• Nie Znaleziono Wyników

Ten straszny Witkacy

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Ten straszny Witkacy"

Copied!
5
0
0

Pełen tekst

(1)

Emil Orzechowski

Ten straszny Witkacy

Teksty : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 5 (17), 132-135

(2)

z n a jisto tn ie jszy c h p u n k tó w sporu z W attem i w ielu jego p oprzed­ n ik am i w X IX i X X w. je st sp raw a m ieszczańskiego c h a ra k te ru powieści. D iana S p e a rm a n z jed n e j s tro n y odrzuca tezę o dom i­ n a c ji m ieszczaństw a w A nglii X V III w., neg u je w ogóle przekonanie, ja k o b y wów czas istn ia ła św iadom ość w sp ólnoty klasow ej, i p rz e ­ d e w szystkim s ta ra się udow odnić, że Defoe, R ichard son i F ield ing nie poczuw ali się do ro li re p re z e n ta n tó w jak iejk o lw iek grupy, z d r u ­ giej zaś uw aża w y b ó r pisarzy angielskich n a założycieli now ego g a ­ tu n k u za a rb itra ln y , o drzucający gołosłow nie w k ła d pro zy w cześn iej­ szej, a zwłaszcza fran cu sk iej pow ieści d w orskiej (M adam e de La F a y e tte ) i C ervantesa.

N iezależnie od ty c h d y sk u sy jn y ch w istocie zagadnień należy zazn a­ czyć, że spora część rozbieżności z om aw ianą książką W atta polega n a odimiennym tra k to w a n iu obecności n o rm społecznych w pow ieści. W att, ja k zaznaczono, o p eru je przede w szystkim w płaszczyźnie n a d ­ i podśw iadom ości gru p ow ej, stosując poniek ąd ja k b y „socjologiczną psychoanalizę” pow ieści, zawsze ty lk o re la ty w n ie spraw dzalną, lecz po budzającą do p rzem yśleń, ty m bardziej, że jego książka szeroko d o k u m en tu je c h a ra k te ry s ty k ę p araleln eg o do lite r a tu r y szeregu sp o ­ łeczno-kulturow ego. D iana S p earm an w oli działać w sferze ja k n a j­ pełn iej dostępnej em p irii: dziedzinie św iadom ych sfo rm u ło w ań p isa ­ rz y i m yślicieli okresu o raz m im etycznego odbicia rzeczyw istości spo­ łecznej w dziale. W ten sposób w szelako niebezpiecznie zaw ęża pole b ad ań do tere n ó w już od d a w n a p e n etro w an y ch . W ażnym m om en ­ te m jej książki je s t tak że o brona ponadczasow ych w artości lite ra c ­ kich, ale au to rk a nie zdołała przekonać, że w a ru n k i społeczne nie sp rz y ja ły w yborow i określonych k o n w encji tem a ty c z n y c h i k o n ­ stru k c y jn y c h .

Chociaż w ięc książkę W a tta tru d n o uw ażać za ostateczne rozw iąza­ nie k w estii genezy społecznej cech sy stem ow ych powieści, dostarcza o na bogatych im pulsów i zachęca do now ych poszukiw ań. W ty m leży jej znaczenie.

Stanisław Eile R O Z T R Z Ą S A N IA I R O Z B IO R Y 1 3 2

Ten straszny Witkacy

Janusz Degler: Witkacy w teatrze międzywojennym, Warszawa 1973 Wydawnictwa Artystyczne i Filmowe, ss. 230, tabl. 16.

R ozum nie d o b rana o b w o luta tej książki zacie­ kaw ia, a tem a t, W itkacy, zachęca do zapoznania się z p rac ą D eglera. I tak , ja k p ro sta w zam yśle, a le i n ieb a n a ln a opraw a graficzn a daje dobre św iadectw o o staran n o ści w ydaw cy, ta k też i le k tu ra

(3)

przeko-nu je, że je st to książka solidna, n a p isa n a w oparciu o żm udne poszu­ kiw ania, pieczołow icie zestaw iająca n aw et o k ruchy w iadom ości o re a ­ lizacjach sztu k W itkacego w te a trz e m iędzyw ojnia. O ile jed n a k n a próżno szukalibyśm y w książce in fo rm a c ji o te j ład nej, kolorow ej ob­ w olucie (W AiF dopiero w n u m erz e 4 „ T e a tru ” z 1974 r. w y jaśnia, że je st to rep ro d u k c ja szkicu scenograficznego S. I. W itkiew icza do P ra g m a tystó w , pochodząca ze zbiorów J. Iw aszkiew icza), to w y d aje się, że w odniesieniu do p ra c y D eglera tak ich dodatkow ych w y ja ś­ n ie ń nie da się n ie s te ty przed staw ić, a oby się okazało, że ty lk o — na razie. Dlaczego n ie s te ty i dlaczego n a razie? F a ta ln y stan arc h i­ w ów te a tra ln y c h , zre sz tą nie ty lk o ty ch sp rzed w o jn y — z jed n ej stro n y, p o jaw iające się od czasu do czasu b ardziej lub m niej niespo­ d ziew ane odkrycia — od stro n y drug iej, u z a sa d n iają w estchnienie „na ra z ie ” ; o k reślenie „ n ie ste ty ” p ro w o k u je le k tu ra sam ej książki, a zw łaszcza po d anego n a jej k o ń cu spisu p re m ie r sz tu k W itkacego. Pom im o znakom icie w idocznej, dobrej o rie n tac ji w całej p rasie dw udziestolecia m iędzyw ojennego, pom im o u d ok um ento w anej zna­ jom ości w ielu archiw ów p ry w a tn y c h , zbiorów różnych in sty tu cji, zm uszony je s t a u to r zostaw iać m iejsca p u s te lub p raw ie puste. Tu b ra k nazw iska reż y se ra , ta m scenografa, ówdzie pełnej obsady, a n a w e t, ja k w p rz y p a d k u g ran ej w 1927 r. przez m iejski te a tr łódzki P ersy Z w ie rżo n tk o w sk o j, tak że i te k s tu sztuki. Ile ty ch b ra ­ ków da się jeszcze uzupełnić? D eglerow i trz e b a oddać sp raw ied li­ wość — chyb a zrobił w ty m zakresie w szystko, co a k tu a ln ie było m ożliwe.

W sk ru p u la tn o śc i m a te ria ło w ej tk w i n iew ątp liw ie najw iększa w a r­ tość jego pracy. T ak i sposób u jęcia spraw ia zarazem , że je s t to po­ zycja w obszernej lite ra tu rz e „w itkacologicznej” dość nietypow a. Tak ze w zględu n a owo u w y p u k len ie s tro n y m ateriało w ej, ja k też i z te j przyczyny, że a u to ra in te re s u je tu n ie ty le sam a d ram a tu rg ia W itkacego, ile raczej sto su n ek do niej te a tró w . K siążka odw ołuje się do fak tó w scenicznych, re je s tr u je je, przynosi ich opis, słow em — daje bogate po tw ierd zen ie przypuszczeń o isto tn ej obecności sztu k W itkacego w te a trz e dw ud ziestolecia. Obecności nie zawsze na p r a ­ w ach rów no rzędny ch z pozostałym re p e rtu a re m , często p raw ie k on­ sp iracy jn ej, niem n iej znakom icie w idocznej. 18 p re m ie r d w u n a stu u tw o ró w n a scenach 'K rakow a, W arszaw y, T orunia, Lw ow a i inny ch m iast, tow arzyszące je d n y m p róbom sk andale, niespodziew ane zupeł­ nie pow odzenie innych, ja k try u m fa ln e w ręcz tournee w arszaw skie­ go te a tr u im . F r e d ry z J a n em M aciejem K a rolem W ścieklicą (34 p rzed staw ien ia w 19 m iejscow ościach p lu s 34 sp ek tak le w W arsza­ wie to przecież su k ces oszałam iający), recenzenck a w rzaw a i k ilk a ­ naście zasadniczych w y stą p ie ń n ajp ow ażn iejszych k ry ty k ó w , zw ią­ zane z ty m i głosam i polem iczne a rty k u ły W itkacego, w szystko to sp raw ia, że tru d n o byłoby m ówić o dopiero dzisiejszym zain tereso­ w an iu sceny u tw o ram i W itkacego. Od ro k u 1921, od p ra p re m ie ry

(4)

T um o ra M ózgow icza u Trzcińskiego, po ro k 1935 — p ra p re m ie ra Straszliw ego w yc h o w a w c y w k rak o w sk im te a trz e „A w an scen a” , d r a ­ m aty W itkacego p o w racały n a sceny ró żnych m iast, rzecz jasn a, b u ­ dząc zawsze k o n tro w ersje, p rzy sp arzając łderow nikom te a tró w w ie lu kłopotów bądź to z cen zu rą (jak T rzcińskiem u), bądź też z a k to ra m i (stra jk w T eatrze M ałym ), a zawsze z k ry ty k ą . Jeżeli w ięc m ów ić 0 dzisiejszym odkryciu te a tra ln y m W itkacego, to raczej w sensie ilo ­ ściow ym alb o biorąc pod uw agę sto sun ek do p rze d staw ie ń publicz­ ności i k ry ty k i, k a rie rz e św iatow ej, lub też m ając n a m yśli p o w o je n ­ ne ju ż la ta nieobecności te j d ra m a tu rg ii w re p e rtu a rz e naszy ch scen. D ysponując ograniczonym zasobem dokum entó w te a tra ln y c h , m u siał w sw ej p rac y D egler k orzystać przede w szystkim z m ate ria łó w r e - cenzenckich. S tąd też zapew ne bierze się c h a ra k te ry s ty c z n y sposób k o n stru o w a n ia opisów poszczególnych inscenizacji, p o leg ający na ze­ sta w ia n iu obok siebie — bądź to w fo rm ie k ró tk ic h cy ta tó w , bądź też pod aw any ch n a zasadzie om ów ień — ty c h fra g m en tó w recen zji, k tó ­ re m ów ią o przedstaw ien iu . S tw arza to n iek ied y w ra ż en ie pew nego jak b y u k ry c ia się a u to ra za głosam i innych, ale u d o k u m en to w an e w w ielu p rzy p a d k a c h tra fn e w y k o rzy stan ie zachow anych d o ku m en tów p rzekon u je, że zabieg te n w y n ik a je d y n ie z konieczności. O cen iają­ cych w y stą p ie ń k ry ty k i nie pozostaw ia a u to r bez k o m en tarza, p o słu ­ g ując się p rzy ty m często polem icznym i w y stą p ie n iam i sam ego W it­ kacego. W ychodzą w ów czas n a jaw przeróżn e nieporozum ienia, ko - n iu n k tu ra ln o ść n iek tó ry ch ocen; w y m ian a poglądów s ta je się n a ­ p raw d ę in te re su ją c a i rzeczow a jed y n ie w k rę g u k ilk u n a jp o w a ż n ie j­ szych, w y raźn ie o kreślonych stanow isk, k tó re re p re z e n tu ją m. in.: sam W itkacy, życzliw ie p rzy jm u ją c y jego u tw o ry — B oy-Ż eleński, zdecydow any ich p rzeciw nik — Irzy ko w ski (zapow iadana przez W it­ kacego bezpośrednia odpow iedź Irzy kow sk iem u pozostała je d n a k niespełniona). 'L ek tura cy to w an ych fra g m en tó w ich w ypow iedzi w prow adza od raz u w atm o sferę zasadniczych sporów ta m ty c h lat. Tu stan ow iska są jasne. Z am azany n a to m ia st i skom plikow any je s t rozkład głosów całej rzeszy k ry ty k ó w m niej znanych. U ry w k i ich rec e n z ji posłużyły au to ro w i p rac y do różny ch celów: re k o n s tru k c ji 1 k sz ta łtu przedstaw ień , pokazan ia n ieporozum ień in te rp re ta c y jn y c h itd., w sum ie je d n a k tru d n o je s t na te j podstaw ie w yrobić sobie ja s ­ n y pogląd, ja k p rzy jm o w a li k o lejn e p re m ie ry poszczególni k ry ty c y czy p ism a i grupy, k tó re oni rep rezen to w ali.

K siążka D eglera dotyczy rec e p c ji sztuk W itkacego przez te a tr m ię­ d zyw ojenny. A u to r zeb rał in fo rm acje o ty c h inscenizacjach, opisał je, pokazał ich przy jęcie p rzez publiczność i k ry ty k ę — p rzed staw ił b ogaty m ate ria ł, k tó ry jednakow oż w y m ag ałb y pew n eg o d o d atko ­ w ego k o m en tarza, jak ie g o w te j p ra c y brak, zresztą św iadom ie. B ył­ by to m ianow icie bardzo tru d n y do n ap isan ia, wobec fra g m e n ta ry c z ­ nej ty lk o znajom ości te a tr u tego okresu, rozdział m ów iący o m iejscu i znaczeniu owych 18 p re m ie r W itkacego w dorobku te a tra ln y m ta m ­

(5)

ty ch lat. A już p rz y n a jm n ie j w k ontekście re p e r tu a r u a w a n g a rd o ­ w ego i scenicznych pró b e k sp ery m en taln y ch . B ra k tego tła sp raw ia, że książkę D eglera trzeb a p rzy ją ć jak o jed en z bardzo istotn ych, w aż­ k ich etapów w p rac y n a d W itkacym , k tó ry — ja k n a p isa ł P u zy n a — „w yżyw i jeszcze kilka pokoleń b adaczy” . P o tw ierd zen iem tego są choćby późniejsze już niż om aw iana p rac a książki L. Sokoła o g ro ­

tesc e w te a trz e S. I. W itkiew icza czy ro zp raw a M. Szybistow ej, k tó ra z pozycji językoznaw czej zajęła się osobliwościam i lek sy k a ln y m i je ­ go języka.

P ra c e te, ta k ja k i ro zp ra w a D eglera, k tó re j fra g m en ty b y ły d ru k o ­ w an e w cześniej przez „ P a m ię tn ik T e a tra ln y ” , „P race L ite ra c k ie ” i „ L itte ra ria ” , stanow ią k o lejn e etap y studiów n ad W itkacy m — n ie ­ zrozum iałym , zapom nianym , o d k ry ty m na nowo i w ciąż zbyt boga­ tym , by d ało się go p ou kładać w szufladki z jednoznacznie b rzm ią­ cym i szyldam i. S tąd też m oże i słusznie postąpił J. D egler w strz y ­ m u ją c się jeszcze p rze d w y p ro w ad zeniem podsum ow ujących w y n ik i jego badań ogólniejszych w niosków .

W zam ieszczonym n a końcu książki spisie k o lejn y ch inscenizacji s z tu k W itkacego każda n o ta tk a opatrzona je s t in fo rm a c ją o re c e n ­ zjach i rep ro d u k c ja c h fo to g rafii z danego p rzed staw ienia. Z apew ne jed y n ie przez przeoczenie n ie znalazła się w ty m spisie w iadom ość o w cześniejszym d ru k u zam ieszczonego też w książce D eg lera zd ję­ cia z krakow skiego T um ora M ózgow icza — w pro g ram ie do B e z ­ im ien nego dzieła (p ra p rem ie ra w te a trz e im. J. Słow ackiego w K ra ­ kow ie 21 m a ja 1967 r. (nie 27 m aja, zob. D egler, s. 206).

Po n ap isan iu pow yższego ukazał się lu to w y n u m e r „D ialogu” i jak aż w nim w itkacow ska niespodzianka — p od an y do d ru k u przez J. Ż u ­ ław skiego nie znany u tw ó r S. I. W itkiew icza z 1920 r. Panna T u tli- -P u tli, „ lib re tto do o p eretk i w 3 ak tach w czystaw ej fo rm ie ” . O pa­ trz o n y je st ten te k s t k ró tk im w spom nieniem Żuław skiego, do k tórego rodziców przy jeżdżał W itkacy, aby omówić ze Szpakiew iczem w y sta ­ w ienie Z ielo n ej p ig u łk i w te a trz e to ruń sk im , ostatecznie chyba n ie ­ zrealizow ane. Z upełna to nowość — W itkacy w ciąż zaskakuje. Ten stra szn y W itkacy.

Emil Orzechowski

W obronie barbarzyńców

Maria Rzepińska: Historia koloru w dziejach malar­

stwa europejskiego. Kraków 1973 Wydawnictwo Lite­

rackie, ss. 378 + ilusitr.

Sw oją H istorią ko loru poprzedza M aria R zepiń­ ska k ró tk im p rzeg lądem n ajno w szy ch osiągnięć n a u k m ate m a ty cz n o ­ -p rzyrod niczy ch w zakresie badan ia b a rw y i k ieru nk ów , w jak ich id ą

Cytaty

Powiązane dokumenty

It is of interest to researchers working on information processing, task coordi- nation, and collaboration in design as applied to a number of domains, including engineering

Można do zagadnienia podejść także od strony pozytywnej. Schmid, pogody ducha nie należy mylić z wesołością, choć wesołość jest jej wyrazem. Pogoda ducha jest

techniki pracy, zmniejszenie/zwiększenie liczby zadań / kart pracy, dostosowanie środków dydaktycznych do dysfunkcji dziecka, zróżnicowanie kart pracy,. stały nadzór,

lin i system, którego był on twórcą, jest jednocześnie zbyt abstrakcyjna i zbyt trywialna, zbyt prosta i za szeroka, aby można się było nią zadowolić..

I ja szybko pobiegłam i na szczęście, bo to było chyba pięć po dziewiątej, i ta brama była jeszcze nie zamknięta, ale jak uciekałam, to mi spadł ten płaszcz z ramion, bo

Wzrost roli obserwatora w opisie fizycznym widać wyraźnie, gdy przechodzimy do teorii względności, a zwłaszcza do ogólnej teorii względności, gdzie dla sformułowania teorii nie

M ożna by więc kojarzyć rok publikacji tych tekstów z datą pierwszego spotkania Witkacego z Schulzem, tyle tylko że z samego kronikarskiego zestawienia takich

wyższy, klasyczny punkt filozofii, jak kiedyś sztuka grecka była klasycznym, najwyższym punktem sztuki i jak od tego punktu sztuka przez romantyczny