• Nie Znaleziono Wyników

O ukazaniu się Słowian w Niemczech : przekład mowy wygłoszonej na 31-m zgromadzeniu T-wa Antropologicznego w Halli nad Salą d. 25 września 1900 r.

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "O ukazaniu się Słowian w Niemczech : przekład mowy wygłoszonej na 31-m zgromadzeniu T-wa Antropologicznego w Halli nad Salą d. 25 września 1900 r."

Copied!
13
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

205

PROF. RUDOLF V I R C H O W .

O ukazaniu się Słowian w Niemczech

(Über das Auftreten der Slaven in Deutschland),

Pnekłafl mowy, wygłoszone! na 31-m zgromadzenia T-wa Antropologicznego w Halli nart Sala

i 25 września 1900 r.

(wedł. notatek stenograficznych, zestawionych przez Prof. I. Ranke'go*).

Zapewne panowie zauważyliście w drukowanym porządku naszych obrad, że zaproponowałem do dyskusyi temat, który zajmował nas już kilkakrotnie i któ-ry, m. i., na ostatniem zebraniu naszego Towarzystwa spowodował p. Monteliusa do zabrania głosu w kwestyi ukazania się Słowian w Niemczech. Jest to temat bardzo skomplikowany—zaznaczam to dla tych, którzy go może jeszcze bliżej pod rozwagę nie brali Nie mogę się powstrzymać od uwagi, że tak słowiańscy jako też niemieccy autorowie, traktowali ten temat prawie zawsze z uprzedzeniem: każdy miał swoje zdanie już urobione i wyjawiał je przy danej sposobności, naj-częściej wychodząc z bardzo ograniczonego punktu widzenia. P. Montelius wstą-pił na drogę, najprędzej prowadzącą do celu—jeżeli okaże się ona wogóle możli-wą, gdyż prowadzi wstecz, jeżeli nie do przedhistorycznych, to w każdym razie do protohistorycznych stosunków etnologicznych Europy.

Jest to jeden z tych punktów, nad któremi pragnąłbym najpierw zrobić pewne zastrzeżenie. Zajmuję się osobiście tą kwestyą od lat wielu, przyczem zo-staję pod kontrolą swoich przyjaciół słowiańskich, którzy, ma się rozumieć, z wiel-ką przyjemnością na każdym kroku rzucają mi kije pod nogi. Słowianie przesą-dzają dość powszechnie, że pra-mieszkańcami wszystkich tych okolic (niemieckich) musieli być koniecznie Słowanie. Ale i w pojęciach krajowców przeważa podobna idea, jakkolwiek obok tego spotykamy jeszcze też odrębne zdania, jak np. tu, w Halli. Że mieszkańcy Halli są właściwie Słowianami, to — zdaje mi się — jest dla większości rzeczą prawie rozstrzygniętą. Tylko stary, bardzo ostrożny geo-gnosta Keferstein był innego mniemania: był on raczej skłonny uważać Hallan za pozostałość celtycką. Słowianie wprawdzie są i w tem bardzo odważni, gotowi uważać Celtów także za Słowian i mają na poparcie tego różne dobre racye. Dosyć bowiem istnieje nazw miejscowych, jak Vendée, Wenecya, Vindeuissa, któ-re uważano za celtyckie, chociaż przypominaję Wendów i chociaż je często jako istotnie wendyjskie cytowano. Pod tym względem doszedłem powoli do przeko-nania, że wyraz „Wendowie" nie był wogóle pojęciem etnologicznem i że ten wyraz w tradycyi bynajmniej nie oznaczał jednego plemienia lub jego potomków; słysząc bowiem o Wendach nad Adryatykiem i Wendach na zachodniem wybrze-żu Francyi, w Kaledonii, Kurlandyi, Austryi i t. d., trzeba już posiadać silną wiarę, aby wszystkie ludy, którym kiedykolwiek nadawano nazwę Wendów lub podobną (jak np. Weneci), wyobrażać sobie jako jedną etnograficzną całość. Ja

(3)

206 KUCH NAUKOWY.

uważam to za czystą fantazję. Takie fantastyczne kombinacye bardzo często spo-tykamy w podaniach. Radzę panom—przynajmniej na podstawie swego własnego doświadczenia abyście Wendów, jako Wendów, pozostawili na boku (Wesołość). Wszystkie znane nam szczepy, które aż do najnowszych czasów nazwę te nosiły, choć się same tak nie mianowały, otrzymały ją od jakiegoś luda sąsiedniego. Większą część (zkąd „większą?11 przyp. Red.) tych Wendów, którzy jeszeze teraz żyją, stanowią ci, z którymi Towarzystwo Antropologiczne zapoznało się już przy dawniejszych odwiedzinach w Spreewaldzie; są to Wendowie łużyccy, tworzący stosunkowo zbitą masę. Muszę tu podnieść, że przed kilku laty, gdy odbywał się kongres wszechrosyjski w Moskwie, podążyli tam i Wendowie łużyccy zadoku-mentować swoją przynależność do Słowiańszczyzny i przedstawić się jako szczep pokrewny dla swoich właściwości fizycznych. Kosyanie przyjęli to bardzo życzli-wie do wiadomości . . .

Dwa są główne znamiona, na których zwykle opieramy określenia antropo-logiczne: z jednej strony barwa skóry, włosów i t. d , z drugiej — budowa kostna, a w szczególności kształt czaszki Z temi dwiema grupami znamion nie dochodzimy, niestety, daleko w kwestji Weudów, już dla tego samego, że one i u dzisiejszych Słowian niedaleko nas doprowadzają. Zastanówmy się nad pierwszą grupą cech, któ-rej nadawano szczególną wagę, t. j nad barwą skóry, a przedewszystkiem włosów. Nie ulega wątpliwości, iż między nowoczesnymi Słowianami jest bardzo wielu blondynów, nawet tak wielu w niektórych okolicach, że stanowią większość zalud-nienia. Opisy z dawnych czasów podają po części to samo, a szukając znamion rasowych do wyrokowania, niepodobna nie przyznać, że wielka część Słowian z po-wodu jasnego koloru włosów, jak również dość jasnej barwy skóry, może rościć sobie pretensyę do należenia do ras jasnoskórych. Ale to nas nie zaprowadzi daleko. Gdy zwrócimy się z Berlina do Saksonii, zaczyna się nawet uwydatniać typ do pewnego stopnia obcy: spotykamy coraz więcej ciemnych włosów, a nawet całkiem czarne, coraz więcej t. z. czarnych oczu, barwa zaś skóry zmienia się jeszcze więcej. Skóra jest wprawdzie sama przez się elementem bardzo zmiennym, ale w Saksonii bywa ona niekiedy mocno brunatną, tak, iż możemy powiedzieć, że typ bruneta wystę-puje coraz częściej w miarę tego, im dalej się posuwamy. Przekroczywszy granicę austryacką, zapuściwszy się w Góry Łużyckie i Kruszcowe, w głąb Czech, spostrze-gamy to coraz częściej. Zaznacza to już najstarszy, jaki się dochował opis tych oko-lic. W X I I wieku wspomina wyraźnie o takiej zmianie pewien lekarz arabski, który przybył zKordowy do Niemiec i po którym posiadamy opis ludności. Wreszcie, gdy zwrócimy się do Słowian południowych, do Chorwacyi i Serbii, a nawet już do sta-rych słowiańskich prowincyi Austryi, rzuca się nam w oczy wielki procent ludzi o ciemnym typie. W tym względzie mogę tylko powiedzieć, że brak tu wszelkiej podstawy do etnologicznego oznaczenia tej ludności.

(4)

O UKAZANIU SIĘ SŁOWIAN W NIEMCZECH. 207

Z drugiej strony ciekawem jest, że jedno z plemion nie-aryjskich, u którego należałoby spodziewać się jednolitości typu, przedstawia objaw całkiem podobny: Są to Finnowio. W czasie pierwszych konferencyi antropologicznych postawił de Quatrefages tezę, że Niemcy północne uważać należy za obszar fiński. Głównym argumentem jego było to, co znalazł u jakiegoś ciemnego pisarza, — którego nawet, jak się okazało, sam nie czytał w oryginale, lecz znał go tylko z wyciągów,—miano-wicie, że Finnowie są ciemnego koloru skóry i włosów; omyłka nie mogła być więk-szą. Fiński szczep główny posiada istotnie żywioły o nader ciemnym typie: Lapoń-czyków; z drugiej jednak strony Finnowie południowi są wybitnie blondynami, „lniano-blondynami," jak często nazywają ich w Petersburgu Na obszarze tedy fińskim zachodzi, choć nie w całej rozciągłości—pewien geograficzny podział na stre-fy, od najciemniejszych brunetów na północy,-aż do najjaśniejszych blondynów na południu. Kto szczepy fińskie chce opisać naukowo, nie będzie w stanie znaleźć jednolitej formacyi. Tam panuje zupełnie taka sama mieszanina, jak i wśród Sło-wian. Jeżeli zaczniemy od Słowian np. na Pomorzu i w północnej części Ks. Po-znańskiego, spostrzeżemy tam niewątpliwie przewagę blondynów, aż do lniano-włosych. Widząc tych ludzi, nie wiemy prawie, co właściwie noszą oni na głowie Ich włosy wyglądają jak obca substancya. Potem widzimy ciemniejsze odcienie, wśród Czechów, południowych Słowian i t. d Ogólnej klasyfikacji na tej drodze do-konać niepodobna. Muszę jednak zaraz dodać, aby ten surowy sąd nieco złagodzić, że uważam w ogóle przeprowadzenie ostrej granicy ze stanowiska czysto fizyczne-go, ze stanowiska wyłącznie fizycznego rozpatrywania, za rzecz niemożliwą. Uftażam takie usiłowania za najzupełniejsze nieporozumienie naukowe. Owszem, praktyczne próby tego rodzaju możemy robić: odsyłam Panów między innemi do naszych własnych badań nad młodzieżą szkolną, których wyniki zostały Panom w swoim czasie przedłożone w „Archiv für Antropologie," gdzie można te stosunki też kartograficznie przedstawione oglądać.

Drugą cechą, która badaczów szczególnie interesowała, są czaszki. Retzius, zabierając się pierwszy do ścisłego rozróżnienia ras, postawił, jak wiadomo, Sło-wian z powodu budowy czaszki, wprost przeciwległe względem Germanów. Germa-nom przypisał głowy podłużne, SłowiaGerma-nom zaś krótkie. Wyobrażenie to o brachy-cefaliźmie Słowian bardzo się potem rozpowszechniło. Jest to swoją drogą spo-strzeżenie w wielu punktach trafne. W okolicach słowiańskich liczba krótkogłow-ców jest rzeczywiście nadzwyczaj wielka, i jeżeli się porównywa (jak to np. Re-tzius zrobił — Skandynawczyków ze Słowianami, wtedy można znaleźć okolice, gdzie panuje albo przynajmniej przeważa dlugogłowość. Lecz z temi faktami nie postąpimy daleko, utkniemy nawet rychło na nich. Właśnie jest tu obecnym naj-lepszy mój świadek, Lissauer; — był on i jest jeszcze dzisiaj bardzo gorliwym kraniologiem, ja się również wiele tem zajmowałem; — zwracam tedy uwagę na to, żeśmy obaj wpadli w błąd, dostrzegając w licznych punktach Niemiec pół-nocnych groby germańskie, tymczasem okazały się one później słowiańskiemi. Ko-lega Lissauer, który jest także historykiem, wykombinował wnet, że to musieli być Herulowie, których czaszki tam napotkaliśmy. Ja znowu byłem zdania, że znala-złem groby burgundzkie. Tak każdy z nas przyszedł do innych zapatrywań. W tem nastał moment decydujący, dzięki przybyciu p. Sophusa Mullera. Zauważył on róż-nice w tych starych grobach właśnie w tych szczegółach, które (obecny tu) i p. Mon-telius uzna za ważne. W grobach owych spotykamy charakterystyczne dodatki, ar-cheologiczne, i to mianowicie słowiańskie, a nie germańskie. Groby, o które tu

(5)

cho-208 RUCH NAUKOWY.

dzi, należą do okresu, który trwał oczywiście dość długo i którego początku nie możemy napewno oznaczyć; lecz co do końca możemy mniej więcej powiedzieć, że okres ten, — o ile jeszcze należy do przedhistorycznych, — sięga aż do wtargnięcia kultury zachodnio-europejskiej do później słowiańskich okolic. Nareszcie natrafia-my na monety, na prawdziwe, dobrze przechowane monety polskich albo przynaj-mniej słowiańskich monarchów. Obok tego znajduje się dużo innych rzeczy. Przy-pominam, że w tych właśnie grobach Müller odkrył t zw. pierścienie skroniowe, (zausznice), owe dziwne pierścienie metalowe, o których z początku myślano, że je noszono w uszach, później przekonaliśmy się, że je przytwierdzano na rzemie-niach—czasem w większej liczbie, po б do 6—i noszono jako ozdobę głowy. Co do tej dziwnej ozdoby głowy, Müller odrazu wpadł na prawdziwy domysł, że jest sło-wiańską. Badałem tę kwestyę sam mozolnie i mogę poświadczyć, że po za obrębem obszaru, w którym dowiedziono obecności Słowian, nie udało mi się spotkać wła-ściwych pierścieni skroniowych. U nas na północy sięga ten obszar do Naumburga i jeszcze nieco dalej. Tak samo ma się rzecz ze słowiańskiemi ornamentami garn-carskiemi, które znajdujemy wzdłuż Sali aż do jej źródeł i górnych dopływów, ale które po za tem dorzeczem ustają. Otóż wiemy, że jeszcze za czasów Bonifacego słowiańskie „hordy" (tak! przyp. Red.) siedziały w pobliżu Fuldy; dalej na zachód niema już nic z takich pozostałości. Coprawda, są tam jeszcze niektóre miejsca, w których się spolyká wyraz „Wenden" albo „Winden;" można w nazwach geogra-ficznych odnaleźć wszystkie możliwe kombinacje, gdy tymczasem w rzeczywistości ani jeden fakt nie przemawia za tem. aby Słowianie kiedykolwiek dotarli do Kenu. Tylko poza źródła Sali i sąsiednich rzek na południu, szczególniej w północnej

Ba-waryi, posunęli się; to jest pewne. W tych wszystkich okolicach, aż w głąb Austryi i Chorwacyi zuajdują się też pierścienie skroniowe i z niemi inne wyroby sztuki przeddziejowej.

Wspomnę zaraz o jednej rzeczy, która przekonywa, jak trzeba przy tych kombinacyach być ostrożnym. Odkryliśmy potem w niektórych grobach - (przedtem też już w kilku wypadkach, ale później bardziej systematycznie)—drugą kategoryę wykopalisk: srebrne biżuterye. Srebro zaczyna się pojawiać w grobach przedhisto-rycznych dość późno; jest rzeczą godną uwagi, że się je tutaj w większej ilości spo-tyka w czaszach i garnkach. Ten okres srebrny trwa aż do ukazania się monet; nie zawsze przytem monety się trafiają, ale spotyka się dość często takie, które obficie płynęły do tych stron w X I , X I I i X I I I wiekach. Porównanie ich co do miejsc, gdzie je bito, okazuje, że niemała część pochodziła z głębi Azyi, z owych obszarów, które dopiero niedawno przez Rosyan zostały zajęte: z okolic Merwu, Buchary, Sa-markandu i Chiwy. Tam znajdowały się mennice, gdzie bito srebro; dlatego nazwa-no je arabskiemi. Niektórzy autorowie wprowadzili nawet do nauki na zasadzie tych wykopalisk wprost jakiś „oifcres arabski" w Europie środkowej. Mnie się to wy-daje troszkę za śmiałem, ale nie ulega wątpliwości, że pomijając już monety za-chodnie, — trafiają się dość często między wschodniemi i arabskie. Wraz z temi monetami spotykamy też przedmioty, mające wielkie podobieństwo do owych zausznic,—podobieństwo tak wielkie, że możnaby i pierścienie skroniowe nazwać „arabskiemi." Między niemi znajdują się przedmioty drobne; do nich użyto bardzo grubego srebra. Z drugiej strony są tu wyroby srebrne bardzo delikatnej roboty, podobne do tych, które odkryły najnowsze wykopaliska włoskie, w ścisłej zostające łączności z metalowemi wyrobami Etrusków. Pomimo wszystko, analogia w tech-nice nie powinna nas za daleko prowadzić; nie pozostaje nic innego, jak

(6)

przypu-O UKAZANIU SIĘ SŁprzypu-OWIAN W NIEMCZECH.

'209

szczać, że mamy tu przed sobą wyrób doskonalącej się sztuki wschodniej, i oddzie-lić od niego to co jest samoistne, np. co się znalazło na Cyprze i w Ohiusi. Obec-ność tego srebra dostarcza bardzo uwagi godnego przykładu, po którym można poznać, z których miejsc ono pochodzić może. Co się tyczy specyalnie północnych Niemiec, to sprawdzało się coraz więcej twierdzenie moje z przed wielu lat, że ten handel srebrem nigdy nie przekroczył Łaby, a więc że to jest zawsze rzeczą nieco zagadkową (eine etwas bedenkliche Sache), jeżeli się niekie-dy srebro wykopuje na zachód od tej rzeki. Właściwy obszar, gdzie się na to srebro natrafia, zaczyna się dopiero na prawym brzegu Łaby i ciągnie się aż do porzecza Wołgi, zkąd analogiczne rzeczy znamy oddawna. Odpowiada to mniej więcej granicy, którą odkrył już Karol Wielki i którą uznał za podstawę do roz-graniczenia politycznego. Granicę tę ustalił on później przez surowe rozporządze-nia, normujące handel nadgraniczny, a zakazujące wywozu broni do kraju Wendów i nakładające wysokie cła na przywóz ztamtąd. Do tego przywozu musiało stanow-czo należeć i srebro, które wówczas było nadzwyczajną rzadkością w Niemczech. Srebro to nazwano „rąbanem" (Hacksilber), z powodu, że w znacznej części jest po-rąbane lub pokrajane. Srebro to stanowi ważny i cenny dobytek dla archeologii.

Gdy się obok tego napotyka i czaszki, więc wynika chyba ztąd, że byli ludzie, którzy żyli w czasie tego handlu; a jeżeli mu Karol Wielki położył kres i odtąd już ten towar znikł, to musimy dojść do wniosku, że te czaszki należą do czasów karo-lingowskich albo przedkarokaro-lingowskich. Zgadza się z tem dużo innych dowodów: są groby nie zawierające srebra ani wogóle żadnego nowszego wyrobu, co najwy-żej nieco żelaza. Otóż pytanie, kto byli owi ludzie? Moją i p. Lissauera omyłką by-ło,· żeśmy ich mieli za Germanów, co uważać należy za twierdzenie, raz na zawsze odparte. Czy bierzemy pod uwagę całość, lub pojedyńcze wykopaliska, musimy dziś przyjść do tego samego rezultatu, co i p. Müller: są to znamiona słowiańskie. Jeżeli te groby o czemś świadczą, to zapewne też o stosunkach żeglugi w owym okresie, o czem później może mówić będzie p. Voss. Na tym punkcie jestem w pewnem przeciwieństwie do swego przyjaciela Vossa, który zawsze był skłonny do odnie-sienia tej żeglngi do czasów nieco późniejszych; ja, przeciwnie byłem zdania, że była ona bardzo starodawna, i dlatego zawsze uważałem morze Bałtyckie za ba-sen, po którym żeglowano już w czasach przedhistorycznych. Muszę tu przyto-czyć fakt, który da się zrozumieć tylko w związku z tą żeglugą. Jest to ów cie-kawy handel, który od Wołgi sięgał promienisto aż do wschodniego wybrzeża Anglii, ale też tylko potąd. Otóż, podziśdzień, istnieje na wschodniem wybrzeżu Anglii tylko jeden punkt, gdzie wykopywano rzeczy ..arabskie," i to jest właśnie ów punkt, dokąd w prostej linii dochodzi żegluga z Bałtyku ku południowej Szkocyi. Rozprzestrzenienie to odpowiada temu, co zauważyłem dawniej, mówiąc o Kurlandyi. Mamy ztąd parę notatek historycznych, dowodzących, że najazdy Kurończyków na Skandynawię sięgają tych właśnie najdawniejszych czasów; zdaje się, że odbywały się one już w VI wieku i że wzajemne stosunki między ludami nadbaltyckiemi nie są tak późne, jak się dziś niekiedy przypuszcza Fak-ta te są dosFak-tateczne do przekonania, z jak wielką ostrożnością należy wyprowa-dzać wnioski, oparte na takich wykopaliskach. Podług mego zdania, jedna li tylko cecha nigdy nie może wystarczać do diagnozy; zachodzi tu zawsze cały sze-reg okoliczności, które trzeba przedewszystkiem rozważyć, aby dojść najpierw do ustanowienia pewnego rodzaju chronologii, a następnie do odnalezienia w niej naszych stosunków do innych plemion.

(7)

210 RUCH NAUKOWY.

P o ł o ż y ł e m j u ż nacisk n a to, że n i e m a ani j e d n e g o szczepu, k t ó r y b y się sam n a z y w a ł w e n d y j s k i m , nasi bowiem „ W e n d o w i e " u ż y w a j ą jeszcze podziśdzień w s w y m rodzimym j ę z y k u t e j samej n a z w y , k t ó r ą o d n a j d u j e m y też u S ł o w i a n południowych.—nazwy Serbów. S p o t y k a m y t ę nazwę jeszcze w i n n e j zmienionej po-staci—Sorbowie—w okolicach sąsiednich aż do Miśnii, a n a w e t poza t o m i a s t o sięga t e r y t o r y u m , k t ó r e n i e g d y ś n a z y w a n o k r a j e m Sorbów. J e s t t o j e d n o i t o ż samo miano, p r z y p o m i n a j ą c e zawsze wspólność pochodzenia. Otóż co do t y c h Serbów musimy się o t y l e porozumieć, że chociaż ich u w a ż a m y przeważnie za k r ó t k o g l o w -ców, r a d z i ł b y m ostrożność w t y m względzie, bo czasem p o w s t a j e ztąd wielki spór— j a k w Czechach, gdzie nasi k r e w c y sąsiedzi czescy czynią n a m ciężki z a r z u t z t e g o , że nie u z n a j e m y ich g ł ó w za dolichocefaliczne P r z y z n a j ę , że i w Czechach są sta-r o d a w n e g sta-r o b y dolichocefalów, lecz niema ich tyle, żeby z nich można było wnio-skować, iż Słowianie, k t ó r z y t u przyszli, byli d ł u g o g ł o w y m i . Nie wiem, czy j e s t j u ż dziś możebnem w y r o k o w a ć o p i e r w o t n y m t y p i e Czechów w chwili ich p r z y b y

cia; prawdopodobnie będziemy musieli przyznać, że n a s t ę p o w a ł y t u różne i n w a -zye. Jeżeli w e ź m i e m y pod rozwagę położenie geograficzne, nie rozumiem w j a k i sposób m o ż n a b y przypuszczać t y l k o j e d n ą i n w a z y ę Słowian. P r z y p a t r z y w s z y się np. Słowianom od Moskwy do P e t e r s b u r g a i ztąd do Naumburga, spostrzegamy, że ludność tego obszaru j e s t zamieszkała strefami, a mianowicie strefami, k t ó r e po części m a j ą u k ł a d w a c h l a r z o w a t y . Nic n a t u r a l niej szego n a d to, że u g r u p o w a n i e t o dokonało się w miarę, j a k n a s t ę p o w a ł y nowe n a p ł y w y ludności, albo dawniejsze osiedlenia b y ł y p o p r z e r y w a n e przez nowe n a p ł y w y . N a d Ł a b ą środkową m u s i a ł y istotnie o d b y w a ć się k i l k a k r o t n e w t a r g n i ę c i a w p e w n y c h p u n k t a c h . N a zachód od Ł a b y m a m y t a k i e miejsca: j e d n o leży n a północy koło hanowerskiego k r a j u W e n -dow, gdzie jeszcze dzisiaj i s t n i e j ą wsie słowiańskie. T e wsie słowiańskie są wciśnięte pomiędzy okręgi niemieckie. Bardzo j e s t c h a r a k t e r y s t y c z n e , że ci W e n d o -wie byli n a j b l i ż s z y m i sąsiadami północnymi L o n g o b a r d ó w . T a m leżą B a r d o w i k i opole B a r d ó w (Bardengaul, i do t y c h okolic odnoszą się wszystkie t r a d y c y e L o n -g o b a r d ó w , s i ę -g a j ą c e wieków średnich. Nie ule-ga wątpliwości, że Słowianie przybyli ze wschodu przez Ł a b ę i dosięgli okolicy m i a s t a Liichowa. Tu siedzą W e n d o w i e jeszcze dodziśduia. Zupełnie t a k samo rzecz się m a z tymi, którzy osiedli w Halli. P a l a słowiańska, przebywszy Ł a b ę . szła wzdłuż Saali; drogę j e j możemy śledzić krok za krokiem w dolinie t e j rzeki. P o d N a u m b u r g i e m j e s t j e s z c z e z n a m i e n n e cmen-t a r z y s k o cmen-tego rodzaju Z n a j d u j e m y cmen-t a k i e cmencmen-tarze aż do obszarów A n h a l cmen-t u , oraz do podnóży H a r c u . Poza temi g ó r a m i j u ż ich nie dostrzegamy; pod t y m względem nie zgadzam się z p. Andree'm, k t ó r y chce w y j ą t k u dla ziemi B r u n ś w i c k i e j , ' j a k k o l wiek niektóre n a z w y dodziśdnia w B r u n ś w i c k i e m spotykane, j a k np. „ W e n d e n -t h o r , " „ W e n d e n g a s s e , " s k ł a n i a j ą n a s do r a c h o w a n i a się z niemi. P . Andree po-trzą- potrzą-sa g ł o w ą , ale może t a k przecież k i e d y ś było. Nie chcę n i c rozstrzygać, lecz t y l k o powiedzieć, że się tu może z nazw d a coś w y d o b y ć , co wyświetli t ę k w e s t y ę etnolo-giczną. P r z y rozpoznawaniu mieszanin etnologicznych trzeba b y ć niezmiernie ostrożnym. T a k m a się rzecz t u t a j i t o samo s p o t y k a m y znów około gór

Ficlitelge-hirge, gdzie Słowianie posunęli się n a północ i południe aż do k r a j u n a d Menem

i gdzie wielka część porzecza Menu b y ł a w posiadaniu Słowian, co j e s t stwierdzo-ne historycznie. T a k samo n a południu wielka część tego obszaru, k t ó r y nazywa-m y obecnie F r a n k o n i ą , a w szczególności P r a n k o n i ą Środkową, b y ł a n i e g d y ś sło-w i a ń s k ą . Dalej na zachód t r a f i a j ą się jeszcze rozrzucone p u n k t y , szczególnie w Szwabii i j e j najbliższem sąsiedztwie, gdzie ściśle obok siebie i w szachownicę

(8)

O UKAZANIU SIĘ SŁOWIAN W NIEMCZECH.

211

p o s u n ę ł y się ż y w i o ł y w e n d y j s k i e ialbo, jeżeli p a n o w i e wolicie, słowiańskie) i ger-mańskie, k t ó r e też z pewnością pozostawały w bliższej między sobą styczności.

Zaznaczam p r z y t e m , że dla k i l k a z t y c h obszarów posiadamy bardzo p e w n e p u n k t y oparcia, g d y ż wsie i d o m y w y k a z u j ą obecnie jeszcze w bardzo c h a r a k t e -r y s t y c z n y sposób w e n d y j s k ą , względnie słowiańską, budowę wsi P a n o m , a p-rzede- wszystkiem paniom, z a j m u j ą c y m się f o t o g r a f o w a n i e m , mogę polecić, ż e b y przede-wszystkiem f o t o g r a f o w a l i stare domy. B y ł o b y mi bardzo p r z y j e m n i e , g d y b y ś c i e p a ń s t w o p r z y sposobności i mnie zechcieli przesłać odbitki. J e s t rzeczą n a d e r waż-n ą widzieć, j a k i e m i wsie lub d o m y słowiańskie lub w e waż-n d y j s k i e odzważ-naczają się szczególnemi własnościami, mogącemi posłużyć za wskazówki. T a m będziecie p a ń -s t w o czę-sto widzieli mie-szkańców o t a k w y b i t n y m t y p i e blondynów, j a k i tylko, wedle zdania n i e k t ó r y c h narodowych zagorzalców, mogli mieć pierwotnie Germa-nie; a g d y pójdziecie n a cmentarz i oglądać będziecie g r o b y , znajdzie się również to i owo, co w y g l ą d a n a rzecz g e r m a ń s k ą .

N i e chcę szan. słuchaczom więcej czasu zabierać; chciałbym t y l k o złożyć jeszcze t a k z w a n e wyznanie: że j a osobiście jeszcze nie doszedłem do tego, a b y módz poznać, k t ó r a czaszka j e s t s ł o w i a ń s k ą a k t ó r a g e r m a ń s k ą G d y ludzie a r g u -m e n t u j ą swe-mi krótkie-mi i długie-mi głowa-mi, j e s t t o zupełnie t o sa-mo, co z wło-sami b l o n d y n ó w i b r u n e t ó w . Gdzie b l o n d y n i są w przeważnej większości, t a m może t a b a r w a b y ć g e r m a ń s k ą ; nie j e s t t o j e d n a k koniecznem—jak nas p r z e k o n y w a j ą F i n n o w i e , u k t ó r y c h j a s n e włosy w y s t ę p u j ą masowo. T a k m a się rzecz niekiedy i z czaszkami Wszystko, co z n a j d u j e m y w t y c h okolicach, przemawia za bardzo d a w n e m i mieszaninami; p r z y n a j m n i e j z d a j e mi się, że musimy przypuszczać mieszania się dla całych okresów, co do których nie mielibyśmy inaczej żadnego p u n k -t u oparcia. Jeżeli L a p o ń c z y c y m a j ą włosy całkiem ciemne, a południowi F i n n o w i e całkiem j a s n e , nie będziemy przecież przypuszczali zupełnie różnego pochodzenia. To w y d a w a ł o b y mi się z b y t śmiałem, zwłaszcza ř.e stosunki j ę z y k o w e są bardzo zbliżone. Jeżeli z n a j d u j e m y b l o n d y n ó w f i ń s k i c h zawsze osiadłych n a d g r a n i c a m i blondynów g e r m a ń s k i c h , to proszę mi pozwolić n a zapytanie, czy p r z y c z y n ą tego zmieszania t y p ó w nie b y ł y małżeństwa między o b y d w o m a plemionami? Jeżeli n a d g r a n i c ą szczepu jasnowłosego z n a j d u j e m y dużo b r u n e t ó w , nie sądzę, żeby to się zawsze stać miało przez asymilacyę sąsiadów; m u s i m y pierwsze pytanie, czy m a m y do czynienia ze zmieszaniem, bardzo daleko rozciągnąć. P r z y w y k l i ś m y p o d t y m względem do w y g o d n e j a r g u m e n t a c y i n a przykładzie p e w n e g o ludu, k t ó r y połą-czył w sobie istotnie wiele p r ą d ó w etnologicznych, na Żydach Między nimi byli j u ż w starożytności blondyni, g d y dzisiaj bruneci przeważają; Żydzi mieli z

pew-nością n i e g d y ś nosy proste, a dziś są one t a k zakrzywione, że dla wielu wystarcza-j ą za m e t r y k ę . J a k o a n t r o p o l o g o w i e m u s i m y być nieco s t a n o w c z y m i , a równocze-śnie u p r z e j m y m i i nie zaprzeczać czystości t y c h ras. Nie w y n i k a jeszcze z tego, aże-b y m aże-b y ł w możności powiedzieć z p. Monteliusem: „Brak m i jeszcze z aże-b y t wielu d a n y c h . " Dla niektórych okolic będzie t o t r a f n e , co do i n n y c h zaś muszę t e m u j a k n a j bardziej stanowczo zaprzeczyć, choć m o g ę skonstatować, że ze zmianą nie

zawsze szczep n o w y w y s t ę p u j e .

Dr. Andree z B r u n ś w i k u .

U p ł y n ę ł o obecnie ćwierć wieku od chwili, kiedy w sprawie wsi b r u n ś w i c -kich: W e n d e n , W e n d e b u r g , Wendezell i t. d , b y ł e m t e g o samego zdania, co p. prze-wodniczący. Sądziłem wówczas, że to kolonie czysto w e n d y j s k i e , m a j ą c e związek

(9)

212 RUCH NAUKOWY.

z nazwą ludową Wendów. Lecz j u ż w r. 1879 dowiódł mi Aleksander Brückner błę-dności tego zapatrywania w swojej rozprawie o słowiańskich osadach w Starej Marchii, i dowodzenia jego uznałem za słuszne. Później przekonałem się, że owe wsie w Brunświku, które p. przewodniczący przy toczył j a k o słowiańskie, nie m a j ą zgoła nic wspólnego ze Słowianami, lecz wywodzą się od staroniemieckiej nazwy W e n d , Wendo, która była bardzo rozpowszechnioną. Brückner wykazał też, że ma-m y jeszcze przeszło 50 podobnych nazw ma-miejscowych na zachodzie Niema-miec, aż po Ken. Ale jest też dość innych dowodów na to, że mamy t u przed sobą niemieckie, a nie wendyjskie wsie. Są one przedewszystkiem z budowy niemieckiemi wsiami skupionemi, g d y dalej na wsohód położone wsie słowiańskie budowane są okrągło. Nadto wiemy, że w wiekach średnich Wendowie tamtych okolic nie dawali dzie-sięciny w zbożu, natomiast uiszczali j ą Saksończycy. Otóż w rzeczonych wsiach, których nazwy pochodzą od niemieckiego imienia Wendo, spotykamy przecież dziesięcinę. Niema tam też słowiańskich nazw polnych (uroczysk), których nigdy nie braknie po wsiach prawdziwie wendyjskich. Między temi dwoma rodzajami wsi zachodzą duże różnice w układzie osad, w dziesięcinie i w nazwach miejsco-wych. Chciałbym się utrzymać przy tem, o czem pouczył Brückner, że mamy t u do czynienia z niemieckiemi, a nie z wendyjskiemi wsiami. Wenden, Wendeburg, Wen-dezell, Wendhausen i Wendessen z n a j d u j ą się w okolicy, gdzie nigdy o Wendach mowy nie było. Takie nazwy zdarzają się także pod Getyngą, nad Wezerą, w Alzacyi i t. d. Więcej w t e j chwili powiedzieć nie mogę, gdyż jestem zupełnie nieprzygoto-wany. Ale te wsie bruuświckie, które uiszczały dziesięcinę a nie są okrągłemi osa-dami, wywodzą swoje nazwy od niemieckiego imienia Wendo. Wendenstrasse w Brunświku przypomina nam wieś Wenden (w dokumencie z r. 1031 „Guinuthun") i dlatego została t a k nazwana; lecz ponieważ w dokumentach Wendowie po łacinie nazywani są jako Slaví, więc t a ulica w dokumentach także zowie się platea

Slaoo-rum, co dało powód do błędnego mniemania, j a k o b y tam niegdyś mieszkali

Słowia-nie. (!Reil.)

Profesor dr. Montelius ze Sztokholmu.

Panie i panowie, którzy byli zeszłego roku w Lindau, przypominają sobie może, że nie traktowałem wtedy szczegółów kwestyi rozpowszechnienia Słowian w Niemczech, lecz tylko j e j chronologiczną stronę. Że w ogóle Słowianie byli i jeszcze są w północnych Niemczech, temu naturalnie zaprzeczyć nie można, ze szczegółami zaś rozprzestrzenia ich rzecz ma się całkiem inaczej. Co powiedziałem w r o k u z e s z ł y m , znaczyłogłównie to.żewNiemczech północnych daje się do pewnego czasu stwierdzić ten sam rozwój k u l t u r y j a k w Skandynawii; w północnych Niem-czech spotykamy w okresie kamiennym, bronzowym i w początkach żelaznego, lak zupełnie te same t y p y i stosunki jak w Skandynawii, że mojem zdaniem nie może wcale być mowy o tem, j a k o b y t a m nie mieszkał ten sam lud, to znaczy szczepy tego samego ludu, i j a k o b y to nie miał być lud germański. Z jednej strony mamy ten f a k t , któremu zaprzeczyć nic można i który musi mieć wielkie znaczenie histo-ryczne, z drugiej zaś widzimy, że t a jednolitość stosunków znika w paręset lat po narodź. Chr. To znaczy oczywiście, że Germanie w t e d y znikli z tych stron północ-no-niemieckich. Jeżeli zaś znikli, to mamy dwie możliwości: albo cały k r a j był przez długi czas bezludny, albo tam mieszkał iuny lud. Pierwszej możliwości nie mogę przypuszczać, dopóki ona nie będzie dowiedziona. Samo przez się jest rzeczą natu-ralną, że k r a j tak wielki, tak piękny, j a k Niemcy północne, nie mógł przez stulecia całe, albo w ogóle przez dłuższy czas, pozostawać bezludnym; jeżeli zaś nie był

(10)

O UKAZANIU SIĘ SŁOWIAN W NIEMCZECH. 213

bezludnym, a G e r m a n ó w j u z t a m nie było, to musiał się t a m n a t u r a l n i e z n a j d o w a ć lud i n n y . J e d y n y m ludem, k t ó r y t a m mógł siedzieć, byli Słowianie. Takie z a p a t r y -wanie naszkicowałem w zeszłym roku, i obecnie j e s t e m zdania, że t o j e s t j e d y n e n a u k o w e p o j m o w a n i e kwestyi. Co do ścisłej g r a n i c y czasu, doszedłem po b a r dzo szczegółowem b a d a n i u wszystkich s t o s u n k ó w w Niemczech północnych i S k a n -d y n a w i i -do w y n i k u , że p o w y ż e j w s p o m n i a n a wielka je-dnolitość mię-dzy oboma k r a j a m i kończy się około r. 300 po Chr. Nie stało się t o n a t u r a l n i e nagle, znaczy to, że koło r. 300 wielka część północnych Niemiec nie była j u ż g e r m a ń s k ą , a na-t o m i a s na-t zaczęły się one coraz więcej zaludniać Słowianami.

P r o f e s o r Dr. Henning ze S t r a s b u r g a :

Zgłosiłem się do słowa t y l k o w t y m celu, a b y p. Andrée'mu zwrócić u w a g ę n a j e d e n f a k t co do n a z w y „ W e n d e n " Niewątpliwie słuszną, j e s t j e g o u w a g a , że z j e d n e j s t r o n y istnieje nazwa ludu W e n d ó w , z d r u g i e j zaś—nazwy, s k o m b i n o w a n e z niemieckiem słowem „ W e n d o . " Ale faktem również pewnym jest, ie го tem

germuA-skiem słowie „ Wentlo" tkwi znowu nazwa Wendów. T a ostatnia w k r a d ł a się—tak

sa-mo j a k n a z w a „ W ä l s c h e " ( „ W a l a c h " etc.)—już wcześnie do niemieckiego z w y c z a j u n a d a w a n i a n a z w . Otóż gdzie t e n a z w y s k u p i a j ą się w gęstszych g r u p a c h , należy chyba zawsze przypuszczać, że Niemcy stykali się t a m z odnośnem plemieniem. Co do n a z w y „Wälsche," d a j e się t o udowodnić za pomocą n a z w miejscowych w H e -syi, gdzie w d a w n y c h czasach niewątpliwie mieszkali Celtowie. I n a c z e j też zapew-ne nie j e s t z W e n d a m i . W resztę kwestyi osiedlenia nie chcę się t u zapuszczać, g d y ż t r a k t o w a ł e m o tem w referacie o wielkiem dziele Afeitzen'a.

Co się t y c z y s p r a w y poruszonej przez p. Monteliusa, t o m a m y , niestety, b a r -dzo mało historycznych p u n k t ó w oparcia. Naprzód chodzi o to, j a k długo Germa-nie uważali t e n rozległy k r a j między Ł a b ą i W i s ł ą za s w o j ą własność i s w o j ą oj-czyznę, bez względu na to, czy j a k i ś większy czy mniejszy procent ich braci t a m pozostał. S t a r a pieśń anglosaskiego w ę d r o w c a (Yidsid) zawiera k a t a l o g ludów, w k t ó r y m pewien śpiewak opowiada, j a k on wszędzie po Niemczech w ę d r o w a ł , w y m i e n i a j ą c wszystkie ludy, k t ó r e spotykał, aż po Wisłę. K a t a l o g ten sięga m n i e j więcej r. 570. Założenie p a ń s t w a L o n g o b a r d ó w w e Włoszech j e s t zapewne o s t a t nim w y p a d k i e m historycznym, o k t ó r y m pieśń t a wspomina. W i d z i m y tu, że A n -glosasi uważali cały k r a j aż po W i s ł ę jeszcze za własność g e r m a ń s k ą i t e g o same-go zdania byli dłusame-go jeszcze Ostrosame-goci, j a k świadczą g o t y c c y a u t o r z y z W ł o c h . N i e s t e t y , nie d o w i a d u j e m y się od nich żadnych szczegółów (o t y c h G e r m a n a c h ) . Ale niewątpliwie n a s t ą p i ł o k i l k a k r o t n e mieszanie się Germanie i Słowianie musieli j a k i ś czas obok siebie mieszkać, tego dowodem są n a z w y miejscowe. S t a r e n a z w y g e r m a ń s k i e ż y j ą po części jeszcze dzisiaj. Slązk, Odra, Sprewa, H a w e l a — p r z y j ę l i Słowianie od G e r m a n ó w i u ż y w a l i ich dalej, a więc Słowianie-przybysze musieli w t y c h miejscach spotkać jeszcze Germanów, którzy się p o t e m chyba ze S ł o w i a n a -mi zlali — bo inaczej nie b y ł y b y mogły t e n a z w y -miejscowe przejść w dziedzic-t w i e n a późniejsze pokolenia. W k a ż d y m razie g e r m a ń s k a h i s dziedzic-t o r y a kończy się dziedzic-t u w połowie 6-go w i e k u i zaczyna się słowiańska. To j e s t ze s t r o n y l i n g w i s t y c z n e j i historycznej j e d y n e twierdzenie, które można postawić z pretensyą do pewności.

Profesor Dr. Montelius ze Sztokholmu.

W ł a ś c i w i e niema wielkiej różnicy między m n ą a p. prof, łfeniugiein, ale różnica przecież jest. Powiedziałem, że w p e w n y m czasie owo wielkie, zupełne podobieństwo u s t a j e . Zaznaczyłem też w r o k u zeszłym, że w p e w n y c h okolicach

(11)

214 RUCH NAUKOWY.

Niemiec północnych istniały niemieckie osady aż do daleko późniejszych czasów. Miałem t u na myáli i powiedziałem, że z t ą chwilą skończyła się owa zupełna zgodność, czyli, że po t y m czasie Germanie nie są j u ż , j a k dawniej, j e d y n y m , a n a w e t j u ż nie p a n u j ą c y m ludem w Niemczech północnych. Że długi czas Ger-manie i Słowianie obok siebie mieszkali, to właśnie powiedziałem. Posuwanie się Słowian bylo powolne. Ważniejszem zaś przeciwieństwem między m n ą a niektó-rymi i n n y m i panami jest to tylko, że dla mnie fakta archeologiczne o wiele więcej znaczą niż tak zwane historyczne. Mówię „tak zwane,'1 ponieważ wiadomości t e po większej części bardzo są lakoniczne, ułamkowe i nie współczesne z omawianemi

wy-padkami. F a k t a archeologiczne za to, g d y się j e dobrze zebrało i przestudyowało,

mogą dać bardzo dobrą odpowiedź, właśnie dlatego, że mówią o swoim własnym czasie. Czy j a k o czas zupełnego zniknięcia Germanów oznaczyć należy stulecie V, tego nie wiem. J a sądzę raczej, że o jakiemi zupełnem zniknięciu Germanów z

północ-nych Niemiec wcale nie można mówii, gdyż w wielu okolicach, a szczególnie w

pro-wincyi wschodnio-pruskiej, istniały germańskie osady jeszcze aż do daleko później-szych czasów. Około r. 300 po Chr. ustała właściwie germańskość w północnych Niemczech, lecz posuwanie się Słowian trwało podobno dłngo, aż ostatecznie z w y -ciężyli, t o znaczy aż zostali ludem p a n u j ą c y m w większej części Niemiec północ-nych. Ścisłe oznaczenie czasu najdawszych osad słowiańskich w północnych Niemczech jest bardzo trudném, poniewai z owych czasów prawie żadnych nie

po-siadamy szczątków (! j a k ż e to można w y j a ś n i ć ? ! lled.). Pierścienie skroniowe są

przecież o wiele późniejsze. Słowianie, zdaje się, mieli w ogóle bardzo mało rozwiniętą

kulturę, g d y przychodzili do Niemiec. (Jest to najsłabszy p u n k t wywodów mówcy,

i niby pięta Achilesa zdradza sztuczność i bezsilność kombinacyi uczonych nie-miemieckich. Red.)

T a j n y radca Dr. Voss z Berlina:

P. Montelius w odczycie, wygłoszonym zeszłego roku w Lindau, wspomniał 0 cmentarzysku pod Dahlhausen, j a k o najmłodszem z czasów germańskich. W obec te-go zaznaczam, że młodszym od dahlliauseńskiete-go j e s t cały szereg innych rzysk, które dostarczyły n a m nadzwyczaj licznych wykopalisk, j a k np. cmenta-rzysko pod Butzowem w pobliżu Brandenburga nad Hawelą, z których wydobyli-śmy może ze 2000 urn, a mimo to nie wyczerpaliwydobyli-śmy go. Czas, z którego ten rodzaj cmentarzysk pochodzi, oznaczają ściśle przedmioty, j a k i e umarłym do trumien wło-żono, chociaż jest ich mało. Tak znaleziono np. w cmentarzysku pod Garlitz dolną po-łowę srebrnej zapinki z czasów Merowingów. Porządek chronologiczny d a j e się też śledzić w bardzo rozległem cmentarzysku pod Fohrde w pobliżu Brandenburga, który rozpoczyna się od starszych czarnych naczyń z ozdobą meandrową, t y p u d a r -cowskiego, a kończy n a nizkich czarach bez ucha, pochodzących z czasu „wędrówki ludów," a należących do t y p u naczyń bucowskich i garlickich. Badając chronologię tych cmentarzysk, można zrobić niezbicie t r a f n e spostrzeżenie, że najstarsze groby z czasów cezarów rzymskich — g r o b y t y p u „ D a r z a u " - bogato są uposażone w bron-zowe i srebrne zapinki, w żelazne noże i nożyce, są tam zamki i obicia od skrzyń 1 t. d. Uposażenie tych grobów staje się coraz uboższem i—w cmentarzyskach pod Butzowem i Garlitzem—ogranicza się w końcu na paru g r u d k a c h żywicy, niekiedy na stopionych paciorkach szklanych, a w bardzo rzadkich wypadkach n a prostej, surowej zapince bronzowej lub żelaznej. Widać ztąd, że ludność b y ł a z początku zamożna, później zaś coraz więcej ubożała w skutek emigracyi mężczyzn, zdolnych do zarobku i do używania broni (!). W ich miejsce przyjmowano Słowian z

(12)

sąsiedz-O UKAZANIU SIĘ SŁsąsiedz-OWIAN W NIEMCZECH. 215

t w a , których z biegiem czasu coraz więcej przybyło, tak, że ostatecznie Germanów zgnietli. (No, no! Red.). J e s t t o ten sam proces, j a k i się za dni naszych w naszych oczach dokonywa w Czechach północnych i j a k i się w ciągu wieków dokonywał w Siedmiogrodzie: — bez wojny, tylko przez powolne wypieranie, wskutek silniej-szego rozmnażania się i w y n i k a j ą c e j ztąd liczebnej przewagi.

Prof. Dr. Virchow:

Niech mi wolno będzie jeszcze raz skonstatować, że daleko sięgające różnice w t y m przedmiocie nie są zbyt liczne. Słuchając t y c h różnych zdań, widzę, że w gruncie rzeczy nie jest t a k źle, j a k się na pozór w y d a j e . Proponuję, aieby na

na-stępnym kongresie szczególnie o tem rozprawiano, czy między emigracyą dawnych, a przy-byciem nowych mieszkańców, byla w Niemczech pustynia bezludna. To j e s t t a kwestya,

na którą p. Montelius szczególny położył nacisk. J a jestem zdania, że kraj był

bez-ludny. Jeżeli zaś był opróżniony, to jego ponowne zaludnienie było dość łatwe; do

tego nie potrzeba było zwycięstwa. Przez wyraz ten p o w s t a j ą bowiem nowe trudno-ści. Walki prowadzono, ale gdzieindziej, nie u nas. Tu nie staczano bitew. Posta-r a m się niebawem o zestawienie dowodów na to, że k Posta-r a j po emigPosta-racyi dawnych szczepów był bezludny.

*

* ·»

Niemożna powiedzieć, aby dysputy uczestników Zjazdu, podjęte

ce-lem rozwikłania zagadek, otaczających kwestyę dawności Słowian na

gruncie dzisiejszych Niemiec północnych, posunęły naukę choć o krok

na-przód, lub dowiodły jakiegoś postępu.

Wszystko, co tu powiedziano, po dawnemu odznacza się mglistością,

i raczej zaciemnia, niż rozjaśnia kwestyę odwoływaniem się do takich

do-wodów archeologicznych lub antropologicznych, które bynajmniej nie

wystarczają.

Dyskusya powyższa dowodzi jaskrawo, że nauce niemieckiej jest już

niesłychanie trudno bronić hipotezy o niedawnem osiedleniu się Słowian

w Europie środkowej, że nauka ta, pomimo największych w tym kierunku

wysiłków, zdradza zupełną niemoc. Na szalę wiedzy rzuca się tu jakiś

su-rogat nauki, w którym mgliste orzeczenia i przypuszczenia zastępują

do-wody i argumenty ścisłe. Panowie mówcy sprawiają wrażenie śmiałych

i zręcznych adwokatów sprawy wątpliwej, silących się na to, aby

sztuczka-mi krasomówczesztuczka-mi zastąpić brak dowodów.

Mowa Virchowa i wynikła z niej dyskusya zawierają zaledwie parę

nowych myśli, jak np. podniesienie wątpliwości, czy nazwisko „Wenden"

można odnosić do jednego narodu, czy też do różnych. Przyznać trzeba,

że jest to kwestya ważna, ale również wyznać należy, iż w dociekaniach

na temat dawności Słowian w Europie środkowej oraz ich stosunku do

szczepu germańskiego nastręcza się cały szereg innych, niemniej

(13)

waż-216 RUCH NAUKOWY.

nych kwestyi, których roztrząsanie mogłoby dostarczyć badaczom

nie-mieckim nowego i prawdziwie naukowego materyału dowodowego, a

je-dnak kwestyami temi i zagadnieniami nauka niemiecka prawie się nie

zaj-muje: nie dostrzega ich wcale, albo usiłuje nie widzieć.

Tymczasem zdobycze na polu archeologii dokonywane w krajach

słowiańskich, przynosząc coraz to nowe, a ważne przyczynki, rzucają tyle

całkiem nowego oświetlenia na niedawne zagadki antropologiczne i

arche-ologiczne, że niedaleką jest chwila, kiedy te kwestye, dziś ostrożnie

pomijane przez uczonych niemieckich, będą musiały zostać wzięte pod

rozwagę. Można też przewidywać, że roztrzygnięcie tych kwestyi wypadnie

w innym duchu, niż broniona przez tych uczonych hipoteza inwazyi

sło-wiańskiej. Milczące zabytki przemówią, ale głosem tak donośnym, że od

fal tego głosu cała wzorzysta mozajka archeologii niemieckiej zadrga

i ukształtuje swe cząsteczki w zupełnie innym porządku. Fakta zostaną te

same, lecz ich ugrupowanie i kwalifikacye etnologiczne się zmienia.

Poglą-dy, wypowiedziane na zjeździe, odsłaniają raczej słabość niż siłę użytych

argumentów, przekonywają, że postęp nauki nie dodaje, ale ciągle coś odbiera

z arsenału środków, które zgromadzono na poparcie hipotezy o inwazyi

Sło-wian z ich rzekomo barbarzyńską kulturą na ziemie niemieckie w czasach

dopiero pochrystusowych. Spierają się panowie mówcy już tylko o to, czy

słowianie przybyli na ziemie germańskie zamieszkałe jeszcze przez szczep

germański, czy też na wyludnione już i stojące zupełną pustką, a

zapomi-n a j ą , że sprzedają skórę zapomi-niedźwiedzia, który chodzi jeszcze po lesie...

Nauka gromadzi coraz więcej dowodów, przemawiających przeciwko

zasadniczym punktom ich hipotezy i przygotowuje grunt do bardziej

uzasadnionego, bardziej logicznego i bardziej zgodnego ze wszystkiemi

fa-ktami wyjaśnienia zawiłej przeszłości przeddziejowej Europy.

Obalenie hipotezy o inwazyi słowiańskiej nie będzie dziełem

jedno-stki, wyniknie ono samo przez się z normalnego rozwoju archeologii.

Nauka s a m a się oczyści. Choć bywa niekiedy naginana, jak trzcina

w służbie przemijającej hipotezy,—nie traci ona przecież sprężystości i p r ę

-dzej lub później znowu się wyprostuje.

Rozwój nauki, której celem jedynym jest przecież poznanie prawdy,

odsłoni tę prawdę i w dziedzinie zagadnień, o których tu mowa i odsłoni

prędzej, aniżeli można się było tego jeszcze przed dziesiątkiem lat

spo-dziewać.

Cytaty

Powiązane dokumenty