• Nie Znaleziono Wyników

Kolokwium poświęcone estetycznym problemom konserwacji malowideł ściennych, 4-6 października 1965 r.

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Kolokwium poświęcone estetycznym problemom konserwacji malowideł ściennych, 4-6 października 1965 r."

Copied!
10
0
0

Pełen tekst

(1)

Krzyżanowski, Lech

Kolokwium poświęcone estetycznym

problemom konserwacji malowideł

ściennych, 4-6 października 1965 r.

Ochrona Zabytków 19/2 (73), 84-92

(2)

kronika

K O L O K W IU M PO ŚW IĘ C O N E E S T E T Y C Z N Y M PR O B L E M O M K O N SE R W A C JI M ALO W ID EŁ ŚCIENNYCH , 4 - 6 P A ŹD ZIE R N IK A 1965 R.

Potrzebę konfrontacji poglądów na tem aty estetyczne, związane z konserw acją m alow ideł ściennych odczuwano od dawna. Przykładem mogą być chociażby a rty ­ kuły J. E. Dutkiewicza, 'zamieszczone w ostatnich 'rocznikach „Ochrony Zabytków ” *. K onferencja poświęcona zagadnieniom konserw acji m alowideł ściennych {Kraków, 22—24 października 1964 r.), a zwłaszcza objazd dokonany n a jej zakończenie, uśw iadom iły konieczność zorganizowania takiej dyskusji. P ostulaty zgłaszali za­ równo dyskutanci, jak też poszczególne środowiska i Zarząd Sekcji K onserw a­ cji ZPAP.

W ychodząc tym potrzebom naprzeciw Ośrodek D okum entacji Zabytków zor­ ganizował spotkanie w ąskiej grupy specjalistów, którem u nadano nazwę kolo­ kwium, chcąc już sam ym tytułem zaakcentować jego dyskusyjny charakter. O rga­ nizatorzy zdawali sobie spraw ę, że jest to pierwsze tego rodzaju zetknięcie się przedstaw icieli różnych dziedzin i dlatego zdecydowano się utrzym ać zam knięty ch arak ter kolokwium. G rupa 22 osób składała się z przedstaw icieli Zarządu M u­ zeów i Ochrony Zabytków, Ośrodka D okum entacji Zabytków, Zarządu Sekcji Kon­ serw acji Zabytków ZPA P i trzech uczelni konserw atorskich oraz z historyków sztuki związanych z problem atyką inw entaryzacji zabytków, krytyki artystycznej i zagadnieniam i odbioru współczesnej sztuki i z Wojewódzkch K onserw atorów zwiedzanych terenów. Spotkanie zorganizowano w form ie objazdu po w ybranych przykładach zespołów m alow ideł ściennych, a w ostatnim dniu, po wygłoszeniu referató w odbyła się dyskusja. Uczestnicy zapoznali się z następującym i obiektam i i ich problem atyką konserw atorską (wszechstronnych inform acji udzielali Woje­ wódzcy K onserwatorzy Zabytków lub wykonawcy prac konserwatorskich).

W woj. krakow skim obejrzano f a r ę w O l k u s z u , gdzie poza pracam i kon­ serw atorskim i została przeprow adzona całościowa aranżacja w nętrz prezbiterium i południowej kaplicy, organizująca przestrzeń według z góry założonych w ytycz­ nych konserw atorskich i połączona z próbą w łączenia do w nętrz akcentów sztuki w spółczesnej2

T rasa objazdu wiodła następnie przez woj. opolskie. W S t r z e l n i к а с h, pow. brzeski, w ielki zespół gotyckich i późniejszych malowideł ściennych (od poł. XIV w. aż po 1618 r.) ukazał bogactwo* odkrytych polichromii, od 1961 r. oczeku­ jących n a pełne odsłonięcie i kompleksową konserwację. Nie nasuw ały one żad­ nych dyskusyjnych problem ów n a tu ry estetycznej. W K r z y ż o w i c a c h zapozna­ no się z wzorowym przykładem realizow anej w łaśnie konserw acji m alow idła go­ tyckiego z poł. XV w., dzieła w arsztatu M istrza z Brzegu. Działalność konserw a­ tora sprow adzała się tu jedynie do odkrycia i utrw alenia autentycznych p artii malowidła, bez jakiejkolw iek interw encji w kierunku uzupełniania kompozycji. W P o g o r z e l i uczestnicy objazdu obejrzeli gotyckie XV-wieczne malowidła prezbiterium kościoła parafialnego, będącego w trakcie konserw acji, przy czym program robót przewidywał zarówno odkrycie, jak ii rekonstrukcję przez w y p u n k ­ tow anie p artii zniszczonych. M a ł u j o w i c e były przykładem konserwacji,

pod-1 J. E. D u t k i e w i c z , S e n t y m e n t a l i z m , a u t e n t y z m , a u t o m a t y z m , „O chrona Z a b y tk ó w ” X IV (1961), n r 1—2 (52—53), s. 3—16; t e n ż e , P o tr z e b a i g ra nic e s p e c ja liz a c ji. „O chrona Z ab yt­ k ó w ” X V I (1963), nr 2 (61), s. 3—12.

2 P or.: J. E. D u t k i e w i c z , O d k r y c i e i k o n s e r w a c j a m a l o w i d e ł z X I V —XVI w i e k u

(3)

•czas której (w latach 1865—70) częściowo nam alow ano nowe sceny, na 'miejscu zniszczonych, a gotyckie m alow idła na tyle „wzmocniono” (podmalowując), że trudno obecnie ustalić, gdzie znajdują się autentyczne fragm enty m alowanych ściani Na szczytowych ścianach, powyżej stropu, obejrzano zakonserwowane, nie- przem alow ane fragm enty w ielkich m alow ideł w ykonanych przez ucznia w arsztatu gotyckiego M istrza Teodoryka z Pragi. Z astanaw iano siię przy tym, czy istnieje potrzeba ich przeniesienia w m iejsce łatw iej dostępne, bo gdy zostaną umieszczone n a niższym poziomie (np. w muzeum), w aru n k i odbioru będą całkowicie różne od pierw otnych.

N astępne obiekty znajdow ały się w granicach województwa wrocławskiego. Późnogotyckie m alow idła kościoła filialnego w D o b r o c i n i e , pow. Dzierżoniów, były przykładem konserw acji, w któ rej celem uczytelnienia dokonano pow ażnych retuszy i rek o n stru k cji kompozycji, p u n k tu jąc kropkam i. M alowidła kościoła ro­ m ańskiego w W i e r z b n e j , pow. świdnicki, zostały zakonserwowane nieco in a­ czej, m ianow icie pozostawiono tam p artie rom ańskie i gotyckie, a całość wzmoc­ niono punktow aniem i częściowo zrekonstruow ano. Uzupełnieniem objazdu, już w drodze pow rotnej, po dyskusji, było obejrzenie malowideł kościoła w S t r z e l ­ c a c h pow. świdnicki, i przeprow adzonych tam w sposób niew łaściw y prac k o n ­ serw atorskich w okresie m iędzywojennym. Drugim obiektem był zespół m alow ideł kościoła w Ż u r a w i n i e , z okresu m anieryzm u, zrekonstruow any w 70°/o w po­ czątku XX w.

O brady w Świdnicy, po krótkim w prow adzeniu dyr. doc. K. M a l i n o w ­ s k i e g o , w ypełniły w pierw szej części re feraty (publikowane jednocześnie z n i­ niejszym spraw ozdaniem w „Ochronie Z abytków ”). Doe. dr Kazim ierz M alinowski przedstaw ił refera t „D yskusja o zasadach konserw atorskich; poglądy i w nioski”, •dr H anna Pieńkow ska refe ra t „O problem ach estetycznych konserw acji m alar­ stw a ściennego w e iWłoszech”, a mgr Lech Krzyżanow ski inform ację o konserw acji m alow ideł ściennych w Polsce w latach 1945—65.

Dyskusja (stenografowana), m iała interesujący i ożywiony przebieg, a dzięki doborowi uczestników reprezentujących różne środow iska (konserwatorów p ra k ­ tyków, konserw atorów wojewódzkich, historyków sztuki o różnej specjalizacji i architektów ) 'Uzewnętrzniła szereg .poglądów, w ielostronnie naśw ietlających p ro ­ blem atykę będącą przedm iotem kolokwium. Każdy z dyskutantów zabierał głos, uzupełniając i w zbogacając sw ym indyw idualnym poglądem i oceną opinie w y ra ­ żone podczas objazdu d przy oględzinach obiektów . Wydawało się słuszne, aby obok ch arakterystyki w ystąpień poszczególnych dyskutantów , podać w niniejszym spraw ozdaniu in extenso najbardziej interesujące fragm enty dyskusji.

Doc. dr M. P o r ę b s k i , który pierw szy zabrał głos, dokonał obszernej, a za­ razem w nikliw ej charakterystyki tendencja współczesnej sztuki w jej dążeniu do tw orzenia dzieł jednorazowych, nietrw ałych, podległych nieodw racalnem u proce­ sowi d estru k cji (jednorazowe kreacje Yves Claya, wypowiedzi A. B retona o tym, że „Jest dopuszczalne, aby człowiek pozostawiał ślad swojego pobytu n a ziem i”). Dokonując ch arakterystyki m inionych epok d y skutant wskazał, że ta tendencja jest ta!k daw na jak sam a sztuka: Od czasów paleolitu aż po nieomal próg naszej współczesności dzieło sztu ki powstawało nie po to, aby istniało i trw ało w n ie­ skończoność. Tworzono je w akcie kreacyjno-m agicznym , potem je rytualnie, rze­ czywiście lub ty lk o sym bolicznie, niszczono, by je rekreować w odnowionej postaci w następnym cykliczn ym nawrocie obrzędu, którego było ośrodkiem. P ierw otna, sak raln a funkcja m alow ideł średniowiecznych została, zdaniem dyskutanta, przy­ słonięta w naszej kulturze, przez (inne funkcje. M alowidła te stały się jednorazo­ wym, niepow tarzalnym dokum entem historycznym i estetycznym. Postulow ana niejednokrotnie konserw acja, zm ierzająca do przyw rócenia stan u pierw otnego, jest próbą resty tu cji pierw otnej funkcji dzieła. Tendencja ta musi powodować: K o n flikt m iędzy konserw atorem -naukow cem , któ ry chciałby zachować, jak długo się da, dokum ent historyczno-artystyczny w całej jego autentyczności, a u żytko w n ikiem , któ ry żąda odnowienia i przywrócenia pełnego, emocjonalnego i sakralnego dzia­ łania zabytku, jest tu nie do uniknięcia. Stąd też chyba rodzi się nasza bezradność, poczucie, że każde rozwiązanie będzie złe lub jednostronne, że nie może tu być rozwiązania doskonałego, zdolnego pogodzić w szystkie ta k sprzeczne stanouńska i interesy. Jedyne, co m ożem y postulować, to szukanie najm niejszego zła, szuka­ nie w yjścia kom prom isowego, które jednak przez to, że jest kom prom isowe, dla nikogo właściwie nie je st do przyjęcia. Różne przykłady takich rozwiązań m ieliś­ m y możność oglądać w czasie naszego objazdu. Dla m nie osobiście były one przede w szystk im m anifestacją naszych w ątpliw ości i tego, co zastąpiło daw ny m agicz- no-sakralny stosunek do dzieła sztu ki — zabobonnego trochę lęku, że oto utraciło

(4)

się i wciąż traci coś, co w sw ym jednorazow ym i niepow tarzalnym sensie jest nie do odzyskania. Trudno wyobrazić sobie w tym stanie rzeczy rozwiązanie „czyste”, rozwiązanie, które by polegało na sam ym tylko zatrzym aniu czy raczej przyha­ mowaniu nieodwracalnego procesu destrukcji najbardziej skutecznym i m etodami, ja kim i dysponuje nasza nauka. Obok tego m om entu pojawia się coraz częściej drugi, tow arzyszący m u i być może charakterystyczny dla naszej generacji. M am tu na m yśli ową, nie zawsze m oże uświadamianą sobie do końca, fascynację pro­ cesem destrukcji samej. Coś z tego nastroju odczuwałem w Olkuszu. Fragment fresku z p u sty m i otworami — oczodołami, w ysunięty przed surowe lico ściany, konfrontacja spotęgowanego w ten sposób malarskiego działania destruktu z alu- zyjno-linearnym i napom knieniam i współczesnej dekoracji figuralnej, rozterka w i­ doczna w ruchom ych panneaux i w owej niezbyt mnie przekonyw ającej przepro­ wadzce ołtarza głównego do naw y bocznej. W sumie spotkaliśm y się tam w ty m sam ym stopniu z dokum entem współczesnej naszej w iedzy i um iejętności konser­ watorskiej, co z d o kum entem w spółczesnej naszej wrażliwości twórczej, pełnej charakterystycznych dla niej lęków, rozterek i obsesji. Przechodząc do zagadnień związanych ze sposobami rozw iązania estetycznych iproblemów konserw acji we Włoszech, d y sk u tan t stw ierdził m im : Wydaje m i się, że w niektórych realiza­ cjach konserw atorskich we Włoszech, w wielu z nowych aranżacji m uzealnych w ty m kraju, zaczyna dochodzić do głosu jeszcze jeden czynnik, z któ rym w p rzy ­ * szłości będziem y m usieli coraz bardziej się liczyć. Jest to wzgląd na potrzeby k u l­ tury masowej, masowej tu rysty ki, a w szczególności tego jej rodzaju, który m oż­ na by nazwać tu rystyką samochodową. Stąd potrzeba budzenia zainteresowania, coraz częściej o posm aku oczyw istej sensacji, budzenie powierzchownych skojarzeń, chw ytów takich, ja k z odłam kam i fresku Mantegni w Padwie. K iedy przejeżdża się samochodem, nie m a czasu na studiowanie, kontem plację, chodzi o to, żeby jed n ym rzutem oka ogarnąć całość, zatrzym ać w zrok na specjalnie podsuniętych, specjalnie w yakcentow anych, oświetlonych, podanych elementach, zrobić parę pa­ m iątkow ych zdjęć fotograficznych i ruszyć dalej. Nasz stosunek do za b ytku upo­ dabnia się w ten sposób do pouńerzchownego przeglądania kolorowych reproduk­ cji, a praca konserwatora do działalności w ykw alifikow anego eksperta tu rystyc z­ nej reklam y i propagandy.

Mgr T. C h r z a n o w s k i podkreślił konieczność indywidualnego’ traktow ania każdego problem u konserw a tors ki ego, przestrzegając przed tworzeniem sztywnych norm. Trzy aspekty winny, jego zdaniem, określać problem y konserwatorskie. M alarstwo ścienne powinno być oceniane z punktu w idzenia walorów artystycz­ nych, jakie samo przedstaw ia. Drugim aspektem jest charakter organizacji w n ę­ trza narzucony przez architekturę, w której znajduje się malowidło. Trzecim ele­ m entem, najm niej chyba dotychczas uwzględnianym, jest wyposażenie w nętrza. Polska, podobnie ja k zresztą w iększość państw Europy południowo-wschodniej, z pew nym opóźnieniem w kracza w obręb ku ltu ry europejskiej. Opóźnienia te nad­ rabia później z „nuw oriszow skim ” niejednokrotnie zapałem. M anieryzm, a na­ stępnie barok wprowadzają w X V II i X V III w ieku do w nętrz kościołów średnio­ wiecznych ogromne bogactwo wyposażeń. Inaczej m usi postępować konserw ator w rom ańskim czy gotyckim kościele we Włoszech, Francji czy Niemczech, a inaczej na naszym terenie, gdzie architektura właściwa obudowana zostaje drugą archi­ tekturą ołtarzy i innych sprzętów, niejednokrotnie bardzo dla całego w nętrza istotną, ponieważ w licznych w ypadkach architektura właściwa jest dosyć skromna, banalna, wtórna, a dopiero zespoły m aniery stycznej czy barokowej snycerki stw a­ rzają w ielkie wartości estetyczne. Tak więc konserwator m alarstw a ściennego m u ­ si się bardzo liczyć z w yposażaniem wnętrza, w któ rym pracuje. JSPie zabrakło oczywiście uwag d yskutanta n a te m a t realizacji olkuskiej, k tó ra jako najbardziej śm iała i oryginalna m usi w ywołać reakcję odbiorcy. Podkreślając naruszanie ba­ rokowej kompozycji w nętrza, dokonane usunięciem ołtarza głównego z prezbite­ rium , mówca stw ierdził m in .: ...zgłaszałbym do obecnej aranżacji olkuskiej fary pewne zastrzeżenia. Przełamanie kom pozycji barokowej przez przesunięcie ołtarza, dodanie do zabytkow ych jeszcze jednej, współczesnej polichromii, jednym słowem przekom ponowanie całego w nętrza, robi wrażenie chaosu.

Spraw a pozostaw iania bez konserw acji w ybitnych zespołów m alarskich, która głęboko poruszyła wszystkich uczestników kolokwium, tak ą znalazła ocenę w w y­ powiedzi m gr Chrzanowskiego: N asz obecny objazd w ykazał w sposób w yrazisty, z jak w ażnym i odkryciam i m am y do czynienia na terenie pow iatu brzeskiego, jak w ielkiej m iary artystą był tzw. M istrz z Brzegu i jego warsztat. Zwłaszcza w Strzelnikach i Krzyżow icach m a m y do czynienia z tak piękn ym i malowidłami, że fa k t iż dotychczas nie było jakichkolw iek kredytów na odsłanianie i zabezpie­

(5)

czenie jest jakim ś pow ażnym niedopatrzeniem , zwłaszcza jeśli czasem widzi się finansowanie prac, które m ogłyby śmiało być podjęte w późniejszym terminie. To jest zresztą sprawa o ogólnopolskim znaczeniu: w ydobyć na jaw m alarstwo w ielkiej klasy, wyrosłe w kręgu działalności piastowskich książąt brzeskich, nauce niem ieckiej zupełnie nieznane.

Doc. L. T o r w i r t dobitnie podkreślił konieczność zachowania autentycznych malowideł, zwłaszcza w m otywach figuralnych, uznając możliwość uzupełniania ubytków w m alarstw ie typu iluzjonistyeznego, gdzie duże partie m alowanej arch i­ te k tu ry są w gruncie rzeczy elem entem pow tarzalnym , ...gdzie można się pokusić 0 zrekonstruow anie brakujących elem entów. Jeżeli nie m a podobnych okoliczności, zawsze będę stał na stanow isku zachowania ja k najdalej idącej autentyczności m alow ideł ściennych. Nasze wyrobienie estetyczne pozwala na przeżywanie głębo­ kich w zruszeń przy oglądaniu naw et drobnych reliktów , jeżeli są one tw orem m i­ strzow skiej ręki nie oszpeconym bezm yślnym i rekonstrukcjam i. Przeżyłem głębo­ kie, niezapom niane wzruszenie, oglądając odkryte malowidła w Krzyżowicach 1 Strzelnikach i m uszę otwarcie powiedzieć, w zestaw ieniu z tym , jakież p rzy­ gnębiające odniosłem wrażenie, oglądając przerekonstruowane m alowidła w Pogo­ rzeli i Dobrocinie. Patrząc na te malowidła nie m iałem możności kontaktow ania się z autorem, w m oim rozum ieniu przestały być one m alowidłam i średniowiecznymi. U stosunkow ując się do koncepcji odsunięcia m alow idła od ściany w Olkuszu, dys­ k u ta n t podkreślił, że jego zdaniem ten sposób ekspozycji osłabił monum entalność, siłę oddziaływ ania m alow idła ściennego, które stało się obrazem.

K o n s . K. D ą b r o w s k i zwrócił szczególną uw agę n a problem w alorów este­ tycznych, jakie w w yniku przeprow adzonych zabiegów konserw atorskich reprezen­ tu je każde dzieło i w yraźnie się opowiedział za uszanowaniem autentycznych p artii w arstw y m alarskiej: Ideałem w końcow ym efekcie prac konserw atorskich byłoby pozostawienie obiektu w wyglądzie ja kb y n ie tkn ięty m ręką konserwatora uzbro­ joną w ja kieko lw iek narzędzie, lub pędzel... I takich obiektów m am y ju ż sporo w Polsce. W dalszym ciągu wypowiedzi dyskutant zwrócił uwagę n a niedoceniany niejednokrotnie problem tzw. neutralnych p artii w miejscach, gdzie malowidło zostało całko widie zniszczone. Takie tło, poszerzone w miejsca ubytków , jest b. często dobrym elem entem wiążącym, ale gorzej gdy na jednej ścianie m am y kilka teł i w iększą ilość kolorów, tak jak np. w kaplicy na zam ku lubelskim . Tam chęć rozwiązania w w yżej podany sposób pociągnęła za sobą częściowe „poszarpa­ nie” płaszczyzn połichromowanych. Poszczególne fragm enty rozwiązane zostały bar­ dzo dobrze. Ważna rola, jak słusznie w skazał dyskutant, przypada tu wojewódz­ kim konserw atorom zabytków, którzy mógą ;i powinni opierać się na opinii szer­ szego grona fachowców. W ydaje m i się, że niektóre poważniejsze, proponowane przez konserw atorów -w ykonaw ców , rozwiązania estetyczne czy techniczne pow inny być w szerszym gronie przedyskutow ane przed przeprowadzeniem realizacji.

Do c . J. W o l s k i rozważał w swej wypowiedzi problem teoretycznych zało­ żeń konserw acji, które określają sposób postępowania, a z drugiej strony niem niej w ażną spraw ę m iejsca n a indyw idualność konserw atora w realizow anych przez niego pracach: W praktyce niejedna konserwacja, podejmowana z dużym rozm y­ słem i w ykonana z dużą starannością, daje w y n ik i nie zawsze zadowalające. K on­ serwator, na k tó rym ciąży odpowiedzialność za trwałość i w yraz plastyczny za b yt­ ku, pow inien zdawać sobie sprawę z teoretycznych podstaw, z których zostały w y ­ prowadzone m etody pracy i zasady ochrony zabytków . Ale też, jak m ów i Frodl, że teorie nie w yczerpują w szelkich m ożliwości i nie są w stanie uchwycić w szyst­ kich odcieni cech indyw idualnych zabytku. Dlatego obok ogólnych założeń teore­ tycznych pow inien zostać dostatecznie duży margines, zabezpieczający indyw idual­ ność konserwatora, pozwalający na uw zględnienie jego um iejętności, w łasnej ko n ­ cepcji i in tu icji — cech nieraz bardziej istotnych niż teoretyczne sform ułowania — i dający niezbędny zakres swobody działania, koniecznej w odniesieniu do zabytku jako indyw idualnego zjawiska. D yskutant podzielił się też ze swoimi w rażeniam i z objazdu: Nawiązując do oglądanych obiektów i rozwiązań, które tow arzyszyły pracom konserw atorskim , w ydaje się, że przykład Olkusza będzie najbardziej dys­ ku syjn y. Zastosowane w ty m w ypadku nowatorstwo, budzące u oglądającego za ­ strzeżenia, a może nawet, pow iem otwarcie, niejednokrotnie szokujące, posłuży jako m ateriał do d ysku sji pozwalającej na w ytyczenie perspektyw icznych założeń dzia­ łalności konserw atorskiej w zakresie rozwiązań artystycznych. Drugim d y sk u sy j­ n y m przykładem , k tó ry m ieliśm y okazję zobaczyć w dniu wczorajszym, to p u n kto ­ wania i rekonstrukcje w ykonane przez zespół konserwatorów. Nasuwa m i się tu ta j ostrzeżenie, przytaczanego w referacie p. prof. M alinowskiego Frodla, przestrzega­ jące przed niebezpieczeństw em dążenia do perfekcji i jak najdalej idącego

(6)

tzenia prac artystycznych w konserwacji, w tym w ypadku odnoszonych do m alar­ stw a ściennego. Mówiąc o oglądanych wczoraj obiektach m am zastrzeżenie, że gra­ nica, na której należałoby się zatrzym ać, jeśli chodzi o inw encję konserwatora, nie zawsze została należycie zachowana. (Chodzi o malowidła w Pogorzeli i Dobroci­ nie — przyp. aut.).

K o n s . H. G r z e s i к o w a, polem izując z pozytywną oceną zabiegów konser­ w atorskich w ykonanych przy m alow idle Mamtegmi, sform ułow aną przez d r H. P ień ­ kowską w referacie, stw ierdziła że: ...resztki malowidła autentycznego stały się częścią nowej, dalekiej od oryginału wartości estetycznej i dalej: Należy więc spre­ cyzować bliżej na ile dopuszczalne jest przyjęcie postawy twórczej w stosunku do obiektu poddawanego konserwacji... R ezultat zabiegu konserwatorskiego, który może być interpretow any jako e fe k t i produkt działania współczesnego twórcy, m usi bowiem w yw oływ ać dyskusję. Wiąże się z tym również sprawa zrywania malowideł ściennych z ich oryginalnego podłoża i miejsca przeznaczenia. Zabieg ta ki można uznać za słuszny i uzasadniony tylko wówczas, gdy istnieje niebezpie­ czeństwo zniszczenia się polichromii pozostawionej „in situ ”. W zględy ekspozy­ cyjne czy też chęć „poprawienia” estetycznego wyglądu w nętrza nie usprawiedliwia zabiegu. Częste jest, że zarówno m alow idło jak i architektura traci przy tej okazji właściwe sobie cechy artystyczne, że gubi się ich w zajem na organiczna całość. Tracim y ponadto autentyczny dokum ent historyczny i w znacznej mierze materiał do badań technologicznych. N aw et chęć znalezienia autentycznych rysunków — synopii — pod m alowidłami, z całą pewnością niezmiernie cennych dla historyków sztuki, nie uzasadnia konieczności zryw ania malowideł, nie jest przecież w y k lu ­ czone, że za pew ien czas będzie m ożna te rysunki odczytać bez naruszania całości malowidła. Jako poszczególny przypadek, kiedy zdjęcie m alowideł może być tra k­ towane jako konieczność, zacytować m ożna np. polichromie Giotta w Cappella delVArena, które ulegają stale postępującem u procesowi niszczenia się sku tkiem tworzenia się gipsu w zaprawie i spoiwie malowidła freskowego poprzez reagowa­ nie m ateriałów w nich zaw artych z tlenkam i siarki zaw artym i w atm osferze uprze­ m ysłowionego rejonu Padwy. I tu jednak w ysunięto propozycję odizolowania ka ­ plicy szczelną obudową zew nętrzną i odpowiedniego klim atyzow ania wnętrza.

M g r J. Ł o z i ń s k i : W spom niany tu antagonizm m iędzy stanow iskiem histo­ rycznym a estetycznym nazwać by należało raczej ko n fliktem pom iędzy posługi­ w aniem się przesłankam i este tyki współczesnej a stosowaniem (po próbie zrozum ie­ nia) zasad którejś z e stetyk historycznych... Rozwój historii sztu k i lat ostatnich prowadzi m.in. do coraz w iększego zrozum ienia nie tylko historycznie rozumianej a rtystycznej roli dzieła sztuki, ale także jego znaczeń treściowych, programów i fu n kcji ideowych. A postępowanie konserwatorskie (w w ypadkach gdy nie ogra­ nicza się ty lk o do zabiegów czysto zachowawczych) respektować m usi osiągnięcia nauki w ty m zakresie. Dlatego podkreślić trzeba, że współczesny konserw ator ma bardzo trudne zadanie nie ty lko z p u n ktu widzenia technicznego i względów artystycznych, czysto malarskich, nie ty lk o z uwagi na konieczność posiadania w iel­ kiej intuicji popartej dużym doświadczeniem, ale także ze w zględu na potrzebę w iedzy historycznej o tym , jak w danym okresie malarstwo ścienne było trakto­ wane i jakie fu n k cje we w nętrzu budow li pełniło.

Na przykładzie Olkusza dość dobrze rysują się te ko n flikty. „Nowocześnie” zaaranżowana ekspozycja w ysoko podniesionej w ielkiej płaszczyzny ty n k u pokry­ te j barw nym i plamami, z pozostaw ionym i dziurami, rzucająca w sk u te k odsunięcia od ściany silny cień, daje — jest to reakcja subiektyw na — dobre wrażenie este­ tyczne. Lecz ten sposób percepcji nie jest właściwy, zm ieniono bow iem w sposób zasadniczy w arunki w jakich pierwotnie się te malowidła znajdowały. W yrw ana ze ściany w ielka p łyta barwna, o przypadkow ym kształcie, działa uńaściwie tylko jako całość i dużą rolę grają jeszcze owe efekty dodatkowe. I d alej: To co pod­ kreślił tu m gr T. Chrzanowski — owa specyficzność polskich w n ętrz kościelnych z ich naw arstw ianiem się różnych epok jest przy om awianiu ogólnych założeń konserw acji i „aranżacji” m alarstwa ściennego także rzeczą bardzo istotną. Dlatego przykłady m etod konserwatorskich, stosowanych we Włoszech, mogą być pożyteczne bardziej chyba od strony technicznej, niż ze względu na ogólne zasady estetyczne (nie mówiąc ju ż o „graficzności” większości zachowanych u nas polichromii X V -w iecznych z których zachow uje się przede w szystkim kontury). W większości w ypadków pierw otna organizacja w nętrza kościelnego nigdy nie będzie mogła być odtworzona i dlatego wybrać należy drogę, która doprowadzi do rozwiązania tego w nętrza w ja kim ś układzie późniejszym historycznym, posiadającym przecież także swoje estetyczne założenia.

(7)

Jeśli różne stylow o elem enty zespołu są m niej więcej artystycznie równorzęd­ ne, nie m a potrzeby likw idow ania jednych na korzyść innych, a w szystkie repre­ zentow ane w ta k im w n ętrzu epoki pow inny być traktow ane z rów nym poszano­ waniem . Z prezbiterium kolegiaty olkuskiej usunięto św ietny późnorenesansowy ołtarz, natom iast pozostawiono m niej więcej m u współczesne stalle. Na m iejsce ołtarza wstawiono pochodzący z końca X V w. poliptyk, który tu stał kiedyś, ale któ ry też jest dziś zdekom pletow any i ma zm ienioną część środkową. Ścianę wschodnią organizuje odkryta polichromia ornam entalna z drugiej połowy X V I w. Z jedynych elem entów X IV -w ieczn ych architektura uległa częściowo zatarciu w sk u te k zniekształcenia spływ ów żeber przez niezbyt się tłumaczące elem enty współczesnej polichromii, a m alowidła gotyckie grają rolę zupełnie inną, niż im pierwotnie wyznaczono. Powstało więc na nowo zorganizowane, też niejednolite w nętrze, podporządkowane w znacznej m ierze polichromii renesansowej i współ­ czesnej.

Mgr B. W o l f f swój głos w dyskusji poświęciła głównie możliwości różnego traktow ania elem entów jednej kompozycji m alarskiej. Innego podejścia, jej zda­ niem, w ym agają p artie figuralne, a inaczej można traktow ać pow tarzalne części, np. obram ienia czy ornam entu, k tó re nie zaw ierają w sobie ładunku indyw idual­ nego w kładu arty sty , a często są w ręcz schem atycznie pow tarzane. W ydaje się, że w postępowaniu konserw atorskim daleko idący p ietyzm powinien obowiązywać w stosunku do indyw idualnych elem entów dekoracji w nętrza i sprzeciw budzą do- m alow yw ane partie w miejsce braków kom pozycji. Również nieporozum ieniem w ydaje się zapunktow anie dużych części zachowanego, ale w yblakłego malowidła, zm ieniające jego powierzchnię, dające odm ienne od zam ierzonych przez malarza, niepożądane efekty. Z kolei w ydaje się, że z w iększą swobodą, m ożna by uzupeł­ niać braki w zakresie w spom nianych elem entów podziału, czy naw et m alowanych tkanin, w ykonyw anych czasem przez szablony, a więc o powtarzającym się rytm icz­ nie ty m sam ym wzorze, któ ry najsłuszniej byłoby uzupełniać również przez szablon, w ycięty w oparciu o zachowane partie wzoru. Do czego prowadzą te rozważania? W pew nych wypadkach, gdzie fragm entaryczny stan zachowania polichromii daje przykre, niepokojące w rażenie de stru ktu — przeciągnięcie linii podziału mogłoby uspokoić i uporządkować ścianę, stw orzyć szkielet dla konserwowanych reliktów kom pozycji figuralnych.

Ja k o przykład zbyt daleko może posuniętego pietyzm u wobec elem entów po­ w tarzalnych wskazała d y skutantka frag m en t północnej ściany prezbiterium koś­ cioła w Olkuszu, gdzie m alow ana zasłona została w sposób niepokojący urw ana i postaw iła pytanie czy w tym m iejscu pietyzm je st właściwy.

P r o f . J. E. D u t k i e w i c z w swym w ystąpieniu w yjaśnił podstaw y kon­ cepcji konserw acji m alowideł olkuskich i podkreślił m in ., że n a obecny kształt wpłynęły zarówno względy naukow e, techniczne, postulaty użytkow nika i sam a realizacja plastyczna. Ja się z ty m nie k ry ję — świadomie realizowałem całość jako dzieło plastyczne, z tym , że starałem się w ty m kontekście jak najlepiej przedstawić i zachować nienaruszony autentyk. Stąd w ynikło zdjęcie m alowidła XIV -w iecznego zza stall, gdzie pozostałoby w połowie zasłonięte i eksponowanie ponad stallami, stąd w yn ikło eksponowanie i rekonstrukcja rysunkow a malowidła X VI-w iecznego, uzupełniona w spółczesnym i akcentam i ściany północnej i kaplicy. W Olkuszu ...to co działa autentycznie jest niezm ienione i nieprzemalowane, to jest pierw szym argum entem , pierw szym uzasadnieniem konserwatora.

Posługując się tym .podstawowym dla konserw acji kryterium , d y sk u tan t w dal­ szym ciągu wypowiedzi dokonał oceny prac konserw atorskich, które uczestnicy kolokwium obejrzeli w trak cie objazdu. To co w idziałem poza Olkuszem, to w szyst­ ko było nieautentyczne, realizowane w im ię rzekom ej estetyki działania, niespre- cyzow anych ogólników. R zeczy w większości, ja k Pogorzela czy Dobrocin te są jednak całkowicie przemalowane... C zy jest ostrożność konserwatora wobec dzieła ...gdy pokryw a im presjonistyczną koszulą renesansowe malowidła? To malouńdło nie jest ju ż prawdziwe. Pierwszą zasadą jest uczciwość wobec dzieła sztuki.

W dalszym ciągu wypowiedzi prof. Dutkiewicz podkreślił specyfikę polskich w arunków konserw atorskich, w których sta le w yłaniają się now e zagadnienia. W ykonanie zadań konserw atorskich w ym aga w ykształcenia kadry konserw atorów — techników , którzy będą w stan ie każde z zagadnień rozwiązać bezbłędnie. (Zagad­ nienie to om aw iał d y sk u tan t w cytow anym już arty k u le „Granice specjalizacji”). Drugim zagadnieniem je st um iejętność rozw iązyw ania problem ów plastycznych i estetycznych. M oim zdaniem nie w szyscy konserw atorzy te zadania pow inni w y ­ konywać. W zagadnieniach, które się zaczynają ju ż od punktow ania i uzupełniania, a kończą na aranżacji w nętrza m uszą brać udział plastycy. Szczególnie ch arak tery ­

(8)

styczną i znam ienną częścią wypowiedzi był problem indywidualnego zaangażo­ w ania się konserw atora w prow adzoną 'konserwację. Nie łudźm y się! Nie m a bez- czasowych i bezosobowych realizacji konserwatorskich, w szystkie są jak najbardziej osobiste i czasowe. W szystko co widzieliśm y, czy Dobrocin czy Pogorzela — to w szystko są realizacje, które zm ieniają wygląd zabytków , tak samo jak w Olkuszu. Takiego w nętrza ja k w W ierzbnej nigdy nie było. N ajpierw było wnętrze rom ań­ skie, którego ślady zostały odkryte, potem było wnętrze gotyckie, którego bardzo skrom ne fragm enty zostały zachowane i wnętrze renesansowe, które też jest za­ sadniczo zm ienione w stosunku do pierwotnego. Więc to, co czas — ten w ielki artysta pozostawia, to jest coś innego niż było w gotyku czy renesansie, a m y scalając robim y współcześnie własne dzieło. Należy to nazwać po imieniu, a nie bezosobowo, naukowo, bo to nie jest prawdziwe. Ile w takim razie jest ingerencji konserwatora w dzieło sztu ki i jaka ona powinna być? Ona nie jest tylko estetycz­ na, ale artystyczna i twórcza. Sądzę, że ingerencja powinna być współczesna, że powinna być w yrazem czasu. Czy będziemy chcieli czy nie, nałoży się ona na dzieło dawne. Może to będzie warstwa przezroczysta czy mało wyczuwalna, ale taka pozostanie. Zależnie od realizatora, czy przyznaje się w yraźnie do jakiejś artystycznej orientacji czy nie przyznaje, czy udaje, że kieruje się względami estetycznym i, udział ten jasno się wyraża... Wydaje m i się, że m usim y w yraźnie przyznawać się do orientacji i im ta orientacja będzie bardziej świadoma, zaanga­ żowana, związana z określonym programem artystycznym , ty m lepiej będzie dla dzieła sztuki, ty m bardziej pozostanie ono prawdziwe historycznie.

M g r K. J e s i o n o w s k a zwróciła uwagę n a trudny i skom plikowany -pro­ blem stosunku użytkowników do malowideł ściennych. Wytyczne konserw atorskie, ustalane przed przystąpieniem do konserwacji, nie mogą — zdaniem dyskutantki — całkowicie negować potrzeb codziennego, n a ogół niewykształconego odbiorcy. Stąd w ynika potrzeba uczytelnienia kompozycji.

M g ir i n ż. a r c h . M. P r z y ł ę c k i również pełniący, jak poprzedniczka, funkcję konserw atora wojewódzkiego, uzupełnił opinię mgr K. Jesionowskiej. Za­ bytek m alarstw a ściennego, niezależnie od jego znaczenia dla nauki, ma -istotne znaczenie jako zabytek k u ltu ry i jako talki powinien być włączony do odbioru, a form a jego powinna umożliwiać kontakt dzisiejszego turysty -czy mieszkańca. Tego aspektu w żadnym w ypadku pominąć w działalności 'konserwatorskiej nie można. Jeżeli jakieś drobne fragm enty o poważnej w artości naukow ej nie są czytelne d la odbiorcy i n aruszają koncepcję wnętrz, jedynym wyjściem jest doko­ nanie tra n sfe ru tego reliktu. Inaczej podchodzimy do m alarstwa ściennego, np. barokowego, które w arunkuje koncepcję architektoniczną, a inaczej do dekoracji malarskiej, ujętej w sztyw ne ram y architektury gotyckiej. I dalej: Dla mnie, jako dla architekta, jest rzeczą niewątpliwą, że przy aranżacji współczesnego m alar­ stw a we w n ętrzu zabytkow ym , jeżeli istnieje potrzeba zachowania nielicznych frag­ m entów polichromii, lepiej będzie dla obiektu i fu n kcji zabytku, dla społeczeństwa czyli odbiorców, przenosić je do m uzeum i zbadać, poddać analizie naukow ej i technologicznej, a sam obiekt eksponować przy pomocy współczesnego m alarstwa ściennego. Nie można doprowadzać do efektów maskujących czy odrywających się od logiki, od fu n k c ji architektonicznej. W końcowej fazie w ystąpienia dyskutant zgłosił szereg -postulatów, -a mianowicie: 1. konieczne jest ustalenie pewnych zasad konserw atorskich w ram ach tego spotkania; 2. zasadą powinno być planowe zabez­ pieczanie w szystkich odkrytych malowideł. W województwie w rocławskim n a ok. 170 zabytków m alarstw a ściennego ponad 80 wymaga zabiegów konserw ator­ skich, a istn ieje możliwość poddać zabiegom konserw atorskim tylko pięć do sześ­ ciu obiektów rocznie. Wskazane jest prowadzenie poszukiwań nieodkrytych m alo­ w ideł ściem>:yeh przy pomocy m etod mieodkrywających w arstw y m alarskiej, ponie­ waż n ie stać nas obecnie n a ponoszenie dodatkowych kosztów w związku z od­ kryw anym i m alow idłam i; 3. konieczne jest opracowanie -planu konserw acji mało - wideł dla całej Polski. Tylko w tedy najcenniejsze obiekty będą m iały szanse zabez­ pieczenia.

K o n s . K. T i u n i n poruszył spraw ę prowadzenia prac konserw atorskich przez osoby nieupraw nione (co w ykazała informacja imgr L. Krzyżanowskiego). W tej kw estii centralnie zrobiono w szystko co było możliwe — wydane zostały odpowied­ nie zarządzenia, Wojewódzcy Konserwatorzy Zabytków otrzym ali spisy członków Sekcji K onserw acji ZPA P upraw nionych do prowadzenia prac konserwatorskich. Obecnie cała spraw a leży w rękach terenowych organów konserw atorskich.

D r H. P i e ń k o w s k a szczególny nacisk w swej wypowiedzi położyła na związek konserw ow anych dzieł z postaw ą estetyczną człowieka współczesnego: Bardzo ważne w ydaje m i się sform ułowanie prof. Dutkiewicza, że nie ma dzieła

(9)

konserwatorskiego, które by nie było związane z dniem dzisiejszym i nie pokazało czasu i ręki człow ieka współczesnego przy obiekcie zabytkow ym . W ydaje się, że tu właśnie w ystępuje podstaw ow y dylem at i problem: czy działalność konserwatora m a być widziana i dostrzegana, czy też ma ona być ukryta, podszywająca się pod dzieło sztuki. Na w stępie trzeba powiedzieć, co podkreślił Brandi, że każdy fałsz jest zabójstw em dzieła sztuki. Czy ręka konserwatora m a się pokazać w form ie zdecydowanie współczesnej, uczciwej? W ydaje się słuszne, aby dzisiaj wykonana konserwacja była widoczna jako praca współczesna. Ta współczesność może być ukazana od strony technologii, ze względów zw iązanych ściśle z postępem nauko­ w ym , ja k i od strony aranżacji dzieła sztuki, w w ypadku gdy nie m ożna mówić 0 dziele sztu k i jako całości... W dalszym ciągu swej wypowiedzi d r H. Pieńkow ska zdecydowanie opow iedziała się za nieustępliw ą postaw ą wobec nacisków ze strony odbiorców nieprzygotow anych do oglądania obiektów : To, co koledzy podkreślali z naciskiem jako czynnik „vox populi”, nie powinno rzutować w takiej mierze na prace konserwatorskie, ja k to często jeszcze w ystępuje. Dlatego że ludzie lubią jele­ nie, zachody słońca i jarmarczne obrazki, nie będziem y ich wprowadzać do w nętrza zabytkowego. Nie będziem y róumież wprowadzać kom prom isów, które ludziom się podobają, a są czym ś sprzecznym z naszą postawą. Nie ratujem y sprawy, jeżeli chcąc uw yp u klić czytelność m alow idła, przem alow ujem y je w całości p unktow a­ niem i pokazujem y coś, co nie jest ani stare ani nowe, tylk o bezsilne w stosunku do dzieła sztu ki i jest trzeciorzędnym , nie w a rtym spojrzenia obiektem... Szczere pokazanie współczesnej m yśli twórczej, w spółczesnej estetyki i naszego widzenia, przy całym szacunku dla oryginału, bez w prowadzania uzupełnień tego typ u jak punktow anie, jest naszą słuszną, m im o entropii, postawą. P ow inniśm y się starać zniszczone częściowo dzieło włączyć w nasze współczesne widzenie sposobami współczesnym i, tak żeby nic nie straciło z wartości oddziaływania. Nie bałabym się dążenia, o któ ry m m ów ił kol. Porębski, do ekspozycji m uzealnej, nie w rozu­ m ieniu spłycenia reklam ą, ale eksponow ania wzbudzającego zainteresowanie przez nową koncepcję artystyczną. Przyciągałaby ona uwagę ludzi, nawet nieprzygoto­ w anych do odbioru d estruktów zabytkow ych w now ym układzie kom pozycji arty­ stycznej. Dlatego odpowiada m i stanow isko Brandiego, który stwierdza, że dzieło sztu ki naw et w destrukcie może być elem entem nowego dzieła sztu k i i jego akcentem .

Podsum ow ując wypowiedzi referentów oraz głosy w dyskusji p r z e w o d n i ­ c z ą c y k o n f e r e n c j i zwrócił uwagę na znaczne rozbieżności w postulatach program owych przy jednoczesnej wspólnej postawie, zm ierzającej do zabezpiecze­ nia i zachowania reliktów przeszłości. Z w ypow iedzi większości autorów cytow a­ nych w referatach i większości głosów w d y sku sji w ynika, że można ju ż teraz ze­ brać podstawowe w skazania i w ytyczne postępowania konserwatorskiego. Ustalone norm y będą jednocześnie stanow iły pilnie potrzebną bazę dla wszelkich sądów 1 ocen, broniącą konserwatora przed nieuzasadnionym i zarzutami. Oczywiście, że zasady, ujęte w jakiejś karcie konserw acji m alow ideł ściennych, czy w ogóle m a­ larstwa, względnie naw et zabytków ruchom ych, m uszą z jednej strony precyzować zasadnicze założenia, które będą traktow ane jako bezwzględnie obowiązujące przy­ kazania, a z drugiej w ytyczne, pozwalające na indyw idualne odchylenia.

Próba opracowania K arty będzie równocześnie propozycją ustalenia założeń. Tu nasuwają się niew ątpliw e trudności, bo trzeba będzie rozprawić się z wieloma postulatam i program owym i. Z przedstawionego na konferencji m ateriału w ynika, że konieczne będzie uzgodnienie stanow isk w sprawie założeń ku ltu ry współczesnej. Tendencje, jakie przedstaw ił prof. Porębski, są bardzo niepokojące, zwłaszcza w te ­ dy, gdybyśm y je traktow ali jako przewodnie i dominujące w kulturze w ogóle, a w szczególności w kulturze współczesnej. Sądzę jednak, że takiej konieczności nie ma. Chociaż bowiem przejaw y „kreowania po to, żeby niszczyć i na nowo kreować” m ożna zaobserwować w dziejach ku ltu ry, to jednak są one na pewno sporadyczne względnie m arginesowe w stosunku do zasadniczej linii rozwojowej k u ltu ry , która w sw ej istocie jest zja w iskiem ku m u la tyw n y m , budującym na bazie osiągnięć przeszłości. Róum ież postaw y zw ątpienia i pesym izm u nie m ożna uznać za zasadnicze podłoże ideowego kształtow ania sztu ki i stosunku do sztu ki „Vanitas va n ita tu m ”, ani pogarda świata oparta na zapytaniu „ubi sunt” nie stanowią głów­ nej linii kształtow ania się dziejów k u ltu ry ludzkości, chociaż powtarzają się upor­ czyw ie od czasów E klezjasty. Bardzo trafnie i z w ielką w nikliwością odkryte przez prof. Porębskiego wartości aktualnej fu n k c ji dzieła sztu ki — magiczne czy sakral­ ne — z ich jednorazowością względnie czasow ym ograniczeniem ich w ym ow y, są przez to samo nieodtwarzalne, że ich treści b yły w pełni zrozumiałe, czytelne i suge­ styw ne ty lk o dla tw órcy danego dzieła i jego środowiska. N aw et pełna rekon­

(10)

strukcja nie przywróci dziełu średniowiecza jego dawnej siły kultow ej. Trzeba więc zrezygnować z aspiracji odtwarzania tych wartości i patrzeć na dane dzieło jako na dokum ent m inionego czasu zachowany w stanie sźczątkow ym , dokum ent szacowny i interesujący, któ ry nie może być i nie powinien być jednak włączany do aktualnie żyw ej k u ltu ry, jako je j aktyw ny współczynnik. Współczesność i jej sztu ka mogą i będą zawsze odgrywać rolę w doborze bliższych i dalszych dla niej fa k tó w artystycznych z przeszłości. Ingerencja dalej idąca jest po prostu niedo­ puszczalna. Wobec zm ienności postaw i kierunków żyw ej sztuki, za b ytki — z k tó ­ rych dobiera ona te, które w ydają się być jej prekursoram i lub które mają się stać jej inspiratoram i — m uszą być zachowane w ich pierw otnej postaci. Każde pokolenie m a bowiem prawo do tego, aby źródła, do których chce sięgać, zachowane zostały w sw ojej nieskażonej czystości. Dlatego też przychylam się do tych głosów, które żądają respektu wobec daw nej kom pozycji wnętrz, wobec historycznej aran­ żacji ich wyposażenia — tam oczywiście, gdzie to jest m ożliwe i w tych w ypad­ kach, gdy przedstawia ona istotne wartości artystyczne. W w ypadkach znacznej destrukcji w ydaje m i się zdecydow anie słuszniejsze kom ponowanie całości w cha­ rakterze m uzealnym .

Na tych, tu poruszonych problemach, nie kończy się oczywiście problem atyka zasad konserwatorskich. Nasze kolokw ium miało zapoczątkować dyskusję, którą kontynuow ać będziem y na szerszym forum, po to, aby dojść do jakichś ustaleń porządkujących zagadnienie, określających wspólną postawę, uzgodnioną z w szyst­ kim i zainteresow anym i grupami specjalistów i w ytyczających zasady postępowania w tej — ta k odpowiedzialnej wobec h istońi — fu n kcji kustosza i konserwatora

zabytków . '

D yskusja świdnicka nie została zatem n a miejscu podsum owana, co miało n ie­ jako symboliczny sens, ponieważ organizatorzy są zdania, że pozostaje ona nadal otw arta.

Korzyści w ynikające z objazdu i dyskusji są niemałe. Najważniejsze jest zapo­ czątkowanie poważnej, odpow iedzialnej dyskusji fachowców. Ta w stępna konfron­ tacja stanow isk jest chyba dobrym startem do dalszych dyskusji, które n a pewno pomogą w w eryfikacji niektórych postaw konserwatorskich. Ważnym chyba w y­ nikiem spotkania jest jednom yślna opinia, że szacunek d la oibiektu, jego autentycz­ nych, zabytkowych w artości, jest podstawowym kryterium program u prac konser­ watorskich. Postaw a ta w yraziła się m.in. w krytycznej ocenie tych zabiegów, które w im ię doprow adzenia malowidła do .domniemanego stanu pierwotnego, lub w chęci uczytelnienia, przekreślają podstaw ow ą cechę zabytku przeszłości — jego autentyzm .

Na podstawie autoryzowanych stenogramów opracował m gr Lech K rzyżanow ski

K O N SERW ACJA Z A B Y T K Ó W A R C H IT E K T U R Y W TU R YN G II (1 9 4 5 -1 9 6 5 )

W dniach 8—11 lipca 1965 r. odbył się międzynarodowy zjazd konserw atorski w 'Niemieckiej Republice D em okratycznej. Celem, jaki przyświecał organizatorom (In stitu t fü r Denkm alpflege — Berlin) było podsumowanie w yników powojennej działalności służby konserw atorskiej n a terenie Turyngii. Na zaproszenie Instytutu uczestniczyli w zjeździe ze stro n y polskiej: mgr Mieczysław Ptaśnik, dyrektor Zarządu Muzeów i Ochrony Zabytków oraz m gr M arian Paździor, naczelnik Wy­ działu Inspekcji K onserw atorskiej ZMiOZ.

Spraw y Ochrony Zabytków w T uryngii przejął w 1945 r. Turyński Urząd K ra ­ jowy d la Twórczości Ludowej w Weimarze, później od 1947 r. — Urząd Ochrony Zabytków i Przyrody, a od 1949 r. — Urząd Ochrony Zabytków w Erfuraie. Ten ostatni został rozw iązany w 1952 r. w raz ze zmianą podziału adm inistracyjnego. Z adania służby konserw atorskiej n a tym terenie objął ośrodek w H alle.'.N a mocy zarządzenia „W spraw ie konserw acji i ochpony zabytków” z dn. 28.IX.1961 r. do­ tychczasowa stru k tu ra została rozw iązana. Równolegle powołano do życia In sty tu t

Cytaty

Powiązane dokumenty

Dzieciństwo jest dla człowieka okresem intensywnego rozwoju jego osobo­ wości. Stąd też przez całe stulecia badacze i filozofowie dostrzegali i podkre­ ślali

Przestrzega w ten sposób przed doprowadzeniem do sytuacji, w której szkoła jest miejscem etykietowania ucznia i jako instytucja zamiast być szansą życiową dla dziecka biednego,

Wśród zamieszczonych treści odnajdujemy informacje dotyczące planowanego harmonogramu działań, obszarów prac przewidzianych dla uczniów oraz przewidywalne korzyści, jakie

Zwrócono tu uwagę na takie zagadnienia jak: zasady udzielania pomocy uczniom, formy realizacji pomocy, a także zagadnienie potrzeb edukacyjnych u uczniów przedszkoli, szkół

Przełomem w sytuacji osób niepełnosprawnych były lata sześćdziesiąte, kie­ dy grupa ta zaczęła domagać się traktowania ich na równi z innymi członkami

by DELFT UNIVERSITY OF TECHNOLOGY on 03/02/20. Re-use and distribution is strictly not permitted, except for Open Access articles... monitors and televisions) in a municipality,

Oprócz Bienia, Mierzwy, Knolla, Minkiewicza i wielu innych przywódców Podziemia, któ­ rzy osiedli po powstaniu w Milanówku, mieściło się tam szereg agend

Uzupełniał tę część portrecik Józefa Wybickiego, akwatinta Juliusza Kossaka ("Dą­ browski na czele Legionistów") oraz fotografie Piazza Grandę w Reggio