• Nie Znaleziono Wyników

Granic ludzkiej wolności też nie jest łatwo ogólnie określićw sposób, który nie byłby trywialny

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Granic ludzkiej wolności też nie jest łatwo ogólnie określićw sposób, który nie byłby trywialny"

Copied!
11
0
0

Pełen tekst

(1)

Andrzej Grzegorczyk

Logika rewolucji i polski sprzeciw

Wracanie do wydarzeńprzeszłościmadla filozofa ważny sens. Jest mianowi­

cieczęścią kontemplacji kondycji ludzkiej.To, co działo się 50 lattemu, podob­

nie jak i to, co dziejesię teraz, pokazuje nam,jakijest świat, jaki jest ludzki byt, jacy myjesteśmy i jakajest rzeczywistość. Ludzki byt realizuje się poprzezludz­

kieczyny, które oczywiście zawszestają się przedmiotem oceny. Bez ocen wiedza o rzeczywistości ludzkiej byłaby mdła inikt by się do niej nie garnął.

Chwalenie kogoś za dobre czyny lub wypominanie komuś czegoś złegojest zwykle kontynuowaniem interesów indywidualnych lub grupowych i jako takie niejest zadaniem filozofa. Natomiast filozoficznie interesująca jest niewątpliwie prawda generalna o powstawaniu irozwoju ważnych tendencji w życiu jednostek lub zbiorowości. Mówiąc w sposób bardziej uczony, interesujące filozoficznie jest: Jakimuwarunkowaniom i jakim mechanizmom ulega człowiek, lub też kiedy im nie ulega? Mówiąc wjęzyku metafizyki: Co rozgrywa sięw najgłębszym nur­

cie dziejów?

Najogólniejsze odpowiedzi na te pytania sąjednakczęsto równieżmało mó­

wiące i zahaczają o trywialność. Najogólniejsze zaśprawa dotyczące uwarunko­

wań wydarzeń dziejowych i ludzkich czynów okazująsię albo wątpliwe, albo nie­ mal trywialnie prawdziwe, alebardzo ubogie. Granic ludzkiej wolności też nie jest łatwo ogólnie określićw sposób, który nie byłby trywialny. Człowiekjest w pew­

nym stopniuwolny i podejmuje wolne wybory. Jest też wdużym stopniu zdeter­ minowany.

To, co staje się przedmiotem intelektualnej filozoficznej kontemplacji, może najlepiej wydaje sięujęte jako:

zobaczenie pewnejniejasnej,niepoddającej się dobrzejęzykowym sfor­ mułowaniom,intuicyjniewyczuwanej, ogólnej prawdy o czło­ wieku;zobaczenie jej w realnymkonkrecie ludzkich działań wokreślo- nej historycznej sytuacji.

Oporność prawdy historycznej na sformułowania bywa wielka. Kontemplu­ jąc dzieje,czasem możemy tylkowydać z siebie ogólnewestchnienie, źe właśnie

(2)

tak toczy się życie... Alemimo trudności słownego ujęcia, to, coogólne jest dla fi­ lozofa cenne, aby przez konkret, przez jednostkowe wydarzenie, czyn lub zjawisko doświadczaćpewnej ogólnej formy bytu.

Książka Adama Schaffa: Moje spotkania znauką polską (Polska Oficyna Wydawnicza„BGW”, Warszawa 1997), chociaż napisana w sposóbbardzo emo­

cjonalny, pełnamocnych ocen, dosadnych słów i wyrazów oburzenia, dajewłaś­ nie okazję do namysłu nad pewnymiogólnymi prawdami pokazanymina konkretnych wydarzeniach. Uważam bowiem, że wypowiedzi emocjonalne należy w ¿wiecie nauki odczytywać abstrahując od kierujących nimiemocji i dyskutować z poglą­ dami, a niezemocjami.

Chciałbym ująć w słowa to, co jest dla mnie najważniejszym tematemdo fi­

lozoficznej kontemplacji dziejów przypomnianych przez profesora Adama Schaf­ fa. Niejestto łatwe, ale spróbuję. Tematy intrygującemieszcząsię w ramachha­

seł: Polska i Rewolucja Socjalistyczna. Przy okazji jeszcze spór z profesorem Schaffemna temat wartości.

1.Polska,czyli aktywnośći kultura elit

W dziejach Polski można śledzić wpływ wyczucia duchowych wartości (ogólnoludzkich ex definitione, ale wzmocnionych dzięki Chrześcijaństwu)na myślenie i działalność intelektualną i obywatelską elit. Wpływ ten w kilku mo­ mentach historii przybiera kształt racjonalistycznego krytycyzmu stawiającego tamy pewnymrodzajomabsolutyzmu.Tak bywałood wystąpienia Pawła Włod­ kowica na soborze w Konstancji do wystąpień Leszka Kołakowskiego przeciwko marksizmowi. Po drodze, że wspomnę tylko krytycyzm wieszczów z Norwidem naczele, StanisławaBrzozowskiegoczy Leona Chwistka. Krytycyzmtenosłabiał niewątpliwie naszą władzę państwowąi przyczynił się do upadku I Rzeczpospoli­ tej, ale też przyczynił się bardzowydatnie doupadku komunizmu w naszymwie­ ku. Mówiąc językiem Schaffa, jesteśmy po trochu wszyscy «specjalistami odne­

gacji».

Pewnymdramatem Schaffa okazałosię to, że on postawiłna budowę czegoś pozytywnego, ale budowęw ramach systemu, który miał w sobie, niestety, zako­ dowane coś bardzo antypozytywnego. Jego podopieczni (przeznaczeni przeznie­ go na kontynuatorów) uznali systemten zanienaprawialny i zaczęli podważać. A on ten system chciał ciągle poprawiać, wspierać, bronić i na nim budować, nawet wtedy, gdy widać było, że całkiem się wali. Wspierał też wszystko, couznawał za pozytywne w spadkobierstwie myślowym okresu II Rzeczpospolitej. «Hołu­

bił»,jak pisze, starąprofesurę, oczywiściena tyle, na ile to było możliwe wjego systemie, orazstwarzał dla obiecujących młodych ludzi «iściecieplarniane wa­

runki». Był politycznym parasolem dlajednych, jak i dla drugich. Tymczasem pod jegotroskliwą opieką materialną wyrastały, wychowaneniemal na jego łonie istne żmije (jak można przypuszczać zjego punktuwidzenia) i podgryzacze

(3)

popieranego przez niego systemu, jaktoświetnie ilustrująwypowiedzi dawnych marksistów cytowaneprzezLidię Ostałowską (Mord w oranżerii, „Gazeta Wy­

borcza”, nr 1, 1997). Ale rolahumanitarnej szarej eminencji w ramach systemu, jakirola parasola politycznego wobecadministracji jest słabopremiowanaprzez

historię. Iwrezultacie dzieje taksiępotoczyły, że nikt, ani zchronionych, co bar­ dziej zrozumiałe, ani z popieranych, co może mniej oczywiste, do niego nie na­

wiązuje. Wszyscyuważają, żedawno przezwyciężyli jegopunktwidzenia i poszli dalej inną drogą.

Podobny hiatus międzykolejnymi pokoleniami widzę w Rosji. Rodzice, któ­ rzy robili rewolucję,niemogą zrozumiećswoich dzieci, którew latach 50-60. za­

częływidziećzło systemui postanowiły się buntować albo szukać prawdy w reli- gii

To byłyrefleksje najogólniejsze typu ad personom. Teraz ad rem.

W Polsceokresu międzywojennego, na skutek całościuprzedniego rozwoju kultury naszego kraju, stosunkowo dużo ludzi zaangażowanychw różnego rodza­

ju ruchy politycznetworzyło pewną elitę intelektualną reprezentującą względnie wysoki poziom moralności społecznej i nastawioną wyraźnie patriotycznie. Bez­ interesowna ofiarność, poświęcenie życia dla społecznych i patriotycznych idei, narażanie się dlaobrony uznanych wartości na represje ze strony władzy, były dość powszechnymi cechami ludzi tej elity. Elita ta nadawała pewien ważny ton całemu życiu kulturalnemu kraju i wpływała na wychowanie następnychpoko­

leń. Przypomnienie roli tej elity moralno-intelektualnejnaszego kraju ważne jest zarówno zewzględu na dalsze zmiany wPolsce (szczególnie ze względu na prze­

miany obecne),jakize względuna kontrast międzynaszymkrajem a krajami­ siednimi.

Elita ta zorganizowaław latach wojny iokupacji (1939-1945) bogate podziemne patriotyczne i kulturalneżyciekraju. Częśćtej elity uzyskała znaczenie worga­ nizacji i rozwoju życia kulturalnego i politycznego w Polsce po drugiej wojnie światowej. Adam Schaff należał właśnie do elity intelektualno-moralnej Polskiej Partii Komunistycznej okresu międzywojennego i to pozwoliło mu też odegrać ważnąrolę w kształtowaniu polskiej nauki, głównie filozofii, w okresie PRL, co opisuje wswojej książce. Rolę tęodegrał oczywiście główniedzięki własnej nie­ spożytejaktywności, własnemupatriotyzmowi i życzliwości doludzi. O istnieniu takiej elity w PPK wiem również z rodzinnej tradycji, ponieważ należał do niej mój wuj, MirosławZdziarski.

Polskiej elicie intelektualno-moralnej ijej włączeniu się w odbudowę kraju zawdzięczamy w dużym stopniu podkreślaną wielokrotnie przez Schaffa wy­

jątkowość stosunków wewnętrznych kulturalnych oraz ekonomicznych i poli­

tycznychw porównaniu z innymi krajami uzależnionymi od ZSRR. Wyjątkowość taniezostałanigdzie historyczniedostateczniewyraźnieopisana Zmartwienieztego powodu jestem skłonny podzielać z profesorem Schaffem, bo uważam, że dla charakterystyki kulturyeuropejskiej jest torzecz dużej wagi. W tej wyjątkowości

(4)

ma swój udział też Chrześcijaństwopolskie i jego związki z Chrześcijaństwem zachodnim. Ale nie cały Zachód jako taki. Czechy i NRD byływjakimś sensie bardziej zachodnie od Polski, a bardziejpoddałysięnegatywnym wzorom idącym od naszych wschodnich hegemonów tego okresu. Jest więc jakiś ważny zbiór wartości duchowychwypracowanych właśniewPolscei przekazywanych w pol­ skiej kulturze, który uratował kulturowo co najmniej dwa nasze pokolenia w pięć­ dziesięcioleciu 1945-1995. Uważam też za właściwe, żeby okres PRL nazywać Trzecią Rzeczpospolitą, tak jak tego pragnie A. Schaff. Teraznatomiast mamy Czwartą Rzeczpospolitą, odmienną od poprzedniej. Ta poprzednia byłajednak naszą Polską, a w każdymrazie była moją Polską, chociażmiała ustrój prawny, który mi sięnie podobał, nietylko zresztą ustrój, i do urny wyborczej wrzucałem najpierw śmiecie, a potem nie szedłem w ogóle. Ale zawsze uważałem, że tutaj jestmojemiejsce i zadania do spełnienia. Jeśli się z jakimiśludźmi nie zgadzamy, nie musimy ich od razu nienawidzić. Nawetnie musimy od razu lekceważyć.Mo­

żemy szanować i uważać za swoich. Zadanie oddziaływania naswoich stwarza oczywiście specjalną trudność, ale odcinanie się jest zwykle wyjściemzbytprymi­ tywnym.

Schaff stawiatutaj ważny problem opisu życia intelektualnego Polskiokresu PRL. Szerzej można powiedzieć, że stoiprzednami problem charakterystyki ży­ cia w Polsce wdrugiej połowie dwudziestegowieku, przyjmującjako środek wie­

ku rok 1945. Najpierw wielki wysiłek odbudowypowojennej, pełen jeszcze tra­ dycyjnego patriotyzmu. Kontynuacja przedwojennych postaw. (Potemwykształ­

cają się już nowe postawy). Schaff opisuje głównie własny wysiłek organizacyj­

ny. Słabo charakteryzuje jegopolityczny aspekt i aspekt tworzącej się i tworzonej przemiany kulturowej. Stoi przed historykami zadanieopisuprzemianwposzcze­ gólnych dekadachtego okresu. W dekadzie 45-55 stara gwardia filozoficzna (In­

garden, Kotarbiński, Tatarkiewicz) wykańcza ważne dzieła życia. Powstaje inspi­

rujące niewątpliwie spięcie światopoglądowe wywołane poważnie potraktowaną ideologią marksistowską.Wiele z tego, co było prymitywnie powiedziane nawet w pismach Henryka Hollanda, zawiera, moim zdaniem, trafne spostrzeżenia soc­ jologiczne, ale dotej pory nie było szansy na spokojne przyjrzenie sięhipotezom dotyczącym społecznych uwarunkowań myśli filozoficznej. Żyliśmy, a niektórzy jeszcze żyją, w nastroju walki, a nie badania społecznej i intelektualnej rzeczy­

wistości, a walkanie sprzyja obiektywnym badaniom. Mniej więcej w dekadzie 55-65 powstają chyba główne dzieła Leszka Kołakowskiego, a więc już inten­ sywna twórczość następnego pokolenia. Mam wrażenie, że lata 70. przynoszą spadek twórczości. Zaczyna się zamieszanie przedtransformacyjne i początki postmodernizmu. Nowyzryw w humanistyce to może dopierolata 85-95. Ale te wyżej wymienione hipotezy wymagają oczywiście zestawieńpublikacji poszcze­ gólnych okresów ianalizy dorobku konkretnych autorów. Nie byłybybez znacze­

nianawetankiety typu: co było najważniejszew pewnych poszczególnych wyróż­

nionych okresach?Takbym sobie wyobrażałpracę nad przeżytą przeznas epo-

(5)

ką. Bardzo ogólnikowe ipozbawione dokładnejdokumentacjiopinie Schaffa pro­

wokować powinnydotakich badań. (Czterdziestolecie InstytutuFilozofii i Socjo­

logii PAN mogło być okazjądo takiej naukowej poważnej retrospekcji. Niestety nic takiego niezostałodokonane.)

2. Wizja wartości

To temat sporny. Adam Schaff przemawia do nas (do redakcji „Przeglądu Filozoficznegoi do autorów w nim publikujących) w języku polityczno-socjo- technicznej manipulacji, a nie w języku istotnych filozoficznych (chętniej powie­

działbym: duchowych)wartościprawdyi dobra.

Jednym z ważnych bodźców donapisania książkibyłodla Schaffa, jakpisze wewstępie,opublikowaniew„Przeglądzie Filozoficznym” (nr 2, 1995) materia­

łówzwiązanych ze sprawąpozbawieniaprof. WładysławaTatarkiewiczaprawa nauczania naUniwersytecie Warszawskim. W owym wstępie dziwić może czytel­

nika niezrozumienie profesora Schaffa dla decyzji Redakcji opublikowania tych materiałów. Profesor Schaffpatrzy mianowicie na „Przegląd w kategoriach działań propagandowych, a niewkategoriach myślenia naukowego. Zwraca się do nas mówiąc, że BronisławBaczko i Leszek Kołakowski są «idolami»,jakmó­

wi: „na których «jeździcie»”. I niemożezrozumieć,czemu, jak mówi: „zadajecie cios ich autorytetowi”. Mam wrażenie, że jedenzurokówpolskiegożycia filozo­

ficznegopolega właśniena nie zwracaniu uwagi na autorytety. Dla prawdziwego filozofa interesujące problemy, a w rozważaniu problemów ważne argu­

menty. Wszystkoinne to margines, a nie meritumsprawy. Schaff natomiastwy­

raźnie się przyznaje, że działaniapubliczne, nawetna grunciefilozoficznym, od­ biera jako politykę. (Może jest pod tym względem jedynym jeszcze konsekwent­

nym marksistą). Na s. 132 pisze: ,,[...]gdy teraz, 45 lat później, syn profesora Tatar­ kiewicza przypomniał sobie, żeci właśnie entuzjaścidzieła skrytykowali w 1950 wykłady jegoojca, a paru niedowarzonych filozofówdrukuje dokumentację w «Przeglądzie Filozoficznym»,by — jak mi powiedzielidać świadectwoe- poce,rujnując sławę swoich idoli dysydenckich zLeszkiem Kołakowskimnacze­

le, to można tylko pokiwaćgłową nad rozumem politycznym tego całegotowa­ rzystwa.

Nie! Nie! Nie możemy dać się zbić z tropu! Dla filozofa ważnajestprawda o epoce,którą przeżyliśmy i zarówno Kołakowski,jak i Schaff powinni również ją nam przybliżać. Filozofiama oddziaływaćna społeczeństwopoprzezprawdę,

a nie poprzez tworzenie autorytetów, które zawsze są jakąś manipulacją społe­ czeństwem

Tę specyfikę wizji wartości profesora Schaffa tylko odnotowuję i nie zamie­ rzam znią dalej polemizować. Natomiast jest niesłychanie ciekawe zdanie, które wypowiada on trochę dalej (s. 133). „[...] jest nieprawdą,jakoby oniswym listem chcieli lubpartycypowali wówczas w pozbawieniuprawa do wykładania filozofii

(6)

prof. Tatarkiewicza”. (Oniznaczy tu sygnatariusze listu krytykującego Tatar­

kiewicza). Pozwolę sobie nalogiczną konfrontacjętego zdania ze zdaniem o o- siem wierszy dalej, którebrzmi: „[...jwówczas[w1950 roku] nikogo ztych dżen­

telmenów piszących ówlist do Tatarkiewicza nie znałem. Już we wstępieSchaff zaznacza, że poznał ich dopiero po dwóch latach, gdy znaleźli się w INS, czyli, jakmówi,w jego „stajni”. INS (= Instytut Nauk Społecznych przy KC PZPR), był wyższą szkołątypu postgraduate przeznaczonądla kształceniapartyjnej ka­ dry profesorskiej wyższych uczelni w zakresienaukspołecznych. Otóż nie jestdla mnie jasne,jak Schaffmożetwierdzić, że wie czego chcieli sygnatariuszelistu zroku 1950, skoro ich wtedy nie znał i poznał po dwóch latach. Uważam, że nie można mieć racjonalniezasadnych przekonańco doaktówwoli osób, których się nie znało wmomenciepodejmowania przez nich danych działań. Dlategobardziej wiarogodne wypowiedzi samych sygnatariuszy: Bronisława Baczkii Leszka Koła­

kowskiego, którzy w swoich skromnych oświadczeniach (w tymże numerze

„Przeglądu Filozoficznego) raczej wydają się nie wykluczać ich ówczesnego wrogiego nastawienia do profesora Tatarkiewicza i ewentualnego związku ich działania z pozbawieniem Tatarkiewicza prawa do wykładania. Zdają oni sobie sprawę ze swojej ówczesnej skrajności i oceniająnegatywnie. Dzięki temu ich wypowiedzi stanowią świadectwo ich samokrytycyzmu i ogólnej obecnej moral­

nej postawy zasługującej na szacunek. Dają świadectwo wizji wartości (można by w tym miejscu dodać: w pewnym sensie „absolutnych), a w każdym razie wychodzą poza czysto politycznąperspektywę, w której Schaff chciałby dzisiaj umieścić nasze przypomnienie sprawy, którą w owym czasie widział zapewne też wkategoriachpolitycznych, chociaż w książcepodkreśla głównie ludzkie jej as­ pekty.Uznanieprzez Baczkęi Kołakowskiegoichwłasnej niewspółmiemości z war­

tością, która ich przekracza, to może cośbardziej fundamentalnego, niż „zacho­

wanie twarzy”, októrym pisze Schaff jako,jak sięzdaje, owartości najwyższej.

3. Między spiskiem a rewolucyjną euforią

Trzecia rzecz, którą kontemplujęna przykładzie rozważanych wydarzeń, to spontaniczna twórczość w ramach systemu. Przyjmuję oświadczenie profesora Schaffa, pośredniozawarte w jegoksiążce, że on sam nie inspirował akcji prze­ ciwko Tatarkiewiczowi.Akcja ta nawet niemusiała być inicjowanaprzez instan­

cje partyjne. Nastawienie młodychmarksistów było bardzo bojowe. Schaffteż nazywa ich „entuzjastami dzieła”. Sam brałem udział w licznych dyskusjach młodzieżowych filozoficzno-politycznychw latach 1946-50 i pamiętam ichtona­ cję. Byłojasne, że każdego profesora,któryjakoś nie poddawałsiępropagandzie marksistowskiej uważali za zakałę Uniwersytetu i chętnie by go usunęli z pola widzenia. Czuliteż niewątpliwie poparcie władzy, która ich uprzywilejowywała.

Pomysł, żenależy starą gwardię profesorską eliminować, po prostu wisiałwów­ czas w powietrzu i domagał się realizacji. To było wtedy prawie nieuniknione.

(7)

Do tego prowadziła cała logika systemu. Profesor Schaffrównież niewątpliwie zdawał sobie ztegosprawę. Mógł procestennajwyżej trochę opóźnić i opóźniał, jak sam twierdzi, bo był realistąi widział, że nie było kadry, nie było w Polsce gotowej Czerwonej Profesury, jak mówiono wówczas wMoskwie. Właśnie po to, żeby ona powstała, założył IKKNprzy KC PZPR, jakto zresztą sam przyznaje, w sposób nieco zawoalowany, mówiąc, że nazwa Instytut KształceniaKadrNau­ kowych „zgodna była zcelem, dlaktórego go powołano”(s. 91). Sam brał więc aktywny udział w przygotowaniu owej wymiany kadry naukowej i było to jak najbardziej konsekwentne z marksistowskiego punktu widzenia. Marksizm był przecież zamysłem całościowej reformy społeczeństwa i całahumanistyka w tym zamyśle miała być uprawiana po marksistowsku. Można krytykować całość marksistowskiej wizji społeczeństwa, do której przyczyniała się też działalność Adama Schaffajako tworzącego marksistowskie kadry naukowe, leczw swoim marksistowskim sumieniu był on na pewno wporządku.

Alena marginesie roli Schaffa iprzedwojennych lewicowców, do których na­

leżał, chciałbym wypowiedzieć kilka spostrzeżeń ogólnej natury, dotyczących psychologii ruchówspołecznych. Ruchy takie mianowicie rozwijają się, jak mi się zdaje, w dużym stopniujako skutek pewnych systemów myślowych. Ludzie myślą w ramach pewnych psychologicznie spójnych systemów. System takimoże być przytympod jakimś względemnieracjonalny, czy niekonsekwentny,lub em­ pirycznie źle ugruntowany, ale musi być dobrze umieszczony w strukturze osobo­ wości wyznającejgo jednostkii w jejsposobie przeżywania rzeczywistości.

Ludziemają przy tymtendencjędo ekstrapolacji swoich twierdzeń i metod ido rozszerzaniazakresu budowanego systemu.W ramach systemu dokonuje się pewnaspontaniczna twórczość. Systemy rozrastają się. Pewne systemymyślowe, zwłaszcza tworzone zbiorowym wysiłkiem myśli, obejmują całośćrzeczywistoś­

ci. Tendencję tę wykazująprzede wszystkim systemy religijne, które organizując

„najgłębsze sferyducha” w naturalny sposób wpływają na całość ludzkiegoży­

cia. To samo możnapowiedziećo pewnych całościowych systemach pozareligij- nych,np. właśnie o systemie marksistowskim.

Spontaniczną aktywność rewolucyjną marksistowskiej elity intelektualnej końca lat40. i początkulat 50. można by więc określić jako:twórczą eufo­

rię w rewolucyjnym myśleniu. (Powiedziałem „możnaby”, ponieważ pojęcie twórczości zgodnie z wyczuciamijęzykoznawców nie jest czysto opisowe, ale angażujące mówiącego w pozytywną ocenę zjawiska określanego jako twór­

cze). Wramach tej euforii twórczej zamysłobjęciajednolitymprojektemcałości życiaspołecznegoi indywidualnego pasjonował młode umysły, a władza wyda­ wała się tworzyć dla nich niepowtarzalnąszansę. Wymiana kadry była logiczną koniecznością tego myślenia, podobnie jak sprawa „teczek” była logiczną ko­ niecznością myśleniarozliczeniowego w ostatnichlatach.

Interesującejest jednakpostawić sobie pytanie:czemu to rewolucyj­ ne myślenie zanikło, a nawet przekształciło się w swoje

(8)

przeciwieństwo. Śmierć Stalina, najinteligentniejszego kontynuatora wy­

myślonego przez Lenina systemu, na pewno była okolicznością sprzyjającą. Na nim wydaje się kończyć „euforiatwórcza” systemu. Po Stalinie nie było już w ZSRR pomysłów na twórczą ciągłość. Stalin wyczerpał wszystkie łatwe możli­

wości. Następcy nie byli równie genialni. Pozostało trwanie w administracyjnym bezwładzie i marazmie, które sprzyjało zanikowi wewnętrznej kontroli (psychicz­ nej iadministracyjnej), a w konsekwencji postępowi korupcji. Czy jednakinni nie mogli myślenia tegopodtrzymywać twórczodalej?

4.Załamanie się wiary w przemoc

Z koniecznościmusimy się tu ograniczyć do analizy sytuacji psychologicznej (intelektualnej) w Polsce. Otóż w Polsce były podstawy pod samoczynny nurt rozwoju rewizjonizmu wewnątrz systemu myślenia partyjnego,jak i pod mocną samoczynną opozycję przeciwko temu systemowi. Obie samoczynne inicjatywy nie były zresztą od siebie oddalone. Intelektualiści wnie zaangażowani współżyli zesobą towarzyskoi donosicielstwow ramach kręgów znajomości towarzyskich praktycznie wPolsce nie istniało, w przeciwieństwie do wszystkich naszych­ siadów.

Inteligencja polska realizowała pewien ważny etos moralny współżycia i rozumienie wartości ogólno­

ludzkich. Ta duchowaspecyfika naszego życia intelektualnego i twór­

czośćwielu jednostek w jej ramach były główną przyczyną przemian w Polsce w okresie późnego stalinizmu, a następnie przyczyną całego sprzeciwu względem komunistycznego systemu myślenia.

Nie istnieje dokumentacja rozmów towarzyskich okresu stalinizmu. Aleprzy­ pominam sobie to, co mówiło sięw kręgu państwa Ossowskich, wkręgu Kotar­

bińskich, u Janka Strzeleckiego, u Andrzeja i JoannyMunków, u Stefana Nowa­

ka, u Stefana Garczyńskiego, żewymienię jeszcze osoby, które również zmarły nie tak dawno: Czesława Czapowa, Wacława Makarczyka, Zbigniewa Marka i Andrzeja Rażniewskiego (o których w podobnym kontekście wspomina Adam Podgórecki). Oczywiście wymieniam tylko tych, z którymi wtedy sam miałem kontakt. Jeśli przypomnimy sobie to, co się mówiło wdomachdziesiątków ludzi, którzy jeszcze żyją i mogą sobieprzypomnieć, u tychwszystkich, którzy założyli potem Klub Krzywego Koła, tojasne dziś się wydaje, że komunistycznysystem myślenia nie miał w polskich kręgach inteligenckich dużych szans, aby głęboko zapaśćwnasze serca. Najmniejsze osłabienie systemu presji musiało stać się oka­

zją do sprzeciwu. Również i wszeregach Partii wybuch krytycyzmu był nieunik­ niony. Uległość partyjna w kręgach polskiej inteligencjimiała bardzoograniczo­ ny charakter. Błogosławione polskie warcholstwomusiałodoprowadzićdo nowe­

gopowstania, tym razemnaszczęście intelektualnego. (Adam Schaffze względu

(9)

na swoją pozycję w reżimie należał do innych kręgów towarzyskich, w których obowiązywał inny, znacznie ostrożniejszy styl rozmowy. Mają pewien dług mo­

ralny względemniego ci,którzy dośćłatwoprzeszli z nim na „ty”, mimoróżnicy pokolenia lub pozycji, korzystali z jego względów, a nigdy nie porozmawiali znim dostatecznieszczerze...)

Podstawowa moja hipoteza jest następująca:

Najważniejszą przemianąpozytywną, jaka siędokonała w połowiewieku w Europie Środkowej i Wschodniej, było załamanie się idei przemocy, na której system komunizmu leninowskiego był ufundo­ wanyodsamego początku, zgodnie zXIX-wicczną rosyjską tradycją. Ta przemiana w dużej mierze zadecydowała o klęsce tego systemumyślowe­

go,jakim byłkomunizmw wersji XXwieku. Klęskasystemumyślowego osłabiła wolę przetrwania struktur organizacyjnych zbudowanych przez ten system.

Sprawę przemocy i związku jej z systemami myślowymi warto zacząć od na­

stępującegoodróżnienia. Systemy myślowe mają skłonność do całościowości, jak powiedzieliśmy wyżej. Całościowość, to totalność wizji. Rzeczą różną, ale często bliską, jest totalitaryzm społecznych działań. Rzeczy te, choć czasem bliskie, trzeba odróżniać. Totalitaryzm, to tendencja do narzucenia innym cenionego przez siebie porządku. Totalitaryzmjest więctendencją do posługiwania się prze­

mocą. Posiadacztotalnej wizji łatwomoże ulec pokusie działań totalitarystycz- nych. Nie wynika z tego oczywiście, że należy wyzbywać się wizji totalnych.

Potrzeba wizji całościowej jest ważną potrzebą poznaw­ czą, jest po prostu potrzebą prawdy, potrzebą jednolitego światopoglądu. Ważne elementy światopoglądu sprawdzają się dopiero w wizji całości. Gdyby chcieć unikać wszelkich intelektualnych niebezpie­ czeństw, to należałoby przestać myśleć. Trzeba nie przestawać myśleć popraw­

nie, atylko uwzględniać wszystkieargumentyi uczulać się nawszystkie ważne wartości. Otóż systemmarksistowski, tak, jak był on rozwijany i realizowany w Rosji (wZSRR), a też w Polsce w połowie XXwieku, był zbyt małouczulonynarea­ lizację szacunku dla drugiego człowieka. Miał po prostu wmontowany w swój program użytek z przemocy. Lidia Ostałowska, we wspomnianym już artykule Mord w oranżerii, podaje, że młodzi marksiści w 1946 nosili broń... „Strzelano do nas. Strzelało się zobu stron. Ale nikogo nie zabiłem. Nie korzystałem zpis­

toletu...przyznaje Leszek Kołakowski. Mówi on dalej: „Właściwie było założe­

nie, że to się nie obejdzie bez przemocy. Stanowiliśmy mniejszość. W 1946 nie wierzyliśmy w prawdziwe referendum czy wybory. Ale był cel, który to uspra­

wiedliwiał. Myśmynie uważali się za demokratów. Sądziliśmy, że społeczeństwo powinno być rządzone przez oświeconą elitę...”. Pomysł, że starą reakcyjną pro­

fesurę należy wyeliminować był zastosowaniem przyjętej zasady realizowania preferowanego porządku przemocą.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Czy istnieją takie cztery dodatnie liczby całkowite, że dowolne dwie z nich mają największy wspólny dzielnik większy od 1, a dowolne trzy z nich mają największy wspólny

Trudno takiemu działaniu odmówić miana rozumowań – jest to nie tylko racjonalna, ale także najlepsza możliwa strategia, w przypadku gdy nie można czekać lub spodzie- wać

Ciężko pracowałem i przetrwałem czas, kiedy czułem się ciężarem dla wszystkich – dla żony, dla mamy, dla ciotki… Potem wszystko się zmieniło, zupełnie jak wtedy, gdy

12) pozwoleniu na budowę – należy przez to rozumieć decyzję administracyjną zezwalającą na rozpoczęcie i prowadzenie budowy lub wykonywanie robót budowlanych innych

1. 1 pkt 25, wymaga sporządzenia planu sytuacyjnego na kopii aktualnej mapy zasadniczej lub mapy jednostkowej przyjętej do państwowego zasobu geodezyjnego i kartograficznego.

Po pierwsze, religia ma się dziś w świecie tak, jak się miała zawsze – to jest dobrze; po drugie, religia jest sprawą przede wszystkim nie przekonań, tylko zachowań (jakaż

W matematyce natomiast, akceptując osłabiony logicyzm, uznawał możliwość sprowadzenia jej pojęć (pierwotnych) do pojęć logicznych - przy niesprowadzalności

Zdarza się również, że dzieło literackie jest podwójnie uwikłane w kontekst kulturowy (macierzysty i przywołany), a jego przekład uaktywnia dodatkowo kulturę trzecią