JAK GÓRNIK KOTULA
UWIERZYŁ W UT O P CE
J
ednego synka miała Kotulowa- Zdlika. Był jej jedynym pocie·szeniem na rym świecie od czasu, jak ją samą zostawił nieboszczyk Ko·
!Ula. Chowała go tc:i 7.3 10 jak kwia·
tek z ciepłych krajów i umyślila so·
bie, te wyksuilici na lekal7.a albo adwokata, i.eby mu tak ci~t.ko nic
było jak ojcu w kopalni.
i nakolanniki, pójd~ robić do kopal·
ni. Nie wszyscy mus7.ą być dokro- ramt.
- Dyć nie nad rym płaczę ZefliC'.<·
ku, tylko nad tymi diascekiroi karla·
mi. Bo Z3pamiętaj se te słowa mat· czyne na zaws7.<:, źc kto w karty grywa, ten niczego w źyciu me
ffiJI!W3.
Pogodzila się już z rym, że nie
będ7ie Zeliik lekarzem, a nawet
ucieszyła się, kiedy poszedł na
pierwszą szychtę do kopalni. Myśla·
la, źe jak zostanie górnikiem, ro już
nic będzie miał czasu na karty.
* * •
l r.ak też na samym początku było.
Ale Ze!lika, choć dobry był dla matki i do roboty skory, ksiązki i ze·
szyty nic, a nic nic-imcr..-sowały. Za to od d'l.iecka ciągnęły go karciska. Zamiast do szkoły uciekał do lasu albo z takimi jak sam powsinogami chowa! s i~ w szopce.', gdzie po całych
dniach grali w karty. Mmwila się
tym KoiUlowa bard7.o, bo wiedziala,
źe przez te karciska ani lckara , ani adwokata z Zeflika nic będzie. Co się
go naprosiła, ile razy go kloprcm do trzepania chodników nad ksiąźki za.
ganiała, ile się mu o utopcu, który
nieposłusznych wciąga do wody nao·
powiadała, a nic nic pomagało. Jak bcuadna matka popłakiwała, to Ze·
flik ją zawsze tak samo pociesr.al:
Zellik przychodził z kopalni prosto do domu, matka zaraz stawiała przed nim miskę tłustego żuru z tłuczony
mi kartoflami, albo gliniak
z
kwaś·nymi śledziami, a on opowiadał jej o dziwach kopalni. Codziennie przy.
nosił do domu jalqś nowinę. Raz
opowiadał o koiJe, pod którym się łąka zawaliła i wpadł do kopalni.
-
świętowszystkich polskich górników. Tych,
dziękiktórym mamy
węgiel, żelazo,sól,
miedź, siarkę,i tych, którzy
wydobywają ropę naftową. Życzymy
im w pracy i w
życiu dużo szczęścia, żebyziemia
była miękka,a jej skarby
płynęły rzeką. Życzymyim,
żebyzawsze
szczęśliwie wyjeżdżaliz
kopalńi wracali do swoich rodzin .
Dziś
na str. 4-5 "Barbórkowe
gawędy".- Nie płaczcie mamulko, bo zo·
stal po ojcu kilof, lampa karbidowa DOKONCZENIE NA STR. 5
-·
- ·
- ·
Kiedy dotrze do Ciebie ten czwarty już odcinek "Na traperskiej ścieżce", nie będzie jeszcze-być może
typowej zimy ze śniegiem i lodem. Ale nie martw się
przyjdzie wcześniej czy później, bo takie są prawa Przyrody. Spokojnie więc wytnij ten odcinek .• prze- czytaj go l włącz do kompletowanej przez Ciebie
"SIEDZI SOBIE ZAJĄC
POD MIEDZĄ ...
książki. W ten sposób nie dasz się zaskoczyć zimie!
Zastanów się, co z podanych tu rad i zaleceń wyko- nasz dziś sam, a co później ze swoim zastępem.
Radzę CI zawczasu przygotować liię do pierwszej zimowej traperskiej wyprawy razem z kolegami, mo·
że jutro właśnie będzie ponowa ...
RUSZAMY B lAŁ YM TROPEM
.. . a myśliwi o nim nie wiedzą"-śpiewa się w starej ,
myśliwskiej piosence. I to prawda - zając żeruje PONOWA - świeżo sp•dły się Twoja traperska ścieżka. Idź- przeważnie po zachodzie słońca i w nocy, w d'l.ień śnieg, n• którym odciskają się my nią dalej! Nawet w czasie natomiast wypoczywa w swojej kotlinie (pisałem 0 tym wyr.Unle tropy zwierzyny. Spadł codziennej drogi do szkoły w pierwszym odcinku_ p . .,Kor w chałupie").
w zi·
wieczorem, a już rano ze zdzi- w miejskim parku, a już na pew·mic; kiedy poła pokryte są grubą warstwą śniegu, wieniem odkryjesz, jak wiele no na topolach, które rosną jest na nim świeżych tropów. 1 to obok polnej drogi - spostn:e·
7.ające podchod?.ą do ogrodów i sadów, obgryzają m. takich zwierząt. których istnie- żesz bez większego trudu je·
in. głąby kapusry, korę z drzew owocowych, gałązki. nia w takiej bliskości ludzi nie miołę. Nie wiesz, co to jest? To Zające mają swoje obszary bytowania, zwane ostoją. podejrzewaleś do tej pory. Tuż jasnozielona, "wiecznie żywa",
· .
'" ; l J /
.~
·.\. ~
-..;..~
_\!
'
•
Fot. Z. Bisanz
. .
. . . .. ..
..
;-.~... ...
. -
~Trzymają si~ chętnie ostoi i tylko w czasie dutych za bramą obejścia - od szopy- zawsze okry1a liścmi roślina.
śnie:tnych
zawieiprzenoszą się
z pola do lasu.Zając prowadzą ślady łasicy: może
tu Niedostosowana do czerpania1-- ...-- --- - --- ---- ---- - ---'---4
jest w całym naszym kraju najpospolitszym zwierzę· wlaśnie przeniosła się z letniej soków z ziemi - rośnie najczęś·
ciem łownym. siedziby w stosie kamieni w polu ciej na drzewach o drewnie i kwiczoły. Ptaki, czyszczącsobie ka naszej książki. Popatrz- dwa Na świeźym śniegu doskonale motnadedukować
ze -
na zimowe mleukanie i stąd miękkim, bogatym w soki. Cz:ęs- dzioby o galęzie drzew, pozos· niewielkiedolkiw śniegu, p n: e-. k będzie dokonywała swoich wy· to zupełnie niewidoczna w in· tawiają w szczelinach kory na· bija pn:ez nie ziemia, więc kuro- ś.ładu zająca, 13 się zachowywał: gdzie kicał, na praw. jest bardzodrapieina, po· nych porach roku, zasłonięta liś· s i ona jemioły, które później wy· patwy schroniły się tu jeszcze którym odcinku biegi, gdzie pozosrawił bobki, z któ· l uje w promieniu do 300 m od ćmi swego "gospodarza'", do· puszczają m ale korzonki. Wras· przed opadem. Utwierdza nas rych ga.lęzi obgryzał korę, gdzie rozgrzebywał śnieg gniól.Zda, w dzieó i w nocy na piero zimą pokazuje swą krasę. tają one w miazgę, potem w tym przekonaniu fakt, żeślady
w poszukiwaniu jedzenia itp. Z miejsca terowania do polne gryzonie, zjada też jaja. Spotkasz ją także na lipie, jesio· w drewno i czerpią soki odżyw- prowadzą od dołków, a nie ku swojej kotliny zając nie biegnie prostą drogą, opisuje Ła.sica naleiy do zwierząt praw- nie, jodle i sośnie, na wierzbach cze ze swego ,.gospodarza"... nim. Obserwujmy ślady dalej:
nieregularny krąg, od czasu do czasu kica kawalek nie chronionych. W niektórych i olchach. a nawet w sadzie na po kilkunastu ptasich krokach w przeciwnym kicru.nku po własnym tropie, wreszcie 'okolicach ciemnobrązowe fu· drzewach owocowych. Jeśli Oto jeszcze jeden ślad na po· odciski łapek robią się jakby _odskakuje w bok, niekit-dy na odleglośł do 2 me- terko lasie bieleje zupelnie na pn:yjrzysz się bliżej jemiole, zo· nowie: przedstawiam Ci go na mniej wyrażne, po obu stronach
T zimę... baczysz na niej białe j•gody. Są rysunku. W tym miejscu noco- tropów ukazują się mocne odbl-
trów.
en manewr powtara kilkakrotnie, zawsze one klejące i chętnie zjadane wała para kuropatw, naszych da końców skrzydeł obu kuro-lżejsze, trzecie -ledwo widocz- ne! Cały ślad się urywa! To
w tym wlaśnie miejs>u kuropa·
twy zerwały się do lotu.
Nawet nie zdajesz sobie w tej chwili sprawy, że oto czytasZ już pierwsze zdani• w księdze z:i.
mowej przyrody, źe Twoja tra·
perska wiedza poszen:a się
z każdą chwilą.
r
,-
Ci~g dalszy na
str.
8 Tuż u progiem domu zaczęta przez jemiołuszki (nazwa !l znajomych z pierwszet~o odcin- patw. Drugie odbicie jest już Ci~gdalszy m str . 9
~~---~~~ ~~~~~-:~==~~~::====~~~~~~~ ~~ ~ - ]'
..
•' ..
· '
.-
· "'
8
~wiem, czy
~ mieć cb!oJ>c.a bardzo
do'~:#ix!~JI~!i·.", dcj ·chwili mój~
Ciu d~szy ze
s tr.
7'
w kierunku kotliny, przez
co
zbliża się do niej. Potem vrystarczy jeden skok i - jest w dol!} u!W czasie obserwacji zająca w polu zauważysz nary- chmiast, że nigdy nie chodzi on krokiem, jak pies, kot,
czy choćby świnia. Jego ruch - to zawsze wi~ze lub mniejsze
skoki.
RysunekA
pokazuje biegnącego ująca, opadającego po odbiciu na przednie lapy. Narych- miast zegnie on łukowato 'ciało i wysunie jak najdalej do przodu rylnc skoki przed nogi przednic, przenosząc 112 nie ci~ ciała (rys. B).
Cqg dalszy aa str. 9
Ty lko człowiek człowiekowi
przyjacielem
Chodzę do 11 kl. LO. Bardzo
lubię swoje koleżanki i kolegów.
Mamy specyficzne pseudonimy i przezwiska. Tworzymy bardzo
zgraną paczkę i bez tej rodzinnej atmosfery w szkole nie w·,.obra-
żam sobie wprost życia. W naszej klasie wszyscy są sobie życzliwi,
dzielimy się
czym
tylko można, jeśli zachodzi taka potrzeba. Dzi-wią mnie nieraz listy-skargi, za- mieszczane w ,.RP", o braku har- monii czy jakichś złych (zawist- nych) stosunkach w klasie.
lubię swoich nauczycieli, a szczególnie "ychowawcę~ Oni nas- uczniów też darzą sympatią
i serdecznością. Dlatego przeby- wanie w szkole jest dla mniewiel-
ką przyjemnością.
Oprócz szkoły istnieje przecież
jeszcze dom. Nie wyobrażam so- bie, jakby to było, gdybym w tym domu nie miał brata. ,.Mondo"
jest mlod;zy ode mnie o trzy lata.
Może dlatego, że jestem gadułą,
tak bardzo mi jest potrzebna
obecność mojego brata w domu.
Zawsze mnie wysłucha·, choć i on nie jest mi 'dłużny, bo też lubj
dużo gadać. Jeśli zachodzi po- trzeba, pomagam mu w lekcjach,
przepytuję go. Obaj kochamy
przyrodę i dlatego lubimy letnie
wędrówki turystyczne. Zdobywa- my punkty i odznaki turystyczne.
Zawsze w czasie wakacji jesteśmy
razem. Poza tym oba mteresuje- my się muzyką mlod ieżową, śle
dzimy listy przebojów, jednak
każdy z nas jest fanem innego
zespołu. .
Mamy zawsze wiele tematów do omówienia, bywa że brakuje nam czasu na dłuższe dyskusje.
Zwierzamy się sobie z codzien- nych trosk i chwalimy sukcesami w nauce czy też w innej dziedzi- nie. Humor dopisuje nam zawsze, - bo obaj uważamy, że tylko nasto- latkom wypada śmiać się ze wszystkiego.
Niektórzy twierdzą, że przyja- cielem może być jakieś zwierzę, choćby pies czy koń. Twierdzę, że
autentycznym przyjacielem szło
wieka może być tylko człowiek.
Bo tylko ludzie posiadają intelekt i są zdolni wyrazić swoje emocje;
troski i radości nie tylko gestem ale słowem i czvnPm.
Pogodny Gązojaga
.
Ty jeste ś ja
jestem uczennicą lllldasyszko-
ły średniej . • ~m prawie 18 lat.
Mieszkam w Bydgoszczy.
Nigdy nie zwracaliśmy na sie- bie uwagi, mimo iż chodzimy do jednej klasy. Na którejś z coty- godniowych praktyk szkolnych
przypadła nam praca razem. Po-
czątkowo nie mogliśm)' .,wpaść"
na wspólny temat, lecz niebawem z zapałem wymienialiśmy poglą
dy o pierwszej lidze w żużlu, naj- lepszych nagraniach Led Zeppe- lin, o Stachurze. Zastanawialiśmy się, dlaczego wśród trzydziesto- osobowej klasy nie odnaleźliśmy
się wcześniej. Obecnie w Tomku mam najlepszego przyjaciela, któremu mogę zaufać i zawsze na niego liczyć. O chodzeniu nigdy
Za samotność płaci mi przyroda
\\roem na pewno, że moim naj- lepszpn prl)iacielem jest przyro- da. W niej znajduję ukojenie. Nie
umiatam pozyskać prl)iaciół:.lu
dzi; chyba nie zasłużyłam na pra-
wdziwą przyjaźń. Za samotno~.
czasami pustą beznadziejność, za trudne chwile przykrości płaci mi przyroda. Tam mogę pomarl)'Ć, pofantazjować (doznaję czasami uczucia. którego słowami nie po-
trafię określić), pom)-śleć o życiu.
Tak jak to jest w piosence: .,ja nigdy nie umiałam żyć". fa.ki)'CZ- nie nie umiem żyć, zawsze błą
dzę. Na łonie prl)•rody czuję się sobą, wolną jak ptak, po prostu wspaniale. Przyroda to moja ra-
dość, to coś wspaniałego i nie
Przy moim chłopaku podciągam się
intelektualnie
Najchętniej przeb)·wam z mo-
im chłop.tkiem. Chodzimy ze
so-
bą od niedawna. Kied)• zna~m go
l)~ko ze szkolnego: .,cześt", my-
ślałam, że nigd)• nie poznam go
dokładniej. Każde jego słowo
skierowane do mnie b)io d~
mnie ogromn)•m zaszczytem,
wy-
da,V"ał mi się nieosiągalny.
Aż kiedys przełamałam tę 1»-
rierę, no i. .. jest nam razem ał
kiem iajnie.
Piotrek dobrze się uczy, S)'Ste- mai)'CZnie gra w piłkę nożną, na·
leży do różn)-ch kół zaintereso-
wań i dlatego nie spotykamy się
zbyt często. Ale gdy mamy się
Klub Nastolatków pyta:
Z KIM NAJ C H TNIEJ PRZEBYW ASZ?
nie było mowy, choć wszyscy
traktują nas jak parę, a nie potrafią zrozumieć, że łączy nas tylko
przyjaźń. Tomek pomaga mi w przedmiotach ścisłych, ja jemu w humanistycznych. Wzajemnie
się uzupełniamy stanowiąc jedną całość. l tu sprowadza się to mą
dre zdanie: ,.Ty jesteś ja".
Elk.a
Wśród ludzi
Doszedłem do wniosku, że naj- - chętniej przebywam wśród łudzi
- koleżanek, kolegów, przyjaciół.
Może dlatego, że będąc od 6 lat instruktorem ZHP i prowadząc drużYnę zuchową i harcerską
mam ciągły kontakt z otocze- niem. Nie sprawia mi. to specjal- nych trudności, a daje dużo zado- wolenia i satysfakcji. Mimo obo-
wiązków domowych i czekającej
mnie w tym roku matury, zawsze
znajdę .:zas, aby spotkać się z ko-
leżankami i kolegami z obozów na różnego rodzaju zlotach, raj- dach czy biwakach. Uważam, że właśnie przebywanie wśród ludzi
- .ró.wieśni ków, pozwała mi na
ocenę samego siebie, na naucze- - nie się czegoś nowego od innych,
na wyciąganie wniosków z ró*:
· nych sytuacji i na poprawę postę
powania.
Robert
rozumiem jak niektórl)• ludzie brutalnie ją niszczą.
lodb z Kieleckiego
Może
trudno to zrozumieć
Innym na pewno wyda się głu
pie to, co chcę powiedzieć o swo·
im przyjacielu, ale postanowiłam napisać i koniec. Moim przyjacie- lem jest rzecz. Tą rzeczą jest ma- gnetofon. Może trudno to zrozu-
mieć, ale właśnie tak jest i z nim najlepiej mi się przebywa.
Mam przyjaciółkę, ale ona ... nie jest na każdą chwilę. '
Kiedy jest mi smutno, włączam
magnet, u kła~am się na łóżku
.. brzuchem do góry''. rozmyślam i marzę. Często zapominam o kło
potach, albo myśląc przy muzyce
znajduję sposób na wyjście
z nich. Oboje z magnetem najbar- dziej lubimy ,.Perfect" i ,.Eio", ale
najczęściej 'słuchamy ,.Oddziału Zamkniętego". On śpiewa swoje, a ja razem z nim. Kiedy sprawuje
się źle, z przymusu i z ciężkim
sercem staram się go ,.naprawić"
i dlatego czasami musi cierpieć
moje grzebanie w środku. Mimo wszystko jesteśmy do siebie przy-
wiązani. Wszędzie razem jeździ
my i znamy się na wylot.
Agnieszka
spotkac, to prl)•gotowuję się do tego dzier) \\'CZeśniej. Bo z l>iotr-
kiem jesttrudno rozmawiać. Uży
wa takich określeń, że w głowie
mam chaos pomimo piątki z pol- skiego. Za to mój poziom intelek- tualny ulega znacznej poprawie po rozmowie z nim. Jest szalenie
miły, nie da nikomu powiedzieć
o mnie złego słowa, często poma- ga mi, gdy mam kłopoty. Zawsze dotrzymuje słowa i nigdy nie mam do niego żadnych pretensji.
Chciałabym, żeby Piotrek zawsze
był przy mnie, najpiękniejsze
chwile spędzam z nim.
" Y
oko"l Po sąsiedzku ...
'
-
Najchętniej przebywam z mo- im kolegą, Januszem. Wolny czas
spędzamy u niego lub u mnie w domu, rozgrywając partię sza- chów alb~ przeglądając .,Wiado-
mości Wędkarskie". Obaj intere- sujemy się bowiem grą w szachy
i rybołówstwem. W spotykaniu
się nic nie staje nam na przesxko- dzie, ponieważ mieszkamy w tym- samym bloku. Znamy się już od 10
lat i Janusza uważam za najlepsze- go przyjaciela.
Piotrek
. ··--- ··· . ··-
. ~- - ·-· ~KOSTKI SIŁ~ l ENERGII
szczelnie zawinąć w foli~ aluminiową.Przechowywać w lodówce. Z braku wafli
można do formowania kostek utyć kraker- sów lub nawet herbatników. Kalorycz-• W czasie traperskiej wyprawy - szcze-
gólnie w trudnych zimowych warunkach,
zdarzają si~ takie moiJ!enty, kiedy .trzeba
zm~onemu i zziębniętemu organizmowi
dostarczyć natychmiast świeżego zapasu
/
.
długo przechowywać w lodówce, a zabrane do kniei i zjedzone w potrzebie, potrafią
uchronić zdrowie i. nastrój.
Sposób
-
podstawowy: 100 g suszonychśliwek, 50 g suszonych jabłek łub innych owoców, 50 g włoskich orzechów, 50 go- orzeszków laskowych, 50 g mleka w pro- szku, czubata l~a miodu, CZI}bata łyżka dżemu, olejek zapachowy lub przyprawa
cytrusowa oraz gotowy wafellub krakersy . Śliwki ·i jabłka posiekać na deseczce na jak najdrobniejsze kawałeczki, orzechy rozbić
na miazg~ w motdzierzu łub zawinięte
w czystą ~ciereczk~ zbić młotkiem. Owoce i orzechy zmieSzać dokladnie z proszkiem mlecznym (unikać krupek!); dodać miód i dtcm oraz przypraw~ lub olejek; ugniatać
wszystko łyżką ilrewnianą w miseczce. Kupiony w sklepie wafel (płaty) pokroić
ność: 100 g orzechów włoskich - 702, laskowych-
695,
mleka w proszku-480,
miodu - 320, śliwek susz. - 306. ·
' l
.
\ ~-. .
~'
W ARIA C jE czyli odmiany: . moma
używać'
w powytszcjkom~cji startą łla
tarce czekoladę, kakao rozrobione Jll! ~
dzo ~to z mlekiem
w
proszku; u prutony na sypko słodzony ryt- jako mas~ wypel-·niającą.
siły i energii. Takiemu cełowi sluźy m. m.
specjalne pożywienie. Podaję tu sposób
własnoręcznego przygotowania przed tra-
perską wyprawą wysokokalorycznych smacznych i słodkich kostek. Można je
-
l l l l
l l /
l
Na pcSmojcsienncj
.
tra- perskiej wyprawie do lasu~ej
nit
kiedykolwiek spotykamy kalużc. Mogąnam one oddać nicocenio-
ną pomoc przy mierzeniu np. wysokości drzew.
Za-
sadę takiego pomiaru wy-
.
ja~nia rysunek.
Stań wyprostowany tak, by kaJuta znajdowala się między Tobą a drzewem;
następnie przybliżając· się
lub oddalając od drzewa szukaj odbicia wiencholka drzewa w samym środku
kałuży. ,
T craz ilwataj: odległość
od drzewa do środka kału
ty
podziel przez odległośćod środka kałuźy do Two- ich stóp. Otrzymaną wiel-
kość pomnóż przez odJe·
głość od ziemi do poziomu Twoich oczu. Otrzymasz przybliżoną WYSOKOŚĆ
DRZ EWA.
.
'na'prostoką_ty i rozwalkować na·nich przy-
got<!wan.ą masę na grubość ok. l cm.
Z wierzchu przykryć drugim płatem waf- la, Pokroić na prostokąciki 4 x
5
cm, kUdyZadna to przyjemność, kiedy w czasie brodzenia po głębokim śniegu, wsypuje ci
się on za cholewkę buta. Mokro, nieprzy- jemnie; zawilgocone nogi szybciej zmarzną.
·Unikniesz tego dzi~ki traperskim getrom.
Popatrz na rysunek: przedstawiam na nim dwa rozwiązania, oba oparte na tej samej zasadzie. Jest to jakby dodatkowa krótka nogawka chroniąca wierzch buta. Najlepiej
zrobić ją ze starych nicużywanych <Wnsów
• lub innych spodni, które można dodatkowo
zaimpregnować. W miejsca zmarszczeń wciągnięta jest guma. Taśma podtrzymuje
TRAPERSKIE GETRY
'getry od dolu buta. - ' Getry można także uszyć z kawalka bfe"
zentu lub płótna namiotÓwego. JIU na
·pierwszej wyprawie po kopnym śniegu przekonasz s i~, jak bBrdzo są pom~
takie
· traperskie getry.
Wygrać
z
Romanem Wrocławs.kim - to największe marzenie Tadka ZalewskiegoMłod· zi naukowcy - to do Was!
DLA TYCH, KTÓRZY INTERESUJĄ s· IĘ:
Dwóc h
młodychbarczystych
chłopcóws plata
sięw
żelaznym uścisku. .
Każdyz nich próbuj e
założyćprze ciwnikowi tzw.
klamrę,czyli
opasać rękami tułówrywala i
wykonaćrzut
dający zwycięstwo. Potężniezbudowany blondyn to
młodySzwed . Jego konkurentem jest wielka nadzi e ja polski ch z apasów kla sycznyclrTade ' u s z Zalews ki,. a
stawkąpoje dynku - awa ns do strefy me d alow e j mistrz o stw
światajuniorów. Minimalnie wygrywa prz edstawi- ciel Skandynawii - on
będzie walczyło medal, a ambitny Polak zajmie V
lokatę.T
adek stosunkowo późno trafil do wyczynowego sportu. Jakoniespełna szesnastolatek cho-
dził sporadycznie na zajęcia kultu- rystyki. Tam obdarzonego bardzo dobrymi warunkami fizycznymi
chłopaka, dostrzegli trenerzy z war- szawskiej "legii". Zaprosili go na trening. Tadek wzbraniał się, alędał się wreszcie przekonać. ,przyszedł
do salki na Łazienkowskiej, popa-
trzył na kilka walk i postanowił spróbować. Trafił do grupy trenera Zygmunta Karczewskiego. Na po-
czątku było bardzo ciężko. Mając znikomą praktykę przegrywał raz za razem z bardziej doświadczonymi
zawodnikami. Jednak nie zrażał się.
Z upo'rem ćwiczył, zgłębiał tajniki
wałki na macie, doskonalił technikę
i wytrzymałość. Na ęfekty nie mu-
siał długo cz~kać. W wieku 16 lat
zdobył mistrzostwo Warszawy ju- niorów: Ten pierwszy sukces· po- zwolił mu uwierzyć w siebie, nabrać
wię'kszej pewności i tak potrzebnej w sporcie odw gi. W rok później
powtarza ten sa1 sukces. Już nie on boi się 'przeciwi ków, to·oni czują przed nim re~ '!kl. Przełomowy
jest rok 1983. T n owany przez Bo-
• o o
Iesława Dubieckiego znacznie roz~
winą! umiejętnqści techniczne iwa- runki fizyczne. Obecnie walczy w kategorii do 100 kg. Jak na tę wagę, nie jest, jak to często bywa, charakterystycznym "grubasem".
o
silną bronią, natomiast spore rezer- wy możliwości ma w "stójce", czyli
w pozycji stojącej. Zdaje sobie spra-
wę ze swoich braków, stale podpa- truje najlepszych i koryguje )Yłasne błędy.
Przeciwnie, przy wzroście ponad M ówi, .że nie można wsz st- 180 cm ma harmonijną budowęcia- kiego stawiać na zapasy· la. W bieżącym roku odniósł wiele Wie, że sportowa przygoda
.znaczących sukcesów. Na mis trzos- kiedyś się skończy. Obecnie jest twach świata medalu wprawdzie w maturalnej klasie technikum bu-
nie zdobył, ale V miejsca nie musi · dowlanego. W najbliższym roku za-
się wstydzić. Na III międzynarodo- mierza trochę "odpuścić" sport, wym turnieju im. Maksymlaka zajął bowiem pragnie należycie przygo~ ł l lokatę, na wiosnę zdobył mistrzo- tować się do egzaminu dojrzałości,
stwo Polski juniorów, a w majo- a takźe egzaminów·wstępnych na .wych mistrzostwach senioró':" zajął AWF.
wysoką V lokatę (a mogło być jesż-!
VV
szkole jest bardzo popularny cze lepiej). Wreszcie wywalczył ·· i lubiany. Jego.pogodne·usposobie-prymat Warszawy seniorów i zajął 11 nie i humor na co dzień udziefil się
miejsce w letnim rzucie ligi zapaś- wszystkim wokół. Na pierwszy 'rzut niczej, ulegając tylko mistrzowi oka nikt by nie,powiedział, ile w tym
świata Romanowi Wrocławskiemu. potężnym chłopcu jest spokoju Ten ostatni sukces uważa za jeden i opanowania. Takźe w klubie darzą
z najcenniejszych. Oprócz wielu go sympatią. Z Arkiem Wiśniew-
zalet, Tadeusz ma jeszcze i pewne s kim i Pawłem Grzybickim, kolega~
mankamenty. Musi popracować mi z maty, tworzą nierozłączną
nad wytrzymałością, bo zdarza się, i zgraną paczkę. Zwykle nie dyspo-
że kondycyjnie nie wytrzymuje do n uje wolnym czasem. Szkoła, !re-
końca wielu pojedynków. )ak twier- ningi, turnieje, obozy- wszystko to dzi, walka w "parterze" jest jego wypełnia prawie całe jego życie.
T
akiery zimowisk będzie kilka, a w większości będą one kontynuacją waka~,
cyjnych obozów naukowych, jakie w ramach Harcer.~kiej Naukowej .AICcji Let-
1 niej ~983 zostały zorganizowane w różnych
Wino
bez alkoholu!
Czasem lubi posłuchać muzyki,
obejrzeć w kinie dobry film, iść do dyskoteki. Narzeka trochę na brak rozrywek i przyjemności, z których
_korzystają jego ró~ieśnicy, ale za- pasy wiele mu rekompensują. Pod-
-różuje, zwiedza miasta, poznaje in-
teresujących łudzi, a i sukcesy dają dodatkową satysfakcję.
Dotychczas nie miał kłopotów ze zdrowiem poza niewielkimi uraza- mi, które w tym męskim sporcie są
chlebem powszednim. Rodzice,' którzy początkowo niechętnie pa- trzyli na zamiłowania syna, przeko- nali się do zapasów i są najwierniej- szymi kibicami. O tajemnicyswoich
~zybkich. sukcesów (po trzech la- tach treningu) Tadeusz mówi wprost: praca, i jeszcze raz praca.
Wszystko, co osiągnął, zawdzięcza
niesamowitej systematyczności
i zdyscyplinowaniu. Treningjestdla niego świętością i musi zdarzyć się coś rzeczywiście bardzo ważnego,
aby g~ opuścił. Oprócz przysłowio
wej mrówczej pracowitości jest tak-
że bardzo ambitny. Przeżywa każdą porażkę. Stale chce być lepszy, wy-
żej piąć się po~szczeblach zapaśni
czego wtajemnicrenia. Jeśli nie za- braknie mu wytrwałości, możemy
być pewni, że mistrzowski tron po Romanie Wrocławskim (który za-
powiedział odejście po olimpia- dzie) nie zostanie pusty.
Tekst i zdjęcie:
ANDRZEJ BACZVŃSKI
e RÓŻNYMI DYSCYPLINAMI NAUK HUMANISTYCZNYCH
GRUZJA (PAP). W jednym zzakładów 'winiarskich Gruzji rozpoczęto produkcję całkowicie bezalkoholowego wina. Ten oryginalny napój z winogron, nazwany
"Gwinisa", otrzymywany jest w specjał-
nych urządzeniach próżniowych, a tech- nologia jego produkcji polega m.in. na wyparowywaniu alkoholu. Otrzymywa-
na złocistego koloru ciecz zawiera w so- bie wszystkie cenne składniki szlachet- nego wina - sole mineralne, witaminy, mikroelementy o~az zachowuje wspa-
niały bukiet smakowo-zapachowy. Je- szcze w br. planuje się wyprodukowanie w Gruzji ok. ·20 tys. dekalitrów bezalko·
holowego wina.
(jo)
'
G ASTRONOMIĄ, ELEKTRONIKĄ l CYBERNETYKĄ
G ZAGADNIENIAMI MIĘDZY~ARODOWVMI
miejscach Polski. Toteż uczestnicytych let- nich obozów będą mieli pierwszeńst{,..,o, gdy idzie o przyj4cie na wspomniane zimo- wiska. Ale to nie znaczy, że inni nie mają
szans! Zimowiska- jak i inne obozy harcer- skiej akcji naukowej- są dostępne dla każ
dego ucznia, który poważniej interesuje się jakąś dziedziną wiedzy. To zainteresowanie trzeba jednak udokumentować. Dlatego
zgłoszenie powinno zawierać, obok danych osobowych, krótki opis osiągnięć w tej dzie- dzinie wiedzy, która szczególnie pasjonuje
zgłaszającego się, opinię opiekuna nauko- wego (np. nauczyciela), opinię drużynowe
go lub szczepowego. Zgłoszenia należy nadsyłać do 25 grudnia 1983 r. pod acfre- sem organizatorów danego zimowiska.
'
'
G l NIE TYLKO .. .
- r.GŁÓWNA ł<WAl~RA ZHP ... ;
- ~O RGANIZ OJE ~~~~'=t
og ól ri (;f olskie zimo ~~~ ~.::
· ..;- n aukowe ~-,~~~
Zgłoś się! Masz czas tylko do świąt!
•
'
o
Jeden z.~obozów Hait:ersklej Naukowej Akcji Letniej 1983. Zajęcia biologów i chemików
Fot. T. Kłosowski
A oto - ·jakie obozy będą do Waszej dys- pózycji:
e
Zimowisko interdyscyplinarne nauk •humanistycznych, zorganizowane w Koś
cielisku k!Zakopa~ego. Ma być ono jakby dalszym ciągiem Bieszczadzkiej Ekspedycji
·Naukowej 1983. Jest przeznaczone dla uczniów interesujących się jakąś dziedziną
nauk humanistycznych. Zgłoszenia nadsy-
łamy pod adresem: Krąg Białej Podkładki,
ul. Solskiego 30, 30.;o27 Kraków .
e
Dwa 'zimowiska astronomiczne. • Pierwsze,~oświęcone
naukowym podsta- wom astronomii i obserwacjom nieba, będzie zorganizowane przez Katowlcą Ko- mendę Chp~ągwi i Planetarium Śląskie w Chorzowie. Zgłośzenia: hm Janusz Po- lak, Komenda Chorągwi ZHP, ul. 3 Maja 7, . 40-063 Katowice. Drugie, poświęcone za- stosowaniu w astronomii nauk matematy- cznych -cybernetyki, elektrortiki itp., orga-
nizują: Planetarium Olsztyńskie i Komenda Chorągwi ZHP w Olsztynie. Zgłoszenia dr Zbigniew Gałęcki, ul. Zwycięstwa 38, 10- 540 Olsztyn.
e
Zimowisko dyskusyjno-badawcze problemów międzynarodowych, zorgani- zowane przez Komendę Hufca ZHP ŁódźŚródmieście i Szkołę Harcerstwa Starszego
"Perkoz", odbędzie się w Ośrodku "Per- koz" koło Ołsztynka. Tematem numer je- den zimowiska będzie ·rola dyplomacji
w ·stosu'nkach' międzynarodowych. Zgło
szenia: dr Marek Wiktorowski, Komenda Hufca Łódź Śródmieście, ul. Sienkiewicza 100, 9G-357 Łódź,
o o
W imieniu organizatorów - zachęcamy
do udziału! (tok)
JlłPC':ZC:::=');"' .
d, ...
.,,,+4. --~ .... 'i:'"" ':t?-,,....,.._.· ·. ~ ~ · szKLARNIA , w w _ IE : żY·, . :; .. :' . d
--~
-
W najbliższym czasie z krajobrazu Chorzowskiego. Parku Kułtury i Wypo- czynku zniknie charakterystyczny ele- ment - wieża szklarniowa.
Wybudowana przez austriacką firmę
miała zaopatrywać Śląsk
w warz)wa .Konstrukcja wieżowa szklarni miała za-
pewnić przyspieszoną wegetację roślin dzięki naturalnej cyrkulacji ciepłego po·
wietrza w górę i okrężnemu ruchowi _ w górę w dół specjalnych półek -
poletek uprawnych napędzanych
•c· L,,o: •. ~ ...H: lU
olbrzymimi. kołami łańcuchowymi. Ni.~~"
stety eksperyment nie powiódł się.
· Obecnie wobec konieczności kosz- townej wymiany całej, zewnętrznej,
przezroczystej obudowy wieży, zdecy:
.dowano się na jej rozbiórkę.
Zwróćcie uwagę, że z zewnątrz prawie czarna obudowa wieży przepuszcza do
środka jasne światło.
Tekst i zdjęcia:
ZBIGNIEW BISANZ
• •
'
•
4
' ~.----.:.0 górnikach co pasali owce
-
Na pewno oiejeden już się nad tym zastanawiał, jak to jest, że luifzi
pracującycli głęboko pod ziemią,
kVkaset metrów pod naszymi do·
mami, drogami, szkofami i ogród- kami nazywa się górnikami, a nie na
przykład "doJnikami". Przecież
mówi się też - dofowiec, albo że ktoś pracuje na dole. Ale najpopu- larniejsza nazwa określająca ludzi,
dzięki którym mamy węgiel brzmi:
górńik.
Skąd więc ten paradoks? Bierze
się on z początków kopalnictwa
węgla. Pierwsze okruchy tego mi-
nerału przed wiekami ludzie zna-
leźli w górach. Być może pasterze owiec siedzący w chłodną noc przy ognisku przypadkowo wrzucili <lo ognia razem z drewnem kawal czar- nego kamienia i zauważyli, że on się
pali tak samo jak sosnowe szczapy.
A nawet lepiej, bo dłużej i daje
więcej ciepła. Zapewne pasterska plotka szybko rozniosła się po oko- licy i ludzie 'z nizin przyszli szukać płonącego kamienia. Gdy się prze- konali, że jest go dużo i można go z górskich zboczy wykopywać
i sprzedawać - pozostali tam. Tak prawdopodobnie powstal zawód górnika. l choć dzisiaj J<opalnie są
coraz-głębsze, a lu~Jzie po węgiel schodzą ponad,.800 metr,ów pod
r.
ziemię, "tO chyba już zawsze będzie się ich nazywać górnikami.
O kopaczkach i kombajnach
Do dnia dzisiejszego zakład albo
przedsiębiorstwo zajmujące się wy- dobywaniem węgla, siarki, mied·zi, piasJ<u czy też jeszcze innych mine-
rałów nazywa się kopalnią. To też
jest stara nazwa i nie za bardzo już
odpowiada nowoczesnym meto·
dom wydobywania węgla.
Zapewne zyją jeszcze ludzie, któ·
rzy pamię~ają czasy, gdy jedynym
narzędziem pracy górnika był kilof i łopata.
jesZ"cze dawniej była to po prostu mocna, żelazna kopaczka w kształcie motyki, którą później
zastąpił kilof. ·
Chociaż będący węglem dia!f!ent jest ńajtwardszym z wszystkich mi·
neralów, to węgiel wydobywany w naszych kopalniach należy do skal miękkich. Można go nawet
kruszyć silnymi rękami, a uderzony
młotkiem czy kilofem rozsypuje się
'na orobne kawałki.
'
Spccjali~ci obliczyli jej tycie na około 60 lat, bo tyle mniej więcej trzeba c1.asu, te by wydobyć z jej głębin
240 mln ton cennego węgla gazowo-koksowego.
Zcby mogla zasilić polskie górnictwo trzeba było wydrążyć ponad 30 km pod7jemnych korytarzy dla
udostępnienia pierwszych pokładów węgla. Wyd~~O·
no tct 4 szyby wydobywczo-zjazdowe i wentylacyjne o lącznel głębokości 3 kilometry. Jeszcze przed nar-
bórką ruszyła pierwsza ~iana w~glowa a w polowic grudnia uruchomiona zostanie druga. Ten etap budo· wy fachowo nazywa się wstępną eksploatacją. Docelo·
· wo, prq pełnym rozruchu kopalnia wydobywać bę·
dzie 12 tys. ton węgla na dobę.
Ale kopalnia to nie tylko jej podziemna c-t~ść. Wiele
wydziałów niczbędnych w procesie wydobywania wę
gla znajduje się na powierzchni. Wraz z pierwszym fedrunkiem uruchomiono niczbędną c1.ęść zakładu
przeróbki węgla, stację odmetanowania, rozdzielnię główną, kopalniany dwor7.ec kolejowy, magazyny i warsztaty.
K
a~y piau-1. pragnie, by zro- ' '. dzone pr1.ez niego pos~cic ~
NAJMŁODS
\YI pierwszym etapie rozruchu 7.aloga nowej kopalni liczy ok. 2,5 tys. pracowników, którym prt.ekazano
część latni górnic-zej na 4 tys. miejsc, lampiarnię
i markownię, gdzie Wdy górnik przed zjazdem na dół
pobiera blaszany znac-tek ze swoim numerkiem.
W pobliżu kopalni zlokaliiowane zostały dwa bu- dynki hotelowe na 600micjsc. W jednym z nich mic~i się stołówka pracownicza oraz zaklad leczniczo-zapo- biegawczy.
bohaterowie jego pow1e~1 przeżyli go, jetcli nie a setkę Jar, to odzie·
s1ęć lub przynajlllll\ejo;jcdcn rok. l chyba
r_r7.etyją, jeieli autor .włoży w nich cho·
Claib_Y odrobin~ swG3o~orca. ( ... )A ponic·
w a~ 1 ja w swoich tbdMterów usilowalem
~łożyć ową odrob~ Jerca, prato łudzę s1ę słodką nadziej~,
te
przetyją mnie, 1J:kiedy j~ nie ~zielDnic na świecie, mój
"Łysek z pokładu Idy'/ nadal będzie prze·
żywa! tęsknotę za i4łcąiw słońcu, że stary Kubok nadal będzie mu podsuwał kęs
chleba lub kostk~ cukru i 'i.e Ondraszek będzie nadal zbijał w'B~kidach i "równał świat", i ie iniynier Kllarski będzie nadal ratowal swoją "Victorię" przed zalewem, i
te
górnik B ułandra będ7Jc wciąż oszuki·w~l diabla, a kopidol Joachim Rybka bę·
dz1c 'sluchaltykania fWYCh siedmiu zegar- ków, by w siedmiorakiitrich szepcie d osły·
s~cć_ szelest mijanego:c-tąsu" -tak marzył
p1sarz w sicdem<bicsięciolccie swoich urodzin.
Kiedy w grudniu 1963 roku najbliżsi żegnali go na zawsze., gdy na otwarą mogi·
lą pochylały się górnicze sztandary i cala
śląska brać przybyła ro na skoc-towski cmentarz, by pożegnać swego piewcę -
wiedzieli,
te
nic wszystek ods7.edl, gdyżpozos!aly przecież jego książki - pokatny dorobek jak na jedno żvcie.
Fot.
Zbigniew Bisa n z
J
ak każde dzieło rąk ludzkich jest jeszcze ciepła od roboty, bo dopieroco
została po 7 latach budowy oddana górnikom do fedrunku. Najmłodszaw Polsce - Kopalnia Węgla Kamiennego "Suszec"
jest 9 zakladem wydobywczym wzniesionym w Ryb·
nickim Okręgu Węglowym i 19 zbudowanym w Poł·
sce Ludowej.
Górnicy "Suszca" głównic będą mieszkać w pobli·
skich Zorach, gdzie już oddano dla nich blisko ł600
mieszkań, a do końca tego roku otrzymają dałs.zych
200.
U roc-t.ystość otwarcia kopalni i pierwszy wagonik
okolicznościowego fedrunku jest j~j ~tartcm do nor- malnej pracy. (stw)
. .
Gustaw Morcinek przyszedł na świat w Karwinie na Sląskif:Cicszyńskim w 1891 roku. Dzieciństwo ~młodość pófniejszego pisarza 'nie było ról.bwe:rPocbodzil z bied- nej, śląskiej, górnieztj'l:Od7jny, w której
podstawą utrzymania byl skromny zaro- bek ojca pracująccgo,w kopalni. Było tak do czasu dwóch wielkich katastrof górni·
czycb. W jednej z nich zg~l ojciec Gusta- wa. Matka ze skromnej wdowiej renry nie
była w stanie wyty-wić. kilkoro dzieci. To-
też gdy Gustaw kończył czternasty rok życia, postanowii uliyć marce i rozpoczął
pracę w kopalni "Gięłłoka" w Karwinic.
Jako młodociany gcli-ńik na własnej skórze
doświadczył trudu i nid>czpieczeństw pra- cy na dole. TerminoW'ahv zawodzie i dora·
bial się doświadczeó~klóte w pótniejszym okresie życia zaOII!OCQWaly książkami.
Często po szychcie Uedł wraz z kolegami na piwo i przy kulili! złocistego płynu
wsluchiwal się w icłrópowteści. Ten górni·
czy świat pełen mrocznych tajemnic, przy-
giel, nazywane są kopalniami. Tylko nie ma już kopaczy. Zastąpi~ Ich nowoczesne kombajny węglowe
i strugi.
O c zarnych
podziemnych wstęgach
nazywa nych
pokładami węgla
". ' • ...".. ·---· .-• ' • . . . . -r "_ .
W
bieżącymroku polscy górnicy
wydobędą powyżej190 mln ' ton
węgla.Uprzednio
założO!'Yplan wydobycia
zostałprzekroczony
jużw 3 kwartale. Pod tym
względemznajduje- my
sięna 4 miejscu w
świecie.Natomiast w eksporcie
węglazajmujemy 3 miej s ce i
wyprzedzająnas tylko Stany Zjedna- . .
czone i Australia. W tym roku wyeksportujemy · do innych krajów
około35 mln ton
węgla.Oprócz krajów socjalistycz- nych nasz
węgielkupuje
r(lwnieżFrancja, Finlandia,
Włochy,.
Brazylia, Republika Federalna Niemiec , Holandia, Austria i Hi- szpania. Na wydobycie tej
ilo_ś_ci węglapr a . cuje w Polsce 67
kopalń z czego 62 znajdują się na Górnym Śląsku, 4 na Dolnym i jedna w Lubelskim
Zagłębiu Węglowym.Czarnego
złotastarczy nam jeszcze na
długo.Obliczono,
żejest go pod
ziemią62 mld ton.
Dotąd najskułe.czniejszą metodą
geologicznych badań ziemi są wier- cenia. Na podstawie odpowiedniej
ilosci odwiertów i,analizy wydoby-
gorsze twardy, mgtowy i szary. Ob·
liczono,o4:M:asoby pokładów węgla
w Pols.ce wydobywane będą jesz- cze przez kilka pokoleń. Chyba~e
w międzyczasie węgiel zastąpiony
zostanie. przez fnne paliwo.
O p rzodkach
i ścianach, z których sypie się węgiel
'
'
• Kiedyś, gdy lt!dzie nie znali jesz-
1cze tak' dobrze natury ziemi węgiel
wydobywano ze sztolni. Sztolnia, to
był korylarz w zboczu góry, zabez- pieczony ocembrowaniem ;;. moc- nych bali - taka pozioma studnia.
Gdy z takiej sztolni górnicy wyko·
pali już czarny kamień, stawała się
dla nich bezużyteczna. Zo.stawiali ją
i szukali nowego miejsca, gdzie byt·
węgiel i wybijali nową sztolnię. A ta porzucona sama się kiedyś zawaliła.
.nie. Kombajn odcina w pokladzieiJ czyli urabianiu węgla albo, jak to
jedną warstwę węgla za drugą, aż Ort nazywają górnicy, "fedrowaniuu. wybierze pokład do czysta. .~·· Jest już tylko narzędziem pomocni·
Węgiel wybiera się też w kopal-;.:. ,c:q·m _rrzy obrywaniu n}e~ezpiec:z
niach z przodk6w chodnikowych."' ·ntewtszących skal. U gorntka w Sle- Przodek jest to miejsce,
dokąd
gór- · _ni nie majuż a~i
kilof_a,~ni łopaty.
nicy zdążyli chodnik wywiercić. W latach OS1emdz1es1ątych cały
tych z nich skal moźna narysować
dokładną mapę przekroju ziemi w danym miejscu.
O zębat ych
maszy n ach, które "wygrl{zły"
k ilofy
·'Polski węgle! urabiany jest kombaj- nami i strugami węglowymi.
Czy
taki kombajn można porównać do tego, który latem zbiera zboże
z pól? Można! Rolniczy tnie zboże,
Pierwsi górni9' nie znali jeszcze
maszyn do urabiania węgla. Po Skąd Wiemy gdzie leży węgiel, ile"
Na takich mapach przekroju zie- mi wys!ępujące w niej złoża węgla wyglądają jak grube czarne wstęgi;
niektóre zalegają ,poziomo, inne
wiją się jak wąż. Jedne są cieniutkie, kilkucentymetrowe, a niektóre
dwadzieścia parę metrów grube.
Najlep~ze pokłady mają węgiel
miękki, q arny i błyszczący, ·a te
Dzisiaj w polskich kopalniach po
węgiel schodzi się bardzo głęl>oko,
nieraz i więcej niż 1000 metrów pod
ziemię. A ze sztolni już się go w ogóle nie wydobywa. Zastąpiły je
ściany. Nie można ich oczywiście porównywać do tych1 które mamy w domu czy w szkole. Ktoś, kto jeszcze nigdy ściany nie widział
niech ją sobie wyobrazi jako pros-
tokątny łan żyta. W żniwa gospo- darz. tnie pokos ,za pokosem, aż
dojdzie do końca. Tak samów ścia-
' f .l młóci je i prasuje słomę a górniczy
J~ odkrawa z pokładu węgiel i ładuje
Jl! go na przenoś.niki. l w jednym,
• 1 i w drugim przypadku kombajny 'W wykonują najcięższe fizyczne pra- Kopaczka już za czasów naszych l:> ce, które kiedyśwykonywali ludzie.
pradziadków powędrowała do mu· · Tylko że kombajn węglowy jest zeum; a kilof jest w polowie drogi u ,zn~cznie mniejszy, bo też ma O"rie- do muzealnej gaoloty. W każdym 11 Ie mniej miejsca do pracy w ścianie
razie nie służyjuż temu co"dawnie~ll•<niź w polu.Za to jest masywniejszy>
prostu odłupywali go kopaczkami go jest, jak' głęboko pod ziemią za- i kilofami. Można powiedzieć,że go< lega? Na te wszystkie pytania odpo- wykopywali. Stąd też do dziś dnia .• wiadają geolodzy, czyli ludzie zaj-
miejsc~. gdzie wydobywa się wę- mujący się nauką o budowie ziemi.