• Nie Znaleziono Wyników

Ceremoniał dyplomatyczny na dworze angielskim w negocjacjach z Rzecząpospolitą w XVII wieku

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Ceremoniał dyplomatyczny na dworze angielskim w negocjacjach z Rzecząpospolitą w XVII wieku"

Copied!
20
0
0

Pełen tekst

(1)

A C T A U N I V E R S I T A T I S L 0 D Z 1 E N S I S

FO LIA H ISTO R IC A 79, 2005

Piotr M aciejewski*

C E R E M O N IA Ł D Y P L O M A T Y C Z N Y NA D W O R Z E A N G IE L S K IM W N E G O C JA C JA C H Z R Z E C Z Ą P O S P O L IT Ą W X V II W IE K U

O szczególnej roli, k tó rą w stosunkach m iędzynarodow ych pełnią obyczaje dyplom atyczne, nie trze b a nikogo przekonyw ać. P om im o znacznego upro sz-czenia cerem oniału dyplom atycznego w ydaje się, że jeg o cele na przestrzeni dziejów niewiele się zm ieniły. R ów nież w czasach now ożytnych cerem oniał dyplom atyczny odgryw ał o g ro m n ą rolę. P rzestrzegano go b ard zo troskliw ie, n aru szen ie zaś (ta k ja k w w y padku P aw ła D ziały ń sk ieg o w 1597 r.) tra k to w a n o ja k o obrazę m o n arch y , k tó ry wysyłał czy przyjm ow ał poselstw o. D la krajów zach o d n ich najbardziej m iaro d a jn y był oczywiście cerem oniał francuski i w ogóle zwyczaje dyplom atyczne francuskie, k tó re od czasów p an o w an ia króla-S łońcc stały się w praktyce w zorem obow iązującym dla całej E uro p y . Przesłoniły one nie tylko wzory hiszpańskie czy cesarskie, ale naw et jeszcze nie tak d aw no obow iązujący wszędzie cerem oniał dw oru papieskiego1.

W niniejszym arty k u le kluczow ym więc d la nas pytaniem będzie to, w ja k i sp osób p rzyjm ow ano posłów R zeczypospolitej n a dw orze angielskim i ja k p o strzeg an o n a nim przybyłych P olaków .

D la P aw ła D ziałyńskiego drugim etapem misji po wizycie w H a d ze było o wiele trudniejsze poselstw o do Elżbiety I. Ju ż w m om encie, kiedy legat stan ął n a tery to riu m podlegającym brytyjskiej jurysdykcji, au tom atycznie znalazł się pod opieką rodow itego Anglika, kom endanta garnizonu angielskiego we Vlissingen. Przybyłego d o zelandzkiego p o rtu d y p lo m atę od razu przy-w itano b ard zo uroczyście, by nie rzec hucznie: salprzy-w am i z dział. J a k się okazało , w taki sp o só b nie po raz pierwszy i o statn i. Z d ają c sobie spraw ę z państw ow ego c h a ra k te ru p odróży D ziałyńskiego, k o m e n d a n t podejm ow ał

* U niw ersytet Łódzki.

1 Z. W ó j c i k, CeremoniaI dyplomatyczny, [w:] Historia dyplomacji polskiej, t. II,

(2)

go w spaniałym i ucztam i przez trzy dni d o m o m en tu takiej p o p raw y pogody, k tó ra um ożliw iała wypłynięcie w m orze. K iedy tylko pom yślniejszy w iatr zaczął w iać w k ie ru n k u Anglii, poseł po załad o w an iu p ro w ia n tu , w k tó ry n a jp ra w d o p o d o b n iej zao p atrzy ł się w garnizonie, w siadł na statek p rzygo-to w an y d la niego przez S tany G en eraln e Z jednoczonych Prow incji. C iekaw e, że p o d ró ż odbyw ał pod b an d e rą n id erlan d zk ą, a nie angielską. W idocznie w szystko zostało załatw ione przed przyjazdem d o V lissingen przy okazji rozm ów z H o len d ram i. N iew ykluczone też, że k o m e n d a n t z a p ro p o n o w ał posłow i sw oją pom oc, a ten z niej zrezygnow ał. T ym niem niej A nglik d b ał 0 od p o w ied n ią op raw ę naszej legacji zarów no przy w siad an iu n a statek, ja k i w ypływ aniu z po rtu . Jedno i drugie odbyw ało się przy akom paniam encie strzałów arm a tn ic h i asyście licznego w ojska, a więc czegoś w rodzaju „ k o m p an ii h o n o ro w e j” . Salwy o d d aw an e na ro z k az k o m e n d a n ta z dział rozm ieszczonych n a w ałach i um ocnieniach m iały stanow ić św iadectw o jego serdeczności i życzliwości względem legata. Sam zresztą d o w ó d c a garnizonu tow arzyszył P o iak o m aż do wyjścia w m orze. P o dopłynięciu d o celu 1 wyjściu na ląd w G reenw ich n astąpiło ostateczne pożegnanie z H olendram i, któ rzy salw ą z dział p o kładow ych „dali niezaw odne św iadectw o A n g lik o m ” , ja k należy okazyw ać posłow i „przychylność i g o d n o ść” 2.

P o o trzy m a n iu ekspedycji poselskiej z kancelarii k o ro n n ej o ra z pieniędzy ze sk a rb u o rszaki poselskie w yruszały w drogę. Zazw yczaj poseł wysyłał n a p rz ó d g ru p ę ludzi, k tó ra m iała za zadanie załatw ić wszelkie spraw y zw iązane z przejazdem orszaku przez tereny polskie i obce, zakw aterow aniem , w yżywieniem d la ludzi, paszy dla koni itp., a także organizację sam ego uroczystego przew ażnie w jazdu posła d o stolicy obcego p a ń stw a 3. Tym razem szef polskiej m isji wysłał d o W illiam a C ecila lo rd a B urghleya jednego człow ieka w celu zapew ne oficjalnego pow iadom ienia o swoim przybyciu, załatw ienia w stępnych form alności i m iejsca p o b y tu o raz ogólnego p rz ed -staw ienia przyczyn poselstw a i ustalenia d aty audiencji. N a w ypełnienie za d a n ia w yznaczono legatow i dzień 4 sierpnia i m iejscow ość G reenw ich nad T am izą.

Z daniem a u to ra M erkuriusza sarm ackiego... przedstaw iciele Z y g m u n ta III zostali p o tra k to w a n i w sposób w yjątkow y. E lżbieta I bow iem postan o w iła przyjąć ich publicznie w obecności zaproszonych gości za ró w n o k rajan ó w ,

2 M erkuriusz sarmacki z Niderlandów i Anglii, czyli zwięzła relacja z dwóch poselstw do Niderlandów i Anglii, które z woli Najjaśniejszego i Najpotężniejszego Króla Polski i Szwecji etc. i za zgodą Jego dostojników, senatorów i Sejmu gorliwie i chwalebnie sprawował i uczynił sławnymi oświecony i wspaniały pan Paweł Działyński Roku Pańskiego 1597, [wyd. i oprać.]

R. M arciniak, W rocław 1978, s. 29.

3 Z. W ó j c i k, op. cit., s. 286; A. P r z y b o ś , R. Ż e l e w s k i , Rozwój fo rm

dyplomatycznych tv Polsce, [w:] Dyplomaci tv dawnych czasach. Relacje staropolskie z X V I - X V I I stulecia, [oprać.] idem , K raków 1959, s. 45.

(3)

ja k i cudzoziem ców (d y p lo m ató w , am b a sa d o ró w ). N ie m o ż n a naszym zdaniem uw ierzyć w to, iż kró lo w a nigdy przedtem nie m iała w zwyczaju czynić czegoś tak ieg o - ja k inaczej w yglądałyby przyjęcia wysokiej rangi d y p lo m ató w z innych pań stw europejskich? M usim y pam iętać, że D ziałyński posłow ał z k ra ju będącego sojusznikiem znienaw idzonej tu taj H iszpanii. A nglicy przypuszczali, że Filip II za polskim pośrednictw em szuka jakiegoś p o rozum ienia. E lżb ieta więc nie tyle chciała „dogodzić swej pysze i w ynios-łości” , p o k azu jąc „w szystkim n aro d o m [...] osobliw ą łaskę, ja k ą jej Bóg o k az u je” w p ostaci oddaw anej przez „w szystkich k ró ló w ” czci, ile d b ała o za d em o n stro w an ie z najlepszej strony siły państw a, k tó re u o sab iała4. Nie zapom inajm y rów nież o tym , że poseł przybył na dw ór władcy spraw ującego władzę absolutną, a więc królowej, której służono i k tó rą otaczano najbardziej w yszukanym cerem oniałem , ja k i m o żn a było sobie w yobrazić, znacznie prześcigającym w tym czasie cerem oniał wszystkich innych dw o ró w europej-sk ich 5.

P rzejdźm y te ra z do samej audiencji na elżbietańskim dw orze Pierwszym elem entem było dop ro w ad zen ie posła w w yznaczonym term inie do pałacu w G reenw ich przez dw óch szlachetnie urodzonych A ng lik ó w 6. D ziałyński ubrany był przy tym w strój ojczysty, co zapew ne budziło niem ałą ciekawość, w N id erla n d ach bow iem drogę na posiedzenie S tanów G eneralnych za-stępow ały naszem u orszakow i tłum y ludzi7. G d y w X V II w. - wyjąwszy H iszpanów - am b asad o ro w ie w szystkich krajów ubierali się w strój francuski lub d o niego zbliżony, to Polacy, zgodnie ze w schodnim obyczajem , przew ażnie w ystępow ali w swoim narodow ym stro ju , k tó ry , ja k wiemy, z n atu ry swej pełen był im ponującego d ostojeństw a. E g zo ty k a naszego stro ju isto tn ie ro b iła n a cudzoziem cach w rażenie i - ja k tego m am y p rzy k ład z poselstw a K rz y szto fa G osiew skiego d o F ra n c ji w 1640 r. - w idok S arm ató w we francuskich strojach stanow ił d la nich pow ażne ro z cza ro w an ie8. N a p ow stanie polskiego stroju n aro d o w eg o m ieli pow ażny wpływ nasi w schodni i południow i sąsiedzi, stąd b ra ła się jego oryginalność, przepych i p o m p a zadziw iająca dw ory zach o d n ie9.

Z anim stanęło się przed obliczem angielskiego m o n arc h y należało przejść m ajestatycznym k rokiem pałacow ym i k o m n atam i przez szpaler ustaw ionych z jednej stro n y znam ienitych „m ężów ” , a z drugiej „w spaniale ubranych

4 M erkuriusz sarmacki..., s. 34.

3 M. S t. C 1 a r e B y r n e, Życie codzienne w Anglii elżbielańskiej, W arszawa 1971, s. 29. 6 M erkuriusz sarmacki..., s. 34.

1 Ibidem, s. 22.

8 A. P r z y b o ś, R. Ż e 1 e w s k i, op. cii., s. 45.

g J. T o p o l s k i , Ubiory. W ykształcenie się stroju narodowego (,,polskiego"), [w:] i d e m , Polska w czasach nowożytnych. Od środkowoeuropejskiej potęgi do utraty niepodległości

(4)

białogłów . W chodzącego d o pałacu posła w itały m elodie g rane n a cytrach i innych in stru m en tach . K ró lo w a skinieniem ręki n ak azy w ała ciszę. N a -stępow ało pozdrow ienie głowy państw a według polskiego zw yczaju i o d danie jej listów uw ierzytelniających, co m ożem y uznać za zakończenie p o w ita n ia 10. R o la listów uw ierzytelniających, ob o k instrukcji o raz ew entualnie specjalnych pełnom ocnictw lub korespondencji kierow anej do obcego m o n arc h y , była bard zo duża. Listy te m usiały bardzo d o k ład n ie precyzow ać c h a ra k te r poselski i ran g ę w ysłańca, gdyż n a tej podstaw ie d o p ie ro zyskiw ał on nic tylko ogólne przywileje, służące posłow i, lecz rów nież i te, k tó re były właściwe jeg o randze. B rak precyzji w naszej dyplom atycznej n om enklaturze, m im o prostego podziału na zasadniczo dwie rangi (posłow ie więksi i mniejsi), byw ał czasem przyczyną przykrych n iep o ro z u m ie ń 11.

P o przeczytaniu przez k rólow ą listów uw ierzytelniających następow ał kolejny i właściwie najw ażniejszy etap - głośne odczytanie m ow y poselskiej. D ochodziło do tego po d an iu przez m o n arc h ę w yraźnego sygnału, ze-zw alającego n a za b ran ie głosu. W tym w ypadku E lżbieta I użyła włoskiego słow a „parlate".

W przem ów ieniu poselskim daje się w yróżnić pew ne części składow e. We w stępie w y m ie n ia n o ty tu ły p rz y n a le ż n e w ładcy A n g lii o ra z o k re śle n ia grzecznościowe typu: „N ajjaśniejsza K ró lo w o ” , „N ajłaskaw sza P a n i” , „W asza W ysokość” . Z a ra z p otem przekazyw ano życzenia pom yślności we wszystkich spraw ach, szczęścia, sukcesów w przyszłości i wyrazy braterskiego przyw iązania i szacunku. R ów nież rozw inięcie m ow y przynosiło wiele k u rtu azji w postaci zapew nień o tro sce Z y g m u n ta III utrzy m an ia i za ch o w a n ia przy każdej sposobności przyjaźni i wzajem nej życzliwości. T rz o n m ow y to wyłuszczenie pow odów i celów m isji o ra z przedstaw ienie p ró śb i ż ą d ań , w w ypadku D ziałyńskiego połączonych z groźbam i pod adresem A n g lik ó w 12. Z daniem niektórych h isto ry k ó w niniejsze przem ów ienie należy uznać za w yłam anie się z przyjętych w danym m iejscu form dyplom atycznych pod y k to w an e aro g an cją czy też pych ą sam ego p o sła 13. N ie m ożem y się z tym zgodzić, gdyż obligatoryjną w skazów kę dla każdego posła co d o celu misji i sposobów jeg o osiągnięcia stanow iły przecież tak zw ane in strukcje u k ład an e przez kanclerza i będące przedm iotem obrad sejmu i senatu, m ało tego - podpisane przez k ró la 14! Z arzut powinien być więc skierow any pod adresem podkanclerza J a n a R oli I arnow skiego. W diariuszach z poselstw d o A nglii zachow ał się co p ra w d a jed en ślad św iadczący o tym , że legaci nie byli do ko ń ca sk rę p o w an i lita n ią p y ta ń i odpow iedzi zaw arty c h w in stru k cjac h : Ja n

10 M erkuriusz sarmacki..., s. 34.

11 A. P r z y b o ś, R. Ż e 1 e w s k i, op. cii., s. 39. 12 M erkuriusz sarmacki..., s. 35-36.

13 A. P r z y b o ś, R. Ż e 1 e w s k i, op. cii., s. 46. 14 Ibidem, s. 40-41.

(5)

Z aw adzki m óg! w 1633 r. „p ostom pić [...] podług w ypadków i okoliczności” , ale... „zawsze iednak dostoieństw o Nayiaśniejszego P an a m ając nabaczeniu” 15. Słowo „ a ro g a n c ja ” wolim y a k u ra t tu taj zastąpić określeniem : „specyficzny ja k n a owe czasy język dyplom atyczny” . W części ostatn iej przem ów ienia d o m ag an o się jasnej odpow iedzi bez względu n a to, co zostanie n a dw orze p o sta n o w io n e 16.

1 w tym m om encie tru d n o nam dalej pisać o cerem oniale n a podstaw ie inform acji z naszego M erkuriusza sarm ackiego..., poniew aż ta m o w a posel-ska d o p ro w a d ziła d o pow ażnego zakłócenia w jego fu n kcjonow aniu. Jesz-cze w trak c ie w ygłaszanych przez D ziałyńskiego o stry ch słów niewiele b rak o w ało , a k ró lo w a przerw ałaby audiencję. N ie m ogła zdzierżyć, że „w p rz y to m n o ści ta k w ielkiej liczby ludzi w ypow iedziano w obec niej tak go rzk ą p ra w d ę ” . N ie udało się jej ukryć gniew u, k tó ry o k azała „tw arzą, rę k o m a i roziskrzonym i o czym a” . Ze złością p ad ła n a tro n i z trudem w ysłuchała m ow y d o koń ca, po czym wybiegła d o drugiej k o m n aty . P o l-ska audiencja w yw ołała l-skan d al, a atm o sfera oburzen ia przeniosła się na ulicę. P o d d a n i obrażo n ej królow ej nie m ogli pow strzym ać się od różnego ro d zaju zniew ag, lud wrzał, żądając kary za obrazę m ajestatu . K upcy hanzeaty ccy z tzw . d w o rc a (S ta lh o fu ) ostrzegali p o sła przed tru ciz n ą, właściciel gospody, w której przebyw ała nasza delegacja, nagle „stracił z a u fan ie” i odm ów ił jej stancji, a żaden z A nglików nie odw ażył się ju ż zap ro sić p o sła aż d o w yjazdu. M iejsce d y p lo m aty czn e g o savoir-vivre‘u zajęły chłodne, sform alizow ane k o n tak ty .

Z a w ydarzenie bez precedensu w historii polsko-angielskich p ertrak tacji m usim y uznać skłonienie Działyńskiego, pod silną presją kom isarzy Elżbiety I, d o o k a z a n ia oryginalnej in stru k cji17. In strukcje dzieliły się zazwyczaj na dwie części: w pierwszej - oficjalnej - p o d aw an o cel poselstw a, zam ieszczano jeśli nie całe oficjalne przem ów ienie, to przynajm niej jego d o k ła d n ą treść, w drugiej, określanej ja k o tajn ą, p o d aw an o p u n k ty , k tó re poseł winien był om ówić na pryw atnej audiencji uzyskanej u władcy czy też u jego m inistrów 18. In stru k c ja była więc do w glądu tylko dla naszego posła, n a jego pryw atny użytek, całe zdarzenie m ające m iejsce w d o m u lo rd a sk a rb n ik a gwałciło pan u jące w sto su n k ach m iędzynarodow ych zasady. N ie uspraw iedliw ia tego naw et dosyć b a ła m u tn a o b aw a dorad có w o to, by nic z owej spraw y nie sprow adziło n a nich niebezpieczeństw a. D op iero po d o k ład n y m obejrzeniu

15 Zbiór pam iętników historycznych o dawnej Polszczę z rękopisów, tudzież dziel w różnych

językach o Polszczę wydanych oraz z listami oryginalnemi królów i znakom itych ludzi w kraju naszym, t. III, [wyd.] J. U. Niemcewicz, Warszawa 1822, s. 136.

16 M erkuriusz sarmacki..., s. 36. 17 Ibidem, s. 38.

18 W. C z a p 1 i ń s k i, Dyplomacja pohka 1605-1648, [w:] Polska służba dyplomatyczna

(6)

i stw ierdzeniu autentyczności pieczęci i podpisu i tego, że m o w a naw et 0 jo tę nie zo stała zm ieniona, kom isarze pochw alili legata za sum ienność 1 b e z stro n n o ść i d ali m u obietnicę wszelkiej gościnności i łaskaw ości. Z apew nienia te okazały się niewiele w arte. N a stę p n a w izyta, tym razem w d o m u lo rd a a d m ira ła , także nie była w olna od nacisków . T ym razem ż ą d an o jasn eg o i otw arteg o w yjaśnienia, czy przypadkiem Z y g m u n t III nie wysłał tego poselstw a do królow ej ze względu n a jej nieprzyjazne stosunki z w ładcą H iszpanii. O dpow iedź, ja k ą wreszcie poseł uzyskał, sporząd zo n o chyba zgodnie z n o rm aln y m trybem postępow ania. P rzygotow ali ją bowiem i udzielili, n a polecenie i w im ieniu „N ajjaśniejszej Pani Elżbiety, z łaski Boga K rólow ej A nglii, F rancji, Irlan d ii, O brończyni W iary C hrześcijańskiej etc. w form ie ustnej i pisem nej, kom isarze-doradcy królew scy, podpisani pod d o k u m en tem : W illiam Cecil lord B urghley, C harles H o w a rd , R o b ert Cecil i Jo h n F ortescue. O dpow iedź m iała rów nież swoje części składow e. N a pierw szym m iejscu znajdow ała się odpow iedź samej królow ej publicznie u dzielona na w ygłoszoną m ow ę k ró la P olski i Szwecji, po niej odpow iedź d o ra d có w królow ej Anglii udzielona przez lo rd a sk a rb n ik a o ra z list Elżbiety d o Z y g m u n ta I I I 19.

W w ypadku poselstw a Pawła Działyńskiego nic było m ow y o jakichkolwiek dalszych negocjacjach dyplom atycznych, k tó re zw yczajnie m ogły i pow inny m ieć m iejsce, a co za tym idzie o tow arzyszącym im cerem oniale. K res w zajem nym k o n ta k to m położyła szorstka rozm ow a k o ń co w a K rzysztofa P ark in sa z polskim posłem w im ieniu Elżbiety I. O dziw o w ym ienione przez A nglika „przyczyny niechęci k rólow ej” dotyczyły... w łaśnie dw orsko-dyp- lom atycznego cerem oniału! Po pierw sze — poseł przyw iózł inne poselstw o, niż k ró lo w a sobie w y o b rażała i oczekiw ała; po drugie — odm ów ił królow ej ty tu łu „O b ro ń c z y n i W ia ry ” w edług d aw nego i pow szechnie przyjętego zw yczaju, zgodnie z w olą papieża (?), chociaż rzekom o kró lo w a nic przy-w iązyprzy-w ała żadnej przy-wagi d o tego rodzaju błahostek; p o trzecie - przy-wygłosił o strą m ow ę w obecności ludu, a rozw ażniej było odłożyć ją d o pertrak tacji po audiencji; p o czw arte - okazyw ał cześć królow i H iszpanii, w rogow i Anglii i po p iąte — P ark in s goszczący niegdyś w Polsce ja k o poseł nic został serdecznie przyjęty.

S praw a norm alnej w takich w ypadkach audiencji pożegnalnej straciła rację bytu, E lżbieta bow iem w ogóle nie życzyła sobie, aby D ziałyński ją żegnał, poniew aż naw et w Zjednoczonych P row incjach było ju ż głośno o jego w ystąpieniu przeciw ko godności i m ajestatow i królow ej. T ym też tłu m aczo n o jej ta k stanow cze postępow anie.

P a sz p o rt m iał być w ystaw iony po p rzekazaniu d o ra d c o m wszystkich pism legacji. Bez d o k ład n eg o zresztą spisu rzeczy poseł nie m ógł się oddalić,

(7)

aby później kupcy pod jego im ieniem nie przem ycali d o A nglii swoich tow arów .

Z upełnie bezcerem onialna była wreszcie „przyjacielsk a” ra d a P ark in sa, aby czym prędzej opuścić tery to riu m Anglii „z pow o d u tu m u ltu ” w zburzo-nego ludu. D ziałyński m iał się przy tym strzec, żeby przypadkiem nie znaleziono jakiegoś p re tek stu , pod którym m o żn a by go oskarżyć. Zaiste tru d n o o lepsze słow a zachęty d o w yjazdu20! T ru d n o przew idzieć, ja k realne podstaw y m iały te groźby, zw łaszcza że zao p atrzo n y w listy uw ierzytel-n iające poseł zyskiw ał praw em ierzytel-n arodów za g w ara ierzytel-n to w aierzytel-n ą ierzytel-n iety k alierzytel-n o ść21. T rz eb a je d n a k stw ierdzić, że n a w yjątki od tej zasady trzeb a było być przygotow anym , zw łaszcza w sto su n k ach z niektórym i sąsiadam i Polski, np. z T u rc ją 22. W każdym razie D ziałyński w olał nie kusić losu i ja k o persona

non grata szybko opuścił Anglię. W ątpliw ą w takiej sytuacji osłodą było

bicie w bębny, granie w trąb y i salwy z dział ja k o „przyjacielskie i serdecz-ne p ozdrow ienie” ze strony m ijającego P olaków na m o rzu posła D anii. Nie było też zwyczajowej w ym iany p o d ark ó w z kró lo w ą angielską, choć P arkins zapew niał, że w innych okolicznościach E lżbieta ok azałab y posłow i najw yż-szą w yrozum iałość i obdarzy ła najw spanialszym i p o d ark am i i przyjęła tak serdecznie ja k w szystkich re p re z e n ta n tó w w ładców eu ro p ejsk ich . T e ra z je d n a k z konieczności i dla przykładu m usiała pow strzym ać siebie i swoich lu d zi23.

Z dw orem angielskim w czasach Ja k u b a I S tu a rta zetknęli się podróżujący po Anglii nieoficjalnie w 1609 r. J a k u b Sobieski, w ojew odzie bełski, oraz m arszałek Z ygm unt M yszkow ski. W trakcie ich p o b y tu nie doszło oczywiście d o żadnych p e rtra k ta c ji dyplom atycznych, P olacy nie m ieli bow iem o d -pow ied n ich p ełn o m o cn ictw . D ysp o n u jem y je d n a k niezm iernie ciekaw ym spraw ozdaniem z gościny i „ b a n k ie tu ” u królew ny Elżbiety S tu a rt, córki Ja k u b a I, późniejszej żony p alaty n a reńskiego F ry d ery k a V, z k tó rą oba d w ory, polski i angielski, w iązały plany m atry m o n ialn e. Z a kulisam i stała bezsprzecznie po lity k a, m ariaże były przecież od w ieków jednym z n aj-skuteczniejszych sposobów zaw ierania sojuszy.

Pierw szą rzeczą n a dw orze angielskim , k tó ra wręcz śm ieszyła naszych pod ró żn ik ó w , to zupełne jego rozbicie. Wszyscy: król, k ró lo w a o ra z ich c ó rk a m ieszkali o d dzielnie w sw oich p o d lo n d y ń sk ic h zam eczkach. Jak w spom ina Sobieski, o so b n o trzeba było w itać się z każdym członkiem rodziny panującej.

S p o tk an ie z k rólew ną, m im o tego że zostało zaara n żo w an e przez m o n a r-chę, p rz eb ieg ało w b a rd z o sym patycznej atm osferze. S tro n a angielska

20 Ibidem, s. 47-48.

JI A. P r z y b o ś, R. Ż e 1 e w s k i, op. cii., s. 42.

12 Z. W ó j c i k, op. cii., s. 290-291.

(8)

sta ra ła się p rz y tym p o k a z a ć k a n d y d a tk ę n a żonę W ład y sław a z ja k najlepszej strony. Wieści docierające do Polski m ogły bow iem stać się przysłow iow ym języczkiem u wagi.

E lżbieta przyjęła P olaków o to czo n a galerią zg rom adzonych w okół sie-bie najpiękniejszych p ań i panien królestw a. N ad jej łóżkiem wisiał p o rt-ret królew icza W ładysław a, planow anego oblubieńca. O chm istrz S tuartów - ny stary i pow ażny człow iek, sir E dw ard Cecil zw rócił się najpierw z py-taniem d o m a rsz a łk a M yszkow skiego, w jak im języku życzy sobie p ro w a-dzić rozm ow ę z królew ną, gdyż ta zna włoski, francuski i łacinę. N a nasze życzenie rozm aw ian o po włosku. K ró lew n a ra d ziła sobie zn a k o m i-cie, o d p o w iad a ją c dosyć głośno, z „ p a ń sk ą ” prezencją i „a n im u sz em ” . Po chwili d o konw ersacji przyłączyli się ochm istrz, w spom inający ja k b y m i-m o chodei-m o synu Z y g i-m u n ta III, a także a u to r oi-m aw ianego diariusza. T o n z p o cz ątk u pow ażny szybko stał się żartobliw y. D oszło naw et do tego, że ochm istrzyni królew ny, p ra w d o p o d o b n ie E lea n o r C ave, niem łoda, po w a żn a i sp o k o jn a k o b ieta, dla u d ow odnienia niem ałego w zrostu swej podopiecznej uchyliła „ rą b k a tajem nicy” podno sząc Elżbiecie szatę aż do pół k o lan a. P a n n a nie d o d aw ała sobie centym etrów trzew ikam i, ale nie 0 to w gruncie rzeczy chodziło. D ośw iadczona o p iek u n k a w iedziała d o s-kon ale, co po takiej „p rezen tacji” najlepiej utkw i w pam ięci obu panów i, co daj Boże, zostanie doniesione n a polski dw ór. O czom naszych wo- jażerów ukazały się wcale zgrabne łydki królew ny p rzy o zd o b io n e niziu- sieńkim i białym i trzew ik am i, tk an y m i złotem b łękitnym i poń czo szk am i 1 p o d w iąz k am i24. W 10 lat później w ybitny esteta, znaw ca sztuki i k o biet, posiadający dośw iadczenie z wielu m isji d o różnych dw orów eu ro pejskich, 1'hom as R oe, uw ażał ją za najpiękniejszą ko b ietę E uro p y . O k a -za ła się je d n a k siedem n asto w ieczn ą „ H e le n ą T ro ja ń s k ą ” , p rzez k tó rej m a łż e ń stw o z p fa lz g rafem R e n u J a k u b I „ u tra c ił (ro d z in ę ) w C ze-c h a ze-c h ” 25.

Po rozm ow ie w pięcioosobow ym gronie n astąp iło p o w itan ie wszystkich dam przez p o d ró ż n ik ó w z Polski, ale w zw yczaju angielskim , czyli „z p o ca ło w an iem ” . W szystko wieńczyła w spaniała kolacja, n a k tó rą zaprosił P olaków w im ieniu królew ny ochm istrz. G oście zasiedli w drugiej sali za wielkim zastaw ionym stołem i w tow arzystw ie jeszcze innych pięknych A ngielek. T o o n e p o d a w a ły „ k o n fe k ty i c u k ry ” i „ b ia łą m ałm azy ję” - słodkie arom atyzow ane wino. Po przeszło godzinnym jedzeniu i rozm ow ach Sobieski w raz ze swoim kom panem wrócili znow u d o królew ny, k tó ra nie uczestniczyła w kolacji i pożegnali się. D o k arety o d p ro w ad ził ich

nieza-24 J. S o b i e s k i , Peregrynacja po Europie (1607-1613). Droga do Baden (1638), [oprać.] J. Długosz, wyd. 2, W rocław 1991, s. 58.

25 E. A. M i e r z w a, Anglia a Polska tv pierwszej połowie X V I I w>., W arszawa 1986, s. 35 i 45.

(9)

stąp io n y ochm istrz, przy czym niektórym P olak o m z czeladzi trzeba było przy wyjściu szczególnie pom agać z pow odu... nadużycia alko h o lu .

N a tym p raktycznie nasi bohaterow ie zakończyli sw oją przygodę i po pow rocie z p ałacyku Elżbiety do L o ndynu opuścili A nglię26. R elacja ta m a c h a ra k te r anegdotyczny, ale zarazem łudząco p rzy p o m in a słynne swaty, zakończone hucznym weselem, m ianow icie zabiegi o rękę M arii Ludw iki G o n z ag i27.

Jerzy O ssoliński w ypełniający sw oją m isję w Anglii w 1621 r., sp o tk ał się z b ard zo serdecznym przyjęciem ze strony Ja k u b a I S tu a rta. K ró l angielski od p o c z ą tk u d b a ł o stw orzenie ja k najlepszej atm o sfery d la sw ojego gościa, a p o n a d to z w idoczną życzliwością podejm ow ał go nie tylko na publicznej audiencji, ale i często n a sp o tk an iac h w niewielkim gronie, p ro w ad ząc rozm ow y, w cztery oczy.

Ja k się O ssoliński dow iedział, od ty godnia czekały na niego karety królew skie w D over. S koro tylko przypłynął do G ravesend, n atychm iast d a n o o tym zn a ć d o L o n d y n u 2“. W ielkie poselstw a odbyw ały zaw sze uroczyste w jazdy d o obcych stolic, przy czym zarów no nasi dyplom aci, ja k i g o spodarze robili w szystko, by wjazd taki w ypadł n ajw spanialej29. D latego od razu król w ypraw ił po O ssolińskiego m agistra cerim oniarum - m istrza cerem onii, z wielkim orszakiem d w o rsk im 30. Z godnie ze zw yczajam i fra n -cuskim i u ro czy ste p oselstw a od obcych m o n a rc h ó w w itan e były przez k siążąt k rw i31. T ym razem pojaw ił się pow inow aty królew ski R o b ert S tuart. O baj A nglicy w im ieniu Ja k u b a złożyli ukon ten to w an ie z przyjazdu posła i zaprosili go d o stolicy. W raz z nim odbyli p o dróż w górę T am izy na b a rk a c h k ró lew sk ich , koszto w n ie złoconych i z d o b io n y ch h afto w an y m i kobiercam i. N a sam ym brzegu w L ondynie oczekiw ał gościa w ysłany przez k ró la h ra b ia R o b e rt R ich W arw ick z k ilk o m a zn a k o m ity m i b a ro n a m i i w obecności innych licznych dw orzan. W arw ick po o dpraw ieniu „zw ykłej” w im ieniu swego p a n a „g ratu lacy i” bard zo ko szto w n ą królew ską k aro cą odw iózł O ssolińskiego aż d o gospody. Inni członkow ie poselstw a począw szy „o d p a n a w ojew odzica aż do ostatniego sługi” jechali z angielskim i d w o -rzanam i kilkudziesięciom a innym i k a re ta m i32.

26 J. S o b i e s k i, op. cit., s. 58-59.

21 W, W i ę c k o w s k a • M i 1 z n e r, Swaty, [w:] e a d e m , M iłość i polityka, W arszawa 1961, s. 155-165; Z. L i b i s z o w s k a , Swaty, [w:] e a d e m , Żona dwóch

Wazów, W arszawa 1963, s. 5-13.

28 J. O s s o 1 i ń s k i, Pamiętnik, [oprać.] W. Czapliński, wyd. 2, W arszawa 1976, s. 115-116.

19 Z. W ó j c i k, op. cit., s. 287.

30 J. O s s o I i ń s k i, op. cit., s. 116. 31 Z. W ó j c i k, op. cit., s. 288. 32 J. O s s o 1 i ń s k i, op. cit., s. 116.

(10)

W skład świty legata w chodziło z reguły niewielu ludzi, k tórych okreś-lilibyśm y ja k o praco w n ik ó w m erytorycznych, tj. zw iązanych bezpośrednio z funkcjam i dyplom atycznym i. R eszta członków orszak u to , ob o k asysty wojskow ej, trębaczy i hajd u k ó w , różnego rodzaju słudzy i rzem ieślnicy, niezbędni w czasie wielom iesięcznego nierzadko pobytu za granicą, tacy jak kucharze, kraw cy, cyrulicy czy aptekarze. W większych orszak ach poselskich byli także księża k a p e la n i33. W sp o m n ian a g o sp o d a zo stała w y b ra n a przez sam ego Ja k u b a I i u rz ąd zo n a jego m eblam i, obiciam i, łożam i. W szystko sum ptem i z d o statk iem , któ ry poseł ocenił ja k o „w ielki i zgoła godny takiego m o n a rc h y ” . Ledw o nasz poseł zsiadł z w ozu, gdy obstąpili go sekretarze wysłani przez cudzoziem skich „chrześcijańskich” am b asad o ró w , spiesząc ze zw ykłym i w takich chw ilach k o m p lem en tam i34.

T egoż w ieczora w ładca Anglii d ał znać O ssolińskiem u przez m istrza cerem onii, że specjalnie d la niego zrezygnow ał z uciech n a polow aniu i przyjechał d o m iasta, by ja k najprędzej się z nim zobaczyć. Z ap ro p o n o w a ł przy tym n a term in publicznej audiencji dzień następny, czyli 28 m arca. Ze swojej stro n y P o la k uniżenie podzięk o w ał za ta k w yśw iad czo n ą łaskę i w yraził zadow olenie z m ożliw ości rychłego „p o c ało w an ia ręki j. k. m ci” 35. 1 ak n a p ra w d ę jest to jed y n a bezpośrednia info rm acja źródłow a, m ów iąca o tym , iż rę k a m o n arc h y przy pow itaniu i zapew ne pożegnaniu m usiała być całow ana przez posłów. Było to bowiem tak oczywiste dla pam iętnikarzy, że po p ro stu o tym nie pisali. Zwyczaj całow ania ręki m onarszej należał d o zakresu cerem oniału dyplom atycznego zw iązanego z u roczystą audiencją publiczną, zw aną inaczej k rc d cn cjaln ą36.

Z godnie z um o w ą w w yznaczony dzień w poobiedniej porze przyjechał po O ssolińskiego R o b e rt D evereux, carl o f Essex, z w ielką gw ard ią zn a k o -m itych baronów i dw orzan, z wieścią, że król wzywa go d o siebie i z radością oczekuje. D alej w ysłannik królew ski poprow adził posła przez cały L ondyn, m iędzy gm inam i ludu i w ojska reprezentacyjnego, w długim złożonym z k aro c szeregu, d o pałacu królew skiego w W cstm insterzc37. N ie był to najsłynniejszy w jazd Jerzego O ssolińskiego do stolicy obcego państw a. Jego wjazd d o R zym u przy p o m in ał w idow isko teatraln e, uw iecznione naw et przez rysow ników . Isto tn ie też m alow niczość, strojność i o rien taln y niem al przepych o rsz ak u w yw arł w rażenie na w spółczesnych38.

W p ałacu legat m ógł trochę odetchnąć przed audiencją w specjalnie p rzygotow anym p o k o ju , po czym z „k o m ity w ą” udał się d o wielkiej sali,

33 Z. W ó j c i k, op. cii., s. 286. 34 J. O s s o I i ń s k i, op. cii., s. 116. 35 Ibidem, s. 117. 34 Z. W ó j c i k, op. cii., s. 297. 37 J. O s s o I i ń s k i, op. cii., s. 117. 38 W. C z a p 1 i ń s k i, op. cii., s. 238

(11)

w której czekał n a niego ju ż sam Ja k u b I. Przed salą przyjął go jeszcze k a p ita n gw ardii, b ra t hrabiego W arw icka, a u sam ych drzw i wielki szam- belan W illiam H e rb ert. On też d oprow adził posła przed oblicze k róla i licznie zgro m ad zo n y ch dw orzan i gości39. T rzeba pow iedzieć, że wszędzie z resztą n a Z ac h o d zie ów system p o w ita ń był do ść m o c n o rozw inięty. M iędzy wejściem d o pałacu a salą audicncyjną wielki poseł w itany był p rzez w ielu d o sto jn ik ó w i d w o rz an , rozm ieszczonych n a całej d ro d z e w edług sto p n ia, ja k i zajm ow ali w hierarchii dw orskiej40. L egat nasz z tru -dem przeciskał się w stro n ę głowy państw a. K ró l ujrzaw szy go z daleka, w stał z tro n u i zdjął nakrycie głowy. W m om encie przybliżenia się posła stan ął aż n a brzegu podniesionych stopni m ajestatu i p o d ał m u rękę. O ssoliński w stąpiw szy n a ten sam stopień, przy o d d a w a n iu listów od Z y g m u n ta III, przyw itał się z Jak u b em słow am i przygotow anym i w m o -wie poselskiej41. Po wręczeniu listów kredencjalnych posłow ie wygłaszali m ow y p o w ita ln e , przy czym dyplom aci R zeczypospolitej słynęli raczej z u p o d o b a ń d o kw iecistych i ozdobnych m ów , chociaż wszyscy d o sto so -wywali się d o co raz pow szechniej panującego zw yczaju, że m ow a po w ital-n a m usi być b ard zo zwięzła i ital-nie odbiegać od pew ital-nego schem atu, ital-nota

bene bezpiecznego, a więc przede w szystkim uprzejm ego p o d adresem

w itanego m o n a rc h y 42.

W m ow ie O ssolińskiego wystąpiły p odobne elem enty ja k u D ziałyńskicgo: w stęp - p o w itan ie, rozw inięcie i zakończenie. P rzem ów ienie to będące w sum ie św ietną o racją, m iało pew ną cechę ch arak tery sty czn ą, m ianow icie ogólnikow ość. Ja k pam iętam y, jednym z zarzutów staw ianych D ziałyńskiem u przez o b ra żo n y ch A nglików było to, iż wygłosił o strą m ow ę w obecności dw o ru i gości, a należało z rozw agą odłożyć to d o p ertrak tacji po oficjalnej a u d ien c ji43. Z ca łą pew nością w tak im w łaśnie d u c h u , odm ien n y m od poselstwa w 1597 r., postępow ał teraz Ossoliński. Dzięki tem u nie nadw erężano cierpliw ości nie ty lk o m o n arc h y , ale i zebranych słuchaczy. W edług nas odłożenie szczegółów d o pryw atnej audiencji w niew ielkim gronie leżało w d o b ry m tonie i ta k zresztą p ra k ty k o w an o . R ów nież w tym w ypadku p ow itanie w yraźnie oddzielono od właściwej m ow y poselskiej i zintegrow ano z wręczeniem listów uw ierzytelniających. Z aw ierało życzenia od polskiego m onarchy: pełnego i trw ałego zdrow ia, pom yślnego spełnienia w szystkich p ragnień o ra z szczęśliwego p an o w an ia nad rozległym i o bszaram i p ań stw a brytyjskiego. P rosząc o przeczytanie listów uw ierzytelniających, poseł zapew -niał, że są d o b itn y m podkreśleniem specjalnej i b ra te rsk iej życzliwości

M J. O s s o 1 i ń s k i, op. cit., s. 117. 40 Z. W ó j c i k , op. cit., s. 297. 41 J. O s s o 1 i ń s k i, op. cit., s. 117. 42 Z. W ó j c i k, op. cit., s. 297. 43 Merkuriusz sarmacki..., s. 48.

(12)

Z y g m u n ta III w obec J a k u b a i jeg o sp ra w 44. N aw iasem m ów iąc, obaj w ładcy używ ali w k o re sp o n d en cji określenia: „ b ra c ie i k re w n iak u n a j-d ro ż szy ” , co m oże j-dow oj-dzić przyjaźni, ja k a ich łączyła45. Sam O ssoliński zaś uniżenie prosił o użyczenie m u posłuchania p o za p o zn an iu się z li-stam i46.

P roblem em odgryw ającym isto tn ą rolę nie tylko n a dw orze angielskim była sp ra w a nak ry cia głowy. Z asadniczo przyjm uje się, że w ładcy zarów no n a W schodzie, ja k i n a Z achodzie przyjm ow ali posłów z n a k ry tą głow ą47. J a k było n a to m ia st n a dw orze Anglii? Z anim J a k u b I zaczął czytać w spo-m n ian e pisspo-m a uw ierzytelniające, poprosił O ssolińskiego, aby rów no z nispo-m nak ry ł głowę zgodnie z obow iązującym zwyczajem. O n je d n a k na m om ent ob ró cił się w stro n ę królew icza K a ro la i przyw itaw szy się z nim d ał m u d o zrozum ienia, że m usi się z nim sp o tk ać „w jeg o m ieszk a n iu ” w celu „o dniesienia przyjaźni królew ica jm ci W ładysław a48. O dw iedziny te doszły d o sk u tk u p o tajnej audiencji, ale w p am iętniku niestety m ilczy się na ich te m a t49. Swoje zachow anie O ssoliński tłum aczył koniecznością „z atrzy m a n ia prerogatyw y poselskiej” . Z chw ilą gdy J a k u b I d oczytał otrzy m an y list, znow u zdjął czapkę i legat wiedział wtedy, że należy przejść d o w yjaw ienia treści p o selstw a50.

J a k w idać, w gąszczu etykietalnych przepisów każdy k ro k , niem al każdy gest m ó g ł m ieć swoje znaczenie, dlatego niektórzy nasi dyplom aci zostaw iali d o k ład n e w skazów ki dla swych następ có w 51. P o w ysłuchaniu całej m ow y n a stojąco i bez n ak ry cia głowy, zasięgając rady T h o m a sa H o w a rd a , earla o f A ru n d el, k tó ry p o m ag ał uprzednio królow i w czytaniu listu, J a k u b I udzielił Ossolińskiem u pierwszej odpowiedzi, głośno i podobnie ja k wygłoszona m o w a p o łacin ie52. W sto su n k ach z p aństw am i zachodnim i preferow ano łacinę, ja k o język ludzi w ykształconych, choć w negocjacjach g o dzono się generalnie na język znan y stronie przeciwnej. O b o k łaciny, k tó rą sw obodnie w ładali wszyscy nasi posłow ie, wielu z nich znało jeszcze - i to dosk o n ale w łoski, niem iecki i fran cu sk i53. Chwilę potem , ju ż ciszej, król angielski p y ta ł p o sła o zdrow ie k ró la , k tó re g o „ P a n B óg u ch o w ał od zd ra jc ę ” i przeprosił za to , że w zw iązku z tym nie zdążył wysłać swego posła przed

44 J. O s s o 1 i ń s k i, op. cit., s. 117 i 158. 45 Ibidem, s. 152-154. 44 Ibidem, s. 158. 41 Z. W ó j c i k, op. cit., s. 297. 48 J. O s s o 1 i ń s k i, op. cit., s. 118. 4g Ibidem, s. 126. 50 Ibidem, s. 118. 51 A. P r z y b o ś, R. Ż e 1 e w s k i, op. cit., s. 47. 52 J. O s s o 1 i ń s k i, op. cit., s. 120.

53 H. W i s n e r, Służba dyplomatyczna Rzeczypospolitej, [w:] Historia dyplomacji..., t. II, s. 149; A. P r z y b o ś, R. Ż e 1 e w s k i, op. cit., s. 44.

(13)

przyjazdem O ssolińskiego54. K ró l Anglii m iał tu taj n a m yśli niedaw ny zam ach M ich ała Piekarskiego n a Z ygm unta I I I 55. A udiencję zakończyło przedstaw ienie królow i pozostałych członków legacji.

„ U fa ty g o w a n y ta k wielkim i i długim i ce re m o n ia m i” O ssoliński po o d p o cz y n k u w g o sp o d zie odw iedził jeszcze w tym sam ym d n iu posła hiszpańskiego, k tó ry w czoraj złożył m u bard zo uprzejm ą w izytę56. P odobnie było z innym i posłam i cudzoziem skim i, któ rzy zaraz p o audiencji publicznej odwiedzali posła. M usiał on im później „oddaw ać pow inne wizyty” . Niechcąc je d n a k popełnić fa u x -p a s w obec cesarza i m o n arc h y angielskiego przezornie om inął posła p falzgrafa, b a ro n a de D o n a u , odm aw iając m u ty tu łu „posła królew skiego” 57. K a żd y poseł polski przyjm ow ał wizyty innych dyplom atów , co m iało m iejsce zawsze bezpośrednio po jego przybyciu, ja k o gest k u rtuazji z ich stro n y , o ra z czasam i i później, ja k o sposób realizacji z a d ań d y p -lo m aty czn y ch 58.

W pro to k o le dyplom atycznym na polskim dw orze królew skim rozróżniano d w a rod zaje audiencji: uroczystą i p ry w a tn ą 50. P o d o b n ie było w Anglii. W trak cie audiencji pryw atnych u Ja k u b a I nie w ystępow ał ju ż sztywny, długi i m ęczący ry tu ał, aliści zachow ano pew ne reguły. T a k np. w trakcie drugiej pryw atnej audiencji król przyjął O ssolińskiego w swojej pryw atnej k o m n acie i „kazaw szy wszystkim u stąp ić” posadził go o b o k siebie, p o lewej ręce. N aszym zdaniem w ten sposób stara ł się o k azać szczególne, przyjazne względy, jak im i d arzy ł Z y g m u n ta III. Zajęcie się szczegółam i politycznym i m o n a rc h a zlecił swoim najbliższym d o rad co m . K siążę B uckingham uprzedził w izytę P o la k a , p o jaw iają c się bez zapow iedzi n a z a ju trz p o powyższej audiencji. O k azy w ał przy tym „w ielką lu d z k o ść ” i goto w o ść służenia królow i polskiem u. Bez om ieszkania d y p lo m ata nasz złożył wizytę B uckin-gham ow i w jego ap a rtam en c ie w pałacu królew skim . N ie było to spotkanie w cztery oczy - P o la k został przedstaw iony znam ienitszym radcom stanu: L ouisow i S tew ardow i i Jam esow i M ayowi60.

T rz e b a w tym m iejscu podkreślić, że nigdy, naw et jeśli obie strony łączyły przyjazne stosunki, nie dochodziło d o rozm ów bez asysty osób trzecich. D otyczyło to zarów no władcy angielskiego, ja k i jego doradców .

54 J. O s s o 1 i ń s k i, op. cit., s. 121.

55 O 9 rano 15 XI 1620 r. Zygmunt 111 wchodzi! do kościoła Św. Jana. Został zaatakowany przez nieszczęsnego szaleńca M ichała Piekarskiego i raniony Czekanem, ale nieszkodliwie. Pochwyconego zam achowca po torturach skazano na śmierć i stracono. H. W i s n e r,

Zygm unt II I Waza, W rocław 1991, s. 168.

56 J. O s s o I i ń s k i, op. cit., s. 121. 57 Ibidem, s. 124-125.

5 8 A. P r z y b o ś , R . Ż e l e w s k i , op. cit., s. 47. 50 Ibidem, s. 51.

(14)

'l ak też było w trak cie trzeciej audiencji, wydanej w wielkiej galerii pałacu w estm insterskiego. W szyscy obecni panow ie włącznie z B uckingham em stali w jed n y m k o ń cu galerii, podczas gdy w drugim zasiedli król z O ssolińskim . W trakcie tego sp o tk a n ia doszło d o niewielkiego zgrzytu n a tle pew nego trad y c y jn eg o ju ż obyczaju. Zw yczaj ten, w yw odzący się z czasów po reform ie K o ścio ła p rzeprow adzonej przez H e n ry k a V III, nakazyw ał na prośbę goszczącego w Anglii katolickiego legata d aro w an ie w olności kilku przebyw ającym w więzieniu katolickim k ap łan o m . M ia n o przy tym na względzie w ładcę, k tó reg o przedstaw iający życzenie reprezentow ał, w tym w ypadku Z y g m u n ta III. Z apew ne je d n a i d ru g a stro n a m iała wówczas poczucie spełnienia d o b re g o uczynku. Poniew aż kilk a tygodni wcześniej na życzenie posła francuskiego, m arszałk a C ad en eta, b ra ta księcia de Luynes, w ypuszczono w szystkich duchow nych, o prócz tych, któ rzy d obrow olnie chcieli p o zo stać w celach, niosąc posługę innym sk azańcom , O ssoliński, w ykorzystując m o m en t, kiedy na tw arzy k ró la zagościła radość, poprosił 0 zw olnienie tak że w szystkich ludzi świeckich - „ la ik ó w ” o b o jg a płci, wyznających katolicyzm . J a k u b I zareagow ał na to, „z w ielką zapalczyw ością 1 z z a p a lo n y m i o c z y m a ” , nic chcąc słyszeć o u w a ln ian iu „ z d ra jc ó w ” , w ystępujących przeciw ko niem u ja k o głowic K ościoła, przez odm ow ę złożenia przysięgi w ierności, m im o tego że jej fo rm u ła zo stała n ak reślo n a ręk ą arcybiskupa A nglii i przyjęta przez sam ych księży. Poseł łatw o nie ustępow ał i przy to czy ł sw oje arg u m en ty : ty lk o decyzja całego K o śc io ła (a więc papieża), a nic książk a spisana przez jednego k leryka m ogła rozw iązać sum ienie k ato lik ó w . W końcu J a k u b I nachylił się d o u cha O ssolińskiego i cicho złożył m u obietn icę zad o śćuczynienia p ro śb ie, ale d o p ie ro po rozw iązaniu p a rla m e n tu , poniew aż gdyby to zrobił teraz, nic w iadom o, ja k zareagow ałoby stro n n ictw o p u ry ta n i czy nie doszłoby na tym tle do jakiegoś tu m u ltu 61.

W trakcie czw artej i ostatniej spisanej w p am iętn ik u audiencji, nic posiad ając z kancelarii W acław a Leszczyńskiego naw et „listku b arw ian eg o ” , poseł zasłaniał się kłam stw em (rzekom ą ch o ro b ą staw ów Z y g m u n ta III) o ra z tym , co m u n ap raw d ę pozostało - cerem onialnym i i grzecznościow ym i gestam i - p ozdrow ieniam i i kom plem entam i w im ieniu polskiego m o n arc h y i p o d ziękow aniam i „za ta k rzetelny afekt i m iłość b ra te rs k ą ” 62.

N a tra k to w a n ie posła i w ogóle cały cerem oniał m iało wpływ szereg czynników . P o pierw sze, pełny cerem oniał dyplom atyczny przysługiw ał tylko posłom pierwszej ran g i, czyli w w aru n k ach polskich w zasadzie wielkim posłom k ró la i R zeczypospolitej. Po drugie, cerem oniał dyplom atyczny zależał nie tylko od rangi posła, ale w bardzo pow ażnym sto p n iu rów nież

61 Ibidem, s. 135-138. “ Ibidem, s. 141-142.

(15)

od ak tu aln ie p anujących stosunków m iędzy R zeczpospolitą i państw em , do k tó reg o d y p lo m a ta nasz posłow ał. Po trzecie, ja k przekonaliśm y się na przykładzie D ziałyńskiego, d użą rolę odgryw ał przebieg sam ej m isji63.

Podczas całego p o b y tu w Anglii O ssoliński nie m ógł n arzekać n a b rak gościnności ze stro n y Ja k u b a I. W dniu audiencji publicznej m o n a rc h a zao fiaro w ał m u pełną opiekę aż d o sam ego w yjazdu. Przez dw adzieścia kilka tygodni P olacy delektow ali się k uchnią angielską, korzy stając z n a-kryw anego d la nich „z wielkim i pańskim d o sta tk ie m ” stołu królew skiego oraz mieli do własnej dyspozycji karoce stojące przed gospodą. D odatkow ym uprzejm ym gestem było p odanie d o d ru k u w języku łacińskim , angielskim , francuskim , hiszpańskim i niem ieckim m ow y poselskiej O ssolińskiego64. N a koniec trze b a pow iedzieć, że A nglicy starali się tak że uprzyjem nić długi, b ądź co bądź, p o b y t legata w swojej ojczyźnie zw iedzaniem „zam ków i pałaców p o ln y ch ” J a k u b a , leżących pod L o n d y n em 65.

Posłujący w 1633 r. do Szkocji i Anglii Ja n Z aw adzki po zarzuceniu kotw icy niedaleko E d y n b u rg a natychm iast wysłał d o k an clerza szkockiego (najpraw dopodobniej Jo h n a L auterdala) umyślnego z zaw iadom ieniem o przy-byciu i zapytaniem o wyznaczenie audiencji. W krótce Szkoci przysłali po naszego d y p lo m a tę m istrz a cerem onii, k tó ry w k a re ta c h zap rzężonych w sześć k o n i zaw iózł go d o p rz y g o to w an y ch w E d y n b u rg u m ieszkań. W ieczorem przybył od K a ro la 1 goniec z zaproszeniem na szkocką koronację w E d y n b u rg u 66. N a drugi dzień po uroczystym wjeździe głowy państw a do stolicy Szkocji pojaw ił się u legata znow u m istrz cerem onii z w yznaczoną godziną publicznej audiencji. O koło godziny drugiej p o połu d n iu zajechało pod k w aterę Z aw adzkiego osiem poszustnych k aret dw orskich z b aro n am i i urzędnikam i k o ro n n y m i, w śród któ ry ch znajdow ał się h ra b ia L au terd ale z synem. N ajpierw poseł wyszedł im naprzeciw aż do drzw i i w prow adził d o pok o jó w , po czym po krótkiej rozm ow ie w siadł z nim i d o królew skiego p o w o z u 67. P o la k m usiał przy tym uw ażać, by k ażdem u o d d ać to, co m u się w edług etykiety należało. P rzykładow o przybyw ającego k a rd y n a ła trzeba było w itać n a schodach, arcybiskupów i innych duchow nych o ra z świeckich am b asa d o ró w w trzeciej lub w czw artej k o m nacie68. W o rszak u udającym się n a audiencję rów nież k arety jechały w określonym p o rz ąd k u , np. we F ran cji w ehikuły poselskie jechały za książętam i krw i, któ rzy podążali za p u stą k a ro c ą k ró lew sk ą69.

“ Z. W ó j c i k, op. cii., s. 298. 64 J. O s s o 1 i ń s k i, op. cii., s. 124. 65 Ibidem, s. 139.

“ Zbiór pamiętników..., t. III, s. 151. 61 Ibidem, s. 153.

68 A. P r z y b o ś, R. Ż e I e w s k i, op. cii., s. 47. w Z. W ó j c i k , op. cii., s. 288 i 297.

(16)

P rzed oblicze K a ro la S tu a rta prow adzili posła dw orzanie, p o schodach, pom iędzy szeregam i gw ardii królew skiej. W jednej z k o m n a t przyw itano legata „zwyczajem krajow ym ” - białym chlebem i winem. Po ich skosztowaniu w p ro w ad zo n o go do sali audiencjonalnej, gdzie król zasiad ał na tronie, pod baldachim em , otoczony „przedniejszym i” pan am i A nglii i Szkocji. G dy poseł zbliżał się d o tro n u , m o n a rc h a w stał i po stąp ił dw a k ro k i naprzód i stojąc z o d k ry tą głow ą w ysłuchał m ow y poselskiej. N astęp n ie o d eb rał listy, przeczytał je i o d d ał po ich ucałow aniu kanclerzow i szkockiem u. K an clerz ów o d p o w iad a ł od tro n u , dziękując W ładysław ow i IV za d o w o d y braterskiej przyjaźni, w inszując zarazem szczęśliwego objęcia tro n u . N a z a ju trz przybył d o naszego d y p lo m aty sekretarz stanu i kanclerz Jam es S tu a rt L ennox i w im ieniu swego p a n a rozpoczął rozm ow y p olityczne70. N a zakończenie L ennox zaprosił Z aw adzkiego na a k t koronacji K a ro la na k ró la szkockiego, co ten przyjął z w dzięcznością71.

J a k w idać, niewiele now ego pojaw iło się w powyższej audiencji w p o -ró w n a n iu z audiencją O ssolińskiego. N ow ym i niezw ykle ciekaw ym elem en-tem było w itanie gościa z obcego państw a chlebem i w inem , niezm iernie p o d o b n e d o zn a n eg o n am dzisiaj polskiego o b yczaju w ita n ia chlebem i solą.

Innym z elem entów należących d o cerem oniału były bankiety, uczty. P osłow ie w inni sam i unik ać u rz ąd za n ia bankietów ze w zględu n a m ożliw ość k o n flik tó w m iędzy gośćm i n a tle posłu szeń stw a, co nie przeszk ad zało oczywiście w uczestniczeniu w takich im prezach72. M im o tego po uroczystym otw arciu p arla m en tu szkockiego Z aw adzki wym ówił się od w ydaw anego na cześć k ró la o b iad u niedyspozycją zdro w o tn ą, nie w ykręcił się jed n ak od m niejszego b an k ietu , specjalnie dla niego przygotow anego. N a przyjęciu tym w yznaczono P olakow i czołow e m iejsce po śró d „pierw szych p a n ó w ” i „rzęd n ik ó w k ró lestw a” . W trakcie uroczystości zan u d zał posła sw oją rozm ow ą niejaki pułkow nik H e b ro n , służący kiedyś w w ojskach G u staw a A d o lfa i przeciw nam walczący. N ie obeszło się bez w znoszenia toastów , n a klęczkach, k olejno za zdrow ie W ładysław a IV, K a ro la I S tu a rta o raz królow ej H enrietty. Po obiedzie peregrynant nasz zdecydow ał się na aktyw ny w ypoczynek i postan o w ił zwiedzić okolice m ia s ta 73.

Z a pośrednictw em m istrza cerem onii Z aw adzki uzyskał obietnicę bez-piecznego p rz ejazd u ze Szkocji d o A nglii. Z a p ro p o n o w a n o m u d ro g ę lądow ą z uw agi n a burzliw e naw ałnice na m o rzu i k o rsarzy z D unkierki. A n g lik w yraził przy tym osobisty k o m p lem en t K a ro la I p o d adresem naszego posła - k ró l dostrzegł w jego obliczu niesłychane p o d o b ień stw o do

10 Zbiór pamiętników..., t. III, s. 153-154. 11 Ibidem, s. 156.

72 A. P r z y b o ś, R. Ż e 1 e w s k i, op. cit., s. 47. 13 Zbiór pamiętników..., t. III, s. 160.

(17)

swego ojca, J a k u b a I 7*. Czyżby ta oso b ista predylekcja w sto su n k u do P o la k a o d eg rała ja k ą ś rolę przy staran iach o zapew nienie bezpieczeństw a i w ygody w czasie podróży? S kłaniam y się raczej d o zrzucenia tego n a k arb panującego tu savoir-vivre'u.

Jed en z wcześniejszych a u to ró w przepisów p o stęp o w a n ia d la d yplom atów Ł aw ryn Piaseczyński radził: „chce-li też co nam od kogo zacnego wiedzieć albo otrzym ać, m a zrozum ieć pierwej przez statecznej powieści rozm ow ę, przez żarty , po ty m przez częstow anie podpoiw szy, więc przez d ary , które błag ają ludzi i b o g ó w ” 75. H . W isner tw ierdzi, że posłow ie ja d ą c y na Z ac h ó d , z w yjątkiem O ssolińskiego goszczącego n a dw orze p ap ieża U rb a -n a V III w 1633 r., -nic wieźli p o d aru -n k ó w . P rzekazyw a-no je -n ato m iast carow i, chanow i, sułtanow i, dostojnikom tureckim i ta ta rsk im 76.

Ja k się okazuje, zwyczaj wym iany prezentów zarów no w form ie pieniężnej ja k i rzeczowej był zupełnie dopuszczalny na dw orze brytyjskim . Z aw adzki przed w yjazdem ze Szkocji otrzym ał na „ p a m ią tk ę ” rzek o m o 2 tys. funtów szterlingów , k tó re przyjął z najwyższą wdzięcznością, ja k o jedynie św iadectw o przyjaźni i uprzejm ości brytyjskiej głowy państw a. M o żn a pow ątpiew ać w praw dziw ość tego przekazu, była to bowiem praw dziw a fo rtu n a - w prze-liczeniu n a w alutę p o lsk ą 200 tys. złotych - ró w n a rocznem u dochodow i wcale zam ożnego m a g n a ta daw nej R zeczypospolitej. D y p lo m a ta n asz nie m ógł też w yrazić, jak ich d oznał „uprzejm ości” nie tylko z rą k „m inistrów i pierw szych p a n ó w ” , ale także dw orskich kaw alerów , znam ienitych kupców , k tó rzy „ tłu m a m i” go odw iedzali, żegnając się i polecając siebie łasce W ładysław a IV. N aszym zdaniem w tych słow ach tak że ujaw niła się pew na sk łonność Z aw adzkiego do przesady i dlatego nie m ożem y im w pełni dać w iary. P olski d y p lo m a ta sam rów nież o b d aro w ał p o d d an y c h K a ro la: p o d -sekretarz królew ski otrzy m ał pieniądze, aby „spraw y nasze w pilnem m iał b aczeniu” , m istrz cerem onii - łańcuch z d iam entam i, kuchm istrz, podczaszy w raz z innym i urzędnikam i - drogie pierścienie lub pieniądze77. Ja k czytelnik się jeszcze przekona, do w ręczania prezentów dochodziło także n a zakończenie audiencji u rodziny królew skiej.

J. U. N iem cew icz zam ieścił w opublikow anym zb io rk u niezw ykle cenną relację, pozw alając historykow i pokusić się n a odtw orzenie: w yglądu polskiego . poselstw a, p o rz ą d k u , w jak im szło ono n a audiencję do rodziny królew skiej, - O p o strzeg an ia P o lak ó w przez cudzoziem ców , w tym w y padku A nglików .

* P rzy g ląd a jąc się p oselstw u Z aw adzkiego, m o ż n a by w y k rz y k n ąć za w ybitnym historykiem obyczajow ości J. S. B ystroniem : „co za ro zm aitość ££« strojów , ja k i ich przepych, ile złota, barw y, ja k a te a tra ln o ść zew nętrznego

74 Ibidem, s. 163.

73 A. P r z y b o ś, R. Ż e 1 e w s k i, op. cii., s. 43-44. 16 H. W i s n e r, Służba dyplomatyczna..., t. II, s. 147-148. 77 Zbiór pamiętników..., t. 111, s. 164.

(18)

wystąpienia!” 78 Słowa te doskonale pasują do m ody... m ęskiej, reprezentowanej przez członków naszej legacji, w której nie było, ja k zresztą i w poprzednich, żadnej niewiasty. W przedm iocie m ody staropolskiej nie było w rzeczywistości różnicy m iędzy m ężczyzną a kobietą, ba!, odnosiło się naw et w rażenie, ja k b y p ró ż n o ść i zam iłow anie zbytku u m ężczyzn były większe niż u kobiet, bo m ężczyźnie przybyw ał jeszcze jeden pow ód d o zbytku, obcy kobiecie, a m ianow icie b ro ń , k tó ra z czasem zaczęła przybierać cechę czysto d e-k o ra c y jn ą 79.

N ajpierw szli słudzy, jed n i pięknie ubrani w czerw one, ak sam itn e żupany i atłasow e cieliste delie, z w achlarzam i ze strusich piór, strojnym i zapinam i lub w ich m iejsce pierścieniam i. Z a nim i szło 15 następ n y ch , u b ranych po w ło sk u 80. T rz e b a przy tym powiedzieć, że w łaśnie polscy m agnaci pierwsi odbyw ając p o d ró ż e i legacje d o stolic i dw orów europejskich w racali ubrani po niem iecku, w łosku czy hiszpańsku i to oni obok króla, stu d en ta i żołnierza kreow ali m o d ę w P o lsce81.

W ślad za sługam i szli panow ie Porębski i W ilczkow ski z pozłacany-m i buław apozłacany-m i w rękach, w ferezjach z rysiej i sobolej skóry, z wiszącypozłacany-m i pierścieniam i o ra z w czerw onych, aksam itnych żu p an ach . Z a nim i szedł syn Z aw adzkiego w złotogłow iu, z srebrnogłow ą szablą, łańcuchem aż cztery razy okręco n y m , z w achlarzem z żuraw ich piór i w ielką zapiną z d iam entów . Z a synem w centralnym m iejscu w szeregu p o d ąż ał wresz-cie po seł R zeczypospolitej - Z aw ad zk i, w sobolej cz am arze, z zap in ą z rubinów i d iam en tó w , łańcuchem , pom iędzy d w o m a kaw aleram i k ró lewskimi. P o b o k ac h z obu stro n szło po 10 lokajów królew skich u b ra -nych w ak sa m itn e sajany i czerw one zaw oje, żółte pasam o n y , żółte a t-łasow e k a b a ty i w takim że kolorze pończochy o ra z p o sreb rzan e z pugi-nałam i szpady. Z a posłem podążali słudzy, w p ó łszk arła tn y ch , czerw o-nych deliach, podszytych żółtym atłasem , w zieloo-nych atłasow ych k u rt-k ac h ze z ło ty m i g u zirt-k am i, w now ych b a c z m a g a c h , z „ o p ra w n y m i” w ęgierskim i szablam i i czterem a żuraw im i pióram i u czapek. N a końcu szło ośm iu h ajd u k ó w , u b ranych w czerw one lam ow ane żółtym atłasem jarm u łk i, każdy z trzem a strusim i pióram i w kolorze czerw onym , białym i b łę k itn y m , w lazu ro w y ch d eliac h , ż ó łty c h b u ta c h i z „ o p ra w n y m i” pałaszam i. C a ła legacja liczyła 66 osób. W chodzących gości w itały o d -głosy trą b . C ały d w ó r bacznie się P olakom przyglądał. C echą pozytyw ną, w yróżniającą nasze poselstw o od zagranicznych, było w spaniałe prezentow anie się za ró w n o polskich dostojników , ja k i całej służby. C óż b o

-78 J. S. U y s t r o ń, Dzieje obyczajów iv dawnej Polsce. W iek X V I-X V III, t. 11, wyd. 4, W arszawa 1994, s. 418.

19 W . Ł o z i ń s k i, Życie polskie iv dawnych wiekach, wyd. 12, K raków 1958, s. 109-110. 80 Zbiór pamiętników..., t. III, s. 182.

(19)

wiem z tego, że posłow ie francuski i hiszpański przybyw ali u b ra n i z wielkim d o statk iem , sk o ro było „m o tło ch u za niemi bosego i oszerpanego m o c” .

T eraz n a stą p iła z n a n a część cerem onii - król schodził z m ajestatu aż n a ostatni stopień, w itał się z posłem , słuchał m ow y poselskiej z gołą głową, a po jej zakończeniu schodził z ostatniego sto p n ia i zbliżał się d o legata, z k tó ry m teraz długo i, nadal bez czapki, przyjaźnie rozm aw iał. N a koniec król o d d ał posłow i uk ło n i razem z nim włożył nakrycie głowy. K ró lo w a zaś zajęta była w tym czasie rozm ow ą z synkiem Z aw adzkiego, k tórego po całkiem gołej szyi głaskała, nie m ogąc tylko pojąć, dlaczego Polacy nie nosili k o szu l82. Bezsprzecznie była to najsłabsza stro n a polskiej garderoby, aczkolw iek nie stanow iliśm y w tym względzie niechlubnego w E uropie w yjątku. H isto ria obyczajów m ów i nam to sam o o N iem czech, a naw et F rancji. H e n rie tta zaś nie znała zapew ne polskiego obyczaju, k tó ry w tym czasie (w latac h 1636-1646) w ym agał przy pełnym n aro d o w y m kostium ie zupełnie gołej szyi83. T a sam a spraw a w praw iała w osłupienie d w ó r Ludw iki M arii G onzagi w czasie wizyty P olaków , m ającej n a celu d o p row adzenie d o jej m ałżeń stw a z W ładysław em IV 84. R zeczą, k tó ra szokow ała cały dw ór angielski, było rów nież to, że Sarm aci w ygalali sobie głowy d o gołej skóry. K o lejn ą, d u żo m niej k o n tro w ersy jn ą spraw ą było dzierżenie przez dw óch wym ienionych po nazw isku dostojników dw óch buław. T rzeba było Anglikom w ytłum aczyć, że sym bolizow ały one w ładzę królew ską z dw óch państw : Polski i Szwecji. A nglicy podziw iali też polskie konie, w yposażone we w spaniałe rzędy. K a ro l 1 otrzym ał je w prezencie od k ró la polskiego, kró lo w a zaś d o sta ła dw a szerokie sobole, a i królew icz nie odszedł z pustym i rę k a m i85. P rzed odpłynięciem z A m sterdam u przyniesiono z kolei dla posła „zw yczajne” d ary od króla: trzy duże m iednice z nalew kam i, sześć dużych p u ch aró w , cztery m niejsze, kadzielnice, czarki n a sól i cukier. Ci, którzy je d ostarczyli, zostali o b d aro w an i przez Z aw adzkiego 50 „ ja k o b a m i" (2 tys. flo ren ó w )86.

W taki o to sp osób dobiegliśm y d o ko ń ca naszych rozw ażań i zgłębiliśm y swoisty m odel zachow ań w ystępujący we w zajem nych polsko-angielskich relacjach dyplom atycznych. Ja k widzimy, cerem oniał na dw orze angielskim , p o d o b n ie ja k w in n y ch stolicach, d o k tó ry c h p rzyjeżdżali nasi legaci, odgrywał niebagatelną rolę - był niezbędnym dopełnieniem gry dyplom atycznej i w gruncie rzeczy służył h arm onijnem u w spółżyciu o raz zapew niał wygodę

82 Zbiór pamiętników..., t. 111, s. 182-184. 83 W. Ł o z i ń s k i, op. cit., s. 134-135.

84 Pani de M otteville twierdziła, że Polacy „nie używają chustek do nosa, nie znają koszul, nie sypiają w pościeli, a tylko obwijają się w skóry niedźwiedzie i tak śpią” . W. W i ę c k o w s k a - - M i t z n e r , op. cit., s. 174.

85 Zbiór pam iętników..., t. 111, s. 184. 8® Ibidem, s. 170.

(20)

w działaniu, pod w arunkiem oczywiście, że obie strony praw idłow o odbierały wysyłane do nich sygnały (gesty) i przestrzegały obow iązującej etykiety. Polscy dyplom aci św ietnie radzili sobie n a dw orze angielskim i zgodnie z obow iązującym bon ton nie mieli żadnych trudności, barier w dostosow aniu się do m iejscow ych obyczajów (pom ijając precedensow y p rzypadek D ziałyń- skiego).

Piotr Maciejewski

T H E D IP L O M A T IC CEREM ONY AT T H E E N G L ISH C O U R T

IN 'I H E N E G O T IA T IO N S W IT H PO LISH R EPU BLIC IN T H E 17TH CENTURY

I he article is an attem pt to depict the ceremony which existed within the courtly-diplom atic relationships between Poland and England in the limes o f Elisabeth I, James I and Charles I, and to show its role.

The paper is based on such sources as the accounts o f legations to England by Pawel Dzialyriski (1597), Jerzy Ossoliriski (1621) and Jan Zawadzki (1633). Some inside inform ation was taken from the accounts o r private travel o f Jakub Sobieski (1609).

The cerem ony a t the English court, similarly as in other capital cities visited by our diplom ats, was not only essential for the international relationships and enabled contacts between countries in general, but it also ensured achieving the most im portant thing in politics — the comprom ise. Besides th at, it served harm onious coexistence and secured com fort in any actions. I here was on condition for th at of course: both sides should properly receive the signals given (e.g. gestures, greetings, speeches, toasting, feasts, gifts and tokens, etc.). The only visible difference between the two sides would be the outside difference e.g. in clothing.

The above can be proved by the fact that Polish diplom ats, equipped with instructions, letters from the country and the knowledge gained, could easily m anage the relationships with the royalty and high range English diplom ats. Polish diplom ats did n ’t find it difficult to adjust to the local custom s (with the exception of the unprecedented case o f Dzialynski).

Cytaty

Powiązane dokumenty

M aksym iliana Pazdana zaw ie­ rającym życiorys Jubilata oraz życzenia (s.. Seweryn

pełnej zdolności do czynności prawnych, nie może skończyć się wcześniej niż z upły- wem lat dwóch od ustanowienia dla niej przedstawiciela ustawowego albo od ustania

Dokonana została analiza jakościowa i ilościowa poszczególnych rodzajów tłuszczów w wybranych województwach. Dokonano szacunków produkcji i wielkości rynku tłuszczu odpadowego

The relevance of the topic. Youth very often break out discussions not only with respect to vukobratovich problems, but also issues related to the meaning of life, freedom,

This, while in the second row, all kinds of changes are taking place that alter the evaluation of important values attached to natural gas as a main energy input in the

Werner (University of Wuppertal, Germany) Gerd Zimmermann (Bauhaus University, Germany) Aiso published in this series:.

de onderste (door verschi 1 lend hol le-ruimte-percentage).. Zo worden op de Oesterdam plaatselijk de betonblokken t o t stroken aan elkaar gestort, waardoor

W chwili gdy negocjatorzy wydelegowani przez poszczególne organiza­ cje nie mogą dojść do porozumienia pozostaje im rozwiązanie konfliktowej sytuacji polegające na