• Nie Znaleziono Wyników

Wszechobecne poziomy języka

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Wszechobecne poziomy języka"

Copied!
6
0
0

Pełen tekst

(1)

Wojciech Suchoń

WSZECHOBECNE POZIOMY JĘZYKA

*

Logicy ukrywali dotychczas przed swymi bliźnimi, a także przed sobą, że język, któ- rym się posługujemy, ma strukturę cebuli. To, że ma on swoje wyraźnie wyczuwalne warstwy, nie od samego początku refleksji nad językiem było jasne: konfuzję związaną z niejednorodnością wypowiadanych jednym tchem słów odnotowali jako aporię WÓZ megarejczycy. Zrozumienie, skąd się bierze żartobliwie przez nich przedstawiony kłopot, przyszło dużo później wraz ze stwierdzeniem (przypisywanym Porfiriuszowi), że słowa mogą występować w pierwszej bądź drugiej impozycji; średniowiecze upowszechniło określanie takich wystąpień jako dokonujących się supozycji personalnej i materialnej;

dziś mówimy o języku przedmiotowym i podmiotowym albo języku i metajęzyku.

Tu można się żachnąć: jakże to niby logicy ten fakt ukrywali? Przecież to pod ich wpływem nawet dziecko nie powie dzisiaj (jak się to czyniło w czasach megarejczy- ków): wóz przechodzi przez moje usta, ale – akcentując odmienność sposobu użycia tego trzyliterowego wyrazu – słowo wóz przechodzi przez moje usta. A jednak wyjściowa teza wydaje się nie całkiem bezpodstawna.

Prawdziwe kłopoty, z którymi – z pomocą logiki – powinniśmy sobie radzić, to ana- lizy rozumowań; rozpoznawanie zasadności (bądź bezzasadności) uzasadnień. Ogrom rachunków logicznych, którymi dziś – dzięki pracy logików ostatniego półtorawiecza – dysponujemy w minimalnym stopniu, zaspokaja potrzeby przeciętnego użytkownika języka. Pomijając niewątpliwe fakty, że:

● ów użytkownik z reguły tkwi głęboko w nieświadomości co do istnienia tych na- rzędzi intelektualnej kontroli rzetelności perswazji – bo mało kto jest w logice kształcony;

● znacząca część tych teorii jest mu nieprzydatna jako odnosząca się do funkcjono- wania marginalnych względem użytku codziennego zakamarków języka;

● sami logicy z rzadka tylko, a przy tym niesystematycznie, ilustrują swe teorie nie- zmanipulowanym konkretem językowym;

nie sposób nie zauważyć, iż poza wspomnianymi dokonaniami logików pozostają wiel- kie obszary potocznego argumentowania, które nie pasując do żadnego z istniejących ra- chunków, nie dają się – mimo usiłowań – wtłoczyć w formalizmy, którymi dysponujemy.

*Treści zawarte w artykule były referowane (pod tytułem Mówi, skacząc po słowach, przeska- kując pozio my…) na XIV Konferencji „Zastosowania logiki w filozofii i podstawach matematyki”

21 kwietnia 2009 roku. Korzystając z okazji, autor dziękuje organizatorom za sponsorowanie jego udziału we wspomnianej konferencji.

(2)

W dalszych rozważaniach, dla ustalenia uwagi, będziemy mówić o pewnym kon- kretnym stanie rzeczy, który unaocznimy obrazkiem.

Powróćmy do tematu i rozważmy potocznie spotykane rozumowanie „z autorytetu”, skądinąd chętnie wykorzystywane do egzemplifikacji błędów pojawiających się w dys- kusji (błędów erystycznych):

Autorytet stwierdza, że kogut stoi na jednej nodze Kogut stoi na jednej nodze

Wypowiedzi autorytetu są prawdziwe1, stąd prawdziwość przesłanki automatycznie gwarantuje prawdziwość wniosku. Gdyby było inaczej, to przedstawione rozumowanie jest nic niewarte; jeśli nie ma gwarancji dla prawdziwości wniosku w prawdziwości przesłanki, to – jak mawiali średniowieczni logicy: non sequitur – i tyle.

Przebieg argumentacji „z autorytetu” rozgrywa się ewidentnie na dwóch poziomach:

zdania uzasadnianego formułowanego w języku przedmiotowym i uzasadniającego z ję- zyka podmiotowego. Wątpliwości co do formalnej poprawności takiego rozumowania

1 Jest to stwierdzenie tautologiczne na mocy znaczenia słowa „autorytet”, gdyż zgodnie z uzusem języka polskiego można przedstawić taką definicję: autorytetem [w danej dziedzinie] jest osoba, której wypowiedzi [dotyczące problemów z tejże dziedziny] zawsze są prawdziwe. Na użytek perswazyjny, potocznie, autorytetem jest osoba, której wszystkie wypowiedzi są prawdziwe; osoba nieomylna.

(3)

nie ma: jeśli przyglądamy się rozwinięciu hasła „Argument” z autorytetu w Słowniku terminologicznym Krzysztofa Szymanka, to sprawą podstawową dla rzetelności rozpa- trywanej tu argumentacji okazuje się ustalenie, czy nie popełniono błędu materialnego, czy istotnie ten, na którego autorytatywną opinię się powołujemy, jest autorytetem – czyli że uzasadnienie poprawności przedstawianego rozumowania przenosi się z pozio- mu języka do metajęzyka…

Kluczem rozumowania było (godne zaufania) stwierdzenie prawdziwości pewnego wyrażenia. Wiemy jednak, że nie każdemu wyrażeniu języka polskiego przysługuje ocena „prawda”; choćby wypowiedź nieadekwatną do rzeczywistości wypada ocenić inaczej. Jeśli zechcemy ze stale tu przywoływanym (a zilustrowanym rysunkiem) sta- nem rzeczy zestawić zdanie Kogut stoi na dwóch nogach, to wypadnie nam ocenić owo zdanie jako fałsz. Z możliwością dwojakiego oceniania – prawda/fałsz – wiąże się nasze definiowanie zdania „w sensie logiki” w zgodzie z żywiołowo i standardowo przyjmo- waną Zasadą Dwuwartościowości.

Trzeba jednak pamiętać, że stwierdzenie nawet oczywistego braku prawdziwości wypowiedzi wcale nie wymusza oceny „fałsz” dla rozpatrywanego wyrażenia języka polskiego. Oto kilka przykładów:

● Przypadkowy, bezsensowny zlepek słów: Jeżeli to i albo lub jeśli o ile.

● Zdanie – lecz nie oznajmujące, a rozkazujące: Niech kogut stanie na dwóch nogach!

● Zdanie oznajmujące, ale dotyczące przyszłości: Kogut stanie na dwóch nogach w południe 21 grudnia przyszłego roku.

W każdym z tych przypadków stajemy wobec kwestii, do czego odnieść wypowiedź, bowiem nie sposób wskazać stanu rzeczy (aktualnego fragmentu rzeczywistości), wzglę- dem którego zgodność należałoby rozważyć, a przecież ocena prawda/fałsz może być ferowana (zgodnie z klasycznym rozumieniem oceny logicznej) jedynie na podstawie stwierdzenia takiej zgodności bądź jej braku. Wszystkie powyższe wypowiedzi są z rze- czywistością nieuzgadnialne. Możemy mówić o ich nie-prawdziwości, ale nie o fałszu (bo też są zarazem nie-fałszywe!).

Czytelnik zapewne pamięta problem Jana Łukasiewicza związany z lwowską pre- zentacją jego trójwartościowego rachunku zdań, streszczający się w zadanym przez audytorium pytaniu: Czym jest ½? Łukasiewicz rozwiązał go, włączając w „obieg zdanio- wy” klasycznie nieocenialne wypowiedzi o niezdeterminowanych zdarzeniach przy- szłych; jego własny przykład2 brzmiał: Będę w Warszawie w południe 21 grudnia przy- szłego roku. Włączenie do klasy zdań „w sensie logiki” takich właśnie, a nie poprzednio przytaczanych, wypowiedzi (bezsensownych, rozkazujących) nie jest przypadkowe.

Wybór jest absolutnie zdroworozsądkowy: choć teraz nie możemy odnieść takiego zdania oznajmującego do rzeczywistości (skoro jej jeszcze nie ma), wystarczy pocze- kać do wskazanego momentu, w którym przyszłość się ziści, stając się teraźniejszoś- cią – i zacznie ono podlegać ocenie (tradycyjnie rozumianej!). Jest więc to wypowiedź

2 Przykład pochodzi z artykułu: Uwagi filozoficzne o wielowartościowych systemach rachun- ku zdań, [w:] J. Łukasiewicz, Z zagadnień logiki i filozofii. Pisma wybrane, PWN, Warszawa 1961, s. 144–163.

(4)

ocenialna, tyle że z wydaniem werdyktu należy poczekać – owo ½ można więc uznać za uprawniony „kredyt zaufania” do logicznie-zdaniowego charakteru wypowiedzi.

Dlaczego te proste obserwacje są przez ogół pomijane? Ponieważ nauczyliśmy się spłaszczać język, wypowiadać się tak, aby owej naturalnej wielopoziomowości unikać.

Mamy prosty trik na wmontowywanie stwierdzeń metajęzykowych do języka, tak aby ograniczać się (przynajmniej na użytek wydawania ocen logicznych) do jedynej, de- faultowej (vide maksyma jakości Grice’a), standardowo przemilczanej, charakterystyki metajęzykowej „to prawda”.

Aby zobaczyć, jak ten trik działa, powróćmy na chwilę do rozpatrywanych już przy- kładów. W przypadku klasycznym, aby uniknąć kwalifikacji „fałsz”, do języka wprowa- dzamy przeczenie: zamiast powiedzieć (w metajęzyku): To fałsz, że kogut stoi na dwóch nogach, mówimy (w obrębie języka przedmiotowego): Kogut nie stoi na dwóch nogach.

Zaś w przypadku Łukasiewiczowym dokonujemy stosownej modalizacji; zamiast mówić (w metajęzyku): Jest możliwe, że kogut stanie na dwóch nogach w południe 21 grudnia przyszłego roku, powiadamy (w obrębie języka przedmiotowego): Kogut może stanąć na dwóch nogach w południe 21 grudnia przyszłego roku.

To nie wyczerpuje zagadnienia przenoszenia stwierdzeń metajęzykowych na poziom języka przedmiotowego, a mimo to tropienie rozlicznych przejawów tego zjawiska wy- daje się zaniedbywane. Dla zachęty do dalszej refleksji podajmy tylko jeden, dodatkowy, przykład: zamiast wypowiadać się w metajęzyku, że współprawdziwe są zdanie p oraz zdanie q, zwykliśmy mówić (przechodząc na poziom języka) p i q. Ta ucieczka do „pła- skiego języka” nie jest do końca realizowalna, choćby z tego powodu, że o pewnych zja- wiskach językowych nie możemy rozprawiać, nie wspominając, że mówiąc, odnosimy się do wyrażeń języka, a nie wyłącznie do pozajęzykowej rzeczywistości – chociażby mówiąc, że ten artykuł jest spisany w języku polskim. Może jednak da się konsekwen- tnie „spłaszczać” metajęzyk przynajmniej w tej części, która składa się z wypowiedzi dotyczących więzi między językiem a rzeczywistością, typu „to prawda”, „to fałsz”?

Mieliśmy wszak przed chwilą obiecujące wycieczki w tym kierunku…

Drogę zamyka tu – i to definitywnie – Antynomia Kłamcy, która prowadzi do po- wszechnie znanej sprzeczności z tego właśnie powodu, że pozoruje swą formą grama- tyczną zdanie oznajmujące i skłonni jesteśmy rozważać tę wypowiedź bez rozbicia języ- ka na poziomy, bez rozdzielania języka i metajęzyka, bez uznania odrębności poziomów języka. Tymczasem prowadząc analizę w dotychczasowym duchu, stwierdzimy, że fun- dująca Antynomię Kłamcy wypowiedź3 nie ma żadnego odniesienia do jakiegokolwiek stanu rzeczy w pozajęzykowej rzeczywistości. Jest to w takim razie kolejny przypadek wypowiedzi nie tyle niezgodnej z rzeczywistością, ile z rzeczywistością nieuzgadnial- nej. Ale – tak czy siak – nie jest to wypowiedź prawdziwa. Czy musi być fałszywa?

Z pewnością nie, bo fałszywość wymaga podlegania ocenie „zgodnościowej”, a to wy- powiedzenie jej nie podlega. Dalszy zwyczajowo prezentowany wywód („jak to nie jest prawda, to to musi być fałsz…”) nie daje się tym samym przeprowadzić – antynomia pęka. Odnotujmy – na co zwykł był zwracać uwagę profesor Jan Woleński – że bliźnia- cza względem Antynomii Fałszomówcy Antynomia Prawdomówcy4, choć zapoznana,

3 To zdanie jest fałszywe.

4 To zdanie jest prawdziwe.

(5)

też jest antynomią i to o dokładnie tym samym mechanizmie funkcjonowania, acz jej antynomialność jest dla laika mniej oczywista.

Jeśli wróciliśmy do Antynomii Kłamcy, to powraca również pytanie Piłata: Czymże jest prawda? Fakt, że pytanie owo powraca nieustająco, powinien zaniepokoić – bo widać, że nie wystarczy skwitować go, mówiąc veritas est adequatio orationis et rei, ewentualnie wzruszając przy tym ramionami.

Rozważmy quasi-iterację oceny: To jest prawda, że to prawda, że kogut stoi na jed- nej nodze. Ta kwalifikacja iteracji (quasi) bierze się stąd, że chociaż w obu wystąpie- niach ocena „prawda” brzmi/wygląda tak samo, to ma inny przedmiot w pierwszym (wewnętrznym, raz podkreślonym) użyciu, w którym stwierdzamy zgodność wypowie- dzi ze stanem faktycznym, a inny w drugim (zewnętrznym, podkreślonym podwójnie), w którym informujemy o trafnym ustanowieniu relacji zgodności pomiędzy ocenioną wypowiedzią a stanem rzeczy. Mamy więc w analizowanej wypowiedzi de facto trzy po- ziomy: językowy (kogut stoi na jednej nodze), metajęzykowy (to prawda, że kogut stoi na jednej nodze) i metametajęzykowy (całość = To jest prawda, że to prawda, że kogut stoi na jednej nodze). Wypowiedzi na temat prawdy mają zatem charakter okazjonalny, relatywny względem poziomu języka i ta relatywizacja ma charakter niezbywalny. Przy tym rozpoznawanie poziomu języka nie jest – zazwyczaj – wykonalne apragmatycznie, na podstawie analizy samej wypowiedzi, bo jeśli Suchoń prawdę powiedział, to na któ- rym poziomie ta wypowiedź się lokuje? Na innym przecież, gdy mówił o stojącym na jednej nodze kogucie, na innym zaś, jeżeli potwierdzał prawdziwość wypowiedzi na temat stojącego na jednej nodze koguta! Przywykliśmy do okazjonalności z uwagi na czas: słowo „jutro” nabiera sensu z uwagi na okoliczności, na datę dnia, w którym zo- stało wypowiedziane; słowo „prawda” także ma sens (a nie jego pozór) dopiero w kon- tekście wyjaśniającym, czego dotycząca wypowiedź tej ocenie podlegała.

Ocena logiczna polega na stwierdzeniu zachodzenia/niezachodzenia pewnej relacji pomiędzy wyrażeniem określonego poziomu a… czym? Tu otwiera się kolejna relaty- wizacja: relatywizacja do przeciwdziedziny owej dwuczłonowej relacji; zazwyczaj jest nią tzw. rzeczywistość, ale równie dobrze – vide intuicjonizm – może być pewien korpus innych wyrażeń. W każdym razie musi to być coś względem pierwszego członu ze- wnętrznego – musi, bo Kłamca czyha! Samoorzekanie oceny logicznej jest wobec tego oczywistym przypadkiem niestosowności w wypowiadaniu się; groźnym – bo grama- tycznie nieblokowanym.

Możemy narysować ręce wzajem się rysujące, możemy zapisać dzielenie zero przez zero, możemy wreszcie powiedzieć: „To zdanie jest fałszywe” – ale to są możliwości obrazka, który z innego jest tworzywa niż to, co jest przezeń przedstawiane, przy czym tworzywo to pozwala na manipulacje wykraczające poza odzwierciedlanie rzeczywi- stości. Kartonowy model maszyny parowej nie tylko oddaje jej działanie, ale jest palny.

Wyrozumiały uśmiech wzbudzi każdy, kto zapominając o różnicy między rzeczą a jej obrazem, zechce od obrazu bezrefleksyjnie przejść do rzeczy i marnuje zapałki, darem- nie podpalając tłok machiny parowej. Pamiętajmy zawsze, że powiedzieć można więcej, niż faktycznie jest – stąd kwalifikacja: fałsz, powiedzieć nawet więcej niż jest interpre- towalne jako oddanie rzeczywistości (obojętnie: trafne czy nietrafne) – stąd klasyfikacja:

nonsens. Wydaje mi się, że za mało mówimy o tym studentom i zbyt rzadko sami wy- chodzimy poza te truizmy, które tu przypomniałem. Trudno prorokować, czy jesteśmy

(6)

blisko wyczerpania tego, co da się w tym względzie stwierdzić, czy daleko; tym trudniej dowieść, gdzie leży granica. O konsekwentnej eksploracji, o formalnym rachunku nie śmiem nawet wspominać.

A teraz o nieco innym problemie z tej samej dziedziny: skąd się bierze metajęzyk, ta ucieczka w coraz wyższe poziomy wypowiedzi. Narzuca się odpowiedź, że z potrzeb teoretycznych: jakże bez metajęzyka udzielać wskazówek dotyczących poprawności wypowiadania się, wysławiać reguły gramatyczne czy udzielać porad stylistycznych – do tego rolę drugiej impozycji skłonny był sprowadzać Boecjusz. Później dostrzegli potrzebę korzystania z metajęzyka logicy, zwłaszcza gdy pojawiły się problemy z ujęciem semantycznym rachunku logicznego. Wydaje się jednak, że wypowiedzi metajęzykowe są przede wszystkim spontaniczną reakcją użytkowników języka na ograniczenia moż- liwości wypowiadania się w nim, wręcz standardową reakcją na niedobór słów. Bez za- stanowienia stwierdzamy, że ktoś jest niewypowiedzianie piękny – czyli wypowiadamy się o wyrażeniach języka, iż nie są w stanie adekwatnie oddać stanu faktycznego. Mo- żemy też unikać w ten sposób wypowiadania się o rzeczywistości; najbardziej wznios- ły tego przykład to osoba, o której powiada się, że głosi wielkie dzieła Boże. To jest przecież charakterystyka tekstów, a nie informacja o Bogu i Jego dziełach. Tymczasem oczywistym przedmiotem (niezaspokojonego!) zainteresowania słuchaczy są te właśnie informacje, nie zaś ogólniki o czyichś opowieściach. Potrzeby teoretyczne w gruncie rzeczy mają ten sam charakter: na rzeczywistość składają się także rzeczy (takie jak napisy) i wydarzenia (takie jak przemowy) i do nich też musimy się odnieść, musimy mówić o języku, ale to już metajęzyk. Te wszystkie wypowiedzi, z różnych poziomów, są zazwyczaj niefrasobliwie poprzeplatane z sobą w najróżniejszy sposób, prześledzenie tych uwikłań jest kłopotliwe, nie zawsze jednoznaczne – stąd wrażenie, że mamy „je- den język”, i iluzja, że można podać definicję prawdy „dla języka naturalnego”. Można tę iluzję odrzucać – jak Alfred Tarski – ale należy to czynić nie z motywacją, że język naturalny jest nazbyt niechlujny i w tym niechlujstwie niereformowalny, ale przyjmując, że prawda jest związana w swym rozumieniu z określonym poziomem języka i musi być definiowana na każdym poziomie od nowa; to tylko podstawowy wzorzec definicyjny jest zawsze ten sam: zgodność Z…, lecz z czym konkretnie ma być ta zgodność (i jak ją rozpoznawać), to dla prawdy właśnie kolejny raz definiowanej przedmiot ustalenia kolejny raz proponowanego.

Tekst artykułu dobiega końca i jeśli zastanawiacie się Państwo teraz: „A cóż to była za składanka? Mieszanka obserwacji błahych, truizmów, wątpliwych sądów…”, to zwróćcie uwagę: właśnie spontanicznie i bez świadomego odnotowania przeszliście do metajęzyka.

Podsumujmy zatem: każdy z nas, gdy mówi, bezrefleksyjnie przeskakuje poziomy języka. Ta powszechna praktyka oczekuje na systematyczne zbadanie i spójny wykład wyników takiego badania.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Często bez psa, bez strzelby błąkał się po gaju Jak rekrut zbiegły; często siadał przy ruczaju Nieruchomy, schyliwszy głowę nad potokiem Jak czapla wszystkie ryby

Proza historyczna, odpowiednik poezji u Arystotelesa, nie różni się zatem od historii tym, że jest lepiej napisana, tylko tym, że gdzie historii brakuje informacji, fikcja

Siedział pod oknem, wsparty na kijaszku, i wodził oczami po izbie, to na dzieci, co były cicho się zbiły w kąt, to na Hankę spozierał… Siwy był całkiem, wargi mu się trzęsły

Wydaje mi się, że polityka, domagająca się od sztuki służby (to jest skupienia się na aktualnym kształcie naszego życia publicznego), zapętla bieg schodów: kiedy

Mają uczestniczyć w uczcie, co samo w sobie jest znaczące, gdyż wiąże się z funkcją władcy, który powinien zapewnić pożywienie swojemu ludowi.. Nie można również zapomnieć

Bo choć ubogie, niepełne i mało rzeczy tego świata obejmujące, wydawało się pani Barbarze jego życie, to jednak żył on więcej niż jednym życiem, żył dwoma i obu im oddawał

Na podstawie wypowiedzi Jerzego Bralczyka sformułuj i zapisz rady, dzięki którym język będzie łączył, a nie

Osoba mówiąca w wierszu przygląda się światu z zachwytem i zwraca się do adresata swojej wypowiedzi z wdzięcznością. To, że „jesteśmy stale w kratkę” oznacza, że