• Nie Znaleziono Wyników

Teksty Deotymy w rzymskim archiwum o.o. zmartwychwstańców

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Teksty Deotymy w rzymskim archiwum o.o. zmartwychwstańców"

Copied!
15
0
0

Pełen tekst

(1)

Teksty Deotymy w rzymskim

archiwum o.o. zmartwychwstańców

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 67/1, 167-180

(2)

TEK STY DEOTYM Y W RZYM SKIM ARCHIW UM O.O. ZM ARTW YCHW STAŃCÓW

Opracował STANISŁAW PIEKUT

Zebrania literackie w domu Niny (Magdaleny) i W acława Łuszczewskich, a póź­ niej ich córki Jadwigi — Deotym y, odegrały n iew ątpliw ie ważną rolę w życiu kulturalnym W arszawy na przestrzeni kilkudziesięciu lat ubiegłego wieku. S tw ier­ dzają to badacze kultury owej epoki, jak Kraushar, stały byw alec salonu Łuszczew ­ skich:

„Można bez obawy narażania się na zarzut przesady wyrazić przekonanie, iż salon Łuszczewskich, którego tradycje przejęła następnie córka ich Jadwiga, znana pod pseudonim em D eotym y, i pielęgnow ała je przez ciąg lat dziesiątków, stanowił jedyny w całym kulturalnym św iecie nowoczesnym przybytek poświęcony w yłącz­ nie kultow i najw znioślejszych ideałów ludzkich, przybytek, w którym poezja, nauka i sztuki piękne m iały sw ych gorących w yzn aw ców ”. I jeszcze dalej: „Dla historyków kultury sw ojskiej czasów nowszych ognisko rozniecone przez rodzinę Łuszczewskich stanow ić będzie zaw sze św ietlan y obraz duchowej oazy, skąd n aj- lepsize serca i um ysły w narodzie czerpały otuchę i w iarę w ideały narodowe i w szechludzkie” к

Salon Łuszczewskich stw arzał rów nież m ożliw ości spotykania się w ybitniej­ szych ludzi epoki, m ających w p ływ na życie narodu w różnorodnych jego przeja­ wach. W edle św iadectw a D eotym y b yw ali w tym salonie m. in.: Rozalia Rzewuska, Stanisław Kossakowski, Michał Baliński, A leksander Tyszyński, Łubieńscy, Edmund Chojecki, P a w eł Popiel, Józef Gołuchowski, Maria Kalergis, August Cieszkowski, F eliks Bentkowski, Andrzej Koźmian, Kornel Ujejski, Teofil Lenartowicz, Józef Korzeniowski, „ludzie m ożnych rodów: Potoccy, R adziwiłłowie, Zamoyscy, Lubo- mirscy, Giedrojcie, M ałachowscy, Tarnowscy, Sapiehow ie, Sanguszkowie, Tyzen- hauzy, Tyszkiewicze, Braniccy” 2.

Odwiedzali w ięc salon także przybysze zza kordonu, przeważnie z Galicji. Podkreśla to słusznie Janina K ulczycka-Saloni, pisząc, że „wym ieniano m iędzy sobą informacje, które inną drogą nie m ogłyby być puszczane w kurs, ale także z braku lepszego forum urządzano jubileusze i obchody rocznicowe” 3.

1 A. K r a u s h a r , Salony i zebrania literackie w a r sza w sk ie na schyłku w. XV III i w u biegłym stuleciu. Warszawa 1916, s. 37.

2 D e o t y m a — J. Ł u s z c z e w s k a , Pamiętnik. 1834— 1897. W stępem i przy­ pisam i opatrzył J. W. G o m u 1 i с к i. Warszawa 1968, s. 43—52.

3 J. K u l c z y c k a - S a l o n i , Zycie literackie W a rsz a w y w latach 1864—1892. W arszawa 1970, s. 95.

(3)

Jak zaw sze w takich wypadkach, znaleźli się obserwatorzy i zarazem bywalcy salonu, którzy — może z zazdrości, może z niew iary w bezinteresow ność celu — posądzali Łuszczew skich, a później i samą Deotymę, o snobizm, zdarzało się zaś, że naw et o kolaborację z w ładzam i rosyjsk im i4.

W latach pięćdziesiątych, a w ięc w okresie najw iększego swojego rozgłosu, D eotym a — jako poetka-im prowizatorka i literatka — w iele podróżowała. Z w ie­ dzała m iejscowości polskie pozostające pod zaborem A ustrii i Prus. Wyjeżdżała rów nież do krajów Zachodu: Belgii, Francji i Włoch. W jednej z tych podróży naw iązała bliższą znajom ość z oo. zm artw ychw stańcam i, a ściślej — z księdzem A le­ ksandrem Jełowickim .

Wiadomo, że członkow ie zakonu zm artw ychw stańców , stanow iącego twór W iel­ kiej Emigracji, byli nieoficjalnym i ambasadorami spraw y polskiej w Rzymie, szcze­ gólnie w okresie pontyfikatu Piusa IX, odgrywali również ważną rolę w życiu grup em igracyjnych rozproszonych po różnych krajach. Założyciele tego zakonu i pierw si jego członkowie, jak: Bogdan Jański, Piotr Sem enenko, Hieronim K aj- siewicz, Józef Hube, A leksander Jełowicki, to przeważnie eks-pow stańcy r. 1831, następnie katoliccy działacze em igracyjni, związani z w ybitnym i naszym i autorami rom antycznymi. Paryski Dom ek Jańskiego, dający początek uform owanem u potem (1842) rzym skiem u Zgromadzeniu Zm artwychwstania Pańskiego, był w dużym stop­ niu pom ysłem również M ickiewicza.

Jełow icki, w spółzałożyciel (razem z Eustachym Januszkiew iczem i Stefanem Dem bowskim ) drukarni i księgarni polskiej w Paryżu, od r. 1841 — ksiądz, a od 1842 zm artw ychw staniec, czołowej roli w życiu Zgromadzenia n ie odgrywał. Jego nazw isko w ypłynęło w czasie pobytu M ickiew icza w R zym ie w zw iązku z utworze­ niem Legionu Polskiego. To w łaśn ie Jełow icki przewodniczył zebraniu, na którym zapadła decyzja zorganizowania Legionu, i był w ów czas spowiednikiem M ickie­ wicza. W późniejszych latach powierzono mu m isję w e Francji, a zorganizowany

przez niego ośrodek polskości przy kościele Assom ption w Paryżu stał się na długi okres skupiskiem polskim w stolicy Francji.

Misja paryska prowadziła pożyteczną działalność dla sprawy polskiej także przez w ydaw anie książek, które były potem dostarczane do kraju. Pisze W łady­ sław Kwiatkowski:

„Kto pamięta, jaki był niedostatek dzieł lepszej treści ku codziennemu w ier­ nych pożytkowi, ten zrozumie z łatw ością w agę w ydaw nictw a Zgromadzenia. W szystkie książki i książeczki przez m isję paryską ogłoszone tysiącam i egzem pla­ rzy rozeszły się po kraju”. I dalej: „Dodatkiem do m isji paryskiej w ciągu m ie­ sięcy letnich byw ała misja ostendzka... Misja ta zaczęta już była w r. 1845, zrazu tylko dla kilkudziesięciu osób przybyłych z wód niem ieckich, na rozkaz lekarzy, do morskich kąpieli, ale liczba przybywających zw iększała się co roku. Od w stą­ pienia na tron Aleksandra II m nóstw o poddanych rosyjskich, korzystając ze zw ol­ nienia w trudnościach paszportowych, w yjechało za granicę” 5.

W tak i z pew nością sposób w yjech ała też D eotym a i chyba w Ostendzie w 1855 r. zawarła znajomość z Jełowickim .

4 Jest na ten tem at dość obszerna literatura przedm iotu wym ieniona w eseju K. T o k a r z ó w n y O d w ie d zin y „wieszczki” (w zbiorze: Literackie przystan ki nad

Wartą. Poznań 1962, s. 387—388). Zob. też P. W i l k o ń s k a , Moje wspomnienia o ży ciu to w a r z y s k im w Warszawie. Opracowała Z. L e w i n ó w n a pod redakcją

J. W. G o m u l i c k i e g o . W arszawa 1959, s. 48. — A n e k s w: D e o t y m a — Ł u s z c z e w s k a , op. cit., s. 188— 194 (F. F a 1 e ń s к i) oraz 238—239, przypisy 6 i 7.

5 W. K w i a t k o w s k i , Historia Zgromadze nia Z m a rtw yc h w sta n ia Pańskiego

(4)

N ajw cześniejszy z utw orów Deotym y zachowanych w archiwum Zgromadzenia nosi datę 12 września 1855, a jako m iejsce napisania w skazuje Ostendę. Zresztą w iększość ow ych tek stów pow stała w Ostendzie, część — przeważnie w iersze — w Paryżu, a tylko niektóre w kraju.

Szczególnie w iele w rażeń w yniosła poetka z powtórnego pobytu na Zachodzie, u schyłku 1860 r. oraz w styczniu 1861. Zetknęła się tam z m łodzieżą polską, z żyją­ cym i jeszcze literatam i W ielkiej Emigracji, z artystam i, z rodziną Czartoryskich — i te przeżycia staną się dla niej w przyszłości „słodyczą wspom nień wyniesionych z tej stolicy, jak by można nazw ać jedną ze stolic polskiego ducha” (list do Jeło- w ickiego z 5 II 1861, zob. s. 180).

O statnie rękopisy pochodzą z lutego 1861 i datow ane są już z kraju. W rok później D eotym a udała się, wraz z matką, w podróż do Włoch. Zwiedziła tylko m iasta północne: W enecję, Mediolan, G enuę i Florencję. „Rzymu nie widziałam . M iałyśm y tam jechać dopiero na W ielkanoc, razem z ojcem, tym czasem już w po­ czątku roku 1863 gromem spadła na nas wiadom ość o zbrojnym Pow staniu i za­ m iast żeby ojciec m iał do nas przyjechać, m yśm y co prędzej do niego powró­ ciły [...]” 6. Z Włoch w yniosła wrażenia bardzo różne: „Dzieła ludzkie, jako to: gmachy, rzeźby, obrazy, nad w yraz m nie zachw yciły. A le do tam tejszych ludzi, do tam tejszej przyrody i klim atu nie m ogłam przyw yknąć” 7 Ciekawą jest rzeczą, że z pobytu Jadwigi Łuszczew skiej w e W łoszech nie zachow ał się w archiwum Zgromadzenia żaden ślad, choć byłoby to najzupełniej naturalne.

Wiadomo, że ojciec D eotym y został deportowany w 1863 r. do Rosji, a ona, aby uczynić tę zsyłkę łatw iejszą do zniesienia, towarzyszyła mu dobrowolnie.

Po powrocie z Rosji prowadziła dalej, już sama, salon literacki i pracowała twórczo; niestety, łączność z ks. Jełowickim nie została ponow nie nawiązana, a przynajmniej nie ma na to dowodów. Wiadomo zaś, że Jełow icki ostatnie lata sw ego życia spędził w Rzym ie. Coś w ięc ważnego m usiało stanąć na przeszkodzie kontynuow aniu korespondencji i podtrzym ywaniu znajomości.

Zachowane w archiwum utw ory D eotym y (nie notuje tego zespołu N o w y

Korbut!) — to przew ażnie wiersze: religijne, patriotyczne, okolicznościowe; naw et

listy, z w yjątkiem kilku, są pisane wierszem . Z tego zespołu wybrano tu do druku niektóre utwory, o charakterze okolicznościowym — ze w zględu na ich wartość inform acyjną oraz światopoglądową.

W szystkie teksty są pisane na papierze listow ym , dobrze zachowanym, o w y ­ miarze różnym, najczęściej 20 X 13 cm. N iektóre z nich posiadają również kopie, w yszłe spod obcej ręki, num erowane przez archiw istę jako oddzielne pozycje. Jeden z w ierszy, Duma o kniaziu Sanguszce, jest pisany po rosyjsku, ale alfabetem ła ­ cińskim. Pod utworam i figuruje najczęściej podpis: „Jadwiga Łuszczew ska”, cza­ sem „Deotyma” albo „Bogobojna”.

W niniejszej publikacji zmodernizowano ortografię oraz interpunkcję.

6 D e o t y m a - Ł u s z c z e w s k a , op. cit., s. 120. 7 Ibidem.

(5)

DO SKRZYNECKIEGO

O stenda, 12 w rześnia 1855 r. G dy p a trz ę z d rżen iem n a te b ałw any,

Co niszczą tam y , plon ludzkich tru dó w , Zda m i się w idzieć stra szn e p rzem ian y W losach pokoleń i ludów .

0 b iada naw ie, co d rą orkany, G dy bez ste rn ik a zw ierza się toni! Biada tłum ow i, k ied y stro sk a n y N ie znajdzie kiero w n ej dłoni!

Lecz p rzy s te rn ik u nie drżysz, okręcie, 1 nasze serca b y ły m ężnym i,

Póki, o wodzu! w bojów zam ęcie B yłeś ste rn ik ie m tw e j ziemi. N a m orzu przygód, n a łodzi czynu D łoń tw a k otw icę przyszłości niosła. Twój s te r b y ł w sercu, z stali tw e wiosła, Tw e żagle i liść w a w rz y n u h

DO EMIGRACJI

IM P R O W IZ A C JA D N IA 17 G RU D N IA 1860 R. B racia m oi w obcej ziem i

I pielgrzym ów rzeszo biała! Ja m się z w am i, ja k z daw nem i P rzy jació łm i pow itała!

Chociaż k ra je n as dzieliły I dzieliło k rw a w e pole, I żelaza, i m ogiły,

J a m gościła w w aszym kole. Bo poeta w szędzie gości,

W szystko w idzi w snach w różbity, Chociaż sam niew idzialności Nosi p ierścień, z gw iazd uw ity.

Ż yłam w rzeszy różnolicej, Ż yłam życiem serc tysiąca I łza każda, łza paląca,

K tó ra b ły sk a w am w źrenicy, W serce sp ad ła m i n a w ieki, Jak o w m uszlę p e rła żywa,

1. Wiersz ten jest aluzją do działalności J a n a Z y g m u n t a S k r z y n e c k i e- g o jako naczelnego wodza powstania listopadowego. Historiografia oceniła tę dzia­ łalność bardzo surowo. Skrzynecki po upadku powstania współorganizował armię belgijską.

(6)

Bo łzy ludzkie są ja k rzeki, W m orze pieśni każda spływ a.

Choć dzieliły n a s przestrzenie, J a m słuchała, zachw ycona, K ażd ą sk arg ę i w estchnienie, Co w y d a rły w a m się z łona. J a m słyszała jeszcze w cześniej, N im się ścięły w dźw ięków znaki, Bo w estch n ien ia są jak ptaki, W szystkie lecą w niebo pieśni.

D uch m ój w ziął podróżną trzcinę, Z nad zgliszczow ych w zleciał dym ów . P rz ez obłoki rw ę się... płynę...

D ogoniłam rój pielgrzym ów ! P rzez tę drogę długą, ciem ną, Gdzie św iatełek tysiąc m am i, Szłam za w am i, żal szedł ze m ną, Lecz n ad z ie ja szła przed nam i!

W szum ie k ru k ów , szum ie b u rzy , N ad potokiem i n ad skałą Pędziliśm y... M nie się zdało W rozw ichrzonej te j podróży, Że prześcignę A ta la n tę

I w y p ad ków bieg sk rzy d laty . P rzez trz y św ia ty szłam ja k D ante, Z w ychodźcam i przez trz y św iaty;

N iegdyś w eszliście, tułacze, W jak iś padół m roczny, niski, T am o statn ie są uściski,

Tam n ajp ierw sze są rozpacze; Ś w iat to zw an y pożegnaniem . K ra j ta m cały b y ł grobowcem ; Słońce gasło... c h m u ry za n im Szły ja k sm u tk i za w ędrow cem . A tam , p ro sto w zachód słońca, S czerw ieniony m głą zachodu, Szedł gościniec, szedł bez końca, Ja k b y k re w z serca narodu.

P o drogow ej tej p u rp u rz e Szli pielg rzy m i w pół om dleli... N a o statn ie w yszli wzgórze I o sta tn i ra z spo jrzeli

(7)

Na k rain ę, co za niem i W yciągała drżąc ram iona; Na śnieg lu ty , co się p len i J a k roślinność skry sztalon a;

N a cm entarzó w k rąg żałosny, P e łe n krzyżów , p ełen chw ały; I n a brzozy, i n a sosny, K tó re ro są ich płakały... N a kościółek m odrzew iow y Z pozieleniałym i ściany; I n a dw orzec m alow any, K ę d y białe przodków głow y

Z p o rtre to w e j p a trz ą ram y , J a k za synem , co w św iat bieży, Ojciec d łu g o p a trz y z b ram y . I sp o jrzeli n a ła n świeży, Co odziew a się w p s tro k a ty Płaszcz przep ió rek i m aków ek. W ted y sponad polskiej ch aty W zleciał bocian, p ta k w ędrów ek. I p rzy leciał n a d pielgrzym y, I rzekł: „Idźcie zasm uceni! O dprow adzę w as w jesieni, A n a w iosnę pow ró cim y ” .

Ach, ze w zgórza zejść nie mogą... Aż sp ły n ę li ja k obłoki,

Za bocianem , k rw a w ą drogą, W św iat sam otny... św iat szeroki. J u ż głos ziom ków cichnie w dali... J u ż do obcej w eszli ziemi...

Szli m ilczący, nie płakali.

D uch m ój płacząc szedł za niem i. Noc zapadła, trzeszczą głogi, W icher zerw ał się i oto

W stęp u jem y w św iat bez drogi, Ś w ia t okropny, zw an tęsknotą.

T ylko przyszłość m a nagrody, Co zdołają, w jed n ej chw ili, Spłacić tych , k tó rz y tęsknili! Czy w y wiecie, o naro dy, Ja k im św ieci dola złota, Ile w jed n y m słow ie tak im

(8)

W rze m ąk? T rzeba być Polakiem , A by znać, czym je s t tęsknota.

Noc ta m była, noc głęboka J a k o dno sępiego gniazda. Czasem w n iej spadała gwiazda, J a k o m y śl w duszę proroka. L u d y w koło przeciągały,

N ik t n ie sp o jrzał n a tułaczy. 0 mój Boże! Cóż to znaczy, S w iat-że się n as w y p a rł cały?

Po czym m y śm y tam stąpali, Czy po lądzie, czy po fali,

N aw et pieśń tego nie zgadnie. W w iecznym b y liśm y rozdrożu, G ru n t n a m się obsuw ał zdradnie, J a k n a zm arzły m nag le m orzu.

W m ro k u znikłeś, o bocianie! T ylko czasem szum y sk rzy d eł K iero w ały w ędrow anie.

Często b ły sk ał k ra j m am ideł W gorączkow ych złudach w iary , W m głach zw odniczych w yobraźni, Ja k o A ra b w śród S ah ary .

W idzieliście n aw y raźn iej N a d alekim w idnokresie P olskie staw y, a p rzy staw ie P rzech ad zały się żuraw ie 1 km ieć rą b a ł drzew o w lesie.

W ięc podróżni w pęd lecieli, W ciąż ta ziem ia niedaleka... Lecz w id n o k rąg wciąż ucieka, W końcu ty lk o m gła się bieli... Leć, bocianie, leć, tułaczu!

Idą b racia w obcej ziemi, A zanoszą się od płaczu.

D uch m ój pieśnią idzie z niem i. T eraz szczęścia, teraz kw iaty, Lećcie n a nas w onnym deszczem. T eraz siln y i sk rzy d laty ,

O m ój duchu, sta ń się wieszczem! Idą! Idą!... a rozpacze

W obcej ziem i zostaw ili. Ach! N a sam ą m yśl tej chw ili L u tn ia m i ze szczęścia płacze!

(9)

B liska doba się odsłania,

Co w as w św iat w prow adzi trzeci. On ru b in e m ju trz n i świeci, On m a nazw ę pow itanie! W net gościniec on bez końca, K tó ry w iódł nas w obce stro n y I zachodem nie czerw ony, Lecz różow y w schodem słońca, O dprow adza sto p y w asze N a p a m ię tn e g ran ic wzgórze. Przez ju trz e n n e pły n ąc róże Bocian w róci n a poddasze.

Kościół dzw onem się rozbuja, B y w am śpiew ać A llelu ja. Z siół procesja z polskiej roli K adzidłam i w as okoli.

Sosny będą m ieć rozm ow y 0 tułaczce narodow ej. 1 stu p lem ion czczone kości Do w as zerw ą się z radości...

Bogobojna

WRAŻENIA WYNIESIONE Z PRACOWNI ANTONIEGO OLESZCZYŃSKIEGO1

W tw ej pracow ni, jako w sztu k św iątnicy, Przeszłość zasiadła w cierniach i w e zbroi; Tam rzędem błyszczą nasi w ojow nicy, W p u rp u rz e chw ały szereg królów stoi. K ażdy czyn dzielny, każdą w ielką chw ilę O jczystych dziejów tw ój ry le c odtw arza. Życie tułacze, co sieje łez tyle,

Ciebie prow adzi do w spom nień ołtarza.

D eo tym a ^

23 g ru d n ia 1860 r. P a ry ż

PRZYPISANIE POEMATU POD NAZWĄ „KORDECKI” W[IELEBN]EMU KSIĘDZU ALEKSANDROWI JEŁOWIECKIEMU

W w iośnie życia, s ta lą zbrojny, W alczyłeś w h u fcach za k raj.

1 A n t o n i O l e s z c z y ń s k i (1794— 1879) — sztycharz, grafik. Kształcił się w Petersburgu, Florencji i Paryżu, gdzie osiadł na stałe. R ytow ał m. in. portrety sław nych Polaków i sceny historyczne.

(10)

Dziś duchow e toczysz w ojny, K rzyżem w alczysz dziś za ra j. Tobie niosę w ięc w ofierze P ieśń o k u tą w łzy i spiż, P ie śń o m n ich u -b oh aterze, Co stalo w y nosił krzyż.

D eo tym a

DO MŁODZIEŻY POLSKIEJ

W IE R S Z IM P R O W IZ O W A N Y W S Z K O L E P O L S K IE J N A B A T T IG N O L L E S 1 W P A R Y Ż U , D N IA 20 G R U D N IA 1860 R O K U

P o lsk a nadziejo! P o lsk a m łodzieży! W itaj mi, kw iecie w ciern iach w yrosły! Ju ż w ieści szczęścia lecą ja k posły; Chw ila... za chw ilę trą b a uderzy! Szykuj się, ro to przyszłych żołnierzy! W odzem , kto w siebie uw ierzy. Ja c y w y szczęśni, przychodnie z dali, Żeście n ajp ó źn iej w stą p ili w życie, Na co dzień cały sta rsi czekali, W am się p rze d staw ia o świcie.

D la w as w y p ad ła w księdze dziejow ej K a rta p isan a złotym i słowy.

O jcow ie w asi czy tali z k a rty

C zarnej rozpaczą, grom em ro zd a rte j; N ieraz w cz y ta n iu b rak ło im głosu, Lecz d o czy tu ją w te j chw ili m łodzi. U fajcie! Zaw sze w śród k a rte k losu Po czarn ej biała nadchodzi.

J u tr o się k a r ta odw róci może, Lecz ja k przeczekać tę d łu g ą zorzę, G dy zim no w rosie i m roczno w borze? P ta sz k u m łodości, nim słońce w stanie, Ja k ąż piosenką skrócisz zaranie? O! J e s t piosenka, co czas um niejszy: To m ądrość — księga zorzą oręża; Ja k w iek i św iadczą, nie n ajsiln iejszy , A le n a jm ę d rsz y zwycięża.

1 Szkoła batiniolska — liceum polskie na przedm ieściu Paryża, Battignolles (obecnie dzielnica Paryża), założone w 1842 r. przez polskich em igrantów. Oprócz przedm iotów obowiązujących w szkołach francuskich nauczano w niej także języka, geografii i historii polskiej.

(11)

Jeszcze dłoń w asza za m dła do stali, Lecz du ch w asz sta ln y , przyszli rycerze, W kuźn icy n a u k h a r t i k sz ta łt bierze, Aż się zapałem n a w sk ro ś przepali. N iech w as żałoba sn em nie om am i, S m u tek do w iedzy nie zam knie w stępu; N im pochw ycicie sz ta n d a r z orłam i, Idźcie pod w ielk i sz ta n d a r postępu. N igdy nie noście w d u ch u siw izny; N iech dw ie sw obody splo tą się ściślej, ’ N im w yw alczycie w olność ojczyzny, W ojujcie za w olność m yśli.

Może w am ludzie b ąd ą m ówili, Abyście, sypiąc n a sk ro ń popioły, K lę k li i w ciszy czekali chwili, G dy za w as w alczyć p rzy jd ą anioły? O! N ie u w ierzcie w te n głos nieśm iały! Są dni po k o ry i są d n i chw ały.

N ie chylcie czoła, lecz idźcie w górę,

K to chce w ziąć piorun, w dziera się w chm urę, W p ierś się nie b ije w o jak w śród bitw y. Czyn je st to — A m e n m odlitw y.

P rzodkow ie w asi krzy ż i m iecz m ieli,

A m y k rzy ż ty lk o — ... Miecza się zrzeczem ? Nie! W alka złączy, co w alk a dzieli;

W szakże k s z ta łt jed en m ają krzy ż z m ieczem . Patrzcie! J u ż p ierw szy w d ru g i przepły w a: Szczyt k rzy ż a bierze k sz ta łt rękojeści; D olny p r ę t jego zg ięty z boleści, Od łez połyska ja k k lin g a krzyw a.

Z ram io n m a jelce, pochw ę z cierpienia, K rzy ż się n a szablę przem ienia.

W tedy u jrz y m y . — O! J a już widzę! J a k dosiadacie b iały ch biegunów , N a lauron o śn ej drzew ców łodydze

K w itn ą proporce. Z c h m u rn y ch cału nó w G eniusz w olności zszedł w aureoli,

K tó re j pro m ień m i pałasz i kosa. W y zapom nicie słow a niew oli! O by w as m in ął i za w ró t chw ały! W as w y p ró b u ją szczęściem niebiosa, Ja k ojców łzą próbow ały.

(12)

A g dy i szabla swego dokona,

K ied y s ta l biała, k rw ią sczerw ieniona, D w a naro d ow e w róci kolory,

O, w te d y m łodsze od w as plem iona Jeszcze in n y m i puszczą się tory: W polski, ro ln iczy żyw ioł w róceni, P o tężni m y ślą i sercem prości,

Będziem km io tk am i w wiosce młodości I szabla w lem iesz się zm ieni.

Bogobojna Ulotka drukowana: Paryż 1860

6

DO J. G O R DO NA 1

I ta k chodziłeś po trz e ch lądach św iata, Z tow arzyszam i: m ęstw em i tęsk n o tą. W spom nienia tw o je ja k w ięzienna k ra ta Z w ęzłów żelaznych się splata.

B y w ają soki, k tó ry c h w rząca w ładza Sw e kry ształo w e zam knięcie ro ztrąca, P od o b nie p ra w d y moc ro zd zierająca Tw ą książkę bólem rozsadza.

To nie je st zb lak ła z la t nero ń sk ich k a rta , To nie fa n ta z ji dzikość rozbujała,

To strz a ła w czoraj z serc naszych w y d a rta , To łza, co w czo raj się lała.

I jakże w ątp ić, że w k ró tce się schyli Szala, n a k tó re j cierń w ażą anieli, P a trz ą c n a tak ich , co ja k ty cierpieli, I co ja k ty nie zw ątpili?

Bogobojna

3 sty czn ia 1861 r. P a ry ż

1 M a k s y m i l i a n J a t o w t (1827— 1895), pseud. Jakub Gordon — konspi­ rator, więzień i zesłaniec polityczny, głośny ów cześnie autor wspom nień pt. Moskwa.

Pamiętn ik i J. G., Polaka z Korony, obyw ate la S ta n ó w Zjednoczonych Am eryki. P a ­

ryż 1861. Wyd. następne pt. Obrazki caryzmu. Pamiętniki. Lipsk 1861. W tym że roku przełożono je na francuski.

(13)

DO BOHDANA ZALESKIEGO '

Twój dech siln y ja k pęd wody, A ja k p e rły tw o je słowa.

Św ięć się pieśni Bohdanow a, Dzielna, błoga, ja k w iek m łody.

D eotym a

8

PIEŚŃ O POLSKIEJ MOWIE

IM PRO W IZO W A N A D N IA 5 STY C ZN IA , W W IG IL IĘ W Y JA ZD U 1 S k arb ie w ieków , polska mowo,

Tyś św iąty n ią m arm u ro w ą, K ęd y przeszłość w pełn ej zbroi N a o łta rzu w spom nień stoi.

S k arb ie w ieków , polska mowo, Tyś je s t tru m n ą kryształo w ą, Gdzie uśpiony n a ró d św ięty Z am k n ął sw ych p am ią te k szczęty. S k arb ie w ieków , polska mowo,

Ty jesteś lu tn ią spiżową,

N a k tó re j m yśl, w iecznie żyw a, H y m n zm a rtw y ch w sta n ia w ygryw a.

S k a rb ie w ieków , polska mowo, Tyś je s t gw iazdą p u rp u ro w ą, K tó re j w iern ie b lask przew odzi W [ ... ] S k arb ie w ieków , polska mowo, Tyś je st m ądrością ludow ą, N a n iej w ije się m y śl km iotka, J a k b y nić u kołow rotka.

S k arb ie w ieków , polska mowo, T y jeste ś tarc zą bojow ą, Ona r a n y bojow nika B alsam em pociech zam yka. S k arb ie w ieków , polska mowo, Tyś je s t ju trz e n k ą różow ą, P ó ki nie zagaśnie ona, Św iatłość P o lsk i niezgaszona.

(14)

9

[LIST DO ALEKSANDRA JEŁOWICKIEGO]

W arszaw a, 5 lutego 1861 ro k u P rz ed dziesięciu dniam i, n a ręce hr[abiego] A u g u sta Potockiego p rzesłałam do K siędza D obrodzieja p ierw szy m ój list 2, któ ry , m am n a ­ dzieję, że ju ż do celu doszedł i choć słabo zdołał w yrazić uczucie w dzięcz­ ności i uw ielbienia, jak ie z o statn iej m ojej podróży w yniosłam dla tego, co m ię ta k jasn ą i siln ą oskrzydlał opieką.

Dziś jednak , k o rzy stając z odjazdu księżnej K azim iery C z e tw e rty ń - skiej i drogiej J a n i n y 3, nie m ogę się pow strzym ać, ażeby po raz d ru g i nie chw ycić za pióro, bo ile ra z y m ogę choć listo w n ie rozm aw iać z polskim i m ieszkańcam i P ary ża, w lu b y m złudzeniu, m yślą, pom iędzy nich w racam .

Dziś jed n a k nie n a sam ych dziękczynieniach i opow iadaniach list mój się zakończy, m am w iele i w iele próśb. P ie rw sz a prośba, jaką zanoszę, je s t ta, ażeby O jciec D obrodziej raczy ł ze zw ykłą sobie łaskaw ością i pobłażaniem p rzy jąć i zachow ać n a pam iątkę, a m oże w w o lny ch chw i­ lach i przeczytać, tu załączony d ru g i tom m oich Im p ro w iza cy j i p o e z ji4; d ru k o w a n y jeszcze przed k ilk u laty , zaw iera w iele rzeczy bardzo m ier­ n y c h lub n iew y ro bio n y ch w poglądzie, jak ich b y m się dziś już nie ośm ie­ lała ogłaszać, ale są w n im n iek tó re i tak ie poezje, w k tó ry c h w ypow ie­ działam najgłębsze m oje p rzeko n an ia lu b przeczucia, ja k S o n e ty 5 i kilka innych.

A tera z ośm ielam się z d ru g ą prośbą: opuszczając P a ry ż obiecałam k ilk u znajom ym p rzesłan ie im W y s z y m ir a *, k tó rego m ałą ty lk o ilość egzem plarzy zab rałam z sobą w drogę; dziś chciałabym się z ty ch obietnic uiścić i odważyć się dołączyć trz y egzem plarze W y szy m ira dla panów : W ro tn o w sk ie g o 7, D u c h iń sk ie g o 8 i K a p liń s k ie g o 9 oraz egzem ­ p larz T o m ir y 10, obiecany p a n u posłow i K a rw o w s k ie m u n .

G dyby czcigodny Ojciec D obrodziej raczył m i uczynić tę łaskę, ażeby za jego pośred n ictw em owe książki doszły do osób, d la k tó ry c h są p rze­ znaczone, b y łb y to n o w y dowód jego łaskaw ości, ta k dla m nie zawsze niew yczerp an ej, że ona to m nie ośm iela do zanoszenia ko rn y ch żądań.

Bardzo żałuję, że d la w y czerp an ia edycji L e c h 12 nie może się liczniej rozejść po P a ry żu , przez co W o jn a o lb rzym ó w , W y s z y m ir itd. s ta ją się ciem nym i dla w iększej części tam te jszy c h czytelników ; jed en ty lk o O j­ ciec D obrodziej, k tó ry zw ykle i w szędzie niesie pomoc i rozjaśnienie, zdołałby i tu rozśw iecić pojęcie m oich czytelników , g d y b y niektórym , posiadającym W yszy m ira , zechciał n a chw ilę do p rzeczy tan ia użyczyć swego egzem plarza Lecha·, szczególniej p rag n ęłab ym , ab y pan D uchiński go poznał, chociaż n ie w iem , czy się n a w szy stk ie m o je poglądy w p rze ­ szłości zgodzi. My tu , raz ju ż za m u r chiński zapadłszy, jak b y jakiś sen

(15)

czarow ny przy p o m in am y sobie ow e k ra je i chw ile, w k tó ry ch się to, co chce, m ów i i pisze, i śpiew a.

Spom iędzy ciężkich zażaleń i pio ru n ow y ch pogróżek, jakim i nas z dro ­ gi p rzy w ita li nasi m ongolscy strażn icy , n ieje d n e już p rzyn iosły sw oje gorzkie owoce; ale gorycz obecności osładza się słodyczą w spom nień u n ie­ sionych z tej stolicy, ja k ą by m ożna nazw ać jed n ą ze stolic polskiego ducha, a do k tó re j m yśl m o ja n ieraz u lata , ażeby złożyć w y ra z y n ajg łę b ­ szej wdzięczności tem u, któ reg o pozostaję k o rn ą w ielbicielką.

Jadw iga Ł u szczew ska

P S . Rodzice moi p rze sy łają w y n u rz e n ia najżyw szego pow ażania. O jcu

K a ro lo w i13 sk ład am głębokie uszanow anie; do w szy stkich w spom nień o statn iej podróży łączy się echo jego głosu, co ta k um ie zarów no brzm ieć pow agą i błogością, łask aw ą p rze stro g ą i rad o sn ą zachętą.

1 A u g u s t P o t o c k i , syn A leksandra i A nny z Tyszkiewiczów.

2 W niniejszych zbiorach znajduje się również list do Jełowickiego, pisany z W arszawy 26 I 1861.

3 K a z i m i e r a C z e t w e r t y ń s k a , z domu Łubianka, żona Leopolda Cze- tw ertyńskiego. Ich córka Janiną poślubiła Adolfa Jełowickiego.

4 Im prow izac je i poezje. Poczet drugi. W arszawa 1854. Wyd. 2: 1858. 5 P ełn y tytu ł brzmi: S o n e ty do oblubieńca.

3 Polska w pieśni. Z księgi pierw szej: Wojna o lbrzym ów . W yszym ir. Dwunastu

w o j e w o d ó w . Warszawa 1860.

7 F e l i k s W r o t n o w s k i (1803— 1871)— w ydaw ca, historyk, tłumacz; emigrant. Zarządzał w ówczas B iblioteką Polską w Paryżu. Przetłum aczył na język polski

K u rs literatury sło w ia ńskiej M ickiewicza.

8 F r a n c i s z e k H e n r y k D u c h i ń s k i (1816— 1893) — historyk, geograf i etnograf, od 1846 r. żyjący na emigracji. W roku 1861 redagował „Revue H isto­ rique, Etnographique et Statistique de la Pologne et de la R ussie”.

9 L e o n K a p l i ń s k i (1826—1873) — malarz i poeta, kształcił się w W arsza­ w ie i w e W rocławiu. W roku 1848 przebyw ał jako em igrant w Paryżu, gdzie studio­ w ał m alarstw o. Tem atykę do sw oich obrazów czerpał w dużej m ierze z literatury polskiej: sc en y z Marii M alczew skiego i Pana Tadeusza. Pozostaw ił również w iele portretów, m. in. A. Czartoryskiego i Z. Krasińskiego.

19 Tomira. Misterium. W arszawa 1855.

11 J a n J o a c h i m K a r w o w s k i (1798— 1870) — działacz powstania listo­ padowego; po jego upadku w yjech ał do Francji, gdzie zaprzyjaźnił się z L e le w e­ lem , stał się czynny w życiu politycznym emigracji, a przede w szystkim wśród stronnictw a demokratycznego.

12 Polska w pieśni. Z księgi pierwszej: Lech. W arszawa 1859.

13 K a r o l K a c z a n o w s k i (1800—1873) — zm artwychwstaniec. Brał udział w powstaniu listopadowym ; po jego upadku udał się do Paryża, gdzie zbliżył się najpierw do dem okratów, następnie przystał do „Domku Jańskiego” i należał do pierw szych członków Zgromadzenia Zm artw ychw stania Pańskiego.

Cytaty

Powiązane dokumenty

It also presents the impact of BTI on sensing delay and sensing voltage of the memory sense amplifier while taking into account various technology nodes such as 90, 65, and 45 nm

(a) Magnetization as a function of the temperature measured in an applied magnetic field of 1 T with the edM/dT values shown in the inset; (b) magnetic entropy change - D S M as

Pojęcie regionalizmu „esencjonalnego” wydaje się być potrzebne z innego jeszcze powodu, a mianowicie ze względu na swą antynomię i odwrotność/przeciwieństwo

The volume fraction and lattice parameter of retained austenite at room temperature vary in different samples and the highest retained austenite and the largest lattice parameter

Pisząc o metodach redagowania i technice prasowej autorka zauważa, że pra­ sa podziemna różniła się pod tym względem od prasy wydawanej w czasach

An empirical study revealed a four factoral stucture of sales planning practices peformed in manufacturing companies, namely qualitative methods and data combined into

We use the minmod-based TVB indicator for detection and then apply a chosen limiter in the detected troubled cells.. For systems of equations, characteristic field decompositions

In this paper, we propose a systematic planning, based on evaluating three hydrological research projects in small-scale water intervention projects in Vietnam, Kenya, and In-