• Nie Znaleziono Wyników

Podzwonne (nie tylko) dla kanonu

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Podzwonne (nie tylko) dla kanonu"

Copied!
7
0
0

Pełen tekst

(1)

Hanna Gosk

Podzwonne (nie tylko) dla kanonu

Teksty Drugie : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 5 (125), 90-95

2010

(2)

06

Tom zredagow any przez Ingę Iwasiów oraz T atianę C zerską nosi ty tu ł Kanon i obrzeża1, a im p u ls do jego przygotow ania stanow iła konferencja zorganizow ana w 2004 ro k u przez Z ak ład L ite ra tu ry Polskiej X X w ieku U niw ersytetu Szczeciń­ skiego. Jest więc zbiorem głosów hum anistów , głów nie literaturoznaw ców , lecz także filmologów, historyków filozofii, badaczy dyskursu naukow ego, dla których p ro b lem aty k a epistem ologiczna i aksjologiczna oraz refleksja n a d d ziała n ia m i sensotw órczym i stanow i fu n d am e n t aktywności. Rzecz dotyka podstaw ow ych p o ­ jęć i dylem atów obecnych w m yśli m odernistycznej dotykającej problem atyki z tego kręgu, a w spółcześnie podlegających redefin io w an iu . A utorzy to m u stają p rzed d y lem atem sform ułow anym w jednym z zam ieszczonych w n im tekstów (Kanon w ujęciu postmodernistycznym. Przykład filmu) przez G rzegorza D ziam skiego i od razu uznanym przezeń za fałszywy: „bronić k an o n u czy go odrzucać, bow iem powiela m o dernistyczną opozycję tradycja vs now atorstw o, reakcja vs postęp we w szyst­ k ich m ożliw ych znaczeniach tych pojęć, artystycznym , politycznym , społecznym , technologicznym ” (s. 274).

Z ta k sform ułow anego spostrzeżenia, po którym n astęp u je konstatacja, iż nie da się już pojm ow ać k an o n u jako czegoś stałego i niezm iennego, bow iem jest n ie ­ u sta n n ie w ypracow yw any i przetw arzany, w yraźnie w ynika, że pojęcie „kanon” należy do zb io ru w ażnych m etapojęć w dyskursie naukow ym (i języku potocznym również); sytuuje się w ce n tru m uniw ersalizujących rozw ażań n a d w spółczesnym

1 Kanon i obrzeża, red. I. Iwasiów, T. C zerska, U n iversitas, K raków 2005, s. 373. C ytaty

(3)

Gosk

Podzwonne (nie tylko) dla kanonu

życiem społecznym , politycznym , k u ltu ra ln y m . W jego p olu sem antycznym m iesz­ czą się bow iem zagad n ien ia podstaw ow ych w artości, h ie ra rc h ii, au to ry tetu , n o r­ my, w spólnoty sym bolicznej, poczucia tożsam ości po d m io tu , wiodącego św iato­ poglądu czy w reszcie głównego n u r tu trad y c ji z jej im ag in ariam i, by w skazać tyl­ ko pierw sze skojarzenia, za któ ry m i stoi przecież zestaw problem ów zw iązanych z działan iem przem ocy sym bolicznej, dom inującego d yskursu w ładzy strzegącej (za pośrednictw em kanonu) swoich interesów , stanow iąco-w ykluczającej aktyw ­ ności tego, co kanoniczne, wobec w szystkiego, co In n e itd., itd.

Z le k tu ry to m u Kanon i obrzeża pły n ą co najm n iej dwa ważne pożytki. P ierw ­ szy blok zaw artych w n im tekstów: Kanony - teorie, życie literackie i literatura to in sp iru ją cy przy k ład p rak ty k i re-reading obu kateg o rii na poziom ie ich m etazna- czenia, o czym za chw ilę. Blok drugi: Kanony poszczególne i po części trzeci: Inne kanony m ieszczą się w k ręgu p rak ty k i re-writing, jeśli m ożna ta k pow iedzieć, b o ­ w iem przynoszą propozycje fu n k cjo n a liz ac ji tytułow ej k ateg o rii w dzisiejszych b ad a n ia ch literac k ich i nie tylko literackich. W arto zwrócić uwagę, iż pojęcie „ka­ n o n ”, m im o p rzekonujących prób osłabienia jego mocy, które p o djęli autorzy w ie­ lu szkiców, całkow icie w yelim inow ało ponoć ekspansyw ne (jak w ynikało z poszcze­ gólnych rozw ażań) „obrzeża” i nie pozw oliło im zaistnieć w ty tu łac h kolejnych działów książki.

Ze w stępu pióra In g i Iwasiów m ożna wyczytać, iż na naszych oczach dokonuje się dem ontaż znaczenia tytułow ych pojęć, bow iem nie istn ieją już „tw arde” kono­ tacje „k a n o n u ” ani „obrzeży”, a z w iększości prac zam ieszczonych w książce wyła­ nia się perspektyw a równopraw ności, nastaw ienia na w ysłuchanie w szystkich, zgody co do tego, że każdy głos jest cenny. Polilogowe postrzeganie w spólnot n aro d o ­ wych, etnicznych, płciow ych, socjalnych, gdy tym czasem odbiorcy dom agają się „raczej uporządkow ania n iż otw arcia” (s. 9) w m a te rii tego, co kanoniczne, a więc w ażne, w artościow e, arcydzielne, w iodące, wzorcowe.

Podstaw ow y p ro b lem to aporie i p aradoksy fundow ane badaczom zagadnienia przez w spółczesne „zachow ania” k an o n u i obrzeży, któ re political incorrectness n a ­ zw ałaby m arg in esam i czy p eryferiam i funkcjo n u jący m i w ten , a nie in n y sposób z n ad a n ia c e n tru m /c e n tra li. O to pojęcie „ k a n o n /c e n tru m ” straciło pozory n e u ­ traln o ści/n atu raln o ści i przyciąga uwagę zainteresow anych o bnażaniem reguł k o n ­ struow ania efektu jego n eu traln o ści; sposobów, dzięki którym fu nkcjonuje jako wzór i autorytet.

D orota Kozicka p odkreśla w swoich rozw ażaniach zatytułow anych Wołanie o ka­ non? Znamienne w ątki dyskusji metakrytycznych na przełomie wieków, iż

sam o zn aczen ie słowa „k an o n ” im p lik u je stałość, n iez m ien n o ść, któ re jed n a k , w k o n se­ k w encji, d o p ro w ad zić by m u sia ły do za h a m o w an ia rozw oju now ych w arto ści i sk o st­ n ie n ia sam ego k a n o n u , n a to m ia s t fu n k c jo n o w an ie tego p o jęcia w k u ltu rz e - h is to ­ ry czn ie u ch w y tn a z m ie n n o ść, z ależn o ść od o k re ślo n ej w sp ó ln o ty św iatopoglądow ej, fo rm acji k u ltu ro w ej itp . - n a ru s z a ją isto tę n o rm y jako n iez m ie n n eg o p u n k tu o d n ie ­ sien ia. (s. 54)

(4)

92

A utorka odsyła do spostrzeżeń sform ułow anych w in n y m m iejscu przez Ireneusza K anię i Jerzego Szackiego2, a dotyczących zm ienności k a n o n u , jego p o datności na k ontestacje różnych gru p społecznych. Z tych rozw ażań w yłania się obraz kanonu, k tóry „jest koniecznie c z y j ś”, więc „każe staw iać p y tan ie o w spólnotę, któ ra go wytw orzyła i uważa za w łasny” (s. 54).

Z ciekaw ych analiz m a te rii obrzeży (Błażeja W arkockiego Skradziony list, czyli homoseksualna tajemnica wobec kanonu literatury polskiej) w ynika, iż ta k napraw dę hom oseksualna na przy k ład tajem n ica w ielu b ohaterów oraz autorów dzieł lite ­ rack ich z n a jd u je się w sam ym c e n tru m k an o n u lite ra tu ry polskiej i n orm atyw ne­ go p o rzą d k u , który jednocześnie ją (jako tajem nicę) k o n sty tu u je. Toteż m ożna m ów ić o szczególnej o d m ia n ie p rze p ły w u m ię d zy e le m e n ta m i k a n o n ic z n y m i i zm arginalizow anym i, któ re przy tym w zajem nie się w arunkują.

Z jednej strony „kanon” oddaje pole „obrzeżom ”, które stopniow o się „kano­ n iz u ją ”, z drugiej - pojawia się wiele rozm aitych „kanonów ” w ażnych dla różnych grup, które nie w chodzą ze sobą w dialog (zjawisko zauw ażone przez w ielu b a d a ­ czy na przy k ład m łodej poezji polskiej).

K onrad C. K ęder, au to r szkicu Centrum jako proces, k o n statu je, iż po ro k u 1989 „pow szechne w yobrażenie o ce n tru m [a więc i o k an o n ie - H.G.] jako czym ś jed­ nym , danym i trw ałym , determ inującym istnienie i funkcjonow anie swoich obrzeży, znalazło k o n k u ren cję w postaci w yobrażenia o w ielości centrów lokalnych, k tó ­ rych obrzeża in te rfe ru ją ze sobą” (s. 341). W tó ru je m u A rk ad iu sz Bagłajewski, pow iadając: „Z derzenie h ieratycznej k u ltu ry m onocentrycznej z ponow oczesną p olicentryzacją nie tylko podw aża sam kanon, kw estionuje sens jego istn ien ia, ale m u ltip lik u je „k anony” peryferyjne zw iązane z ideą „w ędrującego”, n iestabilnego „c e n tru m ”, któ re kap ry śn ie p rzenosi się od środow iska do środow iska, z m iejsca na m iejsce” (Od „zaniku centrali” do „centrali”, s. 99).

R odzi się pytan ie, czy „w ędrujący”, peryferyjny k anon to jeszcze kanon? Co ciągle decyduje o jego byciu kanonem ? M oże to symulacrum, sam a m atryca, w ypeł­ n ia n a dzisiaj treścią sprzeczną z „k a n o n ic zn ą” definicją k a n o n u , a używ ana wy­ łącznie w celach m etadyskursyw nych?

Jerzy Święch, w tekście Burze wokół kanonu/kanonów, otw ierającym tom , pisze, że choć „kanon zdaje się być pojęciem daw no złożonym do la m u sa ” (s. 13), to „bez pojęcia k an o n u nie m oże się dziś obyć żadna teoria in te rp re ta c ji” (s. 14). W toku jego uporządkow anego wywodu, dokonującego p rzeg ląd u rozm aitych ro zu m ień om aw ianego zagadnienia, w yłania się, rzekłabym oksym oroniczna, koncepcja k a­ n o n u elastycznego jako n orm y kw estionującej sam ą siebie, a zarazem legitym izu­ jącej to, co ciągle zn a jd u je się in statu nascendi, a więc jest z kan o n em rew olucyjnie sprzeczne (s. 21).

I. K ania Kanon kultury: sztywna form a czy żyw a treść? i J. Szacki O kanonie kultury

europejskiej uwago sceptyczne, „ Z n a k ” 1994 n r 7(470). A rty k u ły d o stępne przez stronę

(5)

Gosk

Podzwonne (nie tylko) dla kanonu

Zgódźm y się, że do jednego pow szechnie obow iązującego k an o n u pow rotu już nie m a, ta k jak do jednego ce n tru m (władzy, sm aku, ferow ania opinii, tw orzenia sensów ...), ale pojęcia „k a n o n u ” i „c e n tru m ” n ad a l w iodą swój fantom ow y żywot i m ają się dobrze, gdy w ystępują w form ach liczby m nogiej (niejako zaprzeczają­ cych ich klasycznem u znaczeniu, lecz tylko n iejako zaprzeczających, bow iem owe zm ultip lik o w an e centra i k anony posiadają swoich gorących zwolenników , goto­ w ych stawać do w alki w ich obronie jako jedynie słusznych, a więc, chciałoby się pow iedzieć, kan o n iczn ie centraln y ch , kanonicznie kanonicznych).

Sytuacja tak a rodzi korzyści i zagrożenia. Korzyść pojaw ia się na m etapozio- m ie, w dyskursie om aw iającym ową sytuację w form ie, k tóra ta k czy inaczej a k tu ­ alizu je p ro b lem aty k ę aksjologiczną, epistem o lo g iczn ą, d o tykającą ce n traln y c h zag ad n ień ludzkiego św iata. Z agrożenie w iąże się z jednej strony z n iechęcią do dialogu m iędzy w spólnotam i, środow iskam i p ielęgnującym i różne k anony i skłon­ nym i do dow artościow yw ania k an o n u w łasnego kosztem kanonów innych. Z d ru ­ giej zaś - z niebezpieczeństw em relatyw izm u, rozm ycia w spólnej skali w artości do takiego stopnia, że u tru d n i to uzgodnienie płaszczyzny k o m u n ik a cji w z u p e ł­ nie podstaw ow ych kw estiach i uniem ożliw i jakiekolw iek porozum ienie.

Świat nie znosi p u stk i, toteż na m iejsce zużytych pojęć w prow adza inne, które w ydają się skuteczniej zapew niać jego (świata) opow iadalność. A utorzy to m u K a­ non i obrzeża na różne sposoby p ró b u ją sugerow ać, iż choć praw idłow ość ta zaczęła w łaśnie dotyczyć kateg o rii „k a n o n u ” i „obrzeży”, n ad al się n im i operuje, naw et jeśli zyskały kształt „w ydm uszek” napełnianych coraz innym i treściam i, które m ogą być traktow ane w ym iennie. M iejsca k anoniczne zajm ują rozm aite w ycinki obrze­ ży, k an o n nabiera cech procesu, przepływ u, czegoś otw artego, elastycznego, p o d ­ dającego się k o n tek stu alizacji. C iągle jed n ak stanow i w yzw anie, zwłaszcza gdy zapytać o k ie ru n k i owego ru c h u znaczeń, reguły konstytuow ania w artości, k ry te­ ria przem ieszczania się na d rab in ie h ierarch ii.

Tytułow e zagadnienie rozw ażane w tej książce na rozm aitych p rzykładach (cza­ sem pozostających w dosyć luźnym zw iązku z m e ritu m ) w ykazuje tru d n ą do p rze­ cenienia zdolność anim ow ania p y ta ń o fu n d am e n taln y m zn aczen iu dla (nie tylko literaturoznaw czej) św iadom ości naszych czasów. S taw ianiem p y ta ń z tego kręgu zajm ow ali się już choćby R olad B arthes i Jean B audrillard.

Pierwszy, gdy w rozw ażaniach o specyfice d y skursu historycznego zastanaw iał się, dlaczego w spółcześnie zanika narrac ja historyczna. A m ianow icie dlatego - pow iadał - iż h asłem h isto rii jest dzisiaj raczej zrozum iałość niż realność, a więc wym aga to k o n cen tracji uwagi na m ech an izm ach czyniących ów fragm ent m in io ­ nej rzeczyw istości, k tóry nazyw am y h isto rią , „zrozum iałym ”, w ażnym , godnym p am ięci jakiejś w spólnoty (dla niej kanonicznym ).

D rugi, gdy w rozm ow ie zatytułow anej Przed końcem, któ rą przeprow adził z nim P h ilip p e P etit, dawał wyraz obawom p rze d sk u tk a m i zacierania biegunów w arto­ ści, stw ierdzając, iż najgorsza jest w spółczesna te ndencja do za m ie n ia n ia w artości m iejscam i. Oto stanęliśm y tw arzą w tw arz z sytuacją, w której w szystkie kategorie trac ą ostrość, ustępując pola sw oistem u hipersynkretyzm ow i i niejasności, a nasz

93

(6)

94

świat (i w szechśw iat) p rzestaje być posłuszny n iezm ien n y m praw om , więc m am y p rze d sobą nieokreśloność - konstatow ał, pow tarzając z całą m ocą, że gdy zaczyna się intelektualizow ać jakieś zjaw isko, w rzeczyw istości ono znika.

Trzeba by więc przyjąć, iż k an o n i obrzeża już nie istnieją, jeśli - jak dow odzą tego najciekaw sze szkice om aw ianego to m u - w kraczam y w sta d iu m rzeczy n ie ­ stałych, któ re rozpraszają się w zdepolaryzow anej po d w zględem w artości p rze­ strzeni. I skoro zad an iem pojęć „kanon” i „obrzeża” nie jest już oznaczanie czegoś stałego, lecz tw orzenie aleatorycznej m ieszan in y w szystkiego. Jak pisze K onrad C. K ęder, dobrym k an d y d atem na w yobrażenie ce n tru m staje się nie p u n k t czy okrąg, lecz fra k tal konstytuow any przez swoje atra k to ry (s. 344 i nast.).

Blok rozw ażań zaw ierających przykłady funkcjonow ania „k a n o n u ” i „obrze­ ży” w p rz e strz e n i lite ra tu ry oraz k ry ty k i literac k iej zdaje się, p rzy n a jm n ie j na pierw szy rz u t oka, podaw ać w w ątpliw ość tezę o stopniow ej a n ih ila c ji k a n o n u i obrzeży, w ykazując prak ty czn ą poręczność obu tytułow ych pojęć, naw et jeżeli w ystępują w w ersji „w ydm uszek” . Jed n ak fakt, iż znacznie lepiej przy stają one do m a te ria łu głębiej sięgającego w przeszłość (szkice A gnieszki C zyżak o k anonie M istrzów , Jo an n y Z ach o G om brow iczu) lub m ającego ustabilizow ane konotacje pom ocnicze, odsyłające na przy k ład do obszarów pogranicza kulturow ego (wywód L ibora M a rtin k a o tw órczości p o e tk i z Z aolzia) czy egzystencjalnego k o n k re tu (szkic Jarosław a B łahego o cielesności w kontekście pisarstw a Leo L ip sk ieg o 3), a słabiej spraw dzają się w rozw ażaniach na te m at zjaw isk nowszych (teksty doty­

Jarosław B łahy pow ołuje się w swoim wywodzie na m oje u stalen ia jako au to rk i pierw szej m onografii tw órczości L ipskiego (Jesteś sam w swojej drodze. O twórczości

Leo Lipskiego, Św iat L iterack i, Izab elin 1998) i ed y to rk i jego tekstów rozproszonych,

więc pozwolę sobie w tym m iejscu sprostow ać pew ne n ieporozum ienie. N a s. 335 swojego szkicu a u to r stw ierdza: „Egotyki [...] są pisane dwojako: w sposób ciągły, «prozatorski» i «poetycki». U kład stroficzny pow oduje sztuczność, sterylność, antyseptykę, L ipski ulega wpływom p a rad y g m atu «bycia lirycznym », chce być «kanoniczny», w prow adza strofy i św iatło, przez co tek st traci swą cie m n ą fizjologię i pierw otny w ydźw ięk”. W ydaje się, iż A u to r nie dość uw ażnie zap o zn ał się z fragm entem posłow ia do tom u Leo L ipskiego Paryż ze złota. Teksty rozproszone (Św iat L iterack i, Izab elin 2002), w którym na s. 196 piszę: „P ublikując niedatow ane utw ory L ipskiego z pogranicza poezji i prozy, zw ane przezeń egotykam i,

zachow ałam w szystkie w yróżniki graficzne w prow adzone przez autora. Tam , gdzie p rzep isu jący tek st na m aszynie - L ipski często nie by! w stan ie robić tego sam - stosow ali zap is ciągły, bez p o działu na wersy, n ierzadko bez zachow ania zasad in te rp u n k c ji i o rtografii, podaw ałam dwie w ersje graficzne: m aszynopisow ą - ciągłą i p o t e n c j a l n i e m o ż l i w ą - z rozbiciem na w ersy”. C zyli to nie poeta decydow ał o tym , w jakim kształcie zostały uw iecznione jego słowa, lecz ktoś zap isu jący je na m aszynie, a ja, w iedząc, iż te z w ierszy L ipskiego, które opublikow ano za jego życia w czasopism ach, m iały form ę stroficzną, pokazałam w edycji książkow ej utw ory (zachow ane tylko w m aszynopisie) w o bu m ożliwych w ersjach (ciągłej i stroficznej), z których żad n a nie była ostatecznie autoryzow ana przez Lipskiego. F a k t ten nakazyw ałby w eryfikację niektórych tez wywodu Jarosław a Błahego.

(7)

Gosk

Podzwonne (nie tylko) dla kanonu

czące m łodej poezji), zdaje się dowodzić, iż najciekaw sze procesy zm ian zachodzą w o d n iesien iu do sam ych pojęć tytułow ych tom u, a diagnozy staw iane owym p ro ­ cesom m ogą znaleźć znacznie szersze zastosow anie.

H a n n a GOSK

Abstract

Hanna GOSK U niversity o f W a rs a w

A Knell for the Canon (and not only)

Review: Kanon i obrzeża [ ‘T he C anon and Its Peripheries'], ed. by I. Iwasiów, T Czerska,

W y d a w n ic tw o Universitas, K ra kó w 2005.

Benefits are shared as derived fro m th e reading o f th e m u lti-a u th o r v o lu m e u n d e r review. T h e b o o k is an inspiring instance o f re-reading o f b o th title categories o n th e ir m eta-m eaning level. Proposed ways are discussed o f h o w to functionalise these categories fo r purposes o f to d a y's lite rary (and n o t o n ly lite rary) studies dealing w ith issues o f p rim a ry categories,

understanding o f hierarchies, authorities, norm s/standards, sym bolic co m m unity, sense o f subject's identity, tra d itio n w ith its imaginaries. T h e recognitions contained in this vo lu m e im ply th a t th e canon gains traits o f a process, flow , so m ething o p e n -e n d e d, flexible, and subject to contextualisation. It still poses a challenge, though, if one w e re to seek th e directions o f this m o v e m e n t o f meanings, rules o f value constituting, criteria o f m oving u p /d o w n th e hierarchy ladder.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Zaªó»my, »e X interpretuje grup¦.. Zaªó»my, »e X

lejki do specjalistów się skrócą i czy poprawi się efektywność działania systemu ochrony

Osiem lat temu CGM Polska stało się częścią Com- puGroup Medical, działającego na rynku produk- tów i usług informatycznych dla służby zdrowia na całym świecie.. Jak CGM

Nie twierdzę też, że teatr publiczny w Polsce pojawił się po raz pierwszy 19 XI 1765, co imputuje mi Patryk Kencki, który jako znawca epoki i uważny czytelnik Raszewskiego,

Gdzie jest więcej?... Gdzie

W

Dokładna analiza wskazała na obecność DNA kobiety (24–48% preparatu), chromosomu Y (zapewne płodu) i genomów bakterii: Staphylococcus saprophyticus (gronkowiec) (37–66%)

Zwróciłem jego uwagę na to, że wystarczy jedy- nie na początku dotknąć magnesu przewodem, a następ- nie można go odsunąć (tutaj pewna uwaga: nie należy utrzymywać