766
I. P e t r a u s k i e n é , Vilniaus A k a d em ijo s S pau stu vé 1575— 1773,
„Mokslas”, Vilnius 1976, s. 243, streszcz. ros. s. 163—174.
Pełna m onografia drukarni A kadem ii W ileńskiej, najw iększej w W ielkim K się
stw ie L itew skim i n iezw ykle w ażnej dla kultury Litw y, Polski, Białorusi, ukazała się niem al w 400 lat od chw ili jej założenia. W ydana w roku 1976 w W ilnie, w jęz y ku litew skim i pod auspicjam i Instytutu H istorii A kadem ii Nauk LSRR należy do najcenniejszych prac sw ojego gatunku.
Część pierwsza obejm uje dzieje drukarni. Irena P e t r a u s k i e n é przedstaw ia założenie typografii przez Mikołaja K rzysztofa Radziw iłła, późniejsze przekazanie jej jezuitom , podstaw y prawne, m aterialne (dla lat 1751— 1767 udało się zestaw ić tabelę dochodów z tytułu sprzedaży książek), strukturę organizacyjną, także związki z innym i drukarniam i (niektóre z w ydaw n ictw choć sygnowane przez drukarnię w ileńską w istocie drukowano gdzie indziej), w reszcie problem cenzury. Do Rzym u należało w ysyłać rękopisy już po cenzurze m iejscow ej, a także druki w co najm niej jednym egzem plarzu, czego zresztą n ie przestrzegano.
Gdzie początkowo znajdow ały się pom ieszczenia drukarni, n ie wiadom o, od ro
ku 1631 m ieściła się w domu darowanym A kadem ii przez kanonika Stanisław a W il- czopolskiego (mankam entem pracy jest niezachow anie w tekście, n ie zawsze po
danie w indeksie — zresztą tylko w nawiasach — brzm ienia oryginalnego nazw isk i nazw). Zatrudnionych było 4 ludzi, w tym 2 zakonników. W ydawane książki (w ro
ku 1757 typografia otrzym ała prawo druku gazet, z którego jednak w ów czas nie skorzystała) rozprowadzane b yły w łasnym sumptem . Znacznym ułatw ieniem stało się założenie w w ieku XVIII księgarni, która m ieściła się obok drukarni.
Część druga, w ażniejsza, odnosi się do prac w ychodzących z drukarni. Przedsta
wiona została literatura religijna i świecka, która zresztą przeważała (56,6·/ο), lite ratura polem iczna, naukowa zebrana w 9 grupach oraz literatura piękna. Osobno autorka om awia w ydaw nictw a w językach narodowych — litew sk im i łotew skim , kalendaria i druki periodyczne, osobliwości druków w ileńskich, rodzaje czcionek, jakie stosowano, ilustracje, frontispisy. N iezw ykle cenny jest zestaw iony w książce wykaz druków, które typografię opuściły, a który znacznie wykracza poza dotych
czasow y stan w iedzy. Według ustaleń autorki drukarnię opuściło 2549 wydań o łącz
nej objętości 247 917 stron, to jest blisko dwa razy w ięcej niż przyjm owano dotych
czas — nie mniej niż w ydaw ały najlepsze drukarnie Europy zachodniej. 299 pozycji w ogóle nie było znanych bibliografom, 945 drukarnia nie sygnowała. Z osobna opracowane zostały tablice zestaw iające w ydaw nictw a w 8 grupach językow ych — łacińskie (1354), polskie (1080), litew sk ie (85), francuskie, greckie, łotew skie, n ie
m ieckie, w łoskie — i w ponad 30 tem atycznych, a ponadto według roku wydania.
Kończy pracę krótkie om ówienie losów drukarni po roku 1773 i jej znaczenia dla kultury litew sk iej. Zestaw ienie blasków i cieni daje, zdaniem autorki, z którym nie sposób się nie zgodzić, w ynik korzystny. „Odrzucając to, co w historii było w steczne — kończy sw e rozważania Irena Petrauskiené — pozostawiając co p ostę
powe, tw orzym y pomost m iędzy kulturą w iek ów przeszłych i w spółczesną”.
H enryk W isner
J. К o s i m, O kupacja pru ska i kon spiracje rew olu cyjn e w W arsza
w ie 1796—1806, Zakład Narodowy im. Ossolińskich — W ydawnictwo, W rocław—Warszawa—Kraków—Gdańsk 1976, s. 272.
I
Raz jeszcze — podobnie jak dawniej — Jan К o s i m podjął zadanie trudne i niewdzięczne. Czasy tzw. pierwszej okupacji pruskiej były tem atem , który nigdy nie cieszył się powodzeniem. Okres to zbyt ciem ny, by przyciągał barwą wydarzeń,
RECENZJE 7 6 7
zbyt krótki, by mógł dostarczyć historykow i satysfakcji ważnych uogólnień. Poza w zglądam i m erytorycznym i, dla których historycy chętnie om ijali to dziesięciolecie, były m oże i w zględy w arsztatowe. Każdy, kto zetknął się z dziewiętnastow iecznym rękopisem gotyckim, w ie, jak trudne do odczytania i m ęczące dla oczu są papiery z tych lat. I również każdy, kto zetknął się ze spuścizną pruskiej biurokracji z tego okresu w ie, co to trud przerobienia i krytyki tego typu sprawozdawczości, bardzo drobiazgowej, pozornie ścisłej i w iarygodnej, w rzeczyw istości często bałamutnej.
Z tych czy innych w zględów akta pozostałe po urzędach pruskich w latach 1795—1806 leżały w spokoju, rzadko dotykane ręką badacza. Jedynie Jan W ą s i c k i poświęcił czasom okupacji pruskiej dwa gruntowne studia o Prusach Południowych i Nowowschodnich. Rzecz jasna, że jako historyka prawa interesow ały go w naj
w iększej m ierze zagadnienia ustroju, tym bardziej ciekawe, że tzw. eksperym ent polski był w dziejach ustroju Prus oddzielnym i m ało znanym rozdziałem.
Książka Kosima stanow i dalszy etap w tajem niczenia w problem atykę pierwszej okupacji pruskiej. Swoje badania oparł autor przede w szystkim na aktach Zentral Staatliches A rchiv w Merseburgu (zespoły: 1. Siidpreussen, 2. Polen, 3. Friedrich W ilhelm II) oraz w Archiwum Głów nym Akt D awnych (zespół: G eneral Direkto
rium Südpreussen), a także na prasie pruskiej. W yzyskał również ówczesną prasę w arszaw ską: „Gazetę W arszawską” oraz „Gazetę Korespondenta W arszawskiego i Zagranicznego”, ale w książce posługuje się tym i źródłami stosunkowo rzadko.
Źródła pruskie posłużyły autorowi zarówno do odtworzenia tego, co działo się po stronie inw igilujących władz pruskich, jak i inw igilow anych organizacji polskich, do czego m ateriału dostarczyły akta śledcze, raporty policji o sytuacji w Warszawie i inne. Znakom ite i prawie dotąd nieznane źródła dały K osim owi szansę — jaka nieczęsto się zdarza — spojrzenia na spraw y polskie oczyma okupantów, odtw orze
nia z ich w łasnych relacji m echanizm u działania w ładz zaborczych, ukrytej oczom polskim strategii politycznej wobec ujarzm ionego społeczeństwa.
Przew aga źródeł pruskich, a ściślej m ówiąc ich wyłączność w niektórych par
tiach książki stw arza jednakże niebezpieczeństw o pójścia tropem urzędników pru
skich nie zawsze dobrze zorientowanych i rozum iejących sytuację.
Książka obejm uje całe dziesięciolecie od chw ili wkroczenia wojsk pruskich do W arszawy aż do jej opuszczenia w ucieczce przed armią francuską. Problem atykę życia stolicy pod rządami okupantów autor poddał dość arbitralnej selekcji, o któ
rej sam m ówi w ten sposób: „Szczególny nacisk położono tu na rekonstrukcję struk
tury, zakres kom petencji i funkcjonow ania w ładzy zaborczej, na odczytanie m echa
nizmu eksploatacji gospodarczej podbitych terenów oraz posunięć politycznych, zm ierzających konsekw entnie do całkow itego wchłonięcia terenów podbitych do pruskiej m onarchii absolutnej. Człon przeciw staw ny stanow i ukazanie procesu for
m owania się i działalność pierwszych ugrupowań patriotycznych i rew olucyjnych”.
Pow stał w ięc dychotom iczny podział: okupanci — okupowani.
Część poświęcona okupantowi składa się z dwóch rozdziałów; w pierwszym om awia Kosim okres przejściowy — powstania zarządu cyw ilnego ziem zabranych i pow ołanie „Gouvernement W arschau”, w drugim analizuje proces rozrastania się aparatu adm inistracji cyw ilnej, powiększanie załogi w ojskowej, która stała się w rezultacie największym ośrodkiem siły m ilitarnej w Prusach Południow ych, po
w ołanie tajnej policji. Ogromnie interesująco w ypadła w tym rozdziale charakte
rystyka pruskiej kadry urzędniczej i w ykonyw ania przez nią w ładzy.
Po w iększej części b yli to ludzie o niskich kwalifikacjach i walorach moralnych oraz niskiej kulturze, często w yróżnieni stanowiskiem z racji protekcji czy lizuso
stw a, aby tu na terenach Prus Południow ych m ogli powiększać fortunę. Pow stał ogrom nie sugestyw ny, bliski rzeczyw istości obraz pruskiego panowania w Warsza
wie, na różnych szczeblach w ładzy, nie tyle „polakożerczego” w intencjach, co do
kuczliw ego w życiu na codzień, podszytego skrytym i obawam i przed wszystkim
7 6 8 RECENZJE
naraz: przed jakobinizm em W arszawy i m ożliwością w znow ienia powstania, złym i intencjam i sojuszniczych państw rozbiorczych (głównie Rosji), wreszcie przed w łasną nieznajomością rzeczy; dlatego do W arszawy chętnie w ysyłano tzw. znawców spraw polskich i chętnie podawano ucha opinii takich znawców. W sum ie był to m echa
nizm ogromnie skom plikowany, o nadm iernie rozbudowanych stanowiskach, o na
kładającym się niejednokrotnie zakresie w ładzy poszczególnych urzędów, niejasnym rozgraniczeniu kom petencji władz wojskow ych i cyw ilnych. Był on ju ż w tedy m e
chanizmem źle działającym , w sw oisty sposób rozprzęgniętym mimo pozorów spraw ności i dyscypliny. Ukazanie tego faktu jest nie tylko zasługą autora, ale i ważnym przyczynkiem do historii kryzysu, jaki przeżywała m onarchia pruska, zagrożona niem alże likw idacją przez Napoleona po zw ycięskiej w ojnie 1806— 1807. W tedy to okazało się, że sprawność całego aparatu państw owego łącznie z aparatem w ojsko
w ym , w którą w ierzyła Europa, była fikcją.
W ysunęłabym jedno zastrzeżenie pod adresem autora — to m ianowicie, że zdaje się potwierdzać przekonanie władz pruskich o sile i groźbie jakobinizmu p ol
skiego, zw łaszcza zaś jakobinizmu W arszawy. Nie mam zamiaru negować istnienia środowiska jakobińskiego w W arszawie i to najsilniejszego w kraju (a może nawet jedynego w tym czasie). Ale posługując się w tej m ierze argumentacją okupantów trzeba pamiętać, że był to stary, w ypróbowany oręż w bitw ie o ostateczny podział Polski, którego używ ały i Prusy, i Rosja w czasie sejm u grodzieńskiego. Oskarżenie Polaków o jakobinizm było podwójnie przydatne: dawało konkretny powód do interw encji oraz uspraw iedliw iało przed Europą, złączoną sojuszem przeciw rew olu
cyjnej Francji. Wiadomo też, jak mocno naciągnięte było to oskarżenie, jak m ało wspólnego z rzeczyw istością m iała owa kw alifikacja postaw i czynów, w m yśl której każdy poseł, który ośm ielił się nie wyrazić zgody na rozbiór Polski bywał pom ów io
ny o jakobinizm. Specjalistą w posługiwaniu się w ten sposób argum entem jakobi
nizmu był w tedy ze strony pruskiej poseł Buchholtz. On także — jak pisze Jan Kosim — ten sam argum ent podsuwał jako wytyczną działania dla w ładz pruskich na terenie W arszawy. Powinno to obudzić krytycyzm autora.
Trzeci rozdział poświęcony został analizie system u represji, jego ogólnych zało
żeń i metod oraz eksploatacji gospodarczej. Do tego rozdziału m iałabym najw ięcej zastrzeżeń. Zabrakło w nim bowiem jakiegokolwiek tła porównawczego, bądź z in nym i system am i zarządzania w krajach zdobytych, bądź z niedawną przeszłością Warszawy. M ogłoby to wpłynąć na sposób tłum aczenia zdarzeń i pozwoliłoby od
dzielić to, co było specyficznie pruskie i z czym społeczeństw o Prus Południowych, a w szczególności W arszawy, zetknęło się po raz pierwszy, od tych elem entów , które znało już z przeszłości oraz od posunięć zgodnych niejako z modą epoki w stosun
kach ze społeczeństw am i krajów zawojowanych. Wina Prus byłaby w tedy precy
zyjniej odmierzona. Tak np. inw igilację polityczną znała Warszawa z okresu Tar
gow icy i sejm u grodzieńskiego, uprawiały ją w ów czas władze rosyjskie w im ię tych sam ych haseł, chociaż ścisły nadzór nad ruchem ludności był represją nowego rodzaju, typową dla system u pruskiego. Gospodarowanie dziełam i sztuki podbitego kraju (s. 128) było w zwyczaju epoki. Na s. 140 pisze autor o braku „polityki pro
tekcjonistycznej państw a” i „pomocy kredytow ej”, jakby takowa istniała w Rzeczy
pospolitej p^rzed rozbiorami. W łaśnie pruska okupacja stworzyła m ożliwości łatw ego i tańszego kredytu. Że zaś polska szlachta tych kredytów użyła na swoją zgubę, nie inw estując w produkcję, a roztrwaniając je — to już wina jej sam ej. Pruska polityka celna (s. 131) nie w e w szystkich punktach była szkodliwa dla gospodarki
■ziem polskich. Np. zakaz w ywozu na Śląsk owiec „wełną opatrzonych” zgadzał się z intencją, jaką późniejj- reprezentował rząd K sięstw a W arszawskiego, w strzym y
wania odpływu surowca takiego, jak w ełn a czy skóry. Protekcjonistyczne zakazy importu niektórych towarów (jak np. w yrobów jedwabnych z W estfalii) m ogły po
służyć rów nież produkcji polskiej, nie tylko pruskiej. Zgoda natom iast z tw ierdze
7 6 9
niem, że polityka celna w zamierzeniu w ładz pruskich m iała być użyteczna gospo
darce Prus przede wszystkim , z tym że Prusy nie były w takim staw ianiu sprawy w yjątkiem ; z m ożliwości uprzyw ilejow ania w łasnej produkcji niedługo potem sko
rzystały w odniesieniu do K sięstw a W arszawskiego Francja i Saksonia.
W jednoznacznie czarnej ocenie skutków eksploatacji gospodarczej powinna się jednak znaleźć informacja, że dla szlachty polskiej sytuacja gospodarcza była w cza
sie okupacji pruskiej n iezw ykle pom yślna z racji układu cen i taniości kredytu, co rzutow ało i na Warszawę. Autor w spom ina o tym (s. 141), ale dokonuje jedynie interpretacji negatywnej. W ielkim natom iast walorem tej części pracy jest w y d o bycie w szvstkich wątków, które świadczą, że już w tedy powstał długofalow y, per
spektyw iczny plan takiego podporządkowania gospodarczego ziem polskich, jaki utrzym ał się w odniesieniu do W ielkopolski i jakiego skutkiem był szybki regres gospodarczy tej dzielnicy. Tu natom iast, w krótkim okresie dziesięciu lat nie w y daje się, by ów system mógł już spowodować wyraźne zniszczenie jakiejś gałę/.i produkcji, przejściowo zaś m ógł zgadzać się z interesam i niektórych grup społecz
nych i zawodowych, jak np. producentów zboża, kupców handlujących towarami luksusow ym i czy wekslarzy.
W rozdziale IV autor zajm uje się problem atyką konspiracji i represji stoso
wanych przeciwko związkom. Pisze o tzw. Zgromadzeniu Centralnym, o udziale w arszawskiej asocjacji w spisku Gorzkowskiego i Towarzystwie R epublikanów P ol
skich. W iele nowego dowiadujem y się o Zgromadzeniu Centralnym, jego organi
zacji i członkach, o pracy kurierów i em isariuszy, utrzym ujących kontakt z gen.
Dąbrowskim , który w Berlinie prowadził pertraktacje z poselstw em francuskim w spraw ie organizacji polskich sił zbrojnych. Odnośnie Towarzystwa R epublikanów Polskich autora interesow ały przede w szystkim sprawy organizacji i ludzi, stąd po
m inął studium H a n d e l s m a n a na tem at ideologii politycznej TRP, które skąd
inąd zna i cytuje w rozdziale w stępnym . Zaważyło to negatyw nie na odnośnych partiach om awianej książki z dwóch względów: po pierwsze w ykorzystując owe studium udałoby się uniknąć pew nych powtórzeń w stosunku do ustaleń H andels
m ana (np. s. 238 i 239), ponieważ ten autor mimo ograniczenia tem atu do ideologii, uwzględnił również w iele spraw organizacji; po drugie nie posługując się bogatą interpretacją Handelsmana, Kosim zubożył problem atykę Towarzystwa R epublika
nów czyniąc zeń zjawisko niejasno umieszczone w radykalnej ideologii europejskiej,
„sam orodnie” krajowe, przede w szystkim zaś — w arszawskie. Stracił z oczu podwój
ny w ym iar sprawy, dostrzegany przez Handelsm ana; z jednej strony inspiracji pły
nącej z em igracyjnych ośrodków politycznych, z drugiej — starań, podejmowanych w kraju przez ludzi spisku z 1794 r. nad skupieniem i organizacją tego środowiska.
Z tą uwagą łączą się ostatnie m oje w ątpliw ości. Czy słusznie postąpił autor dokonując tak w yraźnej k lasyfikacji ideologicznej pierwszych związków , ujaw nia
jącej się zarówno w skrótowej ocenie ich programów (np. s. 176 czy 235), jak i w ogólnym przyporządkowaniu do ideologii rewolucyjnych demokratów? Jeśli te pierw sze związki można by nazwać rew olucyjnym i, to chyba tylko w sensie ogól
nego klim atu, jaki w ytw orzyła rew olucja francuska, niepokoju ideologicznego i w zb u rzenia um ysłów, nie zaś w sensie jakiegokolwiek konkretnego programu przewrotu społecznego. Słow a co innego znaczyły: sform ułowań takich, jak wolność ludu, nie można tłum aczyć dosłownie jako program rew olucji agrarnej. Dlatego też i okre
ślenie pierwszych konspiratorów polskich m ianem rew olucyjnych dem okratów brzmi niestosow nie, ponieważ przyw ykliśm y używać tego terminu w odniesieniu do ideologii o bardziej w ykształconym programie społecznym, opierającym się na przekonaniu o konieczności rew olucji agrarnej. Czy warto tych niejasno sprecyzo
wanych term inów używać w sposób jeszcze mniej jasny i wieloznaczny, kiedy do
statecznie przekonywająco brzmi to, co autor pisze o ich jakobińskim rodowodzie?
7 7 0 RECENZJE
W ątpliwość natury ogólnej dotyczy koncepcji pracy: czy dychotom iczny podział, zastosowany przez Kosima, na okupantów i okupowanych, prześladow ców i prze
śladowanych, zaprezentowany czytelnikowi bez w yjaśnienia, że jest to przede w szyst
kim k w estia konstrukcji i sposobu ujęcia, nie czyni krzywdy prawdzie o dziejach stolicy w tym czasie. W moim odczuciu kształtuje je w sposób zbyt nowoczesny, na m odłę dwóch następnych okupacji, zwłaszcza ostatniej. Tam rzeczyw iście nie dałoby się zastosować innego porządku niż podział na dwie społeczności okupantów i okupowanych; nie dałoby się w innych kategoriach pom yśleć o dziejach W arsza
w y. Pierw sza okupacja pruska nie stwarzała jeszcze tak arbitralnego podziału, zo
staw iając w cale obszerne płaszczyzny, na których stykało się życie jednych i dru
gich.
Barbara G rochulska
Daniel F i e l d . The End of Serfdom . N obility and B ureaucracy in Russia 1855—1861, Harvard U niversity Press, Cambridge M assachussets
— London England 1976, s. XIV, 475.
Historiografia radziecka ostatnich dziesięcioleci dopracowała się w spólnego po
glądu na genezę reform y włościańskiej 1861 roku. B yła ona jednym z owoców sy
tuacji rew olucyjnej, jaka rozwinęła się w Rosji w pierwszych latach po w ojnie krym skiej. Złożyły się tu w szczególności: gospodarczy i polityczny kryzys ustroju feudalnego, rosnący ruch oporu chłopów oraz aktyw ność rewolucyjnej demokracji.
A m erykański historyk, który uzyskał dostęp do zbiorów rękopiśm iennych w M oskwie i Leningradzie, postanowił ująć ten problem po swojem u. Historycy, jego zdaniem, interesow ali się głów nie reformą samą w sobie oraz jej następstwam i. Jego zaś interesow ał problem: jak w ogóle do tej reform y doszło? jak zdecydował się na nią carat? czemu przystała na nią, z ociąganiem się większym lub mniejszym , klasa panująca?
Jak wskazuje podtytuł książki, traktuje ona o stosunku do reform y posiada
jącej szlachty tudzież biurokracji, w tym celu zaś om awia kolejne etapy narad nad reformą, od słynnej m owy Aleksandra II w marcu 1856 do chw ili wydania ukazu 19 lutego 1861 r. Sprawy te znane są z dziesiątków opracowań, ale raczej w o g ó l
nych zarysach. Drukowana dokumentacja do tego tem atu jest kolosalna i nikt jej dotąd nie zgłębił w e w szystkich szczegółach. Nie dał jej też rady F i e l d , chociaż przerabiał ponadto zespoły archiwalne kolejnych kom itetów pracujących nad k w e
stią w łościańską, a także akta III oddziału, spuścizny Czerkasskiego, O rłow a-D aw y- dowa. Łanskoja, Szuw ałow a i inne. W przypisach pow ołuje się na około 50 w olu m i
nów z 12 zespołów; cenny okazał się zwłaszcza niedrukowany dziennik księcia A. S. M ienszykowa, dochowony w odpisie w zespole Pałacu Zimowego. Punkt cięż
kości bazy źródłowej spoczywa jednak na niezm iernie obfitym m ateriale drukowa
nym w czasie reform y oraz na późniejszych w ydaw nictw ach źródeł.
Odtworzenie i skom entowanie stadiów dojrzewania reformy: w „tajnym kom i
tecie” 1857 roku, w kom itecie „głównym ”, w komitetach gubernialnych, w komisjach redakcyjnych itd. jest samo w sobie ciekaw e i pouczające. Układ sił w kom itetach przesądził, to rzecz pewna, o ostatecznym kształcie reformy; można by za to spierać się z autorem, czy naprawdę te w ąskie grona rozstrzygały o zmianie ustroju rolnego sw obodnie i sam odzielnie. Autor dokonał przeglądu wszystkich w ysuw anych w h i
storiografii tez o „pierwszych przyczynach” reform y i dyskw alifikuje każdą z nich z osobna. Przyznaje, ac? z ociąganiem, że rozkład gospodarki pańszczyźnianej po
ciągał za sobą upadek produkcji rolnej — jednakże nie odnosi wrażenia, by rząd i w łaściciele ziem scy zdawali sobie z tego sprawę. Nie przeczy temu, że szlachta bała się poruszeń chłopskich, lecz sam jest zdania, że były to strachy w yim agino-