• Nie Znaleziono Wyników

Kartki z notesu - Jerzy Broszkiewicz - epub, mobi, pdf, ebook – Ibuk.pl

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Kartki z notesu - Jerzy Broszkiewicz - epub, mobi, pdf, ebook – Ibuk.pl"

Copied!
4
0
0

Pełen tekst

(1)

1

(2)

2

Jerzy Broszkiewicz

KARTKI Z NOTESU

OPOWIADANIA

Wydawnictwo Estymator Warszawa 2020

ISBN: 978-83-66719-23-1

Copyright © Estymator Jacek Chołoniewski 2020 Tekst: Czytelnik, 1955

(3)

3 Spis treści

LEGENDA O CAŁUJĄCEJ SIĘ DZIEWCZYNIE (5) BLUŻNIERSTWO (8)

PRZYJAŹŃ (13)

WALC FRANCOIS (15)

OPOWIADANIE CHIRURGA (15) GOŁOLEDŹ (20)

MORDERCA (22) PREZENT (24) TALENT (27) PUZON I PIES (30) PIĘKNO (35) CZAJKA (39)

PODRÓŻE KSZTAŁCĄ (44) OJCZYZNA (46)

NADZIEJA (48) POŻEGNANIE (50) LIST (52)

MATKA (53) CHOPIN (55)

WYPRACOWANIE (58) MIŁOŚĆ (61)

ŚLUBNA FOTOGRAFIA (63) RÓWIEŚNICY (65)

(4)

4 LEGENDA O CAŁUJĄCEJ SIĘ DZIEWCZYNIE

W roku 1274, w drodze z Neapolu na sobór do Lyonu, zmarł dominikanin zwany Tomaszem z Akwinu, autor dzieła „Summa theologiae”, dzielącego się na trzy części, sześćset dwanaście kwestyj i trzy tysiące artykułów.

W roku 1301 brat Bernard z opactwa pod wezwaniem „Brasier Ardent” rozpoczął przepisywanie owego dzieła. Powierzono mu tę pracę, bo umiał w niezwykle piękny sposób oplatać inicjały krwawą świetnością i złotym męczeństwem ojców Kościoła. Powierzono mu ją z tego też powodu, że zamówienie miało być wykonane w niezwykle krótkim przeciągu czasu, brat Bernard zaś słynął z pracowitości.

Opowiadają wprawdzie, że nie była to pracowitość. Opowiadają bowiem, że brat Bernard po prostu wołał spędzać dni i noce nad wysokim pultem przepisywacza, niż oglądać w oczach ludzkich wstręt, litość, pogardę i współczucie, które budziła jego straszliwa

brzydota.

Nikt nie musi jednak wierzyć tym opowieściom.

Była to wiosna 1301 roku, kiedy brat Bernard rozpoczął przepisywanie pierwszego z trzech tysięcy artykułów „Summa theologiae” dominikanina Tomasza z Akwinu.

Siedemnasty z nich ukończył u góry wielkiej pergaminowej karty i los sprawił, że w chwili, w której postawił ostatnią literę, na nie zapisany jeszcze pergamin padł promień słoneczny. Promień przedarł się przez kolorowe, małe, ułożone w witraż szybki. Był zatem zielony i niebieski.

Brat Bernard przetarł zmęczone oczy. A ponieważ zatęsknił za prawdziwą, zwykłą barwą słonecznego promienia, podszedł do okna i uchylił jedno z jego skrzydeł. Stanął przy uchylonym skrzydle okiennym i patrzył.

Wpierw patrzył spokojnie — patrzył, mądrze mrugając zaczerwienionymi powiekami.

W pewnej jednak chwili pochylił się nieco ku przodowi. Potarł dłonią czoło i na czole pozostał czarny ślad splamionego inkaustem palca. Druga dłoń uchwyciła zawór okna, by je przymknąć. Ale pozostała na nim długą chwilę bez ruchu.

Cóż ujrzał brat Bernard? Kogóż ujrzał w słonecznej dolinie ?

W końcu — a była to, jak wiadomo, wiosna 1301 roku — brat Bernard przymknąwszy okno powrócił do pulpitu.

Promień zniknął już z połyskliwej powierzchni pergaminu.

Mimo to brat Bernard nie mógł przystąpić do przepisywania osiemnastego artykułu, traktującego, jak cała część pierwsza, o Bycie, Bogu i Jego Naturze. Nie mógł. Trzykrotnie maczał ostry, jak ptasi dziób, pędzelek w inkauście i — nie mógł zacząć.

Dopiero wtedy, gdy na marginesie, tym samym cudownym charakterem pisma, tą samą głęboką czernią inkaustu, z tym samym spokojnym namysłem w oczach, jak dotychczas, zapisał te słowa:

— „O doulce mois de may” —

— „O słodki miesiącu maju” —

dopiero wtedy podjął na nowo swą pracę, poświęconą sprawom Bytu, Boga i Jego Natury — i takie jest zakończenie legendy o całującej się dziewczynie.

Cytaty

Powiązane dokumenty

zaskrzypiało jak pianie wylękłego kogutka. — Nie macie się co śmiać — powiedziała Katarzyna, zwana też „Albertem". — Mutacja to jest mutacja. Każdy mężczyzna musi

Stefan istotnie nie zetknął się jeszcze nigdy z człowiekiem tak chorym, by mógł od razu i od pierwszego spojrzenia ujrzeć — jak w słowach Grossmeiera — fakt, który już się

A potem już cała historia tego dnia i mojego księżycowego pecha zaczęła się rozkręcać coraz szybciej, bujniej i lepiej — tak że w końcu chwilami nie wiedziałem już, czy

Dlatego też okrzyk, który podniósł się nad amfiteatrem, tak był rozgłośny, że w dalekim parku całe stada ptaków porwały się do panicznej ucieczki.. Mike uciszył amfiteatr

Ale przeważnie przegrywał już po dwóch, trzech minutach: babka stawała przed zamkniętymi drzwiami nie podnosząc nawet głosu i choć przez chwilę wuj Antoni utrzymywał się

Na dzień dobry powinno wystarczyć, a potem się pomyśli, zdecydowała, kierując się prosto do piwnicy będącej prawdziwą kopalnią rzeczy, które już dawno powinny skończyć

Bo skąd dzisiaj aktor polski ma wiedzieć, jak wygląda i zachowuje się arystokrata.. Chyba tylko właśnie z filmów angielskich albo

Mozart i ja! My dwaj, oraz „Eine kleine Nachtmusik”! Mój własny niezapomniany układ. Kiedyś mógł być niezłym tancerzem. Teraz prezentuje tylko niezdarne, starcze