Witold Dzielski
Idealizm George'a W. Busha a II wojna w Zatoce Perskiej
„Ludzie nigdy nie będą jednomyślni w kwestii użycia siły. Ale działanie...
stanowcze działanie dające pozytywny wynik, przyciąga wahające się pań
stwa i przywódców, którzy mogą pokazać, że zrobiono coś pozytywnego na rzecz pokoju. ” George W. Bushx
Wstęp
Działania Amerykanów w tzw. II wojniewZatoce12 budzą liczne za strzeżenia co do ich zasadności. Wielu wątpi, czy operacja wojskowa prezydenta Busha jun. przeciwpaństwu irackiemu możezostać określo na mianem „wojnyz terroryzmem”. Czy istniał związek między wyda
rzeniami z 11 września 2003 r. (atak terrorystyczny naCentrum Handlu Światowego) a byłym przywódcą irackim? Czy mając nauwadze fakt, że w Iraku nie odnaleziono broni masowego rażenia, której posiadanie miało być uzasadnieniem dla amerykańskiej interwencji, nie należy uznać II wojny w ZatocePerskiej, jedynie za przejaw arogancji USA?
Wreszcie, czy władze amerykańskie, bez poparcia ONZ, miały prawo zmieniać porządek świata, zasłaniając się działaniem narzecz ochrony praw człowieka?
1 B. Woodward, Wojna Busha, „Rzeczpospolita” 2003, 1-2 III, s. 16.
2 20 III 2003 r. rozpoczęły się brytyjsko-amerykańskie naloty na Bagdad. Następne
go dnia do Iraku wkroczyły siły lądowe. 1 V 2003 r. prezydent G. W. Bush ogłosił koniec „poważniejszych” działań zbrojnych. Do tej pory obecność sił międzynaro
dowych (głównie amerykańskich) w Iraku jest koniecznością.
Nawszystkie powyższe pytania dość łatwoobecnie udzielić odpo wiedzi negatywnej. Jednak podejmując temat IIwojny w Zatoce, warto zadać jeszcze jedno pytanie: czy decyzję o rozpoczęciu tej interwen cji można oceniać, biorąc pod uwagę koncepcję gry o sumie zerowej?
Innymi słowy, czy wkroczenie Amerykanów do Zatoki Perskiej to je dynie porażka, a jeżeli tak, to czy nie istnieje jużteraz żadne znaczące uzasadnienie dla tej interwencji? W niniejszym artykule podjęto próbę wytłumaczenia, zrozumienia, a w pewnymsensie nawet obrony ideali stycznego podtekstu działań Amerykanów w Iraku w 2003 r. orazpróbę udzielenia odpowiedzi na pytanie ozasadność stosowania siły zbrojnej względempaństw notoryczniełamiących prawaswoich obywateli.
Przedstawioneargumenty, ze względuna swój specyficzny charak
ter, pozostający w pewnym stopniu w niezgodzie z racjonalnym mo
delem myślenia o relacjach międzynarodowych, nie mogą służyć jako dowód nasłuszność zabiegów USAw konflikcie irackim w ogóle. Nie dowodzi się tu także, że Irak to najstosowniejsze miejscedo realizacji misyjnego zadania „zbawiania świata” przed bandyckimi reżimami.
Nie ulega bowiem wątpliwości, że istnieją państwa, których obywate le cierpiąwskutek działania rządów o charakterze podobnie - lub na
wet bardziej - opresyjnym niż obalony przez tzw. koalicję antyiracką reżim Saddama Husajna. Przypomina się tu natomiast o tym, co przez wielu autorów i publicystów podnoszących temat II wojny w Zatoce zostało zapomniane, abydowieść słuszności tezy, że interwencja w Za toce i obalenie reżimu dyktatora irackiegow ostatecznym rozrachunku, przynajmniej z perspektywy osób podejmujących w 2003 r. decyzję ointerwencji, miały przynieść Irakijczykomwięcejkorzyściniż strat.
Krytyka
Przeciwnicydecyzji administracji USA z 2003 r. ozaangażowaniu sięw likwidację reżimu Saddama Husajnapoddajądziałania prezydenta Busha wielowątkowej krytyce. Dotyczy ona kwestii politycznych, go spodarczych, ideowych i religijnych. Wielokrotnie wspominano także o znaczeniuwątku osobistego w tejwojnie. Jeszczeprzed jej wybuchem opisywano starania prezydenta USA jako przejaw chęci realizowania rodzinnych ambicji. Krytycyzwracali wówczasuwagę na fakt,że dzia
Idealizm George’a W. Busha a II wojna w Zatoce Perskiej 65 łania Busha sen.,które nie doprowadziły do obaleniadyktatora irackie go, przez wieluuznanezostały za niepowodzenie.Sugerowano także, że zasadne byłoby kontynuowanie rozpoczętych w 1991 r. działań zbroj nych przeciwko irackiemu dyktatorowi i niesienie pomocy narodowi irackiemu, który pod rządami Saddama Husajna rnusiał pokutować za niespełnione nadzieje na wywalczenie sobie wolności. Argumentacja ta, jak obecnie sugeruje Dimitri Simes, była wytworem neokonserwatyw
nych środowisk opiniotwórczych, skupionychwokół programu „Project for the American Century”. Grupa ta, jak mówi Simes, postulowała za prowadzenie„hurtowych”zmian wpaństwieirackim już w 1990 r. 3, co oznaczało zmianęreżimu i obalenie Saddama Husajna. Promocjatakich postulatów miała niewątpliwie wpływ na decyzję dotyczącą wszczęcia działań w obronie Kuwejtu przez prezydenta w 1991 r.
’D. Simes, Unrealists, „The National Interest” 2006.
Warto zaznaczyć, że działania administracji USA podczas I wojny w Zatoce były uznane za zbawienne dla zachowania równowagi w re
jonie Bliskiego Wschodu, a powody podjęcia przez Stany Zjednoczone działań zbrojnych tamże spotkały się z akceptacją wielu państw i or
ganizacji międzynarodowych, w tym NATO i ONZ. Wszak interwen
cja wobronie Kuwejtu powstrzymała chwilowozapędy militarystyczne Saddama Husajna.
Prezydent Bushjun., pozostając w większym stopniu niż ojciec pod wpływem środowisk neokonserwatywnych skupionych wokół think tanku The American Enterprise Institute, kierując się charakterystycz nym dlaniegoidealizmemoraz niewątpliwąkoniecznościąkontynuacji amerykańskiej wojny z terroryzmem, któraczyniłaideę wojny prewen cyjnej zasadną, postanowił kontynuować to, co nie zostało dokończone podczas I wojny w Zatoce dla zachowania pokoju na świecie. Wszak wiadome było, żeSaddam Husajn do 2003 r. nie zmienił swojegopostę
powania - łamiąc rezolucje ONZ, kontynuował zbrojenie swojego kraju i represjonował mieszkańcówpaństwa irackiego.
Można zaryzykować twierdzenie, że George W. Bush, podjął działania zbrojne w dużej mierze w oparciu o przesłanki idealistycz
ne. Czasami idealizm ten był wręcz infantylny. Dawało się to odczuć w wywiadach z amerykańskim przywódcą, w których w specyficzny i emocjonalny sposób przedstawiał swoje poglądy natematy wagi pań
stwowej. Na przykład Bob Woodward, na podstawie przeprowadzo
nego zprezydentem Bushemjun. wywiadu piszę wprost, że prezydent USA nienawidzi takich ludzi, jak Saddam Husajn czy Kim Dzong II.
Nienawiść ta wynika, jaktwierdzi sam prezydent USA, z moralnej nie możności tolerowania takich przywódców państw, którzy są zdolni do mordowanialub morzenia głodem swoich obywateli.Bushtłumaczy,że obowiązkiem USA jest troskao człowieka4.
4 B. Woodward, op. cit.
5 E. Todd, Ostatni zryw Ameryki, „Le Figaro” 2003, 5 III (przedruk: „Forum”
2003, 5 V).
Taka argumentacja szefa administracji amerykańskiej, wskazująca na nieracjonalny, ściślej - idealistyczny, stosunek przywódcy mocar stwado przedstawiciela władzy w innym państwie może być postrze ganajako element propagandy wojennej lubjako zwykła infantylność.
Nie należy się zatem dziwić, że postawa taszybkoznalazła wielu kry
tyków i prześmiewców, którzy w mało wyszukany sposób drwili, da
jąc upust swojej niechęci do republikańskiego prezydenta. Jużw trakcie kampanii wyborczej, George W. Bushdał świadectwosłabościw sposo bie werbalizacji swoich myśli. Sprawiło to, że krytykowanieprezydenta USA stałosięmodne.
Wielu badaczyi znawców problemu wyraziło swój sprzeciw wobec amerykańskich działań prewencyjnych wIraku już w 2003 r. Francuski historyk Emmanuel Todd wyśmiewał zabiegi USA, porównując je do działań podjętych przez ZSRR w wojnie radziecko-afgańskiej w 1979 r.
Kwestia praw obywateli irackich została przezniego całkowicie zbaga
telizowana, a jako przyczynę interwencji USA wIraku podał zadufanie
„zachłyśniętych konsumpcjonizmemAmerykanów”5.
Podobnejretoryki używałJacekMajchrowski (polski politolog oraz ówczesny prezydent Krakowa), który uważał, że Amerykanie za swo
je działania w Zatoce powinni odpowiedzieć przed sądem. Twierdził, że działania administracji USA podyktowane były jedynie chęcią za garnięcia irackich pól naftowych, gdyż w kwestii gwałconych wIraku praw człowieka niczego zmienić się nie dało. Majchrowski pisał:
„Amerykanie, nie mogąc po prostu ścierpieć mordowania ludności irackiej przez Saddama, zaproponowaliinne, bardziej humanitarneroz wiązanie: dlaczego ma was mordować wasz przywódca przy pomocy
Idealizm George’a W. Busha a II wojna w Zatoce Perskiej 67 gazów, więzień i innych przestarzałych metod, kiedy możemy to zro bić my, przypomocy najnowocześniejszej techniki”. Majchrowski nie mógł w konsekwencji zrozumieć, co się stało przedstawicielom świa towych organizacji praw człowieka,którzyudzielili poparcia poczyna niomAmerykanów w 2003 r.6
6 J. Majchrowski, „ Pax Americana", „Gazeta Krakowska” 2003, 25 III, s. 3.
7 International Humanitarian Law Issues in a Potential War In Iraq, http://www.
hrw.org/backgrounder/arms/iraq0202003.htm, Human Rights Watch (20.02.2003).
8 Ibidem.
W rzeczy samej organizacje te popierały działania Amerykanów, choć rzadko wyrażały to w sposób całkowicie otwarty. Wedle oficjal negostanowiska HumańRights Watch organizacja ta nie była skłonna do opowiedzenia się po żadnej ze stron, a jedynie ogólnikowo suge
rowała, że amerykańska akcja militarna w Iraku mogła mieć znaczący wpływ na sytuację mieszkańców tego kraju7. Studiując raporty HRW, trudno oprzeć się wrażeniu, że przedstawiciele tej instytucji podcho dzili ze zrozumieniemdo zbrojnychzabiegówprezydenta USA. Wpu
blikacjach organizacji można znaleźć wiele słów potępiających rządy SaddamaHusajna. Jedynąkwestiąbudzącąwątpliwości przedstawicieli HRW była nie sprawa słuszności zabiegów prewencyjnych względem państwa irackiego, a jedynie forma tych działań. HRW nawoływała obie strony konfliktu do stosowaniajedynie konwencjonalnych sposo bówprowadzenia wojny, unikania atakowania celów cywilnych, atak że stosowania się do wszelkich praw i konwencji regulujących sposoby prowadzenia działań wojennych8. Warto wspomnieć, że postawa HRW była wynikiem przypuszczeń, iż Irak dysponuje arsenałem broni ma sowegorażenia. Stany Zjednoczone informowały też o gotowości uży ciabroni atomowej w odpowiedzi na ewentualny iracki atak chemicz ny. Wszystkie zastrzeżenia HRW, dotyczące zabiegów zbrojnych USA w Iraku, miałyzatem charakter drugorzędny, gdyż pośrednio wyrażały akceptacjędla planów zbrojnych administracjiamerykańskiej.
Decyzję o rozpoczęciu wojny w Iraku w 2003 r. krytykowali nie tylko naukowcy, politolodzy i innibadacze problemu, ale też rządy nie
których krajów, zazwyczaj niechętne oficjalnej polityce Stanów Zjedno
czonych, także wyrażały wówczas swój sprzeciw. Mowa tu o Chinach, Francji i Rosji. Państwa te, stali członkowie Rady Bezpieczeństwa ONZ,
dysponującyprawemweta, skuteczniepowstrzymałytęorganizacjęprzed podjęciem działań przeciwko terrorowi Saddama Husajna. Przywódcy tych krajów, mając do dyspozycji liczne dowody na łamanie przez prezy
dentaIraku praw człowieka, dowodzili, że to raczej działania USAstwa
rzają zagrożenie dla obywateli państwa irackiego. Wang Yizhou pisał, że państwakoalicji anty amerykański ej dostrzegająw zamiarach Stanów Zjednoczonych atak na suwerenność państwa irackiego. Rząd chiński twierdził natomiast, że inicjatywazbrojna w Iraku negujeszerokoakcep
towane, demokratyczne prawo państwdosamostanowienia9.
9 W. Yizhou, Some Questions from China about Iraq, „The National Interest”, http://www.inthenationalinterest.com/Articles/Vol2Issuel2/vol2issuel2wangpfv.
html (26.03.2003).
Trudno byłow 2003 r. traktować taką argumentacjęprzedstawicieli chińskich władz ludowychzupełnie poważnie. Taka deklaracja państwa, które samo notorycznie łamieprawa swoich obywateli, była niczym in nym jak propagandą. Podobnie należy postrzegać sprzeciw Rosji, któ
rej działania w Czeczenii nie świadczyły o nadmiernym przywiązaniu Kremla do działań w duchu wartości demokratycznych i humanitar nych.
Zdaćsobie należy zatem sprawę z tego,że kwestia dobraobywateli irackich i zabezpieczenia ich wolności nie jest dla przeciwnikówwoj
ny prewencyjnej w Iraku szczególnie istotna. Ma ona jedynie znacze
nie propagandowe, mające służyć realnym celom politycznym. Należy pamiętać, że zarówno Francja, jak i Chiny, państwa pretendujące do miana lub w rzeczywistości będące mocarstwami regionalnymi, chęt
nie manifestowały swoją niechęć wobec poczynańUSA, wynikającąze znacznego udziału Amerykanów w polityce światowej. Amerykańskie starania na rzecz stworzenia w ONZ koalicji antyirackiej dały zatem państwomtym możliwość zrealizowania ambicji i udowodnienia swojej siłypolitycznej.
Podsumowując przedstawiony tu wycinek krytyki amerykań
skich działań w Iraku, warto wspomnieć o pewnej ogólnej tendencji.
Przeciwnicy II wojny w Zatoce Perskiej wielokrotnie posługiwali się argumentem o nienaruszalności suwerenności państwa. Oznacza to, że państwa nie mają prawa ingerować w konflikty natury wewnętrz
nej innych państw. Ingerencja taka jest bowiem sprzeczna z ogólnie
Idealizm George’a W. Busha a II wojna w Zatoce Perskiej 69 przyjętym prawem międzynarodowym. Z drugiej jednak strony, obo
wiązujące dokumenty prawa międzynarodowego (np. Karta Narodów Zjednoczonych) idealistycznie nakazują społeczności światowej stawa
nie w obronie państw, których obywatelesą ciemiężeni przez tyranów, oraz sprzeciwianie się tym państwom, które stwarzają zagrożenie dla bezpieczeństwa światowego.
Idealizm prezydencki
Warto dla odmiany, kontynuując rozważania nad być może irra cjonalnym aspektem decyzji prezydenta Busha jun. o wszczęciuwojny w Iraku w 2003 r., choćby spróbować spojrzeć na słowa i czyny pre zydenta ze zrozumieniem i potraktowaćje jako wyraz szczerego, choć czasem dziecięcego, idealizmu. Wszak idealistyczne postrzeganie rze czywistości wczasach, gdy społeczeństwapaństw demokratycznych są nieustanniemanipulowaneprzez„realnie” myślące elity rządzące, może byćzczasemuznanebardziej zacnotę niż wadę.
Także w dziejachamerykańskich prezydentów odnajdujemy historie idealistów i wizjonerów, którzy starając się realizować swoje koncep cje, natrafiali naopór tych, stawiających ponad wszystko umiarkowanie i racjonalizm swoichpoglądów. Można przywołać np. postać prezyden ta idealisty Woodrowa Wilsona, którego marzeniem było stworzenie pierwszej ponadnarodowej organizacji o charakterze polityczno-woj skowym (Ligi Narodów). Jej zadaniemmiało być, m. in.,szerzenie wol ności i wartości demokratycznych wświecie. Prezydent Bush posługuje się także retoryką wolnościowo-demokratyczną. W odezwie do narodu z 2003 r. tłumaczył, że iracki oprawca powinien zostać zmuszony do oddania władzy wolnym Irakijczykom, a jego militarystyczne zapędy, zagrażające pokojowina świecie, powinny zostaćzahamowane10. Warto jednak mieć na uwadze fakt, że prezydent Bush stosuje inne instrumen
ty do realizacji swoich celów (działania zbrojne) niż prezydent Wilson (budowanie instytucjonalnychzależności ponadnarodowych).
10 G. W. Bush, President Bush Addresses the Nation, 19 marca 2003, http://www.
whitehouse.gov/news/releases/2003/03/20030319-17.html (29.08.2006).
Różnic między obydwoma prezydentami można doszukiwać się także w poparciu, jakim cieszyli się oni i ich idealistyczne koncep
cje w kraju i za granicą. Otóż Woodrow Wilson miał zdecydowanie większe poparcie dla swoich koncepcji poza Stanami Zjednoczonymi.
W kraju zaś jego idealizm nie zdobyłpopularności. Świadectwem tego może być choćby fakt, że senat USA niewyraził zgodyna przystąpienie Stanów Zjednoczonych do wspomnianej Ligi Narodów. Idealistyczne marzenie prezydenta USA doceniono zbyt późno. Dopiero wybuch ko
lejnej wojny zmusił państwa do zweryfikowania swoich poglądów na zabezpieczenie pokoju. Szefkomisji spraw zagranicznych senatu USA Tom Conally w 1945 r. tłumaczył, że błędem było odrzucenie w 1919r.
traktatuwersalskiego, którego jednymz punktówbyło stworzenie Ligi Narodów, gdyż organizacja ta, mimo swych ułomności, była tworem mogącym zminimalizowaćmożliwość wybuchu II wojny światowej".
Zupełnie inaczej rzecz sięma z jakżeodmiennym idealizmem pre zydenta George’a W. Busha.Badania opinii publicznej w kwietniu2003 r. wykazywały, że 80% społeczeństwa uważała, że działania prezyden
ta są słuszne1112. Równie znaczącym poparciem amerykański przywódca cieszył się wówczas w Kongresie. W Europie, odwrotnie niż w przy padku prezydenta Wilsona, poparcie dla Busha było raczej znikome.
Badania przeprowadzone przez stację telewizyjną CNN i „Time” pod koniec 2003 r. wykazały, że ośmiu spośród dziesięciu mieszkańców Francji (79%), 82% Niemców i więcejniż połowaBrytyjczyków (56%) nie udzieliła poparcia polityce wojennej USA, proponowanej przez ad
ministrację prezydentaBushaw 2003 r.13
11 J. Μ. Siracusa, The American Diplomatic Revolution: A Documentary History of the Cold War 1941-1947, Port Washington 1977, s. 103.
12 Support for Bush Down in Latest Polls, „ABC News”, http://www.abc.net.au/
news/newsitems/s993038.htm (20.11.2003).
13 Support for Bush low across Europe - poll findings, 20.11.2003, http://www.ame- info.com/42243.html (29.08.2006).
W przypadku oceny działań prezydenta Wilsona naukowcy są wkomfortowej sytuacji, bo dysponują perspektywą czasową. Porażka polityczna Wilsona w 1919 r. nie była całkowita, gdyż swoimi zabiega mi prezydent zapoczątkował nowy styl rozumienia zależności między
narodowych. Zastąpił on stosowany dotej pory realistyczny sposób po
Idealizm George’a W. Busha a II wojna w Zatoce Perskiej 71
strzeganiarzeczywistości, oparty głównie na analizie tzw. przewagi sił.
Andrzej Maniapiszę,żeodczasów Woodrowa Wilsona dlaAmerykanów ważna stała się walka o ogólnie przyjęte wartości w życiu międzynaro dowym,takie jak: samostanowienie, demokracja czy rządy prawa'4.
Od prezydenta Bushajun. i jego administracji, której działania moż na wpisać w Wilsonowski koncept walki o wartości demokratyczne, nie oczekuje się obecnie takiego wizjonerstwa i nowatorstwa. Należy jed
nak pamiętać, żeprezydent Wilson nie doczekał się zrozumienia wśród znakomitej części swoich rodaków za życia. Trudno zatem już teraz stwierdzić, czy idea agresywnej obrony wartości demokratycznych za granicą wimię czaseminfantylnego idealizmu orazidea wojny prewen cyjnej nie będąkiedyś wyznacznikiem działańna arenie międzynarodo wej. Wszak, w dużej mierze niezrealizowany, idealizmWilsona utoro
wał drogę jego następcom, dążącymjuż w inny, agresywny sposób do uporządkowania świata, w którym państwa demokratyczne nie odczu wałyby zagrożenia ze strony krajów totalitarnych. Jak twierdzi William Stueck, Dean Acheson, sekretarz stanu w administracji Harry’ego Trumana uważał, że państwa zachodnie powinny zjednoczyć się we wspólnej walce z krajami, których istnienie zaprzecza fundamentalnym prawom człowieka1415. Acheson opierał swoje przekonanie na Karcie Narodów Zjednoczonych, która już w preambule nakazuje państwom członkowskim stawanie w obronie ludzi cierpiących dyktat tyranów.
Kto wie, czy następcy prezydenta Busha jun. nie-będą korzystać zpro ponowanej przez niegodoktryny aktywności międzynarodowej.
14 A. Mania, Détente i polityka Stanów Zjednoczonych wobec Europy Wschodniej, styczeń 1969-styczeń 1981, Kraków 2003, s. 45.
15 W. Stueck, The Korean War an International History, New Yersey 1995, s. 23.
Oczywiście nie należy zbytłatwo porównywać okresu zimnej woj ny, doktórejodnosząsię słowa Achesona, z trwającą obecnie tzw. wojną z terroryzmem. Trudno jednak nie dostrzec tupewnych analogii.Należy pamiętać, że okres zimnej wojny również sprzyjał retoryce stawiającej StanyZjednoczone wroliobrońców prawczłowieka. Prezentowanie ta kiej postawy miało dla Amerykanów zasadnicze idealistyczne oraz pro pagandowe (te dwa słowa zadziwiająco częstomożna odnaleźć razem) znaczenie w konfrontacji ze Związkiem Radzieckim. Jeszcze Elliot Abrams, podsekretarz stanu za kadencji prezydenta Ronalda Reagana,
wpisywał się w wyznaczoną przez Achesona konieczność zwalczania reżimów totalitarnych. John Ehrman piszę:
Abrams, znowu w ślad za Kirkpatrick, nie tylko bronił demokracji, lecz nawoływał do rozszerzenia jej wpływów. Uważał, że systemy demokra
tyczne najlepiej chronią prawa człowieka. Administracja Reagana, napisał na początku 1983 roku, widzi „związek między prawami człowieka i de
mokracją. Administracja jest ideologicznie oddana sprawie demokracji.
Uważamy ponadto, że istnieje wyraźny związek między poszanowaniem praw człowieka a demokratyczną formą rządzenia”16.
16 J. Ehrman, Neokonserwatyzm Intelektualiści i sprawy zagraniczne 1945-1994, tłum. T. Biedroń, Poznań 2000, s. 173.
Pojęcie poszanowania praw człowieka było zatem ściśle związane z systemem demokratycznym, a okres zimnej wojny i łączona z nim retoryka propagandy pro-demokratycznej była równie ściśle związana z konfliktem. Zjawiska te nadal mają wpływ na kształt polityki zagra
nicznej Stanów Zjednoczonych. Wygląda na to, żechoć przeciwnik się zmienił (nie są już nim rządy komunistyczne, lecz ugrupowania terro
rystyczne i wspierające je reżimy)model zachowań polityków pozostał ten sam.
Tyran
Prezydent GeorgeW. Bush,jeżeli weźmiemy pod uwagę jego wy stąpienia i charakterystyczny, czasami naiwny sposób opisywania rzeczywistości, kwestię walki o prawa człowieka i wartości demokra
tyczne widzi w szerszym kontekście. Administracja USA, podobnie jak w okresie zimnowojennym, korzystając z retoryki propagandowej i stosując się do zasadszkoły realistycznej w działaniach międzynaro
dowych, realizuje swoje interesy na całym świecie, wtymtakżew Ira ku. Dostrzegając i rozumiejąc tę zależność, nie można jednak pominąć kwestii zasadniczej. Działania Amerykanów, mające charakter prag matyczny, nie sąjednak zupełnie pozbawione aspektu idealistycznego (wilsonowskiego). To właśnie ten idealizmw połączeniu z piętnowaną przez krytyków rodzinną konsekwencją prezydenta Busha jun. spowo
dowały, że w Iraku nastąpił upadek tyrana.
Idealizm George’a W. Busha a II wojna w Zatoce Perskiej 73
Użycie słowa „tyran” w odniesieniu do irackiego dyktatora nie jest przesadzone. Nie ulega wątpliwości, że Saddam Husajn traktował społeczeństwo irackie w sposób wielce opresyjny. Jak piszą James A.
Russell i James J. Wirtz, oddziały specjalnej policji dyktatora, chcąc uzyskaćzeznania usprawiedliwiające czystki wśród ludności mordowa
ły i torturowały dzieci na oczach matek lub też gwałciły żony i córki na oczach zdesperowanych ojców. W wynikutych działań dwieście tys.
Irakijczyków znalazło sięw więzieniach, którychznakomita większość nigdy nie opuściła17. Jeżeli weźmie się pod uwagę wielkość populacji Irakuliczby te są zatrważające.
17 J. A. Russell, J. J. Wirtz, Preventive War against Iraq, http://www.ccc.nps.navy.
mil/rsepResources/si/nov02/middleEast.asp, Center for Contemporary Conflict 2002.
18 Whatever Happened to the Iraqi Kurds?, Human Rights Watch: 1991, http://www.
hrw.org/reports/1991/iraq/ (20.06.2003).
19 Ibidem.
Poczynania Husajna najbardziej dotknęły stanowiących religijną większość szyitów w południowej części kraju oraz kurdyjskąmniej
szość etniczną na północy. Obydwie grupy, będącprawnymi podmiota mi państwa irackiego,domagałysięreprezentacji w strukturach władzy.
Saddam nigdynie miał jednak zamiaru dzielić się władzą. W raporcie Humań Rights Watch można przeczytać, że w 1970 r. Socjalistyczna Partia Odrodzenia Arabskiego (BAAS) zawarła ze społecznością kur dyjską układ, namocyktórego Kurdowie otrzymali zgodę nastworze
nie autonomii kurdyjskiej na północy Iraku (w rejonie zamieszkałym głównie przeztę narodowość) orazprawo do udziału w pracach rządu irackiego18. Postanowienia te od samego początku nie były respek towane. W efekcie, widząc swoją szansę w opowiedzeniu się po stro nie Iranu wwojnie przeciwko reżimowi Saddama Husajna w 1975 r., część Kurdów stanęła do walki o swoje prawa. Husajn okazał sięjed
nak w tym konflikciezwycięzcą. Stałosię tak wdużej mierze za sprawą broni chemicznej, którą dyktator iracki jużwówczas dysponował i któ rej, wbrew zasadom prawa międzynarodowego, użył przeciwko woj
skom irańskim.
Wydarzenia te dały początek czystkom wśród społeczności kur dyjskiej w Iraku. Według danych HRW między rokiem 1975 i 1989 wojska Husajna zniszczyły przeszło trzy tysiące wiosek kurdyjskich, aich mieszkańców„przesiedliły”19. Nie ma danychdotyczących liczby
Kurdów, którzy przeżylite „przesiedlenia”. HRW informujejedynie, że mieszkańcy wiosek,w których znajdowalisię partyzanci kurdyjscy, byli
„masakrowani przez siły rządowe”20.
20 Ibidem.
21 J. A. Russell, J. J. Wirtz, op. cit.
22 Whatever Happened...
Jednak „szczyt osiągnięć” Saddama Husajna w mordowaniu wła snych obywateli przypadł na 1988 r. Wtedy to iracki tyran w ramach działań prewencyjnych przeciwko partyzantom zrzucił bomby z trują- cym gazem na kurdyjskie miasto Halabja. Russell i Wirtz podają, że zginęłowówczasod cztery dopięciu tysięcy osób21. Atak chemiczny na miasto Halabjabył wyjątkowo okrutny. W raporcie HRW znajdujemy sporządzony na podstawie zeznań jednego z naocznych uczestników wydarzeń taki oto opis:
Hewa (student uniwersytetu) przeżył tylko dlatego, że zdążył zasłonić twarz kawałkiem mokrej szmaty, co pomogło mu opuścić miasto. Mówi, że irackie samoloty bojowe przyleciały i zrzuciły bomby z ładunkami che
micznymi. „Weszło mi trochę gazu do oczu i miałem problemy z oddycha
niem. Ciągle chciało mi się wymiotować, wymiociny miały kolor zielony”.
Opowiada, że biegnąc, mijał setki trupów. Ci, którzy jeszcze żyli, umierali na wiele sposobów. Świadczyło to o tym, że zrzucono jednocześnie kilka różnych środków chemicznych. Jedni padali martwi, inni umierali, śmiejąc się, jeszcze inni potrzebowali więcej czasu by umrzeć (czasami trwało to kilka minut). Większość miała poparzenia, bąble na całym ciele, a niemal wszyscy, kaszląc, wymiotowali na zielono. Reporterzy, którzy przybyli po tych wydarzeniach do Halabjy odnotowali, że zmarli mieli sine usta22.
Czytając tenopis,warto zdać sobie sprawę także z tego, że Saddam Husajn stosował brońchemiczną wielokrotniedo pacyfikowania ludno
ści kurdyjskiej. Działanie to wzbudziło,rzecz jasna, sprzeciw społecz
ności międzynarodowej. ONZ w wielu rezolucjach wzywała Irak do likwidacji zasobów broni masowego rażenia. W 1990 r. były to rezo lucjenr 661 i 678, w 1991 -686, 687, 688, 707 i 715, w 1995 - 986, w 1999- 1284. Ostatnią rezolucją, dotyczącą proliferacji broni che
micznej w państwie irackim, była rezolucja nr 1441, w której człon
Idealizm George’a W. Busha a II wojna w Zatoce Perskiej 75 kowie Rady Bezpieczeństwa zaznaczyli, że Irak nie spełnił żadnego z wcześniejszych wymogów ONZ23.
23 United Kingdom of Great Britain and Northern Ireland and United States of Ame
rica: draft resolution, United Nations Security Council, http://www.un.int/usa/sres- -iraq.htm (07.11.2002).
24 J. Bennet, Królestwo Tortur, „International Herald Tribune” 2003, 25 III (prze
druk: „Forum” 2003, 05 V).
Łamanie norm międzynarodowych i gwałcenie praw obywateli nie było w Iraku związane wyłącznie z użyciem broni chemicznej czy ze sprawą kurdyjską. Rządy terroru dotknęły nie tylko dyskryminowaną przez Saddama religijną większość szyicką, ale także pozostających przy władzy sunnitów. BAAS dysponowała swoją siatką informato
rów, którzy poszukiwali wszelkich oznak opozycji przeciwko władzy Husajna. James Bennet przytacza szereg przerażających wypowiedzi ludzi,którzy mieli doczynieniaz tajnąpolicją Saddama:
Ganem chętnie wyjmuje szklane oko, żeby pokazać gościom [dzienni
karzom - W.D.] oczodół i opowiedzieć, jak stracił oko na skutek tortur.
Mówi, że za dezercję z wojska normalnie odcinali tylko ucho.
Farris Salman mówi bardzo niewyraźnie, ponieważ odcięto mu kawałek ję
zyka. Ubrani na czarno, zakapturzeni fedaini Saddama, z oddziałów dowo
dzonych przez najstarszego syna dyktatora - Udaja, miesiąc temu pozba
wili go części języka za pomocą obcęgów i noża do kartonu. A wszystko to na oczach rodziny i kilkudziesięciu sąsiadów, zmuszonych do oglądania tego okrutnego widowiska. Mohamed Hasan, właściciel herbaciarni, przed którą doszło do tej makabrycznej sceny, wspomina, że oficer fedainów podniósł do góry odcięty kawałek języka i krzyknął do tłumu: „Widzicie?
Taki los czeka każdego, kto ośmiela się obrażać prezydenta!”.
Datadżi wspomina, że zatrzymano go do przesłuchania po powstaniu szyitów w 1991 r. [...] Spędził dwa i pół roku w ciemnej, maleńkiej celi, z której wychodził tylko wtedy, gdy zabierano go na niezliczone - jak opo
wiada - sesje tortur. Wieszali go za skrępowane z tyłu ręce, wyrywając ramiona ze stawów. Bili grubą, drewnianą pałką. Razili prądem. Czasem robili wszystkie te rzeczy naraz. Pewnego dnia wyrwano mu cztery pa
znokcie u stopy. [...] Ludzie obok umierali. Datadżi nie wie, jakim cudem przeżył24.
Powyższe opisy, będące kroplą w morzu podobnych przypadków, niewątpliwie mogły i mogą, a wręcz powinny robić wrażenie na tych, którzy żyjąwe względnym dobrobycie cywilizacji demokratycznych.
Co więcej, państwa, takie jak Stany Zjednoczone, które są przekonane o misyjnym charakterze swoich działań, nie mogą pozostawać bezczyn ne w obliczu tak rażących przykładów deptania praw człowieka. Na ile jednak te względy, i czy w ogóle, zadecydowały o podjęciu decyzji orozpoczęciu wojny,trudnojednoznacznieorzec.
Podsumowanie
W 2003 r. argumentacja idealistyczna inicjująca przystąpienie do wojny wIraku, uzasadniana m. in. koniecznością budowania demokra
cji, pokoju, chronieniapraw człowieka itd. na Bliskim Wchodzie, była owieleczęściej przywoływana przezpolityków, badaczy problemu, pu
blicystów. Obecnie, wobec wyraźnej porażki stworzonej przez USAko alicji antysaddamowskiej, wieluprzestaje wierzyć w idealistyczne hasła budowania demokracji w tym regionie świata. Gerard Baker, oceniając osiągnięcia administracji amerykańskiej wIraku, piszę, że idealistycz
nedziałania prezydenta Busha, których celemmiało być zaprowadzenie pokoju w regionie bliskowschodnim oraz wykonanieznaczącego kroku na drodze do likwidacji światowego terroryzmu, nie powiodły się. Dla publicysty jedynym wyraźnym efektem interwencji w Iraku jest podział narodu irackiego i postawienie go na krawędzi wojny domowej oraz pojawieniesię tam regionalnych watażków, z determinacją budujących nowe struktury terrorystyczne25.
25 G. Baker, II sounded so good to start with. But where did it all go wrong, Geor- ge?, „The Times” 2006, 18 VIII.
26 Ibidem.
Publicysta nie tyle krytykujeidealistyczny aspekt działań w Iraku, ile znikomą skuteczność tychże. Uważa, że zabiegi prezydenta Busha w 2003 r. zostały źleskalkulowane. W efekcie środki przeznaczonena realizację zadania okazały się niewystarczające. Źle, jego zdaniem, oce
niono także rzeczywiste zagrożenie, jakie stanowił Irak. Amerykanie nie mieli też dobregopomysłuna działania stabilizujące po obaleniu re
żimu Saddama Husajna26.
Idealizm George’a W. Busha a II wojna w Zatoce Perskiej 77 Trudno nie zgodzić się z taką oceną. Jednak warto zauważyć, że przynajmniej jeden z idealistycznych postulatów Busha jun. został zre alizowany. Oto znakomita większość ciemiężonych przez Saddama Husajna Irakijczyków (Kurdów, szyitów, a także sunnitów) pozbyła się swojego oprawcy. Ned Parker podnosi kwestię, o której, ocenia jąc II wojnę w Zatoce Perskiej, nie należytakże zapominać - że sami Kurdowie zarzucają Saddamowi wymordowanietylko wjednej kampa nii Anfal w 1988r. 100 tys. ludzi, apodczas 35 latpanowaniaw Iraku zniszczenie 4tys. wiosek oraz pozostawienie 800 tys. ludzi bez dachu nad głową27 (podobne dane z raportów HRW zostały przytoczone wy
żej)· BQ)1.Jag.
27 N. Parker, Day of retribution for Kurds as Saddam stands trial for genocide,
„The Times” 2006, 22 VIII.
28 M. Howard, Kurds await justice as Saddam trial begins, „The Guardian” 2006, 21 VIII.
29 N. Parker, op. cit.
Husajnzostałpostawionyprzedsądem i oskarżony o zbrodnię ludo bójstwa, anastępniestraconyza mordowanie obywatelipaństwa, które go był przywódcą. Dla wielu Irakijczyków miało to znaczenie symbo
liczne. Chętnie mówią o sprawiedliwości za to, co musieli wycierpieć i czego musieli być świadkami za rządów byłego dyktatora. Jak piszę MichaelHoward, do miejscowości Sergalou (objętej w 1988 r. kampa niąAnfal) ludzie powracają i odbudowujątam swoje domy. Wierzą,że nowy rząd w Bagdadzie choćby wczęści wynagrodziim zarównostraty materialne, jaki te niematerialne28. Parker cytuje słowa Kurdów jeszcze przed egzekucją dyktatora: „Proces sądowy trochę pomaga, ale stracili śmy takwielu ludzi. Nawet jak zabijemy Saddama,nieodzyskamy ich przecież,choćitak lepsze to niż nic”29.
Poddając ocenie działania Amerykanów rozpoczęte w 2003 r. wZa
tocePerskiej, trudno nie zwrócić uwagi na sytuację mieszkańców tego kraju, którzy dalecy od miłości dla, jak to często podnoszą, nowego, amerykańskiego okupanta,dostrzegają pewnezasadnicze korzyści zin terwencji amerykańskiej. Dzieje się tak, mimo że z pewnościąIrak nie jest obecnie oazą spokoju, nadal giną tam ludzie i trudno mówić o stabi lizacjiw regionie. Jednocześnie jednak nie prowadzi się tamjuż kampa niiprzeciwko ludności, nie stosuje siębroni masowego rażenia przeciw
cywilom, a wielu, którzy cierpieli za rządów Saddama Husajna, może liczyć na zrozumienie, odrobinę sprawiedliwości w postaci sądu nad dawnym dyktatorem i jego współpracownikami.
Z drugiej strony jednak,czy obalenieSaddamaHusajna możnaod
czytać jako amerykański sukces w Zatoce Perskiej? Należy podkreślić, że z pewnością nie. Czy lepszym rozwiązaniem byłaby dalsza aktyw
ność społeczności międzynarodowej i kontynuowanie politycznej kam
paniiprzeciwkołamaniu praw człowieka w Iraku za pomocą kolejnych, bezskutecznych rezolucji Rady Bezpieczeństwa ONZ? Również nie.
Czy sprawdziła się prognozaMajchrowskiego, sugerująca,że obecność Amerykanów w Zatocejest ibędziemiała bardziej opresyjneskutkidla Irakijczyków niż rządy byłego dyktatora30? To również, mimo trudnej sytuacji w Iraku,nie jest prawdą.
30 J. Majchrowski, op. cit.
Jedno jest pewne, II wojna w Iraku nie jest ani początkiem, ani końcem zaangażowania Amerykanów na Bliskim Wschodzie. Wszak region ten, ze względunaulokowane tam interesy gospodarcze całego świata, nie przestanie w najbliższym czasie interesować społeczności międzynarodowej. Dobrze byłoby, gdyby walka polityczna o wpływy ze względu na tamtejsze złoża surowców naturalnych miała związek z budowaniem bezpieczeństwa i lepszego życia mieszkańców tego re
gionu. W przypadku działań administracji Busha element takiego ide
alizmu, nawet jeżeli miał charakter propagandowy, był wyraźny i przy
niósł Irakijczykomdrobne, alewymierne korzyści.