• Nie Znaleziono Wyników

Twórca jako konsument: o Trylogii Marka Słyka

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Twórca jako konsument: o Trylogii Marka Słyka"

Copied!
12
0
0

Pełen tekst

(1)

Twórca jako konsument: o Trylogii

Marka Słyka

Rocznik Towarzystwa Literackiego imienia Adama Mickiewicza 30, 37-47

(2)

R ocznik Towarzystwa Literackiego im. A. M ickiew icza X X X /1995

K rzyszto f U niłowski

TWÓRCA JAKO KONSUMENT.

O TRYLOGII MARKA SŁYKA

1

O m aw iając pokrótce ten sposób rozum ienia literackości, jaki szczególną sam ośw iadom ość zyskał za spraw ą strukturalizm u, Ryszard N ycz zauw ażył, iż w tym przypadku

„ostatecznym celem okazuje się (...) osiągnięcie czystej sam ozwrotności czy m etajęzykow ości tekstu, który eksponow ałby jedynie esencjonalne mechanizm y literackości literatury - warunki znaczeniow ości, czystą d iegetyczn ość i autoreprezentacyjność (taki jest np. ideał sam oświadom ej, sam owystarczalnej i «samorodnej» literatury Jeana Ricardou i Paula de Mana)” 1.

Program ow y postulat zerw ania z reprezentacją oraz ostentacyjna autorefle- ksyjność w tej perspektyw ie przedstaw iają się jak o przedłużenie m odernistycznej kam panii o autonom ię literatury.

Wyrazistą postać dążenia takie zyskały zwłaszcza w praktyce twórczej pisarzy francuskiej neoawangardy, nie może tedy dziwić fakt wymienienia przez Nycza na­ zwiska Ricardou - jednego z najważniejszych jej kodyfikatorów. Prace francuskiego krytyka bywają wszakże traktowane jako wyraz świadomości ponowoczesnej2, po­ wszechnie zaś tak właśnie przedstawiany bywa dorobek Paula de Mana, klasyka dekonstrukcjonizmu. Jest rzeczą bardzo interesującą, iż badacze ci postrzegają spe­ cyfikę literatury w sposób niedwuznacznie nawiązujący do modernistycznego stano­ wiska. Tymczasem proza postmodernistyczna przyniosła utwory kwestionujące pra­ womocność tak modernistycznych, jak również poprzednich „definicji” literackości3. W jedny m z wielu autotem atycznych wtrętów , jak ie znaleźć m ożna w trylogii M arka Słyka, opow iadacz, Flakonon Plux, proklam uje:

„chcę po prostu, by mój św iat egzystow ał na zasadach autonom icznych, w życiu sam ym raczej nie spotykanych, chcę, m ów iąc inaczej, zbudować oryginalny, a przynajmniej w miarę oryginalny

(3)

m odel świata, chcę pokazać ludziom , że nie jedynie m ożliw y jest świat realny, św iat trwający w czasie historycznym, że w iele rzeczy wydarzyć by się m ogło, ba! w iele nie istniejących w realnym obyczajów m ogłoby się przyjąć, gdyby ludzie inaczej podchodzili do pew nych spraw, w eźm y przykład pierw szy z brzegu - język ow ych ” (R, 214)4.

K reacyjna w ola podm iotu opow ieści zdaje się wyrastać w łaśnie z m oder­ nistycznego pojm ow ania literackości, z upatryw ania waloru dzieła w jeg o ory­ ginalności, a przede wszystkim - z w yeksponow ania zasad organizujących tekst, ich odrębności od reguł konstrukcji wypow iedzi nieliterackiej. Tw ierdzenie o w yłączności tych ostatnich uznane zostało za fatalne poznaw cze ograniczenie. Staw ką kreacyjnej partii jest - jeśli wziąć za dobrą m onetę przytoczony wyżej m anifest - zniesienie opozycji między realnym i fikcyjnym , historycznym i fantastycznym , a to za spraw ą ukazania obu członów jak o inw ariantów „m o­ żliw ego” . Przy okazji jednego z epizodów opow iadacz zauw aża wszakże, iż realizacja takiego przedsięw zięcia spraw ia niem ało trudności:

„świat, który tworzyłem , coraz bardziej upodobniał się do świata dawno stw orzonego; usiłowania, by nie dopuścić m ożliw ości zaszeregow ania mnie do danej kultury, osadzenia m nie w danej tradycji, te usiłowania po prostu w ciąż więcej stawały się daremne! A przecież chętnie sw e wizje w yśw ietlałbym językiem w całości w ym yślonym , słow am i, którem sam był zestaw ił z głosek obiektyw nych! Sam chętnie posłużyłbym się nową logiką, now ym i własnym i regułami! N aw et zrezygnow ałbym ze słów samych, zastępując je, dajmy na to, znakami innymi, by w każdym calu być oryginalnym! A tu tym czasem takie fiasko!” (B, 254).

Jeśli istoty Słykowej kreacji upatryw ać w dążeniu do zbudow ania św iata rządzonego w yłącznie przez niepodległą, indyw idualną w yobraźnię opow iadają­ cego, świata, który byłby antypodą rzeczyw istości em pirycznej, to okazuje się, iż projekt taki stosunkow o wcześnie został naznaczony zw ątpieniem w jeg o pow odzenie. Przyczyna ow ego zw ątpienia m ogłaby w ydaw ać się nader błaha: oto przy okazji relacji z walk bokserskich narrator nieopatrznie w ym ienił nazwy rzeczyw istych państw , które mieli reprezentow ać sportow cy i sędziow ie (zob. B, 245-253). N aw et tak drobne skażenie fikcji przez świat realny zw róciło w szakże uw agę opow iadacza na fakt, że jeg o w ypow iedź pozostaje wielorako uw ikłana, a m oże też - determ inow ana przez konteksty kulturow e, tradycję literacką, reguły kom unikacji, z którym i m iała jakoby zerwać. Jeżeli uznać try­ logię M arka Słyka za literacki eksperym ent5, zm ierzający do zw eryfikow ania tezy o literaturze jak o zbiorze w ypow iedzi ufundow anych na sobiesw ojskim zespole reguł, to m usimy stwierdzić, że test wypadł negatyw nie. A w angardow y postulat autonom ii i niepow tarzalności dzieła został rozpoznany jak o iluzja, której zaprzeczają przede w szystkim złożone relacje intertekstualne, stanow iące o „oryginalności” przedsięw zięcia. Rozpoznanie utopii w m odernistycznym pro­ gram ie to punkt w yjścia strategii Słyka, a zarazem - jeden z rysów zdradzających postm odernistyczny charakter trylogii.

(4)

— 39 —

2

K w estionując praw om ocność poznaw czych i literackich stereotypów , pro­ zaicy neoaw anagardy dążyli do odrzucenia konstrukcyjnych kom ponentów tra­ dycyjnej pow ieści. W pierw szym rzędzie zakw estionow ano anegdotę, stawiając problem zasadności w iązania zdarzeń w fabularne sekw encje67. W utw o-rach M arka Słyka - przeciwnie. Żyw iołem tej prozy jest w łaśnie fabularność, ona też m a decydow ać o lekturowej atrakcyjności tekstu. D la Słyka m nożenie fa­ bularnych niespodzianek zdaje się niezbyw alną dom inantą aktu opow iadania, a poniew aż - z takiego punktu w idzenia - najlepiej opow iadać o niezw ykłych przygodach, toteż bohater-narrator trylogii, Flakonon Plux, przedstaw ia się jak o „poszukiw acz przygód” (B, 16).

D bałość o obfitującą w niespodziew ane zwroty akcji fabułę to ju ż oznaka polem iki Słyka z prozą neoaw angardow ą. Podobnie jak m odelow anie anegdoty i pow ieściow ego św iata podług receptur znanych form om narracyjnym z kręgu w spółczesnej kultury m asowej. N aw iązania do takich konw encji zostały obró­ cone przeciw ko m odernistycznem u kultowi elitarności.

M otyw acja fabuły trylogii raz po raz odbiega w szakże od reguł jej upraw ­ dopodobniania, z jakim i się spotykam y w popularnej pow ieści (czy film ie). Plux, z jednej strony, podkreśla swą kreacyjną om nipotencję, z drugiej - nie- przew idyw alność biegu w ypadków (rów nież dla sam ego nadaw cy narracji). W ie­ le zdarzeń w ynika z gier językow ych opow iadacza (deleksykalizacja m etafor, hom onim iczne skojarzenia, neologizm y, rozbijanie zw iązków frazeologicznych itp.). W każdym z takich przypadków zakłócona czy w ręcz podw ażona zostaje logika, która gw arantuje spójność fabuły w utw orach należących do kultury masowej. Stąd m nogość zdarzeń absurdalnych, niew ytłum aczalnych w ram ach spetryfikow anych konwencji prozy krym inalnej, sensacyjnej, westernu, baśni czy fantastyki naukowej.

W ym ienione sposoby m otyw ow ania pow ieściow ych zdarzeń w ydają się bliższe literaturze wysokoartystycznej, prozie o am bicjach innow acyjnych (jaw ­ ność działań „kreatora”, autoprezentacja zasad konstrukcji utw oru), ale też - konw encjom folkloru narracyjnego (np. dow cipy oparte na żarcie lingw istycz­ nym ). T rylogia jaw i się tedy jako trudna do zaklasyfikow ania hybryda, oscylująca m iędzy konw encjam i, które podług genologicznego porządku należą do ro złą­ cznych, a naw et przeciw staw nych obiegów. Z akw estionow ano tutaj jed n ą z orga­ nizujących model nowoczesnej kultury dychotom ii: „w ysokie” (elitarne) - „ni­ skie” (m asow e, popularne).

O becność m otywacji niezgodnej z konw encjam i przyw oływ anych gatunków decyduje o parodystycznym w ym iarze prow adzonej w trylogii architekstualnej gry. Jej krytyczne ostrze nie zostało w szakże skierow ane przeciw ko schem atom , które w ystępują w utworach adresow anych do szerokiego odbiorcy.

(5)

Parodysty-czność prozy Słyka ma znam iona opisanej przez M ichała G łow ińskiego „parodii konstruktyw nej”, jak o że jest ona zw iązana z podejm ow aniem problem atyki wykraczającej poza ram y w ykorzystyw anych konw encji oraz ze zgoła odm ienną

^ . 7

konstytucją pow ieściow ego św iata .

Fundamentalnym chwytem jest tutaj zniesienie dystansu między płaszczyzną narracji a wewnątrztekstową rzeczywistością. W rezultacie trylogia stwarza iluzję opowieści improwizowanej, narracyjnego strumienia, gdzie nie tylko relacja o biegu wypadków zdaje się być dokonywana na bieżąco, ale też - każda z opowiedzianych przygód Pluxa funkcjonuje jako pochodna aktu opowiadania. Tym sam ym podwa­ żona została zasada uprzedniości i niezależności przedmiotu narracji od wypowiedzi opowiadacza, której korelatem był zawsze epicki czas przeszły oraz konwencja pośredniości przedstawiania. Zasada ta, co podnosił Stanisław Eile, nie obowiązuje wyłącznie w nader szczególnych utworach narracyjnych:

„Odmienny charakter mają jedynie utwory oparte na zasadzie identyczności aktu o p ow ia­ dania z aktem tworzenia, gdyż w m iejsce «konwencji pośrednictwa» w ystępuje tu jawna kreacja rzeczyw istości, w założeniach pochodnej od podmiotu w ypow iedzi, który przejmuje jakby czy n ­ ności podmiotu tw órczego (autora). M ożna pow iedzieć, że narrator staje się w ów czas fabulatorem. [...] Przykładem m oże być zarówno um ow ne traktowanie świata przedstaw ionego przez «ironię romantyczną», jak refleksja poznaw cza skierowana na sam akt tworzenia fikcji pow ieściow ej w m otywach autotem atycznych”8.

Jeśli w trylogii Słyka m am y do czynienia z takim w łaśnie przypadkiem , to dlatego, że zniesieniu dystansu m iędzy płaszczyzną narracji a płaszczyzną św iata przedstaw ionego tow arzyszy jednoczesne zniesienie dystansu m iędzy p ła­ szczyzną pisania a płaszczyzną narracji9. Podobnie jak plan zdarzeń został upo- drzędniony w zględem aktu opow iadania, tak sam a narracja upodrzędniona zo­ stała względem skrypcji. W utw orach Słyka obow iązuje zasada ściślej przyle- głości pisania, opow iadania oraz „dziania się”, traktow anych jak o określenia wym ienne. Przedstaw ianie zdarzeń okazuje się wówczas niczym innym jak form ą autoprezentacji pisania. Flakonon Plux m oże w ystępow ać jak o skryptant: „o p i­ suję po prostu w szystko, co w życiu widzę i słyszę” (K, 166). Skryptant, dodajm y, pisze w tym sam ym m om encie, w którym jakoby „słyszy” i „w idzi” . Ś cisła przyległość zw yczajow o rozdzielanych w powieści w arstw czasam i przyczynia się do ich zabaw nego przenikania.

W szystkie te względy nakazują upatryw ać w trylogii dość typow y przykład w spółczesnej fabulacji10. Pew na odm ienność przejaw ia się w tym, że S łyk - inaczej niż wielu pisarzy postm odernistycznych - nie odw ołuje się bezpośrednio do gatunków czy konw encji (np. kom pozycja szkatułkow a) przedrealistycznej prozy pow ieściow ej. Słusznie jednak Tadeusz K om endant w skazał na w yraźne analogie między czasoprzestrzenią Słykowej trylogii a opisanym przez B achtina „chronotopem” greckiego rom ansu11. Zapewne, czas fabuły trylogii ma wszelkie

(6)

— 41 —

cechy „czasu pustego”, nie dopuszczającego przem ijania ani dojrzew ania. O fabularnej logice decyduje zaś zasada przypadkowej koincydencji oraz przypadko­ wego następstwa zdarzeń. Słyk bowiem z konwencji współczesnej prozy popularnej w yrugow ał wszystkie elementy, które pojawiły się weń za sprawą realistycznych inspiracji. W idziana z tej perspektywy parodia form narracyjnych, funkcjonujących w obiegu popularnym, prowadzi u Słyka do pastiszu awanturniczego romansu.

Iluzoryczność kreacyjnych aspiracji fabulatora obnaża wszakże, równie osten­ tacyjnie manifestowana, intertekstualność prozy Słyka. Nawiązania do fabularnych schematów kryminału, westernu, baśni, science fiction ujmują oczywiście przygo­ dom Pluxa walor oryginalności. Fabulacyjna inwencja w tej sytuacji przyjmuje postać „antyinwencji” (np. jako członek bandy Sargona Plux p o z o r u j e napad na bank - zob. K, 61-85). W iąże się z tym również mnożenie i zarzucanie wątków bez ich wcześniejszego rozwikłania. Fabulator nader często otwiera kolejną se­ kwencję, nie troszcząc się o zamknięcie poprzedniej - tym samym igrając z ocze­ kiwaniami czytelnika. M amy tu do czynienia z nadmiarem funkcji kardynalnych o charakterze inicjalnym. Zbiega się z tym wymienność oznak: oficerowie policji przeobrażają się w lekarzy (B, 360-362), dentystka okazuje się dentystą dam skim (R, 15), płeć zmieniają również inni bohaterowie. M iast pełnić funkcję integrującą, oznaki w takich przypadkach dezintegrują fabułę. Nadwyżka funkcji kardynalnych inicjujących nowe sekwencje bierze się z wypadków pozbawionych wynikowych motywacji. W rzeczy samej jest ona ekspozycją „czasu przygodowego”, rozum ia­ nego jako „wtargnięcie czystej przypadkowości z jej swoistą logiką” 12.

„P rzypadek” w ystępuje tu wszakże jako „coś znanego”, jak o „cytat stru­ ktury” , odsyłający do sw oich użyć w pow ieści aw anturniczej. W trylogii S łyka przypadek okazuje się pow tórzeniem przypadków . P o d k r e ś l o n a z o s t a j e j e g o i t e r o w a l n o ś ć . „Przypadek” jest u Słyka przypadkiem pism a. Z ro ­ zum iałe tedy, że skryptant mnoży rów nież aluzje do literatury „w ysokiej” . O to parę przykładów w ziętych jed ynie z W barszczu przygód. Do utw orów M ickie­ w icza odsyłają następujące wypowiedzi:

„D w ie mile na prawo za osadą W iw is s t a ł s a m o t n y , j e d n a k z a m i e s z k a ł y d o m , kryty czerwoną m archw icznie czy też m archwowo albo m archewkowo dachówką, a to zam ieszkały przez bliską, co tu gadać, memu s e r c u i o k u niew iastę.” (B, 16)

„U siadłem na kępie, jako że ta tradycyjnie kojarzyła mi się z d u m a n i e m [...]. (B, 40) „z dołu w y p ł y n ę l i ś m y n a p o z i o m y [...].” (B, 111 - w szystkie podkreślenia - K .U .)

Do pow ieści G om brow icza (odpow iednio - K osm osu i Trans-Atlantyku) naw iązują z kolei fragm enty:

„głow a ch yliła się ku talerzowi z głow izn ą - s w o j e , jak z tego widać, c i ą g n ę ł o d o s w e g o .” (B, 33)

„Korytarzyk wiedzie nas ku nienawistnym kajutom, przysłowiowym alkowom, które dziewka pokazuje mi, bym wybrał. S t y l e w s z y s t k i e , jakiem kiedykolwiek znał, a ponadto jeszcze nieznane.

(7)

- Prokoko - objaśnia córka - Syscysja, Kutworyzm, M em entyzm , Potworyzm , Barok en Rok, G otyzm , M im izm , Prometyzm. Są to style na ogół futurystyczne. W stylu turystycznym mamy jeszcze kilka nam iotów padyszachowskich” (B, 133 - w szystkie podkr. - K .U .)

Spotykam y tu oczyw iście parafrazy i traw estacje scen oraz w yim ków z tekstów „pierw ow zorów ” . Co znamienne, owe „zniekształcone przytoczenia” nie są obarczone funkcją krytyczną czy polem iczną. Nie w ynikają też z próby reinterpretacji hipotekstów. W najlepszym razie stwierdzić m ożna, że realizują w yłącznie funkcję ludyczną. Skoro przyw ołane teksty nie zostały w żaden sposób sfunkcjonalizow ane, Słykow e parafrazy są - w pew nym sensie - odniesieniam i

i ‘j

„pustym i” . Przypadki podobne znaleźć m ożna choćby u G om brow icza , w trylogii Słyka chw yt ten stosowany jest wszakże znacznie konsekw entniej. „Pu­ ste” odniesienia - skądinąd całkow icie zintegrow ane z tekstem , a zarazem będące „zatartym i śladam i” w cześniejszych użyć, które to ślady, mnożąc konteksty, obracają tekst w „m nogi tekst” - są po prostu (?) z n a k a m i l i t e r a c k o ś c i , która została tu zresztą poddana daleko idącej redefinicji. Zasadza się bow iem na m echanizm ie pow ielania, cytow ania/zniekształcania, nie zaś - kategorii od­ w zorow yw ania, m odelow ania, postulacie oryginalności.

Skoro tak, to fabulator-skryptant nie może dysponować „słowem ”, które by należało do niego. Jego (?) język jest tworem literackiej tradycji oraz kultury - tworem kontekstów. Skryptant w żadnym razie nie może spełnić roli fundatora języka, a co za tym idzie - auctora. Mógłby jedynie zachować względem języka dystans, nie pozwolić mu się do końca ubezwłasnowolnić, ujawniać jego składnię. W trylogii taki dystans został ufundowany na procedurze nanoszenia cudzysłowu, którego odpowiednik stanowią raz po raz pojawiające się w tekście kwalifikacje „przysłowiowy” oraz „nienawistny” . Jako „cudze słowo” funkcjonują tu nie tylko zwroty idiomatyczne, stałe związki frazeologiczne, kolokwializmy, przysłowia, ale również - zużyte, doskwierające bohaterowi bądź nudzące fabulatora motywy, postaci, pojęcia, sformułowania wyszukane, literackie właśnie. Skoro niemożliwe jest stworzenie własnego idiolektu, nie pozostaje nic prócz permanentnego dystan­ sowania się wobec języka, który ostatecznie jest przecież językiem jedynym .

3

U tożsam ienie fabulatora i skryptanta sprawia, że rów nież zachow ania tego ostatniego w arunkuje przypadek. Innym i słowy, pisanie o przygodach Pluxa sam o się staje przygodą. W zestaw ieniu z autotem atyczną prozą neoaw angardy specyfika trylogii nie polega na obnażeniu zasad generow ania tekstu czy m no­ gości autokom entarzy, bo te rozw iązania znajdujem y w łaśnie u neoaw angardy- stów. Raczej na ujaw nieniu, że sposobem istnienia pism a w opow ieści je st opow iadanie niepraw dopodobnych historii. To ju ż gest dekonstrukcji.

(8)

Sytuacja taka m a co najmniej kilka konsekw encji. Po pierw sze, skrypcja m anifestuje się tutaj w samej opowieści, nie zaś - jak zazwyczaj byw a - poprzez m etateksty, odsłaniające konw encjonalność konw encji opow iadania. Po drugie, „przypadek” - niezbędny przecież dla ukonstytuow ania przygody - jak o m e­ chanizm tekstow y czyni postępow anie skryptanta nieukierunkow anym i niece­ lowym . N abiera ono charakteru działania nieskoordynow anego, dzieląc analo­ giczne cechy z fabułą i narracją, co wydawać się m oże istotnym m ankam entem artystycznym . Serialność przygód, wym ienność oznak, pow ielanie przypadku - w szystko to stanowi o hom ogeniczności św iata trylogii. Jako jed y n a zasada sensoproduktyw na, „przypadek” sprzyja wzrostowi tekstowej entropii. Jego per- m anentność decyduje o ciągłości przygód (przygody Pluxa „ciągną się jak m a­ karon w zupie i nudne są ja k flaki w oleju” - w yrokuje Erazm K uźm a14), aktu opow iadania oraz skrypcji, z czego sam fabulator-skryptant jest zresztą nad w yraz dumny:

„M im o to, że idąc szlakiem Flakonona Pluxa (a będąc nim sam ym ), ulegałem licznym rozterkom i zwątpieniom , byłem zadow olony, jedno bow iem było w mym marszu, jak chciałem: tw orzył się ś w i a t n i e p r z e r w a n e g o c i ą g u [...]!” (K, 156 - podkreśl. K.U.)

R zec m ożna, iż Słyk, acz zupełnie nieśw iadom ie, wyszedł naprzeciw sta­ now isku Derridy, jakie kom entator francuskiego filozofa w ykładał następująco: „jakikolwiek organizujący podział tekstu (rozdziały, podrozdziały, sceny czy akty) nie przystaje do pisma, gdyż odtwarza w książce filozoficzny «porządek racji», który pism em nie rządzi i jest mu ob cy” i5.

U tożsam ienie fabulatora i skryptanta pozw oliło zatem , po trzecie i najw aż­ niejsze, na przedstaw ienie w trylogii historii jej pisania. Przyczyniły się do tego właściw ości tekstu, które - z innego punktu w idzenia - w ydają się co najm niej kontrow ersyjne, prow okują do uznania ich za kom pozycyjne usterki bądź skutki pisarskiej niedbałości. Z tekstu usunięto bowiem w szystko, a raczej: nie dopu­ szczono doń niczego, co „nie przystaje do pism a” rozum ianego jako „przypadek” , a więc: przedustaw nej idei czy intencji autorskiej, która porządkow ałaby aneg­ dotę, plan narracji i kom pozycji utw oru; „spisu treści” czy „rzeczy” ; odpow ied­ niego wobec „porządku racji” repertuaru chw ytów i stylu; początku i końca, delim itacji i segm entacji.

C ena takiej operacji okazała się jednak bardzo wysoka. E stetyczna uroda fabulacji zasadza się bowiem na kom pozycyjnej precyzji oraz narracyjnej w ir­ tuozerii. Tym czasem u Słyka nie sposób doszukać się tych jakości. N aw et ży­ czliw y tej prozie krytyk pisał:

„To szalony pom ysł. Aby miał jakiekolw iek szanse realizacji, książka musiała być tak monstrualnie wielka, muszą w niej pojaw ić się prócz fajerwerków wyobraźni i słow a także m iejsca

(9)

zaniku, nudy, wyczerpania. Taki jest niestety koszt przedsięw zięcia (stosunkow o najw ięcej ich w Rosole.

Koszta owe były, rzecz jasna, nie tylko zaplanowane, ale wręcz niezbędne, skoro historia pisania trylogii m iała - jako m otyw ow ana przez przypadek - uzew nętrznić się w nich i poprzez nie. Zapytajm y jednak o zyski.

O dniesienia do realnej sytuacji piszącego pojaw iają się przede w szystkim w dygresjach, nazyw anych przez Pluxa „w arracjam i” (R, 351). S kryptant ob­ jaśnia ten neologizm jak o skrót sform ułow ania „racja w arzenia się w łaśnie racji” (K, 199). Dopiero podczas pisania krystalizuje się więc upraw om ocniająca tę pracę podm iotow a „racja” i sam w izerunek podm iotu. W tom ie trzecim sto­ pniow o nasila się obecność M arka Słyka, który w finale przejm uje praw a do tekstu z rąk Pluxa. Ale też tekstowy Słyk został oczyw iście określony przez przygody swojego bohatera i ich literacki zapis, stąd między Słykiem a Pluxem w ybucha trudny do rozstrzygnięcia spór, który z nich jest sobowtórem , a który sobow tóra pierw ow zorem (K, 426).

A czkolw iek Słyk korzysta w trylogii z operacji dekonstrukcyjnych, to pro­ blem atyka gram atologiczna, status tekstu literackiego i fikcji, relacja m iędzy św iatem realnym a przedstaw ionym w utworze - to w szystko zajm uje go w niew ielkim stopniu. N ieprzypadkow o pojaw iające się w tekście autokom entarze najczęściej m ają charakter ironiczny, wiążą się z iście sztubacką błazenadą. Podkreśla więc skryptant, „że narracja robiona z sam ych w zasadzie przekleństw je st w łaściw ie m oim w ynalazkiem ” (B, 219), zw raca uwagę czytelników na interpunkcyjne osobliwości (B, 290) bądź też sam podziw ia swój dow cip (K, 222). M ożna doszukać się w tym parodii autotem atyzm u, ale też - niczego w ięcej. R ów nież inform acje na tem at okoliczności pisania trylogii sam e w sobie rzadko w ydają się zajm ujące.

Słykow a strategia okazuje się sfunkcjonalizow ana w ów czas, gdy pam iętać 0 roli, ja k ą odgryw ają tu naw iązania do konwencji żyw otnych we w spółczesnej kulturze m asowej. Tow arzyszy im sięganie do m otywów i rekw izytów chętnie w ykorzystyw anych w reklam ie, nie tylko w film ie, ale rów nież w folderach czy billboardach. Podkreślając fikcyjność wew nątrztekstow ej rzeczyw istości, Słyk w istocie skupia uw agę na w łaściw ościach łączących ją z w irtualnym św iatem m ediów . Kapitalnie uchw ycił ten problem D onat Kirsch:

„Słyk korzystał z konwencjonalnej ikonografii reklam (luksusow y hotel, oaza, piękne ko­ biety, brzeg morza), lecz w zbogacał ją o liczne i szokujące inwersje. Oznaczniki pewnych zaw odów 1 grup społecznych zostały wym ienione na inne (świat naukow ców został oznaczony kolejno przez: pornografię [M efia Fufnon], sprawowanie władzy królewskiej [Вер VII], zawód rzeźnika [profesor Radejrad Fajnol], hom oseksualizm i gwiazdorstwo [matematyk Defart Lumbagot]). Proste inwersje słów tw orzyły inne obrazy fantastycznej rzeczyw istości («dzbanek lotniczki» na «lotniczka dzbanka - latająca w dzbanku Onata Biufst, «woda w studni» na «studnia w w odzie» - w ejście do sztucznego piekła). W tym okrutnym i nużącym raju rozwiniętych technologii w ażniejsza od

(10)

— 45 —

osob ow ości była odgrywana rola (w obec braku szatana rolę tę przejął pewien człow iek ), m ężczyźni grali role kobiet, a kobiety rolę m ężczyzn (jest to m ożliw e, ponieważ zachowania seksualne są nie tyle wrodzone, co nabyte)” 17.

Przypadek, przygoda i inw ersja określają pozycję tego św iata w zględem rzeczyw istości em pirycznej. W ew nątrztekstow a rzeczyw istość na pew no nuży, m oże naw et przerażać, niem niej jest ona św iatem odpow iadającym konsum enc­ kim pożądaniom . Plux chętnie przyznaje, że u źródeł jeg o przygód, opow iadania, pisania tkw ią nie zaspokojone popędy. Przede w szystkim - Eros („pisałem z podśw iadom ej potrzeby pow etow ania sobie niepowodzeń w życiu z dziew czy­ nam i” - K, 199-200). P rzygoda staje się tedy obiektem konsum pcji18, która zresztą nie prow adzi do nasycenia.

W ielce instruktyw ne okazuje się zestaw ienie św iata Słykow ej trylogii z danym przez Jeana B audrillarda opisem funkcjonow ania społeczeństw a konsum ­ pcyjnego. F ilozof zauważa:

„Ograniczenia w osobistym spełnianiu się nie manifestują się już represyjnymi prawami czy też normami posłuszeństwa. Cenzura działa przez «nieskrępowane» zachowania (nabywanie, wybór konsum pcyjny) i przez spontaniczne inw estow anie” 19.

Łatw o dostrzec, że w trylogii analogiczną funkcję pełni „konw encja przy­ godności” , um ożliw iająca i przym uszająca bohatera do konsum ow ania przygód, zaś fabulatora-skryptanta do konsum ow ania opow iadania i pisania. B audrillard powiada: „Po to, aby stać się przedm iotem konsum pcji, przedm iot musi stać się znakiem ” . Dlatego Słyk podkreśla - z pom ocą intertekstualnych odniesień - znakow y status poszczególnych m otywów, zdarzeń, języka. Ich sem iotyczna natura zw iązana jest rów nież z iterow alnością. R eprodukcja dóbr konsum pcyj­ nych okazuje się mieć swój praw zór w procesie pisania. Dodajm y, pisania polegającego na spożytkow aniu sym ulacyjnej m ocy pism a/przypadku, a więc pism a, które - zgodnie z tradycją europejskiej kultury - przedstaw iane je s t jak o „upadek”21. W arto przypom nieć w tym m iejscu, że podstaw ow e znaczenie ła­ cińskiego casus odpow iada podług słow nika „upadkow i” , „obaleniu” , „błędow i” . Słyk opow iedział przygodę (historię) pisania podległego tym sam ym , co św iat konsum pcji, norm om . Trudno rozstrzygnąć jednoznacznie, czy staw ką była tutaj w yłącznie diagnoza, czy może też - krytyka. N aw et jeśli opow iedzieć się za pierw szą ew entualnością, skonstatujem y, że ow a diagnoza do optym izm u z pew nością nie skłania. Pisanie (tw órczość) okazuje się reprodukow aniem pozo­ rów (sim ulacrów ), sym ulow aniem sztuki, działaniem kom pensacyjnym , które sw oją przyczynę m a w niedostatecznej podaży dóbr (w tym przypadku - przy­ gód) w rzeczyw istości em pirycznej, niedostatecznej dla rozbudzonych apetytów konsum pcyjnych. Nic nadto.

(11)

P r z y p i s y

1 R. N ycz, L iteratura postm odern istyczn a a m im esis (w stępne rozróżnienia), w zbiorze:

Po strukturalizm ie. W spółczesne badania teoretyczn oliterackie, red. R. N ycz. W rocław 1992, s.

177.

2 Zob. E. Kuźma, D e(kon)strukcja podm iotu w e w spółczesn ej literaturze. „Now a Krytyka” 1991, nr 1.

3 Taką też konkluzją zamyka N ycz sw oje rozważania w cytow anym na w stępie artykule. Zdaniem badacza literacki postmodernizm winien być rozumiany jako „zarówno postawangardyzm (krytyka iluzji całkowitej autonom iczności literatury), jak i postrealizm (krytyka iluzji bezpośred­ niej m im esis rzeczyw istości)”. R. N ycz, dz.cyt., s. 185.

4 Paginacja wszystkich przytoczeń i odesłań do utworów Marka Słyka w tekście głów nym . Skróty oznaczają: B - W barszczu p rzyg ó d , Warszawa 1980; R - W rosole pow ikłań , W arszawa 1982; K - W krupniku rozstrzygn ięć, Warszawa 1986.

5 Warto przypomnieć, że w pierwodruku prasowym na łamach „Tw órczości” (1979, nr 4 -6) tekst W barszczu p rz yg ó d opatrzony został podtytułem P o w ie ść eksperym entalna.

6 Zob. L. Budrecki, D e g radacja anegdoty, „Literatura na Ś w iecie” 1975, nr 7.

7 M. G łow iński, P arodia konstruktywna (O „ P o rn o g ra fii” G om brow icza) w: G ry p o w ie ­

ściow e. Szkice z teorii i historii fo rm narracyjnych. W arszawa 1973. Por. R. N ycz, P a rodia i pastisz. Z dziejó w p o ję ć artystyczn ych w św iadom ości literackiej XX wieku, w: T ekstow y świat. Poststrukturalizm a w iedza o literaturze, Warszawa 1993, s. 168-169.

8 S. Eile, Ś w ia to p o g lą d p o w ieści, W rocław 1973, s. 8-9.

9 Z recenzentów utworów Słyka najdobitniej podniósł tę kw estię J. Łukosz: D ruga zupa, „Życie Literackie” 1983, nr 20.

10 Zob. R. Scholes, Fabulation and M etafiction, Urbana-Chicago-London 1979; tenże; Fa-

bulatorzy. Przeł. I. Sieradzki. „Pamiętnik Literacki” 1972, ,nr 4.

11 T. Komendant, Subiektyw, „Tw órczość” 1987, nr 7, s. 95-96. Por. M. Bachtin, Form y

czasu i cza soprzestrzen i w p o w ieści w: P roblem y literatury i estetyki. Przeł. W. Grajewski, War­

szaw a 1982, s. 280-310. 12 Tam że, s. 287.

13 W F erdydurke przykładem tego rodzaju „pustej aluzji” jest już sam tytuł pow ieści. Obok niego znajdujemy wszakże u Gom browicza odesłania, które zostały znacznie mocniej sfunkcjo- nalizowane. Zob. J. Margański, Co zr o b ić z cytatam i u G om brow icza? „Pamiętnik Literacki”

1995, z. 1.

14 E. Kuźma, Fantazm atyka postm odern istyczn a (na przykładach z p o lsk iej prozy). W zb io ­ rze: Fantastyka, fan tastyczn ość, fan tazm aty. Red. A. Martuszewska, Gdańsk 1994, s. 168.

15 B. Banasiak, Filozofia „końca filozofii" . D ekonstrukcja Jacquesa D erridy. W arszawa 1995, s. 155.

16 T. Komendant, Subiektyw, s. 97.

17 D. Kirsch, E laborat - debiu ty lat siedem dziesiątych . „T w órczość” 1981, nr 9, s. 91. 18

Dostrzegł tę kw estię Jan Błoński, acz dla niego stała się ona pow odem do dyskw alifikacji

W barszczu przygód'. „Seks i ruch, potrzeba zmiany i pożądanie, zdesublim ow ane niemal do

pornografii. Stąd gorączkowa konsumpcja dziew czyn i kilom etrów .” (J. Błoński, D w ie g roteski

i pół... „Literatura” 1987, nr 5, s. 15). Erazm Kuźma opisał zaś świat przedstawiony „zup” jako

zbiór fantazmatów i simulacrów, w yw iedzionych z popędów skryptanta. Jednocześnie uczony zdecydow anie odm ów ił trylogii jakiejkolw iek wartości artystycznej. Zob. tegoż: F antazm atyka

postm odern istyczn a, s. 167-172.

(12)

— 47 —

Poster, Cambridge, Mass. 1992, s. 22. Cyt. za: A. Szahaj, Jean B audrillard - m iędzy rozp a czą

a ironią. „Kultura W spółczesna” 1994, nr 1, s. 20.

20 Tam że.

21 Jacques Derrida mówi o tym w ten sposób: „Upadek, upadek pisania: nie chodziło o czy w iście o to - byłoby to sprzeczne z całym kontekstem - aby podnieść pisanie z tego, co uw ażałem za jeg o upadek. Upadek jest w łaśnie przedstawieniem pisania, jeg o sytuacji w hierarchii filozoficznej (góra/dół)”. (J. Derrida, Pozycje. Rozm ow a z Jean Louis H audebinem i Guy Scarpettą. Przeł. A. Dziadek, „FA-art” 1994, nr 4, s. 80.

Cytaty

Powiązane dokumenty

+48 61 62 33 840, e-mail: biuro@euralis.pl www.euralis.pl • www.facebook.com/euralisnasiona • www.youtube.com/user/euralistv Prezentowane w ulotce wyróżniki jakości,

Dla realizacji Umowy Zespół zobowiązuje się do dołożenia wszelkich starań by zapewnić Przyjmującemu zamówienie pełny i nieodpłatny dostęp do środków i aparatury

a) Zmiana umowy w zakresie terminu płatności, terminu i zasad usuwania wad oraz innych nieistotnych zmian. zmiana nr rachunku bankowego). c) Zmiana danych

- Kodeks postępowania adm inistracyjnego (tekst jedn. Powstańców Śląskich w Kędzierzynie-Koźlu, 47-200 Kędzierzyn-Koźle, ul. Skarbowa 2, w sprawie wydania

Winczakiewicz Andrzej 15 Wittekind J.. STAN BADAŃ TRWAŁOŚCI PAPIERU DRUKOWEGO ...'. Dokonania zagraniczne ... METODYKA BADANIA PAPIERU ... Metody w badaniach własnych

38. Wykaszanie traw i chwastów z pasa drogowego dróg powiatowych na terenie gminy Wilczyn oraz Kleczew za kwotę 10 000,00zł. Wykaszanie krzewów i odrostów z pasa drogowego

w tabelach przedmiaru robót nie uwzględniono robót tymczasowych – ziemnych, które są projektowane i wykonywane jako potrzebne do wykonania robót podstawowych,

łem dzieci; program Informacje dnie Różaniec; modlitwa Myśląc Ojczyzna: prof.. imieniny obchodzą: Antonina. 6/27/ serial Pełnosprawni; magazyn Wiadomości Agrobiznes