• Nie Znaleziono Wyników

P R E N U M ER A TA „W S Z E C H Ś W IA T A ".

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "P R E N U M ER A TA „W S Z E C H Ś W IA T A "."

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

TYGOOIIIK POPULARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZY!®.

P R E N U M ER A TA „W S Z E C H Ś W IA T A ".

W W a rszaw ie : r o c z n ie r b . 87 k w a rta ln ie r b . 2.

Z prze syłk ą pocztow ą r o c z n ie r b . 10, p ó ł r . r b . 5.

PRENUM EROW AĆ MOŻNA:

W R e d a k c y i „ W s z e c h ś w ia ta " i w e w s z y stk ic h k się g a r­

n ia c h w k ra ju i za g ran icą.

R e d a k to r „ W s z e c h ś w ia ta '4 p r z y jm u je ze sp raw am i re d a k c y jn e m i c o d z ie n n ie o d g o d z in y 6 d o 8 w ie c z o re m w Jokalu r e d a k c y i.

A d r e s R e d a k c y i : W S P Ó L N A 3 7 . T e le f o n u 8 3 -1 4 .

Z D O B Y C I E B I E G U N A P Ó Ł N O C ­ N E G O .

N iemal c a ły ś w ia t n ie ty lk o n a u k o w y , ale cały ś w i a t i n te lig e n tn y , lub ściślej mówiąc g a z e ty c z y ta ją c y znalazł się w o s ta tn ic h m ie s ią c a c h pod w rażen iem wielkiego z w y c ię s tw a n a polu geografii:

zdobycia b i e g u n a północnego. Z a c ie k a ­ wienie było ogólne: z w y c ięs tw o to było poniekąd ow ocem s tu l e tn i c h dą ż eń i m a ­ rzeń, owocem p o ś w ię c e n ia s e te k d ziel­

nych m ężów n a u k i i czynu, owocem w ie l­

kich, a p ra w ie że z up e łn ie id e a ln y c h w y ­ siłków finansow ych. O dkrycie b ieg u n a północnego było u k o r o n o w a n ie m i n t e n ­ sywnej a m ię d z y n a ro d o w e j p r a c y trz e ch pokoleń E u r o p y i A m e ry k i.

Ale in n y jeszcze, m niej doniosły f a k t przyczynił się do tego, że z a ciekaw ien ie było ogólne, że opinia p u b lic z n a zajęła się niem a l n a m ię tn ie t ą s p ra w ą. Nie tylko, że po mozolnej wiekow ej p r a c y udało się d o trz e ć do celu, k t ó r y ty lu lu ­ dzi c h ę tn y c h do p o św ięcen ia w y p r o w a ­ dził na b ezbrzeżn e pola, lodowce k r a jó w i mórz p o d b ie g u n o w y c h , ale p r a w ie r ó ­

w nocześnie dwaj mężowie s ta n ę li n a bie­

gunie, n i e t k n ię t y m d o ty ch c z a s sto p ą ludzką. 1 w rz e śn ia n a d e sz ła d r o g ą n a w y s p y S h e tla n d z k ie do n a s w iadom ość, że Cook wrócił z b ie g u n a północnego, gdzie s ta n ą ł ju ż dnia 21 k w i e tn i a 1908 r.

Je szcze ogół zaskoczony t ą n o w in ą nie uspokoił się, gdy t e le g ra f z L a b r a d o r u w A m e ryc e doniósł, że rów nocześnie w ró ­ cił z k r a ju lodów P e a ry , k t ó r e m u udało się d otrzeć do b ie g u n a d nia 6 k w ie tn ia 1909 r., w ięc w ro k po Cooku. Że obaj wrócili w j e d n y m p raw ie czasie do k r a ­ jó w cyw ilizow anych, zależało od tego, że pow rót Cooka był n a d zw y czaj u ciążliw y i pow olny—m usia ł on bow iem przepędzić zimę w w ie lk im n ie d o s t a tk u po śród lo­

du, — gd y ty m c z a s e m P e a r y w rócił n ie ­ z w ykle sz y b k o w c ią g u k ilk u m iesięcy.

Opis okolic pod b ie g u n e m brzm i, o ile do dziś d n ia wiadomo, u ob u d w u pod ró ­ ż ników podobnie: sp o tk a li się t a m z t e m ­ p e r a t u r ą do — 40°; pod b ie g u n e m północ­

n y m n iem a lądu, lecz z n a jd u je się (prze­

szło 2 700 m) głębokie morze, p o k r y te rozległem i i jed n o lite m i p ła ta m i lodu m orskiego. Cook b y ł n a bieg un ie 48, P e a r y 30 godzin.

W ró c iw s z y do A m e ry k i i E u r o p y i do-

jsfó. 7 ( 1 4 4 5 ) . W a rs z a w a , dnia 13 lutego 1 9 1 0 r.

(2)

98 W SZECH ŚW IAT

w iedziaw szy się w z a je m n ie o l o sach i w y ­ n ik ac h podróży, zaczęli w a lk ę o p ie r w ­ szeństwo. P e a r y z g o ry c z ą i n a m i ę tn o ­ ścią napadł n a Cooka i tw ierd ził, oczy­

w iście przedw cześn ie i b ezp o d staw n ie, że t e n nie był wcale n a b ieg u n ie , lecz p o d ­ robił u m y śln ie sp o s trz e ż e n ia i opisy po­

dróży. P e a r y j e s t n a d zw y czaj zasłu żo­

ny m i zn a n y m b a d a cz e m p o larnym : w cią­

gu 20 l a t p rze pro w a dz ił on siedem w ię k ­ szych w y p r a w p o d b ie g u n o w y c h , zrobił w a ż n e o d k ry c ia szczególnie w okolicy G re n la n d y i i w y s p p ó łn o cn o -a m e ry k ań - skich. Nic dziw nego, że z n a la z ł p r z e ­ w ażnie w A m e ry c e dużo zw olenników , k tó rz y je g o s p r a w y b ronili i w niego w ierzyli. A le z a rz u ty , k tó re c zynił Coo­

kow i m u sia ły pozostać z n a t u r y rzeczy n iesp ra w ied liw e i bezp o d sta w n e , d op óki' obadw aj n ie ogłosili w y n ik ó w i s p o s tr z e ­ żeń sw y c h w ypraw 7: dopiero n a n ic h m o ­ g ła b y się oprzeć ocena i k r y t y k a . D la ­ teg o z n a cz n a część u c z o n y ch , zw łaszcza e u ro p e jsk ic h , nie u w a ż a ła s p r a w y Cooka za p rze g ra n ą: owszem , Cook z a c h o w y w a ł się w obec n a p a d ó w P e a r y e g o ta k ł ago d nie i spokojnie, że j e g o opinia n a tem tylko zyskiw ała. K ażdy n o w y o b ró t tej walki 0 p ie rw s z e ń s tw o o d b ija ł się ty sią c z n e m echem w c z as o p is m a c h całego ś w i a ta 1 ponow ną w y w o ły w a ł s p rz e c z k ę m iędzy z w ole nn ik a m i Cooka i P e a ry e g o .

Dziś rzecz ju ż w zięła tro c h ę in n y obrót:

wiadomo, że u t w o r z y ły się d w a s ą d y n a u ­ k o w e — jed e n w A m e ry c e w ło n ie T o w a ­ r z y s t w a geograficznego w W a s h in g to n ie dla s p ra w y P e a ry e g o , d r u g i w K o p e n h a ­ dze z łona U n i w e r s y t e t u d u ń s k ie g o dla s p ra w y Cooka. W e z w a n o o b u d w u p o d ­ różników do p r z e d s ta w ie n ia o r y g in a ln y c h dzienników podróży. Cook w ycofał się z widow ni p u b lic z n ej i o p rac o w ał sw oje s p o strz eż e n ia 1 zapiski. N ie d a w n o tem u, przesłał m a n u s k r y p t o b s z e r n y k o m isy i d u ń s k ie j. Otóż k o m is y a o r z e k ła po su- m ie n n e m z b a d a n iu te g o e la b o r a tu , że na p o d s ta w ie z a w a r t y c h w niej d a n y c h , n ie ­ p o d o b n a stw ierdzić, czy Cook d o ta r ł do b ieguna. Nie u le g a w ą tp liw o ś c i, że Cook p r z e d s ta w ił n a jle p sze i n a jw a ż n ie js z e sw o je sp o strz e ż e n ia , a je ż e li one n ie b y ły w y s ta rc z a ją c e , to j u ż c h y b a n ig d y nie

uda mu się dowieść, iż to on p ierw szy ś m ie rte ln ik s ta n ą ł n a biegunie północ­

n y m 1).

P e a r y nie śp ieszy się ze sw ojem s p r a ­ wozdaniem : praw d o p o d o b n ie p rz e d s ta w i je dopiero za kilka miesięcy. Ale ju ż z g ó r y pow iedzieć możemy, że p r a w d o ­ p odobnie i j e m u nie uda się ściśle do­

wieść, iż s ta n ą ł na bieg u n ie północnym . W y n ik a to z n a s tę p u j ą c y c h okoliczności.

W j a k i sposób stw ie rd z a m y , że z n a jd u j e ­ m y się n a p e w n y m p un kcie powierzchni ziemi? Otóż przede w szy stkiem p o m ia r a ­ mi a stro n o m ic zn e m u Ale z góry, w d o­

m u o b rac h o w ać sobie możemy, j a k w y ­ paść m u sz ą n a biegun ie p ółnocnym p o ­ m ia r y a s tro n o m ic zn e , a więc podanie t y c h liczb nie dowodzi niczego, chyba, że ś w ia d ek p otw ierdzi, iż te s p o s trz eż e ­ n ia zrobiono d o p raw d y w polu. Ale ani Cook- ani P e a ry t a k i c h ś w ia d k ó w nie mieli. Cook d o ta rł do b ie g u n a ty lk o w t o w a r z y s tw ie Eskimówr, k tó r y m z r ó ­ żnych w zględów w tej sp ra w ie w ierzyć niepodobna, a P e a r y w o sta tn ie j chwili, blisko przed b ie g u n e m z powodów sa m o ­ l u b n y c h i d ro b n o s tk o w y c h odesłał z p o ­ w ro te m je d y n e g o białego człow ieka, k t ó ­ ry m u d o tą d to w a rz y sz y ł: k a p ita n a sw o­

j e g o ok rętu .

P o z o s ta ją je s z c z e in ne sposoby. Na lą ­ dzie s ta ły m m ożem y opisać okolicę, szcze­

góły k ra jo b ra z o w e , podać w ysokości gór, g łębokości dolin, szerokości rz e k i t. d., a ktoś, kto po nas przyjdzie, po ty c h szczegółach pozna okolicę. Ale m ówiliś­

m y ju ż w yżej, że n a b ieg u n ie lądu n i e ­ ma, lecz je d y n ie m ono ton na, zupełnie j e d n o lita p ł y t a lodowa, n a któ rej szcze­

gółów odróżnić niepodobna. P o z o sta ła b y j e d y n a możliwość, zm ierzy ć dokładnie g łęb ok ośc i m orza n a szerszej p rzestrzen i, c oby może podało in d y w id u a ln y obraz okolicy n a b iegunie. Ale p o m ijają c mo­

żliwość, że p o m ia ry podobne n ie w y s t a r ­ czą do p o no w n eg o o d g a d n ię c ia m iejsca zm ierzonego, p rzeprow adzenie ich w y m aga

W o s ta tn ic h czasach ro ze szły się pogłos­

ki, że Cook z a ch o ro w ał na u m y śle i z n a jd u je się

w dom u o błąkanych.

(3)

M 7 WSZECHŚWIAT 99 o grom neg o a p a ra tu , k t ó r y zmieścić się

może tylko n a okręcie, a n a d to dużego n a k ła d u czasu. T y m c z a s e m Cook i Pea- r y d o tarli do b ie g u n a n a saneczkach, p rz y rz ą d ó w odpow ied nich nie mieli, a za­

trz y m ali się n a b ieg u n ie tylko niew iele godzin.

M ożnaby ( ja k też zrobiono) po staw ić na m ie js c u j a k i ś słup, znak lub puszkę z n o t a t k a m i j a k o ś w ia d ec tw o p obytu.

Ale i t a rzecz w n a s z y m p r z y p a d k u nie pomoże. N a b ieg u nie m a m y do czy n ie­

nia z p ł y tą lodu, k t ó r a w ra z z wielkim p rąd e m b ie g u n o w y m p orusza się na mo­

rzu biegunow ern w p e w n y m , nie całkiem s ta ły m praw d op od ob n ie k ie ru n k u . Znak więc p rze s u n ie się wraz z lodem z m ie j­

sca, a po r o k u znajdzie się z ap ew ne cał­

kiem gdzieindziej niż go złożono. Pozo­

s ta j ą jeszcze p o m ia ry siły m ag n e ty c z n e j i ciężkości, k tó re do p ew n e g o stopnia m o g ą s c h a r a k te r y z o w a ć d a n ą okolicę, ale do ich w y k a z a n ia niezbędne s ą ciężkie i d e lik a tn e p rzyrz ą d y, k tó r y c h ani Cook ani P e a r y nie m ieli ze sobą; n a d to siła m a g n e t y c z n a j e s t b ardzo zm ienna.

I t a k j a k o j e d y n e k r y t e r y u m p o zo sta­

j e k r y t e r y u m h is to r y c z n e w iarogodności d zien nikó w podróży. W ta k im d z ie n niku z najd ow ać się m u sz ą t a k liczne i szcze­

gółowe o b s e rw a c y e codzienne, że tru d n o j e n a p is a ć w dom u w ta k i sposób, by fachow iec n ie p o z n a ł się n a podrobieniu.

W ty m w zględzie ubolew ać n ależy n a d te m i u w a ż a ć to m ożna za a r g u m e n t n ie ­ p r z y c h y ln y s p ra w ie Cooka, że nie przed­

staw ił m im o z a w e z w a n ia sw oich d zienni­

ków i i n s tr u m e n tó w w oryginale.

Pow iedziałem powyżej, że zdobycie b ie g u n a północn eg o j e s t owocem s t u l e t ­ niej p ra c y m ię dz yn arodo w e j g ro n a od­

w a ż n y c h i ś w i a tł y c h ludzi. Co praw da, w y p r a w y dążące do sam eg o b ie g u n a nie są t a k s ta r e j a k w y p r a w y p o d b ieg u n o w e wogóle. Te o s ta tn ie z a w d z ię c z am y —rzecz n a pierw sz y r z u t oka n ie z ro zu m iała — w s p ó łz a w o d n ic tw u A nglii z k r a ja m i pół­

w y s p u ib ery jsk ie g o . Z p o c z ątk ie m X V I w.

o dk ryto j e d e n z n a jb o g a t s z y c h k rajó w n a k uli ziem skiej, In d y e wschodnie. P a ­ n u ją c e wów czas n a m orzach p a ń s tw a h isz p a ń s k ie i p o r tu g a ls k ie zdobyły so­

bie drogi do Indyi, je d n o (Hiszpania) j a ­ dąc n a zachód i z d o b yw ając po drodze A m e ry k ę południową, d ru g ie (Portugalia) j a d ą c n a w schód i podb ijając A frykę.

Gdy w w. X V I i X V II A ng lia w y stą p iła j a k o p o tę g a m o rs k a n a p ierw sz y plan, i ona m u sia ła dążyć do tego, by znaleść sobie d ro g ę m o rs k ą do Ind y j, oczywiście dlatego, że droga m o rs k a j e s t wszędzie n a jd o g o d n ie jsz a i n a jta ń sza . A n glia z n a ­ lazła się w kłopocie: d rogi najbliższe i n a jp rz y stę p n ie jsze , dokoła A m e ry k i po­

łudniow ej i A fry k i b y ły ju ż zaję te przez Hiszpanię i P o rtu galię. W te n c z as A n glia pow zięła myśl o b jechać S t a r y i Now y Ś w ia t po stron ie północnej, A m e ry k ę d r o ­ g ą północno - zachodnią, Azyę— północno- w schodnią. Stąd wzięły początek w y ­ p r a w y podbiegunow e. A ng lia w n e t się przeko nała, że te d rogi z powodu d ł u ­ giego z am arznięcia, bezludności i pu- s ty n n o śc i okolic nie będą n ig d y m iały w iększego znaczenia i ofleyalnie o d s tą ­ piła od da lsz y c h w y p raw . Ale r o z p o ­ częte w y p ra w y po dbiegunow e p o p ro w a ­ dzono energicznie i z w ielkiem poświę­

ceniem dalej, ju ż te ra z ty lko w celu, by zdobyć dla n a u k i nowe horyzon ty, od­

k ry ć nowe części św iata. J a k tru d n o było zw yciężyć w szelkie niedogodności i p rz e d o s ta ć się dokoła A zyi i A m e ry k i d rog ą północno-w schodnią i północno-za­

chodnią dowodzi fak t, że udało się to do­

piero w o s ta tn ic h la ta c h . W ro k u 1877 N orde nskjold p ierw sz y p rz e d o s ta ł się d o ­ koła A zyi do cieśniny B e h ringa , a przez cieśniny a rc h ip ela g u p ó łn ocn o-am ery k ań­

skiego p r z e d a rł się z n a jw ię k s z y m w y ­ siłkiem energii po trz y letn ie j w y p ra w ie dopiero Roald A m u n d s e n w r. 1906.

T y m czasem j u ż z po czątkiem w. X I X rozpoczęto dążyć k u sa m e m u biegunow i.

W o d z ire je m t y c h p ierw s z y c h w y p r a w

b y ł P a r r y , k t ó r y życie swoje poświęcił

dla s p ra w y b ieg u n a północnego i do p raw ­

dy d o tarł t a k daleko, że dopiero po u p ł y ­

wie 50 l a t przezwyciężono rek o rd P a r -

ryego. N a razie nie wiadomo, ja k ie m i

drogam i, j a k ie m i śro d k a m i dobijać się

do b ieguna: dopiero p rac a k ilk u pokoleń,

p e łn a poświęcenia, zaw odu i ofiar, po­

(4)

100 W SZECHSWIAT 'M 7

uc z y ła młodsze g e n eracye, j a k zo rg a n izo ­ w a ć i j a k ą d ro g ą po p row ad zić w y p r a w y

pod b ie g u n północny. Dziś w iem y ju ż, że doń p r o w a d z ą t r z y głów ne drogi.

Morze polarne północne i najważniejsze tvypraivy podbiegunowe.

L in ia zło żo n a z k re s e k o zn a cz a d ro g ę J e a n e t t y z r. 1881; — z k re se k i p u n k tó w p o je d y n c z y c h — N o rd e n sk jo ld a , 1877; — z k re se k i p u n k tó w p o d w ó jn y c h — A m u n d se n a, 1903—6; — z p u n k tó w — N an se n a, 1893—6;—■

z k rz y ż y k ó w — C agniego, 1900; — z k rz y ż y k ó w i p u n k tó w — P a rry e g o , 1827; — z k re s e k p o z io m y c h i p ro sto p a d ły c h p o je d y n c z y c h — Cooka, 1908;—z k re se k p o z io m y c h i p ro sto p a d ły c h p o d w ó jn y c h —P e a ry e g o , 1909,

W okolicy b ie g u n a półno cn eg o (to w i e ­ dziano ju ż d a w n ie j) z n a jd u je się rozległe morze polarne (obacz m apkę), p ra w ie szczelnie ze w sz ąd z a m k n ię te , z j e d n e j s tr o n y A z y ą i E u ro p ą , z d ru g ie j Gren- la n d y ą i A m e ry k ą : ś w ia t S t a r y z a jm u je p ra w ie 180° obw odu, a ś w i a t N o w y 150°.

P o z o s ta ją j e d y n i e d w a u p u s ty , k t ó r e m i morze p o larn e łą c z y się z w ie lk ie m i oce­

a n a m i k u li ziem skiej, to j e s t w ą s k a (90 km ) cie śn ina B e h r in g a m ię d z y A zy ą a A m e ry k ą i s z ersz e z n a cz n ie (3 000 km,) m orze m iędzy N o rw e g ią a G r e n la n d y ą . Z A zyi toczą się do m o rza p o la rn e g o o g ro m n e m i r z e k a m i (Ob, J e n is s e j, Lena, In d y g ir k a , Kołyma) w ie lk ie m a s y w o dy.

W o b e c p ra w d o p o d o b n ie b ardzo m ałe g o p a ro w a n ia w m o rz u po larn e m ( p a ro w a n ie z m niejsza się w r a z z t e m p e r a t u r ą ) p o ­ ziom zew sząd p ra w ie z a m k n i ę t e g o m o rza polarn e g o m u sia łb y się podnieść, g d y b y

n a d w y ż k a w ody nie o d p ły w a ła do in n y c h oceanów i nie p a ro w a ła w k r a ja c h cie ­ plejsz ych. Przez cieśninę B e h rin g a mało wody w y d o s ta ć b y się mogło do o ceanu Spokojnego, bo j e s t ona n ie ty lk o w ą ska , ale też bardzo p ły tk a : n a d to w chodzi t u n a w e t p r ą d m orski, po w od ow any sta łe m i w ia tr a m i z p o łu d n ia z o ceanu S p o k o jn e ­ go do P olarneg o. N a d m ia r w od y m u s i więc spły w a ć przez b r a m ę koło S p itz b e r- g u i pow oduje t y m sposobem w ielki p rą d m orski, unoszący takż e lód m orski, a p r z e ­ chodzący, j a k to w y n ik a z r y s u n k u , przez okolice sam ego b ie g u n a północnego. Tą d r o g ą zapew n e blisko b i e g u n a p ó łn o c n e ­ go (p ra w d op od ob nie w odległości 1— 1 1/2°) p r z e s z ły szczątki nieszczęsnego o k r ę tu J e a n e t t e , k t ó r y z gin ął 12 c z erw c a 1881 r o k u w okolicy w y s p N ow osy birsk ich .

N a s u w a ła się oczywiście bardzo logicz­

n a m yśl, pojechać o k rę te m tam , gdzie

(5)

JV» 7 W SZECHSW IAT 101

prąd ten się zaczyna, więc w okolicy w y sp N ow osy birsk ich i w m arzn ąć tu z o k rę te m w lód p o larn y i w raz z nim bezczynnie p rze p ły n ąć przez b iegun pół­

nocny. Myśl tę w czyn wprowadził N a n ­ sen w r. 1893/6. Ale n ieszczęśliw ym w y ­ padkiem zaw cześn ie w m a rz n ą ł w lód, z boku zachodniego tego prądu, tak, że je g o okręt, Frant, nie został przeniesiony przez sam b ieg u n północny, lecz tylko w odległości 4° od niego. J e s t to bez- w ą tp ie n ia na jle p sza i najsto sow n iejsza drog a do b ieg u n a i słyszym y, że s ły n n y zw ycięsca drogi północno - w schodniej (obacz wyżej), Roald A m u n d se n , zam ie­

rza obrać tę sarnę drogę co N an sen dla swojej przyszło ro cznej w y p ra w y : tylko a b y u n i k n ą ć n ieb e z p ie c z e ń stw a wm arz- nięcia w z a n adto zachodniej części p r ą ­ du polarnego, chce w t a r g n ą ć ta m ze w sch odu przez cieśninę B eh rin g a.

D rog a t a — w raz z p rąd e m z Azyi do G renlan d y i — m a dlateg o najdonioślejsze znaczenie dla n auki, że można j ą odbyć o k ręte m . Musi on być oczywiście, ja k F ram , odpowiednio s k o n s tru o w a n y , by w y tr z y m a ć ogrom ne ciśnienia lodu, roz­

szerzająceg o się j a k wiadomo, podczas z am arzan ia. Okręt, j e s t to wielki gm ach, w k tó ry m pom ieścić można wygodnie za­

p asy n a dług ie la ta , w szelk ie i n a jc ięż ­ sze i n a js u b te ln ie js z e p rz y rz ą d y n a u k o ­ we, osta te cz n ie całe grono uczonych zaj­

m u ją c y c h się przeró żn em i sp o s trz e ż e n ia ­ mi. D la te g o o k ręto w e w y p r a w y pod b ie­

g u now e j e d y n i e m a ją szanse zdobycia sz ersz y ch i g łę b s z y c h re z u lta tó w n a u k o ­ w ych. N iedogodnością o k r ę tu j e s t je g o niew olniczy n a d z w y c z aj pow olny ru ch w lodzie, n u d z ą c y z czasem aż do roz­

paczy; a dalej t ru d n o ś ć odnalezienia o k rę ­ tu, p o s u w a ją c e g o się z prądem , jeżeli się go opuści, a b y zrobić w y c ie cz k ę s a n k a m i czy pieszo w Otaczające okolice. Ale t e ­ m u m ożna p raw d o p o d o b n ie poradzić przez z astoso w an ie te le g ra f u i telefo n u bez d r u tu , zapom ocą k tó re g o zawsze porozu­

mieć się m ożna z o k ręte m .

Tę n a jk o r z y s tn i e j s z ą d ro g ę w y p ró b o ­ w ano dopiero raz — a w nauce wiadomo, j a k w sp a n iałe b y ły w y n ik i n a u k o w e w y ­

p r a w y N a n s e n a —i to n iedaw no. P r z e d ­

t e m dążono, z ła tw o z roz um ia ły ch p o w o ­ dów, zawsze w p ro st z E u ro p y przez Spitz- berg czy Isla nd yę na północ. Ta n a j ­ częściej u ż y w a n a droga j e s t n a jn ie k o ­ rzystnie jsza , a to dlatego, że j e s t p r z e ­ ciw na ogólnem u p rądo w i polarnem u, j a k to w idać n a dołączonej mapce. Dopóki o k ręt z n a jd u je się w wolnej wodzie, m o­

że silą parow ą pracow ać przeciwko p r ą ­ dowi i posuwać się w b re w j e m u dalej ku północy. Ale w tej chwili, g d y w m arza w lód, s ta j e się be zw ładnym , a ponieważ lód p osuw a się tu z prądem ogólnym k u południowi, więc i o k rę t nie inoże ju ż dostać się dalej na północ. Badacze m u ­ sieli w te n c z a s albo zawrócić i zakończyć bezowocną w y p ra w ę , albo wzięli się do s a n e k i puścili się n a nich k u północy.

Ale bywało, że p r ą d był ta k szybki, iż w tej samej m ierze co s a n k i posuw ały się na północ, lód pod niem i posuw ał się ku południowi, ta k , że f a k ty c zn ie nie po­

sunęli się ani o k ro k dalej k u północy i po jm u jąc b e z sk u te cz n o ść prac y m u sie li z dalszej w y p ra w y zrezygnow ać: t a k np.

Cagni, k t ó r y wr r. 1900 śm iało posunął się aż poza 86°.

Znalazła się jeszcze trzecia d roga z u ­ pełnie odm ienna, k t ó r ą szli przew ażnie A m e ry k a n ie. P ro w a d z i ona po w y s p a c h a rc h ip e la g u półn ocn o-am ery k ańsk iego na stojące, lub mało ru ch o m e p ły ty zm a rz ­ łego m orza na północ od G renlandyi. Tu o k rę te m a bsolutnie ru szać się nie można.

W ię c dojeżdża się s ta tk ie m ty lk o jak n a j- dalej k u północy, zak łada tu g łów n ą sta- cyę i puszcza się z niej s a n k a m i dalej w głąb pól lodowych. T ą d ro g ą P e a r y zdobyw ał za każdą w y p r a w ą coraz pół- nocniejsze p u n k ty , tą d ro g ą ostatecznie szli Cook i P e a r y w o sta tn ic h w y p r a ­ wach, w k t ó r y c h zdobyto b ie g u n północ­

ny. J e s t to, j a k t u po dkreślić m usim y, droga n a jn ie k o rz y s tn ie js z a dla n a u ki, a l­

bow iem n a niej poruszać się m ożna w y ­ łącznie san iam i i to ze w zględów na psy polarne, ciągnące je, ty lko m ałem i. Ta- kiem i ś ro d k a m i p rzew ieść n iepodobna od­

powiednich p r zy rz ą d ó w do pom iarów , zwłaszcza, że głów ną część b ag ażu z a j­

m ow ać m u sz ą zasoby p ro w ia n tu , a n ie ­

mniej liczb a u c z e s tn ik ó w j e s t z n a t u r y

(6)

102 W SZECHSW IAT JMe 7 rze c z y ograniczona. Z a s to s o w an ie koni

i autom obilów za p r z y k ł a d e m s ły n n e g o b a d acza b ie g u n a połu dnio w eg o S h a c k le - tona, polepszy może tro c h ę te stosu n k i, ale ani Cook ani P e a r y t y c h ś ro dk ó w nie używ ali. T em się tłu m a c z y , że w y ­ p r a w y Cooka i P e a r y e g o p rze p ro w a d z o n e z n a d z w y c z a jn y m pośp ie c h e m , dla n a u k i nie b ę d ą m iały w ielk ieg o znaczenia; ich c h a r a k t e r pozostanie z t y c h w zg lędó w g łę b s z y c h n a d a l raczej sp o rto w y m lub t u r y s t y c z n y m niż n a u k o w y m . Cook np.

n ie by ł w s ta n ie s ta n ą ć n a t y m lądzie n o w ym , k t ó r y widział z b lis k a i obok k tó re g o p rze je c h a ł w pośp iech u .

Z p rze g lą d u p o w y ższeg o w y n ik a , że n a jle p s z ą choć n a jż m u d n ie js z ą j e s t d r o g a z Azyi, a n a jle p s z y m ś ro d k ie m r u c h u okręt; tę drogę obrał Roald A m u n d s e n . N ależy t u w sp o m nieć c h o ć b y pobieżnie o jesz c ze j e d n y m ś r o d k u ru c h u , k t ó r y z a sto so w a no choć z n ie p o w o d z e n ie m j u ż k ilk a razy: o balonie p o w ie trz n y m . Ma tę w ielką dogodność, że m ożn a n im s z y b ­ ko i niezależnie od s to s u n k ó w m ie js c o ­ w y ch , p rąd ów , szczelin w lodzie i t. d.

p r z e s u n ą ć się przez okolice p o d b ie g u n o ­ we; m a tę w adę, że nie m o żn a n a n im p om ieścić w ię k s z y c h a p a ra tó w , np. do m ie rz e n ia głębokości m orza. Ale n im się go będzie s k u te c z n ie u ży w ało, m u si b y ć pew n ość, że we w sz e lk ic h w a r u n ­ k a c h da się k ie ro w a ć dowolnie i że m o ­ t o r b ędzie p r a c o w a ł tak ż e w o b e c b ard zo n isk ic h t e m p e r a t u r . In aczej w ięcej j e s z ­ cze p a d n ie ofiar j a k 15 l a t t e m u A n a r e e , 0 k t ó r y m dziś je s z c z e nie w iadom o, j a k 1 gdzie zginął. W ła ś n i e główmy tw ó r c a n ie m ie c k i b a lo n u do k iero w a n ia, hr. Z ep ­ pelin, zam ierz a w espó ł ze z n a n y m m e t e ­ orologiem b e rliń s k im H e rg e se lle m ro zp o ­ cząć szczegółow e b a d a n ie m ete o ro lo g ic z n e ba lon em okolic p o d b ie g u n o w y c h i s k o m u ­ nikow ali się ju ż w celu w sp óln ej, j e d n o ­ litej p ra c y z w y p r a w ą R o a ld a A m u n d s e ­ na. Dopiero te i liczne d a lsz e sz cz e g ó ­ łowe b a d a n ia , w y ś w ie t lą n a u k o w o p r z y ­ ro d ę t a k n a d z w y c z a jn ie c ie k a w ą k r a i n polarn ych, gdzie p o ry r o k u s c h o d zą się z j e d n y m d n iem i j e d n ą nocą, n a k t ó r e dzieli się rok, gdzie s to s u n k i k l i m a t y c z ­ n e są b a rd z o ciek aw e, g d z ie o r g a n iz m y

roślinne, zw ierzęce i człowiek p rzy sto so ­ w a ły się w sposób b ardzo c h a r a k t e r y s t y ­ czny do je d n o s t a jn y c h , tylko m ałym w a ­ h a n io m p o d le g a ją c y c h s to s u n k ó w o św ie­

tle n ia i t e m p e ra tu ry .

S to im y n a rozdrożu, ż e g n a m y epokę w ielkich k o n k w ista d o ró w , w ielkich z w y ­ cięzców, co w oka m gnien iu mimo w sz e l­

kich p rzeszk ód i tru d ó w , żelazną wolą, s a ­ m otni p rze d a rli się s e tk i i ty sią c e kilo­

m e tró w przez p u s ty n n e bezlu d ne kraje, n i e t k n ię t e do tąd s to p ą ludzką. N a t o ­ m ia s t w itam y zorzę poran ną epoki p r a c y da le ko mniej głośnej, daleko ż m u d n ie j­

szej, su b te ln e j i ścisłej, k t ó r a na m o s ta ­ tecznie odsłoni te n ciek aw y ś w ia t p o la r ­ ny , dziew iczy i biały, k tó ry ta k tru d n o było zwyciężyć.

L. Sawicki.

E . R U T H E R E O R D .

N O W E P O S T Ę P Y A T O M I S T Y K I .

W w y k ła d z ie n in ie js z y m m am z a ­ m ia r pom ów ić o s ta n ie dzisiejszym t e o ­ r y i a to m is ty c zn e j w n a u c e i pośw ięcić chw il k ilk a p r z e d y s k u to w a n iu ró żn y c h m eto d m ie rz e n ia p e w n y c h p o d s ta w o w y c h w ielkości a to m isty c zn y c h . C hw ila o becna zda je m i się odp ow iednią p o tem u , szybk i b o w ie m postęp fizyki w o s ta tn im l a t d z ie s ią tk u dał n a m nie ty lk o znacznie ja ś n ie js z e pojęcie o budo w ie a to m u i ł ą ­ czności m iędzy m a t e r y ą a ele k try c z no ścią , a le — o czem przed l a t y n a w e t śnić nie b y liś m y w stanie: o r ę ż d o ś w i a d c z a l ­ n y . W czasach, k ie d y fizyk poczyna so­

bie w y s ta w ia ć całą atm osferę przepełnio­

n ą u n o sz ąc e m i się wszędzie c z ą s tk a m i

a to m ó w — w a r to z a sta n o w ić się, co się

dzieje z sa m e m i atom am i, w a r to p rz y jr z e ć

się szczegółowo fu n d a m e n to w i a to m is t y -

cznem u, d ź w ig a ją c e m u p o tęż n y g m a c h

w ied zy now oczesnej. Żaden fizyk a n i

c h e m ik nie może z a m y k a ć oczu n a wielkie

znaczenie, j a k i e m a dziś w n a uce hypo-

te z a a to m isty c zn a . M a te ry a s k ła d a się

z w ielk iej ilości p o szczeg ó lnych d ro b n y c h

(7)

WSZECHSWIAT 103

cząstek:— to p rze k o n a n ie j e s t isto tn ą p o d ­ staw ą tłu m a c z e n ia w s z y s tk ic h własnosci m ateryi.

Rozważmy k ró tk o s topn iow y rozwój teoryi a tom istycznej. T eoryi tej w jej n a ­ ukowej szacie użył w swej p ra c y po raz pierwszy Dalton w r o k u 1805, p o słu g u jąc się n ią dla objaśn ien ia praw a w ie lok rot­

ności sto su n k ó w . P osiłkow anie się nią ułatwiało n iez m ie rn ie tłu m ac z e n ie fak tó w chem icznych i to właśnie przyczyniło się do je j s z y b k ieg o w z r o s tu w opinii św ia­

ta nauko w eg o : s ta ła się ona odtąd w y ­ godną i cen n ą h y p o tez ą u ła tw ia ją c ą p r a ­ cę naukow ą. M a te r y a —dzięki b adaniom c hem ików —okazała się złożoną z pewnej ilości p ierw ia stk ó w , nie dających się d a ­ lej rozłożyć zwry k łem i ś ro d k a m i la b o r a ­ toryjnemu. Dalsze b a d a n ia oznaczyły w zględne ciężary ato m ow e ty ch p ie r ­ w iastk ów .

W fizyce k o rz y ś ć te g o pog ląd u na ma- te r y ę w zro sła w zn aczniejszym jeszcze stopniu pod w p ły w e m m a te m a ty c z n e g o rozw oju c y n e ty c z n ej czyli dy nam icznej te o ry i gazów w p r a c a c h C lausiusa i Max- wella. Okazało się, że w łasności gazów można tłu m a c z y ć zadaw alająco, jeżeli przyjm iem y , że gaz s k ła d a się ze s k u ­ pienia b ard zo w ielu d r o b n y ch cząstek, p o ru sz a ją c y c h się n ie u s ta n n ie i u d e r z a ­ ją c y c h j e d n e o d ru gie i o ś c ia n y na c zy ­ nia. Między d w om a po sobie następują- cemi zderzen iam i c z ą s tk i po ru sz a ją się pro sto lin ijn ie i d ługość drogi, k tó rą p rz e ­ byw ają, j e s t znaczna w p o ró w n a n iu z w y ­ m ia ram i linio w em i cząstki.

Można podziwiać je d y n i e z d u m ie w a ją c ą trafność tej s ta t y s ty c z n e j teoryi w o b jaś­

nianiu ogólnych w ła sn o śc i gazów' a n a ­ w et i w p rz e p o w ia d a n iu n a s tę p s tw n i e ­ oczekiw anych. T rw a ło ść sw ą oraz g r a ­ nicę z a sto s o w a n ia te o r y a ta zawdzięcza tem u, że nie z a w ie ra żadnego w y raźn eg o o graniczenia co do n a t u r y sa m y c h czą­

steczek, ani co do sil m iędzy niem i dzia­

łających. Można w y o b ra ż a ć sobie czą­

steczkę n a p r z y k ł a d ja k o zupełnie e la s ty c z ­ ną kulę,—j a k wołał lord K elvin—lu b też jako c e n tr u m sił (Boskovic), zawsze j e d ­ nak, jeż e li się u p rz e d n io zrobi odpow ied­

nią umowę, gaz p osiadać będzie te sam e

w łasności s ta ty s ty c z n e . To też nie je s t e ś ­ my w s ta n ie bez s p e cyaln ych hypotez pom ocniczych w yprow adzić z teoryi a t o ­ m istycznej żadn ych c e nny ch wniosków co do n a t u r y samej cząsteczki.

Pod koniec zeszłego stulecia idee te o ­ ry i a tom istycznej p rze n ik n ę ły do w ięk ­ szej części fizyki i chemii. P o g lą d na a tom y z a tr a c a ł coraz bardziej znaczenie obrazu. Atom, p ierw o tn ie u t w ó r w y­

obraźni, posiadł wielkość i kształt, w wielu p r z y p a d k a c h obdarzano go nieśw iadom ie n a w e t kolorem. P r o s to ta i użyteczność w p o słu giw aniu się a to m is ty c z n y m spo­

sobem m yśle n ia do o bjaśn ia nia najróżno­

ro d n ie jsz y c h z ja w isk fizycznych i ch e ­ micznych spraw iły to, że ważność tej teo ry i u ro sła znacznie w oczach p rac o w ­ n ik a naukow ego. Doszło do tego, że po­

częto te o ry ę b rać za f a k t przyrodniczy, za m iast uw ażać j ą j a k o cenną w p rac y naukow ej hypotezę, dla któ rej byłoby niezm iernie trud no o p ro ste i p r z e k o n y ­ w ające dowody. Byli fizycy i filozofowie w y k a z u ją c y n iez b y t p ew n e p o d s ta w y t e ­ oryi, na której przecież ta k wiele spoczy­

wało. P o m y s ł cząsteczek był bardzo d o ­ go d n y do o b jaśn ia n ia faktów d o św ia d ­ czalnych, dziw n ą j e d n a k w y d a ć się może pew ność w iększości uczonych, że a to m y istn ieją realnie, a nie są tylko obrazem w y tw o rz o n y m przez fanta zyę . Pew no ści tej w istocie wszakże nie było, b r a k jej j e d n a k nie zachw iał ani na chw ilę w ia ­ r y w a to m is ty c z n ą b u d ow ę m atery i. Je st rzeczą zupełnie zrozum iałą, że m usiała p ow stać r e a k c y a przeciw ko p a n o w a n iu te o ry i tej w fizyce i chemii. P o w sta ła szkoła, k tó ra zap ra g n ę ła w y ru g o w a ć z ty c h n a u k te o ry ę ato m isty c zn ą a j a k o r ó w n o ­ w ażnik w y sta w ić prawo wielokrotności sto sunków . Ruch te n oparł się n a moż­

ności tłu m ac z e n ia wielu fak tó w c h e m ic z ­

n y c h term o d y n am ic z n ie bez w p ro w a d z a ­

n ia hypotez o specyalnej budow ie m a t e ­

ryi. P rz y z n a każdy, że ogólne m eto d y

tego ro dzaju m ają wielkie znaczenie; w

ty m p rz y p a d k u je s t j e d n a k t a n ie d o g o d ­

ność, że nie wielu potrafi m yśleć po praw ­

nie w k a te g o r y a c h term ody n am icznych .

O dm aw ianie zaś ra c y i istn ie n ia teoryi

ato m isty c zn e j nie doprowadziło jeszcze

(8)

104 W SZECHŚW IAT j Y s 7 n ig d y do n o w y c h odkryć. N a j e j k o r z y ś ć

p rze m aw ia to, że d a je ona, je ż e li t a k m ożna powiedzieć, u c h w y t n e i rz e c z y w iste w y obrażenie o m a te ry i, u ła tw ia ją c e pracę n a u k o w ą . P o d c ią g a n ie p ew n ej s u m y f a k ­ tó w pod ogólne z a sa d y a b s t r a k c y j n e nie w y s t a r c z a w ię k szo śc i p r a c o w n ik ó w n a polu n a u k o w e m . U c z u w a ją oni po trzeb ę k o n k r e tn e g o w y o b r a ż e n ia sobie m e c h a ­ n izm u z ja w is k a , c h o ć b y n a w e t w y o b r a ­ żenie to s k a za n e było n a b r a k s u b te ln o ­ ści. Może to j e s t sła b o ść n a szeg o u m y ­ s łu n a u ko w e go:— n ależy j e d n a k liczyć się z nią. Ta w łaściw ość m y ś le n ia j e s t mo- j e m zd an iem , c e ch ą t e m p e r a m e n t u a n g lo ­

saskiego.

Opiera się o n a n a p r z e ś w ia d c z e n iu , że f a k t y przyro dnicze d a d z ą się w ostatecz- n e m s w y m źródle u j ą ć w ogólne z a sa d y dynam iczne, a co za te m idzie m ożna będzie znaleźć t y p m ec h a n iz m u , k t ó r y m b y lib y ś m y w s ta n ie tłu m a c z y ć sobie f a k t y o b serw ow ane.

Ogólnie m n iem an o , że n a k o rz y ś ć ato- m is ty c z n e j b u d o w y m a t e r y i z n a t u r y r z e ­ czy n ie m ożna znaleźć d e c y d u ją c y c h do­

w od ó w i że t e o r y a t a po zo stać m usi nie d a ją c ą się w p r o s t s p ra w d z ić hypotezą.

N ajnow sze b a d a n ia d a ły n a m j e d n a k n o ­ w e i w s p a n ia łe śro d k i s p ra w d z e n ia s łu s z ­ ności t y c h m n ie m a ń . Nie w y d a się więc n ie u p r a w n io n e m p y tan ie , czy p o sia d a m y obecnie b ardziej d e c y d u ją c e dow ody s łu s z ­ ności te o ry i a to m is ty c z n e j.

D o św ia d c z en ia u w id o c z n ia ją c e r u c h c i ą ­ g ły c z ą s te k cieczy, a w ię c ilu s t r u j ą c e te o r y ę cy n e ty c z n ą, w^ydawaćby się m o gły n ad zieją nie do ziszczenia, w ob ec tego że cząstec z k i nie są w idzialne. W zw iązku z t e m p r a g n ę w ła ś n ie n a czas k r ó t k i s k ie ro w a ć m yśl słu c h a c z ó w n a cie k a w e z jaw isko stu d y o w a n e g r u n t o w n i e o sta tn ie - m i czasy, n a „ r u c h y c z ąste c z k o w e B r o w ­ na". Z jaw isko to ze w zględó w przez n a s p o d n o sz o nych z a s łu g u je n a uw a g ę . W 1827 r o k u b o t a n i k a n g ie ls k i B ro w n o b se rw o w a ł pod m ik ro s k o p e m r u c h d r o b ­ n iu tk ic h c z ąstek , n a p r z y k ł a d n a s io n ro ś ­ linn ych : p rzeniesio ne do cieczy, p o r u s z a ­ j ą się one bez p r z e r w y t a m i z p o w ro ­ tem , n ie re g u la rn ie , ze z n a c z n ą s z y b k o ­ ścią, j a k b y p o rw a n e w w ir ta n e c z n y .

D łu g i czas przy pisy w ano te r u c h y n ie ­ je d n o s ta jn e j te m p e r a t u r z e cieczy. Liczne b a d a n ia późniejsze u z n a ły ten p o g ląd za błęd n y . B a d a n ia Gouya s tw ie rd z iły , że r u c h y te po w s ta ją spontaniczn ie i w te d y gd y do ś ro d o w is k a ciekłego z o sta n ą w p ro ­ w a dzo ne drob ne c ząstk i ja k ie g o ciała, że są one d łu g o trw a łe , n a stę p n ie , że ze z m n ie j­

szeniem te m p e r a t u r y w z r a s ta ich p rę d k o ś ć i w końcu, że p rę d k o ś ć t a zależna j e s t od w losk o w a to śc i cieczy otaczającej czą­

stki. Z odkryciem u ltr a m ik ro s k o p u b a ­ d a n ia ty c h r u ch ó w s ta ły się bardziej p e w n e i doskonalsze przez to, że możli- w e m było użycie w d o św iadczeniu z n a cz ­ nie d ro b n ie jsz y c h c z ą s te k niż daw niej.

E x n e r i Z sig m o nd y oznaczali śre d n ią p ręd k o ść c z ą s te k o zn anej śre d n ic y w r o z m a ity c h cieczach; S v e d b e rg d ow cipnie p o m y śla n ą m e to d ą m ierzył ś re d n ią wol­

ną d łu g o ść d ro g i i p rę d k o ś ć c z ą s te k o ró ż ń y c h ś re d n ic ac h . D o św ia d c z en ia E h r e n h a f ta , w y k o n a n e w r o k u 1907, do­

wiodły, że r u c h y B row n a jeszcze lepiej m ożna uwidocznić w py le z aw ieszo ny m w gazach. E h r e n h a f t o trz y m a ł pył ta k i z ł u k u e le k try c z n e g o m ię d z y d w iem a e le k tro d a m i sre b rn e m i; n a u n o sz ą c y c h się c z ą s tk a c h m ożna było zapom ocą u l t r a ­ m ik ro s k o p u obserw ow ać c h a r a k t e r y s t y c z ­ ne r u c h y B row na. Te d w a dośw iad cze­

nia różniły się ty lk o ś re d n ią w o ln ą d łu ­ gością drogi; dla c z ą s te k j e d n a k o w e j w iel­

kości j e s t ona znacznie w ię k sza w gaz ac h niż w cieczach.

N aogół rodzaj r u c h u o w y c h c z ą s te k z g a d za się z teo ry ą c y n e ty c z n ą , chociaż n a w e t n a jm n ie js z e z o b se rw o w a n y c h czą­

s te k p osia d a ją masę, bez w ą tp ie n ia z n a c z ­ nie w ię k s z ą niż m as a cząstec z k i gazu.

C h a r a k t e r t y c h z ja w isk n a rz u c a z n i e ­ p r z e p a r tą siłą p rze św ia d c ze n ie, że c z ąstk i owe rzu c a n e są d z ia łan ie m sil u k r y t y c h w ro ztw o ra c h i że siły te m a ją źródło w c ią g ły m r u c h u n iew id z ialn y c h c z ą s te ­ czek, z k tó r y c h ro ztw ó r się sk łada. O bjaś­

n ienie o p a rte n a tooryi c y n e ty c z n e j da n e było przez E in s te in a i Sm oluchow skiego.

D ośw iadczenie zgad za się n a jzu pełniej

z obliczeniam i teo re ty c z n e m i. J e sz c z e

le p s z e m pośw ia d cz e n ie m p r z y p u sz c z eń

t y c h są na jn o w sze dośw iadczenia P e r r i n a

(9)

M 7 WSZECHSWIAT 105

(1909 r.). T w o rzy ł on e m u lsy ę z gum i- g u t y i wody, ob fitującą w znaczną ilość k u lis ty c h mniej więcej jed n a k o w ej wiel­

kości cząstek, w y k a z u ją c y c h r u c h y Brow ­ na. P o d w p ły w e m ciężkości c ząstki te opadały n a spód naczynia; po n a s tą p ie ­ niu rów n o w ag i zapom ocą m ik ro sk o pu obliczane było u g r u p o w a n ie się ich z a ­ leżnie od w y sokości w a rs tw y . L iczba ich zm n ie jsz a się od d n a na c zy n ia podług p ra w a w y k ła d nik ow e go , czyli w e d łu g t e ­ go sam ego p raw a , p o d łu g któ re g o zm niej­

sza się ciśn ien ie a tm o sfe ry w m iarę o d dalan ia się od po w ie rz c h n i ziemi. P o ­ n iew aż w d o św iadczen iu P e r rin a m asa c z ąs tek b y ła w ielka, rozłożyły się one w t a k cien kiej w a r s tw ie , że g ru b o ść jej w yn o siła zaledw ie części m ilim etra.

W j e d n e m n a p rz y k la d dośw iadczeniu licz­

b a c z ąstek z m n ie js z y ła się do połowy w odległości 0,038 m, g d y o d p o w ia d a ją ­ ce t e m u dla a tm o s fe r y oddalenie od po­

w ie rz c h n i ziem skiej w y nosi 6000 m etrów . Po obliczeniu śre d n ic y i w agi cząstki P e r r i n doszedł do w n io sk u , że w g r a n i ­ c a ch b łę d u d o św ia d cz e n ia p raw o g r u p o ­ w a n ia się w y k a z u je , że k a ż d a m ała c z ą ­ s t k a p osia d a tę s am ę en e rg ię cynetycz- ną, co c z ąs tec z k a roztw o ru , w k tó ry m g ru p o w a n ie to się odbyw a; isto tn ie czą­

s tk i owe z a c h o w u ją się pod k a ż d y m w zględem j a k cząsteczki o w yso k im cię­

żarze. J e s t to bardzo w a ż n y re z u lta t, z te g o w zg lęd u, że w y k a z u je on, iż p r a ­ wo podziału e n e rg ii m ię d z y c z ą s te c z k a ­ mi o ro z m a ity c h m a s a c h — wniosek w iel­

kiej w a g i z te o r y i c y n e ty c z n e j— sp ra w d za się w k a ż d y m raz ie w b ardzo wielkiem przy bliżen iu d la po działu c z ą s te k w śro­

dow isku, k tó re g o c z ąstec z k i są n a d z w y ­ czaj małe w p o ró w n a n iu z ro zm iara m i i m a s ą cząstek . J a k ie k o l w i e k o b jaśnienie n a d a m y t e m u z ja w is k u tru d n o p o w ą t p ie ­ wać, że w y n ik a ono z r u c h u cząsteczek roztw oru, a te m sam em , ż e j e s t ono u d e ­ r z a ją c y m j a k k o l w i e k nie bezpośrednim dow odem n a k orzy ść c y n e ty c z n ej teo ry i m ateryi.

Nowe b a d a n ia w dziedzinie pro m ie­

niotw órczości rz u c a ją św iatło n a to za­

gad n ie n ie z innej jesz c ze s tr o n y , nowej i isto tn ie bezpo śre d n ie j. W iad o m o po­

wszechnie, że prom ienie a r a d u o d c h y ­ lane są zarów no w polu e le k try c z n e m j a k i m agnety cznem . Można stą d w nios­

kować, że prom ieniow anie j e s t fak te m n a tu r y m ate ry a ln ej, że j e s t ono prądem d odatnio n a ła dow any c h cząstek w y s y ła ­ n y c h przez rad z bardzo w ie lką szy bk o­

ścią. Z pom iarów odchylania prom ieni przech od zący ch przez e lektryczne i m a ­ g n e ty c z n e pole — oznaczono s to s u n e k — ład u n k u c ząstki do jej masy; w a rto ść tej wielkości dowodzi, że c z ą s tk a t a ma w y ­ m ia r y atom u. R u th e rfo rd i Geiger o p ra ­ cowali n ied aw no bezpo średn ią metodę, dowodzącą, że prom ieniow anie to nie j e s t ciągłe. Udało się im w pew ien sposób stw ie rd z ić przejście pojedynczej c ząstki a przez specyalnie u rzą d z o n e w ty m ce­

lu naczynie. Zapomocą e le k tro m e tr u u ż y ­ w an ego w tem doświadczeniu, po raptów- nem p oruszeniu igły, m ożna było ob se rw o ­ w ać przejście cząstki a przez m ały otwór.

W te n sposób, przez zwykłe liczenie poruszeń ig ły e le k tro m e tr u można było oznaczyć ilość cząstek a. W ilhelm Croo- kes w ykazał, że p rom ienie a pa d a ją c e na e kra n z fosforyzującego sia rc zk u cy n k u w y w o łu ją szereg b łyśnięć św ie tln y c h . W y d a je się, że to w ła śn ie c z ą s tk a a w y ­ tw a rz a isk rę ś w ia tła na tem m iejscu, w k tó re uderza. Za u życiem o dpow iednie­

go e k r a n u m ożna obliczyć z pomocą m i ­ k ro sk o p u ilość ta k ic h b ły śn ię ć w ciągu s e k u n d y n a pewnej płaszczyźnie. Oka­

zało się, że obliczona w t e n sposób ilość b ły śn ię ć ró w n a się liczbie cz ąstek a obli­

czonych m eto d ą e le k try c z n ą . To dowodzi, że istotn ie u derzenie każdej c z ąstk i a w siarczek c y n k u w y w o łuje widoczne bły- śnięcie. Są zatem dwie różne m eto dy obse rw ow a nia w y syłan ej przez r a d od­

dzielnej c z ą s tk i a: m eto d a ele ktry c z n a , d r u g a zaś m etoda optyczna.

N asuw a ją ce się n a m p y ta n ie dotyczę samej n a t u r y c z ąstk i a. P o w szech nie uchodzi za pewnik, że c z ą s tk a a j e s t n a ­ ład o w a n y m e le k try c z n ie atom em helu;

pogląd t e n był o sta te cz n ie p o tw ierd z o n y

przez R u th e rfo rd a i Roydsa, k tó rz y w y ­

k r y li hel w przestrzeni, w k t ó r ą po j e j

opróżnieniu w y syłane b y ły c z ą s tk i c*.

(10)

106 W SZECHŚWIAT j\r» 7

O trz y m a n y z r a d u hel pochodzi z n a g r o ­ m a d z o n y c h cz ąstek a, k t ó r e p rzezeń są n ie u s ta n n ie w y rz u c a n e . J e ż e li z m ie rz y ­ m y ilość o trz y m a n e g o w te n sposób h e ­ lu, bę dz ie m y odrazu wiedzieli, j a k a p o ­ trz e b n a j e s t ilość c z ą s te k a do w y t w o ­ r z e n ia d anej objętości gazu.

Ilość t a n ied a w n o zm ie rz o n a z ostała dokładnie przez J a k ó b a D e w a r a . O sta tn ie w y k o n a n e p rze z e ń p o m ia r y w y k a z a ły , że j e d e n g ram r a d u w ró w n o w a d z e p ro m ie ­

niotw órczej w y t w a r z a w c ią g u d n ia 0,46 cm 3 czyli 5,32 . 10 ~ 6 cm 3 n a s e k u n d ę . Z obliczeń zaś b e z p o śre d n ic h wuadomo, że j e d e n g ram r a d u w s ta n ie ró w n o w a g i w y s y ł a 13,6.1010 c z ą s te k a. Dla u t w o r z e ­ n ia więc j e d n e g o cent. sześć h e lu p o trz e b a 2,56. 10 19 cz ąstek a.

Z d ru g ie j znów s tr o n y w iadom o, że w sz y stk ie c ząstk i a, bez w z g lę d u n a sw e pochodzenie, są id e n ty c z n e co do m a s y i b u d o w y swojej. U z a s a d n io n e m j e s t więc p rzyp u szczen ie, że c z ą s tk i a, m ają c e w s ta n ie r u c h u p o s ta ć o d r ę b n ą —z a c h o w u ją j ą w te d y również, g d y u t w o r z ą p e w n ą o b jęto ś ć gazu, in n e m i sło w y , że c z ą s tk i a po stra c ie sw e g o ł a d u n k u s ta j ą się j e d n o s t k a m i zasadniczem i, czyli a to m a m i helu. W p r z y p a d k u gazu jed n o a to m o - wego, j a k i m j e s t hel, z a d an ie j e s t ł a t w i e j ­ sze, nie m o g ą się bow iem tw o r z y ć czą­

s te c z k i o skład zie złożonym: c z ą s te c z k a j e s t i d e n ty c z n a w ty m razie z a to m em .

Z dośw iadczeń więc w y n ik a , że j e d e n cent. sześć, helu z a w ie ra 2,56. 10 19 a to ­ m ów w w a r u n k a c h n o r m a l n y c h , to j e s t pod ciśnieniem a tm o s fe ry c z n e m i w t e m ­ p e ra tu rz e 273° abs. P o niew aż g ę s to ś ć h e ­ lu j e s t n a m z n an a, k a ż d y z a te m a to m h e lu m a 6 , 8 . 10 “ 24 m asy, ś re d n ia zaś o d le ­ głość m ię d z y c z ą s te c z k o w a w y n o s i 3,4.10 - 7 cm w w a r u n k a c h n o r m a ln y c h .

R e z u lta t te n o s ią g n ą ć m ożna w in n y j esz c ze sposób. W iad o m o , że w ielko ść

w y ra z u ~ r ó w n a się d la c z ą s t e k a 5,070.

. 1 0 3 j e d n o s tk o m e le k t r o m a g n e t y c z n y m . Z nając ogólny ł a d u n e k ok reślo n ej ilości c z ąs tek a łatw o oznaczy ć ł a d u n e k d o d a tn i poszczególnej c z ą s tk i a; w ie lk o ść teg o ł a d u n k u r ó w n a się 3 ,1. 10 ~ 20 j e d n o s t k o m e le k tro m a g n e ty c z n y m . Je ż e li p o d s ta w i­

m y tę liczbę w w yrazie — okaże się, że m asa c z ąstk i a w yn iesie 6 , 1 . 10 -24. Ilość ta z g a d z a się zupełnie z liczbą p o d a n ą wyżej.

Nie przypuszczam , b y n a sąd mój w p ł y ­ nęło to, że sam miałem udział p ew ien w t y c h b a d a n ia c h ; d o św iadczenia te — jeżeli j e ro z p a try w a ć będziem y ja k o ca­

łość— w y d a ją mi się prawie bez p o śre d n im dow odem n a korzyść teoryi a to m isty c zn e j.

Tłum . D . i S.

(C. d. nast.).

BIO LO G IA T E R M IT Ó W .

O d cz y t w y g ło sz o n y w K ole Ą kadem ickiem . P rz y ro d n ik ó w W szecb n . lw o w . dn. 26/6 i 2/7

1909 roku.

(C iąg dalszy).

O pokarmie. Czem się żyw ią i w j a k i sposób zabezpieczają się od głod u te k r o ­ cie in d y w id u ó w , z e b ra n y c h w szczupłej p rz e s trz e n i, j a k ą p r z e d s ta w ia gniazdo?

M ate ry ał p o k a rm o w y te rm itó w może sta n o w ić , zdaje się, w szelk a m a t e r y a o r ­ ganiczna, j a k a ty lk o u le g a sile szczęk ty c h d r o b n y c h stw o rz e ń . W ię c drzew o żywe, m a rtw e , zioła, owoce, zboże, liście, korzonki, d ro bn e z w ie rz ę ta (zw ykle t r u ­ py), s p rz ę ty , u b r a n ia , p a p ie r y i t. d. Są g a tu n k i, k tó re specyalnie lu b ią p ew ne g a t u n k i drzew , inne znow u prze n o sz ą o b u m arłe nad żyw e lu b naodw rót. Ogól­

n ie j e d n a k w s z y s tk o b y w a przez nie j a ­ dane, to też nic dziw nego, że is to ty te m o g ą w g o s p o d a rs tw ie człow ieka nie- obliczone w y rz ą d z a ć szkody.

O sposobie p r z e r a b ia n ia p o b ie r a n y c h

m a te ry j na p o k a rm dotychczas, n ie s te ty ,

je s z c z e m ało wiemy. N a p o d s ta w ie a n a ­

logii l m ró w k am i, b u d o w y a n a to m ic z n e j

p rze w o d u po k a rm o w e g o i nielicznych,

b e z p o śre d n ic h o b se rw a c y j m ożna t w i e r ­

dzić, że m a t e r y a p o b ie r a n a przez p o sz ­

czególne in d y w id u a nie idzie w y łą c zn ie

n a ich u ż y te k , lecz b y w a w y d z ie la n a dla

o so b n ik ó w n ied o jrzałych i nie b io rą c y c h

u d z ia łu w w ycieczkach.

(11)

.Ne 7 WSZB CHS W IAT 107

W ydzielan ie spożytego p o k a rm u może się o d b y w a ć w d w o ja k i sposób: przez pyszczek lub o tw o re m odbytow ym ; w pierwszym p rz y p a d k u m ów im y o ekskre- cyi stom odealn ej w d r u g im o proktodeal- nej.

Oczywiście, po k a rm pochodzenia prok- todealnego m u si b y ć uboższy w s k ła d n i­

ki p ożyw ne od stom o d ealneg o. Również chemicznie różn ią się znacznie; stomo- dealny u leg a d z ia łan iu wydzielin g ru c z o ­ łów ś linow y c h , p r o k to d e a ln y zaś soków żo łądkow ych i gruczołów jelita.

W a ż n y j e s t fakt, d o s trz e g a n y je d y n ie u term itó w , socyalnie żyjący ch; m iano­

wicie w sp e cy a ln em rozszerzeniu tylnej części przew od u po karm o w e g o , w k tó re m n a g ro m a d za się sp o ż y ty pokarm , żyje praw ie stale b o g a ta fa u n a Protozoów.

Zw ierzęta te n iew ą tp liw ie w p ły w a ją n a tra w ie n ie p o k a rm u roślinn eg o, w czem u p e w n ia n a s t a okoliczność, że podobne s to s u n k i i s t n i e j ą i u p rzeżuw aczy.

Osobniki d o jrzałe z w y ją tk ie m pary płciowej żyw ią się głów nie p o k arm em p ro k to d e a ln y m , m o g ą c y m być zarówno w s ta n ie świeżym , j a k i suchym . Celem o trz y m a n ia świeżego, in d y w id u u m głasz­

cze c z ułkam i k on iec odw łoka dan eg o to­

warzysza, k tó ry , w t e n sposób p o b u d z o ­ ny, w y d z ie la p o ż ą d a n y pokarm .

Co do w y d z ie lin stom o dealny ch, zdaje się, że m a ją one daleko w iększe z n acze­

nie; służą n iety lk o za p o k a rm , ale w e ­ d łu g w szelkiego p raw d o p o d o b ie ń s tw a w p ły w a ją ró w nież n a różnicow anie się k a s t, w szczególności zaś płciowej.

O sobniki płciowe p o b iera ją j a k o po ­ k a r m p ra w ie w y łą c zn ie ślinę, l a r w y zaś w ydzieliny sto m o d e a ln e z w ięk szą lub m niejszą je j p rzy m ie s z k ą zależnie od s to ­ pnia ich rozwoju.

Z ilością spożyw anej śliny j e s t w z w ią z ­ ku w ystę p o w a n ie w przew odzie p o k a r ­ m o w y m p ie rw o tn ia k ó w , w s k u t e k czego n ie k tó rz y p r z y p u sz c z ają , że ich to obec­

ność u jem nie w p ły w a na rozwój o rg an ów płciow ych.

W ściśle z o rg a n iz o w a n e m i nad zw y czaj licznem sp o łe c z eństw ie z ap ro w ian to w a- nie oczyw iście w ażne m a znaczenie.

U te r m itó w zw łaszcza, u k t ó r y c h zróżni­

cowanie ka sto w e dalej jeszcze niż u m ró­

w e k j e s t p osunięte, m u sim y s p o tk a ć tem - bardziej niż u tych o s ta tn ic h szczególny sposób zabezpieczania się przed głodem.

Zadanie to p rzy p a d a pew nej części k a s ty robotniczej, k tó ra w to w a rz y s tw ie żoł­

n ie r z y czyni w t y m celu w okolicę licz­

ne w ycieczki, na k tó ry c h z a o p atru je się w odpowiedni m a te ry a ł p ok a rm o w y.

W s z y s tk o , co się da ug ry źć, bywa za­

biera n e ju ż to w s ta n ie su ro w y m j a k zbo­

że, liście i t. p. lub na m iejscu spożyw a­

ne i w p o sta c i wydzielin p ro k to d e a ln y c h w gnieździe gromadzone.

Ale nie j e s t t o j e d y n y sposób ro bie nia zapasów p o k a rm o w y c h . Znacznie lepsze p rzy s to s o w a n ie w zab ezpieczaniu od g ło­

du m ieszkań ców kolonii zw łaszcza la rw m łodocianych p r z e d s ta w ia hodo w la g r z y b ­ ków, k tó rą sp o ty k a m y u najw y ż ej u s p o ­ łecznionych term itó w , bo w y o b ra ź m y so­

bie, że np. p a r t y a robotnik ów , k t ó r a się u d a ła po prow iant, z o stała przez n ie p rz y ­ jaciół lub ulew ę deszczową zgładzona, w te d y r e s z ta kolonii b y łab y n a rażo na, jeś li nie na śmierć, to przy n a jm n ie j na głód; je ś li zaś zw rócim y uw agę, że ter- m ity w znacznej części żyją w s tre fa c h gorących, gdzie w porze deszczowej całe okolice b y w a ją zalew ane, to n ie tr u d n o zrozumieć genezę hodowli spe cy a ln y ch g rzy bków lub też p e w n y c h owadów, co z re sz tą s p o ty k a m y i u mrówek.

Za podłoże do hodowli g rz y b k ó w s łu ­ ży p a p k a sporządzona z ro zd robn ion y ch części ro ślin ny ch; na niej p o ja w ia ją się pew nego ro d z a ju g rzy b k i, służące w ła ­ śnie za pokarm . Głównie żyw ią się n ie ­ mi larwy, k tó re n a w e t m ie s z k a ją w ty c h t a k zw. ogrodach. Co pewien czas ter- m it y z m ie n ia ją podłoże, gdyż w końcu ja ło w ie je i s ta je się n ie z d a tn e m do dal­

szej u p r a w y grzybków . N ajczęściej spo­

t y k a się V olvaria eurhiza, obok k tórej zazwyczaj X ylaria; ta o s ta t n ia j e d n a k n ig d y nie owocuje, gdyż b y w a zaraz po u k a z a n iu się stale zjadan a.

Hodowla g rz y b k ó w u t e r m itó w j e s t d a ­

leko bardziej ro zpo w szechn ion a niż u m ró ­

w ek, a łąc z y się to ściśle z tem , że ter-

m ity w zasadzie są o w a d a m i roślinożer-

nemi, a w szczególności sp o ż y w a ją d r e ­

(12)

108 W SZECHŚW IAT No 7

wno, k tó re j e s t może n aju b o ższe w s k ł a d ­ n ik i pożywne. D la te g o też, zw łaszcza dla la r w m ło d ociany ch, p o k a rm b o g a ts z y w s u b s ta n c y e białk o w e j e s t p ra w ie k o ­ nieczny. G rzybki w ła śn ie h o d o w a n e na specy a ln ie p rzy rząd zonej papce, w y c i ą ­ g a ją c z niej w sz e lk ie soki pożyw ne, k o n ­ c e n tr u ją je w sobie i w te n sposób s ta j ą się ró w n o w a ż n ik ie m w o bec niepożyw no- ści s u b s ta n c y i d rze w n ej.

G eneza hodow li g r z y b k ó w s ta je się ł a ­ tw o zrozum iałą, je ś li sobie u p r z y to m n i- my, j a k w ie lk ą s ty c z n o ść t e r m i t y m a ją z d rew n e m , i to szczególnie m a r tw e m , w k tó re m w łaśnie g r z y b k i n a jła tw ie j się rozw ijają. N a s tę p n ie zw y c z a j g r o m a d z e ­ n ia w e w n ą trz g n ia z d a zap asó w , k t ó r e z a ­ p e w n e p o k r y w a ły się g r z y b k a m i, m u sia ł m im owoli d o prow ad zić j e do r e g u l a r n e g o ich k u lty w o w a n ia .

Stosunek termitów do św iata ziuierzęcego.

O lbrzym ia liczb a o s ob n ik ó w term icich, ściśle złączon y ch w sp o łeczeństw o , oczy­

w iście m u si w y tw a r z a ć p o tę ż n y c z y n n ik n ie ty lk o w ś w iecie r o ś lin n y m lecz ta k ż e zw ierzęcym . T e r m i ty n a le ż ą do n a j s t a r ­ sz y ch owadów , to też był czas n a w y ­ tw o rzenie się r ó ż n o r o d n y c h s to s u n k ó w m iędzy n iem i a r e s z t ą z w ie rz ą t, w c h o ­ d z ą cy c h z n ie m i w p e w n ą sty c z n o ść .

J e d n e np. z n a la z ły u n ic h s c h ro n is k o p rz e d w rogam i, in n e oprócz te g o poży­

w ienie i opiekę, je s z c z e in n e w y z y s k a ły dla w y lę g u w y so k o ść t e m p e r a t u r y , j a k a p a n u je w w ie lk ic h g n iaz d a c h , d la i n n y c h znow u t e r m i t y s ta ły się w y b o r n e m po­

ż y w ieniem .

N ie s te ty , w t y m w zględ zie, j a k i w i n ­ n y c h , szczupłe ty lk o p o s ia d a m y w ia d o ­ mości. I t a k np. o w z a je m n y c h s t o s u n ­ ka c h s a m y c h t e r m it ó w m ię d z y so b ą w ie ­ m y b ardzo mało.

Z a c h o w y w an ie się czło n kó w p e w n e g o g n ia z d a w z g lę d em o b c y c h in d y w id u ó w , cho ćby tego sa m e g o g a t u n k u , z d a je się b y ć z r e g u ł y w rogiem ; choć zn o w u z d r u ­ giej s tr o n y z n a m y p rz y p a d k i, k ie d y d w a lu b n a w e t więcej ró ż n y c h g a t u n k ó w p r z e ­ b y w a pod t y m s a m y m d a c h e m . W t a ­ k ic h j e d n a k ra z a c h , o ile w y k a z a ły b a ­ d a n ia H o lm g re n a , p r z e s t r z e n ie z a j m o w a ­ ne p rzez różne g a t u n k i s ą ściśle o d d z ie ­

lone, j a k o te ż n ie zauw ażono nigdy, aby in d y w id u a ró żn y c h familij wspólnie w y ­ k o n y w a ły pracę.

C ie k a w a j e s t k w e s ty a , czy obopólne z a m ieszkiw anie d a n y c h g a tu n k ó w j e s t przy p a d k o w e, czy też w y s tę p u je z reg u ły u t y c h sa m y c h g a tu n k ó w . Zdaje się j e ­ dnak, że n ig d y nie zachodzi s to s u n e k o b ojętn y, owszem, w n ie k tó ry c h ra z a c h w y k a z a n o , że j e d e n g a tu n e k w y z y s k u je drugi; m ianow icie goście są w t y c h p r z y ­ p a d k a c h daleko m n ie jsz y c h ro zm iarów ta k , że m og ą przez d rob ne o tw o ry prze­

d o sta w ać się do „ogrodów " sw y c h gospo­

d a rz y i o k r a d a ć ich z zapasów żywności.

Co dotyczę s to s u n k u m ró w e k do t e r ­ m itów , to je s t on w y łą c zn ie j e d n o s t r o n ­ ny; m ianow icie te r m it y są dła m rów ek, ' j a k z re s z tą dla w s z y s tk ic h o w a d ożern ych zw ie rz ą t, w y b o rn e m pożyw ieniem . Są p e w n e g a tu n k i m rów ek, k t ó r e p raw ie w y łącznie n a nie polują; n a p a d n ię te , czy- to w w olnem polu w czasie w ycieczek, czy te ż w do m u w p ra w d z ie zawsze s t a ­ w ia ją za cię ty opór lecz praw ie zawsze po k r ó tk ie j lu b dłuższej w alce ulegają.

Z w łaszcza m ró w k i w ę d ro w n e , D o ry lin y i P o n e r y n y n a jw ię k s z e cz y n ią w śró d t e r ­ m itó w s pustoszenia; d r o g a m i podziem ne- m i u m ie ją one d o s ta ć się do w n ę t r z a g n ia z d a i ta m n ie k ie d y p raw ie d o szczętu w y c in a ją całą kolonię. Nic też dziwnego, że rza d k o t y lk o m ożna s p o tk a ć t e r m i t y w o tw a r t e m polu.

J e d e n j e s t ty lk o dzień w życiu t e r m i ­ tów i to ty lk o płciow ych, kiedy, id ąc za p op ę d e m , bez w z g lę d u n a n ieb ezpieczeń ­ s tw o życia, w y l a t u j ą s e tk a m i ty s ię c y z g n iaz d a i w z la tu ją w p o w ietrze, a b y o d b y ć gody. Ale porę tę z n a ją m ró w k i i in n i nieprz y ja c ie le ląd o w i i p ow ietrzn i i j u ż n a długo przed w y ro jen ie m się cza­

t u j ą n a swe ofiary i w te d y , j a k rów nież k ie d y po g o d a c h s p a d a ją r o ja m i n a zie­

mię, a b y dać p o c z ą te k nowej kolonii, k r o ­ cie t y c h b e z b ro n n y c h ow adów idzie na łup s w y c h wrogów . S tą d też bardzo m a ły p rocent, przy p a d k o w o p ra w ie z a ­ c h o w a w sz y się p rz y życiu, może r a to w a ć i s tn ie n ie g a tu n k u .

M rów ki nie o g r a n ic z a ją się j e d y n i e do

w y s z u k iw a n ia te rm itó w , ale n ie k tó re g a ­

(13)

WSZECHŚWIAT 109

tunki w p ro s t u lo k o w u ją się n a stałe w ścianach ich gniazd.

J e d n a k nie w sz y stk ie m rów ki, w c h o ­ dzące w sty czno ść z t e r m it a m i są ta k zdecydow anem i ich w ro g am i. Z nam y g a ­ tu n k i m ró w ek , k tó re s ta le p rz e b y w a ją w g n ia z d a c h te rm itó w i b y w a ją przez nie tolerow ane; zdaje się, że zachodzi t u s to su n e k pewnej sym biozy, g d y ż w t a ­ k ich g n iaz d a c h te rm ic ic h nie zauważono nigdy m ró w ek ty p u poprzedniego.

Z in n y ch ow adów to w a rz y s k ic h z a słu ­ gu ją n a u w a g ę w t y m w zględzie pszczo­

ły i osy. S ilv e stri zn alazł w A m eryce pewien g a tu n e k bezżądłej pszczoły (Tri- gona Kohli), s ta le gnieżdżący się w b u ­ dowlach t e r m it a E u t e r m e s Rippertii. Z d a­

j e się, że j e s t t o s to s u n e k po d o bn y do poprzedniego, z w a n y przez W a s m a n n a fylakobiozą. Osy n a to m ia s t są, j a k p r z e ­ w ażna część m ró w ek , zaciętem i w r o ­ gami.

Co do nieso cy aln ie ży ją c y c h niższych zwierząt, to p raw ie w k a ż d em większem gnieździe te r m itó w m ożem y po d o k ła d ­ n iejsz y ch p o sz u k iw a n ia c h znaleść p e w n ą ich liczbę, zw łaszcza owadów.

Obok p rzy p a d k o w o zaszłych p rz e b y ­ w a ją t a m p e w n e g a tu n k i stale ju żto przez całe życie, lub też ty lk o j a k o form y z p e ­ w n y c h sta d y ó w ro zw o ju in dyw id ualneg o . F o rm y s ta le p r z e b y w a ją c e odznaczają się p r a w ie zawsze dziw acznym w y g l ą ­ dem, w y n ik ły m w s k u t e k p rzy s to s o w a n ia się do szczególnych w a run k ów . N ie k ie ­ dy t a k są p r z e k s z ta łco n e , że rozpoznanie ięh s p ra w ia z n a c z n e tru d n o ś c i (rys. 3).

T h au m ato z en a .

Stale goszczących owadów, t. zw. ter- mitofilowych, poznano d oty ch c z a s p rz e ­ szło 200 g a tu n k ó w ; należy się je d n a k spodziewać, że liczba ich po dalszych p o ­ s z u k iw a n ia c h znacznie wzrośnie.

Ale n i e s t e ty bliższy s to s u n e k ich do te rm itó w j e s t bardzo mało znany. Opie­

r a m y się raczej n a przypuszczeniach i a nalogii z owadami myrmekofilowemi.

Mianowicie W a s m a n n zapoznał n a s ze zn aczeniem p ew nych cech morfologicz­

nych, s p o ty k a n y c h u gości m yrmekofilo- w ych, z k tó ry c h w y s tę p o w a n ia m ożemy ju ż z g óry p rzyp uszczać, że dane zwie­

rzę ta k i a t a k i ma sposób życia, podob­

nie j a k z obecności np. sk rzel w n io sk u ­ j e m y , że dane zw ierzę żyje w wodzie.

Jeśli np. z n a jd z ie m y w gnieździe t e r m i ­ tów lub m ró w e k k u s a k a (Staphylinidae), k tó ry posiada tric h o m y (t. j. czerw o na­

we szczeciny), silnie n a b rz m ia ły odwłok (p h yso ga strya ) i krótki, rozszerzony j ę ­ zy k to m ożem y bez bliższej znajom ości jego sposobu życia tw ierdzić, że chrząszcz te n pozostaje w s to s u n k u symfilii do sw y c h gospodarzy.

Jan Golański.

(Dok. n ast.).

K O M E T A H A LLEY A .

Podajemy ciąg dalszy efemerydy tej ko­

mety, tymczasem wciąż jeszcze teleskopowej:

w/i 5 lut. r. b. półn., a = O h 47ra 25s , § = + 7 ° 58'

19/

/ 20

42 42 7 55

2V 25

>> 38

8

7 54

V 2 marca 34 5 7 55

6/ 7 30 13 7 75

1X/ 12 >> 26 29

8

0

1S/ 17 )

J

22 40

8

2

31/3 2

Oh 9m44s 8

0

Ą>

W drugiej połowie m arca kom eta ginie w promieniach zorzy wieczornej i przenosi się na niebo poranne, na którern świecić bę­

dzie do połowy maja, w w a ru n k a c h mało dogodnych do dostrzeżeń.

Niedawno kom etę odnaleziono na foto­

grafii, zdjętej w d. 24 sierpnia 1909 r. w Heluanie, skutkiem czego datę jej pierwszego zjawienia się przesunięto o parę tygodni.

O trzym ujem y wiadomość z końca stycznia

od p. Wł. Szaniawskiego, że kom eta przed-

Cytaty

Powiązane dokumenty

żone, ubarwienie błękitno - srebrzyste. Gdy młode osobniki porzucą powierzchnię wód i skryją się między nadbrzeżne skały, powoli zatracają cechy, które

W tej ostatniej robią się otwory, roślinkę wsadza się do przedziurawionego korka i umocowuje się j ą zapomocą waty, poczem korek wraz z rośliną wsadza

mont aż u szybko zmiennego

Do najczęstszych zaliczono zaburzenia zachowania (44%), zaburzenia lękowe (42%) i tiki (26%) [...] u osób z zespołem Aspergera rozpoznaje się aż 80% innych,

Główne dane techniczne ekspresów BCC01 – BCC02.

Metoda ta może, moim zdaniem, znaleźć w pełni zastosowanie przy masowym nauczaniu języka rosyjskiego w szkole podstawowej, oczywiście po dokonaniu szeregu

Natomiast to, czego musiałaś się nauczyć w drodze zdobywania wiedzy i treningu - to umiejętności (kompetencje) twarde, czyli specyficzne, bardzo określone,

Z upełnie inaczej jednak m ożna ocenić człow ieka, um ierającego n a gruźlicę, któ rej się isam nabaw ił przez lek ­ kom yślność lub lekcew ażenie tej