DODATEK DO -DZIENNIKA BYDGOSKIEGO"
Numer 16 | Bydgoszcz, dnia 14 października 1938 r. I Rok III.
Zwierzęta żyjące nad modami.
Pogadanka przyrodnicza.
Zimorodek. Ptak to bardzo pięk
ny. Zielony,
zniebieskim połyskiem, krępawy, o dużym dziobie. Usposo
bienie tego ptaka wcale nie licuje
z
jego pięknym upierzeniem, bowiem jest żarłoczny, drapieżny, kłótliwy;
żyje zwykle samotnie, przebywając
nad wodami, żywiąc się drob
nymi rybkami, których zja
da dziennie wiele. Ot, takie niewiniątko, siedzi niby spo
kojnie na gałęzi drzewa ro
snącego nad wodą, oczka ma przymróżone, jednym słowem przyjaciel wszystkiego, co go otacza. Ale niechno tylko jaka rybka podpłynie nie
ostrożnie na wierzch
—zimo
rodek rzuca się wtedy nagle
do wody, by za chwilę uka
zać się
zrybką
wdziobie.
Zdobyczy
zdzioba już nie wypuści; zabija rybkę ude
rzeniem o gałąź lub ziemię
i połyka
wcałości. Za chwilę znów
siedzi niewinnie, czyhając na dalszą izdobycz. Należy do szkodników, czyniąc
whodowlach ryb duże szko
dy
—hodowcy tępią go bezapelacyj
nie. Zimuje u nas, głodując nieraz
w
zimie bardzo, gdy rzeki zamarzną.
Trzym a się wówczas przerębli.
Gniazdo swe zimorodek zakłada
w
ścianie nadbrzeżnej nad wodą, gdzie wywierca sobie długi dołek
w
rodzaju tunelu, który wyściela
ośćmi rybiemi i skrzydełkami ważek (które również zjada).
Bobry. Zwierzęta te, przy
pominając nieco wydrę, przy
stosowane są
wzupełności
do życia
wwodzie; ciało ich jest krępe i niezgrabne, tylne łapy połączone płetwą, ogon zaś, szeroki i płaski pokryty jest łuską; uszy maleńkie, schowane pod futerkiem;
przednie zęby, jak u wszyst
kich gryzoniów, są bardzo ostre.
Dziś bobry należą do rzad
kości i trudno się natknąć
na nie, ponieważ dla cennego futerka i szkód, jakie wyrzą
dzają
wdrzewostanie, czło
wiek tępi je niemiłosiernie.
Aby zobaczyć, jak bobry żyją,
trzeba się udać
wmiejsca odludne, do głuszy leśnej, gdzie człowiek nie zagląda. I tu dopiero widzi się ,,m ia
sta” bobrów, budowane gromadnie,
nieraz od wielu pokoleń. Mieszka
Zimorodek,
nie bobra ma 'kształt stożkowatego kopczyka, zbudowanego
zcienkich
bali drzewnych długości mniej więcej metra., obetkanych ziemią i trzciną.
Cieślą jest tu sam pan bóbr, przepi
łowując ostrymi swymi zębami
na j
większe drzewa. I nie tylko cieślą,
ale i murarzem, kiedy pale drzewne łączy trzciną i umacnia szlamem, używając do tego własnego ogona,
który
wtym wypadku służy mu za kielnię. Wnętrze kopca składa się
z
izb mieszkalnych i spiżarń
zzapa
sami, zaś wejście do niego znajduje się pod powierzchnią wody. Bobry
są tak zmyślne, mądre i pracowite, że gdy mieszkaniom ich grozi zalew, co przeczują niewiadomo jakim sposo
bem, potrafią zbudować wielkie ta
m
y
zdrzewa, które bieg wody zwró
cą
winnym kierunku od ich ,,miast”.
IW okolicach, gdzie jest tępiony, bóbr
nie buduje mieszkań opisanych wy
żej. Kryje się, kopiąc zwykłą jamę, podobną do jamy wydry. Bobry ży
w
ią się korą drzew, którą obłupiają
i zjadają, objadając także liście i pę
dy. Na żer wychodzą przeważnie
wnocy, dzień przesypiają
wswych kop
cach.
Rzęsorek. Bardzo podobny do
my
szy nie należy jednak do gryzoniów,
od których różni się tym, że na łap
kach i spodniej stronie ogona ma szczeciniaste włosy, służące mu za wiosła, b(owiem pływ a doskonale, nurkując, a nawet chodzi po dnie wód. Małe to zwierzątko jest bardzo przemyślne, o czym świadczy jego norka, mająca kilka wejść. Żywi się rybami, żabami, wędruje także na łąki, by upolować małego ptaszka
lub złapać owada. M a opinię
wiel
kiego szkodnika i słusznie, potrafi
bowiem żywemu karpiowi wygryźć
w
ciele dziurę lub oczy, co należy do jego najulubieńszych czynności. Cia
ło tego małego drapieżcy wydaje brzydką woń; to też kot, gdy czasa
m
i się pomyli i upoluje rzęsorka,
my
śląc że to mysz, zagryzłszy go, pozo
stawia nietkniętego.
Zima, jak dla wielu innych zwie
rząt tak i dla rzęsorka jest ciężka.
Woda przeważnie zamarza, więc rzę
sorek udaje się na wędrówkę, zbliża
do siedzib ludzkich i trzymając się podwórza żywi się myszką, ptasz
kiem itp. Ponieważ jest bardzo dra
pieżny,
wgłodzie rzuca się na stwo
rzenia większe od siebie,
Słynna kopalnia ołowiu przestała istnieć.
Słynna ko(palnia srebra i ołowiu
Broikenhill
wAustralii, która była eksploatowaną przez 53 lata jedna
znajbardziej zasobnych kopalni na
świecie zostanie
zdniem 1 listopada zamknięta ws-kutek całkowitego
wy
czerpania się tych wartościowych
mi
nerałów.
Począwszy od roku 1885 kopalnią dostarczyła 1.445.000 unęyj srebra
i 603.000 ton cynku.
Ile jest zwierząt domowych
na świecie.
Najnowsze wszechświatowe staty
styki podają, ź-e na świ-e-cie jest wielka
ilość zwierząt domowych, których liczby trudno jest
wzasadzie określić.
Jednak bad-acze przyrodnicy, statysty
cy obliczają, że na całej k u li ziemski-ej żyje: 110 miliomów koni,
zktórych jedna trzecia znajduje się
wRosji,
25 milionów osłów (wraz
zmułami) najwięcej, bo około 4 miliony znajduje się
wChinach, 580 milionów słoni, o- koło 150 milionów żyje
wIndiach, 260 milionów świń, okoł-o 55 milionów
wStanach Zjednocz-onych, 630 milionów owi-ec, najwięcej
-150 milionów
wRosji oraz okoł-o 100 milionów
wA u strali-i, 170 milionów kóz, najwięcej
wIn-diach, około 50 milionów sztuk.
Oprócz tego- żyje na świecie około 350 milionów gęsi, ka-cz-ek i drobiu
oraz innych stwo-rzeń
—raze-m około 2,1 miliarda, a więc prawie tyl-e ile
kula ziemsk-a pomieściła ludzi.
WET ZA WET.
Kolejka dojazdowa, wlokł-a się, jak zaWsze, stając co chwi-la. Jeden
zpa
sażerów stracił cierpliwość i rozpoczął spór
zkondukto-re-m.
—
Jeśli p-anu to ni-e dogadza, proszę
wysiąść i iść pieszo !
—odiparł kon
duktor.
—
O n-i-e! odparł szyderczo pasażer.
—
Tak ba(rd(zo
mi się znów nie śpie
szy.
—
Bo statek albo płynie pod ża
glami, albo jest poruszany śrubą,.
Jeśli wiatr będzie przeciwny, to
zapas węgla prędko się wyczerpie
i najdalej za jakieś trzy tygodnie będą musieli zaopatrzyć się
wnowy ładunek. W innym wypad
ku popłyniemy do samej Japonii pod żaglami. A dlaczego zależy
ci na tej wiadomości?
—
Czy ty już wiesz, co czeka
mojego choręgo przyjaciela?
—
Domyślam się. Jest dla nich zbędnym człowiekiem, a takich tu nie potrzebują.
—
Dlaczego więc w'zięli nas
wzatoce afrykańskiej na pokład?
fc- Nie bez widoków zysku. Gdy opowiedziałeś kapitanowi o wa
szych przejściach, chciał od ojca twego przyjaciela zażądać za wy
danie mu syna wysoki okup.
Ale chory nie odzyskał jeszcze przytomności, przez co nie może dowiedzieć się kim jest jego ojciec
i jak* się nazywa. Ty także nie mo
żesz mu udzielić tych informacyj.
Teraz spodziewa się, że chory lada
dzień umrze, więc siłą faktu sta
nowi dla niego rzecz bezwarto
ściową.
Gdybym błagał kapitana o
litość dla chorego, czy uległby
moim prośbom?
—
Kapitan nigdy nie zmienia
swoich postanowień.
—
To znaczy, że ratunek zupeł
nie nie istnieje?
Japończyk nie dał odpowiedzi.
Kola nie nalegał. Milczenie Czu-
ria dosyć wymownie potwierdziło obawę wyrażoną
wpytaniu. Kola posępnie zwiesił głowę.
Czy potrafisz dobrze pływać?
—
zapytał nagle Japończyk.
—
W wodzie czuję się tak samo pewnie jak na lądzie.
Czurio zaczął nucić. Japończyk
mimo tylu przejść odzyskał naraz pogodę ducha. Czy była szczera?
Nie dziw się
—wyjaśnił
zza
gadkowym półuśmiechem i popa
trzył przez ramię na swoje plecy
-
gdy się nie myśli otym, mniej
boli i prędzej się goi. Uczono mnie tego od dziecka.
Od czasu, gdy posądzono Czu- rię o zatrucie Pfeila i Hendriksa,
reszta załogi odnosiła się doń po
dejrzliwie. Marynarze wnieśli protest, że nie będą przyjmowali potraw sporządzonych przez Ja
pończyka, który ze zemsty za otrzymaną chłostę wytruć może
ich wszystkich. W rezultacie ka
pitan rozkazał, aby Czurio za nim
poda jedzenie wpierw na oczach
wszystkich sam spożył swoją porcję.
W wieczór poprzedzający dzień zapowiedzianego przez kapitana usunięcia Jurka, Black przyniósł Japończykowi dwa pasy płótna ża
glowego i niedbale powiedział:
—
Zaszyjesz
w nie tego chłopca.
Drzwi od komory możesz sam so
bie otworzyć.
—
A jeśli jeszcze żyje?
~
Nie tw'oja rzecz. Rób co ci każę. Jutro wyrzucimy go za bur
tę, taki jest rozkaz kapitana.
Kola szorował zapamiętale garn
ki. Słówkiem nie wtrącił się do rozmow'y. Po wyjściu Blacka, Czurio wziął się do zeszywania pasów. Wykonując swoją czyn
ność nucił ze spokojem powtarza
jącą się
wkółko melodię. Śpiew
Czuria
wtakiej właśnie chwili sprawiał Koli niewysłowioną mę
kę. Sympatia, którą żywił do Ja
pończyka stopniowo gasła, bo nie mógł
wżaden sposób zrozumieć, aby ten, który kocha tak bardzo sw'oją matkę i
zpogardą wyrażał się o ludziach obdarzonych ka
miennym sercem, z* humorem przy
gotowywał trumnę dla żywego
człowieka. Nienawiść do wszyst
kich na tym statku zdradziła
wjego umyśle plan krwawej zapłaty
za krzywdę wyrządzoną Jurkowi.
Podpali statek. Spojrzał ponuro na Japończyka i wycedził przez
zaciśnięte zęby:
~
Pomszczę śmierć mojego przyjaciela.
Czurio nagle przestał nucić.
—
Słuchaj Kola
—zapytał, pa
trząc mu przenikliwie
woczy, czy
jesteś gotów wszystko poświęcić
dla twojego przyjaciela?
—
Tak
—odpowiedział szczerze.
—
Nawet życie?
—
Nawet życie.
—
Musisz być bardzo przywiąza
ny do przyjaciela.
—
Dlaczego
mi to mówisz?
—
Jeszcze zdążysz się o w'szyst
kim
wczas dowiedzieć.
—
Czy... czy dopraw'dy myślałeś
o ratowaniu chorego?!
—
Nie pytaj tyle. Rozejrzyj się
po pokładzie i dowiedz się, czy wszyscy już śpią.
Koła wybiegł. Radość rozpierała
mu piersi. Jednak jest jeszcze ktoś, komu los Jurka nie jest cał
kiem obojętny. Przyczaił się do
kajuty kapitana. Było
wniej ci
cho i ciemno. Tylko po mostku
rozlegały się miarowe kroki ma- rynarza-wartownika. Zeszedł pod pokład. Załoga już spała, a tym przy maszynach nie wolno opu
szczać stanowisk. Ale co zamie
rza Czurio uczynić.
Wrócił i dokładnie op-ow'iedział Japończykowi to, co zdążył za
obserwować.
-
Pomożesz
mi przenieść tu
Jurka
—rzekł Czurio.
Zaopatrzeni
wobcęgi zeszli do
komórki. Po usunięciu desek otworzyli drzwi i zachowując się jak najostrożniej, przenieśli cho
rego i złożyli na posłaniu Czuria, którego kajuta przylegała do
kuchni. Japończyk wziął zeszyte pasy płótna i ponuro wymówił:
(Ciąg dalszy nastąpi)
I
i
I
ii t
t f t
'Deszcz za oknami pluszcze i dzwoni,
—1 jesień dni szarych rozsnuwa przędzę....
Brak nam snów wiosny i lała woni
jasnych uśmiechów, których nie szczędzą....
I myślę wonczas, siostro, o tobie, 0 tobie młodszy mój
miły bracie....
Pocóż wam serce nurzać
wżałobie,
skoro
wy wiosnę
wswych duszach macie?!...*
Na cóż wam słuchać wichru pojęków 1czgo szukać
womglonej dali?...
Uwiędłych tęsknot, dziwacznych lęków wyście
wswem sercu wszak nie zaznali....
A jeśli nawet cień bezlitosny złej chmury niebo czasem zasłoni, krótką jest burza
wzloty czas wiosny
i pełne świeżych znów kwiatów dłonie...
Przełóż nie mąćcie, siostrzyczko, brązie, słonecznej wiosny waszej młodości....
-Jakim świat będzie, gdy mu nie dacie
w
dniach smutku
—młodej waszej radości?!...
Z. Laubert-Kułakowska.
PRZEWIDUJĄCY HENIO.
Nauczyciel (do małego Henia):
-Bój się Boga chłopcze! Jak ty napisa
łeś to zadanie szkolne ?! Przecież to nie jest ani nowa ani stara pisownia!!
Henio (z dumą): Ale to jest przy
szła pisownia, panie psorze!
NAUKA OJCOWSKA.
Ojciec zwraca się do syna:
~
Wierz mi, mój synu, pracować
musi każdy. Praca daje człowiekowi zadowolenie, siłę, zdrowie... Jednym słowem, praca uszlachetnia. W dodat
ku, pracując, możesz sobie tyle zaosz
czędzić, że nie będziesz po-trzebował więcej pracować.
Wspólnymi silami.
Noc. Do mieszkania urzędnika za
krad-ł się zło-dzi-ej. Zbudzony ze snu gospodarz zrywa się
złóżka i w-oła:
—
Co pan tu ro-bi?
—
Szukam pieniędzy!
-pada od
powiedź.
—
Wcale niezły pomysł
-od-po
wiada urzędnik
—poszukajmy razem.
PO CO?
Przybysz
zprowi-ncji o-gląda W a
r
szawę. Ujrzawszy wielki gmach pyta przechód żącego:
—
Co to za budynek?
—
To zakład dla ociemniałych.
—
D la ociemniałych? A pocóż są
w
nim
wtakim razie okna?
W RESTAURACJI.
—
Prosiłem o wino i wodę.
—Wi
no jest, a gdzie woda?
—
Wo-da, proszę jaśnie pana, jest już
wwinie.
Ssaki zapylają kwiaty.
Wiemy wszyscy dobrze, że
wnatu
rze nic nie dzieje się bez przyczyny, że każde
zistot żyjących ma swoje przeznaczenie, że sama natura nieja
ko segregując istoty Żyjące, jakby ną
cechy przezna-cza tym ścisły zakres działa-nia, ta-k co do funkcji czasu i
terenu. Tak np. zapylanie kwiatów zo
stało prze-znaczone owadom. Nic dziw
nego, że ta funkcja niejako uzasadnia p-ożyte'k
znich
—a nawet nieodzow
ną potrzebę ich is-tnienia. Lecz i
wna
turze nie ma re-guły b-e-z wyj-ątk-u. Uza
sadni-a to twierdzenie fakt, że nie-któ
re ptaki, j-ak np. ko-libry. Ptaszki te malutkie, tak jak trzmiele czy szer
szenie mo-gą spełniać funkcje zapyla
nia,
złatwo-ścią zastęp-ując mo-tyle, pszczoły czy inne owady.
Lecz, aby funkcję zapylania roślin mogły spełni-ać ssa-ki, o tym do nie
d-awna ńi-e tylko nie wiedziano, al-e
i nie wierz-ono. Dopiero najnowsze ba
dania ttauikowe wykaz-ały, że istnieją ssaki, które są konkurencją dla owa
dów
wfunk-cji zapylania kwiatów. Do
tych należą ni-etoperze, żyjące
ws-tre
fie podzwrotnikowej, gatunku roślino
żernych. Równocześnie i-stnie-ją rośli
by, jak drz-ewa chlebo-we oraz szere-g
pokre-wnych gatunków, które zapa
chem swoich kwiatów oiraz ich słody
czą nęcą nietoperzy, podobni-e jak t-o
m
a miejsce
zowad-ami. Istnie-je połu
dniow-o-amerykański kw ia t Pachiwa, który posiada kwiaty o szerokości 20 do 30^ cm, stanowiące istną ,,rajską ucztę" dla nietoperzy. Już s-ama natu
ra
wrozmie-szcze-niu takich kwi-atów
urządiził-a je tak, że nie znajdują się
one
wgąszczu kona-rów i liści,, lecz za
wsze na zewnątrz, aby bez większych
trudności umożliwi-ć do-stęp o-wadom, czy ptako-m. Również nieto-p-erze m-o-gą
podobnie jiak k-olibry, szerszenie, c-zy
pszczoły przez odpowiednie wibracje skrzydeł utrzymać się dłużs-zy czas
wpowietrzu na jednym miejscu. Nie
wątpliwie dalsze banan la odsłonią
jł'ejedną tajemnicę przyrody.
Przez sławnego podróżnika fra
n cuskiego został sprowadzony do Francji murzyński rzeźbiarz, który wykonuje obecnie figurki na życze
nie żądnych egzotyzmu Francuzów.
Wyspa Ronongo,
zktórej pochodzi rzeźbiarz, należy do grupy wysp Sa
lomona na Oceanie Spokojnym.
Wnętrze wysp jest do dnia dzisiejsze
go mało znane
zpowodu dzikości mieszkańców, składających się
zca
łego szeregu szczepów azjatyckich.
Obecnie wyspy są pod zarządem Związku Au-stralijskiego.
Na zdjęciu młody rzeźbiarz
wswo
jej wiosce podczas pracy.
Człowiek
-sitko.
Gził-owi-ak-sitko! T aki przydomek u- zys-kał
wswojej ojczyźnie listono-s-z Douati-en Cricq, pełniący swo-ją służ
bę
wmi'asteczku Orslnval pod Va!en-
cieinnes we Francji, Cricq był kilka
krotnie raniony ńa W'ojnie światowej, najpierw granatem, potem bagnetem, kulą
zkarabinu maszynowego i wre
szcie odłamkiem kuli.
Od czas-u wojny pozostaje on pod s-tałą obserwacją lekarską i chodizi re
gularnie co tydzień do miejscowego szpitala,, gdzie dają mu kilkakrotne
zastrzyk-i
na wzmocnienie. Ogółem o- trzym ał już 2.000 zastrzyk-ów i dlate
go właśnie otrzymał przydomek ,,cżło-- wiek-s-iitko41. Zresztą p-ełni on swoją służbę bez najmniejsz-ego zarzutu.
Najstarsza telegrafistka.
Najstarszą telegrafistką jest nie
wątpli'wie 80-łetnia p. Ee-ither, która od 58 la t peł-ni nieprzerwanie swą słu
żbę
wjednej
zpółnocnych miejsco
wości A
ng lii Dod-ajmy, że j-est to j-e
dna
ztych miejscowości, gdiz-ie ludzie odgrodzeni górami o-d wrzawy świata, pędzą s-pokojny żywot, prawie sielan
kowy. I jeśli czase-m sielankę tę przer
wie nagła wieść ze świata, na drutach telegraficznych przyniesiona, starusz
ka odbiera ją drżącymi ze st-aro-ści, a moż-e i wzruszenia rękoma i s-ama nie
sie do adresata d-odaj-ąc, zależnie o-d okoliczności, słow-a serdecznej o-tu-chy
lub życzeń. Mi-eszkańcy znają już swo
ją staruszkę14 j-ak ją nazywają i ota
czają ją szcze-rym szacunkiem i ser-(
detcznością.
351
SZARADA N
r84
Trzy pierwsze litery są jednakowe,
A czwartą zmieniaj sam
—Otrzymasz cztery wyrazy nowe,
Których znaczenie ci dam.
1. Kiedy nadchodzi koniec j'esieni,
*Któż go nie lubi, któż?
2. Tego za w-ierność nader się ceni, Bo to przyjaciel i stróż.
3. Ot, kaw ał drzewa nieobrobiony
—Jakąż mu nazwę dasz?
4. M ały a liczny go-ść nieproszony;
Niektórym szpeci twarz,
—SCHODKI N
r83
L iiiia zygzakowata dzieli każdy rząd poziomy na dwa wyrazy, które razem tworzą trzeci wyraz. Skutkiem tego będziemy znaczenie rzędów o-
kreślali: a, b, c. A więc: la samo
głoska, lb postać
z,,Balladyny”, lc
zarzewie ognia; 2a zaim. os., 2b zwie-
rzę-szkodnik, 2c płaz egzotyczny; 3a potomek, 3b ustalona cena, 3c
złac.:
składnia
wgramatyce, 4a ciało lot
ne, 4b tytuł zagraniczny, 4c ustęp numerowhny
wkodeksie; 5a przy
słówek, kontrast do: łagodnie, 5b na głowie niektórych zwierząt, 5c autor
dzieła: .,Monumentum pro Bei P ubli- cae ordinatione” ; 6a tylne mięso, 6b
dwie spółgłoski, 6c handlujący tru n
kam i; 7a rodzaj dozorcy, 7b samo- goski, 7c zasłona u drzwi.
(Litery składowe: 9a c 2e f 2g 3i j4k2n30ó2p9r6s3tu2y4z).
ROZWIĄZANIE ROZGWIAZDY
Nr 79
GDYNIA
—1—2 organ, 3—4 sadło, 6-5 bryła, 8 -7 Manru, 10-9 kwiat, 11—12 twarz.
—a
ROZWIĄZANIE BILETÓW WIZYTO
WYCH Nr 80
1. Kościerzyna. 2. Ale'ksandrów. 3.
Miasteczko. 4. Skarszewy.
Trafne rozwiązania szarad
n r79
i 80 nadesłali: M. Grabowska, A. Dłu
goszowski, A. Santarius, I. Lewandow
ski, K. Kusicki, C. Zielińska, F. Koń- ozewski, M. Kamiński
—Toruń.
Nagrodę za staranne rozwiązanie
obu zadań przyznano: A. Santariuso-
w
i
-Bydgoszcz.
DOBRY SPOSÓB.
Napoleon Bonaparte rotzmawiał raz
z
Buriennem o swych projektach im
perialistycznych. Wt-edy ten ostatni
zwrócił uwagę wielkiemu Korsykani
nowi, że napotka na wielkie trudno
ści, zan-im się da poznać starym dyna-
sdo-m panu-jących
wEuropi-e.
—
Jeżeli tylko o to idzie
-odpo
wiedział Napoleon
—to ich po prostu zdetronizuję, a
wten spos-ób chyba mnie, dobrz-e poznają.
I TO TEŻ JEST POGLĄD.
Dłuż-nik do wierzyciela:
-
Z panem nie można dojść do ła
du: wypożycza pan parasol gdy słoń
ce święci, a żąda pan zwrotu, gdy
deszcz pada.
TROSKL
—
Pijesz wciąż, Briggs?
—
Piję, topię m-o-j-e troski.
-
I udaje ci się?
-
Niestety
-nie. Moje troski u-
m