• Nie Znaleziono Wyników

Rok 1905 w twórczości Marii Konopnickiej

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Rok 1905 w twórczości Marii Konopnickiej"

Copied!
54
0
0

Pełen tekst

(1)

Alina Brodzka

Rok 1905 w twórczości Marii

Konopnickiej

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 46/3, 1-53

(2)

I.

R

O

Z

P

R

A

W

Y

A L IN A BR O DZK A

RO K 1905 W TW ÓRCZOŚCI M ARII K O N O PN IC K IE J Z acznijm y tro ch ę „ m e try k a ln ie “ : kiedy nadszedł ro k 1905, w iel­ ka p róba sił dla społeczeństw a i lite ra tu ry , K onopnicka m iała już za sobą przeszło sześć dziesiątków la t życia a niem al trzydziestolecie tw órczości. Z d aty u rodzin przeto, z życiow ych doświadczeń, z w a ­ ru n k ó w i atm o sfery czasów, jak ie kształtow ały jej m yśli i dostarczały pisarskiego tw orzyw a, była rów ieśniczką P rusa, O rzeszkow ej, Sien­ kiew icza — pokolenia, k tó rem u doba rew olucji przyniosła w iele gorzkich klęsk in te le k tu a ln y c h i artystycznych. N ie zdecydow ała o nich chronologia: w iek tw ó rcy nie u ją ł w ielkości K rzy ża ko m , dziełu w y d anem u przecież zaledw ie p a rę lat w cześniej; śm ierć, nie słabość p ióra re a listy zak ry ła ostateczne w nioski z niezm iernie ciekaw ych przem y śleń Przem ian.

P rzy całym , rzeczyw iście ogrom nym zróżnicow aniu in d y w id u al­ n ych dróg p isarsk ich P rusa, Orzeszkow ej i Sienkiew icza, zaśw iad­ czonym nie tylko przeszłością, ale i dalszym i losam i tw órczości — dla nich w szystkich a k tu aln e w ydarzenia rew olucji okazały się w strząsem , k tó rem u nie zdołali sprostać jako pisarze realiści.

D aty d ru k u K rzy ża kó w i P rzem ian dość znam iennie w yznaczają g ranice owego obszaru depresji. T rzeba zresztą dodać, że w yzn a­ czają coś ponadto, bo także in dyw idualne m ożliwości zw ycięstw p isarsk ich Sienkiew icza i P ru sa. Dla a u to ra B ez dogm atu i R o d zin y P ołanieckich dalsze w nioski W irów czy W e m gle b y ły tylko zrozu­ m iałą konsekw encją; nie dziw i więc, że i po nich w tem aty ce w spół­ czesnej „ocalenie nie przyszło“. P ru s natom iast, po lata ch rozw ażań, zdołał podjąć w ielką polem ikę ideow ą i literacką, bo za ta k ą p rze ­ cież p rób ę m usim y uw ażać P rzem ia n y h

1 U p raw n ia nas do teg o sądu n ie ty lk o w ew n ętrzn a p ro b lem a ty k a p o w ie śc i P r u s a , a le tak że jej m ie jsc e w k o n tek ście literatu ry ó w czesn ej zw iązan ej z zagad n ien iam i rew o lu cji i reform y, jak m. in. K azim ierza Z d z i e c h o w -P a m ię t n ik L it e r a c k i, 1955, z. 3. 1

(3)

2 A L I N A B R O D Z K A

Jeszcze inaczej podsum ow ała okres bu rzy ostatn ia z w ielkiej tró j­ cy realistó w i przez długie la ta najbliższa K onopnickiej tw órczością i p rzy ja źn ią — O rzeszkow a. D ram aty czn a k o n fro n ta cja h ero ik i dw u epok, a zarazem hołd złożony pow stańczej przeszłości w Gloria vic- tis, to zagadnienie osobne, choć nie w y jątk o w e w kontekście lite ra ­ tu ry okresu 2.

N ie z a trzy m u jm y się je d n a k n a razie ani n a d c h a ra k te ry sty k ą in d y w id u aln y ch dośw iadczeń każdego z ty ch pisarzy w to ku rew o­ lucji, an i n ad oceną w niosków , jak ie z rew o lu cji w ynieśli. Nie da się zaprzeczyć, że był to okres trag iczn y ch nieporozum ień, głębokiego k ry zy su św iadom ości i poczucia p isarsk iej bezsiły.

T rzeb a też n a w stępie dodać, że p rzy w o łanie im ion koryfeuszy d ziew iętnastow iecznej lite ra tu ry realistyczn ej w zestaw ieniu z K o­ n o pnicką jak o ich rów ieśniczką nie je s t zabiegiem form alnym , by nie pow iedzieć — kalendarzow ym . P isarz y rów ieśnych K onopnickiej lata m i i tw órczością m ożna w ym ienić w ielu — n a w e t takich, z k tó ­ ry m i łączyły ją jak ieś w ięzy litera c k ie — nie wszyscy oni jednak, lecz w łaśnie owe trz y nazw iska służyć m ogą jak o jed en z kręgów , na k tórego tle rozw ażać trz e b a jej drogę pisarską.

Ci trzej w y b itn i tw ó rcy w spółcześni byli pierw szy m i m istrzam i p rozy K onopnickiej, oni tak że sp raw ow ali w pew nej m ierze ideow y p a tro n a t n ad je j d ebiutem . W pew nej m ierze, bo w krótce odw ołam y się do innych, k tó ry c h piecza, „pieśń i moc, k tó ra serca p rze o b ra ża “, okazała się donioślejsza, a n a pew no bardziej pom ocna w latach tru d n e j pró b y rew o lucji.

Cóż jed n a k pow iedzieć o w spółczesnych p a tro n a c h a w krótce tow arzyszach p isarsk ich K onopnickiej? U k ształtow ała ich, ja k w ie­ my, ta sam a epoka, podobne p ro blem y życia n a ro d u daw ały asu m p t i m a te ria ł do tw órczości, podobne sta rc ia ten d e n c ji ideow ych m usiały staw ać n a ich drodze p isarsk iej, choć w sw ych dziełach różnie je rozw iązyw ali. Z jak im dorobkiem przem yśleń, z jak im przy g o to w a­ niem w e w n ętrzn y m stan ęli oni w obec now ych p y tań , k tó re zrodził rok 1905? Czy znajd ziem y u K onopnickiej, O rzeszkow ej lu b P ru sa podobne reflek sje, w ah an ia czy trw ogę? W iem y, że w la ta c h m inio­ nych sp o ty k aliśm y w ich tw órczości, obok cech w spólnych, pow ażne

s k i e g o P r z e m i a n y (1906; zam ierzon a p ra w d o p o d o b n ie an alogia w ą tk ó w w y ­ stęp u je u Prusa) i Ł u n a ( B i b l i o t e k a W a r s z a w s k a , 1907), W i r y S i e n k i e w i c z a (1909), H e t m a n i W e y s s e n h o f f a (1911), w r e sz c ie s a ­ m ego P r u s a D zieci (1908).

(4)

R O K 1905 W T W Ó R C Z O Ś C I K O N O P N I C K I E J

3 różnice. Czy nie zatrze ich jed n a k groza niezrozum ianej rew olucji? O dłóżm y próbę odpowiedzi; odw ołajm y się p rzedtem do n iek tó ry ch dośw iadczeń z przeszłości pisarskiej K onopnickiej. Nie obojętna okazała się ich rola, zapowiedzi, jakie zdaw ały się z nich w ynikać dla postaw y, k tó rą obierze p isark a w dobie w alk rew olucy jny ch 1905 roku.

Dw ie przede w szystkim cechy w ieloletniej tw órczości K onopnic­ kiej n arz u c a ją się uw adze czytelnika jej poezji, nowel, prozy p u b li­ cystycznej i kry ty czn o literack iej: 1) w yjątk ow e — n a w e t n a tle dorobku jej w y bitny ch rów ieśników — pojm ow anie isto tn y ch m o­ tyw ów d ram a tu k rzyw d y m as ludow ych w społeczeństw ie b u rżu - azyjnym ; 2) daleko idąca solidarność z dążeniam i w yzw oleńczym i m as oraz szczególnie żyw y i w z a s a d n i c z y c h w ynikach owocny zw iązek z postępow ą tra d y c ją spuścizny literack iej i m yśli ideow ej epoki rom anty zm u . Nie p rzy pad k iem oba te w yróżniki sp la ta ją się w p ercepcji dorobku pisarki. Od pierw szych obrazków do stro f B alce­ ra, od C hłopskiego serca i Scla vu s saltans do potężnej sceny rew o lu ­ cyjnej m anifestacji w ęglarzy — m ąd ry m i dociekliw ym obserw a­ cjom k o nflik tów w spółczesności tow arzyszy u K onopnickiej stałe odw oływ anie się do osiągnięć i w skazań w ielkich poprzedników . N iew ątpliw ie m a ono sens dw ojaki. W dobie sugerow anego przez ideologów pozytyw izm u odw rotu, a co najm n iej częściowej rezy ­ gn acji z podejm ow ania d em okratycznych i ludow o-w yzw oleńczych tra d y c ji lite ra tu ry rom an ty czn ej — tak w y trw ałe pod kreślanie więzi z jej dorobkiem było m ocnym p ro testem przeciw „zniżeniu id ea łu “ 3 i afirm acją p a tro n a tu ideowego ponad głow am i w spół­ czesnej k ry ty k i pan u jącej. Z drugiej stro n y jednak, owa w ędrów ka do m istrzów — stanow iąca przecież p rzy k ła d niezm iernie płodnej w ty ch czasach ak cep tacji postępow ych dążeń i w zorów poety ckich m inionej epoki — była także św iadectw em pew nej bezradności p i­ sa rk i w form uło w an iu sam odzielnych w niosków z obserw acji a k tu ­ aln y ch konfliktów , m ogła sprzy jać (i nierzadko sprzyjała) u ch y lan iu się od jasn y ch sądów ideow ych, jak ich w ym agał now y u k ład a n ta - gonistycznych sił społecznych.

Jakiek o lw iek oceny tego zjaw iska, ze w zględu na sw ą szkicowość ju ż uproszczone i ubogie, groziłyby rów nież jedn ostron n ością r e ­ lacji o dośw iadczeniach K onopnickiej, gdyby rozw inięcia ich n ie poprzedzić przypom nieniem sam odzielnych i now atorskich poszu­

3 B. B i a ł o b ł o c k i , Z n iże n ie id eału . P r z e g l ą d T y g o d n i o w y , X V III, 1883, n r 7.

(5)

4 A L I N A B R O D Z K A

k iw ań p isark i w jej dotychczasow ej tw órczości poetyckiej i now e­ listycznej.

Od pierw szych b untow niczych m yśli d e b iu ta n tk i — zask aku ­ jącej opinię lite ra c k ą bezkom prom isow ością i żarem oskarżeń W ol­ nego n a jm ity 4, F ra g m e n tu 5 czy późniejszego nieco obrazka Z szop­ k ą 6 — poprzez la ta rosnących dośw iadczeń w y traw n e j pisark i i chłonnej podróżniczki, sta le sn u ją się w jej spuściźnie p y ta ­ nia i reflek sje, a n a w e t groźby, św iadczące nie ty lk o o w rażliw ości sum ienia pisarskiego, ale i o dużej odwadze w staw ian iu p ro b le­ m ów o b racających w niw ecz u to p ijn e m arzenia o spraw iedliw ości, k tó rą by bez g w ałtó w w y m ierzy ła historia. P rzem y ślen ia takie m ożna pod ró żn ą postacią, w b re w szerzon ym często sądom , odnaleźć w każdym okresie jej tw órczości, chociaż — dodajm y od razu — nie b ędą one an i konsek w entn e, ani jed yn e. Nie zawsze liry k i i proza K onopnickiej pozostaw ały niezm ąconym zw ierciadłem isto tn y ch dą­ żeń ludow ych bohaterów . Nie pacząc nigd y ob razu cierp ień m as i u ja w n ia ją c rz e te ln ie p rzy czy n y ich niedoli, p isa rk a nie zawsze je d n a k pozostaw ała odporna n a owe u to p ijn e nad zieje pokojow ych przem ian , k tó ry c h skuteczność, ja k w iem y skądinąd, b y ła dla niej m ocno w ątpliw a.

Ja k ie okoliczności szczególnie sp rz y ja ły w y zw alan iu się spod w ładzy ty ch bezpłodnych złudzeń? N ajw iern iejszą i najb ard ziej śm iałą rzeczniczką lud o w ych dążeń staw ała się K onopnicka bądź w u tw o rach p o d ejm u jący ch rew o lu c y jn e tra d y c je ro m an ty k ó w (do czego pow rócim y), bądź w liry k a ch i prozie realisty czn ej, bezpo­ śred n io przed staw iającej a k tu a ln e p ro b lem y życia i p sychiki boha­ te ró w spośród m as ludow ych. W tej dziedzinie zdobycze p isa rk i są szczególnie sam odzielne i n o w atorskie.

W liry k a ch ludow ych okazała się K onopnicka p raw d ziw y m od­ k ry w c ą bogactw a dośw iadczeń życiow ych i poetyckiego p ięk n a chłop­ skiej pieśni. W znakom itej w iększości ty ch poezji zw rot do ludow ego a u te n ty k u nie m iał w sobie nic z beztro sk iej kopii „śpiew ki g m in ­ n e j“, rad u ją ce j ucho eg zotyką czy p o n ę tn y m pry m ity w em . Ożywczy im puls, ja k i niosła m onotonnej liry c e okresu b u jn a ry tm ik a chłop­ skiej pieśni, p o tra fiła K onopnicka w y ko rzy stać z ogrom ną in w en ­ cją, ale nie n a ty m je d y n ie pop rzestała. A u to rk a sły n nych cyklów : Na fujarce, Po rosie, Z chaty, w k tó ry c h z p rze jm u ją cą p ro sto tą

4 M. K o n o p n i c k a , P o e z je . W arszaw a 1881, s. 213. 5 T a m że , s. 255.

(6)

R O K 1905 W T W Ó R C Z O Ś C I K O N O P N I C K I E J 5

zabrzm iały sk arga i p ro te st chłopa-nędzarza, sam a przecież nazw ała te pieśni „historycznym dokum entem k rzy w d y “. Sens i ra c je ludo­ wego b u n tu próbow ała K onopnicka uzasadnić teo retyczn ie w n ie­ zm iernie ciekaw ej rozpraw ie O „ tłu m ie “ 7 oraz w sw ych p racach krytyczn o literackich . W jed n y m ze studiów m ickiew iczow skich pisała:

K rzyw d a — ta żyła, k rw a w iła s ię i gorzała ta jn ą zgorzelą w g łęb o k ich p o ­ k ła d a ch n aszego sp ołeczn ego życia, a le n ie b u ch n ęła jeszcze k rzyk iem i p ło m ien iem . Ś p iew a ł o niej lud, bo ją cierpiał, a lu d cierp ien ia sw o je sk ład a w sw ej p ieśn i, jak o sw o je h istoryczn e d ok u m en ty 8.

J a k sp raw a ta w ygląda w jej now elistyce? Na gruncie polskim po r. 1864 specyfika tego gatu nk u , k tó rem u już w y b itn i poprzednicy p isark i nad ali suro w ą dyscyplinę realistyczną, jak iej K onopnicka nie p róbow ała podw ażać 9, stanow iła — w porów n aniu ze sw obod­ niejszym i w ty m w zględzie m ożliw ościam i liry k i — te re n oporniej p rzy jm u ją c y alu zyjn e form y odbicia n iew y k ry stalizow any ch n a s tro ­ jów b u n tu , p rag n ie ń wyzw oleńczych. N iew ątpliw ie i czas h isto ry cz­ ny, i ta k a dyscyplina g atun k u , jakiej hołdow ała pisarka, sta w ia ły znaczne w ym ogi p recy zji ideow ej. Nic dziw nego przeto, iż w tej dziedzinie droga poszukiw ań trw a ła dłużej, ale ty m w iększe było zw ycięstw o, że — ja k dow iodą tego la ta rew olu cji — prow adziła do w spólnego celu.

N ow ele K onopnickiej ogrom nie rozszerzyły zakres p ro b lem aty k i prozy realisty czn ej, w prow adziły do lite ra tu ry spięcia ta k d ram a ­ tyczne i w ażkie ja k te, k tó ry m św iadectw o da dopiero tw órczość Żerom skiego i O rkana. In d y w id u aln ą i nieprześcignioną chyba n a w e t przez następców w łaściw ością jej opow iadań była dociekliw a i su b te l­ na, a w u tw o rach do jrzałych pozbaw iona w szelkich se n ty m e n ta ln y c h potknięć, m istrzow ska u m iejętność c h a ra k te ry sty k i cech psychicz­ nych, duchow ego w n ętrza postaci z „nizin“. Ten w ysoki k u n szt w ize­ ru n k u psychicznego, zadziw iająca zdolność spostrzegania ry só w k sz ta łtu jąc y c h się dopiero a najb ard ziej isto tny ch — p rzy nio sły K o­ nopnickiej jedno z jej najw iększych odkryć pisarskich: postać obroń ­ cy w now eli Z w ła m a n iem 10.

7 M. K o n o p n i c k a , O „t ł u m i e “ słó w k il k a [ = O „ t ł u m i e “]. K r a j , X V , 1896, nr 48— 52.

8 M. K o n o p n i c k a , Z R o k u M i c k ie w ic z o w s k ie g o . W arszaw a 1900, s. 29. 9 Inaczej n iż to m iało m iejsce w tw órczości n iek tó ry ch w y b itn y c h p isa rzy ro sy jsk ich , m. in. G a r s z y n a , K o r o l e n k i , m łod ego G o r k i e g o .

(7)

6 A L I N A B R O D Z K A

O pow iadanie to, p rzed staw iające rozpraw ę sądow ą n ad ch ło p ­ skim i dziećm i obw inionym i o kradzież popełnioną z głodu, stało się w in te rp re ta c ji p isa rk i tak potężnym potęp ieniem w łaściw ych w inow ajców , że k u lm in ac y jn ą jego scenę przy ró w nać m ożna tylko do w ielkiej p rzem ow y J e a n a V aljean. Ż arliw e i gniew ne oskarże­ nie ze stro n y „obrońcy z u rz ę d u “ — bo w ta k i a k t obraca się w ypo­ w iedź b o h atera K onopnickiej — rzucone w tw a rz postaciom w lśn ią­ cych od złota m u n d u ra c h i galonach, nie godzi w sędziów jako w je ­ dnostki. M otyw acja „w in y “ oskarżonych, jak ą podaje ten chłopski syn, w prow adza na chronioną przez b agnet i krzyż salę sądu — w idm o straszliw ej nędzy poleskiej wsi. Ten obraz i logiczne p rze ­ słan k i m ow y obrońcy nie różnią się od przerażającego w idzenia lo­ sów wsi podgórskiej, k tó re dręczyć będzie b o h a te ra N ad u rw iskie m (1898); z n a jd u ją w nim p o tw ierdzenie m oty w y rozpaczliw ej k ra ­ dzieży O bali i podobnej decyzji jego nieznanego p ob raty m ca z 'o b ra z ­ ka D ygasińskiego O tru m ie n k ą (1889).

A le prócz p y tan ia: k to w inien, eksponow anego n iejed no k rotnie w u tw o rach p isarzy rów ieśnych K onopnickiej łl, pozostaje problem : kto oskarża? Odpowiedź, jakiej udziela now ela Z w łam aniem , nie znajdzie w ielu podobnych sobie w e w spółczesnym kontekście lite ­ rackim . Je d y n ie K onopnicka całkow itą ap ro b atą obdarzyła ów celny, p u lsu jący p atosem bólu i groźby rac h u n e k krzy w d 12, k tó ry

11 Por. O r z e s z k o w a : D z i u r d z i o w i e (1884), T a d e u s z (1884), Chochlik p s o t n i k (1891).

12 D odajm y, że isto tn ie b u n to w n iczy g ło s b oh atera M arii K on op n ick iej, a zw łaszcza fa k t p ełn ej solid arn ości z n im p isa rk i b y ły na tle ó w czesn ej l i t e ­ ra tu ry w y d a rzen iem n iecod zien n ym . Z reg u ły n iem a l b ez w id oczn ego protestu c ie r p ie li sw ój los b o h a tero w ie B o le sła w a P rusa, d a lek a od so lid arn ości z w y ­ stęp u ją cy m do w a lk i D erszla k iem z p o w ie śc i Z y g m u n t Ł a w i c z i je g o k o le d z y b y ła E liza O rzeszkow a. B iern ie w e g e to w a li ró w n ież nędzarze A d o lfa D y g a ­ siń sk ieg o , czasem ty lk o b u n tu jąc się p rzeciw n azb yt już feu d a ln y m form om u p ad lającej p rzem ocy (M a c ie k Fula, 1896) lu b szu k ając rek o m p en sa ty w iście le sk o w o w sk ie j fa n ta sty ce, obrazującej n ie w y g a sły żar n ien a w iści do p an ów ze dw oru (D w a d ia b ł y , 1888). O d m ien n e n ieco za g a d n ien ie sta n o w i P o d p a la c zk a (1884), tegoż autora obrazek z la t p ań szczyzn y. Co p ra w d a n ie ty lk o ow a p a ń ­ szczyźn ian a ch łop k a p o su n ęła się do ro zp a czliw eg o ak tu zem sty p aląc p ań sk i dw ór. W czasie p o w ie śc io w y m n iesp ełn a trzy d zieści la t później p oszed ł w jej śla d y S ie n k ie w ic z o w sk i R zepa, ale m o ty w a cja jeg o czynu, cel ostrzegaw czy, k tórem u m iał on słu żyć, d o sta teczn ie ja sn o o d słan iają ubocze, na k tórym n ależy zo sta w ić b oh atera S z k i c ó w w ą g le m . F a k t to b ezsporny, ż e w ram ach p rob lem a­ ty k i w sp ó łczesn ej obok b o h a teró w D y g a siń sk ieg o b o h a tero w ie K onopnickiej p ie r w si złam ali b iern e i p e łn e rezy g n a cji m ilczen ie.

(8)

R O K 1905 W T W Ó R C Z O Ś C I K O N O P N I C K I E J

7 w y staw ia człowiek z krw i i ciała, syn chłopski łam iący bierne, cierp ­ liw e m ilczenie.

R achunek krzy w d w ystaw iony w now eli Z w ła m a n iem spełnia p rzeto jednocześnie dw ie funkcje. Klasowej przem ocy p raw a chro­ niącego ład w yzysku — praw a, o któ ry m na inn ym m iejscu pisała

K onopnicka, „że je s t w ykładnikiem s iły “ — p rzeciw staw ia ona re p re z e n ta n ta klasy przez ten „ład “ ujarzm ionej. P rzedstaw iciela „tych, k tó ry m odebrano praw o pow ietrza, św iatła, w olnego głosu, oddechu, słow em praw o bycia człow iekiem “ ł3. D ruga fu n k cja oskarżenia n a ty m w łaśnie polega, że walczącego człow ieka zro­ dziło ono w rzeczniku spraw y obwinionych. Przełom m oralny, k tó ry przeistoczył tę postać, był sygnałem narodzin nowego i bez z astrze­ żeń p rzez p isark ę aprobow anego b o h atera ludowego.

M im o pozorn ego spokoju znać b yło, że p łon ie ja k roratnia św ieca. G łow a jeg o zap om n iaw szy z w y k ły ch sw o ich ru ch ów pod n osiła się coraz w y żej, coraz śm ielej; oczy już n ie z dołu w bok, a le z góry b iły jak siek a ń cem w hafty, p ierścien ie i w stęgi.

P a n o w ie p osp u szczali o c z y ...14

Ju ż ten obraz m oralnego zw ycięstw a w yraziście w skazyw ał jed n ą i bodaj najdonioślejszą z dróg, n a k tó ry ch pisark a zdobyw ała dośw iadczenie przysp asab iające ją do próby, jak ą przynieść m iały lata rew olucji.

*

P y ta n ie o stosunek K onopnickiej do w ielkich rom an ty k ów to nie tylko jed en z w ielu problem ów w a rszta tu pisarskiego, a w p łasz­ czyźnie ideow ej — nie sam a jedynie spraw a k u ltu dla skarb ów n a ­ rodow ej trad y cji. „M y wszyscy z niego“ — m usiał pow iedzieć o Mic­ kiew iczu K rasiński. K onopnicka p ow tarza te słow a m yśląc także o „synu p ieśn i“. G dyby ich jed n ak nie przypom niała, odczytali­ byśm y je sam i już w stro fach pierw szych Poezji, w buntow niczych o k taw ach Im aginy, w liry k a ch patrio ty czn y ch w szystkich lat, w P a­ n u Balcerze, now elach, a n a w e t listach 15. Roli tej spuścizny w jej tw órczości w a rto b y poświęcić osobne studium . Bez obaw y m ożna stw ierdzić, że M ickiewicz — poeta i ludow y praw odaw ca, że Sło­ w acki — liry k i n am iętny, szyderczy polem ista byli w spółtw órcam i

13 O „ tł u m i e “.

14 M. K o n o p n i c k a , Z w ła m a n ie m . P i s m a w y b r a n e . T. 3. W ar­ sza w a 1951, s. 146.

(9)

8 A L I N A B R O D Z K A

jej świadom ości, p rzew o d nikam i pióra. D obrym i p rzew odnikam i — pro w ad zili dalej, niżb y to m ógł uczynić ktokolw iek ze w spółcze­ snych. Nie w ty m rzecz, w y d aje się, by tu sk ru p u la tn ie odważać ran g ę p isark i ta k w iernie, m oże czasem n a z b y t hołdow niczo w ciela­ jącej w sw ą poezję w y k u te p rzez m istrzów k ształty . J e s t to zresztą sp raw a nie tylko K onopnickiej. W lite ra tu rz e rosyjskiej pokolenie N adsona, u nas A snyk i dziesiątki tw órców m niej w y b itn y ch — z w ielką p ro sto tą, k tó ra m ieściła w sobie odrobinę ludzkiej goryczy i bardzo w iele p o k o ry — daw ali w y raz sw ej sy tu a c ji spadkobierców geniuszu, k tó re m u sprostać n ie leżało w ich m ocy. P ieśn i „zostaw io­ nej wiekom , k tó re m ają p otężne ręce i potężne głosy“, n ik t w ow ym czasie dośpiew ać n ie zdołał.

Nie będziem y się zajm ow ać nadsłuchiw aniem echa m istrzów w całej tw órczości K onopnickiej. P op rzestań m y n a p a ru przy k ład ach w iodących na próg epoki, w k tó rej spraw a żarliw ego odw oływ ania się do dziedzictw a rom an ty k ó w w ykroczy poza in d y w id u aln ą p ro b le­ m aty k ę jednego czy k ilk u pisarzy, a stan ie się zjaw iskiem znam ien ­ n y m i niem alże pow szechnym . K iedy —■ w łaśnie w lata ch w strzą­ sów rew o lu cy jn y ch — z w ielu stron , z różnorodnych stanow isk pod­ n iesie się w ielk a ap elacja p raw n y c h i n iep raw n y ch spadkobierców , ap elacja do tych, k tó ry c h p rzy ję to uznaw ać za n ajg o d n iejszy ch w y ra ­ zicieli k u ltu ry n arodow ej. D la u n ik nięcia nieporozu m ień dodajm y od razu, że choć w ew n ętrzn ie n iejedn o lite, ideow o zróżnicow ane — będzie to zjaw isko genetycznie odrębne od zuchw ałej m isty fik acji neorom antyków .

K onopnicka rozpoczynała sw oją pracę p isarsk ą od apostrof do w ielkich p a tr o n ó w 16, była p rzeto tylko w ie rn a sobie, kiedy w r. 1886, pisząc do V rchlickiego, p rzy w o ły w ała w skazania Ksiąg narodu i pism P i e l g r z y m a P o l s k i e g o :

R ządy w sz y stk ie m ogą n a s d ep tać; n arod y — te b ęd ą za w sz e w sp ó łc z u ły z nam i. R ząd y są p rzeczen iem sp ra w ied liw o ści; n arod y — t e k ied y ś u rzeczy w istn ią id e a ł jej n a ziem i. T eraz je s t czas zaborców , lecz k ied y ś p rzyjd zie c h w ila w ielk iej lik w id a c ji d ziejo w ej. W ierzę w sp ra w ied liw o ść, w ierzę w lo g ik ę d ziejó w 17.

K onsek w entn a w yznaw czyni idei rom an ty czn ych m istrzów szła za tokiem ich m yśli, p ró b u jąc określić spodziew ane w a ru n k i w alki narodow o-w yzw oleńczej; za ich p rzy k ład em w iązała je ściśle ze

16 Por. p ierw sze u tw o ry p o e ty c k ie K o n o p n i c k i e j .

17 J. M a g n u s z e w s k i , N ie z n a n a k o r e s p o n d e n c ja M arii K o n o p n ic k i e j z J a r o s ł a w e m V r c h li c k im . P a m i ę t n i k L i t e r a c k i , X L I, 1950, z. 2, s. 554.

(10)

R O K 1905 W T W Ó R C Z O Ś C I K O N O P N I C K I E J 9

w spółdziałaniem m as ludow ych k rajó w pobratym czych. Po w iele- kroć prześw iadczeniu tem u daw ała w yraz w swej poezji.

A le nie tylko hasło niepodległości posiadało dla niej moc w skrze­ szania idei praw odaw ców w ielkiej em igracji. Nie osobnym torem szły m yśli o koniecznej zapłacie rac h u n k u krzyw d uciskanych. N a j­ dalsze w nioski rom an ty k ów w yprzedzały tu niejako zdolność p rze d ­ staw ien ia przez p isark ę w łasnych sądów. Nigdzie też — w la ­ tach, o któ ry ch m ów im y — w sam odzielnych, exp licite sform uło­ w anych w nioskach (a nie oskarżeniach) nie w ypow ie się z ta k ą stanow czością ja k w oktaw ach Im aginy, w yw odzących się przecież z owej w izji „jak iejś okropności przyszłej, co kołysze św iatem i m ia­ stom zapala na głowie straszne korony...“ M yśl o „ju trzen ce k rw a ­ w e j“ ucieleśnia się w Im aginie w w izji ludow ej rew olty:

B o już d zień p rzyszed ł pom sty — k rzyw dzonego I otrząsan ia d rzew z u sch n ięty ch liści,

D zień p rzeraźliw y w o ła n ia — cichego, K tóry z m iłości w szed ł do n ien aw iści.

P rzy szed ł dzień g n iew u — długo cierpliw ego, W k tórym na sobie k rew m ają i czyści, I ostre sierp y p uszczone są w pole, Co z czarnych s ie w ó w zrodziło n ie d o lę 18.

J a k dalece pom ocne było pisarce genialne w izjonerstw o poprze­ dników, jak — rzec by m ożna — prow adziło jej pióro, św iadczyć może spuścizna ta k na pozór p ry w a tn a ja k listy. P rag nąc znaleźć k ształt stylow y dla n u rtu ją c y c h ją m yśli o w spółczesnych kon­ fliktach, K onopnicka i tu obleka je w m etafo ry jakże bliskie strofie Słowackiego: „duch w cierpieniach rodzi i w gniew ie...“ W rok u 1889, w liście do L enartow icza — niem al w spółczesnym fragm entom Im aginy — p o jaw iają się słowa:

Czy m om en tom d ziejow ym , aby n a św ia t przyszły, n ie trzeba też ciała? Z B oga duch b ęd zie — to dobrze; ale ciało od ludzi p rzyjść m usi. N iep o ­ k a la n ie p oczęty jed en b ył ty lk o i' żaden tak i już n ie będzie. In n e m esja­ sze — a w ie le n ęd z ich w oła, każda sw eg o — n ie tak się poczną i narodzą. I m y lę się m oże — a le m i się zdaje, że n ie przyjdą już po raz drugi A n io ­ ło w ie B oży o zm ierzch ów godzinie, aby ludom m ów ić: „ A v e “, z lilią w ręk u i ze złożon ym i na barkach skrzydłam i. To, co zw ia stu je ludom w y ­ b a w ien ie, przyjd zie, ja k krzyk n agły, w dnia pełn i, a w w ie lk im roz­ p ostarciu lotu i p ęd u sw eg o i z garścią zniew ażon ej ziem i w ręku. A ciało w y b a w ien ia n ie p o czn ie się z „zaćm ien ia“ D ucha Ś w ięteg o , ale z rozpaczy d u ch ów żyjących w u cisk u i za dni sw o ich — p rzek lęty ch 19.

18 M. K o n o p n i c k a , Im a g in a [ = Im a g in a ]. W arszaw a br., s. 231. 19 L ist do L en artow icza, W arszaw a 20 X II 1888. B ib lio tek a P A N w K rak o­ w ie, rkps 2028/1, t. 3.

(11)

10 A L I N A B R O D Z K A

N a tle m ocno osadzonej w sty lu epoki k orespondencji Orzesz­ kow ej lu b odm iennej a w iecznie now oczesnej epistolografii Sien­ kiew icza, w zestaw ien iu z pow ściągliw ą i zdyscyplinow aną prozą P ru s a — cy tow any fragm en t, ja k zresztą cały zespół listów do L e­ nartow icza, dziw nie odbija sw ą w idoczną stylizacją. Nie bez znacze­ nia je s t tu zapew ne postać adresata, k tó rem u język m łodości bliż­ szy być m u siał od form w ypow iedzi w spółczesnych. Nie ta jedn ak okoliczność tłum aczy an achron izm y K onopnickiej, nie z form alnym zabiegiem m am y przecież do czynienia. Pojęciow a i stylow a więż w spom nianych sfo rm uło w ań z w izją dnia „pom sty — krzyw dzonego“ z d aje się nie ulegać w ątpliw ości.

Pow iedzieliśm y, że w języ k u pojęć d ysk u rsy w n y ch K onopnicka nie posu nęłab y się zapew ne do w niosków i stw ierdzeń ta k nieod­ w ołalnych. D odajm y jeszcze, że ta an ty n o m ia nie by ła w jej p isa r­ stw ie zdarzeniem sporadycznym . W poezjach i n iek tó ry ch now elach K onopnickiej — inaczej niż w tw órczości w spółczesnych: P rusa, a także bliższej pisarce, O rzeszkow ej — p ro te st przeciw ok ru cieństw u fo rm życia społecznego łączył się z ta k n a m ię tn ą ap ro b atą ludow ych dążeń w yzw oleńczych, że w nioski stąd płyn ące p rzerażały nie tylko rea k c y jn ą k ry ty k ę , ale trw oży ły tro ch ę także... sam ą pisarkę, nie przy g otow an ą do a k cep tacji jed y n ej drogi, k tó rą — zda się — w ła­ sn y m p ió rem w skazyw ała.

Owe dysonanse św iadom ości K onopnickiej, a zarazem w y k racza­ nie przez nią poza h u m a n ita rn y , szlachetny, lecz bardziej ostrożny p ro te st jej p isarsk ich w spółtow arzyszy — św ietnie uchw ycił recen­ zent, nie so lid ary zu jący się b y n ajm n iej z w u lg a rn y m i napaściam i G natow skiego, Choińskiego czy Tarnow skiego, lecz przeciw nie: skłonny do an ek to w an ia pisark i w poczet jed no m yśln ych sojusz­ ników ideow ych. W ro k u 1883 C hm ielow ski zw rócił się do niej z w y rzu tam i, k tó ry c h ak tualność m ożem y z p ełn y m uzasadnieniem respek to w ać aż do p ro g u now ej epoki, stanow iącej przedm io t dal­ szych rozw ażań. Oto jego słowa:

N iek tó rzy osk arżyli au tork ę o n iep ra w d ę w m a lo w a n iu sto su n k ó w w ie jsk ic h , a co gorsza, o ro zm y śln e ja k o b y ją trzen ie i w a śn ie n ie w a rstw sp ołeczn ych . P. K on op n ick a od p o w ied zia ła im w ierszem p. n. Co j a sieję. W p r z e w id y w a n iu dnia „ w ielk iej p rzy szło ści“ p oetk a stara się obudzić m iłość, zgod ę i b ra terstw o , b y i siln y , i sła b y u tw o rzy li je d n ę całość i dla w sp ó ln ej d oli p ra co w a li, le c z „serca w tłu sto ści w ła sn ej o sia d łe [...]“ ch ło - szcze biczem , n ie w ą tp liw ie pragnąc ich popraw y. G dyby autorka n a tym

(12)

R O K 1905 W T W Ó R C Z O Ś C I K O N O P N I C K I E J 11 poprzestała, całe n asze sp ółczu cie i całe n asze u zn a n ie b y ło b y po jej stron ie; lecz jej u śm iech n ęła się rola p rzed sta w icielk i i m śc ic ie lk i ludu, rola S ło w a ck ieg o odp ow iad ającego au torow i T rzech P s a l m ó w ...20

Nie, u w spółczesnej „o ficjaln ej“ k ry ty k i K onopnicka nie m ogła liczyć n a zrozum ienie i pomoc. Dokąd zaw iodłaby ją uległość po- po stu lato m liberalnego oponenta? Nie p rzyw ołu jm y tu opinii p r a ­ wicy, do k tó rej — prócz pierw szych p rzy jazn y ch słów w prow adza­ jących d eb iu tan tk ę w św iat oraz prócz w yrazów jubileuszow ego hołdu w r. 1902 — trzeb a też, niestety, zaliczyć sądy Sienkiew icza. P erfid n e insy n u acje „zdrady n aro do w ej“ z okazji F ragm entów , pełna p rzerażen ia w rzaw a w okół buntow niczych liryków , d y sk re d y ­ tu jące oceny jej now el nie u sta ły n a w e t w okresie u g ru n to w an ej sław y pisarsk iej. A w szystkie te opinie m iały przecież sens w y raźn ie prow okacyjny: celem ich było sprow adzenie poetki z dotychczaso­ wej drogi poszukiw ań i p ro testu . Nie dziw i przeto, że w całej, trz y ­ dziestoletniej blisko p rac y literack iej p isark a tak głęboko u w ra ż li­ w iona n a k o n flik ty współczesności chętnie pow racała do w skazań, ja ­ kim i służyć m ogła m yśl i poezja w ielkich rom antyków .

*

N iew ątpliw ie były już we współczesności nie ty lk o siły społeczne, ale n ajzu p ełn iej k o n k retn e postacie: ideologowie, pisarze i k ry ty c y rep re z en tu ją c y m łodą k u ltu rę socjalistyczną, k tó rych pomoc i w sk a­ zania znakom icie u ła tw iły b y K onopnickiej o rientację w śród sp lą­ tan y ch problem ów życia współczesnego, oszczędziłyby sam otnych b łąkań prow adzących często na m anow ce ideow e i literackie.

Ju ż za czasów debiutu, kiedy łączyły ją pew ne pośrednie kon­ ta k ty z ówczesną m łodzieżą socjalistyczną skupioną w okół P ro le ta ­ riatu , ozwał się głos pierw szego k ry ty k a socjalisty, Białobłockiego. W roku jubileuszow ym ofiarow ał poetce sw oje św ietne stud ia K rau z- K elles (na ty m polu nie okazał się rew izjonistą), oceniali jej u tw o ry z p raw dziw ie w ielkodusznym hum anizm em w spółpracow nicy C z e r ­ w o n e g o S z t a n d a r u , w śród d ram atycznych n o tate k o w alce p ro le ta ria tu zam ieszczając słow a czci dla jej p o e z ji21. Nie w iem y,

20 P. C h m i e l o w s k i , L i r y k a na jn o w sz a . A t e n e u m , 1883, t. 2, s. 559— 560.

21 „K onopnicka je s t poetk ą lito śc i i w ia ry w lepszą przyszłość. N ie śp ie ­ w a ła ona n igd y sy ty m i m ożn ym św iata tego, lecz cisk a ła im w oczy łzy i cierp ien ia lu d u w ołając, że

»W ydziedziczeni za sp o łeczeń stw a sw eg o cierpią w iny«.

(13)

12 A L I N A B K O D Z K A

czy w szystkie te sądy d o tarły do K o n o p n ic k ie j22; najciekaw sze i n a jb a rd zie j odkryw cze u kazały się już, niestety , po jej śm ierci w SD K PiL -ow skim M ł o c i e . Głosy w yrazicieli m yśli socjalistycz­ nej na pew no sk ład ały się w jak im ś stopniu n a całokształt atm o­ sfery ideow ej p rze n ik ają c ej św iadom ość p isarki. Nie n ależy jed n ak przeceniać m ożliw ości ich w pływ u; większe znaczenie m iała n iew ą t­ p liw ie bezpośrednia, uczciw a i czuła ob serw acja k o nflik tó w życia. N iezm iernie w ażn y n a to m ia st je st fakt, że w łaśnie w stosu nku do ro m antycznego dziedzictw a m yśli K onopnickiej m iały w iele w spól­ nego z m ąd ry m i tw órczym k u lte m p rzed staw icieli dążeń p ro le ta ­ ria tu oraz ty ch pisarzy, k tó rz y w p ew n ych p rzy n a jm n ie j okresach czuli się im bliscy.

Ja k ie nazw iska należało by tu w ym ienić? Odpow iedź łączyć się będzie częściowo z trzecim , ostatn im już k ręg iem zjaw isk literack ich , do k tó ry ch odw ołać się p rzy jd zie w p ró b ie b adan ia w tw órczości K onopnickiej śladów ro k u 1905. D otychczasow y dorobek p isarki u p raw n ia ł do oczekiw ania, że k o n fro n ta cja z O rzeszkow ą i P ru sem nie w ystarczy, aby w łaściw ie określić m iejsce K onopnickiej pośród św iadków rew olu cji. N a p raw a ch literack ieg o k o n tek stu m usi tu w kroczyć głęboko zróżnicow ane, bardzo n iejed n o lite w sw ym sto­ su n k u zarów no do współczesności, ja k i tra d y c ji, n astęp n e pokolenie p isarskie, sym bolizow ane nazw iskam i K asprow icza i T etm ajera, D a­

„I je ż e li dziś, z p ow od u jej 2 5 -letn iej d z ia ła ln o ści p o ety ck iej, oddaje jej ta k że hołd i to sp o łeczeń stw o w in n e cier p ien ia w y d zied ziczo n y ch , to ty lk o d la ­ tego, że jej p o ezja zan ad to szczy tn a i p od n iosła, by śm ieć przed n ią n ie u c h y ­ lić czoła, ta len t — zanadto w ie lk i, b y go n ie w ie lb ić . N iech że jej odda hołd (a b ęd zie on szczery i z go rętszeg o serca p łyn ący) robotnik. [...]

„N iech jej odda h ołd »w o ln y najm ita« [...].

„I n iech jej odda cześć to » ch łop sk ie serce«, co »pękło z bólu« i ta »siw a sierm ięga«, »co sm ętn a je s t i za d u m y w arta«. [...]

„ N ik t dotąd w ję z y k u p o lsk im n ie od czu ł tak g łęb o k o n ęd zy ludu, n ie p ła k a ł ta k im i łzam i k r w a w y m i nad je g o dolą, n ie k o ił jeg o b ó lu sło w e m tak cudnym , w o ła ją c p rzy tym : »W ierzę w b ra terstw o ludów « [...].

„C ześć ci w ięc, p oetk o! Za to, żeś sercem g orącym nędzarza u m iło w a ła , [...] żeś zrozu m iała d o lę rob otn ik a i jego d ążen ia, żeś p rzed n im ś w ia tło id eału w y so k o n osiła i żeś u w ie r z y ła w tę ja sn ą p rzyszłość, za którą on w a lc z y !“ ( C z e r w o n y S z t a n d a r , I, 1902, nr 1).

22 W k o resp o n d en cji p isa rk i p o zo sta ł dow ód, że a rty k u ły zam ieszczon e jej

w h ołd zie ( K r y t y k a , IV, 1902, z. 10; w ty m sa m y m zeszy cie zn ajd u ją się dw a artyk u ły K azim ierza K r a u z - K e l l e s a ) p rzy jęła z p ra w d ziw y m w zru ­ szen iem , pisząc o ty m do red ak tora zb ioru — F eld m a n a (W iedeń 13 X 1902).

(14)

R O K 1905 W T W Ó R C Z O Ś C I K O N O P N I C K I E J

13 niłow skiego i S truga, N iem ojew skiego i R eym onta. P rzede w szyst­ kim — Żerom skiego. Szczegółowsze odw ołanie do tego trzeciego kręg u odsuńm y do k on k retn y ch analiz. N a razie pow róćm y do sp raw y apelacji przed try b u n a ł rom antyków ; tu najbliższy m yślom K onopnickiej będzie Żerom ski.

W ieszczow ie. N iechaj nas w asze d źw ign ą duchy. N iechaj w asz rozkaz nasze w y tę ż a ram iona. W ogn iach się p rzep ala w ie lk a O jczyzna... 23

Słowa te, odnotow ane w 1907 r. w Z ie lo n y m kajecie, ja k żadne m oże inne — przejm u jąco i tra fn ie w y rażają stan św iadom ości k u l­ tu ra ln e j, k ieru n e k poszukiw ań twórców , k tó rzy b yli „tow arzyszam i w szystkiego, co cierpi, co walczy, co dąży do w olności“ — pisarzy żarliw ie i szczerze pragn ący ch znaleźć nić przew odnią w śród zw i- k łanych dziejów rew olucji. N am iętność i patos, a zarazem szczególna sam ow iedza w ocenie stosunku do rom antycznego dziedzictw a — za­ św iadczone z w y ją tk o w ą konsekw encją w całej tw órczości Ż erom ­ skiego — były w tej dobie n a pew no p rzy w ilejem pióra au to ra M eandrów 24, lecz sam apel w ypow iedziany został nie tylko w jego im ieniu.

Ozwał się on w słow ach publicystów i prozaików , echem znajo­ m ych apostrof dźw ięczał w liryce, w dzierał się w k o n stru k c je d ra ­ m atyczne. Czy nie zastan aw iający je st fakt, że w jed y n ej i szczegól­ nie, trzeb a od razu dodać, u w aru nk o w anej chw ili ufności P ru sa w sens i skuteczność rew o lucy jn ej w alki mas, w jego arty k u le opu­ blikow anym n a łam ach M ł o d o ś c i 25 pojaw ia się ja k ekspiacja w y ­ zn an ie trw ałości słów M ickiewiczowskiej Ody? W jed y n y m także fragm encie prozaicznym R eym onta, do którego w darło się w w ielu m om entach w iern e św iadectw o heroizm u robotniczej W arszaw y i gorzka p raw d a o bezpłodności tęsknot k u lty w u jący ch swą sam ot­ ność a rty stó w — w listopadow o-grudniow ych K artka ch z n o ta tn i­ ka 26 — i tam rów nież w spółczesną treścią h asła „dalej z posad bry ło św ia ta “ sta je się w alka czerw onej ulicy. To M ickiewiczowski apel do „najlepszych w n aro d zie“ uprzytam niał, gdzie jest m iejsce a rty sty , k tó ry p rag n ie do nich dołączyć. W tedy dopiero z u st n a rra to ra K a rte k p a d a ją słow a: „Z ludem , do w alki!“

23 S. Ż e r o m s k i , Z zielo nego kaje tu. W i a d o m o ś c i L i t e r a c k i e , X , 1933, nr 10.

24 Por. H. M o r t k o w i c z ó w n a , Z ielo n y k a j e t Jaśniacha. W i a d o m o ­ ś c i L i t e r a c k i e , X , 1933, nr 10. — Ż e r o m s k i , Z zielon ego k a je tu .

25 B. P r u s , O d a do m łodości. M ł o d o ś ć , V II, 1905, nr 1.

(15)

14 A L I N A B R O D Z K A

Podobne zjaw isko p ow oływ ania się n a hasła rom antyków , sw oiste przeszczepianie z ich spuścizny pew ny ch m eta fo r lub określonych elem entów ideow o-poetyckich — w y stąp i m. in. także w K asprow i- czowskiej Balladzie i w R e w o lu c ji T etm ajera. Św iadom ie pom ijam y tu niejednolitość środków stylow ych oraz głębokie sprzeczności te n ­ den cji ideow ych nie ty lk o w całości dorobku ty ch p isarzy w latach rew olucji, ale n a w e t w w ym ien ion ych przykładow o utw orach. Po­ zostaje faktem , że w m o m entach najw iększej solidarności em ocjonal­ nej bądź hołd u dla uczestników rew olu cji — m o m entach niekiedy sporadycznych, a n aw et sprzecznych z dalszą logiką rozw oju tych tw órców — poszukiw anie w łasnej fo rm u ły pisarskiej nieodparcie k ojarzyło się dla nich z odw ołaniem do rom antycznego dziedzictw a.

Ja k o anegdotyczne p o tw ierd zen ie tej sw oistej inw azji pew nych elem entów tra d y c ji w a k tu a ln e procesy litera c k ie służyć m oże p rzy ­ k ła d z czasopiśm iennictw a K ró lestw a w okresie p oprzedzającym zniesienie cenzu ry p rew e n cy jn e j. N ieosiągalne było wówczas, n aw et za k ad en cji „lib e ra łó w “ : Im erety ń sk ieg o i Ligina, zam ieszczanie ja ­ k ichkolw iek u tw o ró w czy studiów k ry ty czn y ch podejm u jących otw arcie p ro b lem y rew o lu cy jn y ch i narodow o-w yzw oleńczych sk ład­ nik ów dziedzictw a k u ltu ra ln e g o . T akie a rty k u ły , jak n a p rzy k ład Jó zefa K w iatk a o ideologii Ju liu sz a Słow ackiego, czy A rtu ra Ś liw iń­ skiego o M ickiew iczow skiej T r y b u n i e L u d ó w (cenny — nie w całości k ie ru n k u ideow ego, jak ie m u m iał być przyporządkow any, ale w sw ych m ery to ry c z n y ch stw ierdzeniach) ukazać się m ogły bądź dopiero po M anifeście, bądź w G alicji. W W arszaw ie tac y au torzy ja k choćby K onopnicka pół zdrow ia tra c ili n a bezowocne zm aganie z cenzurą. O w szystkie n iem al u tw o ry toczyła się podjazdow a i ja w ­ n a w alka; n a w e t n iew ielkie stu d iu m o Odzie do m łodości pok reślił p isarce czerw ony ołówek. Nie m ów im y ju ż o szp altach książki Z R oku M ickiew iczow skiego, n ad k tó ry m i załam yw ali ręce re d a k to rz y — S tem pow ski i K rzem iński. Ten o statn i pisał w zupełnej rozpaczy:

M ick iew icza cenzura ta k str a sz liw ie p ocięła, że na 96 stron zo sta w iła ty lk o 49 [...]. W szystk o o K s i ę g a c h n a r o d u i p i e l g r z y m s t w a , c a łe za k o ń cze­ n ie ja k sta ły , p o w a lo n e. N iep o d o b n a tej k sią żk i w ty m w y d a n iu w p r o w a ­ dzić do K r ó le s t w a 27.

Radzono w ięc sobie n a ty m tere n ie różnie: m etafo ram i, aluzjam i, w ielokropkam i. W tok u rew o lu cji pism a dem okraty czn e p rzejaw iały

27 S ta n isła w K r z e m i ń s k i do K o n o p n ick iej, W arszaw a 23 IX 1899. Bibl. N? rodow a w W arszaw ie, rkps 2966.

(16)

R O K 1905 W T W Ó R C Z O Ś C I K O N O P N I C K I E J 15

w ty m zakresie p raw dziw ie rom antyczną inw encję. W k w ietn iu 1905 Poznerow skie O g n i w o 28 opublikow ało np. p rzek ład O dy do w ia ­ tru w schodniego Shelleya; czytelnicy odczytali ją zapew ne ja k n a ­ leżało. Osiem m iesięcy później n u m er pism a m ógł się ju ż ukazać z triu m fa ln y m nagłów kiem : ,,Przy pro letariacie w alczącym i klaso­ w ym stoim y i stać chcem y...“

Sporo dowodów w skazuje n a to, że w świadom ości w ielu i róż­ nych pisarzy okres tru d n y c h decyzji ideow ych prow okow ał do sw oi­ stego obrachu nk u z trad y cją. Inna spraw a, że o brach u nek ten aż n a z b y t często nie prow adził do wniosków, k tó re p rzy słu g u ją je d y n ie praw ym , a nie — rzekom ym spadkobiercom . M ówimy ostrożnie: rzekom ym , bo w spom niane nazw iska nie u p raw n iają, m im o sw ą róż­ norodność, do użycia ep itetów godnych np. cynicznego fałszerstw a W eyssenhoffa w jego k o n stru k cji P ia sta „praw dziw ego h e tm a n a “. Ju ż w dotychczasow ym k ręg u jednak, n a w e t po półw ieczu dośw iad­ czeń, w ołaniu: „K iedyż [...] Polska to usłyszy, co ja słyszę?“ 29 — za ­ dośćuczynili tylko nieliczni. Z nam ienne, że znajd ą się w śród nich nie tylk o tw órcy o św iadom ości u kształtow anej w okresie p rzełom u w ieków — a przeto bardziej w ystaw ionej, choć nie zawsze p o d atn ej, na ew en tu aln e oddziaływ anie w alki klasy robotniczej i jej ideologii — ale rów nież ci, dla k tó ry ch su i generis pom ostem ideow ym były pio­ n ierskie idee M ickiewicza i Słowackiego. P rzykładow ym i nazw i­ skam i dla obu tych pokoleń będą przed innym i Żerom ski i K onop­ nicka.

W przytoczonych uprzednio frag m en tach pism K onopnickiej (ob­ razki, liry k i ludow e, nowele, Imagina, listy) odw oływ aliśm y się przykładow o do najd alej idących wniosków ideow ych, jak ie odw a­ żyła się w stosunku do współczesności postaw ić pisarka. B yły to, ja k podkreślono, w nioski n ajb ard ziej stanow cze, choć w jej tw ó r­ czości — zarów no poetyckiej, ja k now elistycznej — nie odosobnione. Te n iejak o podw ójne plony: „szkoły k lasyków “ i w łasnych now a­ to rsk ich dośw iadczeń — torow ały niew ątpliw ie drogę tra fn e j o rien ­ tacji w konfliktach, jakie przynieść m iała przyszłość. Czy ostaną się owe w nioski — aprobujące dążenia ludow ych bohaterów — w tw a r­ dej p róbie rzeczyw istej rew olucji?

*

28 O g n i w o , 1905, nr 15, z 2 IV. 29 B e n io w s k i , p ieśń VI C., w. 282—285.

(17)

16 A L I N A B R O D Z K A

Rok 1905 zastał K onopnicką zagranicą. P ierw sze w ieści o w y ­ b uch u rew o lu cji dosięgły p isa rk ę listow nie. Nie n ależy w ątpić, że b y ły to opisy p ełn e grozy, relacjo n u jące w y d arzenia w arszaw skie z p u n k tu w idzenia tej części społeczeństw a, k tó ra „ w a ru je się po dom ach, okna deskam i zabija, n a ulicę nie w ychodzi“ 30. W ynikało z nich, „że d o tąd — to tylko zupełn e ro zruch y robotnicze — któ re n a razie w ięcej zag ra ż ają in n y m m ieszkańcom W arszaw y niżeli M o­ sk alo m “. N aw et po uzy sk an iu tak ich in fo rm acji nie znajdziem y w po­ budzonych nim i w nioskach K onopnickiej cienia k a tastro fizm u czy choćby niechęci. J e s t je d n a k konkluzja, że „N iezaw odnie — m ogłaby i z tego p ow stać w alk a narodow a. A le tej nie przygotow ano zgoła jeszcze“.

Czego m oglibyśm y oczekiw ać po tak im w stępie? Może po p a ru m iesiącach — w w y n ik u złudzeń obudzonych m an ifestem carskim — drugiej O dy do m łodości na w zór P ru sa, a potem gorzkiego zniechę­ cenia, lęku, d epresji? Może reflek sji podobnych do tych, jak ie snuła

O rzeszkow a? Bo rea k c ję w duchu Sienkiew icza w yklucza p rz e ­ szłość pisarki.

Na razie, a trw ać ta k m iało jeszcze k ilk a m iesięcy, pozostaw ała K onopnicka z pow odu ciężkiej choroby serca zagranicą, nadal przeto skazan a by ła n a in fo rm acje podobne do cytow anych. Tym czasem ju z w krótce, pozostając w stałej ko resp o n d en cji z O rzeszkow ą, m im o je j sm u tn y ch i trw ożn ych, choć nigd y oszczerczych listów , pisze ze znajom y m n am uniesieniem :

ja k c w a łu je czas n a g lą c opóźn ion e sp ra w y św ia ta do b iegu , do biegu... D alej! d alej! W szystk o m u si sta n ą ć u m ety w ja k ie jś w y roczn ej godzinie. W szystko, co jest, u m y k a ć z drogi tem u, co m a b y ć i b ędzie. K to zw łóczył, k to stał, k to w n ieru ch o m o ść u w ie r z y ł — id ee, p ań stw a, narod y — m usi teraz na sk r ę c e n ie sz y i dopędzać m e ty ow ej, ch oćb y paść. I pada. Ś w ist, trzask, tę te n ty g w a łto w n y c h ja k w a lk ir ie godzin. A w sz y stk ie z sobą coś n iosą — coś, co s ię sta je, co ch ce żyć, co m u si żyć, i coś — co um iera [...]. C h ciałab ym doczek ać — n ie ju ż d n ia — ale p ierw szego, leciu ch n eg o obrzasku sp r a w ie d liw o śc i. A le p ew n o n ie d oczekam , bo się m am f a t a ln ie 31.

Czyżby te słow a w yw ołane zostały złudzeniem , że ru ch klasow y ro zp ły n ął się i znikł w jed n o m y śln y m po ry w ie całego narodu? Z a­ rów no dotychczasow a droga K onopnickiej, ja k i jej zbliżające się

30 K o n o p n i c k a do Z ofii M ick iew iczo w ej, M on ach iu m 1 I 1905. A rch i­ w u m K on op n ick iej [= А К ].

31 K o n o p n i c k a do O rzeszk ow ej, B ad N a u h eim 13 V 1905. Cyt. za w yd.: E. O r z e s z k o w a , L is t y . T. 1. W arszaw a— G rodno 1937, s. 297.

(18)

K O K 1905 W T W Ó R C Z O Ś C I K O N O P N I C K I E J

17 dośw iadczenia nie pozwolą n a tak sform ułow ane wnioski. Bo kiedy trw ożna Orzeszkow a ze zgrozą śledzi w W ilnie postępy „rew olucji so c ja ln ej“, kied y inni, nieporów nanie m niej od niej uczciw i i oddani spraw om naro d u, w popłochu opuszczają podm inow any k raj, K onop­ nicka — nad al pow ażnie chora — w b rew stanow czym zakazom lek a ­ rzy w y ry w a się do W arszaw y. W g ru d n iu 1905 pisze z K rakow a:

B o w ła śn ie m y ślę p ły n ą ć p rzeciw fa li tej, która tu z W arszaw y ludzi n iesie. B y ła b y m p o p ły n ęła daw no, g d y b y n ie m ój d o k tó r 32.

A p a rę dni w cześniej z żalem kom unikow ała córce:

N ajch ętn iej jed n ak rzu ciłab ym s ię w sam w a r n iep ok oju jadąc d o W ar­ szaw y, jak to b yło m oim p ierw o tn y m zam iarem . Tam przyn ajm n iej w ie ­ d ziałab ym o co g ło w ę rozbijać [...]. T ym czasem jed n ak p ogorszyło m i się tu zn a czn ie i [...] [lekarz] zad ecyd ow ał: pod żad n ym w a ru n k iem teraz do W arszaw y. Jed n ak głu p i są ci doktorzy! Z aw sze tylk o zew n ętrzn e o k o licz­ ności biorą w rachubę; a co s ię z tobą, człow ieku , w duszy d zieje, to im o b o jętn e 33.

K onopnicka postaw iła wszakże na sw oim : w lu ty m 1906 je s t już w stolicy. Z anim jed n a k szlakiem jej w ędrów ek odtw orzym y tra g icz ­ ne dośw iadczenia w arszaw skie, k tó rych ślad — nie m niej o k ru tn y od relacji K a te rli — zachow ały n o tatk i pisarki, zapytajm y: czego szu­ k ała K onopnicka w zrew olucjonizow anym mieście? Bo odpowiedź przynoszą nie tylk o rękopiśm ienne zapiski i opublikow ane w n a stę p ­ nych lata ch utw ory. Jeszcze w ty m sam ym roku p ow staw ały a rty k u ły i studia, k tó re z dziw ną praw idłow ością w skazują k ieru n e k „m yśli p o szuku jącej“ pisarki. W ydały je lata obserw acji i rozw ażań.

W dotychczasow ej tw órczości i koresp on den cji K onopnickiej za­ chowało się w iele dowodów, że p isark a próbow ała uchw ycić w spół­ czesne ry sy ow ych w strząsów społecznych, k tóre b yły przed m iotem w spom nianego stu d ium O „ tłu m ie“. W idoczne było w tych próbach dążenie do jak najpełniejszego zrozum ienia przyczyn ludow ego p ro ­ testu, do spojrzenia, ja k to określił Tołstoj: „z dołu, w im ieniu stu m ilionów “ 34. Jednocześnie cały dorobek K onopnickiej — jej poezje, arty k u ły , listy — p u lsu ją nam iętnym , ani na chw ilę nie słabnącym buntem przeciw m ęce ujarzm ionego narodu. J a k splatało się m arze­

32 К o n o p n i с к a do ks. D em bińskiego, 21 X II 1905. AK . 33 K o n o p n i c k a do Zofii M ick iew iczow ej, 18 X II 1905. AK.

34 Б и р ю к о в , Б иография Л . H . Толстого. T. 4. М оск в а— Л ен и н град 1922, s. 26. C ytuję za pracą: Б. М е й л а х , Л ен и н и проблемы русской ли т е­

р а т у р ы конца X J X — начала X X в.в. Москва —Л ен и н гр ад 1951, s. 358.

(19)

18 A b I N A B R O D Z K A

n ie o n iepodległym bycie, owa „P olska — w ieczny rom ans M ochnac­ kiego“, ze zrozum ieniem dążeń w yzw oleńczych m as ludow ych?

T rzeba od razu ja k najm ocniej podkreślić, że te ostatn ie nigdy n ie były dla p isark i p rzedm io tem drugorzędnym , w yrazem ta k ty k i w poszukiw aniu dróg i środków w alki o niepodległość. N iew ątp li­ w ie w m asach ludow ych n ajszerzej p o jęty c h w idziała K onopnicka je d y n ą ostoję polskości, pojm ow anej nie n a w zór Tarnow skiego i W eyssenhoffa, jed y n ą siłę zdolną do w alk i z zaborcam i. Pisząc po w ielekroć z odrazą i w zgardą o „ugodow ej hołocie [i] lokaj skich d u szach“ k lasy rządzącej, p ięk n ą m etafo rą o uśpionych ry cerzach 35 w y ra ż ała hołd dla ludow ego p atrio ty zm u . W ty ch sam ych latach podobnym to rem podążały, odnotow ane w dzienniku, m yśli m łodego Żerom skiego:

P o lsk o ści i p a trio ty zm u n ie m a w ty c h dw orach, które znam . P atriotyzm k r y je się d ziś po k ry jó w k a ch . W pod d aszach stu d en ck ich , w p ok oik ach p en sjon arek . A ch, na B oga — m oże on za jd zie k ied y i do ch ału p c h ło p ­ skich! [...] W ted y i ja zak rzyk n ę na cały głos [...] rew olu cji! 36

Ju ż w m łodzieńczych ap ostrofach przyszłego a u to ra S n u o szpa­ dzie, N o k tu rn u i R ó ży k ry ło się w zalążku to, co było siłą i słabością jego p isarstw a: trag iczn y splo t p rob lem u dw u ojczyzn ze sp raw ą m arzo n ej niepodległości. Ten przez n ielicznych ro zw ikłan y dylem at, k tó ry dla stu lecia naszej lite ra tu ry b y ł kam ieniem prob ierczym rze ­ telnego dem ok raty zm u , nie om inął rów nież tw órczości K onopnickiej. P o ry w a ł ją, ja k innych, do tro p ie n ia śladów starej krzyw dy, k tó ra toczyła Rzeczpospolitą. N iejed en n a to znajdziem y dowód w jej poezji, a tak że publicystyce. W w ygłoszonym w cześniej, lecz opubli­ kow anym w r. 1907 a rty k u le N asz lud pisała:

Z nane są te d zieje, k tóre, p rzeszed łszy p rzez cały szereg czą stk o w y ch z w y c ię stw , kończą s ię n a o p o czy ń sk ich sta tu ta ch u sta w o d a w stw em O l­ brachta w P io trk o w ie, p rzy tw ierd za ją cy m lu d n o ść rolną do ziem i.

Z robiono sw oje.

N aród zo sta ł złam an ym , a ta je g o część, która n ie ch ciała p o sta w ić g ra n icy sw o jej p rzew ad ze, an i s ię z m asą lu d u zesp olić dla dobra kraju — lu d te n o d ep ch n ęła, a p o tem — zd ep ta ła n o g a m i37.

Ten d y lem a t prow okow ał ją — ja k Żerom skiego — do stw ierd zeń podobnych w strz ą sa ją c y m oskarżeniom S ło w a o Bandosie. Ale

zara-35 Zob. K o n o p n i c k a do n ieo zn a czo n eg o adresata, R eich en h a ll 3 IX 1897. AK.

36 S. Ż e r o m s k i , D zie n n ik i. T. 2. W arszaw a 1954, s. 201. 37 B i b l i o t e k a W a r s z a w s k a , 1907, t. 3, z. 3, s. 482.

(20)

R O K 1905 W T W Ó R C Z O Ś C I K O N O P N I C K I E J 19

zem n a w e t ty ch dwoje, tak św ietnie pojm ujących sens solidarystycz- nej m ask arad y obozu r e a k c ji38, nie oparło się złudnej w izji w spól­ nego m arszu w im ię idei odkupienia win, w ypalenia k rzy w d y p rz e ­ szłości.

J a k zwykle, z dużą bystrością dostrzegali ten w ew nętrzn y d ram a t ich p isarstw a obserw atorzy z reak cy jn y ch kręgów ; nie pom ijali też sposobności dyskontow ania go w m yśl sw ych intencji. W kw ietniu 1905 red a k to r T y g o d n i k a B e r l i ń s k i e g o , K arol Rose, w y­ głaszaj ąc odczyt o K onopnickiej przed au d y to riu m głów nie ro b o tn i­ czym i rzem ieślniczym , u zn ał za stosow ne — jak b y w przeczuciu no­ w ych p rzejaw ów „nieodpow iedzialności“ niezw ykle po p u larn ej w tym środow isku p is a r k i39 — przeprow adzić ogólną, p ro filak ty cz­ ną c h a ra k te ry sty k ę jej dorobku, p rzestrzegając przed zb y t dosłow ­ nym rozum ieniem ,,nie ty lk o jednostronnych, lecz stronniczych [jej] poglądów “. Cały ten o r w ypow iedzi i niedw uznaczne sform ułow ania p rele g en ta n ie pozw alają w ątpić, że w ykład jego m iał na celu u ch ro ­ nienie słuchaczy p rzed „opacznym “ pojm ow aniem w yd arzeń w K ró ­ lestw ie i niedopuszczenie do szukania w tw órczości bliskiej im poetki swoistego potw ierd zen ia p ra w ludu do w alki. Zakończył n astęp u jącą konkluzją:

P rzy w ie lk im sw o im ta len cie i tem p eram en cie K onopnicka, sk łon n a do u p a try w a n ia w szęd zie ty lk o k rzy w d zicie li i pokrzyw dzonych, m ogłab y się ła tw o stać szk od liw ą d la ogólnej sp raw y p olsk iej przez m im ow oln e ją trzen ie k o n tra stó w k lasow ych , g d yb y n ie b y ła oprócz p o etk i i — p a - triotką. [...]

D la K onopnickiej p atriotyzm je s t n iejak o h am u lcem i d aje jej tę w sp a n ia łą ró w n o w a g ę rozum u i se r c a ...40

Gorzko byłoby usłyszeć podobne stw ierdzenie od znającego swój fach stróża świadom ości k u ltu ra ln e j robotniczych odbiorców, gdyby zdołał n ie tylko b y stro dostrzec w ęzeł konfliktu, lecz i przesądzić jeszcze o k ieru n k u jego rozw iązania. Szczęściem K onopnicka i w p rz e ­ szłości, i w dniach, k tóre nadchodziły, inne p rzedstaw iła pojęcie owej rów now agi.

38 Por. K o n o p n i c k a do L enartow icza (10 IV 1891) i do Jan a K on op ­ n ick ieg o (M onachium 10 VI 1891). AK.

39 O pop u larn ości K onopnickiej w k la sie robotniczej św ia d czy ć m ogą liczn e zap isy p a m iętn ik a rsk ie działaczy robotniczych a także w sp o m n ien ia o p isarce w c y to w a n y ch p op rzed n io czasopism ach: C z e r w o n y S z t a n d a r i M ł o t .

40 K. R o s e , M ar ia K o n o p n ic k a i lu d pols ki. T y g o d n i k B e r l i ń s k i , IV, 1905, n r 17.

(21)

20 A L I N A B R O D Z K A

D okąd zw róciła się p isa rk a w śród w strząsów rew o lu cji po w sk a­ zania pom ocne w rozw ikłaniu tru d n eg o dylem atu? Je d n a k nie obco­ w ała ona w r. 1906 z „duchem Z y g m u n ta“ 41, tak ja k Orzeszkowa, targ a n a początkow o sprzecznym i uczuciam i szacunku, oczekiwania, obawy, a później p atrząca z głęboką rozpaczą, z trag iczny m po­ czuciem końca swego św iata, na p rzy p ły w rew olu cyjn ej fali. K o­ nopnicką, choć i ją rozw ój w y darzeń zastał nieprzygotow aną do zrozum ienia histo ry czn ej roli robotniczego hegem ona rew olucji, szukała — na m iarę sw ych sił uczciw ie i w y trw a le — w y tłum acze­ nia dziejących się zjaw isk. W dążeniu ty m n ad al pozostaw ała w iern a w spom agającym ją od la t przew odnikom ideow ym . Do nich przeto — jak o do praw odaw ców polskiej tra d y c ji postępu, łączącej spraw ę niepodległości ze zburzen iem społecznej przem ocy — zw róciła się, by dla tego, co działo się w k raju , znaleźć podstaw ę, historyczną sankcję, by w w ielkich analogiach historyczn ych poszukać w y jaśn ie­ nia i rozw iązania sp raw niezrozum iałych. T aki sens — nie odw rotu czy p rotestu, lecz szukania w skazań —: m a jej a rty k u ł o M ickiew i­ czowskim Legionie:

W rozterce n a m iętn y ch zapędów , w e w rzą tk u sk łó co n y ch egoizm ów , w n ieszczęsn y m zam ierzen iu się rąk i d u sz n a sieb ie, w rozbiciu celów , w rozgw arze h aseł; w o czad zen iu p ojęć, w za tra w ien iu serc w za jem n ą g o ­ ryczą, w gorączk ow ym p o b u d zen iu z w ik ła n y ch dążeń, k rzyżu jących się prądów , w zaćm ien iu św ia te ł na d o św itk u życia, gdy łu czy w a nocy już gasn ą a dzień n ie n a m ien ia jeszcze, n iech aj n a m ona rozb łyśn ie, ta Karta, jak o far ja sn y n a w zb u rzon ym m o r z u 42.

J e s t w ty m apelu bez w ątp ien ia w iele nieporozum ień, wiele lęk u przed grozą u jaw nionej i bezpardonow ej w alki klas 43. A le kon­

41 Por. O r z e s z k o w a do K on op n ick iej, 20 III 1905. Zob. rów nież O r z e s z k o w a do D ro g o szew sk ieg o (7 III 1906): „C ały księżyc o w in ięty ta k i­ m i chm uram i, ja k im podobne n ie o w ija ły go nigd y. Z daniem m oim , ani po Rozbiorze k raju , an i p o żadnej z rew o lu cji, a n i n a w e t po 1863-im roku P olska n ie zn ajd ow ała s ię tak b lisk o sam ego dna przepaści, jak zn ajd u je się w tej ch w ili. Czy tu id zie tylk o o »białe dw ory«? L ęk am się, aby n ie sp raw d zało się proroctw o K ra siń sk ieg o i aby n ie szło tu o »zm ianę plem ienia« [...] Ja teraz w ie le , w ie le ż y ję z duchem K ra siń sk ieg o “ ( O r z e s z k o w a , L is t y , t. 2, cz. 2, s. 203, 205. L ist do K on op n ick iej w t. 1, s. 296).

42 M. K o n o p n i c k a , K o n s t y t u c j a ducha. T y g o d n i k I l u s t r o w a n y , 1906, nr 49.

43 P odobne sło w a — św ia d czą ce o trudnej w a lc e w ew n ętrzn ej, ja k ą p rze­ ż y w a ła K onopnicka — p ad ły ta k że w jej p ry w a tn y m liście n a p isa n y m nieco w cześn iej, w ok resie p obytu w W arszaw ie: „W p o n ied zia łek albo w e w torek jed ziem y. (...] C hcę b yć w G dańsku, żeb y zatu szow ać w sobie w rażen ia w a r­

(22)

R O K 1905 W T W Ó R C Z O Ś C I K O N O P N I C K I E J

21

kluzja sam ej p isark i najlepiej zaświadcza, jak i był k ieru n ek rozw oju jej m yśli, w skazuje, że nie trw ożyło jej — jakkolw iek pełn ej niepo­ koju i tro sk i — zachw ianie starego porządku, lecz k rw aw e a przecież n ieuniknione koszty rew olucyjnego przełom u. Bezpośrednio po w spom nianych słow ach pisze:

C hw ila je s t ciężka h istoryczną w agą. C hw ila staw an ia się rzeczy m ocnych, płodnych. C hw ila rodzenia form n ow ych żyw ota, która nigdy i n igd zie bez m ęk i n ie przeszła. G otujm y się do n i e j 44.

Z dziejów dotychczasow ych związków p isark i z n ajdojrzalszą tra d y c ją m yśli rom antycznej w ysnuw a się studium o Legionie z lo­ giką tak oczywistą, że niem al niezauw ażalną. A jednak, n a tle bo­ lesnej rezygnacji jej p isarskich rów ieśników , w ostrym ko n traście do W eyssenhoff o w skich fałszerstw , w arto zwrócić uw agę nie tylko na w ybór sym bolu ,,walczącej i odradzającej się P olski“, ale i na rzeteln ą w ierność istocie M ickiewiczowskich wskazań, jakże sk rz ę t­ nie om ijanych przez w ielu firm u jący ch się literą jego spuścizny. J a k niezam ierzony kom entarz do współczesności — do w arunków , w k tó­ ry ch K onopnicka sięgała po M ickiewiczowski S y m b o l — n asu w ają się słow a adw ersarza S kła d u zasad sprzed półwiecza:

P ow tarzam : jako sło w a n a p ap ierze — to niebo, jako w y k o n a n ie — m oże b yć p iek łem . [...] W szystko to być m oże w przyszłości, ale teraz n ie pora to drukow ać, k ie d y co ch w ila krw ią się oblać m oże kraj c a ły 45.

Czyżby w iele różniły się od tej opinii poglądy współczesnych Konopnickiej w steczników ? K onopnicka pisze o S y m b o lu :

M ała karta — obejm ow ała sobą k o n sty tu cję w alczącej i odradzającej s ię P olsk i. Znaczy to, p od aw ała w n ajogóln iejszych zarysach te p o d sta w y p olityczn o-p raw n e, n a jak ich rozw inąć się m iało ż y c ie narodu. Z nane są p o w szech n ie d zieje C horągwi i Zastępu. Los ich b y ł losem w szy stk ich id ea ln y ch p o ry w ó w m ierzących siły na ogrom zam iarów [...]. M niejsza o to, że C horągiew n ie doprow adziła Z astępu aż n a p ole w a lk i [...]. P o ­ szaw sk ie, k tóre są okropne. Z m ęczona jestem ludźm i tak, że ty lk o rzu cić się na ziem ię i krzyczeć. A dodaj ogóln e tło życia — n a w et n ajgru b osk órn iejsi w ytrzym u ją trudno ta k ie rzeczy — bez w ściek lizn y. [...] C hciałabym być d a­ leko, odpocząć, n ie w id zieć n ik ogo“ (W arszawa 24 III 1906. AK). To jak n a j­ bardziej in ty m n e w y zn a n ie udręki i znużenia szczególn ie w y so k o k a że cen ić rów n ocześn e i p óźn iejsze p rzem yślen ia pisarki, która w śród ciężkich, n ierzad k o b olesn ych p rzeżyć n ie zrezygn ow ała z uczciw ych i trafn ych w sw y m k ieru n k u poszu k iw ań id eow ych .

44 K o n o p n i c k a , K o n s t y t u c j a ducha.

45 К r a s i ń s к i do D elfin y P otockiej. Cyt. za S. P i g o n i e m , S tu d i a l i t e ­

Cytaty

Powiązane dokumenty