• Nie Znaleziono Wyników

Nie rozczarowałem się. Okazali się jednakże zupełnie różni i właściwie mogę powiedzieć, że naprawdę poznałem, w jakimś stopniu, tylko Ojca Bocheńskiego.

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Nie rozczarowałem się. Okazali się jednakże zupełnie różni i właściwie mogę powiedzieć, że naprawdę poznałem, w jakimś stopniu, tylko Ojca Bocheńskiego. "

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

Przegląd Filozoficzny - Nowa Seria 1995 R. IV, NR 2, 1SSN 1230-1493

Władysław Krajewski

Spotkanie z Ojcem Bocheńskim Wspomnienie pośmiertne

W lutym 1995 r . zmarł Józef Maria Bocheński, pięć miesięcy wcześniej - Karl Rajmund Popper. Łączę ich, gdyż obaj urodzili się w r. 1902 i przeżyli 92 lata.

Osiągnęli więc piękny wiek, co jest tym bardziej godne uwagi, że do ostatnich swych dni byli w doskonałej kondycji umysłowej. A kojarzą mi się oni również dlatego, że obu spotkałem po raz pierwszy w sierpniu 1983 r. na Kongresie Logiki i Filozofii Nauki w Salzburgu. Jednym z bodźców zachęcających mnie do udziału w tym kongresie była właśnie perspektywa poznania dwóch, jak ich nazywałem, „wielkich starców ” (mieli po 81 lat).

Nie rozczarowałem się. Okazali się jednakże zupełnie różni i właściwie mogę powiedzieć, że naprawdę poznałem, w jakimś stopniu, tylko Ojca Bocheńskiego.

Popper bowiem był nadzwyczaj małomówny. Przyjechał tylko na dzień swego referatu, zresztą bardzo interesującego. Chodził dostojnie. Po referacie natych­

miast oddalił się, nie wykazując ochoty do rozmawiania z kimkolwiek. Tym, którzy chcieli z nim nawiązać kontakt, odpowiadał, idąc, półsłówkiem. Ja nie próbowałem z nim rozmawiać. Trochę tego żałuję, gdyż uważałem - i nadal uważam - Poppera za najwybitniejszego filozofa naszego stulecia.

Bocheński był zupełnie inny. Wyróżniał się już ubiorem. Był w sportowej koszulce z krótkimi rękawami. Ktoś postronny nigdy by nie odgadł, że jest księdzem i zakonnikiem, ani też, że jest znanym profesorem. A szybkie ruchy nie zdradzały jego wieku. W przeciwieństwie do Poppera, Bocheński był bardzo rozmowny i towarzyski. Przesiadywał godzinami w bufecie i rozmawiał z dziesią­

tkami, jeśli nie setkami ludzi w różnych językach. Łatwo przechodził od polskiego do niemieckiego, francuskiego, angielskiego, rosyjskiego, a pewnie znał jeszcze inne języki.

Pewnego dnia przysiedliśmy się do niego w polskiej grupie (m.in. Marek Bielecki, Jacek Urbaniec, Urszula Żegleń) i rozmowa toczyła się po polsku;

przysłuchiwali się jej też niektórzy inni, rozumiejący trochę nasz język. Pytaliśmy

o różne rzeczy, toteż Bocheński wypowiadał się na różne tematy. Przytoczę

niektóre z tych wypowiedzi, które zapadły mi w pamięć.

(2)

16 Władysław Krajewski

Przed wyjazdem do Salzburga słyszałem od kogoś, że Ojciec Bocheński, który miał własny samolot i był zapalonym pilotem, został właśnie pozbawiony licencji pilota - zgodnie z przepisami, po ukończeniu przezeń 80 lat. Zagadnąłem go, mówiąc: „Podobno Ojcu odebrali licencję pilota ”. Odparł, żywo gestykulując:

„A, chcieli mi odebrać!” . Ale zażądał, by poddano go egzaminom (ostrość wzroku, szybkość refleksu), które wypadły pomyślnie, toteż licencję, w drodze wyjątku, przedłużono na rok. Kilka lat później słyszałem od kogoś, że gdy mu już licenqę odebrano, kazał wmontować jeden z silników samolotu do samochodu, na którym mógł rozwijać niezwykłą szybkość. Pewien młody Polak, który jechał z nim po Szwajcarii i Austrii, opowiadał później, że Bocheński, prowadził samochód na autostradzie z taką szybkością, iż ów pasażer miał duszę na ramieniu: strzałka szybkościomierza dochodziła do 300 km/h. A Bocheński powiedział mu, że mógłby wyciągnąć i 400 km/h, ale z tego już rezygnuje. A miał wtedy 85 lat!

Wracam do rozmowy przy stoliku w bufecie. Mówiliśmy, rzecz jasna, sporo o filozofii. Bocheński - o czym wiedzieliśmy i przedtem - cenił wysoko Szkołę Lwowsko-Warszawską i był zwolennikiem filozofii analitycznej. Mówił o tym i w swoim referacie w Salzburgu, zauważając, że filozofowie nie lubiący analizy logicznej zwykle po prostu nie znają się na logice. Niechętnie odnosił się do takich kierunków, jak fenomenologia, egzystencjalizm, marksizm. Tego ostat ­ niego zresztą nie potępiał bynajmniej w czambuł. Był wtedy rok 100-lecia od śmierci Marksa. W związku z tym zaczęliśmy mówić o jego filozofii i Bocheński stwierdził, że ceni jej „prometeizm ” . A potem błysnął właściwym sobie dowcipem: „Oczywiście, historyczne prognozy Marksa nie sprawdziły się. Ale cóż, różne moje prognozy też się nie sprawdziły, a przecież nie minęło 100 lat od mojej śmierci”.

Gdy spytałem go, czy uznaje tomizm, zapytał „Jaki tomizm? ”. Jak się okazało, był niechętny wobec tradycyjnego tomizmu, cenił zaś próby jego interpretacji w duchu analitycznym. Sam zresztą w młodości w Krakowie, jak wiadomo, próbował (wraz z ks. J. Salamuchą i F. Drewnowskim) stosować logikę symboliczną do interpretacji tomistycznej filozofii i teologii. Zauważę jeszcze, że do tej ostatniej odnosił się bez szczególnego nabożeństwa. Gdy wspomniał o swym współpracowniku Guido Kiingu, ja - nie orientując się wówczas, że jest dwóch Kiingów - zapytałem, czy to ten znany dysydent w kościele katolickim;

odparł z lekceważącym ruchem ręki: „Nie, tamten to teolog” .

Byłem potem na wykładach Ojca Bocheńskiego w Warszawie, ale już nie

miałem okazji z nim rozmawiać. Jednakże tamta rozmowa przy stoliku w bufecie

wryła się w moją pamięć.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Omówienie ćwiczenia przez nauczyciela i wskazanie problemu: Jesteśmy różni, ale są sprawy, które nas łączą.. Czy możliwe jest wobec tego porozumienie

Załącznik nr 2 – schemat dla nauczyciela – Czym bracia Lwie Serce zasłużyli sobie na miano człowieka. walczą o

Zrównanie się tych prędkości następuje podczas uzyskania przez odbierak prądu prędkości liniowej rzędu 110 m/s i uważane jest przez wielu naukowców za prędkość graniczną,

Na sole laboratoryjnym znajdują się dwie zlewki o jednakowej objętości, siarczan(VI) miedzi(II), dwie bagietki, łyżeczka do nabierania, moździerzW pierwszej zlewce umieszczona

Dzisiejsze spotkanie jest jednak bardziej pogodne, bo świętujemy urodziny i chcemy się częstować jego poezją” – napisała poetka.. Swoimi wspomnieniami podzie- liła się

Gdy on ju˝ si´ skoƒczy∏ lub jeszcze nie zaczà∏, to u˝ywam Êwiat∏a..

nieszczęśliwą minę, że obelgi więzną mi w gardle. I im dłużej doktor Dusseldorf milczy ze swoją zmartwioną miną, tym bardziej ja czuję się

NNiiee pprrzzyy-- jjęęttoo uucchhwwaałł ddoottyycczząąccyycchh sspprraaww oossoo-- bboowwyycchh,, m m..iinn..:: pprrzzyyzznnaanniiaa pprraaww wwyykkoonnyywwaanniiaa