• Nie Znaleziono Wyników

Kiedy rozpacz staje się rzeczywistością : uwagi o poemacie Adama Jerzego Czartoryskiego "Bard Polski"

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Kiedy rozpacz staje się rzeczywistością : uwagi o poemacie Adama Jerzego Czartoryskiego "Bard Polski""

Copied!
33
0
0

Pełen tekst

(1)

Piotr Żbikowski

Kiedy rozpacz staje się

rzeczywistością : uwagi o poemacie

Adama Jerzego Czartoryskiego "Bard

Polski"

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 78/3, 25-56

(2)

I. R O Z P R A W Y I A R T Y K U Ł Y

P a m ię tn ik L ite r a c k i L X X V III, 1987, z. 3 P L I S S N 0031-0514

PIOTR ŻBIKOWSKI

KIEDY ROZPACZ STA JE SIĘ RZECZYW ISTOŚCIĄ

UWAGI O POEMACIE ADAMA JERZEGO CZARTORYSKIEGO „BARD POLSKI”

We w stępie do w ydanego przez siebie w r. 1912 Barda polskiego pisał Józef K allenbach:

Upadkowi Polski w końcu XVIII wieku towarzyszyło u nas m ilczenie zgrozy: poezja oniemiała. Uosobieniem jej Kniaźnin, obłąkanym wzrokiem w milczeniu na kompas patrzący, jakby lepszych dni po Maciejowicach dożyć pragnął.

Przygnębienie było straszne

Rzeczywiście, powszechny szok w yw ołany nie znaną dotąd w dzie­ jach E uropy trag ed ią państw a i n aro d u spowodował, że większość pisarzy polskich n a wiele lat zam ilkła. Jeszcze przecież w r. 1800 zadaw ano sobie podstaw ow e dla stan u ówczesnej świadomości narodow ej pytanie: „czy Polacy w ybić się mogą na niepodległość?” P ytanie, wobec którego tw ó r­ czość literacka schodziła na plan dalszy, traciła swą dotychczasow ą m o­ ty w ację społeczną, a co w ięcej, mogła być trak to w an a jak o ucieczka przed tru d n y m i niebezpiecznym obowiązkiem dalszej w alki zbrojnej. D odajm y, że po przym usow ej rezygnacji z roli, jaką pełniła w epoce sta ­ nisław ow skiej i wcześniej, kiedy to niezm iennie służyła nap raw ie Rzeczy­ pospolitej, nie zawsze p otrafiła podołać now ym zadaniom , jakie przed nią stanęły w rezultacie gw ałtow nie i drastycznie zmienionej sy tuacji poli­ tycznej narodu. Toteż tra fn ie zauw ażył Juliusz K leiner, że bezpośrednio po up ad ku pań stw a —

poezja nie dorosła jeszcze do zadania dziejowego; stąd może to poczucie po­ etów, że ich twórczość teraz bez wartości, stąd powracający i u Czartoryskiego, i u Morelowskiego, i zwłaszcza u Karpińskiego m otyw „rozstania się z lu tn ią”, przypominający zapowiedź Younga, iż więcej nie tknie lutni, aż ją dopiero

za grobem zespoli z anielską muzyką.

i J. K a l l e n b a c h , wstęp w: A. C z a r t o r y s k i , Bard polski 1795 r.

Brody [1912], s. 3, 4. Z tej edycji cytuję również tekst Barda (pisownię moderni­ zuję), odsyłając do niej skrótem B. Liczby po skrócie oznaczają stronice.

(3)

26 P IO T R Ż B IK O W S K I

W tych latach, w których jeszcze brak w ielkiego poety jako w yraziciela cierpień i nadziei polskich — zastępczo staje się niby polskim poetą narodo­ wym — W ergiliusz a.

W ydaje się w ątpliw e, czy m otyw „rozstania się z lu tn ią ” znaczy to samo u w szystkich trzech w ym ienionych przez K leinera poetów. P raw d ą je s t natom iast, że trag iczne w ydarzenia roku 1795 zbiegają się istotnie, w przybliżeniu, rzecz jasna, z pokoleniow ą ,,zm ianą w a r ty ” w ówczesnej lite ra tu rz e polskiej. G en eracja K rasickich, Szym anow skich, Trem beckich i K arpińskich stopniow o odchodzi, a ich następcy, tzn. pokolenie F eliń­ skiego, K ożm iana, M oraw skiego, Osińskiego i W ężyka w pełni podejm ie sw ą działalność dopiero za lat kilka.

Mimo to zarów no klęsk a in su rekcji kościuszkow skiej, jak i ostatni, całkow ity już rozbiór p aństw a polskiego nie pozostały bez echa w naszym p iśm iennictw ie narodow ym . Pierw sze u tw ory, któ re przynoszą in fo rm a­ cje o rea k c ja c h polskiego społeczeństw a na u tra tę niepodległości, kon­ ty n u u ją c p rzy ty m w w iększości n u r t okolicznościowej poezji politycznej okresu O św iecenia, pochodzą z lat 1795— 1801 (nie zawsze zresztą moż­ na ustalić dokładną i pew ną datę ich pow stania). Do w ażniejszych i b a r­ dziej znanych należą: Bard polski A dam a Jerzego C zartoryskiego (1795),

T r e n y i S e n Józefa M orelowskiego (1795), S m u t k i w więzieniu m o sk iew ­ s k im pisane do przyjaciela Ju lia n a U rsyna N iem cewicza (1795), S m u t k i

H ugona K o łłąta ja (1795— 1796), bezim ienna Oda do Ojca po rozbiorze

k ra ju (1795) i rów nież bezim ienne T r e n y u p a dku Polski (1795— 1796?), Zale S a r m a ty nad grobem Z y g m u n ta A ugusta Franciszka K arpińskiego

(1797— 1801), a także E m ilka (1795?), Zjawienie E m ilki (1796— 1797) oraz

Ś w ią tyn ia S y b illi (1801) J a n a P aw ła W oronicza 3.

Ich znaczenie i histo ry czna w artość polegają nie ty lk o n a tym , że w znacznej m ierze w y ty czają n u rt życia literackiego w k ra ju w p ierw ­ szych m iesiącach i lata ch narodow ej niew oli. I nie ty lk o n a ty m , że — ja k w spom niano — są w iaryg o dn y m św iadectw em ów czesnych n a stro ­ jów, przeżyć, postaw m o raln y ch i politycznych, a także nadziei i oczeki­ w ań polskiego społeczeństw a. Jak o w ypow iedzi poetyckie przynoszą one przede w szystkim obraz zm ian zachodzących w świadom ości ideow o-ar­ ty styczn ej oraz w p rak ty c e tw órczej p isarzy końca w. XV III, dla k tó ­ ry c h nagle n a sta ł okres gorączkow ych, a często d ram atyczny ch poszuki­ w ań. Okazało się bowiem nieoczekiw anie, że w w y n ik u to taln ej k a ta ­ stro fy politycznej przeżytej przez n aró d to w szystko, co latam i w yp raco ­ w y w ała epoka stanisław ow ska, p rzestaje w ystarczać.

2 J. K l e i n e r , S e n tym e n ta lizm i prerom antyzm . Studia inedita z literatury

porozbiorowej 1795—1822. W ydał z rękopisu i opracował J. S t a r n a w s k i . Kra­

ków 1975, s. 22.

8 Nie jest to pełny w ykaz utworów, dla których inspiracją był upadek niepod­ ległości Polski. Pom inięto tutaj m.in. te w szystkie, które do tego wydarzenia n a ­ w iązyw ały nieco później, jak np. J. S w i d e r s k i e g o Muza polska pod tytułem:

(4)

O PO E M A C IE C Z A R T O R Y S K IE G O „ B A R D P O L S K I” 27 Nowa rzeczyw istość narzucała now y system w artości, in n y sposób m yślenia i inne sty le zachowań, odm ienny kodeks m oralny i obyw atel­ ski. Zdezaktualizow ał się m.in. n adrzędny wobec X V III-w iecznej li­ te r a tu r y polskiej, szeroko rozbudow any program n a p ra w y Rzeczypospo­ litej. Po trzecim rozbiorze nie było już co napraw iać. Z całą bezw zględ­ nością stan ęły n ato m iast przed polskim narodem pytania: jak żyć w ty m now ym świecie, w któ rym zabrakło własnego państw a, kim być pod panow aniem rosyjskiej carycy, pruskiego króla bądź austriackiego cesa­ rza, czym zastąpić dotychczas w yznaw ane ideały, cele i dążenia?

P rzed lite ra tu rą więc staw ało pilne zadanie w ynalezienia takich środ­ ków artystyczn eg o w y razu oraz takich form kom unikacji z odbiorcą, które by ły by zdolne do skom entow ania owej g runtow nie zm ienionej rze ­ czywistości tudzież w yrażenia stosunku do niej polskiego społeczeństwa. W latach 1795— 1800 n a nowe środki artystyczne, odpow iadające zm ie­ nionym treściom , było n a tu ra ln ie jeszcze za wcześnie. Sięgano zatem — i z poszanow ania dla trad y cji, i z naw yku, i w reszcie z konieczności — do spuścizny czasów m inionych, korzystając z niej jed n ak w sposób w y ­ biórczy. Zdarzało się przy ty m często, że przyw oływ ane na potrzeby chw ili tra d y c y jn e form y wypow iedzi poetyckiej albo ulegały widocznej tran sfo rm acji, albo też, przy zachow aniu zew nętrznego podobieństw a s tru k tu r językow o-stylistycznych i gatunkow ych, poczynały przechodzić u k ry tą ew olucję.

Dogodnym teren em obserw acji w szystkich tych procesów są niem al w szystkie z w ym ienionych wyżej tekstów . N iestety, w yjąw szy u tw o ry K arpińskiego i W oronicza, nie znalazły one uznania u badaczy, a n a j­ bardziej bodaj w ym ow nym św iadectw em pew nej dezorientacji oraz za­ gubienia historycznej p ersp ekty w y przy ferow aniu ow ych k ry tyczny ch z reg u ły ocen może być Bard polski Czartoryskiego.

Zajm ow ano się nim zresztą rzadko, niem niej w istniejącej, skrom nej lite ra tu rz e przedm iotu m ożna bez tru d u odnaleźć zaskakującą praw idło­ wość: wysoką, nieraz bardzo w ysoką ocenę w artości ideow o-m oralnych poem atu i zarazem jego dyskw alifikację jako dzieła sztuki literack iej. N ajbardziej bodaj oględnie dał w yraz tej osobliwej dychotom ii ostatni w ydaw ca Barda, Józef K allenbach, pisząc m.in.:

w szystkie pierwiastki poezji patriotycznej przekazał w Bardzie Czartoryski w iernie, po prostu, bez patosu, bez jakichkolwiek poetyckich ambicyj. Troska obywatelska góruje tu nad poezją [...].

Nie chodziło mu bynajmniej o wytworność okresu, o dobór porównań, o kunszt w ysłowienia. Głęboka powaga młodzieńca, wzruszonego na wskroś tragiczną dolą Polski, wyraziła się w skąpych, koniecznych tylko słowach: treściwość naturalna, ale tak skupiona, że aż miejscami niejasna *·.

(5)

28 P IO T R Ż B IK O W S K I

Również W ładysław W łoch w yraził zdanie, iż C zartoryski —

Nie silił się na kunsztowną form ę i w ogóle na wyraz artystyczny; pisał nie dla innych, tylko dla siebie, żeby ulżyć zbolałej duszy. Dlatego Bard polski nie jest, ściśle biorąc, utworem literackim , co jednak nie przeszkadza, że jest koroną polskiej elegii patriotycznej w epoce rozbiorów, a to przez prawdę uczuć, płynącą stąd, że były one w całym znaczeniu tego wyrazu w łasnym i przeżyciami autora s.

Zbliżony jest także sąd Ju liu sza K leinera:

Pretensji literackich autor nie miał; stylem Osjana nie przejął się całko­ w icie mimoi licznych rem iniscencji; nie wahał się naw et wpleść wzm ianki o Muzie [...]e.

W reszcie W acław Borow y kończy swe uw agi o poem acie C zarto rysk ie­ go zwięzłą konkluzją:

Rzecz ma w ięc w całości raczej wartość pamiątkową niż artystyczną. Tak też ją najwidoczniej oceniał sam autor, skoro jej spółcześnie nie ogłosił. (Kiedy zaś po latach czterdziestu pięciu podał ją wreszcie do druku, była to już rzecz bardzo zmieniona. Inna sprawa, że i w tedy nie nabrała rumieńców prawdziwej sztuki: stała się tylko kompozycją bardziej umysłową i bardziej retoryczną.) 7

Łatw o dostrzec, iż n iek tó re z przytoczonych ocen sform ułow ane zo­ sta ły w sposób wysoce a rb itra ln y . Trzeba też od razu w yjaśnić, że za żadną z n ich nie stoi ani dokładna analiza Barda, ani jakiś in n y rodzaj rzeczowej arg u m en tacji. W ażniejsza wszakże w ty m w y p adku od sporów in te rp re ta c y jn y c h i m etodologicznych zastrzeżeń jest odpow iedź na py­ tanie, jakim i się w łaściw ie posługiw ano k ry te ria m i i jakim system em w artości estetycznych, k w estion u jąc ta k konsekw entnie i zdecydow anie w alory literack ie poem atu. Zw róćm y bow iem uw agę, że w cytow anych w yw odach K allenbacha, W łocha, K lein era i Borowego nie m ówi się o kon­ k retn y c h uchybien iach arty sty czn y ch , a więc np. o w adliw ej kom pozy­ cji, nieudolnym kreow an iu postaci, n ieum iejętności budow ania n a stro ju czy prow adzenia n a rra c ji, o bezbarw ności opisów lub błędach języka i sty lu . K o n sta tu je się po p ro stu n ieliterackość Barda, sugerując, że n a ­ leży on do ty p u w ypow iedzi na poły p ry w atn y ch , na poły pu blicystycz­ nych, nie je st n ato m iast dziełem sztuki słowa.

Żaden z w ym ienionych badaczy p rzy ty m — jak to już pow iedzia­ no — nie w y ja śn ia ani nie uzasadnia dokładniej tej estetycznej a n a te ­ m y, z w y ją tk ie m może Borowego, k tó ry m im ochodem w spom ina z ubo­ lew aniem :

6 W. W ł o c h , Polska elegia patriotyczna w epoce rozbiorów. Kraków 1916, s. 43—44.

® K l e i n e r , op. cit., s. 18.

(6)

O PO E M A C IE C Z A R T O R Y S K IE G O „ B A R D P O L S K I ” 29

siła, z jaką autor te wzniosłe uczucia wyraża, jest niewielka; cztery wiersze zakończenia [...] są już najwyższym szczytem jego ekspresji i taki szczyt jest w Bardzie tylko jeden 8

Poszukując zatem odpowiedzi na sform ułow ane wcześniej pytanie, skazani jesteśm y tylko n a dom ysły, m usim y z konieczności poruszać się po niepew nym gruncie przypuszczeń i hipotez. N iem niej kilka z nich w arto chyba tu odnotować. Otóż, po pierwsze, zanegow anie literackości poem atu może mieć związek z jego przynależnością do tego n u rtu w pol­ skim piśm iennictw ie, k tó ry nazyw am y zw ykle okolicznościową poezją polityczną. Starsze pokolenie badaczy, szczególnie zaś ci, którzy głosili p o stu lat zajm ow ania się w yłącznie arcydziełam i naszej lite ra tu ry n a ro ­ dowej, odnosili się do tego n u rtu na ogół krytycznie. Pisze n a ten tem at Juliusz N ow ak-D łużew ski:

Communis opinio historyków literatury o tej okolicznościowej literaturze

nie była nigdy za dobra. [...] Wydaje się, że tę opinię niektórzy nasi histo­ rycy literatury w ynieśli koniec końcem ze szkoły idealistycznej estetyki n ie­ m ieckiej XVIII, X IX i 'początków X X wieku. Według tej estetyki poezja po­ lityczna to swojego rodzaju curiosum; to w łaściw ie contradictio in adiecto. Nie może przecież być poetyckim utwór polityczny: utwór taki działa na „wo­ lę” człowieka, zamąca samą już swą naturą, swą „immanentną istnością”, skojarzeniami pozaestetycznymi, bezinteresowną kontemplację estetyczną. Este­ tyka ta odmówiła poezji politycznej, poezji „uczuć zbiorowych”, równoupraw­ nienia z poezją „uczuć osobistych” (Bóg, przyroda, kobieta — według trady­ cyjnych schematów Wernerowskich). Według osobliwych kanonów tej estetyki uczucie np. natury erotycznej jako przedmiot poezji musiało być bardziej bezinteresowne niż uczucie sym patii dla walczącego o swe prawa do życia narodu, miało' więcej szans, aby się stać przedmiotem udanego, prawdziwie artystycznego utworu literackiego 9.

Po drugie, m ożna z dużą dozą praw dopodobieństw a przypuścić, iż od­ m aw iając poem atow i Czartoryskiego przynależności do lite ra tu ry pięk­ nej, kierow ano się m.in. tym , że pierw sza jego redak cja — z r. 1795 ■— ta w łaśnie, k tóra jest przedm iotem niniejszej refleksji, stanow i n a jw y ­ raźniej w ersję brulionow ą i w ym aga rzeczywiście gruntow nej k o rek ty 10.

8 Ibidem.

9 J. N o w a k - D ł u ż e w s k i , Staropolska okolicznościowa literatura politycz­

na w rękopisach. Jej charakter i postidaty wydawnicze. W: Z historii polskiej lite­ ratu ry г kultury. Warszawa 1967, s. 143.

10 Zdawał sobie z tego sprawę m.in. K a l l e n b a c h (o p . cit., s. 12), pisząc, że język Barda cechuje „treściwość naturalna, ale tak skupiona, że aż może miejscami niejasna”. Mimo to podstawą niniejszych rozważań pozostaje wyłącznie pierwotna wersja, ponieważ — jak słusznie zauważył W ł o c h (op. cit., s. 71—72) — „okre­ ślać stanowisko tego poematu w historii poezji polskiej XVIII stulecia, szukać w nim m ianowicie zarodków tych m yśli i uczuć, które rozkwitną w poezji rom an­ tycznej X IX w. — wolno j e d y n i e ' na podstawie pierwszej redakcji; niektóre m yśli i uczucia w redakcji drugiej są nie zapowiedzią odpowiednich pierwiastków poezji romantycznej, ale przeciwnie, już ich wpływem , skutkiem. Dotychczasowi zaś badacze [...] określili stanowisko Barda polskiego na podstaw ie redakcji drugiej”. (Podkreśl. P. Ż.)

(7)

30 P IO T R Ż B IK O W S K I

Po trzecie, mógł tu ta j zadziałać pow szechnie przyp isy w any C zartoryskie­ m u, a w yeksponow any przede w szystkim w w yw odach W łocha i K lei­ n e ra , sta tu s am atora, n iep ro fesjo n alisty , k tó ry tra k to w a ł swą twórczość jako w ypow iedź p ry w a tn ą , pisząc „ty lk o dla siebie, ażeby ulżyć zbola­ łej duszy”.

N ajistotn iejszy w szakże w y d aje się fakt, że Bard polski, zwłaszcza w planie przem yśleń filozoficzno-m oralnych, postaw etycznych jego głów ­ ny ch postaci oraz podm iotu mówiącego, sposobu przeżyw ania św iata, a także proponow anej n o rm y intym ności, był w r. 1795 zjaw iskiem w y­ jątkow ym , odosobnionym . Realizow ał on w zorzec w ypow iedzi lirycznej, k tó ry zarów no w y łam y w ał się z no rm y i konw encji obow iązujących w polskiej poezji oświeceniowej, jak też nie antycypow ał by n ajm n iej w pełni ty c h w yznaczników form alno-treściow ych, k tó re po przeszło 20 lata ch stanow ić m iały niezb y w aln y w a ru n e k poetyckości w prześw iad­ czeniu w chodzących na litera c k ą scenę rom antyków .

P oem at C zartoryskiego jest bowiem zapowiedzią nie ty le estety k i i poetyki polskiego rom antyzm u, ile postaw , sposobu m yślenia, em ocji patrio ty czn y ch oraz sty lu zachow ań, k tóre nieodm iennie k sz ta łtu ją się w w a ru n k a ch narodow ej niew oli. Z arazem zaś stanow i p ro d u k t a r ty ­ styczny epoki w ielkiego przełom u historycznego, z całą am biw alencją w artości, pojęć oraz fo rm u ł stylistycznych, ta k znam ienną dla podob­ n y c h m om entów dziejow ych. P rz y czym cały ów proces przeobrażeń, n a ra stają cy c h anty n om ii tudzież sw oistej sym biozy pierw iastków nie­ jedno rod n ych został w p rzy p ad k u Barda jak b y przyspieszony przez tr a ­ gedię rozbiorów, k tó ra odegrała tu ta j rolę katalizato ra.

Tak więc zam iast oświeceniowego optym izm u oraz oświeceniowej akceptacji św iata i jego fizyczno-m oralnego porządku spotykam y w poe­ m acie C zartoryskiego — z zupełnie zresztą oczyw istych powodów — b u n t oraz zw ątpienie graniczące z krańcow ą d epresją psychiczną. Zam iast klasycystycznego spokoju i rów now agi ducha podm iotu autorskiego, jego poczucia wyższości oraz d y stan su wobec św iata przedstaw ionego i a d re ­ sata — podm iotowość i liryczność wypow iedzi, k tó ra nie jest reto ry cz­ nie zorganizow anym przem ów ieniem , ale w y razem uczuć, i to nie uczuć zbiorowości, ale przeżyw ającej, cierpiącej jednostki, w y razem jej stanu ducha.

Rów nocześnie jed n a k b o h a te r Barda nie m a nic w spólnego z w y b u ­ ja ły m ind y w id ualizm em oraz egotycznym zap atrzeniem w siebie boha­ te ra rom antycznego, z w łaściw ą m u p e rm a n en tn ą k on testacją i w yob­ cow aniem z otoczenia, a n iek ied y w ręcz pogardą dla ro dzaju ludzkiego. Przeciw nie, posiada on niezw ykle silne poczucie więzi z w łasną w spól­ n o tą narodow ą, a także świadom ość istn ienia ład u m oralnego jako w łaś­ ciwości ontycznej św iata. S tąd też jego tragizm polega na całkow itej bezradności wobec a k tu burzenia owego ładu. U podstaw w yznaw anego

(8)

O P O E M A C IE C Z A R T O R Y S K IE G O „ B A R D P O L S K I” 31 przezeń poglądu n a św iat oraz zaakceptow anego system u w artości leży rów nież oświeceniowa triad a: rozum , cnota, ojczyzna 11.

W szystko to m usiało w pow ażnym stopniu u tru d n iać recepcję utw o­ ru Czartoryskiego, rodzić w ątpliw ości, a n aw et nieporozum ienia, gdy próbow ano stosować k ry te riu m genologiczne oraz dokonywać oceny Barda. Jeśli bowiem przyjąć, że literackość, tym sam ym więc rów nież i poe- tyckość, to „zbiór w arunków , jak ie w ram ach danej świadomości spo- łeczno-literackiej spełnić m usi w ypow iedź słowna, ażeby być zaliczona do klasy dzieł lite ra tu ry p ięk n e j” 12, wnosić można, iż w p rzyp adk u

Barda polskiego nasuw ało się jednak pytanie, z jakiej m ianowicie św ia­

domości społeczno-literackiej — albo inaczej: z jakiej form acji k u ltu ­ row ej — powinno się zaczerpnąć ów „zbiór w aru n k ó w ”, p rzy któ ry ch pomocy należy go opisyw ać i w artościować, k o n fro ntu jąc w ten sposób zgodność zam ysłu twórczego z jego arty sty czn ą arty k u lacją.

I w ty m w łaśnie m om encie postępow ania badawczego nastąpiło, jak się w ydaje, niebezpieczne zachw ianie persp ek tyw y historycznej. Spowo­ dowało ono, iż w pew nych sytu acjach przy opisie i ocenie Barda pow staje m iędzy tek stem poem atu a przykładanym i doń k ry te ria m i w artościow ania relacja niekoherencji, zestaw iająca elem enty heterogeniczne. B orow y np. poszukuje, darem nie zresztą, jego zdaniem, śladów ekspresji w utw orze C zartoryskiego, K lein er zaś czyni autorow i w yrzut, że nie po trafił zre­ zygnować z apostrofy do Muzy; obaj więc ty m sam ym p rzy k ładają do poem atu m iarę rom antycznych w yobrażeń i konw encji poetyckich. T ym ­ czasem K allenbach daje do zrozum ienia, że znam ionam i poetyckości, od której odszedł C zartoryski, są: „patos”, „w ytw orność ok resu ”, „dobór po­ ró w n ań ” i „kunszt w ysłow ienia”, a zatem stylistyczne w yznaczniki kla- sycystycznej liry k i w ysokiej. Św iadczy to o w yprow adzaniu Barda z t r a ­ dycji poetyckiej epoki Oświecenia. W reszcie W łoch fo rm u łu je dość za­ gadkową — cytow aną już tu — konkluzję, iż Bard polski nie jest „ściśle biorąc, utw orem literackim , co jedn ak nie przeszkadza, że jest koroną polskiej elegii p atrio ty czn ej”.

Pom ijając enigm atyczność tego ostatniego orzeczenia, stw ierdzić trz e ­ ba, iż określenie Barda jako elegii również niew iele w yjaśnia. W skazanie na taką w łaśnie s tru k tu rę genologiczną u tw o ru to zaledw ie p u n k t w y j­ ścia, w y m ag ający koniecznie dodatkow ych uściśleń. Rzecz w ty m bo^- wiem, że elegia, zarów no w świadomości estetycznoliterackiej, jak i w prak ty ce tw órczej polskiego Oświecenia jaw i się najw yraźniej jako s tru k ­ tu ra nadgatunkow a. Jednocześnie zaś sposób jej konstytuow ania w r e ­

II Powiada Młodzieniec (B 29), że nędznikiem i zdrajcą jest ten, „kto rozum, cnotę i Ojczyznę zbluźni”.

12 J. S[ł a w i ń s к i], Literackość. W: M. G ł o w i ń s k i , T. K o s t k i e w i e ż o ­ wa , A. O k o p i e ń - S ł a w i ń s k a , J. S ł a w i ń s k i , Słownik term in ów literackich. W rocław 1976, s. 219.

(9)

32 P IO T R Ż B IK O W S K I

flek sji teo rety cznej przechodzi daleko idącą ew olucję: od pierw szych definicji J u v e n e la de C arlencas, Golańskiego i Dmochowskiego, poprzez d eskryp cje Euzebiusza Słowackiego i L udw ika Osińskiego, aż do szcze­ gółowego opisu postaci m odelow ej w znanej rozpraw ie K azim ierza Bro­ dzińskiego. W edług a u to ra Wiesława elegia je st to „w yrażenie poetyczne łagodnej boleści”.

Jak człow iek w gw ałtownym żalu lub uniesieniu nie duma, ale rozpacza lub się zapala, tak elegia nie może zajmować gw ałtownych uniesień; spokojnym sm utkiem być tylko powinna. [...] elegia m aluje równie smutne, jak rozkoszne obrazy; w tym jednak tak się wyraża: że jej wesołość cieniuje zawsze jakowyś smutek, a sm utek prom ykiem w esołości jest ożywiony. Nikt w gwałtownym żalu elegicznie m ówić nie może, wzbudza on przestrach, lecz nie współczucie. Wyrzuty, groźby, w ykrzykniki są jego językiem, elegia chce nas obdarzyć słodyczą. [...] Rozpacz rodziny przy konającym, szczęk broni z jękiem ranionych pomieszany i tym podobne obrazy do tragicznej i rycerskiej poezji należą [...].

Nie same zewnętrzne powody, to jest: żal, tęskność, stratę ukochanej osoby, opisuje elegia; m iłym jest dla niej ów stan duszy wśród samotności, wśród scen w iejskich, kiedy człowiek odbytą drogę życia przegląda [...]. Ale i w ten ­ czas m usi być dusza spokojną. Łzy jej powinny być łagodne jak rosa, w e­ stchnienia powolne jak zefir.

Ja pod poezją elegiczną rozumiem tę tkliwość serca i spokojnego umysłu, która nas nie odwraca od ludzi i obowiązków towarzyskich, ale owszem, ściślej nas z nimi połączą [...]1S.

P rzy taczam tak obszerne w y ją tk i z rozw ażań K azim ierza B rodziń­ skiego nie ty lk o dlatego, że opierając się w znacznej m ierze n a u sta le ­ n iach w cześniejszych, przynoszą zarazem najp ełn iejszą i n ajdojrzalszą definicję elegii w m yśli teo rety czn ej polskiego Ośw iecenia, ale dlatego rów nież, że koresp o n du ją bardzo blisko z tą jej postacią, k tóra pojaw ia się zazwyczaj w ówczesnej p rak ty ce poetyckiej. H en ry k a Piotrow ska, au to rk a hasła Elegia w S ło w n ik u literatury polskiego Oświecenia, in fo r­ m u je m ianowicie, iż m im o całego zróżnicow ania stru k tu ra ln eg o w obrę­ bie tego g a tu n k u jego arty sty c z n e k on k rety zacje łączy:

1) sw oisty ton spokojnego smutku i refleksyjnego rozrzewnienia, występujący jako komponent części utworu lub obejmujący jego całość; 2) tem atyka (śmierć, opłakiwanie straty ojczyzny, refleksja filozoficzna na tem at zmienności losu, pożegnanie z osobą, przedmiotem lub m iejscem bliskim); 3) sytuacja kreowa­ nego podmiotu lirycznego, zdeterm inowana poczuciem utraty pewnej wartości, w arunkująca postawę z założenia jednak nietragiczną, zawsze z próbą znale­ zienia dystansu wobec tematu, godzenia się z prawami natury, przyjęcia stoic­ kiej um iejętności rezygnacji z utraconych wartości. Z taką postawą wiązać się będzie: m elancholia, liryczna medytacja, „w yciszenie” silnych namiętności, często stosowana zasada m ieszanych uczuć (smutku i pocieszenia) H.

13 K. B r o d z i ń s k i , O elegii. W: Pisma estetyczno-krytyczne. Opracował A. Ł u c k i . T. 1. Warszawa 1934, s. 319, 320, 321.

14 H. P i o t r o w s k a , Elegia. W zbiorze: S łownik literatury polskiego

(10)

O P O E M A C IE C Z A R T O R Y SK IE G O „ B A R D P O L S K I ” 33 Otóż n aw et zupełnie powierzchowna lek tu ra Barda w ystarczy, aby się przekonać, że — przynajm niej w planie tonacji uczuciowej oraz w ie­ lorakich im plikacji ideow o-artystycznych z ową tonacją zw iązanych — je st on całkow itym przeciw ieństw em tej modelowej postaci oświecenio­ w ej elegii, jak ą k o n stru u ją w yw ody Brodzińskiego tudzież opisowa defi­ nicja Piotrow skiej.

Przede w szystkim na próżno by szukać w nim tak ich postaw, stanów em ocjonalnych i nastrojów , jak: „ ł a g o d n a boleść”, „ s p o k o j n y sm u­ te k ” „prom ykiem w e s o ł o ś c i [...] ożywiony” , „tkliw ość serca i s p o ­ k o j n e g o u m y słu ”, „reflek sja filozoficzna n ad zmiennością losu” czy też „stoicka [...] r e z y g n a c j a z utracon ych w arto ści”. Ten sposób przeżyw ania św iata oraz przypisana do niego m entalność p rzeżyw ają­ cego podm iotu nie p rzystaw ały po prostu do podstawowego dla problem a­ ty k i poem atu faktu, jak im była ostateczna — w przekonaniu au to ra — u tra ta b y tu państw owego, a co za tym idzie — zagrożenie b y tu narodo­ wego. W ty m kontekście większość z zalecanych uczuć i zachow ań albo zupełnie się dezaktualizow ała, albo też n abierała now ych sensów, m ają­ cych odniesienia już nie ty le w dziedzinie psychologii i estetyki, co w zakresie polityki i ety k i obyw atelskiej. Nie do przyjęcia był np. dla C zartoryskiego postu lat „stoickiej [...] rezygnacji z utracon ych w a rto ­ ści”, k tó ry w zasadniczo zmienionej sytu acji politycznej k ra ju mógł być rozum iany jedynie jako p rzejaw kolaboracji z zaborcą i narodow ego p rze- niew ierstw a.

Nie spotkam y też w Bardzie polskim ta k znam iennej dla bohaterów elegii h ip ertro fii uczuć oraz nadm iernej skłonności do łatw y ch wzruszeń, rozrzew nienia i łez, będących zarówno w yrazem określonego usposobie­ nia, predyspozycji psychicznych przeżyw ającego podm iotu, jak też p ró ­ bą neutralizow ania n ad m iern y ch napięć, podśw iadom ym niekiedy dąże­ niem do odzyskania w ew nętrznej rów now agi i spokoju, choć funkcjo­ n u jący ch rów nież jako p rzejaw literackiej konw encji. Płacz bowiem by ­ w ał często — głównie w sferze poetyckiej praxis — rodzajem ry tualn ego i zarazem wysoce spektakularnego gestu, m ającego zadokum entow ać z jednej stro n y szczerość i głębokość przeżycia oraz doniosłość in sp iru ją ­ cych je w ydarzeń, z drugiej — szeroko rozum ianą „czułość serca”, zdol­ ność do w zruszeń osobistych i obyw atelskich.

Tak działo się m.in. w świecie elegii patriotycznej końca X V III i po­ czątku X IX stulecia. K arp iń ski np. w Żalach Sa rm a ty nad grobem Z y g ­

m u n ta A ugu sta dw uk ro tn ie nakazuje rodakom opłakiwać klęski ojczyzny

i sm u tn y los podbitego narodu, cały zaś w iersz kończy znam iennym w y­ znaniem :

Składam niezdatną w tej dobie Szablę, wesołość, nadzieję I tę lutnię biedną!... Oto mój sprzęt cały!

(11)

34 P IO T R Z B IK O W S K I

Ł z y mi tylko jedne Z ostały!...15

Podobnie w późniejszej o kilkanaście la t Elegii z powodu w prow a­

dzenia zw ło k ks. Józefa Poniatowskiego przez wojsko narodowe powra­ cające do o jczy zn y K an torb ereg o Tym owskiego obficie płyną „łzy sp ra­

w iedliw e” zarów no z oczu ry ce rz y tow arzyszących prochom narodow ego bohatera, ja k i m ieszkańców stolicy i całego k raju . W Elegii na śmierć

Tadeusza Kościuszki tego samego poety polska społeczność płacze rzew ­

nie nad zgonem „w olnego ziomka, w ielkiego człow ieka”, ale roni też łzy wdzięczności i radości, g dy car Paw eł, pan milionów, poczyna „w yzw alać Polski obro ń cę”.

Bard polski A dam a Jerzeg o C zartoryskiego — ja k tra fn ie zauw ażył

Józef K allen b ach — je s t zarów no w iern y m św iadectw em stan u ducha samego poety, przeżyw ającego po utracie niepodległości k ra ju głęboką dep resję psychiczną, ja k też w y razem uczuć m ilionów jego rodaków , „m ilczących, oniem iałych z bólu i zgrozy” 16. Ich rozpacz jest „głucha”, a żal „trw ogą o słup iały” . W w a ru n k ach niew oli, w obaw ie przed re p re ­ sjam i i prześlad o w an iam i ze stro n y okru tn eg o w roga, „nie godzi się” im skarżyć, a n a w e t w estchnąć. S tą d też w świecie poem atu nie m a ró w ­ nież m iejsca n a łzy: „Łzą żadną ciężka serca nie w ilży się susza” (B 31). Jeżeli zaś „ ja ” m ów iące m usi już dać u p u st swoim uczuciom, z jego oczu płyną „łzy sp iek łe”, przem ieszane z żółcią, k tó re nie przynoszą ulgi, ale w p ro st przeciw nie — „ ją trz ą ” duszę i potęgu ją ból. Takie po­ stępow anie i te n ty p re a k c ji pozostają w zgodzie z pow szechnym podów­ czas prześw iadczeniem , że „o statn ia rozpacz” nie pozwala w ylew ać łez, każe milczeć 17.

Z arysow ana tu w skrócie anty n o m ia pom iędzy m odelow ą form ą pol­ skiej elegii ośw ieceniow ej a poem atem C zartoryskiego zdeterm inow ana została oczywiście zarów no przez szczególne okoliczności, w jakich po­ w staw ał Bard, ja k też przez osobowość jego au to ra oraz w yznaw ane prze­

zeń p ry n cyp ia m oralne i polityczne.

J a k w iadom o, bezpośrednim im pulsem do napisania u tw o ru stała się dla C zartoryskiego klęska pow stania kościuszkowskiego i u tra ta w szel­

15 F. K a r p i ń s k i , Żale S arm aty nad grobem Zygm unta Augusta. Cyt. za: Z. L i b e r a , Poezja polska XVIII wieku. W arszawa 1976, s. 340.

18 K a l l e n b a c h , op. cit., s. 11.

17 Autor elegii Głos Galicjanina, czyli wolność tracącego obywatela, rozpacz

do stanów sk on jederowan ych powiada w przypisie do tego wiersza (cyt. za:

W ł o c h , op. cit., s. 110. Podkreśl. P. Ż.): „Psam enet, król Egiptu, od Kambizesa zwyciężony, widząc prowadzonego na śmierć syna swego, suchym na tak okropną scenę patrzył okiem, po czym, gdy na plac śmierci przyjaciół jego prowadzono, płakać zaczął. Spytany od zw ycięzcy, czemu by synowi swemu nie dał tego ostat­ niego dowodu przywiązania, odpowiedział król: »Żal, który czułem z utraty przy­ jaciół, nie tam ow ał mi łez, ale o s t a t n i a r o z p a c z , w idząc w łasnego syna w ręku kata, l a ć m i i c h n i e d o z w o l i ł a«”.

(12)

O P O E M A C IE C Z A R T O R Y SK IE G O „ B A R D P O L S K I ” 35 kich nadziei na odzyskanie niepodległości. J a k to trafn ie określił Niem ce­ wicz: „Na m ord ojczyzny krzy k boleści stał się na ten raz pieśnią” 18. Był to w ypadek bez precedensu i w naszej historii politycznej, i w dzie­ jach naszej lite ra tu ry . Żadne z dotychczasow ych nieszczęść i upokorzeń Rzeczypospolitej nie mogło n aw et w przybliżeniu rów nać się z obec­ nym , a C zartoryskiem u jako pierw szem u z polskich pisarzy przyszło prze­ łożyć na język poezji w ydany przez wroga w yrok: „Finis Poloniae!”

P rzy p o m n ijm y zaś, że robił to w pierw szych m iesiącach r. 1795, pod św ieżym w rażeniem m aciejow ickiej klęski, rzezi P ra g i oraz szalejących w całym k ra ju pogrom ów i rep resji, przygnębiony dodatkow o zbliżającą się nieuchronnie persp ektyw ą przym usowego w yjazdu do P e tersb u rg a w roli politycznego zakładnika. Słusznie zauw ażył więc K leiner, że w tej sy tuacji nastąpiło „zespolenie n u ty ściśle osobistej z narodow ą, iden­ tyczność cierpień indyw id u aln ych z ogólnym i” 19. P rzew ażały jedn ak oczywiście emocje i uczucia obyw atelskie, bo na patrio tyzm ie w łaśnie u fundow ane było w ychow anie i cała dotychczasow a eduk acja życiowa młodego d ebiutanta. W sw ych P am iętnikach C zartoryski pisze:

Wychowanie nasze było polskie i republikańskie; [...] marzyliśmy o Gre­ kach i Rzymianach, a celem życia miało być utrwalenie starych cnót przod­ ków naszych na ojczystej ziemi. [...] Miłość ojczyzny, jej sławy, instytucji i w olności m ieliśm y zaszczepione nie tylko odbytymi studiami, ale wszystkim , co nas otaczało. A uczucia te, wchłonięte w nas i w całe nasze m oralne jes­ testwo, spotęgowane były antypatią do tych, którzy spowodowali upadek tej drogiej ojczyzny.

To podwójne uczucie, m iłości i nienawiści, tak mną rządziło i kierowało, że spotkanie gdziekolwiek Rosjanina powodowało uderzenie krw i do głowy, czyniło mnie na przemian bladym i czerwonym, bo każdy mi się przedstawiał jako sprawca nieszczęść mego kraju 20.

Nic więc dziwnego, że Barda pisał w stanie silnego w zburzenia, które stopniowo przeradzało się w głęboką depresję psychiczną, czego św ia­ dectw o o d n ajd u jem y znowu w jego w spom nieniach:

Nieszczęścia kraju i rodziców, jako też w ielu współpracowników, prze­ grana sprawa sprawiedliwości, zw ycięstwo gwałtów i zbrodni wzburzyły mój umysł. Zaczynałem wątpić w Opatrzność. Wszędzie widziałem tylko sprzecz­ ności i bezcelowość; nic w moim pojęciu nie zasługiwało na poważne względy; opanował mnie sceptycyzm i zimna desperacka obojętność na wszystko.

Pod tytułem Pieśń barda opisałem wierszem ówczesny stan mojej du­ szy [...] M.

Tak więc zarów no o genezie, jak i o charakterze poem atu, o jego tonacji uczuciowej i w ym ow ie m oralnej w istotn y sposób zadecydow ała

18 J. U. N i e m c e w i c z , Wspomnienie. W: В 39. 19 K l e i n e r , op. cit., s. 20.

20 A. J. C z a r t o r y s k i , Pamiętniki i korespondencja jego z cesarzem Aleksan­

drem I. Słowo w stępne L. G a d o n a, przedmowa K. d e M a z a d e . Z francu­

skiego wydania przełożył K. S с i p i о. T. 1. Kraków 1904, s. 33. « Ibidem, s. 37, 34.

(13)

36 P IO T R Ż B IK O W S K I

w yjątkow ość chw ili historycznej oraz szczególny stan napięcia psychicz­ nego tow arzyszący autorow i w tra k c ie pisania. One to spowodow ały, że w zruszenia i przeżycia ,,ja ” m ówiącego oraz p ojaw iających się w utw orze postaci są n iejak o spotęgow ane, zw ielokrotnione, zarazem zaś n astro jo n e n a jeden ty lk o w istocie ton, n a ton rozpaczy. Od tego też w łaśnie słowa, nie znanego w łaściw ie ośw ieceniow ej poezji, obcego oświeceniowej filo­ zofii i inkrym inow anego przez oświeceniową etykę, rozpoczyna się poe­ m at: „Żal trw ogą osłupiały, r o z p a c z n aw et głucha!” (B 21; podkreśl. P. Ż.).

W jed n ej ze sw ych prac M arian M aciejew ski pisze, że sen ty m e n ta ­ lizm

nie znał ani rozpaczy, ani namiętności. Dość liczne sam obójstwa bohaterów sentym entalnych w ynikały z innych przyczyn (chęć uwolnienia partnerki, pra­ gnienie gestu szlachetnego, wiara w związek dusz za grobem itp.). [...] autorzy uprawiający klasycystyczną epikę heroiczną, pozostając w zgodzie z etyką chrześcijańską i ośw ieceniow ym prawem natury, dopuszczali doznanie roz­ paczy jako zabieg deprecjonujący postaci negatywne bądź też należące do obozu nieprzyjaciół religijnych i narodowych. Ale i w tym wypadku było to tylko, że użyjem y retorycznej form uły, chw ilow e „poruszenie serca i um y­ słu ”; chwilowe, często tylko momentalne, gdy „nieszczęśnik” decydował się na ostateczny krok rozpaczających — na samobójstwo 22.

N acechow ana zazw yczaj u jem n y m znakiem w artości w y stęp u je też k ateg oria rozpaczy w tw órczości literackiej Ignacego K rasickiego. Do­ b itn ie oraz zupełnie jednoznacznie brzm ią u niego sentencje, m aksym y i rozw ażania o k w estiach m oralności, ja k np. „Rozpacz — podział n ik ­ czem nych” (Ś w ia t z e p s u ty ), „Rozpacz, podłych dusz rzem iosło” (Do

S.D.K.G.), „Do rozpaczy w tej m ierze cnotliw ych nie w iodę” (Do K r z y s z ­ tofa S z e m b e k a ), „Żle czynił K ato ginący z rozpaczy, / Nie śm iercią, ży­

ciem m iał sły n ą ć ” (Do... (inc.: „Szacow ny starcze” )).

N iekiedy wszakże pojęcie rozpaczy n ab ie ra u tego samego poety n ie ­ co innych znaczeń i podlega in n ej w aloryzacji m oralnej. W Myszeidzie np. jest synonim em stanu, k tó ry pojaw ia się w rezultacie ostatecznego u tra c en ia nadziei i krańcow ego udręczenia człowieka, nie posiadając p rzy ty m żadnych nacechow ań aksjologicznych. W poem acie ty m m ówi się bow iem po p rostu: „Rozpacz zostaje w o statniej nied oli” (p, VI, w. 77). Jeszcze in ny zak res konotacji i in n y w alor etyczny m a u K rasickiego słowo „rozpacz” w n a stę p u jąc y m kontekście:

Wspaniały, z ugnębienia powstał naród wolny, By okazał całem u światu w swej robocie,

Co może dzielna rozpacz, gdy wsparta na cnocie 28.

22 M. M a c i e j e w s k i , Narodziny powieści poetyckiej w Polsce. Wrocław

1970, s. 254—255.

23 I. K r a s i c k i , Zniósł m o m e n t, co w iek skaził... W: Ś w iat poprawiać —

zu chwałe rzemiosło. Antologia poezji polskiego Oświecenia. Opracowali T. K o s t -

(14)

M am y więc tu do czynienia z zupełnie odm iennym k ieru nk iem se­ m antycznych odniesień i z zupełnie odm iennym sposobem w artościow a­ nia. „Rozpacz” kojarzy się poecie z ,,cnotą”, nie zaś z „podłością” czy „nikczem nością”; jest „dzielna”, a zatem bliska „m ęstw u ”. Teresa K ost- kiewiczowa, om aw iając podstaw ow e słowa-klucze, jakim i posługiw ała się oświeceniowa poezja p atriotyczna, zw raca uwagę, że w tak im w łaśnie kontekście i znaczeniu „m otyw słow ny rozpaczy pojaw ia się w bardzo licznych w ierszach poezji ulotnej lat dziew ięćdziesiątych” 24, gdzie fu n k ­ cjonuje jako czynnik m obilizujący do w alki polskie społeczeństwo. Dość nieoczekiw anie zatem kategoria rozpaczy, zarówno w zacytow anym w ier­ szu K rasickiego, napisan y m z okazji pierwszej rocznicy uchw alenia K on­ sty tu c ji 3 M aja, ja k i w pow stańczych „w ezw ach”, „pobudkach” i „ape­ lach ”, ulega zasadniczem u przew artościow aniu. Z synonim u duchow ej de­ stru kcji, życiowego tchórzostw a i upodlenia staje się synonim em gotowo­ ści do w alki i poświęceń, synonim em w ew nętrznej d e t e r m i n a c j i .

W olno wszakże w ątpić, aby pojęcie rozpaczy w tak im w łaśnie znacze­ niu przyw oływ ane było zbyt często w piśm iennictw ie tam ty c h lat. Nie dysponujem y, niestety, listam i frekw encyjnym i, k tó re w yprow adziłyby rzecz całą n a tw a rd y g ru n t statystyczn y ch pewników, niem niej jed nak można z dużą dozą praw dopodobieństw a przypuszczać, iż dom inujący w epoce polskiego Oświecenia — m imo w szystkich odstępstw oraz re li­ gijnego in d y feren ty zm u — chrześcijański kodeks etyczny, obow iązujący w śród w ykształconej części społeczeństwa szlacheckiego program ow y op­ tym izm oświeceniowej filozofii, a także powszechna ten d en cja do kon­ s tru k ty w n y c h rozw iązań we w szystkich sferach życia jedn ostk i i zbioro­ wości, nak azy w ały trak to w ać rozpacz jako przejaw duchowego nihilizm u i z reg u ły potępiać tak ą postaw ę. Tak się też dzieje m.in. w m oralistycz- nej reflek sji Ludw ika Kropińskiego, k tó ry poddając szczegółowej an ali­ zie sem antycznej zjaw iska sm utku, żalu i rozpaczy, pisał o ty m ostat­ nim:

Lecz jaki smutek, jaki żal równać się może z rozpaczą, która wchodzi do serca po ustąpieniu z niego nadziei. Zajmuje całą duszę, wygania z niej tk li­ wość i rozczulenie, rozlewa jad swój żółty na postać nieszczęśliwego· i oczy, których wzrok przyjemny nasze podbijał serca, z których nieraz łza wypadała dla przyjaźni, litości i miłości, obłąkaniem i srogością przerażają nas i trw o­ żą. — Rozpacz to nieszczęśliw a na całą naturę rozciąga czarną zasłonę, nie znosi blasku słońca, z pogardą depcze wonią i krasą uśmiechające się kwiaty, n i e n a w i d z i l u d z i i s a m e m u u w ł a c z a B o g u . — Okropność nocy, głos puszczyka, niem ieszkalne jaskinie, mogiły i głębokie m ilczenie są jej rozkoszami. ■— Czy widzisz, z jakim pośpiechem rozpaczającego chwyta napój zarażony trucizną? Z jaką przyjemnością, płytkim żelazem w łasne przebiwszy serce, pogląda na strumienie krwi, z którą jej życie upływa? I jak z okropnym uśm iechem urąga się jeszcze łzom i jękom przyjaciół i krewnych? Jak w ięc

O P O E M A C IE C Z A R T O R Y S K IE G O „ B A R D P O L S K I ” 37

24 T. K o s t k i e w i c z o w a , Horyzonty wyobraźni. O ję zyku poezji czasów

(15)

38 P IO T R Ż B IK O W S K I

smutek z człow iekiem przychodzi na świat i do tkliwości go wzwyczaja; żal oswaja go z cierpieniem, hartuje uczucia i osłabia chęć do życia, r o z p a c z n i e s z c z ę ś l i w y c h w p r o w a d z a d o g r o b u 25.

W Bardzie polskim C zartoryskiego rozpacz rów nież prow adzi boha­ teró w do sam obójstw a lub do m yśli o sam obójstw ie. Znaczy bowiem ty le samo co s k ra jn a d e s p e r a c j a pozbawiona jakiejkolw iek na­ dziei; je s t „naw ałą z g ry zo t”, od k tó ry ch nie m a ucieczki i k tó re w yciska­ ją swój złow rogi znak n aw et n a tw a rz y nieszczęśnika. Nie podlega jed ­ n ak — podobnie ja k w M yszeidzie — etycznej w aloryzacji. W ywodzi się bowiem bezpośrednio z trag izm u istn ienia postaci, k tó ry przecież nie jest przez nie spow odow any czy ty m bardziej zaw iniony, w ynika n ie­ uchron n ie z narzuconego im sposobu egzystencji i posiada rozległą mo­ ty w ację psychologiczną. M łodzieniec np. w yzna z boleścią:

Wyzuty z stanu, z Ojczyzny, z istności, Obcy dla świata, w nikczemników rzędzie, Bez celu zmierzłe w lec życie skazany, Pożyję w nudach i zginę nieznany!... [B 28]

Istność — ja k in fo rm u je Linde — to „n atu ra, czyli przyrodzenie rze­ czy eg z y stu jąc e j”, zarazem zaś sam ,,b y t” i „eg zysten cja” 26. J a k zatem w ynika ze skargi bohatera, u tra c ił on nie tylk o zajm ow aną dotychczas pozycję społeczną, nie ty lk o stał się b an itą w e w łasnym k ra ju , ale został też w y trąco n y — w w y n ik u narodow ej k a ta stro fy — z m oralnego po­ rządk u św iata. O debrano m u bowiem n a tu ra ln e , przyrodzone każdem u człow iekowi p raw o do wolności i sam ostanow ienia o sobie. A stało się tak, poniew aż uległ w yw róceniu cały obow iązujący w cyw ilizow anym świecie system w artości. Zło triu m fu je , dobro jest prześladow ane. Cnotą staje się „w ielbić g w a łt” i „naw et isk rę w sobie szlachetności zdusić”, p rze­ stępstw em — obrona godności człowieka, jego „ludzkości”, zniew ażanej n ieu stan n ie przez „dzikość”.

D odajm y od razu, że w św iecie przedstaw ionym Barda ów język klasycystyczn ych uniw ersaliów o trzy m u je w y m iar histo ryczn y i ekspli- kow any byw a z reg u ły w płaszczyźnie politycznych konkretów . Podob­ nie też najw yższym i ostatecznym k ry te riu m oceny m o raln ej człowieka je s t zawsze w ty m świecie kodeks obowiązków obyw atelskich jednostki, dokładniej zaś — jej patrioty zm , oczywiście nie ze w zględu na jak ieś k ry p to n acjo n alisty czn e n astaw ien ie podm iotu mówiącego, ale dlatego, że — w jego p rzek o nan iu — w p atrio tyzm ie w łaśnie i poprzez p a trio ­ ty zm n a jd o b itn iej w y raża się pełnia w artości ogólnoludzkich.

25 L. K r o p i ń s k i , S m utek, żal, rozpacz. W: Dzieła miłości, czyli muz i pędzla

żarty. Cz. 2. Bibl. Czartoryskich, rkps 3070 II, t. 1, s. 126—127. Podkreśl. P. Ż.

26 S. B. L i n d e , Sło wnik ję zyka polskiego. Wyd. 2, poprawione i pomnożone. T. 2. Lw ów 1885, s. 218—219.

(16)

O PO E M A C IE C Z A R T O R Y S K IE G O „ B A R D P O L S K I ” 30 W idać to dobrze choćby w sposobie rozum ienia pow racającego często w tekście poem atu C zartoryskiego słowa „cnota”. Otóż jego arty k u lac ja stylistyczna, zakres konotacji i funkcja podlegają w Bardzie n ieu sta n ­ n y m m odyfikacjom . N iekiedy „cnota” w ystępuje po prostu jako nazw a pojęcia o treści u niw ersalnej. Służy w tedy przede w szystkim przekaza­ n iu pew nej inform acji. K iedy indziej, zachow ując ów w alor ogólności, p rzy b iera postać alegorycznej personifikacji, w yraźnie naw iązującej do esencjalizm u estetyk i klasycystycznej i w yrażającej głównie ten d encje podm iotu mówiącego do dydaktycznego rezonerstw a. Pozostaje zatem wówczas na usługach reto ry ki. Najczęściej wszakże konotuje te treści, k tó re się składają na jakość i wym owę m oralną określonych sy tu acji historycznych, przekonań i postaw politycznych lub k on k retn y ch w yda­ rzeń z dziejów Polski. Poczyna więc funkcjonow ać jako w ażny kom po­ n e n t języka aluzji, odw ołującej się do rzeczywistości pozaliterackiej. Tak więc np. w trakcie w spom inania wypadków , które ostatecznie przesądzi­ ły o losach Rzeczypospolitej, pada stw ierdzenie: „W sparte n a św iętym praw ie, ginie cnoty dzieło” (B 24).

J a k jednoznacznie w ynika z kontekstu, dziełem cnoty jest tu po­ w stanie kościuszkowskie, w sp arte na św iętym — a więc nie tylko n a tu ­ ralnym , ale rów nież zaakceptow anym przez nadprzyrodzony porządek rzeczy — praw ie n aro d u polskiego do wolności i suw erenności politycz­ nej. W olność zaś z kolei stanow i w artość najw yższą, zarów no w życiu ludzkiej zbiorowości, jak i w życiu jednostki. C zytam y w monologu Mło­ dzieńca, k tó ry jest przecież jed n y m z literackich w cieleń au to ra poe­ m atu:

Wolności! O ty pierwsza z własności człowieka, Bez której w szelkie szczęście zlęknione ucieka! [B 28]

A w łaśnie ta „pierw sza z własności człow ieka”, w yznaczająca jego społeczną kondycję i zarazem stan m u przyrodzony, jest nieustannie gw ałcona przez śm iertelnego wroga oraz jego zauszników. C ierpienia M łodzieńca są cierpieniam i p atrio ty — w tym sensie, że nieszczęścia w spółbraci stają się jego osobistym nieszczęściem. Boleśnie przeżyw a więc prześladow ania patriotów polskich, k tó rych za to, że „w szystko za swój k raj w ażyli”, „jeśli śm ierci minie ręka, / Rozproszonych moc zem sty zawzięcie ponęka” (B 28), ubolew a nad upodleniem m oralnym i kolabo­ row aniem z wrogiem , będącym i udziałem ty ch w szystkich, którym je ­ dynie „Interes, fałsz i chytrość z oczu [...] w y ziera” (B 29), przede w szy st­ k im jed n ak czuje się upokorzony przypadkam i jaw nej, cynicznej aposta-

zji i zd rady narodow ej:

Chełpi się na to zbrodnia, że swój kraj zdradziła, I bojaźń, tym podlejsza, im więcej szkodziła.

[ ·]

Świętym niby wierności piększąc się imieniem,

(17)

40 P IO T R Ż B IK O W S K I

Tę przew rotność i perfid ię renegatów , k tórzy w ierność wobec praw o­ w itego w ładcy i patrio ty czn y obow iązek wobec ojczyzny ośm ielali się piętnow ać jako „bunto w n e w ich rzen ie”, a za obyw atelską cnotę kazali uw ażać upokarzającą służalczość wobec zaborcy i u zu rp ato ra, odczuwa M łodzieniec jako szczególnie odrażającą. P rzepełn iająca go bezsilna nie­ naw iść do spraw ców narodow ej tragedii, a także doznane upokorzenia, gorycz klęski, p ersp ek ty w a życia w śród tych, k tó ry m i gardzi, obawa przed w łasnym upodleniem , wreszcie b rak nadziei n a zm ianę losów pol­ skiego n a ro d u w najbliższej przyszłości, w szystko to w yw ołuje u boha­ te ra stan sk ra jn e j rozpaczy i doprow adza go do m yśli o sam obójstw ie. Kończąc ostateczny rozrach u n ek z w łasnym sum ieniem zada sobie m ło­ dzieniec ham letow skie pytanie:

I cóż skrócić to życie teraz w e m nie zwleka? Ciężar nieużyteczny zrzucić z siebie nużny? [B 29]

Oparcie m oralne i ra tu n e k zn ajd u je w reflek sji patrioty cznej. Sam o­ bójcza śm ierć by łab y p ry w atą, stanow iłaby gest próżny i bezużyteczny. B ohater C zartoryskiego pokonuje zatem n a tu ra ln y odruch serca, p rze­ zwycięża swą w ew n ętrzn ą słabość i postanaw ia złożyć ciążące m u życie na ołtarzu ojczyzny:

[...] niech w olności zgon nie będzie próżny! Tam pójdę szukać śmierci, gdzie ogień jej czują,

Gdzie za nią stale walczą, gdzie Polski żałują. [B 29—30]

P o djęta decyzja nie oznacza oczywiście przezw yciężenia rozpaczy, ale ty lk o — u jm u jąc rzecz nieco p aradoksalnie — jej zracjonalizow anie i swo­ istą u ty lita ry za c ję. P rzy czy n y i źródła sk ra jn e j desperacji zarów no Mło­ dzieńca, jak i pozostałych bohaterów Barda nadal istn ieją, a oni m ają ich pełną świadomość. P ierw szą i najw ażniejszą jest n a tu ra ln ie katastro fa p aństw a i w y w ołan y przez nią głęboki k ry zy s filozoficzno-m oralny, k tó­ ry w znacznym stopniu zdew aluow ał obow iązujący dotychczas system w artości. Rozpacz budzą w nich jed n ak rów nież nieszczęścia osobiste, będące zresztą także cząstką cierpień i nieszczęść całego polskiego n a ­ rodu. Świeża w ciąż pam ięć straszliw y ch scen, jakich byli św iadkam i, o k ru tn a śm ierć najbliższych, bezprzykładna srogość i bestialstw o n a ­ jeźdźcy, p o w odują u n iek tó ry ch stan y krańcow ego przygnębienia i de­ presji, często zaś p rzek raczają w ręcz ich odporność psychiczną.

Dziewica, k tó rej spalono dom rodzinny, zabito ukochanego oraz za­ m ordow ano m atk ę i ojca, popada w obłęd. Starzec, k tó ry m usiał oglądać, ja k m oskiew ski żołdak gw ałci jego konającą z ra n córkę, popełnia samo­ bójstw o w n u rta c h W isły. Rozpacz pojaw ia się więc tu ta j nie ty lk o i nie ty le w sferze świadom ości o byw atelskiej, ile w sferze uczuć i spo n ta­ n icznych reak cji em ocjonalnych w ielu bohaterów poem atu.

Równocześnie jednak przyw ołane przez Dziewicę i S tarca wspo­ m nienia p rzeb y ty ch nieszczęść, sk um ulow any w tych w spom nieniach ła­

(18)

O P O E M A C IE C Z A R T O R Y SK IE G O „ B A R D P O L S K I ” 41 dun ek okrucieństw a, grozy i ludzkiego cierpienia, ew okują określony n a ­ strój, k tó ry rz u tu je na klim at uczuciowy w całym świecie przedstaw io­ n y m Barda. W ięcej naw et, ich jednostkowe, osobiste przeżycia zyskują w poemacie wysoki stopień reprezentatyw ności, ulegają już w m omencie n a rra c ji procesowi uogólnienia i typizacji.

Dzieje się ta k z kilku przyczyn. Po pierw sze dlatego, że korespondują one ściśle z historiozoficzną oraz ideow o-m oralną reflek sją podm iotu mó­ wiącego i M łodzieńca, stanow iąc niejako ich poetycką ilu strację. Po d ru ­ gie poniew aż — jak to zupełnie jednoznacznie w ynika ze w stępnych in­ form acji i zapowiedzi n a rra to ra — Dziewica i Starzec, pozbawieni prze­ cież n aw et nazw isk i imion, to po prostu „ostatnich Polaków w yw ołane cienie”, zarów no więc oni sami, jak i ich tragiczne przeżycia nab ierają znaczeń sym bolicznych.

Typizacji sprzyja także funkcja czasu i przestrzeni w poemacie. Rzecz w tym m ianowicie, że obydwie te kategorie w nieznacznym ty lk o stop­ n iu stru k tu ra liz u ją św iat przedstaw iony Barda. Po części przyczynia się do tego poetyka okolicznościowej poezji politycznej, do której — jak już wspom niano — u tw ó r należy. D efiniując k o nsty tu ty w n e właściwości owej poetyki, pisze niem iecki h isto ryk literatu ry :

Nie komponuje się politycznego utworu poetyckiego, by pouczyć nieśw ia­ domych rzeczy o tym, c o s i ę s t a ł o ; autor poetyckiego utworu politycznego apeluje do osób, które współżyją czy współdziałają w rozwijających się przed nimi wypadkach historycznych [...]27.

Tak więc już przeznaczenie tego ty p u przekazu poetyckiego, jaki rep re z en tu je poem at C zartoryskiego, a także sytu acja w irtualnego od­ biorcy owego przekazu, okazują się determ in antem stru k tu ra ln y m , k tó ry ja k gdyby n eu tra liz u je rolę i znaczenie takich elem entów św iata przed­ stawionego, jak m iejsce i sceneria w ydarzeń, ich chronologiczne n astęp ­ stw o oraz rodzaj m otyw acji, zindyw idualizow anie tudzież bliższa prezen­ tac ja postaci i zachodzących pom iędzy nim i relacji, sfabularyzow anie działań i sy tuacji itp. Poczyna tu bowiem działać cały system odwołań pozatekstow ych, k tóre w znacznym stopniu uw alniają podm iot m ów iący od obowiązku inform ow ania o ty m w szystkim , co staje się widoczne w sposób oczyw isty na linii: au to r — współczesny m u czytelnik, a więc m.in. o u w arunkow aniach tem poralno-przestrzennych, w jakich się rea li­ zuje św iat przedstaw iony u tw o ru literackiego.

J a k wiadomo, podobne tendencje stru k tu ra ln e tkw ią implicite w esen- cjalizm ie estety k i i poetyki klasycyzm u, z k tórej przecież ostatecznie

Bard się wywodzi, pośrednio zatem również w poetyce elegii. F orm ułując

27 R. von L i l i e n c r o n , Die historischen Volkslieder der Deutschen vom 13.

bis 16. Jahrhundert. Leipzig 1865—1869. Cyt. z a : J . N o w a k - D ł u ż e w s k i , Oko­ licznościowa poezja polityczna w Polsce. Średniowiecze. Warszawa 1963, s. 7. Pod­

(19)

42 P IO T R Ż B IK O W S K I

p o stu la ty dotyczące czasu i m iejsca w tej w łaśnie odm ianie w ypow iedzi poetyckiej, zgłasza B rodziński jed y n ie dw a dezyderaty, najw yraźniej świadczące o ty m , że a k u ra t o m iejsce i czas w yd arzeń n ajm n iej m u cho­ dziło. Zaleca bowiem , a b y rzecz działa się w ieczorem lub w nocy, n a j­ lepiej na cm en tarzu albo też w celi zakonnej czy w śród ru in opuszczone­ go zam ku. Idzie m u więc n a tu ra ln ie o w łaściw ą scenerię, k tóra by za­ p ew niła o k reślo n y n a stró j i tonację uczuciow ą utw oru, nie zaś o czas i p rzestrzeń jako katego rie s tru k tu ra ln e .

Nie w iadom o, jak ą świadomość gatunkow ą elegii posiadał m łodziutki a u to r Barda i w jak im stopniu m iał zam iar ją respektow ać, p rzy stę­ pu jąc do pisania swego poem atu; nie wiadom o naw et, czy w ogóle m yślał 0 realizacji określonego w zorca gatunkow ego i czy swój u tw ó r uw ażał za elegię. F a k tem je s t jednak, że w yłusk anie w poemacie poszczegól­ n y c h sy tu acji, scen i w yd arzeń z ra m czasow o-przestrzennych doprow a­ dziło w w ielu w y p adk ach do ich zuniw ersalizow ania, do nadan ia im zna­ czeń i sensów ogólniejszych oraz znam ion typowości, niezależnie od au ­ to rsk ich in ten cji. D zieje się ta k m.in. rów nież w p rzyp adk u monologu Dziewicy.

N iekiedy owa ten d en cja do w pisyw ania w określony segm ent tekstu znaczeń ponadczasow ych realizu je się poprzez sposób obrazow ania i typ ko m en tarza podm iotu mówiącego. Z tak ą w łaśnie sy tu acją m am y do czynienia w m onologu S tarca, k tó ry w spom inając niedaw ne przeżycia, tak oto opow iada o n ich litu ją c y m się nad nim wędrow com :

Matka próżno do łona swe dziecię przyciska,

Jeden m iecz ich przeszyje, wspólna ich krew tryska. Starców, którym zejść tylko do grobu zostało, N iem owlę, co dopiero dnia światło ujrzało, Mord srogi ku swej pastw ie zarówno połączy; Krew zmieszana z natłoku zaledwo się sączy Między różnych płci, w ieków na pół martwe kupy. Spodnich konaniem w ierzchne ruszają się trupy. Lub kto jeszcze w nadziei na w ierzch się przedziera, Jeszcze braknący sobie cios śm ierci odbiera.

Bezbronny nawet jeniec, co już w więzach jęczy, I tego w ściekłość hordy szalona zamęczy. Słowem: co tylko może w ludzkości zniewadze, Dopuściła się dzikość na nieszczęsnej Pradze! [B 32]

Inform acja, że m asow a rzeź cyw ilnej ludności dokonała się n a Pradze, nie tylko pozw ala dokładnie zlokalizować relacjonow ane w ydarzenia, ale ew okuje zarazem u odbiorcy całą wiedzę o nich, k tó rą zdobył „z pieśni 1 z pow ieści”. Może on zgodnie z tą w iedzą dowolnie uzupełnić swoiste m iejsca niedopow iedzenia, a więc ty m sam ym w procesie recepcji u tw o ­ ru dodatkow o uszczegółowić opow iadanie Starca.

Równocześnie jed n a k s tru k tu ra stylistyczna owego opow iadania m i­ mo całej reto ry czn ej ekspresji i dram atycznego napięcia, podkreślonego

(20)

O P O E M A C IE C Z A R T O R Y S K IE G O „ B A R D P O L S K I” 43 choćby w łaściw ym i dla praesens historicum form am i g ram atycznym i cza­ sownika, jak gdyby rezygnuje z wierności wobec detalu, wobec lokalnego kolorytu, wobec osobniczej odrębności ofiar zbiorowego m ordu oraz roz­ licznych realiów krw aw ych w ydarzeń, jakie m usiało przecież dostrzec oko bezpośredniego ich św iadka i uczestnika. A Starzec był w łaśnie takim św iadkiem i uczestnikiem . W poszukiw aniu syna lub jego zwłok tra fił w sam środek owego pandem onium gw ałtu i okrucieństw a i pozostał tam już do końca.

W istocie rzeczy jednak przekazuje nam nie to, co w i d z i a ł , ale to, co w i e o w yrżnięciu m ieszkańców P ra g i przez w ojska rosyjskie, a także to, co n a l e ż y o t y m s ą d z i ć . Pom iędzy jego w idzeniem a językow ą a rty k u lac ją owego widzenia staje bowiem klasycy styczna za­ sada aprioryczności podm iotu lirycznego wobec opisyw anej rzeczyw isto­ ści, zasada, zgodnie z k tó rą w ażna jest nie autopsja, nie sum a em pirycz­ n y ch doświadczeń i obserw acji zdobytych w w yniku zmysłowego kon­ ta k tu z postrzeganym przedm iotem , ale jego in telek tu aln a znajomość. W spomaga i uzupełnia tę zasadę w spom niany już esencjalizm estetyczny klasycyzm u, nakazujący szukać w opisyw anym przedm iocie nie rysów indyw idualnych, właściwości jednostkow ych, cech szczególnych, ale jego idei, ogólnych prawidłowości, znamion typow ych.

W rezu ltacie na ulicach P rag i giną nie sąsiedzi Starca z tej sam ej dzielnicy m iasta, jego przyjaciele i znajom i, kobiety, ludzie sta rz y i nie­ dorostki, ale — „m a tk a ”, „dziecię”, „starcy, któ ry m zejść tylk o do grobu zostało”, „niem owlę, co dopiero dnia św iatło u jrz a ło ”, „bezbronny je ­ niec”. O trzy m u jem y opis świadomie rezygnujący z konkretu, z efektów m alarskich i plastycznych, opis pojęciowy, ab strak cy jny , „e ru d y c y jn y ”. Ale w łaśnie ten ty p deskry pcji pozwala nadaw ać relacjonow anym w y­ darzeniom i sytuacjom w alor ogólności, rozpatryw ać je — podobnie ja k to czyni Starzec na zakończenie swej opowieści — nie tylko n a zasadzie

hic et nunc, ale rów nież w ponadczasowych kategoriach antropologii

i etyki: „co tylko może w ludzkości zniewadze, / Dopuściła się dzi­ kość

S przyja tem u również, i to w bardzo istotnym stopniu, podstaw ow y dla języka n a rra c ji w Bardzie środek wypow iedzi poetyckiej, jakim jest personifikacja. W poemacie C zartoryskiego nie tylko organizuje ona całą m aterię językow ą utw oru, ale — co w ażniejsze — decyduje o swoistej stru k tu ra liz a cji św iata przedstaw ionego, k tó ry ostatecznie jaw i się jako abstrak cy jn a, pojęciowa w izja realnej rzeczywistości. Na plan pierw szy w ysuw ają się w niej uogólnienia, idee, uniw ersalia, które d e te rm in u ją losy bohaterów , zarazem jednak, uosobione w postaciach literackich, sam e zalud niają i dynam izują św iat poem atu. Ju ż z pierw szym jego w ersem w kraczam y w to niezw ykłe królestw o w szechw ładnie panującej alegorii. Ż a l jest tu trw ogą osłupiały, r o z p a c z — głucha, s p u s t o s z e n i e zżera w szystko, co jest drogie ludzkiem u sercu, rów nież d r a p i e ż

(21)

-44 P IO T R Ż B IK O W S K I

n o ś ć, w ijąc się po ziem i, niszczy w szystko sw ym zębem , n a d z i e j a w ije swe uploty, o j c z y z n a płacze konając, rodziców Dziewicy ż a l i n ę d z a zaw ijają po śm ierci w swe płachty, m u s i n i e c n o t a biją w sw ojej k uźni srogie w yroki, z a j a d ł o ś ć szaleje, szczuje jedn ych ludzi na drugich, p i ę k n o ś ć m dleje wznosząc ku górze ręce, s r o^ g o ś ć p a trz y tw a rd y m i zażarty m okiem itd., itd. P rz y k ła d y można by mnożyć, zresztą w iele z nich przyw ołano już w cześniej w niniejszych rozw ażaniach.

A legoria była oczywiście ulubioną fig urą sty listy czn ą większości poe­ tów ośw ieceniow ych, a jej rodow ód sięga, ja k wiadom o, epoki średnio­ wiecza. N aw et jed n a k n a tle tej sta re j i bogatej tra d y c ji poem at Czar­ toryskiego należy do w y jątkó w , m ate ria poetycka bow iem w y d aje się w nim u tk a n a bez m ała w yłącznie z personifikacji, k tó re fu n k cjo n u ją nie ty lko jako o rn am en t językow y i środek ekspresji, ale rów nież jako sposób w idzenia św iata. K ażda n iem al właściwość zostaje tu upostacio­ w an a i o trz y m u je k ształt osobowy, każda niem al idea tra k to w a n a jest jako sam oistny byt, każda cecha jako substancja. W rezultacie Bard nie p rzestając być opowieścią o losach jedn ostk ow y ch bohaterów , jest zarazem parab olą o sk u tk a c h zbrodniczego zakłócania przyrodzonego po­ rząd k u fizyczno-m oralnego przez złow rogie siły. P rzypom ina to funkcję, jak ą alegoria pełniła często w lite ra tu rz e europejskiego średniow iecza. Jo h a n H uizinga ta k o ty m pisze:

Wszędzie widzim y, jak um ysł średniowieczny nieustannie poszukuje a le­ gorii, aby wyrazić jakieś m yśli o szczególniejszym znaczeniu. [...] Mieszczanin Paryski jest człow iekiem trzeźwym, który rzadko tylko pozwala' sobie na igraszki m yślow e czy na podniosły styl. Kiedy jednak zbliża się do rzeczy naj­ straszniejszej, jaką ma opisać, a m ianowicie do morderstw Burgundczyków, które Paryżowi z roku 1418 dały odczuć zapach krwi z września 1792, w ów czas chwyta się alegorii. [...]. Taka relacja ciągnie się dalej, przeplatając nagie opisy okropności. [...]. I po cóż w łaśnie tutaj alegoria? Ponieważ autor chcei się w znieść na płaszczyznę wyższą niż ta, którą stwarzało przedstawianie zda­ rzeń codziennych, jakie na ogół opisyw ał jego dziennik. Odczuwa potrzebę, by na straszliwe wypadki patrzeć tak, jak gdyby w yrosły one z czegoś w ięcej niż tylko z pobudek ludzkich; a l e g o r i a s ł u ż y z a t e m j a k o ś r o d e k w y r a ż e n i a t r a g i z m u 28.

W olno przypuszczać, że podobny cel przyśw iecał autorow i Barda, k tó ry nie u k ry w a przecież, że przerażające sceny i w ydarzenia, o jak ich opowiada, biorą swój początek nie „z pobudek lud zk ich”, ale z w yroków O patrzności. Rów nocześnie jed n a k publiczna doniosłość ow ych w yd arzeń oraz w y jątko w e znaczenie, jakie m ają dla obow iązującego w świecie przedstaw ionym poem atu system u w artości, n a d a ją im szczególny w alor

28 J. H u i z i n g a , Jesień średniowiecza. Przełożył T. B r z o s t o w s k i . Wstę­ pem opatrzył H. B a r y c z , posłowiem S. H e r b s t . Warszawa 1961, s. 267—268. Podkreśl. P. Ż.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Z niew ym ow nym bólem spojrzała na oblicze Jezusow e, na którym w szechw ładnie zapanow ał m a jestat śm ierci.. uczynienia czegoś dla

+48 61 62 33 840, e-mail: biuro@euralis.pl www.euralis.pl • www.facebook.com/euralisnasiona • www.youtube.com/user/euralistv Prezentowane w ulotce wyróżniki jakości,

Wspomniana pani doktor (wierzyć się nie chce – ale kobit- ka ponoć naprawdę jest lekarką!) naruszyła ostatnio przepi- sy.. Może nie kodeks karny, ale na pewno zasady obowiązu-

Ślad tych wierzeń można odnaleźć nawet w języku polskim, gdyż wyraz wilkołak (prawdopodobnie skrócona wersja od: wilko-dłak) oznacza dosłownie „mający

Pytanie „kiedy malowidło staje się obrazem?” zapytuje nie tyle o mo- ment tej przemiany, co o miejsce, w którym ona zachodzi, a ponieważ dokonuje się ona w oku widza – to

Przedsięwzięcia pisania rodzaju dziennika, ażeby pamiętać bardziej czynione w ciągu życia uwagi; korzystać bardziej z doświadczeń doznanych i z wniosków, które się wyciągają

Dwaj inżynierow ie, któ rzy na wieży ciśnień mon tują stację przekaźnikową telewizji, dziewięcuokrot- nie pokonali już pwymi nogam i wysokość M ount

Proszę o zapoznanie się z zagadnieniami i materiałami, które znajdują się w zamieszczonych poniżej linkach, oraz w książce „Obsługa diagnozowanie oraz naprawa elektrycznych