m ie la to ja k b y e c h o d z ie n n ik a , k tó ry p r o w a d z iła jego m a tk a (n a te n te m a t zob. A. P y A m ie l ou l ’œuvre éconduite, „ É c r itu r e ” 1982 n r 18, s. 72-80). T am , g d z ie d la sz w a jc a rsk ie g o filo z o fa d e c y d u ją c e z n a c z e n ie m a p o s z u k iw a n ie k o n ta k tu , d la B rz o z o w sk ie g o w a ż n e je s t ty lk o z e rw a n ie , u c ie c z k a , k o n ie c z n o ś ć w y z w o le n ia . P o d o b n e p r a g n ie n ie o k re śla ró w n ie ż re la c ję z o jcem p isa rz a : „ P ro w a d z iłe m w te d y [jak o n ie s p e łn a p ię tn a s to la te k ] ta k ż e d z ie n n ik , k tó re g o z a n ie c h a łe m , g d y ż o jc ie c m ój c z y ta ł go i k ilk a ra z y w s p o m in a ł z ir o n ią (z a słu ż o n ą aż n a d to z a p e w n e ) ja k iś sz czeg ó ł (z d a je się , «m ój sc e p ty c y z m re lig ijn y » ). M o ż e je d n a k b y ł to ty lk o d o g a d z a ją c y m i p r e te k s t, a p rz y c z y n ą z a n ie c h a n ia by ł b r a k w p raw y , le n istw o i c h o ro b a całej m o jej m ło d o śc i: r o z rz u tn e n ie c h lu jstw o z a in te re s o w a ń u m y s ło w y c h ” (P, s. 101). P o d c z a s g d y w D zie n n iku in tym n ym A m ie la p o b rz m ie w a g ło s u tra c o n e j m a tk i, w P a m iętn iku B rz o z o w sk ie g o d o m in u je d y s ta n s w o b ec ro d zicó w , k tó ry c h w p ły w n a rozw ój i e d u k a c ję sy n a je s t p o strz e g a n y w y łą c z n ie n e g a ty w n ie . W ty m se n sie P a m iętn ik m o ż n a b y p o tra k to w a ć jak o w s p o m n ie n ie in ic ja c ji, p o z w a la ją c e j - d z ię k i p is a rs tw u - w ejść w n ow e, d o ro słe i s a m o d z ie ln e życie.

(7)

N ie bez znaczenia jest w tym kontekście fakt, że p isan ie Pamiętnika było dla Brzozowskiego naznaczone śm iercią, a zagłębianie się w sobie nosi w szelkie cechy tego, co B éatrice D id ie r nazyw a „zlaicyzow aną spow iedzią”16. Z an im bow iem p i­ sarz zdecydow ał się na spow iedź zgodną z w ym ogam i religii katolickiej i zm arł po p rzyjęciu ostatniego nam aszczenia (zob. J, s. 219), to w łaśnie Pamiętnik p ełn ił dla niego funkcję kap łan a, szafarza łaski. W arto dodać, jak sądzę, że p odobnie p o to ­ czyły się losy w ybitnego diarysty francuskiego - C h a rles’a D u Bosa, k tó ry rozpo­ czął redagować d zien n ik na początku X X w ieku z prześw iadczeniem , iż główną fu n k cją prow adzonych przez niego zapisków będzie sondow anie stanów duszy, rodzaj „intym nej m eteorologii” . W tym sensie M ichèle L eleu m a racje, k iedy p i­ sze o „zbaw ieniu poprzez d z ie n n ik ”17, któ re w p rzy p a d k u D u Bosa nastąp iło w ie­ le lat p rze d faktyczną konw ersją na katolicyzm (w lip c u 1827 roku).

Stosunkow o łatw o jed n ak dostrzec, że ciągłe rozdrapyw anie ran, pow ielanie wzorców, które we francuskiej intym istyce znane są co najm niej od schyłku XVIII w ieku, wywołuje w Brzozowskim raz po raz odruchy niechęci, a czasam i prowadzi do w prost wyrażonej krytyki. Szczególnie irytujące wydaje się pisarzow i n adm ierne eksponow anie Ja, k tórem u towarzyszy b rak krytycznego i systemowego m yślenia:

N a jo g ó ln ie jsz y m ry se m k u ltu r y z a c h o d n ie j E u ro p y w c ią g u X IX s tu le c ia je s t n ie w ą tp li­ w ie to, że n ie m a o n a o r g a n ic z n e g o sy s te m a tu , że je d n o s tk i n ie w r a s ta ją w św ia t rz e c z y ­ w isty, lecz d ą ż ą d o tw o rz e n ia rzeczy, o k re ś la n ia ic h lu b te ż o k re ś la ją je, ale ty lk o z sie b ie . E g o je s t tu zaw sze m o m e n te m z n a m ie n n y m . (P, s. 3 5 )18

P odobna w tonie krytyka egocentryzm u doprow adziła zresztą do złośliw ych oskarżeń, których ofiarą stał się K arol Irzykow ski jako p a tro n „nudnego i w stręt­ nego m uchołapstw a duszy” (P, s. 152)19. Tego ro d za ju w ątpliw ości nie pozw alają

16 Z o b . B. D i d i e r L e jo u rn a l intim e pourquoi et p o u r qui?, „ B u lle tin d e la S o c ié té P a u l C la u d e l” 1983 n r 92 - cyt. za J. L is L e J o u rn a l d ’écrivain en France dans la 1ère m oitié

du X X e siècle. A la recherche d ’un code générique, W y d a w n ic tw o N a u k o w e U A M ,

P o z n a ń 1996, s. 116.

17 M . L e le u Une „météorologie in tim e ”, le J o u r n a l de Charles D u B os, „ C a h ie rs de l’A s s o c ia tio n I n te r n a tio n a le d e s É tu d e s F ra n ç a is e s ” 1965 n r 17, s. 135.

18 N ie c o d a le j czy tam y : „ z a n a d to p rz e ją łe m się m y ślą , że p is a n ie , tw o rz e n ie je s t to w y r a ż a n i e sie b ie , n ie z a ś tw o rz e n ie ja s n y c h i z d o ln y c h trw a ć w so b ie p rz e d m io tó w ” (P, s. 45); „ R o m a n ty c y - to lu d z ie , k tó rz y w ie rz ą , że i c h j a , ic h sp o só b c z u c i a je s t s p ra w d z ia n e m z a s a d n ic z y m ” (P, s. 49).

19 W a rto w ty m p r z y p a d k u o d n o to w a ć b a rd z o c h a r a k te r y s ty c z n y rys fra n c u sk ie g o p rz e k ła d u P a m iętn ik a , d o k tó re g o jeszcze p o w ró cę. O tó ż K o le c k i p o ło ż y ł g łó w n y n a c is k n a ję z y k o w ą p rz e jrz y sto ść , e lim in u ją c ty m sa m y m lic z n e w y ra ż e n ia p o to c z n e , o d stę p s tw a g ra m a ty c z n e czy te ż n ie d o c ią g n ię c ia sty lis ty c z n e

B rzo zo w sk ieg o . S tą d r u b a s z n e i zło śliw e „ m u c h o la p s tw o ” p rz e k s z ta łc a się w w e rsji fra n c u sk ie j P a m iętn ika w raczej b e z n a m ię tn ą „entomologie” (e n to m o lo g ię ).

Z n a le z ie n ie e k w iw a le n tu je s t w ty m p rz y p a d k u z a p e w n e b a rd z o tr u d n e , ale w y d aje się, że le p ie j b y ło b y p o d ją ć sło w o tw ó rcze ry zy k o n iż z u p e łn ie re z y g n o w a ć z p ró b y o d d a n ia językow ej in w e n c ji B rzo zo w sk ieg o .

Śniedziewski

„À quoi bon écrire tout cela?” .

10

(8)

10

4

uznać Pam iętnik za p ro stą k o n ty n u a cję X IX -w iecznej inty m isty k i. O kazuje się bow iem , że jej najw ażniejszy przedstaw iciel z k ręgu języka francuskiego (Amiel), a w raz z n im pozostali tw órcy dzienników (na przy k ład M ain e de B iran, S tendhal, D elacroix czy też B enjam in C onstant) ro zu m ieli intym ność w zu p e łn ie in n y spo­ sób niż Brzozowski. W spom niani pisarze francuscy pozostają silnie zw iązani z umy- słowością dziew iętnastego w ieku, kiedy to - jak pisze Jerzy Lis - człowiek:

m ó w ią c o in ty m n o ś c i b ą d ź o ty m , co p ry w a tn e , [...] w sk a z y w a ł n ie o b ję tą g łę b ię „ ja ”, k tó ­ rej n ie b y ł w s ta n ie z d e fin io w a ć . W ty m se n sie d z ie n n ik in ty m n y w y ra ż a ł z je d n e j stro n y n ie o b e c n o ś ć b y tu , z d ru g ie j - p ró b ę s p o jrz e n ia n a sie b ie ja k o cało ść z r o z u m ia łą i k o h e ­ r e n tn ą . In a c z e j m ó w ią c , c h o d z iło o o s o b is te n o ta tk i, k tó ry c h c e le m b y ło o p is a n ie w e ­ w n ę trz n e j o tc h ła n i i p r a g n ie n ie jej w y p e łn ie n ia 20.

O sobisty ch a rak te r n o ta tek decydow ał rów nież o tym , że w iększość d zien n i­ ków X IX -w iecznych n ie była przeznaczona do d ru k u 21. Były one pisan e tylko i wy­ łącznie na użytek ich autorów , któ rzy p rag n ę li w te n sposób lepiej poznać zagadki w łasnego istn ien ia (egzystencjalna fu nkcja d zien n ik a), powetować sobie n ie d o ­ sta tk i życia codziennego (funkcja te rapeutyczna) lu b też w zaciszu przygotow ać dzieło m ające im przynieść sławę (funkcja literacka). To w łaśnie przyw iązanie do tej d o m in a n ty (nazw ijm y ją introw ertyczną) dzien n ik a intym nego spraw iło, że Irzykow ski nie m ógł pojąć decyzji Brzozowskiego o p u b lik a cji Pamiętnika i posą­ dzał go o całkow ity b ra k szczerości (co nie pozostaw ało, jak się m ożem y dom yślać, bez zw iązku z p o rtre te m Irzykow skiego odm alow anym na k arta ch Pamiętnika):

P a m ię tn ik - p rz e z n a c z o n y p rz e z sa m e g o a u to r a d o d r u k u , i to n ie p o 50 la ta c h , lecz c h o ć ­ b y n a ty c h m ia s t. „ P a m ię tn ik - d o d r u k u ” - to b r z m i ja k contradictio in adiecto. P a m ię tn ik ty lk o w ó w cza s m a w a rto ść , g d y n ie je s t p is a n y z m y ślą o d r u k u , g d y sta n o w i rz e c z y w isty k o m fo rt d u sz y , a n ie je s t ro b io n y n a e k s p o rt. M u s i b y ć ta k su b ie k ty w n y m , ż e b y w p ro st u r ą g a ł m y śli o d r u k u - i d o p ie ro n ie c h b y czas, r o z lu ź n ia ją c je d n o po d r u g im z a h a c z e n ie życiow e p a m ię tn ik a , c z y n ił z e ń p o w o li s k a m ie lin ę o b ie k ty w n ą . B rzo zo w sk i d o p is a n ia

20 J. L is L e Jo u rn a l d ’écrivain en F ra n c e ..., s. 25-26. W a rto w ty m k o n te k ś c ie

p r z y p o m n ie ć , że m e ta fo ra g łę b i, p rz e p a ś c i b ą d ź o tc h ła n i, w y k o rz y sty w a n a d o o p isu w e w n ę trz n y c h d o św ia d c z e ń c z ło w ie k a , n ie u s ta n n ie p o w ra c a w p ra c a c h

p o św ię c o n y c h p o e ty c e X IX -w ie c z n y c h d z ie n n ik ó w in ty m n y c h , n a p rz y k ła d G . P o u le t p isz e w z w ią z k u z d z ie n n ik ie m A m ie la o „ n ie z g łę b io n e j p rz e s tr z e n i w e w n ę trz n e j” (H .-F. A m ie l J o u r n a l intim e. L ’année 1 8 5 7 , é d ité e e t p r é s e n té e p a r G . P o u le t, B ib lio th è q u e 10 /1 8 , P a ris 1965, s. X V ).

21 O d ta k ie j w ła ś n ie d e k la r a c ji ro z p o c z y n a swój d z ie n n ik E. D e la c ro ix : „ Z a b ie ra m się w re sz c ie d o p is a n ia ty le k ro ć p ro je k to w a n e g o d z ie n n ik a . C h c ia łb y m b a rd z o p a m ię ta ć , że p isz ę go ty lk o d la sie b ie ; m a m z a te m n a d z ie ję , że b ę d ę szczery ; że sta n ę się p rz e z to le p s z y ” - E. D e la c ro ix D z i e n n i k i . , t. 1, s. 3. E c h a teg o ro d z a ju p rz e k o n a ń p o w ra c a ć b ę d ą w d z ie n n ik a c h p is a n y c h p o d k o n ie c X IX w ie k u i na p o c z ą tk u k o le jn e g o s tu le c ia - w D zie n n iku R e n a rd a c z y ta m y n a p rz y k ła d : „ S ta w ia m so b ie p y ta n ia : C o k o c h a m ? K im je ste m ? C z eg o ch cę? O d p o w ia d a m sz czerze, bo p r z e d e w sz y stk im p ra g n ę p o z n a ć sie b ie sa m eg o . N ie są d z ę , że b y m b y ł n ik c z e m n y czy n aiw n y . I b ę d ę p a tr z y ł n a sie b ie p rz e z szk ło p o w ię k s z a ją c e ” (R , s. 78).

(9)

Śniedziewski

„À quoi bon écrire tout cela?”

ta k ie g o p a m ię tn ik a b y ł, z d a je się, o rg a n ic z n ie n ie z d o ln y m . C z u ł w c ią ż n a o k o ło sie b ie sz m e r a u d y to r iu m .22

N iep o ro zu m ien ie w ynika w tym p rzy p ad k u z tego, że Irzykow ski odw ołuje się w swej recenzji Pamiętnika do XIX-w iecznego ro zu m ien ia szczerości i subiektyw i­ zm u. Tym czasem Brzozowski operuje zu p e łn ie innym ro dzajem intym ności, która jest bardziej tw orzona niż odtw arzana - Wyka słusznie podkreśla, że jego „«in­ tymność» została ściśle zaprojektow ana i w yważona” (P, s. XXXVI). Znaczący w tym kontekście w ydaje się fakt, że w spom niany w cześniej R e n ard - p odobnie jak Brzo­ zow ski - nie m iał żadnych złudzeń co do c h a ra k te ru dziennych zapisów: „Po co te zeszyty? N ik t nie m ów i prawdy, naw et ten, k tó ry je pisze” (R, s. 148). P isarz fra n ­ cuski w yśm iewał naw et m odę, na skutek której intym ność p rzem ien iła się w ro ­ dzaj gry m iędzy au to rem a czytelnikiem : „D ziś literac i ro b ią kopie swoich listów, żeby ułatw ić p o tom nym w ydanie ich k o resp o n d e n cji” (R, s. 52). Je d n ak tego ty p u k o nstruktyw izm był na początku dw udziestego stulecia czymś now ym , co tłu m a ­ czyć m oże (choćby w m ałym stopniu) przyw ołane ro zte rk i Irzykowskiego.

Dziennik pisarza/dziennik literacki: początek X X stulecia

N a przełom ie wieków powstawać zaczęły - zwłaszcza we F ra n cji - d zienniki, któ re cytow any już Lis, a spośród b adaczy fra n c u sk ic h na p rzy k ła d C a th e rin e R a nnoux23 p ro p o n u ją nazyw ać nie d zien n ik a m i intym nym i, ale d zien n ik a m i p i­ sarzy (journal d ’écrivain) lub d zien n ik a m i literac k im i (journal littéraire)24. Ich ga­ tunkow a definicja obejm uje kilka konstytutyw nych elem entów : 1) pozatekstow ą tożsam ość autora, któ ry m jest pisarz, ktoś dośw iadczony na innych p olach lite ra c ­ kiej działalności, 2) w yraźnie zaznaczoną in ten cję opublikow ania dzien n ik a - i to za życia au to ra , 3) o ste n ta c y jn ie m a n ifesto w a n ą literac k o ść te k s tu 25. Tak oto w d zien n ik u przestaje dom inow ać psychologia (choć n ie znika ona oczywiście z h o ­ ryzo n tu zainteresow ań piszącego i n ad a l stanow ić będzie w ażny te m a t26), a p o sta­

22 K. Irz y k o w sk i P a m iętn ik B rzozow skiego, w: teg o ż P ism a rozproszone, t. 1, 1897-1922, W y d a w n ic tw o L ite r a c k ie , K ra k ó w 1998, s. 228.

23 Z o b . C . R a n n o u x Les fictio n s du jo u rn a l littéraire: P aul L éa u ta u d , J e a n M alaquais,

R e n a u d Cam us, D ro z , P a ris 2 004, s. 7-22. Z o b . te ż h a s ło „personnelle (littérature)”

a u to rs tw a A. C a n tin i P. A ro n a w L e D ictionnaire du littéraire, d ir. P. A ro n , D . S a in t-J a c q u e s , A. V ia la , P U F , P a ris 2004, s. 452-453. 24 T e rm in jo u rn a l littéraire to ta k ż e ty tu ł d z ie n n ik a , k tó ry P. L é a u ta u d p ro w a d z ił o d p o c z ą tk u la t 90. X IX w ie k u . Je g o m o n u m e n ta ln a e d y c ja , o b e jm u ją c a 19 tom ów , w y d a w a n a b y ła w la ta c h 1954-1966 p rz e z M e rc u re d e F ra n c e . 25 Z o b . J. L is L e Jo u rn a l d ’écrivain en F ra n c e ..., s. 2 6-27 o ra z 126-127. 26 F a k t p rz e m ie s z a n ia ró ż n y c h k o n w e n c ji o ra z te m a tó w w d w u d z ie sto w ie c z n e j d ia ry sty c e p o d k re ś la B. D id ie r w swej a n a liz ie f ra g m e n tu d z ie n n ik a C h . D u B osa - zob. B. D id ie r J o u rn a l intim e et spiritualité: Charles D u Bos, 1930-1931, w z b io rz e : Les

lettres et le sacré. L ittéra tu re, histoire et théologie, d ir. G. B e d o u e lle , L’A ge d ’H o m m e ,

L a u s a n n e 1994, s. 66-81.

S

O

(10)

90

1

wę introw ertyczną zastępuje otw arcie na czytelnika, w yczulenie na „szm er audy­ to riu m ”, z którego pokpiw ał Irzykowski. W śród fra n cu sk ich autorów tego ro d zaju dzienników najczęściej w ym ienia się przyw ołanych już przeze m n ie C h a rles’a D u Bosa, Paula L éa u tau d , A ndré G ide’a, a także Ju le s’a R enarda czy C h a rles’a-F erdi- n an d a R am uza. To w łaśnie p rzesunięcie - od form uły dzien n ik a intym nego do d zien n ik a literack ieg o - tkw i, jak sądzę, u po d staw problem ów definicyjnych, 0 czym w zw ią zk u z P am iętnikiem B rzozow skiego w sp o m in a n ie je d n o k r o tn ie w swych arty k u łach W yka27. P roponow ana w n in iejszy m szkicu zm iana p ersp ek ­ tywy oraz k o n te k stu pozw ala nie tylko podjąć próbę system atycznego opisu poety­ ki oraz pro b lem aty k i Pamiętnika, ale i odnaleźć jego analogie w lite ra tu rz e fra n cu ­ skiej - co m oże okazać się istotne dla czytelnika, do którego rąk trafi Histoire d ’une

intelligence. Journal 1910-1911.

P rzypom nijm y zatem , że w m om encie, gdy Brzozowski zdecydował się prow a­ dzić swój d ziennik, był już au to rem znanym : pierw szą powieść Pod ciężarem Boga opublikow ał w ro k u 1901, trzy lata później ukazały się Wiry, a w 1908 wyszły P ło­

mienie. W ro k u 1910 w ydane zostały Idee oraz Legenda M łodej Polski. I naw et jeśli

p isarz utyskuje w Pamiętniku na to, że recepcja jego tw órczości (zarówno czysto literack iej, jak i filozoficzno-krytycznej) nie przebiega zgodnie z jego oczekiwa­ n ia m i, to jed n ak nie m ożna nie przyznać, iż Brzozowski to już wówczas pisarz czytany i dyskutow any. D latego nie pow inna nas dziwić decyzja dotycząca o p u b li­ kow ania Pamiętnika, k tó ry m ógł być postrzegany przez sam ego autora jako form a p ośred n ia m iędzy rad y k aln ie p ojętą intym nością dzienników X IX -w iecznych a b e­ letrystyką. O tym , że pryw atne n o ta tk i w inny ujrzeć św iatło dzienne, Brzozowski zdążył poinform ow ać w napisanej z m yślą o Pamiętniku przedm ow ie z 12 lutego 1911 ro k u - przedrukow anej sta ra n n ie w w ydaniu francuskim . Rację m a więc za­ pew ne Wyka, tw ierdząc, że zam ysł p u b lik a cji spraw ił, iż „nie były to tylko zapiski ściśle in ty m n e” (P, s. VI), a całość oddaną do rąk czytelnika traktow ać m ożna za­ równo jako „stru k tu rę autobiograficzną zaw ierającą dyspozycję do całego dzieła Brzozowskiego [...] i jego p o ten cjaln e ciągi d alsze” (P, s. IX ), jak i - być m oże nie do końca św iadom ą - m anifestację nowego g atunku. Tym g atu n k iem jest zaś dzien­ n ik ro zu m ian y nie tyle jako zapis n ajbardziej intym nych w yznań, ile jako celowo tw orzone dzieło literackie.

Pierw szym w yrazistym sygnałem literackości dziennika jest nieu stan n ie pow ra­ cający pod p iórem Brzozowskiego im peratyw pisania - niezwykle istotny także dla R enarda, notującego w swym d zienniku nie bez pewnej ironii: „Nulla dies sine linea. 1 pisał co dzień linijkę, nie w ięcej” (R, s. 43). To właśnie pisanie zapewnić ma tw ór­ cy sławę, ale i - co okazuje się często w ażniejsze - przeciw działa dezintegracji pod­

27 W a rto te ż p rz y p o m n ie ć h y b ry d y c z n y te r m in A. Z a w a d z k ie g o , k tó r y u z n a ł P am iętnik za „ filo z o fic z n y d z ie n n ik i n ty m n y ”, p o k a z u ją c ty m sa m y m , ja k b a rd z o

s k o m p lik o w a n e i n ie je d n o r o d n e je s t p is a rs tw o B rzo zo w sk ieg o . Z o b . A. Z a w a d z k i

„M yśli są jeszcze niegotow e”. P isarstw o filo zo ficzn e S ta n isła w a B rzozow skiego, w: teg o ż N ow oczesna eseistyka filo zo ficzn a w piśm iennictw ie polskim pierw szej p o ło w y X X w iek u ,

(11)

Śniedziewski

„À quoi bon écrire tout cela?"

m iotu, jego „rozproszeniu”, o którym wymownie pisze G ide28. Jakby sam fakt zap i­ sania kilk u lin ijek mógł uchronić człowieka przed unicestw ieniem , popadnięciem w zapom nienie: „Przyczyny, które skłaniają m nie do pisania są liczne, a najw aż­ niejsze najbardziej ukryte. I ta przede wszystkim: uchronić coś od śm ierci” (G, s. 145). D latego autor Lochów Watykanu, podobny w tym do Brzozowskiego, tak łatwo ulega obsesji pisania, podkreślając nieu stan n ie tę konieczność: „Zaczynam pisać na nowo. Przerw ałem z m oralnego tchórzostwa. Powinienem , ze w zględu na higienę, zm usić się co dzień do zanotow ania kilk u lin ijek ” (G, s. 9). Jednak te n sam pisarz wielo­ k rotnie zwracał uwagę na fakt, że liczy się nie tyle codzienne notow anie zdarzeń, ile trafność obserwacji. Tak czy inaczej, pisanie staje się dla diarysty instynktow ne, jest traktow ane jako in h e re n tn y elem ent samego życia, co podkreśla zresztą sam Brzo­ zowski: „N iew ątpliw ie bow iem nie ufam m yślom i kieru n k o m myśli, które przy­ chodzą m i z łatwością. D latego piszę nieraz lepiej i głębiej, gdy się m uszę spieszyć, bo w tedy n ie m ogę się krępow ać i w tedy zw ycięża in sty n k t n a d n ie u fn o śc ią ” (P, s. 14)29. Twórcy polskiem u zależy więc na tym , by pism o nie było refleksem myśli, czymś, co jedynie powiela uprzednie wobec niego idee czy postulaty. Pism o, w prost przeciw nie, ma być przelew aniem na k arty Pamiętnika dziejącego się nieu stan n ie życia, jego przygodności, czasam i przypadkowości. Jednocześnie pisanie jest - co tru d n o byłoby zanegować - n adaw aniem formy, porządkow aniem zdarzeń i emocji, które nieustannie atakują ludzki umysł. To zatem jedna z niewielu możliwości choćby pozornego zapanow ania n ad życiem, określenia jego sensu, o czym w prost w spom i­ na Renard: „A jednak, gdybym spróbował pracować regularnie, codziennie, jak uczeń w klasie retoryki, który chce być pierwszy, i nie dla pieniędzy, nie dla sławy, ale żeby coś zostawić, m ałą książeczkę, stronicę, kilka zdań?” (R, s. 136). Zarówno w przy­ p ad k u R enarda, jak i Brzozowskiego tego rodzaju uwagi okazują się istotne o tyle, o ile pozw alają przezwyciężyć obawę przed śm iercią - pisanie jest więc traktow ane jako lek na chorobę:

28 Z o b . A. G id e , D zie n n ik, w yb., p rz e k ł., o b ja ś n ie n ia J. G u z e , W y d a w n ic tw o K rąg , W a rsz a w a 1992, s. 43. D a le j c y ta ty p o c h o d z ą c e z teg o D z ie n n ika lo k a liz u ję po sk ró c ie G.

29 P o d o b n ie r o z u m ia n a sz czero ść, k tó ra w y n ik a z n a ty c h m ia s to w e g o c h a r a k te r u n o ta te k , p o ja w ia się w D zie n n iku G id e ’a. P isa rz f ra n c u s k i a lb o d o strz e g a teg o ty p u in s ty n k t u sie b ie sam eg o : „ Z d a rz a m i się p isa ć w p o c ią g u , w m e trz e , n a ław ce b u lw a ru , n a d b rz e ż a , n a s k ra ju d ro g i i są to m o je n a jle p s z e stro n ic e , n a p ra w d ę p ły n ą c e z in s p ir a c ji. Z d a n ie b ie g n ie za z d a n ie m , n a s tę p n e ro d z i się z p o p rz e d n ie g o i c z u ję ja k w z b ie ra w e m n ie z a c h w y c e n ie n ie m a l fiz y c z n e ” (G , s. 156), a lb o c h w a li u c e n io n y c h p rz e z sie b ie d ia ry stó w , zw ła sz c z a u S te n d h a la : „W ielk i se k re t S te n d h a la , jego w ie lk i s p r y t p o le g a n a ty m , że p isz e o d ra z u . M y śl S te n d h a la p o z o sta je ró w n ie żyw a i ró w n ie św ieżej b a rw y ja k m o ty l, k tó ry d o p ie r o co się n a r o d z ił i e n to m o lo g u jr z a ł go w c h w ili, k ie d y w y k lu ł się z p o c z w a rk i. S tą d n ag ło ść, s p o n ta n ic z n o ś ć , n ie k o n w e n c jo n a ln o ś ć sty lu , k tó ry zaw sze za c h w y c a n a now o. Je śli m o ż n a się ta k w y ra z ić , m y śl S te n d h a la n ie m a c z a s u n a w ło ż e n ie b u tó w , z a n im

(12)

10

8

O d e m n ie tr z e b a w y m a g a ć , ż ą d a ć i w y n a g ra d z a ć u ś m ie c h e m i p o g o d n y m b r z m ie n ie m g ło su , ale za n ic n ig d y n ie rez y g n o w a ć , g d y ż ja się m ęczę b e z c z y n n o śc ią , b o ja to o d c z u ­ w a m ja k o o b ie k ty w n y są d , że ju ż je s te m z ła m a n y , że k to ś sły sz a ł tr z a s k k o lu m n y p a c ie ­ rzow ej i że c h o ć jeszcze n ie w ie m , ju ż n ie w s ta n ę . H u m o r u p ra c y c o d z ie n n e j, ożyw czej, rz e śk ie j. W y ro b ić go znów , n ie s tra c ić - to m o d litw a m o ja. K a n t z w a lk i z c h o ro b ą sw oją stw o rz y ł sw ą w ie lk o ść - m ia ł w ro g a - n a tu r ę w sw o im o r g a n iz m ie ; h e ro iz m m a w sz ę d z ie m ie jsc e - w ła ś n ie tr z e b a go z n a jd o w a ć w ty c h jego p o s ta c ia c h . J o h n s o n , M ic h a ł A n io ł, w szy scy o n i p o tę ż n i, w y d o b y w a li p ra c ę z o tc h ła n i o rg a n ic z n e j n ie c h ę c i, n iem o cy , d ź w i­ g a li ją. N ie m a tw ó rc z o śc i a n i p r a c y w s p o k o ju - je s t to zaw sze g o rą c z k a z z e n ite m i n a- d ire m . To je s t o k re ś le n ie c z ło w ie k a - jego n a tu r a . (P, s. 84)

D la Brzozowskiego p isan ie staje się obow iązkiem , autorow i zależy na tym , by zachować ciągłość w u trw ala n iu kolejnych zd arzeń i refleksji: „M uszę zapisywać m yśli, w m ia rę jak ukazują się one. P rzekonałem się, jak łatwo one giną. Ale zm ę­ czony jestem i w ciągu p isan ia g inie m i barw a, ton, ciepło. P oprzestać m uszę na suchej n o ta tce” (P, s. 186). W ydaje się, że regularność, ta k b ardzo pożądana przez tw órcę, m a tro jak ie uzasadnienie. Przede w szystkim jest ona n ie u sta n n y m ćwicze­ n ie m stylu, w alk ą z o p o rn y m m a te ria łe m języka - p o d o b n ą stra te g ię p rzy ją ł w swych zapiskach R am uz, notując p o d d atą 12 m aja 1903 roku: „C hciałbym , aby te n d zien n ik był szkołą i ćw iczeniem w w ypracow yw aniu stylu, k tóry jest pew nym sposobem w idzenia. C zuję, jak w olno tw orzy się on we m nie, bez m ojego u d zia­ łu ”30. Je d n a k dla Brzozowskiego ćw iczenie stylistyczne to także potw ierd zen ie w łasnej obecności oraz jej ślad pozostaw iony pośród innych ludzi. To w reszcie p rze łam a n ie w łasnej niem ocy i lęku p rze d śm iercią. N ie bez pow odu p isarz p o d ­ kreśla, że w ielkie i wpływowe p ostaci (Im m anuel K ant, Sam uel Johnson, M ichał Anioł) z w łasnych słabości uczyniły siłę, że ich głos - h eroiczny i dźw ięczny - wy­ dobywał się z głębi trzew i pustoszonych bąd ź przez chorobę, bąd ź ap atię i zn ie­ chęcenie. T erapeutyczna funkcja dzien n ik a nie um knęła też uw adze G ide’a, w k tó ­ rego zapiskach o d n ajd u jem y n astęp u jące w yznanie: „Jeśli kiedyś ukaże się mój dziennik, obaw iam się, że da o m nie całkiem fałszywe wyobrażenie. N ie piszę w d łu ­ gich okresach równow agi, zdrow ia, szczęścia; ale w okresach d epresji, kiedy jest m i konieczny, żeby n a d sobą zapanow ać, a ja ukazuję się zbolały, jęczący, żałosny” (G, s. 156). W ta k i w łaśnie sposób p isan ie (czy też szerzej: tw orzenie) staje się gorączkow ym poszukiw aniem życia.

A firm acja p isa n ia jest jed n ak podszyta niepew nością. Jak długo m ożna b o ­ w iem co dziennie siadać do p isa n ia , przeryw ać rw ącą rzekę życia, codziennych w ypadków tylko po to, by pochylić się n a d b ia łą k a rtk ą i zanotow ać choćby parę słów, podsum ow ać to, co się zdarzyło, w spom nieć rzeczy daw no już utracone? Po­ chw ale p isan ia n ie o d m ie n n ie tow arzyszy obawa, że m oże nie w arto kontynuow ać, że to p różny w ysiłek, syzyfowa praca - bo żywioł śm ierci i ta k pochłonie wszystko, co tylko w yjdzie spod pióra pisarza. Brzozowski n ie jed n o k ro tn ie um ieszcza w Pa­

miętniku sygnały zw ątpienia: „Co m i po tym w szystkim ? Po co to piszę. Już p rze­

30 C h .-F . R a m u z J o u r n a l 1896-1942, G ra s s e t, P a ris 1945; cyt. za J. G o e c k in g -M u re t

(13)

Śniedziewski

„À quoi bon écrire tout cela?”

szła, skończyła się m łodość. W iek dojrzały zastał bez sił, obciążonego przeszkoda­ m i, źle przygotow anego. Ju ż nie m a atm osfery m arzeń. Śm ierć m oże czekać lata, ale po ten cjaln ie, in idea stoi za ra m ie n ie m ” (P, s. 28)31. P odobne ro zte rk i tra p iły w ielu diarystów p rzeło m u X IX i X X w ieku. Ju lie n G reen notow ał w swym Dzien­

niku: „Bywają d ni, że n u d z i m n ie te n d zien n ik i prow adzę go dlatego jedynie, by

nie stracić w ątku. Jak m ogę się spodziew ać, że przelo tem uchwycę życie ta k skom ­ plikow ane, ta k bogate w swoich n ajbłahszych m in u tac h ?”32. Tym sam ym diarysta podał w w ątpliw ość jakąkolw iek nadzieję na utrw alenie, za trzym anie św iata i ży­ cia. Prow adzenie dzien n ik a to dla G reena pryw atna w alka z w iatrak am i, dowód nieco śm iesznego uporu, a także w yraz słabości. N a te sam e problem y zwraca uwagę G ide, u którego czytamy: „N ajm niejsze zdanie przychodzi m i drogo; zresztą m ó­ w ienie niem al rów nie drogo jak p isa n ie ” (G, s. 27). D u Bos dorzuca zaś: „Dziennik u swych podstaw był więc dla m nie ostatnią n adzieją na um knięcie p rze d całkow i­ tym b rak ie m n ad z ie i zw iązanym z ak tem p is a n ia ”33. Czym jed n ak - m ożna by spytać - jest ucieczka w pisanie p rzed pisaniem ? O kazuje się, że prow adzenie dzien­ nik a to tylko su b sty tu t właściwej tw órczości, p rzed której w yzw aniam i p isarz ka­ p itu lu je , w yznaje niem oc. L ite ra c k i im p e t p rz e n ie sio n y w ięc zostaje na k a rty dzien n ik a - te n zaś zajm uje m iejsce nieobecnych, n igdy n ien ap isan y ch dzieł. D la­ tego G ide m ógł pow iedzieć do D u Bosa: „D rogi przyjacielu, niech Pan n ie p o rzu ­ ca swego D ziennika: m oże się bow iem zdarzyć, że nie uda się P an u stworzyć żad n e­ go dzieła. A to w łaśnie Dziennik jest dziełem , jest P ańskim dziełem : przeróżne tru d n o ści, niepozw alające P an u tworzyć, sam e stanow ią te m at Pańskiego dzieła”34. Podobny fenom en w Pamiętniku Brzozowskiego dostrzegł Irzykow ski, pisząc, że „au to r był osam otniony, a choroba przeszkadzała m u w tw órczości, p am ię tn ik był m u więc surogatem pracy; obejm uje on zresztą tylko okres jednego (ostatnie­ go) ro k u życia”35. Bez w ątpienia codzienne zapisy, pom im o podejm ow anego w nich

31 B rzo zo w sk i w ie lo k ro tn ie n o tu je p o d o b n e w ą tp liw o śc i: „ N ie śm ie m p isa ć , r a z jeszcze cz u ję d o g łę b i p ra w d ę , s tra s z liw ą p ra w d ę słów, k tó re ju tro n ę d z o , n ę d z o i sła b o śc i -w y d a d z ą m i się m o że u n ie s ie n ie m ” (P, s. 169); „ M u sz ę je d n a k -w łaści-w ie sz tu c z n ie h ip n o ty z o w a ć się, b y u trz y m a ć w o lę p is a n ia ” (P, s. 180); „ C h o ry je s te m , n ie m o g ę, n ie c h c e m i się p is a ć ” (P, s. 185).

32 J. G re e n D zie n n ik , w yb. i p rz e k ł. J. R o g o z iń sk i, PA X , W a rsz a w a 1972, s. 122. 33 C h . D u B os Jo u rn a l 1924-1925, C o rrê a , P a ris 1948, s. 244. Te sa m e tr u d n o ś c i o ra z

o b aw y p o w ra c a ją n a d w y ra z c z ę sto w d z ie n n ik u J. R e n a rd a : „ P rz e c h o d z ę n ie d o b ry o k re s. W sz y stk ie k sią ż k i m n ie b rz y d z ą . N ie ro b ię n ic. W id z ę le p ie j n iż

k ie d y k o lw ie k , że n ie n a d a ję się d o n ic z e g o . C z u ję , że d o n ic z e g o n ie d o jd ę i w sz y stk o , co w y p isu ję , w y d a je m i się d z ie c in n e , śm ie sz n e , n a d e w sz y stk o z a ś b e z u ż y te c z n e ” (R , s. 2 4 -25); „ D z is ia j g ło w a z c e m e n tu , m ó zg z g ip su . N ie z d o ła łe m n a p is a ć l i n i j k i ” (R , s. 35); „ N ie p isz ę , b o n ie m a m n ic d o n a p is a n ia ” (R , s. 115). 34 C y t. za J. L is L e J o u r n a l d ’écrivain en F r a n c e . , s. 68. Z k o le i J. R e n a rd z a n o to w a ł,

n ie b e z p ew n ej d o z y s m u tk u : „ O d c z y tu ję m ój D zie n n ik. To je d n a k n a jle p s z e i n a jb a rd z ie j p o ż y te c z n e z teg o , co n a p is a łe m ” (R , s. 100).

35 K. Irz y k o w sk i P a m iętn ik B rzozow skiego, s. 222.

60

(14)

11

0

n ie u sta n n ie te m a tu zapaści i n iechęci do pisania, daw ały B rzozow skiem u n ad z ie­ ję na uporządkow anie jego literackiej spuścizny: „Gdy p rzerzu cam strona po stro ­ nie różne pism a, różne m oje artykuły, widzę, że były to i są disiectamembra” (P, s. 85). N ie tru d n o też odnaleźć na k a rta c h dzien n ik a uwagi dotyczące pow ieści już w yda­ nych lub też tych, n a d któ ry m i p isarz ak tu aln ie pracował: „M oja powieść [Dębina] na całe okresy czasu staje się dla m n ie rzeczą tru d n ą do zniesienia. Z daje się jed­ nak, że w p o rów naniu z Płomieniami stanow i ona kro k n a p rz ó d ” (P, s. 134)36. Rów­ nie często B rzozow ski w spom ina o rozpraw ach, któ re dopiero chciałby podjąć: „R enan m nie ciągnie. G dybym m iał jego dzieła - napisałbym o n im dobre stu ­ d iu m ” (P, s. 136); „D obrze byłoby go [Schopenhauera] czytać tuż przy H ein em -

ale nie odw lekaj. N ap isz d u m n ą przedm ow ę - a będziesz w racał i u z u p e łn ia ł” (P, s. 175); „ P o e z j a W o r d s w o r t h a i nau k a m oralna K anta - wykazać pow i­ nowactw a i różnice, ugruntow ać religijne pojęcie p oezji” (P, s. 176). W szystkie te uwagi świadczą o tym , że w raz z upływ em czasu Pamiętnik staw ał się podręcznym notesem , w którym autor um ieszczał spostrzeżenia na tem at swej bieżącej aktyw ­ ności literackiej albo też snuł pro jek ty (często niem ożliw e do zrealizow ania) przy­ szłych tekstów. W tym sensie dzieło Brzozowskiego postrzegać m ożna jako w ielką kolekcję pomysłów, k ró tk ic h notatek , które zastąpić m uszą książki, poniew aż p ra ­ ca n a d tym i o sta tn im i zajęłaby lata - a na to au to r pozwolić już sobie nie mógł.

Identyczny, k olekcjonerski ch a ra k te r m ają też w ypisy z le k tu r podejm ow anych przez Brzozowskiego. P isarz ch ętn ie przyznaje się do swoich in te le k tu aln y ch p rze­ w odników : „Pierw sze ogólne założenia m ojej kry ty k i zostały w ytw orzone przez studia T ain e’a i m iłość do n iego” (P, s. 167). W skazuje też książki, któ re u k sz tałto ­ w ały jego wrażliwość i zaciążyły na sposobie postrzegania świata:

Je g o [N e w m a n a ] k sią ż k i są d la m n ie ja k b y ży w y m , n ie s k o ń c z e n ie p rz e k o n u ją c y m , o p a ­ n o w u ją c y m św ia tło ś c ią g ło se m . C z y ta n ie ic h ju ż je s t zle w e m św ia tła i sp o k o jn ie u fa ją c e ­ go ro z u m u . B yć m o że, n ie d o jrz e ję n ig d y d o m o m e n tu , w k tó ry m p o tra fię sp o k o jn ie o d ­ p o w ie d z ie ć , co z a sz ło w g łę b o k ic h p a r tia c h m e g o u m y słu i w oli za w p ły w em N e w m a n a . (P, s. 166-167)

N azw iska i le k tu ry m ożna by zapew ne m nożyć - jest bow iem Pamiętnik zap i­ sem pięk n ej, in te le k tu aln ej podróży. G łów ny b o h a te r spłaca dług w dzięczności wobec tych, którzy m u tę podróż um ożliw ili, ale i w adzi się z tym i, którzy p rag n ę­ liby udać się w in n y m k ie ru n k u . M ożna b y też porów nać, co czyni Wyka (zob. J, s. 211), d zien n ik Brzozowskiego do W ielkiej B iblioteki ułożonej - dodajm y - przez ekscentryka, poniew aż głów ną reg u łą p o rzą d k u jąc ą te n zbiór jest w rażli­ wość b ib lio tek arza, a n ie chronologia czy alfa b et37.

36 W a rto te ż p rzy to czy ć in n y fra g m e n t d o ty c z ą c y D ębiny: „W czoraj sk o ń c zy łem I to m m ojej pow ieści. B yły ju ż c h w ile, g d y b y łe m zro zp aczo n y , w y d aw ało m i się b o w iem , że w szy stk ie te p o sta c ie są n ie u le c z a ln ie p a p ie ro w e i n ie o b c h o d z ą m n ie a n i tro c h ę . A le w czoraj n a s tą p iła zn o w u ta rzecz ta k tru d n a : u s ta lił się o b ie g k rw i m ię d z y m n ą a d z ie łe m ” (P, s. 95).

37 N a ta k ą b ib lio te k ę m o g ą się te ż s k ła d a ć d ia r iu s z e i p a m ię tn ik i, z je d n e j s tro n y p o z w a la ją c e a u to ro w i d z ie n n ik a o d k ry ć c ią g ło ś ć g a tu n k u , p o k tó r y z d e c y d o w a ł się

(15)

Śniedziewski

„À quoi bon écrire tout cela?"

Ta wrażliw ość Brzozowskiego nie ujaw nia się zresztą w yłącznie w doborze n a ­ zwisk i tytułów, ale też w języku. Pamiętnik jest bow iem tek stem głęboko subiek­ tyw nym nie tylko w tym znaczeniu, że p isarz odkrywa w n im ta jn ik i w łasnej d u ­ szy, codzienne obawy, zapow iada przyszłe dzieła, ale i w tym , że d o m in u je w nim język w yraźnie naznaczony in dyw idualnym stylem , często niezgodnym z zasada­ m i gram atyki, w ręcz - chciałoby się pow iedzieć - n ieliterack im . W ynika to z fak­ tu , iż codziennych zapisków Brzozowski w żaden sposób n ie korygował, zapew ne przez w zgląd na um ykający czas. Pamiętnik p rzen ik a więc zarów no fascynacja p i­ sm em , jego zdolnością do utrw alan ia oraz zatrzym yw ania życia, jak i żywioł oral- ności38. To niejako tekst mówiony, n ie p o d d an y regułom sztuki pisarskiej - p o d o b ­ ne zjaw isko dostrzegał w swym d zien n ik u L éautaud: „N ie ufać stylowi R enana, an i żad n em u in n em u , k tóry nazyw any jest w ielkim . N ie zapisywać zdań prostych, b analnych. W prost przeciw nie, zdania ciężkie, oschłe, a naw et chropow ate. Także z ta k ich zd a ń rodzi się h arm o n ia. U praszczać, n ie u sta n n ie. Jak najm n iej ep ite ­ tów ”39. Jeszcze dobitniej tę sam ą m yśl w yraził Gide: „N igdy n ie byłem sk ro m n iej­ szy n iż w tym przym usie zapisyw ania co dzień w n o ta tn ik u stronic, o których w iem dobrze, że są m iern e, pełne pow tórzeń i jąkań, ta k m ało sprzyjających u zn an iu , podziwow i czy sy m p a tii” (G, s. 97)40. D zie n n ik to zatem rozm owa z sam ym sobą i jednocześnie spowiedź adresowana do nieobecnego czytelnika. M ówiony charakter

Pamiętnika Brzozowskiego przysporzyć m u siał oczywiście wiele kłopotów tłu m a ­

czowi. T rudno cokolwiek zarzucić przekładow i Koleckiego: jest jasny, przejrzysty, p o praw ny p o d każdym w zględem . Jed n ak , co wydawać się m oże parad o k saln e, w arto byłoby czasem z tej popraw ności zrezygnować, by czytelnik fra n cu sk i m ógł poczuć chropow atość frazy Brzozowskiego, by m ógł się p otknąć o n iektóre słowa lub naw et zirytować, p rzebijając się przez niekończące się pow tórzenia b ąd ź od­ czytując zdania, których jedyną oś k o n stru k cy jn ą stanow i w ywołująca zadyszkę enum eracja. Pragnę podkreślić, że jest to tylko drobna w ątpliw ość, w niczym nie- um niejszająca zasługi tłum acza, dzięki k tó rem u fascynująca biografia in te le k tu ­ alna Brzozowskiego trafiła na rynek księgarski we F rancji.

P io tr Ś N IE D Z IE W S K I

s ię g n ą ć , z d ru g ie j z a ś - p o p rz e z n e g a c ję - u m o ż liw ia ją c e u s ta le n ie w ła sn e g o sty lu , ró ż n ią c e g o się o d s ty lu p o p rz e d n ik ó w . T a k c h y b a n a le ż y tra k to w a ć lic z n e w p isy G id e ’a, w s p o m in a ją c e g o o in ty m n y c h z a p is k a c h m .in . S te n d h a la , L. T o łsto ja , J. R e n a rd a czy C h . D u Bosa.

38 N a te n te m a t zob. J. L is L e J o u rn a l d ’écrivain en F ra n c e ..., s. 94.

39 P. L é a u ta u d J o u rn a l littéraire, c h o ix p a r P. P ia e t M . G u y o t, M e rc u re d e F ra n c e , P a ris 1968, s. 15.

40 N a le ż y je d n a k p a m ię ta ć o ty m , że G id e p ra c o w a ł n a d sw ym D zien n ikiem , z a n im p r z e k a z a ł go d o d r u k u - s tą d lic z n e p o p ra w k i, k o re k ty , ta k ż e p ra c a n a d sty le m (zob. G , s. 242, 288).

(16)

11

2

Abstract

Piotr ŚN IEDZIEW SKI

Adam Mickiewicz University (Poznań)

“À quoi bon écrire tout cela?” , or, Stanislaw Brzozowski’s

Memoirs

now in French

Review: S. Brzozowski Histoire d'une intelligence. Journal I 9 I 0 - I 9 I I , with afterword :

L’inquiétude de pensée by M. Wyka, translated, edited and introduction by W Kolecki, Le

Bruit du Temps, Paris 2010.

This article discusses the recent French translation of Pamiętnik (the Memoirs) by Stanisław Brzozowski. This edition renders the Brzozowski memoirs familiar to the reader whose knowledge of literary intimism is excellent, who has been bred on the works of Rousseau and Amiel, and is willing to study the private notes of Du Bos, Léautaud, or Gide. Hence, Brzozowski's Memoirs have been shown against a dual background: the nineteenth-century, psychologically-oriented tradition and twentieth-century revaluation of the literary quality of diaries and memoirs. The existential and therapeutic function of Brzozowski's Memoirs is balanced by the notes on its literary quality aspect; hence, the text in question ceases to be a mere confession, becoming a creation, aware of its own limitations and consequences.

Cytaty

Powiązane dokumenty

within physics discussed in the introductory part of Book Two): in the proem of Book One, Seneca makes a powerful case for physics seen here as the necessary sister of ethics:

Spectral Clustering has been effective for trajectory analysis [34], [35] however; the similarity measure was based on trajectory location, rather than movement behaviour, as in

Podstawą procesu edukacyjnego jest komunikacja w relacji nauczyciel – – student i to ona będzie przedmiotem dalszych rozważań, uporządkowa- nych za pomocą metafory

W najwyżej ce- nionych periodykach naukowych udział publikacji odnoszących się do ewolucji i historii świata żywe- go wciąż jest nieproporcjonalnie większy niż udział

Substituting the steady flow by uniform flow introduces considerably different motion resul for medium wave lengths. Japanese experiments for a tanker model indicate that for blunt

The first workshop explored how people experience interest while using a product, primarily focusing on what specific questions underlie in appraisals of

The purpose of this paper is to prove the equivalence of five ways to define this integer sequence, most of them already conjecturally stated in the OEIS article on A086377.. This is

Процессивы (пер- вичные типа говорить и вторичные типа рисовать (картину)) обнаружива- ют соответственно дефективные