• Nie Znaleziono Wyników

Nieznana korespondencja Marii Konopnickiej z Jarosławem Vrchlickim

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Nieznana korespondencja Marii Konopnickiej z Jarosławem Vrchlickim"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

Józef Magnuszewski

Nieznana korespondencja Marii

Konopnickiej z Jarosławem

Vrchlickim

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce

literatury polskiej 41/2, 551-557

(2)

N IE Z N A N A K O R E S P O N D E N C JA M A R II K O N O P N IC K IE J

Z JA R O SŁ A W E M Y R C H L IC K IM

W dorobku M arii K onopnickiej pow ażny dział stanow ią p rze­

k ład y z lite r a tu r : niem ieckiej, francuskiej, włoskiej i czeskiej. Te

o sta tn ie w y m agają specjalnego ko m en tarza.

Nie były bowiem

d o tąd znane okoliczności, w jak ich pow stały. Tym czasem n a genezę

ty ch przekładów w płynęła zarów no atm osfera la t osiem dziesiątych,

w k tó ry c h się uk azały, ja k i osobiste k o n ta k ty po etk i z Czechami.

B ył to okres szczególnej popularności Czechów w Polsce. S przy­

jał te m u rozwój w ypadków p o lity czn y ch : zarysow ujące się w r a ­

m ach m onarchii habsburskiej możliwości w spółpracy polsko-czeskiej

w obliczu coraz w yraźniejszego niebezpieczeństw a niem ieckiego.

Ale nie bez w pływ u pozostały też społeczne i gospodarcze p rze o b ra ­

żenia u nas. Stanow isko pozytyw istów wobec Czech, gdzie odrodze­

nie narodow e opierało się n a racjonalistycznych po dstaw ach i żm ud­

nej, dostosow yw anej do w arunków p racy , gdzie przeżyw ający dobę

swej św ietności s ta n m ieszczański odgryw ał rolę kierow niczą, m usiało

by ć ja k najbardziej p rzy chy ln e. D latego spraw y czeskie w ogóle

bu d zą u nas w ty m czasie wielkie zainteresow anie, a lite ra tu ra czeska

zdobyw a popularność. W W arszaw ie oprócz k ilku przedstaw icieli

starszej generacji n a czoło populary zato rów ty c h spraw w ysunęli

się studenci, członkowie założonego w r. 1880 K ółka Czeskiego,

k tó re rozw ijało niezw ykle żyw ą działalność pu blicystyczną.

O tóż t a ogólna fala wzmożonego czechofilstw a objęła tak ż e naszą

poetkę. W m arcu 1884 r. donosił M iriam , sam bardzo czynny jako

tłu m acz i k ry ty k ,

członek K ółka,

redaktorow i S l o v a n s k i e g o

S b o r n i k a , E dw ardow i Jelin k o w i:

Coraz więcej n nas osób zaczyna się zajmować literaturą czeską i pięk­ nym waszym językiem . Ot, niedawno jeden z kolegów moich, gorący

(3)

552

JÓ Z E F MAGNUSZEW SKI

przyjaciel Czechów, a Szan. Pana w szczególności, Paw eł Byczkow ski1, nauczył po czesku K onopnicką, naszą p oetk ę...2

N ie b y ła to oczywiście g ru n to w n a znajom ość języka, niem niej

u łatw ia ła ona p o znanie oryginalnych tek stó w czeskich. D ocierały

one do r ą k K onopnickiej częściej od chwili naw iązania osobistych

k o n ta k tó w z p rzedstaw icielam i tej lite ra tu ry . K ono pn icka pozn ała

przyjeżdżającego dosyć często do W arszaw y wielkiego polonofila,

lite ra ta E . Je lin k a , a p raw dopodobnie i in n y ch p rzelo tn y ch gości

czeskich, ale szczególnie ow ocna w sk u tk a c h b y ła jej znajom ość

z

Jaro sław em

Y rchhckim ,

najw y b itn iejszy m

p o e tą

czeskim.

Y rchhcky cieszył się w ted y u n as sław ą, zwłaszcza gdy w czasie

swego p o b y tu w P a ry ż u , w r. 1882, naw iązał nić serdecznej p rz y ­

jaźn i z ta m te jsz ą kolo nią po lsk ą i oficjalnie zdeklarow ał się jako

gorący polonofil i wielbiciel naszych w ielkich ro m an ty k ów . Żywe

echa w izy ty p aryskiej u to ro w ały m u drogę do czytelnika polskiego,

a jego poezja, łącząca w alory późnorom antycznej fo rm y z p o z y ty ­

w istyczn y m sposobem m yślenia i całym liberalno-d em ok raty czn ym

ład u n k iem ideow ym , znajdow ała dobre przyjęcie. Gorliwie głosili

sławę Yrchlickiego B . G rabow ski i m łodzi czechofile spod znak u

K ó łk a Czeskiego: Zenon P rzesm ycki, W . Czajewski, L. S. K o ro ty ń -

ski i inni. Oni też zwrócili n a ń uw agę K onopnickiej. O sobistą z n a jo ­

m ość z Y rchhckim zaw arła p o e tk a n a u ta r ty m już szlaku polskich

pereg ry n acji do K a rlo v y ch Y arów . C ierpiąca n a uporczyw e zapalenie

gard ła, zm uszona b y ła do w yjazdów w celach leczniczych za g ran icę:

do K a rlo v y ch Y arów i Ischlu. O tóż w czasie jednej

3

ta k ic h podróży,

w lecie 1884 r., baw iła K on o p n ick a w P ra d z e i s ta m tą d zrobiła w y ­

cieczkę do Chuchli, m iejscow ości podm iejskiej, gdzie m ieszkał

Y rchhcky. Chwile spędzone n a m iłej rozm ow ie w ro d zin n y m gronie

p o ety , a przede w szystkim sa m a p o sta ć najw ybitniejszego p rze d ­

staw iciela p a rn a su czeskiego, p ozostaw iły w jej pam ięci n ie z a ta rte

w rażenie. O pisała je w r. 1885 w red ago w anym przez siebie Ś w i c i e

i później często do nich m yślą w racała. O d tą d przez la t siedem u tr z y ­

m u je K on o p n ick a z czeskim tw ó rcą dosyć reg u la rn ą korespondencję

i w zajem n ą w ym ianę książek. W ty m też czasie p o w sta ją w szystkie

jej p rzek ład y z h te r a tu r y czeskiej, n iem al w yłącznie z Yrchlickiego.

U kazyw ały się one w czasopism ach: Ś w i t , Ż y c i e (warszawskie),

1 Paw eł Byczkow ski, student U niw. W arszawskiego, członek Kółka Czes­ kiego, autor sam ouczka Sposób nauczenia się po czesku (1884).

2 Z listu Miriama do E . Jelinka z dn. 20 III 1884 — zbiory Archiwum Literackiego w Muzeum Narodowym w Pradze.

(4)

KO RESPONDENCJA KONOPNICKIEJ

553

K r a j , T y g o d n i k I l u s t r o w a n y . Część ich umieszczono w I I I

tom ie Poezji (1886), a niem al w szystkie w V I serii Poezji w nowym

układzie (1904). P rzek ład y te g ó ru ją w aloram i literackim i n a d a n a ­

logicznym i tłum aczeniam i B. Grabowskiego, nie dorów nują jed n ak

spolszczeniom M iriam a, sw oista bowiem m aniera poetki zacierała

często ich oryginalne rysy. P isane w ty m czasie listy K onopnickiej

do V rchlickiego szczęśliwie ocalały i z n ajd u ją się w zbiorach To­

w arzystw a im. Jaro sław a Vrchlickiego w Pradze. Pozwolono mi je

w całości odpisać. J e s t ich ogółem 34, pochodzą z la t 1884—1891

i jeden z r. 1902. N a treść ich sk ład ają się w dużej m ierze podzię­

kow ania za otrzym yw ane od p o e ty u tw o ry i uw agi o nich. Ale oprócz

tego zn ajd u jem y t u nieco szczegółów biograficznych oraz w iado­

m ości z polskiego życia literackiego, a także w ynurzenia osobiste

p oetk i w kw estiach ogólnych. K orespondencja ta zaw iera sporo

przyczynków do c h a ra k te ry sty k i sam ej K onopnickiej, je st także

jed n y m z dowodów żyw ych w ty m czasie indyw idualnych k o n ta k ­

tów z lite ra tu rą czeską. Św iadczy również o ty m , że V rchlickÿ był

w oczach a u to rk i rzeczywiście wielkim p oetą, którego d arzy ła głę-.

bokim szacunkiem i szczerą przyjaźnią. K ilka listów p rzy taczam

poniżej w pełny m brzm ieniu.

Józef M agnuszewski

l

Warszawa 8. 11. 85. Szanowny Panie

śliczną W aszą książkę otrzymałam i stokrotnie za nią d zięku ję1. Szczęśliwy pisarz, którego taki poeta jak W y, Panie, przekłada. W asze własne poezje takiego tłum acza nie znajdą, nie mogą znaleźć. To nie przekład, ale odtw o­ rzenie mistrzowskie. Ale mnie pióra W aszego, Panie, na przekłady szkoda: a od wszystkich Leconte de Lislów wolę W asze EJclogi a p i s m 2. D usza tam Wasza jest, jak m otyl drżący nad przepaścią myśli.

Przepaść jest pełna i blasków, i cienia; i nocy, i słońca tyle tam , ile W y chcecie. L econte de Lisie bardziej maluje niż pisze, a to, co owo m alo­ widło zakrywa, jest widmem nicości i czarnym, wyjącym psem Jam y. W y, Panie, W y śpiewacie więcej, niż piszecie, a to, co za pieśnią W aszą prze­ ziera, jest życie.

Ogromna, nieobliczona różnica! Leconte de Lisie — to kruk. W y, Panie, W y jesteście orłem lub słowikiem, jak W am wola.

L econte de Lisie ma swój r o d z a j p o e z j i , W y, Panie, W y macie p o ­ e z j ę r o d z a j u ludzkiego. Szczęśliwa ziemia Wasza i Wasz lud, i W asza ro-1 Odnosi się to do przekładów z Leconte de L isle’a, z którego Vrchlickÿ przetłum aczył w ogóle 114 utworów.

2 ETclogi a pisnę (1880), zbiorek poezji Vrchlickiego o treści przeważnie erotycznej.

(5)

554

JÓ ZEF MAGNUSZEWSKJ

dżina. Mówię to tak śm iało z odległości stu mil, lecz gdybym w tej chwili znalazła się przed W ami, wiem, że jak wówczas, w Chuchli3, nie umiałabym trzech słów złożyć i tylko W asze ręce ścisnęłabym w milczeniu. Czczę Was jako w ielkiego p oetę i ledwo sobie śmiem w ierzyć, żem szła tam obok Was po leśnej ścieżce i żem głos W asz, Panie, słyszała.

Śm iejecie się? To jest prawda, co mówię. A więc lato było sm utnym latem , w ięc Milada4 b yła słaba, a niepokój m ieszkał z W ami? Cieszę się z ca ­ łego serca, że to już minęło. Proszę, niech Pan ode mnie pozdrowi serdecznie całą swą Rodzinę drogą, a m alutką ucałuje za mnie. Czy pam ięta Pan, jak się ona do m nie pogarnęła w Chuchli? N igdy tego nie zapom nę. K iedy w y j­ dzie Ju lian Apostata% Jakże bym rada go poznać®.

Pozdrawiam W as, Panie, i proszę, abyście mnie w pam ięci swej mieli. Maria K onopnicka 2

[W arszawa] 18. 3. 86. Szanowny P anie

Za list Wasz, za w szystko dobre, jakie mi przyniósł — dzięki! A także za ten prześliczny tom ik , który — zdaje się — sam gra i śpiewa, a pełen jest mistrzowsko oszlifowanych brylantów m yśli m ających w sobie tyle bogactwa, że nie potrzebow ały aż takich tęczow ych blasków form y. Jak prawdziwy

jongleur igracie z rym em w tych sestynach, balladach i gazelach 6.

Słowacki mówi w Beniowskim o sobie :

Sam rym m iłośnie ku mnie się nagina : Oktawa pieści, kocha mnie sestyn a...

Ale to i W y o sobie powiedzieć m ożecie. Gazele najbardziej chw yciły mnie za serce. N ie dla form y, choć ta gra jak prawdziwa m uzyka, ale dla filozoficznej myśli. Przełożyłam je prawie w szystkie ; nie mogłam się oprzeć tem u; chodziły za mną jak zaklęte — i ośm ieliłam się parę z nich podać w piśm ie moim, które m oim będzie już bardzo niedługo.

Tak, P anie; przestaję być dziennikarzem , przestaję być niewolnikiem , usuwam się ze Ś w i t u . D w a lata, które w nim przebyłam , b yły straconym i latam i. Teraz znów odzyskam sam a siebie. Spieszno m i; chcę pisać, chcę czuć, chcę żyć... Nie wiem sama, jak dotąd mogłam w ytrzym ać w tej klatce. Teraz przecież będę znów w olnym , swobodnym ptakiem .

W spom inacie, Panie, o Prusach, o edykcie krzyżackim , który nas cofa o parę wieków w stecz, w czasy ks. A lby i dalej jeszcze 7. Oścień to i cierń w naszych sercach słowiańskich, a piętno hańby dla rządów. R ządy w szystkie mogą nas deptać; narody — te będą zawsze współczuły z nam i. R ządy są

3 Miejsce zam ieszkania Yrchlickiego, niedaleko Pragi. 4 Milada, córka poety.

5 J u lia n Apostata, dram at Yrchlickiego, ukazał się w r. 1885; Konopnicka przełożyła go.

6 Mowa tu o w ydanym w łaśnie w r. 1886 zbiorku poezji Yrchlickiego, p t. Hudba V dusi.

7 K onopnicka ma na m yśli albo głośne „rugi pruskie” — w ydalenie 30 tys. Polaków, albo zapowiedź Bismarcka o utworzeniu K om isji Osiedleń­ czej, mającej na celu skup m ajątków polskich.

(6)

KO RESPONDENCJA KONOPNICKIEJ

555

przeczeniem sprawiedliwości ; narody — te kiedyś urzeczyw istnią ideał jej na ziemi. Teraz jest czas zaborców, lecz kiedyś przyjdzie chwila wielkiej likwidacji dziejowej. Wierzę w sprawiedliwość, wierzę w logikę dziejów. Nad optym izm em wielu płytko pojmujących życie i nad goryczą pesym izm u in ­ nych jest sfera ciszy i helleńskiej pogody ducha. Tam W y jesteście, Panie, tam i ja chcę być. Stam tąd jest widna sprawiedliwości tej zorza...

Pozdrawiam Was ze czcią i wdzięcznością, wspomnijcie czasem o mnie. Miladzie uścisk przesyłam. Żonie Waszej pozdrowienie

Maria Konopnicka 3

Warszawa, 18. 10. 86. Szanowny Panie

Obie książki, tak uprzejmie przysłane mi przez Was, odebrałam. Śliczne to klejnociki, tak W sudë Diogenovë jak i Exulanti, lubo i ta komedia, i ten dramat opierają się raczej na sytuacji niż na charakterach 8.

D usza ludzka jest tylko lekko naszkicowana, za wyjątkiem chwili, w k tó ­ rej D ohalsky sam karze Annę K atarzyn ę9, ale sytuacje przepyszne, zarówno komiczne jak i dram atyczne. U nas tu konkurs niedawny wydał chybionego z wielu względów Wójta Alberta oraz siły i piękności pierwszorzędnej tragedię :

L a rik 10. Coś Szekspirowskiego wieje z tych kart. A choć rzecz odbywa się

na jednej z w ysp brytańskich podczas panowania Rzym ian, tak to jest bliskie nam i pokrewne, że w yw ołuje w czytaniu nawet najgłębsze wrażenie. P sych o­ logia — wspaniała. Teza główna : niewola psuje aż do rdzenia i znieprawia dusze ludzi najszlachetniejszych nawet, zmuszając ich do czynów gw ałtow ­ nych, do zbrodni nawet — dla odzyskania wolności podjętych. Rada bym bardzo, żeby to tłumaczono w Czechach. Tam by i grać można. Tu, u nas — chyba ze zm ianami ze względów politycznych koniecznymi.

Jak tylko w yjdzie z druku — postaram się Panu przysłać. Autorem jest mój dobry druh, człowiek zupełnie młody.

Zresztą — dzieje się u nas, co się dziać może, choć nie zawsze to, co powinno. A patia rośnie, otuchy znikąd, siły jakby obumarłe. Jest smutno i ciężko nie tylko żyć, ale i oddychać. Jedna literatura ogniskuje w sobie ślady życia. Po Potopie Sienkiewicza, który nie jest arcydziełem takim jak

Ogniem i mieczem, ale jest rzeczą bądź co bądź wspaniałą, przybyła nam p o ­

wieść Prusa pt. Placówka. Nie znam, powiem szczerze, książki, która by zu ­ pełniej i dokładniej wyczerpywała sferę uczuć, sferę pojęć, a nawet sferę języka polskiego chłopa.

Hom eryczne prawdziwie są niektóre sceny w tej walce dwóch ras, dwóch cyw ilizacji — słow em Niem ców-kolonistów i chłopa strzegącego swego kęsa ziem i. Takiego dokumentu z życia ludu jeszcześm y nie mieli.

8 Jednoaktow ą komedię Yrchlickiego, V sudë Diogenovë, przeł. Miriam (TT beczce Diogenesa, B i b l . W a r s z ., 1883) i W. Stebelski ( K r a j , 1887) ; w ysta­ wiono ją w r. 1890 w Warszawie, a w 1899 w Krakowie. W tym że roku prze­ łożył ją po raz trzeci J. K ozłowski (E c h o M u z y c z n e ) ; dramatu Exulanti nie tłum aczono.

9 Bohaterka Exulantôw.

10 Tragedię L arik napisał Jan Gadomski.

(7)

556

JÓ ZEF MAGNUSZEW SKI

Tak więc tą jedną stroną istnienia, m yślą, żyjąc w yglądam y wraz z li­ teraturą naszą jak te dzieci kalekie, które m ają wielkie głowy, ale ciało w ątłe i członki jego drobne, nikłe.

Jest-to życie anormalne — i odbija się na “wszystkich naszych stosunkach. Jakże zdrowie W asze, m iły Panie, i Waszej R odziny? Wracając z T y ­ rolu w ahałam się, czy jechać na Pragę, czy nie jechać. Ale ponieważ nie odebrałam jednego słówka zachęty... Żartuję. N ie przyjechałam dlatego, że nad zamiar długo przebyłam za granicą i trzeba się było na gw ałt spieszyć z powrotem.

Czy dostanę fotogram Milady? Pragnę bardzo go mieć. Gdybym była m iała pewność, że cała Rodzina W asza, Panie, jest w domu, nie oparłabym się pokusie zobaczenia W as w szystkich.

Tysiąc pozdrowień

Maria K onopnicka 4

Monachium, 26. 2. 91, Karlsplatz 30. Panie, o P anie!

Bliżej jestem Pana, a jakoby dalej — tak dawno pozbawiona jestem wszelkiej wiadom ości o Panu. Jednak ufam, że w szystko dobrze i cicho, i spokojnie pod tym dachem W aszym , który oby zawsze osłaniał szczęście. Dzieci W asze, Panie, kwitną zdrowo — prawda? I zawsze przy W as stoi duch poezji, m ocny i jasny duch, który gdzie indziej gościem jest tylko, a u Was ma m ieszkanie i dom swój.

Ja straciłam syna W Ciężko mi było żyć w tych czasach. D latego i nie pisałam do Was, Panie. Czas idzie, a m nie tak trudno przywyknąć, tak trudno być m atką umarłego. W Monachium jestem od października, ale i tu niedługo zabawię. W iosnę m oże w Szwajcarii przebędę. Trudno jest mi znaleźć m iejsce, o którym mówi Słowacki, że jest na „sm utek łaskaw e” — spróbuję, czy to nie m ogłoby być wielkie, w ielkie morze, gdzieś na brzegach Normandii albo na południu, bo gór n ie w ytrzym am na długo. Gniotą mnie. Pracowałam mało w tych czasach. Teraz zaczęłam pisać większą rzecz o naszych unitach. D w ie trzecie zresztą mojej praey przepada w cenzurze. Trudne u nas sto ­ sunki w tym w zględzie — i coraz gorsze. Proszę, niech mi Pan doniesie słów parę o sobie i o Rodzinie swojej. Jesteście m i zawsze drodzy bardzo. W pa­ trzoną mam duszę w twórczość i w natchnienie Pana, jak w najjaśniejsze zja­ wisko współczesne.

Żegnam W as, Panie, i pozdrawiam z serca. M. K onopnicka 6

Monachium, dn. 10. 3. 91. O, jaką słodycz, Panie, duch W asz i słowo ma w sobie! Jak dobry jest, jaki podniosły, a jak koić umie ból ludzki.

(8)

KO RESPONDENCJA KONOPNICKIEJ

557

Jestem tu z nim od dni paru, a spokój jest z nami trzeci. Odleciał mnie był ten ptak płochy, bo go mój ból krzykiem swym — choć bez głosu — z serca mi w ypędził, ale teraz powraca. On to mi przekłada karty Waszej pięknej książki : on rozwija przede mną te miękkie „gobeliny” o spłowiałych barwach, na które pieśniarz puszcza promień słońca; on mi powtarza: vzdy

stanę se — co musi b y t 12. — A jest mi z tym ciszej. D zięki Wam, Panie, za to

uspokojenie i za to współczucie. Jest mi ono, jakoby ręka W asza położyła na tę daleką a drogą mogiłę kw iat wiecznie świeży i piękny. D zięki W am, P anie! Ale... Niobe pro sve dëti placel...13

Maria Konopnicka

12 Mowa tu właśnie o wydanym w r. 1891 zbiorku poezji Yrchlickiego,

FresTci a gobeliny, których egzemplarz posłał autor Konopnickiej,

Cytaty

Powiązane dokumenty

Celem pobytu austriackiej adwoka­ tury była dalsza wymiana doświadczeń w zakresie rozwoju działalności zawo­ dowej i życia korporacyjnego w obu krajach oraz

sejsmiczny (nieustalony). P rzy okazji badan o też wpł yw podatnoś ci podł oża na czę stoś ci drgań wł asnych ukł adu i wskazan o, że wpł

W opracowaniu przedstawiono wyniki badań, przeprowadzonych w latach 2004-2005, nad wpływem konserwującej uprawy roli na wschody i plonowanie cebuli zwyczajnej

Należy zatem wyrazić mniemanie, że niezbędnym wy- mogiem dla ważnego zawarcia umowy rozliczeniowo-gwa- rancyjnej jest uprzednie uzyskanie zgody giełdowej izby rozliczeniowej

Szkoda, że zamiast cytować Koestlera i wdawać się z nim w polemikę, nie odwołał się Zonn w tym miejscu książki do> Tomasza Kuhna.. Na marginesie godzi się dodać, że Zonn

Szczyciła się, że miała w swojej szkole Regionalny Zespół Pieśni i Tańca, który przez znawców był sta- wiany na pierwszym miejscu w kraju”.. Marianna Żak była członkiem

Odmienne od dotychczasowych rozumienie powyższej zapiski zaproponował Jenő Ungváry, który odczytywał ją w ten sposób, że to ziemie zamieszkujących państwo Ludwika

A study of animal bone remains from military and civilian sites in Britain and Germany indicates that the Roman military diet differed from the local one, and that it