176 Polemiki
cowanie
zajmującego ioryginalnego
tematu; zapewne jestona także
godnymod
notowaniaosiągnięciempo prostu
jako pracaz
zakresu etyki,a
owo „zapewne” odnosi
się tu niedo osiągnięcia, lecz
do moich kwalifikacji,które na stanowcze wypowiadanie
się wtej
kwestii nie pozwalają. Jachciałem
natomiastwidzieć
wtej rozprawie
dziełofilozoficzne i z tego
punktu widzenia skłonnyjestem uznać,że
jestona kompetentnym
idoskonale udokumentowanym
wywodem, wspierającymsięjednak
na
wątpliwym założeniu. Byćmoże jesttolektura wobec
autoraniezu
pełnie lojalna,jakoże ze
sposobu, wjakiprowadzi
swój wywódjasno wynika,że
dialektykaniebudzi
wnim
entuzjazmuiżenajlepiej czuje sięon
wpoważnej roliuczonego
wetyce,
choć przecież ucząc filozofiiza
pieniądze jesteśmyprzede
wszystkim sofistami.Andrzej Maciej Kaniowski
Państwo celów a supererogacja.
(W odpowiedzina
recenzję Marka Kozłowskiego)
Miło jest każdemu autorowi, gdy jego
książkaznajdziejakiegoś
czytelnika, ajeszcze
milej,gdy czytelnik obdarzy
jąkomplementami.Dlatego za trud
włożo ny
w lekturę, zapoczynione
komplementy, atymbardziej jeszcze za
chęćprzela
nia własnych refleksji
na
papier,muszę
jużod razu wyrazić
mojąwdzięczność
MarkowiKozłowskiemu. Ponieważ
jednakrecenzja nie jestjedyniesuchym
omó wieniem,
lecz również polemikąz jednymz
głównychwątków książki,
mianowi cie kwestią
Kaniowskiego spojrzeniana fenomen
zwany supererogacją,zaś
zzapolemicznej
analizyi
własnej propozycjizinterpretowania problemu
przebijape
wien sposób
myśleniao
moralności, chciałbymprzeto ustosunkować siędo tejże propozycji,
atakże samego sposobuprzeprowadzania interpretacji. Aby mojeu-
wagi nie odstawały od stylurecenzenta,
miejscamipozwolę
sobie równieżna pewną
swobodęipewne
przerysowania, cojak
mniemamlepiej też uwidoczni— czasami
możeprzerysuje —
odmiennośćnaszychoptyk w patrzeniu na moralność.
Mam
wrażenie,że
recenzent mojej książkiposłużył
się wjakimś stopniu
przy
interpretacjiKantowskiego
wątkurozważań nad supererogacją (a
konkret
niew
swejinterpretacji
Kantowskiejidei „państwa
celów”) techniką
„quasi-de- konstrukcjonistyczną”, która
wpraktyce polegałaby na
pewnymzrównaniu
reading i misreading.Odczytanie intencji
isensu
Kantowskiego „państwa ce
lów” splata
się zoptykątropiącą niewypowiedziane (a pewnie
iniedostrzeżone)
przez samegoKanta
sensyzawarte w
jego widzeniumoralności, które
demaskują to pojęcie moralności jako zapraszające do hipokryzji,zawarowujące
„moral
ność”
dlaelity,a
wogóle:
świadcząceo tym,
że Kantowskie pojęciemoralności
stanowi już
tylkoprzebrzmiałą
czy schyłkowąpostać
moralnego myślenia— schyłkową, bo
w istocie odeszłąjuż
wprzeszłość wraz
zporządkiem feudalnym.
Możnaten sposób podejściaokreślić
jeszcze
nieco inaczej ipowiedzieć, żew
du
chudialektycznych procedur np.
Horkheimera iAdoma
(m.in. z Dialektyki o- świecenia) splatają się— wiedzione
intencją krytyczno-demaskatorską — dwaspojrzenia na badaną ideę czy
konstrukcjęteoretyczną: spojrzeniezperspektywy
„wewnętrznej
”(będzie to wówczas immanentna interpretacja,
której przewodzichęć
zrozumieniatreści
danejkoncepcji)
ispojrzenie
zperspektywy
„zewnętrz
nej”(kiedyto właśniemożna
odsłonić —przedewszystkim
przezkonfrontację z ja
kąśrzeczywistością społeczno-historyczną
—przeciwnyw
stosunkudo deklaro
wanego, „prawdziwy” i „obiektywny” sens danej filozoficznej czy ideologicznej
konstrukcji). Stwierdzając,
że przedstawionaanaliza
odznacza się, moim zda niem, wskazanymi właściwościami,
niezamierzamjednoznacznie krytycznie oce
niać
tegosposobu dokonywania
interpretacji, gdyż sam,przyznaję,
darzęgo
pew
nąsympatią. Z
większymjednak zaufaniem
odnoszę siędo takich procedur rozu
miejącego podejścia, które większy nacisk
kładąna to,
codane
koncepcjerzeczy
wiście
idosłownie
głoszą,gdyżnierzadko zdarzało się „dialektycznym”interpre
tatorom
nazbyt
ulegaćswym
demaskatorskim inklinacjom; dlaprzykładu wska
załbym
tu tylko na niegdysiejszą analizę
Marcusego,w której
wyprowadzałon faszyzm
zliberalizmu
(paralelną tezę rozwijają „etycylubelscy
”,głoszący albo to,
żemarksizmjestwyższym
stadiumliberalizmu,
alboteż że
marksizmi libera lizm to dwie
postacie „totalizmu” — jeden
tototalizm
indywidualistyczny, drugi zaś —kolektywistyczny).Schemat
rozumowania zaprezentowanegoprzez mego
recenzenta — przy znaję,
żez
racjipewnych woltdość dlamnie
zaskakujący— przedstawiłbym na
stępująco.Jeżeli mamy mówić
poważnie opojęciu
moralnościu Kanta, to wy
starczą nam tu
dziełaokresu krytycznego.Metaphysik der
Sittenjest
zaś „dzie
łem ewidentnieschyłkowego okresu twórczości
Kanta”,poruszającym
problema tykę
lokującą sięna
peryferiachnauki
moralnej Kanta, tworzącej„totalność
”,której dostatecznym wypełnieniem jest „pojęcie autonomii
i czystegoobowiąz
ku”
.
Nadmiernie wyeksponowanie właśnietejże„peryferyjnej” problematyki pro
wadzi do tego, że zaciemnieniu ulega właściwe
zadaniemoralności, jakim
jest„wyznaczanie kierunku doskonalenia
ludzkiej kondycji”
ito właśnie
zadaniedo
skonale
realizują—jeśli
dobrzerozumiem
recenzenta—dzieła
okresukrytycz
nego: Uzasadnienie metafizyki moralności i
Krytyka
praktycznego rozumu'.Chwała
więc
zatem Kantowi za dziełaokresukrytycznego,
które teżjak
najbar dziej
uwzględniają„skorelowany z supererogacją” a
„rzekomo«zagubiony»”
1 Na marginesie pragnąłbym od razu zaznaczyć, iż rzeczywiście uważam, że to na tych peryferiach widać dopiero, co dla Kanta konkretnie oznaczało owo „doskonalenie ludz
kiej kondycji”.
178 Polemiki
„«osobisty»
wymiarmoralności
”2.
Potejobronie
Kanta przedzbytnim nadawa
niem wagi
rozważaniom
(z MdS) zbliżającym się (zapewneniepotrzebnie i
nie
bezpiecznie)do
jezuickiej kazuistykioraz
pochwaleKanta
zato,
żeów
„osobisty wymiar moralności” został jak najbardziej
przezeń uwzględniony wdziełach o- kresu
krytycznego,Marek
Kozłowskiprzystępuje do eksplikowania
owego oso bistego wymiaru
moralności(z
którymskorelowana jest supererogacja) naprzy
kładzie zarysowanej
w Uzasadnieniu metafizyki moralnościidei „państwa
ce lów”
. Wtymmomencie
mamiejsce, jak
mi się wydaje,głównawolta, polegająca na
tym,żepochwalany Kant,
pochwalanyzaprzełomowy charakterswej koncep cji
moralności, okazuje się — wtrakcie analizy pojęcia„państwa celów”
(a przedewszystkim
figury„zwierzchnika” jako ucieleśnienia supererogacyjności3)
—kro
nikarzemfeudalnego
etapu moralnego
myślenia, kiedyto ceniono
sobiewyższość moralną,przełożoną
zresztąna
zinstytucjonalizowane wywyższeniespołeczne.
Kolejny krok w
rozważaniachrecenzenta ujawnia
pewną(nie do
końcawyarty
kułowaną)
wewnętrzną rozterkę, gdy chodzi
o ocenęKantowskiej filozofii moral
nej,
wynikającą
zpewnej dwoistości
rysującegosię—przy okazji
rekonstruowa
niapojęciapaństwacelów
—obrazu Kantowskiego pojęcia
moralności.Z
jednej strony, osiągnięciemKanta była „interioryzacja moralności”
czyniąca z„prawo
dawczej podmiotowości
powołanie każdego człowieka”
, azatem
„egalitarneo-
kreślenieprawodawczej
podmiotowości”;z
drugiej jednakstrony, koliduje z tym określeniemsama konstrukcjapaństwa celów z
owym „zwierzchnikiem” (zinter
pretowanym przez M. Kozłowskiego
jako wcieleniesupererogacyjności), a
zzu
pełną dezaprobatąspotyka sięmyśl,
że
owasupererogacyjność miałaby stać
sięrzeczywistością, gdyż wówczas
moralnośćmusiałaby
się staćelitarna, a w
kon
sekwencjirozpocząłbysię
„spektaklspołecznegoteatru moralności”
.2 Tu znowu tytułem sprostowania chciałbym zaznaczyć, że mówiąc o zagubieniu mia
łem na myśli nie Kanta, lecz współczesną filozofię moralną oraz miałem na myśli to, że to właśnie ona skupiała się na uzasadnianiu, uniwersalizacji czy powszechnej ważności normy, to właśnie ona — a nie, jak sugeruje recenzent, nauka wyłożona przez Kanta w Metaphy
sik der Sitten (i przeze mnie komentowana) — chciala w swoim innym odłamie (tym, który pragnął wytyczyć granice obowiązku) przekształcić moralność „w porządną naukę o ściśle wytyczonym zakresie”.
3 Jak zauważa recenzent: „Zwierzchnictwo oznacza tu bowiem rodzaj przewagi, nado
bowiązkowy potencjał czy też wolny kapitał, który mógłby zostać ewentualnie mocą swo
bodnej, nie wymuszonej zobowiązaniami decyzji spożytkowany w celu potwierdzenia owej przewagi przez nadanie jej wzbudzającej podziw i szacunek formy moralnej zasługi”.
Konkluzja
w
odniesieniudo
kwestii supererogacjipłynąca zrozważań recen
zenta
wydaje mi się wyglądaćnastępująco:
(a) supererogacja jest anachronicz
nym pojęciem moralności feudalnej;(b)
jeśli chcieć szukaćjej śladów w myśli
Kanta,
tonatrafiamyna
niewdziele
okresu krytycznego(w
figurze zwierzchnika wpaństwiecelów), ale
(c) jestto
właśniepewne
rezyduum(z którym niebardzo
wiadomo,co
począć,gdyż daje
się wprawdziepomyśleć,
lecz wistocienieprzy-
staje
do ducha Kantowskiej
moralności);(d) szczególnie zaś horrendalnie wyglą
dałaby próbajej
urzeczywistnienia
w wymiarzespołecznym
w postaci jakiegośodpowiednika
państwacelów.
W
związku
zpowyższym
wywodemrecenzenta
chciałbymodnieść
siędo
trzechkwestii: (1) do Kantowskiego
myśleniao
naturzeczłowieka
i„doskonale
niu
ludzkiej kondycji” (wskazującna różnicę
między Kantowskim ana
przykładHeglowskim sposobem
myślenia);(2) do
funkcjiidei
„państwa celów”w Kan
towskim wywodzie z Uzasadnienia metafizyki moralności,
a
przedewszystkim do
roli „zwierzchnika”
z punktu widzenia koncepcjisupererogacji;
oraz(3)
do zabiegu interpretacyjnegopolegającegona potraktowaniu koncepcji
państwa ce lów jako
wizjipewnego
porządkuspołecznego.
Ad. 1.
W
uwagach Marka Kozłowskiegopojawia się,
wprawdzie niemal namarginesie, nader
ważnajednakkonstatacja,
wzwiązku z
którąmożna
zapewneodsłonić
jedno zeźródełodmiennejoptyki
(mojej i recenzenta, azapewne też
op
tyki tychfilozofów, u
którychjesteśmy
„zadłużeni”: Kanta i
Hegla).Mój recen
zent
powiada: „Trudno
nieodnieść
wrażenia,żeludzkanatura
jestw ujęciu
auto ra
praktycznie niedo
ruszenia [...]”.
Tu właśnie ujawnia się istotnaodmienność
myśleniao moralności
i o „naturze”człowieka.
DlaKanta
ta naturajestfaktycz
nie —
mimo
jej pewnego doskonalenia się w procesiehistorycznym
—„nie
zmienna”. Opozycja Pflicht und Neigungjestnie
do
usunięcia iżadne
chwalebnerozwiązania
społecznetego
nie zlikwidują. Innąsprawą
jestkwestia, czy gatunek ludzki
się doskonali,czy
raczej schodzina psy? Nawet
jeśli wnaszejkonstrukcji
historiiprzyjmiemy
jego doskonalenie, to i taknigdy
— wżadnych warunkach społecznych
ipomimo najgłębszego uwewnętrznienia
zasadmoralnych — żaden człowiek nie przeistoczy się w anioła. Pewnym problememjest oczywiście
za leżność
pomiędzywąsko
pojętąmoralnością a rzeczywistościąetyczno-społecz-
ną.Mimo
żeKant
zdajesobie
sprawęze znaczenia
instytucjispołecznych oraz procesu
socjalizacjiw kształtowaniu moralnego
myśleniajednostek, to jednak najwyższą instancją
pozostaje dlańrozum,
który jest wprawdzie uniwersalny, tzn. wspólnywszystkim
jednostkom(i
wogóle wszelkimpodmiotompoznającym
i działającym), ale zarazem istniejący tylko w tychżejednostkach, nie zaś w po-nadjednostkowych strukturach
(czy winstancjach
górujących ponadjednostką).
Mówiąc
owymiarze
społeczno-politycznym (czyliwymiarze
„wolności zewnętrz
nej”)
Kantprzewiduje naturalnie możliwość rozumnego
ułożeniatego porządku.
Taką właśnie
rozumną
formą jest republika, czyli liberalnepaństwo prawa.
Usta
nowienie rozumnej formypolityczno-społecznej,
mimo żeempirycznie
biorąc może mieć pewneznaczenie
dlamoralnego
kształtowaniajednostek,
nie majed
nak żadnego
znaczeniakonstytutywnego. Inaczejmówiąc, bycie
„moralnym”
czy„niemoralnym
”(czyli
realizowania bądźnierealizowania
swejwolności we
wnętrznej zgodnie z prawem moralnym
oraz ze
względuna to
prawo moralne), nie mażadnego związku
z tym,czy obszar wolności zewnętrznej uregulowany
180 Polemiki
jest
w mniej czy bardziej
rozumnysposób, czyli czy zewnętrzna „kondycja
czło wieka”
jestmniej,czy
bardziejdoskonała. Sposób
widzeniawzajemnej relacji
po między
wąskopojętą moralnością
awymiarem
etyczno-społecznym jestw
wy
padkuKanta zdecydowanie odmienny
aniżeli uHegla.
Wydajemisię,
żeróżnica pomiędzynimi polega
właśniena
tym, że wedleoczekiwania
Hegla „całość” (ta
fizyczna,czyli historyczno-społeczna”
, a nie intelligibilna) stanie sięna tyle ro
zumną
i moralnącałością, że
nadwszelkimi ewentualnymi nieprawościami
„drobnej
” moralności osobistej będzie można przejść niemaldo porządku dzien
nego. Porządek prawnyi
porządek
moralny prawiecałkowicie zejdą
się zesobą,
awewnętrzna kondycja moralna jednostek
harmonizować będzie zmoralnym
po
rządkiemzewnętrznym. Takie
oczekiwania właściwe sątym,
którzy wierzą,że
absolut czynieskończoność
możeziścić
się w skończoności.Dla
Kanta natomiast, zbliżaniesię
do siebietychwymiarówmastatus
jedynieidei,o
którejwiemyże
wdo czesności
niezostanie nigdy urzeczywistniona,
cojednak
nieznaczy, że
niema
my
starać
siępostępować ikształtować
swewspółżycie wedlewłaśnietejże
idei.Najbardziej
bodaj
zbliża sięKant
dotakiegomyślenia,
któremusię marzy umo-
ralnienieporządku społecznego, wtedy, kiedyrozprawia
w Religii w obrębie samego rozumu
o
wspólnocieetycznej,
którąjestkościół czy
„KrólestwoBoże
”, czy
też wspólnota zjednoczona„czystymi prawami
cnoty”
4.Jednak
to nie ten„stan etyczno-obywatelski”
, mimoże odznacza
się niewątpliwą„wyższością
”,
jest tym, któryma pierwszeństwo; pierwszeństwoprzysługuje
stanowi „prawno--obywatelskiemu
”, czylitemu, który skrojony
jestna
skończoną,ułomną
i pre
dysponowanądo zła istotę ludzką. Dopiero
w ramachtego
porządku prawno-o- bywatelskiegomogą kształtować
sięwspólnoty zorganizowane „pod
sztandarem cnoty”,
alenigdy wspólnota
tegorodzaju
niemożezastąpić czy wstąpić
namiejs ce
tejpierwszej.
Obrazkondycji
ludzkiej pozbawiony jestjakichkolwiekzłudzeń,dlatego
powiadaon
oczłowieku:
„Kiedytylko znajdzie
sięwśródludzi,
zazdrość,żądza
panowania i posiadaniaoraz
związnae z tym rodzące wrogośćskłonności
atakują natychmiastjegosamowystarczalną naturę.
Nie trzeba przytym wcale
zakładać, żeludzie
ci sąjuż
pogrążeni w złu ikuszą
złym przykładem.Wystar
czy,
iż sąobecni, że
człowiekaotaczają,że są
ludźmi,aby
wzajemnieniszczyć swoje
moralne predyspozycje,deprawując
sięnawzajem”5. Stąd właśnie,
mimo„doskonalenia
kondycjiludzkiej”
istniećmusi
(anawet można rzec,
żewbrewwi zjom Hegla czy
Marksa będzie się utrwalał) rozdziałna
wolność zewnętrzną (Rechtslehre) i wolnośćwewnętrzną
(Tugendlehre), rozdział, któregoKant
nie omawiajeszcze wdziełachokresu krytycznego, aczkolwiek
ślademtego
rozdzia łu jest odróżnienie „moralności” i
„legalności”.
Takwięc, jakby
niemyśleć
o„do
skonaleniu
kondycji ludzkiej”,
wedługKanta, w
czymnaturalnie
z nim sięw pełni zgadzam,
„ludzkanatura
jest[...]praktycznieniedo
ruszenia”.4 Zob. Religia w obrębie samego rozumu, tłum. A. Bobko, Kraków 1993, s. 119 i n.
5 Tamże.
Ad 2.
W
tej częścimojej
odpowiedzii polemiki
chcętylko
spróbowaćnieco bliżej wyjaśnić
intencjeKanta związane z wprowadzeniem
idei „państwacelów”
. Kant chcepokazać,jaki jestkolejny krokrozumowania,
któreuprzednio
ustaliło, że wola każdegojednego
jakowola
autoprawodawcza(„nadająca
sobie samejprawa”)
musi być traktowanajako cel
sam wsobie. Owe
poszczególne wole za
razem podlegająwszystkie powszechnym prawom
jako ich podmiotyi
tworząpewną systematycznie powiązaną całość,
którajeokreśla czy determinuje. Cho
dzi
więc
Kantowio pomyślenie
sytuacji, w którejkażda jedna
wolaw pełni wy znaczona
jestprzezwszystkieinnewole. I to właśnie
nazywaKant
państwemce
lów. Co znamienne,
państwo celów charakteryzowanejestprzez
Kantapoprzez
pewnąanalogię
formalną z państwem przyrody,w którym
również poszcze gólne rzeczy są względem
siebie całkowicie określoneczy
zdeterminowane; nie widaćnatomiast
tuśladów budowania
jakichkolwiek analogii z państwem jako porządkiempolityczno-prawnym.Głównym
teoretycznympowodem, dlaktórego
Kantformułuje
ideę państwa celów iprowadzi
nad niąrozważania,
jest zatem,mówiąc
innymi słowy, problempogodzenia
dwuzrazu
kolidujących zesobą
rze
czy:pełnej
autonomiiprawodawczych
podmiotów, zjednej
strony, ztraktowa
niem
— z drugiejstrony
—wszystkich innych podmiotów
jako celów,czyli
jako zarazem czynnikóww pełni determinujących teautonomiczne
podmioty.Ta wie
lość
tych podmiotów musimóczostaćteż pomyślanajakopewna jedność. Wyra
zem
takiej jednościjest właśnie „zwierzchnik”, któryprzezto,
żew
odróżnieniuod „członków
państwacelów”
niejestokreślony przez
żadne innewole, jestczys
tym i
pełnym wyrazem
zasady własnego prawodawstwai
zarazem jej uosobie
niem. Powiedziałbym,że
takjak
w ogóle„państwo
celów” jest już samo
z po rządku
inteligibilnego, to „zwierzchnik”jest,mówiąc
przenośnie,jakby
spotęgo
waniemalbo
drugimstopniem
tejinteligibilności.
Ideęzwierzchnika można wprawdzie interpretować też
w ten sposób,że
wedługKanta
musimy sobie po myśleć
zwierzchnika,ze względu na
którego naszeobowiązki
postrzegamyjakoboskie nakazy,
jakoże
niepotrafimy
sobieinaczej „unaocznić” powinności
— zra
cji naszej
skończonościmusimy sobie powinnośćczyzobowiązanieprzedstawiać
jakowolę
świętą,czyli boską
(przyczym bynajmniej
ztego
niewynika, że
musi
my zarazem
rozstrzygaćo tym, czy
tegorodzaju wola istnieje, czy
nie).Ważne
jesttuprzedewszystkoto,
żetakąwolę
musimysobie
unaocznić,ale
możeto byćnp. nasz
„wewnętrznytrybunał”
ujawniającysięjakosumienie. Figuręzwierzchnika państwa celów można
takżeinterpretować jako gwaranta
zapewniającego,że na
sza
zasługazejdzie
siękiedyśze
szczęściem. Takiesą
najbardziej prawdopodob ne
intencje Kantaipowodywprowadzenia
ideizwierzchnika.Spójrzmy
teraz
natęfiguręz
punktuwidzenia
pytaniaosupererogację
i py tania o
zasadnośćinterpretowania
supererogacyjnościprzez pryzmat zapropono
wanej
przez recenzenta wizji zwierzchnika. Jeśli iśćśladem
pojawiającego sięu
po czątków
chrześcijaństwa rozróżnieniana niższą
iwyższą
formę życiachrześci
jańskiego
orazpostrzegać państwo
celów na kształtporządku feudalnego,
to o
182
Polemikiczywiście analogie narzucają
się same.Czy jednak w świetle wyżej
podanej re konstrukcji
intencjiKanta są one
uzasadnione?Wydaje
mi się, że conajwyżej połowicznie. O
tyletylko
można Kantowi imputowaćkryptoapoteozę feudalnego
porządku,o
ileuznajeon, że ludzie potrzebują
—po to, by
nietylko
zrozumieći
wyobrazić sobiemocwiążącązobowiązania,ale też
sięmu
podporządkować—
wyobrażenia „woliświętej
”a
zarazemrozkazodawczej. Pozostaje
jednaktakioto
problem,czy
rzeczywiściezasadne byłoby
przytejoptyce postrzeganie owej woli świętejjakouosobienia
supererogacyjności? Supererogacyjność zakładabowiem, niezależnieod jej
konkretnej interpretacji,nietylkopewną„nadwyżkę”, ale także jednak
przezwyciężeniepewnych przeszkód.
Trudnojednak byłoby mówić, nawet
wjęzykuśredniowiecznych dywagacji teologicznych, o tym,
żeBóg posia
da
pewnecnoty(a więc np.
ubóstwo,czystość
i posłuszeństwo).Owe
cnotykoja
rzonew dyskursie
średniowiecznym z supererogacjąsą poza
tymwyrazemdąże
niado wyższej doskonałości. Czy
w wypadku „zwierzchnika” pomyślanego na modłę boskości można jeszcze mówić o dążeniu
do wyższejdoskonałości? Pyta
nia te
są
retoryczne. Takwięc, konkludując:albo „zwierzchnika” pomyślimy za
Kantem jakoczysty
wyrazautonomicznejwoliprawodawczej, a wówczasniebę
dziemy
moglimówić o
jakimkolwiek przezwyciężaniupewnych
przeszkódczy barier
aniteż o
dążeniudo
wyższejdoskonałości, albo też „obniżymy” pozycję zwierzchnika,
awówczas
tojuż
nie będzie „zwierzchnik”
,jakiegomiał namyśli
Kant, będzie to rzeczywiściejeden spośród
członków,czyli jeden spośród
nas,tyle
żelepiejradzący sobie
z przeszkodami,na jakie natrafia
podporządkowywa
nie sięprzez
nas prawumoralnemu.
Jeśli nawetw
ten sposób,niezgodny zinten
cjami Kanta, zinterpretujemyzwierzchnika,
to i taknauka,
jakapłynie dla
kon
cepcjisupererogacji
będzie,moim
zdaniem,innaod
tej,jaką wyprowadza
mójre
cenzent. Na przykładzie
koncepcji państwa celów i koncepcji zwierzchnikaskłonny byłbym wyjaśniać
raczejtaki
otoaspekt supererogacji,
iż żaden empi ryczny podmiot
moralny niemoże sam własnego postępowania traktować
jakosupererogacyjnego, lecz może
conajwyżej przypisywać taki
charakterpostępo
waniu
innegopodmiotu. Jesttomoimzdaniemuprawnionaanalogia
zpaństwemcelów.
Równieżtam
żaden zczłonków
niemoże
siebie pomyślećjakozwierzch
nika,
ale zarazemową
wyjątkowość moralnąmusisobie przedstawiać
jakope
wien
ideał,azatem widzieć ją
w„kimś”
innym.Ad 3. Nadostatnią kwestiąnie zamierzamdługo się
rozwodzić.
Powtórzmy jednakpytanie: Czy uprawniony
jest zabieginterpretacyjny polegający na
po traktowaniu koncepcji
państwacelówjakowizji
pewnego porządkuspołecznego?Jak
celnie i złośliwie pokazuje
mój recenzent, zabiegtaki obraca
się wkarykatu
rę.
Takiwłaśnie
charaktermiały też
innewskazane przez Marka
Kozłowskiego próbyurzeczywistnienia porządku cnoty.
Czyjednak
istniejąjakiekolwiek
pod
stawy,żebysugerować, iżKantowichodziły po głowie
takie pomysły,by
ustano
wić „stanprawno-obywatelski”
, czyliporządek polityczno-prawny, na
modłę„porządku
cnoty
”? Z przedstawiania jakiejkolwiekszczegółowej
argumentacjimożna,
moimzdaniem, całkowicie
zrezygnować w świetle jednego przykładu rozważań Kanta,właśnie nad
kwestią „zwierzchnika”
, tyle żerozważanego
niew
płaszczyźnieinteligibilnej, alew
płaszczyźnieempirycznej.Po
rozpatrzeniunader
trudnegozadania,
jakiestoi
przed rodemludzkim, mianowicie
„zrealizowania społeczeństwaobywatelskiego
powszechnierządzą
cego się
prawem”,
przechodziKant
wswoichPomysłach
do ujęciahistorii w aspekcie światowym
do omówienia (Teza
szósta) również„najtrudniejszego zada
nia
”,które „najpóźniej zostanie
wypełnioneprzez
ród ludzki”i
powiada:„Już
przyrozważeniu
samej tylko idei tegozadania
uderza mianowicie trud
ność następująca: Człowiekjest zwierzęciem, które — żyjąc pośród in
nych zwierząt swojego gatunku —potrzebuje
pana.Będzie
bowiem na pewnonadużywałswojej wolnościw stosunku do istotsobie
podobnychi cho
ciaż jako stworzenierozumneżyczy
sobie prawa,
które wyznaczałobygranice
wolnościkażdej jednostki, tojednakjegoegoistycznypopędzwierzęcyskłania
godotego,by
dlasiebieczynićwyjątek. Toteżpotrzebuje pana,któryzłamie w nim
jegowolęwłasną i
zmusi godoposłuszeństwawobec
wolipowszechnie
obowiązującej,przy
której władaniu każdy może byćwolny.
Gdziejednak znajdzie
takiegopana?Nigdzieindziej jakpośródroduludzkiego.Aletaki pan sam
będzie również zwierzęciem, które samo potrzebuje pana. Jakkolwiekby się przetodotegozabierał,trudno sobie
wyobrazić,jak mógłbyznaleźć sobie
zwierzchnikasprawiedliwościpublicznej,którysam byłbysprawiedliwy —
czy będzie chciałgoznaleźć w jednej osobie,
czyw
większej zbiorowości osóbdo
rządzeniawybranych. Albowiemkażdaz
tych osóbbędzie równieżnadużywa
łaswojej wolności,
jeżeliniebędzie
miałanad sobą
kogoś,ktoby
zgodniez pra
wami sprawował
nad
niąwładzę.—
Najwyższy zwierzchnik ma być jednak sprawiedliwysam dla siebie, a jednocześnie
ma byćczłowiekiem.
Dlatego
zadanieto jest
najtrudniejsze zewszystkichi jego rozwiązanie
dosko
nałejest
niemożliwe:z
drzewa tak rosochatego, z jakiego zrobionyjestczło
wiek, niemożnawyciosaćczegośzupełnieprostego.”
Czy zatem na