• Nie Znaleziono Wyników

Wokół naukoznawczych poglądów Eugeniusza Geblewicza (1904–1974) · Nauka Polska. Jej Potrzeby, Organizacja i Rozwój

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Wokół naukoznawczych poglądów Eugeniusza Geblewicza (1904–1974) · Nauka Polska. Jej Potrzeby, Organizacja i Rozwój"

Copied!
31
0
0

Pełen tekst

(1)

Wokół naukoznawczych poglądów Eugeniusza Geblewicza

(1904–1974)

Uwagi wstępne

Niniejszy szkic jest poświęcony niektórym naukoznawczym poglądom Profeso-ra Eugeniusza Geblewicza, promotoProfeso-ra w moim przewodzie doktorskim wokół roz-prawy, która dotyczyła koncepcji nauki w szkole lwowsko-warszawskiej1. Obrona odbyła się w roku 1974 w Instytucie Historii Nauki i Techniki PAN (z późniejszy-mi zpóźniejszy-mianapóźniejszy-mi nazwy), w Pałacu Staszica w Warszawie. Niestety, Profesor nie był obecny na tej obronie, a to ze względu na ciężką chorobę, na którą zmarł 25 lipca 1974 r. w Warszawie. Dodam, że po obronie zdążyłem odbyć z Nim jeszcze krótką rozmowę w szpitalu, nie wiedząc wówczas o poważnych postępach Jego choroby.

Rychło po śmierci Profesora, redakcja „Kwartalnika Historii Nauki i Techniki”, zwróciła się do mnie, jako ostatniego doktoranta Profesora, abym napisał okolicz-nościowy artykuł na Jego temat. Tak też uczyniłem. I tak powstał krótki szkic, za-tytułowany Eugeniusz Geblewicz (1904–1974), zamieszczony we wspomnianym periodyku2.

Już po jego napisaniu zdałem sobie sprawę z tego, że – nawet jako okoliczno-ściowy tekst – zawiera poważne luki, w szczególności w warstwie merytorycznej dotyczącej kwestii naukoznawczych, ale także biografi cznej. Napisałem wówczas, co niżej cytuję, chociaż sugestii dotyczącej złożonych do druku prac Geblewicza, zawartej w drugim cytowanym niżej zdaniu, nie jestem dziś całkowicie pewien.

„Nie miejsce tutaj na ocenę osiągnięć Profesora Geblewicza w naukoznaw-stwie. Na ocenę taką należy bowiem zaczekać do momentu, gdy ukażą się także prace, które złożył On – jak mi wiadomo – do druku. Tu nasuwa się tylko postu-lat, którego realizację czytelnicy prac Profesora przyjęliby z całą satysfakcją, by wszystkie Jego prace naukoznawcze opublikować w odrębnym tomie”3.

1 S. Zamecki, Koncepcja nauki w szkole lwowsko-warszawskiej, Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Wrocław–Warszawa–Kraków 1977, ss. 214.

2 Tenże, Eugeniusz Geblewicz 1904–1974, „Kwartalnik Historii Nauki i Techniki” 1975, t. 20, nr 1, s.105–108.

(2)

W niniejszym artykule zajmę się głównie problematyką naukoznawczą w ujęciu Profesora. Wprawdzie bardziej znaczące są Jego publikacje z zakresu psychologii, niemniej warte co najmniej przypomnienia są Jego publikacje naukoznawcze. Jed-nak uznałem, że niezbędne jest podanie także i innych informacji, w szczególności biografi cznych (korzystam m.in. ze swego szkicu z 1975 r., cytując z niego nie-które obszerne fragmenty), następnie danych dotyczących Jego naukoznawczych publikacji (korzystam z wykazu tych publikacji dostępnego w moim macierzystym Instytucie Historii Nauki PAN).

Dodam, że materiały biografi czne dotyczące Profesora, zgromadzone obecnie w Instytucie Historii Nauki PAN – ostatnim miejscu Jego zatrudnienia, są nader ułomne; na uwagę zasługuje, z zastrzeżeniami, tylko wykaz Jego publikacji (spo-rządzony niedbale, a niekiedy z błędami, trudno przy tym stwierdzić, kto sporzą-dził ten wykaz). W materiałach tych nie fi gurują obecnie nawet dane dotyczące ani miejsca urodzin i miejsca śmierci Geblewicza, ani też miejsca Jego pochówku (wiadomo mi, że spoczął na Cmentarzu Powązkowskim). W materiałach tych nie znajduje się nawet życiorys Profesora. Obawiam się, że uzyskanie pełniejszych informacji w tym zakresie jest prawie niemożliwe.

Niżej rozpoczynam od zacytowania obszernego fragmentu z mego pierwszego artykułu na temat Geblewicza, opublikowanego w 1975 r. w „Kwartalniku Historii Nauki i Techniki”. Wspomniany artykuł napisałem w oparciu o materiały znajdują-ce się wówczas w Instytucie Historii Nauki i Techniki PAN. Obecnie nie udało mi się dotrzeć do wspomnianych materiałów – zapewne zostały one zagubione w toku kolejnych reorganizacji Instytutu.

Dane biografi czne

„Profesor E. Geblewicz urodził się 13 grudnia 1904 r. w Warszawie, gdzie w 1923 r. uzyskał świadectwo dojrzałości w Państwowym Gimnazjum Humani-stycznym im. Adama Mickiewicza. Lata następne poświęcił na studiowanie nauk przyrodniczych (biologii) i fi lozofi cznych w reaktywowanym niedawno Uniwersy-tecie Warszawskim. Podczas tych studiów nauczał propedeutyki fi lozofi i w Gimna-zjum Zgromadzenia Kupców w Warszawie. Uwieńczeniem studiów uniwersytec-kich stało się uzyskanie w 1931 r. stopnia doktora fi lozofi i na podstawie rozprawy

Z psychologii przeżyć węchowych. Promotorem tej rozprawy był uczeń K.

Twar-dowskiego, Władysław Witwicki, wówczas profesor w Uniwersytecie Warszaw-skim. Mając takiego promotora, E. Geblewicz został wprowadzony w problematy-kę i styl pracy tzw. szkoły lwowsko-warszawskiej, ugrupowania uczonych różnych specjalności, skupionych w latach międzywojennych wokół Twardowskiego.

Po odbyciu służby wojskowej, Geblewicz pracował jako referent psychotech-niki w Departamencie Uzupełnień Ministerstwa Spraw Wojskowych oraz prowa-dził ćwiczenia z psychologii wychowawczej na Wydziale Humanistycznym UW. Z tych lat pochodzi jego artykuł Analiza pojęcia celu, opublikowany na łamach »Przeglądu Filozofi cznego« (1932) – jest to jedna z pierwszych prac Profesora.

W 1933 r. E. Geblewicz uzyskał stypendium rządu francuskiego i wyjechał do Paryża, gdzie ukończył Institut de Psychologie de l’Université de Paris,

(3)

specjali-zując się w zakresie psychologii ogólnej i stosowanej. W czasie pobytu w Pary-żu prowadził też badania naukowe w Laboratoire de Physiologie des Sensation w College de France jako stypendysta Funduszu Kultury Narodowej.

W czasie pobytu we Francji (1933–1939), opublikował szereg prac naukowych w periodykach francuskich i krajowych. Z tego okresu pochodzą m.in. następujące prace: Z psychologii przeżyć węchowych (1935), praca oparta na własnej rozprawie doktorskiej z 1931 r., Recherches sur le papillotement la dualite, de la vision aux brillances laterrale (1938), (wraz z Yves Le Grandem), Recherche sur la vision late,rale (1938, wraz z Yves Le Grandem), La sommation spatiale des excitations thermiques (1938), na podstawie której, uzyskał w 1946 r. stopień docenta.

War-to podkreślić, iż właśnie w czasie pobytu we Francji, pracując wespół z fi zykiem Y. Le Grandem, odkrył E. Geblewicz zjawisko, nazwane »zjawiskiem Le Granda-Geblewicza«, a polegające na odbarwianiu się tarcz świetlnych w widzeniu bocz-nym. Francuskie publikacje Profesora sprzed II wojny światowej są cytowane do dnia dzisiejszego w licznych opracowaniach.

Powrót E. Geblewicza w 1939 r. do Polski przerwał na wiele lat Jego działal-ność naukową. Nie doszło do skutku zaproponowane Mu zatrudnienie w Instytucie Biologii Doświadczalnej im. M. Nenckiego w Warszawie. Wojna przerwała też działalność pisarską Profesora.

Okres hitlerowskiej okupacji E. Geblewicz spędził w stolicy. Podobnie jak Jego koledzy uniwersyteccy brał udział w nauczaniu propedeutyki fi lozofi i w tajnych liceach i psychologii w tajnym Uniwersytecie Warszawskim.

Po wyzwoleniu, E. Geblewicz uzyskał w 1946 r. stopień docenta w zakresie psychologii, a w 1947 r. został mianowany profesorem nadzwyczajnym w Uni-wersytecie Łódzkim. W latach 1945–1969 pracował w różnych instytucjach, jak: Ministerstwo Oświaty (jako naczelnik Wydziału Nauki), Uniwersytet Łódzki, Uni-wersytet Warszawski, Zakład Psychologii Eksperymentalnej w Instytucie Biologii Doświadczalnej im. M. Nenckiego, Akademia Wychowania Fizycznego (jako pro-fesor psychologii) i in. W AWF sprawował też przez pewien czas funkcję prorek-tora.

Profesor E. Geblewicz opublikował w tym okresie stosunkowo niewiele prac, albowiem działalność organizatorska i pedagogiczna pochłaniała większą część Jego czasu. Prace te są niewątpliwie nawiązaniem do przedwojennych publikacji, jak np.: Władysław Witwicki (1878–1948) (1949), Zjawisko wrażliwości (1956),

Świat przeżyć wzrokowych i słuchowych człowieka (1958–1959), Z zagadnień es-tetyki walki (1963).

Rok 1969 był dla Profesora z pewnością przełomowy jako rok, w którym prze-niósł się do Zakładu Historii Nauki i Techniki PAN i jako kierownik Pracowni Teorii i Organizacji Nauki zajął się naukoznawstwem”4.

Dodam, że – podczas studiów fi lozofi cznych w Instytucie Filozofi i Uniwersy-tetu Warszawskiego – słuchałem wykładów Geblewicza z psychologii. Z kolei, dzięki ówczesnemu Docentowi Henrykowi Stonertowi, logikowi, rozpocząłem skuteczne starania o otwarcie przewodu doktorskiego w PAN z Profesorem

(4)

wiczem jako promotorem (por. poprzednie uwagi). Rozprawę doktorską na temat koncepcji nauki w szkole lwowsko-warszawskiej obroniłem w roku 1974 w In-stytucie Historii Nauki i Techniki (z dalszymi kolejnymi późniejszymi zmianami nazwy) Polskiej Akademii Nauk w Warszawie.

Wgląd w powyższe informacje o charakterze biografi cznym, nasuwa mi nastę-pującą uwagę. Otóż Geblewicz zaznaczył swą działalność w ramach wielu insty-tucji – krajowych i zagranicznych. Działalność ta, jak łatwo stwierdzić, dotyczyła: spraw badawczych, dydaktycznych i organizacyjnych. Jednak nie zauważyłem w dostępnych mi materiałach i przekazach ustnych wyrażonych przez niektórych Jego znajomych śladu Jego działalności politycznej. Być może żywił jakieś poglą-dy polityczne, z pewnością wywodzące się częściowo z czasów międzywojennych, ale ich szczególnie nie ujawniał. Zapewne, w latach po II wojnie światowej, uległy one pewnej modyfi kacji. Po powyższych uwagach, przybliżających w jakiejś mie-rze sylwetkę Geblewicza, pmie-rzejdę do zaprezentowania i zanalizowania dostępnego mi Jego naukoznawczego pisarstwa.

Publikacje

Ogółem wymienianych naukoznawczych prac Geblewicza jest zaledwie kilka. Niestety, nie fi guruje wśród nich żadna książka o charakterze naukoznawczym. Zapewne Profesor nie gustował w pisaniu obszernych prac zamierzonych do dru-ku. Oto Jego prace, zaliczane do naukoznawczych (por. dalsze uwagi):

Niektóre kryteria oceny pracy naukowej, „Zagadnienia Naukoznawstwa” 1966,

t. 2, z. 4 (8), s. 60–70 oraz w: Problemy epistemologii pragmatycznej, Materiały z posiedzeń Konwersatorium Naukoznawczego Polskiej Akademii Nauk, Zakład Narodowy im. Ossolińskich Wydawnictwo Polskiej Akademii Nauk, Wrocław– Warszawa–Kraków–Gdańsk 1972, s. 57–67.

Typologia osiągnięć naukowych, „Zagadnienia Naukoznawstwa” 1969, t. 5,

z. 2 (18), s. 77–92; druga wersja tego artykułu ukazała się pod tytułem Rodzaje

osiągnięć naukowych [w:] Problemy epistemologii pragmatycznej…, s. 89–106. O naukach zaawansowanych i niezaawansowanych, „Zagadnienia

Naukoznaw-stwa” 1969, t. 5, z. 4 (20), s. 33–43 oraz [w:] Problemy epistemologii

pragmatycz-nej…, s. 195–206.

O stosunku różnych nauk do własnej historii, „Zagadnienia Naukoznawstwa”

1971, t. 7, z. 2 (26), s. 162–167.

Powstawanie nowych dyscyplin naukowych, [w:] Powstawanie nowych dyscy-plin naukowych, Materiały z posiedzeń Konwersatorium Naukoznawczego

skiej Akademii Nauk, Zakład Narodowy Imienia Ossolińskich Wydawnictwo Pol-skiej Akademii Nauk, Wrocław–Warszawa–Kraków–Gdańsk 1973, s. 9–15.

Rodzaje zespołowej pracy naukowej, „Prakseologia” 1973, nr–4, s. 55–72.

Wraz z W. Gasparskim i H. Stonertem.

Tytuł tego paragrafu sugeruje, że traktuje on o naukoznawczych poglądach omawianego badacza – w tym przypadku Geblewicza – czyli dających się zaliczyć do naukoznawstwa. Ale czym jest naukoznawstwo? Poszczególni autorzy, którzy posługują się terminem „naukoznawstwo”, różnie rozumieją ten termin,

(5)

formu-łując swe opinie odnośnie do tego, jaka jest jego treść. Niektórzy używają go za-miennie z takimi terminami, jak: „nauka o nauce”, „epistemologia pragmatyczna”, „science of science”, „logology” etc. Geblewicz szkicowo wypowiada się na ten temat w artykule Typologia osiągnięć naukowych (1969), jednym z pierwszych w jego naukoznawczym dorobku. O tym artykule będzie dalej obszernie mowa. W tym miejscu nasuwają mi się następujące uwagi.

Otóż, przystępując do analizowania naukoznawczych poglądów Geblewicza zdałem sobie sprawę, że jako autor niniejszego artykułu od lat posługuję się termi-nem „naukoznawstwo” w sposób oparty na pisarstwie licznych opublikowanych prac autorów krajowych i zagranicznych, uznawanych za znawców naukoznaw-stwa, ale którzy niekiedy nawet nie posługują się terminem „naukoznawstwo” i zbliżonymi. Wymienię w tym miejscu, tytułem przykładu, zaledwie kilku z nich, jak: Adam Mahrburg, Tadeusz Kotarbiński, Florian Znaniecki, Maria i Stanisław Ossowscy, Thomas S. Kuhn, Karl R. Popper i wielu innych. Szerszą listę nazwisk można wydobyć z periodyków uznawanych za naukoznawcze, na przykład z: „Za-gadnień Naukoznawstwa” (w latach 1975–1981 pełniłem funkcję sekretarza re-dakcji) czy „Kwartalnika Historii Nauki i Techniki”(w latach 1999–2018 pełniłem funkcję redaktora naczelnego).

Nie wchodząc w szczegóły, można powiedzieć, że „zdyscyplinowane” rozu-mienie terminu „naukoznawstwo”, czyli – innymi słowy – terminu „znawstwo na-uki”, zależy od rozumienia podstawowego tutaj terminu, a mianowicie „nauka”. W ostatnim przypadku w rachubę mogą wchodzić, na przykład, następujące rozu-mienia: instytucje o charakterze badawczym, badacze, podejmowane przez nich czynności poznawcze i wytwory tych czynności etc. Na ten temat pisałem m.in. w rozprawie doktorskiej, wydanej w postaci książki Koncepcja nauki w szkole

lwowsko-warszawskiej (1977). W zależności od rozumienia podstawowego

ter-minu, a mianowicie „nauka”, naukoznawstwo można charakteryzować jako zbiór metanauk, jak: fi lozofi a nauki, psychologia nauki, socjologia nauki, historia na-uki, ekonomia nana-uki, prakseologia nauki etc. Uznaję, że naukoznawstwo obejmuje wszelkie metanauki, których przedmiotem podstawowym jest nauka, w takim czy innym rozumieniu.

Pierwsza naukoznawcza publikacja Geblewicza, Niektóre kryteria oceny pracy

naukowej (1966), licząca zaledwie 11 stron, ukazała się na łamach nowego

perio-dyku, którego pierwszy zeszyt ukazał się w roku 1965, a mianowicie „Zagadnień Naukoznawstwa”. Redaktorem naczelnym został wtedy Ignacy Malecki, a prze-wodniczącym Rady Redakcyjnej – Tadeusz Kotarbiński. Redakcja tego periodyku preferowała teksty zarówno autorów polskich, jak i zagranicznych.

Oto następujące przemyślenia autora zawarte we wspomnianym artykule. „Zagadnienie oceny pracy badawczej – stwierdza Geblewicz – można rozpatry-wać z trojakiego punktu widzenia:

– z perspektywy historycznej, oceniając rolę odegraną przez daną pracę w roz-woju nauki,

– z punktu widzenia aktualnych praktyk stosowanych faktycznie przy nadawaniu stopni naukowych, awansach, przyznawaniu nagród i powierzaniu stanowisk w instytucjach naukowych,

(6)

– z punktu widzenia pewnych, dających się sformułować zasad normatywnych, których należy przestrzegać przy ocenie prac naukowych w sytuacjach wy-mienionych w poprzednim punkcie. Obowiązujące u nas przepisy formułują te zasady w sposób bardzo ogólny, dopuszczający szeroką interpretację, czego dowodem jest powszechne przekonanie, że w pewnych specjalnościach wyma-gania stawiane np. pracom doktorskim są daleko większe niż w innych”5. Geblewicz wprawdzie zastrzega się, że nie będzie traktować o zagadnieniach ściśle natury historycznej, niemniej przyznaje, iż do niektórych kwestii historycz-nych będzie odwoływać się w celu naświetlenia aktualhistorycz-nych ocen prac naukowych. Na uwagę zasługują następujące kryteria ocen prac naukowych, które odgrywają – Jego zdaniem – rolę znaczącą w odbiorze społecznym. Oto te kryteria.

„1. Za bardziej wartościową uważa się pracę, która prowadzi do sformułowania dalej idących uogólnień.

2. Przyznaje się dużą wartość pracy stanowiącej weryfi kację pewnego uogól-nienia; przypisuje się jej tym większą wartość, im dalej sięga uogólnienie, które praca ma potwierdzać. Może to polegać np. na stwierdzeniu faktów, których wy-stępowania można by oczekiwać jako konsekwencji pewnej ogólnej teorii.

3. Ceni się pracę formułującą uogólnienia, które przez dłuższy czas znajdowały potwierdzenie w faktach. Chodzi zatem o teorie, które wytrzymały próbę czasu, czyli takie, w przypadku których długo należało czekać na odkrycia potwierdzają-ce ich słuszność.

4. Wielką historyczną rolę przypisuje się pracom, które obalają uogólnienia uważane przez dłuższy czas za słuszne. Jest to jakby wartość przeciwna wartości wymienionej w poprzednim punkcie. Chodzi tu o prace wykazujące, że poglądy, które długo wytrzymywały próbę czasu nie mogły jednak wytrzymać tej próby dowolnie długo. Jest to cios dla merytorycznej treści teorii, a jednocześnie dowód jej poprawności metodologicznej. Jak wiadomo bowiem, jednym z zasadniczych postulatów, jakie stawia się teoriom naukowym, jest ich sprawdzalność, a więc możliwość wykazania ich fałszywości.

5. Ceni się pracę, która stawia pewne, dotychczas niesformułowane, zagadnie-nie lub wskazuje możliwość systematycznego zajmowania się pewnym zespołem zagadnień. Należą do nich propozycje utworzenia nowych specjalności nauko-wych. Autorzy tego typu prac zyskują sobie rozgłos twórców nowej nauki.

Wymienione cechy decydujące o wartości prac nie zawsze wykluczają się wza-jemnie. Zdarzają się prace wartościowe ze względu na więcej niż jedną z wymie-nionych cech”6.

Wymienione wyżej kryteria ocen prac naukowych, podane przez Geblewicza, w większości akcentują nomotetyczne aspekty prac naukowych. Jednak autor arty-kułu zdaje się dopuszczać także podejścia idiografi czne, jak o tym zdaje się świad-czyć – w mojej ocenie – ostatnie kryterium. Dodam, że w niektórych środowiskach

5 E. Geblewicz, Niektóre kryteria oceny pracy naukowej, „Zagadnienia Naukoznaw-stwa” 1966, t. 2, nr 4 (8), s. 60.

(7)

pracowników naukowych, na przykład wśród historyków nauki, wyżej się ceni podejścia idiografi czne aniżeli nomotetyczne, niekiedy uważając, że te ostatnie wręcz grzeszą ogólnikowością.

W odniesieniu do procedury oceniania prac naukowych z perspektywy histo-rycznej, Geblewicz stwierdza, że „decydują prawie wyłącznie wartości związa-ne z treścią prac i rodzajem zagadnień, którymi zajmuje się autor”. Supozycja ta, z którą w zasadzie się zgadzam, nie została jednak w artykule Profesora rozwinięta i poddana weryfi kacji. Szerzej wypowiada się on natomiast na temat ocen aktual-nych dotyczących prac naukowych, wyrażając cytowaną niżej opinię, z którą moż-na dyskutować, przywołując kontrprzykłady z praktyki moż-naukowej. Mam moż-na myśli, na przykład, postępowanie niektórych redaktorów czasopism, którzy niekiedy ten-dencyjnie utrącają złożone do druku teksty.

„W ocenach aktualnych prac naukowych – twierdzi Geblewicz – niemałą rolę odgrywają kryteria formalne, niezwiązane z treścią pracy. A więc takie np. jak: kto jest autorem, jakie stanowisko zajmuje i jaki jest jego prestiż osobisty. Nieobo-jętne jest także to, czy i gdzie praca została wydrukowana. Autorytet czasopisma promieniuje na artykuły w nim ogłaszane. Zakłada się milcząco, że redaktorzy, lu-dzie kompetentni, ocenili rzetelnie pracę. Założenie takie jest w zasalu-dzie słuszne, kto się jednak na nim opiera, odwołuje się do zewnętrznego kryterium autorytetu, a nawet, chcąc oceniać samą treść publikacji, może się nim sugerować. Względy takie na ogół całkowicie odpadają przy ocenach z perspektywy historycznej”7.

Przy okazji, Geblewicz porusza problem swoiście wstydliwy, na ogół przemil-czany w środowiskach naukowych. Chodzi o tzw. kryterium ilościowe i

objęto-ściowe w odniesieniu do publikacji naukowych. Kryterium to – według autora

– decyduje o wysokości wypłacanych honorariów za opublikowane prace. Przy-pomnę w tym miejscu, że artykuł Geblewicza został opublikowany w roku 1966, a więc w czasach „realnego socjalizmu” w Polsce. W owych czasach autorzy opu-blikowanych prac uzyskiwali za nie honoraria, chociaż niezbyt wysokie. Obec-nie w Polsce, w gospodarce rynkowej, za publikowane prace naukowe (książki, artykuły, recenzje etc.), w zasadzie, nie uzyskuje się honorariów. Pewnym udo-godnieniem jest funkcjonowanie systemu sponsorów, ale, o ile wiem, jest on na razie działający wyłącznie na poziomie przyznawania funduszy za opublikowanie książek, a nie artykułów, recenzji i innych form pisarskich8.

Według Geblewicza, kryterium ilościowe i objętościowe w odniesieniu do oceny publikacji naukowych premiuje fi nansowo prace obszerne, nie biorąc pod uwagę ich walorów ze względu na zwięzłość, skądinąd docenianą i chwaloną. Jed-nak autor przyznaje, że niekiedy obszerność publikowanych prac jest uzasadniona w razie uwzględniania wielu faktów. Z pewnością miał on na myśli publikacje z zakresu historii.

Dla równowagi swego wykładu odnośnie do kryteriów oceny publikacji na-ukowych, Geblewicz wypowiada się o dążności badaczy zmierzających do sfor-mułowania szerokich uogólnień dotyczących takiej czy innej dziedziny

rzeczywi-7 Tamże, s. 62. 8 Por. tamże, s. 62–63.

(8)

stości (autor ma na myśli rzeczywistość materialną). Takie uogólnienia są na ogół wyrażane w niewielu słowach, jak świadczą publikacje Alberta Einsteina, Gre-gora Mendla i innych, w przeciwieństwie do obszernego dzieła Karola Darwina o powstawaniu gatunków. Warta powtórzenia jest opinia Profesora, że wśród nauk o rzeczywistości materialnej szczególne miejsce zajmują nauki przyrodnicze – np. fi zyka, chemia, psychologia eksperymentalna – które odznaczają się „stylem ujed-noliconym i bezbarwnym”, inaczej aniżeli występuje on w naukach humanistycz-nych, w których można znaleźć sformułowania zabarwione emocjonalnie etc.

Geblewicz podejmuje także problem oceniania liczby prac (pozycji bibliogra-fi cznych) poszczególnych pracowników naukowych z punktu widzenia ich przy-szłego naukowego awansu. Wypowiada przy tym następujący swój pogląd.

„Trzeba dodać, że przy wysokim stopniu zinstytucjonalizowania, a nawet biu-rokratyzacji nauki ocena dorobku naukowego i decyzje o awansach pracownika należą nierzadko do niespecjalistów lub nawet urzędników administracyjnych. W takiej sytuacji liczba prac i ich objętość staje się łatwym i niejako mechanicz-nym wskaźnikiem kwalifi kacji. Powszechną tendencją wśród pracowników nauko-wych jest publikowanie szybko i dużo, bo to jest warunkiem kariery [dodam w tym miejscu od siebie, że niektórzy pracownicy naukowi publikują swe prace nie ze względu na karierę, lecz z potrzeby zaprezentowania swych przemyśleń w takiej czy innej sprawie; znane są też przykłady, na szczęście dziś chyba rzadkie, że niektórzy pracownicy naukowi uzyskują swe tytuły naukowe, profesora zwyczaj-nego, albo profesora danej uczelni czy profesora PAN, bez widomego znaczącego dorobku – przyp. aut.]. [...] Gdyby każda opublikowana praca – stwierdza dalej Geblewicz – omawiała inne zagadnienie, można by to [chodzi o częste publikowa-nie swych prac – przyp. aut.] autorom wybaczyć. Jakże często jednak napotykamy praktyki polegające na publikowaniu tego samego po kilka razy pod zmienionym tytułem i w nieco innej formie”9.

W kontekście cytowanej opinii Profesora może warto przypomnieć, że – gdy chodzi o Jego niektóre naukoznawcze publikacje – były one w niektórych przypad-kach publikowane po raz wtóry, na przykład w książce zawierającej artykuły kilku autorów, niekiedy z pewnymi uzupełnieniami i zmianą tytułu pracy.

W toku swych dalszych rozważań, Geblewicz stwierdza, co następuje:

„Istnieje szczególny typ prac, które polegają na uzupełnianiu, precyzowaniu, rozszerzaniu znanych w zasadzie problemów, stanowiących typowe przykłady prac o pewnym wyniku. Największe odkrycia dochodzą jednak do skutku nieraz jako nie zaplanowane i są często ubocznym produktem wysiłków badawczych podjętych w innym celu. [...] Oderwanie się od kryterium ilościowego przy ocenie aktualnych prac nie jest z pewnością łatwe, warto jednak przestrzec przed tenden-cją posługiwania się tym kryterium, które stosowane przesadnie może prowadzić do spłycenia produkcji naukowej i wyeliminowania z niej pierwiastków twór-czych, decydujących przede wszystkim o postępie wiedzy i jej skutkach praktycz-nych”10.

(9)

Na powyższych uwagach kończę prezentację naukoznawczych poglądów Ge-blewicza zawartych w artykule Niektóre kryteria oceny pracy naukowej. Wyrażę w tym miejscu swą opinię, że wspomniany artykuł jest najciekawszy spośród Jego tekstów naukoznawczych.

Drugi artykuł Geblewicza, Typologia osiągnięć naukowych (1969), obejmują-cy 16 stron, omawia sprawy ważkie z ogólno-naukoznawczego punktu widzenia. W przypisie na pierwszej stronie tego tekstu autor informuje, że:

„Artykuł ten został przedstawiony na polsko-radzieckim sympozjum nauko-znawczym poświęconym problemom twórczości naukowej oraz metodom oceny działalności naukowej (Katowice, 20–23 XII 1967 r.)”11.

Rozpoczynają go następujące obszerne rozważania autora. Cytuję fragmenty tych rozważań głównie z pierwszej wersji artykułu zamieszczonego na łamach „Zagadnień Naukoznawstwa” (1969), a następnie z nieco rozszerzonej wersji za-tytułowanej Rodzaje osiągnięć naukowych, zamieszczonej w książce zbiorowej

Problemy epistemologii pragmatycznej (1972).

„W ostatnich latach w Polsce – stwierdza Geblewicz – zaznacza się dążenie do pewnego sposobu ujmowania zagadnień naukoznawstwa, któremu nadaje się nazwę epistemologii pragmatycznej. Od dawna zwracano u nas uwagę na konieczność ba-dań w zakresie naukoznawstwa, uprawiania nauki o nauce, lecz dopiero niedawno w gronie osób prowadzących dyskusję na temat naukoznawstwa wyłoniła się pew-na koncepcja ujmowania tych zagadnień. Polega opew-na pew-na dążeniu do formułowania takich uogólnień, w tym zakresie badań, aby mogły one posłużyć za teoretyczną podstawę do praktycznych wskazówek, mających na celu racjonalne pokierowanie rozwojem nauki. Utarło się nazywanie tak pojmowanego naukoznawstwa episte-mologią pragmatyczną. Cechą charakterystyczną tych dociekań jest zajmowanie się zagadnieniami o średnim stopniu ogólności. Jak wiadomo, bardzo ogólne zagad-nienia dotyczące nauki wchodzą od dawna w skład tradycyjnych problemów teorii poznania. Są to pytania dotyczące źródeł wiedzy, godności i samej istoty poznania. Epistemologia pragmatyczna zakłada, że poznanie jest faktem niedającym się za-przeczyć, jak na to wskazuje sam rozwój myśli ludzkiej. Ponadto przyświeca jej przekonanie, że wzbogacanie wiadomości o świecie i człowieku jest podstawowym czynnikiem postępu ludzkości, tj. przechodzenie jej od stanu uważanego za gorszy do stanu ocenianego jako lepszy. Kto wyznaje takie przekonanie, słusznie dąży do tego, aby stworzyć odpowiednie warunki rozwoju nauki, sądzi bowiem, że umożliwi to człowiekowi kształtowanie rzeczywistości w sposób dla siebie pożądany. Plano-wanie badań naukowych, które rozwija się na wielką skalę we wszystkich krajach, zwłaszcza jednak w krajach obozu socjalistycznego, jest wyrazem tego przekonania [teza dotycząca krajów obozu socjalistycznego jest, w moim przekonaniu, dysku-syjna a przynajmniej nieokreślona – przyp. aut.]. W związku z planowaniem badań naukowych przeprowadza się także prace naukoznawcze; zajmują się one jednak przeważnie zagadnieniami szczegółowymi, ściśle związanymi z koniecznością rozwiązania pewnych zagadnień praktycznych, fi nansowaniem badań naukowych

11 E. Geblewicz: Typologia osiągnięć naukowych. „Zagadnienia Naukoznawstwa“ 1969, t. 5, nr 2 (18), s. 77.

(10)

i wpływem poparcia fi nansowego na wyniki prac naukowych czy organizacją kształ-cenia kadr naukowych. Dotychczas w zakresie naukoznawstwa zajmowano się bądź zagadnieniami bardzo ogólnymi, bądź odwrotnie, bardzo szczegółowymi. Tymcza-sem dla działalności praktycznej największe znaczenie mają twierdzenia teoretyczne pośrednie ze względu na stopień uogólnienia”12.

Po tych uwagach, Geblewicz przechodzi do kwestii typologicznych w odnie-sieniu do osiągnięć naukowych. Na ten temat Profesor wyraża pogląd, który – w moim przekonaniu – z pewnością może dotyczyć nauk przyrodniczych, tech-nicznych, a także nauk formalnych, ale chyba nie wszelkich nauk humanistycz-nych – przynajmniej gdy chodzi o ich aspekty niemierzalne. Oto ten pogląd:

„Wyniki pracy naukowej znajdują wyraz najczęściej w postaci tez należycie uza-sadnionych, a dotyczących pewnych dziedzin rzeczywistości. Niekiedy jednak wynik pracy naukowej może się wyrażać niekoniecznie w postaci werbalnej; za osiągnięcie naukowe można uważać, i tak się często robi, skonstruowanie lub zaprojektowanie w postaci np. rysunku technicznego jakiegoś przyrządu lub sporządzenie map, wy-kresów, atlasów, schematów, fotografi i itp. Tak np. bardzo ważnym osiągnięciem było sfotografowanie odwrotnej strony księżyca. Najczęściej wszystkie osiągnięcia naukowe klasyfi kujemy w zależności od działu nauki, którego one dotyczą. Jest to od dawna ustalony i tradycyjny podział według na ogół powszechnie przyjętych za-sad wyróżniania poszczególnych nauk. Mówimy więc o osiągnięciach w zakresie matematyki, fi zyki, chemii, biologii, lingwistyki, archeologii itd. Wydaje się jednak rzeczą użyteczną sporządzenie typologii osiągnięć naukowych niezależnie od ich treści, biorąc pod uwagę przede wszystkim ich cechy formalne. Pytania, które so-bie zadaje pracownik naukowy w związku z przedmiotem badania przystępując do pracy, są różnego rodzaju, a pytania te często, nawet wtedy, kiedy dotyczą różnych treści, są do siebie podobne ze względu na rodzaj zagadnienia. I tak np. czy zada-jemy sobie pytanie, jakie zwierzęta żyją w danym zbiorniku wodnym, jak nazywa ludność danego obszaru narzędzia służące do uprawy roli czy jakie rękopisy danego pisarza znajdują się w określonej bibliotece, to odpowiedzi na te pytania wyrażą się w postaci prac rejestracyjno-opisowych, a takie prace mają pewne cechy wspólne niezależnie od przedmiotu, którym się zajmują. Obok prac rejestracyjno-opisowych można wyróżnić szereg innych rodzajów prac, prowadzących do wyników innego typu. Ponieważ – o ile wiadomo – mało zajmowano się taką klasyfi kacją prac na-ukowych i osiągnięć, które są ich rezultatem, przedstawiono w tym referacie próbę typologii problemów i osiągnięć naukowych opartą na takim właśnie kryterium. Jest to kryterium wyróżniające rodzaje osiągnięć naukowych ze względu na charakter pytania, na które są odpowiedzią, i cech specyfi cznych czynności, które prowadzą do odpowiedzi na to pytanie”13.

Dalsze rozważania Geblewicza są poświęcone kolejnym typom osiągnięć na-ukowych. Autor rozpoczyna od stwierdzenia, że istotną procedurą, według Niego, od której należy rozpoczynać klasyfi kowanie tych osiągnięć, jest wprowadzenie wygodnej symboliki odnoszącej się do przedmiotów badania. Taka symbolika

(11)

maga w porozumiewaniu się badaczy zajmujących się odpowiednimi przedmiota-mi w ramach takiej czy innej nauki szczegółowej.

Geblewicz wymienia kilku badaczy, głównie reprezentantów nauk szczegóło-wych (zwłaszcza przyrodniczych, ale nie tylko), którzy z powodzeniem wprowa-dzili do tych nauk odpowiednie symboliki, jak: Karl Linneusz w biologii, Johannes Bayer w astronomii, Jons Jacob Berzelius w chemii, Jan Łukasiewicz w logice i inni. Rozważania autora na te tematy mają wprawdzie charakter eseistyczny, ale mimo to nie są pozbawione precyzji. Niemniej większą precyzję w wypowiada-niu się autor mógłby osiągnąć, gdyby bardziej rygorystycznie kierował się swymi wskazaniami zawartymi w końcowych ujęciach prezentowanego tekstu odnośnie do wymogów dotyczących typów osiągnięć naukowych, tych, których zastosowa-nie w praktyce badawczej sprzyja – Jego zdazastosowa-niem – postępowi w nauce.

Wśród typów osiągnięć naukowych, omawianych w swym artykule, które sprzy-jają postępowi w nauce, Geblewicz wymienia 8 następujących procedur (zwerbali-zowanie tych procedur autor zalicza do swoistych osiągnięć badawczych).

„A więc postęp w nauce – twierdzi autor – osiągamy:

1. przez wprowadzenie pewnych racjonalnych konwencji, które umożliwiają z jednej strony szybkie i sprawne identyfi kowanie i klasyfi kowanie przedmiotów i badanych zjawisk, z drugiej strony przez wprowadzenie symboli, które pozwalają na przejrzyste przedstawienie stosunków panujących w rzeczywistości lub który-mi można sprawnie operować;

2. przez zastosowanie środków technicznych, które pozwalają lepiej obserwo-wać i rejestroobserwo-wać badane przedmioty i zjawiska, utrwalać je lub ich odwzorowa-nia, oraz umożliwiają sprawne manipulowanie przedmiotami i zjawiskami bada-nymi; wreszcie pozwalają śledzić losy badanych przedmiotów w toku badanego procesu;

3. przez prace opisowo-rejestracyjne, tzn. przez wykonanie możliwie wyczer-pujących opisów pewnego zakresu badanej rzeczywistości za pomocą ustalonych metod według określonego planu;

4. przez wytworzenie czegoś, co nie było znane jako wytwór człowieka lecz istniało w przyrodzie, lub wytworzenie czegoś, co nie istnieje w przyrodzie, ale pod pewnymi względami jest do tworów przyrody podobne;

5. przez przyjęcie pewnych konwencji, które pozwalają mierzyć rzeczy ucho-dzące dotychczas za niemierzalne i konstruowanie odpowiednich skal mierni-czych;

6. przez formułowanie pewnych ogólnych praw dotyczących pewnego zakresu rzeczywistości;

7. przez wykrywanie nie znanych faktów i zależności i dokonywanie trafnych spostrzeżeń prowadzących do stwierdzenia tych zależności; jako szczególnie cen-ny rodzaj zależności można wyróżnić wykrywanie wskaźników pozwalający ła-two stwierdzić istnienie czegoś, czego stwierdzenie jest ważne;

8. przez zrozumienie znaczenia wytworów człowieka, które dotychczas nie były zrozumiałe”14.

(12)

W wersji rozszerzonej artykułu, Geblewicz zamieścił dodatkowy punkt, a mia-nowicie dziewiąty, który tak sformułował:

„9. przez wykrycie genezy, inaczej mówiąc, pochodzenia pewnej rzeczy, insty-tucji, zwyczaju, sposobu postępowania itp.”15.

Sporo miejsca autor poświęca naukoznawczym problemom związanym z tech-niką, w tym także jej zastosowaniu w badaniach naukowych. Sprawy te jawią się oczywiste, toteż nie zostaną tutaj omawiane. Natomiast warto zapoznać się z zamieszczoną w drugiej wersji artykułu Geblewicza następującą Jego opinią, wiążącą się z cytowanym wyżej punktem 9.

„Bardzo ważnym rodzajem osiągnięcia naukowego jest prześledzenie i wytłu-maczenie genezy czegoś, czyli odpowiedź na pytanie, skąd się coś wzięło lub jakie jest pochodzenie czegoś. Poszukiwanie genezy może dotyczyć bardzo róż-nych spraw. Przede wszystkim rozpowszechnione jest w naukach biologiczróż-nych, w których zwłaszcza od czasów Lamarcka i Darwina zyskał sobie uznanie ewo-lucyjny punkt widzenia – co zresztą nie pozostało bez wpływu na inne dziedzi-ny wiedzy – i szczególnie w drugiej połowie dziewiętnastego wieku i początku dwudziestego daje się zaobserwować obfi tość studiów nad pochodzeniem rodziny, religii, państwa itd. Zajmowali się zagadnieniami genetycznymi historycy, etno-logowie, językoznawcy, socjoetno-logowie, podobnie jak bioetno-logowie, którzy starali się odtworzyć pochodzenie różnych grup zwierzęcych i roślinnych lub zjawisk, zachodzących w świecie żywym. Nie trzeba dodawać, że w innych naukach przy-rodniczych poza biologią – takich jak astronomia, geologia, mineralogia – badania zmierzające do wyjaśnienia pochodzenia czegoś niemałą odgrywają rolę. Bada-nia genetyczne obejmują dwa aspekty: jeden opisowy, polegający na odtworzeniu i opisaniu poszczególnych stadiów czegoś, czego genezę badamy, i drugi wyja-śniający, w którym szuka się odpowiedzi na pytanie, dlaczego przedmiot badany przechodził takie właśnie przemiany, jakie można było stwierdzić, zanim przybrał obecną postać. Krótko mówiąc, interesuje naukę zarówno przebieg ewolucji, jak i czynniki, które na nią wpływają”16.

Rozważania zamieszczone w zaprezentowanym artykule można zaliczyć – zda-niem Geblewicza – do metodologii porównawczej, która z kolei stanowi część epistemologii pragmatycznej. Artykuł ten jest wielce inspirujący w odniesieniu do badań naukoznawczych, przy czym każdemu z wymienionych wyżej punktów i poruszanych problemów można by poświęcić odrębne studium. Osobliwością tego i innych naukoznawczych tekstów Profesora jest unikanie obszernych cyto-wanych fragmentów z prac takich czy innych autorów. W tym względzie różnię się od swego promotora. Kwestia gustu.

Trzeci artykuł Geblewicza, O naukach zaawansowanych i niezaawansowanych (1969), obejmuje 11 stron, przy czym jest ubogacony czterema przypisami odno-szącymi się do publikacji takich autorów, jak: Abraham Goetz, Adam Hulanicki

15 E. Geblewicz, Rodzaje osiągnięć naukowych, [w:] Problemy Epistemologii

Pragma-tycznej. Materiały z posiedzeń Konwersatorium Naukoznawczego Polskiej Akademii Nauk, Wrocław–Warszawa–Kraków–Gdańsk 1972, s. 106.

(13)

i Stefan Sękowski, Donald Olding Hebb oraz J.H Young. Artykuł ma wprawdzie charakter dość swobodnego eseju, a nie tekstu precyzyjnie zaprojektowanego, nie-mniej jest on inspirujący w podejmowaniu niektórych problemów badawczych w ramach naukoznawstwa. Czytamy w nim m.in., jak niżej:

„Mówi się często i pisze o naukach młodych, znajdujących się dopiero w po-czątkowych stadiach rozwoju, i naukach, mających za sobą długą historię i mogą-cych poszczycić się doniosłymi osiągnięciami. Używając terminu »nauka«, mamy na myśli zarówno nauki matematyczne i przyrodnicze, określane terminem an-gielskim science, jak i wszelkie nauki o człowieku i jego wytworach, a więc np. psychologię, socjologię, fi lologię, lingwistykę, ekonomię itd., zaliczamy zatem do nauki wszystkie te dziedziny wiedzy, które podpadają pod niemiecki termin

Wis-senschaft. Dla każdego, kto chciałby w jakikolwiek sposób przyczynić się do

roz-woju naszej wiedzy, jest interesujące uświadomienie sobie, jakie kryteria służą za podstawę do oceny stopnia zaawansowania danej nauki. Jednym z takich kryteriów może być kryterium chronologiczne. Przyjmuje się często pewne daty jako daty powstania określonych nauk. Tak np. socjologia [naukowa – przyp. aut.] datuje się od czasów Comte’a, a psychologia naukowa od czasu utworzenia laboratorium psychologii eksperymentalnej przez Wundta w Lipsku w roku 1879. Podobnie po-czątek higieny [naukowej – przyp. aut.] wiąże się z utworzeniem w roku 1865 katedry tego przedmiotu dla Pettenkoffera w Monachium. Wyczuwamy jednak, że kryterium chronologiczne z wielu wzglądów nie jest zadawalające. Istnieją nauki, które wprawdzie mają długą historię, ale nie są uważane za nauki zaawansowane w rozwoju. Jakie przeto kryteria stopnia rozwoju danej nauki można zastosować, jeżeli pominie się kryterium chronologiczne?”17.

W tym miejscu można zadać pytanie, inspirowane rozważaniami Geblewicza (por. dalsze Jego rozważania): czy problem teoretycznego rozróżnienia nauk za-awansowanych i niezaza-awansowanych ma jakieś pragmatyczne znaczenie? Wydaje się, że jest ono niewielkie, co zdaje się zauważać sam autor artykułu. Mnie nato-miast zainteresował inny problem, a mianowicie wykaz nauk, który On przytoczył, takich w szczególności, jak: psychologia, socjologia i ekonomia. Odpowiednikiem tych nauk, ale na metapoziomie, są następujące metanauki, jak: psychologia na-uki, socjologia nauki i ekonomia nauki. Niektórzy zaliczają do nauk także fi lozofi ę (wszak uzyskuje się stopnie i tytuły naukowe z fi lozofi i), a w jej ramach (a może lepiej powiedzieć: na poziomie metanauki) fi lozofi ę nauki. W tej sytuacji, można by zadać pytanie: czy fi lozofi a nauki jest nauką, a nadto zaawansowaną czy nie-zaawansowaną? Wydaje się, że skoro z fi lozofi i nauki uzyskuje się stopnie i tytuły naukowe, to zasadne byłoby traktowanie jej jako nauki, chociaż sytuowana jest ona przez różnych autorów na poziomie albo metanauki, albo metafi lozofi i. Ale powiem, że z pragmatycznego punktu widzenia rozważania na ten temat zdają się mieć charakter pozorny. Po tej dygresji powracam do artykułu Geblewicza, któ-ry tak wypowiada się na temat rozumienia nauk zaawansowanych (rozwiniętych) i niezaawansowanych (niezbyt rozwiniętych).

17 E. Geblewicz, O naukach zaawansowanych i niezaawansowanych, „Zagadnienia Na-ukoznawstwa” 1969, t. 5, nr 4 (20), s. 33.

(14)

„Nauka rozwinięta to taka nauka, która potrafi nie tylko stawiać problemy w sposób ogólny i posiada pewien program badań, lecz także dysponuje pewnym zasobem twierdzeń, dostatecznie dużym i na tyle uzasadnionym, że na ogół żaden specjalista nie kwestionuje ich prawdziwości lub poprawności. Przykładami ta-kich nauk w dziedzinie nauk dedukcyjnych mogą być niektóre działy matematyki, w zakresie nauk empirycznych fi zyka i nauki pokrewne, jak na przykład astrono-mia i cheastrono-mia. Za przykład niezbyt zaawansowanej w rozwoju nauki empirycznej niechaj zgodnie z powszechnym mniemaniem posłuży socjologia lub przynajmniej częściowo psychologia. Byłoby to dość ogólnie i niezbyt ściśle sformułowane teo-retyczne kryterium stopnia rozwoju. Dołączyć do niego można kryterium prak-tyczne: stopień wpływu wiadomości zdobytych przez daną naukę na kształtowanie rzeczywistości przez człowieka”18.

Powyższą swą opinię Geblewicz sformułował w roku 1969. Od tego czasu na-stąpiły ważkie zmiany w sposobach uprawiania poszczególnych nauk, w tym so-cjologii i psychologii. Prowokacyjnie zabrzmiała przy tym uwaga autora, że ambi-cją reprezentantów poszczególnych dyscyplin jest uczynienie swych specjalności dyscyplinami naukowymi; na przykład: niektórzy fi lozofowie dążą do uczynienia fi lozofi i dyscypliną naukową, chodzi mianowicie o tzw. fi lozofi ę naukową (w od-różnieniu od fi lozofi i nauki jako metafi lozofi i). I tak, niektórzy fi lozofowie mają nadzieję, że uda się w przyszłości metafi zykę jako część fi lozofi i uczynić ną naukową. I chyba w jakiejś mierze jest, przynajmniej częściowo, taką dyscypli-ną, gdy od wielu lat uzyskuje się stopnie i tytuły naukowe właśnie z fi lozofi i.

„Od wielu nauk, jeszcze nierozwiniętych w rozumieniu teoretycznym wyżej podanym, oczekujemy praktycznych zastosowań, które na razie nie mogą być zre-alizowane. Warto zatem zastanowić się, jak stworzyć odpowiednie warunki rozwo-ju dla tych nauk. Czynników wpływających na rozwój badań naukowych jest wiele i niejedno w tym zakresie dałoby się wymienić. Na przykład gotowość wyzbycia się przesądów, dostateczna swoboda w publicznym wypowiadaniu poglądów na sprawy wchodzące w zakres danej nauki, techniczna możliwość przeprowadzania odpowiednich badań, dostateczna ilość wykwalifi kowanych pracowników nauko-wych i wiele jeszcze innych rzeczy, o których nieraz słyszy się i czyta wtedy, kiedy poruszane bywają sprawy organizacji nauki i planowania badań naukowych”19.

Gdy Geblewicz wyżej sugeruje, że wiele jest czynników, które wpływają na rozwój badań naukowych, to nasuwa mi się uwaga, iż istotna rola w tym zakresie zależy nie tylko od doboru poszczególnych problemów badawczych i sposobów ich realizacji, ale także od doboru zespołów ludzkich, w ramach których są czy będą podejmowane takie czy inne badania. Istotną rolę odgrywają tutaj kierowni-cy zespołów badawczych. Od ich cech osobowościowych, niekiedy negatywnych, zależy powodzenie badań w ramach tych zespołów. W tym miejscu wyrażę swą opinię, że niektóre osoby, wprawdzie wysoce uzdolnione do pracy badawczej i re-dakcyjnej, nie nadają się do kierowania zespołami badawczymi, a to ze względu na negatywne cechy osobowościowe. Wspomniałem o tym nader szkicowo w książce

(15)

opublikowanej kilka lat temu, poświęconej periodykowi „Nauka Polska. Jej Po-trzeby, Organizacja i Rozwój”.

Interesujące są kolejne rozważania Geblewicza, którym poświęcę teraz swą uwagę.

„Przyglądając się rodzajowi problemów – twierdzi Geblewicz – które wystę-pują w naukach rozwiniętych i nierozwiniętych [resp. zaawansowanych i nieza-awansowanych – przyp. aut.], można – jak się zdaje – stwierdzić pewne rzeczy, którym dotychczas mało poświęcano uwagi. Istnieje mianowicie w naukach nie-rozwiniętych pewien rodzaj problematyki, która z uporem powtarza się, jest, jak by się zdawało, z upodobaniem uprawiana i, co gorsza, nie prowadzi przez długie okresy do żadnych pozytywnych rozwiązań. Ci, którzy takimi zagadnieniami się zajmują, mają przy tym nieraz poczucie, że chodzi o rzecz ważną, że poszukiwa-nie tych rozwiązań jest warunkiem poszukiwa-niezbędnym rozwoju nauki, którą reprezentują. Wydaje się, że takie nie zawsze świadomie żywione przekonania, jak pokazuje doświadczenie, są niesłuszne i że właśnie zarzucenie pewnego rodzaju rzekomo ważnej dla rozwoju danej nauki problematyki przyczynia się do ruszenia jej z mar-twego punktu. Spróbujmy wymienić przynajmniej niektóre tego rodzaju problemy. W ostatnich dziesiątkach lat byliśmy świadkami powstawania wielu nauk. Nie-jedna z nich starała się uzasadnić konieczność swego istnienia. Zakładało się przy tym, że jeżeli powstaje odrębna nauka, musi ona wykazać, że istnieje przedmiot, którym się zajmuje, i że poznanie tego przedmiotu wymaga zastosowania odrębnej metody czy odrębnych metod. Koniec zeszłego i początek obecnego wieku obfi -tował na przykład w książki i artykuły na temat przedmiotu i metod psychologii. A ważnym zagadnieniem, nad którym głowiło się wielu fachowców, było to »jak w ogóle możliwa jest psychologia«; [...] Zamiast wyrazu »psychologia« można wstawić do tego pytania nazwy różnych dyscyplin, jak »metafi zyka«, »teoria po-znania«, »socjologia«, a otrzymamy wtedy szereg przykładów pewnego rodzaju zagadnień charakterystycznych dla nauk słabo rozwiniętych. Są nimi sprawy defi -nicji danej nauki, rozważania na temat jej przedmiotu i stosunku do innych nauk. Tym rozważaniom poświęca się dużo miejsca i czasu w wykładach, podręczni-kach, a w czasopismach specjalnych spotykamy artykuły na ten temat. Stwierdzić jednak można, że publikacje na temat przedmiotu psychologii stawały się coraz rzadsze w czasopismach psychologicznych, jeżeli wziąć pod uwagę okres od po-czątku bieżącego stulecia do chwili obecnej. Może to służyć za miarę postępu w tej dziedzinie. Trudno też obecnie znaleźć w czasopiśmie fi zycznym lub chemicznym artykuł o stosunku fi zyki do chemii albo o stosunku chemii fi zycznej do fi zyki lub chemii”20.

W czasach, w których powstał omawiany tekst Geblewicza, pogląd wyrażony w ostatnim cytowanym zdaniu, w szczególności dotyczący stosunku fi zyki do che-mii, był szeroko omawiany w niektórych periodykach i książkach fi lozofi cznych. W szczególności: w pracach inspirowanych poglądami Fryderyka Engelsa na te-mat klasyfi kacji nauk, form ruchu te-materii etc. Obecnie problete-matyka ta nie jest widoczna na łamach polskich periodyków i książek fi lozofi cznych.

(16)

Według Geblewicza, zagadnienie podziału kompetencji różnych nauk, zwłasz-cza w ramach nauk zaawansowanych, jest obecnie zagadnieniem praktycznym a nie teoretycznym.

Interesujący, chociaż dyskusyjny ze względów praktycznych, jest zasugerowa-ny przez Geblewicza podział nauk na jednolite i encyklopedyczne. Podział taki, o ile mogę sądzić, jest Jego autorstwa. Do tych pierwszych zalicza On, na przykład, astronomię jako naukę o ciałach niebieskich i botanikę jako naukę o roślinach. Na-uki jednolite – zdaniem Profesora – „mają tendencje do zajmowania się jednym określonym rodzajem przedmiotów lub zjawisk”; nauki encyklopedyczne „zajmu-ją się bardzo różnorodnymi przedmiotami”. Taki podział nauk jest praktycznie dyskusyjny z tego względu, że przedmioty i zjawiska rozważane w ramach nauki

jednolitej pozostają zawsze w jakichś realnych relacjach z innymi przedmiotami

i zjawiskami. Z tego względu, nie wydaje się możliwe badanie owych realnych przedmiotów i zjawisk w sytuacji sterylnie czystej, nieskażonej obecnością innych realnych przedmiotów i zjawisk. Względną sterylność uzyskuje się po myślowym usunięciu z obszaru badania owych przedmiotów i zjawisk. Dodatkowo autor ar-tykułu wyróżnia nauki stanowiące „raczej encyklopedyczny konglomerat różnych zagadnień, uprawianych łącznie ze względu na pewien cel praktyczny”. Do takich nauk zalicza higienę i kryminologię21.

W kontekście tych problemów Geblewicz stwierdza, że:

„[...] o łącznym traktowaniu pewnego zespołu zagadnień decydują względy tradycyjne. Przykładem tego jest psychologia, która obejmuje bardzo różnorodne zagadnienia. Można czytać w czasopismach psychologicznych i słyszeć na kon-gresach, poświęconych tej nauce, na przykład wypowiedzi dotyczące adaptacji w zakresie różnych wrażeń zmysłowych, klasyfi kacji zapachów, lokalizacji funkcji w korze mózgowej, teorii widzenia barw, jak i traktujące o zagadnieniach rozcho-dzenia się pogłosek, czynników wpływających na zadowolenie w pracy lub wa-runków powstawania i skutecznego zwalczania uprzedzeń w stosunku do różnych grup społecznych. Nic też dziwnego, że dyskusje na temat przedmiotu psychologii trwają długo i chyba nie doprowadzą do jakiegoś jednolitego poglądu, trudno bo-wiem znaleźć wspólny przedmiot dla tak różnorodnych zagadnień”22.

Nader ważkie są następujące rozważania Geblewicza, które warto polecić tym, którzy nadmierną przywiązują wagę do werbalizacji rzekomo niezmiennego ro-zumienia poszczególnych przedmiotów badania w ramach poszczególnych nauk. Komentarz Profesora w tej sprawie jest następujący:

„Nie może zresztą ujść uwagi fakt, że w ciągu swego rozwoju liczne nauki, mimo że stale tak samo się nazywają, zaczynają zajmować się coraz to innymi zagadnieniami, można nawet powiedzieć, że zmieniają swój przedmiot. Tak na przykład psychologia, która była nauką o zjawiskach psychicznych, stała się z cza-sem nauką o zachowaniu, tak się przynajmniej pisze w podręcznikach; a właściwie jedna i druga defi nicja jest tak ogólnikowa, że niewiele mówi o treści zagadnień, które wchodzą w zakres tej nauki. To wszystko nastraja sceptycznie do rozważań

(17)

o przedmiocie tej lub innej nauki. W każdym razie spełniająca wszelkie rygory me-todologiczne defi nicja danej nauki nie jest warunkiem koniecznym jej pomyślnego rozwoju, nie umiemy podać porządnej defi nicji ani fi zyki, ani chemii, ani mate-matyki, co bynajmniej nie przeszkadza tym naukom wykazać się osiągnięciami teoretycznymi, a pośrednio praktycznymi”23.

Niezależnie od opinii Geblewicza wyrażonej w ostatnim zdaniu, wydaje mi się, że podanie defi nicji danej nauki, defi nicji czasowo zmiennej, może jednak po-budzić nie tyle do rozwiązywania poszczególnych problemów naukowych (cho-ciaż trudno byłoby a priori wykluczyć taki wpływ w odniesieniu do wszystkich nauk), na przykład chemicznych, ale do rozwijania rozumienia danej nauki, czyli na metapoziomie rozważań w relacji do owej nauki. W komentarzu do cytowanej wyżej opinii, Geblewicz wyraża następujący swój pogląd, z którym trudno się nie zgodzić.

„[...] po pierwsze, defi nicja przedmiotu danej nauki jest rzeczą trudną dlatego, że zagadnienia wchodzące w skład danej nauki tworzą często zespół różnorodny, połączony jedynie więzami tradycyjnymi lub wymogami utylitarnymi; po drugie, w ciągu swego rozwoju nauki nieraz zmieniają swój przedmiot i rodzaj zagadnień, defi nicja zatem sformułowana w pewnym okresie staje się nieaktualna w później-szym. Świadczą o tym chociażby nazwy niektórych nauk, jak na przykład botanika lub geometria; pierwsza była początkowo nauką o paszy, druga o mierzeniu ziemi, a dzisiaj obie zgoła czym innym się zajmują. Po trzecie, historia nauki wskazuje, że dana nauka wtedy przechodzi w bardziej zaawansowane stadium rozwoju, dy zarzuca wysiłki zmierzające do podania swej własnej defi nicji, a nie wtedy, kie-dy taką defi nicję udaje się jej w sposób zadawalający sformułować; jest to zresztą najczęściej niewykonalne. Jest tak wtedy, kiedy usiłujemy podać defi nicję danej nauki, uwzględniając zagadnienia, którymi się ona rzeczywiście zajmuje. Jeżeli natomiast defi nicja ma charakter postulatywny, sprawa przedstawia się inaczej. Defi nicja wówczas jest programem działania. Jeżeli jednak program jest tego ro-dzaju, że wykonanie rozciąga się na czas dłuższy, jest rzeczą bardzo prawdopodob-ną, że w toku rozwoju nauka zmieni przedmiot swego zainteresowania i przestanie pasować do swej pierwotnej defi nicji. Będzie działała tu prawdopodobnie znana w prakseologii zasada heterogonii celów, sformułowana przez Wundta”24.

Nader istotne z naukoznawczego punktu widzenia są następujące rozważania Geblewicza, wypowiadającego się na temat roli defi nicji określonej nauki. Czy w ogóle – można zapytać – istotną rolę dla określonej nauki, pełni czy też pełnić może defi nicja tej nauki? Wokół tego pytania Profesor snuje dalsze swe rozważa-nia.

„Dążenie do podania defi nicji określonej nauki jest przygotowaniem się do roz-wiązywania zagadnień, wchodzących w skład tej nauki [niejasne w tym kontekście – przyp. aut.]. Odpowiedź na pytanie, czym jest dana nauka lub czym być powin-na, nie jest zdaniem z zakresu tej nauki, ale zdaniem o tej nauce. Używając sformu-łowania bardziej technicznego, można powiedzieć, że takie zdanie jest w stosunku

23 Tamże, s. 36. 24 Tamże, s. 36–37.

(18)

do tej nauki metanaukowe. Innym typem tez metanaukowych w stosunku do danej nauki będą wypowiedzi na temat metod tej nauki. Jest rzeczą uderzającą, że w na-ukach znajdujących się w początkowych stadiach rozwoju, rozważania metodolo-giczne są daleko bardziej rozpowszechnione niż w naukach zaawansowanych. Przy tym rozprawianie o metodach na ogół poprzedza badania przy użyciu tych metod podjęte. W takich natomiast naukach, jak fi zyka lub chemia, metody kształtują się w trakcie przeprowadzania badań. Opis metod, ewentualna ich ocena i analiza przychodzą później. Świadomość metodologiczna jest zjawiskiem wtórnym”25.

W kolejnych swych rozważaniach Geblewicz wręcz zachęca, aby zamiast zaj-mowania się kwestiami wstępnymi, dotyczącymi ogólnej charakterystyki przed-miotu badanej nauki, a także metod niezbędnych w jego poznawaniu, wskazane jest, aby zajmować się zagadnieniami bardziej szczegółowymi. Jego zdaniem, takie badania szczegółowe mogą z kolei nasunąć odpowiednie metody w pozna-waniu przedmiotu danej nauki oraz jej problematykę. Uważa przy tym, że ogólna refl eksja nad istotą i cechami charakterystycznymi owych kwestii jest wprawdzie sprawą interesującą, zwłaszcza biorąc pod uwagę ujęcia historyczne, ale zasadni-czo nie wpływającą na rozwój badań w ramach takiej czy innej nauki. Niemniej przyznaje, jak niżej, w jakiejś mierze przeciwstawiając się wcześniejszemu swe-mu ujęciu roli poruszonych problemów metanaukowych. Wyglądałoby więc na to, w świetle cytowanej dalej opinii, że problemy metanaukowe – Jego zdaniem – mogłyby wtórnie oddziaływać, w ograniczonym zakresie, na rozumienie przy-szłych badań naukowych co się tyczy celów i ewentualnie stosowanych metod badawczych. W mojej ocenie, takie stanowisko nie byłoby bezzasadne. Oto opinia Profesora w tej sprawie, zresztą dyskusyjna, a to ze względu na jej ogólnikowość.

„Będzie to – twierdzi Geblewicz – historyczny opis postępu badań naukowych w pewnej dziedzinie, z którego, być może, uda się wyprowadzić ogólne reguły sku-tecznego działania zmierzającego do formułowania poprawnych tez naukowych”26. Następnie Geblewicz wypowiada się na temat nauk słabo rozwiniętych (np. psychologii), a w dalszej kolejności nauk rozwiniętych (np. chemii).

„Charakterystyczna dla nauk słabo rozwiniętych jest także inna tendencja: roz-trząsania i dyskusje na temat defi nicji podstawowych pojęć, np. stale ponawiane próby w dawniejszej psychologii podania defi nicji zjawisk psychicznych i cech odróżniających je od zjawisk fi zycznych. Sądziło się przy tym, że podanie takiej defi nicji jest warunkiem niezbędnym postępu psychologii. Te usiłowania łączyły się z dążeniem do sformułowania defi nicji psychologii, bo przecież według ów-czesnych poglądów psychologia była pojmowana jako nauka o zjawiskach psy-chicznych [...].

W wielu naukach rozwiniętych występuje wyraźny brak zainteresowania pro-blemami defi niowania podstawowych pojęć [w tej sprawie zajmuję odmienne sta-nowisko – przyp. aut.]. W chemii na przykład nie ma prawie dyskusji na temat defi nicji pierwiastka chemicznego [to, że nie ma prawie wspomnianych dyskusji nie przeczy temu, że występuje wśród chemików zainteresowanie defi nicjami

(19)

szczególnych pojęć, np. pojęciami atomu, molekuły, wiązania chemicznego,

aze-otropu i zeaze-otropu etc., a twierdzę tak jako m.in. chemik z wykształcenia – przyp.

aut.]. Można zatem z powodzeniem posługiwać się terminem niewyraźnym i do pewnego stopnia nieostrym i nie wiadomo, w jakim stopniu zaostrzenie i ustalenie tego terminu mogłoby się przyczynić do postępu nauki. Na razie, jak wskazuje historia chemii, brak dokładnej defi nicji [a na czym miałaby polegać – według Ge-blewicza – jakaś dokładna defi nicja? – przyp. aut.] pierwiastka chemicznego [teza co najmniej dyskusyjna, ponieważ w akademickich podręcznikach chemii wy-stępują takie defi nicje – przyp. aut.] nie sprawia w chemii specjalnych kłopotów. W każdym razie nie przeszkadza to w gromadzeniu coraz większej ilości faktów empirycznych. Można by zaryzykować twierdzenie, że dociekanie zmierzające do sformułowania poprawnych defi nicji podstawowych pojęć i zaostrzenia odpowia-dających im terminów nie posuwają naprzód rozwoju nauki, a nieraz go hamu-ją przez odwracanie uwagi od zagadnień szczegółowych. Przynajmniej tak jest w wielu przypadkach – jak na to wskazuje historia – w naukach empirycznych”27.

Końcowe rozważania Geblewicza dotyczą różnych spraw. I tak, stwierdza na przykład, że wyniki badań naukowych przedstawia się w różnej formie, jak: artykuł w czasopiśmie fachowym, odczyt, ustny komunikat a także podręcznik. Wskazany problem autor wzbogaca odniesieniami do takich nauk, jak fi zyka, chemia i biolo-gia z jednej strony oraz psycholobiolo-gia i socjolobiolo-gia z drugiej. Wspomina też fi lozofi ę, w której bardzo często występują odniesienia do poglądów wybranych autorów. W tym miejscu stwierdzę, że Profesor z upodobaniem odwołuje się zwłaszcza do takich nauk, jak psychologia, socjologia, fi zyka, chemia i biologia, czerpiąc z nich materiał empiryczny do swych ogólno-naukoznawczych przemyśleń.

Łatwo zauważyć, że Geblewicz z upodobaniem wypowiada się też na temat terminologii naukowej. Ten obszar zagadnień szczególnie mnie zainteresował, na przykład z tego względu, że od lat zajmowałem się redagowaniem prac nauko-wych, publikowanych na łamach „Kwartalnika Historii Nauki i Techniki” i serii wydawniczej Monografi e z Dziejów Nauki i Techniki, a wcześniej prac publiko-wanych na łamach „Zagadnień Naukoznawstwa”. Jestem więc swoiście wyczulo-ny na problemy związane z terminologią naukową i naukoznawczą.

„Ważną sprawą w naukach – stwierdza Geblewicz – jest terminologia nauko-wa. Jest rzeczą niezmiernie interesującą śledzić losy różnych terminów używa-nych w naukach – może to być kluczem do zrozumienia tendencji rozwojowych samej nauki. Jeżeli z tego punktu widzenia przypatrzymy się sposobom załatwia-nia spraw terminologicznych w różnych naukach, to zaobserwujemy następujące zjawisko. W naukach słabo rozwiniętych spotykamy się często ze sporami ter-minologicznymi, które niekiedy przybierają postać sporów pozornie rzeczowych. Agituje się na korzyść używania w określony sposób takiego czy innego terminu. Tego rodzaju spory mają charakter podstawowych rozważań, którym przypisuje się dużą doniosłość. W naukach rozwiniętych natomiast sprawy terminologiczne są wyraźnie związane z przyjęciem pewnej konwencji, załatwiane są na zjazdach i kongresach lub przez komisje, wyłonione przez towarzystwa naukowe. Można

(20)

zaryzykować twierdzenie, że miarą stopnia rozwoju danej nauki jest sprawność uporania się przez jej przedstawicieli z zagadnieniami terminologicznymi. Wielka różnica pod tym względem istnieje na przykład między dyscyplinami fi lozofi czny-mi z jednej strony, a fi zyką i checzny-mią lub nawet niektóryczny-mi naukaczny-mi biologicznyczny-mi z drugiej”28.

Przyciągające uwagę są następujące rozważania Geblewicza, które dotyczą zwrotów występujących m.in. w polemikach z zakresu nauk społecznych, a nie-występujących w naukach ścisłych, a więc zaawansowanych w swoim rozwoju. Chodzi mianowicie o zwroty, które Profesor nazywa „jakościową kwantyfi kacją” – np. „pogląd taki jest zbyt daleko idącym uproszczeniem”, „taki punkt widze-nia jest przesadą”, „autor niedostatecznie uwzględwidze-nia wpływ na to lub owo takich a takich czynników”, „zbyt wielkie przypisuje się znaczenie w dojściu do skutku tego a tego”. Przytoczone zwroty grzeszą nieokreślonością, a więc ściśle problem ujmując nic nie znaczą, która nie występuje – według Niego – w naukach ścisłych: fi zyce, chemii czy astronomii. Jednak różnie bywa, przy czym, na stosunkowo wczesnym etapie polemik, w tych naukach mogą występować owe zwroty lub do nich podobne, a także w polemikach tendencyjnie zaprojektowanych, zresztą nie-kiedy po obu stronach z udziałem polemistów.

Nader ważka jest następna uwaga Geblewicza dotycząca tzw. argumentacji

uniwersalnej, krytycznej, odnoszącej się do generalizacji indukcyjnych. Dodam,

że z taką argumentacją spotykałem się kilka razy, uczestnicząc w takich czy innych posiedzeniach naukowych, zwłaszcza z okazji obron doktoratów czy habilitacji. Na ten temat Geblewicz tak pisze:

„Innym interesującym zjawiskiem, dającym się zaobserwować w polemikach uprawianych w naukach słabo rozwiniętych, jest używanie argumentów, które można nazwać zbyt uniwersalnymi. Są to argumenty, które zmierzają do podwa-żenia uogólnienia, opartego na podstawie pewnego materiału empirycznego, przez wysuwanie zarzutów dających się zastosować do wszelkich tez nauk indukcyj-nych, wysuwających przecież zawsze wnioski ogólne na podstawie próbki. A więc zarzutu na przykład tego typu, jak to, że uogólnienie oparte jest na zbyt małej ilości przypadków, że wysnute wnioski są zbyt daleko idące lub że autor nie jest dość ostrożny, ważąc się na formułowanie tez tak ogólnych na podstawie zbyt szczu-płego materiału. Wszystko to są ataki na zasadniczą procedurę nauk indukcyjnych, które zawsze narażone są na ryzyko błędu. Rzeczą charakterystyczną jest fakt, że tego rodzaju zarzuty stosuje się do poglądów cudzych, a nie do własnych, które prawdopodobnie cierpią na braki tego samego rodzaju”29.

Instruktywna jest też kolejna uwaga Geblewicza, również krytyczna, a mianowi-cie dotycząca rzekomych walorów skrajnej ostrożności w generalizowaniu. Wydaje się, że owa ostrożność w naukowej i naukoznawczej praktyce badawczej rzadziej występuje aniżeli dopiero co zaprezentowana, dotycząca – by tak rzec – pochopnego generalizowania. Obie te dążności występują dość często u osób stosunkowo mło-dych, dopiero rozpoczynających działalność badawczą, zwłaszcza w ramach

(21)

znawstwa. Bywa też tak, że niekiedy rolę negatywną pełnią w propagowaniu obu skrajności osoby kierujące grupą poprzednio wymienionych osób.

„Przy okazji – czytamy w artykule Profesora – można tu dodać, że sławiona i zalecana często ostrożność w wysuwaniu wniosków nie zawsze jest zaletą. Przy krańcowo stosowanej ostrożności fakty stwierdzone przez badaczy świadczyłyby tylko coś o samych tych faktach i nieostrożnością byłoby wysnuwać wnioski wy-kraczające poza te fakty. Prowadzenie badań w naukach empirycznych stałoby się wówczas jałowe. Lepiej jest niekiedy popełnić błąd w formułowaniu uogólnień i skorygować je później w związku z wykryciem nowych faktów empirycznych, niż kierując się ostrożnością formułować uogólnienia wąskie i wytrzymujące pró-bę czasu. Trwałość teorii nie jest jej zaletą”30.

Powyższe zalecenia Geblewicza, dopiero co zaprezentowane, chyba nie są zbyt często upowszechniane w polskich środowiskach naukowych i naukoznawczych. Być może ich przypomnienie nieco zmieni stan rzeczy w tym zakresie. W końco-wych fragmentach artykułu autor znowu wypowiada się na temat nauk rozwinię-tych i nierozwinięrozwinię-tych (resp. zaawansowanych i niezaawansowanych).

„I jeszcze jedna cecha charakteryzuje nauki rozwinięte. Jest to tendencja do uzupełniania aktualnych teorii wszelkimi elementami z innych teorii, które uważa się za odpowiadające obecnemu stanowi wiedzy; jest to rodzaj eklektyzmu, który jest tak normalnym zjawiskiem w naukach rozwiniętych, że nawet nie używa się tego wyrazu do scharakteryzowania takiego stanu rzeczy. Natomiast w naukach słabo rozwiniętych eklektyzm jest raczej piętnowany. Istnieje tam tendencja do konstruowania teorii, obejmujących szerokie działy rzeczywistości i wyjaśnia-jących możliwie wszystko. Takie teorie, różniące się między sobą, są w obiegu jednocześnie i erudycja w danym dziale wiedzy polega w większym stopniu na znajomości poglądów twórców różnych teorii na pewne sprawy niż na znajomości podstawowych tez, na które wszyscy specjaliści aktualnie się zgadzają i uogólnień opartych na tych tezach. Tak jest w przypadku nauk empirycznych; w przypadku nauk dedukcyjnych mamy do czynienia z układem twierdzeń przyjętych jako kon-sekwencje tez naczelnych, zgodnie z dyrektywami przechodzenia od jednych zdań prawdziwych do innych. [...] Ze zjawiskiem jednoczesnego występowania wielu teorii dotyczących tych samych problemów wiąże się zjawisko inne, mianowicie tendencja do przyjmowania lub odrzucania pewnych teorii w całości i istnienia grup ortodoksyjnych, strzegących integralności raz sformułowanych poglądów na pewne sprawy. Bardzo wyraźnym tego przykładem jest psychoanaliza [ze swej strony wspomnę o istnieniu w skali międzynarodowej ortodoksyjnej grupy na-ukoznawców broniących koncepcji Thomasa S. Kuhna na temat tzw. rewolucji naukowych – przyp. aut.]. Dla ortodoksyjnego psychoanalityka nie do przyjęcia jest pogląd, że Freud trafnie ujmował pewne zagadnienia, a w innych sprawach się mylił, i że jego koncepcje w wielu punktach wymagają korektury. Taka postawa nie do pomyślenia jest w fi zyce i nie ma chyba przedstawiciela tej nauki, który broniłby w całości poglądów Newtona, Einsteina lub jakiegokolwiek innego wy-bitnego fi zyka. W miarę rozwoju badań naukowych w danej dziedzinie pojawia

(22)

się tendencja do eklektyzmu. Bardzo widoczne jest to w psychologii. W nowszych podręcznikach często autorzy informują na wstępie, że minął już czas wykładania tej nauki z punktu widzenia określonej szkoły lub kierunku, jak behawioryzm, teoria postaci lub psychoanaliza, i wyraźnie mówią, że współczesna psychologia, jeżeli ma być naukowa, musi być eklektyczna”31.

Na koniec tych prezentacji, wspomnę o poglądach Geblewicza odnośnie do możliwości przewidywania zdarzeń w zakresie objętym zainteresowaniem przez daną naukę oraz możliwości wykorzystania uzyskanych rezultatów w praktyce. Głoszone przez Profesora poglądy w tej sprawie są na ogół znane, ale warto je tutaj przytoczyć.

„Stosunek do przewidywania i formułowania praktycznych zaleceń na podsta-wie podsta-wiedzy teoretycznej jest jeszcze jednym rysem charakterystycznym, którym różnią się nauki rozwinięte od nierozwiniętych. W zasadzie stopień trafności prze-widywań jest miarą dojrzałości danej nauki. Precyzją przewidywania imponuje np. astronomia. Tylko w niewielkim stopniu i z dużym ryzykiem błędu potrafi przewidywać socjologia. Jest to zrozumiałe, jeżeli weźmie się pod uwagę wiel-ką ilość zmiennych wpływających na zjawiska społeczne i trudność ich zbadania. Jednakże, jakby na marginesie tego stanu rzeczy, rodzi się u przedstawicieli nauk słabo rozwiniętych pewna charakterystyczna postawa. Twierdzi się mianowicie, że przewidywanie w danej dziedzinie jest zasadniczo nienaukowe, że można badać i opisywać przeszłość i obecne stosunki, ale od wybiegania myślą w przyszłość powinien się uczony powstrzymać. W ten sposób oczywiście ustrzeże się od błę-dów, ale jednocześnie nie będzie miał okazji sprawdzenia słuszności uogólnień, do których się odwołuje wyjaśniając zdarzenia współczesne i przeszłe. Zgoła inna jest – jak widzieliśmy – np. postawa chemika, który uważa za niezwykle pomyślną okoliczność wykrycie faktu, przeczącego przewidywaniom opartym na dotych-czasowych teoriach. Właśnie przewidywanie, nawet błędne, jest naukowe, a po-wstrzymywanie się od przewidywań ukrywa błąd i zapobiega stworzeniu okolicz-ności, pozwalających na jego sprostowanie”32.

W końcowym akapicie artykułu, Profesor stawia pytanie: w jakim stopniu powyższe intuicyjnie sformułowane uogólnienia są słuszne? Odpowiedź na nie postrzega w szczegółowych badaniach naukoznawczych. Postuluje, aby znaleźć szczegółowe kryteria dotyczące stopnia zaawansowania danych nauk, a także, aby zastanowić się „czy i o ile należy dążyć do upodobnienia nauk mniej zaawanso-wanych do nauk bardziej zaawansozaawanso-wanych”. Te ostatnie dwa postulaty mogą być negatywnie odbierane przez niektórych naukoznawców badających nauki nieza-awansowane w swym rozwoju.

Z kolei następny, krótki artykuł Geblewicza, nosi zachęcający tytuł O stosunku

różnych nauk do własnej historii (1971) i porusza problemy, które z pewnością

zainteresują historyków nauki. Użyty w tytule termin „historia”, stowarzyszony z terminem „nauka”, jest na swój sposób dwuznaczny, albowiem może odnosić się albo do dziejów nauk, albo do nauki (lepiej: metanauki) badającej owe dzieje.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Stem cells come in different fl avors but have one common feature; they can be programmed to turn into any type of cell, any organ, any part of the human body if one directs

A przecież komórki także zawierają geny… I chociaż wprost tego tak się nie przedstawia, to jednak sądzę, że widoczny kontrast pomiędzy obawami wobec terapii genowych

These changes “without a very serious and broad debate, threaten with further divisions in the Polish scientifi c community, disorgani- zation of research and teaching,

Jej Potrzeby, Organizacja i Rozwój” od momentu swojego powstania w 1918 roku stało się forum dyskusji o kondycji nauki polskiej, diagnoz w tym zakresie, z czasem także

Appeal of Division I: Humanities and Social Sciences of the Polish Academy of Sciences to the Minister of Science and Higher Education of the Republic of Poland (draft).. 15

Duda Roman, »Historia matematyki w Polsce na tle dziejów nauki i kultury«,.

From a hundred-year perspective, six outstanding Poznan scholars have shared their refl ections and interpretations of the history of selected disciplines with the readers of Polish

He was the president of the Polish Society of Logic and Philosophy of Science and a member of the Committee on the History of Science and Technology of the Polish Academy of