• Nie Znaleziono Wyników

Ostatnie lata amerykańskiej służby Kościuszki. (1781-1784)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Ostatnie lata amerykańskiej służby Kościuszki. (1781-1784)"

Copied!
26
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

Ostatnie lata amerykańskiej służby Kościuszki.

(17811784).

I.

Sy tu a cy a na Południu.

P o w sta n ie am ery k ańsk ie w y buchło w koloniach północnych, na nie też s k ie ro w a n e b yły pierw sze ciosy ze stro n y rząd u J e r z e ­ go III. P ie rw o tn y m planem rządu tego było podbicie kolonii p ó ł ­ nocnych, ja k o ogniska buntu. O p a n o w a n o więc kolejno Boston, Nowy Y o rk i Filadelfię — stolice trzech najważniejszych p a ń stw północnych. Niepow odzenie kom pletne było wynikiem tego planu. Z trzech m iast w ym ien io n y ch po upływie pięciu lat wojny pozo­ stał w rę k u Anglii tylko N ow y York, a w y p r a w a B o u rg o y n e ’a, skie­ ro w a n a k u rozdzieleniu kolonii północnych przez u tw orzenie p o ­ łączenia N o w eg o Y o r k u z K a n a d ą d ro gą w o d n ą H u d s o n u , s k o ń ­ czyła się uwięzieniem całej armii tego wodza.

S ta ło się widocznem dla każdego nieuprzedzonego, że plan o p an ow an ia p ó łn o cy był b e z pow rotnie chybiony. Ministeryum a n ­ gielskie utw orzyło więc nowy: zdobycia kolonii z południa. Lord G erm ain w y p ra c o w a ł je g o szczegóły.

W c ze śn ie ju ż w y słany był gen. P ré v o st z oddziałem wojsk do F lo ry d y . T e r a z p rzesłano mu z N ow ego Y o rk u posiłek w li­ czbie 5,000 żołnierza. Liczono także na tory só w , k tórz y mieli zwię- kszj^ć szeregi armii angielskiej, i na indyan, których chciano r z u ­ cić na zach od n ią granicę p ołudniow ych stanów, ja k to uczyniono na północy.

T u je d n a k ujaw niła się niedogodność plano w an ia akcyi wo­ jennej z za oceanu. M inisteryum angielskie nie w iedziało o tem ,

że zachodnie pogranicze kolonii zostało zabezpieczone przez e n e r­ giczną p o s ta w ę o sad n ik ó w z za A lleg b a n ó w i Niebieskich gór,

(3)

przez tak zw an y ch „ludzi z głębi lasó w ' (backw oodsm en), którzy, pod do w ó d ztw em przedsiębiorczego C la rk ’a, zdobyli angielskie p o ­ sterunki p o gran iczne i rozszerzyli w tym k ieru n ku te ry to ry u m ko­ lonii, k ładąc podw alin y przyszłych stanów: T e n e s s y i Illinois.

Jakk o lw ie k b ą d ź, p lan był dobrze ob m yślany i energicznie w y ­ konany. S ta tk i i posiłki p rzy b y w a ły obficie. Żagiew w ojny cywil­ nej rzucona była w obu Karolinach i w Georgii, a zaczęta tu w alka n ajtrudniejszą b y ła do p o k on a n ia dla a m e ry k a n ó w i ciągnęła się najdłużej z całej wojny.

J u ż w r. 1878 P ré v o st w ysłał z F lo ry d y dwie kolumny, u tw o ­ rzone z reg u la rn e g o wojska, oraz zg rom adzonych tu to ry s ó w z obu Karolin i Georgii. Kolumn}7 te zostały w praw dzie o d parte od fortów Su n b u ry i n a O geech ee R iver, zajętych przez a m e ry k a ­ nów, lecz sp u sto szy ły po drodze kraj cały, rabując domy, z a b ie ra ­ ją c bydło i niew olników. G e n e ra ł a m erykański, R ob ert H ow e, d a ­ remnie usiłow ał oprzeć się pułkow nikow i Cam pbelle, k tó ry n a czele 3,000 ludzi w targ n ął do S a v a n n a h , zabierając 500 je ń c ó w i ob­ fite z a p a s y amunicyi. P ré v o st, n a wieść o tem, w yruszył na Sun- b u ry i zdobył je, a Cam pbell A u g u stę . W ten sposób cała G e o r ­ gia znalazła się w ręku nieprzyjaciół.

W r. 1779 k o n g res m ian ow ał gen. L ink o lna do w ódcą armii południow ej. D o b ry organizator, lecz nieudo lny dow ódca, Linkoln zgrom adził rychło przeszło tysiąc ludzi w Karolinie południow ej n a brzegu rzeki S a v a nn a h , a p u łko w n icy jeg o stoczyli parę pom y śl­ nych po ty cz e k z oddziałami rab u n k o w y m i nieprzyjaciół. Lecz, po otrzym aniu posiłków z północy, L inkoln rozpoczął niefo rtunn e kroki zaczepne. Oddzielił więc przedew szystkiem 1,500 ludzi pod d o ­ w ó dztw em A s h e ’a do zajęcia A u g u sty . O ddział ten stał się ła tw ą zdobyczą nieprzyjaciela. S a m Linkoln z głów ną silą w yruszy ł na C harleston, lecz P ré v o st w yprzedził go i pędząc przed sobą o d ­ dział M oultrie’go, zbliżył się z 3,000 ludzi do Charlestonu. Mie­ szkańcy gotowi byli poddać^.miasto g enerałow i angielskiem u i już zaczęły się p e rtra k ta c y e w tym przedmiocie, gdy p rzy b y w a ją c y z częścią swej legii Pułaski stoczył niezbyt pom yślną potyczkę z niezrów nanie liczniejszym nieprzyjacielem. Oddziałało to jed na k dod atn io na usposobienie obyw ateli, skłaniając ich, obok p ersw a- zyi o b u g e n e ra łó w , do oporu. W ie ś ć o zbliżaniu się Linkoln a zmusiła P r e v o s t a do cofnięcia się od C harlesto nu, a g o rą c a p o ra roku p rz e rw a ła czynności w o jenn e do 1 września. W tym czasie przybył d ’E stain g z flotą francuską, wracając z Indyi Zachodnich i zbliżył się do w yb rzeży S a v a n n a h . P o zdobyciu czterech s ta t ­ k ó w angielskich, zap ro po n o w ał Linkolnow i w sp ó ln ą akcyę przeciw

(4)

te m u miastu. Pułaski, k tó ry p ośredniczył w nawiązaniu sto sunk ów m iędzy flotą fran cusk ą a arm ią am erykańską, zginął podczas nie­ pom yślnego szturm u na S a v a n n a b , 8 października.

Po tej nieszczęsnej i k rw aw ej próbie, flota francuska opuściła niegościnn e wybrzeża K a roliny z o b a w y przed burzliwą p o r ą roku; milicya Georgii i K a ro lin y Połu d n iow ej w róciły do dom ów, a Lin- koln z resztkam i armii zam knął się w Charleston.

P o ra żk a ta ośmieliła licznych to ry só w południa. Anglicy zor­ ganizowali sw oją adm inistracyę w G eorgii i zaczęli su row e repre- sy e n a d m ieszkańcami, zmuszając o p o rn \rch do zaciągania się w sze­ regi oddziałów lojalistów. T e rory z m ten na razie stłumił w szelką opozycyę.

T ym czasem Clinton, po o trz y m an iu posiłków z Anglii i po ew aku acy i R h od e Isla n d ’u, opuścił (26 gru dn iu 1779) z flotą Nowy York, mając 8,500 ludzi, z którym i pom yślnie przy b y ł do T y b e e ku końcowi stycznia 1780 r. T u wzm ocniony został przez 3,000 ludzi P re v o sta , a dalsze posiłki p o w o łan e zostały z N ow ego Yorku. 9-go kw ietnia anglicy opanow ali port, a 12 maja L inkoln po d d a ł się z nieliczną sw ą armią, oddając C h arlesto n nieprzyjacielowi.

Była to je d y n a zorgan izo w an a siła a m e ry k ańska na południu. Nikt teraz nie staw iał op o ru anglikom w Karolinie Południow ej. Zajęli oni A u g u s tę i Ninty-six. O ddział wirginijczyków, idący ku Charlesto n , został ujęty w niew olę i w p rzew ażnej części w y m o r­ d o w a n y , po po d dan iu się. Rozszerzono tu takiż terroryzm , jak w Georgii. 1 czerwca Clinton w y d a ł odezwę, obiecując „przeba­ czenie" wszystkim , którzy przyjdą, aby zgłosić swoje p o d d a ń stw o monarchii, a 3 czerwca drugą, grożącą wszelkiemi karam i, spada- jącem i na b u n to w nik ó w , tym, którzy nie złożą przysięgi.

W trzv ty godnie po zdobyciu C harlestonu, Clinton pisał do sw e go ministra: „Mogę śmiało twierdzić, że mało je s t ludzi w K a­ rolinie Połu dn iow ej, którzy by nie byli pod bronią z nami, lub też naszym i jeńcam i". Lecz w samym ucisku tkw iły zawiązki p o w s ta ­ nia. P o lity k a angielska nie p ozostaw iała środka między poniże­ niem , śmiercią lub r u in ą z jednej stro ny , a czynną słu żb ą w armii brytańskiej z drugiej. T o też znalazły się rychło jednostki energi­ czne, które ud ały się do lasów, twmrząc drobne ogniska organiza- cyi partyzanckiej. G d y 12 lipca 1780 r. jeden z drobnych oddzia­ łó w angielskich ud ał się do pewnej wsi ze zw ykłem dziełem zni­ szczenia, a je g o do w ó d c a obojętnie słuchał błagania kobiet o za­ cho w an ie ich do m ó w i dzieci, nagle w sąsiedztw ie dał się słyszeć okrzyk w o je n n y i garść p a rty z an tó w rzuciła się na siepaczy, a cho­ ciaż mniej liczni, niespodziew anym atakiem i odw ag ą odnieśli s ta ­ O S T A T N I E L A T A A M E R Y K A Ń S K I E J S Ł U Ż B Y K O Ś C IU S Z K I. 6 9

(5)

now czą przew agę, zabijając kap itana i większą część patrolu. T o pierw sze hasło o p o ru podniosło d ucha kolonistów . W k r ó tc e o d ­ działy a m e ry kań sk ie z w ię k sz y h ’ się licznymi w h ig a ’mi, p rzym u sow o zaciągniętymi do w ojska angielskiego, a kilka zwycięskich p o t y ­ czek p o w ściągnęło teroryzm najazdu, p o d sy c a n y dotąd be z kar­ nością.

J e d n o cześnie m yślano o P o łu d n iu i w głównej k w a te rz e i w K ongresie. W a sz y n g to n wysłał był jeszcze przed upadkiem C h a rle sto n u De K alba z 2000 ludzi na odsiecz tego miasta. P r z y ­ by ł on wszakże do p iero 20 czerwca, zastając wszystko w rozbiciu. Na głó w n ego d o w ó d cę p ro je k to w a ł W a s z y n g to n G r e e n ’a. Lecz K o n g re s w}d)rał n a stan ow isk o to G a t e s ’a, dając mu przytem z u­ pełnie niezależne od głównej k w a te ry stanow isko.

Zaszczyt ten słusznie należał się pog rom cy B o u r g o y n e ’a, a w czyjeż talen ta w ojskow e m ożna b yło więcej zaufać, jak nie teg o dośw iad czon ego i w y p ró b o w a n e g o d ow ódcy? F a b iań sk a t a k ­ tyka głównej k w a te ry nie z n ajdo w ała bezw zględnego uznania w K ongresie.

II.

Znowu z Gates'em.

P ierw szą m yślą G a t e s ’a po otrzym aniu nominacyi na głó­ w n e g o d ow ó d cę n a p o ł u d n i u г) było zapew nien ie sobie w s p ó ł­ udziału Kościuszki. Rychło po otrzym aniu wiadomości o niej, pi­ sał do A rm stron g a:

„Drogi przyjacielu,

P o rozstaniu się z tob ą w Y ork tow n , dostałem się do wła­ snego ogniska bez p rzygód lub jak ic h kolw ie k niedogodności, prócz zmarzniętych n iek ied y r ą k i nóg. Zdaje się jed n a k , że nie będę już więcej cierpiał p odobnej kary, gdyż k o n g re s w yznaczył mi d o ­

w ó d z tw o na południu.

„ W stę p u ją c na ten n o w y i (jak twierdzi Lee) . n a jtru d n ie j­ szy z te a tró w wojny, m oją pierw szą m yślą by ł w y b ó r inży­ niera, g e n e ra ln e g o ad ju ta n ta i k w aterm istrza. Kościuszko, H a y i T y , jeśli zdążę w as do tego skłonić, będziecie pełnili te urzędy a spełnicie je dobrze. D o sko n ałe zalety P ola ka, o których wiesz

(6)

O S T A T N I E L A T A A M E R Y K A Ń S K I E J S Ł U Ż B Y K O Ś C I U S Z K I . 71 sam najlepiej, uznane teraz zostały w głównej kw aterze i m ogą skłonić innych do zapobieżenia, aby się z nami nie połączył. Lecz skoro raz sam przyrzeknie, będziem y jego (udziału) pew ni" !).

N iepew no ść tu w y n u rz o n a co do możności uzyskania K o ­ ściuszki, spoczy w ała na sm utnem dośw iadczeniu z przed roku, kiedy p ro śb y zarów n o G a te s ’a jak i sam ego Kościuszki o uwolnienie go z W e st-P o in t, sp o tk ały się ze stan o w czą od m o w ą W a sz y n g to n a . I teraz, j a k wiemy, „wyzwoienie" z W e st-P o in t (używając w y ra ż e ­ nia Kościuszki) n astąpiło dopiero w p o czątku sierpnia i to po czę­ ści w sku tek p rzy p a d k o w y ch okoliczności, któ re uniemożliwiły dal­ sze ro b o ty w tej twierdzy, obok przeświadczenia ze stro n y W a ­ szyngtona, że Kościuszko będzie użyteczniejszy n a p o ł u d n iu 2).

T ym czasem G a te s przybył do obozu De-Kalba 25 lipca i p o ­ s ta n ow ił natych m iast skierow ać się ku Camden, a b y ow ład nąć tym bard zo doniosłym p u n k tem strategicznym . Zabierając po d ro ­ dze P o rte rfie ld a z wirginijczykami (3 sierpnia) i C asw ella (7 sier­ pnia) z milicyą K aro liny północnej, bardzo źle wyćw iczoną i nie­ karną, p rzysu n ął się 14 sierpnia do pozycyi nieprzyjacielskiej.

A nglicy p o d d o w ó d ztw em R a w d o n ’a stali u rzeczułki Lynch creek. G a te s miał 3050 ludzi i liczył na łatwe zwycięztwo, nie wiedząc o tem, że R aw don, p o w iadom iony o je g o zbliżeniu, o d w o ła ł się o posiłki do C o rn w a llis’a, k tó ry p rzyprow adził je osobiście 13 sier­ pnia i objął kom en d ę nad oddziałem. Jakkolw iekbądź, siły angiel­ skie nie w ynosiły jak 2239 ludzi.

G a te s nakazał w ym arsz swojej armii o 1 O-ej wieczór, aby znienacka u d erzyć przed św item na nieprzyjaciela. W tvm samym zamiarze wyruszyli o tym samym czasie z obozu anglicy. Lecz tu znow uż fatalną dla G a t e s ’a okolicznością było ujęcie przez angli­ ków trzech żołnierzy am erykańskich, którzy wiedzieli o rozkazie w y m a rsz u 3). Obie armie s p o tk a ły się o drugiej w nocy (15 sierpnia).

P rz ed nią straż a m e ry k a ń s k ą tw o rzyła k aw alerya A rm an d a (60 ludzi), u form o w an a na w zó r legii Pułaskiego, której doniosłość ocenił W a sz y n g to n , przekładając ten typ n a d k aw aleryę regularną.

') L ist ten p r z y to c z o n y jest (b ez daty) w „N otatce o K ościuszce", p isa ­ nej p r z e z J. A rm stro n g a dla Sparksa, a znajdującej się w śród p a p ieró w tego h istoryka w H arvard L ibrarv. B iorąc pod u w a g ę m iejsce, skąd b y ł pisany (T r a v e lle r ’s R est — m ajątek G ates’a) i cza s p o tr z e b n y na o trzym an ie nom ina- cyi, m ożn a p rzyjąć datę ok. ‘20 czerw ca.

’) Ob. „K ościu szk o w W est-P o in t" . „ P rzeg l. Hist." tom X. str. 302—393. 3i Fakt ten , pom ijany p rzez n ie ż y c z liw y c h G ates’ow i h isto ry k ó w a m e ­ rykańskich, p rzytacza M oultrie w sw o ich P am iętnikach. (T. II, str. 232).

(7)

T o w arz y szy ły jej dw a oddziały lekkiej piechoty pod kom endą For- terfielda i A rm stron g a. Niespodziane zetknięcie się z n iep rzy ja­ cielem s p o w o d o w a ło szybki o d w ró t konnicy A rm anda, k tó ra s p r a ­ w iła zamieszanie w pierwszej Marylandzkiej brygadzie.

Dalszą akcyę obie stro n y zaw iesiły do świtu, a ujęty żołnierz angielski p ow iadom ił o rzeczywistym stanie nieprzyjaciela. Można było jeszcze cofnąć się do obozu i zająć k orzy stn ą pozycyę, lecz w n a p rę d c e zwołanej naradzie p rzew ażyła opinia, że należy sto ­ czyć bitwę.

O świcie rozpoczęła się walka. P r a w e skrzydło pod d ow ó dz­ twem De-Kalba, złożone w znacznej mierze z reg u la rn e g o ż ołnie­ rza, walczyło wybornie, nie wiedząc o tem, że lew e pierzchnęło. S a m De-Kalb został ujęty i w krótce um arł w sku tek odniesionych ran. G a te s u n iesiony został przez „ p o to k “ uciekającej milicyi do C harlotte o 60 mil angielskich od pola bitwy.

T a klęska, spoczyw ająca na p o d o b n e m j a k w Szczekocinach w y p a d k u ,—nadejściu posiłków, o których nie wiedział atakujący— po zbaw iła G a te sa całej niemal je g o armii. Milicya bow iem k a ro ­ lińska rozproszyła się z pola b itw y do domów; oddział zaś Sum - tera, licząc}’ do 800 ludzi, k tó ry w przeddzień bitw y oddalił się, aby odciąć bagaże nieprzyjacielskie, stał się po klęsce ła tw ą z d o ­ byczą anglików, razem z tymi bagażami i wziętymi 300 jeńcami angielskimi. A m e ry k a n ie utracili znaczną ilość broni, bagaże i amu- nicyę.

Z w ycięstw o to ośmieliło represy ę. W ie sz an o jeńców a m e r y ­ kańskich, od których w y łu d zo n e lub w ym u szon e b yły p o p rze dn io po d p isy poddańcze, lub którzy zaciągnięci byli gw ałtem do armii angielskiej. Lecz ucisk ten n adm iern y w y w o łał także i reakcyę. Oddział, w ysian y pod d o w ó d ztw em F e rg u ss o n a na pogranicze za­ chodnie w celu ow ładnięcia lub zniszczenia mieszczących się tam osad, pobudził tych o dw ażnych pionierów do w y s tą p ie n ia n a p a ­ stniczego. D ow ied ziaw szy się o zamiarze wojsk angieskich, ludzie ci, nawykli do wTalk z indyanami, wyruszyli n a spotkanie F e r g u s ­ sona, a połączyw szy się z oddziałami milicyi, w ysłanym i przez G a ­ te s ’a, znieśli go całkowicie pod K in g ’s M ountain. Po w o d ze n ie to p o d n io sło ducha m ieszkańców i zmusiło Cornw allisa do cofnięcia się z C h arlotte (14 października), ab y po dw ó ch tygodniach ucią­ żliwego m arszu w śród n ieu stan n y ch deszczów dotrzeć do W inn s- bo ro u g h u Camden.

W pochodzie tym ciągle n iep ok ojo ny był przez oddzjały m i­ licyi, k tó ra niebaw em , ośm ielona pow odzeniem , zaczęła w racać do g łów n e g o obozu. G a te s w y słał z W illsbo rou gh pułko w nik a M or­

(8)

O S T A T N I E L A T A A M E R Y K A Ń S K I E J S Ł U Ż B Y K O Ś C I U S Z K I . 7 3

gana, k tó ry o w ładnął fortem Reegely. Słow em , pomimo n ie p o w o ­ dzenia u Cam den, s p ra w y a m e ry k ań sk ie zaczęły przybierać o brót coraz to pomyślniejszy.

O koło tego czasu przy b ył za p ew n e i Kościuszko do obozu G a t e s ’a- Nazwisko j e g o spo ty k am y poraź p ierw szy w tej dzielnicy 25 listopad a 1780 r., jak o członka r a d y wojennej (z ty tułem głó ­ w ne g o inżyniera—Chief E ngineer) zwołanej p od przew odnictw em G a t e s ’a w celu w y b o ru pozycyi dla wojska. Biorą w niej udział prócz w ym ienionych: g enerał m ajor S m allw ood, generałow ie b r y ­ g ady H u g e r, M organ i Davison, p u łk ow n ik B uford i p o d p u łk o w ­ nicy H o w a rd i W ash in g to n . Na p ro p o zy c y ę ostatniego p o s ta n o ­ w iono ob rać stanow isko w C h arlo tte lub w pobliżu 1).

Była to ostatnia rada wojenna, od b y ta pod przew odn ictw em G a t e s ’a. Trzecieg o g ru d n ia w y d a ł on (już w C harlotte) rozkaz armii, dziękując za w spółudział i przenosząc kom end ę n a G r e e n ’a, któ re g o K ongres, n a p ro p o zy cy ę W a s z \7ngtona, m ianow ał na jego miejsce g łó w ny m d o w ó dcą na południu, a k tóry p rzybył do obozu 2 grudnia.

Zwyczajem, stałe p rak ty k o w a n y m w wojnie rewolucyjnej, G a ­ tes powTołan y został do odpowiedzialności sądowej za p orażkę pod C am den, a w ro g a m u g ru p a w7 Kongresie, która p rzep ro w adziła tę rezolucyę, korzystając z jeg o n iepow odzenia i forsując na jeg o miejsce p o przednio ju ż p o leco n eg o przez W a sz y n g to n a G reena, zleciła tem u generałow i zwołać n atychm iast ra d ę w ojen ną dla zba­ d ania p o s tę p o w an ia G a te s ’a.

G re e n w raporcie z d. 7 g ru d n ia donosił K ongresow i, że rada, zw ołana w tym celu, zdecydow ała, iż n a ty c h m ia s to w a bad anie p o ­ stę p o w an ia G a t e s ’a je s t niemożliwe, a składali j ą ci sami niemal, k tó ry c h p o d p isy figurują n a p ro to k u le rad y z d. 25 listopada. Ale K ościuszko nie brał wr niej udziału, chociaż byli tam dwaj inni p u ł k o w n i c y — je d e n z nich Williams, przyjaciel K o ś c iu sz k i2). Był on je d n a k w obozie, gdyż pod datą 8 gru dn ia otrzym ał ju ż zlece­ nie od n o w e g o dow7ódcy.

T a k więc generał, k tó ry odniósł je d y n e do tego czasu wiel­ kie zw ycięztw o, na k tó re g o cześć z polecenia K o n g re s u odbity był medal, teraz został zaw ieszony w t czynnościach n a czas

nieokre-■) R ę k o p isy K ongresu str. 154, tom 2, fol. 339. J e st to p ie r w sz a data fa­ k ty c z n a , jaką p osiad am y. O b liczen ie każe p rzyjąć, że K o ściu szk o m u sia ł p r z y ­ b y ć na p o łu d n ie o k o ło p o ło w y w rześn ia , pod róż b o w ie m z W e st-P o in t n ie w y m a g a ła w ię c e j nad m iesią c czasu.

(9)

ślony. I nie sądzono m u już było wziąć czynnego udziału w walce przez cały dalszy p rzebieg wojny. W p ra w d z ie sąd zaszczytnie uniew innił G a te s ’a, a wcześniej jeszcze, bo 22 m aja 1781 r. K ongres w yd ał rezołucyę następującej treści: „poniew aż sąd dla zbad ania s p ra w y nie może by ć rychło zw ołany, G a t e s ’owi wolno udać się do głównej k w a te ry i objąć taką kom endę, ja k ą m u wyznaczy głó w n y do w ó d ca" ').

Przyjęcie, któ re g o d o z n a ł w Filadelfii v/ tym czasie, było nad wyraz zaszczytne.

„O so b iste przyjęcie G a t e s ’a, pisze A rm stro ng , było takie, j a ­ kiego się spodziew ałem i jakiego sam m ó gł pragnąć. Najpierw sze o so b y w publicznem i w p r y w a tn e m życiu złożyły m u wczesne i w łaściwe oznaki p o w a ż a n i a " 2).

Musiał już odzyskać w tym czasie w p ły w y i p o w agę, skoro mógł p r o p o n o w a ć Kościuszce prom ocyę, ja k to się niżej pokaże.

D o p iero w p aździerniku r. 1782 skorzystał G a te s z p r o p o zy ­ cyi K ongresu, a je g o spotk an ie z W a s z y n g to n e m budziło po w sz e ­ chne zainteresow anie. Miało ono miejsce w V e rp la n k s point. Bro- glie tak je opisuje:

„ W idziałem gen. G a t e s ’a w dom u gen. W asz y n g to n a, z k tó ­ rym miał p o p rze d n io nieporozum ienie. Byłem o b e c ny ich pierw s z e ­ mu sp o tk a n iu po tym rozdźw ięku. S p o tk a n ie to budziło ciekawość obu a r m i i 3). O d b y ło się ono z jaknajw iększą w łaściw ością z obu stron. P. W a sz y n g to n tra k to w a ł p. G a t e s ’a z grzecznością, p ełn ą s w o b o d y i szczerości; tam ten o d p o w ia d a ł z o w ym odcieniem sza­ cunku, jaki należał się g łó w n em u dow ódcy, ob ok zupełnego p a n o ­ w ania n a d sobą, szlachetności obejścia i um iarkow ania, któ re p rz e ­ k onały mię, że p. G a te s go d n y m był pow odzeń, które miał w Sa- rato d ze i że niep o w o d zen ia je g o uczyniły go tylko bardziej g o ­ dnym szacunku, w s k u te k odwagi, z j a k ą je znosił. T a s am a była opinia innych zdolnych i bezin tereso w ny ch p a n ó w o p. G a t e s ’ie, o ile udało mi się ją słyszeć".

Chociaż probierz, z a sto so w a n y przez a ry sto k ra tę francuskiego XVIII stulecia, m a raczej doniosłość salo no w ą, niż etyczną, ogólne w rażenie, odniesione przez wszystkich w sto su n k u do G a te s ’a, przem aw ia niew ąpliw ie za szlachetnym jeg o charakterem .

') Z listu H u ttin gton a z d. 22 maja 1781 r.; w p ap ierach G a tes’a. T o m X IX , N. 36.

*) A rm stro n g do pani G ates. 2 m aja 1781 r. P a p iery G ates’a, T X IX , Nr. 33.

(10)

Jako ż i G reen, któ ry w krótkim czasie dośw iadczył porażki w tem samem niemal miejscu, co i Gates, pisał do niego po tym w ypadku: (4 października 1781 r.). „Jakże o k ru tn ą je s t fortuna! Ja k ż e n iepe w n ą sław a wojskowa! N iepow odzenie połączyło losy nasze, a pon iew aż moje było ostatniem, rzuciło ono cień n a T w oje ". O glądał on m iejsce operacyi G a t e s ’a i te oględziny utw ierdziły go w J e g o poprzed n iem poczuciu, iż byłeś nieszczęśliwy, lecz nie zasługiw ałeś n a nag an ę" J . W szakże późne te ob jaw y uznania nie zmniejszają faktu niewdzięczności w stosunku do człowieka, k tó ry tyle zdziałał dla rew olucyi am erykańskiej i poświęcił jej cały swój majątek.

Z aw iedziony w najdroższych nadziejach przez stra tę wiele obiecującego syna, u su n ię ty od czynności w chwili, gdy po całym s zeregu przeszk ód u z y sk ał p o no w n ie stanow isko, od po w iad ające jego wiedzy i talen to m wojskow ym , opuszczał p o łud nie w w a r u n ­ kach, które po z o sta w ia ły każdego p o d w ra ż enie m je g o n ie p o w o ­ dzenia— w tej samej chwili, kiedy d o d atnie owoce je g o prac y za­ czynały dojrzewać, a b y inny j e zebrał. G a te s bowiem, niezrażony n iep o w o d z en ie m p o d C am den, usilnie p racow ał n a d o rganizacyą nowej armii i p ozostaw ił sw em u n a stę p c y 2300 żołnierzy, z k tó ­ rych c o p ra w d a (według r a p o r tu G reen a) tylko 800 było należycie o dzianych i w y ek w ip o w an y ch .

Niewdzięczność n a ro d u s p o tę g o w a n a została niesp raw ied li­ wością histo ryk ó w am erykańskich, któ rzy w sw ym kulcie dla W a ­ szyngtona gotow i zawsze potępić najsurow iej każdego, kto nie był mu niewolniczo uległy, kto nie ok azy w ał mu czci n a w e t w ow ym czasie, kiedy jeszcze nie m ógł uróść kult ów, w znacznej mierze spoczyw ający na pow od zen iu rew olucyi i na pięknych istotnie zale­ tach charakteru, które przew ażnie w y stą p iły n a j a w po skończe­ niu w ojny i w czasach je g o administracyi, zapominając o tem, że dla w spółczesnych i w sp ó łtow a rz y sz y boju, W aszy ng ton nie był jeszcze ideałem bezcielesnym, p ięk n ą postacią historyczną, u ś w ię ­ coną post factum przez bieg w y p a d k ó w , lecz człowiekiem z krwi i kości, k tó re g o błęd y — a nie brakło ich w jeg o długim z a w o ­ dzie— ciężyły n a sp raw ie ogólnej, ja k błędy każdego innego, lecz w tem większej p roporcyi, im rozleglejsze p o siadał dowTództw o i w pływ y.

Z am iast napraw ić krzyw dę, w yrządzoną w przeszłości szla-O S T A T N I E LA T A A M E R Y K A Ń S K I E J S Ł U Ż B Y K szla-O Ś C I U S Z K I . 7 5

*) L ist z dnia 4 paźdz. 1781 r., d atow an y z H igh. H ills o f S a n tee. P a ­ p iery G ates’a, tom X IX , fol. 72.

(11)

c h etnem u człowiekowi, pisarze ci — z nielicznymi w y jątkam i—p o d ­ d ają czynności tego wodza k ry ty ce niekom petentnej ze s ta n o w i­ ska w ojsko w eg o, nieraz h um orystycznie naiwnej, a ignorującej niew ątp liw e fakta, pouczając czytelnika, j a k powinien był postąpić G a te s w tym lub innym w ypadk u , a za probierz biorąc „fabiańskie z asad y głównej k w a te ry ".

T e r a z więc zn o w u żegnał się K ościuszko z swoim u k o c h a ­ nym d ow ódcą, z k tó ry m nie sądzono m u ju ż było prac o w ać w ię­ cej n a p olu czynu, żegnał się po k rótkiem w spółpracow nictw ie, na k tó re czekał z utęsk nieniem przez długie lata.

G a te s odjeżdżał do swej posiadłości, T ra v e lle rs Rest, w W ir­ ginii n a d Potom akiem , i od tąd przez blizko d w a lata tylko w ie­ ści i listy przyjaciół— a w tej liczbie Kościuszki,— utrzym yw ały go w styczności ze spraw ą, której się był poświęcił. A nie brakło w śró d piszących głosów^ uznania dla niego i oburzenia na tych, k tórzy spo w o d o w ali jeg o usunięcie. J e d e n z nich, Benjamin Rush, p isał do G a t e s ’a z Filadelfii (5 w rześnia 1781 r.), że G re e n w liście sw y m potępia K ongres, a w y n u rz a uznanie dla G a te s ’a. „Istnieje w ięk sza zb ro d n ia niż zd ra da w oczach niektórych, dodaje au tor listu, jest n ią —r e p u b 1 i к a n i z m. P o trz e b a będzie pół stulecia, ab y wyleczyć nas z wszelkich n a w y k n ie ń i p rzesąd ów monarchi- cznycli. J a k n a teraz, je s te śm y rzymskimi katolikami w rządzie. Papież w religii, a król w e władzy, sta n o w ią dla wielu jed n a k o w o n iezbędne a rty k u ły . Miejmy cierpliwość. Nasze republikańskie for­ my rzą d u w y tw o rz ą z czasem rep u blik ańsk ie opinie i obyczaje.

W s zy stk o skończy się dobrze".

P rz e w id y w a n ia te spełniły się wcześniej i doskonalej, niż są­ dził a u to r listu, dzięki poglądow ej lekcyi rew olucyi francuskiej, której z a sa d y wcielił Jefferson w akt p raw o d a w c z y w formie sły n ­ nych „p o p ra w ek " do k o n s ty tu c3ri związkowej. O ne to uczyniły z niej d opiero n a p ra w d ę w olno ścio w ą i d em ok ratyczną ustaw ę.

III.

Now y dowódca i bliższe otoczenie.

O d chwili u stąpienia G a t e s ’a, do sam ego końca w ojny K o ­ ściuszko zo sta w a ł pod k om en dą G reena, ja k o głów n ego dow ód cy n a p ołudniu. W ji p a d a więc nam bliżej poznać c h a ra k te r tego g e ­ nerała, oraz najbliższe otoczenie, k tó re stanow iło także koleżeńskie g ro n o Kościuszki.

(12)

O S T A T N I E L A T A A M E R Y K A Ń S K I E J S Ł U Ż B Y K O Ś C I U S Z K I . 77 Nataniel G re e n urodził się 27 maja 1742 roku, b y ł więc za­ ledw ie o cztery lata starszy od Kościuszki. Był on synem kwa- kra, któ ry pełnił we wsi P a to w h a m m e t, h r a b s tw a W arw ick , k o ­ lonii R h o d e Island, p o d w ó jn ą funkcyę rolnika i kowala. O d wcze­ snych lat p o m agając ojcu w obu tych zawodach, potrafił je d n a k G re e n nagrom adzić sporo wiadomości z zakresu m atem atyki, hi­ storyi i praw a.

Mając lat 14, przeszedł g e o m e try ę w edług Euklidêsa. Później, korzystając z w sk azów ek E z ry S tile s ’a, p rzew odniczącego kolle- gium w Yale i g r am a ty k a L in d le y ’a Murreya, poznał K o m e n t a ­ r z e C ezara i dzieła T u r e n n e ’a, P r z e w o d n i k w o j s k o w y S h a r p ’a, K o m e n t a r z e B lack sto n e’a, i S ł o w n i k p r a w n i c z y J a c o b ’a, L o g i k ę W a t t s ’a, R o z p r a w ę o u m y ś l e L o c k e ’a, S p o ł e c z e ń s t w o c y w i l n e F e rg u ss o n a i ważniejszych klasy­ kó w litera tury ojczystej.

Był to słow em ty p o w y am erykański „self-made m a n t y jakich w ów czas składała się najw yższe s ta n o w isk a zajm ująca w a rs tw a społeczeństw a, ludzie, łączący zmysł praktyczny, k tó ry daje zaw ód życiow y użyteczny, z w ykształcen iem teoretycznem i udzielaną przez nie szerokością poglądów .

Po objęciu w łasnej kuźni w C oventry, pierw szy w tej miej­ scowości założył szkołę publiczną.

W r. 1770 o b ran y został na członka leg isla tu ry w kolonii R hode Island, a żyw o sym patyzując z ruchem rew olucyjnym , w stą­ pił w r. 1774 do oddziału w o lo n tary usz ów p od n a z w ą K entish G u a rd s , za co w y g n a n o go uroczyście z S ociety of F riend s, t. j. z b ra c tw a k w ak ró w .

W r. 1775 otrzym ał on d o w ó d z tw o n a d tysiącem ludzi, których w y sy ła ła ojczysta jego kolonia do wojska k on tyn en ta ln e g o i p rzy ­ łączył się do w ojska tego, oblegającego Boston pod d o w ó d z tw e m W a sz y n g to n a , od k tó re g o otrzym ał nom inacyę na g e n e ra ła b r y ­ gady. O d tą d los je g o zw iązany był ściśle z głó w ną kw a te rą . W r. 1776, ju ż ja k o generał-m ajor, brał udział w atakach nocnych n a T r e n to n i Princeton, u B ran dy w in e zasłaniał odw rót, a w bitwie u G e r m a n to w n d ow odził lew em skrzydłem. W r. 1778 n a usilną p ro śb ę W a sz y n g to n a przyjmuje stan o w isk o g e n e ra ln e g o k w a te r­ m istrza armii, zachow ując wszakże praw o d o w ó d z tw a na polu, z czego sk o rz y stał w b itw ach p o d Monmouth i Springfield.

Był to człowiek wielkich zdolności, o um yśle przew ażnie p r a k ­ tycznym. Cały szereg kampanii, p rzebytych od pierw szeg o rok u w ojny p o d d o w ó dztw em W a s z y n g to n a , wyćwiczył go w tej m e to ­ dzie, k tó rą ludzie system atycznej wiedz}' wojskowej i gorętszego

(13)

te m p e ra m e n tu nazywali fabiańską. Więcej w y ra c h o w a n y i o stro ­ żny, niż sk ło n n y do ry zy k o w n y c h k ro kó w , G re e n był p rze d e w sz y ­ stkiem d o s k o n a ły m o rg aniz ato rem i strategiem . Ł ączył więc w so­ bie cechy najniezbędniejsze n a tym tere n ie wojny, gdzie p rzew aga w o js k o w a nieprzyjaciela i b ra k zo rg a n izo w a n y ch sił a m e ry k a ń ­ skich w y m a g a ły wielkiej oględności w ru ch a c h i p rac y nad s tw o ­ rzeniem armii.

Jaki był w sto su n k a c h do p o d k o m e n d n y c h oficerów?

Z milicyą obchodził się surowro, usiłując usun ąć sam ow olne przez nią opuszczanie szeregów . W k ró tc e po przybyciu, pisał do H a m ilto n a (20 grudnia): „Nie zw ołuję rad w ojskow ych". Z drugiej stro n y w p am iętniku (niew ydanym ) Niemcewicza znajdujem y w ia ­ d om ość— w y ło w io n ą ze w sp o m n ie ń d aw n y c h towrarzyszów boju, że Kościuszko a d o ro w a ł G re e n a, k tó ry był najw iększym p ochlebcą swoich oficerów. M ożnaby stąd wnosić, że łączył samodzielność i energię z życzliw ością dla tych, k tórych cenił. „Skrom ny, g o dny zaufania, p ełen godności, spo ko jny w niebezpieczeństwie, nie d a ­ j ą c y się ani s p ro w o k o w a ć , ani pog nębić przez n iepo w od zen ia, p o ­ święcający się, w ie rn y i uczciwy" — tak c harakteryzuje go jeden z h isto ry k ó w w ojskow ych am ery k ań skich Ł).

Z K o ściuszką s p o ty k a ł się już wcześniej, w roli k w a te rm i­ strza armii, a zwłaszcza musieli się stykać podczas zim owych leż armii w okolicy W e st-P o in t.

Że potrafił ocenić zalety Kościuszki, widać to z listu jeg o do g e n e ra ła Irvine, pisan eg o rychło po wyjeździe Kościuszki, a p rzy ­ toczon eg o przez A r m s t r o n g a 2). List te n daje jed n ocześn ie chara­ k te ry s ty k ę m łodego b o h a te ra. O to j e s t u stę p odpowiedni:

„Między najużyteczniejszymi i najmilszymi z mych tow arzy szy broni, mieścił się pułk o w n ik Kościuszko. Nic nie może prześcignąć jego zapału do służby publicznej, ani też nic nie może być użyte- czniejszem n a d je g o uw agę, czujność i przem yślność w w y k o n a ­ niu rozm aitych przedsięw zięć p o d czas naszej niewielkiej, lecz ru ch ­ liwej wojaczki. W jakiejk o łw iek b ąd ź gałęzi służył, był zawsze chę­ tnym i zd oln y m w sp ó łp ra c o w nik iem w w y k o n a n iu moich celów. J e d n y m z tych, słowem, kogo ani przyjem ność nie może uwieść, ani praca znużyć, ani niebezp ieczeństw o odstraszyć. Co zaś go wielce w yró żn iało obok tego, to n ie z ró w n a n a skrom ność i zupełna

1) C arrington. „Battles o f A m erica n R évolu tion " , str. 81.

2) B ez daty; w w ym ienionej' ju ż n otatce o K ościu szce. P a p iery S p ark sa w H arvard L ib ra ry .

(14)

O S T A T N I E L A T A A M E R Y K A Ń S K I E J S Ł U Ż B Y K O Ś C I U S Z K I . 79

nieśw iadom ość tego, iż d okonał czegoś nadzw yczajnego. Nigdy nie miał on roszczeń lub p retensyi, dotyczących je g o osoby, a n i ­ g dy nie ominął sposobności w y ró żnienia i p od niesienia zasług innych".

„Ten zdolny i u ta le n to w a n y w ojow nik opuścił nas teraz, u d a ­ jąc się na północ, w zamiarze p o w ro tu zaraz do swej ojczyzny, gdzie niezaw odnie w krótkim czasie zostanie w ybitnie w yróżniony" 1).

Omylił się am ery k an in w jednem : w prędkości uznania. Nie wiedział i nie mógł wiedzieć, że w naszej ojczyźnie takie cnoty, jakie po siad ał Kościuszko, znajdują ocenę bardzo nierycliło i tylko w w y ją tk o w y c h okolicznościach.

Najbliższe otoczenie G r e e n ’a w tym czasie stanowili n a s tę ­ p u jąc y oficerowie: Morgan, k tó ry d ał się poznać zaszczytnie na s an w m po czątk u w ojny odważnym i czynami p od Q uebec i pod S a ra to g ą ; p u łk o w n ik L e e (nie należy go mieszać z gło śn ym g e n e ­ rałem Karolem Lee), ze sw ą śmiałą legią, której kom endę odzie­ dziczył po Pułaskim , zawsze g o to w y do jakiego ś przedsięwzięcia, p e łe n p o m y słó w i fortelów , nigdy nie zadow olony z tego, czego dokonał, jeśli tylko zostaw ało jeszcze coś do zrobienia; rycerski H o ­ ward, któ ry w opinii sw eg o d ow ó d c y zasługiwał n a p o są g ze złota... W illiams — da w n y znajomy Kościuszki — któ rego zimna i sk u p io n a o d w a g a przyczyniła się tak wielce do ocalenia ro zpro ­ szonych szczątków z pod Cam den; p u łk o w n ik W a sh in g to n , d o ­ w ó d c a oddziału konnicy, którego p otężna b u d o w a i niepow ściągli­ w a o d w a g a o d po w iadały tak w yśm ienicie śmiałem u atakow i i p o tę ­ żnem u cięciu je g o rodzaju broni. Carrington, system atyczny i w y ­ trw ały, pełnił obowiązki kwaterm istrza; Davis, śmiały partyzant, d ostarczał często z d o b yte g o prow iantu . Najbliższą „familię" w oj­ sk o w ą G r e e n a stanow ili Pedleton, Burnet, Morris i Pearce. Mari- on i S u m p te r, odważni, śmiali i przedsiębiorczy, zamykali listę to ­ w a rz ysz ó w połu d n iow y ch bojów K o śc iu sz k is).

I V

-Pierw sze półrocze walki.

W k ró tc e po przybyciu na miejsce, G re e n przek on ał się, że okolice C h arlotte nie są w stan ie w y ż y w ić je g o armii, w ysłał więc

') Z tych ostatnich s łó w w n o sić m ożna, ż e ch a rak terystyk a ta pisana b y ła zaraz p o w y je ź d z ie K ościuszki, t. j. o k o ło sierp n ia 1783 r.

2) Ob ży cie G reena w S p a rk sa „L ibrary o f A m erica n B io g r a p h y “, T o m X X , str. 110.

(15)

Kościuszkę, aby obrał pozycyę n a rzece P e d e e *). Instru k cy a dla Kościuszki, w y d a n a 8 grudnia, brzmiała ja k następuje:

„Pojedzie P a n z m ajorem P o lk i z b ad a kraj, zaczynając od Małej Rzeki, n a dw adzieścia lub trzydzieści mil w dół i wzdłuż rzeki Pe d e e , w p oszukiw aniu dobrej pozymyi dla armii. D o n ie ­ sie P a n o ukształto w aniu kraju, o n atu rz e grun tu, w łasnościach w ody, ilości p r o d u k tó w , ilości mil, jak ie m ożna przepły nąć ku górze i w dół rzeki. Z b a d a P a n także rzeczułki, p łynące w tyle b r o d ó w i łatw o ść ich przebycia; o tem w szystkiem proszę mi d o ­ nieść jaknajrychlej" 2).

P ozycya, o b ran a przez Kościuszkę, n a z y w a ła się „W zg órzem C h e ra w " (C he ra w Hill). Była to dość rozległa w yniosłość n a le­ w em b rzeg u rz. Ped ee, n a p rzeciw miejsca w padnięcia do niej Hicks Creek. 20 g ru d n ia armia opuściła C h arlo tte, a 26-go stanęła n a o b r a ­ nej pozycyi. Już 16-go G re e n wysłał M organa z oddziałem, złożo­ nym z 600 ludzi, a p rzeznaczonym do niepokojenia nieprzyjaciela i o b ro n y m ieszkańców, g ro m ad zenia z a p asó w i t. d., za rzekę Ca- ta w b a (dopływ Santee). Założył on obóz n a d rzeką P a c o le t (do­ p ły w rz. Szerokiej), zagrażając fortom, broniącjun tyłu armii nie­ przyjacielskiej, a n ieb aw em (16 stycznia) zniósł u C o w p e n s w y ­ słany przeciw niem u przeszło tysięczny oddział T a rle to n a , biorąc 600 jeńcó w , broń, bagaże i anrunicyę. Zw y cięstw o to n a d n ie n a ­ w istn y m Drew iczem angielskim, k tó ry sam ledwie uniknął n ie ­ woli, p o d n iosła wielce d u cha armii, nie m ówiąc ju ż o doniosłości m ateryalnej zdobytej broni i bagaży. G reen dow iedział się o niem dopiero w tydzień i 24 stycznia donosił o tem K o ng reso w i z wiel- kiemi pochwałam i dla całego o d d z ia łu 3). Z w ycięztw o to wszakże nie m ogło p o w strzy m ać Cornvallisa, k tó ry szedł wzdłuż C ataw by , lecz przeciw nie narażało z arów no M organa jak i sam eg o G re e n a na o d w e t ze stro n y przeważnymh sił nieprzyjacielskich. N iebezpie­ czeństw o było tem większe, że oddział C o rnw allisa w erżnął się między niego a Morgana.

G reen, w y c h o w an y w szkole W a sz y n g to n a a u trz y m y w a n y w zasadach oględności przez listy głó w nego dow ódcy, ju ż zawczasu

■) Ob. list Greena do Waszyngtona z dn. 28 grudnia 1780 r., wydruko­ wany u Sparksa w

Con-espoudence of the Révolution

(pod wskazaną datą).

B io g ra f- G reena, J o h n so n , p rzy w ią zu je w ielk ą w a g ę do u czyn ion ych p rzez K o ściu szk ę p od czas tej w y p r a w y p o m ia ró w i zd jęć, ja k o m ateryału stra­ te g ic z n e g o dla w o jn y na p ołu d n iu . G łó w n y m c e le m jed n ak b y ł o b ió r p o zy cy i dla armii.

(16)

zrobił był p rzy g o to w a n ia do szybkiego o d w rotu. P ierw szego sty ­ cznia 1781 r. Kościuszko otrzy m ał od niego n a stę p u jąc e polecenie:

Panie,

P ro s z ę p rzepraw ić się przez rzeczułkę *) i udać się do w s z y s t­ kich oficerów, zaró w n o armii konty n entaln ej ja k i pojedynczych państw , aby Ci dopom ogli w uzyskaniu niezbędnej ilości narzędzi do w y b u d o w a n ia licznych łodzi. S a m je s te ś dosk onale obeznany z liczbą i rodzajem p o trzebn y ch łodzi, proszę więc w ytk nąć je ow ym oficerom. Jeśli nie u d a się ich dostać od oficerów s z ta b o ­ wych, p ostarasz się o ich nabycie od kupców, w ydając w zam ian przekazy na w y p ła tę przez rząd p a ń s tw o w y . Jeśli nie uda się ich dostać w ten sposób, zwróci się P a n do władzy, aby je p o b ra ła w ilości w ystarczającej, czy to od kupców , czyr od rzemieślników; jeśli zaś żaden z tych s p o s o b ó w nie okaże się skutecznym, wróci

P a n n a ty c h m ia st i złoży mi rap o rt.

„Jeśli P a n dostaniesz narzędzia, wynajmiesz wszystkich cieśli, ilu zdołasz znaleźć i uznasz za właściwe użyć, a b y b udo w a czó­ łen odbyła się pośpiesznie".

„Ufając gorliwości i dzielności Tw ej, jestem przekonany, że przyłożysz się do w y ko n a n ia całego przedsięw zięcia z jaknajw ię- kszym możliwym pośpiechem , gdyż bezpieczeństw o i s u b sy ste n c y a armii zależne są od jeg o w yk o n an ia".

Dan w obozie n a rzece Pedee. 1 styczn ia 1781 г. Д7. G re e n 2).

Nie m am y ra p o rtu Kościuszki i nie w iem y k tó ra z wskaza­ nych dróg okazała się skuteczną 3). Ale wiemy, że łodzie znalazły się w swoim czasie na rzece i że były wielce pom ocne przy p r z e ­ praw ie armii. Morgan bow iem szybko cofnął się po zwycięztwie. Deszcze i opieszałość C o rn w a llisa k tó ry stracił d w a dni n a p a le ­ nie bagaży, ocaliły 'g e ^ k D p r z e ś l a d o w a n i a nieprzyjaciela. Kiedy zaledwie 20 mil dzieliło obie armie, w ezbranie rzeki Szerokiej (górnym bieg rzeki C ongaree, p raw e g o d o p ływ u rzeki S a n tee ,

O S T A T N I E L A T A A M E R Y K A Ń S K I E J S Ł U Ż B Y K O Ś C I U S Z K I . 8 1

*) H ick s-creek .

2) L e tte r b ook of Grl. G reen, ręk o p is w B ib lio tece K o n g resu w W a sz y n ­ gtonie.

3) Cała k o r e sp o n d e n c y a G r e e n e ’a z o sta ła sp rzed a n a p rzez je g o rod zin ę 1 i je s t o b e c n ie p ryw atn ą w ła sn o ścią . P om im o w sz e lk ic h starań, autor n ie m ó g ł zn a leźć do niej p rzy stęp u . Od k om isyi r ę k o p is ó w h isto ry czn y ch , której s ie d li­ sk iem je s t B r o w n U n iv ersity , m ó g ł ty lk o otrzym ać w ia d o m o ść, że za w iera ona ‘26 listó w K o ściu szk i do G reena i ‘2b G reena do K o ściu szk i^ ,

(17)

k tó rą M organ p rzeb ył b y ł w nocy, w strzym ało pościg. G reen, poleciw szy H ugero w i p oprow adzić armię do Salisbury, sam z or- d y na n sem 31 stycznia udał się do obozu M organa, objął tu k o ­ m end ę n a d oddziałem M organa i p rz y b y w a ją c ą milicyą, zabezpie­ czony przez w y le w C a ta w b y od stojącego w odległości 18 mil a n ­ gielskich Cornw allisa. G re e n miał nadzieję, że rzek a ta u trz y m a się dłużej w stanie w e z b r a ń } ^ , lecz w o d y C a ta w b y rych ło spadły. O ddział milicyi p o d d o w ó d z tw e m D a v idso na, k tó ry usiłow ał w strz y ­ mać nieprzyjaciół pod czas p rze p ra w y przez b ród Mac G o v a n a , z o ­ stał r o z b i t y — (l lutego) i C o rnw allis p o d ą ż y ł za am erykanam i ku rzece Y adkin. T u okazały o g ro m n ą usługę p r zy g o to w a n e przez Kościuszkę łodzie. Rzeka ju ż by ła częściowo w ezbrana, a n ie p rz y ­ jaciel nacierał ta k blizko, że ty ln a straż a m e ry k ań sk a stoczyła

w alkę z je g o a w a n g a rd ą . Mimo to cały oddział p rzep raw ił się p o ­ myślnie, tracąc zaledw ie kilka w o z ó w z bagażami (3 lutego). W ie lu m ieszkańców ud ało się w ślad za armią, ab y uniknąć okru ­ cieństw T a rle to n a . P o bezużytecznej kanonadzie w ślad za od dala­ jąc y m się nieprzyjacielem , C ornvallis zatrz5rm ał się przez cztery

dni w Salisb ury , po p ra w e j stro n ie rzeki Y adkin, w ów czas gdy G re e n łączył się w Guilford z g łó w n ą częścią swej armii, która wcześniej już została s k ie ro w a n a ku tem u pu nktow i, lecz p rz y ­ była tu o dzień później od G r e e n ’a (9 lutego).

W s za k ż e po zgrom adzeniu całej armii swej, G re e n nie miał więcej n a d 2036 ludzi, z których 1426 reg u la rn e g o żołnierza. Cornvallis, stysząc, że ametydtanie zniszczyli łodzie po p rz e p ra ­ wie przez Y adkin, zamierzał doścignąć ich u p rze p ra w y przez Dan. I tu wszakże zapobiegliw ość Kościuszki zniweczyła plany g e n e ra ła angielskiego: od ty g o d n ia p rzy g o to w u ją c p rzepraw ę, nie- tylko zdążył on nagrom adzić do sta te cz ną ilość łodzi, lecz p r z e p r a ­ wiw szy się z oddziałem s a p eró w , u sy p a ł n a p rzeciw ległym (wirgi- nijskim) b rze g u o k o p y dla osłonięcia p r z e p r a w y i u lok ow an ia a r­ mii. O trz y m a w s z y o tem w iadom ość przez C arringtona, G re e n w y ru sz y ł z całą siłą, pozostaw iając w y b o r o w y oddział z 700 ludzi pod d o w ó d z tw e m W illiam sa dla po krycia m arszu, niepokojenia i zw odzenia nieprzyjaciela. W illiam s św ietnie spełnił swoje z ad a­ nie, a g d y otrzy m ał w iadomość, że G re e n (który, unikając s p o ­ tk ania z Cornvallisem , p rze p ra w ił się p rzy p o m ocy łodzi niżej b r o ­ dów), skończył pom yślnie tę p rze p ra w ę , p rze b y ł rzekę w ślad za nim i uforty fik ow ał się w n a p rę d c e o b w a ro w a n y m obozie u b ro d u Irvinga. Cornvallis p rzy b y ł nazajutrz, lecz nie p ro b o w a ł p rz e p ra ­ wy. G r e e n zaś, obaw iając się, a b y nieprzyjaciel nie sk ie ro w a ł się ku Halifaxowi, z k tó reg o „mógł b y być bardzo groźnym dla W i r ­

(18)

ginii i p a n o w a ć p raw ie zupełnie n a d K arolin ą Pó łn o c n ą", w y ­ słał Kościuszkę dla ufo rty fiko w an ia tego m i a s t a 1).

T e r a z o dczuł wódz bry tań sk i błąd, p o p e łn io n y przez zniszcze­ nie bagaży: z a p asy je g o b y ły aż w W ilm in gto n (w Karolinie P ó ł ­ nocnej) u w y b rz e ży o ceanu w pobliżu p rzylą dk a C ap e-Fear. C o ­ fnął się więc do H illsb o roug h i t u w ydał odezwę, w zyw ając loja­ listów do zapełn ien ia sz ere g ó w armii angielskiej; lecz nieb aw em przyszła wieść, że G r e e n w rócił n a p r a w y brze g D a n u i zapał lo­ jalistó w rychło ochłonął.

G re e n w y słał n a p rzó d oddziały p od d o w ód ztw em W ilia m s ’a, L e e ’ego i P ic k e n s ’a, a b y dokuczały nieprzyjacielowi i odcinały m u dow óz żywności, oraz rek ruta. P o m y ś ln a utarczka L e e ’ego, k tó ry po d o słon ą czerw on y ch m u n d u ró w sw oich jeźdźców wcisnął się w sam ś ro d e k oddziału lojalistów i zniósł go doszczętnie, zniechę­ ciła do resz ty przyjaciół królewskości. D arem nie C ornw allis szu­ kał spotkania; G re e n ustaw icznie zmieniał pozycye, w y m y ka ją c mu się i nużąc ciągłymi pochodam i. W reszcie, doczek aw szy się mili- cyi, zgrom adzonej przez ten czas, p o sta n o w ił przyjąć bitwę, obie­ rając pozycyę u Guilford C o u r t House.

G re e n miał 4200 p iech o ty i 200 kawaleryi, a z tych mniej niż l x/2 tysiąca reg u la rn e g o żołnierza. B itw a (15 m arca 1781) w y p a d ła niepom yślnie dla a m e ry k an ó w w sk u te k pierzchliwości milic\d i zby­ tniej oględności dow ódcy, k tó ry nie miał odwagi w stanowczej chwili rzucić sił regularnych n a chwiejącego się nieprzyjaciela. Bitwa ta koszto w ała armię rew olucyjną blizko 1000 ludzi, z k tó­ rych tylko 163 zabitych i ran n ych (strata aglików 406), resz tę zaś stan ow iła rozpraszająca się po dom ach milicya.

C o rn w allis nie m ógł k orzystać ze zwycięztwa, śpiesząc do W ilm ington dla zao patrzenia armii. G re e n zaś postan ow ił w y r u ­ szyć przeciw drugiej dywizyi angielskiej, która p o d d o w ó d z tw e m faktycznêm R a w d o n a, u trzy m y w ała p an o w a n ie n a d K arolin ą P o ł u ­ d niow ą i Georgią, mieszcząc się w okolicach C harleston u. S ta n ą ł on 6 kw ietnia u H o b k ir k ’s Hill, w pobliżu C am den, w miejscu, gdzie G a te s po n ió sł klęskę. Nazajutrz rano u derzy ł n a ń n ie s p o ­ dzianie R a w d o n . P rz e w a g a liczebna była po stron ie a m e ry k ań ­ skiej: G re e n miał ok. 1400 żołnierza; R a w d o n blizko 1000. G re e n został je d n a k rozbity, przy rów nej niemal stracie z obu stro n (271 am ery kan ów ; 238 anglików). Po tej to porażce n apisan y był ów

O S T A T N IE L A T A A M E R Y K A Ń S K IE J S Ł U Ż B Y K O Ś C IU S Z K I. 83

*) Sparks; Correspondence of the American Révolution^ list G reena do W a ­

(19)

list do G a t e s ’a, k tó reg o u stę p przytoczyliśm y wyżej. G r e e n cofnął się do R u g e ly Mills, rekru tując i zao patrując s w ą m ałą armię. T u z n o w u p o w tó rz y ła się taktyka, k tórej użył był w obec C ornw allis’a. R aw don, po o trzy m an iu p o siłków , d are m n ie usiłow ał stoczyć bi­ tw ę z G re e n em , k tó ry ustaw icznie zm ieniał pozycye. Z n u żo n y bez- ow o cn em prześlad o w aniem , R a w d o n opuścił C am den (10 maja) i cofnął się do C harlestonu.

Przez cały te n czas arm ia a m e ry k a ń s k a cierpiała b ardzo z p o ­ w o d u b r a k u odzienia. W ja k im sto p niu b ra k te n ciążył nietylko na szeregow cach, lecz i n a oficerach, o te m św iadczy n astęp u jący list Kościuszki do d o k to ra B ro w n a w sp ra w ie p łó tn a n a bieliznę:

„Drogi Panie!

O trzy m a łe m list twój i p o stą p iłe m o dp ow iedn io do T w e g o żądania. Lecz ju ż wcześniej było p o sta n o w io n e , że nieobecni nie o trzym ają sw e g o działu p łótna. J a sam dostałem tylko n a cztery koszule. W tej chwili o trzym uję p o m y śln ą wiadomość, że nieco p łó tn a m o żna będzie d osta ć w C am d en . Jeśli to p raw d a , zgłoszę się do g e n e ra ła . G u b e r n a to r R u tle d g e będzie przejeżdżał przez miejsce tw e g o po by tu, ja d ą c n a K o n gres, k tó re g o j e s t członkiem.

W ierz mi, iż jeste m i t. d.

Tad. Kościuszko“ . 12 m arca, P a w -p a w ’).

T ym czasem oddziały G r e e n e ’a znosiły forty angielskie. 27 k w ie tn ia L ee i Marion zdobyli fort W a ts o n a . W ie ść o tem a chęć ocalenia drugiego, bardzo doniosłego fortu Motte, skłoniły głów nie R a w d o w n a do rychłego opuszczenia Cam den. P rz y b y ł on wszakże za późno: 12 m aja ognisko j e g o obozu widziane b y ły n a przeci­ w n y m b rzegu rzeki C ongaree, a sam on b ył św iadkiem ja k a m e ­ rykanie podpalili za pom ocą strzał ognio w ych i łuku, d osta rc zo­ nych przez p a n ią Motte, jej dom, m ieszczący się w śro d k u fortu, poczem g arnizon pod d ał się. N a dzień przed tem S u m te r zdobył O rang eb u rg ; 14-go anglicy opuścili N eilso n’s F erry, a 15-go, po energicznem ataku, Lee zdobył fort G ran by , i wziął do niewoli je g o garnizon.

P o o pan o w a n iu tego fortu, Lee w kroczył do G eorgii i p o łą ­ czył się z Pickensem , k tóry obleg ał A ugustę. Miasta tego b roniły d w a forty: Cornw allis i Grierson. W y r u g o w a n a z drugiego, załoga

4 P a p ie r y G ates’a, T o m X V I, Nr. 231. L ist ten m y ln ie o d n ie sio n y p rzy klasyfikacyi do r. 1780, n a leży w ła ś c iw ie do T . X V II.

(20)

usiłow a ła dostać się do pierwszego, lecz wzięta została p raw ie cała do niewoli. F o r t Cornvalisa bronił się dzielnie, a wysokie położenie je g o ochraniało załogę od strzałó w amerykańskich. W ó w c z a s z a sto so w a n o pom ysł p o d pu łk o w nik a M ayham ’a: w y so k a wieża z belek, w e w n ątrz n a p e łn io n a piaskiem, posłużyła za p o d ­ s ta w ę dla arm at, a ze szczytu jej w y b o ro w i strzelcy celnymi strza­ łami sieli zniszczenie w ś ró d załogi, k tó ra nieb aw em się p od dała (5 czerwca). Nie wiemy, czy Kościuszko brał udział w tych oblę­ żeniach. Między planami i mapami, przechowanem i w k o re s p o n d e n ­ cyi K o n g re su z ow ych czasów, znaleźliśmy rysunki fortów Motte i G ran by, k reślo n e zdaje się ręk ą Kościuszki, a j e g o stanowisko, jako g łó w ne go inżyniera, przem aw ia za tem, że musiał tu bodaj dać w ytyczne wskazówki. O b ecność zaś jeg o w obozie była w tym czasie mniej potrzebną, gdyż G r e e n w y k o n y w a ł ru ch y jedynie w celu w yw ab ien ia R a w d o u n a z Cam den, gdzie był obw arow an y. Kto wie: może i n a z w a „wieży Mayhama", spo tykająca się we współczesnej k o respondencyi, nie z w iększą słusznością nosi na­ zwę tego oficera, j a k i fort P u tn am a: może Maybam by ł tylko do­ w ó dcą oddziału, który nią się posługiwał?

H isto ry c y am eryk ań scy w ojny po d ają zwykle, że Kościuszko wrócił do armii d opiero 21 maja, t. j. w chwili, g d y rozpoczęło się oblężenie Ninty Six. Lecz wyżej przy to czo n y list do d o k to ra Bro­ w n a i w zm ianka w nim o C am den, ja k o o miejscu możliwego zała­ tw ien ia sp ra w u n k ó w , świadczy, że już przed bitw ą pod tym m ia­ stem był razem z g łó w n ą armią.

W p ra w d z ie w liście do G a t e s ’a, k tó ry n iebaw em przytoczy­ my, Kościuszko o p o w ia d a tylko krótko o oblężeniu Ninty Six, p o ­ mijając inne forty, lecz pochodzi to, j a k nadm ienia tam, stąd, iż przypuszcza, że w iadom ość o poprzednich w ypad kach doszła już do jeg o k orespondenta.

V.

Oblężenie Ninty Six.

Jakkolw iebądź, jeśli Kościuszko k ierow ał oblężeniem A u g u s ty (które zaczęło się 16 kwietnia), m usiał j e opuścić n a jakie dw a ty ­ godnie przed p o dd an iem się tego miasta, gdyż już 21 m aja znaj­ dujem y go u Ninty Six.

F o r t ten, któ re g o nazw a pochodzi stąd, że znajdow ał się na dziewięćdziesiątej szóstej mili od Kiwi, pogranicznego m iasta in- dyan Sze ro k ó w , um ieszczony b y ł o 25 mil angielskich (nie całe

(21)

40 kilom etrów ) od A u g u s ty i zaw ierał załogę, liczącą 500 ludzi. Była to d ro b n a o sad a (kilka dom ów) otoczona wałem i fosą, a b ro n io n a z jednej s tr o n y przez szaniec w postaci gwiazdy, z drugiej przez blokhauz, otoczo n y ostrokołem . W o d ę czerpano ze źródła, zn a jd u ­ jąc e g o się poza ostrokołem . Nietyle konieczność ob ro n y fortu, ile raczej chęć ocalenia załogi, była g łó w n ą p o b u d k ą pośpieszenia R a w d o n a n a odsiecz. D o w odził nią p u łk o w n ik C rueger, energiczny i zdolny oficer.

K ościuszko rozpoczął reg u la rn e p race oblężnicze. W no cy z dnia 21 na 22 maja, korzystając z ciemności, oddział s a p eró w p o d j e g o d o w ó d z tw e m u s y p a ł dwie b a te ry e w odległości 70 k r o ­ ków od szańca g w ia z d k o w e g o 1). O świcie anglicy dostrzegli r o z ­ poczęte prace. Urządzili więc platform ę n a w ystający m kącie g w ia ­ zdy i ustaw ili n a niej działa, aby strzelać en barbet. P o d o słoną tych dział, oraz ognia m uszkietow ego, oddział z 30 ludzi, ciągną­ cych g ęsiego n a w zór Indy an („Indyan fi le “) rzucił się n a a m e ry ­ kan z b agnetam i, zabijając wszystkich, kto nie zdążył umknąć, a idąca w ślad za nim milicya lojalistyczna, zniosła ich pracę i za­ brała narzędzia, którymi o b ład o w a ła tow arzyszących jej z m usu m urzynów . Z anim am ery k an ie podążyli z pom ocą, o ddział angiel­ ski m iał czas cofnąć się, tracąc tylko śm iertelnie ranionego oficera. Następnej nocy wzniesione zostały dwie n ow e ba te rye, tym razem w odległości 400 k r o k ó w od gwiazdy, oddzielone od niej

natural-ł) W sz y s tk ie d o n iesien ia o tem o b lę ż e n iu zgadzają się co do faktu, że prace r o z p o c z ę te b y ły zb yt b lizk o do red u ty, lecz o d le g ło śc i u różn ych au to­ r ó w są ró ż n ie pod an e. L iczb a p rzy to czo n a w y ję ta j e s t z rela c y i oficera a n g iel­ sk ieg o , k tóry zn a jd o w a ł s ię w z a ło d z e N inty S ix i za w iera bardzo d ok ład n e daty fa ch o w e, chociaż sp e c y fic z n ie zab arw ion e. R ela cy a ta w yd ru k ow an a b yła w L o n d y n ie w r. 1787 p. t. R od. M ackenzie, late lieu ten an t in th e 71-st r e g i­ m ent: S tric tu r e s to Col T a r le to ris H is to r y o f the C am p a ig n s o f 1780 a n d 1781 in the Southern P ro v in c es o f N . A m e ric a . E g zem p la rz tej książki zn a le ź liśm y w B ri- tish Museum.

„Nadęci p o w o d z e n ie m p o o p a n o w a n iu s z e r e g u p o steru n k ó w b ry ta ń - skich — czy ta m y tu z n iew y tłu m a czo n ą do d z iś dnia p ogard ą dla z a ło g i fortu— u syp ali oni w n o cy z 21 na 22 m aja d w ie b a tery e w o d le g ło śc i, nie p r z e w y ż ­ szającej 70 k r o k ó w od G w ia z d y .. G en era ł G reen nie raczył n a w e t zn iży ć się do p ro p o zy cy i poddania się... T ru d n em je s t do p ojęcia, ż e in ż y n ie r je g o , K ościu szk o, cu d zo ziem iec, poszu k u jący p rzy g ó d , k tó reg o oni w y n ie śli na p o l­ sk ieg o h r a b ie g o („a foreign a d v en tu rer w h o m T h ey crea ted a C ount of P o - land“), m ó g ł ro zp o czą ć p race z ie m n e w tak n iezn a czn ej o d le g ło śc i od reg u la r­ nych fortyfik acyi, jak g d y b y zam ierzał ich z d o b y c ie za pom ocą zw y k ły ch ap ro - s z y “, fstr. 146). U M ou ltrie (P am iętn ik i, tom II, str. 285)■ o d le g ło ść podana je s t na 150 yard ów .

(22)

O S T A T N I E L A T A A M E R Y K A Ń S K I E J S Ł U Ż B Y K O Ś C I U S Z K I . 87 nym wąw ozem . Dwie b a te ry e belk ow e zostały tu wzniesione dla osłony robót, a dwie b ry g ad y , w nich umieszczone, gotow e były w każdej chwili odeprzeć atak

Mimo to ustaw iczne nocne wycieczki nieprzyjaciela p rzeszka­ dzały pracom i o późniały je. Z niezw y k łą w ytrw a łośc ią Kościuszko p o k o n y w a ł wszystkie przeszkody i około 3 czerwca zakończona zo­ stała d ru g a paralela. W te d y d opiero u d erzono w b ęben i z a p ro p o ­ n o w a n o kapitulacyę, k tó rą C r u e g e r odrzucił.

A m e ryk a n ie rozpoczęli ogień krzyżow y z czterech bateryi. O gień ten trw ał w ciągu dni kilku, a p od jeg o osłoną p o su w a n o dalej aprosze i przybliżano batery e. J e d n a z nich, z b u d o w a n a z faszyn i gruzu, mieściła się w odległości 35 k rok ó w od zasieki (abbatis) a miała w ysokość 40 stóp, tak iż wznosiła się p o n a d p o ­ ziom fortyfikacyi nieprzyjacielskich; umieszczeni na niej strzelcy, w ybierali ludzi na cel swych ka rabinów . Załoga tw ierd zy szukała o słon y za w orkami z piaskiem, którym i ok ryła parapet, p o z o sta w ia ­ jąc otw ory, przez które milicya to ry s o w s k a strzelała do sw ych w sp ółrod ak ów , whigów. P r o b o w a n o także m etody, k tó ra okazała się tak sk uteczn ą przy zdobyciu fortu Motte: afrykańskich łuk ó w z płonącemi strzałami. Lecz C ru e g e r z apo biegł n iebezpieczeństw u p o ż a ru przez to, iż kazał pozdejm ow ać dachy z wszystkich za b u ­ dow ań.

Ó sm ego czerw ca przy by ł L e e z pod A ug u sty , p rzy p ro w a d z a ­ ją c jej załogę, u jętą w niewolę: „Znalazł on zadow olenie m ałych um ysłów , pisze Mackenzie, p aradu jąc z nią przed Ninety Six, z od ­ w ró c o n y m szta n d a re m brytańskim , p rzy dźwiękach b ę b n ó w i gwi- zdaw ek, aby ośmieszyć ich położenie" J).

R ozpoczęto kopanie miny, k tó ra m iała wysadzić je d e n z p a ­ ra p e tó w szańca gwiaździstego, a b y o tw orzyć breszę. Lecz r o b o ta p o su w a ła się wolno, z p o w o d u niezw ykle tw a rd e g o skalistego gruntu. Tym czasem C ru e g e r dostrzegł, iż coś się niezw ykłego szy­ kuje i w ysłał w nocy 9 czerwca d w a silne oddziały. J e d en z nich w p a d ł z lewej stro ny do transz am erykańskich i o w ład n ął bate- ry ą z czterech dział, który ch je d n a k zagwoździć nie zdążył z p o ­ w o d u b rak u odpow iednich narzędzi, zniszczył nato m iast minę; drugi u derzył z praw ej stron}7 na oddział ochronny, ujął w n ie­ wolę oficera, i zabił kilku żołnierzy. Kościuszko został lekko ranny, w tej p o t y c z c e 2).

') 1. c.. str. 153.

2) M ack en zie 1. c.. str. 154 i nast. W d ziele R a m sey a Iliitory o f the Ré­ volution in South Carolina, T ren ton 1785, tom II, str. 501, zn ajd u jem y listę

(23)

ran-D w unastego czerwca Lee wysłał sześciu o c h otników do p o dpalenia zasieki o 11-ej godzinie dnia. W s z y s c y zginęli, nie do- piąw sz3^ celu. T y m czasem p rzy b y ły cięższe działa z p o d A u gu sty. Lee, k tó ry miał w yznaczone sobie miejsce\ n aprzeciw w ystającego częstokołu, osłaniającego dostęp do wody, „całkowicie anfilował tę red u tę za pom ocą trójkątnego ognia a ku 17 części uczynił ją n iem o ­ żliwą do u trzym ania" ’). E w a k u o w a n o j ą tej samej nocy, a n a z a ­ ju trz zajęli j ą a m e r\Tkanie.

T e r a z tw a rd o ś ć g ru n tu zwróciła się przeciw załodze: d a re ­ m nie, z n a d lu d z k im wysiłkiem żłobiła ona studnię w obrębie fortu; w o d a nie u k a z y w a ła się. J e d y n y m środ kiem jej zdob y w an ia było w ysjdanie nieszczęśliwych m urzynów , k tórzy pod osłoną nocy czoł­ gali się do źródła n a odległość strzału p isto letow ego od pikiet am erykańskich. Nagie ich czarne ciała nie d a w a ły się odróżnić od licznych pni z rąbanych drzew , leżących w tem miejscu.

T ym czasem p rzy b y ła wieść o zbliżaniu się R aw d on a, budząca nadzieje w załodze. Kościuszko p op y c h a ł prace z g o rączko w y m pośpiechem: 18-go zrana skończono trzecią paralelę, okrążono a b ­ batis, zdjęto pikiety i posunięto dw ie transze n a odległość 6 stóp od fossy szańca gwiaździstego. C zterech dni brak o w a ło do zu p eł­ n ego u koń czen ia miny, k tó ra by w ysadziła parap et. Lecz R a w d o n zbliżał się szybkim marszem. G reen, ulegając żądaniom swej armii) nak azał szturm, k tó ry rozpoczęto o p o łud niu 18-go czerwca.

D w a oddziały oc hotników zajęty fosę; za nimi po stępo w ali ludzie, uzbrojeni w haki, do ściągania w o rk ó w z piaskiem i w n a ­ rzędzia do zniesienia p arap etu . Strzelcy, umieszczeni na wysokiej bateryi, znosili każdego w y ch ylającego się żołnierza angielskiego, a szeregi liniowe z Virginii i M aryland u trz ju n y w a ły ogień p lu to n o w y z transz. Lecz ogół armii nie dał się unieść w ślad za śmiałkami, idącymi naprzód, narażonym i n a ogień działow y a rm a ty trzyfun- towej i k a ra b in o w y z blokhauzów , um ieszczonych w e wsi. N a w et oddziały, u k ry te w transzach, nie poszły na ich poparcie, gdjr r a ­ żeni byli ogniem z kilku stron. W tej chwili m ajor G re e n , d o w o ­ dzący w szańcu gwiaździstym , w y słał do r o w u dw a niewielkie od ­ działy, k tó re u d e rz y ły z b o k ó w na o c h o tn ik ó w am erykańskich, zm u ­ szając ich do cofnięcia się.

T e n n iep o m y śln y atak k o sz to w ał am e ry k an 185 ludzi

za-nych i za b ity ch p rzy o b lę ż e n iu N inty S ix , p od p isan ą p rzez O H. W illia m s ’a. F iguruje na niej: „Col. K ościu szk o, ch ief e n g in e e r , w a s stig h tly w ounded".

Cytaty

Powiązane dokumenty

żyć się do niego w czasie Sejmu czteroletniego, lecz on poznał się na nim odrazu. Odtąd przesiadywał Wolski głównie u Chreptowicza i Pani krakowskiej, zbierając

Działając w Polsce od 1992 Mazars zatrudnia ponad 250 specjalistów w Warszawie i Krakowie oraz obsługuje ponad 800 różnej wielkości polskich i międzynarodowych

Właśnie dlatego warsztaty poświęcone połączeniu teorii z praktyką cieszyły się takim zainteresowaniem, a wydawnictwo PWN poza prezentowanym urządzeniem SONDa

Proszę o zapoznanie się z zagadnieniami i materiałami, które znajdują się w zamieszczonych poniżej linkach, oraz w książce „Obsługa diagnozowanie oraz naprawa elektrycznych

Tłumacz w przypisie wyjaśnia, że wino, które pojawia się w wersji oryginalnej pod nazwą Constance, pochodzi z Przylądka Dobrej Nadziei, a więc jest... i

rozkazu o niedawaniu pardonu nie dawał.. Jest on odpowiedzią na czynioną mu przez tego generała propozycyę awansu na generała brygady, co mu się dawno

[r]

Jahrhundert erhaltengeblieben sind, die patristische Werke in polnischen BHchersammlungen dieser Zeit beinhalten, kann man lediglich auf der Grundlage der erhal-