• Nie Znaleziono Wyników

O cudach i nowoczesnym spirytyzmie.

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "O cudach i nowoczesnym spirytyzmie."

Copied!
376
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)
(3)
(4)
(5)
(6)
(7)

p.

j ^ A L L A C E .

O CUDACH

i

NOWOCZESNYM SPIRYTYZMIE

z trzeciego wydania oryginału

PRZEŁOŻYŁ

X {Jotflchi.

W A R S Z A W A . N A K ŁA D I D R U K S . L E W E N T A L A

N ow y-Św iat 41.

(8)

Æ03B0ÆEH0 HKH3yP0H).

BapmaBa, 12 í>e£pajH 1890 rofla.

(9)

FBEEGMGW k

Szkice, k tó re tw o rzą tom niniejszy, n a p isan e b y ­ ły w różnym czasie i d la celów odm iennych. P ie rw ­ szy z nich (jak k o lw iek nie n ajw cześn iejszy ) czy tan y b y ł w obec T o w a rz y stw a D yalektycznego, a to, ab y n ak ło n ić sceptyków do ponow nego ro zw ażen ia z a sa ­ dniczych zag ad n ień w n ętrzn ej w iarogodności i nie- w iarogodności cudów . D rugi n a p isa n y był p rzed ośm iu przeszło la ty , d la jed n eg o z czasopism św iec­

k ich , z pozostaw ieniem ograniczonej bard zo liczby o d b itek , przew ażnie d la osobistych znajom ych a u to ­ ra . T rzeci szkic je s t a rty k u łem , k tó ry niedaw no u k a z a ł się w F o rtn ig th ly Review . W szy stk ie zo­

sta ły sk rzętn ie przejrzan e, a n ad to w szędzie dodano znaczną ilość faktów ilu stru jący ch , dow odzeń, do­

św iadczeń osobistych oraz załączono w d o d a tk u k il­

k a uw ag k ry ty czn y ch o ostatniem dziele D ra C ar- p en tera.

O s p iry ty z m ie . 1

(10)

P oniew aż przeznaczeniem każd eg o z dw óch sz k i­

ców o statn ich b y ło : d ać pogląd ogólny n a ten sam przedm iot, w ięc nieuchronnie spostrzedz tam będzie m ożna n iejak ie p o w tarzan ie się m atery j ro z trz ą sa ­ n y c h ; z konieczności też p ow ołuje się tam a u to r w w ielu m iejscach n a te sam e p o w a g i; sądzi on j e ­ d n a k , iż nie znajdziem y tam żad n eg o istotnego po­

w ta rz a n ia szczegółów , g dyż p o s ta ra ł się o w p ro ­ w ad zen ie now ych faktów i św ieżych p rz y k ład ó w ta k , iż je d e n szkic uznanym zo stan ie za u zu p ełn ie­

n ie i pop arcie d ru g ieg o .

O becnie pow iedzieć tu m usim y słów k ilk a w s p ra ­ w ie poniekąd osobistej. W iem dobrze, iż moi przy*

ja c ie le naukow i z n a jd u ją się w w ielkim kłopocie, chcąc sobie w ytłóm aczyć to, co u w a ż a ją za m oje zb o ­ czenie, oraz, że w ierzą, iż szkodliw ie d o tk n ęło ono w szelką, ja k ą k o lw ie k posiadałem n ieg d y ś, w ład zę m oją ro z trz ą sa n ia z a g ad n ień p rzyrodniczych. J e ­ d en z nich M-r A nton D ohrn w y p o w ied ział to w y ­ raźn ie. D ow iedziałem się, iż w a rty k u le za ty tu ło ­ w a n y m : „E nglische K ritik e r und A nti K ritik e r des D arw in ism u s”, a ogłoszonym w r. 1861, w y raził on m niem anie, iż spirityzm i dobór n a tu ra ln y nie d a d z ą się pogodzić, oraz że m oja niezgodność z p o g lą d a ­ mi M-r D arw in a, w y p ły w a z w iary m ojej w s p iry ­ tyzm ; przypuszcza on rów nież że, j a , u z n a ją c d o k try ­ ny sp iry ty sty c z n e , znajdow ałem się w pew nej m ie­

rze pod w pływ em przesądów k le ry k a ln y c h i re lig ij­

(11)

n y ch . P o n iew aż poglądy M r D obrną inni moi p rzy jaciele naukow i podzielać m ogą, w ięc d arow a- nem mi uioże będzie, gdy w odpow iedzi n a nie, do­

tk n ę tu pew nycb szczegółów osobistych.

P o c z y n a ją c od roku 14-go życia przestaw ałem ciągle z je d n y m z mych braci starszych, człow iekiem opinij w ysoce liberalnych ¡filo zo ficzn y ch ; rychło też utraciłem (i odtąd nie odzyskałem ju ż nigdy) w szelką zdolność p o d d aw an ia się w sąd ach moich w pływ om uprzedzeń, bądź k le ry k a ln y c h , bądź re li­

g ijn y c h . Aż do czasu pierw szego mego zap o zn an ia się z faktam i spirytyzm u, byłem stanow czym s c e ­ p ty k iem filozofii, lubującym się w dziełach W oltera, S tra u s s a , K aro la V ogta, oraz gorącym w ielbicielem (jak im je ste m dotąd) H e rb e rta S p en cera. Byłem m a te ry a listą ta k dalece prześw iadczonym , iż nie znalazłbym w ów czas w sw oim um yśle m iejsca n a koncepcyę istności duchow ej lub ja k ic h k o lw ie k w e w szechśw iecie d ziałaczy innych, niżeli m atery a i siła. F a k ty je d n a k ż e są to istoty u p a rte . C iek a­

w ość m oją obudziły naprzód pew ne nieznaczne, lecz n ie d a ją c e się w ytłóm aczyć z jaw isk a, ja k ie p rz y tra ­ fiały się w śród rodziny mego p rzy jaciela, zaś m oja ż ą d z a w iedzy i miłość p ra w d y zn iew alały m nie do dalszego p ro w ad zen ia b adań. F a k ty sta w a ły się coraz pew niejsze, coraz bardziej urozm aicone, coraz bardziej odległe od w szystkiego tego, czego uczy w iedza now oczesna, lub n a d czem sp ek u lu je now o­

3

(12)

czesna filozofia. F a k ty m nie zw yciężyły. Z m usiły m nie one do tego, żem j e uznał, jako fakty ju ż n a d łu ­ gi czas przed uznaniem sp iry ty sty czn eg o ich tlóma-:

c z e n ia ; w owym czasie nie było „w m ojej pracow ni um ysłow ej m iejsca, do któreg o b y tłóm aczenie owo p rzystosow ać się m ogło” . Pow oli stopniow o m iej­

sce ta k ie się robiło, ale działo się to nie za sp ra w ą ja k ic h ś z g ó ry pow ziętych lub teo rety czn y ch m n ie­

m ań, lecz d zięk i ustaw icznem u d z ia ła n iu je d n eg o fa k tu po drugim , co nie mogło było skończyć s ię inaczéj. T y le o teoryi M-r A n to n a D ohrna, d o ty ­ czącej przyczyn, ja k ie d o p ro w ad ziły m nie do p rz y ­ ję c ia sp iry ty zm u . R ozw ażm y te ra z je g o tw ie rd z e ­ nie, co do zasadniczej niezgodności sp iry ty zm u z do­

borem n atu raln y m .

D oszedłszy, j a k w skazano w yżej, d ro g ą ścisłej in d u k cy i faktycznej do w ia ry : 1-mo w istn ie n ie p e ­ w nej liczby um ysłow ości n ad lu d zk ich ro zm aity ch sto p n i i 2-do do w iary, iż n ie k tó re z ow ych um y sło ­ w ości, ja k k o lw ie k zazw yczaj n iew idzialne i niena- m acaln e d la nas, m ogą o d d ziały w ać i o d d z ia ły w a ją n a m atery ę, oraz w p ły w a ją n a n asze um ysły, k ro ­

czyłem niew ątp liw ie d ro g ą ściśle logiczną i n a u k o ­ wą, bacząc, o ile też d o k try n a ow a uzdolni n a s do w y tłóm aczenia sobie ow ych pozostających je sz c z e zjaw isk , których sam dobór n a tu ra ln y nie będzie m ógł w ytłóm aczyć. W rozdziale 10-m m ego dzieła Contributions de the Theory of Natural Selection w sk a ­

(13)

załem n ie k tó re z ow ych zjaw isk , uw ażan y ch prze- zem nie za p o zo stające bez w y tłó rn a c z e n ia ; n ap o m ­ kn ąłem też, iż m ogą one być n astęp stw em d z ia ła ­ n ia niektórych z pom iędzy w zm iankow anych w yżej różnorodnych um ysłow ości. P o g ląd ten w szakże w ypow iedziałem tam z pew nem w ah an iem i sam p rz y ta c z ałe m sk ru p u ły , p rz eszk ad zające je g o u z n a ­ niu, a le też utrzym yw ałem zarazem i u trzy m u ję d o ­ tą d , że ż a d n ą m iarą nie p ozostaje on w niezg o d n o ­ ści z całkow item przyjęciem w ielkiej d o k try n y ewo*

lu cy i za sp ra w ą doboru n atu raln eg o , ja k k o lw ie k k a ­ że p rzy p u szczać (czego zaiste nie robi w ielu z po­

m iędzy głów nych obrońców tejże d o k try n y ), iż nie je s t on w szech-potężną, w szech-w ystarczającą oraz je d y n ą p rzy czy n ą rozw oju form o rganicznych.

G rays-E ssex, 1 Grudnia 1874 r.

„ D u m n y sceptycyzm , o d rzu cający fa k ty bez zb a­

d a n ia ich praw dziw ości, je s t pod pew nym i w zględa­

mi bardziej szkodliw y, niż n iek w esty o n u jąca nicze­

go łatw ow ierność".

Humboldt.

„Jed n o dobre dośw iadczenie m a w ięk szą w a r­

tość, niźli pom ysłow ość (ingenuity) mózgu, bod ajb y

(14)

N ew tonow skiego. F a k ty są pożyteczniejsze wtedy,, g d y p rzeczą teoryom uznanym , niźli w ów czas, g d y j e p o p ie ra ją ’'.

Sir Humpliry Davy.

„D o sk o n ały spostrzeg acz w ja k ie jk o lw ie k b ą d ź dziedzinie w iedzy będzie m iał oczy, że ta k p ow ie­

m y, o tw arte, a to, ab y uderzyć j e m ogło w szelkie w y ­ d arzen ie, ja k ie , zgodnie z uznanemi teoryami, nie po- winno-by się było przytrafić; ta k ie bowiem fak ty d a ją w łaśn ie klucz do now ych o d k ry ć”.

Sir John IJerschel.

„Z anim sam o dośw iadczenie zu ży tk u jem y n a ło ­ życie, pozostaje nam je sz c z e uczynić k ro k je d e n przygotow aw czy, całkiem zależn y od n a s sam y ch , je s t nim uw olnienie i oczyszczenie um ysłu z w szel­

kich przesądów oraz postanow ienie słu ch an ia w pierw szej in stan cy i w yroku bezpośredniego odw o­

ła n ia się do faktów , w drugiej zaś, ścisłych w yw o­

dów logicznych, osiągniętych z tychże fak tó w ”.

Sir John Herscliel.

„O dnośnie do z ag ad n ien ia o cudach m ogę p o ­ w iedzieć to tylko, iż, ja k d la m nie, słowo „ n ie m o ­

(15)

żliw y ” n ie d a ję się zastosow ać do m atery j filozo­

ficznych. T o, że „m ożliw ości” p rzy ro d y są niesk o ń ­ czone, j e s t aforyzm em ta k pow szechnie znanym , iż nie będ ę nim nużył moich przyjaciół.

P r. Huxley.

(16)
(17)

ODPOWIEDŹ

aa argum enty Hunie'», Lw ky’e g o i innych, skierowane przeciwko cnilom.

P rzy p u szcza się dziś pospolicie, że m n iem an ia i w ierzenia, w ja k ic h w ychow yw ano ludzi w ciągu cały ch pokoleń, a ja k ie w ten sposób poczęły tw o­

rzy ć część ich p rzy ro d y duchow ej, szczególnie ł a ­ tw o m ogą p o p ad ać w b łęd y , a to dla tego, iż u trz y ­ m u ją one przy życiu i u w ieczn iają idee, oraz p rz e ­ są d y w iek u m inionego ju ż i m niej ośw ieconego. D la tego też w in teresie p ra w d y pożądanem je s t, iżby w sz e lk ą d o k try n ę lub w iarę, ja k k o lw ie k b y mocno u trw a lo n ą i św ię tą m ogła się w y d aw ać, w zyw ano od czasu do czasu, ab y uzbroiła się w ta k ie fa k ty i rozum ow ania, ja k ie p o siad a, i, sta w ią c czoło p rz e ­ ciw nikom swoim w o tw artćm polu, stoczyła w alk ę o sw oje p ra w a do żyeia. N ie m ożna też dom agać się tu ta j w y ją tk u n a korzy ść tych w ierzeń, k tó re s ą w ytw orem cyw ilizacyi now ożytnej, a których

(18)

10

praw dziw ości przez k ilk a pokoleń nie kw estyono- w a ły w ielkie m asy w ykształconego tłu m u ; i n a ich bow iem korzyść m ogą pan o w ać u p rzed zen ia odpo­

w iednio w ielkie, i ta k samo, j a k się ju ż m iała rzecz z poglądam i A rystotelesa, o raz dogm atam i sch o la­

sty k i, m ogą one o staw ać się p rzy życiu, je d y n ie dzięki w ielkości pow agi oraz sile nałogu, g d y ty m ­ czasem o d d a w n a w y k a z a n ą ju ż będzie niezgodność ich zarów no z fak tam i, j a k i z rozum em . B ył czas, g d y w ierzeń pospólstw a broniono okrucieństw em p ra w a , i k ie d y sceptycy n a p a d a ć n a nie m ogli . je d y n ie z narażeniem sw ego życia. D zisiaj u z n a je ­ m y w szyscy, iż p ra w d a sam a może m ieć pieczę o so­

bie, i że tylko b łą d p o trzeb u je opieki. Is tn ie je w szakże in n y sposób obrony, p o zw alający rów nież dom yślać się uroszczeń do p raw d y pew nej i b e z ­ w zględnej, a w ięc rów nież niegodny i niefilozoficzny;

sposób ten p o leg a n a o śm ieszaniu i p aczeniu zd ań p rzeciw n ik a, lub też n a p ogardliw ej odm ow ie ja k ie - g okolw iekbądź ro z trz ą sa n ia sp ra w y . M etodą tą p osługujem y się dziś n a w e t; istnieje bowiem pew n a w iara, a raczej n ie w ia ra pew na, której obrońcy d o ­ m ag ają się d la siebie nieom ylności w ięk szćj, niż pa- piezka, a to o d m aw iając z b a d a n ia w y sta w ia n y c h przeciw ko niej dow odów i odw ołując się tylko do argu m en tó w ogólnych, b ęd ący ch ju ż w użyciu przez l a t dw ieście, n a dow ód, że nie może b yć o n a b łęd n ą.

W ia rą ta k ą je s t owo m niem anie, iż w szy stk ie cuda»

(19)

0 ja k ic h w zm iankow ano d o tąd , są fałszem , że to, co się pospolicie rozum ie pod w yrazem nadprzyrodzone, nie istn ieje, lub że, je ś li istn ieje, to nie m ożna tego dow ieść żadnym sposobem św iad ectw lu d zk ich , że w szy stk ie z ja w isk a , o ja k ic h m ożem y mieć w iad o ­ mość, zależą od dający ch się stw ierdzić p raw fizycz­

nych, oraz, że żadne inne isto ty rozum ne, oprócz czło w iek a i zw ierząt niższych, nie m ogą działać i nie d z ia ła ją n a n asz św iat m a te ry a ln y . P o g ląd y owe uw ażano p ra w ie za niezaprzeczone w ciągu w ielu pokoleń, uczyniono z nich część z a sa d n ic z ą wolno- m yślnego w y c h o w a n ia ; są one bardzo popularne, 1 u w aża się je m iędzy innem i za w skazów ki naszego

um ysłow ego p o s tę p u ; nakoniec, ta k d alece sta ły się one częścią naszej p rz y ro d y duchow ej, że w szelkie fa k ty ro zu m o w an ia przeciw ko nim sk iero w an e albo pom ijam y, ja k o niegodne pow ażnego ro zw ażen ia, albo też słucham y ich z n ie ta jo n ą p ogardą. Otóż podo b n a p o sta w a naszego um ysłu z pew nością nie n ale ż y do tak ich , k tó re sp rz y ja ją w y k ry w an iu p ra w ­ d y , i u d erzająco podobną je s t do tćj p ostaw y, dzięki k tó re j w w iek ach ubiegłych tuczyły się i u trz y m y ­ w ały sy stem aty b łędne. N ad szed ł w ięc czas, k ied y n ależy zaw ołać n a n ią , ab y się u sp raw ied liw iła.

J e s t to tem bardziej niezbędne, iż d o k try n a o w a>

bez w zględu n a praw dziw ość sw ą lub też fałszy- wość, w sp iera się obecnie n a pod staw ie j a k n a jb a r.

dziej n ied o stateczn ej i spróchniałej ; m am bowiem

11 -

(20)

12 -

z a m ia r w y k azać, że najlepsze argum enty, n a ja k ic h opierano się d o tąd w celu u d o w odnienia je j, są, k a ż d y z osobna i w szy stk ie razero, b łęd n e i nie do­

w odzą niczego. Ale te o ry a ja k a ś albo w ierzenie może się w spierać n a a rg u m e n ta c h złych i pom im o to być praw dziw ą, g d y tym czasem z drugiej stro n y m oże zn ajd y w ać pop arcie w a rg u m e n ta c h dobrych, a je d n a k być fałszyw ą. N ig d y w szakże nie było tak iej teo ry i praw dziw ej, k tó ra b y nie m ia ła a n i j e ­ dnego dobrego arg u m en tu n a sw oje poparcie. J e ­ żeli przeto m ożna w y k azać, iż w sz y stk ie arg u m en ty p rz y ta c z an e dotychczas przeciw k o cudom w ogól­

ności s ą zle, to rzeczą je s t scep ty k ó w p o sta ra ć się o d o b r e ; skoro zaś tego uczynić nie m ogą, to śm iało n ależy uznać dow ody, p rzem aw iające n a korzyść cudów i sądzić j e podług ich w łasnej zasługi, n ie zaś, j a k to je s t obecnie, uw ażać j e za w y jęte z pod p ra w a .

Spostrzeżem y przeto, iż celem moim obecnym je s t oczyścić g ru n t d la ro z trz ą sa ń w ielkiego z ag a­

d n ien ia ta k zw anćj nadprzyrodzoności. N ie p o k u ­ szę się tu ta j o p rz y taczan ie arg u m en tó w , bąd ź n a korzyść, bąd ź przeciw ko założeniu głów nem u, lecz zadow olnię się ty lk o zb ad an iem tw ierd zeń i rozu­

m ow ań, które, j a k przypuszczano d o tąd , ro z trz y g a ją c a łą tę sp raw ę n a gruncie ogólnym .

Jed n em z n ajg o d n iejszy ch u w agi dzieł w ielkiego filozofa szkockiego D aw id a H um e’a je s t An Inąniry

(21)

conceming Humań Understanding (B ad an ia, d o tyczące rozum u ludzkiego); d ziesiąty rozdział tego dzieła tra k tu je o cudach, a w nim w łaśn ie z a w ie ra ją się arg u m en ty , p rzy taczan e ta k często d la w y k a z a n ia , iż żadne św iadectw o nie może dow ieść cudu. Sam H um e b y ł b ard zo w ysokiego m niem ania o tej części sw ej p ra c y , p o w iad a bowiem n a początku rozdziału:

„pochlehiam sobie, iż odkryłem dow ód, k tó ry , jeśli ty lk o je s t słu szn y , będzie d la ludzi m ądrych i uczo­

nych w iecznie trw ały m ham ulcem przeciw ko w szel­

kiego ro d z a ju przesądnem u zboczeniu, a tem sam em pożytecznym będzie dopóty, dopóki św ia t istnieć nie p rzestan ie; aż do tego bow iem czasu , j a k p rz y ­ puszczam , opo w iad an ia o cudach i cudow nościach zd arzać się b ęd ą w e w szelkiej historyi, ta k św iętej, j a k i św ie c k ić j.“

. Określenie terminu „ cud“ . Po k ilku uw agach ogól­

nych o przy ro d zie dow odów , oraz w artości ludzkie­

go św iad ectw a w rozm aitych w y p ad k ach , H um e p rz y stę p u je do o k reślen ia tego, co oznacza w yrazem cud. T u ta j też n a sam ym początku je g o rozum o­

w a n ia sp o strzeg am y , iż pow inniśm y zrobić za rz u t jego określeniu cudu, k tó re zd ra d z a przypuszczenie n ieu zasad n io n e, oraz fałszyw e p rzesłan k i. D a je on d w a o k reślen ia w rozm aitych częściach sw ego stu- d y u m . P ierw sze określenie brzm i: „cud je s t to po­

g w ałcen ie p raw p rz y ro d y “; zaś drugie: „cud je s t to przekroczenie p ra w a p rzy ro d y przez ja k ą ś poszczę.

13

(22)

14

gólną chęć bóstw a, albo też z pow odu w trącen ia się ja k ie g o ś d zia ła n ia n iew id zialn eg o ” . Otóż oba te ok reślen ia są złe, albo nied o k ład n e. P ierw sze z nich przypuszcza, iż znam y ju ż w szy stk ie p ra w a p rz y ­ rody, że d a n y sk u te k poszczególny nie może być w y w o łan y przez ja k ie ś n iezn an e nam praw o p rz y ­ rodzone, pokonyw ające inne praw o, k tó re znam y;

przypuszcza on rów nież, że g d y b y ja k a ś niew id zial­

n a isto ta rozum na trzy m ała w pow ietrzu ja b łk o , to a k t ta k i gw ałciłby praw o ciążenia. O kreślenie d ru ­ gie nie j e s t ścisłe, pow inno tam było być: „ ja k iś n ie­

w idzialny działacz, obdarzony rozumem*, g dyż ina- czćj d ziałan ie galw anizm u lub elektryczności, k ied y j e o d k ry to po raz pierw szy i zanim upew niono się, iż tw o rzą część przyrodzonego p o rząd k u rzeczy, b y ­ ły b y rów nież d o k ład n ie odpow iadały ow em u o k re­

śleniu cudu. W y razy „p o g w ałcen ie“ i „p rzek ro cze­

n ie “ są n aprzód niew łaściw ie użyte, a n astęp n ie ro z­

s trz y g a ją sp raw ę ju ż w sam em je j określeniu. W j a ­ ki sposób d ow iaduje się H um e, że d an y cud je s t po­

gw ałceniem p ra w a przyrody? P rzyjm uje on to bez cienia dow odu, a na w yrazach tych, j a k zobaczym y rychło, w sp iera się całe je g o rozum ow anie.

Zanim pójdziem y d alej, niezbędnem je s t ro z w a ­ żyć tu, jakiem może być praw d ziw e określenie cudu, albo raczej tego, co się pospolicie przez w y raz ów ozn acza. Cud, w odróżnieniu od now ego i n ie sły ­ chanego zjaw isk a p rzyrody, k a ż e p rzy p u szczać obe­

(23)

cność obdarzonego rozum em nadludzkiego działacza, bądź w idzialnego, bądź też niew idzialnego. N ie j e s t niezbędnem , iżby to, czego dokonano, przekraczało w ład zę lu d zk ą. Czyn n ajp ro stszy , spełniony n ie z a ­ leżnie od działalności ludzkiej, albo w idzialnej, j a k np. uniesienie w pow ietrzu filiżanki z h e rb a tą n a żąd an ie, j a k gdy b y ja k ą ś rę k ą niew id zialn ą, a bez d ającej się oznaczyć p rzy cjy n y , pow szechnie u z n a ­ nym zostałby za cud, ta k sam o, j a k uniesienie w po­

w ietrzu dom u, j a k natychm iastow e w yleczenie ran y , albo też natychm iastow e w yk o n an ie zaw iłego r y ­ su n k u . P raw d a, iż utrzym yw ano pow szechnie, że cu d a są pośredniem lub bezpośredniem n astęp stw em d zia ła n ia bóstw a; niektórzy zaś nie zgodzą się może n aw et n a to, iżby ja k ie k o lw ie k w ydarzenie, nie po­

chodzące z tego źródła, zasługiw ało n a nazw ę cudu.

L ecz byłoby to w ysuw aniem pew nej, nie d ającćj się udow odnić bypotezy, nie zaś postaw ieniem o k re­

ślen ia. N iepodobieństw em je s t dow ieść, iżby k tó re­

ko lw iek z dom niem anych w y darzeń cudow nych było bezpośrednim ak tem Boga, albo też pośrednio z o sta ­ ło przy g o to w an e przezeń dl^ o k az a n ia boskiego p o ­ sła n n ic tw a ja k ie jś jed n o stk i; ale może być rzeczą m ożliw ą, iż było ono następstw em d zia ła n ia jakiSjś niew idzialnej, n ad lu d zk iej istoty, obdarzonej ro zu ­ mem. D latego też podałbym tu taj n astę p u ją c e o k re­

ślenie cudu: „w szelki a k t lub w y d arzen ie, każące nieuchronnie dom yślać się istn ien ia i d zia ła n ia urny-

(24)

16

słow ości n a d lu d z k ie j”, u z n a ją c przytem duszę lu d z ­ k ą , czyli ducha, gdy b y się o b jaw iały w odłączeniu od ciała, za należące do ta k ic h um ysłow ości n a d ­ ludzkich. O kreślenie to j e s t d o k ład n iejsze, aniżeli określenie H um e’a i ściślej o d p o w iad a istocie tego, co się pospolicie oznacza n a z w ą cudu.

Dowód rzeczywistości cudów. M usim y te ra z ro z ­ w ażyć arg u m en ty H um e'a; p ierw szy z nich je s t n a ­ stęp u jący : „cud je s t to pogwałcenie praw przyrody;

poniew aż zaś trw a le i niezmienne doświadczenie u sta ­ nowiło owe p raw a, przeto dow ód przeciw ko cudow i, pły n ący z sam ej budow y fak tu , je s t ta k dalece s ta ­ now czy, j a k stanow czym m ożna sobie w yobrazić ja k ik o lw ie k dowód dośw iadczalny. D laczego je s t rzeczą więcej niż p raw dopodobną, że w szyscy lu d zie m u szą um rzeć, że liść nie może sam przez się zaw i­

snąć w powietrzu, że ogień p o żera w szy stk o i g aśnie od w ody — ja k nie dlatego, iż znaleziono, że z ja w i­

sk a owe zgodne są z p raw am i p rzy ro d y , i że potrze­

b a byłoby pogwałcenia tych praw, albo innem i słow y cudu, d la zapobieżenia ow ym zjaw iskom ? N ic nie j e s t uw ażanem za cud, je śli się zd arzało zaw sze w pospolitym biegu rzeczy przyrodzonych. N ie m asz w tem cudu, gdy człow iek, n a pozór w dobrem zd ro ­ w iu będący, n ag le um iera, g dyż ta k i rodzaj śm ierci, ja k k o lw ie k bardziej jeszcze n iezw y k ły , niż ja k ik o l­

w iek inny ro d zaj, b y w ał je d n a k obserw ow any czę­

sto. Ale cudem byłoby, g d y b y człowiek u m arły po- .

(25)

17 ~

cząl żyć, g dyż tego nie obserwowano nigdy w żadnym wieku lub kraju. Musi przeto istnieć pew n a je d n o - zgodność d ośw iadczenia przeciw ko w szelkiem u c u ­ dow nem u zjaw isk u , inaczej bowiem nie zasłu g iw ało ­ b y ono n a tę n azw ę. P oniew aż zaś jednozgodne dośw iadczenie rów na się dow odow i, przeto m am y tu bezpośredni i pełny, a pły n ący z sainćj p rzyrody fak tu , dow ód przeciw ko istnieniu ja k ieg o k o lw iek - b ąd ź cudu; dow ód zaś ta k i n ie m ógłby uledz obale­

niu, ani też cud stać się w iarogodnym in aczej, j a k ty lk o pod działaniem dow odu przeciw nego, k tó ry b y łb y w y ższy m .”

R ozum ow anie to je s t zasad n iczo błędne, gdyby bowiem było praw dziw em , w ów czas żaden całk o w i­

cie now y fa k t nie m ógłby być udow odnionym , g dyż u trzy m y w ało b y się zaw sze, że ta k pierw sze, j a k i k a ż d e z n astęp n y ch św iadectw , n a je g o korzyść p rzem aw iających, m ają przeciw ko sobie d o św iad ­ czenie pow szechne. N ie m ożnaby było n igdy d o ­ w ieść ta k prostego faktu, j a k np. ryb la tający ch , g d y b y a rg u m e n t IIu m e’a b y ł praw om ocny; p ierw ­ szy bow iem człow iek, k tó ry b y w id ział i opisał ta k ą ry b ę, m iałby przeciw ko sobie dośw iadcze­

nie pow szechne, że ry b y nie la ta ją , łub że czynności tej nie w y k o n y w a ją n aw et w przybliżeniu; po od­

rzuceniu zaś je g o św iadectw a, stosow anoby ten sam argum ent do zapew nień drugiego św iad k a, oraz k a ­ żdego z następnych; a w ten sposób obecnie żaden

O s p iry ty z m ie , 2

(26)

z tych, co nie w idział ta k ie j ry b y żywej i la ta ją c ej istotnie, nie pow inienby b y ł w ierzyć, że tw ory ta k ie istn ie ją .

D alej zaś d o k o n y w an ie bolesnych operacyi w s ta ­ nie, w yw ołanym za pom ocą prostych passów rę k i, uw ażanoby przed la ty kilkudziesięciu za rzecz prze­

ciw ną praw om p rzyrody, przeciw ną w szelkiem u lu d z ­ kiem u dośw iadczeniu, a tem sam em n iew iarogodną.

Z godnie z zasad am i H um e’a t b y ły b y to cu d a i ż a ­ dne nagrom adzenie św iadectw ludzkich nie m ogło­

by dow ieść ich rzeczyw istości. Je d n a k ż e dzisiaj w iększość fizyologów uzn aje to za fa k t praw o w ity , usiłu jąc naw et, co p raw d a z pow odzeniem n iezb y t w ielkiem , zjaw isko to objaśnić. Ależ cuda nie sto ją, j a k przypuszcza Hum e, w odosobnieniu, ja k o p o je­

dyncze fak ty , przeciw ne pow szechnem u dośw iadcze­

niu. W ydarzeu> uw ażanych za cudow ne, w ie lk a b y w a ła obfitość we w szy stk ich o k resach histo ry i;

k aż d y z nich m iał po za sobą c a ły legion innych, i każdem u aż do czasów obecnych o d pow iadają fa­

k ty ściśle analogiczne. P ow szechne w ięc św ia d e ­ ctw o sprzeczne, n a które H um e ta k w ielki k ład zie n acisk , nie istnieje. Co np. może b yć cudem b a r­

dziej uderzający m , niż „ le w ita c y a “, albo podnosze­

nie się ciała ludzkiego w pow ietrze bez w idom ej przyczyny, a je d n a k o fakcie tak im św iadczyć m ógł­

by w y trw ale długi szereg stuleci.

Z pom iędzy k ilk u dobrze znan y ch p rzy k ład ó w

18

(27)

19

w y m ien im y tu taj Św . F ra n c isz k a z A ssyżu, którego w iele osób w id y w ało często unoszącym się w pow ie­

trz u ; o fak cie tym św iadczy rów nież je g o sek re ta rz , k tó ry zaledw ie m ógł dosięgnąć je g o stopy. Św . T e ­ re sa , zak o n n ica je d n eg o z k lasztorów hiszp ań sk ich , u n o siła się często w pow ietrze wobec całego zgro­

m a d zen ia sió str. L ord O rrery i Mr. V alen tin G rea- tr a k obaj zaw iadom ili d -ra H e n ry k a More i Mr.

G lan v ila, że w domu lo rd a C o n ray R a d le y w Ir- la n d y i p iw niczy pew nego dżentelm ena w ich obe­

cności i w śród d n ia białego uniósł się w pow ietrze i o p ły n ął dokoła pokoju po n ad ich głow am i. W spo­

m in a o tem G lanville w sw ojem Sodomianus Trium- phatus. O podobnym też fak cie op o w iad ają naocz­

ni św iadkow e odnośnie do Ignacego Loyoli; zaś Mr.

M adden w życiorysie S avonaroli, opow iedziaw szy o podobnem w y d arzen iu tego św iętego, robi u w a ­ g ę, że o zjaw iskach podobnych pozostały w zm ianki w bardzo w ielu w y p ad k ach , i że dow ody, n a ja k ic h w sp ie ra ją się n iektóre z owych opow iadań, są ta k pew ne, j a k ty lk o może niem być ja k ie k o lw ie k św ia ­ dectw o ludzkie. B utler w sw oich Żywotach Świętych opow iada, że o w ielu podobnych fak tach pozosta­

w iły w spom nienia osoby w iarogodności n ie w ą tp li­

w ej, a które stw ierd ziły , iż były sam e naocznem i ich św iadkam i. T a k np. w iem y w szyscy, że w L on­

d y n ie znajdzie się p rzy n ajm n iej 50 osób c h a ra k te ru n ieposzlakow anego, k tó re zaśw iad czą, iż w id ziały ,

2*

(28)

- 20

j a k to sam o przytrafiało się Mr. H om e’owi. N ie p rzy ­ taczam tu taj tego św iad ectw a, ja k o dow odu, że cuda, 0 k tó ry ch się w niem m ów i, d ziały się istotnie;

podnoszę j e teraz ty lk o dlatego, ab y w y k azać, j a k dalece n ieu z a sa d n io n ą je s t arg u m e n ta c y a H u m e’a, w sp ierająca się n a p rzypuszczeniu pow szechnego św iad ectw a z je d n e j stro n y , oraz b rak u w szelkiego św iad ectw a z drugiej.

Sprzeczność twierdzeń Hume’a. O becnie w y k azać m uszę, że H um e, u siłu jąc dow ieść swego założenia, p o p ad a z sam ym sobą w sprzeczność ta k ra ż ą c ą 1 zupełną, iż podobnej nie zn ajdziem y może w d zie­

łach żadnego z p isarzy wy bitnych. P ierw szy ustęp, ja k i tu przytoczę, brzm i j a k n astępuje: „N ap rzó d bowiem niepodobna znaliić w całej historyi, iżby o cu­

dzie jakim zaśw iad czy ła dostateczna liczba ludzi, od­

znaczających się o tyle niezaprzeczonym zdrow ym rozsądkiem , w ykształcen iem i w ychow aniem , iżby- śm y mogli być pew ni, że się sam i nie łud^ą; ludzi ta k n iew ątp liw ej uczciw ości, iżby ta sta w ia ła ich po za g ranicam i w szelkiego p o d ejrzen ia co do za m ia ru w p row adzenia w błąd iunycb; ludzi ta k w ielkiego za u fan ia i tak iej opinii u innych, iżby m usieli m ieć w iele do stra c e n ia w razie w y k ry c ia się ich fałszer­

stw a , a k tó rzy b y jed n o cześn ie św iadczyli, iż fa k ty dokónanem i zo stały w sposób o tyle publiczny i w czę­

ści św ia ta o ty le zn an ej, iżby w y k ry cie m usiało się sta ć nieuchronnem ; w szy stk ie te okoliczności n ie z b ę ­

(29)

21

dne są do o b u dzenia w nas całk o w itej ufności w zglę­

dem ś w ia d e c tw a lu d z i.“

O k ilk a z a ś stronic dalej zn a jd u je m y u ry w ek n a s tę p u ją c y : „N igdy b ezw ątp ien ia nie p rz y p isy w a ­ no w iększej liczby cudów je d n e j osobie, niż te, j a ­ k ie o statn iem i czasy' m iały się odbyw ać w e F ra n c y i n a g ro b ie o p a ta P a ris ’a, sław nego J a n se n isty , co do św iętości którego łudzono się ty le czasu. O lecze­

n iu chorych, o p rzy w racan iu słuchu i w zroku m ó­

w iono tam w szędzie, ja k o o zw ykłych sk u tk ach od­

w ie d z e n ia tego św iętego grobow ca. A le co je s t b ard ziej niezw yklem , w iele z pom iędzy ow ych cu­

dów stwierdzono bezpośrednio na miejscu, w obec sędziów uczciwości niezaprzeczonej, w obec św iadków , cieszących się zaufaniem i zajmujących stanowisko wybitne, a do tego w wieku ośicieconym i n a najbardziej znanej w idow ni dzisiejszego świata. A le na tein nie k o ­ niec. S p ra w o z d a u ia o nich ogłaszano drukiem i upow szechniano w szędzie; n a d to Jezuici, j a k ­ k olw iek sta n o w ią c y ciało uczone, w sp ieran i przez w ład zę św ie c k ą i zdecydow ani n ie p rzy jaciele ow ych opinij, n a korzyść któ ry ch m iały się d o k o ­ n y w ać te cu d a, n ig d y nie mogli wyraźnie obalić ich lub wykryć tam fałszu. G dzież m oglibyśm y z n a ­ leźć ta k ie m nóstw o okoliczności, zgodnie p o p ie ra ­ ją c y c h ja k iś fak t? Co też m ożem y p rzeciw sta­

w ić owej ch m arze św iad ectw , je ż e li n ie b e zw zg lęd ­ n ą niemożność albo cudowność w y d arzeń , o k tó ry c h

(30)

22

się tam mówi? To zaś j t d n o w oczach w szy stk ich ludzi ro zsąd n y ch uw ażanem będzie za obalenie w y ­ s ta rc z a ją c e .“

W drugim w ięc u stęp ie stw ie rd z a on istn ien ie w szelkiego tak ieg o fa k tu i cechy, o ja k ic h w u ry w ­ k u pierw szym oznajm iał, iż nie istn ia ły n ig d y (ja k o tem św iad czą z d a n ia podkreślone), a zm ien ia-' j ą c całk o w icie p o d staw ę rozu m o w an ia, pow ołuje

się ju ż n a w n ę trz n ą niem ożliw ość fa k tu , nie zaś n a n ied o stateczn o ść św iadectw . Sprzeczność ow ą u w y ­ d a tn ia on je sz c z e b ard ziej w do p isk u , j a k i sam d o ­ łączy ł do owego ustępu, a którego część je d n a brzm i j a k n a stęp u je: „ K s ią ż k a ta n a p is a n a b y ła p rzeż

Mons. M ongeron, ra d c ę czyli sęd zieg o w p a rla m e n ­ cie pary zk im , cz ło w ie k a ze stan o w isk iem i c h a r a ­ kterem , k tó ry b y ł rów nież m ęczennikiem spraw yr i, j a k p o w iad ają, siedzi obecnie gdzieś w lochu p o d ­ ziem nym za sw oją k siążk ę....

„W iele cudów o p a ta P a r is ’a stw ierd zili bezp o ­ śred n io św iad k o w ie przed w ła d z ą św ieck ą, albo przed sądem biskupim w P a ry ż u , pod okiem k a r d y ­ n a ła N oailles, k tó reg o c h a ra k te ru i uczciw ości n a ­ w et w rogow ie je g o n ig d y nie p o d a w a li w p o d e j­

rzenie.

„N astęp ca je g o w godności b isk u p iej b y ł n ie ­ przyjacielem Ja n se n istó w i z tego pow odu w y ­ znaczony został przez sąd do p iln o w a n ia tej s p ra ­ w y . Je d n a k ż e 22 ch rek to ró w czyli proboszczów

(31)

P a ry ż a z n ie z m ie rn ą żarliw ością n a leg ało n a ń , a b y z b a d a ł ow e cu d a, k tóre, j a k u trz y m y w a li oni, z n a ­ n e są całem u św ia tu i n ie zap rzeczen ie pew ne; ale on p rzezo rn ie p o w ściąg ał się od teg o ....

„W szyscy, co byli w e F ra n c y i około owego cza- su, znali z opinii p. H erau lt, oficera policyi, k tó re ­ go czujność, przenikliw ość, czynność i ro z le g ła in te lig e n c y a b y w a ły przedm iotem w ielu rozm ów. Otóż u rzęd n ik o w i tem u, k tó ry z sam ej p rz y ro d y sw ego obo w iązk u je s t p raw ie absolutnym , n a d a n o c a łk o w i­

tą w ła d z ę w celu u su n ięcia lub z d y s k re d y to w a n ia ow ych cudów ; ja k o ż często k ro ć c h w y ta ł on i b a d a ł b ezpośrednio ta k św iadków , j a k i osoby, im p o d le­

głe, ale nigdy nie mógł znaleźć nic zadawalniającego prze­

ciwko nim ....u

„W w y d arzen iu z p a n n ą T h ib a u t p o sła ł on sły n ­ nego d e S ilv a d la w y b a d a n ia jé j; św iad ectw o je g o j e s t bard zo ciekaw e. L e k a rz o zn ajm ia, iż n iem o ­

żliw ością by ło , iżby m ia ła o n a ta k chorow ać, j a k to s tw ie rd z a ją św iad k o w ie, n iepodobieństw em j e s t b o ­ w iem , iżb y w czasie ta k krótkim m ogła o n a o d zy ­ s k a ć zdrow ie całkow icie, j a k to b y ł zn alazł. R o zu ­ m ow ał on j a k człow iek ro z są d n y , w y p ro w a d z a ją c rzecz z przy czy n n atu ra ln y c h ; lecz stro n a p rzeci­

w n a po w ied ziała, że w szy stk o to było cudem i że jego św iad ectw o było najlep szy m tego d o w o d em ....“

„A ni m niej, ani w ięcej ty lk o D u c de C hation, k sią ż ę i p a r F ra n c y i, człow iek n ajw y ższeg o s ta n o ­

23

(32)

- 24

w isk a i n ajznakom itszej ro d zin y , s k ła d a św iadectw o cudow nego w y leczen ia je d n e g o ze sw oich sług, k tó ­ r y m ieszk ał przez k ilk a la t w je g o dom u, cierpiąc niem oc w idoczną i n a m a c a ln ą.

„Z akończę tu taj uw ag ą, iż żad n e duchow ieństw o n ie je s t bardziej znanem z surow ości ży cia i o b y ­ czajów , niżli zako n n e duch o w ień stw o F ra n c y i, szczególnie zaś rek to ro w ie czyli curia P a ry ż a , k tó ­ rzy św iad czą n a k o rzy ść ow ych o sz u stw .“

„W y k ształcen ie, zdolności i uczciw ość szlachty, oraz surow ość m nichów z P o rt-R o y al, sły n n e b y ły w całej E u ro p ie. J e d n a k ż e w szyscy oni św iad czą n a korzyść cudu, dokonanego n a synow icy słynnego P ascaF a, którego czystość życia, j a k ró w n ież zdol­

ność n iezw y k ła pow szechnie są zn an e. Z n ak o m ity R acin e op o w iad a nam o tym cudzie w sw ojej s ła ­ w nej h isto ry i Port-R ,oyal’u i p o p iera o p o w iad an ie sw e w szelkiem i dow odam i, ja k ic h ty lk o d o starczy ć mogło w ielk ie m nóstw o m nichów , k sięży , le k a rz y i ludzi, zn an y ch w św iecie a cieszący ch się z a u fa ­ niem niezaprzeczonem . N iek tó rzy z literató w , n ad e- w szystko zaś biskup T o u rn a y , uw ażali ten cud za ta k pew ny, iż posługiw ali się nim ku obaleniu ateu - szów i w olnom yślicieli. K rólow a re je n tk a F ra n c y i, k tó ra b y ła niezmiernie uprzedzoną przeciwko Port- Royal’owi, p o słała swego własnego lekarza dla zbadania cudu; pow rócił on jak najzupełniej nawróconym. S ło­

wem , n ad p rzy ro d zo n e w yleczenie było ta k n ie z a ­

(33)

przeczalne, że n a czas ja k iś u rato w ało ono ów k la ­ sztor od ru in y , j a k ą grozili m u Jezuici. G dyby tam by ło ja k ie ś n ad u ży cie, w y k ry li b y j e n iew ątp liw ie n ie p rzy jaciele ta k potężni i p rzen ik liw i, a w ów czas było-by ono p rzy śp ieszy ło u p a d e k sztu k m istrz ó w .“

W y d a je się p raw ie niepraw dopodobnem , iżby to m ogło b y ć n a p isa n e przez w ielkiego sc e p ty k a D a w id a H um e’a i a b y n ap isan em było w tem s a ­ m em dziele, w którem ju ż b y ł zazn aczy ł, że tak ieg o dow odu w całej historyi znaleźć niepodobna. A by w y k azać, j a k bardzo godnem uw agi je s t św ia d e c ­ tw o , o ja k ie m on w zm iankuje, sądzę, iż m ożna bę­

dzie owo w y d arzen ie w sposób b ard ziej szczegóło­

w y, a to n a p o d staw ie d zieła sam ego M o n jero n a, p rzy toczonego przez Mr W iliam a H o w itt’a w je g o

„H isto ry o f the S u p e rn a tu ra l“ .

„M ile Coiyin pom iędzy innem i dolegliw ościam i c ie rp ia ła n a r a k a w piersi przez la t d w anaście.

P ierś b y ła .już stoczona w znacznćj m ierze, w y p ły ­ w y z ra n y b y ły o k ropne i zaw yrokow ano, że cała k r e w chorej była ju ż przezeń zak ażo n ą. K ażd y z le k a rz y oznajm iał, iż w y p a d e k n a le ż a ł do n a jb a r- dziej n ieu leczalnych, je d n a k ż e po odw iedzeniu gro ­ bu w y zd ro w ia ła ona zu pełnie, co zaś je s t b ard ziej je sz c z e zad ziw iającem , że pierś i b ro d a w k a odrosły je j całkow icie w raz ze sk ó rą czy s tą i_św ieżą, oraz w olną od w szelkich śladów blizny. W y p a d e k ten z n a n y był osobom postaw ionym n ajw y żej, k ied y c u ­

(34)

dow i zaprzeczono, Mile Coivin p rz y b y ła do P a ry ż a ; p o d d a ła się b a d a n ia le k a rz a królew skiego i złożyła p rzed notaryuszem form alne zezn an ie, dotyczące jej w yleczenia. M ile Coivin b y ła c ó rk ą u rz ę d n ik a dw o­

ru królew skiego i m ia ła dw óch braci w orszaku słu ­ żebnym k róla. Ś w iad ectw a le k a rz y są j a k n a jb a r­

dziej stanow cze. P . G a u la rd , le k a rz k róla, o św iad ­ czy ł urzędow nie, iż „o dbudow anie bro d aw k i c a ł­

kiem zburzonej i oddzielonej od p iersi było istnem stworzeniem, g dyż b ro d aw k a nie j e s t li ty lk o dalszym ciągiem sk ład o w y ch p ie rw ia stk ó w piersi, lecz c ia ­ łem szczególnem o w łaściw ej sobie i odrębnej orga- n iz a c y i.“ P. S ouchay, ch iru rg k sięcia C onti, nie- tylko ośw iadczał, iż ra k je s t n ieu leczaln y , ale, z b a ­ d aw szy pierś po je j uleczeniu, zgłosił się dobrow ol­

n ie do n o tary u sza i złożył o św iad czen ie form alne, że „uleczenie było zupełne, że k a ż d a p ierś p o s ia d a ­ ła sw ą b ro d aw k ę n a tu ra ln e j form y i w n a tu ra ln y m sta n ie , oraz o b arw ach i cechach w łaściw ych ty m częściom .“ T a k ie m rów nież j e s t św iadectw o S eig n ier’a, ch iru rg a sz p ita la w N a n te rre ; f . D eshie- re s’a, ch iru rg a k siężnej B erry ; P . H ecq u et’a, j e d n e ­ go z n ajzn ak o m itszy ch chirurgów francuzkich, i wie*

lu innych, j a k rów nież u rzędników publicznych i p o ­ w szechnie znanych osobistości opinii n ajle p sz e j, w szy stk ie zaś ow e zezn an ia urzędow nie i w całej pełni podane są przez M onjeron’a . “

J e s t to tylko je d e n z w ielkiej liczby w y p a d k ó w

26

(35)

27

rów nie cudow nych i rów nie dobrze stw ierdzonych;

nie p ow inniśm y się przeto dziw ić, w id ząc, j a k H um e zm uszony j e s t porzucić swój a rg u m e n t n ie d o sta te ­ czności dow odów i pow szechności św iad ectw a p rz e ­ ciw ko cudom ; dziw ić się ra c z śj p o trz e b a tylko tem u, j a k m ógł on p o dsuw ać arg u m en t, k tó ry sam ta k c a ł­

kow icie o balić b y ł w stan ie.

M am y te ra z zb ad ać d ru g i z przytoczonych przez H um e’a argum entów , k tó ry je d n a k , je śli to możliwe^

j e s t jesz c z e słabszy od pierw szego. P o w ia d a on:

„ J a k o c z w a rtą przyczynę, k tó ra zm n iejsza pow agę cudow ności, m ogę tu dodać, iż n iem a żadnego t a ­ k ieg o św iadectw a, przem aw iająceg o n a korzyść cu ­ dów , n a w e t pom iędzy tem i, k tó ry ch nie d em a sk o ­ w ano rozm yślnie, iżby m u nie przeczyło nieskończo­

n e m nóstw o św iad ectw innych; w ten sposób nie- ty lk o cud podkopuje pow agę św ia d e c tw a , a le sa m » ono siebie obala. A by to lepiej zrozum ieć, z a u w a ż ­ m y, że np. w sp raw ach religii w szystko, cokolw iek j e s t odm iennem , s ta je się sprzecznem , i że nieraożli- w em je s t, ab y religie: staro ży tn eg o R zym u, T u rcy i, S yaruu, Chin, m ogły m ieć zarów no p o d sta w ę trw a ­ łą . K a ż d y cud przeto rościł sobie p re te n sy ą do te ­ go, iż d o k o n an y b y ł n a łonie k tó rejk o lw iek z ow ych relig ij (a w szy stk ie ono obfitują w cuda), g dyż ce­

lem je g o bezp o śred n im j e s t u trw a le n ie tego system u w ierzeń relig ijn y ch , ja k ie m u go p rzy p isy w an o : w ten sposób p o sia d a on ró w n ą, ja k k o lw ie k b a r ­

(36)

28

d ziej p o śred n ią silę o b alen ia w szelkiego innego sy ­ stem u. B urząc system w spółzaw odniczy, o bala on też zarazem pow agę cudów , n a ja k ic h sy stem ów b y ł o p a rty ; ta k te d y n a cu d a w szy stk ich religij z a ­ p a try w a ć się trzeba, j a k n a fa k ta w zajem nie sobie przeczące, n a św ia d e c tw a za ś ow ych cudów , ta k b łah e j a k i silne, sp o g ląd ać należy ja k o n a ś w ia ­ d ectw a p rzeciw ne. O dpow iednio do tej m etody ro ­ zum ow ania, g d y w ierzym y w j a k iś cud M ahom eta lub je g o n astęp có w , mamy'' n a po p arcie św iad ectw o g a rs tk i b a rb a rz y ń sk ic h A rabów . Z drugiej zaś stro n y m usim y też uw zględniać p o w ag ę T y tu s a L i- w iu sza, P lu ta rc b a , T a c y ta , słow em w szy stk ich p isa ­ rz y i św iad k ó w greckich, chińskich, rzy m sk o -k ato ­ lickich, k tó rz y zostaw ili s p ra w o z d a n ia o ja k im ś c u ­ d zie sw ojej religii; pow iad an i, iż p ow inniśm y z a p a ­ try w a ć się n a ich św iad ectw o ta k , j a k g d y b y w z m ia n k u ją c o owym cudzie m ah o m etań sk im , p rz e ­ czyły' mu one n a jw y ra ź n ie j i z t a k ą sa m ą p e w n o ­ ścią, z j a k ą o p o w iad ają o cudach w ła s n y c h .“

Otóż a rg u m e n ta c y a ta , je ż e li j ą ta k n azw ać m o­

żna, w sp iera się n a n iezw y k łem p rzypuszczeniu, że cu d , g d y ty lk o je s t rzeczy w isty , może je d y n ie p o ­ chodzić od Boga, a tem sam em m usi p o p ierać ty lk o relig ię p raw d ziw ą. P rz y jm u je ona rów nież, iż re- ligie m ogą być p raw d ziw em i ty lk o w ted y , g d y d a n e są od B oga. Mr. H unie p rzy p u szcza przeto , iż w ie , że ż a d n a z ty c h rzeczyr, ja k ie n a zy w am y cudem ,

(37)

29

n ie może być d o k o n an ą przez ja k ą k o lw ie k z niezli­

czonych praw d o p o d o b n ie isto t rozum nych, ja k ie istn ie ć m ogą w e w szecliśw iecie, pom iędzy nam i a bóstw em . B ierze on za je d n o dow ód a u te n ­ ty czn o ści fa k tu oraz teoryę, m a ją c ą ów fa k t tlóm a- czyć, i ośw iad cza w sposób n ajb a rd z ie j nielogiczny i niefilozoficzny, że, skoro teo ry e p ro w ad zą do s p rz e ­ czności, to i fa k ty sam e nie istn ieją.

S ąd z ę przeto, żem w y k a z a ł obecnie, iż: l-o . H um e d a je fałszy w e określenie cudów , k tó re z g ó ry ro z trz y - g a sp ra w ę ich możliwości. 2-do. P o p e łn ia on błąd, m ów iąc, że cu d a s ą odosobnionym i fak tam i, k tó ry m p rzeciw n y je s t c a łk o w ity b ieg ludzkiego d o św iad ­ czen ia. 3-o. W y ra ź n ie i bezw ględnie przeczy on sobie odnośnie do liczby i jak o ści św iad ectw , p rze­

m aw iający ch n a k o rzy ść cudów . 4-o. W y p o w ia d a on fałsz oczyw isty, tw ierd ząc, iż cu d a ro zm aity ch re- ligij w zajem n ie się znoszą.

Noiesze zarzuty przeciwko cudom. P rz y s tą p im y obecnie do rozbioru n ie k tó ry ch z pom iędzy bardziej n o w ożytnych arg u m en tó w przeciw ko cudom . J e ­ d en z n a jw ięcej upow szechnionych zarzu tó w no­

w o czesnych p olega n a czynieniu p rzypuszczeń, u w a ­ żan y ch za niem ożliw e i n a w y p ro w ad zan iu ztąd p ó ­ źniej w niosku, k tó ry w y g ląd a, j a k d y lem at, lecz k tó ­ ry nie je s t zgoła niczem .

A rgum ent ten w y staw ian o ju ż w rozm ait}rch for­

m ach. Oto je d n a z nich: „Jeśli mi k to ś pow ie, że

(38)

30

p rzy b y ł z Y orku po d ru cie telegraficznym , nie u w ie­

rzę m u. Jeżeli ja k a k o lw ie k lic z b a ludzi pow ie mi to sam o, rów nież im nie u w ie rz ę “. A w ięc M. Ho­

me nie la ta ł po pow ietrzu bez w zględu n a to, j a k ą ­ kolw iek byście liczbę św ia d e c tw n a korzyść tego

przytoczyć m ogli“ .

Albo jeszcze, „jeżeli kto ś pow ie mi, że w id ział, J a k lew (kam ienny) z p ała c u N o rth u m b erlan d zk ieg o zszedł n a T ra fa lg a re S q u are i pił w odę z fontannyr, nie uw ierzę. Jeżeli 50 ludzi lub ja k a k o lw ie k ich liczba pow ie mi to sam o, rów nież nie będ ę im w ie­

r z y ł“.

Z tą d w nioskuje się, że są pew ne rzeczy ta k b e z ­ sensow ne i niew’iarogodne, iż ż a d n a ilość św ia d e c tw nie może skłonić człow ieka o zdrow ych zm y słach do uw ierzen ia w nie.

Otóż p rz y k ła d y ow7e w y g lą d a ją , j a k a rg u m e n ty i n a pierw szy rz u t o ka, tru d n o dojrzćć, ja k i je st w łaściw y sposób odpow iedzi n a n ie ; faktem je s t w szakże, iż są to ty lk o błędne k o ło w an ia, ca la bo­

w iem siła polega n a pew nem dom yślnem tw ierd ze­

niu. którego nie udow odniono n igdy, i którego, po­

w ażę się u trzy m y w ać, n ik t n ig d y nie udow odni.

T w ierd zen ie to opiew a, iż w ielk a liczb a n ie z a le ­ żnych, uczciw ych, zdrow ych i rozsądnych ludzi m o­

że z osobna i w ielokrotnie św iad czy ć n a k o rzy ść fak tu , k tó ry się n igdy nie z d arzy ł zgoła.

Owóż nic przytoczono żadnego dow odu d la w y ­

(39)

k a z a n ia , iż co ś p odob nego zd arzyło s ię k ied y k o l- w ie k b ą d ź lub zd arzyć-b y s ię k ie d y m ogło. A le tw ie r d z e n ie to sta n ie się j e s z c z e bardziej potw ornem , g d y zw a ż y m y o k o liczn o ści, to w a r z y sz ą c e takim np.

Ayypadkom, j a k o w e u zd row ien ia n a grob ie op ata P a ris’a, alb o też g d y rozw ażym y w y p a d k i ży ją c y ch d otąd u cz o n y c h , którzy, n a w r ó ciw sz y się , u w ierzyli w r z e c z y w isto ść zja w isk sp irytyzm u . M usim y tu b o w iem u zn ać, że, pom im o w sz e lk ie j ostrożności w ob ec teg o , iż fa k ty ta k ie u w a ż a n e s ą za n iem o­

ż liw e i że przeto s ą złu d zen iem , pom im o w szy stk ich p rze są d ó w w iek u , pom im o tego, iż c a łk o w ity n a ­ strój ośw iecon ej m yśli w sp ó łcz esn ej w y p o w ia d a się p rzeciw k o rz ec z y w isto śc i takich fa k tów , pom im o to w sz y stk o , zn aczn a liczb a lu d zi w y k sz ta łco n y ch , w łą c z a ją c tu le k a r zy i m ężów nauki, p ozostaje prze­

św ia d c z o n ą o r z ec zy w isto śc i p odob nych faktów , po d ok on an iu n a jsk rz ętn iejszy c h badań osob istych . B ą d ź co bądź p rzyp u szczen ia, że c a ły ten ogrom i j a k o ś ć n ieza leżn y ch od sieb ie, a zgod n ych d o w o ­ d ó w , m oie być fałszem , p rzyp u szczen ia tak iego n a le ­ ż a ło b y d o w ieść, j e ż e li argum ent p o w y ż szy m a po­

sia d a ć by n a jm n iejszą w a rto ść; w p rzeciw n ym razie b ęd zie on ty lk o p rzesąd zan iem sp ra w y . P a m ię ‘a ć trzeb a, iż m am y tu ro zw a ża ć n ie w ierzen ia n ied o ­ rzeczn e lub fa łs z y w e w n io sk i, le cz cz y ste f a k t y ; n i­

g d y zaś nie d ow ied zio n o i n ied o w ied zie się n ig d y , a b y m ożn a b yło otrzym ać w ie lk ą liczb ę zgod n ych

(40)

św iad ectw ludzi bezinteresow nych i ro zsąd n y ch n a korzyść ja k ie g o ś zupełnego i całkow itego om am ie­

n ia . P rz e d sta w ia ją c rzecz tę w form ie bard ziej prostej, pow iem y, iż fa k t p o d a w a n y m usi być albo m ożliw y albo niem ożliw y. J e śli j e s t m ożliw y, to św iad ectw a podobne są d la ń dow odem , jeśli zaś n ie ­ możliw y, to św iad ectw ta k ic h nie będzie. A rgum en- ta c y a ow a je s t przeto zupełnie b łęd n ą, g d y ż z a s a ­ dniczego je j zało żen ia dow ieść n iep o d o b n a. Je ż e li m a ona n a celu zazn aczy ć to tylko, że iru bardziej n ie zw y k łą i d ziw n ą je st rzecz ja k a ś , tem liczn iej­

szych i tem lepszych w y m ag am y d la niej dow odów , zgad zam y się n a to w s z y s c y ; ale co do m nie, to u trzy m u ję, że w a rto ść ludzkiego św ia d e c tw a ta k d alece ro śn ie w raz z dołączeniem się k ażd eg o n o ­ w ego niezależnego a uczciw ego św ia d k a , iż nie n a - n ależało b y odrzucać żadnego fa k tu , n a k tó reg o k o ­ rzyść p rzem aw iało b y ta k ie m nóstw o św ia d e c tw , ja k ie p rzem aw iało n a korzyść w ielu w y d arzeń , no- szącyfch n azw ę cudow nych lub n a d p rzy ro d zo n y ch , a zd arz a jąc y c h się d zisiaj codziennie pośród n a s s a ­ m ych. O bow iązek dow odzenia spoczyw a n a ty c h , k tó rz y u trzy m u ją, iż św iad ectw o ta k ie m oże b y ć błędne; niech w sk a ż ą je d e n w y p a d e k , w k tó ry m b y istn iało ta k ie m nóstw o zgodnych św iad ectw , a w k tó ­ ry m b y dow iedziono ich fałszyw ości. N iech p rz e d ­ s ta w ią nie przy p u szczen ie, lecz dow ód. P a m ię ta ć też trz e b a , iż żad en dow ód nie będzie zu p ełn y , g d y

(41)

33

n ie w sk aże d o k ła d n ie źródła b łęd u w e w szystkich je g o szczegółach. N ie dość będzie np. pow iedzieć, że istn iało ta k ie nag ro m ad zen ie św ia d e c tw n a k o ­ rzy ść c z aro d ziejstw a, oraz że czarodziejstw o je d n a k je s t n ied o rzeczn e i niem ożliw e. B yłoby to tylko p rz esąd zan iem sp ra w y . N iedorzecznem i i falszy- w em i m ogą b y ć dyab elsk ie te o ry e obłędu, ale sam e fa k ty c z a rn o k sięztw a stw ierdzone, nie przez czaro­

w nice w zięte n a to rtury, lecz przez św iad k ó w n ie­

zależn y ch , n iety lk o b y najm niej nie z o sta ły obalo- nem i, a le n a to m iast, z n a jd u ją pop arcie w m nóstw ie podobnych fak tó w , p rz y tra fia jąc y c h się 'd z isia j.

Niepewność zjawisk nowoczesnego spirityzmu. Innyr a rg u m e n t now szy sk iero w an y j e s t szczególnie p rz e ­ ciw ko rzeczy w isto ści ta k zw an y ch z jaw isk spirity- stycznych. P o w ia d a ją n a m : „ z ja w isk a ow e są n ie ­ p e w n e ; nie m acie n a d niem i żad n ej k o n tro li; nie u le g a ją one żadnem u p raw u . D ow iedźcie nam , że p o d le g a ją ja k im ś o k reślonym praw om , ta k j a k i in n e g ru p y zja w isk p rzyrodzonych, a uw ierzym y w n ie “ . A rg u m en t ten w oczach n iek tó ry ch osób zd a je się p o siad ać p ew n ą w agę, a je d n a k w istocie j e s t on niedorzecznością. Isto ta ow ych d o m n iem a­

nych z jaw isk (czy s ą one p raw d ziw e lub też nie, to nie p o sia d a żadn eg o zn aczenia), polega n a tem , iż z d a ją się one p rz e d staw iać w y n ik ja k ic h ś um ysło- wości niezależnych, a tem sam em u w ażan e są za sp i­

ry ty sty c z n e czyli n a d lu d z k ie . G d y b y znaleziono, iż

O s p iry ty z m ie . 3

(42)

34

u leg ają one ścisłem u p ra w u nie zaś w oli n ie z a le ­ żnej, w ów czas n ik t nie przyp u szczałb y nigdy, że są sp irity sty c z n e . A rg u m en tó w przeto je s t w ypow iedze­

niem tylko przedw czesnego w niosku, a m ia n o w ic ie : ,,dopóki wam fa k ty dow odzić b ęd ą istn ien ia obręb- nych um ysłow ości, nie uw ierzym y w n ie ; w y k ażcie, iż u le g a ją one p raw u ścisłem u, nie zaś um ysłow ości, a w ów czas u w ierzy m y “ . A rgum ent ten w y d a je mi się być dzieciństw em , a je d n a k p o słu g u ją się nim osoby, p ra g n ą c e uchodzić za filozofów.

Niezbędność świadectwa naukowego. In n y z a rz u t w y p o w ied zian y , o ile w iem , publicznie i p rz y ję ty z p oklaskiem polega n a tem , iż po trzeb a olbrzym iej w iedzy n aukow ej do tego, a b y o rzek ać o rzeczy w i­

stości ja k ich ś niepospolitych i n iepraw dopodobnych fak tó w i że dopóki ludzie n a u k i nie z b a d a ją ich i nie u d ow odnią, dopóki nie zasłu g u ją one n a w ia rę . Otóż pow ażyłbym się tw ierdzić, iż n ig d y je sz c z e nie w ypow iedziano w iększego fałszu. P rzed m io t sporu j e s t tu ta j bardzo w ażny, zaś błęd n y ów pogląd b a r­

dzo upow szechniony, ale fa k ty c z n a stro n a sp ra w y p rz e d sta w ia się w p ro st przeciw nie. U trzy m u ję b o ­ w iem bez obaw y p o p ad n ięcia w sprzeczność, że ile razy tylko uczeni d anej epoki odrzucali n a p o d s ta ­ w ach ap rio ry sty czn y ch fa k ty p o d aw an e przez b a d a - czów, tylekroć zawsze bywali w błędzie.

N ie potrzeb a tu nic w ięcej, j a k ty lk o w spom nieć o znanych całem u św ia tu im ionach G alileusza, H ar-

(43)

35

vey’a i J e n n e r’a. P rzeciw ko w ielkim przez nich d o ­ ko n an y m odkryciom , pow staw ali, ja k w iem y, w szyscy uczeni w spółcześni, którym o d k ry cia ow e w y d aw ały się niedorzeeznem i i niepraw dopodobnem i ; a le r ó ­ w nież u d e rz a ją c e p rz y k ła d y zn ajd ziem y w czasach ju ż bliższych. K ied y B enjam in F ra n k lin w y k ła d a ł rzecz sw ą o piorunochronach przed tow arzystw em królew skiem , w yśm iano go ja k o m arzy ciela, a r ty k u ­ łu za ś je g o nie pozwolono d ru k o w ać w Philosophical

Transactions. K ied y Y oung ogłosił przeciw ne sw oje dow ody n a korzyść falistćj teo ry i śwdatła, p o p u lar­

ni p isa rz e owocześni zakrzyczeli j ą rów nież ja k o nie­

dorzeczność '). E d in b u rg h R eview odw oływ ał się do publiczności z tem , ab y T om aszow i G ray w łożo­

no k a fta n b ezpieczeństw a d la tego, iż ośw iadczał sie za m ożliw ością dróg żelaznych. S-r H um phry D a ­ vy w y śm ian y był za m yśl ośw ietlenia k ied y k o lw iek L o n d y n u gazem . K iedy Stephenson zaproponow ał

1) O to są w yciągi wybrane z artykułów Edinburgh Re­

f i e w z r. 1803 i 1804. „In n y odczyt B a k e r o w sk i zaw ierał j e ­ szcze w ięcej mrzonek, więcej błędów, więcej nieuzasadnionych hypotez, w ięcej niepotrzebnych urojeń, a w szystk o to na tem samem polu i z tegoż p om ysłow ego, choć niepłodnego mózgu w iek u istego, D-ra Y ou ng'a“.

A lbo jeszcze: ,.N ie uczy on żadnej prawdy, nie godzi ża­

dnych sprzeczności i nie uporządkowywa żadnych fak tów n ie­

zw ykłych, nie podsuw a żadnych now ych doświadczeń i nie prowadzi do żadnych now ych badań“ .

M ógłby ktoś prawie przypuszczać, że to który z now ocze­

snych uczonych w ynurza sw ą pogardę dla spirityzm u.

3*

(44)

36

u ży ć lokom otyw n a L iverpoolskiej i M anchesterskiiy drodze żelaznej, ludzie uczeni sk ła d a li dow ody n ie­

m ożliw ości tego, iżby lokom otyw y ow e zrobiły bo­

dajby 12 mil an g ielsk ich n a godzinę. In n a znów w ielk a pow aga n a u k o w a oznajm iła, iż ró w n ą n ie­

m ożliw ością je s t, a b y p arow ce m orskie, k ie d y k o l­

w iek p rzep ły n ąć m ogły A tla n ty k . F ra n c u z k a A k a ­ d em ia N au k , w y śm ie w a ła w ielkiego astro n o m a A rago, gdy ten że chciał p o d d ać ro z trz ą sa n iu s p ra ­ w ę teleg rafu elektrycznego. M edycy ośm ieszali steto sk o p , gdy po ra z p ierw szy został w y naleziony.

O bezbolesnych o p eracy ach w ciągu snu mesm e- rycznego, zaw yrokow ano, że są niem ożliw ością i że przeto b y ły oszustw em .

A le je d n y m z najb ard ziej u d erzający ch , g d y ż jed n y m z n ajnow szych w y p ad k ó w ta k ie j opozycyi, albo raczej tak iej n ie w ia ry w fak ty , przeciw ne p o ­ spolitym m niem aniom pan u jący m , n iew iary w śród ludzi, k tó rzy pospolicie tem g rzeszą, iż zachodzą z b y t d aleko w k ie ru n k u przeciw nym , je s t w y p a d e k z d o k try n ą o u S taro ży tn o ści czło w iek a“ . Boue, d o ­ św iadczony teolog fran cu zk i, o d k ry ł w r. 1823 w głębokości 80 stóp ziem i, w stw a rd n ia ły m m ule R enu, szk ielet ludzki. P osłano go w ielkiem u a n a ­ tom ow i C uvier’owi, k tó ry ta k dalece nie w ierzy ł w fa k t, iż odrzucił od siebie to n ieo szaco w an e w y ­ k opalisko, ja k o rzecz p o zbaw ioną w arto ści; z a g in ę ­ ło też ono n iebaw em . S ir C. L y ell, n a m ocy oso-

(45)

37

b isty c b b a d ań d okonyw anych n a m iejscu, p rzy szed ł do w niosku, że tw ierd zen ia b ad acza p ie rw ia stk o w e ­ go, b y ły całk iem ścisłe. Już w r. 1715 znaleziono broń k rz em ien n ą, w raz ze szkieletem sło n ia w j a ­ sk in i w G ra y , w obecności M r C on y ers’a, k tó ry um ieścił j a w M uzeum B ry tań sk iem , gdzie aż do czasów o statn ich pozostała niepostrzeżoną. W roku 1800 M-r F re re , znalazł broń krzem ienną obok sz czątk ó w z w ierząt w ygasłych w H oxne, Suffolk.

O d r. 1841 do 1846, zn akom ity geolog francuzki B oucher de P erth es, o d k ry w a ł w w ielkich ilościach b roń k rzem ien n ą w żw irach napływ ow ych północnej F r a n c y i; ale w ciągu w ielu la t nie m ógł on p rzek o ­ n a ć nikogo, ze sw ych uczonych to w arzy szy , iż była o n a dziełem sztuki ludzkiej lub zasłu g iw ała n a n a j­

m n iejszą uw ag ę. N areszcie je d n a k w r. 1853 po­

czął on z y sk iw ać w yznawców7. W latach 1 8 5 9 — 60, n ie k tó rz y z n ajw y b itn iejszy ch geologów angielskich zw iedzili owo m iejsce i w zupełności potw ierdzili p raw d ziw o ść je g o spostrzeżeń i w yw odów .

In n a g ałęź tego sam ego przedm iotu była, je śli to m ożliw e, tra k to w a n a , je sz c z e gorzej. W r. 1825 M-r Mc. E n e ry z T o rq u a y , o d k ry ł obrobione k rz e ­ m ienie, o raz szczątk i z w ierząt w ygasłych w sław nej ja s k in i w K e n t; ale sp raw o zd an ie je g o o ty m o d ­ k ry ciu w p ro st w yśm iano. W r. 1840 je d e n z naj- pierw szvch geologów angielskich M-r G odw in A u sten w y to czy ł tę sp raw ę p rzed T o w arzy stw em Geolo-

(46)

gicznćm , zaś Mr. W iv ian z T o rq u a y p rz y słał tem u ż T o w arzy stw u a rty k u ł, p o tw ie rd z a ją cy w zupełności o d k ry cia Mr. Mc. E m ery’a; ale a rty k u ł ów w y d a w a ł się jeszcze zan ad to niepraw dopodobnym , ab y go m o­

żn a było ogłaszać. W 14 la t później P rzy ro d n icze T ow arzystw o w T o rq u a y , ro b iąc dalsze sp o strzeże­

n ia, potw ierdziło w zupełności obserw acye d a w n ie j­

sze i przysłało o tem sp raw o zd an ie T o w arzy stw u Geologicznem u w L o ndynie; ale a rty k u ł odrzucono znowu, ja k o zbyt niepraw dopodobny. O becnie w szak ­ że, w c ią g u ubiegłych la t 5, ja s k in ia p o d d a w a n ą b y ła system atycznem u b ad an iu pod zw ierzchnim nad zo ­ rem ko m itetu T o w a rz y stw a B ry tań sk ieg o , przyczem nietylko w szy stk ie sp raw o zd an ia z m inionych la t 4 0 zn alazły potw ierdzenie, ale w y k azan o n ad to , iż b y ły one m niej zadziw iającem i od rzeczyw istości.

Może ktoś pow iedzieć, iż „b y ła to bardzo w łaściw a ostrożność n a u k o w a “. Być może, ale w sz y stk ie w y ­ p a d k i dow iodły tu ta j tego w ażnego fa k tu , że ta k w tym , j a k i w e w szystkich in n y ch razach , skrom ni i częstokroć n iezn an i spostrzegacze mieli słuszność, zaś ludzie n an k i, k tó rzy odrzucali ich sp o strzeżen ia, byli w błędzie.

Z achodzi te ra z pytanie, czy now ożytni sp o strze­

gacze pew nych zjaw isk , zwranych zazw yczaj nad - przyrodzonem i i niew iarogodnem i, m niej z a słu g u ją n a uw agę, niż ci, o k tó ry ch m ów iliśm y w yżćj. R o z­

w ażm y np. sp raw ę rzeczyw istości tego, co nosi n a ­

Cytaty

Powiązane dokumenty

Komputer super rzecz , można świetnie bawić się , jest jednak lepszy czas gdy ze znajomymi spędzasz czas!. Telefon super sprawa, znajomych słychać w szerz, lepiej jednak

24.04 2015 (Międzynarodowy Dzień Świadomości Zagrożenia Hałasem) 7 Przeprowadzenie przesiewowych badań słuchu Strona www. Pracownicy PPP w

Złącz stopy oraz postaraj się idealnie rozłożyć ciężar swojego ciała – by rozkładał się on na pełne stopy.. Następnie postaraj się możliwie mocno wyciągnąć palce

Pozycja może być wykorzy- stana na lekcjach jako materiał pomocniczy przez nauczycieli historii, edukacji regionalnej, muzyki (wychowania muzycznego), języka polskiego,

Dzieci wykonują mapy myśli odnoszące się do uczuć związanych z pojęciami wolności i niewoli.. Używają do tego flamastrów lub kredek, dopasowując

Podsumowując tę część zajęć, nauczyciel podkreśla wielki trud, na jaki zdobył się Pinokio, aby stać się prawdziwym chłopcem. Ten trud musi podejmować każdy człowiek, mały

 w przypadku nieobecności student jest obowiązany zaliczyć ją w terminie 7 dni od dnia, w którym odbyły się zajęcia, na których student był nieobecny,. 

Jak już odgadniecie wszyskie nazwy zwierząt spróbujcie odczytać ułożone nazwy zwierząt oraz podzielcie się wraz z rodzicami informacjami na temat danego zwierzęcia –