• Nie Znaleziono Wyników

Myśl Polska : miesięcznik poświęcony życiu i kulturze narodu 1949, R. 9 nr 1 (130)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Myśl Polska : miesięcznik poświęcony życiu i kulturze narodu 1949, R. 9 nr 1 (130)"

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

M I E S I Ę C Z N I K P O Ś W I Ę C O N Y Ż Y C I U I K U L T U R Z E N A R O D U P O L I S H T H O U G H T - M O N T H L Y R E V I E W

Nr 130 (Rok IX, Nr 1} Styczeń, 1949 Cena (Price) 2/-

NADRZĘDNOŚĆ I NTERESU NARODOWEGO

^ A Nowy Rok minęło dziesięć lat od śm ierci R cm nna D m ow skie­

go. Okres dziesięciu la t dzielących nas od tej chwili wypełniony je s t ta k wiel­

kimi katak lizm am i w skali św iatow ej i narodow ej, że niewiele tylko poglądów i w skazań z ta m te j, przedw ojennej epo­

ki zachowało całą swą siłę i żywotność.

Do tych nielicznych należą w łaśnie po­

g o d y , a naw et więcej, cała szkoła m y­

ślenia stw orzona przez Dmowskiego.

P ism a Dmowskiego można czytać dziś odnosząc rów nie silne w rażenia, ja k w

ch w ili kied y b y ły no.pisane. P o sta w a du­

chow a D m ow skiego je s t p o trze b n ie jsza ja k o w zó r dziś może n aw et b a rd ziej je ­ szcze, niż w chw ili jeg o śm ierci.

Jesteśm y jako ruch na tyle p rzesią­

knięci myślą Dmowskiego, że nie m u­

sim y odkryw ać go na nowo z okazji naw et ta k w ażnej rocznicy, ja k dzie­

sią ta rocznica zgonu. Toteż nie będzie­

my się tu ta j kusili na ocenę roli Dmow­

skiego, ani na to, jak przez p ry z m a t zaszłych przem ian ry su je się jego do­

robek na tle zm ienionej rzeczyw isto-

W DZIESIĄTĄ ROCZNICĘ ZGONU

R o m a n D m o w s k i urodzony 18G4 w W arszaw ie na R am ionku z ojca W alentego, b ru k arza i M arii z L ew an­

dowskich. Szkołę średnią i studia p rzy ­ rodnicze uniw ersyteckie ukończył w W arszawie.

W 1891 organizuje pie rw sz ą od 1863 r. m anifestację narodow ą — obchód s tu ­ letniej rocznicy K onstytucji M ajowej.

W 1893 bierze udział w założeniu Li­

gi Narodow ej. A resztow any, skazany na wysiedlenie do M itawy.

1895-1905 zakłada i red a g u je „ P rz e ­ gląd W szechpolski” w Krakow ie i we Lwowie. 1903 w ydaje „M yśli nowocze­

snego P o lak a” , zasady ideowe ruchu narodowego. 1905 zakłada we w szyst­

kich trzech zaborach Stronnictw o De- mokratyczno-Niarodowe. 1908 w ydaje

„Niemcy, R osja i kw estia polska ’, p ro ­ gram działalności politycznej wiodącej do odbudowy niepodległego państw a.

Prezes Koła Polskiego w rosyjskiej Lum ie (p arlam encie). 1914 w ydaje

„Uipadek myśli konserw atyw nej w P ol­

sce“. 1914 zakłada Koło M ię d zy p a rty j­

ne, a n astępnie K om itet Narodowy.

Bierze udział w założeniu A gencji Lo­

zańskiej. D ziała w Londynie, P aryżu, etan ach Zjednoczonych. Z akłada Komi­

tet N arodow y w P aryżu i uzyskuje dla Niego uznanie państw zachodmich. Two- i2.v wojsko polskie we F ran cji. 1918 delegat polski na K onferencję Pokojo-

w P aryżu. Podpisuje imieniem Pol- ski T ra k ta t W ersalski.

1

qoo

“0 czi° nek Rody Obrony P aństw a.

■ -3 mini step «spraw zagranicznych.

1924 w ydaje „Polityka polska i odbu­

dowanie p a ń s tw a ” . 1926 tw orzy Obóz W ielkiej Polski. W ydaje „Kościół, n a ­ ród j p ań stw o ” i „Zagadnienie rz ą d u ” . 1928 w ydaje „Ś w iat powojenny i Pol­

s k a ” , 1934 „ P rz e w ró t”.

Zm arł 1 stycznia 1939 w Drozdowie łomżyńskim . U roczysty pogrzeb odbył się w W arszaw ie z K at wiry na cm en­

ta rz bródnowski dnia 7 stycznia 1939:

ści. Chwila bieżąca skłania nas jednak do zwrócenia uw agi na jeden z n ajw a ż­

niejszych przekazów Dmowskiego, k tó ­ rego zachowanie stanow i klucz dla po­

stępow ania narodowców w tzw. k ry zy ­ sie w ew nętrznym .

P rzekaz len — to nadrzędność interesu narodow ego ponad sp raw y o rg an iz a­

cyjne i osobiste. Zasadę tę głosiło w ie­

lu polityków . Dmowski różnił się od in­

nych ty m , że ją z całą konsekw encją praktykow ał. Na kilka lat przed pierw ­ szą w ojną św atow ą, gdy doszedł do przekonania o konieczności postaw ienia narodu polskiego po strc n ie koalicji przeciw niem ieckiej, nie zaw ahał się dla pi zeprowadzenia tej jedynej słusznej w owym czasie polityki na rzecz n a j­

boleśniejszą, tj. na u tra tę p rze w a ża ją­

cego wpływu na ówczesne młode poko­

lenie, a częściowo tak że na m asy robot­

nicze. Dla in teresu narodow ego pośw ię­

cił na długie la ta in te res swej o rg an i­

zacji. Po raz drugi w roku 1918, gdy F rancuzi proponow ali mu objęcie do­

wództwa nad tw orzącym się wojskiem polskim we iFrancji, odmówił, u w aża­

jąc, że ma obowiązek skoncentrow ać się wyłącznie na działalności dyplom a­

tycznej, gdzie go nik t zastąp ić nie mo­

że. W te n sposób zrezygnow ał z moż­

liwości pow rotu do Polski w c h a ra k te ­ rze wodza zwycięskiej arm ii i przez to dla dobra narodu poświęcił możliwość rządów swoich i sw ojego ruchu w w y­

łan iającej się z chaosu wojennego o j­

czyźnie. W rok potem zdecydował w y­

słanie arm ii polskiej z F ra n cji n a po­

moc walczącej Polsce, zdając sobie dobrze spraw ę, że cznaczą to podpo­

rządkow anie oddziałów tej arm ii r z ą ­ dzącym w k ra ju przeciw nikom politycz­

nym. Oto przykłady n ajjask ra w sze może lecz jedne z wielu, ja k konsek­

w entnie Dmowski trak to w a ł zarówno kierow ane przez siebie organizacje, jak i sw oją w łasną csobę jako narzędzia służące interesow i narodowem u.

*

(2)

Sir. 2 M y ś l P o l s k a Styczeń, 1949

P raktykow anie te j zasady nie było n ie ste ty zbyt częste w społeczeństwie polskim. Nie było ono częste s z c z e c i ­ nie n a em igracji w czasie dru g iej w oj­

ny św iatow ej. K ierunki polityczne pol­

skie i p rzeciętni obyw atele nie są z tą za sa d ą zżyci i bywa nieraz naw et, że nie om ie ją dostrzec jej p ra k ty c z ­ nego realizow ania. W chwili obecnej w sposób szczególnie w yraźny widać po­

trzebę bezw zględnego zastosow ania za­

sady nadrzędności in teresu narodowego.

Zarów no ci, któ rzy iprzeciwni s ą z a ­ sadniczym zm ianom układu politycz­

nego na em igracji, ja k i ci, k tó rz y chcą za w szelką cenę zm iany ta k iej dokonać, w ykazują n ajw iększą nieustępliw ość tam , igdzie chodzi c sp raw y p restiżu o r­

ganizacyjnego, czy w prost o pozycje w łasnej p a r tii czy koterii.

Stanow isko narodowców w ydaje się czasem mało cierpliw ej publiczności niezrozum iałe lub bardzo ch y tre . Nie może ona nieraz pojąć, dlaczego narodowcy nie mówią językiem zrozu­

m iałym , nie zaczynają od te k i m an d a­

tów, nie przep ro w ad zają szczerego t a r ­ gu, ja k to je s t we zw yczaju wśród w ię­

kszości ugrupow ań politycznych. Wielu ludzi oburza się także, że „endecja“ nie umie dbać o swoich łudzi, za mało się nim i zajm uje. W rzeczyw istości dla r u ­ chu narodow ego spraw y p a rty jn e i o- sobiste są drugorzędne. P ierw szorzęd­

na je s t sp raw a polska. K ażdy układ polityczny, każdą zm ianę w istn ie ją ­ cych stosunkach s ta r a się nasz ruch o- cenić z tego zasadniczego punktu wi­

dzenia, ja k t a zm iana, czy też te n u k ­ ład odbije się n a ste n ie spraw y pol­

skiej. Interesow i narodow em u podpo­

rządkow ane być m uszą w szystkie in te ­ resy p a rty k u la rn e , naw et spraw y tego najw ażniejszego narzędzia polityki n a ­ rodowej, za ja k ie narodow cy uw ażają w łasne stronnictw o. T ak sam o p a trz ą oni na inne ruchy i tego sam ego sto ­ sunku ido spraw y polskiej 'Usiłują od Inich. w ym agać. D latego n a tzw. k ry ­ zys rządow y nie należy p atrz eć z tego p u nktu w idzenia, czy i ja k zmieni się rozdział tek, albo czy w yjdzie na to, że ' form alnie rację m iał ten czy ów k ie ru ­ nek. N ależy p atrz eć na tę sp raw ę z pu n ­ k tu w idzenia nadrzędności in te resu na rodowego. W ażne je st, czy inne u g ru p o ­ w an ia u gną się przed interesem narodo­

wym, nie je s t n ato m ia st ważne, czy p r e ­ stiżow o u s tą p ią czy też nie.

Dbałość o nadrzędność in te resu n a ro ­ dowego przekazał nam Rom an Dmow­

ski. O bowiązkiem naszym je s t nie ty l­

ko dochować w ierności tej zasadzie, ale i przeprow adzić je j upow szechnienie w życiu politycznym Polski.

M O N O P A R T I A

O kres „pclskiego N E P u“ dobiega końca. Liberalizm bolszewicki z czasów Gomułki i B orejszy należy uw ażać za skończony. Polska ja łta ń sk a otrzym uje już tiym razem nieprzesłonięty niczym u s tró j to ta lita rn y . B ierut je s t nie tyl ko „prezydentem , ale także ,,wodzem m onopartii. W połowie g ru d n ia zlikw i­

dow ana została „P olska P a r tia So­

cjalisty czn a“ , a jej członków, po odpo­

wiedniej czystce, zaszeregow ano do

„Polskiej Zjednoczonej P a rtii R obotni­

czej“. Powołanie m onopartii zostało oficjalnie czołobitnie pow itane przez form alnie jeszcze istn iejące „S tronnic­

two Ludowe‘‘ i „Stronnictw o D em okra­

tyczne“ , któ re zapew ne w niedługim czasie również w chłonięte będą bez r e ­ sz ty przez m onopartię. N a Zjazd PZPR sprow adzono rów nież kom unistów z zachodniej E uropy z p. Pollittem , wido­

m ą głową kom unistów angielskich, na czele.

Jak o dw a główne zadania m onapai- tii postaw ił Bieruit kolektyw izację wsi i skom unizow anie młodzieży. Spodzie­

wać się n ależ y w zw iązku z tyim d a l­

szego zao strzen ia w alk i ze społeczeń­

stw em i zw iększenia czerwonego te rr o ­ ru . Świadczy o itym ta k ż e w zm ożoną ilość w yroków skazujących w sądach w yjątkow ych, ja k a tow arzyszyła w cza­

sie kongresow i pow stającej m onopartii.

O D R O D Z E N I E N A C J O N A L I Z M U N I E M I E C K I E G O

Na tle trudności zaznaczających się w budowie tzw. unii zachodniej, im ­ pet z ja k im pobite N iem cy wchodził na a re n ę polityczną E uropy zaniepo­

koił w o statnich tygodniach opinię p u ­ bliczną n a Zachodzie. Jed y n i F ra n c u ­ zi m ogą mieć sa ty sfak c ję, że p rzew i­

dyw ali — i przew idzieli dobrze.

'W ybory w Berlinie, a raczej prze mówienia wygłoszone w toku akcji przedw yborczej w skazują, że przewód- cy dem okratycznych stro n n ictw niem ie­

ckich idą w yraźnie i bez w y jątk u w kie­

ru n k u w y g ra n ia nacjonalistycznych skłonności, tkw iących w ¡psychice ¡nie­

m ieckiej. Nie ullega w ątpliwości, że czynią to świadomie, by w najk ró tszy m czasie przyw rócić Niemcom rolę czyn­

nika głów nego — jeśli nie decydujące­

go — na kontynencie europejskim . N a dzień przed w yboram i na w spól­

nym wiecu urządzonym przez w szystkie trz y stro n n ictw a p. Schwennike, r e ­ p re z e n tu ją c y liberalnych dem okratów , oraz p. R euter, przem aw iający im ie­

niem socjalistów , nie pominęli żadnego nacjonalistycznego m otywu, k tó ry mógł znaleźć oddźwięk w duszy nie­

mieckiej. O sią tych pi'zemówień była wrogość wobec Sowietów, choć z d ru ­ g ie j s tro n y (bynajm niej nie zaw ierały one pochw ał dla m ocarstw zachodnich.

Przeciw nie, nie szczędzono docinków pod adresem, Anglików i A m erykanów, którym w yrzucano, że u siłu ją „pakto w ać’’ z Moskwą. P. R eu ter zwrócił u- wngę swoich słuchaczy n a f a k t, że W.

B ry ta n ia dała niepodległość Indiom i Cejlonowi, sta w iając jednocześnie py­

tanie, dlaczego odm aw ia tej sam ej niepodległości Niemcom.

Równie c h a rak te ry sty cz n ą cechą w ygłoszonych ¡przemówień była chęć w ykreślenia z pam ięci niem ieckiej nie­

daw nych aktów i zbrodni okresu h itle­

rowskiego. żywiołowe oklaski padały, gdy mówcy wzywali dc czynnego opo­

ru przeciwko d y k ta tu rze k om unistycz­

nej, n ato m ia st zim nym milczeniem p rz y ję to uw agę jednego z mówców, zre sz tą jedyną w czasie całego zgro­

m adzenia, że Niem cy dość wycierpieli w ciągu 14 la t d y k ta tu ry w łasnego chowu.

Jeden z korespondentów angielskich opisując atm o sferę wyborów berliń­

skich stw ierdza, że p rzed w yboram i N iem cy czuli się sprzym ierzeńcam i m ocarstw zachodnich. Po wyborach role się odwróciły: N iem cy uw ażają, że A nglicy i A m erykanie są ich sp rz y ­ m ierzeńcam i i że zadaniem Niemców je s t usztyw niać słabszych p a rtn e ró w sojuszu, tj. W. B rytanię i S tany Zje­

dnoczone.

Dr. A denauer, przewódca chrześci­

jańskich dem okratów w zonie b ry ­ ty jsk iej, oświadczył, że w szystkie trzy p a rtie niemieckie zdecydowały odwoływać się dc sentym entów nacjo­

nalistycznych, ponieważ są przekonane, że inaczej ja k ieś nowe stronnictw o n a ­ cjonalistyczne może zarzucić im w p rz y ­ szłości kolaborację. O ceniając pozycję W. B ry tan ii w E uropie tenże d r Ade niauer w yraził pogląd, że zbyt wielu lu ­ dzi w Anglii p a trz y na Niemcy jako na k o nkurenta i że niedopuszczalną je s t rzeczą, by kontroila produkcji i cen w Zagłębiu R uhry b y ła w przew ażają cej m ierze w ręk u cudzoziemców. W.

B ry ta n ia — jego zdaniem ■ —• po u tr a ­ cie Indii i E g ip tu s ta ła się państw em europejskim i razem z E u ro p ą u trz y m a się lub padnie. O strzeżeniu swojem u dr. A denauer n ad a ł sp e cja ln y ton o- św iadczając, że pogląd o ew entualnej w spółpracy niem ieeko-rosyjskiej może się spraw dzić i że zależeć to będzie od stosunku zachodniej E uropy do N ie­

miec.

O D B U D O W A G O S P O D A R C Z A

Z przytoczonych wypowiedzi przewód- ców niemieckich m ożna w ytw orzyć so bie obraz przyszłej polityki niem ieckiej.

Będzie to polityka coraz brutaln iejsze- g o w y g ry w a n ia konfliktu między Wschodem a Zachodem i w yciągania z niego m aksym alnych korzyści dla odzy­

skania daw nej pozycji Niemiec w E u ro ­ pie. R ealną podbudowę i rea ln ą siłę po­

lityce niem ieckiej daw ać będzie szybko postępująca odbudowa gospodarcza za­

chodnich Niem iec w ram ach p la n u M ar­

shalla. Rozwój produkcji niem ieckiej na p rzestrzen i ostatnich miesięcy p rzew y ż­

sz a tem po w szystkich innych krajów za­

chodnio-europejskich. W ciągu m iesią­

ca w rześnia uib.r. Niem cy produkow ały o 75 procent więcej w porów naniu do przeciętnej miesięcznej produkcji w 1947 r. W porów naniu zaś do okresu bezpośrednio poprzedzającego pomoc am erykańską, produkcja we w rześniu była o 39 procent w iększa, podczas gdy dia innych k rajów zachodniej E uropy w zrost wynosił 12 procent. W praw dzie odbudowa p ro d u k cji niem ieckiej zaczę­

ła się później niż w innych k raja ch za

chodnioh, które osiągnęły lub przekro-

(3)

Styczeń, 1949 M y ś l P o l s k a Str. 3

czyły wysokość sw ojej produkcji p rzed ­ w ojennej już przed pomocą m arshallow - sk ą i ty m się częściowo tłum aczy słab ­ sze tem po dalszego w zrostu ich pro­

dukcji, z d ru g iej jednak stron/y prze­

m ysł niem iecki w ykorzystuje dzisiaj tylko część swoich zdolności produkcyj­

nych. W zakresie sta li oblicza się, że obecna produkcja stanow i tylko 50 p rocent tego, co h u ty niemieckie mo­

głyby produkować, a w zakresie w szys­

tkich g ałęzi przem ysłu obecna produk­

c ja niem iecka je s t wciąż o 44 procent m niejsza w porów naniu ®e stan em z 1938 r. W ynika stąd, że dzięki pomocy am erykańskiej Niem cy m ają szanse szybkiego dogonienia innych krajów zachodnio-europejskich w zakresie p ro ­ dukcji przem ysłow ej — o. w raz z tym w zrosną ich niezależność i znaczenie polityczne.

N adzieje więc polityków niemieckich m a ją realn e podstaw y. P ozostaje im jeszcze wywalczyć zgodę na odbudowę sił zbrojnych. A kcja w ty m kierunku została, podjęta przez całą zachodnio- niem iecką p ra sę n a z a ju trz po w yborach berlińskich, a 8 g ru d n ia w spom niany już dr A denauer publicznie zażądał stw orzenia nowocześnie uzbrojonego korpusu policyjnego, m ającego się składać z 25 dyw izji. Pokusa sk o rz y ­ sta n ia z tej o fe rty dla Ameryknnów może być duża wobec słabości w ojsko­

wej i b rak u woli bicia, się u społe­

czeństw zachodniej Europy. Może Churchill m yślał c ty m sam ym , kiedy w ostatniej debacie nad polityką z a g ra ­ niczną w b ry ty jsk ie j Izbie Gmin użył o narodzie niemieckim zwrotów sp e­

cjalnie ciepłych, ja k ten np., że wybo­

ry berlińskie są „płom ieniem promie- niejąeym na um ysły potężnego narcdu, bez którego czynnej pomocy chwała E u ro p y nie może być odbudow ana’", albo ap robujący zw rot o „odrodzeniu ducha niemieckiego"’ i że „nie uczyni się niczego, by ochłodzić lub zatrzym ać tę w ażną ewolucję sentym entu niem ie­

ckiego”.

Tak więc zaledw ie w trz y i oół la ta po zakończeniu w ojny, na sku tek po­

działu E uropy dokonanego w T eh e ra­

nie i Jałcie — problem niemiecki nie tylko nie został rozw iązany, ale nabie­

r a na ostrości i grozi nowymi kom pli­

kacjam i. Nic nie w skazuje na to, by Niemcy zrezygnow ały ze swojej pozy­

cji w Europie. Będą walczyć o p rzew a­

gę w tziw. unii zachodniej, jeżeli zo sta­

ną nią objęte, bądź ją rozsadzą. Otwo rzy to nowe .możliwości polityce sowie­

ckiej. Bo chociaż Niem cy do o sta tn ie j chwili odkładać będą decyzję, czy pójść z Zachodem czy ze W schodem •— m ożli­

wość w yboru jednej drogi je s t rów nie prawdopodobna ja k drugiej. I jeszcze raz okaże się słuszną teza polska, że nie nra rozw iązania zagadnienia nie­

mieckiego bez przyw rócenia i wzmo­

cnienia niepodległości Polski i innych państw na obszarze środkow ej Europy.

P O L I T Y K A B E Z D E C Y Z J I

W jednym z ¡periodycznie ogłaszanych, zasadniczych artykułów o polityce za­

granicznej, „The Tim es“ z dnia 9 g ru d ­ n ia sform ułow ał bezpośrednie i dalsze cele m ccarstw zachodnich w konflikcie między Wschodem a Zachodem. W E u ­

ropie główne źródło nieszczęścia a u to r widzi w fakcie zb y t głębokiego w d ar­

cia się Rosji w kierunku zachodnim, w w yniku czego „gronica A zji leży na Ł abie“. W te j sytu acji — wywcdzi d a ­ lej au to r — nie da się uniknąć wniosku, że piei-wszym celem m ocarstw zachod­

nich pow inno być spowodowanie wyco­

fan ia się R csji z E uropy (teza od daw ­ na głoszona przez L ippm anna, a o s ta t­

nio tak że przez C h u rch illa). Trudności jednak zaczynają się — zdaniem pism a

— gdy rozw aża się sposób realizacji te ­ go celu, poniew aż niebezpieczeństw a t a ­ kiej polityki są „oczyw iste“ . D latego A m erykanie i A nglicy p rzy stą p ili w pierw do rato w a n ia te g o co z ¡Europy zostało poprzez plan M arshalla, ¡poprzez p a k t brukselski, m ający ulec obecnie rc zsze- rzeniu w p a k t północno-atlantycki, oraz poprzez polityczne zjednoczenie w r a ­ mach unii zachodniej. Znam ienne je st dalsze w yznanie au to ra , że n aw et wów­

czas, gdy p ak t północno-atlantycki zo­

stanie podpisany i jedność E uropy opie­

rać się będzie np, mocniejszych fu n d a ­ m entach, m ocarstw a zachodnie nie będą bliższe trw ałego rozw iązania. W kon­

kluzji „The Tim es“ , nie godząc się z polityką zalecaną przez C hurchilla (bc może ona oznaczać w ojnę), widzi a lte r ­ natyw ne rozw iązanie w problem ie nie­

mieckim, tw ierdząc — bez większego przekonania z re sz tą — że opuszczenie Niemiec przez w ojska okupacyjne am e- aykańsiko-angielskie i rosyjskie p rzy ­ nieść w inno oswobodzenie k ia jó w za że­

lazną k u rty n ą.

O ile w om awianym arty k u le rozez­

nanie rzeczyw istości europejskiej w głów nych punktach je s t tr a f n e , o tyle uderzać musi chęć uniknięcia logicznych wniosków i decyzji. W tym względzie nie ste ty o rg an y opinii publicznej na Za­

chodzie g rzeszą w równym stopniu ja k polity k a oficjalną. I dlatego politycy sowieccy m ogą liczyć na dailsze sukcesy w ofensyw nych działaniach na w szyst­

kich frontach.

S O W I E C K I E Z W Y C I Ę S T W O W C H I N A C H

P olityka sowiecka je s t i zawsze była p olityką ekspansyw ną — o p a rtą na za­

łożeniu, że sprzeczności między św ia­

tem pojęć kom unistycznych i niekom u­

nistycznych są nie do pogodzenia. Ale nie koniecznie oznacza to, by Sowiety spieszyły się z realizacją swoich celów.

P lany ich są długofalow e, o p arte n a w ie­

rze, że św iat k ap italisty czn y sam nosi w sobie zarodki rozkładu. (C h a ra k te ry ­ styczne w tym w zględzie je st niedaw ne potępienie znanego ekonom isty sow ie­

ckiego V argi za to, że w yraził w ątp li­

wość co do oficjalnej te zy kom unistycz­

nej, w edług której ta rc ia między mo­

ca rstw am i im perialistycznym i m uszą doprowadzić do w zajem nej m iędzy nimi wojny.) N ależy tylko tem u rozkładowi dopomóc gdzie i kiedy trzeba.

Polityka sow iecka w Chinach je s t właśnie p olityką na dłu g ą m etę. W la ­ tach poprzedzających o sta tn ią wojnę R osja zdołała za g arn ąć bez większego rozgłosu Mongolię Z ew nętrzną i całą prow incję Sinkiang, nie mówiąc ju ż o republice T annu Tuwa. O bszary ite r a ­ zem w zięte co do wielkości rów nają się

zdobyczom japońskim w M andżurii. Pod koniec wojny krótkow zroczność Roose- v elta pozwoliła Moskwie z a g arn ąć nie­

mal całą, b o g a tą w surow ce i przem ysł M andżurię i północną Koreę. N a p rz e ­ strzeni ostatnich tygodni postępy kom u­

nistycznych wojsk zapew niają rządowi kom unistycznem u panow anie nad pół­

nocnymi Chinam i ¡po rzeke Ja n g tse . O- panow anie resz ty Chin je s t rzeczą b a r­

dziej niż praw dopodobną, chociaż p ro ­ ces ten trw ać może jeszcze czas jiatkiś.

Konsekwencje obecnie ro z g ry w a ją ­ cych się wypadków na teren ie Chin bę­

d ą olbrzym ie, choć nie zaraz widoczne.

Ł udzą się ci politycy i publicyści z a ­ chodni, k tórzy sądzą, że kom unizm chiń­

ski okaże się różny od sowieckiego i że naród1 chiński ze sw oją długowiekową

¡tradycją i zakorzenioną daw ną cyw ili­

zacją, stanow ić będzie olbrzym ią kadź, w k tó rej d o ktryna i system kom unistycz­

ny lufegną rozrzedzeniu i roztopieniu.

Podobne nadzieje żywiono — szczerze czy nieszczerze — w w ypadku Polski, a może jeszcze bardziej Czechosłowacji.

W ypadki szybko -zadały kłam ¡tym po­

bożnym życzeniom. Tak się też stan ie zapew ne w Chinach.

O panow anie C hin przyniesie Sowie­

tom — bez najm niejszego w ysiłku z ich stro n y — ncwe milionowe zasoby ludz­

kie i bogate źródła surowców. Być mo­

że, że m inie dłuższy okres czasu zanim bogactw a ite w pełni będą mogły być w ykorzystane p rze z Związek Sowiecki.

W ażną, bodaj n ajw ażn iejszą po zy cją w odniesionym zwycięstw ie sowieckim je st f a k t w ytrącenia Chin jako źródła su ­ rowców i ry n k u zbytu z zasięgu w pły­

wów Stanów Zjednoczonych i narodów W spólnoty B ry ty jsk iej. N astęp stw a te- gc f a k tu mogą być nieobliczalne z ¡pun- t u widlzenia gospodarczego. Je śli nic innego, to już to sam o w yznacza ro z ­ m iary poniesionej klęski.

Ponadto R osja u zyskuje w Chinach nową bazę, g eo g raficzn ą i stra te g ic z n ą , skąd dalej będzie m ogła rozszerzać swe zdobycze w A zji — tym bardziej, że m a­

sy az ja ty ck ie rozbudzone dążeniam i n a ­ cje nalistycznym i sta n o w ią idealny m a­

te ria ł wybuchowy. J a k dotąd, tylko Związek Sowiecki p o tra fi św ietnie nim operować.

Być może, że S tan y Zjednoczone m.u- czą ostrożnie kalkulow ać ro z m ia r pomc- cy, k tó rej m ogą udzielać. Zapew ne za­

soby am erykańskie nie s ą nieograniczo­

ne i przekroczenie pew nej g ran ic y w f i­

nansow aniu resz ty św ia ta mogłoby w y­

wołać głęboki w strzą s w am erykańskiej s tru k tu rz e gospodarczej. A le ja k w y­

tłum aczyć sukces sowiecki osiągnięty bez dolarów czy rulbli w złocie? Nie można mieć w ątpliw ości, że źródłem nie- jjowodzenia. m ocarstw zachodnich na Dalekim Wschodzie i w E uropie, je st brak polityki rów nie jasn ej, konsekwen­

tn ej i silnej ja k polityka sow ie­

cka.

O Ś W I A D C Z E N I E P. M A Z E P Y

Przew odniczący O rganu W ykonaw ­ czego U kraińskiej Rady N arodow ej I.

M azepa (przebyw ający w Niem czech) udzielił wyw iadu jednem u z em ig racy j­

nych pism litew skich. W odpowiedzi

n a p y tan ie, dotyczące stosunków z n a ­

rodam i sąsiednim i, p. M azepa ośw iad­

(4)

M y ś l P o l s k a Styczeń, 1949 Str. 4

czył, że narody te odnoszą się życzli­

wie do w alki "Ukraińców o niepodleg­

łość, ale nie udało się dotąd osiągnąć potrozumienia w s-prawie granic, np. z Poilską, i tó mimo długiej i w yczerpu­

ją c e j dyskusji na te n te m a t w prasie u kraińskiej i polskiej. Zachodzi — oś­

wiadczył p. M azepa — niebezpieczeńst­

wo, że „p re ten sje niektórych czynników polskich do zachodnich ziem u k ra iń ­ skich mogą ponownie doprow adzić do konfliktu polsko-ukraińskiegc i w y rz ą­

dzić szkody oboi narodom ".

Pod nazw ą „zachodnich ziem u k r a ­ ińskich“, ja k się zdaje, rozum iana jest Ziemia Czerw ieńska i inne południowo- wsohcdnie obszary Rzeczypospolitej Polskiej. P. M azepa myli się mówiąc, jakoby do ziem tych rościły „ p re ten sje“

tylko „niektóre czynniki polskie“. Całe społeczeństw o polskie je st zgodne w dążeniu do ich odzyskania i nie pogo­

dzi się n ig d y z ak tam i gw ałtu i zabo­

ru, dokonanym i w T eheranie i Jałcie.

W tym zakresie nikogo nie powinny w prow adzać w błąd niew yraźne sfo rm u ­ łow ania — czy 'też przem ilczenia — niektórych z nielicznych r.aszyclh „fe- detralistów“, nikogo nie re p re z e n tu ją ­ cych i bujających zupełnie w obłokach.

Pi’agniem y żyć w dobrych sąsiedz­

kich stosunkach z narodem ukraińskim , ale g roźbą „k o n flik tu “ z a straszy ć się nie dam y. Jesteśm y przy tym zdania

— daliśm y tem u w yraz niedaw no w a r ­ tykule w stępnym — , że organizm n a­

rodowy ukraiński, którego n a tu ra ln y ośrodek leży po obu stronach Dniepru, zdolny je s t utrzy m ać swą odrębność tylko p rz y daleko idącej koncentracji sw ych bardzo przerzedzonych i ro zp ro ­ szonych sił etnicznych. N iep rz estrze­

ganie tej zasady i z a ją trz a n ie sto su n ­ ków z Polską z pewnością nie może mu w yjść na dobre.

„T W A R D A OD PO W IED ZIALN O Ś Ć ”

W „Tim es L ite ra ry S upplem ent“ — czołowym piśmie tegc typu w W. B ry­

tanii — z dn. 25 g ru d n ia ub.r. ukazała się recenzja, książki St. M ikołajczyka

„ T h e P a t t e r n o f S o v i e t D o m i n a t i o n “ ; anonim ow y au to r recenzji — sądząc z jej treści — m usiał być czynnie zaangażow any w w ydarze­

niach politycznych, o których w spom ina.

Oto ja k kom entuje on w yjazd Miko­

łajczyka do Polski w r. 1945:

„P ozostaje zagadką, dlaczego p. Mi­

kołajczyk, jeśli sítale, ja k to tw ierdzi obecnie, był przekonany o sowieckiej zdradliw ości i w rogcści, zerw ał ze sw y­

mi kolegam i w Londynie i powrócił do W arszaw y w lecie 1945 r. Sam on zdaje sobie spraw ę z te j trudności, gdyż tłu ­ m aczy swój pow rót głównie naciskiem , w yw ieranym na niego p rze z przyjaciół b ry ty jsk ic h , łącznie z p. C hurchillem we w łasnej osobie. Nie je s t to zupełnie spraw iedliw e ( f a i r ) . N iew ątpliw ie władze b rytyjskie, coraz bardziej św ia­

dome moralnego i m aterialnego cięża­

ru ( l i a b i l i t y ) , jakim były Polskie Siły Zbrojne i groźba pozosta­

nia ich na ziemi b ry ty jsk ie j w postaci trw a łe j em igracji, wbrew nadziei spo­

dziew ały się porozum ienia między Po­

lakam i londyńskim i a protegow anym przez Sow iety rządem polskim w W ar-

szawie i w ierzyły, że p. M ikołajczyk jest jedyną osobą, któ ra może tego dokonać.

Jednakże odpowiedzialność za. decyzję

— chociażby tw ard a — spoczywać mo­

że tylko na p. M ikołajczyku. On tylko znał Polskę i mógł ocenić widoki powo­

dzenia“ .

Tyle tajem niczy recenzent. Oto jak się opłaca ulegać cudzej presji. Kto nie umie nieugięcie bronić praw swego n a ­ rodu wobec sojusznika, nie tylko n a ra ­ ża prawa, te na szwank, a e spotkać się może potem z p rete n sją , że tego nie ro ­ bił.

P R Z Y K R E N I E D O P A T R Z E N I E

Dosyć niezw ykłego w rażenia doznaje się, p rze g ląd a jąc num er „Polish F ort- n ig h tly “ z din. 1 g ru d n ia r . ub., zaw ie­

rają cy opis stosunków prasow ych w k rajach za „żelazną k u rty n ą ”. Opis ten zaczyna się od U krainy i Białorusi, przy czym spotykam y się ze szczegól­

ną nom enklaturą, np. gd y a u to r mówi, że „obszary białoruskie były przed w oj­

ną podzielone między Polskę a Związek Sowiecki“ ; w podobnych słowach w spo­

mina o „tery to ria c h zam ieszkałych przez ludność u k ra iń sk ą “. Jeszcze w ięk­

szą osobliwością je st zupełne pom inię­

cie fa k tu zniszczenia p rz e z bolszewików całej p rasy polskiej na ziemiach w schod­

nich R zeczypospolitej; nie znajdujem y na ten te m a t żadnej wzm ianki ani w dziale „P o lsk a” , ani gdzie indziej. A przecież w sam ym Lwowie ukazyw ało się p rzed w ojną praw ie 200 periodyków polskich; chyba należało to prziynaj- m niej zanotować.

Braków tych oczywiście nie p rz y p i­

sujem y złej woli. Niem niej są one nie­

dopuszczalne, zw ażyw szy zwłaszcza obecne położenie spraw y polskiej i w y­

tężoną robotę naszych wrogów. W d a­

nym w ypadku niedociągnięcia te są tym przykrzejsze, że cpraccwa.nie, o którym mowa, rozdaw ane było w sp e­

cjalnej odbitce na zjeździe dziennikarzy krajów ujarzm ionych, któ ry odbył się niedawno w P aryżu. „Polish F ortnight"

ly“ zam ieściła je, jako m ateriał nade­

słany przez o rganizatorów zjazdu, ich więc obciąża głów na odpowiedzialność, sądzim y jednak, że red ak cja w p rz y sz ­ łości powinna zachowywać w iększą o- strożność w tym , Cc um ieszcza na ła ­ mach swego pism a.

U^szystki m czy telni kom, którzy nadesłali nam życzenia świąteczne składamy tą drogą set deczne p o ­ dziękowanie.

Równocześnie z okazji rozpoczy­

nającego się Nowego R oku

1 9 4 9

życzymy wszystkim naszym czy­

telnikom i sympatykom, aby roz­

poczynający się rok przybliżył cel, o który wszyscy walczymy, tj. wy­

zwolenie Po Is k i spod przemocy so-

■ wieckiej i powrót nasz do wolnej ojczyzny.

REDAKCJ A . . MYŚLI P O L S K I E J ”

CO Z E Z J E D N O C Z E N I E M P O L S K I M ?

Od czasu zwr-ócenia przez nas uw agi na to, że zarząd tzw. Zjednoczenia P ols­

kiego U chodźstw a W ojennego działa bez żadnych podstaw i że zjazd te j na wpół fikcyjnej organizacji nie odbył się już od dwóch lat, wbrew postanow ieniom jej sta tu tu , upłynęły trz y miesiące. W tym czasie postanowiono, że zjazd odbędzie się w P ary żu w ostatnich dniach lutego.

Położenie ZPUW skomplikowało się dalej przez w ydarzenia w Niemczech, którp stan o w ią jeden z głównych te re ­ nów uchodźstw a wojennego. W zonie oku­

pacyjnej b ry ty jsk ie j, k tó ra była terenem niewybrednych in try g politycznych, n a ­ stąpiło porozum ienie ogólne i p rze p ro ­ wadzono w ybory w poszczególnych zrze szeniaoh. W ybory te przeprow adzone z ja k najw iększą dbałością o czystość, przyniosły całkow ite zwycięstwo dotych­

czasowym władzom Zjednoczenia tej zo­

ny, k tórym przeciw nicy zarzucali „en- deckość ’. Gdy w ynrk tych wyborów zo­

sta ł stw ierdzony, stro n a p rze g ry w ająca pod pozorem nieistotnego zupełnie sporu o jednego delegata Stow arzyszenia Rol­

ników rozbiła Kom isję Porozum iew aw ­ czą. Zrzeszenia poszczególnych terenów zw ołują wobec tego sam e zjazd dla w y ­ boru zarządu Zjednoczenia zony b r y ty js ­ kiej. Wobec tego, że delegatów na zjazd ZPUW w ybiera zarząd Zjednoczenia Polskiego na całe Niemcy, a delegacja zony b ry ty jsk ie j do Rady Zjednoczenia w Niemczech może być wobec rozbicia K om isji Porozum iewaw czej kw estiono­

w ana, zdaje się m:e ulegać wątpliw ości, że rozbicie tej Komisji miało cel przed­

wyborczy, tj. um ożliwienie jednostronnej obsady delegacji niem ieckiej na zjazd ZPUW.

J e s t rzeczą p rzykrą, że pewne elem en­

ty z prow incjonalnej szkoły sanacyjnej sp row adzają życie społeczne polskie w Niemczech n a niesłychanie niski poziom.

A D M I N I S T R A C J A

„ P R Z E G L Ą D U

P O L S K I E G O ”

m iesięcznika polityczno-kulturalm go z a w i a d a m i a że od 1 stycznia 1949 r. wyłączne

p rzedstaw icielstw o sprzedaży

„PRZEG LĄDU PO LSK IEG O “ na terenie W. B ry tan ii posiada:

Katolicki Ośrodek W ydawniczy

V E R I T A S

K sięgarnie i k olporterzy zechcą wszelkie zam ów ienia i rozliczenia kierow ać po 1 stycznia 1949 r. do K atolicki O środek W ydawniczy V ER ITA S 12. P raed Mews. .

London, W.2

(5)

Styczeń, 1949 M y ś l P o l s k a Str. 5

ZYGMUNT BEREZOWSKI

N A P O C Z Ą T K U D R O G I " )

JM Y ŚLĄ C o Rom anie Dmowskim, do- konując oceny jego w ysiłku, m y­

ślimy zazw yczaj o ty m okresie jego ży­

cia, w którym jego polityka znajdow a­

ła się w swoim punkcie kulm inacyj­

nym i zm ierzała do owocnego końca;

myślim y o okresie wojny i konferencji pokojowej.

R zadziej n ato m iast zastanaw iam y się nad tym okresem , kiedy Dmowski był na początku dragi, kiedy zakładał do­

piero fun d am en t ipod nową politykę polską. Dzieje się to dlatego, że odbu­

dowanie państw a, to epokowe dzieło czy­

nu i m yśli politycznej R om ana Dmow­

skiego, przesłania swoim blaskiem zw ycięstw a mozolną i ciężką drogę, k tó ­ rą m usiał przebyć zanim doprowadził naród do upragnionego celu.

Tym czasem okres poprzedzający w oj­

nę i działalność dyplom atyczną Dmow­

skiego je s t okresem może n a jtru d n ie j­

szym w jego życiu, pełnym d ram a ty cz­

nego naipięcia i ogrom nego w ysiłku, to ­ w arzyszącego zwykle w ytyczaniu ncwych dróg i form ułow aniu nowych zadań.

„P o lity k a zjednoczenia Polski w niepod­

ległym p ań stw ie’ nie była im prow iza­

cją jego św ietnego ta len tu . B yła ona cwocem długiej pracy m yśli i niem niej długiej pracy organizacyjnej, których za­

sięg i znaczenie można sobie uśw iado­

mić dopiero w tedy, kiedy się zważy od czego dzieło to trze b a było zaczynać.

W końcu wieku XIX paziom pojęć politycznych w naszym społeczeństw ie był bardzo niski. Mało kto zdaw ał so­

bie spraw ę z rzeczyw istego położenia kw estii polskiej i ewolucji ja k ie j ule­

gało położenie międzynarodowe. O po­

lityce m yślano k ateg o riam i poezji ro ­ m antycznej, a dążenie do niepodległo­

ści, sta ry m zwyczajem , rozum iano j a ­ ko zbrojny ruch pow stańczy przeciwko Rosji. Koła radykalne w iązały zam iary pow stańcze z nadziejam i na rew olucję socjalną w państw ie carów , sfery za­

chowawcze zaś, nie w ierząc w skutecz­

ność pow stań i nie rozum iejąc znacze­

nia przem ian jakie zachodziły w E u ro ­ pie, bliskie były rezygnacji. Usiłow ały one ratow ać co się da w próbach ugo­

dowej polityki względem p ań stw z a ­ borczych, zacieśniając się coraz b a r ­ dziej w działaniach dzielnicowych i za­

tr a c a ją c niem al w zupełności myśl o całości spraw y polskiej. Pol i ty kii pol­

ska nie istniała, myśl o odzyskaniu nie­

podległości znajdow ała się bardziej w sfe rz e m arzenia niż działań p ra k ty c z ­ nych, sta w ała się dla społeczeństw a w w iększym stopniu zagadnieniem m oral­

nym niż postulatem politycznym . Tym czasem sp raw a polska, mimo u- cisku i polityki w ynaradaw iania, mimo usiłowań m ocarstw zaborczych zdusze­

nia je j jako kw estii m iędzynarodow ej, mimo n aw e t świadomości większości Polaków, k tórzy o niej zw ątpili, istn ia ­ ła i ew oluow ała pod wpływem przem ian jak ie zachodziły w E uropie i w Polsce przekształcającej się coraz bardziej na współczesne społeczeństw c. Rozwój Eu- ropy szedł w kierunku państw naro-

*) A rty k u ł te.n ukazuje się równo­

cześnie w prasie polsko am erykańskiej.

dowych. W ciągu XIX stulecia doko­

nały się zjednoczenie Niem iec i zjed­

noczenie Włoch. Wyzwoliły się spod obcego p an o w an ia narody bałkańskie, zasada narodow a coraz silniej zaznacza­

ła się w m onhrchi austro-w ęgierskiej.

U pow szechniający się u s tró j kon sty ­ tucyjny i w zrastają ce znaczenie p a rla ­ m entów sp rzy ja ły tej ewolucji n adając XIX stuleciu charakteifystyczne piętno em ancypacji narodowej.

Nie mogło to pozostać bez w pływ u i na spraw ę polską, N aród polski był jedynym w E uropie narodem o w ielkiej przeszłości historycznej i zachow anej sam odzielnej cyw ilizacji, k tó ry znajdo­

wał się jeszcze w niewoli. Z m ieniająca się sy tu a cja m iędzynarodow a u k ładała się w ten sposób, że m ocarstw a rozbior- cze mimo spójni ja k ą w ytw arzały mię­

dzy nimi rozbiory Polski zaczęły się przesuw ać do w rogich obozów i liczyć się z możliwością stą rc ia . D ojrzew ała w ojnu i co z a tym idzie rea ln a możli­

wość w ejścia spraw y polskiej h a po­

rządek dzienny polityki europejskiej.

Tym czasem w społeczeństwie pol­

skim nie było ja k nadm ieniliśm y ja sn e ­ go rozeznania rzeczyw istości politycz­

nej, nie było planu d ziałania opartego na realnych przesłankach, nie było n a ­ w et tra d y c ji politycznych, do których można było naw iązać, prócz trad y c ji ruchów zbrojnych i pow stańczych kon­

spiracji. W obliczu zbliżających się w y­

padków m ających zadecydować o losie narodu, naród ten znajdow ał się bez w łasnej polityki, bez kierow nictw a i bez ja sn e j myśli ja k się ma zachować w chwili decydującej.

Było w ielką zasługą Dmowskiego i jego przyjaciół politycznych, że ocenili powagę położenia i że z ogrom ną en e r­

g ią zabrali się dó stw orzenia program u nowej polityki polskiej oraz organizacji zdolnej do pokierow ania narodem w myśl zasad tego program u. W tym celu zak ład a Dmowski w 1893 r. ta jn ą tró j- zaborową Ligę N arodow ą, później zaś jaw ne Stronnictw o D em okratyczno - Narodowe, jedno n a całą Polskę mimo odrębnych o rg an izacji w poszczegól­

nych zaboiach. P o w staje pod jego r e ­ d akcją „P rzeg ląd W szechpolski“, któ ry ma za zadanie form ułow anie nowej po­

lityki polskiej i szerzenie jej zasad wśród społeczeństwa. P ra ca nad p ro g ra ­ mem nie była łatw a. T rw ała ona całe la ta , opierała się ęna w szechstronnym badaniu położenia międzynarodow ego i na gruntow nych studiach przem ian, j a ­ kie n a teren ie obszaru daw nej Rzeczy­

pospolitej n astąp iły w skutek wiekowych przeobrażeń o ra z oddziaływ ań p aństw zaborczych. Twórcy p ro g ra m u nie n a ­ w iązyw ali do działań porozbiorowyoh, jakc sprow adzających sp raw ę polską na coraz niższy poziom, ale, ja k pisze Dmowski, „czerpali natchnienie z cza­

sów odległych, kiedyśm y mieli wielkie państw o i w ielką politykę“. T rzeba było odpowiedzieć w św ietle nowej rzeczyw i­

stości na zasadnicze p y tan ie w jakich granicach można i należy odbudówać państw o ipolskie.

Dmowski dążył do zw artego p ań stw a narodowego. Rozum iał on, że w tym

punkcie Europty, gdzie znajd u je się Polska, .pomiędzy Niem cam i i R osją nie ma m iejsca na państw o m ałe i słabe.

Jednakow oż siłę Polski u p atry w a ł nie w nadm iernym obszarze z w ielką ilością ludności niepolskiej, ale w zw artości etnograficznej, w dogodnych granicach, w dostępie do m orza i w posiadaniu bogactw kopalnianych znajdujących się na Śląsku, p r a s ta r e j ziemi polskiej nie­

objętej w praw dzie od sześciuset la t g r a ­ nicam i Polski, ale przyw róconej polsko­

ści dzięki odrodzeniu narodow em u jej ludności. S przeciw iał się Dmowski w swym p ro g ra m ie politycznym w szelkim pomysłom federacyjnym . Nie w ierzył ani w siłę, an i w trw ałość p ań stw a fe­

deralnego i d latego ogarn iał g ran ic ą wschodnią te tylko ziemie daw nej Rze czypospolitej* k tó re posiadały silną m niejszość polską i k tó ry ch inna lud­

ność nie stanow iłaby nadm iernej li­

czby zdolnej rozsadzić spoistość odbu­

dowanego państw a.

Po la tac h , kiedy państw o polskie zo­

stało ju ż odbudowane i kiedy po w ojnie polsko - ro sy jsk ie j u stalono w Rydze granicę w schodnią R zeczypospolitej, zo stała ona wytyczoma mnie więcej zgodnie z pro g ram em Dm owskiego i tylko w skutek b ankructw a prób fe d e ra ­ cyjnych co fnięta nieco na zachód. Z ta k pojętego pro g ram u wynikało, że odzys­

kanie zaboru pruskiego (Poznańskiego, Pom orza, G dańska i Ś ląska) było n a ­ czelnym zadaniem polityki polskiej- Polska bez tych ziem i bez w ybrzeża m orskiego nie m ogła być silnym p ań s­

twem i m usiałaby pozostaw ać na stepie w asala Niemiec, znajdując się całkow i­

cie na ich łasce.

W ynikało stą d również, że należy zmienić tra d y c y jn ą o rientację z okresu działań porozbicrowych u p a tru ją c ą głównego w roga w Rosji i uznać za n a j­

groźniejszego przeciw nika Niem cy, tym bardziej, że onę w pływ ały n ieustannie na całość kw estii polskiej inspirując po­

litykę an ty p o lsk ą pozostałych pań stw zaborczych, w szczególności zaś Rosji.

N a w ypadek wojny, w k tó rej Niemcy byłyby pobite, ziem ie zaboru p raskiego oraz zaboru au striack ieg o zostałyby po­

łączone z zaborem rosyjskim . Polska zjednoczona nie m ogłaby pozostać przy Rosji. Stanow iłaby ona w ielką niebez pieczną siłę w organizm ie państw ow ym rosyjskim , co doprowadzić by m usiało do je j niepodległości. Po zjednoczeniu ziem polskich kw estia polska stałab y się autom atycznie zagadnieniem m iędzy­

narodow ym .

Po u stalen iu pro g ram u te ry to ria ln e ­ go państw a, po w yjaśnieniu sobie za­

grożenia tego p rogram u p rze z dążenia- polityczne poszczególnych pań stw za­

borczych należało odpowiedzieć na py­

ta n ie w ja k i sposób m ożna dojść do je ­ go realizacji. P rzed Dmowskim sta n ę­

ło ,w całej rozciągłości niesłychanie tru d n e zagadnienie „dyplom acji“ spraw y polskiej. W szelkie d ziałania p o w sta ń ­ cze kategorycznie odrzucał w idząc w nich pogrzebanie sp raw y polskiej. By­

ło dla niego jasne, że p olityka pow­

sta ń cz a prow adzi jedynie do zacieśnie­

nia stosunków rosyjsko-niem ieckich,

(6)

Str. 6 M y s i P o l s k a Styczeń, 1949

ja k to m iało miejsce ostatn io po ¡pow­

sta n iu styczniow ym całkowicie w yzy­

skanym przez B ism arcka d la celów po­

lityki pruskiej. Czekał w ojny i liczył na wojnę.

N aw iązując do tych czasów pisze Dmowski, że „dla człowieka, k tó ry się zagłębił nieco w sp raw ę polską, i jej położenie w E uropie, nie było w ą tp li­

wości, że ipaństwo polskie już w n ie­

d alek im czasie m usi się zjaw ić n a no­

wo n a karcie Europy- T ei w ątpliw ości nie miałem. Ale m iałem inną, k tó ra ja k zm ora na piersiach ciążyła naszej m yśli: czy do te g o czasu nie uda się Niemcom złam ać oporu ¡polskiego w za­

borze ¡pruskim i odebrać nam ra z na zawsze widcków na stw orzenie p a ń ­ stw a silnego?

„Kito z tego straszn eg o niebezpie­

czeństw a zdaw ał sobie spraw ę, k to m y­

ślał o Polsce pow ażnej, napraw dę nie­

podległej, nie o jakim ś wiechciu pod niem iecką stopą, te n m iał tylko jedną przed sobą drogę: złączyć spraw ę pol­

s k ą z przym ierzem francusko-rosyj- skim , szukać zbliżenia z R osją, wpoić w n ią świadomość, że w w alce z N iem ­ cam i może liczyć na Polaków “ .

Zw ykłą sobie odw agą i konsekw encją, nie bacząc n a opory w społeczeństwie prow adził Dmowski w ¡tym kieru n k u li­

nię dyplom atyczną sp raw y polskiej.

Znalazło to swój w y raz w p rzeciw sta­

w ianiu się próbom Piłsudskiego w yw o­

łan ia rew olucji n a ziem iach polskich w 1905 r„ oraz w jego tak ty ce w Dumie.

N a tej zasadzie o p arła się jego po­

lity k a po w ybuchu w ojny św iatow ej.

Mimo częstych prow okacji rzą d u ro sy j­

skiego n ie dał się w ciągnąć w żadne działania, k tó re by R osja m ogła uznać za w rogie dla siebie i nie dopuścić do żadnego k roku mogącego wzmocnić na tle spraw y polskiej stronnictw o nie­

mieckie w rządzie rosyjskim szukające powodu do zaw arcia odrębnego pokoju i w ycofania się z wojny.

Nie zam ierzam n a tym m iejscu roz­

wodzić się nad akcją dyplom atyczną

O B C Y O

N AZW ISKO Dmowskiego nab rało ro z­

głosu w zagranicznych kołach poli­

tycznych po raz, pierw szy z chw ilą po­

ja w ie n ia się książki jego p t. „Niemcy, R osja i k w estia p o lsk a“ , w k tó rej p rz e d ­ staw ił niebezpieczeństw o im perializm u

pruisko-niemieckiego d la E u ro p y i p rz e ­ powiedział bliskie sta rc ie dwóch głów ­ nych m ocarstw zaborczych, w ykreślając n a te j podstaw ie linie w ytyczne nowej polityki polskiej, w iodącej do odbudo­

w ania państw a. K siążka ¡ta w yszła w ję z y k u polskim we Lwowie w r. 1908, a w krótce p otem ukazały się je j tłu m a ­ czenia w językach rosyjskim , fra n c u ­ skim i fińskim . W yw ołała ona duże z a ­ interesow anie i w niem ałym zapew ne stopnitu ¡ptrzygotowiafia Dmowskiemu g r u n t do jego działań politycznych na Zachodzie w czasie P ierw szej W ojny Św iatow ej. J e j logicznym uzupełnieniem

•stał się znakom ity, podstaw ow y memo­

ria ł Dm ow skiego „ P r o b l e m s o f C e n t r a l l a n d E a s t e r n E u r o p e rozesłany przezeń w lipcu

Dmowskiego podczas pierw szej wojny św iatow ej. T a b o g ata działalność, zw łaszcza w dru g iej faz ie wojny, kie­

dy Dmowski znalazł się n a Zachodzie i podjął próbę w prow adzenia p o stu la ­ tu niepodległości do pro g ram u wojny, kiedy połączył spraw ę polską z szero­

ką kw estią przebudow y E u ro p y Śród kowej, kiedy podjął n a Zachodzie zde­

cydow aną w alkę przeciw „pokojowi bez am bicji“ i postaw ił ,¡pełny ¡program od­

budowy p ań stw a polskiego, kiedy zy ­ skał uznanie K om itetu N arodow ego w P aryżu i stw orzył A rm ię P olską we F ra n cji, w reszcie kiedy w ra z z P ade­

rew skim naw iązał k o n ta k t łz polityką am ery k ań sk ą w ym aga obszernego scha­

rakteryzow ania.

K rótkie ra m y a rty k u łu nie pozw ala­

j ą na omówienie chociażby pobieżnie te j św ietnej działalności dyplom atycz­

nej Polaka, k tó ry w ygrał n a jtru d n iejszą spraw ę w E uropie nie m ając za sobą rządu, w ojska, sk a rb u i a p a r a tu dyplo­

m atycznego, k tó ry u zy sk ał w t r a k t a ­ cie pokojowym więcej niż inne p a ń s t­

wa biorące u dział w w ojnie. Działalność D m owskiego w ty m okresie je s t k la ­ sycznym w zorem ja k należy prow adzić politykę w w ielkim sty lu , w zorem k tó ­ rego n ie ste ty w Polsce naśladow ać nie chciano.

W a rty k u le ty m chciałem zwrócić uw agę przede w szystkim na początki polityki Dm owskiego i jego obozu. N a okres m im o w szystko ¡najtrudniejszy, kiedy w ypadało zaczyniać z picze go i ponadto przezw yciężać całą porozbio- row ą przeszłość p olityczną nieszczęsną dla sp raw y polskiej a ta k bardzo bli­

sk ą i d ro g ą uczuciowości polskiej. S ą­

dzę, że ¡był to najcięższy, ¡najbardziej dram atyczny odcinek życiowej drogi R om ana Dmowskiego.

Do tego okresu należy jedno z n a j­

piękniejszych dzieł Dmowskiego —

„M yśli nowoczesnego P o lak a“ . T a nie­

w ielka rozm iaram i, a jakżeż obfita w treść książka zrobiła bardzo wieile dla

1917 r. z Londynu kilk u set w ybitnym osobistościom św ia ta anglosaskiego.

S zczyt działalności politycznej ¡Dmow­

skiego przypadł n a okres p aryskiej K onferencji Pokojow ej z r. 1919, u w ień­

czony podpisaniem przez niego i J. I.

P aderew skiego T ra k ta tu W ersalskiego.

O kres ten, łącznie z poprzedzającym go czasem w ojny, znalazł bardzo zn a­

m ienne echo w* sz e re g u w spom nień i pam iętników , pisanych ¡przez ówczesnych polityków i publicystów .

E. J. Dillon w swym znanym dziele

„ T h e P e a c e C o n f e r e n c e “, k tó re ukazało się w r. 1919 równocze­

śnie w S tanach Zjednoczonych i W iel­

kiej B ry ta n ii, w n astęp u jący sposób ch a rak te ry z u je rolę, ja k ą Dmowski odegrał n a te j konferencji:

„Ogólnie biorąc praw nicy mieli n a j­

w iększe pow odzenie w przed staw ian iu swego p u n k tu widzenia. Jed en w sza k ­ że z delegatów m niejszych państw , k tó ry zrobił n ajsilniejsze w rażenie na przedstaw icielach w ielkich m ocarstw ,

spraw y świadomości narodow ej. S ta ła się ona wielce pomocna dla zre zum ienia przez nasze społeczeństwo nowocze­

snych obowiązków P olaka w zakresie jego m oralnego stosunku do N arodu i Ojczyzny. Znaczenie jej nie zm niejszyło się i w dobie obecnej. Przeciw nie. W ogólnym zamęcie jak i przeżyw am y, w naw ale klęsk jakie spadły n a k ra j k sią ż ­ k a ta nadal służyć będzie jako przew od­

nik „Nowoczesnego P olaka“ w jego walce o przyszłość N arodu

Kiedy przed dziesięciu Laty przew o­

żono tru m n ę Dm owskiego z K ated ry w Łom ży do W arszaw y w idziało się wzdłuż całej drogi nie tylko na stacjach gdzie się pociąg zatrzym yw ał, a le i w o tw arty m zaśnieżonym polu klęczące tłum y sierm iężnego ludu polskiego. Lud ten żegnał W ielkiego Polaka. Czcił go za odbudowanie państw a. Kochał go i podziwiał. Ale nie podziw iał go z a w iel­

ki ¡kunszt jego polityki i dyplom acji, którego w pełni ocenić nie um iał, lecz kochał go za tę olbrzym ią pracę ja k ą włożył w te m asy uśw iadam iając je n a­

rodowo.

Nie egoizm stanow y w pajał Dmowski w m asy polskie, nie ¡poniżał je ro z p a la ­ niem zawiści i nienaw iści klasow ej, nie schlebiał ioh gorszym instynktom , ale uczył je sw oją ¡polityką i swoimi p ism a­

mi godności narodow ej i dojrzałości obyw atelskiej. Uczył je, że godność ta polega na poczuciu odpowiedzialności za k ra j i naród, oraz na konieczności nieustannej p racy i w alki na rzecz je ­ go przyszłości.

T o wielkie dzieło uśw iadom ienia n a ­ rodowego szerokich m as ¡polskich ro z ­ począł Dmowski i najw ięcej sił mu po­

święcił w pierw szym okresie swojej działalności łącząc je ściśle z zad an ia­

mi nowej ¡polityki ¡polskiej.

N ależy to przypom nieć, gdyż ja k zaznaczyłem blask zw ycięstw a w ersal­

skiego często ¡przesłania nam czyny Dmowskiego dokonane n a początku d ro ­ gi jego życia ¡politycznego.

nie był członkiem p ale stry . Szef Dele­

gacji Polskiej Rom an Dmowski, barw ­ n y i przekonyw ający mówca, ścisły w dyskusji i ¡bogaty w arg u m e n tac ji na rzecz sw ej sp raw y , człowiek k tó rem u nie zbyw ało (nigdy n a obrazie, porów ­ naniu, argum encie a d h o m i n e n czy zręcznej replice, pozyskał sobie niektórych spom iędzy ¡tych arb itró w , k tó rzy ¡początkowo skłaniali się k u je ­ go ¡przeciwnikom. O siągnięcie to godne uw agi, g d y się zważy, ile ono znaczyłc w zgrom adzeniu, w k tórym możne wpły- wjy d ziałały przeciw niektórym spośród p ostulatów zm artw y ch w stałej Polski.

Jego w rześniowe przem ów ienie w s p r a ­ wie przyszłości Galicji W schodniej było napraw dę m istrzow skie “ .

Dillon stw ierdza dalej, że Dmowski zjaw ił się na konferencji w w arunkach możliwie niekorzystnych, gdyż ściągnął na siebie niechęć czynników żydowskich, bardzo wpływowych n a te re n ie m iędzy­

narodowym. N aw et je d n ak „Żydzi pol­

scy, k tórzy zjaw ili się w P ary żu i wśród

R O M A N I E D M O W S K I M

Cytaty

Powiązane dokumenty

Niezrozumiałe, dlaczego leningradzianie dopuszczają do tego, by Leningrad był szelmowany (zapewne od słowa “szelma” — nasz przyp.) z publicznej trybuny, jak to

Wychodząc z tego założenia wydaje mi się, że Kluby Federalne wyrzą Iziły- by dziś dużą przysługę reprezentowanej przez nie idei, gdyby przestały foiso. wać

dnoczą się w większe zgrupowania. Prawdopodobieństwo realizacji hasła równomiernego zagospodarowania świata jest wcale duże. a wszechmoc dolara może wcale

Skoro już jednak do tego doszło, nie można przemilczeć faktu, że ze złożonych memoriałów jeden tylko tak pod względem treści jak i wagi podpisów

D OŚĆ często słyszało się, a i dziś jeszcze słyszy się zdanie, że chrześcijanin może być komunistą, że przecie pierwsi chrześcijanie, a n a­. wet sam

dzieć, wskażę jednak na niektóre z nich. OUN-owcy uważają, że główny wysiłek należy poświęcić budowaniu kadr organizacyjnych w kraju, het- rnańcy zaś

mieckim obdarza się tam Dmowskiego jak w ogóle Polaków niewybrednymi wyzwiskami i przedstawia się ich jako pijaków: nad tym należy przejść do porządku

cie się z wielkim filozofem katolickim Chestertonem w Anglii. Doboszyński wyrósł w pokoleniu młodzieży, które żywiołowo przyjmowało światopogląd narodowy i