Rocco B U TTIG LIO N E
JAN PAWEŁ II A POLSKA DR O G A DO WOLNOŚCI*
Polacy mogą albo wejść po prostu do społeczeństwa konsumpcyjnego, zajmując w nim - jeśli się im powiedzie - ostatnie miejsce, zanim nie zamknie ono definitywnie swych bram dla nowych przybyszy, albo też przyczynić się do ponownego odkrycia wielkiej, głębokiej, autentycznej tradycji Europy, proponując jej jednocześnie przymierze: wolnego rynku i solidarności.
Papież jak o taki nie przynależy do żadnego szczególnego n a ro d u , należy on do Kościoła jak o całości, a przez to do całej ludzkości. Jego misja, tak samo jak jego M agisterium , jest powszechna, uniwersalna. Je d n a k ż e mocą logiki Wcielenia, k tó re sam Bóg wybrał, by wejść w kom unię z ludźmi, również ludzka sylwetka papieża, wyrażająca się poprzez jego te m p e ra m e n t, kulturę, określoną historię, nie jest bynajm niej czymś o b o jętn y m dla jego misji: jest o n a ciałem, w którym urzeczywistnia się zamysł ducha. Praw da ta uwydatnia się w sposób bardziej jeszcze wyrazisty w m om encie, kiedy po pięciu wiekach nieprzerw anej tradycji w tej dziedzinie, kolegium kard yn al
skie wybiera na papieża nie-W łocha. Co więcej, wybiera nim człowieka wca
le nie w ypolerow anego przez parędziesiąt lat stylem pracy Kurii W a ty k a ń skiej czy służby w dyplomacji papieskiej, lecz osobowość noszącą w szczegól
nie wyrazisty sposób rysy polskiego episkopatu, rysy unaoczniające całość kultury i dziejów jego kraju. Jeżeli jest praw d ą to - co słusznie zauważył raz kardynał Benlli - że papież jest zawsze r z y m s k i m ocą swej istoty, to wybór ten włącza w tę rzymskość nowy jej wymiar, a przynajmniej świado
mie uwydatnia je d e n z jej aspektów.
H egel napisał raz, że nowa, pow szechna, a więc uniwersalnie ważna idea, zaczyna żyć w pew nym określonym m om encie i w pew nym określonym miejscu dziejów: w nim o to staje się idea ta - k tó ra m ocą swej istoty jest zawsze prawdziwa - egzystencjalnie k o n k r e tn a 1. M ożem y chyba zastosować ten schem at pojęciowy do naszego przypadku i postawić sobie pytanie: cóż to jest za u n i w e r s a l n y k o n k r e t , który wypełnił się ja k o owoc czasu polskiej historii, owoc tak dojrzały, że Kościół Powszechny - w swej uniw er
salności - go za taki uznał i zdecydował go sobie w jakiejś mierze przy
swoić?
* Wykład - z okazji jedenastej rocznicy wyboru Jana Pawła II, w ygłoszony w A uli Katoli
ckiego Uniwersytetu Lubelskiego w dniu 11 X 1989 - Red.
1 G .W . H e g e l , Vorlesungen iiber die Philosophie der Geschichte, t. 1, s. 66 n. Wykłady z filozofii dziejów.
40 Rocco B U T T I G L I O N E
Niech Państwo pozwolą, że dołączę tu trzy inne m o m e n ty , k tó re mają również wartość symbolu. Jan Paweł II jest nie tylko pierwszym polskim Papieżem w historii Kościoła, lecz także pierwszym P apieżem słowiań
skim. Jest nie tylko - co już powiedzieliśmy, pierwszym papieżem nie-W ło
chem po pięciu wiekach, lecz także pierwszym papieżem , który miał przelać swą krew w Wiecznym Mieście, ugodzony z nienawiści do wiary chrześcijań
skiej, po szesnastu wiekach, a więc i pierwszym od owej fazy dziejów Koś
cioła, kiedy to los ten spotykał n a d e r często, owszem, był wręcz przeznacze
niem pierwszych następców Piotra.
Pierwszy wymiar wyboru K arola W ojtyły polega n a ożywiającym na nowo nadzieje - wobec postępującej w skali światowej ekspansji marksizmu - potwierdzeniu prawdy wiary chrześcijańskiej i na zapowiedzi - w tamtym czasie profetycznej, naw et jeśli dzisiaj może się to wydać b a n a ln ą oczywistoś
c i ą - j e g o p r z e z w y c i ę ż e n i a w s k a l i g l o b a l n e j 2.
W roku 1978 marksizm był olbrzymią potęgą ideologiczną o zasięgu uni
wersalnym, czyniącą wciąż jeszcze postępy, siłą o pozornie niepowstrzym a
nej ekspansji. Zdaw ał się stanowić nowy typ cywilizacji i kultury, przezna
czony do zastąpienia chrześcijaństwa. W wymiarze ściśle politycznym Zwią
zek Radziecki tworzy wraz z krajam i satelickimi zwarty blok kontrolow any z żelazną dyscypliną z pom ocą tak zwanych bratnich partii komunistycznych.
Marksizmowi udało się p o n ad to , czy to w jego ortodoksyjnej wersji leninow
skiej, czy też w innych bardziej lub mniej heretyckich o d m ian ach , ująć we własny nurt nadzieje na zm ianę, ożywiające zarów no elity, j a k i masy kra
jów tzw. Trzeciego Świata, którym przypadło żyć w w aru n k ach straszliwej nędzy i poniżenia m oralnego. W wielu krajach marksistowskie ruchy party
zanckie przejęły władzę z pom ocą Związku Radzieckiego. W innych walczą z wielką nadzieją na sukces. Wszędzie, gdzie ktoś pragnie zmiany, u p atru je w marksizmie narzędzie teoretyczne, k tó re prowadzi do skutecznych działań w kierunku wyzwolenia3.
N aw et w samych krajach Z a c h o d u , gdzie p a n u je niewątpliwie dobrobyt ekonomiczny, niezadowolenie i wyobcowanie społeczeństwa zm aterializowa
nego, szukają - paradoksalnie - w marksizmie języka, który by je wyraził i przekształcił w moce zdolne do zakw estionow ania istniejącego stanu rze
czy. Z b u n to w an e przeciw społeczeństwu grupy działające w środowiskach wielkomiejskich kwestionują z bronią w ręk u istniejący p o rz ą d e k (Frakcja
Czerwonej A rm ii, Czerwone Brygady, A u to n o m a O p e r a ia ...) , podczas gdy
2 W tym wystąpieniu podkreślić pragnę znaczenie pontyfikatu w aspekcie zewnętrznej historii (zewnętrznych dziejów) świata raczej, niż jego doniosłości dla spraw wewnątrzkościel- nych. Sprawie tej należałoby poświęcić osobny przyczynek, rzucający św iatło na je g o donios
łość dla i n t e r p r e t a c j i S o b o r u i o b r o n y f u n d a m e n t ó w m o r a l n o ś c i .
3 Por. G . G u t i e r r e z , Teologia de la L iberation, Salamanca 1972; Analiza marksistow
ska w tej książce wydaje się nie tyle jako sui generis opcja, ile raczej jako datum, nakładane przez cały kontekst kulturalny.
Jan Paweł I I a polska droga do wolności 41
marksizm p re ze n tu je się ja k o siła k u l t u r o w o p r z o d u j ą c a . Nie kto inny, lecz A n to n io G ram sci, myśliciel włoski, rozwinął w sposób najbardziej kom pletny w ram ach m arksizm u pojęcie hegem onii, przodownictwa, czyli przywódczej roli, chociaż w tym celu musiał postawić na głowie liczne fu n
d am en taln e dla marksizmu idee4. W każdym k raju , wyjaśnia G ram sci, ist
nieją siły m aterialnie p rzodujące, k tó re k o n tro lu ją środki produkcji m ateria
lnej, i inne siły, przodujące duchow o, k tó re k o n tro lu ją kulturę i produkcję idei, jakie ludzie tworzą o samych sobie i o świecie. N a dalszy dystans klasa przodująca m aterialnie, której nie u d a się ob jąć roli form ow ania duszy ludu, skazana jest na u tratę władzy. W k rajach Z a c h o d u , ciągnie swą myśl G r a m sci, komunistyczna droga do władzy musi iść poprzez podbój intelektuali
stów, to znaczy poprzez klasę społeczną, k tó ra organizuje światopogląd ca
łego n arodu. Strategia ta była już o k ro k tylko od osiągnięcia zwycięstwa we Włoszech, z dużym p raw d o p o d o b ień stw em rozszerzenia się p o te m na cały Z a c h ó d 5.
W obliczu tej ekspansji m arksizm u w świecie, Kościół katolicki zdawał się być przerażony i podzielony. Jedn i, zwalczając marksizm ja k o najgro ź
niejsze niebezpieczeństwo, dochodzą niemalże na próg usprawiedliwienia w walce z nim środków równie skrajnych, po linii logiki, wedle której anty k o munizm doprow adzony do swych ostatecznych konsekwencji staje się faszyz
m em . Inni natom iast żywią przeko nan ie, że Kościół winien się w porę przy
stosować do świata, w k tó ry m niebaw em zatrium fuje m arksizm , i że zatem winien wykroić coś w rodzaju oazy dla siebie w świecie zdom inow anym przez ateizm, re d u k u ją c się sam przez to do roli jednej z ideologicznych p o d p ó re k reżimu antychrześcijańskiego.
Tymczasem Papież-Polak przyniósł z sobą do R zym u świadectwo n a ro du, w k tó ry m Kościół pozostał nieugięty m ocą świadectwa praw dy w zderze
niu z m arksizm em trium fującym i, właśnie dzięki tem u , był w stanie kształ
tować duszę ludu, ocalając i wzmacniając w nim pam ięć historyczną i własną tożsamość. N ie p o d o b n a wręcz rozwinąć choćby minimalnie tego w ątku bez przywołania imienia wielkiego wychowawcy n a ro d u polskiego i świadka K oś
cioła Powszechnego, Stefana K ard y n ała Wyszyńskiego6. Pod jego p rzew o d nictwem Kościół urósł d o roli niezłom nego świadka i przew odnika prawdy wobec reżim u, który aby m óc się utrzym ać i usprawiedliwić swą przem oc, wciąż musiał uciekać się d o kłam stw a. W obec zm onopolizow anego ap aratu intelektualnego Kościół um iał obronić sam siebie i duszę n a ro d u czerpiąc otuchę i moc z faktu, że żadna siła nie czyni praw dy, z siłą intelektu włącz
nie, lecz że wypływa o n a z w nętrza samej rzeczy. T enże Katolicki U niw ersy
4 Por. A . G r a m s c i , G li Intellettuali e la O rganizzazione della Cultura, R om a 1971.
5 Najwnikliwszą moim zdaniem krytykę gramscizmu przedstawił A . D e l N o c e , / / Suici- dio della R ivoluzione (Sam obójstw o rewolucji), Milano 1978.
6 Por. P. R a i n a , Stefan W yszyń ski Prymas P o lski, Londyn 1979.
42 Rocco B U T T I G L I O N E
tet Lubelski był jednym z bastionów tych zm agań, w których b ro n ią p o d sta wową stało się pogłębienie antropologii, czyli praw dy o człow ieku, oraz p o głębienie rozumienia dziejów, czyli praw dy o narodzie. W szystko to zaś w oparciu o ó w k o r z e ń p r a w d y o c z ł o w i e k u i n a r o d z i e , k t ó r y m j e s t C h r y s t u s 7.
Jest to poniekąd odwrócenie m odelu Gramsciego: Kościół wcale tu nie walczy o władzę. Walczy o hegem onię kulturalną i walkę tę wygrywa. Prota- gonista tej walki i zarazem jej owoc: Karol W o jtyła, przynosi wraz z sobą na stolicę Piotra nieznaną tu postawę wobec marksizmu: ani śladu postawy lęku wobec groźby wiszącej rzeko m o nad przyszłością Kościoła; nic z lęku przed potęgą, która m ogłaby - w obrębie ziemskiej, im m a n e n tn e j nadziei mesjanicznej - skanalizować całą nadzieję człowieka; ani śladu z przypusz
czenia, by marksizm mógł w ogóle stanowić jak ąś pozytyw ną siłę historycz
ną, z k tó rą Kościół musiałby koniecznie wejść w u k ład y , by m u pozwolono
„stać u boku ubogich” . M arksizm widziany jest raczej ja k o siła przeszłości, z k tó rą Kościół stoczył i wygrał decydującą walkę na polu kultury. T o , co się z marksizmu ostało, to tylko p otęg a polityczna, lecz w łaśnie doświadczenie polskie dowodzi faktami, że Kościół nie tylko jest w stanie i tem u wyzwaniu sprostać, lecz że właśnie w konfrontacji z nim m oże - ja k tego właśnie dowiódł - potwierdzić jeszcze dobitniej integralną i p e łn ą praw d ę o człowie
ku.
Będąc wyrazicielem Kościoła ubogich, który je d n a k nigdy nie czynił ze swego ubóstw a ideologii, oraz wyrazicielem n a ro d u , który poznał i zna wszystkie strony cierpienia ludzkiego8, Papież-Polak zn a jd u je się z jednej strony w optymalnej sytuacji, by m óc zrozum ieć język ubogich na całej zie
mi, z drugiej zaś strony - na mocy intuicji i te m p e r a m e n tu - nie m a i nie może mieć po prostu żadnego kom pleksu niższości w stosunku do nich. Pa
pież może im śmiało powiedzieć, że m arksizm nie jest żad n ą odpowiedzią na ich problem y, ponieważ ten Papież jest życiowo pewny faktu, że jest to prawdą. M oże p o n ad to , na płaszczyźnie całego świata, ukazać - m ającą moc dow odu - zbieżność, pom iędzy tym, co stało się przed m io tem doświadczenia z zakresu propozycji społecznej nauki Kościoła, a spontaniczną mentalnością R uchu Robotniczego. W raz z u p a d k ie m m arksizm u nie traci wszak swej realnej prawomocności pytanie o sprawiedliwość, wysunięte przez R u ch R o botniczy, ruinie uległo tylko teoretyczne rusztowanie, k tó re ją utrudniało i fałszowało. Pierwsze sam orzutne wyrazy myśli ro b o tn ik ó w skoncentrow ały się na sprawiedliwości rozumianej w jej m ocnym sensie, czyli w tym sensie,
7 Por. J a n P a w e ł II, Chrystusa nie m o żn a wyłączać z dziejów człow ieka [Homilia wy
głoszona 2 czerwca 1979 na Placu Zwycięstwa w Warszawie], w: Jan Paweł I I na Z ie m i Polskiej, Watykan 1979, s. 25-34.
8 Trudno tu nie nadmienić o prawdzie proroczej wizji poetyckiej narodow ego wieszcza polskiego Juliusza Słowackiego o papieżu słowiańskim. Por. Pośród niesnasek Pan B ó g uderza, w: t e g o ż , D zieła, t. 1, W rocław 1959, s. 250-251.
Jan Paweł II a polska droga do wolności 43
w jakim jest ona transcendentalnym atry b u tem sprawiedliwego Boga. Z p o zycji tego sensu zresztą sam M arks przeprow adza w N ę d z y filo z o fii i w wiciu
innych tekstach swą krytykę, trafnie zauw ażając, iż ten , kto wierzy w tego rodzaju ideę sprawiedliwości, jest nie tyle ateistą, ile raczej „przebranym w cywila księdzem ” . T a właśnie idea sprawiedliwości, odnow iona w C hrystu
sie, stanowi oś nośną s p o ł e c z n e j n a u k i K o ś c i o ł a . P o d ejm u jąc tę naukę Jan Paweł II wychodzi z j e d n o ś c i t e o r i i i p r a x i s , k tó rą m a r
ksizm zupełnie zagubił, natom iast katolicyzm, właśnie w polskiej historii, na pow rót odnalazł. Wielu zauważyło więź, ja k a istnieje pom iędzy encykli
ką L a b o re m exercens a wydarzeniem „Solidarności” . W pew nym sensie cho
dzi tu istotnie o teoretyczny i praktyczny aspekt tego sam ego dziejowego rozwoju, to znaczy o ujawnienie się - w postaci egzystencjalnej - oczywistej prawdy, że chrześcijanie dla budo w an ia historii, dla d o k o n an ia preferencyj
nego wyboru na rzecz ubogich, dla podjęcia wyzwania słusznych postulatów R uchu R obotniczego, wcale nie m a ją potrzeby stać się marksistami. W ten sposób encyklika L a b o r e m exercens i „Solidarność” organicznie zam ykają ep o k ę hegemonii m arksizm u w obrębie R u ch u R obotniczego i obwieszczają nowy e ta p w jego historii, e ta p , w którym ruch ten definitywnie wyzwala się spod kurateli m arksizm u stwierdzając b rak oryginalności i doświadczalnej prawom ocności tego schem atu myślenia, zniekształcenie i zafałszowanie, j a kie on w prow adza w prawidłow y rozwój świadomości ludzi pracy i w w a rto ści, k tó re ujaw niają się sam e przez się w doświadczeniu pracy ludzkiej.
Wszystko to wydarza się w Polsce, lecz doniosłość tego wydarzenia w ykra
cza poza Polskę, jest uniw ersalna.9
Poprzez swe p o dróże Papież niesie przesłanie e w a n g e l i i p r a c y l u d z k i e j do A m eryk i Łacińskiej, do A zji, do Afryki, do wszystkich z a k ą t
ków świata. Ewangelia ta implikuje nowy sposób pojm ow ania walki polity
cznej, nie ja k o walki klas, ukierunkow anej na zniszczenie przeciwnika, lecz jak o walki o afirmację pozytywnej wartości człowieka. Słowo tego przesła
nia papieskiego p a d a w m om encie, w którym sam bieg historii zaczyna uwi
daczniać granice i bankructw o propozycji marksizmu.
Dzisiaj zmierzch epoki historycznej, znam ionow anej przez marksizm, wydaje się być już bliski. Na Wschodzie struktury władzy partii, bu do w ane i bronione z tak b ru taln ą energią przez tyle lat, kruszeją w sposób coraz bardziej widoczny, i to w samym sercu światowego im perium , w Związku Radzieckim. N a jego peryferiach, na przykład na W ęgrzech, procesy p rz e
mian są bardziej jeszcze zaaw ansow ane. Polska zaś d o k o n u je b ez p re ce d en sowego eksp ery m entu przejścia od kom unizm u do wolnej form y rządu.
Również w k rajach Trzeciego Świata nadzieja ubogich ulega procesowi reorientacji w k ierunku postępującego dystansowania się w obec marksizmu i poszukiwania nowych dróg.
9 Por. R. B u t t i g l i o n e , U u o m o ed il lavoro, B ologna 1982.
44 Rocco B U T T I G L I O N E
Nie ulega wątpliwości, że Kościół żyje tym pro cesem protagonisty, i to właśnie w powiązaniu ze specyfiką Papieża-Polaka. Czyż to nie wydarzenie
„Solidarności” właśnie stało się początkiem kryzysu m arksizm u j a k o syste
mu politycznego i systemu intelektualnego? Nie d ajm y się zwieść łatwym, lecz mylącym analogiom. „Solidarność” nie jest p o d o b n a do Budapesztu 1956 roku. N a W ęgrzech m iała miejsce n a ro d o w a rew olucja przeciw kom u
nizmowi. Uczestniczyły w niej wszystkie warstwy społeczne, rów nież i ro
botnicy, lecz bez predo m inu jącej roli. Była to p o n a d to rew olucja sięgająca do gwałtu, spotykająca się z przeciwnikiem na płaszczyźnie siły, na tej zresz
tą płaszczyźnie została o n a też zwyciężona i zdław iona. W p rzy p ad k u „Soli
darności” natom iast m am y do czynienia z r e w o l u c j ą r o b o t n i c z ą p r z e c i w p a ń s t w u r o b o t n i c z e m u z b u d o w a n e m u p r z e z m a r k s i z m . F a k t ten posiada m oc demistyfikacji ideologicznej, burzącej mar
ksizm doszczętnie. Podnosi się o to m ło d a klasa robotnicza, k tó ra bynaj
mniej nie o p łak u je przeszłości przedkom unistycznej, gdyż jej w ogóle nie zna, i k tó ra osądza reżim wedle miary uniwersalnej praw dy o człowieku zauważając, że rząd się z nią rozmija. T a klasa robotnicza przyciąga do siebie następnie intelektualistów, aby przejąć rolę kierowniczą w stosunku do całego narodu. Chodzi i tu niewątpliwie o pow stanie n a ro d o w e , lecz kierow ane przez klasę robotniczą. Powstanie to trzym a się przy tym uparcie drogi dialogu, apeluje cierpliwie do sum ienia i do ludzkich uczuć przeciwni
ka, pozbaw iając go w ten sposób k ro k po k ro k u wszelkiego p re te k stu , który mógłby usprawiedliwić użycie przem ocy z jeg o strony. Nie tylko to: gdy przeciwnik mimo to sięgnie po przem oc, ten ruch n aro d o w y nie przestanie nadal szukać sposobów p o je d n an ia , gotów wybaczyć wszystko i przejść nad wszystkim do p orząd k u dziennego, z w yjątkiem praw d y, praw dy o rzeczach i o człowieku.
Również zestawienie z Pragą roku 1968 nie w ytrzym uje próby: tam bo
wiem postawiono na kom unizm o ludzkiej twarzy, czyli na r e f o r m ę k o m u n i z m u , tu natom iast na p r z e z w y c i ę ż e n i e s y s t e m u k o m u n i s t y c z n e g o . Polska rewolucja robotnicza zadaje k ła m kom unizm ow i jako takiem u, rozprawiając się z nim na jego własnym polu i pozbaw iając go jakiejkolw iek ideowej prawomocności.
W krajach Z ach odu , w tychże samych latach, a w dużej części mocą tych samych wydarzeń, z a ła m u je się roszczenie kultury marksistowskiej do hegemonii. W e W łoszech Papież um acniając jedność katolików , także na terenie polityki, u d arem n ia bliską o krok od pow odzenia p ró b ę komunistów przejęcia po raz pierwszy na Zachodzie władzy posługując się m e to d ą d e m o k racji10. W A m eryce Łacińskiej walka pro w adzo na przez Kościół na froncie o b r o n y p r a w c z ł o w i e k a i chrześcijańskiej koncepcji osoby d o p ro w a dza do kolejnego u p ad k u , je d n a po drugiej, różnych prawicowych form d y k
tatury, w Brazylii, A rgentynie, H aiti, Paragw aju, G w atem ali itd...
10 O „sprawie w łoskiej” por. A . D e l N o c e , / / Cattolico Comunista, Milano 1981.
Jan Paweł II a polska droga do wolności 45
Kończąc tę pierwszą część naszych rozważań m ożna by w formie p od su mowania powiedzieć: pontyfikat J a n a P aw ła II ch arak teryzu je się na pierw szym miejscu ja k o p o n t y f i k a t p r z e z w y c i ę ż e n i a m a r k s i z m u
i w a ł k i w o b r o n i e p r a w o s o b y l u d z k i e j .
J e d n ą ze stron kryzysu m arksizm u jest kryzys stru k tu r politycznych, k tó re m arksizm pow ołał do bytu. G ł ó w n ą w ś r ó d n i c h j e s t p o d z i a ł E u r o p y u s a n k c j o n o w a n y p r z e z u m o w y j a ł t a ń s k i e .
Dzisiaj stało się m o d ą mówienie o um ow ach zawartych przez Ribben- tro p p a i M oło to w a, a ktoś dom agał się naw et ich uchylenia i pozbawienia ich mocy praw nej. Rzecz to wysoce naiw na, poniew aż układ y te nigdy nie posiadały żadnej mocy p ra w n e j, ja k o że zadysponow ano terytoriam i, które wcale nie znajdow ały się w zakresie swobodnej dyspozycji jurydycznej k o n trah en tów i w sferze ich suwerenności. W iązały one co najwyżej rządy rosyj
ski i niemiecki do nieprzeciwstawiania się ak to m agresji, jakie p a rtn e r p o dejm ie w obszarze geograficznym określonym przez u k ład , nie miały je d n a k absolutnie żadnego waloru ani dla n aro dó w , k tó re czyniono przedm iotem handlu, ani dla ich rządów. Z resztą klęska Trzeciej Rzeszy uchyliła naw et ten szczątkowy walor w spom nianego u k ład u . Dlaczegóż więc dziś tak wiele się o tym mówi? Sądzę, iż tylko dlatego, ponieważ nie m a się odwagi z całą szczerością wypowiedzieć imienia, k tó re w rzeczywistości określa porządek, jaki zapanow ał w E u ro p ie w ciągu tych czterdziestu pięciu lat: imieniem tym jest Jałta. W Jałcie treść p a k tu R ib b e n tro p p -M o ło to w została uznana i usankcjonow ana przez m ocarstw a zachodnie. W Jałcie decyduje się, że narody E u ro p y Środkowej i W schodniej zostaną umieszczone w gorsecie sy
stem u politycznego, narzuconego im z zewnątrz. J a łta jest implicite i explici- te uznanym założeniem , na bazie którego organizują się nowe reżimy polity
czne. D ziejow e znaczenie tych ostatnich je d e n a stu lat m ożna zatem wyrazić w inny jeszcze sposób: pontyfikat J a n a Paw ła II to p o n t y f i k a t p r z e z w y c i ę ż a n i a J a ł t y . Niesprawiedliwości uzgodnień podjętych w Jałcie nie może nikt poddaw ać p o d dyskusję, a przecież stało się przez długi czas dog
m a te m (dogm at ten w pew nym sensie wciąż jeszcze jest podtrzym yw any), że nie mogą one być w żaden sposób podw ażane, co więcej, że p ró b a p o d d a wania ich p o d dyskusję stanowi absolutnie niewybaczalny grzech polityczny i moralny. Sąd ten miał swe korzenie w niekw estionow anym fakcie, że Ja łta sankcjonuje wynik II wojny światowej oraz że rów now aga sił, k tó ra jest skutkiem jednej wojny, m oże być naruszona wyłącznie drogą nowej wojny.
Now a je d n a k w o jna światowa, czyniąc użytek z broni a to m o w ej, oznaczała
by zmierzch cywilizacji lud zk iej11. J a łta została zakw estionow ana za naszych
11 Jedynie na bazie tego rodzaju powiązania ocen m ogło poprzez tyle lat tak wielu utożsa
miać walkę o pokój z walką o uznanie i utrwalenie podziału Europy d okonanego w Jałcie.
R ów nież mający ostatnio miejsce zdecydowany przełom w kierunku autentycznego rozbrojenia, pow szechnego i kontrolow anego, dokonał się pod rozstrzygającym naporem faktu, że Kościół katolicki, a zwłaszcza Stolica A postolska, oparła się naciskowi, jaki usiłow ano na nią wywrzeć,
46 Rocco B U T T I G L I O N E
dni, ponieważ została zapoczątkow ana nowa walka, walka p ro w a d z o n a przy tym ani nie na terenie polityki, ani nie na polu m ilitarnym, lecz tylko i wyłą
cznie na polu kultury i moralności. Właśnie encyklika L a b o r e m exercens zachęca do zastąpienia walki klas między sobą solidarną walką wszystkich o sprawiedliwość dla wszystkich12. T a zachęta, i zarazem przestroga, rozcią
ga się, jeśli wydobyć pełny z niej sens, daleko poza te re n walki klasowej.
W alka klas w marksistowskim sensie nie je st w gruncie rzeczy niczym innym zresztą, jak tylko zastosowaniem na te re n walk społecznych zasady bardziej ogólnej, a mianowicie zasady walki na śmierć i życie w imię samopotwier- dzenia, czyli zasady w o j n y t o t a l n e j . W wojnie totalnej nie m a miejsca na rozróżnienie tego, co sprawiedliwe i niesprawiedliwe lub na apel do su
mienia przeciwnika. Celem tej walki nie jest w gruncie rzeczy przywrócenie stanu sprawiedliwości, lecz zniszczenie przeciwnika. N ato m iast w alka, która kwestionuje J a łtę , rodzi się z w nętrza sumień w imię przywrócenia panow a
nia sprawiedliwości i prawdy, k tó re nie chcą niszczyć przeciwnika; jest ona zawsze gotowa respektow ać wszelkie u praw nione żądania drugiej strony, jednakow oż d o m ag a się - bez nienawiści - także w łasnego p raw a do wolne
go i suw erennego autonom icznego istnienia oraz resp ek tu dla własnej god
ności ludzkiej.
G and hi dał w swoim czasie niezwykle dobitny wyraz intuicji tej właśnie zasady i nadał jej k o n k re tn e wcielenie w krótkim co p raw da, lecz niezapom
nianym okresie dziejów Indii. T a sam a zasada została p o n o w n ie odkryta w sposób niezależny, mniej może doktrynalny co k o n k re tn y , w polskich wy
darzeniach tych lat. Nikt chyba z nas nie zapom ni apelu J a n a Paw ła II po wprowadzeniu stanu w ojennego w Polsce: jego żarliwej prośby o niewkra- czanie na drogę odpow iadania przem ocą n a przem oc, o re s p e k t dla życia ludzkiego, o to, by nie przelewać krwi bratniej. T ru d n y dialog, z pomocą którego budujecie Waszą obecną historię, zaczął się w pew nej mierze od słów tam tego apelu. Mnie osobiście apel ten przypom ina inny, apel Piusa XII na progu wybuchu II wojny światowej. „P o k o jem niczego się nie traci, wojną utracić m ożna wszystko” . Tym razem je d n a k apel papieża spotkał się z odzewem. Rezygnacja z przemocy (non violence) nie oznacza, i nie może oznaczać, po prostu niereagow ania w sytuacjach skrajnych także siłą. Nie jestem wcale pewny, czy zasada non violence, czyli zasada rezygnacji z prze
mocy - w taki sposób sform ułow ana - byłaby w istocie zawsze praw om ocna.
N on violence, rezygnacja z przem ocy, oznacza, ja k sądzę, raczej wysiłek rozwiązywania wszelkiego typu antagonizm ów i kolizji z re sp e k te m dla
by ją skłonić do popierania tendencji grup proponujących jednostronne rozbrojenie atom owe Europy, co um ocniłoby Związek Radziecki w realizowaniu projektu hegem onii, udaremniłoby dojście do władzy kręgów zainteresowanych poprawą warunków życia ludności i doprow adziło
by do dalszej eskalacji wyścigu zbrojeń.
12 Por. Laborem exercens, 49 n ., 96 n. Por. również ostatni list Ojca Świętego do E p isk o
patu Polski z okazji 50 rocznicy wybuchu II wojny światowej.
Jan Paweł II a polska droga do wolności 47
prawdy, uznając, że przeciwnik jest istotą ludzką, że jest nosicielem praw oraz że m a rozum i serce, do których m o żn a i trzeb a bez końca apelować.
Podczas je d n a k gdy dialektyka m arksistow ska widzi rozwiązanie wszystkich problem ów historycznych w ekstremizacji przeciwieństw, rezygnacja z p rz e
mocy, postaw a non violence, opiera się na przeświadczeniu, że należy zawsze unikać tego rodzaju ekstremizacji i że należy unikać d oprow adzania napięć do takiego p u n k tu , w którym rozlew krwi staje się nieunikniony.
Wszystko to jest oczywiście następstw em zajęcia postawy afirm ow ania do końca prawdy i zdecydowanej odm ow y udzielania swej ap ro b aty dla nie
sprawiedliwości i kłam stw a. T o ta właśnie m oralna m oc objaw ia obecnie swą potęgę i odnosi dziś zwycięstwo w polskiej historii i n ad aje kierunek wydarzeniom także poza Polską. W wielu bowiem innych krajach został również zapoczątkow any p o d o b n y k ieru n e k przem ian, niekiedy w sposób jaskraw o widoczny i olśniewający, ja k na przykład na Filipinach, niekiedy w sposób bardziej złożony i nie pozbawiony sprzeczności, jak na przykład w Związku Radzieckim . Jest w tym jakieś wyzwanie dziejów naszego czasu13.
Podczas gdy pierwszy nasz sąd, wydany na tem at schyłku marksizmu i na te m a t roli obecnego pontyfikatu na bieg przem ian w jego obrębie, doty
czy w pew nym sensie przeszłości, to drugi nasz sąd wyrażamy w formie z konieczności problem atycznej, poniew aż dotyczy przyszłości. Marksizm (podobnie zresztą jak faszyzm i nacjonalizm) ekstrem izow ał co p raw d a p rz e
ciwieństwa historii, sam e te przeciwieństwa istniały je d n a k i istnieją w rze
czywistości. Konflikty religijne, klasowe, rasowe i narodow ościow e n a k ła d a ją się na siebie i p rzeplatają w dzisiejszym świecie. Zwłaszcza w krajach
rządzonych przez dłuższy czas w sposób dyktatorski konflikty te, długo tłu m ione, w yłaniają się na światło dzienne wraz z przechodzeniem do form życia bardziej dem okratycznych. D o łą c z a ją się d o nich urazy uciskanych, ich pragnienie sprawiedliwości lub naw et o d w etu za ponoszone prześlado
wania. G o s p o d a rk a tych k ra jó w zn ajd u je się bardzo często w stanie k a ta strofalnym, d o p ro w a d z o n a do ruiny przez drapieżne i zarazem n ie k o m p e te n tn e elity, k tó re przywłaszczyły sobie władzę. Nowe dem okratyczne rządy
muszą dom agać się olbrzymich ofiar od n arod ów często zupełnie już wyczer
panych. Czy u d a się Kościołowi w tej now ej, nadchodzącej fazie historycz
nej odegrać tę rolę, ja k ą wypełnił w obec fazy, k tó ra się kończy? Czy obecne konflikty nie przybiorą form y gwałtownych wybuchów niosąc z sobą tru d n e do przewidzenia skutki? Czy u d a się Kościołowi u k ierun ko w ać k ra je ro zp o czynające dziś dzieło trudnej o d b u d o w y , dzieło porów nyw alne w pew nym sensie do tego, k tó re m iało miejsce po II wojnie światowej - w stronę
13 Krajem, który należałoby również w tym kontekście przypomnieć, jest Argentyna.
I tutaj rząd sprawowany przez katolików i ruch robotniczy w swej większości katolicki muszą równocześnie ratować gospodarkę i urzeczywistniać politykę pojednania narodow ego, opierając się na społecznej nauce Kościoła.
48 Rocco B U T T I G L I O N E
n i e o d z o w n e j S o l i d a r n o ś c i M i ę d z y n a r o d o w e j N a r o d ó w C h r z e ś c i j a ń s k i c h ? Czy m e to d a walki politycznej w imię praw dy, bez ucisku i kłam stw a, wytrzyma p ró b ę kryzysów politycznych, jakie zdaje się nam gotować najbliższa przyszłość?
Nikt dzisiaj nie może tego powiedzieć. Z a d a n ie udzielenia odpowiedzi na to pytanie przechodzi dziś je d n a k w pew nym sensie na świeckich. Im głębiej się wnika w ten nowy etap, tym więcej n a p o ty k a się p ro b lem y , które będą mogli rozwiązać jedynie g łębo ko przekonani chrześcijanie świeccy i zarazem wciągnięci w niezwykle zróżnicowane sprawy współczesnego spo
łeczeństwa. Świeccy ci p o trze b u ją dlatego intensywnej form acji, ale również struktur pom ocy, które by im towarzyszyły i wspierały ich zaangażowanie.
N a tym też polega, m oim zdaniem , szczególna rola ruchów w Kościele, a jednocześnie po w ód tej życzliwej troski, z ja k ą Papież otacza i śledzi ich rozwój, zapew ne nie zawsze wolny o d odchyleń i błędów .
Przeprow adzone d o tąd rozważania w p ro w ad zają nas w trzeci już wymiar obecnego pontyfikatu i zarazem historycznego czasu, w k tó ry m nam żyć wypadło. M arksizm kruszy się p o d n a p o re m swej w ew nętrznej niemożności zbudow ania d o m u dla człowieka, czyli zbu dow ania cywilizacji, w której człowiek mógłby dostatnio żyć i rozwijać się. N iem ożność ta ujawnia się w sposób ewidentny w dwu głównie płaszczyznach: w b ra k u odpowiedniego zabezpieczenia p r a w l u d z k i c h oraz w niezdolności z o r g a n i z o w a n i a w s k u t e c z n y s p o s ó b p r o d u k c j i m a t e r i a l n e j . Z d a j e się, że ten drugi elem en t podkreśla się nazbyt jed n o stro n n ie , i to niekiedy do tego stop
nia, że ktoś mógłby myśleć, iż prawdziwym zwycięzcą w konfrontacji z mar
ksizmem jest n i e i n t e g r a l n a , a w i ę c c h r z e ś c i j a ń s k a w i z j a c z ł o w i e k a , l e c z d u c h k a p i t a l i z m u .
H istoria ostatniego okresu czytana tym kluczem byłaby p o prostu trium
fem kapitalizmu i jeg o zwycięstwem w p o je d y n k u z k o m u n izm em . Zwycięs
ki kapitalizm przybierałby je d n a k ż e w tej perspektyw ie p o stać marksizmu, tyle że uwolnionego od m o m e n tu rewolucyjnego, a więc postać materializ
m u radykalnie konsekw entnego, um iejącego wyczerpać do k o ń ca sens życia człowieka jak o p ro d u c en ta i k o n su m en ta swych wytworów. R e z u lta te m tego byłoby społeczeństwo całkowicie w yobcow ane i z a k ła m a n e , w k tó ry m jed
nak człowiek dobrze odżywiony, dobrze mieszkający i korzystający dostat
nio z rozrywek zn ajd u je zadowolenie pośró d swego w yobcowania, nawet jeśli wzrost narkom anii i przestępczości wśród młodzieży wskazuje nadto wyraźnie, że człowiek nie jest w stanie zaadaptow ać się do realności, która nie respektuje konstytutywnej dla niego zdolności przekraczania świata i ukierunkow ania na praw dę absolutnego dobra. A poza tym w społeczeń
stwie tak ukształtowanym pozostaje w sposób nieunikniony wystarczająco wiele obszarów nędzy i emarginacji, które wcale nie przestają być straszne z tego tylko pow odu, że dotyczą mniejszości społeczeństwa. I wreszcie ten czysto kapitalistyczno-konsumistyczny model i tak nie jest m o d elem realizo
Jan Paweł II a polska droga do wolności 49
walnym w skali globalnej, ponieważ za k ład a szafowanie energią i zasobami surowca. Chociaż więc wolność stanowi wartość centralną w sferze ekonom ii, a więc i w obręb ie rynkowej wymiany, pozostaje nie mniej praw dą, że wol
ności tej nie m ożna realizować poza więzami solidarności i przejęciem o d p o wiedzialności za wspólne d o b ro n aro d u i całej ludzkości14.
Jest to dziś w pewnym sensie największe i najtrudniejsze wyzwanie. T en , kto przez dłuższy czas cierpiał skrajny niedostatek d ó b r m aterialnych, żywi skłonność do ich grom adzenia, co jest zresztą zrozum iałe i wcale nie musi zaraz oznaczać „konsum istycznej” postawy wobec życia. Jest jed nak ow o ż rzeczą możliwą, że m odernizacja ekonom iczna, p rzep ro w ad zo n a w sposób czysto technokratyczny, dość łatwo m oże prowadzić do powierzchownego
„uzachodnienia” , okcydentalizacji, w którym społeczeństwa i narody gubią sens swego przeznaczenia. Z a c h ó d oznaczałby w tym przypadku nie tyle bogate dziedzictwo kulturalne E u ro p y , ile raczej krainę, w której wraz z zachodem słońca chylą się ku zachodowi wszystkie wartości.
G ro źb a tego d ra m a tu jest dziś realna. Istnieje o n a dzisiaj w Stanach Z jednoczonych oraz w krajach W spólnoty E u ro p e jsk ie j, z te n d e n c ją rozsze
rzania się na cały świat. D latego to, co wydarzy się w najbliższych latach w Polsce i krajach E u ro p y Środkow ej, będzie m iało olbrzymie znaczenie dla przyszłości E u ro py . I świata. Polacy m ogą a l b o wejść po prostu do społeczeństwa konsum pcyjnego, zajm ując w nim - jeśli się im powiedzie - ostatnie miejsce, zanim nie zam knie ono definitywnie swych b ram dla n o wych przybyszy, a l b o też przyczynić się do pono w n ego odkrycia wielkiej,
głębokiej, autentycznej tradycji E u ro p y , p ro p o n u ją c jej jednocześnie p r z y m i e r z e : w o l n e g o r y n k u i s o l i d a r n o ś c i . I t o właśnie stanowi trzeci aspekt wydarzenia Papieża-Polaka, jaki chciałem podkreślić: w ydarze
nie P a p i e ż a s p o ł e c z n e j n a u k i K o ś c i o ł a , rozum ianej nie jak o sztywny system ideologiczny, lecz ja k o m e to d a poszukiwania rozwiązań poli
tycznych i społecznych, k tó ra stara się bez końca zapobiegać te m u , by racje systemu brały górę n a d racjami człowieka, i k tó ra stawia polityka w obliczu całości wchodzących w grę czynników i wartości, k tó re musi o n mieć stale na uwadze w swej działalności politycznej. Chodzi o sposób myślenia o świe
cie, w którym byłyby zasp o k o jo n e nie tylko m aterialne potrzeby człowieka, lecz w którym człowiek m ógłby żyć w sposób godny i wolny. O d zdolności m oralnego u k ieru n k o w an ia ekonom ii zależy zatem dzisiaj możliwość życia nie wyalienowanego dla człowieka w krajach bogatych, lecz także zarazem możliwość zrów now ażonego rozw oju, który m oże dać wszystkim ludom n a szej planety sprawiedliwy udział w zasobach ziemi.
14 Ostatnia encyklika Sollicitudo rei socialis oferuje z jednej strony pełne uznanie zasady wolności również w sferze przedsiębiorczości gospodarczej, z drugiej zaś strony usiłuje podkre
ślić, że na tej wolności ciąży serwitut odpowiedzialności społecznej.
50 Rocco B U T T I G L I O N E
Podkreśliliśmy d o tąd trzy wymiary pontyfikatu: Jan Paweł II to Papież zmierzchu m arksizm u, to Papież przezwyciężenia Jałty, to wreszcie P apież po
now nego odkrycia oferty doktryny społecznej chrześcijaństwa.
Lecz wszystkie te trzy wymiary posiadają je d e n wspólny korzeń: m oże
my go zdefiniować ja k o a n t r o p o l o g i a i n t e g r a l n a , jak o zdolność wi
dzenia - i uwrażliwienia na - c a ł e g o c z ł o w i e k a , bez umieszczania w nawias któregokolw iek z konstytuujących go wymiarów. Wszystkie te wy
miary mogą być wszakże h arm on ijnie scalone tylko n a bazie t r a n s c e n d e n c j i o s o b y , czyli na jej zdolności poznania praw dy rzeczywistości i jej miłowania p o n a d swój własny partykularny in te re s 15. Stąd też cen traln a do
niosłość k u l t u r y jak o ostatecznego miejsca, w którym zakotwiczają się korzenie człowieka i w którym m ożna d o k o n ać autentycznie ludzkiej synte
zy. Marksizm p o p a d a w kryzys, ponieważ nie umiał uznać i docenić wartości kultury, Jałta zostaje przezwyciężona drogą walki, k tó ra wychodzi ze sfery kultury raczej, aniżeli z siły politycznej i militarnej, i wreszcie nowy porzą
dek ekonomiczny i m iędzynarodow y m oże zostać zbudow any tylko, jeśli zdobędziem y um iejętność podp orząd kow an ia, p o trze b ekonom icznych osta
tecznym celom kulturalnym społeczeństwa lu d /k io y o 16.
A ntropologia integralna, którą Papież głosi, stawia w samym swym cen
trum konieczność m edytatyw nego skupienia uwagi na osobie Chrystusa.
Tego, kim człowiek jest, uczymy się patrząc na akt ow ego najwyższego po
słuszeństwa wobec prawdy i O jca, jak im jest śmierć Chrystusa n a krzyżu.
O dw ołanie się do Chrystusa, „centrum kosmosu i historii” 17, stanowi więc najgłębszy korzeń oferty Papieża: tu ideał sięga b ru k u , staje się ciałem ży
wym, w którym każdy człowiek m oże mieć własne swe uczestnictwo i w którym może budow ać swe własne dzieje. W myślenie Papieża, podobnie zresztą jak w całą polską tradycję, w korzenione jest przeświadczenie, że to nasze wcielanie się w Chrystusa możliwe jest tylko za pośrednictw em Rodzi
cielki Chrystusa. Nie chodzi tu jedynie o czcigodną tradycję dewocyjną.
Sądzę raczej, że należy w niej wy czytywać model antropologiczny: wolność zostaje dana człowiekowi nie po to, by starał się o potw ierdzenie samego siebie, lecz po to, by oddał samego siebie w miłości, uznając, że sam siebie bu
duje, gdy wybiera w wolny sposói) przynależność do w spólnot, w których doj
rzewa jego osobowość i uzyskuje swą pełnię, w spólnot, pośród których pierwszą jest rodzina, a za nią naród. T a gotowość dochow ania wierności w ofiarowaniu samego siebie - naw et za cenę cierpienia - jest m ocą, która najskuteczniej b u d u je historię i której żadna m oc świata nie jest w stanie wykorzenić. U rucham ia ona bowiem jej nurt najgłębszy, n u rt, k tó ry buduje
15 Por. w tej sprawie T. S t y c z e ń , W olność w p ra w d zie, R om a 1988.
16 Por. L. N e g r i , L 'U o m o e Cultura, Bologna 1983, z obszernym wyborem tekstów Jana Pawła II.
17 Nie z przypadku tylko słowa te inicjują encyklikę R edem ptor hominis.
Jan Paweł II a polska droga do wolności 51
cywilizacje w warstwie m oże bardziej ukrytej, lecz za to ważniejszej od w a r
stwy tych - z pozoru wielkich - zdarzeń, które o d n o to w u je historia n asta
wiona na rejestrow anie sensacji.
W łaśnie dlatego nie jest wcale czymś dziwnym, że ten Papież, który z jednej strony tak aktywnie angażuje się w sprawy tego świata, jest przede wszystkim Papieżem M aryjnym . Spełnia się w nim prorocza zapowiedź um ierającego w Warszawie K a rd y n a ła H lo nd a: „Zwycięstwo, gdy n a d e j
dzie, będzie zwycięstwem Najświętszej Dziewicy M ary i” .
Tłum . Tadeusz S T Y C Z E Ń S D S