• Nie Znaleziono Wyników

Nowy Nowak (Tadeusz) : zbiór szkiców z reprodukcjami obrazów Stanisława Baja

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Nowy Nowak (Tadeusz) : zbiór szkiców z reprodukcjami obrazów Stanisława Baja"

Copied!
268
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)
(3)

N O W Y • N O W A K

(Tadeusz)

(4)

NR 3517

(5)

Zbiór szkiców z reprodukcjami obrazów Stanisława Baja

Pod redakcją

Józefa Olejniczaka i Ryszarda Knapka

Wydawnictwo Uniwersytetu Śląskiego • Katowice 2016

N O W Y • N O W A K

(Tadeusz)

(6)

Redaktor serii: Historia Literatury Polskiej Marek Piechota

Recenzent Tomasz Mizerkiewicz

(7)

Nie wiem nie wiem o…

Marta Olejniczak Lektura naiwna (?)

Tak się nie kocha Tak się wódkę pije…

Stanisław Balbus

Tadeusza Nowaka psalmy miłosne Kalina Jaglarz

Ciało psalmu. Narzędzie w stanie łaski.

(O poezji Tadeusza Nowaka) Magdalena Łopata

Kruche koło. Rzecz o micie w poezji Tadeusza Nowaka Paweł Tański

Istność. Uwagi o miłości w wierszach Tadeusza Nowaka Bo się ci ludzie urodzili w tańcu…

Andrzej Kotliński

„Taniec chłopski” według Tadeusza Nowaka. O wierszu Ludzie Joanna Sapa

Genologiczna wielopostaciowość, strukturalna jedność. Rozważania wokół Psalmu balladowego Tadeusza Nowaka

Iwona Wieczorek-Bartkowiak

Opowieści spod igły. Tekstura Półbaśni Tadeusza Nowaka Spis treści

9

27

47 65 79

99

125 145 . . . .

. . . .

. . . . . . . .

. . . . . . . .

. . . . . . .

(8)

Kamila Kołodziejczyk

„Oj plecie się czasem człowiekowi, plecie…”

Dalekie wszystko coraz dalsze…

Dorota Siwor

„A gdy żebrakiem, gdy poetą będziesz…” – o Wniebogłosach, kulturze ludowej i słowie

Józef Maria Ruszar

Realia ekonomiczne jako realistyczne alibi dla świata przedsta- wionego w powieści Tadeusza Nowaka Wniebogłosy

Widziałem tych proroków Szli brzegiem nieba…

Józef Olejniczak

Daty i rana. Tadeusz Nowak Agnieszka Smolińska

Gdzie mieszka życie, a gdzie śmierć? Uwagi o symbolice drzew w powieści Tadeusza Nowaka A jak królem, a jak katem będziesz

Karolina Wieliczko-Paluch

Diament i antracyt – twórczość Tadeusza Nowaka i Stanisława Piętaka. Rozpoznanie wstępne Spis ilustracji

Summary Indeks osób

159

167

189

211

229

237 249 251 257 . . . .

. . . .

. . . .

. . . .

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

(9)

Nie wiem nie wiem o...

(10)
(11)

Lektura naiwna (?)

Marta Olejniczak

Uniwersytet Śląski w Katowicach

Ludzi obchodzą książki, które czytają Martha Nussbaum, Czytać, żeby żyć1 Jestem w lesie. A może trafniej byłoby stwierdzić – wywiedziona w pole.

Nie rozumiem poezji Tadeusza Nowaka. Ten czas i to miejsce (konferencja naukowa, Uniwersytet?) – dziwne okoliczności na takie wyznanie.

Bo chciałabym tu wyznać. Ni mniej, ni więcej. Wyznać, że się nie wy- znaję. Będzie to wypowiedź zarazem introwertywna (bo prywatna, intym- na), jak i – paradoksalnie – ekstrawertywna (bo mówię, piszę nie do siebie przecież) zarazem2. Wyznanie z lektury.

Jestem w lesie – czy raczej w polu. Być tam to znaczy „nie wiedzieć”, być zagubionym. Czuć strach, bolesną przyjemność, zapach gleby, obecność zwierząt. Wszystko po-rusza. Nie rozumiem Nowaka, czuję. Chyba nie chcę rozumieć. Idę, ale kręta to ścieżka, droga wśród traw.

Jednak właśnie z przeczuć, jakichś symptomów, śladów składa się przecież twórczość poety. Jest enigmatyczna. Nie daje odpowiedzi. Myli tropy. Zwodzi.

1 Tekst opublikowano na łamach „Tekstów Drugich” 2002, nr 1–2, w tłumaczeniu Agaty Bielik-Robson.

2 Por. M. Czermińska: Autobiograficzny trójkąt. Świadectwo, wyznanie i wyzwanie.

Kraków 2000, s. 19.

(12)

W wierszu Nazywanie [s. 112]3 z tomu Psalmy na użytek domowy czytam:

Mówię o sobie – jabłoń I wiem, że nie zakwitnę [...]

Mówię o sobie – owoc, I czuję, że po nocach ktoś kijem we mnie rzuca, jak w wiejski sad.

A kiedy nic nie mówię I wiem o sobie tyle, ile do jutrzni uszedł piec, wtedy mi rajskie jabłko przez kogoś ugryzione niesie na grzbiecie jeż.

Nazywanie, wedle biblijnej tradycji, jest stwarzaniem, aktem ustanowienia hierarchii. Jest w nim mitotwórstwo, jest problem przekładu rzeczy i języ- ka, nieprzystawalności i nieodpowiedniości słów wobec materii, problem pomieszania i niejasności4. „Nazywać rzeczy po imieniu” potocznie oznacza

„mówić prawdę”. Ale w liryku ten proces jest jakby niepełny, niemożliwy do skończenia, choć powtarzalny. Marny, niepewny, nieprzynoszący za- mierzonego skutku. Milczenie – zbliża ku rzeczywistości, ku życiu, ku kon- kretowi, wciąż jednak zawieszonemu wśród niewiadomych. Wśród pytań raczej niż odpowiedzi. To milczenie zostaje nagrodzone czymś, co znaczy:

nadgryzionym jabłkiem na jeżowym grzbiecie. Nagrodzone? Symbolem pierworodnego grzechu? Znaczy? Ale co znaczy? Co to za sens?

Wciąż zatem w lesie. Lesie rzeczy? Silva rerum? Powracające nieustannie motywy: noża, wiejskiego sadu, jabłoni i jabłek, czereśni, maku, brzozy,

3 Korzystam z wydania: T. Nowak: Wiersze wybrane. Warszawa 1978. W nawiasach podaję numery stron, na których znajdują się przytaczane przeze mnie fragmenty poezji.

4 Por. J. Derrida: Wieże Babel. Tłum. A. Dziadek. W: Współczesne teorie przekładu.

Antologia. Red. P. Bukowski, M. Heydel. Kraków 2009, s. 375–383.

(13)

chleba, rzeki, jutrzni, zorzy, oniryczne, religijne, biblijne, grzechu pierwo- rodnego, kainowej zbrodni, fioletu i bieli, „kabrioletu”, nóg, przemocy, ka- lectwa, zwierząt i ich cierpienia, kurzej szyi, kreta, mrówek, wilków, koni, psów, ryby, myszy, pająka, wszy, krwi, kości, śmierci… każą czytać dzieło Nowaka całościowo, a nawet autobiograficznie (czyli jako ślad rzeczywistej obecności)5. Powtórzenia, charakterystyczne gry słów (zwykle oparte na modyfikacji frazeologii), kryptocytaty, auto-re-interpretacje, powtarza- jące się dedykacje dla Zosi (żony poety) nachalnie, natrętnie sygnalizują obecność autorskiego „ja”6 umocowanego w określonych doświadczeniach (wiejskiego życia, utraty nóg, wojny). Wrażenie jego realności najmocniej- sze wydaje się w utworach z podmiotem lirycznym ujawniającym się po- przez użycie czasowników w formach pierwszej osoby liczby pojedynczej lub liczby mnogiej oraz w formach trybu rozkazującego – a zatem wtedy, kiedy sugestia jedności autora i podmiotu lirycznego jest najdobitniejsza.

Autobiografizm sankcjonuje, ustanawia obecność jednostki w dziejach, unieśmiertelnia. Zaznacza istotność indywidualnego bytu, życia, a równo- cześnie osadza twórczość w konkretnym miejscu i czasie. W historii.

Także wypowiedzi o charakterze metaliterackim budują przestrzeń autobiografii, autentyku. Dowartościowują twórczość i rzeczywistość.

Nowak wspominał:

Długo, bo aż do 15 roku życia nie wiedziałem, że istnieje coś takiego, co się zwie wierszem. Nie było mi to zresztą potrzebne i bez tej wiedzy truchlałem ze strachu, kiedy w kościele poczynano śpiewać pokutne psalmy, albo gdy na we- selu gorący jak stóg czerwcowego siana drużba stawał przy większych od niego basach, wyciągał zza cholewy sprężynowy nóż, jednym wyrzutem dłoni wbijał go w tragarz i biorąc się pod boki wyśpiewywał, co sobie tym nożem nie zrobi, jeśli go zdradzi frajerka, frajereczka7.

5 Por. J. Smulski: Autobiografizm jako postawa i jako strategia artystyczna (Na mate- riale współczesnej prozy polskiej). „Pamiętnik Literacki” 1988, z. 4, s. 83–101.

6 Por. P. Lejeune: Wariacje na temat pewnego paktu. O autobiografii. Tłum.

W. Grajewski, S. Jaworski, A. Labuda i in. Red. R. Lubas-Bartoszyńska.

Kraków 2001, s. 54.

7 T. Nowak: Mój wiersz. W: Idem: Spowiedź wyobraźni (szkice i rozmowy).

Kraków 2014, s. 32.

(14)

Zatem poezja była dla niego najpierw codziennością i uczuciami, a dopiero wtórnie – artystycznym dziełem, konstruktem. Potwierdzają to inne jeszcze słowa poety:

Właśnie ten smak i zapach ziemi. A w wypadku, gdy się mówi o tradycji literac- kiej, smak i zapach słowa. Ośmielę się twierdzić, że jeśli udało mi się w jakimś stopniu poznać smak i zapach słowa, stało się to znacznie wcześniej, niż zdążyłem napisać pierwszą linijkę wiersza czy opowieści8.

Odczucia, zmysłowość były przed pisanym tekstem, przed strukturą. Były sednem poezji, artyzmu, rzeczywistości literackiej. A może rzeczywistością samą? Poezja jawi się tu jako część życia, sposób przeżywania, jako imma- nentny element doznania, empirii, poznania związanego z czuciem.

Poeta zwracał uwagę na istotność romantyzmu w polskiej literaturze:

Właściwie dopiero romantycy przypomnieli sobie o więzi łączącej z dawien dawna poezję z językiem ludowym, z pieśnią gminną, z wyobraźnią ludową.

Sięgając do tych praźródeł poezji, dali jej pokaźny zasób słów nie przyjmowa- nych dotychczas przez język poetycki; skostniałą wyobraźnię odświeżyli wy- obraźnią ludową tak lubującą się w klechdach, baśniach, w kojarzeniu rzeczy realnych ze zmyślonymi i ledwie przeczuwalnymi przez człowieka9.

Uwagi te są istotne w kontekście twórczości Nowaka – poety, który jawi się nam jako dwudziestowieczny romantyk, sięgający do kultury ludowej, a nade wszystko ceniący, dowartościowujący i afirmujący wagę przeczuć.

Wpisuje się on w tę tradycję i mocuje na niej swoją tożsamość.

Bohdan Zadura zwrócił uwagę na paradoksalne połączenie wirtuozerii,

„gęstości” i prostoty poezji Nowaka, na jej równoczesną doraźność i uni- wersalność oraz na jej misteryjność. Poeta podkreślał, że słowa Psalmów wynikają z siebie, ale jednocześnie odnoszą się do pierwotnych sensów10.

Stanisław Balbus dostrzegł, że w twórczości Tadeusza Nowaka wszystkie elementy świata są żywe i istotne. Ten badacz literatury i równocześnie

8 Idem: Wejściowe drzwi. W: Idem: Spowiedź wyobraźni…, s. 47.

9 Idem: Nieustanne poszukiwanie. W: Idem: Spowiedź wyobraźni…, s. 37.

10 B. Zadura: Posłowie. W: T. Nowak: Psalmy i inne wiersze. Wrocław 2011, s. 57.

(15)

przyjaciel poety pisał o wskazywaniu kosmicznej jedności, Całości Bytu, która nadaje sens rzeczywistości jako celu tej poezji.Co ważne, sens ten jest niezrozumiały, paradoksalny, niezgodny z racjonalnymi wartościami:

[…] metafizyka Nowaka wyraża się zawsze w empirycznych konkretach, a zatem w artystycznych splotach obrazów poetyckich. Nie chce znać i nie znosi abstrak- cji oraz jakiejkolwiek spekulacji intelektualnej. Tworząc wszelako konstrukcje rzeczywistości poetyckiej na modłę mitotwórczą, przekazuje odczucie Całości, w której ta rzeczywistość pozostaje zanurzona, którą równocześnie współtworzy, która sprawia, że wszystko, co jest, ma sens, choć sens ów bywa tajemniczy, we- wnętrznie sprzeczny i niekiedy nie do pojęcia w zwykłych kategoriach logiki lub etyki, a nawet budzący – nie ukrywany przez poetę – logiczny i etyczny sprzeciw11. Literaturoznawca podkreślał „skomplikowanie, płynność, niejedno- znaczność” tej liryki, współistnienie sprzeczności: fragmentaryczności i koherencji, realizmu (wiejskiego) i fantastyczności. Nade wszystko pisał zaś o „semantycznych prześwitach” i „przeczuwaniu znaczeń” obecnych w Bycie12. Według niego rozważania te tłumaczą wszystko, a równocześnie nie wyjaśniają niczego. Dotyczą tego, co niewyjaśnialne: sacrum, mitu, po- ezji rozumianej jako metafizyka – a zatem sfery niepoddającej się „mędrca szkiełku i oku”, możliwej do pojęcia tylko za pośrednictwem „wiary i czucia”.

Małgorzata Wójcik-Dudek twierdziła, że wczesna twórczość poetycka Tadeusza Nowaka budowana była na mitologizacji wyrastającej z pewności, zaś jego wiersze ze zbioru Prorocy już odchodzą oraz późniejsze to wyraz mityzacji będącej świadectwem niepewności, ale i poszukiwania13.

W liryku Wszystko jest powtórzone [s. 60] z tomu Jasełkowe niebiosa czytam:

Za nami chodzą zmarli, przed nami chodzą żywi.

11 S. Balbus: Poezja w czasie marnym. O metafizyce i historiozofii poezji Tadeusza Nowaka. W: T. Nowak: Modły jutrzenne – modły wieczorne. S. Balbus: Poezja w czasie marnym. O metafizyce i historiozofii poezji Tadeusza Nowaka. Kraków 1992, s. 107–108.

12 Ibidem, s. 109.

13 M. Wójcik-Dudek: Od pewności ku niepewności. W: Eadem: (Prze)trwać w okoli- cach mitu. Funkcje mityzacji w poezji Tadeusza Nowaka. Katowice 2007, s. 50.

(16)

Jedni się nas zaparli, drugich nasz uśmiech dziwi.

Wszystko jest obiecane W winnicach ewangelii.

Niedźwiedź zarzyna łanię i ludzie krew widzieli.

Wszystko jest powtórzone na jednym ostrzu noża.

Głowa traci koronę, z tułowia cieknie zorza.

Doświadczenie wpisuje się w cykl życia i śmierci, w okrutne prawa natury.

W imieniu jakiego „my” mówi podmiot liryczny? „Za nami chodzą zmarli, przed nami chodzą żywi”. Nie zmarł, nie żyje. Znajduje się w przestrzeni

„pomiędzy”, jest upiorny. To, co jest powtarzalne, jest jednak równocześnie

„na ostrzu noża” – ostateczne, gwałtowne, pomimo porządku, cykliczności, powtarzalności. A może to nie-bycie jest wpisane w porządek? Może gwał- towność jest jego częścią? Może ten porządek jest mityczny, bezczasowy?14 Symbol, tajemniczość są tematyzowane nawet w jednym z utworów bar- dziej dosłownych i mających umocowanie biograficzne, w Psalmie o chorych nogach [s. 260] z tomu Psalmy:

[…] dam sekretne pismo w ptaku […] i dam rano

Tę dzieweczkę przeczuwaną

Z przeczuć, ze znaków wyłania się Nowakowa rzeczywistość. Z jakiejś ma- gii, z zaklęć. Poezję autora Diabłów spowijają niewiedza, niejasność, niepew- ność. Nierozumienie jest sednem. Jest sensem. Podążanie za znaczeniami,

14 W twórczości Tadeusza Nowaka są obecne: duplikacja, powtórzenie, kolistość i niepokojąco powracające frazy. W interesujący i równie enigmatyczny sposób, co w wierszu Wszystko jest powtórzone [s. 60], motywy te pojawiają się np. w utworze Koła [s. 150] z tomu Kolędy stręczyciela.

(17)

poszukiwanie, otwieranie ich, a nie zamykanie. Może właśnie tak dałoby się podsumować, wyjaśnić myśl Nowaka. Ale ona chyba tego nie chce, wymyka się. Czytanie jej bez puent, bez konkluzji wydaje mi się uczciw- sze, etyczne wobec tekstu. Podążające wraz z nim, a nie mu na przekór.

Odpowiadające tekstowi i wobec niego odpowiedzialne.

Wśród utworów Nowaka są zatem Psalm o tajemnicy [s. 291], Psalm pyta- jący [s. 292] i Psalm bez odpowiedzi [s. 348]. Pytanie „kto mówi” powtarza się w wierszu Okolica [s. 220–221] z tomu W jutrzni. O niewiedzy przekornej wobec empirii czytam w Psalmie modlitewnym [s. 354] z tomu Nowe psalmy:

[…] nie wie nic ucho o ważce choć ważka dzwonem jest w tym uchu i noga nie wie nic o nodze

choć każdy z palców jej tną raki

Pytania i niewiedza tworzą Psalm świąteczny [s. 325]:

Kto stracił wiarę kto pchły wrone kogo we śnie słodkim powódź zniosła w inną od ust najmilszych stronę w czyj bok różyczką włócznia wrosła kto siedzi w miodzie kto w mrowisku i kto ma duszę tak zieloną

że kuka listek w nim po listku na wciąż brzemienną narzeczoną

A nie wiem nie wiem nie wiem jeszcze i nie wie o tym moja miła

[…]

Powtórzenia, paralelizmy i antytezy potęgują poczucie niewiedzy, czy może raczej ciekawości, głodu doświadczeń. Czynią je dosadnymi, przejmują- cym i intensywnymi. A powtarzane i kumulowane „nie wiem” brzmi jak echo.

Wiersz Kołyska [s. 57] z tomu Jasełkowe niebiosa kończy się także pyta- niem retorycznym:

(18)

W twarz popatrzcie mi z bliska.

I cóżeście widzieli?

Nic nie jest wytłumaczone. Nic nie jest pewne. Nawet twarz drugiego nie wyjawia prawdy, sensu. Stawia pytanie, zasiewa wątpliwość. Jest ironiczna.

Niepewności uczy mnie ślepota Nowakowego kreta, utrata zmysłów podmiotu lirycznego Psalmu o pestkach [s. 312]:

[…] ślepną moje źrenice Uszy moje nie słyszą […]

W Psalmie o wodach czystych [s. 238] czytam:

[…] oczy nie widząc patrzą i kochają

Widzenie zatem, wzorem starożytnego Tejrezjasza, nie jest warunkiem patrzenia. A tym bardziej – uczuć. Można odczuwać, nie widząc i nie wiedząc.

W Psalmie Rajskim [s. 252] ważne jest zawołanie:

Zakryjcie trawom i zwierzętom oczy

– ma uchować niewinność. Bo wiersze nie są bez win – są straszne, boles- -ne, naznaczone wojną, cierpieniem, chorobą. Są tym, co nie mieści się w słowach wprost, niewyrażalnym, złożonym. Może jedynie tak – enigma- tycznie – można mówić w bólu i w strachu, o okaleczonej rzeczywistości.

W swoim credo *** [Stoją gorzkie pagórki, bo gorzka jest zieleń, s. 9–11]

poeta oświadcza:

Z gniewu, z żalu, z opowieści załamanych rąk – na znak, że nie to się w pieśni mieści, co oklasków zasiał mak – będę pisał swoje pieśni.

(19)

Twórczość Nowaka okazuje się zlepkiem, konglomeratem uczuć, tra- dycji (literackiej, religijnej, mitycznej), nade wszystko: niewyrażalnego, bo do wyrażenia zbyt trudnego. Niepełny jest mit, niepełne są znaczenia, niepełna rzeczywistość tekstu, bo tekst ten wyrasta z niepełnej, naznaczonej cierpieniem historii. Z dziejów, których sens jest wątpliwy.

Czy nie o próbie ukrycia się przed prawdą i rzeczywistością jest mowa w Psalmie zabitym deskami [s. 341–342]?

Zabijcie drzwi do zorzy zasypcie jutrzni jamę zorza nas we śnie trwoży jutrznia nam kości łamie

Będziemy żyć na oślep w domu gdzie komin tylko domyśla się że w sople ścina się wycie wilkom

Będziemy po omacku czterech stron świata szukać i mówić o śnie maku że się nam szczeni suka

Będziemy żyć na wiarę na psią i kocią łapę i dziergać z nudy starej naszą błazeńską czapę

Groteskowo strachu nie wywołuje tu ciemność, a na odwrót – jasność; wi- dzenie i wiedza. Przypominająca zawołanie Mickiewiczowskiego guślarza formuła otwierająca wiersz nie rozpoczyna tu obrzędu wzywania duchów.

Przeciwnie – nawołuje do ukrycia się przed prawdą. Do budowania włas- -nej prawdy ze szczątków rzeczywistości, do manipulowania nią, do wy- zbycia się pewności i zamienienia jej na wiarę. Do przyjęcia błazeńskiej postawy, a przecież Jean Onimus pisze o błaźnie jako o groteskowej postaci

(20)

postrzegającej i wiedzącej więcej niż inni ludzie, co czyni z niej postać tra- giczną, która widzi realność rzeczy, bo wszystko utraciła15.

Pewność byłaby naiwnością. Świadomość to źródło męki. W rzeczywi- stości przepełnionej okrucieństwem, bólem, cierpieniem i zniszczeniem, nic nie jest pewne:

[…]

gdzie tak mówi się jestem jakby nigdy nie było kurzej szyi pod nożem białej brzozy pod piłą

[Psalm sielankowy, s. 331]

Jak można wiedzieć, kim się jest w obliczu zbrodni? Wobec znieważenia tego, co piękne i niewinne? Wobec utraty? Jak można wiedzieć cokolwiek?

Psalm o ptaku [s. 334] także nie prowadzi do zrozumienia jakiegokolwiek sensu. Powtarza niespełnione obietnice odpowiedzi:

Powie ci wszystko powie gdy tylko uśpi rzekę ukosi zorzy krowie napoi trawy mlekiem powie ci wszystko powie gdy rzuci za las kamień Ty go sobie na zdrowie na ptaka w locie zamień

Powie ci wszystko powie z kamienia ptak wytrysły gdy zakrzepnie w dąbrowie pięć stygmatów w twe zmysły powie ci wszystko powie

15 J. Onimus: Groteskowość a doświadczenie świadomości. W: Groteska. Red.

M. Głowiński. Gdańsk 2003, s. 79–80.

(21)

do piasku mysiej jamki kiedy sowa po sowie w struchlałe wleci zamki

Powie ci wszystko powie pierzasty w klatce kamień zanim słowo po słowie pręt po pręcie wyłamie powie ci wszystko powie i bez tortur zaśpiewa jak codziennie przed nowiem psio skowyczą twe drzewa

Obietnice są mnożone, lecz nierealizowane. Jednak ułamki codzienności trwają, są performatywne. Rzeczywistość jest pełna nawyków, codziennych, a jednak niezwykłych czynności, rzeczy, trwająca, tocząca się, ale nie – pointo- wana. To, co proste, okazuje się największą tajemnicą i najlepszą odpowiedzią.

Wszystko jest u Nowaka u c h y l o n e, jak w Psalmie uchylonym [s. 281].

Otwarte jedynie po części. Widoczne przez szczeliny, dostępne fragmen- tarycznie, pozorne. Coś widać, ale nie wszystko. Nic nie jest jednoznaczne – uchylone zostały zasady wiedzy, pewności, konkluzji, kropki. Wszystko jest metaforyczne, ulotne i niepewne:

Kto mi ucieka tuż przed jawą z zakapanego woskiem domu W szczelinie deski widzę mrówkę w kominie dym ubiegłej zimy

Wyjęta będzie z kwarcu iskra sen z maku oddech z gliny Kto mi ucieka zanim matka wargami dotknie Zdrowaś Kto mi ucieka Z obłąkanej proboszcz wyjmuje w owym czasie

(22)

diabła miłości półżywego

Obok w surducie z różą w nozdrzach na suchej igle wół się pasie

[Psalm ulotny, s. 266]

U Nowaka wiele jest pytań (najczęstsze to chyba „kto?”), zagadek. Sugestii i symptomów, nie-dopowiedzeń i nie-dokończeń. Myśli, których nie po- trafię zamknąć ani otworzyć. Intrygują, pociągają, umykają, każą za sobą podążać, gonić je, wpadać w „romans z tekstem”16. A w romans wpada się nie wiadomo dlaczego. W romansie nie trzeba wiedzieć, ale trzeba czuć.

Może tak rozkochują mnie ludzie, którzy już go kochają? Może jakieś zna- jome zapachy, bolące pięty, doświadczenie sadu, po którym biegałam jako dziecko na wsi? Zasłyszane strzępy wojennych wspomnień?…

Czy wolno mi tak czytać? Czy wolno mi tak czytać: tutaj, na Uniwersytecie? Czy taka lektura – niepełna, wrażeniowa zaledwie – jest odpowiedzialna wobec tekstu? Czy celem czytania mają być interpretacja, hipoteza, teza? Rozwikłanie zagadki, podanie rozwiązania problemu? Może jednak rozumienie to raczej podążanie za tekstem, czytanie zgodne z jego literą, jego duchem? Może do takiej właśnie lektury – błądzącej, naiwnej w swoim postępowaniu – tekst Nowaka jest predystynowany? Nie wiem.

Nie wiem nie wiem o trawie [...]

o wodzie wiem, że płynie [...]

Nie wiem nie wiem o trwodze [...]

Nie wiem nie wiem o maku [...]

Nie wiem nie wiem o niebie [...]

lecz wszystko wiem o furtce wychodzącej na drogę

16 Por. J. Błoński: Romans z tekstem. Kraków 1981.

(23)

to mi tak nie stój przed nią gdy iść przed siebie mogę

Psalm Nie wiem [s. 326–327] ze swoim refrenem brzmi jak magiczne zakli- nanie: wiedzy dotkliwej, a może nie-wiedzy melancholijnej. Nie-wiedzy, która jest częścią całości. Dążenie do wyjaśnienia, chęć pójścia drogą, po- szukiwania celu tkwią w podmiocie lirycznym. Powtarzane „nie wiem nie wiem” niedzielone przecinkami brzmi jak wyrwane z potoku słów mowy potocznej, z werbalizacji zamyślenia. Niepewność jest uporczywa, uwierają- ca. A jednak wyjście na drogę znów nie jest możliwe – furtka jest zasłonięta.

Czy to bliska osoba, ukochana, żona, której zadedykowany jest wiersz, kryje się za bohaterem lirycznym, który nie pozwala iść? A może umocowuje podmiot liryczny w doczesności, w prostocie, w namacalności. Chroni go przed błędami błądzenia, przed bólem. Cóż można wiedzieć o trawie?

Psalm Nie wiem znam jako piosenkę śpiewaną przez Marka Grechutę.

Wydaje mi się, że siła piosenek tkwi w tym, że dotyczą, dotykają słuchacza.

Że zdaje mu się, że to, o czym mówią, jest mu bliskie, a równocześnie nie- dostępne. Że mówią za mnie to, czego sama nie potrafię wyrazić. Są o mnie, choć nie o mnie jednak.

Język Nowaka, namacalność jego rzeczywistości skłaniają mnie ku od- biorowi naiwnemu. Usprawiedliwiają mnie w nim. W zostawaniu wciąż w pozycji zdziwienia. Z furtką wychodzącą na drogę – kiedy to droga jest istotna, a nie to, co ją wieńczy.

Czy na przekór takiej interpretacji staje wiersz Psalm o drodze [s. 329–330]?

zamiast szukać na oślep stopą drogi w paproci trzeba się wziąć za kosę ciąć i mysio się spocić

Postawie nomady, sokratejskiej, ekstra-waganckiej, błądzącej zostaje prze- ciwstawiona postawa rolnika, który nie daje się wieść i zwodzić. Bierze narzędzia i sprawy w swoje ręce. Postawa kogoś, kto ma kompetencje do tego, by odkryć prawdę. A może kogoś, kto nie szuka w otoczeniu znaków

(24)

i sensów. Kogoś, kto namacalnie, cieleśnie, „wprost” odczuwa to, co jest wokół niego. Kogo bolą ręce, kto się poci. Kto zna zapach i dotyk. Kto nie potrzebuje panteistycznych, filozoficznych rozważań. Może podmiot lirycz- ny jest ironiczny wobec postaw wcześniej prezentowanych w liryce Nowaka.

Może jego postawa jest błazeńska. Może wstrzymuje wodze nadmiernie popuszczonej wyobraźni, kieruje ku etyce działania. Przecież „branie się za kosę” to szukanie sposobu ekspresji, wyrażania emocji i doświadczeń17. To stawanie na przekór bezsilności i bezradności, nieustawanie w wysiłku.

Joseph Hillis Miller pisał o dwóch czytelniczych postawach, o dwóch elementach aporii (gr. ‘bezdroże; bezradność; trudność’ od áporos ‘nieprze- byty; trudny’; a- + póros ‘przejście; ścieżka’) czytania. Pierwszy wywodzi się z dziecięcego niewinnego zachwytu, z zakochania. Jest wyzuty z podejrzli- wości czy niewiary. Odrzuca narzędzia, jest emocjonalny, cielesny. Taka jest moja „lektura naiwna”. Drugi to czytanie powolne, uważne, ostrożne, kry- tyczne, demistyfikujące, wnikliwe, refleksyjne, ale zdystansowane. Polega na tropieniu (szukaniu tropów literackich), traktowaniu utworu jako za- gadki do rozwikłania18. Paradoksalnie, kiedy zaczynam Nowaka czytać kry- tycznie, to, co odnajduję (pytania, niewiedza, niejasności) w jego tekstach – nierozwiązywalność wątpliwości, enigmatyczność znaków, metafizycz- ność i mityczność rzeczywistości – każe mi wracać do „lektury naiwnej”.

Ale nie jest to już naiwność niewinna. Moja lektura to zatem wychodzenie od niewiedzy, sięganie do narzędzi, błądzenie, szukanie i odnajdywanie…

niewiedzy.

Postawione na początku moich rozważań pytanie o naiwność lektury jest skierowane do czytelnika, do mnie. Czy czytanie uczuciami, wątpliwościa- mi, wędrowne jest naiwne? A może właśnie świadome? Czy czytelnik może być tylko albo „wędrowcem”, albo „rolnikiem”? Przecież literaturoznawstwo nie musi, nie powinno, nie może wykluczać uczuć żywionych do literatury i tych z niej płynących. Czytelnik może, powinien być wędrowcem odkry- wającym ziemię, lądy, horyzonty. Zachwycającym się i trwożącym, ulega- jącym epifanii. Ale także rolnikiem ziemię uprawiającym, pielęgnującym ją, doglądającym jej, wobec niej uważnym. Powinien chodzić bezdrożami,

17 Por. R. Sennett: Etyka dobrej roboty. Tłum. J. Dzierzgowski. Warszawa 2010, s. 191.

18 J.H. Miller: O literaturze. Tłum. K. Hoffmann. Poznań 2014, s. 106–113.

(25)

miedzami i na przełaj, ale też iść drogami, drogi budować. Jeden o drugim nie powinien chyba zapominać, bo żaden nie ma literatury na wyłączność.

Mogę nie rozumieć. Pięknie nie rozumieć. Ale i szukać odpowiedzi. Nawet, jeśli nie istnieją.

(26)
(27)

Tak się nie kocha Tak się wódkę pije...

(28)
(29)

Tadeusza Nowaka psalmy miłosne

Stanisław Balbus

Uniwersytet Jagielloński

Pamięci Zosi1

Tadeusz Nowak napisał dwanaście tomów prozy i tyleż tomów wierszy.

Niektórzy za jego największe osiągnięcie uważają „magiczną” prozę, inni uznają ją jedynie za „realistyczne” dopełnienie i rozwinięcie poezji. Faktem jest, że od poezji zaczął i poezją dzieło swoje zakończył, a jakkolwiek by ustalać tu hierarchie – cała Nowakowa proza jest na wskroś poetycka i wspólnie z poezją buduje konsekwentnie jeden i ten sam świat, odsła- niając w realnej rzeczywistości wsi polskiej kulturowe korzenie wielkiego plemiennego, i uniwersalnego zarazem, mitu. Jakby na różne sposoby pisał przez całe życie jedno i to samo dzieło, nigdy nie dające się sfinalizować i zawsze otwarte.

Ugruntowuje je w kulturze ludowej, lecz przecież nie jest żadnym kon- tynuatorem dziewiętnastowiecznej ludowości literackiej, jakkolwiek by tę ludowość pojmować – romantycznie, pozytywistycznie, czy na późniejszą

1 Zofia Iwańska-Nowak – towarzyszka życia Tadeusza Nowaka od 1966 roku, od 1971 żona; od 2003 roku żona autora nin. szkicu. Zmarła 22 października 2013 roku.

Spoczywa (wraz z Tadeuszem Nowakiem) na Starych Powązkach w Warszawie. Autor tego szkicu poświęcił jej pośmiertnie książkę Zosia (Kraków 2015).

(30)

modłę polskich futurystów. Gdy chodzi o traktowanie słowa i jego zdolno- ści obrazotwórczych – jest poetą bardzo nowoczesnym i wcale niełatwym.

Wiele od czytelnika wymaga. Apeluje jednak nie do jego intelektu czy etno- logicznej erudycji. Przede wszystkim do wyobraźni i zmysłowej wrażliwości na szczegóły widzialnego świata, aby – pochyliwszy się nad nimi – dotrzeć do granicy słowa i granicy obrazu, do sfery Niewidzialnego i Niepojętego, do drzwi na wpół uchylonych – w przeczuciu, w prześwicie, w epifanii.

Nieraz na granicy milczenia i już nie słowa nawet, lecz samej jego melodii, rytmu, magicznej inkantacji.

Nowak jest poetą łatwo rozpoznawalnym, atoli jego naturę artystycz- ną określić niełatwo, a jeszcze trudniej sklasyfikować. Jeśli kogoś w po- ezji polskiej przypomina, to może trochę Leśmiana, którego wszakże bynajmniej nie kontynuuje. Podejmuje natomiast otwarte przez niego wizjonerskie możliwości oraz owo nieuchwytne przeczucie w najbardziej zmysłowych obrazach ich strony odwrotnej – niebytu, „nie-świata”, nie- nazywalnej przestrzeni „za snem, za jawą, za pacierzem”2, „za snem i za pieśnią”3. I jeśli coraz częściej w elitarnych (bo przecież niewielkich) krę- gach czytelników mówi się o nim „poeta niezwykły”, to jest to wyraz tyleż podziwu, co bezradności: gdzie go umieścić i z czym porównać, w jakim trybie interpretować. W czasach PRL-u, gdy po 1956 roku należał do wschodzącej czołówki polskich poetów, przylgnęła do niego dziwaczna i iście socrealistyczna etykietka „poeta wiejski”, co jest mniej więcej tak samo trafne, jakby twórczość Marca Chagalla określić mianem „ludowe malarstwo chasydzkie”. Skądinąd zresztą z tym właśnie malarzem Nowaka łączy rzeczywiście głębokie pokrewieństwo, głębsze niż z Leśmianem.

I to jest, w moim przekonaniu, temat na całe osobne studium, które wiele tajemnic artystycznych mogłoby odsłonić, choć oczywiście nie rozwikłać – tak jak nie dokonały tego inne klucze interpretacyjne: surrealistyczne, folklorystyczne czy religioznawcze.

2 T. Nowak: Pieśń o innym świecie [z cyklu Pieśni bezsenne]. W: Idem: Modły jutrzenne – modły wieczorne. S. Balbus: Poezja w czasie marnym. O metafizyce i historiozofii poezji Tadeusza Nowaka. Kraków 1992, s. 88.

3 T. Nowak: Psalm sielankowy. W: Idem: Wiersze wybrane. Warszawa 1978, s. 331.

W dalszym ciągu odwołania do tego – jak dotąd jedynego – kanonicznego wyboru autorskiego podane w nawiasach z numerem strony.

(31)

Nie ulega jednak wątpliwości, że poezja Nowaka w drugiej połowie lat 50. (po rzeczywistym debiucie w 1956 roku) coraz wyraźniej ociera się o wyobraźnię religijną i religijne odczuwanie świata. Z czasem okazu- je się po prostu w religijności zanurzona – głębiej nawet niż w folklorze.

Czerpie coraz obficiej z utrwalonych od dzieciństwa w „pamięci serdecznej”

potocznych wyobrażeń biblijnych, z liturgii mszalnej i nieszpornej, z obrzę- dów paschalnych i bożonarodzeniowych, z Biblii czytywanej z głębokiej potrzeby serca.

Jego wyobraźnia, przeniknięta rdzenną kulturą ludową – aż do jej archa- icznych, mitologicznych korzeni włącznie – do początku lat 60. nachyla się w kierunku ludowej (niekiedy obrazoburczej) groteski – jarmarczności, ja- sełkowości, raz po raz iskrząc się mądrym ludowym humorem. Potem zwol- na narasta powaga i groteskę zastępuje pogłębiający się tragizm. Wyraźnie dominuje on już w tomie Ziarenko trawy (1964). W tym też roku pojawia się zamysł Psalmów, które w dwa lata później ujawnią się jako jeden z dwóch cykli tomu W jutrzni. Przez przeszło dziesięciolecie będzie Nowak nazywał psalmami wszystkie swoje wiersze. Poprzez trzy książki z lat 70. uzbiera się ich 127 – w 1980 roku zebrane zostaną w tom Psalmy wszystkie. W koń- cowym ich cyklu (Nowe psalmy, 1978) głos psalmiczny wyraźnie zejdzie z górnego tonu, po czym pojawi się tom Pacierze i paciorki (1988).

Z perspektywy czasu psalmy stanowią najbardziej rozpoznawalny prze- jaw poezji Nowaka. Są jej kwintesencją i – być może – osiągnięciem szczy- towym. Należą też na pewno do najwybitniejszych osiągnięć poezji polskiej drugiej połowy ubiegłego wieku. Bynajmniej nie z prostej kurtuazji wybitny współczesny kompozytor, Edward Pałłasz, w odręcznej dedykacji partytu- ry swoich Trzech pieśni żałobnych (1989), gdzie druga jest Nowakowym Psalmem snu naszego, nazwie go „autorem psalmów nad psalmami”4.

Obydwa zbiory ostatnie – Psalmy oraz Pacierze i paciorki – aura religij- na przenika na wskroś. Dyskretnie, nigdy deklaratywnie i wyznawczo, ale niewątpliwie. Nie jest to wszakże dosłownie „poezja religijna”. Najchętniej nazwałbym ją poezją numinotyczną (wyjaśnię za chwilę). A jeśli są to poetyckie modlitwy, to w takim sensie, w jakim modlitwą jest każda po- ezja sięgająca spraw ostatecznych i uniwersalnych. Są to wiersze zawsze

4 E. Pałłasz: Trzy pieśni żałobne. Na chór mieszany a capella. Kraków 1982. Dedykacja odręczna, archiwum poety.

(32)

wychylone ku „innemu światu”, zawsze uwrażliwione na świętość docze- snego bytu, choćby wprost świętością się niezajmujące, ale umiejące od- czuć ją w zjawiskach i rzeczach całkiem potocznych, zwyczajnych, także takich, które w powszechnym odczuciu wydają się błahe, a nawet wulgarne.

W tomie Nowe psalmy (1978) potrafi już Nowak zatytułować swe modły:

Psalm o kaszy, Psalm o śledziu, Psalm zawszony, Psalm pchli, Psalm o łajnie, a w tomie następnym umieścić Pacierze diabelskie i Paciorki diabelskie. Nie ma w tym nic bluźnierczego. Przeciwnie – jest do granic rozpaczy posunięte przerażenie światem „bożym”, ogarniętym przez totalne (i totalitarne) zło, tłamszące mityczną „świętość”, lecz jej przecież nie zwyciężające.

Jakiegokolwiek drobiazgu widzialnego świata dotkną zmysły poety (a jest to właściwie bez wyjątków świat przyrody, która nieustannie ogarnia nieustannie sprzeniewierzającego się jej człowieka), zawsze takie dotknięcie wywołuje w przeżyciu zmysłowego szczegółu – nie mam na to lepszego określenia – dreszcz n u m i n o s u m: przeżycie czegoś niewyrażalnego, nie- pojętego i sprzecznego w sobie – trwogi i zachwytu, przerażenia i ekstazy wobec niezgłębionej tajemnicy bytu. To numinosum leży u źródeł wszelkiej religii5, a dla Nowaka – także u źródeł poezji.

Jego świat poetycki jest zmysłowo wyrazisty, wielobarwny, naturali- stycznie witalny, płodny i bujny w swym wzroście i nieprzebranym bogac- twie, napawający zachwytem. Ale i niepojęty, nieogarniony, zatrważający.

Bolesny. Bolesny przede wszystkim. Przeniknięty cierpieniem. Wszystko, co na nim bytuje – ludzie, zwierzęta, rośliny, minerały (nawet, traktowane na równi, istoty nadprzyrodzone) – kocha i cierpi. „Wszechświat boży” jest jedną wielką raną:

Rany po ptakach po zwierzętach rany w powietrzu w lesie przeszywanym z łuku

[Psalm poraniony, s. 254]

Lecz przeszywany jest on również miłością. Właśnie miłość, zachwyt i cier- pienie to główne doznania Nowakowej rzeczywistości. Miłość jest z niej nieusuwalna, ona żywi i ciągle na nowo stwarza widzialny świat. Cierpienie

5 Pojęcie to i jego rozumienie przejmuję za: R. Otto: Świętość. Tłum. B. Kupis.

Warszawa 1968.

(33)

jest nieuchronne, bo tylko ono pozwala przeniknąć widzialną barierę istnie- nia, i z zasady niezawinione – bo jakby sam fakt istnienia jest już człowieczą winą. Każda żywa istota, nie tylko przecież człowiek, żeby żyć, musi ranić – pożerać. Natura pożerająca i natura miłująca – to dwie nierozdzielne strony tego samego świata.

Cierpienie jest w nim powszechne, ontologicznie niezbywalne, a zatem każde domaga się współuczestnictwa – współczucia, współ-cierpienia…

Taka oto jest podstawa poetyckiej teodycei Nowaka i w ogóle całej jego poetyckiej teologii (jeśli wolno tutaj użyć obu tych wyrażeń) – czyli także organicznej religijności tej poezji. Bo to przecież dlatego, z powodu orga- nicznego cierpienia wszelkiego żywego stworzenia, wyobraźnia Nowaka tak bardzo zakorzeniona jest w chrystianizmie i – przede wszystkim – przesyco- na obrazami Golgoty. Wręcz obsesyjnie. Nie ma takiego najdrobniejszego zjawiska przyrody, żeby nie kojarzyło się mu z męką i zmartwychwstaniem Chrystusa.

Czerni się w wodzie żabi skrzek tak patrzą oczy zmartwychwstania […]

Pogruchotany kijem pies koń bity luśnią w bok otwarty jeszcze raz mówią jam ci jest w budzie w chomącie żywy z martwych

[Psalm nad śnieg bielszy, s. 250]

Jednakże już choćby z tego jednego przykładu (a ich liczba jest ogromna) widać, że jest to chrześcijaństwo dalece nieortodoksyjnie. Udział w bosko- ści posiada tu całe cierpiące stworzenie. Wszelkie stworzenie. A człowiek wcale nie na pierwszym miejscu; czasami bardziej odtrącony niż istoty, nad które się wynosi:

Wół chrześcijanin pracowity nie może mieszkać razem ze mną [Wół, z cyklu Kolędy stręczyciela, 1962, s. 151];

(34)

albo:

Modli się klęcząc koń w kościele Kropla po kropli pot zeń ścieka […]

I nie minęły trzy pacierze aż zeszło z gwoździ trzech to ciało Nie wiedząc w co się koń ubierze nagie nad nagim koniem stało.

[Psalm kaleki, s. 264]

Przypomnę tylko, że dalej „to ciało”, czyli Chrystus, który zstąpił z krzy- ża, „ubiera konia w ornat złoty”. Zbawienie boskie jest u Nowaka przede wszystkim bezgranicznym boskim współczuciem – dla wszelkich istot na równi. Poprzez boże współcierpienie z człowiekiem – czyli poprzez bogo- -człowieka, Chrystusa, którego męka uświęca u Nowaka absolutnie każde, ludzkie, zwierzęce czy roślinne, cierpienie.

Religią panującą, nadrzędną, jest jednak w świecie tej poezji panteizm.

Tak, ten wywodzący się u nas od Kochanowskiego i wielkich romantyków.

Każda rzecz tego świata, od źdźbła trawy do człowieka, ma udział w Bogu i Bóg przejawia się w każdej z nich. Lecz ten panteizm przyjmuje tutaj bardzo szczególne – niespotykane nigdzie indziej, nawet u Leśmiana – za- barwienie. Zespala się najzupełniej wyraźnie z pierwotnym, pogańskim animizmem, człowiek poraniony

tuli się do sennego siana, skąd bóg trawiasty ścięty kosą woła i dalej:

schnie na słońcu trawa

a z każdej trawki Bóg skoszony śpiewa [Psalm poweselny, s. 279],

a równocześnie z samym rdzeniem chrześcijaństwa – z Jezusem i Golgotą.

I nie ma w tym ani odrobiny spekulacji teologicznej czy filozoficznej.

(35)

To bowiem u Nowaka nie tyle światopogląd, co światoodczucie – serdeczny udział w świecie, w całości świata, poprzez miłość i współcierpienie.

Psalmy wyrastają z takiego właśnie światoodczucia. Z takiej wizji świa- ta, gdzie człowiek jako włodarz „bożego świata” jest najwyraźniej zdrajcą, Kainem natury, a w każdym razie uzurpatorem i winowajcą wobec „wszel- kiego stworzenia”. To jest właśnie jego prawdziwym „grzechem pierwo- rodnym”. Jakby wbrew Księdze Rodzaju. I pośrednio wbrew Psałterzowi Dawida.

Co więcej – i co w tej mojej opowieści najistotniejsze – światoodczu- cie takie przepełnia też całkowicie Nowakową erotykę poetycką. Już od wczesnej twórczości – Jasełkowych niebios (1957), gdzie mamy Dziewczęta czekające na zwiastowanie; od Psalmów na użytek domowy (1959), gdzie mamy poemat Moje na śniegu pisanie sekretne i jego dwie części o świętej jaw- nogrzesznicy Magdalenie (i tej ewangelijnej, i każdej „tutejszej”); poprzez Kolędy stręczyciela (1962), gdzie Kolęda miłośnika lubego, oraz Ziarenko trawy (1964), gdzie List do królowej w Misterium wielkopostnym i wiersz Kochankowie. W Psalmach ten wątek – miłości przeszywanej cierpieniem i prawie zawsze widzianej poprzez ewangelijne archetypy – osiąga apo- geum. Potem właściwie zanika, choć jego groteskowe echa dźwięczą jeszcze w Paciorkach diabelskich.

Zanim wszakże ten wątek miłosny rozwinę, chcę się wpierw jeszcze chwilę zatrzymać na samej „psalmiczności” tej jedynej w swoim rodzaju nowoczesnej psalmodii.

Nowak w najmniejszej nawet mierze nie naśladuje psałterza biblijne- go, nie parafrazuje go nigdy, ani nawet wprost do niego nie nawiązuje jako do biblijnego gatunku literackiego. Do poetyckiej wersji Kochanowskiego wprost także nie. Liczne w jego psalmach obrazy wywodzące się z Ewangelii (a nawet i ze Starego Testamentu) mają na celu nawiązanie o wiele głębszych więzi ze sferą biblijnego sacrum. Poeta – świetnie skądinąd obznajomiony i z Psałterzem, i w ogóle z Biblią – tworzy w promieniującej z niej aurze „świę- tości całego bożego stworzenia” własny gatunek literacki – niepowtarzalny i z niczym innym w poezji polskiej nieporównywalny. Nazywając przez wiele lat każdy swój wiersz „psalmem” – niezależnie od tego, jaki jest jego konkretny temat (a bardzo często jest to temat całkowicie ze sfery profanum) – chce, a nawet żąda, żeby wiersze te „c z y t a ć niby psalmy”. Należy traktować je

(36)

na podobieństwo modlitewnego – powszechnego – śpiewu, jak swoistą p o e t y c k ą l i t u r g i ę, otwierającą zawsze, o czymkolwiek dany wiersz mówi, perspektywę uniwersalną – odległe tchnienie psalmu biblijnego.

Jeśli zatem stwierdziłem wyżej, że Nowak stworzył w psalmach własny, formalnie niezależny od psalmodii biblijnej gatunek literacki, to zdanie w ta- kiej postaci jest co najmniej nieścisłe – utwory tak konsekwentnie tytułowa- ne i pomieszczone ostatecznie w tomie Psalmy wszystkie (1980) nie tworzą bowiem żadnego jednolitego gatunku lirycznego w ścisłym sensie genolo- gicznym. Psalmy Nowaka są po prostu wielogatunkowe. Znajdziemy w nich ballady, impresje pejzażowo-refleksyjne, dumania, pieśni obrzędowe i oko- licznościowe, wyznania, żale, elegie itd. A – wskazana powyżej – scalająca je i wyodrębniająca jako „gatunek” dominanta wywodzi się przecież spoza genologii i nie ma nic wspólnego z jakąkolwiek formalną taksonomią6.

Ale – rzecz niezmiernie interesująca – podobna wielogatunkowość panuje również w samym Psałterzu Dawidowym. Jest on i tematycznie, i formal- nie księgą nader zróżnicowaną. Nie potrafię powiedzieć, czy Nowak, wielki znawca Biblii, podpatrzył w swoim czasie tę właściwość, czy też powtórzył ją nieświadomie. Tak czy inaczej, jest to zbieżność znacząca. Jak nauczali od wieków wielcy rabini, nie ma jednego wzoru psalmicznego, ponieważ Księga Psalmów mieści w sobie wszystko, cały świat. Jest prawie niemożliwe – po- wiada tradycja rabinistyczna – by człowiek, cokolwiek go spotyka, nie znalazł w Psalmach dla siebie rady i wsparcia7. I tylko to jedno – powiada wielki warszawski rabin biblista, Izaak Cylkow8 – żarliwa wiara, że cokolwiek się dzieje, dzieje się pod okiem Opatrzności Bożej – stanowi sedno psalmodii, jedyny czynnik ją scalający i wyróżniający, nieuchwytną wewnętrzną tonację psalmicznego śpiewu. Czy jest to hymn uwielbienia (tehilah), pieśń solowa (szir), śpiew z instrumentem (mizmor), pieśń mądrościowa (maszkil), dzięk- czynienie (lettodah), lamentacja (tifilah), czy – wreszcie – częsta pieśń stopni

6 Przenikliwie dostrzegła to i znakomicie zanalizowała jedna z najmłodszych uczest- niczek katowickiej konferencji poświęconej Nowakowi, Joanna Sapa, w referacie Genologiczna dekonstrukcja a konstrukcyjny synkretyzm. Rozważania wokół „Psalmu balladowego” Tadeusza Nowaka [szkic pod zmienionym tytułem opublikowany jest w niniejszym tomie – przyp. red.].

7 Cyt. za: E. Gordon: Tajemnice Psalmów. W: Psalmy – Sefer Tehilim. Tłum.

I. Cylkow. Kraków–Budapeszt 2008, s. V.

8 Ibidem, s. 5.

(37)

(szir hamma'alot), inaczej: pieśń pielgrzymia. O czymkolwiek więc w psał- terzu mowa, wszystko jest tam zawsze t e o f a n i ą. I dlatego to całość księgi określono mianem (świętych) hymnów – Sefer tehilim.

Napisałem, że Nowak-psalmista nie jest poetą religijnym w ścisłym zna- czeniu tego słowa. W psalmach Nowak jednak jest na pewno – pozwolę sobie powtórzyć to określenie – poetą z gruntu n u m i n o t y c z n y m, ale i z gruntu psalmicznym. Jest poetą utajonej teofanii, wychwytującym iskry sacrum w życiowej miazdze profanum (por. np. Psalm litościwy) – i jest tego w pełni świadomy. „Zawsze w psalmie to znaczy pod niebem” – napisał w pierwszej swej odręcznej dedykacji dla przyszłej żony, Zosi, w tomiku W jutrzni (1966)9. Brzmi tu co prawda i ton bardzo osobisty, intymno- -życzeniowy, lecz mimochodem wyjawia się i to, czym dla Nowaka były w swej istocie psalmy – i biblijne, i jego własne: to wiersze „pod niebem”, pod Okiem Opatrzności.

Jeżeli zatem sednem i jedynym spoiwem psalmodii biblijnej jest żarliwa wiara we wszechobecność Opatrzności, to w „psalmodii Nowaka” jest nim wiara w uniwersalny – czyli w ostatecznym horyzoncie metafizyczny – sens każdego bytu, każdej okruszyny życia, w sens nawet na pozór „bezsensow- nych”, „nieważnych” drobin istnienia – mysiego pomiotu, żabiego skrzeku, źdźbła trawy, brzózki chorej na suchoty.

Jak wobec tego znalazł poeta w swych psalmach miejsce na miłość, najważniejszą bodaj energię swego świata, ale przecież pojętą erotycznie, zmysłowo, „grzesznie”? Wbrew pozorom nie jest to pytanie retoryczne.

Zakładając, że Psałterz Dawidowy stanowi dla Nowaka odległy wprawdzie, ale gruntowny prototyp poetycki, trudno nie dostrzec, że tkwi w tym para- doks, którego nie sposób pominąć. W biblijnym Psałterzu, w którym, jak powiedziałem, mieści się wszystko, co się człowiekowi przytrafia, nie ma wszakże miejsca na miłość, to znaczy ludzką miłość erotyczną – samo słowo co prawda gęsto się pojawia, ale hebrajski nie zna greckiego rozróżnienia miłości erotycznej (eros) i duchowej (agape). Zna tylko jedno słowo aha- wah (miłość), z odpowiadającym mu czasownikiem ahaw (kochać), które w Psałterzu oznacza zawsze miłość wzniosłą – czy wiąże ona człowieka z Bogiem, czy tylko z drugim człowiekiem.

9 Obecnie w moich zbiorach prywatnych – S.B.

(38)

Chociaż bowiem tradycja przypisuje znaczną część Psałterza Dawidowi, to przecież w tejże tradycji są to pieśni powszechne, plemienne, uniwersal- ne. Tylko jeden utwór (Psalm 45) nosi tu oznaczenie: maszkil, szir jedidot (czyli: dumanie, pieśń miłości), nie jest to jednak żadne intymne wyznanie miłosne, lecz uroczyste, królewskie, epitalamion. Tadeusz Nowak tak też – jako pieśń plemienną – pojmuje i psalm biblijny (o czym wielokrotnie czytamy wprost w jego powieściach i opowiadaniach), a co więcej, w ten sposób zdaje się pojmować i swoją psalmodię – indywidualny wyraz, vox humana10 – do którego może jak gdyby przyłączyć się każdy.

W całym Starym Testamencie miłość erotyczna, czysto zmysłowa wystę- puje oczywiście co krok. Główną wszakże jej siedzibą jest, jak powszechnie wiadomo, Pieśń nad pieśniami (Szir haszirim), choć i tu egzegezy teolo- giczne od prawieków rozumiały ją figuratywnie. Bohaterka Pieśni powia- da jednak zupełnie wprost: „silna jak śmierć jest miłość, mocna jak grób namiętność, zarzewia jej jako zarzewia ogniste, jako płomienie Boskie”11 i mówi ona oczywiście, cokolwiek sądzą teologiczne alegorezy, o miłości jaskrawo erotycznej.

U Nowaka (a w jego psalmach zwłaszcza) miłość erotyczna – owo nieprze- możne przyciąganie się ciał, tworzące nieustannie nowe ciała – również „moc- na jest jak śmierć”, a nawet od śmierci mocniejsza, bo przecież służy przede wszystkim nieustannemu jej przezwyciężaniu, tworzy wielki łańcuch życia.

Byłbyż to zatem aż tak zasadniczy rozdźwięk między psalmodią Nowaka a psalmodią biblijną, najważniejszym dla niego prototypem wielkiej poezji?

Odpowiedź na to pytanie musi być dwoista, dwustopniowa. Otóż po pierwsze, może się to wydać dziwne, nawet w kontekście tego tylko, co już wyżej pisałem, ale poezja Nowaka – w przeciwieństwie do całej niemal polskiej i europejskiej poezji lirycznej – właściwie nie zna liryki erotycznej w ścisłym rozumieniu. Nie znajdziemy w niej wyznań miłosnych, miłosnych żalów ani miłosnych hymnów w formie apostroficznej. Jej rudymentarne ślady posiada zaledwie kilka, bodaj sześć, wierszy; zatarte jednak i bardzo przekształcone. Sam zaś temat erotyczny pojawia się najwyżej w dwunastu

10 Taki, nota bene, tytuł daje swojej monografii Stanisław Dąbrowski. Por.

S. Dąbrowski: Vox Humana. Biblia w liryce Tadeusza Nowaka. Lublin 1993.

11 Cyt. za: Szir haszirim – Pieśń Salomona, VIII, 6. W: Księga pięciu megilot. Tłum.

I. Cylkow. Kraków 2007, s. 48–49.

(39)

psalmach (przez lupę może w czternastu), przede wszystkim w trybie opi- sowym, zazwyczaj jakby mimochodem, rozszerzając się natychmiast na bardziej uniwersalne sprawy ludzkiej egzystencji, kondycji metafizycznej.

Zwykle temat ten służy wyrazistej i dramatycznej ilustracji tych uniwersa- liów, doprowadzając problemy egzystencjalne do najwyższego napięcia.

Tak więc mamy już i po drugie.

W wierszach Nowaka, które można uznać za – nietypowe, ale jednak – erotyki, miłość zawsze podlega tym samym zasadom, co reszta wszelkiego życia. Jest rozdarta wewnętrznie, sprzeczna w sobie i przenika ją na wskroś cierpienie – z zasady o znacznie silniejszym natężeniu niż w innych sferach istnienia. A temat, zrazu wyraźnie erotyczny, zostaje natychmiast uwikłany w konteksty ewangelijne, pasyjne, czasem starotestamentowe.

Tak się nie kocha Tak się wódkę pije Tak się koguta zarzyna pod Zdrowaś W ranę po jutrzni wchodzą trzy Maryje ciało od żółci cynowe całować

[Psalm uchylony, s. 281]

Jeśli już natrafiamy na erotyczną lirykę apostroficzną, to adresatka miłos- nego wyznania poczyna się jakby rozpływać, rozprzestrzeniać, mitologizo- wać, uniwersalizować. Na przykład (przytoczę tu tylko fragment):

Kochał cię będę miłował cię będę jako nikt jeszcze nie był miłowany Niosą ci niosą dziecko przez kolędę Topnieje we mnie niby wosk poganin

Idą zwierzęta kołysząc się we śnie Z ich snu wyjęta jak grot z żywej rany na progu naszym jawi się kołyska […]

Niosę i niosę osła przez kolędę olejkiem jego namaszczając rany

[Psalm kolędowy, s. 244]

(40)

Pożądanie erotyczne, w jakiejś zgoła tu rytualnej aurze aktu seksualnego, staje się – naturalną koleją rzeczy – inicjacją kochanka w tajemnicę poczę- cia i macierzyństwa, fascynującą i przerażającą zarazem. W poezji Nowaka narodziny dziecka często kojarzą się z narodzinami Dzieciątka Jezus. Toteż i tutaj patronuje im Psalm kolędowy. Ale w nim – sakralizowane skądinąd kolędą – narodziny wyraźnie budzą inicjacyjny popłoch i agresję kochanka, a tym samym ich sprawcy:

przez kolędy śpiesząc się najbliższe owo cesarstwo hej cesarstwo owo napadnę we śnie i śmiertelnie zranię

„Owo cesarstwo” ma niewątpliwie naprowadzić (między innymi, oczy- wiście) na cesarskie cięcie, a więc poród wyjątkowo krwawy, poprzedzo- ny w dodatku dwiema dobami straszliwych bólów przedporodowych.

Początkowe „ty” liryczne, adresatka wyraźnego erotycznego uwielbienia, niemal prawie od razu znika z wiersza, a zostaje przerażony krwawym aktem porodu kochanek, który prawie że się utożsamia z „truchlejącą już trzecią dobę myszą w kącie” porodowej izby. Przedtem jednak dostępuje olśnienia i nawrócenia: „topnieje w nim niby wosk poganin”. Mimo to krwawa ofiara macierzyńska (bo ów macierzyński akt jest krwawą ofiarą położnicy) po- woduje nie współudział w jej cierpieniu, jak u Nowaka być powinno i jak na ogół, gdy chodzi o ofiarę, bywa, lecz odwrotnie: ucieczkę przed współ- cierpieniem. Ucieczkę nieskuteczną zresztą, ale i tak wykluczającą moment ofiarnej katharsis. Tę katharsis wypiera agresja bohatera, która przez samą swą brutalność staje się samooskarżeniem.

Uwikłania sakralne są tu oczywiste od tytułu począwszy. I już w pierw- szej zwrotce noworodek zostaje przyniesiony, zapowiedziany „przez ko- lędę”. Narodziny wiejskiego dziecka – jak już zaznaczyłem – zbliżają się – i z daleka utożsamiają – z Narodzinami w Betlejem, a przez to ofiara położ- nicy (jakkolwiek może to zabrzmieć dziwnie) z ofiarą krzyża. Jakby kolęda zapowiadała pieśń pasyjną, swoje „naturalne” rozwiązanie i zakończenie.

W Nowakowych psalmach bywa tak często i zwykle jeszcze wyraźniej…

Na przykład – w Psalmie macierzyńskim. Tutaj – w Psalmie kolędowym

(41)

– dzieje się to pośrednio: na utajony trop pasyjny naprowadza jasełkowe betlejemskie zwierzę, osioł, w którego jakby na chwilę zamienia się nowona- rodzony. I ten osioł – zraniony, krwawiący i „namaszczany olejkiem” – prze- istacza się zaraz w zwierzę ofiarne. Najpierw (normalnie, tzn. tradycyjnie) wielbi nowonarodzone dzieciątko („klęknie i sięgnie po siano w kołysce”), po czym momentalnie okazuje się magiczną ofiarą zastępczą, jaką w Księdze Wyjścia, a potem w Ewangeliach był baranek. Baranek jest też przecież prefiguracją ofiary krzyżowej u Izajasza (53) oraz w Psalmie 22, którego fragment Chrystus wykrzyczał w agonii. Zapowiedź krwawej ofiary i krzyża już w samym akcie narodzin napotkamy u Nowaka zupełnie bezpośrednio na przykład w Psalmie macierzyńskim[s. 255]:

I rośnie synek w synku bóg i rośnie drewno w drewnie krzyż

(choć nieco myląca, i jakby naprowadzająca na trop pierwotnego animizmu, jest tu ortografia: bóg pisany z małej litery, ale ten krzyż rosnący w drzewie wraz z dorastającym dzieckiem nie może budzić wątpliwości).

Uwikłanie biblijne najbardziej zdawałoby się klasycznego erotyku może przybierać u Nowaka zupełnie nieprawdopodobne wymiary. Mamy oto Psalm miłosny [s. 280]. Nie tylko tytuł, ale i forma apostroficzna zapowiada erotyk i to w bardzo łagodnej, sielankowej scenerii. Pierwsza zwrotka:

Jestem przy tobie Koń za rzeką wzdycha siano się sypie z sianokosów jutrzni i sad niebiosom zamiast ptasiej żółci podaje jabłko na porannej włóczni.

Jakże piękny krajobraz serdeczny! Co prawda trochę jakby niepokojący – żółć, włócznia… Lecz jabłko, symbol miłosnej wzajemności, sprawę roz- strzyga. Zwrotkę następną otwiera powtórzenie apostroficznego zwrotu, który podkreśla przecież bliskość miłosną. Jednakże zaraz potem następuje nagłe, gwałtowne zniszczenie jakiejkolwiek erotyki. Doszczętne. Jesteśmy w zupełnie, ale to zupełnie innej sferze rzeczywistości. Zmienia się też (lub

(42)

odsłania dopiero teraz swą faktyczną naturę) „ty” liryczne. Nie ma żadnej ukochanej. Jest jakiś „drugi”, „obcy”, „ktokolwiek z nas”. A wszelkie między- ludzkie relacje ujawniają ukryte piętno pierworodnej zbrodni ludzkości, kainowe geny:

Jestem przy tobie Kain przy Kainie jako że Abel zabit jest i spalon Na szyi twojej i na mojej szyi jego popioły oprawne w medalion

Te Kainowe geny działają, według naszego psalmisty, także w ludzkich re- lacjach erotycznych:

Jestem przy tobie ostrze obok ostrza pomiędzy nami nasz los piórko trawy

Miłość i nienawiść, niepojęte zespolenie dwóch istot i wpisana w geny wza- jemna walka; wzajemne zespolenie i wzajemne odpychanie; niszczenie się wzajemne.

Taki „nasz los”, „piórko trawy”? Ale przecież – to jabłko, ten początkowy dar miłosny na promieniu jutrzenki?… Taki piękny obraz. Lecz to jest teraz już zupełnie inny obraz. Gdyż w sąsiedztwie Kaina jabłko wzajemności staje się automatycznie rajskim jabłkiem – zaczątkiem wygnania z raju, z sielan- kowego mitu. I owym „ostrzem obok ostrza” we wzajemnych, miłosnych, czy braterskich, relacjach. Nie tylko jabłko ulega teraz – retrospektywnie – tak gruntownej przemianie. Promień jutrzenki staje się jakby rzeczywi- stą włócznią, a jabłko tylko zastępuje na niej pierwotny rekwizyt – gąbkę nasączoną, w myśl pieśni pasyjnych, octem i żółcią. I jest też oczywiście narzędziem kaźni, którym przebito bok Ukrzyżowanego.

Sielankowy pejzaż miłosny z żółtą, słoneczną wilgą przekształca się na oczach czytelnika w Golgotę. Ale skoro tak – to cierpienie, owo „ostrze obok ostrza”, w wywołanej perspektywie Golgoty gdzieś na samym dnie skrywa iskierkę nadziei (wybawienia? wyzwolenia? odkupienia?). A gorycz żółci, która w wyobraźni potocznej stała się dodatkiem do tortury ukrzyżowania, naprawdę przecież, zgodnie ze św. Markiem [Mr 15,23] – i w myśl faktycznej

(43)

rzymskiej procedury egzekucyjnej – była mirrą zmieszaną z winem, czyli środkiem uśmierzającym – żółć wprowadził św. Mateusz [Mt 27,34]. Nowak, zapewne świadomie, ten pierwotny sens „żółciowej goryczy” tutaj przywraca.

I znacznie więcej: wskazuje niejako z daleka na tę niezachwianą dla siebie prawdę wyniesioną z dzieciństwa, że sens wszelkiego cierpienia, które w życiu ludzkim, i w ludzkiej miłości także, jest nieuniknione – że sens ten wyjawia się ostatecznie na Golgocie. Inaczej tego wiersza przeczytać nie potrafię. Tego i wielu innych, w podobny sposób przez Nowaka „ewangelizowanych”.

Przytoczę jeszcze jeden erotyk. Ma on formę przypowieści. I nic prócz tej formy z Biblią go nie łączy. Erotyk niewątpliwy. Tytuł mówi sam za sie- bie: Psalm zaręczynowy [s. 328]. Jest to, niczym w Pieśni nad Pieśniami, dialog dwojga kochanków. Tak bardzo „na łonie przyrody”, jakby pochodził z Malinowego chruśniaka Leśmiana. Przytoczę dwa jego fragmenty:

Napij się ze mną porannego wina wypij do kropli majowe niebiosa A po tym pieścić będziemy się czule i zwierzać słodsze od snu tajemnice i wchodzić w miodem zakapane ule […]

I szepnie ziele i trawa po trawie pająk po żuku i pszczoła po trzmielu że ci pierścionek już niedługo sprawię…

Jak widać, nie ma tu nic z wewnętrznego rozdarcia, z cierpienia przenikają- cego u Nowaka każdą miłość. Nic, tylko czułe uwodzenie miłosne. I żadnej tajemnicy. Owszem, na to wygląda, aliści to cytacja przeze mnie spreparo- wana. Bo w tym wierszu zaręczynowym to kosa tak uwodzi i wyznaje miłość koniczynie, którą ma skosić, uśmiercić. Zaręcza się z nią przedśmiertnie, przed samym skoszeniem, które będzie zarazem pełnym zespoleniem, za- ślubinami i spełnieniem małżeństwa (ja „ci pierścionek już niedługo spra- wię / a ty mi zemrzesz zaraz po weselu”). Kosa więc uwodząc, nie zwodzi, z góry wyjawia „oblubienicy” prawdę nieuniknioną. I czytelnik też zna ją od samego początku wiersza, który brzmi tak oto:

(44)

Kocham cię rzekła biała koniczyna kocham cię rzekła koniczynie kosa

Obydwa wyznania są całkowicie szczere. I to właśnie jest w tym psalmie tak bolesne – ta szczerość, ta absolutna świadomość nieuniknionego losu, nie- unikniona wzajemna więź, zaręczyny jakby na przekór losowi, z poczuciem konieczności, której nic nie odmieni. Tragizm miłości, jak tragizm ludz- kiego losu. Taki jest sens tej prościutkiej miłosnej przypowieści. Bardziej przypominającej Leśmianowską Piłę niż jego Malinowy chruśniak.

Spośród sześciu zaledwie psalmów miłosnych, przybierających klasycz- ną postać apostroficzną, trzy dedykował Tadeusz Nowak swojej żonie, Zofii Iwańskiej – Zosi. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie to, że w Psalmach wystrzegał się prywatnych dedykacji. Jak już wspomniałem, psalm posiadał w jego odczuciu naturę liturgiczną i miał otwierać przestrzeń powszechną, uniwersalną. Każda dedykacja imienna musiałaby wytworzyć w niej izolowaną enklawę prywatną. Z sześciu innych psalmicznych dedy- kacji cztery skierowane są do zmarłych.

Pierwsza dedykacja dla Zosi (w sumie będą cztery) została jakby do- pisana z opóźnieniem, chociaż wiersz od razu przeznaczony był dla niej.

To Psalm o pestkach, który powstał prawdopodobnie jesienią 1973 roku, jakieś dwa lata po ich ślubie. W bliskim związku pozostawali wówczas od około siedmiu lat i byli głęboko zżyci, nierozdzielni – to warto wiedzieć, aby uświadomić sobie, że jest to „wiersz dla jedynej najbliższej”, a Zosia została po prostu weń wpisana jako Nowakowe „Ty”. W pierwszej jednak publikacji książkowej (w 1974) nie ma dla niej dedykacji, pojawia się do- piero w zbiorze wierszy z 1978 roku.

Dlaczego? Skąd to ociąganie, skoro bez Zosi wiersza by nie było?

Zupełnie jakby poeta lękał się, że zadedykowany utwór wypadnie z jego psalmodii, przestanie „być psalmem”. Potem widocznie zmienił zdanie.

Właściwie nie miał innego wyjścia – bez ujawnienia, „upublicznienia” owej

„wewnętrznej”, „wirtualnej dedykacji” opublikowany już wiersz narażał się na całkowitą niemal utratę znamion liryki miłosnej, czyli samej swej podsta- wy znaczeniowej. Sam „goły tekst” mocno przysłania naturę jego lirycznej bohaterki i adresatki; oblubienicy, że wyrażę się tak biblijnie, nawet jej płeć.

I tylko jawna dedykacja mogła to naprawić. Nie przekształca ona wiersza,

(45)

ale wzbogaca obszar znaczeniowy tekstu. Między tekstem a nią rodzi się brzemienna znaczeniowo artystyczna gra międzygatunkowa: między psal- mem a erotykiem. Erotyk przeistacza się w psalm, a psalm równocześnie w erotyk. I są już nie do rozdzielenia. Cztery następujące po sobie bolesne wezwania i cztery następujące po nich skargi i zaklęcia – do kogo są kiero- wane? Do ukochanej, jak w elegii miłosnej? Czy do Boga, jak w psalmach?

Czy może do całego świata? Więc też jak w psalmach. Aż do zakończenia utwór utrzymuje taką pełną wewnętrznego napięcia „równowagę chwiejną”.

Wiem, to wszystko brzmi oschle, abstrakcyjnie i może nawet niejasno.

Potrzebny jest po prostu tekst. I oto on, na razie jednak bez ostatniej zwrotki:

Połóż mi nóż na oczy na język żółć króliczą ślepną moje źrenice uszy moje nie słyszą

Odprowadź moją drogę chociaż za kościół za las dla tych co chodzić mogą będzie droga jak znalazł

Ukrzyżuj mego boga a łotrom połam nogi może się przy nich łapą przeżegna pies ubogi

Zetnij siekierą jabłoń i Ewę zabij pod nią

niech się z kamieniem kamień zejdzie i niech się płodzą […]

[Psalm o pestkach, s. 312]

Czy te cztery – przerażające w swej treści – inwokacje to w jakimkolwiek stopniu liryka erotyczna? Gdyby szukać w wierszu pokrewieństw biblij- nych, to może z Księgą Hioba, ale nigdy przecież z Pieśnią nad Pieśniami!

(46)

Jeśli zaś chodzi o Psałterz, to od razu nasuwa się Psalm 22 – ten, którego początek u Mateusza i Marka Chrystus wykrzyczał na krzyżu: „Eloi, Eloi, lama sabachtani?”12. Kiedy ma się ów psalm w pamięci, przypuszczenie, iż psalm Nowaka zrodził się w jego cieniu, nasuwa się od razu. Z cytacji muszę tu niestety zrezygnować. Wspomnę jednak, że Biblia rzeczywiście towarzyszyła wówczas poecie stale i nie tylko jako arcydzieło literackie.

Od paru lat cierpiał na chorobę Bürgera, a na rok przed ślubem z Zosią amputowano mu nogę. Ślady tego okaleczenia i psychiczne poczucie ka- lectwa odnajdziemy w jego wielu innych wstrząsających psalmach. Był człowiekiem z natury bardzo witalnym i ułomność jakby wyrwała go z ży- wego świata, nie mówiąc o tym, że wydała na pastwę ciągłych nawrotów straszliwego fizycznego bólu. Zosia – wierna i oddana towarzyszka życia – pozostając przyjaciółką najbliższą i niezawodną, stała się także najczulszą pielęgniarką, kompetentną przy tym i rzeczową. Stwarzała mu na nowo normalny świat. Bez niej normalność życia zdawała się, i faktycznie była, niemożliwa. Na zewnątrz, wobec wszystkich, zachowywał się Tadeusz zwy- czajnie, jakby nic się nie stało. Wewnątrz narastała niezgoda na siebie i na świat, który jak gdyby go skazał. Gniew i bunt. Przeciw komu skierowany?

Przeciwko Bogu, jak u Hioba? Przeciwko przeznaczeniu? Przeciwko sobie samemu? Nikomu tego nie okazywał. Wiedziały o tym tylko jego wiersze.

I jedna jedyna Zosia. Czego świadectwem właśnie ów wiersz o czereśnio- wych pestkach i ta jego spóźniona dedykacja.

Nie będę teraz objaśniał jego poszczególnych, dość tajemniczych, obra- zów, bo i tak zbyt już ta moja pogadanka się przeciąga. Odwołania biblijne wszakże widoczne są od razu, trudniej uchwytne są ich funkcje, prócz tej, że wprowadzają aurę psalmicznej lamentacji. Całkiem jasny jest – jak sądzę – obraz d r o g i, którą bohaterka, czyli Zosia, odprowadza prawie od łoża kalekiego poetę w szeroki świat, „za kościół, za las” – jak gdyby droga była wehikułem, którym on się przemieszcza, a Zosia kierowcą tego wehikułu, przewodniczką. Gorycz żółci na języku, ukrzyżowany bóg i łotry z poła- manymi nogami – to oczywiście Golgota, święta góra cierpienia. Ewa pod rajską jabłonią – pewnie pramatką-matką fizycznej miłości, lecz i pramatką- -matką grzechu. Czemu jednak Zosia, najbliższa poecie osoba, miałaby tę

12 Jest to aramejskie, pogłębione przez grekę, zniekształcenie początku tego psalmu, który w oryginale hebrajskim brzmi: „Eli, Eli, lamma(h) azwatani”.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Masakra w Rwandzie, mimo, że odbyła się przy pomocy maczet, była nie mniej tech- nologicznie zapośredniczona; autor zwraca uwagę na kulturowy efekt tech- nologii: „chodzi o

MILOWY KROK KU CIELESNOŚCI I INTERCIELESNOŚCI Husserl utrzymał prymat ja transcendentalnego (aktywnego, intencjo- nalnego podmiotu, fungierende Subjektivität) względem

Dziękuje również pozostałym autorom za przyłączenie się do prowadzonych przez nią badań – zwłaszcza Doktorantom, którzy przez cały semestr zimowy 2016/17 w

ZWIERZĘ DRUGIE - Policzcie jego zęby i do piwnicy wrzućcie, będą szczury na uczcie żreć ze świątka otręby.. Szczur jej brzuch wygryzł, łeb jej

K iedy próbuje się oszacować wpływ, ja ki Stefan Now ak wywarł na kształt polskiej socjologii, nie sposób ograniczyć się wyłączenie do wyliczania jego

uniwersalnych i dwa spośród funduszy małych i średnich spółek osiągały dodatnią premię za ryzyko całkowite: w 2011 roku: Noble Fund Akcji i Aviva Investors Nowych Spółek

Był to zakład założony przez Melchiora Lisika (Łyszyka) u stóp Łysej Góry. W przywileju, jaki hutnik ten otrzymał od krakowskiego biskupa Marcina Szyszkowskiego położenie

17 KC zgoda przedstawiciela ustawowego osoby ograniczonej w zdolności do czynności prawnych potrzebna jest do ważności czynności prawnej, przez którą osoba ta