• Nie Znaleziono Wyników

przystosowania budzi

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share " przystosowania budzi "

Copied!
6
0
0

Pełen tekst

(1)

uczony

przestaje

rozumieć swój świat

-

którego uporządkowany obraz

wali

się wgruzy.Brak

przystosowania budzi

kompleksyiuwalnia

emocje,

zdzierające

z

czło

­

wieka izolacyjnypancerz

ochronny. Niezadowolenie twórcy z

zastanego

stanu

rze

­

czy powodujejego wycofanie sięw głąb

nieświadomości -

skąd

czerpie on in­

wencję

twórczą.

Autorka stwierdza, że

bezemocji

negatywnych

(wartościujących odrzucająco)

- umożliwiających

zgłębienie

siebie, oraz

tychakceptujących

- za

spra

­ wą

których

nieświadoma

treść

przebija

siędo

świadomości, proces

twórczyw

na­

uceniemiałby

szans realizacji. Okazuje

sięwięc,

że emocje,

służąc

poznaniu,

się

­ gają

głębiej niżnarzędzia

rozumu.

Wszyscyspośródautorówprzedstawionejprzezemnieksiążki

wskazują na

istot

­ ną

rolę uczuć

w procesie uzyskiwania

wiedzy

naukowej.

Sam

fakt dostrzeżenia

znaczenia

uczuć

dlapoznaniauważam

za

bardzo

obiecujący

i

ważny

dlawspółcze

­

snejhumanistyki. Otwiera

to bowiem nadzieję

naobaleniegrubegoitwardegomuru, jaki naprzestrzenihistoriinaukii filozofii

nauki urósł

pomiędzy

rozumem a uczu­

ciami,

a

przez

to

na

odnalezienie

spoiwa, przy

pomocy

którego udałoby

się odbu­

dować

pełny obraz

człowieka

- jako

żywej,

inteligentnej i czującej

istoty.

Moim

zdaniem

wiedza wyłania

się

z chaosu

uczuć.

To

one różnią

nas

od doskonałych,

ograniczonych

w swej nieomylności komputerów.

Omylność człowieka jest po­

wodem jego

twórczości,

czyli

błądzenia

w poszukiwaniu

nowychsensów. Drogę

do zrozumienia

mogąoświetlićuczucia.

Anna

Kamińska

W stronę przeszłości, w stronę przyszłości

Stanisław

Borzym,

Przeszłość dla

przyszłości,

Wy­

dawnictwo

IFiS

PAN,

Warszawa

2003,

s.

333

Uważa

się

powszechnie,

że od

czasów wydania

Wykładów

z

historii

filozofii

Hegla

filozofowie przestali postrzegać

dzieje filozofiijako

zbiór doksograficznych kompendiów,

a

zaczęli

(z

wolna,

co

prawda,

i z oporami)

widzieć w niej samo­

dzielną

naukę filozoficzną.

Polskiezainteresowaniehistorią

filozofii

wydałoswe

doj­

rzałe owoce w wieku

dwudziestym.

Przy

tejokazji

wspomina

się

zazwyczaj

dzieło Stefana

Swieżawskiego Zagadnienie historii

filozofii

bądź,

napisane wprawdzie przez

historyka idei

isocjologa, lecz

ciągle aktualne

i

niezbędne

dla

historyków

filo

­

zofii opracowanie

Jerzego

Szackiego Dylematy historiografii

idei. Zrozmysłemwy

­

mieniłampracedotykająceprzede

wszystkim zagadnień metodologicznych,

pomija-

(2)

jąc

te,

które

po prostu

książkami,

esejami,

tekstami

historycznofilozoficznymi - tych

mamy bowiem w

nadmiarze;

nadmiarze,

dodajmy,

który przyprawia

czasem o „metodologiczny

ból

głowy”.

Stanten pojawiasię

nader

często,gdy

- pochylając

się

nad kolejną

historią,monografią

lub

przyczynkiem

- zadajemy sobie istotne przecież pytania: „czy

autor

był świadom metody?

”lub

„czy jest

tu

w

ogóle

jakaś metoda?

.

Pozwoliłam

sobie

na ten

nieco patetyczny wstęp, ponieważ

książka, októrej zamierzamnapisać,

jest dobrym przykładem zbioru tekstów historycznofilozoficz- nych,

których

autor,

nie eksponując

zresztą

tego

ponad zakreślone

dla

prezentacji własnych poglądów granice,

jestwiemy

jasno sprecyzowanemu sposobowi

upra

­ wiania historii filozofii.

Twórczość StanisławaBorzyma jestdobrzeznana

specjali­

stom

zajmującymsię

polską

myśląfilozoficzną. Spod

jego

piórawyszły

takie pra­

ce

jak: Zarys

dziejów

filozofii polskiej

1815-1918, Filozofia

polska

1900-1950, Bergson

a

przemiany światopoglądowew

Polsce

iPanorama polskiej

myśli filozo­

ficznej.

Opublikowana przez

Wydawnictwo

IFiS

PANksiążka

Przeszłość dla przy­

szłości.

Z dziejów myśli

polskiejzostałapomyślana

przez

autorajako uzupełnienie i

rozszerzenie tej ostatniej pozycji.

Składająsięnanią dwadzieściadwateksty

z lat

1974—2002,

w

większościpublikowane

już wcześniej na

łamach

filozoficznych pe­

riodyków

i

w

zbiorowych

opracowaniach.

Trzyartykuły,

a mianowicie: O

tradycji whistorii filozofii,

Elzenberg wobec

SzkołyLwowsko-Warszawskieji

Historia filo­

zofiiwPolsce

do

dzieła

W.

Tatarkiewicza

-

drukowane są

po

razpierwszy.Przed

­

miotem

większej części tekstów jest

dwudziestowieczna

filozofia polska, myśl

przed

­ wojenna,

powojennai

najnowsza

(sc. artykułBarbara

Skarga. Główne

wątki

filo­

zofii), choć autor,

jak

sam przyznaje, pozwolił

sobie też

na

wycieczki

w

dalszą

przeszłość, do romantyzmu

włącznie.

Forma zebranych tu

prac

jest

różnorodna:

w tomie znajdujemy

zarównokrótkiekomunikaty,

jak

i

rozbudowane, również pod

względeminterpretacyjnym,

dłuższe

artykuły.

Książka,

powstała z zamiłowania

do

przemierzania zarówno

wąskich

ścieżek, jak

i szerokich

traktów, którymi

zwykła

chadzać myśl

ojczysta, ma,

rzecz jasna, z

racji

swej

konstrukcji,

wielu bohaterów. Znajdujemy

wśródnich Augusta

Ciesz­

kowskiego

Bronisława

Trentowskiego,

HenrykaStruvego, Stanisława

Szczepanow- skiego,

Edwarda

Abramowskiego,

WładysławaBiegańskiego, Stanisława

Brzozow­

skiego,

Mariana

Zdziechowskiego, Władysława Leopolda Jaworskiego, Leona

Chwistka,

Henryka

Elzenberga, Władysława

Tatarkiewicza iBarbaręSkargę.

Po­

nieważ

nie sposób w

krótkiej

recenzji, nie narażając się jednocześnie

na ryzyko

streszczaniaczy

też nadmiernej

skrótowościopisu, odnieść się

do

wszystkichtek

­ stów zamieszczonych w tej

publikacji,poprzestanę

na

komentarzudotych

jej

frag

­

mentów,którezdająsię najpełniej

oddawać filozoficzny

profilcałegozbioru.

Na

uwagę

zasługuje przede

wszystkimtekst

zatytułowany O

tradycji

w historii filozofii, w którym Borzym,

dokonującprzeglądu

sposobów

uprawiania

historii fi­

lozofii,

wskazuje

jednocześnie

nate, które

zasługują jego zdaniem

nakontynuację.

Autorpolemizujezatemz

poglądem, który w

historii

filozofii upatruje

ograniczenia

(3)

krępujących „żywą

myśl”

, wskazując na kreacyjne

możliwości, jakiemożestwa

­

rzać

ta dziedzina,

zastrzegając

jednocześnie, że

historykfilozofiimusi

nieustannie

dokonywać wyboru

pomiędzy

twórczością

a

odtwórczością,conie jest

wcale za­

daniem

łatwym.

Z jednej

bowiem

strony nazbyt

„twórcze”

historie

filozofii

-

takie

jak w zamyśle historiozoficzne, a

niehistorycznofilozoficze Wykłady

z

historii filo

­ zofii

Heglaczy

- by wskazać polski przykład - Wykład systematyczny logiki

Stru- vego,

które

okazałysię

tylko pretekstem

doprezentacji

własnych poglądów filozo­

ficznych

-

nigdynie spełniły

zadania, które przypisują mu czytelnicy. Z

drugiejzaś

strony, mimo

często

podnoszonej

potrzeby

obiektywizmu,

nie

udało się, jak

do

tej pory,

stworzyć „czystej

historii filozofii

pozbawionej

wstępnych

wartościowań dostępnego

materiału

badawczego.

Czyoznaczać

by to

miało,

że - jak

pisałna

po­

czątku

lat

sześćdziesiątych

XX

w.

Philip

P. Wiener - pułapka

prezentyzmu

jest

nie

­ uchronna?

Czy

też może historia filozofii,

zmuszona

do

rezygnacji

z

pozytywistycz

­ nego

modelu

wie es eigentlich

gewesen

(a

właściwie: wie

es

eigentlichgedankeri), powinna

po

prostu

ogłosić

swój koniec

lub

chociażbyprzyznać siędo

trawiącej ją

niemocy?Autor

Przeszłości dla przyszłości jest

dalekiod tak pesymistycznych wnios

­ ków, a świadczy o tym

powściągliwość,

z jaką

odnosisiędowspółczesnych,

jego

zdaniem zbyt

jałowych,

sporów

trawiących np.

anglosaskie środowisko history

­

kówidei

i filozofii.

Proponuje natomiast,co pozwalam sobie

zinterpretować

jako

remedium

nastan

metodologicznego rozchwiania widoczny we współczesnych opra­

cowaniach,

by z

uwagąi

namysłem przyjrzeć

się

temu,

co

nazywa

tradycyjnymi formami

historii

filozofii.

Borzym

zwraca

uwagęna

trzy

aspektytradycyjnychujęć: pisaniehistoriimyśli filozoficznej

„według

osób”

,

dzięki

czemu

eksponowana

jest indywidualność

filo

­ zofa, dążenie

donadaniaspójnościprezentowanympoglądomi

próba „wtłoczenia

” ich w

nieco schematyczny podział

na poszczególne działyfilozofii. Jak

zauważa autor, żadna z owych form

nie

zdezaktualizowała

się

do

tego

stopnia, by

mócją z

czystym

sumieniem

porzucić lub

zdezawuować.

Historia

filozofii

jawi

się

tu jako

nauka

wierna

swojej

tradycji,

której nowoczesneujęcia, często

szumnie zapowia­

dane jako

przełomy, nie zdołały

jakoś obalić.Wierna,nieznaczyprzy tym

skost­

niała

-już choćby

ztego

powodu, że

każdenastępne

pokolenie

dysponujebogat

­

sząi wyposażonąw

nieco inny zestaw

kontrowersji i problemów filozoficznych

wiedzą. Istnieje

zatem

ciągle odnawiana potrzeba

interpretowaniazastanych

poglą­

dów

w

duchu

nowej

epoki.

Niepo

to jednak, by

zaspokoićjej

próżność

objawiają

­ cą

sięchęcią

oglądania

swych

własnych

wytworów w zwierciadle

dziejów, lecz by przełożyć

stare

poglądy na nowy

język, nie

zatracając

przy

tym

ichswoistości i

odrębności.

Borzym, w ślad za cytowanym przy

tej

okazji

Skinnerem, mówi o

powinnościhistoryka

filozofii,

która

polega

natym,

by

„pomóc

zmarłemu

filozo

­ fowi

przemówić donowego audytorium

”1

, conasuwa

pewne skojarzenia

zpodej

­

Stanisław Borzym, Przeszłość dlaprzyszłości, Wydawnictwo IFiSPAN, Warszawa 2002, s. 15.

(4)

mowanymistale

próbami przekładów

starych

dzieł literackich na język współcze­

sny.

Owe

próby

nie zawszekończąsięsukcesem,

lecz ogromne powodzenie tłu­

maczeń udanych, takich jak

dramaty i

komedie

Szekspirowskie

w interpretacji Sta­

nisława

Barańczaka

czydialogiPlatońskie

w przekładzie Ryszarda Legutki, świad­

czyo

tym,

że

warto

i

trzeba podejmować

takiewyzwania.

Z

Tradycji

historii

filozofii, atakże

wielu innych

zamieszczonych

w

tym

tomie

artykułów {Tatarkiewicz jako filozof

czy

ElzenbergwobecszkołyLwowsko-War-

szawskiej)

wyłaniasięprzytym,nigdzieniesformułowany

explicite, pewien

kanon powinności historyka

filozofii, który, bez żadnych

pejoratywnychkonotacji,

moż­

na by

nazwać średniowiecznym.

Na pierwszy

plan

wysuwa

się

bowiem wymaga­

nie od specjalisty w

tej

dziedzinie cech takich

jakpowściągliwość,

skromność, po­

kora, respekt

dlaprzeszłości, a

nade

wszystko

zamiłowanie

do

ładu

i przejrzysto

­

ścioraz

niechęć

dozbędnego

komplikowania

i tak

już

nie

najłatwiejszych,

co

nale­

ży

do

natury

przedmiotu,

zagadnień.

Osobowość

Władysława

Tatarkiewicza, któ

­

rego

twórczość analizowana

jest

we

wspomnianymtekście nie tyle

pod

kątem

hi­

storii filozofii,

co

przede wszystkim

jego

poglądów filozoficznych, może

uchodzić za

idealny wzór

wyposażony

we

wszystkie

wymienione tu przymioty.

Nie

uszły przy tym

uwadze

Borzyma te

cechy intelektualnego

charakteru

Tatarkiewicza,któ

­ re wpłynęły

na

całość jego dokonań

filozoficznych. Tatarkiewiczprzedstawiony

jest

więc

jako

filozof

niechętny

rozwiązaniom „systemowym

” roszczącym

sobie

pra­

wo nietylko

do ujęć

całościowych,

ale

również

do definitywnych

rozstrzygnięć,

które z punktu

widzenia

doświadczonego

historykazawsze okazywały

się względ­

ne.

Miast

budować system,

twórca Dziejów sześciu

pojęćwołał

raczej,

przyznając się

zresztą do

obaw,

jakie

miałwobec

roztrząsania

niektórych

zagadnień filozoficz­

nych,zakreślić

krąg zasad, od

którychnie

zamierzał

w

swojej filozoficznej działal­

nościodstąpić.

Kolejnymtekstem,

jaki

zasługuje

na

wyróżnienie,sąListy

Henryka Struvego.

Już sam

fakt,

że autor

zdecydował

się

na włączenie

go do tomu

zatytułowanego

Przeszłość

dla przyszłości po niemal trzydziestu latach od

pierwszej

publikacji

w

„Archiwum Historii

Filozofii iMyśli

Społecznej

”,dajedo

myślenia.

Warto

w

tym miejscu

przypomnieć,

że filozofia

Struvego (określona

notabene

przez Tatarkiewi­

cza mianem

eklektycznej

i

anachronicznej)

była

przedmiotem,wydanej

w 1974

roku, książki

Borzyma

zatytułowanej Poglądyfilozoficzne Henryka Struvego.

Struve (1840-1912), profesor

SzkołyGłównej i

Uniwersytetu Warszawskiego, redaktor

Biblioteki

Filozoficznej, był

niestrudzonymanimatorem

polskiej

kultury

filozoficz­

nej

w zaborze

rosyjskim.

Z

35listów(wśródichadresatówznajdujemy

Józefa Igna­

cegoKraszewskiego,

Stefana Pawlickiego,

ZenonaPrzesmyckiego, Piotra

Chmie­

lowskiego

i

Teodora Wierzbowskiego) opatrzonych

obszernymikomentarzami iprzy

­

pisami

wyłania

sięobraz

człowieka bez reszty

oddanego

pracy

naukowej, dydak

­

tycznej, a nade

wszystko

społecznej.

Jeśli

kobiety wyznające organicznikowskie

ideały i

walczące z przeciwnościami

losu

w

imię

dobra

wspólnego

utarło

się

nazy­

(5)

wać „siłaczkami”

,

wypada

chyba

mężczyzn

formatu Struvego

i

wielu mu podob­

nych, dziś

już w większości całkowicie

zapomnianych, określić

mianem „siłaczy

”.

Czy

warto przy tym pytać, czym

Struvezasłużył

sobie na

niepamięć, zktórejBo

­ rzym

cierpliwiegowydobywa?Może swojąkonsekwentnąwiernością

niemieckie­

mu

idiorealizmowi,

która,

o

czym

świadczy

wspomniana

uwaga

Tatarkiewicza,

już za

życia Struvego czyniła

zeń

myśliciela

uwikłanego w nieaktualne spory

filozo­

ficzne?

A może swoją

kontrowersyjną

decyzją

opozostaniu

na

uniwersytecie po 1869roku, co

wiązało

się

z koniecznością

nietylkonauczaniapo

rosyjsku, ale rów­

nież

przedstawienia

swej dysertacjiw

Moskwie,

codlatego

pół Szwajcara, pół

Ho

­

lendra

niezbyt

wprawnie

władającego

językiempolskim

musiało

byćnie ladawy

­ zwaniem? Listy Struvego

skłaniają dotakichpytańidosmutnej refleksjio

krótkiej

i ulotnej

„pamięci

narodowej”

Polaków

skłonnych

raczej fetować czyny spektaku­

larne i hołubić

osobowości

jaskrawe, aniżeli

pielęgnować

wspomnienia o swoich

„siłaczach”.

Inną postacią

wydobytą przez Borzyma

z

mroków niepamięci

jest

osoba

Stani

­ sława

Szczepanowskiego, którego obecność

w gronie filozofów

niepowinnadzi

­ wić,

jeśli

przypomnimy,

że

podtytuł

prezentowanegotuzbioru

brzmi

Z

dziejów myśli

polskiej, co

pozwala

na

wyjście poza ramy

filozofii,

lecz

nie

poza

szersze i

dogod­

niejsze w

tym

wypadku

granice zakreślane przez

historię

idei. Stanisław Szczepa- nowski, wywodzący

się

z Wielkopolski

pionier uprzemysłowienia

Galicji,

przezga

­ licyjskie

koła

konserwatywne nazwany

„człowiekiemfrazesu”

, a przez związanych z nimi

publicystów„apostołem

zgnilizny

moralnej”

, zanim

padłofiarą finansowo-

-gospodarczo-politycznej intrygi,

któraznalazłaswój

finał w głośnym procesie

­ dowym,

zasłynął

w

drugiej połowie

XIX

wieku

jako

wybitny działaczgospodar

­

czy.Pragnąc uczynić

z Galicji „polski

Piemont

(gospodarczy),

prowadził

rozległe

interesy

naPodkarpaciu,

był posłem

doparlamentuwiedeńskiego,

wydawcą

„Sło

­ wa Polskiego

, działaczem

iprotektoremPolskiegoStronnictwa

Demokratyczne­

go, popularyzatorem

idei

spółdzielczości,

organizatorem

krajowej

wystawy

we Lwo­

wie.

Wśród jego publikacji

największyrozgłoszyskałaksiążka Nędza

Galicji pięt­

nująca

społeczną

i

ekonomiczną indolencję wszystkich warstw, ale uderzająca

naj

­

dotkliwiej

w

hipokryzję

szlachty

iarystokracji

kurczowo

trzymającychsię

idei

swo

­

jegoposłannictwacywilizacyjnego, lecz

bagatelizujących „niskie”

zagadnienie

po­

stępu materialnego.

Borzymprzedstawia

Szczepanowskiego jako postać tragiczną (świadczy o

tym

już

sam

tytuł

artykułu

-

DramatStanisława Szczepanowskiego),

wskazując jednocześnie, że źródeł

owego

tragizmu

nie

należy szukać

jedyniew

fa­

talnym

zbiegu

wydarzeń

i moralnieniszczącym

tego przemysłowca

ipolityka

głoś­

nym procesie, ale w

fakcie,że

był on

ideologiem

burżuazji

iklasy

średniej.

Skłon

­

ny

do

kompromisu, nieustannie dążący

do

„porozumienia

ponadpodziałami

” -

nie

zdołał

ostatecznieprzekonać do swojegoprogramu

(który dziś

moglibyśmynazwać programemrewitalizacji

ekonomicznej) tych,

na

których współpracy

najbardziej

mu

zależało - arystokratycznych elit.

Szczepanowski

padł

ostatecznie

ofiarą tego,

co

(6)

proponuję

nazwać syndromem Wokulskiego.

Jest

to

zresztą porównanie dość

upraszczające: Borzymprzedstawia

bowiem

autoraNędzyGalicji nietylejakoprzed

­

siębiorcę,

ile

jakowyposażonegow

przenikliwy intelekt

i

niepohamowany

pęddo

działania praktyka z ideą,

który

z

równymzaangażowaniemtropił

polskie autoste-

reotypyi

uwarunkowania

cywilizacyjne

mogące

wspomóc

lub zahamować

rozkwit ekonomicznyzaboru

austriackiego,

jak

też walczył

o

zniesienie ceł

i

tworzenie pol­

skich

konsorcjów gospodarczych. Autor w podsumowaniu eseju

pisze, żeklęska Szczepanowskiego

- przedstawiciela

„romantyzmu

pozytywistycznego vel

pozy- twywizmu

romantycznego

-

to Jeden

z cieni

na

dziejach Polski

nowoczesnej

”2

. Cieni,dodam

od

siebie,pozwalającsobienapublicystyczną

uwagę,

przedktórą

pew­

nie

sam

Borzym się wzdragał, tak

długich

i

aktualnych, że aż

bolesnych...

2 Tamże, s. 150.

Anna

Frątczak

Cytaty

Powiązane dokumenty

W zadaniu Przekres´lanie Liter s´rednie wyniki oso´b z uszkodzeniami czołowymi mo´zgu nie ro´z˙niły sie˛ istotnie od tych, kto´re uzyskali pacjenci z uszkodzeniami

Nie ze wszystkim Norwid się zgadzał, odrzucał na przykład jego fi lozofi ę narodową, ale przejął przekonanie, że obo- wiązkiem człowieka jest tworzenie samego siebie,

darczych, tak aby zapewnić większy wzrost gospodarczy i zatrudnienie.. „Europa 2020: Strategia na rzecz inteligentnego i zrówno­ ważonego rozwoju sprzyjającego

Oberża jednak Millera ma to pierwszeństwo przed swoją współzawodniczką, że jeżeli ma obiad obstalo- wany, to daje dobry i że sala jego, chociaż trzęsie się i tańcuje wraz

In this work, we have used Equilibrium MD to study the adsorp- tion, selectivity, and self-diffusion of a mixture of CO 2 and H 2 (overall mole fraction 0.30 of CO 2 ) adsorbed on

Jest to także niezbędny warunek do skutecznego „zbudowania” systemu środków prawnych działających na rzecz ochrony środowiska wodnego, a więc również zabezpieczenia

1) Australopiteki były istotami mega- dontycznymi, to znaczy, że w stosunku do rozmiarów ciała posiadały bardzo du­ że uzębienie policzkowe. Spośród współ­ czesnych

W artykule przedstawiono metodykę poboru próbek wód termalnych z trzech otworów eksploatacyjnych Bań- ska PGP-1, Bańska PGP-3, Bańska IG-1 oraz instalacji ciepłowni