Myśl Polska
MIESIĘCZNIK POŚWIĘCONY ŻYCIU I KULTURZE NARODU POLISH THOUGHT — MONTHLY REVIEW
Nr 121 (Rok VIH, Nr 4) Kwiecień, 1948 Cena (Price) 2/-
OBRONA W FORMIE ATAKU
T JO Ł O Ż E N IE m iędzynarodow e n a b ra - ło w ostatn ich tygodniach ostrych konturów . N a W schodzie Sowiety zgnio
tły o sta tn ie cieszące się resztkam i swo
body k ra je . N a Zachodzie podpisano so
ju sz i p a k t w spółpracy gospodarczej B ry ta n ii, F ra n c ji, Belgii, H olandii i L uksem burgu. P rem ierzy Szwecji, N o r
wegii i D anii zajęli wspólne stanow isko w stosunku do kom unizm u, w y stęp u jąc za szeroką u n ią celną n a zjeździe socjal
dem okratów skandynaw skich. P a k t pię
ciu m a być podobno rozszerzony w nie
długiej przyszłości n a W łochy i P o rtu galię. W szystkie w ym ienione państw n należą do g ru p y szesnastu p ań stw za
chodniej i południow ej E uropy, któ re p rzy jęły pomoc zapow iedzianą w planie M arshalla.
Źródeł p a k tu zachodniego każdy szuka w W aszyngtonie i dlatego też u w aga ca
łego św ia ta skoncentrow ana je s t n a po
lityce am ery k ań sk iej. W S tan ach Zjed-
J a k się dow iadujem y, w m a ju roku bie
żącego, odbędzie się w Londynie Zjazd S tro n n ictw a Narodowego. Będzie to pierw szy na większą skalę Z jazd S tro n nictw a od 1939 r. Zarów no w czasie w oj
ny, ja k i w o statn ich dwóch la tac h od
bywały się w Londynie duże ze
b ra n ia S tro n n ictw a i k onferencje dla członków S tro n n ictw a w m iarę, ja k p rzy bywali z różnych k rajó w europejskich 1 pozaeuropejskich. Zjazd nadchodzący z różnych powodów n a tu ry technicznej nie może być jeszcze powszechnym K on
gresem S tro n n ictw a Byłoby to możliwe tylko tam , gdzie S tronnictw o N arodow e Powstało, pracow ało i skupia dużą część społeczeństw a — w k ra ju . Tam Jednak dzisiaj w róg z w ytężoną en e rg ią niszczy w szystkich, którym idea narodo- ' Va je s t bliska. P o w racające wciąż fale procesów politycznych i likw idacje bez rozgłosu — oto rzeczyw istość k rajo w a ( a tych w szystkich, k tórzy istniejącego V , , °lscu porządku nie uznali za n ie
podległe państw o.
noczonych p a n u ją n a s tro je niem al wo
jenne. G enerałow ie publicznie porów nu
ją siły zbrojne Sowietów i A m eryki, lo t
nictw o am ery k ań sk ie w Niemczech zo
stało w ydatnie wzmocnione, w reszcie zaś p rezydent T ru m an w sw ojej mowie dał pełne poparcie blokowi zachodnio
europejskiem u, choć nie określił w y raź
nie pomocy zbrojnej ze stro n y Stanów Zjednoczonych.
Dodać jeszcze należy, że w trzech pun k tach globu, tj. w G recji, P alesty n ie i M andżurii toczą się o tw a rte w ojny do
mowe, ta k czy inaczej p o pierane przez Rosję.
Nie należy w yciągać z tego pochonne- go wniosku, że w ojna wisi n a włosku i może lad a chw ila w ybuchnąć, a to z in icjaty w y S tanów Zjednoczonych. Po
gląd ta k i nie je s t uzasadniony. N iew ą t
pliw ie w S tanach Zjednoczonych odbywra się m obilizacja opinii publicznej prze
ciwko komunizmowi i Rosji Sowieckiej.
E m ig ra c ja polityczna przez la ta w oj
ny i w ciągu ostatniego okresu skupiła znaczną ilość działaczy przedw ojennych i w ojennych obozu narodowego. N ie je den raz n a szali politycznej zaważyło istnienie za g ra n ic ą tego obozu.
W ystarczy przypom nieć rolę S tro n n ictw a N arodow ego w przełomowym okresie la t
1944— 45.
Chw ila obecna i czasy nadchodzące są niem niej w ażne od tam ty ch , k tó re w y
m agały od Polaków wiele rozw agi, pracy i poświęceń. W takich czasach spraw ność o rg an iz ac y jn a S tro n n ictw a N arodowego s ta je się czymś większym i szerszym niż dosłownie p o ję tą o rg an iz ac ją p a rty jn ą . Znaczenie to d o ceniają przede w szystkim w rogow ie Polski oraz wszelkiego rodza
ju ja w n i i ukryci przeciw nicy, którzy na S tronnictw o z w ra c a ją głów ną uw agę w walce ze sp ra w ą polską.
Z jazd tegoroczny będzie m iał za zad a
nie wyłożyć ja sn o cele, do których d ą żym y w walce o niepodległość Polski i do tych celów dostosować m etody działania
ideowego i politycznego.
N iew ątpliw ie również S tan y Zjednoczo
ne usztyw niły sw oją politykę w sto su n ku do Rosji. P rz ew ró t czeski został w pełni w ykorzystany przez p ropagandę p ań stw anglosaskich, a n a s ti‘ój an ty k o
m unistyczny o g a rn ą ł n a w e t b ry ty js k ą P a r tię P racy , czego przejaw em n a j ja s kraw szym je s t zapowiedź usunięcia ko
m unistów z w ażniejszych stanow isk w służbie publicznej. W ja k im celu S ta ny Zjednoczone z a jm u ją tę bojow ą pós- taw ę? Czy w celu w yw ołania w ojny?
B ynajm niej.
Celem głównym te j ak c ji je s t pow
strzy m an ie dalszych postępów kom uniz
mu i u trzy m an ie linii podziału św ia ta ustalo n ej w Jałcie. Probierzem dalszego rozw oju w ydarzeń będą nadchodzące w y
bory we Włoszech. K om uniści mogą tam zanotow ać wielkie sukcesy, a przede w szystkim opanow anie ruchu socjalis
tycznego przez podporządkowanego im N enniego. P olityka S tanów Zjednoczo
nych je s t w g runcie rzeczy w dalszym ciągu obronna. Ma ona n a celu niedo
puszczenie kom unizm u poza żelazną k u r tynę. W tym celu A m eryka gotow a je s t użyć wszelkich środków. U fa ona, że So
w iety nie z a ry zy k u ją ro zp ętan ia nowej burzy św iatow ej i zre zy g n u ją z opano
w yw ania k rajó w zachodniej E uropy.
N ajw ażniejszym ostatn io posunięciem p ań stw zachodnich była zapowiedź zw ro
tu T rie stu i kolonii Włochom, obliczona niew ątpliw ie na w ybory w tym k r a ju
S o w ie ty , ja k dotąd p rz y jm u ją a ta k am erykański, ja k na siebie, bardzo spo
kojnie. Ogłosiły n aw e t dem obilizację starszych roczników. Oczywiście przy t a kim napięciu n astro jó w wrogości po obu stronach linii podziału i przy doprow a
dzeniu tego podziału do ostateczności przez zm obilizowanie w szystkich p a ń stw bądź po jednej bądź po d ru g ie j stronie, nie m ożna wykluczyć wybuchu konflik tu w każdej chwili. N ależy je d nak zdaw ać sobie spraw ę, że w chwili obecnej żadna ze stron, a w, szczególności S tan y Zjednoczone, do w ybuchu k o nflik
tu nie dąży. A m eryka chce tylko osiąg-
ZJAZD STRONNICTWA NARODOWEGO
Str. 2 Myśl Polska Kwiecień, 1948
n ąć konsolidację bloku w olnych n a ro dów, odpow iadającą choć w przybliżeniu spoistości narzuconej przez Sowiety po
łowie E u ro p y i A zji. Można pi-zypusz- czać, że R osja nie zdoła zapobiec tym nam ierzeniom , ale że A m eryka poza nie nie w yjdzie. To pow inni mieć n a uw adze w szyscy politycznie m yślący Polacy.
J E D Y N IE S Ł U S Z N A L IN IA G lajchszaltow anie ,, republik ludo
w ych“ E uropy Środkowej dobiegło końca. Do tej pory istn ia ły w so
wieckiej s tre fie wpływów dw a p ań stw a zachow ujące c h a ra k te r dem okratyczny i służące za p rzykład dla Zachodu, że tzw. , p rzy ja zn y rzą d “ nie m usi ozna
czać rządu kom unistycznego. W ielu lu
dzi n a Zachodzie, i nie tylko n a Zacho
dzie, nie w ierzyło, gdy im tłum aczono z3 stro n y ludzi znających politykę so
wiecką, że je s t to tylko sta n p rzejścio
wy, że różnice m iędzy p ań stw am i s a te lickimi są różnicam i w czasie, a nie w rodzaju, że ideałem , ku którem u zm ie
rza polityka sow iecka, je s t rep u b lik a
„ ra d zie ck a“ , ja k Łotw a czy L itw a, n a stępnym stopniem je s t „re publika ludo
w a“ to ta ln ie rządzona przez kom unistów , ja k Jugosław ia, czy A lbania, dalej idzie państw o rządzone przez kom unistów lecz dopuszczające k ilka p a r tii kontrolo
w anych przez komunę, ja k Polska czy W ęgry, a Czechosłow acja czy F in la n d ia s ą przykładem n ajm n ie j zaaw ansow ane
go stadium .
Dziś dla nikogo nie może ju ż ulegać w ątpliw ości, że tw ierdzenia te były słu
szne, a nieodpow iadające im nadzieje były tylko złudzeniem. O sta tn ie w yda
rzenia w Czechosłowacji i przełam anie oporu fińskiego są tu ta j ostatecznym i niew ątpliw ym dowodem.
N ie je s t dotąd ja sn e, co skłoniło n ie
kom unistycznych m in istró w czeskich do w yw ołania k ryzysu rządowego. Goto
wość je d n ak kom unistów i szybkość z j a ką przeprow adzali Czechosłowację ze sta d iu m p ań stw a z „p rzyjaznym rz ą dem “ do stad iu m n astępnego — k o n tro low anej przez kom unistów pozornej w ielopartyjności — w skazuje, że i bez te go k o n flik tu ten sam los spotkałby Cze
chosłow ację w niedługim czasie. P rz ew ró t w Czechosłowacji w yw ołał szczególnie silne w rażenie na Zachodzie, ponieważ k ra j ten ta k pod względem g eograficz
nym, ja k gospodarczym , a n aw e t p sy chicznym był n ajb ard zie j zachodni z k ra jó w za żelazną k u rty n ą .
Szczególnie d ram aty czn y c h a ra k te r przew rotow i praskiem u n a d a je n a rz u c a ją c a się an alo g ia z w ydarzeniam i sprzed la t dziesięciu. Ten sam b ru ta ln y nacisk od w ew n ątrz przy pomocy p ią te j ko
lum ny i od zew nątrz przez zagrożenie in te rw e n cją zb ro jn ą i ten sam człowiek na czele p ań stw a u siłu jąc y bronić się i darm o oczekujący n a pomoc z Zachodu.
Ale o ile po przew rocie m onachijskim p rezydent Benesz mógł w yjechać n a Z a
chód sk ła d ając swoje fu n k cje w ręce H achy, o ty le te ra z nie pozwolono mu, czy też nie mógł postąpić podobnie i sam m usiał p rz y ją ć rolę H achy.
T ra g ic zn a sam obójcza śm ierć jednego z n ajtrzeźw iejszych polityków czeskich, m in istra sp raw zagranicznych J a n a M asaryka, syna prezy d en ta oswobodzi- ciela, przypom ina inne znowu w ydarze- nię, a m ianow icie sam obójstw o p rem iera
w ęgierskiego Telekyego, w chwili, gdy W ęgry zostały ostatecznie opanow ane przez Niemcy i zmuszone do polityki prow adzącej do klęski. N azw iska Bene
sza i H achy, M asary k a i Telekyego sym bolizują tra g e d ię narodów Środkowej E uropy.
W szystkie sposoby współpi-acy n a ro dów środkowo- europejskich z S ow ieta
mi zostały w ypróbow ane z rów nie bez
nadziejnym skutkiem . Jugosłow ianie poszli drogą wspólnego rządu em ig racy j
nego niepodległościowego Subasicza z kom unistycznym T itą ; R um uni drogą zachow ania m onarchii i pow ołania przez k ró la rządu o przew adze kom unistycz
n e j; W ęgrzy d ro g ą podporządkow ania się Sowietom, ale w yłonienia w wybo
rach niezależnej od kom unistów w ięk
szości; Czesi d rogą dobrowolnego so ju szu z Sow ietam i n a zew nątrz i z kom u
n istam i n a w ew nątrz. W szystkie te d ro gi prow adziły do tego sam ego celu. Kom
prom is z komunizmem je s t niemożliwy
— tego ju ż dziś n ik t kw estionow ać nie może.
Jeden tylko n aród środkow o-europej- ski poszedł in n ą drogą, nie poddając się kom unistom . Ten sam naród, k tó ry je dyny przeciw staw ił się a g re s ji hitlerow skiej z b ronią w ręku. O dstępstw o kilku jednostek w rodzaju p. M ikołajczyka nie zm ienia w niczym f a k tu , że n aró d pol
ski przez sw oje legalne i uznaw ane przez społeczeństwo w ładze odrzucił d ro gę w iodącą do sam obójstw a. N aród pol
ski posiada też jed y n y praw o w ity rząd p rzebyw ający n a wychodźtwie. Słusz
ność linii p rzy ję te j przez p rzedstaw iciel
stw o n arodu polskiego w 1945 r., w głów nej m ierze dzięki stanow isku Obozu N a rodowego, w idać dzisiaj ja k n a dłoni, a w ydarzenia w P rad ze i H elsinkach rz u c a ją na nią nowy snop jask raw eg o św iatła.
C l SAM I
P rz ew ró t w Czechosłowacji u ja w n ił całem u św ia tu grozę położenia między
narodowego. Politycy i publicyści w szystkich k rajó w ro zw aż ają szanse w ojny i pokoju, z a d a ją sobie p y ta n ie czy istn ie ją jeszcze możliwości porozu
m ienia Zachodu ze Wschodem. N iezależ
nie od przekonań politycznych dom inuje w tych trw ożnyeh rozw ażaniach tro sk a 0 przyszłe oblicze i losy E uropy.
Jed n i tylko nie m yślą o totaliiźmie 1 wolności, o dem okracji i d y k ta tu rze, 0 E u ro p ie i świecie, a zajęci są tylko 1 w yłącznie sobą, ja k b y stanow ili św ia t zam knięty i od nikogo niezależny:
Niemcy.
J a k gdyby ,nie było R osjan i A m ery
kanów nad Ł abą, ja k gdyby nic żyli wśród ru in i nędzy, w śród głodu i zbrod
ni, ja k gdyby ciągle istn ia ła tylko W iel
ka Rzesza i sp raw y je j potęgi. Niemcy cieszą się z upadku czeskiego.
N ie hitlerow cy, nie zdenazyfikow ani.
Niem cy dem okratyczni, niemieccy soc
jaliści.
O rgan S churnachera, k tó ry „nigdy nie uzna obecnych g ra n ic wschodnich Rze
szy“ , w ykorzystał n aty c h m ia st zamach sta n u w P radze, by poinform ow ać św ia t co o tym m yślą „dobrzy N iem cy“ .
„S ozialdem okrat“ stw ierdza m iano
wicie, że to co się obecnie stało w Czechach je s t logiczną i n a tu ra ln ą konsekw encją . .w ysiedlenia Niemców sudeckich. T rzeba ślepoty lub złej woli, by tego nie widzieć. I nie należy p rzy padkiem szukać przyczyny zależności
Czechosłowacji od Sowietów w umowie Benesza ze S talinem z 1943 r. Przyczy
n a praw dziw a leży w fakcie utw orzenia p ań stw a czechosłowackiego przez tr a k t a t w ersalski w 1918 r., kiedy to siłą zmuszono m iliony Niemców do podpo
rządkow ania się obcemu organizmowi państw ow em u. W tedy to rzucono P ra g ę w objęcia Rosji Sowieckiej. Od te j chwili było ja sn e, że P ra g a nie może prowadzić innej polityki, ja k w spółpracy z Sowie
tam i. Od tej chwili nie mogło być w ą tp li
wości, że p a r tia sowiecka, tj. kom uni- I styczna, liczyć może zawsze n a uległość i polityki czeskiej i dlatego nie o zdradzie I Benesza i M asary k a mówić dziś należy, ale o n a tu ra ln e j decyzji narodow ej poli- I ty k i czeskiej.
By zaś nie było w ątpliw ości, że cho- I dzi tu nie o kom entarz do sy tu a c ji czes- j|
kiej, ale o p ro g ra m niem ieckiej SPD , | w a rty k u le mowa je s t także o W ęgrach wyrzuconych z odwiecznych siedzib przez ! im perializm p raski.
N IE O D P O W IE D Z IA L N E W Y S T Ą P IE N IA
Nie trzeb a chyba przypom inać, ja k ie l pobudki leżały u podstaw decyzji ty lu j Polaków pozostania n a em ig racji i p rze
ciw staw ienia się rzeczyw istości politycz
nej, stw orzonej przez T eh eran i Ja łtę . Z ostaliśm y tu nie tylko po to, by w m ia
rę swych sił zabiegać i walczyć o p rzy w rócenie Polsce praw dziw ej niepodle
głości, ale także dlatego, że zdecydowa
nie odmówiliśmy zgody n a oderw anie od Polski je j ziem wschodnich, n a trw a łą u tr a tę Lwowa i W ilna. J e s t rzeczą oczy
w istą, że jedynie jed n o lita, n ieu g ięta postaw a Polaków w tej spi-awie dać nam może szanse odzyskania utraconych dzielnic — i że za jm u jąc ta k ie stanow i
sko w yrażam y zarazem dążenia całego ' społeczeństw a polskiego w k ra ju , m a ją - j cego dziś zakneblow ane u sta .
N ie b ra k danych, że ta tw a rd a p o sta w a Polaków je s t pow ażnie b ra n a pod uw agę przez czynniki polityczne Zacho
du. Poczucie, że decyzja ja łta ń s k a w tej sp raw ie ciężko skrzyw dziła Polskę i że w razie zm iany sy tu a c ji m iędzynarodow ej I
krzyw dę tę należy na-prawić, je s t — w brew pozorom — żywe i silne w wielu kołach w S tan a ch Zjednoczonych i w W ielkiej B ry ta n ii. Poczucie to w y
w ołane zostało w głów nej m ierze w łaśnie I przez rea k cję Polaków n a postanow ienia, odcinające w schodnią połowę Rzeczypos- J politej. Pow ołanie do życia w końcu li
stopada 1944 i*, rządu Arciszew skiego. I odegrało pod tym względem rolę nie- I zm iernie doniosłą.
I tu trze b a w yraźnie powiedzieć: : szanse, i to szanse poważne, odzyskania ziem wschodnich istn ie ją ta k długo, ja k długo fro n t polski w tej sp raw ie je s t zw a rty i jednolity. D y w ersja M ikołaj
czyka, przy całej swej szkodliwości, fro n tu tego zachw iać nie zdołała, było bo
wiem od razu dla każdego widoczne, że p olityka jego w tej sp raw ie przeciw na je s t uczuciom i dążeniom całego w p ra k tyce społeczeństw a polskiego.
Z tym w iększym n a to m ia st sm utkiem zanotow ać należy w ynurzenia niektórych czynników lew icow \ch n a em ig racji, mo
gące wywoływać n a zew nątrz w rażenie, że w froncie polskim coś się załam uje- N ależy tu n a jp ie rw nowe niezw ykłe wy
stąp ien ie m iesięcznika p aryskiego Ś w ia tło, k tó ry jako redaktorow ie podpisują pp. Z arem ba i Ciołkosz z P P S . N otow a
liśmy ju ż poprzednie wypowiedzi Ś w ia tli
—
Kwiecień, 1948 Myśl Polska Str. 3
na ten tem at, określone wówczas, przez redakcję m ianem głosów „dyskusyjnych“ . Tym razem , w num erze lutow ym Św iatła, redakcja re k a p itu lu ją c „dyskusję“ w y
raźnie w ypow iada się za „ k o re k tu rą “ granicy tr a k ta tu ryskiego, przy czym ze sform ułow ania au to ró w w ynika, że „ko- re k tu ra “ ta m iałaby objąć w iększą część naszych ziem w schodnich.
T rudno dopraw dy zrozumieć, ja k tego Rodzaju enun cjacje, w y rządzające s p r a nie polskiej ogrom ną szkodę, m ogą być głoszone n a zew nątrz przez członków stronnictw a, k tó re do tej p o ty stanow iło in te g raln ą część obozu, walczącego nie tylko o niepodległość, ale i o całość Rze
czypospolitej.
„ O T Y L E O ILE « NID-u Równi3 przy k re reflek sje budzić m usi hstęp, poświęcony sp raw ie ziem wschod
nich w „zasadach program ow ych“
^NlD-u, ogłoszonych w num erze 13— 14 T ryb u n y (s tr. 18) :
„W świecie p a ń stw o n ie o g ra n i
czonej suw erenności — czytam y tam
— g ra n ic a między P olską a R osją, u sta lo n a przez T r a k ta t Ryski, s ta nowi niezbędne zabezpieczenie in te resów Polski na wschodzie. We w za
jem nych stosunkach pomiędzy n a ro dem polskim i w olnym i narodam i L itw y, B iałorusi i U k ra in y , dobro
wolnie zb ra tan y m i w ram ach F ede
ra c ji P a ń stw E u ro p y Środkowo- W schodniej — sp ra w a g ran ic wew
n ą trz F e d e ra c ji nie pow inna sta n o wić przeszkody we w spółpracy dla wyższego, wspólnego dobra.“ . U derza tu n a jp ie rw niezgodne ani 2 fak ta m i historycznym i, narodow ym i
°zy k u ltu ra ln y m i, ani ze stanow iskiem społeczeństwa polskiego określenie g r a ficy tr a k t a tu ryskiego ja k o w yłącznie
’’Zabezpieczenia interesów Polski na
^Schodzie“ . Ziemie, objęte tą g ran ic ą, czymś znacznie więcej niż tylko „za
bezpieczeniem interesów “ — są one in- J g r a ln ą częścią Rzeczypospolitej, pozy
w an ą nie orężem, ale znojnym i o f ia r
nym w ysiłkiem długiego szeregu pokoleń S°Iskich. N ik t nie może powiedzieć, że
“omorze czy Śląsk są tylko „niezbędnym Ubezpieczeniem interesów Polski na za
chodzie“ — podobnie nie wolno używ ać Jg o d egradującego zw rotu w odniesieniu '•o W ileńszczyzny, Ziemi Czerw ieńskiej, i czy innych dzielnic wschodnich.
N aw et je d n ak z tego „zabezpieczenia*
PolityCy N ID -u gotowi są zrezygnow ać, I 0 ile dojdzie do utw orzenia w spom nianej
^ ośw iadczeniu „fe d e ra c ji“ z udziałem sąsiadów od wschodu. N ie p rz e jm u ją się
?Pi> ja k widać, fak tem , że i w ram ach
„fe d eracji“ wszelkie ślady polskości na odstąpionych ziem iach zostałyby do J a w ytępione i w ytrzebione. P o m ija ją Jad to zupełnie w ielkie praw dopodobień
stwo, że wschodnie człony „fedeim cji“ — a przy n ajm n iej dw a spośród nich — atwo znów mogłyby się dostać z powro- j ern pod panow anie rosyjskie, łącznie
j te ry to ria m i odstąpionym i. W reszcie au-
° ł'zy „Zfdsad program ow ych“ ig n o ru ją
| j.uPełnie fa k t, że p a rtn e rz y , n a których ,'czą, zgoła się do fe d e ra c ji z P olską nie yra p ią i chętnie n a to m ia st (co je s t z ich Punktu w idzenia całkiem zrozum iałe) P rzyjm ują wszelkie ośw iadczenia, z któ- yeh w ynikałoby uznanie przez część Przynajm niej Polaków płynności linii granicznej z 1939 r.
Tego im au to rz y „zasad pro g ram o wych*“ N ID -u nie skąpią. Cały p rzy to czony ustęp z T ry b u n y je s t dowodem zdum iew ającego b rak u odpowiedzialności p o lity c z n e j: za ja k ie ś fik cy jn e nadzieje robi się p rezen t kosztem żyw otnych dóbr i interesów n arodu polskiego — tak im bowiem prezentem je s t osłabianie na zew nątrz jednolitego stan o w isk a polskie
go w obronie ziem wschodnich Rzeczy
pospolitej i w ywoływanie w rażenia, że ostatecznie Polakom n a ziem iach tych ta k bardzo, ta k bezwzględnie nie zależy.
O św iadczenia ta k ie notow ane są później przez k an c elarie dyplom atyczne wielkich m ocarstw , a wrogowie nasi, których n i
gdzie nie b rak , p o s ta ra ją się ju ż o to, by enuncjacjom ty ni nadać w agę, której one — jeśli wziąć pod uw agę ich a u to rów — zgoła nie posiad ają.
W ten sposób u le g ają na zew nątrz w ypaczeniu wola i dążenia co najm n iej 99 p rocent społeczeństw a polskiego, k tó re i w ciągu o sta tn ie j w ojny dla s p r a wy całości Rzeczypospolitej ta k wielkie poniosło ofiary . Czyż n ap ra w d ę nie z n a j
dzie się n a lew i-y dość ludzi śm iałych i zdecydowanych — a przecież są w je j szeregach jednostki z ziem iam i w schodni
mi blisko zw iązane — k tórzy ta k im i po
dobnym w ystąpieniom k res w reszcie po
łożą?
P O D W Ó J N A M IA R A
„ D Z IE N N IK A P O L S K IE G O « D ziennik Polaki i D ziennik Żołnierrza, k tó ry w num erze z dnia 27 lutego, s k ry tykow aw szy w ystąpienie paryskiego Św ia tła , w brew wszelkiej praw dzie za
rzucił p. J. G iertychow i tendencje do re zygnacji z Ziem Odzyskanych n a zacho
dzie, choć ai’tykuły p. G iertycha w Życiu szły w łaśnie w biegunowo przeciw nym k ie ru n k u — dziwnie łaskaw ie obszedł się z przytoczonym wyżej oświadczeniem N ID -u. Nie tylko pod adresem tego ośw iadczenia nie wypowiedział żadnego w yraźnie krytycznego słowa, ale nadto w num erze z dnia 15 m a rc a środkowo-eu- ropejskie tezy N ID -u za re je stro w a ł z w y
raźnym uznaniem , nie czyniąc w stosun
ku do nich żadnych zastrzeżeń.
W tym że sam ym num erze dopuścił się n ato m ia st nowego bezcerem onialnego przeinaczenia sensu jednego z om aw ia
nych artykułów . M ianow icie p rzy ta cz a
ją c ustęp z opracow ania W. W asiu ty ń - skiego w m arcow ym zeszycie M yśli Pol- s k ie j o p atrzy ł odnośny ustęp nag łó w k iem : P rzeciw fe d era c ji środkow o-europejakiej.
W rzeczyw istości i z całego a rty k u łu i z c y ta tu w ynika tylko, że p. W asiu ty ń - ski w ątp i w możliwość u trz y m a n ia w r a m ach ta k iej fed e ra c ji k rajó w , położo
nych n a wschód od Polski — w żadnym je d n a k razie nie w ypow iada się przeciw zasadzie bliższego zw iązku p ań stw E u ro py Środkowo-W schodniej, któreg*o sam je s t zdecydowanym zwolennikiem
Dziwne te i ponaw iające się wyskoki dopraw dy nie są zgodne z rolą, ja k ą D ziennik — pismo, założone i u trzy m y w ane z funduszów publicznych ogólno
narodow ych — pow inno odgryw ać wśród społeczności polskiej na em ig racji.
T E R R O R W P O L S C E W Z R A S T A Podczas gdy w otaczających Polskę k ra ja c h Sowiety kończą proces glajch- szaltow ania, w sam ej Polsce obręcz t e r ro ru zaciska się coraz m ocniej, choć bez ta k efektow nych w strząsów , ja k w Cze
chosłowacji.
Główny a ta k zaczyna być kierow any na wychow anie młodzieży. Po złam aniu resztek autonom ii wyższych uczelni w prowadzono przym usow ą o rg an iz ac ję przedw ojskow ą dla całej młodzieży, wzo
row aną na hitlerow skiej A rb eitsd ie n st pod nazw ą Służba Polsce. D la studentów wprowadzono również to ta ln ą o rg an iz a
cję pod nazw ą F'ederacja m łodzieży aka- deniickiej. W m in isterstw ie k u ltu ry nie dość energicznego pow ieściopisarza ko
m unistycznego Kruczkow skiego z a stą p ił sp e c ja lista od w alki z profesoram i kom u
n ista Sokorski. In n ą s tro n ą tego nacisku są niezwykle surow e w yroki w ydaw ane na „niepraw om yślną“ młodzież. K ilk u n a
stoletni chłopcy skazyw ani są n a śm ierć przez sądy w ojenne n aw e t za dziecinne w ch a ra k te rz e ko n sp iracje i w ogóle, wbrew p rak ty c e św ia ta cywilizowanego, niepełnoletni k a ra n i są surow iej przez sądy w yjątkow e od ludzi dojrzałych.
Je d y n ą dziedziną, gdzie jeszcze Polak może przejaw ić sw oją aktyw ność są upaństw ow ione działy życia gospodarcze
go«. N a tym teren ie w y tw arza się nowy ty p działacza gospodarczego, aktyw nego i niespokojnego, pracu jąceg o niei*az nad siły w wielkim pośpiechu i całkow itym poczuciu niepewnoci ju tr a . J e s t to typ znany z przeszłości ro sy jsk iej. Choć w ie
lu spośród tych ludzi w ydaje się, że są przedstaw icielam i czegoś nowego i pol
skiego, w rzeczyw istości odpow iadają oni typow i N epm ana z późniejszych la t dw u
dziestych w Sowietach.
Praw dziw e, głębsze życie narodu chro
ni s,',ę za o sta tn i i n a jtrw a lsz y szaniec ja k im je s t relig ia i życie i“eligijne.
N a zew nątrz n ato m ia st niep rzerw an ie ciąg n ą się procesy polityczne. W p a ń stw ach typu sowieckiego sąd wojskowy odgryw a ja k b y rolę nam iastki p a r la m entu, gdzie toczy się u staw iczna jedno
stro n n a dy sk u sja, w k tó re j wszyscy p rz y z n a ją się do w iny i sam i udow adnia
j ą sw oje przestępstw a, sk ła d ając hołd nieomylności u stro ju . Od miesięcy ju ż procesy te są ta k układane, że toczy się zawsze jeden, a z chw ilą jego końca n a ty c h m ia st n a s tę p u je rozpoczęcie n a s tę p nego, w jakikolw iek sposób pow iązanego ze świeżo ukończonym. O statnio po za
kończeniu procesu oskarżonych o p ro w a
dzenie działalności „oenerowskiego“
skrzydła NSZ odbywał się proces „agen
tów A n d ersa“ i rzekomych przywódców W IN .
K O M U N IŚ C I P R Z E C IW M A S O N E R II O rgan okupacyjny władz sowieckich w e wschodnich Niemczech Die Taegliche"
R undschau k ry ty k u je rozwój wolnomu
la rstw a w B erlinie i pisze:
..Loże m asońskie cieszą się szczególną opieką, w b ry ty jsk im i ‘ am erykańskim sektorach. D elegat sowiecki w Komen
d a n tu rz e zaprotestow ał przeciwko rozwo
jowi „pewnych o rg an izacji, k tó re nie m a ją c h a ra k te ru politycznego, z a jm u ją się je d n ak spraw am i politycznym i w sek
torach m ocarstw zachodnich“ .“ J a k dalej pisze D\e Taegliche R undschau o rg a n i
zacja loży da się porównać z o rg an iz a
cjam i fo rm acji w ojskow ej: 12 lóż tw o
rzy je d n ą W ielką Lożę, W ielkie Loże łą czą się w Loże R egionalne, a te z kolei w R adę Lóż. Wedug* obliczenia tego p is
ma w B erlinie żyje ok. 2.000 wolnomu- larzy, w śród których z n a jd u ją się b a r dzo liczni b. oficerowie.
Str. 4 Myś! Polska Kwiecień, 1948
T A D E U S Z B IE L E C K I
O JEDNOŚĆ D Z IA Ł A N IA
I
P
E Ł N A napięcia i niespodzianek sytu a c ja m iędzynarodow a oraz dąże
nie do oparcia polityki polskiej n a moż
liwie szerokiej podstaw ie spraw iły, że n a czoło naszych tro sk i rozw ażań w y
sunęła się o sta tn io sp raw a rek o n stru k c ji rządu. N ie ulega w ątpliw ości, że zm iana rządu w k ie ru n k u rozszerzenia politycz
nych podstaw i uczynienia zeń możli
wie spraw nego in stru m e n tu działania w burzliw ym okresie dziejowym , w ja k i wchodzimy, byłaby ze wszech m ia r po
żądana.
Toteż S tronnictw o N arodow e — w ier
ne sw ojej zasadzie d bania przede w szyst
kim o dobro sp raw y polskiej, a nie o in te re sy p a rty k u la rn e jednostek, klas czy k o te rii — sta ra ło się od d aw na dopro
wadzić do zgody i jedności w obrębie polskiego życia politycznego.
W okresie niezm iernie tru d n y m po śm ierci P re zy d e n ta Raczkiew icza udało się u trzym ać ciągłość legalnych w ładz polskich i u niknąć w idm a dw u głów p a ń stw a. S p ra w a osoby najw yższego p ia stu - n a legalnej w ładzy państw ow ej została w y jaśn io n a ostatecznie.
Obok u sta le n ia in sty tu c ji P re zy d e n ta dążyliśm y do o p arcia rządu o główne n u rty polityczne i przykładaliśm y szcze
gólną w agę do tego, aby w czasie prze
silenia lipcowego nie zam ykać drzw i so
cjalistom , którzy z rządu wówczas wyszli.
S tąd pozostaw ienie daw nego składu rz ą du z nowym prem ierem gen. Borem- Komorowskim n a czele, k tó ry za
s tą p ił odchodzącego p rem iera A r
ciszewskiego. P ra cę nad odbudowa
niem jedności d ziała n ia głównych r u chów politycznych w obrębie legalnej s tr u k tu r y w ładz Rzeczypospolitej p ro w adziliśm y z dużym nakładem cierp li
wości, nie z ra ż a ją c się podjazdow ą w al
k ą z nam i i niew ybrednym i zazwyczaj atak am i. Nie w yprow adziły n as n aw et z rów now agi p onaw iające się w końcu ubiegłego roku żąd an ia ze strony tzw.
K oncen tracji D em okratycznej z P P S n a czele, aby pow ołany został nowy rząd złożony jedynie z je j przedstaw icieli z w yłączeniem S tro n n ictw a N arodow ego i S tro n n ictw a P racy . Przeżyliśm y i ten
„w strz ą s“ i nie ustaw aliśm y w w ysił
kach w kierunku zm iany rządu i jedności d ziałan ia.
Zm iany ale na co, jedności ale w im ię czego?
N a te p y ta n ia m usi odpowiedzieć k aż
dy odpow iedzialny polityk, a cóż dopiero poważny ruch polityczny. Inaczej zm ia
na m ogłaby się okazać szkodliwa czy n a w et zgubna, a w „zgodnych“ uściskach można by spi'awę polską zadusić. N ie na w szystko zatem wolno się zgadzać i nie w szystko m ożna poświęcić dla źle p o ję
te j jedności.
Z tych założeń wychodząc nie zgodzi
liśm y się n a bi-zmienie p a k tu polsko- sowieckiego w 1941 r., przew idując f a talne sku tk i, do jakich doprowadzi i nie zgodziliśm y się n a J a łtę i politykę u stę p stw rządu M ikołajczyka, k tó ra by
łaby n as przyw iodła do k a p itu la c ji z w iadom ym i dziś dla w szystkich — po ucieczkach z k r a ju — w ynikam i, gdyby nie zm iana rząd u w listopadzie 1944 r.
To, że posiadam y jedyni spośród k r a jów zabranych rząd, k tó ry się nie pod
dał ani naciskom z zew nątrz an i bez
m yślności z w ew nątrz, je s t niem ałym do
robkiem n a tle klęsk, ja k ie ponosiliśm y i p unktem w yjścia do nowej w alki o od
budow anie niepodległego p ań stw a. T rze
ba zatem strzec i ciągłości podstaw praw nych Rzeczypospolitej i dorobku rządu w spraw ach dla n as decydujących.
II
Jeżeli chodzi o s tr u k tu r ę rząd u je ste ś
my zw olennikam i oparcia go o główne r u chy polityczne, o stro n n ic tw a z p ra w dziwego zdarzenia, m ające związek z k raje m . Innego system u, który byłby zrozum iały n a Zachodzie i odpowiadał ustalonym z daw na zasadom dem okra
tycznym , nie widzimy. Pom ysły powoła
nia rządu ui-zędniczego, czy, ja k inni mó
w ią, „prezydenckiego“ uw ażam y za n ie
realne. T rudno tw orzyć rząd, zwożony z urzędników , których ta k dobrze ja k nie m a i k tórzy nie mogą norm alnie działać, skoro rząd nie je s t obecnie u zn a
w any przez wielkie m ocarstw a. Rząd zaś „prezydencki“ przenosiłby całą od
powiedzialność n a jednego człowieka, co obciążyłoby nadm iernie najm ocniejszego n aw et P rezydenta. Pom ysły podobne ro dzą się w głowach ludzi n a tle w spom nień z niedaw nej przedw ojennej p rze
szłości, k tó ra m inęła bezpowrotnie.
Przeszłość ta m iała je d n ak g ru n t pod n o g a m i: niezależne państw o, w ła
sne wojsko, policję i ad m in istra cję . Dziś tego w szystkiego nie m a i po
łożenie nasze dalekie je s t od n o r
malnego. Jesteśm y w ędrowcam i, ro zrzu conymi po całym świecie i dopiero zbie
ram y siły, czekamy n a odm ianę układu międzynarodowego, aby niepodległe P a ń
stw o Polskie odbudować.
P rzeciw staw iam y się rów nież stw orze
niu rządu złożonego z przedstaw icieli związków społeczno-zawodowych. S pro
wadziłoby to rząd do roli czysto em ig ra
cyjnego, a więc oderw anego od k r a ju tw oru i otw arłoby na oścież drzw i dla p a rty jn y c h w alk w obrębie org an izacji społecznych. N ależałoby tego unikać, a p rzy n a jm n ie j płaszczyznę ta rć o g ra n i
czyć i nie dopuścić do zam iany Zjedno
czenia czy S tow arzyszenia K om batan
tów n a narzędzie polityczne gru p , któ re nie chcą działać w św ietle dnia i u p r a w ia ją sw ą g rę m a fijn ą pod osłoną zw iąz
ków społecznych. Nic nie stoi n a prze
szkodzie, ażeby g ru p y ta k ie wyszły n a pow ierzchnię, ukazały swe praw dziw e oblicze i bądź stw orzyły ja w n ie d ziała
jące stro n n ic tw a, bądź też przym knęły do p a r tii ju ż istniejących. W ybitni n a to m ia st działacze społeczni i zawodowi po
w inni się znaleźć w Radzie N arodow ej, nie im ieniem związków ale indyw idual
nie ja k o zasłużeni pracow nicy i p rzy wódcy polskiego życia społecznego.
W yprostow anie i uporządkow anie po
jęć w tej dziedzinie bardzo by się pi‘zy- dało i uzdrow iłoby stosunki w życiu em i
gracy jn y m . Z pom ieszania dwu różnych m a te rii: życia politycznego sensu stricto i życia społeczno-zawodowego płynie w ielka bieda, k tó rą dotkliw ie odczuwa szary, p o niew ierający się po obozach
em ig ran t. Związki społeczno-zawodowe m niej się z a jm u ją jego losem, do czego są powołane, a więcej re p re z e n ta c ją ogólną, w yboram i pod kątem w idzenia zw alczających się p a r tii i g ru p , doborem
„swoich“ urzędników w ce n trala ch (co pochłania dużo energii i pieniędzy) oraz niekiedy... zwalczaniem rządu. W ten sposób w prow adza się chaos i zam iesza
nie. Uchodźca spodziewa się od rządu, k tó ry nie je s t uznaw any, tego, czego rząd mu dać nie może, a związki społecz
no-zawodowe „baw ią“ się w politykę, za m ia st całą energię kierow ać n a ulże
nie ciężkiej doli e m ig ran ta . S um ując rzecz, uw ażam y, że organizacje społecz
no-zawodowe pow inny nieść przede w szystkim pomoc uchodźcom, rząd zaś pow inien dbać o popraw ę położenia poli
tycznego, o ile w aru n k i m iędzynarodow e n a to po zw alają i czuwać nad tym , aby się życie polskie n a em ig racji nie w y
kolejało i nie rozkładało.
Z am knijm y nasze rozw ażania n a te m a t s tr u k tu r y rządu stw ierdzeniem , że
— nie w p ad a jąc w zachw yt nad pew ny
mi zwłaszcza objaw am i życia p a r ty jn e go — nie widzim y lepszego rozw iązania nad oparcie się o stro n n ic tw a, oczywi
ście stro n n ic tw a n ap ra w d ę istniejące, z dodaniem w ybitnych jednostek nie zw iązanych z życiem p arty jn y m .
I I I
Początek 1948 r. sta ł pod znakiem prób doprow adzenia do porozum ienia między stronnictw am i, zasiadającym i w rządzie, a tym i u g rupow aniam i, k tóre do rządu nie wchodzą. W ciągu lutego i m arca trw a ły w stępne, o rien tacy jn e rozmowy między przedstaw icielem K on
c e n tra c ji D em okratycznej i K om itetu Z a
granicznego P P S w jednej osobie a przedstaw icielem S tro n n ictw a N a ro dowego.
N ie zam ierzam y przedstaw iać kolej
nych faz rozmów. Spróbujem y za ją ć s ta nowisko nasze w tych spraw ach, ta k ja k się w ich przebiegu rysowało.
U w ażaliśm y przede w szystkim , że nie w ystarczy sam a a ry tm e ty k a rządow a, tj.
skład rządu i podział tek. D oceniając w pełni znaczenie doboru osób. któ re ma- j^f w ejść do zespołu rządowego, tw iei’- dziliśm y, że naprzód trze b a u sta lić p o d staw y działan ia nowego rządu, a potern jego skład. Czyli interesow ało n as nie tylko py tan ie, kto będzie zasiad ał w koa- licji, ale i co będzie robił. Zwłaszcza w ta k tru d n y m okresie ja k dzisiejszy nie można powoływać gabinetu, którego członkowie zaczną się w zajem nie prze
głosowy wać w spraw ach podstawowych i spierać o zasady i cele działania.
W projekcie naszym proponowaliśmy»
aby naczelnym dążeniem rząd u było wyz- wolenie k r a ju spod obcej przem ocy i od
budow anie niepodległego p a ń stw a pol
skiego n a obszarze ograniczonym n a za
chodzie rzekam i O drą i N isą Łużycką»
na wschodzie lin ią tr a k t a tu ryskiego- W yraźne sform ułow anie progi’am u te
ry to rialn e g o polskiego bez żadnych
„o ile“ , czy „jeżeli“ było konieczne ze względu n a to, że pewne człony Koncen
tr a c ji, n aw et w o statnich swych pubu-
Kwiecień, 1948 Myśl Polska Str. 5
kacjach, za m azu ją różnym i za strze że n ia
mi sp raw ę naszej g ran ic y w schodniej.
W dziedzinie społeczno-gospodarczej obow iązyw ałyby nadal zasady z a w arte w d ek larac ji stro n n ic tw krajow ych z 15 sie rp n ia 1943 roku i uchw ale R ady Jedności N arodow ej z 15 m a r
ca 1944 roku. D om agaliśm y się dalej, aby utrzy m ać ciągłość praw no-państw o- w ą i stać n a mocnym gru n cie legalizm u, w łasnego naszego p ra w a k o n sty tu cy jn e
go, choćby nie doskonałego, i w łasnych in sty tu c ji państw ow ych. Dla d an ia w y
raz u zasadom dem okratycznym przy sto
sow aniu a r t. 13 i 24 k o n sty tu cji z 1935 r.
i dla uporządkow ania p ra k ty k i, ja k a się w ytw orzyła w zw iązku ze stosow aniem d ek larac ji p ary sk ie j z 1939 r., propono
w aliśm y utw orzenie R ady p rzy P re zy dencie.
U tw orzenie R ady N arodow ej, u sta le nie try b u postępow ania w razie rozej
ścia się koalicji rządow ej oraz zobow ią
zanie nie w iąz an ia się ze zwolennikam i układów ja łta ń sk ic h — oto pozostałe n a sze p o stu laty w dziedzinie kardy n aln y ch ustaleń.
Jeżeli idzie o skład rządu, stanęliśm y n a zasadzie rów ności: ile K o n cen tracja D em okratyczna, tyle S tronnictw o N a ro dowe i S tronnictw o P ra c y łącznie. Nie ubiegaliśm y się an i o przew agę w rz ą dzie, an i o stanow isko p rem iera, któ re
co najm n iej rów nie dobrze nam się n a leżało, ja k i stro n ie d ru g iej.
Po u sta le n iu podstaw d ziała n ia rządu i jego składu między stro n n ictw am i po
w ołanie nowego g ab in etu byłoby ju ż n ie
m al k w estią godzin.
Propozycje nasze zostały odrzucone z tym , że n a pierw szy plan miałoby iść zm ontow anie rządu bez zastosow ania z a sady p a ry te tu , czyli z przew ag ą fa k ty c z n ą K oncenti’acji, a inne sp raw y p o d sta
wowe za łatw iać m iał nowy rząd.
S tronnictw o N arodow e nie zmieniło swego poglądu co do kolejności i w ażno
ści sp ra w : naprzód podstaw a d ziała n ia rządu koalicyjnego oraz jego skład, a po uzgodnieniu obydwu kw estii powołanie nowego zespołu rządowego.
Z kolei z in ic ja ty w ą w y stąp ił P re zy d en t Zaleski po rozmowach z Prezesem K w apińskim i w ystosow ał doń list, p ro p onując od siebie sześć zasad, k tó re m ia
łyby obowiązywać now ą koalicję. P. Kwa- piński propozycje P. P re zy d e n ta „w za
sadzie“ p rz y ją ł z w yjątk iem dwu p u n k tów. Wobec tego, że P rezes K w apiński w ysunął ze sw ej stro n y sugestie pew nych zm ian, uznaliśm y za w skazane w liście do P. P re zy d e n ta w ystąpić o zwołanie kon feren cji przedstaw icieli stro n n ictw , k tó ra by zajęła się całokształ
tem spraw y.
P. P re zy d e n t p odjął myśl zw ołania k onferencji. P rezes K w apiński jed n ak
uznał, że „zam ierzony try b postępow ania nie prow adzi do celu“ i do n a ra d y s tro n nictw nie doszło. W ten sposób próba porozum ienia z P P S nie dała w yniku.
Dlaczego K o n cen tracja i socjaliści nie poszli na te proste, zdawałoby się, za sa dy form ow ania koalicji, co i ja k chcieli osiągnąć poza tym , o czym w rozmowach w spom inali — nie wiemy. T rudno je s t n ieraz zrozumieć zaw iłe drogi taktyczne K oncentracji. Dlaczego obstaw ała przy sw ojej przew adze, dlaczego odrzuciła p ro pozycje nasze a p rzy ję ła „w zasadzie“
podobne do nich p u n k ty P. P rezy d en ta
— tru d n o zgadnąć. Mamy swój pogląd na te spraw y, ale nie chcemy gubić się w domysłach. Może d ru g a stro n a w y ja ś
ni o co chodzi.
My ze sw ej stro n y nie u sta n ie m y w w ysiłkach zm ierzających do o p arcia rządu n a zdrowych podstaw ach i do uczynienia zeń spraw nego środka dzia
ła n ia politycznego w okresie, k tó ry n a d chodzi. N ie tylko od n as zależy, czy o p a r
cie to będzie szersze czy węższe. W k aż
dym razie rząd legalny m usi istnieć i obowiązek służenia sp raw ie polskiej możliwie n ajlep iej w ypełniać.
Jeżeli się nie ęlało obecnie zjednoczyć przedstaw icieli głównych ruchów poli
tycznych w obrębie rządu, może uda się osiągnąć jedność d ziała n ia polskich g ru p politycznych bez względu n a to, czy w rządzie z a sia d a ją , czy nie.
B O G U S Ł A W M A L IN O W S K I
ROK OSŁABIENIA AM ERYKI
i
S
TA N Y Zjednoczone z jednym rządem federalnym pow stały z w alki między dążeniem do zjednoczenia, a zazdrośnie strzeżoną „niezaw isłością“ poszczególnych stanów .
A m eryka s ta ła się najw iększym mo
carstw em św iata. P o siada ona n ajw ięk sze bogactwo w form ie użytkow ej i udo
stępnione ek sploatacji ludzkiej. Może ona zmobilizować w n ajk ró tszy m czasie n a j
silniejsze w ojsko i użyć n a jstra sz n ie jsz ą ze znanych ludzkości broni.
N aród am erykański pow stał i tw orzy się ciągle jeszcze ja k o zlepek w szystkich narodów św iata. W A m eryce pojęcie m niejszości narodow ej nie je s t znane.
Istn ie n ie w Am eryce różnych narodo
wości je s t tre śc ią norm alnego n a ra s ta n ia pokoleń.
Od początku h isto rii A m eryki ogrom obszaru i zasobów n a tu ra ln y c h zawsze przew yższał możliwości eksp lo atacji i po
trzeby je j ludności. N a możliwości k r a ju ilość ludzi zawsze była za m ała i lud
ność r ie p o tra fiła w części n a w e t wyko
rzy sta ć bogactw a k ra ju . P rzy b ra k u rą k roboczych ta n ia siła robocza nigdy w S ta nach nie istn ia ła . T a okoliczność zm usiła bardzo wcześnie do szukania sobie siły roboczej m echanicznej. Jeżeli gdziekol
wiek, to przed e w szystkim w A m eryce
»potrzeba była m a tk ą w ynalazczości“ . W yżyw aniu się w gospodarczym rozu
m ow aniu sp rzy ja ło położenie g eograficz
ne A m eryki. Aż do o sta tn ie j w ojny kon
tynentow i am erykańskiem u nie z a g ra żało bezpośrednie niebezpieczeństw o.
A m eryka nie była zm uszona, ja k inne p ań stw a, do w ojen w obronie swego is t
nienia. U dział je j w dwóch o statnich w ojnach w ypływ ał z pew nej postaw y d o k try n aln ej i, częściowo, z przekonania, że in te resy am ery k ań sk ie poza konty n en tem am erykańskim były uw ażane za za
grożone.
II
Z trzech, niew ątpliw ie znanych, p rzy czyn historycznych pow stało „obciążenie“
psychologiczne A m erykanów . Z a in te re sow ania poszczególnego A m ery k an in a i całego n arodu k o n c e n tru ją się n a za
g adnieniach gospodarczych. Motywem zain tereso w an ia je s t wysokość korzyści gospodarczych, ja k ie może przynieść za
m ierzone zaangażow anie się jednostki, czy całego narodu. A m eryka nie zna im perialistycznych dążeń w znaczeniu w y
k o rzy sta n ia swej przew agi dla dokona
nia podboju politycznego.
A m eryka w swej niedługiej h isto rii realizow ania n ie ra z politykę faktów do
konanych w stosunku do słabszych państw , np. A m eryki Południow ej dla zapew nienia sobie ek sp an sji gospodar
czej. A m eryka nie widzi korzyści w n a rzucaniu obcym form sw ojej politycznej o rganizacji, czy w łasnej dok try n y poli
tycznej — te j o sta tn ie j w łaściw ie sam a nie posiada.
G ospodarczy p u n k t w idzenia g ó n ije w k sz tałto w an iu św iatopoglądu społe
czeństw a am erykańskiego. Dokonało ono olbrzym ich osiągnięć w dziedzinie m echa
n izacji, a więc w przyśpieszeniu p roduk
cji i w dziedzinie o rg an iz ac ji gospodarki narodow ej w je j n ajró żn iejszy ch p rz e ja wach.
W dziedzinie techniki i org an izacji produkcji A m eryka w ydała w ielu w iel
kich ludzi, p osiada znaczne zastępy zdol
nych specjalistów .
P rzew aga gospodarczego rozum ow ania z n a jd u je w y raz także w m aterialisty cz- nych sform ułow aniach filozofii am ery kańskiej i w pewnym lekceważeniu dla p ie rw ia stk a idei i ducha, dalej w n ie docenianiu znaczenia h isto rii ja k o p rzed
m iotu k ształto w an ia m yślenia społeczeń
stw a.
Liczne istn iejące dobrowolne zrzesze
nia, pozornie służące różnym celom, pod
k re ś la ją ten zasadniczy ry s społeczny n a rodu. O bejm ują one p a rty k u la rn e in te resy i dążenia drobnych n aw e t g ru p za
wodowych, czy w ąskich zainteresow ań w o rg an iz ac y jn ą całość po to, aby u s i
łować w ynieść je n a czoło zagadnień n a rodowych, czy stanow ych.
Z aniedbała także zain tereso w an ia po
lityczne, ja k o nau k ę o współżyciu nai*o- dów, a k tó ra w o statn ich dekadach n a szej współczesnej h isto rii zam ieniła się raczej „w p ra k ty k ę o uniem ożliw ianiu współżycia narodów “ . N ieprzygotow anie kierow ników je j życia państw ow ego do rozum ienia i w ykorzystyw ania subtelno
ści chw ytów dyplom atycznych p aństw , które, sta rsz e i dośw iadczeńsze od Ame
ryki, zm uszone do bronienia swej n ie zależności, lub samego istn ien ia, orężem czy układam i, przez w ieki uciekać się m usiały do uczenia się te j sztuki — je s t p ię tą Achillesową A m eryki. N ajw iększe m ocarstw o św ia ta nieraz nie zn a jd u je w łaściw ej polityki wobec słabszych, ale ch y trzej szych i doświadczeńszych kon
trah en tó w . Jeszcze po o sta tn ie j w ojnie św iatow ej A m erykanie nie doceniali zn a
czenia polityki. W skutek nieum iejętności posługiw ania się sztu k ą g ry politycznej,