• Nie Znaleziono Wyników

Album odeskiej przyjaciółki Mickiewicza

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Album odeskiej przyjaciółki Mickiewicza"

Copied!
25
0
0

Pełen tekst

(1)

Siemion Lauda

Album odeskiej przyjaciółki

Mickiewicza

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 64/4, 189-212

(2)

II.

M A T E R I A Ł Y

I

N O T A T K I

P a m i ę t n i k L i t e r a c k i L X IV , 1973, z. 4

SIEM ION LAN D A

ALBUM O D ESK IEJ PR ZY JA C IÓ ŁK I M ICKIEW ICZA *

W edług podania rodzinnego album należał do Jo an n y B onaw enturo- wej Zaleskiej. O statnia jego w łaścicielka, H elena Teofilowna Z a p u triaje - wa, urodziła się w r. 1893 w rodzinie petersburskiego urzędnika, Teofila Z ygm untow icza Budkowskiego. W ro k u 1897 Budkowskiego m ianow ano naczelnikiem Izby Skarbow ej okręgu zabajkalskiego i cała rodzina p rze­ niosła się do Czity. W roku 1900 rodzice oddali H elenę do in sty tu tu dla dziew cząt pochodzenia szlacheckiego w Sm olnym , a w 1904, po śm ierci męża, F elicja D m itriew na Budkow ska w róciła do P etersb u rg a. Po kilku latach, k ied y córka ukończyła in sty tu t i w yszła za mąż, Felicja D m i­ trie w n a osiedliła się w Odessie, gdzie m ieszkała jej kuzynka, K atarzyn a K o n stanty n o w n a Zaleska.

P ierw sze m ałżeństw o H eleny Teofilow ny okazało się nieudane; w r. 1914 H elena, ra tu ją c się p rzed prześladow aniam i ze stro n y męża, p rzyjech ała do m atki, do Odessy. Odwiedzała tu ta j nieraz ciotkę K a ta ­ rzynę, w k tó rej dom u zachowano k u lt Jo an n y Zaleskiej. P anie często roztrząsały sercowe sp raw y H eleny i ciotka zawsze tw ierdziła, że H elena całym sw y m życiem pow tarza życie swej prababki, Jo an n y Zaleskiej: „Te sam e p ery petie miłosne, rom anse, w iersze, a zdrowego rozsądku za grosz”. F elicja D m itriew na i jej siostra odnajdow ały naw et zew nętrzne podobieństw o m iędzy Heleną a Jo an n ą Zaleską, k tó re j p o rtre t (m alow any pastelam i przez nieznanego arty stę) w isiał w salonie. W tenczas też zde­ cydow ano przekazać H elenie relikw ię rod zin n ą — album p rab abk i, we­ dług słów K a ta rz y n y zaw ierający autografy Mickiewicza i Puszkina.

W ysłano więc list do kuzynki, k tó ra przechow yw ała ów album , i w krótce H elena nie bez ciekawości m ogła przerzucić pożółkłe ze sta ­ rości k a rtk i z zapisam i dokonanym i przez różne osoby. Młoda ko bieta była zanadto zajęta sobą, żeby interesow ać się legendam i rodzinnym i, genealo­

(3)

gią, a literack ie w y d a rz en ia i w rażenia praw ie n ie absorbow ały jej uwagi, zapam iętała jed n ak dobrze uczucie rozczarow ania: w album ie nie było w ierszy M ickiewicza ani Puszkina.

L ata pierw szej w o jn y św iatow ej, rew o lu cji i w o jny dom owej rozpro­ szyły rodzinę Budkow skich. Felicja przez pew ien czas m ieszkała w W ar­ szawie, a potem osiedliła się w Częstochowie, gdzie utrzy m y w ała się z lek- cyj m uzyki i francuskiego; jej starszy syn, E d w ard Teofil, pracow ał jako in ży n ier w L eningradzie, a córka, k tó ra w yszła pow tórnie za m ąż — za a rc h ite k ta Z ap u triajew a, zam ieszkała na stałe w Moskwie.

W okresie d ru g iej w ojny św iatow ej Z a p u triaje w a u traciła sw ych n a j­ bliższych oraz całe m ienie. Jed y n e, co z przeszłości ocalało po latach w m oskiew skim dom u, to odnaleziona w r. 1955 sk rzy nk a z zabaw kam i choinkow ym i rzucona n a poddasze, a w niej — razem z rozm aitą sta­ rzyzną — album prababki.

To w szystko, co lusłyszałem od żyjącej pod M oskwą w dom u dla sta ­ ry ch sam otnych kobiet — H eleny T eofilow ny Z ap u triajew ej. Pomimo ciężkich dośw iadczeń i podeszłego w iek u jest ona osobą żyw otną, o m ą­ drej, w iele m ów iącej tw arzy , noszącej jeszcze ślad y m inionej piękności. Mało pam ięta języ k polski, zapom niała im iona i nazw iska swoich k re w ­ nych; M ickiewicza czytała w dzieciństw ie, ale nigdy nie zachw ycała się jego w ierszam i, n ie zaznajom iła się z jego biografią. W iadomości o a lb u ­ m ie — to przypadkow e u ry w k i cudzych rozm ów, k tó re u trw a liły się w jej pam ięci.

Nie bez w zruszenia oglądam album , pozostający w uk ry ciu przez w iele dziesiątków lat. C zy rzeczyw iście n ależał on do Jo a n n y Z aleskiej, kobiety zajm ującej ta k znaczne m iejsce w odesko-m oskiew skim rozdziale bio­ grafii M ickiewicza, kobiety, o k tó re j życiu -nie zachow ały się n iem al żadne wiadomości?

O pow iadanie H. T. Z ap u triajew ej nie budzi w ątpliw ości. Dla niej te n album — to curiosum i n a swój sposób w zru szający epizod ze w spom nień młodości, je d y n y jak im ś cudem ocalały szczątek nieskończenie dalekiego i n iem al całkow icie zapom nianego św iata, a jednocześnie rzecz, któ rej nie p rzy pisu je ona pow ażniejszego znaczenia. B rak jakiejko lw iek upiększa­ jącej ,,legen dy ” jest tak że isto tn y m św iadectw em w iarygodności w spo­ m nień Z a p u triaje w e j.

N iestety, nie byłem w stan ie spraw dzić ich pod w zględem genealo­ gicznym . Oto garść znanych mi in fo rm acji: Felicja B udkow ska była córką Rozalii z Z aleskich i D y m itra Rosnowskiego, lek arza wojskowego. W ia­ domo także, że sam a Jo a n n a Zaleska pochodziła z rodziny Rybickich. W szystkich ty ch nazw isk b rak jed n ak w badaniach K. Pułaskiego i T. Żychlińskiego dotyczących h istorii polskich rodów szlacheckich. N ie­ w iele w iadom ości zachow ało się i w lite ra tu rz e pam iętnik arskiej. Nie­

(4)

znane pozostają n aw et d aty urodzenia i śm ierci Jo a n n y Zaleskiej. Zresztą nie ma potrzeby przeprow adzać szczególnych poszukiw ań. N ajpow ażniej­ szych argum entów , dokum entalnie potw ierdzających „podanie rod zin ne”, dostarcza sam album . Z am knięty jest w fu terale z brązow ej skóry z w y ­ ciśniętym i złotym i literam i: J. Z. B., k tó re łatw o m ożna rozszyfrow ać jako inicjały w łaścicielki album u — Jo an n y Zaleskiej B o n aw en tu ro w ej. Nazwisko Zaleskiej w spom niane jest tak że k ilkakrotnie n a k a rta c h al­ bum u, a n iejak i A ntonio Montuoci poświęcił jej w 1820 r. akrostych (wpi­ sany n a k. 12):

T R A D U Z I O N E D E L P R E C E D E N T E R I T R A T T O A C R O S T I C O

Z e fir cosi da C eilon spira so a ve odore A lla tu a voce sim ile, e un an gelico core Lo scuardo tuo palesa. Tu ognora a m a b il sei, E tereo d iv o spirto, ehe il duolo e i tr is ti oim ei S q u illa r fa i d o lcem en te da lle sonore corde, Che ogni v ir tu te adu n i ignota a li’a lm e sorde,

A cui g ra zia e a v v e n e n za tu fa i ehe ognor s’accorde 4

Treść licznych zapisów nie przeczy zn any m w lite ra tu rz e faktom z bio­ grafii Zaleskiej, nierzadko zaś uzupełnia je nowym i, bardzo istotn ym i szczegółami. Zanim jed n ak zajm iem y się rozpatry w aniem ty ch zapisów, należy choćby k ró tk o naszkicować historię album u jako swoistego g a tu n ­ ku literackiego, od czasów nas interesujących.

W sentym entalizm ie, epoce k u ltu tkliw ej przy jaźni i w spom nień, uzy­ skał alb um swą w łaściw ą treść. Jak i bowiem gatunek, jeśli nie te n w łaś­ nie — kam eraln y , ju ż z n a tu ry swojej przeznaczony dla zapisków osoby pry w atn ej — ta k się nadaw ał do w znoszenia „m auzoleum ” w ynurzeń serdecznych i elegijnych w estchnień, pozw alał stw orzyć swego rodzaju dziennik liryczny, spowiedź duszy. Obok wielkich dzieł literackich po­ w staw ała żywiołowo i znikała bez śladu lite ra tu ra dla „czułych” czytel­ ników, a przede w szystkim czytelniczek. Dla nich w łaśnie był albu m n a j­ w ygodniejszą form ą aktyw nego w yrażania tw órczych dążeń i gustów literackich. W łaściw y jednakże rozkw it osiągnął gatun ek album ow y nieco później, kied y w litera tu rz e pojaw iły się nowe prądy. Z w ielu przyczyn — bynajm niej nie tylko o ch arak terze estetycznym — ro m an ty zm rozszerzył znacznie pojęcie i granice recepcji lite ra tu ry , k tó ra stała się głów ną sfe­ rą duchowego życia narodu. Spory m iędzy stronnikam i klasycyzm u a ro­ m antykam i tw orzą atm osferę życia salonów i kółek literackich młodzieży

1 P ierw sze litery każdego w ersu tego akrostychu, tw orzące w yraz ZALESCA, um ieszczon e są w ręk op isie poziom o, podstaw ą zw rócone do lew eg o m arginesu. — Tu i dalej w tek stach ob cojęzycznych zach ow u jem y ortografię cytow anych źródeł, także — w tekstach M ickiew iczow skich.

(5)

lat d w udziestych X IX w ieku. Środow isko czytelnicze dem o kratyzu je się i rozszerza, ale jego g u sty literack ie są m n iej zmienne.

Św iadek ty ch w y d arzeń — alb u m — przechodzi znaczną ewolucję. G atunek te n szybko ro zp rzestrzen ia się i staje się nieodzow ną częścią salonu, ta k w W arszaw ie ja k i w szlacheckiej rodzinie na najgłuchszej prow incji. A le n a w e t n a jb a rd zie j p o d atn y n a rom anty czne burze czy­ te ln ik przecież w sw ojej w łasnej tw órczości pozostaje najczęściej literac­ kim starow iercą. K a rtk i album ów zapełniano sm ętnym i czterow ierszam i o m iłości i przy jaźn i. W ty m m orzu w y znań pozbaw ionych jakiejkolw iek nowości zaczęły pojaw iać się silne i płom ienne w iersze po etów -rom an ty - ków. G rafom ania album ow a nieoczekiw anie sty k ała się z w ielką poezją. Co w ięcej, g a tu n ek w iersza album ow ego, zw iązany ścśle z poetyką k la ­ sycyzm u (posłanie, epigram , szarada, ak ro sty ch itp.), w łaśnie w ty ch latach rozpow szechnił się nadzw yczaj szeroko. T rudno znaleźć czasopismo, na którego stro n icach nie byłoby licznych poetyckich posłań Do Eleonory,

Do Em ilii, Do L u c y n y , Do przyjaciółki, S o n et do... czy po p ro stu Do ***.

Ż aden z ówczesnych poetów nie om inął k a rt album u, k tó ry w ted y prócz nazw y sztam buch zyskał ju ż polską — im ionnik.

Ciekaw ą ocenę i ch a ra k te ry sty k ę alb u m u ty c h lat, stosow ną także dla polskiego życia k u ltu ra ln e g o o d n ajd u jem y w Zapiskach moskim anina:

C zym b ył alb u m d w ad zieścia lat tem u ? K siążeczk ą op raw n ą w jasnoczer- w o n y safian , w ie lk o ś c i 32-ej części arkusza [...]. T eraz n ie chow a się album ów pod k lu czem ; rzadko teraz zn a jd ziecie w nich zapiski z rzeczy drukow anych bądź m a rn e rysu n k i k w ia tk ó w i dom ków ... W d zisiejszych album ach chce się m ieć n ajlep szych artystów , au tografy znan ych literatów . Są album y, k tóre za la t 50 b ęd ą droższe od całej b ib liotek i rosyjskiej. N a leży jednak przyznać się, że d aw n iej alb u m y m iało s ię dla sam ego sieb ie, a teraz m a się je d la inn ych . D aw n iej m ia ło s ię je jako pam iątk ę p o p rzyjaciołach ; teraz m a s ię je z próż­ ności. [...] alb u m y d zielą się na: 1) alb u m y próżności, 2) album y sp ek u lan tów , 3) album y litera tó w , 4) alb u m y artystów , 5) album y kobiet, 6) album y d ziew ­ cząt, 7) alb u m y m ężó w , 8) alb u m y m łod zień ców , 9) album y u c z n io w sk ie 2.

W tej n aiw n ej klasyfikacji, p o dkreślającej powszechność m ody na album y, uchw ycono pew ne znam ienne osobliwości w rozw oju gatunku. A oto apel opublikow any przez A lek san d ra Karłow icza:

D O G . M . R . U C Z N IÓ W S Z K O Ł Y M A L A R S K I E J W I L E Ń S K IE G O U N IW E R S Y T E T U P R O S Z Ą C O R Y S U N K I D O K S I Ą Ż K I Z W A N E J S Z T A M B U C H

L ube d zieci R afaela, W ileń sk iej szk oły u czn iow ie, P rzyjm cie prośbę p rzyjaciela, K tórą w krótkości w a m p ow ie: Oto je s t k siążk a pam ięci, Dla p rzyjaciół przeznaczona,

(6)

W niej stosow n ie do m ej chęci P ołóżcie w asze im iona.

Tego n ie chcę, co zaw iodło, N ie ch cę m iłości w yrazów , N iech b ędzie w yrazów godło, Trochę natury w y ra zó w (obrazów) 3.

N iektóre alb u m y m ają c h a ra k te r antologii, zbiorów w ierszy ulubio­ nych poetów ; są przepisyw ane przez jed n ą bądź 'kilka osób. L udw ika Gó­ recka (z dom u Linde) staran n ie zapełniła w szystkie k a rty pięknego a lb u ­ m u w ierszam i L a m artin e ’a i D elavigne’a4. Niekiedy zbiór tego ty p u in te resu jąc y jest jako św iadectw o określonych sym patii czy gustów lite ­ rackich. Jed en z takich album ów , założony w r. 1829 5, o tw ierają u tw o ry F. M oraw skiego (D um anie, Łza, Biedna M arynia, M atka do córki w dzień

ślubu, Do Jadw igi). Z kolei n a stę p u ją w iersze A. Góreckiego (Śm ierć zdrajcy ojczyzn y), C. Godebskiego (S m u te k , D um anie), K. Brodzińskiego (Zycie nasze), J. N. Karaibskiego, J. U. Niemcewicza (W iosna, 1793),

A. F re d ry (Żeglarz), frag m ent S yb illi W oronicza, O dy na p okó j w roku

1809 K. K oźm iana i inne. W śród ty c h w ierszy ch arak tery sty czn y ch dla

ru ch u przedrom antycznego zn ajd u je się także M a jtek Mickiewicza, p rze ­ pisany widocznie z poznańskiego w ydania jego P o ezyj (1828), gdzie w iersz ów po raz pierw szy opublikow ano.

Obok tych skrom nych „w ypisów ” poetyckich, p raw ie zupełnie pozba­ w ionych p iętn a indyw idualności sw ych twórców , istniały i cieszyły się dużą popularnością album y, k tó ry ch treść b y ła ściśle zw iązana z życiem i osobowością ich właściciela. One to w łaśnie w yw ołały rozkw it g atu n k u album ow ego n a początku w. XIX, określiły „oblicze” tego gatunku.

W ty m czasie album m iał ch a ra k te r na w skroś biograficzny: zapisy w przew ażającej większości w iązały się z osobą w łaściciela, z kręgiem jego najbliższych znajom ych. Nie u p raw ian o jeszcze pogoni za „znako­ m itościam i”, a pojaw ianie się ich na k a rta ch album u nie było w ynikiem um yślnych i sztucznych zabiegów. W yróżniał się album w ew nętrzną, organiczną jednolitością treści. W spółczesny obserw ator notuje:

Jakże drogocenna staje się z czasem ta książeczka! Przerzucając jej kartki przenosim y się w przeszłość — w sp om in am y o ludziach, którzy tu pisali... W ielu postarzało się, inni... od d zielen i od nas w ieczn ością, jeszcze in n i m orzam i... Ogar­ niają nas w sp o m n ien ia to przyjem ne, to zn ów sm u tn e bądź zab aw n e i cen im y nasz album , św iad k a m in ion ych lat, m inionych znajom ości... 6

Podobne reflek sje zaw arł w żartobliw ym album ow ym w ierszu M aury­ cy Gosławski:

3 „D ziennik W ileń sk i” 1824, t. 1, s. 101. 4 B ibl. N arodow a w W arszaw ie, rkps I, 5797. 5 Jw ., rkps I, 5796.

6 „Благонамеренный” 1820, nr 18, s. 377.

(7)

W P A M I Ę T N I K U H . C .

P a n i! C m entarz i sztam b u ch y Są to dw a w ie r n e sch ron ien ia,

G dzie śpią sn e m n iep rzerw a n y m n ieb oszczyk ów duchy W archi w ie niep am ięci, pod godłem : W spom nienia. C zasem je ze sn u w y w o ła ,

Jak o trąba A rchanioła, C iek aw e sp ojrzen ie czyje,

Co w p ó ł roku raz karty Sztam bucha o d k r y je 7.

N iektóre z ow ych album ów są dokładnie zbadane i opisane, np. album L udw iki K ostrow ickiej 8, inne czekają w archiw ach na swego badacza 9, inne w reszcie zyskały sław ę za życia ich w łaścicieli. Do ty ch ostatnich należy alb u m M arii Szym anow skej, bajecznie bogaty w a u to g rafy sław ­ nych ludzi. Jeszcze na długo p rzed jego zapełnieniem P. A. W iaziem ski (który niem ało p rzyczyn ił się do w zbogacenia go w Rosji) pisał:

A lb u m Jej, sk arb n ica w ła sn o ręczn y ch zapisów p ierw szych p oetów i lite r a ­ tó w naszych cza só w , jest dopraw dy k lejn o tem w sw o im rodzaju. S zczęśliw y początek d ały m u w R osji im ion a K aram zina, D m itrijew a, Ż ukow skiego, K ry­ lo w a i in n ych pisarzy rosyjskich. W ystarczy w y m ie n ić p rzed sta w iciela poezji n iem ieck iej, G oethego, który zaszczyciw szy panią S zym an ow sk ą tk liw ą i dobro­ duszną sym p atią, ży w io n e do iniej p rzyjacielsk ie u czu cia w y ra ził w przepięknych w ierszach . W P a ry żu znajom ość jej z A lek san d rem H um boldtem , C hateaubrian- dem , C asim irem D elavign e, B en ja m in em C onstant, E tien n e’em, A rnaultem , Jou ym C asim irem B on jou r i in n y m i literatam i, k tórych n azw isk a m ają od d a w n a u stalon ą p ozycję w śród n as [...], w zb ogaciła sk arb iec jej ciek a w y m i i zn ak om itym i w sp o m n ien ia m i. T hom as M oore i C am pbell b yli w alb u m ie p rzed sta w iciela m i an gielsk iej m uzy. W iersze, które w p isa ł Moore, są tym bar­

dziej zajm ujące, że b yły n ap isan e dla n iego przez B yrona i n igd zie jeszcze, jak się zdaje, inie b yły drukow ane. Z p olsk ich p o etó w spotyk am y tu nazw isk a N iem cew icza , O sińskiego, K oźm ian a 10.

Później alburn Szym anow skiej u zu p ełn iły nazw iska Puszkina, Mic­ kiewicza, w reszcie zaś i W iaziem skiego n .

7 M. G o s ł a w s k i , P o e zje . L ipsk 1864, s. 237.

s Zob. I. C h r z a n o w s k i , A lb u m p an i L u d w ik i K o s tr o w ic k ie j. W : O kru ch y

lite r a c k ie . W arszaw a 1903.

9 N p. p r z ech o w y w a n e w B ib lio tece N arodow ej w W arszaw ie album y F au styn y K. (rkps 5795), R óży Chilińsikiej (rkps 7750), M oniki [z O poczyńskich K orzeniew iskiej ?] (rkps 5789) c z y album K. R d u łtow sk iego w M uzeum A. M ick iew icza w W arszaw ie (zob. S. P i g o ń , A . M ic k ie w ic z i K . R d u lto w s k i. W zbiorze: K się g a p a m ią tk o w a

K o ła P o lo n istó w S łu ch a czó w U n iw e r s y te tu S. B atorego. W iln o 1932).

ίο П. А. В я з е м с к и й , Об альбоме госпожи Шимановской. „Московский телеграф” 1827, nr 23, s. 1 1 1 -1 1 2 .

11 Zob. W. L e d n i c k i , P r z y ja c ie le M oskale w a lb u m ie i zb io ra ch a u to g ra fó w

(8)

Ten olśniew ający i nie m ający sobie rów nych zbiór autografów zn a­ kom itości europejskich stanow i rodzaj biografii; praw da, biografii ro m an ­ tycznej. Życie Szym anow skiej w yłania się ze stronic album u w swoich najbardziej wzniosłych, idealnych przejaw ach — dokum en tach spotkań jej z w ybitnym i pisarzam i, poetam i, m ężam i stanu, działaczam i politycz­ nym i, sk ładającym i hołd artyzm ow i polskiej pianistki.

Ale ju ż tu ta j m ożna zauważyć sym ptom y ro zk ładu g a tu n k u album o­ wego, k tó ry stopniow o przeradza się w kolekcjonerstw o, w zbieranie au to ­ grafów słynnych ludzi. W iaziemski pisał:

W łasnoręczne św ia d ectw a lu d zi znakom itych p osiad ają zad ziw iającą siłę przyciągania n aszego zainteresow ania, w ięk szą naw et n iźli sa m e portrety, które m ogą być n iezu p ełn ie w ierne. [...] P atrząc na rękopiśm ienny zab ytek jesteśm y jak gdyby ob ecn i p rzy pracy m yśli, przy ruchu ręki kreślącej ją; je s t tu w yraz um ysłu , rzec by m ożna — dźw ięk in telek tu aln y, d ziałan ie c z ło w ie k a najbar­ dziej u rzeczyw istn ion e i stw ierdzone. Oto dlaczego w naszym b ad aw czym w ie ­ k u fa c s im ile jest w tak częstym u żytku i dlaczego album pani S zym an ow sk iej, i teraz już drogocenny skarbiec, z czasem zyska jeszcze na w a r to ś c i12.

U w aga zatem , rzecz oczywista, przenosi się z osoby w łaścicielki a lb u ­ m u n a nazw iska jego twórców . W iaziem ski stw ierdził także, iż

przy alb u m ie S zym anow skiej jest jeszcze b ogaty zbiór zab ytk ow ych au tografów w szy stk ich n iem al kom pozytorów i w irtuozów , poczynając od B acha, H ändla i M ozarta, do P aëra, C herubiniego, W ebera, R ossiniego, C ingarellego. L isty od w ie lu znakom itych artystów różnych gałęzi sztuki: od słyn n ej ak tork i a n g iel­ sk iej m iss Sidons, D uchesnois, P asty, od R ode’a, B allo, B ellu tiego, C atalaniego, C lem entiego, B eeth oven a. N azw isk a takich postaci h istorycznych, jak Gibbon, G eorge C anning i w ie lu osób, które za jm o w a ły bądź zajm ują zaszczytn e sta ­ n o w isk a na arenie politycznej A nglii, p ow ięk szają w artość tej żyw ej en cyk lo­ ped ii u zdolnień znakom itości n ieżyjących i żyjących 13

Stopniow o album coraz w yraźn iej tra c i ry sy indyw idualności swego w łaściciela i przekształca się w zbiór autografów . W album ie K arolin y Sobańskiej 14 zebrane są listy i no tatk i F ry d ery k a II, pani G enlis, pani de Staël, wielkiego księcia Michała, S tanisław a A ugusta, m arszałka Neya, lorda W ellingtona, p ani H um boldt, Sicarda — spow iednika L udw ika XVI, księcia C um berland, k ró la H anow eru, A leksandra I, L avatera, W. Hugo, A. D um asa, E. Suego, S ainte-B euve’a, Isabeya, Sismondiego, królow ej T ahiti, Pom arégo i w ielu innych. Obok niektórych autografów zn ajdu ją się uw agi poczynione widocznie przez Ja q u e s’a — bibliofila, k u zy n a o sta t­ niego m ęża Sobańskiej: „Général L a fa yette, auteur de la garde nationale

et des révolutions passées, présentes et fu tu re s (m ort et bien m ort)”

12 В я з е м с к и й , op. cit., s. 113, 13 Ib id e m , s. 1H2—113.

(9)

(к. 170), „Mme H am elin, fe m m e célèbre d el’Em pire, en corps et en esprit

(m ort)” (k. 172); itp. N a d w u stu k a rta c h alb u m u napotk ać m ożna kilka za­

ledw ie autografów m ający ch bezpośredni zw iązek z Sobańską. Są to: list baronow ej K rü d e n e r z 18 g ru d n ia 1820 do jej „fidèle amie en C hrist” (k. 22), nie datow any, ale odnoszący się do lat trzydziestych. List opata G erbera, ad reso w an y do „Mme la csse C hercovith” (к. 24), n o tatk a księżnej C h a rlo tty de R ohan z P reszb u rg a (B ratysław y) „M a bonne p e tite C aro­ line...” i znane a u to g ra fy w ierszy M ickiewicza (k. 60— 61; później auto g raf wyłączono i na jego m iejscu um ieszczono odpis) oraz P uszkin a (k. 80). C hronologiczne granice zapisów — lata 1760— 1870 ostatecznie „rozm yły” tło biograficzne. A lbum przekształcił się w kolekcję.

D roga ta była całkow icie praw idłow a. W inna była tem u nie tylko „próżność k o lek cjo n ersk a”. G inie k u ltu ra salonów szlacheckich, zm ieniają się g u sty społeczeństw a. L iterack ą fu n k cję alb um u pełnią z powodzeniem alm anachy z końca la t dw udziestych, rozm aite czasopisma ty p u „M otyla” (1828— 1831), „P am iętn ik a d la Płci P ię k n e j” (1830), i in n e w ydaw nictw a m ieszczące m ate ria ły o ólem entach poetyki album ow ej z jej w ąską, k a ­ m eraln ą tem aty k ą. W ykorzystana zostaje n aw et nazw a gatun ku : w 1830 r. Ignacy D espot Zenowicz w y d ał w P e te rsb u rg u cienką książeczkę tłu m a ­ czonych i oryg in aln y ch w ierszy — Im m io n n ik. Od końca lat trzydziesty ch g atunek albu m o w y tra c i sw oje daw ne znaczenie, chociaż istnieć będzie jeszcze długo.

A lbum jed n ej z bliskich przy jació łek M arii Szym anow skiej, Joanny Z aleskiej, pochodzi z lat 1818— 1832 i treściow o ciąży ku typow i biogra­ ficznem u. Nie w idać w nim , jak to było u Szym anow skiej, w yraźnego dobieran ia nazw isk, przypom ina on swoistego rod zaju dziennik, którego stronice zapełniali przyjaciele Zaleskiej w różnych okresach jej życia. Ten ręk o piśm ien ny album , w ie rn e odbicie owych czasów, in te resu jąc y jest jako św iadectw o życia pry w atn eg o kobiety, k tó ra zajęła ta k ważne m iejsce w ro syjsk im epizodzie biografii Mickiewicza.

A lbum zaw iera obecnie 37 arkuszy, z k tó ry ch nie zapełnione pozostały: 1, 2, 15, 25. N iestety n ie zachow ał on swego pierw otnego w yglądu. W d r u ­ giej połow ie w. X IX był o p raw ian y czy też poddaw any konserw acji, w w y n ik u czego pom ieszano kolejność ark u sz y (k. 16v, 17v, 20v, 26v), oddzielne k a rty wyłączono, inne podklejono do grzb ietu opraw y, co udało się ustalić p rzy pom ocy p rześw ietlenia; w szeregu w ypadków zapisy ucierpiały n a sk u tek odcięcia dolnego m arg in esu (k. 7 II); porów nanie g atunków p ap ieru pozw ala sądzić, że w tenczas w łaśnie dołączono dodatko­ we a rk u sz e (I 2, 13, 14, 18, 25), chociaż chronologicznie zapisy n a nich zgodne są z pozostałym i zapisam i album u. Jeśli dodać, że k a rt album u — jak to było ogólnie p rz y ję te — nie zapełniało się wedle ich kolejności, że liczne te k sty nie są w ogóle podpisane, p rzy inn ych postaw iono in icja­

(10)

ły lub w skazano tylko m iejsce i czas, to w pełni sta ją się jasne tr u d ­ ności zw iązane z rek o n stru k c ją album u i jego m onograficznym opraco­ w aniem .

Cóż nowego opowiada album o swojej właścicielce? Rozróżnić w nim można, jak w p rzek ro ju geologicznym, trz y biograficzne „p ok łady ”.

N ajliczniejsze i n ajm n iej in teresu jące zapisy pochodzą z lat 1818— 1822. Są to czasy nieprzerw an y ch praw ie podróży zagranicznych młodej kobiety, k tó ra niedaw no wyszła za mąż za bogatego podolskiego ziem ia­ nina, B onaw enturę Zaleskiego. A lbum zaczęto zapełniać w K arlsbadzie — „u w ód” — dokąd nieraz w racała Jo an n a Zaleska. D nia 20 sierpnia 1818 „w spółkuracjusz” Je rz y Zakrzew ski dokonał pierwszego zapisu:

D O S Z T A M B U C H U

K sięgo m isterna — przypom inków zbiorze — Zrodzon na brzegu sk alistym Tepeli,

U cz nas, osiad łych w ojczystym ugorze, Jak zatop iw szy choroby w Sprudeli U sterkom zdrow ia przezornie zaradzać,

K rzepić je m ęstw em — przyjaźnią osładzać — [k. 5]

W tenczas też in n y znajom y „z w ód”, D esprer, elegancko życzył „à m a ­

dam e Z aleska” jak najszybszego pow rotu do zdrow ia (k. 5v). D alej n astę­

p u ją zapisy dokonane w S trassb u rg u 10 m aja 1819 (k. 8) i w Paryżu. Louis M oreau, „professeur de chant et de piano”, w pisał do albu m u

Renaud. Rom ance m ise en m usique (к. 3—4v, 7), a pod dw om a zasuszo­

nym i listk am i zachow ała się notatk a: „Te listk i zerw ane na grobie nie­ śm iertelnego D elilla d. 19 m aja 1819 ro k u w P ary żu n a cm entarzu P ère la Chaise” (к. 26).

L atem 1819 Zaleska znowu pojaw ia się u wód K arlsbadu. Dnia 22 lipca 1819 au to r podpisany ,,D. B. J .” m alu je panegiryczny jej po rtret:

[Gdybym ] R ubensem był lub G uido Reni, Obraz tw ój robiąc p ędzle bym napoił Farbam i tęczy, a na m iejsce cien i

Skrom ność bym rozlał i z grzecznością spoił. L ecz gdy m i rów nać z nim i się n ie godzi, W zrzódle K arlsbadu pędzle m oje zm oczę, N iech zd row ie długie życie tw e osłodzi R ozsiaw szy szczęścia pow aby urocze, [k. 10]

Także w K arlsbadzie w spom niany już Z akrzew ski przepisał do albu­ m u 6 w rześnia 1820 w iersz J. K ochanowskiego Szlachetne zdrow ie (k. 9). O statnie m iesiące 1820 r. Zaleska spędziła w W iedniu. 3 grudnia A. W hite w pisał w jej album ie:

T im e an d in d u s tr y th e m ig h ty tw o

W hich b rin g ou r w ish e s n e a re r to our v ie w

(11)

Tą sam ą ręk ą w pisano 11 g ru d n ia 1820 n astępujące życzenia:

L ea rn h ence d ea r Z [ale sk a ] to e m p r o v e y o u r m in d To so o th y o u r p a ssio n s a n d to liv e resig n ed To p rize th e g ifts w h ic h p ro v id e n c e su p p lies A n d v ie w each fa n cied ill w ith p a rtia l eyes. [k. 22]

Z asadniczym m iejscem po b y tu Z aleskiej, jak to widać z album u, było wówczas Drezno. T u ta j naw iązała o n a szczególnie bliskie stosunki z 'Nosti- tzam i i G oldstucheram i, k tó rz y pozostaw ili w album ie w iele płom ien­ nych zapew nień o p rzy jaźn i i elegijn y ch rozm yślań w form ie w ierszy. A dolf N ostitz zapisał 13 czerw ca 1820:

Ce ce x e e s t to u t p o u r l’h o m m e; il so u tien t n ô tre enfance, Il p r ê te à nos v ie u x ans son a c tiv e assistan ce,

F ait p o u r aim er, p o u r p la ire e t p r o m p t à s’a tte n d a it Il nous engage à v iv r e e t nous a id e à m ou rir, [k. 16]

N astępnego d n ia „w tó ro w ała” m u H en rieta N ostitz z dom u Bose:

O d iv in e a m itié, du ciel p ré c ie u x p a rta g e, Id o le d ’u n coeu r ju s te e t p a ssio n du Sage, S eu l m o u v e m e n t du coeu r où l’e x c è s so it p e rm is, Tu ch an ges en b ien s les m a u x , tu éto u ffe s les sou pire C o m p a g n e de nos p a s d an s la v ie pa ssa g ère

Du to m b e a u e t du ciel tu fra n ch is les fro n tière, [k. 17]

D nia 17 czerw ca n a stronicach alb u m u (к. 20) pojaw iła się jeszcze jed ­ n a N ostitz — K lem en ty n a T eresa. O kres drezdeński zam y kają zapisy Je a n e tte G oldstucher. P ierw szy w iersz niem iecki opatrzy ła datą 12 m arca [1822] (k. 9v), d ru g i i ostatni, podpisany inicjałam i „J. G.” — 11 m aja 1822 (k. 21v).

Rodzina drezd eń sk ich N ostitzów , będąca w bliskich stosunkach z sa­ ksońskim d w orem k rólew skim , m iała też pew ne pow iązania z Rosją. J e ­ den z N ostitzów , G rzegorz Iw anow icz (1787— 1838), przeszedł w 1813 r. na służbę rosy jską, gdzie zrobił św ietn ą k a rie rę w ojskow ą. N ostitzowie mieli m ajątek w jek atierin o sław sk iej gu b ern i oraz w illę n a K rym ie 15. Moż­ na przypuszczać, że Zalescy zaw arli znajom ość z N ostitzam i jeszcze w Rosji.

W ro k u 1819 zatrzy m ał się w D reźnie na dw a tygodnie K aro l Sien­ kiew icz podczas swej drugiej podróży, przedsięw ziętej n a polecenie księ­ cia A d am a C zartoryskiego „z celem zw iedzenia bibliotek głośniejszych w E uropie” . Z astał ta m znajom ych — Pocieja i H offm ana, przekazał Błe­ szyńskiem u list od księcia, odnow ił sta rą znajom ość z gen erałem K

nia-15 Zob. „Русский архив” 1893, t. 2, s. 257—280. — „Столица и усадьба” 19nia-15, nr 30, s. 15.

(12)

ziewiczem. R elacjonując przebieg ty ch spotkań stw ierdza: ,,ale najw ięcej przyjem ności, najm ilsze przyjęcie znalazłem u pani Z aleskiej” . Sienkie­ wicz był naw et skonfundow any przyjęciem , jakiego doznał u Zaleskiej. N iedługo przed w y jazd em z D rezna, 7 listopada 1819, pisał do ojca:

R adość stą d m oja nie b yła bez ale. K ied y b ow iem p ierw szy raz do niej przyszedłem , przyjęła m ię z tak im ukontentow aniem , że m y śla łem serio, że żartu je so b ie ze m nie. U roiło się jej było, że ja jestem Bóg w ie co, starałem się, ja k m ogłem , w y p ersw a d o w a ć jej to, i dokazałem sw e g o łatw o, bodaj czy n ie aż na drugą stronę. B yw ałem z ty m w szy stk im u niej często. D obrze b ar­ dzo w ygląd a, lu b ion a tu od w ielu , a n a w et od fa m ilii k rólew sk iej. T yle ma praw do tego, gdy jednak zacząłem z nią m ów ić o tym , co b liżej jest serca, ujrzałem łzy w jej oczach 16.

W liście Sienkiew icza wiele jest niedom ówień, sam a jed n ak postać Zaleskiej, dobrej, mocno egzaltow anej kobiety, zarysow ana została tr a f ­ nie. Bliska okazała się Sienkiewiczowi otaczająca Zaleską atm osfera sen ­ ty m en taln ej tkliw ości, jak sądzić m ożna na podstaw ie w iersza wpisanego przez niego do album u:

I ten , co tu zabłąkany, M ile przyjęty w tw e progi, W znaw ia zw iązek led w ie znany 1 tak daleki jak drogi,

O dbiegając w in n e strony D obrocią tw ą ośm ielony,

Jakież jeszcze m a życzenie? Jego nadzieją nieśm iałą, Jego szczęściem , jego ch w ałą, A by tu po nim zastało... W spom nienie tylk o — w spom nienie.

K . S.

6 listopada 1819, w D reźnie [k. 6v]

A utorstw o tego w iersza łatw o m ożna udowodnić. Na o statn ich k a r t­ kach album u (28v—3 1 v )17 tą sam ą ręką w pisany został w iersz Pożegnanie, także sygnow any inicjałam i „K. S.” Już na pierw szy rzu t oka u tw ór ten id en ty fik u jem y ze znanym Pożegnaniem z K rzem ień cem Sienkiew icza (wiersz album ow y różni się nieznacznym i tylko odchyleniam i od opubli­ kow anego tekstu). W w ydaniu u tw orów „wieszcza z K alin ów ki” zn ajd u ­ jem y W spom nienie. W iersz napisany w im io n n ik u pani B. Z., co rozszy­ frow ać można: B onaw enturow ej Zaleskiej. Pod w ierszem w skazane są

16 A n t o n i J. [A. R o l l e ] , L is ty K a ro la S ie n k ie w ic za z p o d ró ż y po E uropie.

1817— 1821. „K ronika R odzinna” 1889, s. 108—109.

17 M ożliw e, że k ied yś kartki te rozpoczynały album ; p ozostały na nich cyfry daw nej num eracji (1—16).

(13)

czas i m iejsce pow stania: „D rezno 1819 r . ” O statnia, p iąta część owego

W spom nienia stanow i przytoczony w yżej w iersz ze sztam bucha Zales­

kiej 18.

Om ówione zapisy w y czerp u ją zaw artość tej części album u, k tó ra wiąże się z zagraniczną podróżą Jo a n n y Z aleskiej. O ty m , ja k drogie b yły dla niej w spom nienia z ty c h lat, św iadczy n o tatk a pod jed n y m z pierw szych w pisanych do alb u m u w ierszy, zrobiona starczą, drżącą ręk ą w r. 1855: „O n sam mi zdziewosłębił szczęsne zrękow iny!” (k. 5). Je st to ostatni chronologicznie zapis. W cześniej jeszcze, w r. 1853, Erazm K ulikow ski „z m iłą chlubą d'la siebie” w y k on ał ry su n e k strzelającego am ora. Poza ty m i dw om a w y ją tk a m i alb u m u nie zapełniano po 1832 roku.

Jesienią 1830 Jo a n n a Z aleska b y ła w W arszawie. 3 w rześnia tego ro ku K o n stan ty D anielew icz, poeta i filozof, zw iązany ściśle z wychodzącym w W arszaw ie „P am iętn ikiem dla Płci P ię k n e j”, późniejszy w ychow aw ca i przyjaciel Z y g m u n ta K rasińskiego, w pisał w iersz do alb um u Zaleskiej (k. 13— 13v).

Czy znała Z aleska literack ie salony W arszaw y? Ja k i był jej krąg tow arzyski? J a k długo zn ajd o w ała się w stolicy? Czy zastało ją tam pow stanie? N a te p y tan ia odpowiedzieć nie p otrafim y. A le o jej postaw ie w ta m ty m okresie, o so lidarn y m udziale w losach polskich powstańców , m ożem y m ówić z p ełn y m uzasadnieniem . W iosną 1832 w ysyłano n a Sybir, przez K ijów , licznych uczestników pow stania. W ty m w łaśnie czasie poja­ w iają się w album ie Zaleskiej w zruszające zapisy — św iadectw a tragedii i m ęstw a ich autorów . Oto jed en z nich:

S k reślo n e u czucia m ężó w sła w n y ch w tym p am iętn ik u n ajlep szym są do­ w o d em p otajem n ych p ośw ięceń P ani dla w ła sn y c h w sp ółziom k ów ; n im jednak z rozproszonych k rain n ieszczęsn ych b ęd zie zd oln ym p o św ięcić P a n i W stęp w R ocznikach cier p ień — przyjm , Pani, w yraz w d zięczn o ści i uszanow ania, tym czasow o sk reślon y o d rętw ia łą ręką od jednego z brańców polsk ich — w K ijo w ie d. 23 m aja 1832.

M ich. K o l i ń [k. ll v ]

Nieco w cześniej in n y „braniec polski” zanotow ał w album ie Zaleskiej długie, jak że ch a ra k te ry sty c z n e dla k lim a tu m oralnego ty c h lat rozm yś­ lan ia (k. 27— 27v):

Z niknął Saturn i zło te m in ęły z nim w iek i! O dtąd w ie k i żela zn e nic n ie ubezpiecza;

S p ra w ied liw o ść na końcu przem ieszk u je m iecza, A narody tym p raw em rządzą s ię przez dzięki, J a k ie im nadać raczą m ied zia n e p aszczęki!

Z T rem beckiego 18 K. S i e n k i e w i c z , P ism a. T. 2: P race litera ck ie. P aryż 1864, s. 318—320.

(14)

C hociaż A lek san d er M akedoński w spotkaniu s ię z D iogenesem w y rzek ł słow a: „G dybym nie był A leksandrem , ch ciałb ym być D iogen esem ”, dow odzące, iż go niższym od sieb ie osądził. — C hociaż św ia t go w ie lk im okrzyknął, ja w ięk szy m uznaję D iogenesa, chociaż n ie był w ład cą W schodu, ale ty lk o n a ­ m iętn ości m ogących go uczynić A leksandrem . Chociaż N ap oleon nadburzył Europę sw oją sła w ą zw y cięstw a m i nabytą, ja w ięcej n ierów n ie cen ię m ęstw o i szlach etn ość K ościuszki, dobrocią sp raw y u czynionego bohaterem . W n ie ­ szczęściu o góln ym w zn ió sł się nad opinie, interes, intrygi i p otrafił zachow ać się w takim stan ie, do jakiego zaled w ie m ocą inną, obcą, b y ł przym uszony N apoleon. — Znajom a św ia tu w ielk ość R zym ian, do n a jod leglejszych k ątów św ia tu niosąca przem oc i spustoszenie — czyniąca w ieczn y rozbrat rodzaju ludzkiego, dzieląc go na patrycjów i p leb ejów — znosząc przeto w rodzoną każdem u czło w ie k o w i rów ność. — Ja w ięcej cen ię cich ą sław ę, a p raw d ziw ie w ielk ą i ograniczoną w sw oich krajach G recji — tę naturalną rów ność, która w zn o siła um ysły w szystk ich Grecji m ieszk ań ców jed n ostajn ie do dzieł p raw ­ d ziw ie szlachetnych i stąd rzeteln ie w ielk ich . Stąd to n ie dziw , że G recy są ­ d zili się być sp ok rew n ion ym i jed yn ie przez cn oty z bogam i; b ogam i i p ó ł­ bogam i m ianując tych, którzy dobrocią serca i cnoty w y ższo ścią nad innych celow ali. G dyby greck ie czasy trw ały teraz! n ajistotniej m ożna by b y ło n a ­ zw ać P anią B oginią Dobroci — teraz, gdy tyrańskie serca podbiły sobie w sz y st­ kie nazw isk a cnót i dobroci — w ielk ości i d ostojeń stw a — trudno by było znaleźć godny c zy n ó w P ani tytuł. — Ja n ie w duchu teraźniejszym , lecz w sty lu daw nej m ow y naszej, niecierpiącej pochlebstw a i uniżenia, nazyw am P anią K rólow ą N ieszczęśliw y ch — każdy z T w oich poddanych tu, P ani, przyzna Ci to szczerze. — G dybym m iał pióro T rem beckiego lub talen t M ickiew icza, tak sto so w n ie do m oich m yśli trafiających pisarzy, w cią łb y m tego ich daru na od d an ie dokładne dobroci T w ojej. Lecz gdy m i godnego Cię ta len tu braknie, składam tylko m oją w d zięczn ość, którą czu ję w sercu, i którą dozgon n ie czuć będzie m i najm ilszym obow iązk iem . Szczęśliw y, że dośw iad czyłem dobroci T w o­ jej, P an i! S zczęśliw y, że w Tobie, Polko, tak ie cn oty zn alazłem !

1832 г., 18/30 m arca w K ijo w ie, w dzień w y jścia na S yb erią jed en z liczb y w ie lu rów n ie cierpiących zap isał

K s a w e r y S zo k a lsk i

Spoza pożółkłych k a rte k sztam bucha w y zierają jeszcze jed ne tra g icz ­ ne losy, godne zająć osobne m iejsce w historii polskiej m artyrologii.

P ew ne wiadomości o Szokalskim zachow ały się w e w spom nieniach F ranciszka K nolla 19. W przeddzień zesłania na S ybir przyw ieziono K nolla do K ijow a i osadzono początkowo w w ięzieniu, a potem w ko m en d an tu rze i w koszarach w ojskow ych razem z innym i skazanym i za udział w po­ w staniu. W śród now ych swoich przyjaciół w ym ienia K noll urodzonych na W ołyniu: doktora Szokalskiego, ks. kanonika Sierocińskiego, inżyniera

M isiurew icza, i innych.

Ze w spom nień K nolla w ynika, że Szokalski studiow ał na u n iw ersy te­

19 F. K n o l l , P a m ię tn ik i ze S yb erii. P oznań 1883, od b itk a z „Gońca W ielk o­ p olsk iego”, s. 11— 13, 17, 27, 35. — M. J a n i k , D zie je P o la k ó w na S yb erii. K ra­ ków 1928, s. 150— 153, 157.

(15)

tach w C harkow ie i K ijow ie. Nie jest to jed n a k ścisłe. U rodzony w g u b er­ ni kijow skiej (w Lipowcach), K saw ery Szokalśki po ukończeniu h u m ań - skiej szkoły pow iatow ej w stąpił w 1826 r. na U n iw ersy tet w W ilnie, 31 g ru dn ia 1829 o trzy m ał ty tu ł lekarza drugiego stopnia i został przy­ dzielony do rezerw y w ojsk „działających przeciw ko arm ii T u rkó w ” 20. Za skuteczną w alkę z epidem ią cholery i dżum y (pracow ał wówczas w szpitalu p u łk u kingsburskiego) został nagrodzony O rderem Św. Jerzego drugiego stopnia i przed staw io n y do aw ansu jako „(utalentow any i god­ n y ”. Pod koniec 1830 r. skierow ano go jako lekarza do szpitala w ojsko­ wego w W ilnie. Po drodze do W ilna, dow iedziaw szy się o w ybuchu po­ w stania, przyłączył się do oddziału Kołyski. W d n iu 4 czerwca 1831 został aresztow any, a następ n ie decyzją sądu polowego I A rm ii, zatw ierdzoną przez w yższą in sta n c ję 5 lutego 1832, „za uchylenie się od służby pod pozorem choroby, złam anie przysięgi w iernopoddańczej, dobrow olne przyłączenie się do szajki polskich buntow ników — zdegradow any z po­ zbaw ieniem szlachectw a i odesłany do Oddzielnego K o rpu su S y b ery jsk ie­ go na służbę [...]” 21.

Po dw um iesięcznym p raw ie pobycie w K ijow ie Szokalśki razem z ko­ lejn ą p a rtią zesłańców w yw ieziony został etap em n a Sybir. Ju ż w drodze zaczął razem z Ja n e m Sieroeińskim p rojektow ać ucieczkę „przez kirgiski step do K okanii lub B u ch arii”. J a k w y n ik a z m ateriałó w późniejszego śledztw a, zam ierzali oni tak że w yw ołać b u n t w a rm ii rosyjskiej i w śród chłopstw a. T ru d n o te ra z odtw orzyć istotę ty c h planów .

Sierociński i Szokalśki rozw inęli szeroką działalność: w ciągnęli do spisku kilkudziesięciu oficerów zdegradow anych do stopnia szeregowców i służących w O ddzielnym K orpusie S yberyjskim , a tak że Polaków , zesła­ ny ch w zw iązku ze sp raw ą dekab ry stó w (P. Moszyńskiego), rozpow szech­ niali w iersze patrio tyczne, a n aw et p rzygotow ali odezwę rew olu cy jn ą w język u ro sy jsk im , rzad k i w ty ch latach w ypadek propagow ania idei rew olucyjno-dem O kratycznych. Oto jej tek st, skiero w any do żołnierzy i chłopów:

20 Центральный Государственный Архив Октябрьской Революции, oddz. III, jedn. zb. 448, cz. 289. — O osobach, k tóre w z ię ły u d zia ł w polskim, p ow stan iu 1®31 r. — k. I—IV. — Центральный Государственный Военно-Исторический Архив СССР, oddz. 801, bad. 109/96, jed n . zb. 5: Дело о лекаре Виленского военного госпиталя Шокальском (1832), к. 5— 6v. — О S zo k a lsk im zob. także: A. G i 11 e r, H isto ria p o w s ta n ia n a ro d u p o l­

sk ieg o w 1863— 1864 r. T. 3. P aryż 1867, s. 501. — Eu. H e l l e n i u s z , W sp o m n ien ia n a ro d o w e . P a r y ż 1861, s. 381. — K. W o l i c k i , W s p o m n ie n ia z c za s ó w p o b y tu w c y ta d e li w a r s z a w s k ie j i na S y b e r ii. L w ó w 1876, s. 169— 182. — L. J a n o w s k i , W p r o m ie n ia c h W iln a i K r z e m ie ń c a . W ilno 1923, s. 169. 21 Центральный Государственный Военно-Исторический Архив СССР, oddz. 9, ta jn e akta, jedn. zb. 5, cz. 11(2: Ссудное дело о бывшем председателе Омского областного правления полковнике Маркевиче (1837), к. 247.

(16)

N A D U Ż Y C IA W P A Ń S T W I E R O S Y J S K IM

Szlach cie dana jest ca łk o w ita w ład za nad chłopam i, z obrazą ludzkości i p o­ g w a łcen iem w szelk ich praw natury; w szy scy p rzecież od jed n ego A dam a pochodzim y. U rzędnicy sprzedają sp raw ied liw ość za p ieniądze i zam iast ład zaprow adzić, sam i p ierw si u ciem iężają lud.

R ządzący podatki zbiera i rekrutów , a narodow i n ie zd aje sp ra w y z tego, co z n im i robi; przedłuża w o jn ę dla sw ojej tylk o sła w y , rozszerzając granice p ow ięk sza liczb ę n ieszczęśliw y ch w państw ie. A żeby naród n ie m ógł podnieść g łow y i upom inać s ię o sw o je — u trzym uje go w ciem n o cie i n ie ośw ieca; n ajw yższą przecież obrazą dla ludzkości jest zakaz drukow ania k siążek, zakaz podróży itd.

Ż ołnierze żyją, że trudno gorzej, i otrzym ując p ien ią d ze w lo k ą za sobą jarzm o n iew oli, a n aw et k rew przelew ają, b ow iem i tu rzecz zależy od o ś w ie ­ cenia.

R eform a m oże zam ykać się w krótkich sło w a ch : N ie m a panów — n ie m a m onarchy 23.

Na skutek donosu zaczęły się w 1834 r. aresztow ania w O m sku i in­ nych m ie jscowościach n a Syberii. Do spraw y w ciągnięto 42 osoby. Śledz­ tw o wlokło się k ilk a lat. Nowe prześladow ania nie złam ały spiskowców. W aktach sp raw y zachow ały się dw a w iersze Sierocińskiego, pisane w w ięzieniu. N iezw ykła jest ta siła ducha, k tó rą zachow ał do końca dni swoich nieugięty ksiądz kanonik! Oto jed en z tych w ierszy:

M am że z ujm ą m ej duszy, z ludzkości obrazą, K iedy m n ie kąty n ie przestają sm agać, Jak bezduszny n iew oln ik , jak bezduszny N azo T yranów o m iłość błagać?

N ie... ten, c o nigdy n ie zgiął czoła, Co śm ia ł z w ięzó w szydzić,

Co śm iał sw o ich zw y cięzcó w ja w n ie n ienaw idzić, Ten w zgard zić nim i zdoła.

Ty, którego zw ą p a n em te od w ieczn e lody,

Z sercem nad n ie zim niejszym , w rogu praw sw obody! J eślić jeszcze zostaje ludzkości uczucie,

Jeśli czu jesz zgryzotę w su m ien iu w yrzu cie? Stań w tk liw ej ojca postaci,

K tórąś tw e czoło okryw ał, G dyś ła sk a w ie p od p isyw ał

U kazy p o tęp ien ia m n ie i m oich braci, Stań potw arzą przed m ym okiem I nasyć s ię m ym w idokiem .

K rw i pragniesz, uderz, w ytrysk a jej zdroje, N asyć serce krokodyle,

T yle ty lk o zostaw , tyle,

Ile jej na rysy potrzeba m i tw o je — Lecz stoj, na radość będzie ci w ydarta, N ad m ojej zem sty k rw a w e op isy

(17)

Z im nych d ziejów jedna karta Lepiej od d a tw o je rysy — Rzekł... a la sy i sk ały

W olnych uczuć w y g n a ń ca odbić n ie u m iały 2:1.

O ryg in aln y tek st drugiego w iersza nie ocalał. Z nan y jest tylk o w p rze­ kładzie rosyjskim , sporządzonym n a potrzeb y śledztw a. Ta patrio ty czn a spowiedź skiero w ana do potom nych nosi ty tu ł: K siądz-patriota, pieśń

historyczna z czasów bohaterskich. P rzy taczam p e łn y te k st przekładu,

k tó ry przek azu je treść poetyckiej biografii tego polskiego „syna w iek u ” :

Обижен от чужих, свои изменилиa Тогда, когда к защите отечества воспламенял. Ксендз-Патриот, и в дикий край загнанный Так о неблагополучии своем пел: Вы, поля, леса! — вы прекраснейшие равнины! Какого вы обожания достойны! Не обожать вас было бы непростительно, и Тот бы имел сердце испорченное. Когда храбрые земли Польской любимцы Против ездоков восстали, — Почтенные Овручской земли жители Предупредить себя в том не дозволили. Свобода или смерть! раздались голоса. Юношество пылает живостью огня; Толпы предприимчивых в городе блеснули, Между ими знамя свободыь. Не одна мать, обливаясь слезами, Говорила: „ступай сын, отрада моя!” Любезная, милому своему оружие препоясывая, говорила: „Не забудь, что ты поляк, и я твоя!” Окружен духовенством, впереди народа, Благословил я их намерение. Боже! помоги защищать отечество И православную польскую веру! Господняя ли воля была, Или успехи наши были тому поводом0, Что нас победила значительная сила, Во рвах под Овруча укреплением. Враги в город вторнулись с разгорячением, Не простили из нас никому: Мучили, грабили, распространяли мщение Как в храмах Божиих, так и в домах жителей. Трех Иеремиев кончина мученическая постигла^ Четвертый тяжело изрублен, Прочие побои либо раны претерпевали; Монастырь весь разграбили. Меня, молящегося, застали в церкви, Потащили с прочими в острог, 23 Jw ., cz. 7, k. 148v.

(18)

Нанесли мне множество обидных неуважений, Приказали меня расстричь, При совершении сего прискорбного обряда Слышны были человеческие вопли; После меня изторгли из объятий моей любезной родины, Сослали в ссылку. С рождения вспоминаю мою родину чувствительно, Рыдая обливался слезами, что Отец мой в заточении кончил несчастную жизнь, Ибо и он за отечество соболезновал®. Вспомнив все прошедшее, переменил тон мой в плачущий И нынешнюю жизнь мою так пою: В ссылочном краю, в вечном холоде, Где мало знают Бога и добродетель, Как тысячи моего народа, Одни страшные кандалы таскают, Прочие под землей роют ничтожный металл, Здесь я заметил... сердце мое закипело На зрелище пороков, унижающих человечество; Тогда моя надежда исчезла К отысканию отнятой у меня свободы. Тут то я взялся с прочими советовать тайно: Как бы решительно кончить наши намерения, Чем позорную жизнь терпеть. Хорошо мыслящие одни советовали Искать отечество Беньовского следами, Другие намеревались распространить Свободу Гвильгельмов примером. Всё шло хорошо, но изменник запроданный Наше намерение открывает, меня заковывают в кандалы, В глухом заточении тягостные дни провожу, Ни в ком надежды к спасению не имея; Однакож никогда подло не трушу — И у тиранов помилования не прошу; Только молю Бога моего скрытно, Дабы сохранил меня либо сократил мою жизнь. Прочь выдуманные разные мучения! Три года мстительная рука угнетает меня! Тягостнее смерти мои терпения Кто другой окончит? Примечания] Сероциньского: а Отставной один поручик В. П., служивший экономом в имениях духовных, донес о заговоре. ь По уничтожению мятежа, знамя отослано в столицу, который его возил — произведен в офицеры. с Множество было указывающих, а мало кто подвергался. d Левицкий Базилиан убит прикладом на монастырской лестнице; Дверницкий помер в остроге, Дитковский в Тобольске, Славиновский ранен в голову, Шимановскому до двух­ сот нагаячных ударов дали в спину. е По уничтожению шайки под предводительством Колыски, взят он в Байсано, — ныне скончался.

(19)

Na końcu w id n ieje uw aga: „D rugą część m ożna śpiew ać tak, jak D u ­

m ę G lińskiego” 24

W krótce ciężkie cierpienia Sierocińskiego zakończyła zaiste m ęczeń­ ska śm ierć. W 1837 r. śledztw o w „spraw ie om sk iej” zostało zakończone. W pierw szych dniach m arca w ykonano w yrok. Sierocińskiego przegnano przez 6000 pałek; w kilk a godzin po tej m ęce zm arł.

Szokalskiego tak ż e skazano n a 6000 pałek, ale życie u rato w ał m u zna­ jom y z w ileńskiego u n iw e rsy te tu , lekarz Szaniaw ski, p racu jący w szpi­ ta lu w ojskow ym w om skiej tw ierd zy. Szokalskiego odesłano do N erczyń- ska, a stą d — po now ej, nieudanej próbie ucieczki, razem z Pio trem W ysockim — do A k a tu ju 24a.

W k ilk a la t później Szokalskiego w ypuszczono na osiedlenie, ale cier­ pienia, k tó ry c h doznał w Irk u ck u, n ad w eręży ły jego zdrow ie psychiczne. W ro k u 1847, w czasie jednego z ataków ro zstro ju psychicznego, zakoń­ czył życie sam obójstw em .

T aki je s t sm u tn y dalszy ciąg jed nej z o statnich k a rt w sztam buchu Zaleskiej, dalszy ciąg uch y lający zasłonę znad pogrzebanej w archiw ach historii „spisku om skiego”. W pisy polskich pow stańców zam ykają album , a dla nas i dzieje życia samej Zaleskiej.

J a k ju ż w spom nieliśm y, po r. 1832 alb u m u w zasadzie już nie zapeł­ niano, a in n y m i źródłam i w iadom ości o późniejszym życiu jego w łaściciel­ ki praw ie nie dysponujem y. D la sam otnej starzejącej się kobiety, pro w a­ dzącej w la ta c h trzy d ziesty ch pensję w K ijow ie 25, w szystko najjaśniejsze i najw ażniejsze, zwłaszcza ro m an ty czn a p rzy jaźń z M ickiewiczem, pozo­ stało w sferze dalekich w spom nień. M iędzy b arw n y m „salonow ym ” ży­

24 Jw ., k. 219V— 220. Z ach ow ała s ię tak że rosyjska w ierszo w a n a relacja o tych w y d arzen iach . Z u p ełn ie przypadkow o w A rch iw u m Jełagin ych (Государственная о р ­ дена Ленина, библиотека имени В. И. Ленина, oddz. 99, t. 17, jedn. zb. 41) od k ry­ łem w iersz P o ls k i b u n to w n ik . J e st to od p is n a papierze z 1837 r. W idocznie w iersz p o w sta ł w ty m m niej w ięcej czasie, gdyż treść jego m a ja w n y zw iązek z e „spraw ą o m sk ą”. A u torem b y ł najpraw dopodobniej jed en z u rzęd n ik ów k o m isji śledczej, a w k ażd ym razie k to ś dobrze ob ezn a n y z jej d ziałalnością. W iersz n ap isan y został pod siln y m w p ły w e m P o lta w y i tzw . an typ olsk iej try lo g ii P uszk in a; ró w n ie ła tw o zap ożycza a u to r p atos rom an tyczn y m on ologu z D um R ylejew a. T o p oetyck ie „opus”, g od n e u w a g i ze w z g lę d u n a s w ą p ry m ity w n ą n ib y ja sk ra w e b arw y łu b ia n eg o ob raz­ k a n ien a w iść do „sy n ó w niesp ok ojn ego b u n tu ”, zam ieszczam y na k ońcu artykułu. 24a W sło w a ch p ełn y ch w sp ó łczu cia p isał o ofiarach procesu om sk ieg o dekabry­ sta M. S. Ł u n i n (Сочинения и письма. Петербург 1923, s. 53) w lista c h z z esła ­ n ia w A k a tu ju .

25 W 1838 r. zarządzono, być m oże w zw ią zk u z aresztow an iam i w sp raw ie Sz. K onarskiego, o b serw a cję J. Z alesk iej. N iestety m ateriały p o licy jn e dotyczące „w ła ścicielk i p en sji w K ijo w ie, Z alesk iej, w p a ja ją cej w y eh o w a n ico m zasady r e w o ­ lu c y jn e ” (Центральный Государственный Архив Октябрьской Революции, 1 eks., oddz. III, 1838, spr. 154) — n ie za ch o w a ły się.

(20)

ciem św iatow ej dam y, odzw ierciedlonym n a w ielu k a rta c h album u, a jego ostatnim i tragicznym i akordam i leży cienka w a rstw a wpisów z lat

1825— 1828.

O kres odesko-m oskiew ski o tw ierają sen ty m en taln e w ariacje na tem at trzech w yrazów :

P R Z Y J E M N IE , M IŁ O , L U B O

D aleki od rodziny przechodzień w śród obcych krajów i lu d zi zapom ina w y ra zó w tchnących sw ob od ą i pokojem duszy; lecz pam ięć ich m ocniej się o d św ieża, k ied y m u niesp od zian ie nabiegną ch w ile p r z y j e m n e , m i ł e i l u b e . P ozw ól, Pani, abym się dłużej w te w yrazy tw oją dobrocią w sk rze­ szo n e w p atryw ał, jak w kolory znikającej tęczy. I p r z y j e m n e , i m i ł e ,

i l u b e tak jest w ła sn o ścią naszego uczucia, jak ró żn e d źw ięk i do jednego n ależą narzędzia. W szystk ie są w yp ad k iem zgodności u m ysłu i serca albo ta ­ k iego sta n u duszy naszej, który byśm y in sty n k tem n iejak o przedłużyć żądali. — P r z y j e m n e w ra żen ia są częste, jesteśm y szczodrzy w u życiu tego w yrazu, oszczęd n iej m i ł y m i zow iem y i żyw iej przypom inam y, l u b e w ra żen ia tk w ią m ocn o i w y b ra ń szy m w ła śc iw e są duszom . W l u b y m z le w a się p r z y ­ j e m n e i m i ł e w jed en akord, k tórego d op ełn ien iem jest urok w ią żą cy do przedm iotu w ó w cza s naw et, k ied y nam zn ik n ął sprzed oczu. D latego p r z y ­ j e m n e rzucam y niech ętn ie, m i ł e opu szczam y z żalem , lecz jak że trudno o d ry w a m y się od tego, cośm y l u b y m n a z w a l i : w p r z y j e m n y m i m i ­ ł y m jesteśm y jeszcze panam i, w l u b y m w ład za n asza w ięźn ie, stajem y się zależni. W idok p ięk n y odkryty m oże nam m iejsce ja k ie uczynić p r z y j e m - n y m, pam iątka la t d ziecinnych uczyni je m i ł y m , 1 ub y m pozostanie m iejsce u św ięcon e tk liw szy m przyw iązaniem , sa m n aw et grób m atki! D o p ierw ­ szeg o iść, do drugiego sp ieszy ć będziem y, na ostatn im sta n iem y sa m i o so b ie niepom ni. P r z y j e m n y m poetą jest każdy, kto toczy rym w a żn y i gładki, w m i ł y m sieb ie czytam y, l u b y m te n się staje, k to o p iew a p rzedm iot czci naszej. Sm u tek m a sw o ją przyjem ność, dum anie tragiczn e m oże być m i ł y m , w cierp ien ia ch za w iarę, praw dę, p iękno i o jczyzn ę l u b o ś ć się ukryw a. P r z y j e m n e p ociech y niosą znajom i, m i ł e odbieram y od krew n ych , od przyjaciół, l u b y m i koi boleść naszą sam a ty lk o religia.

J eżeli ta karta sp raw i p r z y j e m n o ś ć , m i ł a m i sta n ie się ch w ila , w którą ją pisałem , a l u b y m w spom nienie, żem ją p isa ł dla Pani. [k. 22v]

Nie byłoby chyba potrzeby tak hojnego cytow ania ty ch przykładów „ g a la n te rii” album ow ej, gdyby nie data i nazw isko piszącego: „Odessa, 14 kw ietnia 1825. F. M alew ski”. Im ię jednego z najbliższych przyjaciół M ickiewicza, razem z nim żyjącego w Odessie, pozw ala dostrzec w tej, zdawać b y się mogło, czysto salonow ej pisaninie reflek sy filom ackich „ćw iczeń” na tem a ty m oralne, jakieś realn e fa k ty życiowe. Do u tyskiw ań M alewskiego („Daleki od rodziny przechodzień w śród obcych k rajó w i ludzi zapom ina w yrazów tchnących swobodą i pokojem duszy”) n aw ią­ zuje i w jakiś sposób polem izuje z nim i w iersz Żeglarz ze sw ym w ezw a­ niem do nieugiętości i w alki z żywiołam i. Żeglarz został w pisany przez M ickiewicza do alb u m u J o a n n y Zaleskiej w ty m sam ym dniu co i tek st M alewskiego — 14 kw ietn ia 1825. N iestety, w album ie wiersza tego brak.

(21)

Z nany autog raf, k tó ry znajdow ał się w zbiorach L. K ronenberga, zaginął, nie m am y więc możności poró w n ania go z pozostałym i k a rta m i album u 26. N astępn y chronologicznie w pis udało się odczytać ty lk o dzięki prze­ św ietleniu; był on zrobiony n a k a rtc e w klejo n ej później w opraw ę. N ie­ jaki „le cher F ilistrie” pisał:

C h acu m v e u t su r l’a lb u m , tr a c e r d es v e r s chaises ou d es tr a its em p ru n tés d es p lu s sa v a n ts é crits; C ’e s t un ta b le a u m ê lé d es fig u res ch a rm a n tes te l que le P o t-p o u r r i l’e s t d ’o d eu rs ra v issa n te s de m ê m e on. V o tre e sp r it ta n t d es d iv e r s ta le n s le tr o u v e n t réu n is du c h o ix d es sen tim en s, la bon té, la dou ceu r, le rare c a ra c tè re ; N o b le a m a b ilité ; la grace q u i sa it p la ire ; V o ilà le P o t-p o u rri, e t v o ilà tr a it p o u r tr a it L ’a [...] m a is tr è s choisi, que re n d re V o tre p o rtra it.

N ajbard ziej in te re su ją c a je s t w ty m zapisie data: „Odesse, le 20 de

D ecem bre 1825”, św iadcząca, że pod koniec roku Zalescy ciągle jeszcze

znajdow ali się w Odessie i oczywiście spotykali się z M ickiewiczem tuż przed jego odjazdem do M oskwy, k tó ry nastąpił 22 listopada 1825.

W ty m sam ym m niej więcej czasie M aurycy Gosławski w pisał do alb um u Zaleskiej swój w iersz Do uśm iech u (k. 16v, 17v, 20v, 2 6 v )27. W latach 1825— 1826 byw ał G osław ski często w Odessie, k o n tak tow ał się tam z M ickiewiczem i był bliskim znajom ym — o czym św iadczy al­ bum — ro dzin y Zaleskich.

Obecność M ickiewicza w yczuć m ożna i w in n y ch zapisach. Oto na przykład c h a ra k te ry sty c z n y „ćw iekopis” P io tra A ndriejew icza W iaziem - skiego, jednego z bliskich przyjaciół i opiekuna polskiego poety w Mo­ skwie i P e tersb u rg u . Je st to fra g m en t jego w iersza Станция, z pew nym i w ariantam i: Umizgać się: За это слово, Хотя ушам оно сурово, Я рад весь наш словарь отдать. Оно щекотит мысль и грудь Того, кто воздухом Варшавы Был упоен когда-нибудь, И из горнушек wiejskiej kawy Пил нектар м е д л е н н о й отравы . Moskwa. Wiaziemski [k. 8v]

Możliwe, że w pisu tego dokonano w łaśnie w te n „ tłu sty w to re k ” 8/20 lu teg o 1828, k ied y W iaziem ski razem z M arią Szym anow ską słuchali u Z aleskiej im prow izacji M ickiewicza. Opis tego w ieczoru zachow ał się w korespondencji W iaziem skiego z żoną. O ty m sam ym spotkaniu opo­

26 K w e stie te szczeg ó ło w o om aw ia i an alizu je Cz. Z g o r z e l s k i w U w agach

e d y to r sk ic h do A. M i c k i e w i c z a D ziel w s z y s tk ic h (t. 1, cz. 2. W rocław 1972,

s. 328—331). W yd aw ca p o w o łu je się na n in iejsze studium , które u d ostęp n iłem m u w m aszyn op isie, oraz dorzuca sp oro n ow ych, cen n ych konstatacji.

21 „D zien n ik W ile ń sk i” 1826, t. 1, L iteratura N adobna, is. 381—382 (tytuł w iersza

Cytaty

Powiązane dokumenty

Sytuacja przedstawiałaby się następująco: organ przyjął, że dana osoba jest członkiem zarządu; osoba ta kwestionuje fakt swojego powołania z uwagi na nieważność

Odsłonięto warstwę kulturową o grubości 60-70 cm, z materiałem krzemiennym (neolit), ułamkami naczyń (wczesna epoka żelaza, wczesne średniowiecze, średniowiecze,

Artykuł zawiera także uwagi tyczące innych form uzbrojenia ochronnego stosowa- nego przez Rzymian (szczególnie interesujące są wywody autora tyczące pance- rzy typu

W stosunku do „auto mobil”, produkcja TVN jest zdecydowanie gorzej przygotowana i dopracowana, wydaje się być robiona na siłę, chcąc dogonić istniejące już programy

Poproś chętne dzieci, aby zaprezentowały swoje „zdjęcia” i opowiedziały, co jest na nich widoczne (co chciały pokazać – czy zdjęcie pochodzi z satelity, czy z samolotu)

One can observe attempts to study trans-border cultural sectors compatible to Goerlitz- Zgorzelec in the light of repetitive valorizations of urban settings, facilitated by

Structural reliability analysis (SRA) comprises a set of methods and models that can be used for the probability and risk based decision making with respect

- ID1: authorisation “NL-Alert” (recognise alarm) - Risk: description of the incident (+ its danger) - Location: site of the incident (+ impact area) - Action: required actions