p.
j ^ A L L A C E .O CUDACH
i
NOWOCZESNYM SPIRYTYZMIE
z trzeciego wydania oryginału
PRZEŁOŻYŁ
X {Jotflchi.
W A R S Z A W A . N A K ŁA D I D R U K S . L E W E N T A L A
N ow y-Św iat 41.
Æ03B0ÆEH0 HKH3yP0H).
BapmaBa, 12 í>e£pajH 1890 rofla.
FBEEGMGW k
Szkice, k tó re tw o rzą tom niniejszy, n a p isan e b y ły w różnym czasie i d la celów odm iennych. P ie rw szy z nich (jak k o lw iek nie n ajw cześn iejszy ) czy tan y b y ł w obec T o w a rz y stw a D yalektycznego, a to, ab y n ak ło n ić sceptyków do ponow nego ro zw ażen ia z a sa dniczych zag ad n ień w n ętrzn ej w iarogodności i nie- w iarogodności cudów . D rugi n a p isa n y był p rzed ośm iu przeszło la ty , d la jed n eg o z czasopism św iec
k ich , z pozostaw ieniem ograniczonej bard zo liczby o d b itek , przew ażnie d la osobistych znajom ych a u to ra . T rzeci szkic je s t a rty k u łem , k tó ry niedaw no u k a z a ł się w F o rtn ig th ly Review . W szy stk ie zo
sta ły sk rzętn ie przejrzan e, a n ad to w szędzie dodano znaczną ilość faktów ilu stru jący ch , dow odzeń, do
św iadczeń osobistych oraz załączono w d o d a tk u k il
k a uw ag k ry ty czn y ch o ostatniem dziele D ra C ar- p en tera.
O s p iry ty z m ie . 1
P oniew aż przeznaczeniem każd eg o z dw óch sz k i
ców o statn ich b y ło : d ać pogląd ogólny n a ten sam przedm iot, w ięc nieuchronnie spostrzedz tam będzie m ożna n iejak ie p o w tarzan ie się m atery j ro z trz ą sa n y c h ; z konieczności też p ow ołuje się tam a u to r w w ielu m iejscach n a te sam e p o w a g i; sądzi on j e d n a k , iż nie znajdziem y tam żad n eg o istotnego po
w ta rz a n ia szczegółów , g dyż p o s ta ra ł się o w p ro w ad zen ie now ych faktów i św ieżych p rz y k ład ó w ta k , iż je d e n szkic uznanym zo stan ie za u zu p ełn ie
n ie i pop arcie d ru g ieg o .
O becnie pow iedzieć tu m usim y słów k ilk a w s p ra w ie poniekąd osobistej. W iem dobrze, iż moi przy*
ja c ie le naukow i z n a jd u ją się w w ielkim kłopocie, chcąc sobie w ytłóm aczyć to, co u w a ż a ją za m oje zb o czenie, oraz, że w ierzą, iż szkodliw ie d o tk n ęło ono w szelką, ja k ą k o lw ie k posiadałem n ieg d y ś, w ład zę m oją ro z trz ą sa n ia z a g ad n ień p rzyrodniczych. J e d en z nich M-r A nton D ohrn w y p o w ied ział to w y raźn ie. D ow iedziałem się, iż w a rty k u le za ty tu ło w a n y m : „E nglische K ritik e r und A nti K ritik e r des D arw in ism u s”, a ogłoszonym w r. 1861, w y raził on m niem anie, iż spirityzm i dobór n a tu ra ln y nie d a d z ą się pogodzić, oraz że m oja niezgodność z p o g lą d a mi M-r D arw in a, w y p ły w a z w iary m ojej w s p iry tyzm ; przypuszcza on rów nież że, j a , u z n a ją c d o k try ny sp iry ty sty c z n e , znajdow ałem się w pew nej m ie
rze pod w pływ em przesądów k le ry k a ln y c h i re lig ij
n y ch . P o n iew aż poglądy M r D obrną inni moi p rzy jaciele naukow i podzielać m ogą, w ięc d arow a- nem mi uioże będzie, gdy w odpow iedzi n a nie, do
tk n ę tu pew nycb szczegółów osobistych.
P o c z y n a ją c od roku 14-go życia przestaw ałem ciągle z je d n y m z mych braci starszych, człow iekiem opinij w ysoce liberalnych ¡filo zo ficzn y ch ; rychło też utraciłem (i odtąd nie odzyskałem ju ż nigdy) w szelką zdolność p o d d aw an ia się w sąd ach moich w pływ om uprzedzeń, bądź k le ry k a ln y c h , bądź re li
g ijn y c h . Aż do czasu pierw szego mego zap o zn an ia się z faktam i spirytyzm u, byłem stanow czym s c e p ty k iem filozofii, lubującym się w dziełach W oltera, S tra u s s a , K aro la V ogta, oraz gorącym w ielbicielem (jak im je ste m dotąd) H e rb e rta S p en cera. Byłem m a te ry a listą ta k dalece prześw iadczonym , iż nie znalazłbym w ów czas w sw oim um yśle m iejsca n a koncepcyę istności duchow ej lub ja k ic h k o lw ie k w e w szechśw iecie d ziałaczy innych, niżeli m atery a i siła. F a k ty je d n a k ż e są to istoty u p a rte . C iek a
w ość m oją obudziły naprzód pew ne nieznaczne, lecz n ie d a ją c e się w ytłóm aczyć z jaw isk a, ja k ie p rz y tra fiały się w śród rodziny mego p rzy jaciela, zaś m oja ż ą d z a w iedzy i miłość p ra w d y zn iew alały m nie do dalszego p ro w ad zen ia b adań. F a k ty sta w a ły się coraz pew niejsze, coraz bardziej urozm aicone, coraz bardziej odległe od w szystkiego tego, czego uczy w iedza now oczesna, lub n a d czem sp ek u lu je now o
— 3 —
czesna filozofia. F a k ty m nie zw yciężyły. Z m usiły m nie one do tego, żem j e uznał, jako fakty ju ż n a d łu gi czas przed uznaniem sp iry ty sty czn eg o ich tlóma-:
c z e n ia ; w owym czasie nie było „w m ojej pracow ni um ysłow ej m iejsca, do któreg o b y tłóm aczenie owo p rzystosow ać się m ogło” . Pow oli stopniow o m iej
sce ta k ie się robiło, ale działo się to nie za sp ra w ą ja k ic h ś z g ó ry pow ziętych lub teo rety czn y ch m n ie
m ań, lecz d zięk i ustaw icznem u d z ia ła n iu je d n eg o fa k tu po drugim , co nie mogło było skończyć s ię inaczéj. T y le o teoryi M-r A n to n a D ohrna, d o ty czącej przyczyn, ja k ie d o p ro w ad ziły m nie do p rz y ję c ia sp iry ty zm u . R ozw ażm y te ra z je g o tw ie rd z e nie, co do zasadniczej niezgodności sp iry ty zm u z do
borem n atu raln y m .
D oszedłszy, j a k w skazano w yżej, d ro g ą ścisłej in d u k cy i faktycznej do w ia ry : 1-mo w istn ie n ie p e w nej liczby um ysłow ości n ad lu d zk ich ro zm aity ch sto p n i i 2-do do w iary, iż n ie k tó re z ow ych um y sło w ości, ja k k o lw ie k zazw yczaj n iew idzialne i niena- m acaln e d la nas, m ogą o d d ziały w ać i o d d z ia ły w a ją n a m atery ę, oraz w p ły w a ją n a n asze um ysły, k ro
czyłem niew ątp liw ie d ro g ą ściśle logiczną i n a u k o wą, bacząc, o ile też d o k try n a ow a uzdolni n a s do w y tłóm aczenia sobie ow ych pozostających je sz c z e zjaw isk , których sam dobór n a tu ra ln y nie będzie m ógł w ytłóm aczyć. W rozdziale 10-m m ego dzieła Contributions de the Theory of Natural Selection w sk a
załem n ie k tó re z ow ych zjaw isk , uw ażan y ch prze- zem nie za p o zo stające bez w y tłó rn a c z e n ia ; n ap o m kn ąłem też, iż m ogą one być n astęp stw em d z ia ła n ia niektórych z pom iędzy w zm iankow anych w yżej różnorodnych um ysłow ości. P o g ląd ten w szakże w ypow iedziałem tam z pew nem w ah an iem i sam p rz y ta c z ałe m sk ru p u ły , p rz eszk ad zające je g o u z n a niu, a le też utrzym yw ałem zarazem i u trzy m u ję d o tą d , że ż a d n ą m iarą nie p ozostaje on w niezg o d n o ści z całkow item przyjęciem w ielkiej d o k try n y ewo*
lu cy i za sp ra w ą doboru n atu raln eg o , ja k k o lw ie k k a że p rzy p u szczać (czego zaiste nie robi w ielu z po
m iędzy głów nych obrońców tejże d o k try n y ), iż nie je s t on w szech-potężną, w szech-w ystarczającą oraz je d y n ą p rzy czy n ą rozw oju form o rganicznych.
G rays-E ssex, 1 Grudnia 1874 r.
„ D u m n y sceptycyzm , o d rzu cający fa k ty bez zb a
d a n ia ich praw dziw ości, je s t pod pew nym i w zględa
mi bardziej szkodliw y, niż n iek w esty o n u jąca nicze
go łatw ow ierność".
Humboldt.
„Jed n o dobre dośw iadczenie m a w ięk szą w a r
tość, niźli pom ysłow ość (ingenuity) mózgu, bod ajb y
N ew tonow skiego. F a k ty są pożyteczniejsze wtedy,, g d y p rzeczą teoryom uznanym , niźli w ów czas, g d y j e p o p ie ra ją ’'.
Sir Humpliry Davy.
„D o sk o n ały spostrzeg acz w ja k ie jk o lw ie k b ą d ź dziedzinie w iedzy będzie m iał oczy, że ta k p ow ie
m y, o tw arte, a to, ab y uderzyć j e m ogło w szelkie w y d arzen ie, ja k ie , zgodnie z uznanemi teoryami, nie po- winno-by się było przytrafić; ta k ie bowiem fak ty d a ją w łaśn ie klucz do now ych o d k ry ć”.
Sir John IJerschel.
„Z anim sam o dośw iadczenie zu ży tk u jem y n a ło życie, pozostaje nam je sz c z e uczynić k ro k je d e n przygotow aw czy, całkiem zależn y od n a s sam y ch , je s t nim uw olnienie i oczyszczenie um ysłu z w szel
kich przesądów oraz postanow ienie słu ch an ia w pierw szej in stan cy i w yroku bezpośredniego odw o
ła n ia się do faktów , w drugiej zaś, ścisłych w yw o
dów logicznych, osiągniętych z tychże fak tó w ”.
Sir John Herscliel.
„O dnośnie do z ag ad n ien ia o cudach m ogę p o w iedzieć to tylko, iż, ja k d la m nie, słowo „ n ie m o
żliw y ” n ie d a ję się zastosow ać do m atery j filozo
ficznych. T o, że „m ożliw ości” p rzy ro d y są niesk o ń czone, j e s t aforyzm em ta k pow szechnie znanym , iż nie będ ę nim nużył moich przyjaciół.
P r. Huxley.
ODPOWIEDŹ
aa argum enty Hunie'», Lw ky’e g o i innych, skierowane przeciwko cnilom.
P rzy p u szcza się dziś pospolicie, że m n iem an ia i w ierzenia, w ja k ic h w ychow yw ano ludzi w ciągu cały ch pokoleń, a ja k ie w ten sposób poczęły tw o
rzy ć część ich p rzy ro d y duchow ej, szczególnie ł a tw o m ogą p o p ad ać w b łęd y , a to dla tego, iż u trz y m u ją one przy życiu i u w ieczn iają idee, oraz p rz e są d y w iek u m inionego ju ż i m niej ośw ieconego. D la tego też w in teresie p ra w d y pożądanem je s t, iżby w sz e lk ą d o k try n ę lub w iarę, ja k k o lw ie k b y mocno u trw a lo n ą i św ię tą m ogła się w y d aw ać, w zyw ano od czasu do czasu, ab y uzbroiła się w ta k ie fa k ty i rozum ow ania, ja k ie p o siad a, i, sta w ią c czoło p rz e ciw nikom swoim w o tw artćm polu, stoczyła w alk ę o sw oje p ra w a do żyeia. N ie m ożna też dom agać się tu ta j w y ją tk u n a korzy ść tych w ierzeń, k tó re s ą w ytw orem cyw ilizacyi now ożytnej, a których
— 10 —
praw dziw ości przez k ilk a pokoleń nie kw estyono- w a ły w ielkie m asy w ykształconego tłu m u ; i n a ich bow iem korzyść m ogą pan o w ać u p rzed zen ia odpo
w iednio w ielkie, i ta k samo, j a k się ju ż m iała rzecz z poglądam i A rystotelesa, o raz dogm atam i sch o la
sty k i, m ogą one o staw ać się p rzy życiu, je d y n ie dzięki w ielkości pow agi oraz sile nałogu, g d y ty m czasem o d d a w n a w y k a z a n ą ju ż będzie niezgodność ich zarów no z fak tam i, j a k i z rozum em . B ył czas, g d y w ierzeń pospólstw a broniono okrucieństw em p ra w a , i k ie d y sceptycy n a p a d a ć n a nie m ogli . je d y n ie z narażeniem sw ego życia. D zisiaj u z n a je m y w szyscy, iż p ra w d a sam a może m ieć pieczę o so
bie, i że tylko b łą d p o trzeb u je opieki. Is tn ie je w szakże in n y sposób obrony, p o zw alający rów nież dom yślać się uroszczeń do p raw d y pew nej i b e z w zględnej, a w ięc rów nież niegodny i niefilozoficzny;
sposób ten p o leg a n a o śm ieszaniu i p aczeniu zd ań p rzeciw n ik a, lub też n a p ogardliw ej odm ow ie ja k ie - g okolw iekbądź ro z trz ą sa n ia sp ra w y . M etodą tą p osługujem y się dziś n a w e t; istnieje bowiem pew n a w iara, a raczej n ie w ia ra pew na, której obrońcy d o m ag ają się d la siebie nieom ylności w ięk szćj, niż pa- piezka, a to o d m aw iając z b a d a n ia w y sta w ia n y c h przeciw ko niej dow odów i odw ołując się tylko do argu m en tó w ogólnych, b ęd ący ch ju ż w użyciu przez l a t dw ieście, n a dow ód, że nie może b yć o n a b łęd n ą.
W ia rą ta k ą je s t owo m niem anie, iż w szy stk ie cuda»
0 ja k ic h w zm iankow ano d o tąd , są fałszem , że to, co się pospolicie rozum ie pod w yrazem nadprzyrodzone, nie istn ieje, lub że, je ś li istn ieje, to nie m ożna tego dow ieść żadnym sposobem św iad ectw lu d zk ich , że w szy stk ie z ja w isk a , o ja k ic h m ożem y mieć w iad o mość, zależą od dający ch się stw ierdzić p raw fizycz
nych, oraz, że żadne inne isto ty rozum ne, oprócz czło w iek a i zw ierząt niższych, nie m ogą działać i nie d z ia ła ją n a n asz św iat m a te ry a ln y . P o g ląd y owe uw ażano p ra w ie za niezaprzeczone w ciągu w ielu pokoleń, uczyniono z nich część z a sa d n ic z ą wolno- m yślnego w y c h o w a n ia ; są one bardzo popularne, 1 u w aża się je m iędzy innem i za w skazów ki naszego
um ysłow ego p o s tę p u ; nakoniec, ta k d alece sta ły się one częścią naszej p rz y ro d y duchow ej, że w szelkie fa k ty ro zu m o w an ia przeciw ko nim sk iero w an e albo pom ijam y, ja k o niegodne pow ażnego ro zw ażen ia, albo też słucham y ich z n ie ta jo n ą p ogardą. Otóż podo b n a p o sta w a naszego um ysłu z pew nością nie n ale ż y do tak ich , k tó re sp rz y ja ją w y k ry w an iu p ra w d y , i u d erzająco podobną je s t do tćj p ostaw y, dzięki k tó re j w w iek ach ubiegłych tuczyły się i u trz y m y w ały sy stem aty b łędne. N ad szed ł w ięc czas, k ied y n ależy zaw ołać n a n ią , ab y się u sp raw ied liw iła.
J e s t to tem bardziej niezbędne, iż d o k try n a o w a>
bez w zględu n a praw dziw ość sw ą lub też fałszy- wość, w sp iera się obecnie n a pod staw ie j a k n a jb a r.
dziej n ied o stateczn ej i spróchniałej ; m am bowiem
— 11 -
— 12 -
z a m ia r w y k azać, że najlepsze argum enty, n a ja k ic h opierano się d o tąd w celu u d o w odnienia je j, są, k a ż d y z osobna i w szy stk ie razero, b łęd n e i nie do
w odzą niczego. Ale te o ry a ja k a ś albo w ierzenie może się w spierać n a a rg u m e n ta c h złych i pom im o to być praw dziw ą, g d y tym czasem z drugiej stro n y m oże zn ajd y w ać pop arcie w a rg u m e n ta c h dobrych, a je d n a k być fałszyw ą. N ig d y w szakże nie było tak iej teo ry i praw dziw ej, k tó ra b y nie m ia ła a n i j e dnego dobrego arg u m en tu n a sw oje poparcie. J e żeli przeto m ożna w y k azać, iż w sz y stk ie arg u m en ty p rz y ta c z an e dotychczas przeciw k o cudom w ogól
ności s ą zle, to rzeczą je s t scep ty k ó w p o sta ra ć się o d o b r e ; skoro zaś tego uczynić nie m ogą, to śm iało n ależy uznać dow ody, p rzem aw iające n a korzyść cudów i sądzić j e podług ich w łasnej zasługi, n ie zaś, j a k to je s t obecnie, uw ażać j e za w y jęte z pod p ra w a .
Spostrzeżem y przeto, iż celem moim obecnym je s t oczyścić g ru n t d la ro z trz ą sa ń w ielkiego z ag a
d n ien ia ta k zw anćj nadprzyrodzoności. N ie p o k u szę się tu ta j o p rz y taczan ie arg u m en tó w , bąd ź n a korzyść, bąd ź przeciw ko założeniu głów nem u, lecz zadow olnię się ty lk o zb ad an iem tw ierd zeń i rozu
m ow ań, które, j a k przypuszczano d o tąd , ro z trz y g a ją c a łą tę sp raw ę n a gruncie ogólnym .
Jed n em z n ajg o d n iejszy ch u w agi dzieł w ielkiego filozofa szkockiego D aw id a H um e’a je s t An Inąniry
conceming Humań Understanding (B ad an ia, d o tyczące rozum u ludzkiego); d ziesiąty rozdział tego dzieła tra k tu je o cudach, a w nim w łaśn ie z a w ie ra ją się arg u m en ty , p rzy taczan e ta k często d la w y k a z a n ia , iż żadne św iadectw o nie może dow ieść cudu. Sam H um e b y ł b ard zo w ysokiego m niem ania o tej części sw ej p ra c y , p o w iad a bowiem n a początku rozdziału:
„pochlehiam sobie, iż odkryłem dow ód, k tó ry , jeśli ty lk o je s t słu szn y , będzie d la ludzi m ądrych i uczo
nych w iecznie trw ały m ham ulcem przeciw ko w szel
kiego ro d z a ju przesądnem u zboczeniu, a tem sam em pożytecznym będzie dopóty, dopóki św ia t istnieć nie p rzestan ie; aż do tego bow iem czasu , j a k p rz y puszczam , opo w iad an ia o cudach i cudow nościach zd arzać się b ęd ą w e w szelkiej historyi, ta k św iętej, j a k i św ie c k ić j.“
. Określenie terminu „ cud“ . Po k ilku uw agach ogól
nych o przy ro d zie dow odów , oraz w artości ludzkie
go św iad ectw a w rozm aitych w y p ad k ach , H um e p rz y stę p u je do o k reślen ia tego, co oznacza w yrazem cud. T u ta j też n a sam ym początku je g o rozum o
w a n ia sp o strzeg am y , iż pow inniśm y zrobić za rz u t jego określeniu cudu, k tó re zd ra d z a przypuszczenie n ieu zasad n io n e, oraz fałszyw e p rzesłan k i. D a je on d w a o k reślen ia w rozm aitych częściach sw ego stu- d y u m . P ierw sze określenie brzm i: „cud je s t to po
g w ałcen ie p raw p rz y ro d y “; zaś drugie: „cud je s t to przekroczenie p ra w a p rzy ro d y przez ja k ą ś poszczę.
— 13 —
— 14 —
gólną chęć bóstw a, albo też z pow odu w trącen ia się ja k ie g o ś d zia ła n ia n iew id zialn eg o ” . Otóż oba te ok reślen ia są złe, albo nied o k ład n e. P ierw sze z nich przypuszcza, iż znam y ju ż w szy stk ie p ra w a p rz y rody, że d a n y sk u te k poszczególny nie może być w y w o łan y przez ja k ie ś n iezn an e nam praw o p rz y rodzone, pokonyw ające inne praw o, k tó re znam y;
przypuszcza on rów nież, że g d y b y ja k a ś niew id zial
n a isto ta rozum na trzy m ała w pow ietrzu ja b łk o , to a k t ta k i gw ałciłby praw o ciążenia. O kreślenie d ru gie nie j e s t ścisłe, pow inno tam było być: „ ja k iś n ie
w idzialny działacz, obdarzony rozumem*, g dyż ina- czćj d ziałan ie galw anizm u lub elektryczności, k ied y j e o d k ry to po raz pierw szy i zanim upew niono się, iż tw o rzą część przyrodzonego p o rząd k u rzeczy, b y ły b y rów nież d o k ład n ie odpow iadały ow em u o k re
śleniu cudu. W y razy „p o g w ałcen ie“ i „p rzek ro cze
n ie “ są n aprzód niew łaściw ie użyte, a n astęp n ie ro z
s trz y g a ją sp raw ę ju ż w sam em je j określeniu. W j a ki sposób d ow iaduje się H um e, że d an y cud je s t po
gw ałceniem p ra w a przyrody? P rzyjm uje on to bez cienia dow odu, a na w yrazach tych, j a k zobaczym y rychło, w sp iera się całe je g o rozum ow anie.
Zanim pójdziem y d alej, niezbędnem je s t ro z w a żyć tu, jakiem może być praw d ziw e określenie cudu, albo raczej tego, co się pospolicie przez w y raz ów ozn acza. Cud, w odróżnieniu od now ego i n ie sły chanego zjaw isk a p rzyrody, k a ż e p rzy p u szczać obe
cność obdarzonego rozum em nadludzkiego działacza, bądź w idzialnego, bądź też niew idzialnego. N ie j e s t niezbędnem , iżby to, czego dokonano, przekraczało w ład zę lu d zk ą. Czyn n ajp ro stszy , spełniony n ie z a leżnie od działalności ludzkiej, albo w idzialnej, j a k np. uniesienie w pow ietrzu filiżanki z h e rb a tą n a żąd an ie, j a k gdy b y ja k ą ś rę k ą niew id zialn ą, a bez d ającej się oznaczyć p rzy cjy n y , pow szechnie u z n a nym zostałby za cud, ta k sam o, j a k uniesienie w po
w ietrzu dom u, j a k natychm iastow e w yleczenie ran y , albo też natychm iastow e w yk o n an ie zaw iłego r y su n k u . P raw d a, iż utrzym yw ano pow szechnie, że cu d a są pośredniem lub bezpośredniem n astęp stw em d zia ła n ia bóstw a; niektórzy zaś nie zgodzą się może n aw et n a to, iżby ja k ie k o lw ie k w ydarzenie, nie po
chodzące z tego źródła, zasługiw ało n a nazw ę cudu.
L ecz byłoby to w ysuw aniem pew nej, nie d ającćj się udow odnić bypotezy, nie zaś postaw ieniem o k re
ślen ia. N iepodobieństw em je s t dow ieść, iżby k tó re
ko lw iek z dom niem anych w y darzeń cudow nych było bezpośrednim ak tem Boga, albo też pośrednio z o sta ło przy g o to w an e przezeń dl^ o k az a n ia boskiego p o sła n n ic tw a ja k ie jś jed n o stk i; ale może być rzeczą m ożliw ą, iż było ono następstw em d zia ła n ia jakiSjś niew idzialnej, n ad lu d zk iej istoty, obdarzonej ro zu mem. D latego też podałbym tu taj n astę p u ją c e o k re
ślenie cudu: „w szelki a k t lub w y d arzen ie, każące nieuchronnie dom yślać się istn ien ia i d zia ła n ia urny-
— 16 —
słow ości n a d lu d z k ie j”, u z n a ją c przytem duszę lu d z k ą , czyli ducha, gdy b y się o b jaw iały w odłączeniu od ciała, za należące do ta k ic h um ysłow ości n a d ludzkich. O kreślenie to j e s t d o k ład n iejsze, aniżeli określenie H um e’a i ściślej o d p o w iad a istocie tego, co się pospolicie oznacza n a z w ą cudu.
Dowód rzeczywistości cudów. M usim y te ra z ro z w ażyć arg u m en ty H um e'a; p ierw szy z nich je s t n a stęp u jący : „cud je s t to pogwałcenie praw przyrody;
poniew aż zaś trw a le i niezmienne doświadczenie u sta nowiło owe p raw a, przeto dow ód przeciw ko cudow i, pły n ący z sam ej budow y fak tu , je s t ta k dalece s ta now czy, j a k stanow czym m ożna sobie w yobrazić ja k ik o lw ie k dowód dośw iadczalny. D laczego je s t rzeczą więcej niż p raw dopodobną, że w szyscy lu d zie m u szą um rzeć, że liść nie może sam przez się zaw i
snąć w powietrzu, że ogień p o żera w szy stk o i g aśnie od w ody — ja k nie dlatego, iż znaleziono, że z ja w i
sk a owe zgodne są z p raw am i p rzy ro d y , i że potrze
b a byłoby pogwałcenia tych praw, albo innem i słow y cudu, d la zapobieżenia ow ym zjaw iskom ? N ic nie j e s t uw ażanem za cud, je śli się zd arzało zaw sze w pospolitym biegu rzeczy przyrodzonych. N ie m asz w tem cudu, gdy człow iek, n a pozór w dobrem zd ro w iu będący, n ag le um iera, g dyż ta k i rodzaj śm ierci, ja k k o lw ie k bardziej jeszcze n iezw y k ły , niż ja k ik o l
w iek inny ro d zaj, b y w ał je d n a k obserw ow any czę
sto. Ale cudem byłoby, g d y b y człowiek u m arły po- .
— 17 ~
cząl żyć, g dyż tego nie obserwowano nigdy w żadnym wieku lub kraju. Musi przeto istnieć pew n a je d n o - zgodność d ośw iadczenia przeciw ko w szelkiem u c u dow nem u zjaw isk u , inaczej bowiem nie zasłu g iw ało b y ono n a tę n azw ę. P oniew aż zaś jednozgodne dośw iadczenie rów na się dow odow i, przeto m am y tu bezpośredni i pełny, a pły n ący z sainćj p rzyrody fak tu , dow ód przeciw ko istnieniu ja k ieg o k o lw iek - b ąd ź cudu; dow ód zaś ta k i n ie m ógłby uledz obale
niu, ani też cud stać się w iarogodnym in aczej, j a k ty lk o pod działaniem dow odu przeciw nego, k tó ry b y łb y w y ższy m .”
R ozum ow anie to je s t zasad n iczo błędne, gdyby bowiem było praw dziw em , w ów czas żaden całk o w i
cie now y fa k t nie m ógłby być udow odnionym , g dyż u trzy m y w ało b y się zaw sze, że ta k pierw sze, j a k i k a ż d e z n astęp n y ch św iadectw , n a je g o korzyść p rzem aw iających, m ają przeciw ko sobie d o św iad czenie pow szechne. N ie m ożnaby było n igdy d o w ieść ta k prostego faktu, j a k np. ryb la tający ch , g d y b y a rg u m e n t IIu m e’a b y ł praw om ocny; p ierw szy bow iem człow iek, k tó ry b y w id ział i opisał ta k ą ry b ę, m iałby przeciw ko sobie dośw iadcze
nie pow szechne, że ry b y nie la ta ją , łub że czynności tej nie w y k o n y w a ją n aw et w przybliżeniu; po od
rzuceniu zaś je g o św iadectw a, stosow anoby ten sam argum ent do zapew nień drugiego św iad k a, oraz k a żdego z następnych; a w ten sposób obecnie żaden
O s p iry ty z m ie , 2
z tych, co nie w idział ta k ie j ry b y żywej i la ta ją c ej istotnie, nie pow inienby b y ł w ierzyć, że tw ory ta k ie istn ie ją .
D alej zaś d o k o n y w an ie bolesnych operacyi w s ta nie, w yw ołanym za pom ocą prostych passów rę k i, uw ażanoby przed la ty kilkudziesięciu za rzecz prze
ciw ną praw om p rzyrody, przeciw ną w szelkiem u lu d z kiem u dośw iadczeniu, a tem sam em n iew iarogodną.
Z godnie z zasad am i H um e’a t b y ły b y to cu d a i ż a dne nagrom adzenie św iadectw ludzkich nie m ogło
by dow ieść ich rzeczyw istości. Je d n a k ż e dzisiaj w iększość fizyologów uzn aje to za fa k t praw o w ity , usiłu jąc naw et, co p raw d a z pow odzeniem n iezb y t w ielkiem , zjaw isko to objaśnić. Ależ cuda nie sto ją, j a k przypuszcza Hum e, w odosobnieniu, ja k o p o je
dyncze fak ty , przeciw ne pow szechnem u dośw iadcze
niu. W ydarzeu> uw ażanych za cudow ne, w ie lk a b y w a ła obfitość we w szy stk ich o k resach histo ry i;
k aż d y z nich m iał po za sobą c a ły legion innych, i każdem u aż do czasów obecnych o d pow iadają fa
k ty ściśle analogiczne. P ow szechne w ięc św ia d e ctw o sprzeczne, n a które H um e ta k w ielki k ład zie n acisk , nie istnieje. Co np. może b yć cudem b a r
dziej uderzający m , niż „ le w ita c y a “, albo podnosze
nie się ciała ludzkiego w pow ietrze bez w idom ej przyczyny, a je d n a k o fakcie tak im św iadczyć m ógł
by w y trw ale długi szereg stuleci.
Z pom iędzy k ilk u dobrze znan y ch p rzy k ład ó w
— 18 —
— 19 —
w y m ien im y tu taj Św . F ra n c isz k a z A ssyżu, którego w iele osób w id y w ało często unoszącym się w pow ie
trz u ; o fak cie tym św iadczy rów nież je g o sek re ta rz , k tó ry zaledw ie m ógł dosięgnąć je g o stopy. Św . T e re sa , zak o n n ica je d n eg o z k lasztorów hiszp ań sk ich , u n o siła się często w pow ietrze wobec całego zgro
m a d zen ia sió str. L ord O rrery i Mr. V alen tin G rea- tr a k obaj zaw iadom ili d -ra H e n ry k a More i Mr.
G lan v ila, że w domu lo rd a C o n ray R a d le y w Ir- la n d y i p iw niczy pew nego dżentelm ena w ich obe
cności i w śród d n ia białego uniósł się w pow ietrze i o p ły n ął dokoła pokoju po n ad ich głow am i. W spo
m in a o tem G lanville w sw ojem Sodomianus Trium- phatus. O podobnym też fak cie op o w iad ają naocz
ni św iadkow e odnośnie do Ignacego Loyoli; zaś Mr.
M adden w życiorysie S avonaroli, opow iedziaw szy o podobnem w y d arzen iu tego św iętego, robi u w a g ę, że o zjaw iskach podobnych pozostały w zm ianki w bardzo w ielu w y p ad k ach , i że dow ody, n a ja k ic h w sp ie ra ją się n iektóre z owych opow iadań, są ta k pew ne, j a k ty lk o może niem być ja k ie k o lw ie k św ia dectw o ludzkie. B utler w sw oich Żywotach Świętych opow iada, że o w ielu podobnych fak tach pozosta
w iły w spom nienia osoby w iarogodności n ie w ą tp li
w ej, a które stw ierd ziły , iż były sam e naocznem i ich św iadkam i. T a k np. w iem y w szyscy, że w L on
d y n ie znajdzie się p rzy n ajm n iej 50 osób c h a ra k te ru n ieposzlakow anego, k tó re zaśw iad czą, iż w id ziały ,
2*
- 20 —
j a k to sam o przytrafiało się Mr. H om e’owi. N ie p rzy taczam tu taj tego św iad ectw a, ja k o dow odu, że cuda, 0 k tó ry ch się w niem m ów i, d ziały się istotnie;
podnoszę j e teraz ty lk o dlatego, ab y w y k azać, j a k dalece n ieu z a sa d n io n ą je s t arg u m e n ta c y a H u m e’a, w sp ierająca się n a p rzypuszczeniu pow szechnego św iad ectw a z je d n e j stro n y , oraz b rak u w szelkiego św iad ectw a z drugiej.
Sprzeczność twierdzeń Hume’a. O becnie w y k azać m uszę, że H um e, u siłu jąc dow ieść swego założenia, p o p ad a z sam ym sobą w sprzeczność ta k ra ż ą c ą 1 zupełną, iż podobnej nie zn ajdziem y może w d zie
łach żadnego z p isarzy wy bitnych. P ierw szy ustęp, ja k i tu przytoczę, brzm i j a k n astępuje: „N ap rzó d bowiem niepodobna znaliić w całej historyi, iżby o cu
dzie jakim zaśw iad czy ła dostateczna liczba ludzi, od
znaczających się o tyle niezaprzeczonym zdrow ym rozsądkiem , w ykształcen iem i w ychow aniem , iżby- śm y mogli być pew ni, że się sam i nie łud^ą; ludzi ta k n iew ątp liw ej uczciw ości, iżby ta sta w ia ła ich po za g ranicam i w szelkiego p o d ejrzen ia co do za m ia ru w p row adzenia w błąd iunycb; ludzi ta k w ielkiego za u fan ia i tak iej opinii u innych, iżby m usieli m ieć w iele do stra c e n ia w razie w y k ry c ia się ich fałszer
stw a , a k tó rzy b y jed n o cześn ie św iadczyli, iż fa k ty dokónanem i zo stały w sposób o tyle publiczny i w czę
ści św ia ta o ty le zn an ej, iżby w y k ry cie m usiało się sta ć nieuchronnem ; w szy stk ie te okoliczności n ie z b ę
— 21 —
dne są do o b u dzenia w nas całk o w itej ufności w zglę
dem ś w ia d e c tw a lu d z i.“
O k ilk a z a ś stronic dalej zn a jd u je m y u ry w ek n a s tę p u ją c y : „N igdy b ezw ątp ien ia nie p rz y p isy w a no w iększej liczby cudów je d n e j osobie, niż te, j a k ie o statn iem i czasy' m iały się odbyw ać w e F ra n c y i n a g ro b ie o p a ta P a ris ’a, sław nego J a n se n isty , co do św iętości którego łudzono się ty le czasu. O lecze
n iu chorych, o p rzy w racan iu słuchu i w zroku m ó
w iono tam w szędzie, ja k o o zw ykłych sk u tk ach od
w ie d z e n ia tego św iętego grobow ca. A le co je s t b ard ziej niezw yklem , w iele z pom iędzy ow ych cu
dów stwierdzono bezpośrednio na miejscu, w obec sędziów uczciwości niezaprzeczonej, w obec św iadków , cieszących się zaufaniem i zajmujących stanowisko wybitne, a do tego w wieku ośicieconym i n a najbardziej znanej w idow ni dzisiejszego świata. A le na tein nie k o niec. S p ra w o z d a u ia o nich ogłaszano drukiem i upow szechniano w szędzie; n a d to Jezuici, j a k k olw iek sta n o w ią c y ciało uczone, w sp ieran i przez w ład zę św ie c k ą i zdecydow ani n ie p rzy jaciele ow ych opinij, n a korzyść któ ry ch m iały się d o k o n y w ać te cu d a, n ig d y nie mogli wyraźnie obalić ich lub wykryć tam fałszu. G dzież m oglibyśm y z n a leźć ta k ie m nóstw o okoliczności, zgodnie p o p ie ra ją c y c h ja k iś fak t? Co też m ożem y p rzeciw sta
w ić owej ch m arze św iad ectw , je ż e li n ie b e zw zg lęd n ą niemożność albo cudowność w y d arzeń , o k tó ry c h
— 22 —
się tam mówi? To zaś j t d n o w oczach w szy stk ich ludzi ro zsąd n y ch uw ażanem będzie za obalenie w y s ta rc z a ją c e .“
W drugim w ięc u stęp ie stw ie rd z a on istn ien ie w szelkiego tak ieg o fa k tu i cechy, o ja k ic h w u ry w k u pierw szym oznajm iał, iż nie istn ia ły n ig d y (ja k o tem św iad czą z d a n ia podkreślone), a zm ien ia-' j ą c całk o w icie p o d staw ę rozu m o w an ia, pow ołuje
się ju ż n a w n ę trz n ą niem ożliw ość fa k tu , nie zaś n a n ied o stateczn o ść św iadectw . Sprzeczność ow ą u w y d a tn ia on je sz c z e b ard ziej w do p isk u , j a k i sam d o łączy ł do owego ustępu, a którego część je d n a brzm i j a k n a stęp u je: „ K s ią ż k a ta n a p is a n a b y ła p rzeż
Mons. M ongeron, ra d c ę czyli sęd zieg o w p a rla m e n cie pary zk im , cz ło w ie k a ze stan o w isk iem i c h a r a kterem , k tó ry b y ł rów nież m ęczennikiem spraw yr i, j a k p o w iad ają, siedzi obecnie gdzieś w lochu p o d ziem nym za sw oją k siążk ę....
„W iele cudów o p a ta P a r is ’a stw ierd zili bezp o śred n io św iad k o w ie przed w ła d z ą św ieck ą, albo przed sądem biskupim w P a ry ż u , pod okiem k a r d y n a ła N oailles, k tó reg o c h a ra k te ru i uczciw ości n a w et w rogow ie je g o n ig d y nie p o d a w a li w p o d e j
rzenie.
„N astęp ca je g o w godności b isk u p iej b y ł n ie przyjacielem Ja n se n istó w i z tego pow odu w y znaczony został przez sąd do p iln o w a n ia tej s p ra w y . Je d n a k ż e 22 ch rek to ró w czyli proboszczów
P a ry ż a z n ie z m ie rn ą żarliw ością n a leg ało n a ń , a b y z b a d a ł ow e cu d a, k tóre, j a k u trz y m y w a li oni, z n a n e są całem u św ia tu i n ie zap rzeczen ie pew ne; ale on p rzezo rn ie p o w ściąg ał się od teg o ....
„W szyscy, co byli w e F ra n c y i około owego cza- su, znali z opinii p. H erau lt, oficera policyi, k tó re go czujność, przenikliw ość, czynność i ro z le g ła in te lig e n c y a b y w a ły przedm iotem w ielu rozm ów. Otóż u rzęd n ik o w i tem u, k tó ry z sam ej p rz y ro d y sw ego obo w iązk u je s t p raw ie absolutnym , n a d a n o c a łk o w i
tą w ła d z ę w celu u su n ięcia lub z d y s k re d y to w a n ia ow ych cudów ; ja k o ż często k ro ć c h w y ta ł on i b a d a ł b ezpośrednio ta k św iadków , j a k i osoby, im p o d le
głe, ale nigdy nie mógł znaleźć nic zadawalniającego prze
ciwko nim ....u
„W w y d arzen iu z p a n n ą T h ib a u t p o sła ł on sły n nego d e S ilv a d la w y b a d a n ia jé j; św iad ectw o je g o j e s t bard zo ciekaw e. L e k a rz o zn ajm ia, iż n iem o
żliw ością by ło , iżby m ia ła o n a ta k chorow ać, j a k to s tw ie rd z a ją św iad k o w ie, n iepodobieństw em j e s t b o w iem , iżb y w czasie ta k krótkim m ogła o n a o d zy s k a ć zdrow ie całkow icie, j a k to b y ł zn alazł. R o zu m ow ał on j a k człow iek ro z są d n y , w y p ro w a d z a ją c rzecz z przy czy n n atu ra ln y c h ; lecz stro n a p rzeci
w n a po w ied ziała, że w szy stk o to było cudem i że jego św iad ectw o było najlep szy m tego d o w o d em ....“
„A ni m niej, ani w ięcej ty lk o D u c de C hation, k sią ż ę i p a r F ra n c y i, człow iek n ajw y ższeg o s ta n o
— 23 —
- 24 —
w isk a i n ajznakom itszej ro d zin y , s k ła d a św iadectw o cudow nego w y leczen ia je d n e g o ze sw oich sług, k tó r y m ieszk ał przez k ilk a la t w je g o dom u, cierpiąc niem oc w idoczną i n a m a c a ln ą.
„Z akończę tu taj uw ag ą, iż żad n e duchow ieństw o n ie je s t bardziej znanem z surow ości ży cia i o b y czajów , niżli zako n n e duch o w ień stw o F ra n c y i, szczególnie zaś rek to ro w ie czyli curia P a ry ż a , k tó rzy św iad czą n a k o rzy ść ow ych o sz u stw .“
„W y k ształcen ie, zdolności i uczciw ość szlachty, oraz surow ość m nichów z P o rt-R o y al, sły n n e b y ły w całej E u ro p ie. J e d n a k ż e w szyscy oni św iad czą n a korzyść cudu, dokonanego n a synow icy słynnego P ascaF a, którego czystość życia, j a k ró w n ież zdol
ność n iezw y k ła pow szechnie są zn an e. Z n ak o m ity R acin e op o w iad a nam o tym cudzie w sw ojej s ła w nej h isto ry i Port-R ,oyal’u i p o p iera o p o w iad an ie sw e w szelkiem i dow odam i, ja k ic h ty lk o d o starczy ć mogło w ielk ie m nóstw o m nichów , k sięży , le k a rz y i ludzi, zn an y ch w św iecie a cieszący ch się z a u fa niem niezaprzeczonem . N iek tó rzy z literató w , n ad e- w szystko zaś biskup T o u rn a y , uw ażali ten cud za ta k pew ny, iż posługiw ali się nim ku obaleniu ateu - szów i w olnom yślicieli. K rólow a re je n tk a F ra n c y i, k tó ra b y ła niezmiernie uprzedzoną przeciwko Port- Royal’owi, p o słała swego własnego lekarza dla zbadania cudu; pow rócił on jak najzupełniej nawróconym. S ło
wem , n ad p rzy ro d zo n e w yleczenie było ta k n ie z a
przeczalne, że n a czas ja k iś u rato w ało ono ów k la sztor od ru in y , j a k ą grozili m u Jezuici. G dyby tam by ło ja k ie ś n ad u ży cie, w y k ry li b y j e n iew ątp liw ie n ie p rzy jaciele ta k potężni i p rzen ik liw i, a w ów czas było-by ono p rzy śp ieszy ło u p a d e k sztu k m istrz ó w .“
W y d a je się p raw ie niepraw dopodobnem , iżby to m ogło b y ć n a p isa n e przez w ielkiego sc e p ty k a D a w id a H um e’a i a b y n ap isan em było w tem s a m em dziele, w którem ju ż b y ł zazn aczy ł, że tak ieg o dow odu w całej historyi znaleźć niepodobna. A by w y k azać, j a k bardzo godnem uw agi je s t św ia d e c tw o , o ja k ie m on w zm iankuje, sądzę, iż m ożna bę
dzie owo w y d arzen ie w sposób b ard ziej szczegóło
w y, a to n a p o d staw ie d zieła sam ego M o n jero n a, p rzy toczonego przez Mr W iliam a H o w itt’a w je g o
„H isto ry o f the S u p e rn a tu ra l“ .
„M ile Coiyin pom iędzy innem i dolegliw ościam i c ie rp ia ła n a r a k a w piersi przez la t d w anaście.
P ierś b y ła .już stoczona w znacznćj m ierze, w y p ły w y z ra n y b y ły o k ropne i zaw yrokow ano, że cała k r e w chorej była ju ż przezeń zak ażo n ą. K ażd y z le k a rz y oznajm iał, iż w y p a d e k n a le ż a ł do n a jb a r- dziej n ieu leczalnych, je d n a k ż e po odw iedzeniu gro bu w y zd ro w ia ła ona zu pełnie, co zaś je s t b ard ziej je sz c z e zad ziw iającem , że pierś i b ro d a w k a odrosły je j całkow icie w raz ze sk ó rą czy s tą i_św ieżą, oraz w olną od w szelkich śladów blizny. W y p a d e k ten z n a n y był osobom postaw ionym n ajw y żej, k ied y c u
dow i zaprzeczono, Mile Coivin p rz y b y ła do P a ry ż a ; p o d d a ła się b a d a n ia le k a rz a królew skiego i złożyła p rzed notaryuszem form alne zezn an ie, dotyczące jej w yleczenia. M ile Coivin b y ła c ó rk ą u rz ę d n ik a dw o
ru królew skiego i m ia ła dw óch braci w orszaku słu żebnym k róla. Ś w iad ectw a le k a rz y są j a k n a jb a r
dziej stanow cze. P . G a u la rd , le k a rz k róla, o św iad czy ł urzędow nie, iż „o dbudow anie bro d aw k i c a ł
kiem zburzonej i oddzielonej od p iersi było istnem stworzeniem, g dyż b ro d aw k a nie j e s t li ty lk o dalszym ciągiem sk ład o w y ch p ie rw ia stk ó w piersi, lecz c ia łem szczególnem o w łaściw ej sobie i odrębnej orga- n iz a c y i.“ P. S ouchay, ch iru rg k sięcia C onti, nie- tylko ośw iadczał, iż ra k je s t n ieu leczaln y , ale, z b a d aw szy pierś po je j uleczeniu, zgłosił się dobrow ol
n ie do n o tary u sza i złożył o św iad czen ie form alne, że „uleczenie było zupełne, że k a ż d a p ierś p o s ia d a ła sw ą b ro d aw k ę n a tu ra ln e j form y i w n a tu ra ln y m sta n ie , oraz o b arw ach i cechach w łaściw ych ty m częściom .“ T a k ie m rów nież j e s t św iadectw o S eig n ier’a, ch iru rg a sz p ita la w N a n te rre ; f . D eshie- re s’a, ch iru rg a k siężnej B erry ; P . H ecq u et’a, j e d n e go z n ajzn ak o m itszy ch chirurgów francuzkich, i wie*
lu innych, j a k rów nież u rzędników publicznych i p o w szechnie znanych osobistości opinii n ajle p sz e j, w szy stk ie zaś ow e zezn an ia urzędow nie i w całej pełni podane są przez M onjeron’a . “
J e s t to tylko je d e n z w ielkiej liczby w y p a d k ó w
— 26 —
— 27 —
rów nie cudow nych i rów nie dobrze stw ierdzonych;
nie p ow inniśm y się przeto dziw ić, w id ząc, j a k H um e zm uszony j e s t porzucić swój a rg u m e n t n ie d o sta te czności dow odów i pow szechności św iad ectw a p rz e ciw ko cudom ; dziw ić się ra c z śj p o trz e b a tylko tem u, j a k m ógł on p o dsuw ać arg u m en t, k tó ry sam ta k c a ł
kow icie o balić b y ł w stan ie.
M am y te ra z zb ad ać d ru g i z przytoczonych przez H um e’a argum entów , k tó ry je d n a k , je śli to możliwe^
j e s t jesz c z e słabszy od pierw szego. P o w ia d a on:
„ J a k o c z w a rtą przyczynę, k tó ra zm n iejsza pow agę cudow ności, m ogę tu dodać, iż n iem a żadnego t a k ieg o św iadectw a, przem aw iająceg o n a korzyść cu dów , n a w e t pom iędzy tem i, k tó ry ch nie d em a sk o w ano rozm yślnie, iżby m u nie przeczyło nieskończo
n e m nóstw o św iad ectw innych; w ten sposób nie- ty lk o cud podkopuje pow agę św ia d e c tw a , a le sa m » ono siebie obala. A by to lepiej zrozum ieć, z a u w a ż m y, że np. w sp raw ach religii w szystko, cokolw iek j e s t odm iennem , s ta je się sprzecznem , i że nieraożli- w em je s t, ab y religie: staro ży tn eg o R zym u, T u rcy i, S yaruu, Chin, m ogły m ieć zarów no p o d sta w ę trw a łą . K a ż d y cud przeto rościł sobie p re te n sy ą do te go, iż d o k o n an y b y ł n a łonie k tó rejk o lw iek z ow ych relig ij (a w szy stk ie ono obfitują w cuda), g dyż ce
lem je g o bezp o śred n im j e s t u trw a le n ie tego system u w ierzeń relig ijn y ch , ja k ie m u go p rzy p isy w an o : w ten sposób p o sia d a on ró w n ą, ja k k o lw ie k b a r
— 28 —
d ziej p o śred n ią silę o b alen ia w szelkiego innego sy stem u. B urząc system w spółzaw odniczy, o bala on też zarazem pow agę cudów , n a ja k ic h sy stem ów b y ł o p a rty ; ta k te d y n a cu d a w szy stk ich religij z a p a try w a ć się trzeba, j a k n a fa k ta w zajem nie sobie przeczące, n a św ia d e c tw a za ś ow ych cudów , ta k b łah e j a k i silne, sp o g ląd ać należy ja k o n a ś w ia d ectw a p rzeciw ne. O dpow iednio do tej m etody ro zum ow ania, g d y w ierzym y w j a k iś cud M ahom eta lub je g o n astęp có w , mamy'' n a po p arcie św iad ectw o g a rs tk i b a rb a rz y ń sk ic h A rabów . Z drugiej zaś stro n y m usim y też uw zględniać p o w ag ę T y tu s a L i- w iu sza, P lu ta rc b a , T a c y ta , słow em w szy stk ich p isa rz y i św iad k ó w greckich, chińskich, rzy m sk o -k ato lickich, k tó rz y zostaw ili s p ra w o z d a n ia o ja k im ś c u d zie sw ojej religii; pow iad an i, iż p ow inniśm y z a p a try w a ć się n a ich św iad ectw o ta k , j a k g d y b y w z m ia n k u ją c o owym cudzie m ah o m etań sk im , p rz e czyły' mu one n a jw y ra ź n ie j i z t a k ą sa m ą p e w n o ścią, z j a k ą o p o w iad ają o cudach w ła s n y c h .“
Otóż a rg u m e n ta c y a ta , je ż e li j ą ta k n azw ać m o
żna, w sp iera się n a n iezw y k łem p rzypuszczeniu, że cu d , g d y ty lk o je s t rzeczy w isty , może je d y n ie p o chodzić od Boga, a tem sam em m usi p o p ierać ty lk o relig ię p raw d ziw ą. P rz y jm u je ona rów nież, iż re- ligie m ogą być p raw d ziw em i ty lk o w ted y , g d y d a n e są od B oga. Mr. H unie p rzy p u szcza przeto , iż w ie , że ż a d n a z ty c h rzeczyr, ja k ie n a zy w am y cudem ,
— 29 —
n ie może być d o k o n an ą przez ja k ą k o lw ie k z niezli
czonych praw d o p o d o b n ie isto t rozum nych, ja k ie istn ie ć m ogą w e w szecliśw iecie, pom iędzy nam i a bóstw em . B ierze on za je d n o dow ód a u te n ty czn o ści fa k tu oraz teoryę, m a ją c ą ów fa k t tlóm a- czyć, i ośw iad cza w sposób n ajb a rd z ie j nielogiczny i niefilozoficzny, że, skoro teo ry e p ro w ad zą do s p rz e czności, to i fa k ty sam e nie istn ieją.
S ąd z ę przeto, żem w y k a z a ł obecnie, iż: l-o . H um e d a je fałszy w e określenie cudów , k tó re z g ó ry ro z trz y - g a sp ra w ę ich możliwości. 2-do. P o p e łn ia on błąd, m ów iąc, że cu d a s ą odosobnionym i fak tam i, k tó ry m p rzeciw n y je s t c a łk o w ity b ieg ludzkiego d o św iad czen ia. 3-o. W y ra ź n ie i bezw ględnie przeczy on sobie odnośnie do liczby i jak o ści św iad ectw , p rze
m aw iający ch n a k o rzy ść cudów . 4-o. W y p o w ia d a on fałsz oczyw isty, tw ierd ząc, iż cu d a ro zm aity ch re- ligij w zajem n ie się znoszą.
Noiesze zarzuty przeciwko cudom. P rz y s tą p im y obecnie do rozbioru n ie k tó ry ch z pom iędzy bardziej n o w ożytnych arg u m en tó w przeciw ko cudom . J e d en z n a jw ięcej upow szechnionych zarzu tó w no
w o czesnych p olega n a czynieniu p rzypuszczeń, u w a żan y ch za niem ożliw e i n a w y p ro w ad zan iu ztąd p ó źniej w niosku, k tó ry w y g ląd a, j a k d y lem at, lecz k tó ry nie je s t zgoła niczem .
A rgum ent ten w y staw ian o ju ż w rozm ait}rch for
m ach. Oto je d n a z nich: „Jeśli mi k to ś pow ie, że
— 30 —
p rzy b y ł z Y orku po d ru cie telegraficznym , nie u w ie
rzę m u. Jeżeli ja k a k o lw ie k lic z b a ludzi pow ie mi to sam o, rów nież im nie u w ie rz ę “. A w ięc M. Ho
me nie la ta ł po pow ietrzu bez w zględu n a to, j a k ą kolw iek byście liczbę św ia d e c tw n a korzyść tego
przytoczyć m ogli“ .
Albo jeszcze, „jeżeli kto ś pow ie mi, że w id ział, J a k lew (kam ienny) z p ała c u N o rth u m b erlan d zk ieg o zszedł n a T ra fa lg a re S q u are i pił w odę z fontannyr, nie uw ierzę. Jeżeli 50 ludzi lub ja k a k o lw ie k ich liczba pow ie mi to sam o, rów nież nie będ ę im w ie
r z y ł“.
Z tą d w nioskuje się, że są pew ne rzeczy ta k b e z sensow ne i niew’iarogodne, iż ż a d n a ilość św ia d e c tw nie może skłonić człow ieka o zdrow ych zm y słach do uw ierzen ia w nie.
Otóż p rz y k ła d y ow7e w y g lą d a ją , j a k a rg u m e n ty i n a pierw szy rz u t o ka, tru d n o dojrzćć, ja k i je st w łaściw y sposób odpow iedzi n a n ie ; faktem je s t w szakże, iż są to ty lk o błędne k o ło w an ia, ca la bo
w iem siła polega n a pew nem dom yślnem tw ierd ze
niu. którego nie udow odniono n igdy, i którego, po
w ażę się u trzy m y w ać, n ik t n ig d y nie udow odni.
T w ierd zen ie to opiew a, iż w ielk a liczb a n ie z a le żnych, uczciw ych, zdrow ych i rozsądnych ludzi m o
że z osobna i w ielokrotnie św iad czy ć n a k o rzy ść fak tu , k tó ry się n igdy nie z d arzy ł zgoła.
Owóż nic przytoczono żadnego dow odu d la w y
k a z a n ia , iż co ś p odob nego zd arzyło s ię k ied y k o l- w ie k b ą d ź lub zd arzyć-b y s ię k ie d y m ogło. A le tw ie r d z e n ie to sta n ie się j e s z c z e bardziej potw ornem , g d y zw a ż y m y o k o liczn o ści, to w a r z y sz ą c e takim np.
Ayypadkom, j a k o w e u zd row ien ia n a grob ie op ata P a ris’a, alb o też g d y rozw ażym y w y p a d k i ży ją c y ch d otąd u cz o n y c h , którzy, n a w r ó ciw sz y się , u w ierzyli w r z e c z y w isto ść zja w isk sp irytyzm u . M usim y tu b o w iem u zn ać, że, pom im o w sz e lk ie j ostrożności w ob ec teg o , iż fa k ty ta k ie u w a ż a n e s ą za n iem o
ż liw e i że przeto s ą złu d zen iem , pom im o w szy stk ich p rze są d ó w w iek u , pom im o tego, iż c a łk o w ity n a strój ośw iecon ej m yśli w sp ó łcz esn ej w y p o w ia d a się p rzeciw k o rz ec z y w isto śc i takich fa k tów , pom im o to w sz y stk o , zn aczn a liczb a lu d zi w y k sz ta łco n y ch , w łą c z a ją c tu le k a r zy i m ężów nauki, p ozostaje prze
św ia d c z o n ą o r z ec zy w isto śc i p odob nych faktów , po d ok on an iu n a jsk rz ętn iejszy c h badań osob istych . B ą d ź co bądź p rzyp u szczen ia, że c a ły ten ogrom i j a k o ś ć n ieza leżn y ch od sieb ie, a zgod n ych d o w o d ó w , m oie być fałszem , p rzyp u szczen ia tak iego n a le ż a ło b y d o w ieść, j e ż e li argum ent p o w y ż szy m a po
sia d a ć by n a jm n iejszą w a rto ść; w p rzeciw n ym razie b ęd zie on ty lk o p rzesąd zan iem sp ra w y . P a m ię ‘a ć trzeb a, iż m am y tu ro zw a ża ć n ie w ierzen ia n ied o rzeczn e lub fa łs z y w e w n io sk i, le cz cz y ste f a k t y ; n i
g d y zaś nie d ow ied zio n o i n ied o w ied zie się n ig d y , a b y m ożn a b yło otrzym ać w ie lk ą liczb ę zgod n ych
św iad ectw ludzi bezinteresow nych i ro zsąd n y ch n a korzyść ja k ie g o ś zupełnego i całkow itego om am ie
n ia . P rz e d sta w ia ją c rzecz tę w form ie bard ziej prostej, pow iem y, iż fa k t p o d a w a n y m usi być albo m ożliw y albo niem ożliw y. J e śli j e s t m ożliw y, to św iad ectw a podobne są d la ń dow odem , jeśli zaś n ie możliw y, to św iad ectw ta k ic h nie będzie. A rgum en- ta c y a ow a je s t przeto zupełnie b łęd n ą, g d y ż z a s a dniczego je j zało żen ia dow ieść n iep o d o b n a. Je ż e li m a ona n a celu zazn aczy ć to tylko, że iru bardziej n ie zw y k łą i d ziw n ą je st rzecz ja k a ś , tem liczn iej
szych i tem lepszych w y m ag am y d la niej dow odów , zgad zam y się n a to w s z y s c y ; ale co do m nie, to u trzy m u ję, że w a rto ść ludzkiego św ia d e c tw a ta k d alece ro śn ie w raz z dołączeniem się k ażd eg o n o w ego niezależnego a uczciw ego św ia d k a , iż nie n a - n ależało b y odrzucać żadnego fa k tu , n a k tó reg o k o rzyść p rzem aw iało b y ta k ie m nóstw o św ia d e c tw , ja k ie p rzem aw iało n a korzyść w ielu w y d arzeń , no- szącyfch n azw ę cudow nych lub n a d p rzy ro d zo n y ch , a zd arz a jąc y c h się d zisiaj codziennie pośród n a s s a m ych. O bow iązek dow odzenia spoczyw a n a ty c h , k tó rz y u trzy m u ją, iż św iad ectw o ta k ie m oże b y ć błędne; niech w sk a ż ą je d e n w y p a d e k , w k tó ry m b y istn iało ta k ie m nóstw o zgodnych św iad ectw , a w k tó ry m b y dow iedziono ich fałszyw ości. N iech p rz e d s ta w ią nie przy p u szczen ie, lecz dow ód. P a m ię ta ć też trz e b a , iż żad en dow ód nie będzie zu p ełn y , g d y
— 33 —
n ie w sk aże d o k ła d n ie źródła b łęd u w e w szystkich je g o szczegółach. N ie dość będzie np. pow iedzieć, że istn iało ta k ie nag ro m ad zen ie św ia d e c tw n a k o rzy ść c z aro d ziejstw a, oraz że czarodziejstw o je d n a k je s t n ied o rzeczn e i niem ożliw e. B yłoby to tylko p rz esąd zan iem sp ra w y . N iedorzecznem i i falszy- w em i m ogą b y ć dyab elsk ie te o ry e obłędu, ale sam e fa k ty c z a rn o k sięztw a stw ierdzone, nie przez czaro
w nice w zięte n a to rtury, lecz przez św iad k ó w n ie
zależn y ch , n iety lk o b y najm niej nie z o sta ły obalo- nem i, a le n a to m iast, z n a jd u ją pop arcie w m nóstw ie podobnych fak tó w , p rz y tra fia jąc y c h się 'd z isia j.
Niepewność zjawisk nowoczesnego spirityzmu. Innyr a rg u m e n t now szy sk iero w an y j e s t szczególnie p rz e ciw ko rzeczy w isto ści ta k zw an y ch z jaw isk spirity- stycznych. P o w ia d a ją n a m : „ z ja w isk a ow e są n ie p e w n e ; nie m acie n a d niem i żad n ej k o n tro li; nie u le g a ją one żadnem u p raw u . D ow iedźcie nam , że p o d le g a ją ja k im ś o k reślonym praw om , ta k j a k i in n e g ru p y zja w isk p rzyrodzonych, a uw ierzym y w n ie “ . A rg u m en t ten w oczach n iek tó ry ch osób zd a je się p o siad ać p ew n ą w agę, a je d n a k w istocie j e s t on niedorzecznością. Isto ta ow ych d o m n iem a
nych z jaw isk (czy s ą one p raw d ziw e lub też nie, to nie p o sia d a żadn eg o zn aczenia), polega n a tem , iż z d a ją się one p rz e d staw iać w y n ik ja k ic h ś um ysło- wości niezależnych, a tem sam em u w ażan e są za sp i
ry ty sty c z n e czyli n a d lu d z k ie . G d y b y znaleziono, iż
O s p iry ty z m ie . 3
— 34 —
u leg ają one ścisłem u p ra w u nie zaś w oli n ie z a le żnej, w ów czas n ik t nie przyp u szczałb y nigdy, że są sp irity sty c z n e . A rg u m en tó w przeto je s t w ypow iedze
niem tylko przedw czesnego w niosku, a m ia n o w ic ie : ,,dopóki wam fa k ty dow odzić b ęd ą istn ien ia obręb- nych um ysłow ości, nie uw ierzym y w n ie ; w y k ażcie, iż u le g a ją one p raw u ścisłem u, nie zaś um ysłow ości, a w ów czas u w ierzy m y “ . A rgum ent ten w y d a je mi się być dzieciństw em , a je d n a k p o słu g u ją się nim osoby, p ra g n ą c e uchodzić za filozofów.
Niezbędność świadectwa naukowego. In n y z a rz u t w y p o w ied zian y , o ile w iem , publicznie i p rz y ję ty z p oklaskiem polega n a tem , iż po trzeb a olbrzym iej w iedzy n aukow ej do tego, a b y o rzek ać o rzeczy w i
stości ja k ich ś niepospolitych i n iepraw dopodobnych fak tó w i że dopóki ludzie n a u k i nie z b a d a ją ich i nie u d ow odnią, dopóki nie zasłu g u ją one n a w ia rę . Otóż pow ażyłbym się tw ierdzić, iż n ig d y je sz c z e nie w ypow iedziano w iększego fałszu. P rzed m io t sporu j e s t tu ta j bardzo w ażny, zaś błęd n y ów pogląd b a r
dzo upow szechniony, ale fa k ty c z n a stro n a sp ra w y p rz e d sta w ia się w p ro st przeciw nie. U trzy m u ję b o w iem bez obaw y p o p ad n ięcia w sprzeczność, że ile razy tylko uczeni d anej epoki odrzucali n a p o d s ta w ach ap rio ry sty czn y ch fa k ty p o d aw an e przez b a d a - czów, tylekroć zawsze bywali w błędzie.
N ie potrzeb a tu nic w ięcej, j a k ty lk o w spom nieć o znanych całem u św ia tu im ionach G alileusza, H ar-
— 35 —
vey’a i J e n n e r’a. P rzeciw ko w ielkim przez nich d o ko n an y m odkryciom , pow staw ali, ja k w iem y, w szyscy uczeni w spółcześni, którym o d k ry cia ow e w y d aw ały się niedorzeeznem i i niepraw dopodobnem i ; a le r ó w nież u d e rz a ją c e p rz y k ła d y zn ajd ziem y w czasach ju ż bliższych. K ied y B enjam in F ra n k lin w y k ła d a ł rzecz sw ą o piorunochronach przed tow arzystw em królew skiem , w yśm iano go ja k o m arzy ciela, a r ty k u łu za ś je g o nie pozwolono d ru k o w ać w Philosophical
Transactions. K ied y Y oung ogłosił przeciw ne sw oje dow ody n a korzyść falistćj teo ry i śwdatła, p o p u lar
ni p isa rz e owocześni zakrzyczeli j ą rów nież ja k o nie
dorzeczność '). E d in b u rg h R eview odw oływ ał się do publiczności z tem , ab y T om aszow i G ray w łożo
no k a fta n b ezpieczeństw a d la tego, iż ośw iadczał sie za m ożliw ością dróg żelaznych. S-r H um phry D a vy w y śm ian y był za m yśl ośw ietlenia k ied y k o lw iek L o n d y n u gazem . K iedy Stephenson zaproponow ał
1) O to są w yciągi wybrane z artykułów Edinburgh Re
f i e w z r. 1803 i 1804. „In n y odczyt B a k e r o w sk i zaw ierał j e szcze w ięcej mrzonek, więcej błędów, więcej nieuzasadnionych hypotez, w ięcej niepotrzebnych urojeń, a w szystk o to na tem samem polu i z tegoż p om ysłow ego, choć niepłodnego mózgu w iek u istego, D-ra Y ou ng'a“.
A lbo jeszcze: ,.N ie uczy on żadnej prawdy, nie godzi ża
dnych sprzeczności i nie uporządkowywa żadnych fak tów n ie
zw ykłych, nie podsuw a żadnych now ych doświadczeń i nie prowadzi do żadnych now ych badań“ .
M ógłby ktoś prawie przypuszczać, że to który z now ocze
snych uczonych w ynurza sw ą pogardę dla spirityzm u.
3*
— 36 —
u ży ć lokom otyw n a L iverpoolskiej i M anchesterskiiy drodze żelaznej, ludzie uczeni sk ła d a li dow ody n ie
m ożliw ości tego, iżby lokom otyw y ow e zrobiły bo
dajby 12 mil an g ielsk ich n a godzinę. In n a znów w ielk a pow aga n a u k o w a oznajm iła, iż ró w n ą n ie
m ożliw ością je s t, a b y p arow ce m orskie, k ie d y k o l
w iek p rzep ły n ąć m ogły A tla n ty k . F ra n c u z k a A k a d em ia N au k , w y śm ie w a ła w ielkiego astro n o m a A rago, gdy ten że chciał p o d d ać ro z trz ą sa n iu s p ra w ę teleg rafu elektrycznego. M edycy ośm ieszali steto sk o p , gdy po ra z p ierw szy został w y naleziony.
O bezbolesnych o p eracy ach w ciągu snu mesm e- rycznego, zaw yrokow ano, że są niem ożliw ością i że przeto b y ły oszustw em .
A le je d n y m z najb ard ziej u d erzający ch , g d y ż jed n y m z n ajnow szych w y p ad k ó w ta k ie j opozycyi, albo raczej tak iej n ie w ia ry w fak ty , przeciw ne p o spolitym m niem aniom pan u jący m , n iew iary w śród ludzi, k tó rzy pospolicie tem g rzeszą, iż zachodzą z b y t d aleko w k ie ru n k u przeciw nym , je s t w y p a d e k z d o k try n ą o u S taro ży tn o ści czło w iek a“ . Boue, d o św iadczony teolog fran cu zk i, o d k ry ł w r. 1823 w głębokości 80 stóp ziem i, w stw a rd n ia ły m m ule R enu, szk ielet ludzki. P osłano go w ielkiem u a n a tom ow i C uvier’owi, k tó ry ta k dalece nie w ierzy ł w fa k t, iż odrzucił od siebie to n ieo szaco w an e w y k opalisko, ja k o rzecz p o zbaw ioną w arto ści; z a g in ę ło też ono n iebaw em . S ir C. L y ell, n a m ocy oso-
— 37 —
b isty c b b a d ań d okonyw anych n a m iejscu, p rzy szed ł do w niosku, że tw ierd zen ia b ad acza p ie rw ia stk o w e go, b y ły całk iem ścisłe. Już w r. 1715 znaleziono broń k rz em ien n ą, w raz ze szkieletem sło n ia w j a sk in i w G ra y , w obecności M r C on y ers’a, k tó ry um ieścił j a w M uzeum B ry tań sk iem , gdzie aż do czasów o statn ich pozostała niepostrzeżoną. W roku 1800 M-r F re re , znalazł broń krzem ienną obok sz czątk ó w z w ierząt w ygasłych w H oxne, Suffolk.
O d r. 1841 do 1846, zn akom ity geolog francuzki B oucher de P erth es, o d k ry w a ł w w ielkich ilościach b roń k rzem ien n ą w żw irach napływ ow ych północnej F r a n c y i; ale w ciągu w ielu la t nie m ógł on p rzek o n a ć nikogo, ze sw ych uczonych to w arzy szy , iż była o n a dziełem sztuki ludzkiej lub zasłu g iw ała n a n a j
m n iejszą uw ag ę. N areszcie je d n a k w r. 1853 po
czął on z y sk iw ać w yznawców7. W latach 1 8 5 9 — 60, n ie k tó rz y z n ajw y b itn iejszy ch geologów angielskich zw iedzili owo m iejsce i w zupełności potw ierdzili p raw d ziw o ść je g o spostrzeżeń i w yw odów .
In n a g ałęź tego sam ego przedm iotu była, je śli to m ożliw e, tra k to w a n a , je sz c z e gorzej. W r. 1825 M-r Mc. E n e ry z T o rq u a y , o d k ry ł obrobione k rz e m ienie, o raz szczątk i z w ierząt w ygasłych w sław nej ja s k in i w K e n t; ale sp raw o zd an ie je g o o ty m o d k ry ciu w p ro st w yśm iano. W r. 1840 je d e n z naj- pierw szvch geologów angielskich M-r G odw in A u sten w y to czy ł tę sp raw ę p rzed T o w arzy stw em Geolo-
gicznćm , zaś Mr. W iv ian z T o rq u a y p rz y słał tem u ż T o w arzy stw u a rty k u ł, p o tw ie rd z a ją cy w zupełności o d k ry cia Mr. Mc. E m ery’a; ale a rty k u ł ów w y d a w a ł się jeszcze zan ad to niepraw dopodobnym , ab y go m o
żn a było ogłaszać. W 14 la t później P rzy ro d n icze T ow arzystw o w T o rq u a y , ro b iąc dalsze sp o strzeże
n ia, potw ierdziło w zupełności obserw acye d a w n ie j
sze i przysłało o tem sp raw o zd an ie T o w arzy stw u Geologicznem u w L o ndynie; ale a rty k u ł odrzucono znowu, ja k o zbyt niepraw dopodobny. O becnie w szak że, w c ią g u ubiegłych la t 5, ja s k in ia p o d d a w a n ą b y ła system atycznem u b ad an iu pod zw ierzchnim nad zo rem ko m itetu T o w a rz y stw a B ry tań sk ieg o , przyczem nietylko w szy stk ie sp raw o zd an ia z m inionych la t 4 0 zn alazły potw ierdzenie, ale w y k azan o n ad to , iż b y ły one m niej zadziw iającem i od rzeczyw istości.
Może ktoś pow iedzieć, iż „b y ła to bardzo w łaściw a ostrożność n a u k o w a “. Być może, ale w sz y stk ie w y p a d k i dow iodły tu ta j tego w ażnego fa k tu , że ta k w tym , j a k i w e w szystkich in n y ch razach , skrom ni i częstokroć n iezn an i spostrzegacze mieli słuszność, zaś ludzie n an k i, k tó rzy odrzucali ich sp o strzeżen ia, byli w błędzie.
Z achodzi te ra z pytanie, czy now ożytni sp o strze
gacze pew nych zjaw isk , zwranych zazw yczaj nad - przyrodzonem i i niew iarogodnem i, m niej z a słu g u ją n a uw agę, niż ci, o k tó ry ch m ów iliśm y w yżćj. R o z
w ażm y np. sp raw ę rzeczyw istości tego, co nosi n a