• Nie Znaleziono Wyników

Adam Taracha: "Czynności operacyjno-rozpoznawcze. Aspekty kryminalistyczne i prawnodowodowe", Wydawnictwo Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej, Lublin 2006, stronic 364Adam Taracha: "Czynności operacyjno-rozpoznawcze. Aspekty kryminalistyczne i praw

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Adam Taracha: "Czynności operacyjno-rozpoznawcze. Aspekty kryminalistyczne i prawnodowodowe", Wydawnictwo Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej, Lublin 2006, stronic 364Adam Taracha: "Czynności operacyjno-rozpoznawcze. Aspekty kryminalistyczne i praw"

Copied!
5
0
0

Pełen tekst

(1)

A. Krawczyñski, Lwów 1939, naów-czas dzie³o awangardowe;

5 por. tak¿e L. Ehrlich i J. Langrod: Zarys historii prawa narodów, poli-tycznego i administracyjnego w Pol-sce, Polska Akademia Umiejêtnoœci, Kraków 1949, s. 51–57;

6 S. Grodziski: Prace nad kodyfikacj¹ i unifikacj¹ polskiego prawa prywat-nego (1919–1947), „Kwartalnik Pra-wa PryPra-watnego” 1992, z. 1–4, s. 9–29 oraz aneks do tego artyku³u obejmuj¹cy wykaz wydawnictw Ko-misji Kodyfikacyjnej; tego¿: Komisja Kodyfikacyjna Rzeczypospolitej Pol-skiej „Czasopismo Prawno-Histo-ryczne” 1981, z. 1, s. 43–81; 7 Wyk³adanie psychopatologii

s¹do-wej i egzaminowanie z tego przed-miotu przez lekarza medycyny s¹-dowej by³o w miêdzywojniu czymœ normalnym. Wszak L. Wachholz w latach dwudziestych XX w. wyda³ podrêcznik „Psychopatologia s¹do-wa”, a J.S. Olbrycht wspólnie z W. Ch³opickim jeszcze w 1959 r.

na-pisali „Wypowiedzi na piœmie jako objawy zaburzeñ psychicznych”. D³uga i nadal niezakoñczona jest hi-storia emancypacji szczegó³owych nauk s¹dowych od macierzystej me-dycyny s¹dowej;

8 K. Lanckoroñska: Wspomnienia wojenne, Wydawnictwo Znak, Kra-ków 2002, s. 20–23;

9 Na s. 259 temu prawemu Cz³owie-kowi poœwiêcono tylko informacjê, ¿e od jesieni 1939 r. legalnie praco-wa³ w instytucie szczepionek prof. Rudolfa Weigla. Dlatego biogram prof. Krzemieniewskiego wypada wzbogaciæ nale¿nymi Mu tytu³ami jeszcze mocniejszym (ni¿ na s. 239) i uwypukleniem, ¿e pod przykryciem legalnej pracy produkowano te¿ szczepionki konspiracyjnie przesy-³ane do wiêzieñ, obozów koncentra-cyjnych itp.;

10 Tytu³ „Akademik” Kornijczukowi rze-czywiœcie przys³ugiwa³;

11 K. Lanckoroñska pisze (tam¿e), ¿e po odczytaniu z góry przygotowanej

depeszy do Stalina i zapytaniu przez komendanta, kto jest za wys³aniem jej do Moskwy, podnios³o siê zaled-wie kilkanaœcie r¹k, czyli niezaled-wiele. Kil-kaset ani drgnê³o, chocia¿ w Colle-gium Maximum byli równie¿ studenci ukraiñscy, którzy mieli (mogli mieæ) wp³yw na wynik g³osowania w tym sensie, ¿e w³aœnie oni mogli byæ „za”; 12 S.J. P³awski po wojnie, jako profesor

prawa karnego, pracowa³ na Uniwer-sytecie £ódzkim;

13 A propos prof. J. Makarewicza przy-pomina siê anegdota zas³yszana niegdyœ od zaprzyjaŸnionego profe-sora. Na postawione pytanie dlacze-go senator RP i twórca kodeksu kar-nego z 1932 r. pozosta³ we Lwowie, indagowany odpar³, ¿e podobno prof. Przyby³owski przed udaniem siê do Krakowa odwiedzi³ prof. Makarewicza i zachêca³ do „repatriacji”. Ten¿e jednak mia³ powiedzieæ, ¿e „na jedn¹ zimê nie ma sensu wyje¿d¿aæ”. Niestety, Uczony siê przeliczy³. Relata refero.

W recenzji wydawniczej prof. J. Wójcikiewicz napisa³, ¿e niniejsza „ksi¹¿ka jest pierwsz¹ w polskiej lite-raturze naukowej monografi¹ po-œwiêcon¹ czynnoœciom operacyjno--rozpoznawczym. Temat zosta³ wy-brany bardzo trafnie, jako ¿e ostatnie lata przynios³y wrêcz rewolucyjne zmiany w tej materii, przejawiaj¹ce

siê zarówno w nowych rodzajach czynnoœci operacyjno-rozpozna-wczych, jak i – przede wszystkim – w nadaniu niektórym z nich charakte-ru czynnoœci dowodowych. Przed-miotowa monografia stanowi wyczer-puj¹ce i kompletne studium przed-miotu”. Nie umia³bym celniej rzeczy uj¹æ.

Opinia ta stanowi kwintesencjê te-go, co po uwa¿nym przestudiowaniu publikacji dra Adama Tarachy poczu-je ka¿dy czytelnik. S³owo „przestu-diowanie” zosta³o u¿yte rozmyœlnie. Chodzi wszak o rozprawê

habilitacyj-rec. Józef Gurgul

Adam Taracha: „Czynnoœci

operacyjno--rozpoznawcze. Aspekty kryminalistyczne

i prawnodowodowe”,

Wydawnictwo Uniwersytetu

Marii Curie-Sk³odowskiej, Lublin 2006,

stronic 364

(2)

n¹, dla której przyswojenia i zrozu-mienia nie wystarczy pobie¿ne prze-czytanie. Zg³êbianie nawet bardziej zawi³ych partii rozwa¿añ u³atwiaj¹ id¹ce w parze finezja i prostota wypo-wiedzi, co dowodzi, ¿e o rzeczach z³o¿onych mo¿na rozprawiaæ przy-stêpnie.

O wysokim poziomie dysertacji za-decydowa³y kompetencje Autora. W latach dziewiêædziesi¹tych ubie-g³ego stulecia zajmowa³ siê tym sa-mym tematem praktycznie jako cz³o-nek kierownictwa Urzêdu Ochrony Pañstwa. Wczeœniej i potem w ob-szarze jego zainteresowañ jako na-ukowca znajdowa³a siê równie¿ teo-retyczna strona zagadnienia1.

Komentowane dzie³o zatem spe³-nia kryteria naukowoœci w formie i tre-œci. A. Taracha usuwa istotn¹ lukê w polskim piœmiennictwie, które czyn-noœciami operacyjno-rozpoznawczy-mi zajmowa³o siê marginalnie lub wcale. Nie by³o gruntownych i pe³-nych opracowañ dotycz¹cych delikat-nej sfery dzia³alnoœci organów pañ-stwowych, w której ³atwo o nadu¿ycia uprawnieñ. Przemyœlenia te budz¹ respekt, gdy¿ s¹ sumiennie udoku-mentowane bogatym piœmiennic-twem, judykatur¹ i przepisami, prze-analizowanymi dog³êbnie. Wœród 358 cytowanych pozycji jest sporo obcojêzycznych (s. 351–363), trakto-wanych z niezbêdn¹ doz¹ krytycy-zmu.

Przy dok³adniejszym wnikniêciu w konkretne cytaty niepodobna oprzeæ siê wra¿eniu, ¿e wielu auto-rów w pogoni za oryginalnoœci¹ czy naukowoœci¹ od nowa definiuje to, co ju¿ zosta³o zdefiniowane, jak te¿ to, co temu zabiegowi w ogóle siê wy-myka. Gorzej, niektórzy nie licz¹ siê z podstawami poprawnej polszczy-zny. Na przyk³ad Leon Szaff synoni-miczne wyrazy: „domys³”, „przypusz-czenie”, „podejrzenie” pojmowa³ jako osobne przes³anki wszczêcia postê-powania przygotowawczego (s. 202). Zreszt¹ nawet S¹d Najwy¿szy pojê-cie „istotnoœæ” przeciwstawia pojêciu

„donios³oœæ” zeznania (por. art. 333 § 2, 145 § 1 k.p.k.)2, choæ i w tym przypadku chodzi o synonimy3.

Gor¹ce polemiki habilitanta z po-szczególnymi autorami podnosz¹ atrakcyjnoœæ ksi¹¿ki. Zgo³a inn¹ kwe-sti¹ jest, czy ka¿da bez wyj¹tku kryty-ka nie jest dyskusyjna. Dr Taracha nie stroni od zajmowania zdecydowa-nego stanowiska tak¿e wtedy, gdy przynajmniej drugoplanowe akcenty mo¿na by roz³o¿yæ inaczej.

Do niezaprzeczalnych, ogólniej-szych zalet utworu zaliczam ponadto ciekawe porównania rodzimych za-patrywañ i praktyk w dziedzinie dzia-³añ operacyjno-rozpoznawczych z doœwiadczeniami zw³aszcza Sta-nów Zjednoczonych, Wielkiej Bryta-nii, Niemiec (s. 231, 240–250, 295, 297, 308, 309 i passim). Skompliko-wane rozwa¿ania s¹ urozmaicone œwietnie dobranymi kazusami. Ich odcienie wzbogacaj¹ ogl¹d danych problemów. Po¿yteczny jest równie¿ pomys³ aneksu z³o¿onego z dwóch tabel.

W pierwszej tabeli zosta³ zesta-wiony istny labirynt przepisów nmuj¹cych czynnoœci rozmaitych or-ganów policyjnych (to jest Policji, Stra¿y Granicznej, Inspekcji Celnej i innych). Imiennie oznaczono tak¿e konkretne rodzaje tych czynnoœci. W drugiej natomiast zilustrowano d³ug¹ ewolucjê instytucji „kontroli operacyjnej” przewidzianej w usta-wie o Policji. Aneks chroni czytelnika przed zapl¹taniem siê w g¹szczu zmiennych pogl¹dów, norm i stosuj¹-cych je podmiotów.

O wartoœci ksi¹¿ki A. Tarachy de-cyduje te¿ to, ¿e jest bardzo cenn¹ pozycj¹ dla kszta³towania teorii oraz praktyki zwalczania przestêpczoœci. Z autopsji wiem, ¿e znacz¹cej czêœci naukowców i praktyków czynnoœci operacyjno-rozpoznawcze jawi¹ siê niczym nieznany l¹d. Co gorsza, uchodz¹ one za nietykaln¹ sferê po-czynañ organów operacyjnych. Nie w¹tpiê, ¿e wysi³ek Autora przyczyni siê do zmiany na lepsze.

Potencjalnemu oponentowi tezy o kapitalnym znaczeniu opiniowanej rozprawy warto zaproponowaæ zasta-nowienie siê nad nastêpuj¹cym zda-niem: „mo¿na zaryzykowaæ (podkr. J.G.) stwierdzenie, ¿e czynnoœci ope-racyjno-rozpoznawcze maj¹ inny charakter prawny i inn¹ formê ni¿ czynnoœci procesowe (...)”4. Czy¿by konstatowanie ró¿nic zachodz¹cych pomiêdzy wymienionymi kategoriami czynnoœci rzeczywiœcie œwiadczy³o o unikaniu ryzyka nara¿enia na szwank swojego autorytetu? Fakt, ¿e istnieje zamêt intelektualny, z którego wyjœcie Adam Taracha umo¿liwia.

Budowê i rozmiary wywodów ce-chuje umiar. Zachowane zosta³y w³a-œciwe proporcje poszczególnych fragmentów monografii. Oprócz wstêpu (s. 11–15), aneksu i wykazu cytowanej literatury sk³ada siê ona z dziewiêciu rozdzia³ów oraz uwag koñcowych (s. 342–350). Wstêp za-powiada, co i dlaczego bêdzie przed-miotem dyskursu. Jego zakres wyty-czaj¹ z³o¿one potrzeby walki z prze-stêpczoœci¹ zorganizowan¹ i terrory-zmem, których plaga spowodowa³a wprowadzenie nowych instytucji do ustawodawstwa (np. zakup kontrolo-wany czy przesy³ka niejawnie nadzo-rowana). Rzecz tak¿e w tym, ¿e te zjawiska systematycznie siê zmienia-j¹, co zmusza do ich bie¿¹cego ana-lizowania.

Treœæ dzie³a odzwierciedlaj¹ tytu³y poszczególnych rozdzia³ów: I – Istota i funkcje czynnoœci operacyjno-roz-poznawczych (s. 16–45), II – Zakres czynnoœci operacyjno-rozpozna-wczych w œwietle ustawodawstwa „policyjnego” (s. 46–91), III – Tryb za-rz¹dzania czynnoœci operacyjno--rozpoznawczych (s. 92–119), IV – Czynnoœci operacyjno-rozpoznawcze w postêpowaniu sprawdzaj¹cym (s. 120–136), V – Rola czynnoœci operacyjno-rozpoznawczych w „pro-cedurze rejestracyjnej przestêpstw” (s. 137–154), VI – Czynnoœci opera-cyjno-rozpoznawcze a czynnoœci procesowe (s. 155–218), VII –

(3)

Wyko-rzystanie informacji uzyskanych w wyniku dzia³alnoœci operacyjnej w procesie karnym (s. 219–290), VIII – Dzia³alnoœæ operacyjna organów œcigania a ochrona praw jednostki (s. 291–317), IX – Czynnoœci opera-cyjno-rozpoznawcze w œwietle orzecznictwa Europejskiego Trybu-na³u Praw Cz³owieka w Strasburgu (s. 318–341).

Pracê zamykaj¹ uwagi koñcowe (s. 342–347). Autor podsumowuje dyskusjê, uwypuklaj¹c jej zasadnicze momenty, czêsto wysoce kontrower-syjne. W tym bilansie od¿ywa – nie bez wa¿nej przyczyny – refleksja nad nieusuwaln¹, a zarazem fundamen-taln¹ sprzecznoœci¹, jaka wystêpuje pomiêdzy d¹¿eniem do ochrony sfer prywatnoœci cz³owieka a konieczno-œci¹ zapewnienia mu odpowiedniego standardu bezpieczeñstwa osobiste-go. Si³¹ rzeczy stale dochodzi do g³o-su teza, ¿e ka¿de dobro ma swoj¹ cenê, ¿e ka¿de musi byæ nieco okro-jone, aby inne mog³o trwaæ.

Po zasygnalizowaniu zasadni-czych zalet (cech) monografii dra Ta-rachy mo¿na siê pokusiæ o wybór bardziej szczegó³owych kwestii, któ-re warto opatrzyæ syntetycznym ko-mentarzem. Ich listê otwiera nastrê-czaj¹ca wielorakich k³opotów niejed-nolitoœæ stosowanej terminologii, co staje siê przyczyn¹ zrozumia³ych po-wik³añ m.in. w dziedzinie legislacji (s. 17, 18). Nie opracowano jeszcze ustawowej definicji omawianych czynnoœci, a to nie sprzyja ani two-rzeniu dobrego prawa, ani rugowaniu z praktyki rozmaitych przywar (s. 21 i passim). Autor jednak sprecyzowa³ cztery istotne cechy czynnoœci opera-cyjno-rozpoznawczych. S¹ one wy-konywane: a) przez organy pañstwo-we, b) tajnie lub poufnie, c) w oparciu o ustawow¹ podstawê i d) spe³niaj¹ funkcje: informacyjn¹, wykrywcz¹, profilaktyczn¹ i dowodow¹ (s. 25). Te wyró¿niki stymuluj¹ kierunki dalszych rozwa¿añ.

Pozycja czynnoœci operacyjno--rozpoznawczych rozwija³a siê

suk-cesywnie. By³a i jest wypadkow¹ po-trzeb walki z groŸn¹ przestêpczoœci¹, technicznych uwarunkowañ realizacji oraz koniecznych kompromisów miê-dzy sprzecznymi interesami i warto-œciami (s. 26, 27, 36, 37, 43, 44). Czynnoœci te przeplataj¹ siê z czyn-noœciami procesowymi, przy czym niektóre efekty przedsiêwziêæ opera-cyjno-rozpoznawczych mog¹ stano-wiæ dowód w œcis³ym tego s³owa zna-czeniu.

Znacz¹ce problemy wynikaj¹ czasem z wieloœci podmiotów uprawnionych do wykonywania od-noœnych zadañ (s. 84–95). Popl¹ta-nie rzeczy pog³êbi siê wskutek Popl¹ta- nie-jednakowego uregulowania kon-kretnych czynnoœci poszczególnych organów pañstwowych. W tej sytu-acji A. Taracha wychodzi naprzeciw oczekiwaniom zw³aszcza sêdziów i prokuratorów, którzy powinni nie-Ÿle orientowaæ siê w meandrach analizowanego zagadnienia, a jak dotychczas maj¹ o nim mgliste po-jêcie. Nie potrafi¹ zatem z rozezna-niem decydowaæ o zarz¹dzeniu od-powiedniej czynnoœci ani swobod-nie oceniaæ jej wyniku z uwzglêd-nieniem dyspozycji art. 7 k.p.k. Lek-tura tej ksi¹¿ki mo¿e przyczyniæ siê do zmiany tej niepomyœlnej sytu-acji.

Pow¹tpiewam w sens starañ o wytyczenie granicy oddzielaj¹cej technikê od taktyki operacyjnej (s. 16). Nie dostrzegam te¿ dostatecz-nego uzasadnienia roztrz¹sania kwestii, która z nich jest efektywniej-sza. W tym przedmiocie moje kom-petencje nie dorównuj¹ kompeten-cjom dra Tarachy, wszelako na pod-stawie ogl¹du praktyki stwierdzam nierozerwaln¹ wiêŸ taktyki i techniki operacyjnej. One ze sob¹ nie konku-ruj¹, lecz kooperuj¹. Technika bez taktyki nie mo¿e siê obejœæ. Wybór czasu, miejsca, sposobu itp. czynni-ków, np. za³o¿enia pods³uchu, wspó³okreœla szanse osi¹gniêcia je-go celów. Koegzystencja techniki i taktyki jest koniecznoœci¹.

S¹dow¹ kontrolê omawianych czynnoœci trapi¹ pewne s³aboœci. Czo³ow¹ stanowi przewlek³oœæ po-stêpowania, a pozytywny wynik da-nego zabiegu zale¿y przecie¿ czêsto od bezzw³ocznej realizacji i (lub) za-skoczenia delikwenta. Na domiar z³e-go w dwuinstancyjnej kontroli s¹do-wej uczestniczy tak wiele osób, ¿e zamierzenia policyjne s¹ zagro¿one dekonspiracj¹ (s. 94, 95, 97–99). Ma-³o tego, sytuacjê pogarszaj¹ jeszcze (wy¿ej ju¿ wzmiankowane): mozaika, niespójnoœæ i niejednoznacznoœæ norm prawnych. Naturalne przeto jest ¿¹danie przez Autora zaostrzenia kryteriów doboru kadr prawniczych. Bez wysokich etycznych i profesjo-nalnych kwalifikacji nikt nie zagwa-rantuje optymalnego wykonywania ustawowych zadañ (s. 104, 105, 119). Pozytywnie oceniam okolicz-noœæ, ¿e krytyka istniej¹cego stanu rzeczy jest po³¹czona z propozycjami de lege ferenda (s. 107 i passim) oraz z pomys³ami doraŸnych rozwi¹-zañ bez ingerencji ustawodawcy.

Prokuratorzy negatywnie oceniaj¹ wspó³dzia³anie ze s³u¿bami opera-cyjnymi (s. 111, 112 i passim). Po-winni zatem zainteresowaæ siê po-wodami sceptycznego nastawienia A. Tarachy do projektów (np. amery-kañskiego prokuratora Baczyñskie-go) wci¹gania ich do bezpoœrednie-go udzia³u w realizacjê czynnoœci operacyjnych. Zwa¿ywszy jednak na fakt, ¿e „miêdzy A i nie A le¿y wiêcej ni¿ ca³y alfabet”, proponowa³bym spojrzenie na problem toutes propor-tions gardeés. Rzeczywiœcie, ze zro-zumia³ych przyczyn sêdziemu ani prokuratorowi nie uchodzi fizycznie wik³aæ siê w tok czynnoœci, wobec których powinien zachowaæ rozs¹d-ny dystans. Radykalne od¿egrozs¹d-nywa- od¿egnywa-nie siê od nich k³óci³oby siê znowu z potrzeb¹ nabywania orientacji w tym, co oraz dlaczego i w jaki spo-sób organ policyjny realizuje. Bez re-alnej znajomoœci istoty planowanych przedsiêwziêæ, po omacku dopusz-czaj¹c do ich wykonywania etc., s¹d

(4)

(prokurator) sta³by siê iluzorycznym gwarantem skutecznego oraz prawo-rz¹dnego postêpowania policyjnych organów. Prawnik musi w rozs¹dnym zakresie trzymaæ rêkê na pulsie. Nie-znajomoœæ rzeczy nie usprawiedliwia nicnierobienia. Antidotum na niewie-dzê jest uczenie siê.

Nadmieniê, ¿e problem ma szer-szy kontekst. Jego sedno objaœniaj¹ wady wspó³pracy organu procesowe-go z bieg³ym. Równie¿ w tym przy-padku twierdzi siê, ¿e wobec niedy-sponowania przez prawnika wiedz¹ specjaln¹, z samej definicji nie potra-fi on i nie powinien oceniaæ opinii pod wzglêdem merytorycznym. Nie dziwi wiêc, ¿e zleceniodawca nierzadko przeczytanie samej tylko konkluzji ekspertyzy uto¿samia z jej swobodn¹ ocen¹ (art. 7 k.p.k.)5.

Œrodkiem zaradczym na powy¿-sze zagro¿enia i niedostatki praktyki by³oby – wed³ug rozumowania dra Tarachy – reaktywowanie instytucji sêdziego œledczego (s. 104). Mo¿na w¹tpiæ w celowoœæ przywracania do ¿ycia organu w³adzy s¹downiczej, który z ró¿nych przyczyn faktycznych i prawnych zamiera³ w dwudziestole-ciu miêdzywojennym. Prokurator de-finitywnie zdominowa³ postêpowanie przygotowawcze. Szczyt tej przewagi zaznaczy³ siê w 1938 r.6.

Trafnie zosta³o wyeksponowane pozytywne oddzia³ywanie czynnoœci operacyjnych na postêpowanie przy-gotowawcze (s. 155). Opisuj¹c ró¿ni-ce zachodz¹ró¿ni-ce miêdzy czynnoœciami operacyjnymi i procesowymi, Autor twierdzi, ¿e w pierwszych dopuszcza siê niestosowane w postêpowaniu karnym metody taktyczno-kryminali-styczne, na przyk³ad podstêp (s. 156).

W tej akurat materii recenzent my-œli odrobinê inaczej. We fragmencie „Logiki dla prawników” poœwiêconym erystyce, czyli sztuce prowadzenia sporów, prof. Kotarbiñski podzieli³ fortele na etyczne i nieetyczne. Zda-niem Uczonego, nie ma nic zdro¿ne-go w pos³ugiwaniu siê przez jurystê

fortelem etycznym szczególnie w przes³uchiwaniu podejrzanego7. Doœwiadczenie poucza wszak, ¿e w otwartej walce nie uda siê pokonaæ mafiosa. Dlatego w przeciwieñstwie do A. Kaftala, który ostro krytykowa³ Z. Sobolewskiego jako zwolennika podstêpu w procesie karnym (s. 168), sam nie dopatrzy³em siê podstaw do podwa¿ania owego stanowiska8. Od-rêbne zagadnienie to wstrzemiêŸli-woœæ, bez której idea³y sprawiedliwo-œci mog¹ ucierpieæ.

Zaciekawiaj¹ wszechstronne, rze-czowe rozwa¿ania problematyki bie-g³ego i jego opinii, przeprowadzone przede wszystkim w rozdziale VI (s. 198–201 i passim). Jednak¿e trudno podzieliæ pogl¹d, jakoby w sytuacjach kreowanych dyspozycj¹ art. 308 § 1 k.p.k. „bieg³y wystêpowa³ (...) oczywiœcie w roli konsultanta” (s. 198). Otó¿ nie, bieg³ego konstytu-uje postanowienie organu proceso-wego, powo³uj¹ce go do tego zada-nia. Z t¹ chwil¹ jego procesowy sta-tus jest jednoznaczny. Zreszt¹ art. 308 § 1 k.p.k. stanowi, ¿e „w razie po-trzeby” ustanawia siê „bieg³ego”. In-n¹ rzecz¹ jest, ¿e w roboczych, part-nerskich z nim kontaktach dochodzi w praktyce do quasi-konsultacji, o czym w drugim wydaniu monografii warto by napomkn¹æ.

Wzorowo przedstawia siê ujêcie instytucji wszczêcia postêpowania karnego zrelacjonowanej do czynno-œci operacyjno-rozpoznawczych (s. 201 i passim). Niepostrze¿enie czy-telnik jest wci¹gany w wartki i przej-rzysty nurt wyk³adu dra Tarachy. Jed-noczeœnie mo¿na zgodziæ siê ze zbie¿nym z praktycznymi doœwiad-czeniami postulatem, wed³ug którego w œledztwie prowadzonym przez Po-licjê prokurator nie mo¿e byæ statyst¹ (s. 210). W ka¿dej sytuacji od proku-ratora oczekuje siê postawy twórczej, gwarantuj¹cej, ¿e przygotowawcza faza postêpowania bêdzie nie tylko skuteczna, lecz tak¿e w pe³ni prawo-rz¹dna, spe³niaj¹ca wymogi art. 2 k.p.k. Aby w rzeczywistoœci tak siê

dzia³o, trzeba j¹ oczyœciæ z mitów, ¿e bardziej wysublimowane czynnoœci kryminalistyczne i wszystkie opera-cyjno-rozpoznawczne s¹ z samej ich natury wy³¹czn¹ domen¹ organów policyjnych.

Przekonuj¹ca jest koncepcja me-tod i zakresu wykorzystania w proce-sie karnym informacji zgromadzo-nych dziêki dzia³aniom operacyjnym (s. 219–290). Streszczanie tego ujê-cia by³oby ze szkod¹ dla praktyki. Ka¿de jego s³owo ma swoj¹ wartoœæ i ¿adnego z nich nie mo¿na uroniæ, jeœli siê chce wiedzieæ, co z policyjne-go rozeznania mo¿e i powinno byæ zaliczone do faktycznej podstawy orzekania o winie i karze.

Poza wszelk¹ dyskusj¹ musi po-zostawaæ postulat odtwarzania na rozprawie zarejestrowanych na ta-œmie rozmów (s. 272). Jakiekolwiek, nawet stenograficzne zapisanie prze-s³uchania (rozmowy), nie zast¹pi mo-wy ¿ywej, zawieraj¹cej o wiele wiêcej komunikatów ni¿ mowa pisana. Nie-werbalne sposoby przekazu informa-cji, jak np. barwa i modulacja g³osu, pauzy, milczenie, gesty, mimika, pe³-niej – wed³ug niektórych badaczy – odzwierciedlaj¹ to, co rozmówca chcia³ powiedzieæ i faktycznie „powie-dzia³”. Z podobnym uznaniem trzeba siê odnieœæ do wytykania, ¿e w prak-tyce – bezpodstawnie – uznaje siê prywatne „opinie” przedk³adane przez pokrzywdzonego podczas za-wiadomienia o przestêpstwie za opi-nie sensu stricto (s. 255). Niestety, to uchybianie przepisom karno-proce-sowym przybra³o postaæ istnej plagi, co potwierdzaj¹ tak¿e w³asne bada-nia empiryczne9.

Wreszcie powraca w ksi¹¿ce sma-kowity temat stosowania podstêpu w przes³uchaniach (s. 251, 252). Ja-ko realista Autor ostro¿nie sk³ania siê do zaakceptowania tej metody. Zgo-da, ale pod warunkiem, który w do-myœle A. Taracha zapewne ma na uwadze, ¿e przes³uchuj¹cy nigdy – trzeba to powtórzyæ – nigdy nie uchybi zasadzie est modus in rebus.

(5)

Pewne granice postêpowania s¹ nie-naruszalne.

W komentowanej publikacji trafnie poruszono jeszcze jedn¹ k³opotliw¹ sytuacjê, gdy dokonuje siê wyboru miêdzy dwiema przykrymi mo¿liwo-œciami. W takim po³o¿eniu znajduje siê prokurator, który nie zna tajnych aktów wykonawczych do policyjnych ustaw (s. 281), a mimo to ci¹¿y na nim obowi¹zek dokonywania oceny dowodów (art. 7 k.p.k.) bêd¹cych po-k³osiem czynnoœci operacyjno-roz-poznawczych. Wra¿liwy i niepozba-wiony wyobraŸni prawnik mo¿e prze-¿ywaæ frustracje z racji niepewnoœci, czy przy zdobywaniu danego mate-ria³u nie sprzeniewierzono siê regu-³om postêpowania ni¿szego rzêdu ni¿ przepisy ustawy. Z drugiej strony nie wolno lekcewa¿yæ mo¿liwoœci usuniêcia niedomówieñ, jak¹ stwarza bezpoœrednie robocze spotkanie z w³aœciwym organem policyjnym. Sporo zale¿y od dobrej woli.

Odpowiednia ranga zosta³a nada-na anada-nalizie szans pogodzenia tajnej i niejako odformalizowanej dzia³al-noœci operacyjnej z ochron¹ praw jednostki (s. 291–317). Zagadnienie jest trudne i wielkiej wagi, chocia¿by dlatego, ¿e w grê wchodz¹ dobra niebagatelne i rodz¹ce konflikty. Z pomoc¹ oka praktyka i naukowca Autor usi³uje godziæ ogieñ z wod¹, ale nie znajduje jednoznacznie do-brych rozwi¹zañ. Inaczej zreszt¹ byæ nie mo¿e, gdy interesy jednostki i dobra ogólnego cechuj¹ sprzecz-noœci nieprzezwyciê¿alne. Daj¹ one o sobie znaæ np. w zwi¹zku z regla-mentacj¹ dostêpu do danych osobo-wych (s. 310, 311).

Rozstrzygaj¹c konkretny konflikt dóbr, recenzent by³by sk³onny przy-znaæ prymat ochronie dobra ogólne-go. Wartoœæ bezpieczeñstwa jest wy-j¹tkowo du¿a, a nie mo¿na go za-pewniæ bez poniesienia jakiegoœ mi-nimum kosztów (wyrzeczeñ). Nieste-ty, tertium non datur.

Pokrewnego problemu dotyczy rozdzia³ IX rozprawy, zatytu³owany „Orzecznictwo Europejskiego Trybu-na³u Praw Cz³owieka w Strasburgu” (s. 318–341).

Za kanwê rozwa¿añ pos³u¿y³o sie-dem wyroków ETPC w sprawach o nadu¿ycia pope³nione w toku reali-zacji czynnoœci operacyjno-roz-poznawczych. Z motywów tych orze-czeñ mo¿na wysnuæ niema³o wska-zañ, na co i dlaczego trzeba baczyæ, gdy na biurku prokuratora (sêdziego) organ policyjny sensu largo sk³ada urobek swoisty ze wzglêdu na spo-sób pozyskiwania.

Szczerze mówi¹c, odczuwam szczyptê niedosytu z tej racji, ¿e ¿a-den z kazusów Trybuna³u nie doty-czy³ spraw o zabójstwo, terroryzm. W tych postêpowaniach bowiem kon-flikty dóbr s¹ najczêstsze. W czym tkwi istota mojej myœli, obrazuje jed-na z monografii Micha³a P³achty10.

Reasumuj¹c, pragnê wyraziæ przekonanie, ¿e praktycy wymiaru sprawiedliwoœci otrzymuj¹ do co-dziennego wykorzystywania dzie³o oryginalne, ogromnie u¿yteczne. Prawnik ciekawy œwiata, ambitny, pracuj¹cy z wyobraŸni¹ nie przeoczy go w ksiêgarni, pragn¹c doskonaliæ zawodowy warsztat.

PRZYPISY

1 Zob. przyk³ady fachowych publikacji Adama Tarachy w wykazie literatury, s. 361;

2 Zob. wyrok S¹du Najwy¿szego z dnia 5 maja 2005 r., sygn. V KK 379/04, opublikowany w „Prokuratu-ra i P„Prokuratu-rawo”, dodatek „Orzecznictwo” 2005, nr 11, poz. 9;

3 Ma³y s³ownik jêzyka polskiego, red. S. Skorupka, H. Anderska, Z. £em-picka, PWN, Warszawa 1968, s. 127, 577, 672; W. Broniarek: Gdy Ci s³owa zabraknie. S³ownik synoni-mów, Wydawnictwo Haroldson

Press, Brwinów-Warszawa 2005, s. 106, 189, 1026;

4 M. Klejnowska: Analiza œladów ge-netycznych jako dowód w procesie karnym – cz. I, „Problemy Kryminali-styki” 2006, nr 252, s. 15;

5 Bli¿ej o tym J. Gurgul: Zabójstwo z lubie¿noœci. Studium kryminali-styczno-procesowe, MSW, Warsza-wa 1981, s. 261; tego¿: Nadzór pro-kuratora nad postêpowaniem przy-gotowawczym, „Problemy Kryminali-styki” 1984, nr 165, s. 375, 376; te-go¿: Prokurator – jakim jest i jakim byæ powinien, „Prokuratura i Prawo” 2005, nr 5, s. 24–42;

6 J. Gurgul: Prokurator w II Rzeczy-pospolitej – zagadnienia wybrane, „Prokuratura i Prawo” 1999, nr 11–12, s. 14, 20; tego¿: Jeszcze w sprawie roli bieg³ego w postêpo-waniu karnym, „Prokuratura i Prawo” 2006, nr 2, s. 71, 75 i tam cytowane Ÿród³a, gdzie autor rozwija ten pro-blem;

7 E. Anuschat: Wywiad kryminalny, Warszawa 1929, s. 21, 22, którego zapatrywania podzielam w ksi¹¿ce: Zabójstwo czy naturalny zgon? Na tle sprawy Iwana Slezki vel Zygmun-ta Bielaja, Wydawnictwo WSPol, Szczytno 1992, s. 74;

8 Porównaj recenzje pracy Z. Sobo-lewskiego: Zasada nemo se ipsum accusare tenetur w polskim procesie karnym, opublikowane przez A. Ka-ftala w „Palestrze” 1980, nr 4–5 i przeze mnie w „Problemach Krymi-nalistyki” 1979, nr 142, s. 859–862; 9 Szerzej patrz: „Problemy

Kryminali-styki” 2002, nr 236, s. 27–33; 10 M. P³achta: Kidnaping

miêdzynaro-dowy w s³u¿bie prawa. Studium prawnomiêdzynarodowe i porów-nawcze, Dom Wydawniczy ABC, Warszawa 2000, recenzja pozycji autorstwa J. Gurgula w miesiêczniku „Prokuratura i Prawo” 2001, nr 5, s. 115–122.

Cytaty

Powiązane dokumenty